Oficyna Wydawnicza Politechniki Wroc³awskiej Wroc³aw 2002
Zdzis³aw Samsonowicz
Wspomnienia
o Stra¿y Akademickiej Politechniki
we Wroc³awiu
Inicjatywa opracowania i wydania drukiem wspomnieñ o Stra¿y Akademickiej Politechniki pochodzi od Zarz¹du Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej
OPRACOWANIE REDAKCYJNE I KOREKTA
Maria Izbicka
£AMANIE KOMPUTEROWE
Krzysztof Dawidowicz
Zamieszczone zdjêcia i za³¹czniki pochodz¹ z Archiwum Politechniki, z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego oraz ze zbiorów Ryszarda Czocha i prywatnych zbiorów cz³onków Stra¿y Akademickiej
© Copyright by Oficyna Wydawnicza Politechniki Wroc³awskiej, Wroc³aw 2002
OFICYNA WYDAWNICZA POLITECHNIKI WROC£AWSKIEJ Wybrze¿e Wyspiañskiego 27, 50-370 Wroc³aw
ISBN 83-7085-619-5
Pracê tê dedykujê pionierom odbudowy Politechniki Wroc³awskiej z 1945 roku autor
Ukazuje siê kolejna pozycja ksi¹¿kowa z serii wspomnienio-wej pocz¹tków organizacji i pierwszych lat rozwoju Politechniki Wroc³awskiej. Ukazuje siê ona z inicjatywy Stowarzyszenia Ab-solwentów naszej Uczelni, które to inicjatywy ciesz¹ siê uznaniem kierownictwa Uczelni i s¹ wspierane zawsze w miarê istniej¹cych mo¿liwoci.
Oddawana obecnie w rêce czytelników ksi¹¿ka ma charakter i znaczenie szczególne. Dotyczy ona bowiem pewnych dzia³añ i warunków tych dzia³añ w okresie jeszcze przed dekretem Krajo-wej Rady NarodoKrajo-wej z 24 sierpnia 1945 roku, którego art. l brzmi Uniwersytet Wroc³awski i Politechnika Wroc³awska staj¹ siê polskimi pañstwowymi szko³ami akademickimi.
Dzia³alnoæ Stra¿y Akademickiej dla ochrony mienia tych uczel-ni i stworzeuczel-nia warunków, aby na gruzowisku powojennego Wroc³awia mog³a nasza Politechnika rozpocz¹æ dzia³alnoæ w za-ledwie pó³ roku od zakoñczenia wojny, jest nie do przecenienia.
Z ksi¹¿k¹ t¹ powinno zapoznaæ siê mo¿liwie najszersze grono naszej spo³ecznoci akademickiej.
Prof. dr hab. in¿. Andrzej Mulak Rektor Politechniki Wroc³awskiej
Stra¿ Akademicka Politechniki Wroc³awskiej nale¿y niew¹t-pliwie do tych zbiorowych bohaterów pionierskiego okresu 1945 r., którym nasza Alma Mater zawdziêcza podjêcie dzia³alnoci aka-demickiej ju¿ w listopadzie tego pamiêtnego roku.
Stowarzyszenie Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej nosi³o siê od dawna z zamiarem udokumentowania nieprawdopo-dobnie ró¿norodnej dzia³alnoci Stra¿y Akademickiej i to w bar-dzo trudnych warunkach. Dopiero jednak gdy prof. Zdzis³aw Sam-sonowicz podj¹³ siê tego dzia³ania, sta³o siê ono realne w postaci niniejszej ksi¹¿ki.
Ta kolejna pozycja wydawnicza naszego Stowarzyszenia wy-ró¿nia siê szczególn¹ rzetelnoci¹ fotograficzn¹ i bardzo dobr¹ redakcj¹, co wiadczy wed³ug mnie o wysokim poczuciu odpo-wiedzialnoci Autora w przedstawieniu faktów i osób dotycz¹-cych roli tego zbiorowego bohatera pionierskiego okresu Politech-niki Wroc³awskiej. Czytaj¹c tê ksi¹¿kê odczuwa siê szczególne zaanga¿owanie Autora w jej powstanie, a tak¿e jego sentyment do tego okresu jego m³odoci, okresu odbudowy naszego zwyciê-skiego, a jednak przegranego wówczas kraju.
S¹dzê, i¿ bêdê wyrazicielem Zarz¹du naszego Stowarzyszenia, i chyba przysz³ych czytelników tej monografii, sk³adaj¹c w tym miejscu serdeczne podziêkowanie Koledze Profesorowi Samso-nowiczowi za to piêkne dzie³o, które nam co trzeba koniecznie podkreliæ bezinteresownie opracowa³.
Prof. dr hab. in¿. Jan Kmita
Przewodnicz¹cy Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej
Wprowadzenie
Rozpoczynaj¹c pisanie wspomnieñ o Stra¿y Akademickiej Poli-techniki, zdawa³em sobie sprawê z pewnych trudnoci w absolutnie wiernym przekazaniu wszystkich wiadomoci, które powinny zna-leæ siê w tym materiale. W zasadzie treæ tych wspomnieñ powinna siê ograniczyæ do ofi cjalnego okresu trwania Stra¿y zawartego miê-dzy datami 10 maja 1945 a 24 grudnia 1945 roku, ale dla lepszego nawietlenia klimatu powstania Stra¿y, okres ten niewiele poszerzy³em. Przegl¹daj¹c ró¿ne publikacje i dokumenty zauwa¿y³em, ¿e niektóre z nich zawieraj¹ b³êdy lub niecis³oci. Odtworzenie dok³adnego wykazu wszystkich cz³onków Stra¿y napotyka na po-wa¿ne trudnoci. Dlatego z góry przepraszam tych wszystkich, którzy nale¿eli do Stra¿y Akademickiej Politechniki, zw³aszcza przyby³ych do Wroc³awia w okresie od wrzenia do grudnia 1945 roku, których nazwiska nie znalaz³y siê w treci tej publikacji.
Czytelnikom zwracam uwagê na fakt, ¿e wiele osób nale-¿¹cych do Grupy Kulturalno-Naukowej nigdy nie figurowa³o w istniej¹cych spisach cz³onków Stra¿y. Byli oni jednak zatrudnieni w ochronie i przy odbudowie ró¿nych obiektów Uniwersytetu i Politechniki. Nale¿y równie¿ podkreliæ, ¿e wielu póniejszych studentów Politechniki zaanga¿owanych by³o do koñca w dzia³al-noæ Akademickiej Stra¿y Uniwersytetu, z której zosta³a wydzie-lona Stra¿ Akademicka Politechniki.
