• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia o Straży Akademickiej Politechniki we Wrocławiu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wspomnienia o Straży Akademickiej Politechniki we Wrocławiu"

Copied!
111
0
0

Pełen tekst

(1)

Oficyna Wydawnicza Politechniki Wroc³awskiej Wroc³aw 2002

Zdzis³aw Samsonowicz

Wspomnienia

o Stra¿y Akademickiej Politechniki

we Wroc³awiu

(2)

Inicjatywa opracowania i wydania drukiem wspomnieñ o Stra¿y Akademickiej Politechniki pochodzi od Zarz¹du Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej

OPRACOWANIE REDAKCYJNE I KOREKTA

Maria Izbicka

£AMANIE KOMPUTEROWE

Krzysztof Dawidowicz

Zamieszczone zdjêcia i za³¹czniki pochodz¹ z Archiwum Politechniki, z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego oraz ze zbiorów Ryszarda Czocha i prywatnych zbiorów cz³onków Stra¿y Akademickiej

© Copyright by Oficyna Wydawnicza Politechniki Wroc³awskiej, Wroc³aw 2002

OFICYNA WYDAWNICZA POLITECHNIKI WROC£AWSKIEJ Wybrze¿e Wyspiañskiego 27, 50-370 Wroc³aw

ISBN 83-7085-619-5

(3)

Pracê tê dedykujê pionierom odbudowy Politechniki Wroc³awskiej z 1945 roku autor

(4)
(5)

Ukazuje siê kolejna pozycja ksi¹¿kowa z serii wspomnienio-wej pocz¹tków organizacji i pierwszych lat rozwoju Politechniki Wroc³awskiej. Ukazuje siê ona z inicjatywy Stowarzyszenia Ab-solwentów naszej Uczelni, które to inicjatywy ciesz¹ siê uznaniem kierownictwa Uczelni i s¹ wspierane zawsze w miarê istniej¹cych mo¿liwoœci.

Oddawana obecnie w rêce czytelników ksi¹¿ka ma charakter i znaczenie szczególne. Dotyczy ona bowiem pewnych dzia³añ i warunków tych dzia³añ w okresie jeszcze przed dekretem Krajo-wej Rady NarodoKrajo-wej z 24 sierpnia 1945 roku, którego art. l brzmi „Uniwersytet Wroc³awski i Politechnika Wroc³awska staj¹ siê polskimi pañstwowymi szko³ami akademickimi”.

Dzia³alnoœæ Stra¿y Akademickiej dla ochrony mienia tych uczel-ni i stworzeuczel-nia warunków, aby na gruzowisku powojennego Wroc³awia mog³a nasza Politechnika rozpocz¹æ dzia³alnoœæ w za-ledwie pó³ roku od zakoñczenia wojny, jest nie do przecenienia.

Z ksi¹¿k¹ t¹ powinno zapoznaæ siê mo¿liwie najszersze grono naszej spo³ecznoœci akademickiej.

Prof. dr hab. in¿. Andrzej Mulak Rektor Politechniki Wroc³awskiej

(6)

Stra¿ Akademicka Politechniki Wroc³awskiej nale¿y niew¹t-pliwie do tych zbiorowych bohaterów pionierskiego okresu 1945 r., którym nasza Alma Mater zawdziêcza podjêcie dzia³alnoœci aka-demickiej ju¿ w listopadzie tego pamiêtnego roku.

Stowarzyszenie Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej nosi³o siê od dawna z zamiarem udokumentowania nieprawdopo-dobnie ró¿norodnej dzia³alnoœci Stra¿y Akademickiej i to w bar-dzo trudnych warunkach. Dopiero jednak gdy prof. Zdzis³aw Sam-sonowicz podj¹³ siê tego dzia³ania, sta³o siê ono realne w postaci niniejszej ksi¹¿ki.

Ta kolejna pozycja wydawnicza naszego Stowarzyszenia wy-ró¿nia siê szczególn¹ rzetelnoœci¹ fotograficzn¹ i bardzo dobr¹ redakcj¹, co œwiadczy wed³ug mnie o wysokim poczuciu odpo-wiedzialnoœci Autora w przedstawieniu faktów i osób dotycz¹-cych roli tego zbiorowego bohatera pionierskiego okresu Politech-niki Wroc³awskiej. Czytaj¹c tê ksi¹¿kê odczuwa siê szczególne zaanga¿owanie Autora w jej powstanie, a tak¿e jego sentyment do tego okresu jego m³odoœci, okresu odbudowy naszego zwyciê-skiego, a jednak przegranego wówczas kraju.

S¹dzê, i¿ bêdê wyrazicielem Zarz¹du naszego Stowarzyszenia, i chyba przysz³ych czytelników tej monografii, sk³adaj¹c w tym miejscu serdeczne podziêkowanie Koledze Profesorowi Samso-nowiczowi za to piêkne dzie³o, które nam – co trzeba koniecznie podkreœliæ – bezinteresownie opracowa³.

Prof. dr hab. in¿. Jan Kmita

Przewodnicz¹cy Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej

(7)

Wprowadzenie

Rozpoczynaj¹c pisanie wspomnieñ o Stra¿y Akademickiej Poli-techniki, zdawa³em sobie sprawê z pewnych trudnoœci w absolutnie wiernym przekazaniu wszystkich wiadomoœci, które powinny zna-leŸæ siê w tym materiale. W zasadzie treœæ tych wspomnieñ powinna siê ograniczyæ do ofi cjalnego okresu trwania Stra¿y zawartego miê-dzy datami 10 maja 1945 a 24 grudnia 1945 roku, ale dla lepszego naœwietlenia klimatu powstania Stra¿y, okres ten niewiele poszerzy³em. Przegl¹daj¹c ró¿ne publikacje i dokumenty zauwa¿y³em, ¿e niektóre z nich zawieraj¹ b³êdy lub nieœcis³oœci. Odtworzenie dok³adnego wykazu wszystkich cz³onków Stra¿y napotyka na po-wa¿ne trudnoœci. Dlatego z góry przepraszam tych wszystkich, którzy nale¿eli do Stra¿y Akademickiej Politechniki, zw³aszcza przyby³ych do Wroc³awia w okresie od wrzeœnia do grudnia 1945 roku, których nazwiska nie znalaz³y siê w treœci tej publikacji.

Czytelnikom zwracam uwagê na fakt, ¿e wiele osób nale-¿¹cych do Grupy Kulturalno-Naukowej nigdy nie figurowa³o w istniej¹cych spisach cz³onków Stra¿y. Byli oni jednak zatrudnieni w ochronie i przy odbudowie ró¿nych obiektów Uniwersytetu i Politechniki. Nale¿y równie¿ podkreœliæ, ¿e wielu póŸniejszych studentów Politechniki zaanga¿owanych by³o do koñca w dzia³al-noœæ Akademickiej Stra¿y Uniwersytetu, z której zosta³a wydzie-lona Stra¿ Akademicka Politechniki.

W czasie trwania podstawowej dzia³alnoœci Stra¿y powstawa-³y inne jednostki studenckie organizowane przez cz³onków Stra-¿y, którzy byli studentami ró¿nych uczelni przed wybuchem woj-ny w 1939 roku. W ten sposób ju¿ w lipcu 1945 roku – jeszcze przed uruchomieniem dzia³alnoœci wroc³awskich uczelni – po-wsta³a Bratnia Pomoc Akademicka oraz Akademicki Zwi¹zek

(8)

Sportowy, których za³o¿ycielami byli cz³onkowie Uniwersyteckiej Stra¿y Akademickiej. PóŸniej do³¹czyli do nich inni kandydaci na studentów lub studenci, lecz nie objêci s³u¿b¹ w Stra¿y.

O tych organizacjach tylko wspominam, poniewa¿ ich bogata i nadzwyczaj po¿yteczna dzia³alnoœæ nie mieœci siê w ramach tego opracowania, lecz zas³uguje na osobn¹ szerok¹ publikacjê.

Kilka stron poœwiêcono tym profesorom i pracownikom Poli-techniki, którzy w okresie istnienia Stra¿y Akademickiej byli pionierami tworz¹cymi Uczelniê.

Za³¹czone biogramy uczestników Stra¿y w wiêkszoœci zosta³y za-czerpniête z ksi¹¿ki „Pionierzy Miasta Wroc³awia” wydanej w 1994 roku przez Zarz¹d Sekcji Pionierów Towarzystwa Mi³oœników Wro-c³awia. Biogramy tych cz³onków Stra¿y Akademickiej Politechniki, którzy zostali zaanga¿owani jako pracownicy naukowo-dydaktyczni Politechniki Wroc³awskiej, zosta³y wyró¿nione znaczkiem Uczelni.

Du¿a czêœæ zamieszczonych zdjêæ nie jest najlepszej jakoœci, poniewa¿ zosta³a wziêta z innych publikacji.

W tym miejscu pragnê podziêkowaæ tym wszystkim, którzy udostêpnili materia³y fotograficzne i ró¿n¹ dokumentacjê, co wzbo-gaci³o treœæ tych wspomnieñ, a zw³aszcza:

– pani mgr Gabrieli Janiszewskiej, kierowniczce Archiwum Politechniki Wroc³awskiej, oraz pani Agnieszce Walkowiak za pomoc w korzystaniu ze zbiorów archiwalnych, jak równie¿ pani dr Teresie Sulei z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego,

– panu dr. hab. Ryszardowi Czochowi za udostêpnienie wielu zdjêæ archiwalnych,

– panom dr. in¿. Krzysztofowi Naplosze i dr. in¿. Rafa³owi Wiêc³awkowi za komputerow¹ obróbkê autorskiego tekstu.

Inicjatywa opracowania i wydania drukiem wspomnieñ o Stra-¿y Akademickiej Politechniki naleStra-¿y do Zarz¹du Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej pod przewodnictwem prof. dr. hab. in¿. Jana Kmity. J.M. Rektorowi prof. dr. hab. in¿. Andrzejowi Mulakowi wyra¿am serdeczne podziêkowanie za przy-chylnoœæ i wsparcie finansowe wydania tej ksi¹¿ki.

(9)

Z Krakowa do Wroc³awia

Po przejœciach zwi¹zanych z moim udzia³em w akcji „Burza”, a póŸniej po zatrzymaniu siê na okres kilku miesiêcy wojennego frontu walk kilka kilometrów na zachód od Dêbicy oraz po okre-sie przymusowego przeokre-siedlenia mieszkañców Dêbicy do miej-scowoœci po³o¿onych dalej na wschód, nast¹pi³a ofensywa wojsk radzieckich i szybkie wycofywanie siê armii niemieckiej w kie-runku zachodnim. Wraz z rodzin¹ powróci³em do zniszczonego i czêœciowo spalonego domu rodzinnego. Pomaga³em w przysto-sowaniu domu do warunków mieszkalnych, a jednoczeœnie kontynuowa³em naukê w ju¿ otwartym Liceum im. Króla W³ady-s³awa Jagie³³y w Dêbicy. Przyjmuj¹cy mnie do liceum dyrektor Franciszek Sadowski przestrzeg³ mnie, ¿e kurs licealny jest przy-spieszony i trzeba du¿o pracowaæ, by dobrze przygotowaæ siê z wszystkich przedmiotów do matury.

Pocz¹tek 1945 roku – zima. W Krakowie opuszczonym przez Niemców zamieszka³o wielu profesorów i m³odszych pracowni-ków wy¿szych uczelni ze Lwowa i Warszawy, którzy zastanawiali siê na jakiej uczelni podj¹æ pracê i z jakim miastem uniwersy-teckim zwi¹zaæ swoje dalsze ¿ycie. Do wyboru by³ ju¿ Lublin, Toruñ, Gdañsk, Gliwice, ale w niedalekiej perspektywie równie¿ jeszcze niedostêpny Wroc³aw.

