• Nie Znaleziono Wyników

Postaci aniołów i diabłów w wybranych intermediach staropolskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Postaci aniołów i diabłów w wybranych intermediach staropolskich"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Małgorzata Mieszek

Postaci aniołów i diabłów w

wybranych intermediach

staropolskich

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 7/1, 151-172

(2)

FOLIA LITTERARIA POLONICA 7, 2005

Małgorzata M ieszek

POSTACI ANIOŁÓW I DIABŁÓW

W WYBRANYCH INTERMEDIACH STAROPOLSKICH

Intermedia, zwykle k ró tk ie, niesam odzielne inscenizacyjnie scenki, w łą­ czane między akty sztuki właściwej, oprócz d o starczan ia w idzom przed­ stawienia rozrywki, poruszały też tem aty zupełnie p ow ażne1. U kazyw ały problematykę społeczną, kw estie zw iązane z w ydarzeniam i historycznym i, krytykowały p o rząd ek feudalny, w skazywały n a upośledzenie klasow e chło­ pów itp. M ięd zy ak ty , ad reso w an e d o szerokiej publiczności, stanow iły zatem, by posłużyć się słowam i J. Lew ańskiego, odbicie ówczesnej rzeczy­ wistości i stosunków m iędzyludzkich2. D latego w staropolskich interm e­ diach znalazły się także, stanow iące przecież nierozdzielną część ludzkiej egzystencji, w yobrażenia zw iązane z ogólnie rozum ianym św iatem n a d ­ przyrodzonym. Z d arzały się więc u tw ory p o ru szające, czasam i b ard zo ogólnikowo, n a zasadzie napom knienia, tem aty egzystencjalne, zaw iązane ze sprawami ostatecznym i. W tym kręgu znalazły się interm edia, w k tó ­ rych jako p ełnopraw ne postaci w ystępow ały anioły czy diabły, upersonifi- kowana śmierć, dem ony czy bóstw a pogańskie. T em aty k a ta łączyła się ściśle z w yobrażeniam i n a tem at zaśw iatów , a także tego, co czeka w nich ludzi.

1 O rozwoju gatunku i jego odmianach zob. m.in.: J. L e w a ń s k i , Intermedium, [w:] Słownik literatury staropolskiej. Średniowiecze — Renesans - Barok, red. T. Michałowska, Wroclaw 1998, s. 352-354; J. O k o ń , Intermedium polskie XVII wieku. Próba typologii, „Pamiętnik Literacki” 1977, z. 1, s. 101-138; P. L e w i n , Intermedia białoruskie, ukraińskie i rosyjskie - ważniejsze cechy i różnice, [w:] Wrocławskie spotkanie teatralne, red. W. Roszkowska, Wrocław 1967, s. 121-141; e a d e m , Intermedium wschodnioslowiańskie XVI XVII wieku, Wrocław 1967.

2 J. L e w a ń s k i , Dramat i teatr średniowiecza i renesansu w Polsce, Warszawa 1981, s. 408. [151]

(3)

Spośród nieziemskich postaci, występujących w interm ediach staropolskich, aniołow ie z reguły odznaczali się najm niejszą d y n am ik ą przedstawienia. N ajczęściej były to osoby statyczne, k tó re w ygłaszały napom nienie, udzielały przestrogi. Jeśli ju ż w did ask aliach znalazły się jakiekolw iek informacje, odnoszące się d o ru ch u scenicznego postaci aniołów , ograniczały się one d o zak o m u n ik o w an ia o przyjściu lub odejściu ze sceny reprezentantów nieba. P o d o b n ie w iadom ości n a tem at ich w yglądu zew nętrznego: jeśli się pojawiły, były z reguły bardzo ogólnikowe. Bodaj tylko w jednym intermedium w sp o m n ian o o białym k o lo rze szat an io łó w 3. R ów nie rz a d k o byli oni w yposażani w jakiekolw iek przedm ioty, będące np. ich a try b u ta m i4.

A niołow ie spełniali w interm ediach k ilk a funkq'i. Byli, po pierwsze, p o słań cam i niebieskim i. J a k o słudzy B oga przekazyw ali ludziom wolę N ajw yższego. N a przykład w interm edium [Pijak, Trzeźw y, Żona, Baba,

Góral, Diabeł, A nieli]5 po akcie I D ialogu na św ięto Narodzenia Chrystusa Pana ośw iadczyli oni um ierającem u T rzeźw em u, k tó ry zagrożony porwaniem

d o piekła w ezwał pom ocy Stw órcy, że jego p ro śb y zostały wysłuchane. G rzesznik do zn ał łaski, poniew aż, ja k przyznali posłańcy, jeg o ,jednym w estchnieniem je st Bóg n ak ło n io n y ” (w. 429, s. 287). A nieli komunikowali jednocześnie o m iłosierdziu N ajw yższego, k tó ry ,je d n y m [...] wejźreniem” (w. 430, s. 287) odpuścił T rzeźw em u, iż przed k ład ał on zabiegi znachorki n ad chrześcijańskie o statn ie nam aszczenie. N iebiescy posłańcy udzielili mu rów nież n apom nienia, by w przyszłości nie o brażał „B o g a d o b re g o ” (w. 432, s. 287). T a k więc w zaledw ie czterow ersow ej kw estii A nieli nie tylko oszczędzili człow ieka przed porw aniem do piekła, lecz także udzielili mu p ośrednio w skazów ki, co robić, by u n ik n ąć w przyszłości potępienia.

A niołow ie udow adniali także ludziom zasadność i celow ość urządzenia św iata ziem skiego. W interm edium Chłop oskarża ojca A dam a6 z połowy X V II w., tytułow y R usticus narzekał n a swój los, trudności d n ia codziennego,

3 Warto w tym miejscu nadmienić, że barwy szat aniołów odgrywały znaczącą rolę w chrześcijańskich przedstawieniach tych postaci i posiadały określoną symbolikę aż do końca XV w. Biel anielska była częścią bieli „nadzmysłowego boskiego światła”. Nie był to jednali jedyny kolor, jaki łączono z wyobrażeniami boskich posłańców (A. R o s e n b e r g , Symboliczne barwy aniołów, przeł. i oprać. W. Lorkowski, „Topos” 1998, nr 3, s. 88).

4 Praktyka taka nie była przecież obca scenie staropolskiej. W Dialogu drugim o męce Pańskiej, zapisanym w Kodeksie Horodeckim (rkps Ossol., sygn. 6710, s. 130-146), pojawia się np. na scenie czterech (mimo zapowiedzi w didaskaliach, że będzie ich sześciu) aniołów. Posiadają oni, jak to zostało wyjaśnione w Prologu, „męki pański[ej] / Znamiona [...]” (s. 131), czyli słup, oszczep i, dwaj ostatni, krzyż.

5 Dramaty staropolskie. Antologia, oprać. J. Lewański, t. 4, Warszawa 1961, s. 281-290 [dalej: DSA],

6 DSA, t. 6, Warszawa 1963, s. 243-256; inna wersja tego utworu, poszerzona o liczne wskazówki inscenizacyjne, zapisana została w rękopisie Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. Akc. 265/53, k. 49v-51v. Miała być ona zapisana około 1675 r. (J. O k o ń , Rękopiśmienne teatralin staropolskie w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, ..Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej” 1970, s. 99).

(4)

ciężką pracę. W iną za te niedogodności obarczał biblijnego A dam a, który dał się skusić Ewie i zjadł ja b łk o z zakazanego drzew a, a tym sam ym, jak stwierdził C h ło p , „w tę nędzę nas w praw ił” (w. 10, s. 245)7. B ohater snuł m arzenia, będące wizją lepszej rzeczywistości, w jakiej m o żn a by było żyć, gdyby nie grzech pierw orodny (żyto rosnące n a piecu, piwo na dębie, brak pańszczyzny, d o sta te k pieniędzy pozw alający co dzień chadzać do karczmy, jedzenie i picie d o woli za d a rm o , zachow anie m łodości itp.). Wyraził jednocześnie p rzek o n an ie, że gdyby on sam był n a m iejscu p rao j­ ca, na pew no nie skusiłby go p o d aru n ek Ew y. Prędzej wybiłby jej zęby niż przyjął ja b łk o . A nioł, pojaw iający się po tych słowach, udow odnił Chłopu, że sam , p o d d a n y lżejszej niż A dam próbie, nie byłby w stanie jej sprostać. P rzew idyw ania w ysłańca niebieskiego spraw dziły się. Aż sześcio­ krotnie R usticus łam ał bow iem przysięgę m ilczenia, siódm y raz nato m iast przyrzeczenie, że za nic nie ruszy się z m iejsca. K ażd o razo w o przyczyniał się do tego zw odzący C h ło p a D aem o n . P o stać A n io ła w utw orze m iała więc rów nież n a celu w ykazanie, ja k m ylne i pospieszne były początkow e sądy b o h atera, k tó ry p o siad ając w iększą liczbę szans niż biblijny A dam i tak zawsze łam ał d a n ą przysięgę. C o więcej, sam C hłop w końcu d o ­ szedł do w niosku, że jeg o p o czątk o w e m rzo n k i nie były zasadne, gdyż, jak zauważył:

Toć widzę, że się człek chleba dorabiać musi i lak długo pracować, aż go śmierć zadusi.

(w. 223-224, s. 256).