W czasie trwania podstawowej dzia³alnoci Stra¿y powstawa-³y inne jednostki studenckie organizowane przez cz³onków Stra-¿y, którzy byli studentami ró¿nych uczelni przed wybuchem woj-ny w 1939 roku. W ten sposób ju¿ w lipcu 1945 roku jeszcze przed uruchomieniem dzia³alnoci wroc³awskich uczelni po-wsta³a Bratnia Pomoc Akademicka oraz Akademicki Zwi¹zek
Sportowy, których za³o¿ycielami byli cz³onkowie Uniwersyteckiej Stra¿y Akademickiej. Póniej do³¹czyli do nich inni kandydaci na studentów lub studenci, lecz nie objêci s³u¿b¹ w Stra¿y.
O tych organizacjach tylko wspominam, poniewa¿ ich bogata i nadzwyczaj po¿yteczna dzia³alnoæ nie mieci siê w ramach tego opracowania, lecz zas³uguje na osobn¹ szerok¹ publikacjê.
Kilka stron powiêcono tym profesorom i pracownikom Poli-techniki, którzy w okresie istnienia Stra¿y Akademickiej byli pionierami tworz¹cymi Uczelniê.
Za³¹czone biogramy uczestników Stra¿y w wiêkszoci zosta³y za-czerpniête z ksi¹¿ki Pionierzy Miasta Wroc³awia wydanej w 1994 roku przez Zarz¹d Sekcji Pionierów Towarzystwa Mi³oników Wro-c³awia. Biogramy tych cz³onków Stra¿y Akademickiej Politechniki, którzy zostali zaanga¿owani jako pracownicy naukowo-dydaktyczni Politechniki Wroc³awskiej, zosta³y wyró¿nione znaczkiem Uczelni.
Du¿a czêæ zamieszczonych zdjêæ nie jest najlepszej jakoci, poniewa¿ zosta³a wziêta z innych publikacji.
W tym miejscu pragnê podziêkowaæ tym wszystkim, którzy udostêpnili materia³y fotograficzne i ró¿n¹ dokumentacjê, co wzbo-gaci³o treæ tych wspomnieñ, a zw³aszcza:
pani mgr Gabrieli Janiszewskiej, kierowniczce Archiwum Politechniki Wroc³awskiej, oraz pani Agnieszce Walkowiak za pomoc w korzystaniu ze zbiorów archiwalnych, jak równie¿ pani dr Teresie Sulei z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego,
panu dr. hab. Ryszardowi Czochowi za udostêpnienie wielu zdjêæ archiwalnych,
panom dr. in¿. Krzysztofowi Naplosze i dr. in¿. Rafa³owi Wiêc³awkowi za komputerow¹ obróbkê autorskiego tekstu.
Inicjatywa opracowania i wydania drukiem wspomnieñ o Stra-¿y Akademickiej Politechniki naleStra-¿y do Zarz¹du Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wroc³awskiej pod przewodnictwem prof. dr. hab. in¿. Jana Kmity. J.M. Rektorowi prof. dr. hab. in¿. Andrzejowi Mulakowi wyra¿am serdeczne podziêkowanie za przy-chylnoæ i wsparcie finansowe wydania tej ksi¹¿ki.
Z Krakowa do Wroc³awia
Po przejciach zwi¹zanych z moim udzia³em w akcji Burza, a póniej po zatrzymaniu siê na okres kilku miesiêcy wojennego frontu walk kilka kilometrów na zachód od Dêbicy oraz po okre-sie przymusowego przeokre-siedlenia mieszkañców Dêbicy do miej-scowoci po³o¿onych dalej na wschód, nast¹pi³a ofensywa wojsk radzieckich i szybkie wycofywanie siê armii niemieckiej w kie-runku zachodnim. Wraz z rodzin¹ powróci³em do zniszczonego i czêciowo spalonego domu rodzinnego. Pomaga³em w przysto-sowaniu domu do warunków mieszkalnych, a jednoczenie kontynuowa³em naukê w ju¿ otwartym Liceum im. Króla W³ady-s³awa Jagie³³y w Dêbicy. Przyjmuj¹cy mnie do liceum dyrektor Franciszek Sadowski przestrzeg³ mnie, ¿e kurs licealny jest przy-spieszony i trzeba du¿o pracowaæ, by dobrze przygotowaæ siê z wszystkich przedmiotów do matury.
Pocz¹tek 1945 roku zima. W Krakowie opuszczonym przez Niemców zamieszka³o wielu profesorów i m³odszych pracowni-ków wy¿szych uczelni ze Lwowa i Warszawy, którzy zastanawiali siê na jakiej uczelni podj¹æ pracê i z jakim miastem uniwersy-teckim zwi¹zaæ swoje dalsze ¿ycie. Do wyboru by³ ju¿ Lublin, Toruñ, Gdañsk, Gliwice, ale w niedalekiej perspektywie równie¿ jeszcze niedostêpny Wroc³aw.
W³anie w Krakowie dr Boles³aw Drobner w dniu 16. marca 1945 roku otrzyma³ nominacjê na prezydenta Wroc³awia i podj¹³ rozmowy z profesorem Stanis³awem Kulczyñskim (dawnym rek-torem Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie) oraz profe-sorem Stanis³awem Lori¹ na temat zorganizowania Grupy Nau-kowo-Kulturalnej, która jako ekipa pionierska bêdzie mia³a na celu zorganizowanie uniwersytetu i politechniki we Wroc³awiu oraz
Prof. Stanis³aw Kulczyñski kierownik
Grupy Kulturalno-Naukowej
zabezpieczenie materia³ów nauko-wych, dóbr kultury, zbiorów, urz¹-dzeñ i poniemieckich budynków. Inna, utworzona przez prezydenta Drobnera, grupa mia³a na celu zor-ganizowanie administracji, szkol-nictwa, s³u¿by zdrowia, przemys³u itp. [1].
Tymczasem Wroc³aw, zamie-niony rozkazem Hitlera na twier-dzê Festung Breslau pod do-wództwem gen. Hansa von Ahlfe-na, by³ objêty dzia³aniami wo-jennymi. Gauleiter Karl Hanke w styczniu 1945 roku wyda³ roz-kaz ewakuacji ludnoci Wroc-³awia. Zostali tylko mê¿czyni zdolni do noszenia broni. Pozostawiono równie¿ du¿¹ grupê jeñców wojennych narodowoci angielskiej, jugos³owiañskiej, belgijskiej, radzieckiej, polskiej i innych. Ewakuowana ludnoæ, najpierw transportem kolejowym a póniej w pop³ochu piechot¹, w trzaskaj¹cym mrozie ucieka³a na zachód, pozostawiaj¹c na szla-ku ucieczki swój dobytek, a czêsto zw³oki zmar³ych z mrozu star-ców, niemowl¹t i dzieci.