W³aœnie w Krakowie dr Boles³aw Drobner w dniu 16. marca 1945 roku otrzyma³ nominacjê na prezydenta Wroc³awia i podj¹³ rozmowy z profesorem Stanis³awem Kulczyñskim (dawnym rek-torem Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie) oraz profe-sorem Stanis³awem Lori¹ na temat zorganizowania Grupy Nau-kowo-Kulturalnej, która jako ekipa pionierska bêdzie mia³a na celu zorganizowanie uniwersytetu i politechniki we Wroc³awiu oraz

(10)

Prof. Stanis³aw Kulczyñski kierownik

Grupy Kulturalno-Naukowej

zabezpieczenie materia³ów nauko-wych, dóbr kultury, zbiorów, urz¹-dzeñ i poniemieckich budynków. Inna, utworzona przez prezydenta Drobnera, grupa mia³a na celu zor-ganizowanie administracji, szkol-nictwa, s³u¿by zdrowia, przemys³u itp. [1].

Tymczasem Wroc³aw, zamie-niony rozkazem Hitlera na twier-dzê „Festung Breslau” pod do-wództwem gen. Hansa von Ahlfe-na, by³ objêty dzia³aniami wo-jennymi. Gauleiter Karl Hanke w styczniu 1945 roku wyda³ roz-kaz ewakuacji ludnoœci Wroc-³awia. Zostali tylko mê¿czyŸni zdolni do noszenia broni. Pozostawiono równie¿ du¿¹ grupê jeñców wojennych narodowoœci angielskiej, jugos³owiañskiej, belgijskiej, radzieckiej, polskiej i innych. Ewakuowana ludnoœæ, najpierw transportem kolejowym a póŸniej w pop³ochu piechot¹, w trzaskaj¹cym mrozie ucieka³a na zachód, pozostawiaj¹c na szla-ku ucieczki swój dobytek, a czêsto zw³oki zmar³ych z mrozu star-ców, niemowl¹t i dzieci.

Wojska radzieckie systematycznie zdobywa³y coraz wiêksz¹ czêœæ obrze¿nych dzielnic miasta i stale ostrzeliwa³y wybrane jego punkty. Broni¹cy siê Niemcy niszczyli ca³e ci¹gi niektórych ulic wyburzaj¹c i podpalaj¹c budynki, których ogieñ mia³ powstrzy-mywaæ patrole radzieckiego rozpoznania i natarcie wojsk. W ten sposób zosta³y zniszczone nie tylko domy i niektóre ulice, ale rów-nie¿ ca³e dzielnice miasta. Wycofuj¹ce siê w oblê¿eniu wojska niemieckie pozostawia³y za sob¹ zaminowany teren.

Na pocz¹tku marca nowym komendantem twierdzy zosta³ ge-nera³ Herman Niehoff, który broni³ miasta do pierwszych dni maja.

(11)

Tadeusz Herzig Roman Jaworski Edward Mielcarzewicz Cz³onkowie pierwszej pionierskiej Grupy Kulturalno-Naukowej

we Wroc³awiu

Kapitulacja niemieckiego garnizonu zosta³a podpisana 6. maja, o czym wiadomoœæ dosz³a do Krakowa nastêpnego dnia.

Zorganizowana wczeœniej Grupa Kulturalno-Naukowa pod prze-wodnictwem profesora Stanis³awa Kulczyñskiego wjecha³a do pal¹cego siê Wroc³awia 9. maja. Liczy³a ona 26 osób, w tym „zal¹¿ek Stra¿y Akademickiej” w osobach: Mieczys³aw Gêbczak, Alfred Gawe³, Tadeusz Herzig, Roman Jaworski, Edward Mielcarzewicz.

O tej 26-osobowej grupie tak napisano w ksi¹¿ce „Archipelag Nauki” [1]:

Z³ota lista odwa¿nych, którzy nie zawahali siê przed wkrocze-niem w to morze p³omieni i archipelag ruin, jakim by³ Wroc³aw nazajutrz po kapitulacji hitlerowskiej Festung Breslau.

Ju¿ 10. maja, po pierwszym rozpoznaniu stanu budynków Uni-wersytetu i Politechniki, postanowiono zwiêkszyæ stan Grupy Kulturalno-Naukowej o nowych, chêtnych do przyjazdu jej cz³on-ków. Nastêpne pionierskie Grupy Kulturalno-Naukowe pracow-ników naukowych przyjecha³y do Wroc³awia w dniach 21. i 28. maja, a z nimi Tadeusz Karlic. Do Grupy do³¹czyli niektórzy Po-lacy „uwolnieni z obozów”, czyli ludzie wywiezieni na

(12)

przymu-Dionizy Smoleñski Edward Marczewski Tadeusz Karlic

Herbert Edmund

Czauderna (Szauderna) Agnieszka Walkowiak

sowe roboty do Wroc³awia np. po powstaniu warszawskim. Wœród nich by³ in¿. Dionizy Smoleñski – chemik, dr Edward Marczew-ski – matematyk, Herbert Edmund Czauderna (Szauderna), Agnie-szka Walkowiak i inni [3].

Dionizy Smoleñski zosta³ wywieziony do Breslau po powsta-niu warszawskim i jako przymusowy robotnik by³ zatrudniony m.in. jako woŸnica. W maju 1945 roku zg³osi³ siê do Grupy Kultu-ralno-Naukowej i otrzyma³ zadanie ochrony mienia Politechniki.

(13)

Edward Marczewski – profesor matematyki, po upadku powsta-nia warszawskiego równie¿ trafia do Breslau, a po 11. maja 1945 roku jako cz³onek Grupy Kulturalno-Naukowej organizuje Insty-tut Matematyczny.

Herbert Edmund Czauderna w maju 1945 roku zg³osi³ siê do pracy w Grupie Kulturalno-Naukowej i zosta³ przydzielony do pracy w Referacie Muzeów i Ochrony Zabytków, a od 1950 roku pracowa³ jako starszy technik w Politechnice Wroc³awskiej.

Agnieszka Walkowiak zosta³a wywieziona na roboty do Breslau w 1942 roku. W maju 1945 roku zg³osi³a siê do pracy w Grupie Kulturalno-Naukowej i pracowa³a w referacie Muzeów i Ochrony Zabytków, a w 1950 roku przenios³a siê do pracy w Politechnice Wroc³awskiej [10].

Listê Pierwszych Pionierów Grupy Kulturalno-Naukowej zamieszczono w za³¹cznikach.

Pierwsze dni pobytu Grupy we Wroc³awiu dowiod³y, jak wiel-ki jest ogrom zniszczeñ obiektów kulturalno-naukowych. W dal-szym ci¹gu wybucha³y po¿ary, miny oraz sk³ady amunicji. Nie zabezpieczone budynki i mieszkania by³y pl¹drowane, rabowane i niszczone przez szumowiny pod¹¿aj¹ce za frontowymi wojska-mi. Niszczenie obiektów dokonywane by³o równie¿ przez dywer-syjne grupy Wehrwolfu, który ukrywa³ siê w ruinach i opuszczo-nych mieszkaniach rozbitego miasta. Grupy uzbrojoopuszczo-nych i czêsto pijanych ¿o³nierzy wpada³y do ró¿nych zak³adów naukowych w poszukiwaniu alkoholu, niszcz¹c przy tym cenne eksponaty.

Prof. Kulczyñski [12] tak pisze o klimacie grupy pionierskiej we Wroc³awiu: Wroc³aw pierwszych miesiêcy pionierskich podobny by³ do lasu, w którym ³atwo by³o dostaæ kul¹ zza wêg³a jak i no¿em w plecy. Sypialiœmy z karabinem przy ³ó¿ku. Dr Knot, dzia³aj¹cy dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej, zaczesuje do dziœ dnia sta-rannie przedzia³ na g³owie, wyrysowany kul¹ wystrzelon¹ doñ w bia³y dzieñ z ruiny w œródmieœciu. Szofer mój przepad³ jednego wieczoru jak kamieñ w wodzie. OdnaleŸliœmy go po tygodniu w szpitalu, przebitego no¿em, sk¹d da³ znaæ odzyskawszy

(14)

przy-tomnoœæ. Ks. Niemczyk, opiekun i odnowiciel g³ównego gmachu Uniwersytetu, wróciwszy po pracy na kwaterê znalaz³ j¹ ograbion¹ do koszuli i brzytwy w³¹cznie. Niejeden pionier wra-ca³ o zmroku do domu bez ma-rynarki.

Roman Jaworski – jeden z pierwszych cz³onków Stra¿y Akademickiej – opowiada³, ¿e pilnuj¹cy Muzeum Zoologicz-nego mieli du¿o k³opotów, poniewa¿ wielu maruderów i innych chêtnych spo¿ywania alkoholu upodoba³o sobie spirytus, którym zalane by³y preparaty ryb, wê¿y, ludzkich organów i ró¿nych zwie-rz¹tek. Dlatego sta³o siê piln¹ koniecznoœci¹ nie tylko zabezpie-czanie zniszczonych budynków przed wp³ywami atmosferyczny-mi, ale równie¿ ochrona tych obiektów przed rabunkiem. Tak¹ ochronê mog³a daæ tylko liczna grupa czêœciowo uzbrojonych pracowników, podjêto wiêc decyzjê sprowadzenia z Krakowa przysz³ych studentów, którzy stanowiæ bêd¹ Stra¿ Akademick¹, która uzbrojona ochraniaæ bêdzie wyznaczone obiekty nau-kowe. W Krakowie zorganizowano kilka grup sk³adaj¹cych siê nie tylko z kandydatów na studia, ale równie¿ z przedwo-jennych studentów pragn¹cych je ukoñczyæ. Wiadomym by³o, ¿e przynale¿noœæ do Stra¿y Akademickiej zapewniaæ bêdzie otrzymanie mieszkania, wy¿ywienie i pierwszeñstwo w dostaniu siê na studia.

Wiadomoœæ o organizowaniu we Wroc³awiu uniwersytetu, po-litechniki i innych uczelni obieg³a ca³¹ Polskê. By³a to bardzo wa¿na wiadomoœæ dla m³odych maturzystów pragn¹cych podj¹æ studia wy¿sze. Tymczasem uczelnie krakowskie, które rozpoczê-³y inauguracjê roku akademickiego, byrozpoczê-³y przepe³nione przyjêtymi na studia kandydatami i nowych ju¿ nie przyjmowano. Równie¿

Jedna z wroc³awskich ulic po dzia³aniach wojennych

(15)

szybko wype³niono limit przyjêtych kandydatów do nowo otwar-tej Politechniki Œl¹skiej w Gliwicach.

W prasie ukaza³y siê wiadomoœci, ¿e przyjmowane s¹ zg³osze-nia chêtnych do uczestniczezg³osze-nia w pracach Grupy Kulturalno-Nau-kowej przysz³ych kandydatów na studia w uczelniach wroc³aw-skich. Co jakiœ czas podawano termin naboru i wyjazdu z Krako-wa takich grup. W ten sposób do Wroc³awia sproKrako-wadzono oko³o 300 osób – przysz³ych studentów. Jak pisze prof. S. Kulczyñski [12], z tej liczby: po wyczyszczeniu tej gromady z niebieskich ptaków postawiliœmy na nogi milicjê akademick¹ w sile oko³o 200 ludzi, która objê³a skuteczn¹ ochronê budynków i trans-portu... T¹ milicj¹ by³a Stra¿ Akademicka Uniwersytetu (patrz za³¹czniki – wykaz cz³onków Stra¿y).

(16)

Akademicka Stra¿ Uniwersytecka

Poniewa¿ mia³em zamiar studiowania na Politechnice, po zdaniu egzaminu maturalnego w Dêbicy 5. lipca 1945 roku skorzysta³em z wiadomoœci o organizowanym wyjeŸdzie do Wroc³awia nastêpnej grupy i wraz z kilkoma kolegami wyjechaliœmy do Krakowa. Wcze-snym rankiem w dniu 15. lipca znaleŸliœmy siê na dziedziñcu Uni-wersytetu Jagielloñskiego, gdzie by³o miejsce zbiórki kandydatów do Akademickiej Stra¿y Uniwersytetu. Czeka³a tam ju¿ du¿a grupa wyje¿d¿aj¹cych do Wroc³awia. Po krótkiej odprawie i rejestracji, zajêliœmy miejsca na skrzyni samochodu ciê¿arowego Dodge – dar UNRRA – i ruszyliœmy do nieznanego nam jeszcze Wroc³awia. Podczas trwania podró¿y mieliœmy okazjê zaznajomiæ siê z ko-legami.