A nioł u d o w o d n ił więc b o h atero w i, że człow iek to isto ta z n atu ry słaba i niestała, łatw o u legająca diabelskim p o d szep to m .

Stróżem człow ieka i jeg o duszy przed czarcim i zakusam i był anioł występujący w Interm edium G ryzidzban8. Z abiegi niebieskiego o p iekuna na nic się nie zdały w p rz y p a d k u jeg o podopiecznego o m ów iącym im ieniu Łapikufel, g rzesznik sp rz e d a ł bow iem sw oją duszę D iab łu , k tó ry , co więcej, miał św iadków tej tran sak cji. A n io ł nie daw ał za w y g ran ą i (zgodnie ze zleconym m u przez B oga zad an iem o ch ro n y człow ieka5), sta ra ł się przepędzić

7 Krzyżanowski przypomniał, że motyw oskarżania Adama za pierwszy grzech pojawił się w kilku przysłowiach, np. „Jak na Jadama nań ludzie przypadki rozmaite pospolicie składają”. Przytoczył też opowieść z XV w. opartą na podobnym pomyśle. Tu jako strona obwiniająca prarodzica pojawiła się kobieta, która, podobnie jak Rusticus w omawianym intermedium, nie dotrzymała obietnicy i zajrzała do misek zostawionych przez męża (J. K r z y ż a n o w s k i , Mądrej głowie dość dwie słowie. Piąć cenluryj przysłów polskich i diabelski tuzin, t. 1: Od Abrahama do Kleryka, Warszawa 1975, s. 30-31).

1 Teatr polskiego renesansu. Antologia, oprać. J. Lewański, Warszawa 1988, s. 171-179 [dalej: ТРЩ.

(5)

„niezbędnego c z a rta ” , a gdy groźby słowne nie pom ogły, gotów był nawel ściąć biesowi głowę swoim mieczem . Z o stał je d n a k p o k o n an y logicznymi arg u m en tam i D ia b ła i nie u d ało m u się u rato w ać bezm yślnego Łapikufla. A nioł, zgodnie z in fo rm a q ą w didaskaliach „sm ętny” , żałow ał swojego wysiłku:

Gdzie moja praca, gdzie moje staranie? Nie pożyteczne me pieczołowanie! A toż ja smętny idę do radości, Ty do boleści.

(w. 193-1%, s. 177).

W szechw iedzących A niołów nie dało się oszukać - znali oni występki ludzkie. C hłop, k tó ry po ra z kolejny nie d o trzy m ał obietnicy, staral się ukryć ten fak t przed w ysłańcem niebieskim , w ciągając w swój plan nawet publiczność:

[...] jeśliby was on pytał, nie odpowiedajcie, Jeżelim co z nim gadał, nic nie wspominajcie.

(w. 150-151, s. 252).

Jed n ak że nadchodzący A nioł był d oskonale p oinform ow any, że po raz kolejny przysięga człow ieka zo stała złam ana.

M im o iż wysiłki aniołów , p rzedstaw ione w interm ediach, służyły zapew­ nieniu człowiekowi pom yślności, to nie zawsze posłańcy niebiescy byli postrzegani ja k o postacie nieszkodliw e. C hłop, oskarżający A dam a, na p o czątk u nazw ał A n io ła „m iłym sługą B ożym ” , później je d n a k obaw iał się ja k zareaguje Boży poseł, gdy wyjdzie n a jaw kolejne niedotrzym anie obietnicy:

Aleć go też nie widać na to szczęście do mnie; Będę milczał. Com gadał, nie pozna już po mnie.

(w. 152-153, s. 253).

P o ostatecznym odejściu A n io ła, k tó ry u d o w o d n ił człow iekowi, że niesłusznie w ypom inał pierw szem u rodzicow i zjedzenie rajskiego jabłka, R usticus cieszył się, że nie stał zb y t blisko niebieskiego posłańca:

Boby mnie byt zapewne tak w co zamalował, Żebym się byt przez stery niedziele smarował.

(w. 221-222, s. 250).

Po d o b n ie i w Interm edium Gryzidzban. A n io ł spierający się z Diabłem o duszę Ł ap ik u fla objaw ił się w utw orze ja k o p o stać nie d ająca się zwieść, um iejąca odpow iedzieć n a zaczepki czarta:

(6)

Już idź, bo cię mam ziółko, żeś pokrzywka, Waruj, by-ć ze łba nie spadła la grzywka, Boś ją nastroił jako smocze skrzydło, Sprośne straszydło.

(w. 173-176, s. 177).

Tu zapewne odgryw ający A n io ła a k to r m usiał o dgrażać się mieczem, stanowiącym atry b u t S tróża Ł apikufla. S taropolskie interm edia przekazyw ały więc informacje, że niebiescy posłańcy p o siad ają m ożliw ość bezpośredniej ingerenqi n a ziemi. N ie dziw i zatem fak t, że b o h a te r kolejnego u tw o ru po początkowym w ahaniu uznał je d n a k , że gość, który zjawił się u niego to, jak go określił, „z nieba św iątek” . M o w a o interm edium Wdowiec z Usarzem

niebieskim, znajdującym się p o akcie I sztuki Andromeda królewna m urzyńska'°,

wykorzystującym w ędrow ny m otyw „człow ieka z n ie b a ” lub „stu d e n ta z Paryża” 11. R zekom y pozaziem ski poseł m iał być w ysłannikiem niedaw no zmarłej żony W dow ca. O szust, słysząc początkow e n arzek an ia m ęża i jego żale po śmierci Z ochnichy, w ykorzystał sytuację, by w zbogacić się cudzym kosztem. Poniew aż U sarz wiedział, co sp o tk ało W dow ca12, od początku rozmowy sugerow ał m u swoje nieziem skie pochodzenie:

Co ty wiesz, czy ja nie wiem, co dolega ciebie? Co się dzieje na ziemi, wszytko widać w niebie.

(w. 73-74, s. 187)

Ostatecznie p rz e k o n a ło „ n ie d o w ia rk a ” określenie p rzez „w y słan n ik a niebieskiego” czasu zgonu Zochnichy („ze czw artku n a p iątek ” - w. 79, s. 187). U sarz łatw o zatem dow iódł naiw nem u i podejrzliw em u m ężow i13, że ma możliw ość k o n ta k to w a n ia się z jego zm arłą żoną. S tosunek do niego

10 DSA, t. 4, s. 37-38; utwór ten został również zapisany w kodeksie rękopiśmiennym Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. Akc. 2/54, k. 52r-53v, pod zmienionym tytułem Intermedium Rusticus cum Aulico.

11 J. L e w a ń s k i , Epopea pro Saturnalibus. Andromeda królewna murzyńska, „Pamiętnik Literacki” 1947, s. 238-239.

12 P. Lewin wysnuła przypuszczenie, że aktor grający Usarza musiał stać z boku sceny, a więc słyszał wyznania Wdowca. Dla narzekającego męża niewidoczny, był jednak dostrzegany przez publiczność, która znała przyczynę jego niezwykłej wiedzy. Wg Lewin, taki układ sytuacyjny stwarzał napięcie, które „wzrasta w miarę tego, jak Usarz niby to udowadnia swoje pozaziemskie pochodzenie”. Apogeum miało następować w scenie przekazania „aniołowi” darów dla żony i podarowania Wdowcowi węzełka, a komiczne rozładowanie w wykryciu oszustwa (P. L e w i n , Relacje między sceną a widownią w polskim teatrze intermedialnym XVI-XVIII w., [w:] Kultura І literatura dawnej Polski. Studia, Warszawa 1968, s. 396).

13 Właśnie pokazanie zmian nastroju: początkowego żalu, wątpliwości, irytacji Wdowca, by następnie opisać jego szacunek i poufałość w stosunku do Usarza i ujawnić jego plany matrymonialne, były wg Lewańskiego polskim uzupełnieniem obiegowego motywu „człowieka z nieba” i wzbogacały „arsenał środków ekspresji dramatycznej” (J. L e w a ń s k i , Epopea..., s. 237).

(7)

W dow ca p rzekonanego, że m a d o czynienia z aniołem , uległ całkowitej zm ianie. P o czątk o w o niechętny w ścibskiem u U sarzow i o d sy łał go „do d iab ła” , potem je d n a k zw racał się do niego „w aśzm ość” , „ tw a m o ść” , „mój dro g i” i przepraszał, że nie rozpoznaw szy niebieskiego posła, nie uszanował go należycie. N ie m ający ju ż żadnych w ątpliwości W dow iec chętnie przekazał oszustow i d ary , o k tó re ten prosił w im ieniu żony: m iski, kożuch, schab, legum inę, pieniądze, żałow ał jednocześnie, że nie był w stan ie spełnić wszystkich próśb Zochnichy. Fałszywy anioł ofiarow ał mężowi n a odchodnym, w dow ód wdzięczności, węzełek zawierający „ząb świętego krzyża” i „warkocz świętych grom nic” , nakazyw ał jednocześnie, by ten nie zaglądał d o zawiniątka z byle p o w o d u . O czyw iście o sta te c z n ie o szu stw o w yszło n a jaw , gdy „św ięte” przedm ioty, których w g wcześniejszych słów U sarza naw et ,,[...] U ojca p a p ie ż a /N ie m a sz ” (w. 128-129, s. 190), o k azały się końskim włosiem i kobylim gnatem .