Wojska radzieckie systematycznie zdobywa³y coraz wiêksz¹ czêæ obrze¿nych dzielnic miasta i stale ostrzeliwa³y wybrane jego punkty. Broni¹cy siê Niemcy niszczyli ca³e ci¹gi niektórych ulic wyburzaj¹c i podpalaj¹c budynki, których ogieñ mia³ powstrzy-mywaæ patrole radzieckiego rozpoznania i natarcie wojsk. W ten sposób zosta³y zniszczone nie tylko domy i niektóre ulice, ale rów-nie¿ ca³e dzielnice miasta. Wycofuj¹ce siê w oblê¿eniu wojska niemieckie pozostawia³y za sob¹ zaminowany teren.
Na pocz¹tku marca nowym komendantem twierdzy zosta³ ge-nera³ Herman Niehoff, który broni³ miasta do pierwszych dni maja.
Tadeusz Herzig Roman Jaworski Edward Mielcarzewicz Cz³onkowie pierwszej pionierskiej Grupy Kulturalno-Naukowej
we Wroc³awiu
Kapitulacja niemieckiego garnizonu zosta³a podpisana 6. maja, o czym wiadomoæ dosz³a do Krakowa nastêpnego dnia.
Zorganizowana wczeniej Grupa Kulturalno-Naukowa pod prze-wodnictwem profesora Stanis³awa Kulczyñskiego wjecha³a do pal¹cego siê Wroc³awia 9. maja. Liczy³a ona 26 osób, w tym zal¹¿ek Stra¿y Akademickiej w osobach: Mieczys³aw Gêbczak, Alfred Gawe³, Tadeusz Herzig, Roman Jaworski, Edward Mielcarzewicz.
O tej 26-osobowej grupie tak napisano w ksi¹¿ce Archipelag Nauki [1]:
Z³ota lista odwa¿nych, którzy nie zawahali siê przed wkrocze-niem w to morze p³omieni i archipelag ruin, jakim by³ Wroc³aw nazajutrz po kapitulacji hitlerowskiej Festung Breslau.
Ju¿ 10. maja, po pierwszym rozpoznaniu stanu budynków Uni-wersytetu i Politechniki, postanowiono zwiêkszyæ stan Grupy Kulturalno-Naukowej o nowych, chêtnych do przyjazdu jej cz³on-ków. Nastêpne pionierskie Grupy Kulturalno-Naukowe pracow-ników naukowych przyjecha³y do Wroc³awia w dniach 21. i 28. maja, a z nimi Tadeusz Karlic. Do Grupy do³¹czyli niektórzy Po-lacy uwolnieni z obozów, czyli ludzie wywiezieni na
przymu-Dionizy Smoleñski Edward Marczewski Tadeusz Karlic
Herbert Edmund
Czauderna (Szauderna) Agnieszka Walkowiak
sowe roboty do Wroc³awia np. po powstaniu warszawskim. Wród nich by³ in¿. Dionizy Smoleñski chemik, dr Edward Marczew-ski matematyk, Herbert Edmund Czauderna (Szauderna), Agnie-szka Walkowiak i inni [3].
Dionizy Smoleñski zosta³ wywieziony do Breslau po powsta-niu warszawskim i jako przymusowy robotnik by³ zatrudniony m.in. jako wonica. W maju 1945 roku zg³osi³ siê do Grupy Kultu-ralno-Naukowej i otrzyma³ zadanie ochrony mienia Politechniki.
Edward Marczewski profesor matematyki, po upadku powsta-nia warszawskiego równie¿ trafia do Breslau, a po 11. maja 1945 roku jako cz³onek Grupy Kulturalno-Naukowej organizuje Insty-tut Matematyczny.
Herbert Edmund Czauderna w maju 1945 roku zg³osi³ siê do pracy w Grupie Kulturalno-Naukowej i zosta³ przydzielony do pracy w Referacie Muzeów i Ochrony Zabytków, a od 1950 roku pracowa³ jako starszy technik w Politechnice Wroc³awskiej.
Agnieszka Walkowiak zosta³a wywieziona na roboty do Breslau w 1942 roku. W maju 1945 roku zg³osi³a siê do pracy w Grupie Kulturalno-Naukowej i pracowa³a w referacie Muzeów i Ochrony Zabytków, a w 1950 roku przenios³a siê do pracy w Politechnice Wroc³awskiej [10].
Listê Pierwszych Pionierów Grupy Kulturalno-Naukowej zamieszczono w za³¹cznikach.
Pierwsze dni pobytu Grupy we Wroc³awiu dowiod³y, jak wiel-ki jest ogrom zniszczeñ obiektów kulturalno-naukowych. W dal-szym ci¹gu wybucha³y po¿ary, miny oraz sk³ady amunicji. Nie zabezpieczone budynki i mieszkania by³y pl¹drowane, rabowane i niszczone przez szumowiny pod¹¿aj¹ce za frontowymi wojska-mi. Niszczenie obiektów dokonywane by³o równie¿ przez dywer-syjne grupy Wehrwolfu, który ukrywa³ siê w ruinach i opuszczo-nych mieszkaniach rozbitego miasta. Grupy uzbrojoopuszczo-nych i czêsto pijanych ¿o³nierzy wpada³y do ró¿nych zak³adów naukowych w poszukiwaniu alkoholu, niszcz¹c przy tym cenne eksponaty.
Prof. Kulczyñski [12] tak pisze o klimacie grupy pionierskiej we Wroc³awiu: Wroc³aw pierwszych miesiêcy pionierskich podobny by³ do lasu, w którym ³atwo by³o dostaæ kul¹ zza wêg³a jak i no¿em w plecy. Sypialimy z karabinem przy ³ó¿ku. Dr Knot, dzia³aj¹cy dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej, zaczesuje do dzi dnia sta-rannie przedzia³ na g³owie, wyrysowany kul¹ wystrzelon¹ doñ w bia³y dzieñ z ruiny w ródmieciu. Szofer mój przepad³ jednego wieczoru jak kamieñ w wodzie. Odnalelimy go po tygodniu w szpitalu, przebitego no¿em, sk¹d da³ znaæ odzyskawszy
przy-tomnoæ. Ks. Niemczyk, opiekun i odnowiciel g³ównego gmachu Uniwersytetu, wróciwszy po pracy na kwaterê znalaz³ j¹ ograbion¹ do koszuli i brzytwy w³¹cznie. Niejeden pionier wra-ca³ o zmroku do domu bez ma-rynarki.