Do Wroc³awia zajechaliœmy wieczorem. Kierowca ju¿ by³ obe-znany z drog¹ mo¿liw¹ do przejazdu. Ulice Wroc³awia przedstawia³y przykry widok. Zburzone i popalone domy, gruz zalegaj¹cy jezdnie ulic, brak widoku ludzi, popalone wagony tramwajowe s³u¿¹-ce przedtem za barykady, w powietrzu nieœwie¿y zapach i wiele biegaj¹cych szczurów – to sce-neria, która sprawia³a, ¿e jecha-liœmy w milczeniu i zadumie. Most Grunwaldzki uszkodzony i podstemplowany, na Odrze unieruchomiona barka z le¿¹cy-mi jeszcze na niej zw³okale¿¹cy-mi nie-mieckiego ¿o³nierza, za mostem du¿y wybetonowany plac – to lotnisko zbudowane podczas oblê¿enia Wroc³awia.

Widok mostu Grunwaldzkiego w 1945 r.

(17)

Za chwilê wjechaliœmy w ulice Tiergartenstrasse (póŸniej Cu-rie-Sk³odowskiej) i w bramê klinik przy ul. Cha³biñskiego (dawna Robert-Kochstrasse), gdzie zatrzyma³ nas wartownik Stra¿y Aka-demickiej i skierowa³ pod budynek chirurgii. Tam spotkaliœmy ju¿ wczeœniej przyby³ych i pe³ni¹cych s³u¿bê cz³onków Akademic-kiej Stra¿y UniwersytecAkademic-kiej. Jeden z nich rozdzieli³ nas na grupy i zaprowadzi³ do sal, gdzie mieliœmy mieszkaæ. Tam wybraliœmy dla siebie wolne ³ó¿ka i szpitalne szafki. Zaprowadzono nas je-szcze do kuchni na kolacjê: czarna kawa, chleb z mielonk¹ unrow-sk¹ oraz talerz kaszy z sosem. Po kolacji, ju¿ w sali, poznaliœmy kilku kolegów, którzy opowiedzieli nam, jakie zajêcia nas czekaj¹ i jak siê tutaj ¿yje. Podano nam jeszcze informacje gdzie znajduje siê studnia (wodoci¹gi nieczynne) i latryna, po czym po³o¿yliœmy siê do snu pierwszej nocy we Wroc³awiu.

Nastêpnego ranka nast¹pi³o spotkanie z komendantem Akademic-kiej Stra¿y UniwersytecAkademic-kiej – ASU – W³odkiem Jurczakiem, studen-tem weterynarii, który zapozna³ nas z panuj¹cymi tu przepisami, opisa³ teren, którego bêdziemy strzegli i ustali³ porz¹dek wart. Otrzy-maliœmy bia³o-czerwone opaski z napisem „Akademicka Stra¿ Uni-wersytecka” oraz karabiny z amunicj¹, które mo¿na by³o braæ tylko do pe³nienia warty lub do konwoju transportu poza terenem klinik.

Koledzy, którzy przybyli tu wczeœniej, zaprowadzili nas do pomieszczenia, gdzie z³o¿one by³y ró¿nego rodzaju niemieckie wojskowe mundury. By³y wiêc mundury wermachtu, esesmañskie czarne – letnie i zimowe, stroje robocze lniane – bia³e, p³aszcze, kilka kurtek, czapki z daszkiem, fura¿erki oraz niewielka iloœæ butów. Ka¿dy z nas wybra³ dla siebie to, co uwa¿a³ za najlepsze, no i to, co mu wymiarami pasowa³o. Mundury by³y w dobrym stanie, po praniu, a czêœæ ich zupe³nie nowa. Wszystkie niemiec-kie naszywki i odznaki zosta³y usuniête, a na ich miejsce przyszy-liœmy bia³o-czerwone tasiemki. Poniewa¿ ka¿dy wybiera³ sobie ubiór odpowiedni dla siebie, wiêc niektórzy nosili bryczesy, inni mundury czarne, a niektórzy czêœæ ubioru swojego cywilnego, a drug¹ czêœæ mundurow¹.

(18)

S³u¿bê wartownicz¹ pe³niliœmy na ca³ym terenie klinik oraz s¹siaduj¹cej weterynarii. Kuchnia kliniczna sporz¹dza³a nam posi³ki. W magazynie ¿ywnoœciowym znajdowa³y siê œrodki spo-¿ywcze przywiezione z magazynów pozostawionych przez woj-sko niemieckie – by³y to kasze, m¹ka, kawa zbo¿owa, przecier jab³kowy, cukier, groch oraz nie pierwszej œwie¿oœci r¹banka, go-lonka i inne miêsa. Równie¿ w tym magazynie znajdowa³y siê unrowskie konserwy miêsne, w dziesiêciokilogramowych pu-szkach. Do tych magazynów mia³y dostêp tylko trzy osoby, a ¿yw-noœæ transportowa³y do kuchni pracownice niemieckie. Po pew-nym czasie dowiedzieliœmy siê, ¿e to miêso trzeba by³o moczyæ w nadmanganianie potasu, by zabiæ jego zapach przed w³o¿eniem do garnka. W pewnym okresie wielu ze Stra¿y zachorowa³o na biegunkê. Jak siê póŸniej okaza³o, czêœæ magazynowanej ¿ywno-œci nie by³a œwie¿a i dlatego wywo³a³a rozstrój ¿o³¹dka. Lekarstw nie by³o, ale jeden z lekarzy poleci³ nam postaraæ siê o jab³ka – nawet zielone – i roztarte zjadaæ kilka razy dziennie. Jab³ka zry-waliœmy z ogrodów na Biskupinie, ale nie by³o to ³atwe, poniewa¿ teren by³ zajêty i pilnowany przez wojska radzieckie. Ta jab³kowa kuracja jednak nam pomog³a.

Prze¿ywaliœmy ró¿ne zdarzenia. Na podwórzu weterynarii sta³ du¿ej mocy nieczynny ci¹gnik. Pewnego niedzielnego przedpo-³udnia jeden z kolegów pe³ni¹cy tam wartê zawiadomi³ nas, ¿e „ruskie chc¹ si³¹ zabraæ ten ci¹gnik”. Zadzwoniliœmy w gong na alarm i ca³¹ du¿¹ grup¹ pobiegliœmy na pomoc. Radziecki oficer stara³ siê nas przekonaæ o koniecznoœci zabrania tego „trofiejne-go” ci¹gnika, ale w koñcu widz¹c, ¿e nas nie przekona i ¿e mo¿e dojœæ do strzelaniny, ust¹pi³ i odjecha³ swoim wozem.

Pewnej nocy wartownicy zobaczyli wyje¿d¿aj¹cy z bramy samochód ciê¿arowy, którego kierowca nie chcia³ siê zatrzymaæ na wezwanie. Dopiero kiedy us³ysza³ strza³y, zatrzyma³ siê. W ciê-¿arówce by³a aparatura rentgenowska do przeœwietlania byd³a. Na pytanie sk¹d, dok¹d i na czyje polecenie wywozi te aparaty, stara³ siê nas zastraszyæ nazwiskiem „wa¿nej osoby”. Raport w tej

(19)

sprawie dorêczono naszym prze³o¿onym. „Wa¿na osoba” t³uma-czy³a siê póŸniej, ¿e aparatura mia³a zasiliæ jak¹œ naukow¹ placówkê badawcz¹, któr¹ pragnie zorganizowaæ w Krakowie. W rezultacie aparatura zosta³a we Wroc³awiu.

By³y te¿ próby wynoszenia narzêdzi chirurgicznych, drobnych aparatów medycznych, bielizny poœcielowej i innych przedmiotów.

Pewnego dnia zakomunikowano nam, ¿e dom przy ul. Curie--Sk³odowskiej 86 (wtedy jeszcze Tiergartenstrasse) zosta³ oddany pod nasz¹ ochronê, poniewa¿ ma tam powstaæ dom akademicki. Zaraz wyznaczono kilka osób by tam zamieszka³y, co z du¿¹ chê-ci¹ uczyni³y. Z tym domem ³¹czy siê pewna weso³a historia. Otó¿ koledzy, zwiedzaj¹c tereny Hali Ludowej, znaleŸli tam namalo-wany na p³ótnie, bardzo du¿ych rozmiarów herb Bia³ego Or³a z koron¹. By³a to pozosta³oœæ po jakiejœ przedwojennej wystawie. Herb zosta³ przeniesiony do tego budynku pod nr 86 i zawieszony z frontu na wysokoœci drugiego i pierwszego piêtra. W tym czasie ktoœ wpad³ na pomys³, by zaopatrzyæ siê w opaski z napisem USA, co mia³o oznaczaæ „Uniwersytecka Stra¿ Akademicka”. Po pew-nym czasie w³adze UB nakaza³y zmieniæ te opaski, poniewa¿ „ce-lowo sieje siê wrog¹ propagandê”. Bia³y Orze³ wisia³ doœæ d³ugo, mimo uwag niektórych osób o niestosownym wizerunku. Dopiero kiedy ruszy³ pierwszy tramwaj nr 1 na Biskupin w dniu 22. sierp-nia, kazano god³o usun¹æ. Ale gdy sprawdzaliœmy na poczcie, czy nie ma dla nas listów (w tym czasie nie by³o roznosicieli poczty), starsi urzêdnicy poczty witali nas przyjaŸnie: „To panowie spod Bia³ego Or³a!”

Jak ju¿ wspomniano, cz³onkami ASU byli nie tylko kandydaci na wy¿sze studia, ale równie¿ studenci wy¿szych lat, którym woj-na przeszkodzi³a w dokoñczeniu studiów. Niektórzy z nich posta-nowili zorganizowaæ istniej¹ce przed wojn¹ struktury studenckie. Student prawa Józef Kaufman (póŸniej, w 1946 roku, zmieni³ nazwisko na Pstrokoñski) zorganizowa³ Akademicki Zwi¹zek Spor-towy ju¿ w koñcu lipca 1945 r. Powsta³y ró¿ne sekcje: gier spor-towych, pi³ki no¿nej, motorowa, ¿eglarska i inne. Oficjalnie Klub

(20)

wystêpowa³ pod nazw¹: AZS „STRA¯ AKADEMICKA”. O ile pamiêtam, pierwszym opiekunem AZS-u z ramienia rektora zosta³ prof. Mieczys³aw Cena.

Równie¿ w tym czasie z inicjatywy cz³onków ASU zosta³a re-aktywowana przedwojenna organizacja studencka BRATNIA POMOC AKADEMICKA. Zainicjowali j¹ starsi koledzy, przedwojenni studenci: Jerzy Cieœlikowski, który pe³ni³ funkcjê komendanta ASU, Józef Kaufman i Jan Damas. Jerzy Cieœlikow-ski obj¹³ funkcjê prezesa, Jan Damas intendenta, magazynierem

zo-Pionierska sekcja siatkówki AZS. Stoj¹ od lewej: Henryk Hawrylak, Jerzy Stroñski, Jerzy Derubski,

Czes³aw Kluk, Zbigniew Ubysz, Henryk Antczak

Józef Kaufmann (Pstrokoñski) Jerzy Cieœlikowski Henryk

Hawrylak

(21)

sta³ Henryk Hawrylak, sekretark¹ Henryka Karkowska, kierownikiem kuchni Adam Ró¿ycki, kontrolerem pracy Stanis³aw Budweil, preze-sem AZS Józef Kaufman. Ponadto byli zatrudnieni: w spó³dzie-lni – Czes³aw Wierzbowski, w zarz¹dzie Klinik – Jerzy Kossowicz, a w referacie budowli – Jerzy Banasik, w sekcji zdrowia Roman Haizik W nied³ugim czasie osoby te, z udzia³em innych kolegów ze Stra¿y, zaczê³y organizowaæ adaptacjê pomieszczeñ przy ul. Cu-rie-Sk³odowskiej 91, które na pocz¹tku przeznaczono na maga-zyny. Tam, w nied³ugim czasie po adaptacji, przychodzi³y transporty darów paczek ¿ywnoœciowych z UNRRA i odzie¿y z misji Kwakrów Amerykañskich, które by³y rozdzielane wœrod m³odzie¿y akade-mickiej. Wa¿n¹ dzia³alnoœci¹ Bratniej Pomocy by³o zorganizowanie i prowadzenie kilku sto³ówek akademickich.