A niołow ie jaw ili się p o stacio m interm ediów ja k o istoty doskonale. N ieprzypadkow o M o ru s, b o h a te r z Interm edium D ąb'4, w yraził pragnienie, by po tym , ja k „przem ienił się” w drzew o, snycerz D am o n stw orzył z niego anioła. T a k a fo rm a była d la niego lepsza niż k ształt człow ieka, jelenia, sowy, psa, zięby czy biesa, d aw ała bow iem m ożliw ość lotu d o nieba. D o p iero snycerz w yjaśnił M orusow i, że aby zostać aniołem , należy być najpierw człowiekiem . Co więcej, trzeba, ja k uściślił to D a m o n ,

[...] przez niebieskie cnoty

Na swym sercu wyrazić anielskie przymioty. (w. 98-99, s. 482)

W przekonaniu b o h ateró w interm ediów , aniołow ie nie tylko sam i prze­ bywali w niebie, lecz tak że m ieli m ożliw ość w prow adzenia tam cnotliwych ludzi15. N iebieskie zaśw iaty w staro p o lsk ich m iędzyaktach usytuow ane były w górze16. W Interm edium secundum [Sutor]'1 tytułow y b o h ater, przewidując

'* TPR, s. 477-485 (cytaty w pracy wg TPR); intermedium opublikowała też L. Win n i c z u к (Dramma comicum Odostratocles, praefatione apparatu critico annotationibus instruxit L. Winniczuk, Wratislaviae 1969, s. 67-71). Utwór zapisano również w Kodeksie Konopczańskim (rkps Ossol., sygn. 6709, s. 75-81) pod zmienionym tytułem Prior est querns.

Is Chłop narzekający na Adama na widok nadchodzącego Anioła wyraził nadzieję, że len może go „do nieba wprowadzi” {DSA, t. 6, w. 40, s. 246).

16 Stwierdzenie to, pozornie oczywiste, wydaje się tu o tyle zasadne, że w literaturze rozróżniano Raj Ziemski i Królestwo Niebieskie. Każde z tych miejsc sytuowano gdzie indziej. Panowało przekonanie o rzeczywistym istnieniu Raju Ziemskiego. Można było więc do lego miejsca dotrzeć, gdyż, zgodnie z rozpowszechnionym w średniowieczu przeświadczeniem, znajdowało się ono daleko na wschodzie (J. S o k o l s k i , Staropolskie zaświaty. Obraz piekło, czyśćca i nieba w renesansowej i barokowej literaturze polskiej wobec tradycji średniowiecznej Wrocław 1994, s. 263-291).

(8)

swój niedługi zgon, w yraził p rzekonanie, że przyjdzie m u „B rodę w górę podniósłszy, w yglądać do n ieb a” (k. 4r). P odobnie sytuow ała królestw o niebieskie tytułow a postać z interm edium ks. Ja n a Hulewicza [Chłop księciem]'*. Po obudzeniu się z pijackiego snu R usticus zastanaw iał się, czy przypadkiem nie znalazł się w niebie. Jednak fakt, iż nie dostrzegł o b o k siebie „gwiazdeczki żadnej” (s. 444), p rzekonał go o tym , iż ciągle znajduje się n a ziemi. Identyfikował więc królestw o niebieskie z nieboskłonem , co pow szechne w intermedialnych w y o brażeniach19.

Niebo w staro p o lsk ich m iędzyaktach jaw iło się ja k o m iejsce spokoju, rozkoszy i radości. N aw et dla ateisty Ł ap ik u fla stanow iło o no synonim dobrej sytuacji. T w ierdził on bowiem: „T o ć niebo, gdy nad m iarę w świecie się dobrze m a m ” 20. W niebie m iał p anow ać rów nież do statek , ponieważ np. zgodnie ze słow am i M o ru sa (Interm edium Dąb), zam iast soli używało się tam , w ówczas drogiego, cynam onu (w. 97)21.

0 dobrobycie i bogactw ach, jak ie m iały znajdow ać się w niebie, m ow a również w interm edium M a ksym , D ynis, R ycko Wołowcowie, zamieszczonym po III akcie Tragedyji albo wizerunku prześwięlego Jana Chrzciciela Ja k u b a Gawatowica22. B ohaterow ie u tw o ru stanęli d o zaw odów , w k tó ry ch n ag ro d ą była możliwość zjedzenia znalezionego pieroga. Ustalili, że w ygrana przypadnie temu z nich, k tó ry wyśni najdziw niejszy sen. M aksym śpiąc „zw iedził” niebo. W arto zwrócić uwagę, że w przedstaw ionych „wycieczkach” w zaświaty bohaterów omaw ianego interm edium w ykorzystano główne elem enty schem atu utworów wizyjnych znanych w Polsce. Rozdzielenie duszy z ciałem, zwiedzanie nieba lub piekła w tow arzystw ie nieziem skiego przew odnika, p o w ró t do ciała i objaw ianie rew elacji, w idzianych „ p o drugiej stro n ie” — w szystkie te składniki znalazły się w o m aw ian y m m iędzyakcie. Z relacji M ak sy m a wynikało, że królestw o niebieskie to szczerozłoty zam ek przedniej „ ro b o ty ” ,

“ DSA, t. 6, s. 439-457.

19 Ciekawe, że w intermediach poruszających tematy zaświatów, zabrakło informacji na temat struktury nieba. W międzyakcie pióra Dominika Rudnickeigo, Venatio mendacium, gospodarz Fiecigłowski powitał gościa mówiąc, że spadł mu jakby z trzeciego nieba. Było to jednak raczej ironiczne stwierdzenie wymierzone w niespodziewanego przybysza, który zjawił się nieoczekiwanie, nagle i nie był mile widziany (przedruk w: R. P o l i a k , ,,Intermedia łudicra" Dominika Rudnickiego, „Pamiętnik Teatralny” 1960, z. 3-4, s. 444-449).

20 Intermedium Gryzidzban, [w:] TPR, s. 175.

21 Ibidem, s. 482. Warto przy tej okazji wspomnieć za Krzyżanowskim, że w powszechnym ożyciu funkcjonowały wówczas przysłowia „Cynamonem w piecu pali”, „Drogie jak cynamon”, które miały odzwierciedlać jak luksusowa i kosztowna była to przyprawa ( J . K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 149-152).

22 DSA, t. 2, Warszawa 1959, s. 489-497. O intermediach ze sztuki Gawatowica pisał N. K. G u d z i j , Dwa najstarsze intermedia ukraińskie, przeł. M. Tureniec, „Pamiętnik Teatralny” 1960, z. 3-4, s. 519-524.

(9)

k tó reg o bram y w ysadzane są ró żnokolorow ym i b ry lan tam i23, prow adzić zaś m iał do niego złocony m o s t24. D o sta te k niebiański n ajbardziej był jednak w idoczny podczas uczty, w której oprócz M ak sy m a brał udział sam Bóg. N ie tyle śpiew aniołów i m ożliw ość o b co w an ia ze św iętym i, ile wizja ró ż n o ro d n y ch potraw , o k tó ry ch tru d n o było m u opow iedzieć towarzyszom („C zego ta m nie b y ło ! /N ik t z w as teg o n ie z o b aczy ” , w. 13 32-1333, s. 494—495) w praw iła go w najw iększy zachw yt25. M ak sy m , p odobnie zatem ja k bohaterow ie literatu ry wizyjnej, p rzekonał się, iż nie sposób ludzkimi słow am i opisać rozkosze p anujące w niebie26. W yznacznikiem niebiańskiego szczęścia była więc d la b o h a te ra u tw o ru raczej m ożliw ość najedzenia się do syta, niż sposobność zasiad an ia z Bogiem przy jed n y m stole, a przecież zgodnie z innym i utw oram i o tem atyce eschatologicznej, sam a ju ż świadomość bliskości Stw órcy m ia ła stanow ić d la duszy najw iększą rozkosz27.

Wizja królestw a niebieskiego ja k o miejsca dającego ludziom przebywającym w nim satysfakcję i zadow olenie zo stała też przed staw io n a w intermedium

Ż y d lam entuje nad zginionym synem 2*. W utw orze tym M a z u r przekonywał

tytułow ego b o h atera, że w idział poszukiw anego przez niego syna Pinkasa w niebie. M iał on zajm ow ać się tam handlem , czyli tym co robił na ziemi, ale, w odróżnieniu od rzeczyw istości ziemskiej, w zaśw iatach zajęcie to m iało m u przynosić d u żo większe zyski. D latego, w edług słów Mazura, P in k as posiadający złoto, syty i wesoły, ubierający się w sobole skóry, mial się „d o b rze ja k w A m sterdam ie” (w. 17, s. 22). C o więcej, oszust przyznał

23 Tego typu wyobrażenie nie jest niczym niezwykłym na tle innych staropolskich przedstawień królestwa niebieskiego. Wg Sokolskiego, wizja nieba jako zamku, miasta, zaczerpnięta zoslala z opisu Nowej Jeruzalem zawartego w rozdziałach XXI i XXII Apokalipsy. Autorzy łączyli też wyobrażenia św. Jana z przedstawieniem Edenu z Księgi Rodzaju (J. S o k o l s k i , op. cii, s. 272, 275). Warto też przypomnieć, że już w Bogurodzicy niebiańską rzeczywistość postrzegano poprzez stosunki ziemskie: Adam - „Boży kmieć” zasiadał bowiem „u Boga w wiecu”.