Roman Jaworski jeden z pierwszych cz³onków Stra¿y Akademickiej opowiada³, ¿e pilnuj¹cy Muzeum Zoologicz-nego mieli du¿o k³opotów, poniewa¿ wielu maruderów i innych chêtnych spo¿ywania alkoholu upodoba³o sobie spirytus, którym zalane by³y preparaty ryb, wê¿y, ludzkich organów i ró¿nych zwie-rz¹tek. Dlatego sta³o siê piln¹ koniecznoci¹ nie tylko zabezpie-czanie zniszczonych budynków przed wp³ywami atmosferyczny-mi, ale równie¿ ochrona tych obiektów przed rabunkiem. Tak¹ ochronê mog³a daæ tylko liczna grupa czêciowo uzbrojonych pracowników, podjêto wiêc decyzjê sprowadzenia z Krakowa przysz³ych studentów, którzy stanowiæ bêd¹ Stra¿ Akademick¹, która uzbrojona ochraniaæ bêdzie wyznaczone obiekty nau-kowe. W Krakowie zorganizowano kilka grup sk³adaj¹cych siê nie tylko z kandydatów na studia, ale równie¿ z przedwo-jennych studentów pragn¹cych je ukoñczyæ. Wiadomym by³o, ¿e przynale¿noæ do Stra¿y Akademickiej zapewniaæ bêdzie otrzymanie mieszkania, wy¿ywienie i pierwszeñstwo w dostaniu siê na studia.
Wiadomoæ o organizowaniu we Wroc³awiu uniwersytetu, po-litechniki i innych uczelni obieg³a ca³¹ Polskê. By³a to bardzo wa¿na wiadomoæ dla m³odych maturzystów pragn¹cych podj¹æ studia wy¿sze. Tymczasem uczelnie krakowskie, które rozpoczê-³y inauguracjê roku akademickiego, byrozpoczê-³y przepe³nione przyjêtymi na studia kandydatami i nowych ju¿ nie przyjmowano. Równie¿
Jedna z wroc³awskich ulic po dzia³aniach wojennych
szybko wype³niono limit przyjêtych kandydatów do nowo otwar-tej Politechniki l¹skiej w Gliwicach.
W prasie ukaza³y siê wiadomoci, ¿e przyjmowane s¹ zg³osze-nia chêtnych do uczestniczezg³osze-nia w pracach Grupy Kulturalno-Nau-kowej przysz³ych kandydatów na studia w uczelniach wroc³aw-skich. Co jaki czas podawano termin naboru i wyjazdu z Krako-wa takich grup. W ten sposób do Wroc³awia sproKrako-wadzono oko³o 300 osób przysz³ych studentów. Jak pisze prof. S. Kulczyñski [12], z tej liczby: po wyczyszczeniu tej gromady z niebieskich ptaków postawilimy na nogi milicjê akademick¹ w sile oko³o 200 ludzi, która objê³a skuteczn¹ ochronê budynków i trans-portu... T¹ milicj¹ by³a Stra¿ Akademicka Uniwersytetu (patrz za³¹czniki wykaz cz³onków Stra¿y).
Akademicka Stra¿ Uniwersytecka
Poniewa¿ mia³em zamiar studiowania na Politechnice, po zdaniu egzaminu maturalnego w Dêbicy 5. lipca 1945 roku skorzysta³em z wiadomoci o organizowanym wyjedzie do Wroc³awia nastêpnej grupy i wraz z kilkoma kolegami wyjechalimy do Krakowa. Wcze-snym rankiem w dniu 15. lipca znalelimy siê na dziedziñcu Uni-wersytetu Jagielloñskiego, gdzie by³o miejsce zbiórki kandydatów do Akademickiej Stra¿y Uniwersytetu. Czeka³a tam ju¿ du¿a grupa wyje¿d¿aj¹cych do Wroc³awia. Po krótkiej odprawie i rejestracji, zajêlimy miejsca na skrzyni samochodu ciê¿arowego Dodge dar UNRRA i ruszylimy do nieznanego nam jeszcze Wroc³awia. Podczas trwania podró¿y mielimy okazjê zaznajomiæ siê z ko-legami.
Do Wroc³awia zajechalimy wieczorem. Kierowca ju¿ by³ obe-znany z drog¹ mo¿liw¹ do przejazdu. Ulice Wroc³awia przedstawia³y przykry widok. Zburzone i popalone domy, gruz zalegaj¹cy jezdnie ulic, brak widoku ludzi, popalone wagony tramwajowe s³u¿¹-ce przedtem za barykady, w powietrzu niewie¿y zapach i wiele biegaj¹cych szczurów to sce-neria, która sprawia³a, ¿e jecha-limy w milczeniu i zadumie. Most Grunwaldzki uszkodzony i podstemplowany, na Odrze unieruchomiona barka z le¿¹cy-mi jeszcze na niej zw³okale¿¹cy-mi nie-mieckiego ¿o³nierza, za mostem du¿y wybetonowany plac to lotnisko zbudowane podczas oblê¿enia Wroc³awia.
Widok mostu Grunwaldzkiego w 1945 r.
Za chwilê wjechalimy w ulice Tiergartenstrasse (póniej Cu-rie-Sk³odowskiej) i w bramê klinik przy ul. Cha³biñskiego (dawna Robert-Kochstrasse), gdzie zatrzyma³ nas wartownik Stra¿y Aka-demickiej i skierowa³ pod budynek chirurgii. Tam spotkalimy ju¿ wczeniej przyby³ych i pe³ni¹cych s³u¿bê cz³onków Akademic-kiej Stra¿y UniwersytecAkademic-kiej. Jeden z nich rozdzieli³ nas na grupy i zaprowadzi³ do sal, gdzie mielimy mieszkaæ. Tam wybralimy dla siebie wolne ³ó¿ka i szpitalne szafki. Zaprowadzono nas je-szcze do kuchni na kolacjê: czarna kawa, chleb z mielonk¹ unrow-sk¹ oraz talerz kaszy z sosem. Po kolacji, ju¿ w sali, poznalimy kilku kolegów, którzy opowiedzieli nam, jakie zajêcia nas czekaj¹ i jak siê tutaj ¿yje. Podano nam jeszcze informacje gdzie znajduje siê studnia (wodoci¹gi nieczynne) i latryna, po czym po³o¿ylimy siê do snu pierwszej nocy we Wroc³awiu.
Nastêpnego ranka nast¹pi³o spotkanie z komendantem Akademic-kiej Stra¿y UniwersytecAkademic-kiej ASU W³odkiem Jurczakiem, studen-tem weterynarii, który zapozna³ nas z panuj¹cymi tu przepisami, opisa³ teren, którego bêdziemy strzegli i ustali³ porz¹dek wart. Otrzy-malimy bia³o-czerwone opaski z napisem Akademicka Stra¿ Uni-wersytecka oraz karabiny z amunicj¹, które mo¿na by³o braæ tylko do pe³nienia warty lub do konwoju transportu poza terenem klinik.