Bratnia Pomoc w okresie póŸniejszym bardzo siê rozros³a, sk³a-da³a siê z wielu sekcji, wielu studentów bra³o czynny udzia³ w jej pracach. Do aktywnych dzia³aczy Bratniej Pomocy nale¿eli stu-denci Politechniki: Zdzis³aw Drozdowski, Stanis³aw Mazur, An-drzej Idzikowski i Józef Kania. Ale ta czêœæ bardzo po¿ytecznej dzia³alnoœci wybiega ju¿ poza opisywany tutaj czas istnienia Stra-¿y Akademickiej.

Cz³onkowie Stra¿y Akademickiej: Zbigniew Gawlik i Ignacy Sieros³awski przed wejœciem do sto³ówki

(22)

Akademicka Stra¿ Uniwersytecka, dzia³aj¹ca na terenach klinik, by³a równie¿ zajêta przy ró¿nych pracach zlecanych przez profeso-rów przygotowuj¹cych ten obiekt do normalnego funkcjonowania. By³y to przewa¿nie prace porz¹dkowe i konwojowanie transportów. Z inicjatywy Jana Damasa w ka¿d¹ niedzielê, w zwartych sze-regach, czwórkami, maszerowaliœmy do koœcio³a œw. Bonifacego na plac Staszica, gdzie m³ody ksi¹dz odprawia³ mszê œwiêt¹ po polsku i wyg³asza³ homilie zabarwione patriotycznym akcentem. Ju¿ sam przemarsz przez ca³e miasto, ze œpiewami piosenek ¿o³-nierskich i akowskich, by³ pe³en akcentu patriotycznego, który – jak siê okaza³o – nie podoba³ siê ubeckim w³adzom. W tym ko-œciele, trochê póŸniej, s³uchaliœmy solowego œpiewu in¿yniera Mie-czys³awa Zachary, póŸniejszego profesora Politechniki.

Z koñcem lipca i w pierwszej po³owie sierpnia, kierownictwo Grupy Kulturalno-Naukowej postanowi³o rozszerzyæ dzia³alnoœæ ASU na inne jeszcze obiekty. Najpierw zaistnia³a koniecznoœæ ochrony dzielnicy Oporów, która mia³a w najbli¿szej przysz³oœci staæ siê dzielnic¹ pracowników naukowych Uniwersytetu. Pocz¹tki dzia³alnoœci Stra¿y Akademickiej na tamtym terenie tak zosta³y opisane przez Ryszarda Wójcika [4]: Magister Jeleniewski, ko-mendant, wlatuje raz do naszej sypialni i krzyczy: Moi panowie! Kanada! Ciep³e kraje!... Wynosimy siê na Oporów. Zak³adamy Ko-loniê Akademick¹. Bêdzie sto³ówka, wyremontujemy piekarniê, uruchomimy ogrodnictwo...¿yæ nie umieraæ! Najbardziej nas

Aktywni dzia³acze Bratniej Pomocy – studenci Politechniki: Zdzis³aw Drozdowski, Andrzej Idzikowski, Józef Kania, Stanis³aw Mazur

(23)

podbechta³ do tego Oporowa wiadomo-œci¹, ¿e jest tam podobno basen...praw-dziwy basen do p³ywania. To by³o lato, lipiec, a myœmy siê myli przy studni bo kanalizacja nie dzia³a³a... Najpierw poje-chaliœmy na zwiad, Bober, Rudawski i ja (Janusz Majer) na rowerach bez opon, bo lepszych nie mieliœmy. PóŸniej ju¿ na Oporowie okrêci³ im je sznurkiem Pach-lewski, ¿eby nie grzechota³y za bardzo...

Janusz Majer i Andrzej Pachlewski po-daj¹ [9], ¿e sk³ad grupy rekonesansowej stanowili: Eugeniusz Jeleniewski, Józef Bober, Jan Damas, Zbigniew Gawlik, Tadeusz Grochal, Jerzy Mutz, Boles³aw

Po-tocki,Tadeusz Szczêsny i Tadeusz Turczyñski, a po dwóch dniach dojechali nastêpni: Janusz Majer, Jerzy Rudawski i Adam WoŸniak. Po kilku dniach odeszli: Jan Damas, Tadeusz Grochal, Zbigniew Gawlik, Bolek Potocki, Tadeusz Turczyñski. Stosunkowo na krót-ki czas doszli: Ryszard Wabno i Stanis³aw Nosowskrót-ki, Andrzej Pachlewski, Wies³aw Piwowarski, Stefan Kaleta, Jan Pi¹tek, W³adys³aw Lachowski i Adam Janowski.

Pierwszy wpis, dokonany 17 wrzeœnia 1945 roku w ksi¹¿ce obecnoœci cz³onków posterunku, obejmowa³ nazwiska: Eugeniusz

Janusz

Majer JerzyMutz RudawskiJerzy PachlewskiAndrzej Eugeniusz Jeleniewski komendant posterunku

„Oporów”

(z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego)

(24)

Jeleniowski – komendant posterunku i kierownik kolonii, Józef Bober – szef s³u¿by bezpieczeñstwa posterunku, Janusz Majer – zastêpca szefa s³u¿by bezpieczeñstwa posterunku, Andrzej Pachlewski i Wies³aw Piwowarski – s³u¿ba bezpieczeñstwa, Tadeusz Szczêsny i Zbigniew Janiec – aprowizacja, Stanis³aw Nosowski, Stefan Kaleta i Jan Pi¹tek – referat mieszkaniowy, W³adys³aw Lachowski – referat pracy, Adam Janowski – referat transportu.

Eugeniusz Jeleniewski by³ starszym, 44-letnim koleg¹, który mia³ nie dokoñczone studia w Uniwersytecie Warszawskim. Ukoñ-czy³ je we Wroc³awiu na Wydziale Humanistycznym.

Nale¿y zaznaczyæ, ¿e „Posterunek Stra¿y Akademickiej Opo-rów” mia³ wyj¹tkowo szeroki zakres zadañ. Oporów mia³ siê staæ koloni¹ akademick¹ i dlatego podstawowym zadaniem Stra¿y by³a ochrona istniej¹cych budynków, które ju¿ teraz zaczêli zajmowaæ pracownicy naukowi uczelni wroc³awskich.

Po pewnym czasie zosta³y wydzielone jeszcze dwie grupy ASU: jedna do pilnowania Gimnazjum Magdaleny przy ul. Parkowej, druga zaœ do wzmocnienia za³ogi Ogrodu Botanicznego.

(25)

Stra¿ Akademicka Politechniki

Nied³ugo po tym, do sali jednego z plutonów ASU w godzi-nach rannych przyszed³ nieznany nam wczeœniej cz³onek Grupy Kulturalno-Naukowej z wiadomoœci¹, ¿e istnieje mo¿liwoœæ przej-œcia na tereny Politechniki osób, które zamierzaj¹ w przysz³oœci studiowaæ kierunki techniczne. Ju¿ po kilkudziesiêciu minutach zebra³a siê 10-osobowa grupa, zdecydowana do przejœcia na nowe,

Pierwsza grupa cz³onków Stra¿y Akademickiej Politechniki Zdzis³aw Szatan (Szata) Ignacy Sieros³awski Jerzy Stok³osa Zbigniew

Mroczkowski Janusz Pietruszka(Pluciñski) PyzikowskiJerzy SamsonowiczZdzis³aw

Zbigniew Gawlik

(26)

lecz równie¿ oczekiwane miejsce. Postanowiliœmy rozeznaæ obiekt naszej przysz³ej s³u¿by i w asyœcie osoby, która nas werbowa³a, przez bramê budynku A-3 Starej Chemii na teren Uczelni wesz³a pierwsza grupa w osobach: Zbigniew Gawlik, Zenon Kloczkow-ski, Zbigniew MroczkowKloczkow-ski, Janusz Pietruszka (Pluciñski po zmia-nie nazwiska), Jerzy Pyzikowski, Wac³aw Romaniuk, Zdzis³aw Samsonowicz, Jerzy Stok³osa, Ignacy Sieros³awski, Zdzis³aw Sza-tan (Szata po zmianie nazwiska).

Chwilê po naszym wejœciu przywita³ nas „zarz¹dzaj¹cy Poli-technik¹” in¿. Dionizy Smoleñski, który przyszed³ wraz z kapita-nem Franciszkiem Pa³k¹. Przywitanie by³o krótkie i zwiêz³e:

Cieszê siê bardzo, ¿e przyszliœcie mi pomóc. Bêdê od Was wy-maga³ pracy przez 24 godziny na dobê. W zamian za to nie dosta-niecie nic prócz pomieszczenia do chwilowego zamieszkania, które musicie sobie sami urz¹dziæ. Zastanówcie siê, czy moja propozy-cja Wam odpowiada.

Nie by³o siê nad czym zasta-nawiaæ. Zauwa¿yliœmy, ¿e po raz pierwszy we Wroc³awiu spo-tkaliœmy cz³owieka, który nie obiecuje rzeczy nierealnych i dlatego wzbudza zaufanie. A 24-godzinny czas pracy ju¿ wczeœniej by³ nam znany. Dlatego wszyscy zg³osiliœmy chêæ pracy w nowym dla nas miejscu. Naszym komendan-tem mia³ byæ kapitan Pa³ka – przedwojenny oficer Korpusu Ochrony Pogranicza. W³aœnie z nim przeszliœmy na podwórze obok budynku chemii, gdzie spotkaliœmy dwóch m³odych mê¿czyzn z przewieszonymi

Dionizy Smoleñski

Zarz¹dzaj¹cy Politechnik¹ Wroc³awsk¹ w 1945 r.

(27)

przez ramiê karabinami. Kapitan po niemiecku poleci³ im przekazaæ broñ w nasze rêce. To zdarzenie trochê nas zdziwi³o. Warty niemieckich cywilów? Ale ta sprawa wkrótce siê wyjaœni³a.

W pierwszych dniach maja 1945 roku dwaj oficerowie Armii Radziec-kiej: major Anatolij Niko³ajewicz Minkiewicz (w cywilu pracownik naukowy Moskiewskiego Instytutu Transportu) oraz Oleg Pietrowicz Jelutin, otrzymali rozkaz odnalezienia i zabezpieczenia budynków Techni-sche Hochschule Breslau.

Id¹c przez p³on¹ce miasto przypadkowo spotkali m³odego Niemca, który zaprowadzi³ ich na Uferzeile pod czêœciowo zniszczony g³ówny gmach Politechniki.

Przystêpuj¹c do zadañ zwi¹zanych z zabezpieczeniem i ochro-n¹ obiektów uczelni, zatrudnili ludzi mieszkaj¹cych w pobli¿u oraz tych laborantów i portierów, którzy mieszkali w budynkach Po-litechniki. Z tych osób ustanowili stra¿e ochronne. Ci dwaj wartownicy, od których przejmowaliœmy karabiny, to w³aœnie te „stra¿e ochronne”.

Po kilku dniach stan ochrony po-wiêkszy³ siê o kilku ¿o³nierzy, którzy przybyli wraz z kapitanem Or³owem, i wtedy przyst¹piono do usuwania amunicji, w du¿ych iloœciach zalega-j¹cej piwnice i parter budynku Hutni-czego B-1, gdzie na pierwszym piêtrze zosta³y urz¹dzone kwatery.

Po 25. latach od opisanych wy-darzeñ, w 1985 roku, Niko³ajewicz

Franciszek Pa³ka

mjr Anatolij Niko³ajewicz Minkiewicz

(28)

mjr A.N. Minkiewicz i kpt. B.N. Or³ow w kwaterze budynku B-1

Minkiewicz, wówczas major wojsk radzieckich, teraz profesor doktor nauk technicznych, in¿ynier kierownik Katedry Technolo-gii Metali Moskiewskiego Instytutu Transportu, otrzyma³ godnoœæ doktora honoris causa Politechniki Wroc³awskiej, a Prezydium Rady Narodowej m. Wroc³awia nada³o odznakê Budowniczego Wroc³awia.