* Ciekawe jest i to, że opowieść Maksyma rozwijała się zgodnie z porządkiem dostrzegania przez bohatera kolejnych elementów rzeczywistości niebiańskiej. Najpierw zobaczył on bowiem zamek, potem dopiero szczegóły „misternego” wykonania budowli i mury wysadzane kolorowymi, drogocennymi kamieniami. Następnie opowiedział o moście, który prowadził do wrót i dalej do środka zamku. Kolejnym opisanym elementem niebiańskiej rzeczywistości była komnata ze stołem. Dopiero, gdy Maksym zasiadł do uczty, w jego relacji pojawiły się szczegóły na teraal konkretnych już dań.

25 Co chwila w swojej relacji wykrzykuje zachwycony: „Tam ci raj!” (w. 1304), „To d stół!” (w. 1321), ,,A kapusta jaka! Groch! A kasza!” (w. 1345), itp. (DSA, t. 2, s. 494-495). Motyw bankietu niebieskiego występował i w innych utworach staropolskich, jednakże, jat pisze Sokolski, „potrawy podawane na nim rozumiano metaforycznie”. Jako dowód przytacza fragment jedenastej pieśni Oblężenia Jasnej Góry Częstochowskiej, gdzie mowa o niebieskich potrawach dla duszy i serca (J. S o k o l s k i , op. cit., s. 289-290).

24 J. S o k o l s k i , op. cit., s. 261-263. 27 Ibidem, s. 284.

28 Przedruk w: I. K a d u l s k a , Formy intermediów sceny szkolnej połowy XVIII wieku, [w:] Miscellanea z doby oświecenia, t. 6, red. Z. Goliński, Wrocław 1982, s. 22-24.

(10)

synowi Żyda poczesne miejsce w niebie, gdyż, ja k dowodził, widział Pinkasa zasiadającego „za panie bracie/[...] z Mesijasem na majestacie” , trzymającego w ręce Talmud, podczas gdy „pierwszy rabin grał m u na dudy” (w. 31-34, s. 23). Oczywiście, ja k się potem okazało, podróżnik z „zaświatów” oszukiwał Żyda, by ten ugościł go za darm o z wdzięczności za przyniesienie dobrej nowiny.

Podobnie ja k dla Pinkasa, ta k i dla Zochnichy, żony W dowca z inter­ medium Wdowiec z Usarzem niebieskim, niebo m iało rzekomo stać się miejscem, gdzie jako „dw om icha” , czyli dozorczyni folwarczna, wykonywała zajęcia dające jej większą niż n a ziemi satysfakcję. Królestwo niebieskie, wg słów fałszywego posłańca, miało być więc zorganizowane na wzór ziemskiego, lecz bogatego, gospodarstwa. K orzystając z dostatków panujących w niebie Zochnicha m ogła zatem, ja k przypuszczał jej mąż, pić do woli maślankę i smażyć sobie „spyrkę” (w. 95, s. 189), a ponadto spełniać sumiennie swoje obowiązki. Wdowiec chętnie wyzbył się potrzebnych m u przecież przedmiotów przekonany, że w niebie żona będzie w stanie je wykorzystać. Co więcej, uwierzył również w słowa oszusta, który zabierając mu buty i kożuch motywował to m ającą nadejść w niebie zimą. N astąpiło tu więc całkowite przeniesienie stosunków i wyobrażeń ziemskich na sferę niebieską.

W Intermedium o Ojcu i Synie szewcu®, które poprzedzało ak t I Tragedii

o Bogaczu i Łazarzu, wizja nieba została natom iast przedstawiona zgodnie

z wyobrażeniami antycznymi. W kwestii końcowej Ojciec, otrzymawszy od Syna bolesną nauczkę, składał więc przysięgę Jowiszowi, że ju ż nigdy nie sięgnie po alkohol ani się nie upije30. Rzymski bóg, zgodnie ze słowami pijaka, miał zasiadać w niebie, z nogam i „w papuciach złocistych” , z ustami „namazanými” miodem, w towarzystwie bogiń, które rozczesywały jego „bródkę” . Kwestia wypowiadana przez Ojca była niewątpliwie parodią przysięgi31. M ożna jednak przypuszczać, że humorystyczna wizja zaświatów była jednocześnie wyrazem m arzeń pijaka, dla którego sytuacja, w której mógłby zasiadać w bogatym otoczeniu i pić m iód, zasługiwała na miano „niebiańskiej” .

Warunki panujące w królestwie niebieskim wcale jednak nie musiały być postrzegane jako idealne. Niebo przedstawiano także jako miejsce nudne, gdzie, według kolejnego z bohaterów intermediów staropolskich, miało być, ,ja k b y na kazaniu” . Słowa te wypowiedział jednak Diabeł,

29 DSA, t. 6, s. 257-265.

30 Co ciekawe, nastąpiło tu swego rodzaju pomieszanie wyobrażeń chrześcijańskich z pogańskimi: wspomniano bowiem wcześniej o zagubionej duszy Ojca, odprawiono mu frantowski pogrzeb, a wezwany klecha Jandras odśpiewa! nad rzekomym zmarłym psalmy.

31 Dla Tadeusza Wilczaka przysięga Ojca była „najpłynniejszą i najdowcipniejszą parlią całego utworu” (T. W i l e ż a k , Gdańska „Tragedia o Bogaczu i Łazarzuw rękopisie z r. 1643,

(11)

postać z m ięd zy ak tu Diabeł z T atarzynem i Śm iercią, zapisanego w Kodek­ sie Lw ow skim 32. C o więcej, czart argum entow ał, że niepochlebnej opinii o królestw ie niebieskim nie wymyślił, lecz o p arł j ą n a w łasnych doświad­ czeniach, gdyż, ja k przypom niał:

[...] i ja tam siadałem,

A przecie stamtąd aże do piekła leciałem. (s. 419)

Postaci diabłów w interm ediach staro p o lsk ich zostały przedstawione w d u żo barw niejszy i bardziej zróżnicow any sposób niż osoby aniołów. Przedstaw iciele piekła pojaw iali się też częściej niż ich niebiescy antagoniści. D iabły cechow ał n a d to duży dynam izm przedstaw ienia. O ich ru ch u scenicz­ nym i gestykulacji inform ow ały did ask alia i sam dialog, zaw ierający często w yraźne w tym w zględzie w skazów ki inscenizacyjne. P ostacie demonów w yposażone byw ały przy tym , częściej niż aniołow ie, w rekwizyty. Czarty skrupulatnie wykorzystywały je, by zwodzić i pozyskiw ać d la piekła kolejnych grzeszników . Z apew ne to w łaśnie figle diabłów i ich częstokroć bardzo przem yślane zabiegi, m ające n a celu oszukanie ludzi, w zbudzały żywsze re a k q e w śród publiczności. Postaci te przypuszczalnie baw iły audytorium, ale z drugiej stro n y w ich u sta w kładane bywały słow a przestrogi i napo­ m n ien ia d la grzeszników — w idzów przedstaw ienia. B rak w kreacji diabłów sw oistej posągow ości, j a k a ch a ra k te ry z o w a ła anioły, m ó g ł sprawiać, iż pouczenia w ypow iadane przez czarty łatwiej trafiały d o publiczności. Oprócz bowiem teoretycznego m oralizow ania, d ziałan ia b o h ateró w n a scenie ilust­ row ały, co m oże spotkać potępionych, a to niewątpliwie m usiało aktywizować w yobraźnię w idzów i w zbudzać w nich, jeśli nie strach, to choćby refleksję1’. W o d różnieniu od postaci aniołów w m iędzyaktach znalazło się też więcej szczegółów n a tem at w yglądu zew nętrznego diabłów . W omawianym ju ż Interm edium Gryzidzban czart m iał m ieć n astro szo n ą grzywkę i jawić się ja k o straszydło. K ilk a utw orów przekazało n a d to , że barw a przypisana diab ło m to czerń. I ta k w didaskaliach rękopiśm iennej wersji intermedium

32 Kodeks Lwowski, k. 418r-420r (Bibliografia literatury polskiej „Nowy Korbut”, L 1, oprać. R. Poliak i zespół, Warszawa 1964, s. 212; B. N ad o l sk i, Intermedia i dialogi z końce XVII w „Sprawozdania Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1956, z. 1-4, s. 112). Intermedia Młodzik z Czeladziom i Diabeł z Tatarzynem i Śmiercią udostępnione zostały mi dzięki uprzejmości p. prof. J. Okonia, któremu w tym miejscu pragnę wyrazić serdeczne podziękowania. B Leonard Pełka uznał widowiska teatralne o treści religijnej jako jeden z czynników, który wpłynął na upowszechnienie postaci diabelskich w kulturze słowiańskiej, a dodatkowo sprawił, że, jak pisał badacz, „importowane z Europy Zachodniej diabły i czarownice zadomowiły się pod strzechą słowiańską, a ich wyobrażenia uległy stopniowemu wtapianiu się w lokalne tradycje kulturowe” (L. J. P e ł k a , Polska demonologia ludowa, Warszawa 1987, s. 16-17).