Koledzy, którzy przybyli tu wczeniej, zaprowadzili nas do pomieszczenia, gdzie z³o¿one by³y ró¿nego rodzaju niemieckie wojskowe mundury. By³y wiêc mundury wermachtu, esesmañskie czarne letnie i zimowe, stroje robocze lniane bia³e, p³aszcze, kilka kurtek, czapki z daszkiem, fura¿erki oraz niewielka iloæ butów. Ka¿dy z nas wybra³ dla siebie to, co uwa¿a³ za najlepsze, no i to, co mu wymiarami pasowa³o. Mundury by³y w dobrym stanie, po praniu, a czêæ ich zupe³nie nowa. Wszystkie niemiec-kie naszywki i odznaki zosta³y usuniête, a na ich miejsce przyszy-limy bia³o-czerwone tasiemki. Poniewa¿ ka¿dy wybiera³ sobie ubiór odpowiedni dla siebie, wiêc niektórzy nosili bryczesy, inni mundury czarne, a niektórzy czêæ ubioru swojego cywilnego, a drug¹ czêæ mundurow¹.
S³u¿bê wartownicz¹ pe³nilimy na ca³ym terenie klinik oraz s¹siaduj¹cej weterynarii. Kuchnia kliniczna sporz¹dza³a nam posi³ki. W magazynie ¿ywnociowym znajdowa³y siê rodki spo-¿ywcze przywiezione z magazynów pozostawionych przez woj-sko niemieckie by³y to kasze, m¹ka, kawa zbo¿owa, przecier jab³kowy, cukier, groch oraz nie pierwszej wie¿oci r¹banka, go-lonka i inne miêsa. Równie¿ w tym magazynie znajdowa³y siê unrowskie konserwy miêsne, w dziesiêciokilogramowych pu-szkach. Do tych magazynów mia³y dostêp tylko trzy osoby, a ¿yw-noæ transportowa³y do kuchni pracownice niemieckie. Po pew-nym czasie dowiedzielimy siê, ¿e to miêso trzeba by³o moczyæ w nadmanganianie potasu, by zabiæ jego zapach przed w³o¿eniem do garnka. W pewnym okresie wielu ze Stra¿y zachorowa³o na biegunkê. Jak siê póniej okaza³o, czêæ magazynowanej ¿ywno-ci nie by³a wie¿a i dlatego wywo³a³a rozstrój ¿o³¹dka. Lekarstw nie by³o, ale jeden z lekarzy poleci³ nam postaraæ siê o jab³ka nawet zielone i roztarte zjadaæ kilka razy dziennie. Jab³ka zry-walimy z ogrodów na Biskupinie, ale nie by³o to ³atwe, poniewa¿ teren by³ zajêty i pilnowany przez wojska radzieckie. Ta jab³kowa kuracja jednak nam pomog³a.
Prze¿ywalimy ró¿ne zdarzenia. Na podwórzu weterynarii sta³ du¿ej mocy nieczynny ci¹gnik. Pewnego niedzielnego przedpo-³udnia jeden z kolegów pe³ni¹cy tam wartê zawiadomi³ nas, ¿e ruskie chc¹ si³¹ zabraæ ten ci¹gnik. Zadzwonilimy w gong na alarm i ca³¹ du¿¹ grup¹ pobieglimy na pomoc. Radziecki oficer stara³ siê nas przekonaæ o koniecznoci zabrania tego trofiejne-go ci¹gnika, ale w koñcu widz¹c, ¿e nas nie przekona i ¿e mo¿e dojæ do strzelaniny, ust¹pi³ i odjecha³ swoim wozem.
Pewnej nocy wartownicy zobaczyli wyje¿d¿aj¹cy z bramy samochód ciê¿arowy, którego kierowca nie chcia³ siê zatrzymaæ na wezwanie. Dopiero kiedy us³ysza³ strza³y, zatrzyma³ siê. W ciê-¿arówce by³a aparatura rentgenowska do przewietlania byd³a. Na pytanie sk¹d, dok¹d i na czyje polecenie wywozi te aparaty, stara³ siê nas zastraszyæ nazwiskiem wa¿nej osoby. Raport w tej
sprawie dorêczono naszym prze³o¿onym. Wa¿na osoba t³uma-czy³a siê póniej, ¿e aparatura mia³a zasiliæ jak¹ naukow¹ placówkê badawcz¹, któr¹ pragnie zorganizowaæ w Krakowie. W rezultacie aparatura zosta³a we Wroc³awiu.
By³y te¿ próby wynoszenia narzêdzi chirurgicznych, drobnych aparatów medycznych, bielizny pocielowej i innych przedmiotów.
Pewnego dnia zakomunikowano nam, ¿e dom przy ul. Curie--Sk³odowskiej 86 (wtedy jeszcze Tiergartenstrasse) zosta³ oddany pod nasz¹ ochronê, poniewa¿ ma tam powstaæ dom akademicki. Zaraz wyznaczono kilka osób by tam zamieszka³y, co z du¿¹ chê-ci¹ uczyni³y. Z tym domem ³¹czy siê pewna weso³a historia. Otó¿ koledzy, zwiedzaj¹c tereny Hali Ludowej, znaleli tam namalo-wany na p³ótnie, bardzo du¿ych rozmiarów herb Bia³ego Or³a z koron¹. By³a to pozosta³oæ po jakiej przedwojennej wystawie. Herb zosta³ przeniesiony do tego budynku pod nr 86 i zawieszony z frontu na wysokoci drugiego i pierwszego piêtra. W tym czasie kto wpad³ na pomys³, by zaopatrzyæ siê w opaski z napisem USA, co mia³o oznaczaæ Uniwersytecka Stra¿ Akademicka. Po pew-nym czasie w³adze UB nakaza³y zmieniæ te opaski, poniewa¿ ce-lowo sieje siê wrog¹ propagandê. Bia³y Orze³ wisia³ doæ d³ugo, mimo uwag niektórych osób o niestosownym wizerunku. Dopiero kiedy ruszy³ pierwszy tramwaj nr 1 na Biskupin w dniu 22. sierp-nia, kazano god³o usun¹æ. Ale gdy sprawdzalimy na poczcie, czy nie ma dla nas listów (w tym czasie nie by³o roznosicieli poczty), starsi urzêdnicy poczty witali nas przyjanie: To panowie spod Bia³ego Or³a!