Jeszcze niedawno wszystkie budynki Politechniki by³y zajête jako zdobyczne przez radzieck¹ za³ogê dowodzon¹ przez kapita-na Or³owa. Drog¹ pertraktacji czêœæ budynków zosta³a przez kpt. Or³owa przekazana pod opiekê in¿yniera Smoleñskiego. O tym fakcie tak napisano w Ksiêdze XXV-lecia Politechniki Wroc³aw-skiej 1945–1970 [2]:

Tu na czo³o wysuwa siê postaæ in¿. Dionizego Smoleñskiego, póŸniejszego profesora, doktora h.c. i wieloletniego rektora Poli-techniki Wroc³awskiej. Dionizy Smoleñski, in¿ynier-chemik, wy-wieziony przez Niemców do Wroc³awia, pracowa³ tu jako przymu-sowy robotnik fizyczny. Po kapitulacji, niezale¿nie od dzia³añ Grupy Naukowej, postawi³ sobie za zadanie zdobycie gmachów ponie-mieckiej Politechniki i uruchomienie Uczelni. Nie czekaj¹c na decyzjê w³adz centralnych, wymagaj¹c¹ ¿mudnej korespondencji lub k³opotliwych podró¿y, nawi¹za³ kontakt z dowódc¹ za³ogi ra-dzieckiej kapitanem Or³owem i uzyska³ od niego w krótkim czasie

(29)

zwolnienie gmachów. Natychmiast zorganizowa³ ekipê zabezpie-czaj¹c¹ budynki.

Przejêcie budynków przez nieliczn¹ grupê kierowan¹ przez in¿. Smoleñskiego nast¹pi³o w dniu 2. lipca 1945 roku.

Nasza 10-osobowa grupa Stra¿y zosta³a zaprowadzona przez podwórze gmachu g³ównego (patrz plan sytuacyjny budynków Politechniki – za³¹czniki 18 i 19) do pomieszczeñ znajduj¹-cych siê na niskim parterze i oznaczonych dzisiaj numerami: 64, 65 i 66. By³y to pomieszczenia niezbyt wysokie. W najob-szerniejszym zastaliœmy w dwóch rzêdach ustawione ¿elazne ³ó¿ka i kilka szaf pod œcian¹. Jeszcze wnieœliœmy du¿y stó³ i po-trzebn¹ iloœæ krzese³, i tak by³o urz¹dzone nasze nowe miesz-kanie, które zajmowaliœmy przez kilka miesiêcy. W póŸniej-szym okresie, gdy nadesz³y ch³odne dni, w tej sali umieœciliœmy ¿elazny piecyk, z którego przewód kominowy zosta³ wyprowa-dzony przez okno. Najmniejszy zajmowany przez nas pokój prze-znaczony zosta³ do ³adowania i roz³adowywania oraz czyszczenia broni.

Broñ dostaliœmy lepsz¹ od tej, któr¹ mieliœmy w klinikach. By³y to cztery karabiny typu Mauser, w tym – ku naszej radoœci – jeden produkcji polskiej z wytwórni radomskiej, oraz trzy karabiny w³o-skie – lekkie, krótkie i zgrabne. Te w³ow³o-skie karabiny zosta³y zna-lezione w gruzach hollu budynku przy ul. Curie-Sk³odowskiej 55/56, gdzie obecnie znajduje siê Instytut Elektrotechniki, nale¿¹cy za czasów niemieckich do firmy ubezpieczeniowej. Poniewa¿ je-den z naszych kolegów spotka³ jakiegoœ cywila wynosz¹cego z budynku ma³¹ elektryczn¹ maszynê do liczenia, zainteresowa³ siê tym obiektem i wraz z kilkoma kolegami poszed³ penetrowaæ budynek. Jakie by³o ich zdziwienie, a jednoczeœnie radoœæ, gdy w gruzach znaleŸli najpierw jeden karabin, a po dalszej pracowitej penetracji po³¹czonej z przekopywaniem gruzowiska, wyci¹gnêli jeszcze kilka karabinów. Podobno podczas nalotu radzieckich samolotów schroni³a siê tam grupa w³oskich ¿o³nierzy i w³aœnie w to miejsce spad³a lotnicza bomba.

(30)

Po pewnym czasie nasz arsena³ wzbogaci³ siê o rakietnice oraz dzia³ko przeciwlotnicze, które Zbyszek Gawlik znalaz³ na tere-nach obecnej Hali Ludowej i wraz z kilkoma kolegami przetrans-portowa³ na teren Politechniki.

Poniewa¿ na terenie Politechniki by³o du¿o niemieckich mun-durów wojskowych, wybraliœmy najlepsze w zamian za te, które pochodzi³y z klinik.

Po kilku dniach obecnoœci na terenie Politechniki, postanowi-liœmy zmieniæ napis na naszych bia³o-czerwonych opaskach na STRA¯ AKADEMICKA POLITECHNIKI, co zosta³o zaakceptowane przez nasze w³adze.

Na pocz¹tku dzia³alnoœci Stra¿y Akademickiej Politechniki teren, który mia³ byæ przez ni¹ strze¿ony, przedstawia³ siê nastê-puj¹co:

Obecnie istniej¹cy gmach A-2 Nowej Chemii, znajduj¹cy siê przy ulicy £ukasiewicza (dawna Heidenhainstr.) i Wybrze¿u Wyspiañskiego by³ dopiero w budowie, a jego mury wznosi³y siê do wysokoœci pierwszego i czêœciowo drugiego piêtra. Du¿a czêœæ tych murów w pobli¿u Gmachu G³ównego A-1 zosta³a zniszczo-na przez bombê lotnicz¹, tworz¹c du¿y lej i gruzowisko cegie³. Dlatego od strony Wybrze¿a Wyspiañskiego widaæ by³o niektóre budynki od strony podwórza, a przez gruzowisko stworzy³ siê dla „nieproszonych goœci” stosunkowo ³atwy dostêp na teren Politechniki.

Od strony podwórza, wyznaczonego czworobokiem budynków A-1, nie by³o istniej¹cej dzisiaj dobudowy (patrz za³¹cznik nr 19). Do jej pomieszczeñ wchodzi siê od korytarzy. Wtedy okna kory-tarzy wychodzi³y na podwórze. Tam, gdzie dzisiaj jest Klub Studencki na niskim parterze A-1, by³o laboratorium materia³ów drogowych i budowlanych, do którego dojazd prowadzi³ przez podwórze. Tam urz¹dzi³em prowizoryczny warsztat samochodowy. Budynek przy ul. Norwida (dawniej Hansa-Strasse), gdzie obecnie jest filia Banku Zachodniego, by³ warsztatem mechanicz-nym, który póŸniej zosta³ dobrze zorganizowany przez Tadeusza

(31)

Karlica – st¹d nazwa „Karlicówka”, która jest znana do dnia dzi-siejszego.

Budynek Elektrotechniczny A-5 by³ powa¿nie uszkodzo-ny, poniewa¿ blisko niego spad³a bomba lotnicza, której wy-buch spowodowa³ pêkniêcie murów szerokie na kilka, a w czêœci szczytowej na kilkanaœcie centymetrów. W wi¹zaniach dacho-wych tego budynku jeszcze niedawno tkwi³y dwie 100-kilo-gramowe bomby lotnicze (ju¿ usuniête), a w stropie bomby za-palaj¹ce.

Budynek kot³owni A-4 zniszczony wybuchem bomby lotniczej Widok budynku Elektronicznego (A-5)

oraz „Karlicówka” od strony ulicy Norwida – 1945 r.

(dawna Hansa-Strasse)

Trzecia bomba lotnicza spad³a w pobli¿u budynku A-4 starej kot³owni i ca³kowicie zniszczy³a jej œcianê, której gruzy zalega³y w du¿ym i g³êbokim leju. Te trzy bomby lotnicze zniszczy³y rów-nie¿ kana³y sieci wodoci¹gowej i kanalizacyjnej oraz kable sieci elektrycznej.

Budynek Hutniczy B-1 by³ zajêty przez ma³¹ grupê wojsk radzieckich i wstêp do niego by³ zabroniony. Na rogu budynku B-1, na skrzy¿owaniu ulic £ukasiewicza i Smoluchowskiego, pozosta³o poniemieckie umocnienie, jako gniazdo karabinów maszynowych, zbudowane z worków wype³nionych piaskiem. Wewn¹trz tego gniazda le¿a³y jeszcze przez kilka dni 3 pancer-fausty.

(32)

Naprzeciw budynku B-1 przy ulicy Smoluchowskiego (daw-niej Borsig Strasse), tam, gdzie obecnie znajduje siê budynek B-4, widoczne by³y zgliszcza po spalonych pomieszczeniach barako-wych. W pomieszczeniach tych podobno mieœci³y siê laboratoria chemiczne pracuj¹ce dla celów wojennych. Mówiono, ¿e ten bu-dynek zosta³ specjalnie zniszczony przez wycofuj¹cych siê Niem-ców, by nie zostawiæ œladów prac o du¿ym znaczeniu dla wojska. Naprzeciw budynków znajduj¹cych siê przy ulicy Norwida miêdzy ulicami Smoluchowskiego i Wybrze¿em Wyspiañskiego, tam gdzie obecnie znajduj¹ siê budynki A-4, A-5, A-6, A-7, A-8, A-12 oraz C-6 i C-9 by³y tereny ogródków dzia³kowych, sadów oraz ró¿nych – zw³aszcza gospodarczych – zabudowañ. Mniej

Zniszczony dach budynku A-1

Zniszczenia dachów Budynek Hutniczy B-1

od strony ul. £ukasiewicza (dawna Heidenhainstr.)

Zniszczony gmach Nowej Chemii (A-2) od strony Wybrze¿a Wyspiañskiego

(33)

wiêcej naprzeciw bramy gospodarczej od ul. Norwida 1/3 by³ po-cz¹tek ulicy Ludwisarskiej (dawniej Schulgasse), dochodz¹cej do koœcio³a Najœwiêtszego Serca Pana Jezusa i do placu Grun-waldzkiego. Przy tej ulicy znajdowa³a siê odlewnia dzwonów (lu-dwisarnia) oraz kilka budynków gospodarczych (stajnie i szopy). Dzisiejszy skwer przy ulicy £ukasiewicza, gdzie obecnie znaj-duje siê plac zabaw dla dzieci, to miejsce, gdzie w owym czasie by³ prowizoryczny cmentarz niewolników narodowoœci angielskiej, radzieckiej, polskiej i innej, którzy stracili ¿ycie przy budowie lot-niska na terenie obecnego placu Grunwaldzkiego, podczas oblê-¿enia Wroc³awia.

Budynek przy Wybrze¿u Wyspiañskiego 40, w którym dzisiaj jest AZS oraz przystañ ¿eglarska, mia³ górne kondygnacje powa¿-nie uszkodzone pociskami artyleryjskimi. W gara¿ach tego bu-dynku znajdowa³y siê jednostki p³ywaj¹ce oraz ró¿ne przedmioty pozostawione przez armiê niemieck¹.

W miejscu gdzie dzisiaj znajduje siê budynek A-10 sto³ówki studenckiej, miêdzy ulic¹ Smoluchowskiego 29 i Wybrze¿em Wyspiañskiego, by³y do-brze utrzymane ogródki dzia³kowe.

Wszystkie budynki Politechniki Wro-c³awskiej objête ulicami: Norwida, Wy-brze¿e Wyspiañskiego, £ukasiewicza i Smoluchowskiego, by³y uszkodzone na skutek dzia³añ wojennych. Pokrycia dachów, przewa¿nie dachówka, by³y zniszczone w oko³o 80. procentach. W du¿ej wiêkszoœci okna by³y pozba-wione szyb, a ramy okienne uszkodzo-ne lub powyrywauszkodzo-ne. Wodoci¹gi by³y nieczynne, dlatego urz¹dzenia sanitar-ne nie mog³y byæ normalnie u¿ywasanitar-ne. Za umywalniê s³u¿y³a nam studnia,

Budynek A-1 od strony wejœcia do pomieszczeñ Stra¿y Akademickiej

Politechniki (dawna Schulgasse)

(34)

usytuowana na samym œrodku podwórza Gmachu G³ównego. W po-bli¿u budynku Elektrycznego by³y postawione – jeszcze przez wojska niemieckie – ustêpy, a raczej latryna. Elektrycznoœci tak¿e nie by³o, wiêc z pocz¹tku do oœwietlenia s³u¿y³y nam znalezione œwiece. Po kilku dniach naszego pobytu, w zajmowanych przez nas pomieszczeniach pojawi³o siê œwiat³o elektryczne, które mo-gliœmy u¿ywaæ jednak tylko przez ograniczony czas, poniewa¿ pr¹d pochodzi³ z akumulatorni uruchomionej w budynku elektrycznym. Nale¿y nadmieniæ, ¿e we Wroc³awiu do wiêkszoœci dzielnic by³ doprowadzony pr¹d sta³y!