(12)

o Chłopie narzekającym n a A d a m a pojaw iła się inform acja, iż kusiciel m iał wystąpić n a scenie „w czarnej p o sta c i” . Było to rozpow szechnione ju ż od czasów średniowiecza w yobrażenie w yglądu czartów. Praw dopodobnie wskazy­ wało też w powszechnym m niem aniu na miejsce ich p o bytu34. W interm ediach pojawił się rów nież w izerunek d iab ła ja k o postaci z rogam i, kopytam i i o go­ nem. Takie przedstaw ienie nie było czymś niezw ykłym , gdyż funkcjonow ało ono powszechnie na terenie ówczesnej Rzeczypospolitej, różniąc się tylko co do drobnych lokalnych szczegółów 35. W interm edium Daemon, et Pueri illius,

Rusticus, Iudeus z zaginionego k o deksu Biblioteki Załuskich m ow a zatem

0 złotych rogach, jak ie posiadał „ P a n L uciper” 36. P odobnie i b o h ater utw oru Hiacynta Przetockiego, Uciechy lepsze i pożyteczniejsze aniżeli z Bachusem

1 Wenerą..?1, Fiś, chcąc wytłumaczyć Panu jego złe sam opoczucie po wcześniej­

szej pijatyce, odw ołał się d o popularn y ch w yobrażeń dotyczących dem onów . Wmawiał zatem przełożonem u, że poobijana głowa i „wyszczypane” ciało to sprawka „d rab ó w z ro g am i” , k tó rzy przyprow adzili opilca d o d om u. Pod drzwiami, według słów chłopca, agresorzy P an a „[...] kopytam i / srodze tłukli” (w. 115-116, s. 259) tak, iż praw ie go zabili. Z ab ru d zo n e i zniszczone ubrania pijaka stanowiły w edle F isia dow ód na to, że wcześniej były „dw akroć w prewecie n u rzan e” (w. 114, s. 259).

W pow szechnym p rz e k o n a n iu , w idocznym rów nież w in term ed iach , przedstawiciele m ocy piekielnych posiedli um iejętność przybierania różnych postaci. Umiejętność transform acji pozw alała tym łatwiej zbliżyć się kusicielom do człowieka38. T a praw da uw idoczniła się wyraźnie w interm edium o C hłopie oskarżającym biblijnego A d am a. W rękopiśm iennej wersji tego u tw o ru już na początku w did ask aliach objaśn io n o , że diab eł „w różnych osobach będzie” (k. 49v). Pojaw ił się o n więc k ilk ak ro tn ie ja k o chłop. C zart swoim zachowaniem p row okow ał reakcję ze strony oskarżyciela A d am a, k tó ry za każdym razem łam ał d a n ą A niołow i przysięgę39. D iab eł zakryw ał sobie więc

M M. R u d wi n, Diabeł w legendzie i literaturze, przeł. J. Ulg, Kraków 1999, s. 57. 35 M. R o ż e k , Diabeł w kulturze polskiej. Szkice z dziejów motywu i postaci, Warszawa 1993, s. 189.

* Rękopis, sygn. Pol. Q XIV 12, к. 6-8; informację podał: A. B r u c k n e r , Polnisch-russische Intermedien des XVII. Jahrhunderts, „Archiv für Slavische Philologie” 1891, s. 228; Bibliografia literatury polskiej okresu odrodzenia (Materiały), oprać. K. Budzyk, R. Poliak, S. Slupkiewicz, Warszawa 1954, s. 318; J. L e w a ń s k i , Studia nad dramatem polskiego odrodzenia, Wroclaw 1956, s. 64.

31 DSA, t. 3, Warszawa 1961, s. 251-275.

* M. Rudwin spostrzegł, iż diabeł, który sytuował się w opozycji do ludzi, „stał się w sposób konieczny i niewątpliwy bardziej materialny, niż był jako niewidzialny przeciwnik duchowych aniołów” (M. R u d w i n , op. cit., s. 48). O różnorodnych formach, jakie mógł przybrać diabeł pisał też M. K o m a r , Czarownice i inni, Kraków 1980, s. 69-70.

39 P. Lewin słusznie zauważyła, że jednym ze sposobów przyspieszających złamanie przez Chłopa przysięgi złożonej Aniołowi był fakt, iż „Demon, który przychodzi kusić Chłopa [...] zwraca się do publiczności, ale z myślą, żeby być słyszanym przez Chłopa” . Autorka wysunęła

(13)

rękam i usta, pró b o w ał złapać słońce w rzeszoto, by ośw ietlić wnętrze izby m ieszkalnej, szukał chętnego d o spróbow ania gorzałki, dokładał do bagażu na plecach drw a, by było m u lżej itp. C hłop każdorazow o odzyw ał się, także i po to , by udzielić rad diabłu, w ykonującem u pozornie ab su rd aln e czynności. Postać, w jakiej pojawiał się czart, m iała być m oże na celu rów nież pobudzenie próżności w kuszonym człow ieku. R usticus m ó g ł bow iem poczuć się osobą odpow iednią d o radzenia głupszem u, w jego m n iem aniu, przedstawicielowi tej sam ej, co i on, w arstw y społecznej. D iabeł pojaw ił się rów nież w omawianym utw orze pod postacią kucharza40. Pozornie czart nie zauważył dziury w naczy­ niu, d o którego wlewał w odę, a gdy m im o wysiłków okazało się, że było ono puste, oskarżył C h ło p a o celowe wypijanie zaw artości „faski” . K olejną formą, ja k ą przybrał diabeł, była p o stać N iem ca. C udzoziem iec łam an ą polszczyzną opisywał trudności, jakie rzekom o nastręczało m u otwarcie butelki z piwem. By nie zm arnow ać szansy bycia poczęstow anym , C hłop odezw ał się, radząc, co zrobić, aby d o stać się d o zaw artości flaszy.

W y obrażenia reprezen tan tó w piekła ja k o cudzoziem ców były w Polsce b ard zo p o p u larn e. O bcość sk o jarzo n a zo stała ja k o cecha diabelska. Co więcej, od k o ń c a X V II w. pow szechnie w yobrażano sobie d iab ła właśnie ja k o N iem ca41. N ie dziwi zatem , że D iabeł z Interm edium Gryzidzban swoją kw estię zaczął pow italnym , acz obcym , „ b o n d ie ” , potem przem aw iał zaś do swoich czarcich tow arzyszy po łacinie, a T a ta rz y n z u tw o ru D iabeł z Ta­

tarzynem i Śm iercią nazw ał cz a rta „g iau rem ” (s. 420), czyli, według maho­

m etan, innow iercą. P o d o b n ie i W ojtal b o h a te r interm edium Pater, Magista

et Filius42 u zn ał p oczątkow o nauczyciela z a przedstaw iciela piekła. Takie

wrażenie wywołało w durnym trzydziestolatku posługiwanie się przez pedagoga nieznanym i d la Syna w yrażeniam i: „o b iec ad ło ” , „ta b lic a ” i cudzoziemski, w idziany po raz pierwszy strój. K ieru jąc się też zapew ne powszechnym przekonaniem , że czarci p o tra fią rozm aw iać w obcych językach W ojtal uznał:

również przypuszczenia co do wyglądu diabła. Ponieważ publiczność wiedziała, kim jest naprawdę postać Niemca, Kucharza, Chłopa-niezdary, dlatego według Lewin spod stroju ,»mogły wyglądać insygnia jego przynależności — rogi, ogon, czy kopyta. Ta czytelność postaci jako uzupełnienie mówionego tekstu intermedium p o g ł ę b i a ł a k o n w e n c j ę dwóch ś w i a d o m o ś c i , która tylko Chłopa pozostawiała poza obrębem wiedzy o tym, że jest kuszony przez siłę diabelską”. (P. L e w i n , op. cit., s. 405-406; podkreśl. M.M.).

40 Jakkolwiek kwestie wypowiadane przez Diabła w wersji zamieszczonej w DSA jak i w rękopisie BJ są prawie identyczne, to tylko w manuskrypcie uściślono informację, że mówić je miała postać czarta-kucharza (nie jak w DSA czarta-chłopa).

41 M. R o ż e k , op. cit., s. 142, 200-201; M. R u d w i n , op. cit., s. 75; Teresa Kmiecińska- Kaczmarek opisując motyw „złego pana”, jako elementu łączącego się ściśle z tematem demonicznych postaci w historii polskiej kultury szlacheckiej, podaje, że z wszystkimi osobami możnych wiązały się elementy z obcych kultur (T. K m i e c i ń s k a - K a c z m a r e k , Diabeł staropolski, „Przegląd Artystyczno-Literacki” 1999, nr 3, s. 114).

(14)

Jakieś to tu ucieszne będzie rozprawianie! Ponoście wy to diabeł, mój łaskawy panie. Nie darmo się mnie was serduszko lękało, Aż od wielkiego strachu spodem wypaść miało.