Jak ju¿ wspomniano, cz³onkami ASU byli nie tylko kandydaci na wy¿sze studia, ale równie¿ studenci wy¿szych lat, którym woj-na przeszkodzi³a w dokoñczeniu studiów. Niektórzy z nich posta-nowili zorganizowaæ istniej¹ce przed wojn¹ struktury studenckie. Student prawa Józef Kaufman (póniej, w 1946 roku, zmieni³ nazwisko na Pstrokoñski) zorganizowa³ Akademicki Zwi¹zek Spor-towy ju¿ w koñcu lipca 1945 r. Powsta³y ró¿ne sekcje: gier spor-towych, pi³ki no¿nej, motorowa, ¿eglarska i inne. Oficjalnie Klub
wystêpowa³ pod nazw¹: AZS STRA¯ AKADEMICKA. O ile pamiêtam, pierwszym opiekunem AZS-u z ramienia rektora zosta³ prof. Mieczys³aw Cena.
Równie¿ w tym czasie z inicjatywy cz³onków ASU zosta³a re-aktywowana przedwojenna organizacja studencka BRATNIA POMOC AKADEMICKA. Zainicjowali j¹ starsi koledzy, przedwojenni studenci: Jerzy Cielikowski, który pe³ni³ funkcjê komendanta ASU, Józef Kaufman i Jan Damas. Jerzy Cielikow-ski obj¹³ funkcjê prezesa, Jan Damas intendenta, magazynierem
zo-Pionierska sekcja siatkówki AZS. Stoj¹ od lewej: Henryk Hawrylak, Jerzy Stroñski, Jerzy Derubski,
Czes³aw Kluk, Zbigniew Ubysz, Henryk Antczak
Józef Kaufmann (Pstrokoñski) Jerzy Cielikowski Henryk
Hawrylak
sta³ Henryk Hawrylak, sekretark¹ Henryka Karkowska, kierownikiem kuchni Adam Ró¿ycki, kontrolerem pracy Stanis³aw Budweil, preze-sem AZS Józef Kaufman. Ponadto byli zatrudnieni: w spó³dzie-lni Czes³aw Wierzbowski, w zarz¹dzie Klinik Jerzy Kossowicz, a w referacie budowli Jerzy Banasik, w sekcji zdrowia Roman Haizik W nied³ugim czasie osoby te, z udzia³em innych kolegów ze Stra¿y, zaczê³y organizowaæ adaptacjê pomieszczeñ przy ul. Cu-rie-Sk³odowskiej 91, które na pocz¹tku przeznaczono na maga-zyny. Tam, w nied³ugim czasie po adaptacji, przychodzi³y transporty darów paczek ¿ywnociowych z UNRRA i odzie¿y z misji Kwakrów Amerykañskich, które by³y rozdzielane wrod m³odzie¿y akade-mickiej. Wa¿n¹ dzia³alnoci¹ Bratniej Pomocy by³o zorganizowanie i prowadzenie kilku sto³ówek akademickich.
Bratnia Pomoc w okresie póniejszym bardzo siê rozros³a, sk³a-da³a siê z wielu sekcji, wielu studentów bra³o czynny udzia³ w jej pracach. Do aktywnych dzia³aczy Bratniej Pomocy nale¿eli stu-denci Politechniki: Zdzis³aw Drozdowski, Stanis³aw Mazur, An-drzej Idzikowski i Józef Kania. Ale ta czêæ bardzo po¿ytecznej dzia³alnoci wybiega ju¿ poza opisywany tutaj czas istnienia Stra-¿y Akademickiej.
Cz³onkowie Stra¿y Akademickiej: Zbigniew Gawlik i Ignacy Sieros³awski przed wejciem do sto³ówki
Akademicka Stra¿ Uniwersytecka, dzia³aj¹ca na terenach klinik, by³a równie¿ zajêta przy ró¿nych pracach zlecanych przez profeso-rów przygotowuj¹cych ten obiekt do normalnego funkcjonowania. By³y to przewa¿nie prace porz¹dkowe i konwojowanie transportów. Z inicjatywy Jana Damasa w ka¿d¹ niedzielê, w zwartych sze-regach, czwórkami, maszerowalimy do kocio³a w. Bonifacego na plac Staszica, gdzie m³ody ksi¹dz odprawia³ mszê wiêt¹ po polsku i wyg³asza³ homilie zabarwione patriotycznym akcentem. Ju¿ sam przemarsz przez ca³e miasto, ze piewami piosenek ¿o³-nierskich i akowskich, by³ pe³en akcentu patriotycznego, który jak siê okaza³o nie podoba³ siê ubeckim w³adzom. W tym ko-ciele, trochê póniej, s³uchalimy solowego piewu in¿yniera Mie-czys³awa Zachary, póniejszego profesora Politechniki.
Z koñcem lipca i w pierwszej po³owie sierpnia, kierownictwo Grupy Kulturalno-Naukowej postanowi³o rozszerzyæ dzia³alnoæ ASU na inne jeszcze obiekty. Najpierw zaistnia³a koniecznoæ ochrony dzielnicy Oporów, która mia³a w najbli¿szej przysz³oci staæ siê dzielnic¹ pracowników naukowych Uniwersytetu. Pocz¹tki dzia³alnoci Stra¿y Akademickiej na tamtym terenie tak zosta³y opisane przez Ryszarda Wójcika [4]: Magister Jeleniewski, ko-mendant, wlatuje raz do naszej sypialni i krzyczy: Moi panowie! Kanada! Ciep³e kraje!... Wynosimy siê na Oporów. Zak³adamy Ko-loniê Akademick¹. Bêdzie sto³ówka, wyremontujemy piekarniê, uruchomimy ogrodnictwo...¿yæ nie umieraæ! Najbardziej nas
Aktywni dzia³acze Bratniej Pomocy studenci Politechniki: Zdzis³aw Drozdowski, Andrzej Idzikowski, Józef Kania, Stanis³aw Mazur
podbechta³ do tego Oporowa wiadomo-ci¹, ¿e jest tam podobno basen...praw-dziwy basen do p³ywania. To by³o lato, lipiec, a mymy siê myli przy studni bo kanalizacja nie dzia³a³a... Najpierw poje-chalimy na zwiad, Bober, Rudawski i ja (Janusz Majer) na rowerach bez opon, bo lepszych nie mielimy. Póniej ju¿ na Oporowie okrêci³ im je sznurkiem Pach-lewski, ¿eby nie grzechota³y za bardzo...