W niektórych okolicznych domach mieszka³y jeszcze rodziny niemieckie, które czêsto – zw³aszcza w nocy – by³y nachodzone przez z³odziei, rabusiów i „niebieskie ptaki” celem nielegalnego konfiskowania ich dobytku. Dochodzi³o równie¿ do gwa³tów. Po-niewa¿ na podwórzach i w niektórych miejscach ulic pozosta³y ró¿nego rodzaju gongi, czêsto w nocy s³ychaæ by³o dŸwiêki alar-mowe i wo³anie o pomoc.

W pierwszym dniu naszego wejœcia na teren Politechniki pra-cowa³o tam ju¿ kilka osób, z których zapamiêta³em: Dionizego Smoleñskiego, Henryka Kuczyñskiego, Franciszeka Pa³kê, Wik-tora Mamaka, Andrzeja Jellonka, Tadeusza Karlica, Edwarda Miel-carzewicza, Krzysztofa Bednarczyka, Teodora Bo¿ica oraz Muza-fera Spu¿ica (Jugos³owianie), Andrzeja Konorskiego, Zbigniewa Orzeszkowskiego, oraz kierowca polski i niemiecki. Po kilku tygo-dniach doszli: Tadeusz Herzig i Tadeusz Jagie³³o. W mieszkaniu przy bramie gospodarczej ul. Norwida 1/3, tam gdzie obecnie znajdu-je siê Laboratorium Drogowe, zamieszkiwa³ niemiecki laborant wraz z rodzin¹, który miêdzy innymi opiekowa³ siê akumulatorni¹.

Tu trzeba wyjaœniæ, ¿e w budynkach politechnicznych takich mie-szkañ zajmowanych przez laborantów i ich rodziny by³o kilka. Labo-ranci byli zatrudnieni nie tylko w konkretnej katedrze, lecz równie¿ byli gotowi do wykonywania ró¿nych prac w godzinach wieczornych, a czêsto nocnych. Na przyk³ad przy realizacji prac badawczych, gdy zachodzi³a potrzeba w³¹czenia lub wy³¹czenia jakiegoœ urz¹dzenia

(35)

Dionizy

Smoleñski BednarczykKrzysztof JellonekAndrzej TadeuszKarlic

Andrzej

Konorski KuczyñskiHenryk MamakWiktor MielcarzewiczEdward

Zbigniew

Orzeszkowski FranciszekPa³ka

o ustalonym czasie w nocy, zlecano to laborantowi mieszkaj¹-cemu w danym budynku. Kilku laborantów mieszka³o jeszcze parê miesiêcy, do czasu ich wyjazdu do Niemiec.

(36)

S³u¿bê wartownicz¹ i patrolow¹ pe³-niliœmy przez ca³¹ dobê. Warty zmie-nia³y siê co trzy godziny w ci¹gu dnia i co cztery godziny w nocy.

Przy bramie gospodarczej wartow-nicy mieli za zadanie sprawdzanie i re-jestrowanie wchodz¹cych i wychodz¹-cych. Niezale¿nie od s³u¿by wartowni-czej, ka¿dy mia³ przydzielon¹ inn¹ pracê – sta³¹ lub w danej chwili potrzebn¹. A pracy by³o bardzo du¿o i polega³a ona na porz¹dkowaniu laboratoriów, pra-cowni, sal, konwojowaniu transportów, wyszukiwaniu na terenie Wroc³awia materia³ów budowlanych itp.

Do dyspozycji by³y nastêpuj¹ce œrodki transportowe: samochód osobo-wy marki Hansa pomalowany na

woj-skowy kolor ochronny, samochód ciê-¿arowy 3-tonowy marki Opel–Blitz napêdzany gazem drzewnym (Holzgaz) lub benzyn¹. Za szoferk¹ znajdowa³ siê generator gazu drzewnego w postaci stalowego zbiornika dwumetrowej wy-sokoœci, do którego za³adowywa³o siê drobne kawa³ki drewna bukowego, dêbowego lub olchowego. Na dole w zbiorniku znajdowa³o siê palenisko, wentylator elektryczny oraz dysze. Taki jeden za³adunek drewna wystarcza³ na kilka godzin pracy silnika. Tym sa-mochodem jeŸdzi³ polski kierowca. Do drobnego transportu dobrze s³u¿y³ trójko³owy samochód marki Tempo.

Ignacy Sieros³awski (pe³ni stra¿ przed wejœciem

do budynku Politechniki przy ul. Norwida 3)

Janusz Pietruszka (Pluciñski) obserwuje „z wysoka”

(37)

By³ napêdzany ma³ym motocyklowym silnikiem dwusuwnym zamontowanym nad ko³em z przodu. Skrzynia mog³a udŸwign¹æ 750 kg ³adunku. Do czasu naszego przybycia, transportem za-wiadywa³ Krzysztof Bednarczyk.

Mnie przydzielono techniczn¹ opiekê nad œrodkami transpor-tu. Tu muszê wyjaœniæ, ¿e podczas wojny ca³y czas pracowa³em przy naprawach samochodów, które zna³em wyœmienicie. Dlate-go kapitan Pa³ka wyda³ polecenie, bym tak zorganizowa³ trans-port ...by przestoje z powodu awarii nie mia³y miejsca. I tak siê sta³o. Codziennie samochody by³y sprawdzane, a usterki szybko i fachowo usuwane.

Na podwórzu sta³y wraki dwóch pojazdów: samochodu ciê¿a-rowego 4-tonowego marki Borgward z silnikiem wysokoprê¿nym. Niestety silnik by³ bez g³owicy. Obok sta³ wrak ci¹gnika dwucy-lindrowego, wysokoprê¿nego, marki Deutz z brakiem pompy wtry-skowej i œwiec ¿arowych. Uruchomienie tych pojazdów przyspie-szy³oby odbudowê Politechniki, dlatego postanowi³em rozeznaæ mo¿liwoœæ ich naprawy. Mia³em du¿o szczêœcia, bo penetruj¹c ró¿ne pomieszczenia znalaz³em g³owicê Borgwarda, która by³a naprawiana w warsztatach w budynku kot³owni. Przez dwa popo-³udnia kompletowa³em porozrzucane brakuj¹ce elementy silnika, które po naprawie mo¿na by³o zamontowaæ.

In¿. Smoleñski zobaczy³ mnie robi¹cego coœ pod mask¹ samo-chodu i zapyta³: ...co tam grzebiesz w tym z³omie?... Odzyskujê samochód panie in¿ynierze – odpowiedzia³em. To staraj siê, by ci siê to uda³o, a dostaniesz nagrodê. Naprawa trwa³a kilka dni, po-niewa¿ wpierw musia³em poszukaæ odpowiednich narzêdzi, co wcale nie by³o ³atwe. Pomóg³ mi w tym kierowca samochodu osobowego o nazwisku Dudek, bardzo dobrze mówi¹cy po pol-sku i zorientowany, gdzie w ruinach Wroc³awia mo¿na znaleŸæ narzêdzia i czêœci samochodowe. Samochód zosta³ uruchomiony, próbna jazda wykonana, a koledzy gratulowali sukcesu. In¿ynier Smoleñski dotrzyma³ obietnicy. W nagrodê otrzyma³em jedn¹ kilogramow¹ puszkê unrowskiej mielonki i dwie puszki

(38)

niemiec-kiego przecieru jab³kowego. Wieczorem skonsumowaliœmy je z kolegami.

Ci¹gnik Deutz by³ nastêpnym pojazdem, który zosta³ napra-wiony i uruchomiony stosunkowo szybko. Ale ci¹gnik bez przy-czepy by³ bezu¿yteczny. Ma³¹ przyczepê 1,5 t znaleŸliœmy na tere-nach powystawowych obok ogrodu zoologicznego. Przyczepa mia³a ko³a wykonane z blachy stalowej (zamiast ogumienia), dla-tego podczas jazdy po kostce lub bruku rozchodzi³ siê niesamowi-ty rumor. Po pewnym czasie byliœmy w posiadaniu „prawdziwej” przyczepy na ko³ach z normalnymi oponami. Ale drugiej nagrody od in¿. Smoleñskiego ju¿ nie otrzymaliœmy.

Sprawny transport umo¿liwi³ zwiêkszenie tempa odbudowy, o czym tak napisa³ Dionizy Smoleñski [7]:

Ogromne potrzeby materia³owe zaspakajane by³y w pierwszej kolejnoœci w³asn¹ przemyœlnoœci¹. Szybkie postawienie na nogi w³asnego transportu (co Politechnika zawdziêcza dwóm studen-tom – Bednarczykowi i Samsonowiczowi jako kolejnym kierowni-kom tego dzia³u) umo¿liwi³y œci¹ganie materia³ów z opuszczonych magazynów lub wprost z ulicy.

Z koñcem sierpnia AZS otrzyma³ samochód z demobilu ame-rykañskich wojsk, który by³ darem UNRRA. By³ to pojazd marki Dodge z nisk¹ skrzyni¹ wyposa¿on¹ w dwie ³awki do przewo¿e-nia 10. osób. Samochód ten by³ pod moj¹ opiek¹ i by³ przydzielo-ny sekcji motorowej, której by³em przewodnicz¹cym. Samochód ten parkowa³ na terenie Politechniki i czasem by³ wypo¿yczany Politechnice, ale tylko do transportu osób.

Posiadanie czterech pojazdów samochodowych do transportu towarowego i jednego wozu konnego wywo³a³o potrzebê powiêk-szenia liczby pracowników do prac prze³adunkowych, oraz liczby cz³onków Stra¿y Akademickiej potrzebnych do konwojowania transportów i do intensyfikacji innych prac. St¹d decyzja in¿. Smoleñskiego powiêkszenia liczebnego stanu Stra¿y Akademic-kiej Politechniki do 22. osób. Nazwiska tych 12. osób, które prze-sz³y w drugim rzucie z klinik s¹ nastêpuj¹ce: Jerzy Barwiñski,

(39)

Jerzy Batorowicz, Antoni Dziama, Zdzis³aw Godlewski, Kazimierz Ko³odziej, Bohdan Krachelski, Andrzej Karp, Tadeusz Patryn, Andrzej Walisch, Stanis³aw Wróbel, Tadeusz Ziêba, Jerzy Ziomek.

Taka liczba cz³onków Stra¿y Akademickiej wyraŸnie przyspie-szy³a dostawy materia³ów budowlanych. Wyszukiwano i zwo¿o-no ceg³y, dachówki, wapzwo¿o-no, cement, deski, szk³o, blachy, farby i inne materia³y. Najczêœciej in¿. Smoleñski lub inni pracownicy najpierw zbierali informacje od pracowników niemieckich, gdzie takie materia³y s¹ zlokalizowane, póŸniej jechaliœmy lub szliœmy piechot¹ na rekonesans, po którym – jeœli by³ pozytywnie trafiony – wysy³ano w okreœlone miejsce samochody z pracownikami

Cz³onkowie Stra¿y Akademickiej Uniwersytetu, którzy w „drugim rzucie” powiêkszyli liczebnoœæ posterunku Stra¿y Akademickiej Politechniki

Bohdan

Krachelski AndrzejWalisch Stanis³awWróbel TadeuszZiêba Antoni

(40)

i Stra¿¹. Takie wyszukiwanie i za³adunek materia³ów zawsze ³¹-czy³y siê z ryzykiem utraty ¿ycia lub zdrowia, poniewa¿ stale znaj-dowa³o siê niewypa³y i porzucone granaty, a ryzyko zaminowane-go terenu jeszcze istnia³o. Ale szczêœcie nam sprzyja³o. Pamiêtam tylko jeden wypadek. Stanis³aw Wróbel uzyska³ informacje na temat mo¿liwoœci znalezienia miedzianej blachy do pokrycia da-chów i wykonania rynien. By³o to RAD – Übungsplatz (plac æwi-czeñ s³u¿by pracy Reichu), mieszcz¹cy siê na terenie w³¹czonym do „Pafawagu”. Stamt¹d przywieziono du¿e iloœci blachy, cementu i dachówek. By³ tam du¿y dó³ z wylasowanym wapnem, po które pojecha³ Zdzis³aw Godlewski. Podczas przerzucania wapna z do³u na prowizoryczn¹ platformê, nast¹pi³ wybuch le¿¹cej pod ni¹ miny, która zrani³a – na szczêœcie niegroŸnie – niemieckiego pracownika.