(w. 93-96, s. 226)

Czart pojaw ił się rów nież ja k o „D iab eł sta ry ” (po w. 142, s. 176) w Intermedium Gryzidzban po w yrażeniu przez Ł ap ik u fla gotow ości, by sprzedać w łasną duszę, w k tó r ą zresztą nie wierzył, gdyby tylko trafił się odpowiedni kupiec. B ohaterow ie nieśw iadom i, kim była now o przybyła postać, nie rozpoznali w niej diabła. O n sam przedstaw ił się w łaśnie ja k o kupiec, którego interesują „ro zm aite to w ary ” (w. 145, s. 176), a n a scenie pojawił się, zgodnie z inform acjam i w didaskaliach, z w orkiem pieniędzy. Za zgodą Ł ap ik u fla w zam ian z a baryłkę w ina diabeł zab rał podstępnie pijaka do piekła. C zart jaw ił się więc, p o d o b n ie zresztą ja k aniołow ie, ja k o osoba wszechwiedząca. W o dróżnieniu je d n a k od przedstaw icieli niebios, czyhał on n a dogodny m om ent, by w ykorzystać nieuw agę i słabość człowieka. Nieprzypadkowo w om aw ianym utw orze pojaw ił się z pieniędzm i w tedy, gdy bohaterow ie nie m ieli za co k u p ić „ g o rz a łk i” 43. O kreślając sw oją profesję, nie przeczył praw dzie: drogim tow arem , o ja k i dopytyw ał się zebranych w karczm ie, była bow iem dusza, a o n sam ja k o kupiec prag n ął właśnie ją nabyć.

Diabeł m ógł więc pozostać d la bohaterów interm ediów , początkow o przy­ najmniej, nierozpoznany. W niektórych jed n ak utw orach, czart pojaw iał się od razu we właściwej sobie postaci, ta k że osoby, po k tó re z reguły zarazem przychodził, wiedziały z kim m iały d o czynienia. B ohaterow ie zazwyczaj reagowali wtedy przerażeniem , a p ró b u jąc uniknąć za w szelką cenę zab ran ia do piekła, dopiero w tedy zw racali się w stronę Boga. T a k n a przykład Ż o n a, bohaterka omawianego ju ż interm edium po I akcie Dialogu na święto Narodze­

nia Chrystusa Pana, k tó ra zaufała znachorce i przez to razem z n ią zab ra n a

została do piekła, swoje przerażenie w yraziła krzycząc: „P rze Bóg! Biada! Biada! R atuj, o Boże!” (w. 433, s. 288). Inaczej B ab a - sta ra ła się o n a początkowo zbyć i przegnać D iab ła, którego zw abiły jej czary:

Ja do ciebie, zły duchu, nie mam żadnej sprawy. [.„i

Leć do piekła, przeklęty, ode mnie precz, sługo! (w. 401-403, s. 286).

W yrażała przy tym p rzekonanie, że jej „ P an Bóg nie opuści ja k ociec łaskawy” (w. 402, s. 286). Jed n ak że ostatecznie nie będąc w stanie zm ienić

43 Warto dodać, że charakterystyczną cechą staropolskiego diabla było jego bogactwo ( T - K m i e c i ń s k a - l C a c z m a r e k , op. cit.).

(15)

swego losu, naw et szczerze żałując za winy, B aba przeklęła swoich rodziców, Ż onę, k tó ra p o p ro siła j ą o czary za zdrow ie m ęża, a naw et sam ego Boga,

Przerażenie i strach w zbudził też diabeł w Żydzie, boh aterze intermedium nie w yodrębnionego form alnie ze sztuki Komunija duchowna świętych Borysa

i Gleba44. C zart, ja k sam w yznał we w stępnym m o n o lo g u , zjawił się na

ziemi, by nam ów ić Ś w iatopełka, b o h a te ra ze sztuki właściwej, do zabicia własnych braci i objęcia tro n u państw a. T ym sam ym D iabeł chciał zaprzeczyć opinii panującej n a jego tem at w piekle ja k o b y był z niego „leniwy kotek” (w. 443, s. 322). C hoć decyzję o zgładzeniu k o n k u ren tó w d o ko ro n y Świato- pełk podjął jeszcze przed zjawieniem się przedstawiciela piekła45, to powiązanie postaci czarta ze złym m ożnym było zabiegiem celowym . D aw ało bowiem m ożliw ość u k azan ia, że n ad kijow skim tyranem spraw ow ał opiekę szatan, podczas gdy niew innym i, bestialsko zam ordow anym i Borysem i Glebem opiekow ał się Bóg46. D iabeł interm edialny pozyskiw anie now ych dusz zaczął jed n ak nie od Ś w iatopełka, lecz od Ż yda, którego dostrzegł ja k ukrywa się pod k o b y lą sk ó rą, n a b y tą zresztą wcześniej z dużym zyskiem od Kozaka Z relacji D ia b ła w ynikało, że zaskoczony i przerażony kupiec nie chciał wyjść z ukrycia. C o więcej, by odstraszyć czarta, użył kobylego ogona udając, że to k ro p id ło , czym tylko w ywołał w zburzenie przedstawiciela piekła i groźby:

Wnet ja cie tu skropię!

Jeszcze sie śmiesz natrząsać [z] świętych rzeczy, chłopie! Wyłaźże mi spod skóry, [...]

[...] bo twe będę młócił kości. (W. 464—467, s. 323).

Żyd, p ozornie niew inny, początkow o unikał przyznania się do popeł­ nionych grzechów „ p a n u d ia b łu ” . W m om encie je d n ak , gdy czart wymienił k o n k retn e, ja k je nazw ał, „żydow skie złości” (m. in. dolew anie wody do gorzałki, czy dodaw anie św ińskiego naw ozu d o m io d u ), kupiec obwinił za nie członków swojej rodziny. Bardziej rozm ow ny stal się dopiero, gdy pytanie D ia b ła dotyczyło w ystępków innych: oszustw i szalbierstw panów, figlów stu d en tó w . C z a rt d o sp isan ia grzechów lu d zk ich użył zabranej

44 Jest to druga część sceny 5. aktu I: Kozak z listami posłany od Erymana w drodze kom gubi (DSA, t. 6, s. 322-327); wyodrębnieniem i omówieniem wszystkich intermediów zajęła się m.in. Ludmiła Sofronowa (L. S o f r o n o w a , Intermedia polskiego dramatu z XVII wieku. „Pamiętnik Teatralny” 1971, z. 1, s. 60-75).

45 Na tę niekonsekwencję zwrócił uwagę J. Okoń zauważając, że chodziło raczej „o inter pretację działań Światopełka, niż o motywacje kompozycyjne” (J. O k o ń , Prolegomena

teatralogiczne do ..Komuniji duchownej świętych Borysa i Gleba", „Krakowskie Zeszył} Ukrainoznawcze” 1996-1997, s. 39).

46 K. D y b ek, Z kart kronik do żywotów świętych — Borys i Gleb w literaturze staropobkiej. „Pamiętnik Literacki” 1993, z. 3/4, s. 16.

(16)

Żydowi kobylej, a nie, zgodnie ze znanym pow iedzeniem , wołowej, skóry, co wywołać m usiało zapew ne w śród publiczności efekt kom iczny. Swoje zestawienie skończył d o p iero „przy ogonie” , wcześniej je d n a k naciągnął skórę, by zmieścić w szystkie ludzkie przew iny. D ia b e ł w om aw ianym utworze oprócz funkcji kom icznej spełniał jednocześnie p ow ażną rolę m o- ralizatora. P o tęp ił bow iem odchodzenie ludzi od religii, nadużycia m ożnych. Nie oszczędził też k o b iet, ganiąc zbytek ich strojów i celowe upiększanie urody47. O statecznie D iab eł zjechał ze sceny dosiadając Ż yda, gdyż, ja k mówił: „C iężko k rąży ć ta k wiele d iab ło w i pieszem u” (w. 541, s. 326). Potraktował więc człow ieka ja k w ierzchow ca, pytając go naw et wcześniej zapobiegawczo o to, czy nie cierpi n a choro b y końskie48.

W arto zw rócić uwagę, iż p o stać D iab ła w om ów ionym utw orze została wyraźnie ośm ieszona. C zart we w stępnym m o n o lo g u przyznał się przecież do własnej nieporadności w łap an iu dusz, d o niepochlebnej opinii tow arzyszy piekielnych zarzucających m u m . in. „nieprzem yślność” . U k azanie słabości Diabła i p rzedstaw ienie kusiciela ja k o b o h a te ra n ied o sk o n ałeg o służyć mogło rozładow aniu uczucia grozy w śród publiczności. L udyczne traktow anie postaci piekielnych było zresztą po p u larn e ju ż w średniow iecznych m isteriach i w opowieściach folklorystycznych z X V I-X V H I w.49

Podobnem u „osw ojeniu” d e j m ocy służyło w interm edium D iabeł z Ta-

larzynem i Śm iercią po k azan ie tchórzliw ości w ystępującego tam czarta.

Pojawił się o n p oczątkow o n a scenie z sieciami. C hciał złapanym i przy ich pomocy grzesznikam i w ypełnić piekło „ p o sam e granice” (s. 419). T o , iż ostatecznie udało się D iab łu schw ytać w sieci T atarzy n a, należało przypisać raczej przypadkow i niż sprytow i czarta. „Psi syn” , ja k go określił D iabeł, sam w padł bow iem w za sta w io n ą p u łap k ę go n iąc p rzerażo n eg o biesa. Śmierć, pojaw iająca się w om aw ianym utw orze, obserw ując reakcję swego piekielnego p o m o cn ik a w yraziła się o nim z politow aniem nazyw ając go „nieborakiem” (s. 420). C zart nie odznaczał się też zbyt w ysokim poziom em intelektualnym. W początkow ym m onologu ganiąc występki ludzkie dosłownie potraktował przekleństw o „B odaj zjadł (tu p ad ała, zwykle w ielka, liczba) diabłów!” , uznając za realn ą groźbę bycia zjedzonym przez przeklinających. Pokazanie niedoskonałości przedstaw iciela piekła zm niejszało w pewnym stopniu zagrożenie, ja k ie niosła ze so b ą diabelska postać. Przerażający wizerunek czarta funkcjonujący w świadom ości ówczesnych ludzi na podstawie czy to plastycznych wyobrażeń, czy kaznodziejskich opisów, ulegał niewątpliwie

47 L. S o f r o n o w a, op. cit., s. 72-73.

44 Szczegółowa rozmowa na lemat sianu zdrowia Żyda zapisana została w rękopisie polockim przytoczonym także przez Lewańskiego (DSA, t. 6, s. 697-698).