Janusz Majer i Andrzej Pachlewski po-daj¹ [9], ¿e sk³ad grupy rekonesansowej stanowili: Eugeniusz Jeleniewski, Józef Bober, Jan Damas, Zbigniew Gawlik, Tadeusz Grochal, Jerzy Mutz, Boles³aw
Po-tocki,Tadeusz Szczêsny i Tadeusz Turczyñski, a po dwóch dniach dojechali nastêpni: Janusz Majer, Jerzy Rudawski i Adam Woniak. Po kilku dniach odeszli: Jan Damas, Tadeusz Grochal, Zbigniew Gawlik, Bolek Potocki, Tadeusz Turczyñski. Stosunkowo na krót-ki czas doszli: Ryszard Wabno i Stanis³aw Nosowskrót-ki, Andrzej Pachlewski, Wies³aw Piwowarski, Stefan Kaleta, Jan Pi¹tek, W³adys³aw Lachowski i Adam Janowski.
Pierwszy wpis, dokonany 17 wrzenia 1945 roku w ksi¹¿ce obecnoci cz³onków posterunku, obejmowa³ nazwiska: Eugeniusz
Janusz
Majer JerzyMutz RudawskiJerzy PachlewskiAndrzej Eugeniusz Jeleniewski komendant posterunku
Oporów
(z Archiwum Uniwersytetu Wroc³awskiego)
Jeleniowski komendant posterunku i kierownik kolonii, Józef Bober szef s³u¿by bezpieczeñstwa posterunku, Janusz Majer zastêpca szefa s³u¿by bezpieczeñstwa posterunku, Andrzej Pachlewski i Wies³aw Piwowarski s³u¿ba bezpieczeñstwa, Tadeusz Szczêsny i Zbigniew Janiec aprowizacja, Stanis³aw Nosowski, Stefan Kaleta i Jan Pi¹tek referat mieszkaniowy, W³adys³aw Lachowski referat pracy, Adam Janowski referat transportu.
Eugeniusz Jeleniewski by³ starszym, 44-letnim koleg¹, który mia³ nie dokoñczone studia w Uniwersytecie Warszawskim. Ukoñ-czy³ je we Wroc³awiu na Wydziale Humanistycznym.
Nale¿y zaznaczyæ, ¿e Posterunek Stra¿y Akademickiej Opo-rów mia³ wyj¹tkowo szeroki zakres zadañ. Oporów mia³ siê staæ koloni¹ akademick¹ i dlatego podstawowym zadaniem Stra¿y by³a ochrona istniej¹cych budynków, które ju¿ teraz zaczêli zajmowaæ pracownicy naukowi uczelni wroc³awskich.
Po pewnym czasie zosta³y wydzielone jeszcze dwie grupy ASU: jedna do pilnowania Gimnazjum Magdaleny przy ul. Parkowej, druga za do wzmocnienia za³ogi Ogrodu Botanicznego.
Stra¿ Akademicka Politechniki
Nied³ugo po tym, do sali jednego z plutonów ASU w godzi-nach rannych przyszed³ nieznany nam wczeniej cz³onek Grupy Kulturalno-Naukowej z wiadomoci¹, ¿e istnieje mo¿liwoæ przej-cia na tereny Politechniki osób, które zamierzaj¹ w przysz³oci studiowaæ kierunki techniczne. Ju¿ po kilkudziesiêciu minutach zebra³a siê 10-osobowa grupa, zdecydowana do przejcia na nowe,
Pierwsza grupa cz³onków Stra¿y Akademickiej Politechniki Zdzis³aw Szatan (Szata) Ignacy Sieros³awski Jerzy Stok³osa Zbigniew
Mroczkowski Janusz Pietruszka(Pluciñski) PyzikowskiJerzy SamsonowiczZdzis³aw
Zbigniew Gawlik
lecz równie¿ oczekiwane miejsce. Postanowilimy rozeznaæ obiekt naszej przysz³ej s³u¿by i w asycie osoby, która nas werbowa³a, przez bramê budynku A-3 Starej Chemii na teren Uczelni wesz³a pierwsza grupa w osobach: Zbigniew Gawlik, Zenon Kloczkow-ski, Zbigniew MroczkowKloczkow-ski, Janusz Pietruszka (Pluciñski po zmia-nie nazwiska), Jerzy Pyzikowski, Wac³aw Romaniuk, Zdzis³aw Samsonowicz, Jerzy Stok³osa, Ignacy Sieros³awski, Zdzis³aw Sza-tan (Szata po zmianie nazwiska).
Chwilê po naszym wejciu przywita³ nas zarz¹dzaj¹cy Poli-technik¹ in¿. Dionizy Smoleñski, który przyszed³ wraz z kapita-nem Franciszkiem Pa³k¹. Przywitanie by³o krótkie i zwiêz³e:
Cieszê siê bardzo, ¿e przyszlicie mi pomóc. Bêdê od Was wy-maga³ pracy przez 24 godziny na dobê. W zamian za to nie dosta-niecie nic prócz pomieszczenia do chwilowego zamieszkania, które musicie sobie sami urz¹dziæ. Zastanówcie siê, czy moja propozy-cja Wam odpowiada.
Nie by³o siê nad czym zasta-nawiaæ. Zauwa¿ylimy, ¿e po raz pierwszy we Wroc³awiu spo-tkalimy cz³owieka, który nie obiecuje rzeczy nierealnych i dlatego wzbudza zaufanie. A 24-godzinny czas pracy ju¿ wczeniej by³ nam znany. Dlatego wszyscy zg³osilimy chêæ pracy w nowym dla nas miejscu. Naszym komendan-tem mia³ byæ kapitan Pa³ka przedwojenny oficer Korpusu Ochrony Pogranicza. W³anie z nim przeszlimy na podwórze obok budynku chemii, gdzie spotkalimy dwóch m³odych mê¿czyzn z przewieszonymi
Dionizy Smoleñski
Zarz¹dzaj¹cy Politechnik¹ Wroc³awsk¹ w 1945 r.
przez ramiê karabinami. Kapitan po niemiecku poleci³ im przekazaæ broñ w nasze rêce. To zdarzenie trochê nas zdziwi³o. Warty niemieckich cywilów? Ale ta sprawa wkrótce siê wyjani³a.
W pierwszych dniach maja 1945 roku dwaj oficerowie Armii Radziec-kiej: major Anatolij Niko³ajewicz Minkiewicz (w cywilu pracownik naukowy Moskiewskiego Instytutu Transportu) oraz Oleg Pietrowicz Jelutin, otrzymali rozkaz odnalezienia i zabezpieczenia budynków Techni-sche Hochschule Breslau.
Id¹c przez p³on¹ce miasto przypadkowo spotkali m³odego Niemca, który zaprowadzi³ ich na Uferzeile pod czêciowo zniszczony g³ówny gmach Politechniki.