O wartoœci prac zwi¹zanych z poszukiwaniem, zwo¿eniem, a póŸniej wykorzystaniem do remontu materia³ów budowlanych, niech pos³u¿¹ nastêpuj¹ce liczby [5]: Pokryto dachówk¹ 15 000 m2

dachu, oszklono 5 000 m2 okien oraz wykonano 450 m3 murów.

Nale¿y podkreœliæ, ¿e zdobywanie i zwo¿enie materia³ów prze-znaczonych do odbudowy Politechniki odbywa³o siê w warunkach chaosu powojennego, w mieœcie pokrytym gruzami budynków, za którymi czêsto ukrywali siê maruderzy i grupy niemieckiego Wehrwolfu. Nieraz podczas za³adunku lub transportu materia³ów, gdzieœ z ukrycia pada³y pojedyncze strza³y.

Inne utrudnienia i niebezpieczeñstwa czyha³y na terenach Poli-techniki. Niemcy w pomieszczeniach piwnicznych gmachu g³ów-nego urz¹dzili fabrykê amunicji. By³y tam ustawione obrabiarki, zmagazynowane czerepy pocisków oraz du¿e iloœci trotylu i in-nych materia³ów wybuchowych. Dla „zmylenia przeciwnika” za-chodnia czêœæ dachu budynku A-1 oznaczona by³a czerwonym krzy¿em jako budynek szpitalny, a w dwóch ma³ych pomieszcze-niach urz¹dzono gabinet laryngologiczny i okulistyczny.

Jak pisze Krzysztof Bednarczyk [6], od tych podziemnych po-mieszczeñ, w których produkowana by³a amunicja, przebity by³ tunel wychodz¹cy na nabrze¿e przystani akademickiej nad Odr¹.

(41)

Prawdopodobnie tym kana³em transportowano amunicjê do barek rzecznych i odwo¿ono do stanowisk artylerii przeciwlotniczej.

Te wszystkie niebezpieczne materia³y by³y z piwnic wynoszo-ne, ³adowane na wozy i przyczepy, po czym zaprzêgiem kon-nym lub rêcznie pchakon-nymi wózkami by³y wywo¿one do stawu przy ulicach Prusa i Nowowiejskiej i tam zatapiane. Przy tych pra-cach i transporcie by³o zatrudnionych bardzo wielu Niemców, których ca³y czas pilnowa³a Stra¿, by przypadkiem nie zaprószo-no ognia, i by te niebezpieczne materia³y naprawdê znalaz³y siê w wodzie.

Jak ju¿ by³o wspomniane, w pobli¿u bramy gospodarczej mie-szka³ laborant niemiecki wraz z rodzin¹. Czêsto, w póŸnych go-dzinach popo³udniowych, byli oni odwiedzani przez – jak twier-dzili – swoj¹ rodzinê. Jeden z wartowników zauwa¿y³, ¿e ludzie powracaj¹cy z odwiedzin czêsto maj¹ torby doœæ mocno wypcha-ne. Po naradzie z kapitanem Pa³k¹, postanowiono przeprowadziæ kontrolê zawartoœci tych wypchanych toreb. Okaza³o siê, ¿e by³y wynoszone ró¿ne produkty ¿ywnoœciowe. Wzbudzi³o to nasze podejrzenie i dokonaliœmy rewizji mieszkania. Na œcianie wiatro-³apu by³ zamocowany wieszak z du¿¹ iloœci¹ odzie¿y roboczej, pod któr¹ znajdowa³y siê zamaskowane drzwi. Po ich otwarciu ukaza³o siê zejœcie po schodach do piwnicy, w której by³ du¿y magazyn ¿ywnoœciowy, a w nim kasze, makarony, konserwy z mielonk¹, prasowane kostki kawy z cukrem, marmolada, przecier jab³kowy, sztuczny miód itp. Wszystkie produkty by³y w doskona³ym stanie do spo¿ycia.

W ostatnim pokoju rewidowanego mieszkania znaleŸliœmy na-stêpne ukryte drzwi, za którymi znajdowa³o siê pomieszczenie o jednej œcianie ukoœnej, utworzonej ze stropu schodów wejœcio-wych do budynku A-1 od strony ul. Norwida 1/3. Tam zgro-madzone by³y rzeczy pozostawione podobno przez dwóch nie-mieckich profesorów. By³y tam koce, ubrania, senackie togi, bielizna poœcielowa, rowery, broñ myœliwska i wiele innych przed-miotów.

(42)

Po kilku dniach zosta³ znaleziony jeszcze jeden magazyn z ¿yw-noœci¹, do którego wejœcie przez w³az w pod³odze stolarni zama-skowane by³o warstw¹ wiórów i trocin. By³ to sukces niebywa³y, który zmieni³ nasze ¿ycie i tempo odbudowy Politechniki. Od tego czasu cz³onkowie Stra¿y i pracownicy Politechniki dostawali co tydzieñ przydzia³y ¿ywnoœciowe w postaci konserw. Koledzy po-stanowili od czasu do czasu ugotowaæ coœ po swojemu, poniewa¿ kliniczne jedzenie nie zawsze by³o odpowiednie. Któregoœ popo-³udnia rozpalono na podwórzu Gmachu G³ównego ma³e ognisko i zaimprowizowano polow¹ kuchniê. Niestety, nie uda³o siê ugo-towaæ pierwszej w³asnej kolacji, gdy¿ zjawi³ siê zwabiony dymem z ogniska in¿ynier Smoleñski i „wyg³osi³ d³ug¹ mowê na temat naszej nieostro¿noœci”, w której da³ nam do zrozumienia, ¿e nie ¿yczy sobie powtórzenia naszego czynu. Ale w kilka dni po tym incydencie „Dyzio” (tak nazywano prywatnie in¿yniera Smoleñ-skiego) zarz¹dzi³ zorganizowanie sto³ówki dla Stra¿y i pracowni-ków Politechniki. Czerpa³a ona zapasy z odkrytych przez nas magazynów ¿ywnoœciowych i wydawa³a raz dziennie obfity, smaczny jednogarnkowy obiad. Stra¿ dostawa³a w dalszym ci¹gu cotygodniowe przydzia³y ¿ywnoœciowe. Sto³ówka mieœci³a siê w pomieszczeniach tego mieszkania, w którym przeprowadzili-œmy rewizjê. Zaanga¿owano kucharkê, Niemkê, która by³a wpra-wiona w gotowanie dobrych jednodaniowych obiadów. Od tej pory koledzy, sto³uj¹cy siê w klinicznej kuchni, zazdroœcili nam naszych obiadów i przydzia³ów ¿ywnoœciowych.

Odkrycie obficie zaopatrzonych magazynów ¿ywnoœciowych pozwoli³o na wydawanie racji ¿ywnoœciowych równie¿ pracow-nikom niemieckim, z czego byli oni bardzo zadowoleni. Wiado-moœæ o tych przydzia³ach szybko siê rozesz³a w mieœcie, i do pra-cy zaczêli siê zg³aszaæ codziennie nowi Niempra-cy. W ten sposób przyjêto wystarczaj¹c¹ liczbê pracowników niewykwalifikowanych do prac porz¹dkowych i do transportu materia³ów wybuchowych, jak równie¿ rzemieœlników do prac budowlanych. Ku naszej rado-œci, tempo odbudowy Politechniki wyraŸnie wzros³o. Jest rzecz¹

(43)

naturaln¹, ¿e wzrost liczby pracowników poci¹gn¹³ za sob¹ koniecznoœæ zwiêkszenia iloœci wart i konwojów Stra¿y, dlatego czasami schodz¹cy z nocnej warty by³ natychmiast kierowany do konwoju lub nadzoru grupy pracowników. Przyspieszone tempo prac czêsto stwarza³o koniecznoœæ napraw lub przygotowania w godzinach popo³udniowych pojazdów samochodowych przez cz³onków Stra¿y. Pracownicy, którzy mieszkali w dalszej odleg³o-œci od Politechniki, nie mogli zostawaæ „na drug¹ zmianê”, ponie-wa¿ musieli piechot¹ bezpiecznie dotrzeæ do domu przed zapa-dniêciem zmroku.

Przegl¹danie terenu Politechniki dawa³o czasem niespodzie-wanie dobre rezultaty. Jednego popo³udnia przeszukiwa³em roz-walone przez podmuch bomby sk³adowisko ró¿nych rupieci, opakowañ i zniszczonych mebli, znajduj¹ce siê w podwórzu obok wznoszonych budynków Nowej Chemii (obecnie budynek A-11). Szuka³em desek odpowiednich na naprawê przyczepy. Pod zwa-³owiskiem drewna widoczna by³a jakaœ skrzynka, piêknie okuta, z politurowanego drewna. Aby j¹ wyci¹gn¹æ, musia³em usun¹æ trochê gratów oraz zrobiæ z ¿elaznego prêta haczyk, za pomoc¹ którego wyci¹gn¹³em znalezisko. Na szczêœcie w zamku tkwi³y klucze przymocowane dodatkowo drutem tak, by siê nie zgubi³y podczas transportu. Po otwarciu zobaczy³em piêkny mikroskop wraz z wyposa¿eniem. Po chwili pokaza³em znaleziony przedmiot „Dyziowi”, którego bardzo ucieszy³o zdobycie cennego aparatu. Wkrótce potem pracownicy porz¹dkowali ten sk³ad rupieci i wy-wozili niepotrzebne rzeczy na z³om. Mo¿na przypuszczaæ, ¿e mi-kroskop zosta³by wywieziony i sprzedany na „szaberplacu”.

Janusz Pietruszka (Pluciñski), jako przysz³y student chemii, by³ przydzielony do porz¹dkowania budynku chemii. Tam w jednym z pomieszczeñ piwnicznych odkry³ dobrze zamaskowany scho-wek, po otwarciu którego wyci¹gn¹³ znaczn¹ iloœæ platyny. By³y to tygielki ró¿nej wielkoœci, siatki i pa³eczki. Zosta³o to skrupulat-nie zwa¿one w obecnoœci in¿yskrupulat-niera Smoleñskiego, spisane do pro-toko³u i schowane w bezpieczne miejsce.

(44)

Innym razem Tadeusz Herzig przyniós³ znalezione gdzieœ w ukryciu, prawdopodobnie przygotowane do wyniesienia, dwa teodolity. Porz¹dkuj¹cy, zw³aszcza pracownicy niemieccy, czêsto wyrzucali na z³om rzeczy, które z wygl¹du by³y zupe³nie nieprzy-datne. Przyk³adem tego niech bêdzie nastêpuj¹cy fakt. Na podwórzu budynku Hutniczego B-1 utworzono pokaŸnej wielko-œci sk³adowisko z³omu. Roman Jaworski lubi³ wygrzebywaæ œrubki, druciki i inne przedmioty, „...które mog¹ siê przydaæ”. Zobaczy³ cienki, b³yszcz¹cy drut, wiêc zwija³ go na d³oni. Zwija³ i zwija³.... i tak zwin¹³ 12 metrów drutu platynowego, z którego wykonuje siê termopary Pt–PtRh. W ten sposób póŸniejsze laboratoria mia-³y wystarczaj¹cy na kilka lat zapas cennego materia³u.

Dionizy Smoleñski tak o tym wspomina [7]: Pamiêtam jak wyci¹gnêli mnie z domu póŸnym wieczorem, aby z tryumfem po-kazaæ œwietny mikroskop znaleziony pod zwa³ami rupieci przy-godnego magazynu. Do rana czekaæ by³o stanowczo zbyt d³ugo.... Pamiêtam jak przynosili znalezione naczynia platynowe. Potrafili nastroiæ siê na panuj¹cy w Politechnice ton ideowoœci i pracy. Mog¹ byæ dumni ze swej s³u¿by w Stra¿y, jak Uczelnia jest dumna z nich.