49 M. R o ż e k , op. cit., s. 193—194. M. Rudwin słusznie zauważył, że śmiech towarzyszący postaciom diabłów w średniowiecznych misteriach był jednocześnie wyrazem lęków i obaw ludzkich wobec tego, co wzbudzać musiało strach (M. R u d w i n , op. cit., s. 304—305).

(17)

p rzeobrażeniu. D iab eł uzyskiw ał bow iem typow o ludzkie przyw ary. Tak na p rzykład w przytoczonym ju ż zaginionym utw orze D aem on, et Pueri illius

R usticus, Iudeus czart o sw ojsko brzm iącym im ieniu O sm ołejko, będąc

b ard zo chorym , p o d d ał się kuracji przeprow adzonej przez C h ło p a i Żyda. P olegać o n a m ia ła n a obiciu cierpiącego biesa50. W idok d iabła, który nie d ość, że zm agał się z ludzkim i przecież przypadłościam i, to jeszcze zostal pobity przez szarlatanów , w zm agać m u siał efekt kom iczny i jednocześnie niw elow ać uczucie grozy i bezradności człow ieka w sto su n k u do mocy piekielnych.

O sm ołejko to diabeł, k tó ry o b o k kilk u innych interm edialnych czartów m .i n . L ito n a (M a k s y m , R y c k o , D ynis W ołowcowie), L u cyfera, Cerbera

(Pijak, Trzeźw y, Żona, Baba, Góral, D iabeł, Anieli, Daemon, et Pueri illius, R usticus, Iudeus), o b d arzo n y został k o n k retn y m im ieniem . Z yskał w ten

sp o só b w iększą in d y w id u aln o ść, p o d o b n ie ja k i b o h atero w ie kolejnego interm edium Chłop, Soltys, Puszajtis, Parstukas 1, P arstukas 251. Puszajtis - d u c h leśny i P arstu k i - krasnale, to przedstaw iciele w ierzeń żmudzkich. Poniew aż pogańskie bóstw a u znaw ano pow szechnie za dem ony, a poprze­ dzające chrześcijaństw o religie z a k u lty d ia b ła 52, d lateg o i bohaterów om aw ianego interm edium przedstaw iono ja k o reprezentantów piekła. Stąd P uszajtisa cieszyła m ożliw ość zniew ażenia chrześcijańskiego B oga, a Parstuki chętnie piły m iód i piw o, by tym sam ym ochłodzić się od ogni piekielnych.

P ró b y indyw idualizacji diabłów poprzez n ad an ie im im ion wyraźnie różniły określonych jed n o stk o w ą n azw ą w łasną przedstaw icieli piekła od bezim iennych aniołów 53. Z d arzało się także, iż o czartach m ów iono w in­ term ediach używ ając m ian a „zły” , „złe” itp. Było to nie tylko określenie w artościujące, ale i sposób, by u n ik n ąć w ym ów ienia nazw y „diabeł”5'. W zapisanym w tzw. K odeksie K ro śn ień sk im interm edium Chłop pijanf, żacy, którzy wcześniej przyw iązali tytułow ego b o h a te ra d o ław ki, obcięli

50 A. B r u c k n e r , op. cit., s. 228-229. 51 DSA, t. 6, s. 407-415.

52 M. R u d wi n, op. cit., s. 170.

53 Warto w tym miejscu wymienić tylko bodaj dwa, z bogatej literatury poświęconej problematyce demonologicznej, popularne w XVI i XVII w. utwory Postępek prawa czartowskiąo przeciw narodowi ludzkiemu (wyd. 1570) i Sejm piekielny (wyd. 1622). W obydwu pojawiły się bowiem diabły obdarzone konkretnymi imionami. Co więcej, można wśród nich odnaleźć nazwy własne występujące w intermediach: Smółkę - intermedialnego Osmołejkę (w Sejmie kusił kobiety), Litona (w Sejmie pod postacią wichru wyrządzał ludziom szkody materialne), Lucyfera czy Cerbera {Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu, wyd. A. Benis, Kraków 1892; Sejm piekielny. Satyra obyczajowa, wyd. A. Bruckner, Kraków 1903). 54 L. J. P e ł k a , op. cit., s. 145; J. S. B y s t r o ń , Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wd XVI-XVIÍI, t. 1, Warszawa 1976, s. 282.

55 Kodeks Krośnieński, Ossol. sygn- 1125/1, k. 120r-123r; w literaturze przedmiolu manuskrypt figuruje także jako Kodeks Ossolińskich ΠΙ {Bibliografia literatury polskiej „Nowy Korbut", t. 1, s. 210; J. L e w a ń s k i , Studia..., s. 42-44).

(18)

167 mu brodę i zabrali pieniądze, domagali się potem od pijaka zapłaty za odwiązanie go. Argumentowali ponad to, że Chłop powinien się cieszyć z nadejścia studentów, gdyż gdyby nie oni, to: „Już by złe koło ciebie nieboraku było” (k. 122v). Owo „złe” miało też, zgodnie ze słowami studen­ tów, być odpowiedzialne za inne żarty. A więc obcięta broda to jakoby skutek łakomstwa nieokreślonej siły. Moc ta bowiem, jak przypuszczał Chłop, „ogryz­ ła z miodu wczorajszego” (k. 122v) jego zarost. Jeden z Żaków, niejako na pocieszenie pijaka, pragnął zintensyfikować jego szczęście, podkreślając, że z konfrontacji ze „złem” wyszedł cało i tylko z niewielką stratą, dodając: „Dobrze, że cię nie zjadło jeszcze i samego” (k. 122v).

Moce piekielne, nazwane czy też nie, były, mimo prób „oswajania” i przedstawiania ludycznego, siłami groźnymi. Diabeł w intermediach powsze­ chnie stosował przemoc fizyczną w stosunku do ludzi, jeszcze przed zabraniem grzeszników do piekła, niejako „ku przestrodze” oglądających te działania widzów przedstawienia. Dosiadanie człowieka jak wierzchowca, łapanie w sieci, darcie „drapaczką” (Diabeł z Tatarzynem i Śmiercią) to tylko niektóre zabiegi diabelskie, które, co trzeba podkreślić, sprawiały czartom radość i jednocześnie były, by posłużyć się słowami Nadolskiego, „tanim sposobem rozbawiania widowni”56. W didaskaliach intermedium Młodzik z Czeladzią znalazła się informacja, zgodnie z którą po napojeniu młodego hulaki , jadem piekielnym” i mniemając jakoby umarł, diabły miały się roześmiać57. Podobną radość, zgodnie z wskazówkami inscenizacyjnymi, miał okazywać Diabeł w rękopiś­ miennej wersji międzyaktu o Chłopie oskarżającym Adama. Po każdorazowym złamaniu przez Rusticusa przysięgi danej Aniołowi, czart uciekając ze sceny miał się śmiać („w tym jak Chłop przemówi, diabeł uciecze śmiejąc się, iż go zwiódł”, „a potym jak Chłop przemówi diabeł uciecze śmiejąc się”, „Tu uciekając śmieć się będzie”, k. 51r-51v).

To co sprawiało diabłom intermedialnym taką radość, było jednakże tylko zapowiedzią losu czekającego grzeszników w piekle. O miejscu wiecznego potępienia czarty opowiadały w międzyaktach także i po to, by zawczasu przestrzec i napomnieć ludzi. Ostrzeżenie nie musiało być od razu opowia­ daniem o karach, ale jak np. w intermedium Diabeł z Tatarzynem i Śmiercią, ironicznym co prawda i przewrotnym, ukazaniem pożytków przebywania w piekle. Czart przekonywał w utworze, że niewątpliwą zaletą miejsca skąd pochodzi było panujące tam ciepło, a w konsekwengi brak konieczności kupowania drewna na opał. Jednak w większości intermediów piekło jawiło się jako miejsce niekończącego się cierpienia58, w którym otrzymuje się

* B. N a d o l s k i, op. cit., s. 112. n Kodeks Lwowski, k. 417v.

M Dlatego też tytułowy bohater intermedium ks. Hulewicza Chłop księciem, po obudzeniu z pijackiego snu zastanawiając się, gdzie się znalazł, odrzucił możliwość bycia w piekle, gdyż jak sam mówił: „[...] nic nie cierpię” (D SA , t. 6, s. 444).

(19)

zasłu żo n ą k arę. P ijacy zw ykle przym usow o pojeni byli w rzącą siarką, dziegciem lub sm ołą (Interm edium G ryzidzban). O p o p u larn o ści tego wyob­ rażen ia św iadczyła przestroga, ja k ą sw emu P an u d a ł C hłopiec, bohater cyklu interm edialnego Pan Piwosza:

Potrzeba też, Mospanie, i to dobrze uważać, co Waszmość Pana czeka na drugim świecie za taką pijatykę z panami wiemisiami: jak Waszmość Pan tu z nimi trunki pijesz, tak smołę tam pić będziesz59.

N adużyw ający tru n k ó w Ojciec z m iędzyaktu O Ojcu i Synie Szewcu oprócz picia kipiących m azi, m u siał też, zgodnie z jego relacją, siedzieć w beczce z w rzącą siarką i w znosić to asty go rącą sm olą za sw oje zdrowie.

R ów nie surow e k ary czekały kobiety. P o rw an e do piekła B aba i Żona

(Pijak, Trzeźw y, Żona, Baba, Góral, Diabeł, Anieli) d okładnie i jakby „na

żyw o” relacjonow ały o zadaw anych im to rtu ra c h . O prócz ogni piekielnych m usiały znosić jednocześnie „m ro zy d o m u podziem nego” (w. 444, s. 288)60. S zarpano im ciała rozpalonym i kleszczam i, obdzieran o ze skóry. Ostatecznie B aba nie m o g ąc dłużej m ów ić, z pow o d u zadaw anego jej bólu, ostrzegła tylko kobiety przed czarow aniem . Z aniechanie relacji o m ęk ach piekielnych, których okro p n o ści nie sposób wypowiedzieć, w zm agało niew ątpliw ie strach w śród potencjalnych k a n d y d ate k d o królestw a podziem nego zgromadzonych na widowni. Zresztą według D iabła „pocieszającego” audytorium , zaproszonym n a „piekielny b an k iet” B abie i Ż onie nie m o g ła doskw ierać „teschnota”. Z n aczn ą część m ieszkańców piekła stanow ić bow iem m iały reprezentantki białej płci. P o d o b n ie czart z om aw ianego fragm entu Kom uniji duchownej

św iętych B orysa i Gleba, g an iąc zb y tek stro jó w kobiecych przestrzega!

zg rom adzone n a w idow ni strojnisie:

Obetnę ja ogony6' [tj. część sukni, - M.M.], tam ja upiększone Posypię proszkiem włosy, tam ja w rozpalone

Wprowadzę włosy widły, ba i łeb z włosami Skręcę. Tak będzie, która pysznisz się strojami.

(w. 526-529, s. 326).

59 DSA, t. 6, s. 463. Informacje o tym, czym mieli być pojeni grzesznicy po śmierci, nie zawsze musiały być tak sprecyzowane. Mazur, bohater omawianego intermedium Ż yd lamentuje nad zginionym synem, gdy nie udało mu się wypić na koszt Żyda, odchodząc rzucił klątwę, by szynkarz znalazł się „w ciemnicy” i by musiał pić „licho” (w. 82, 84; K a d u l s k a , op.cit., s. 24).

60 M. R u d w i n , obecność gorących i skrajnie zimnych miejsc w piekle chrześcijańskim wyjaśnił wpływem na takie wyobrażenie mitycznych nurtów krajów północnych (mróz) i południowych (ogień), choć, jak sprostowane zostało to przez redaktora wydania, „zimne piekła znane są również np. w mitologii indyjskiej (buddyjskiej)” (M. R u d w i n , op. cii., s. 70). 61 W kolejnym intermedium omawianej sztuki, zapisanym jako Chorus iocułaris secundus. Pokojowy narzekając na zbytek w strojach swojej pani, wypowiada przypuszczenie, że „[.··] szatan raczej, a nie cudze strony/Wymyśliły niewiastom tak długie ogony./Bo sie i sam tal nosi. Z ogona mówiemy,/Diabla kto poznać może [...]” (w. 881-884, s. 340).

(20)

Kobiety w idział też w piekle Żyd b o h a te r sceny III (Ż ołdacy sza ty

pnedając Gamrotowe w ręce wpadają Borysa) om aw ianej sztuki. O prócz

„fraucymeru” wymienił on jednakże i innych przedstawicieli grup społecznych, zawodów: panów , m ieszczan, chłopów , rozbójników , złodziei. Sam zresztą, jak mówił, m ało nie w yzionął d u c h a znosząc m ęki zadaw ane m u przez diabły: m .in . chłostę, w ykluw anie oczu, łam anie kości. K a ry były więc zróżnicowane i dość wymyślne, choć, ja k w skazał Sokolski, nie różniły się one od tych w ym ierzanych przestępcom przez sądy w X V I i X V II w.62 Postać Ż yda, p ojaw iająca się w tej scenie po raz o statn i, do sk o n ale w pisała się w m oralizatorski c h a ra k te r sztuki. O szukujący wcześniej kupiec wziął nauczkę i postanow ił popraw ić swoje życie doczesne, by po śm ierci nie skończyć w piekle.

Podobne przerażenie królestw o piekielne w yw ołało w R ycku, b ohaterze wspomnianego ju ż interm edium ze sztuki J a k u b a G aw atow ica. W e śnie zwiedził on piekło, gdzie w idział przedstaw icieli różnych stanów , zaw odów , ludzi obojga płci, dzieci i starców . P ow tórzyła się i tu inform acja, że potępieni poddaw ani są karze sm ażenia w ogniach piekielnych63 i dlatego, jak przyznał R ycko, w królestw ie podziem nym „Skw ierczy, że aż hej!” (w. 1360, s. 495). B o h ater n a p o m k n ą ł rów nież o sp o tk an iu ze „starszym z diabłów” , co dow odziło istnienia w piekle swoistej hierarchii. W arto zwrócić uwagę, że w om aw ianym utw orze pojaw iła się też inform acja, jakoby możliwe było uw olnienie dusz potępionych przez działania ludzi żyjących. D ynis-oszust, argum entow ał więc, że zjedzenie przez niego pieroga (który przecież stanow ił nag ro d ę w zaw odach n a najdziwniejszy sen) było rzekomo koniecznym w arunkiem w ybaw ienia duszy R ycka64. O m ożliw ości uwolnienia od cierpień piekielnych w spom niał też b o h a te r interm edium

O Ojcu i Synie Szewcu. O jciec-pijak tłum aczył, że tylko dzięki m odlitw om

Syna, które zgrom iły nieprzyjaciół, m ógł wyjść z, ja k to określił, „w ięzienia ciężkiego” (w. 111, s. 263). T rzeb a oczywiście wziąć pod uwagę, że obydw aj bohaterowie, D ynis i Ojciec, byli oszustam i i osobam i żywymi. C o więcej, wypowiadany sąd nie był zgodny chociażby z inform acją przek azan ą przez

“ J. S o k o l s k i , op. cit., s. 157. W swojej pracy Sokolski poświęci! zresztą cały rozdział mękom piekielnym w świeLle literackich przekazów doby renesansu i baroku.

63 Ognie piekielne miały być jedną z tzw. kar zmysłów obok „robaka, który nigdy nie umiera”, czyli ciągłych wyrzutów sumienia (J. S o k o l s k i , op. cit., s. 113).

64 Warto przypomnieć za Sokolskim, że wśród utworów wizyjnych (a pewne elementy schematu kompozycyjnego zostały przecież w omawianym intermedium wykorzystane) w Apokalip­ sie Piotra znalazł się fragment, w którym „Chrystus tłumaczy św. Piotrowi, że ponieważ miłosierdzie boże jest nieograniczone, ostatecznie w s z y s c y g r z e s z n i c y p o o d b y c i u o d p o w i e d n i e j p o k u t y w p i e k l e z o s t a n ą z b a w i e n i i t r a f i ą d o n i e b a ” (podkr. - M.M.). Taka niezgodność z nauką chrześcijańską spowodowała, że Apokalipsa Piotra nie zyskała aprobaty Kościoła (J. S o k o l s k i , Średniowieczne wizje eschatologiczne w Polsce w epoce baroku, „Ze skarbca kultury” 1988, z. 45, s. 9).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powód celowego łamania praw wychowanków zakładu poprawczego przez oso- bę, która ma wspierać proces resocjalizacji oraz być autorytetem w dziedzinie społecznego i

I tak, żeby, żeby coś, no zepsuć, żeby co zepsuć i jeden w tym czasie, wie pan, wziął i jakoś tam na źdźbło takie z żyta, z takiego zielonego i założył sobie na szyje i

Stres nie jest zjawiskiem negatywnym pod warunkiem, że nie unikamy sytuacji stresowych, a sukcesywnie pokonujemy stawiane przed nami

„to wtedy się objadłem lodami” lub „wtedy się spaliła stodoła u sąsiada” (obserwacja tęczy).. Tu nie cho- dzi o regularne lekcje, czy nawet o niepełne tłumaczenia, raczej

Zachęcanie daje jednak większy przyrost prawidłowych zachowań z uwagi na to, że przymus nie na wszystkich działa jednakowo – egzostatycy będą krnąbrni dla popisu,

•Historyczne centrum Krakowa (wpis 1978). •Królewskie Kopalnie Soli w Wieliczce i Bochni (wpis

Nieznani autorzy w bibliografiach zawartości czasopism opracowanych przez Instytut Badań Literackich. Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 5/1,

Zamiar wydawania czasopisma poświę- conego praktycznym problemom nauczania nowego przedmiotu — w szkołach średnich, a także w technical colleges, do których uczęszczali