Dziêki pe³nieniu s³u¿by wartowniczej przy bramie gospodar-czej, przez któr¹ by³o jedyne wejœcie na teren Politechniki, mieli-œmy okazjê jako pierwsi widzieæ niektórych swoich przysz³ych profesorów. Ciekawe i weso³e zdarzenie prze¿y³ jeden ze Stra¿y. Wartownik mia³ obowi¹zek wylegitymowania osób wchodz¹-cych, zatrzymania legitymacji i wpisania danych do zeszytu. Pew-nego przedpo³udnia przez bramê wszed³ starszy pan drobnej po-stury, skromnie ubrany w ciemny p³aszczyk, w szarym kaszkiecie na g³owie, i udawa³ siê w stronê budynku elektrycznego. Wartow-nik – Wacek Romaniuk – potê¿ne ch³opisko, zajêty by³ w tym czasie kimœ innym, dlatego nie zatrzyma³ starszego pana zaraz przy wejœciu. Dopiero po chwili wartownik zawo³a³ (trochê siê j¹ka-j¹c): ...a gdzie to idziecie dobry cz³owieku? Proszê zostawiæ legi-tymacjê!! Dobry cz³owiek uœmiechn¹³ siê, zawróci³, a oddaj¹c

(45)

le-gitymacjê, tymi s³owami pochwa-li³ wartownika: Bardzo dobrze! Porzundek zaœ ino tylko musi byæ!! Za chwilê wartownik otworzy³ le-gitymacjê i zacz¹³ wpisywaæ w ze-szycie dane personalne. Jakie by³o jego zdziwienie i przera¿enie, gdy przeczyta³: Profesor doktor in¿y-nier KAZIMIERZ IDASZEWSKI – profesor Politechniki Lwowskiej. Boj¹c siê, ¿e wracaj¹cy profesor za-pamiêta³ jego twarz, mo¿e swego przysz³ego studenta, poprosi³ ko-legê, by go zast¹pi³ na posterunku.

Inny wartownik mia³ okazjê i przyjemnoœæ legitymowaæ

póŸ-niejszego profesora W³adys³awa Chowañca. Tak opisa³ jego wej-œcie: Patrzê i oczom swoim nie wierzê. Wchodzi jakiœ super elegancki jak przedwojenny Pan. Elegancki, jasnobe¿owy trencz, kapelusz eden na g³owie, w rêce pa-rasol i skórzane rêkawiczki... mó-wiê wam zjawisko! I nie mo¿na siê dziwiæ takiemu opisowi. W tym czasie we Wroc³awiu nie widywa-³o siê zbyt wielu ludzi na co dzieñ ubranych elegancko.

Innym razem przez bramê prze-chodzi³ in¿ynier Z., póŸniejszy pro-fesor Politechniki. Gdy wartownik poprosi³ o okazanie legitymacji, ten nie zatrzymuj¹c siê powiedzia³: A co? Jeszcze mnie Pan nie zna? Za kilka minut wracam! Jak

mu-Profesor Kazimierz Idaszewski

Profesor W³adys³aw Chowaniec

(46)

sia³ siê czuæ ów in¿ynier, gdy us³ysza³ trzask repetowanego kara-binu i zobaczy³ lufê skierowan¹ w jego nogi!! Ale skoñczy³o siê to zdarzenie bez urazy.

Pewnego póŸnego popo³udnia wartownik zatrzyma³ dwóch m³odych Niemców, którzy ukryli siê w ruinach czêœciowo zbom-bardowanego budynku Nowej Chemii. Zostali przyprowadzeni do wartowni, gdzie podczas przes³uchania przyznali siê, ¿e chcieli wynieœæ kilka ukrytych tam drobnych przedmiotów. Nad sposo-bem ukarania Niemców zastanawiano siê krótko. Zdecydowano, ¿e ka¿dy dostanie „po 25”, przy czym sprawiedliwoœæ wymierz¹ sobie obaj nawzajem. W koñcowym wyniku okaza³o siê, ¿e bar-dziej poszkodowany by³ pierwszy, poniewa¿ gdy przysz³a jego kolej na odbieranie kary, drugi nie ¿a³owa³ energii, aby siê odwzaje-mniæ swemu koledze.

Nocne warty i obchody mia³y czasem zabawny przebieg. Przez kilka dni z rzêdu wartownicy pe³ni¹cy nocn¹ s³u¿bê zg³aszali, ¿e na pierwszym i drugim piêtrze budynku g³ównego s³ychaæ kroki, a tak¿e jakby otwieranie i zamykanie drzwi i szaf. Postanowiono sprawdziæ przyczynê tych niepokojów, ale z zachowaniem wszel-kiej ostro¿noœci. Kilku uzbrojonych „po zêby” cz³onków Stra¿y w he³mach na g³owach rozdzieli³o siê na dwie grupy, i z dwóch stron budynku powoli, w ciemnoœci podchodzi³o na pierwsze piê-tro, gdzie s³ychaæ by³o owe kroki. Podchodzenie odbywa³o siê bardzo ostro¿nie i powoli. Gdy obie grupy zbli¿y³y siê na odle-g³oœæ nie wiêksz¹ ni¿ dziesiêæ metrów od s³yszanych kroków, oœwietlono pokój i zobaczono...kiwaj¹cy siê na wietrze kij, zawieszony na papierze, którym zaciemniano okno. Podmuch wia-tru powodowa³ miarowe uderzanie kija o œcianê, co wydawa³o odg³os zupe³nie podobny do kroków cz³owieka. Drzwiami i okna-mi równie¿ trzaska³ wiatr. DŸwiêki te, rozlegaj¹ce siê w nocnej ciszy, zwraca³y uwagê wartowników. Wyprawa zakoñczy³a siê mi³ym rozczarowaniem, a na jej temat jeszcze d³ugo kr¹¿y³y dowcipy.

(47)

Organizowanie nauki i dydaktyki

W sierpniu i wrzeœniu 1945 roku coraz wiêcej pracowników naukowych przyje¿d¿a³o do Wroc³awia i anga¿owa³o siê do pracy w Uniwersytecie i Politechnice Wroc³awskiej. W „Ksiêdze XXV-lecia Politechniki Wroc³awskiej 1945–1970”, na stronie 14 tak o nich napisano [2]:

Tu nale¿y siê g³êboki uk³on w stronê tych pracowników, którzy nie ulêkli siê tak wielkich trudów pracy pionierskiej, wytrwali i stworzyli fundament personalny Uczelni, bez którego istnienie jej nie by³o mo¿liwe. Tworzyli oni nieliczn¹ grupê ofiarnych zapa-leñców. W ci¹gu pierwszego semestru, zatem jesieni¹ 1945 r. wzro-s³a ona do kilkunastu, wreszcie do dwudziestu kilku osób, których nazwiska podajemy bez stopni naukowych i tytu³ów s³u¿bowych, sporo bowiem wœród nich by³o wówczas m³odymi asystentami, dziœ zaœ to ogólnie szanowani uczeni: W³adys³aw Bacz, W³adys³aw Chowaniec, Dobros³aw Czajka, Egon Dworzak, Konrad Dyba, Kazimierz Idaszewski, Irena Jach, Marian Janusz, Andrzej Jellonek, Tadeusz Karlic, Józef Ko¿uchowski, Henryk Kuczyñski, Stanis³aw Loria, Wiktor Mamak, Micha³ Mazur, Maria Mi³kowska, Zbigniew Orzeszkowski, Franciszek Pa³ka, Edwin P³a¿ek, Zdzis³aw Samsonowicz, Mieczys³aw S¹siadek, Dionizy Smoleñski, Edward Sucharda, Zygmunt Szparkowski, W³adys³aw Œlebodziñski, Janina Teppa, Tadeusz Wróbel, Maria Wyzga, Mieczys³aw Zachara, Kazimierz Zipser.

Pojawienie siê i zaanga¿owanie tych osób pozwoli³o na sto-sunkowo szybkie organizowanie katedr i dziekanatów oraz na przyjmowanie asystentów, studentów i kandydatów na studentów. Czêœæ z nich zosta³a wcielona w szeregi Stra¿y Akademickiej. Tempo porz¹dkowania i odbudowy pomieszczeñ wzros³o tym

(48)

bar-Dobros³aw

Czajka DworzakEgon KonradDyba Ko¿uchowskiJózef

Maria

Mi³kowska EdwinP³a¿ek Mieczys³awS¹siadek SzparkowskiZygmunt

Janina

Teppa TadeuszWróbel WyzgaMaria KazimierzZipser

dziej, ¿e kierownicy katedr – maj¹c do dyspozycji „m³ode rêce do pracy” – odpowiednio organizowali porz¹dkowanie swego rejonu.

Jedni z pierwszych pracowników zwi¹zanych z rozpoczêciem procesu dydaktycznego pierwszego semestru Politechniki

(49)

Studenci oraz cz³onkowie Stra¿y Akademickiej przy odgruzowaniu Politechniki

W tym czasie oraz ju¿ po rozpoczêciu dydaktycznej dzia³alno-œci Politechniki czêstym zjawiskiem by³a praca grup studenckich przy odgruzowaniu i porz¹dkowaniu obiektów Uczelni.

Nale¿y podkreœliæ, ¿e wielu cz³onków SAP-u zosta³o zatrudnio-nych na stanowiskach zastêpców asystentów i asystentów, a po zakoñczeniu studiów kontynuowa³o pracê jako pracownicy nau-kowo-dydaktyczni, zdobywaj¹c kolejne stopnie i tytu³y naukowe. W drugiej po³owie sierpnia 1945 roku, wojska radzieckie opu-szcza³y zajmowany przez siebie teren Biskupina. Widzia³o siê sa-mochody ciê¿arowe za³adowane pianinami, meblami, dywanami i innym dobrem. Rozpoczê³o siê zagospodarowanie tej dzielnicy przez Grupê Kulturalno-Naukow¹ i przez Stra¿ Akademick¹, której liczebnoœæ stale wzrasta³a o kolegów przyje¿d¿aj¹cych do Wro-c³awia z ró¿nych stron Polski. Niektóre budynki willowe by³y zaj-mowane przez przybywaj¹cych do Wroc³awia profesorów, w czym nieraz pomagali przyszli studenci, dzisiaj jeszcze cz³onkowie Stra-¿y Akademickiej. Natomiast domy przy dwóch ulicach: Jana Sta-nis³awskiego i Aleksandra Kotsisa zosta³y przeznaczone na mie-szkania dla studentów.

By³y to mieszkania skromne, w jednopiêtrowej zabudowie sze-regowej, dwu- i trzypokojowe, z kuchni¹ i ³azienk¹. W wiêkszo-œci mieszkañ by³y jakieœ meble, naczynia kuchenne, czasem firan-ki. Wszystko w niesamowitym nie³adzie, wygl¹daj¹ce tak, jakby

Cytaty

Powiązane dokumenty

In order to highlight the effects of the duct shape and the viscous interactions onto the performance coefficients of the duct-AD model, shown in subsections 6.1 and 6.2, a flow

T h e presentation, however, may be of use for Greek juridical papyrol- ogy, since the author approaches some problems of the older Egyptian law from the viewpoint of the

The current chapter (Chapter 1) provides background information on sludge management in areas of high sludge generation and introduces the broad problem which justifies the

Z grupy respondentów wybrano osoby będące w związku małżeńskim i osoby rozwiedzione i zestawiono ich odpowiedzi na pytania: Czy uważa Pan/i że jest lubiany/a?; Czy odczuwa

(jak to jest podane w bibliografii), czy też jej podstawą jest ostatnie wydanie oryginału łacińskiego (jak sugeruje to przedmowa i jak należałoby tego oczekiwać w przy- padku

Warunkiem koniecznym, według Colemana, do generowania KS przez daną grupę jest: po pierwsze – domknięcie sieci relacji społecznych, polegające na bu- dowaniu wzajemnych kontaktów

Through the analysis of the presented test results it was found that the point of acquisition of the vibration signals, described as P1 should not be used for making an assessment

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 5/1/4,