Przystêpuj¹c do zadañ zwi¹zanych z zabezpieczeniem i ochro-n¹ obiektów uczelni, zatrudnili ludzi mieszkaj¹cych w pobli¿u oraz tych laborantów i portierów, którzy mieszkali w budynkach Po-litechniki. Z tych osób ustanowili stra¿e ochronne. Ci dwaj wartownicy, od których przejmowalimy karabiny, to w³anie te stra¿e ochronne.
Po kilku dniach stan ochrony po-wiêkszy³ siê o kilku ¿o³nierzy, którzy przybyli wraz z kapitanem Or³owem, i wtedy przyst¹piono do usuwania amunicji, w du¿ych ilociach zalega-j¹cej piwnice i parter budynku Hutni-czego B-1, gdzie na pierwszym piêtrze zosta³y urz¹dzone kwatery.
Po 25. latach od opisanych wy-darzeñ, w 1985 roku, Niko³ajewicz
Franciszek Pa³ka
mjr Anatolij Niko³ajewicz Minkiewicz
mjr A.N. Minkiewicz i kpt. B.N. Or³ow w kwaterze budynku B-1
Minkiewicz, wówczas major wojsk radzieckich, teraz profesor doktor nauk technicznych, in¿ynier kierownik Katedry Technolo-gii Metali Moskiewskiego Instytutu Transportu, otrzyma³ godnoæ doktora honoris causa Politechniki Wroc³awskiej, a Prezydium Rady Narodowej m. Wroc³awia nada³o odznakê Budowniczego Wroc³awia.
Jeszcze niedawno wszystkie budynki Politechniki by³y zajête jako zdobyczne przez radzieck¹ za³ogê dowodzon¹ przez kapita-na Or³owa. Drog¹ pertraktacji czêæ budynków zosta³a przez kpt. Or³owa przekazana pod opiekê in¿yniera Smoleñskiego. O tym fakcie tak napisano w Ksiêdze XXV-lecia Politechniki Wroc³aw-skiej 19451970 [2]:
Tu na czo³o wysuwa siê postaæ in¿. Dionizego Smoleñskiego, póniejszego profesora, doktora h.c. i wieloletniego rektora Poli-techniki Wroc³awskiej. Dionizy Smoleñski, in¿ynier-chemik, wy-wieziony przez Niemców do Wroc³awia, pracowa³ tu jako przymu-sowy robotnik fizyczny. Po kapitulacji, niezale¿nie od dzia³añ Grupy Naukowej, postawi³ sobie za zadanie zdobycie gmachów ponie-mieckiej Politechniki i uruchomienie Uczelni. Nie czekaj¹c na decyzjê w³adz centralnych, wymagaj¹c¹ ¿mudnej korespondencji lub k³opotliwych podró¿y, nawi¹za³ kontakt z dowódc¹ za³ogi ra-dzieckiej kapitanem Or³owem i uzyska³ od niego w krótkim czasie
zwolnienie gmachów. Natychmiast zorganizowa³ ekipê zabezpie-czaj¹c¹ budynki.
Przejêcie budynków przez nieliczn¹ grupê kierowan¹ przez in¿. Smoleñskiego nast¹pi³o w dniu 2. lipca 1945 roku.
Nasza 10-osobowa grupa Stra¿y zosta³a zaprowadzona przez podwórze gmachu g³ównego (patrz plan sytuacyjny budynków Politechniki za³¹czniki 18 i 19) do pomieszczeñ znajduj¹-cych siê na niskim parterze i oznaczonych dzisiaj numerami: 64, 65 i 66. By³y to pomieszczenia niezbyt wysokie. W najob-szerniejszym zastalimy w dwóch rzêdach ustawione ¿elazne ³ó¿ka i kilka szaf pod cian¹. Jeszcze wnielimy du¿y stó³ i po-trzebn¹ iloæ krzese³, i tak by³o urz¹dzone nasze nowe miesz-kanie, które zajmowalimy przez kilka miesiêcy. W póniej-szym okresie, gdy nadesz³y ch³odne dni, w tej sali umiecilimy ¿elazny piecyk, z którego przewód kominowy zosta³ wyprowa-dzony przez okno. Najmniejszy zajmowany przez nas pokój prze-znaczony zosta³ do ³adowania i roz³adowywania oraz czyszczenia broni.
Broñ dostalimy lepsz¹ od tej, któr¹ mielimy w klinikach. By³y to cztery karabiny typu Mauser, w tym ku naszej radoci jeden produkcji polskiej z wytwórni radomskiej, oraz trzy karabiny w³o-skie lekkie, krótkie i zgrabne. Te w³ow³o-skie karabiny zosta³y zna-lezione w gruzach hollu budynku przy ul. Curie-Sk³odowskiej 55/56, gdzie obecnie znajduje siê Instytut Elektrotechniki, nale¿¹cy za czasów niemieckich do firmy ubezpieczeniowej. Poniewa¿ je-den z naszych kolegów spotka³ jakiego cywila wynosz¹cego z budynku ma³¹ elektryczn¹ maszynê do liczenia, zainteresowa³ siê tym obiektem i wraz z kilkoma kolegami poszed³ penetrowaæ budynek. Jakie by³o ich zdziwienie, a jednoczenie radoæ, gdy w gruzach znaleli najpierw jeden karabin, a po dalszej pracowitej penetracji po³¹czonej z przekopywaniem gruzowiska, wyci¹gnêli jeszcze kilka karabinów. Podobno podczas nalotu radzieckich samolotów schroni³a siê tam grupa w³oskich ¿o³nierzy i w³anie w to miejsce spad³a lotnicza bomba.
Po pewnym czasie nasz arsena³ wzbogaci³ siê o rakietnice oraz dzia³ko przeciwlotnicze, które Zbyszek Gawlik znalaz³ na tere-nach obecnej Hali Ludowej i wraz z kilkoma kolegami przetrans-portowa³ na teren Politechniki.
Poniewa¿ na terenie Politechniki by³o du¿o niemieckich mun-durów wojskowych, wybralimy najlepsze w zamian za te, które pochodzi³y z klinik.
Po kilku dniach obecnoci na terenie Politechniki, postanowi-limy zmieniæ napis na naszych bia³o-czerwonych opaskach na STRA¯ AKADEMICKA POLITECHNIKI, co zosta³o zaakceptowane przez nasze w³adze.
Na pocz¹tku dzia³alnoci Stra¿y Akademickiej Politechniki teren, który mia³ byæ przez ni¹ strze¿ony, przedstawia³ siê nastê-puj¹co:
Obecnie istniej¹cy gmach A-2 Nowej Chemii, znajduj¹cy siê przy ulicy £ukasiewicza (dawna Heidenhainstr.) i Wybrze¿u Wyspiañskiego by³ dopiero w budowie, a jego mury wznosi³y siê do wysokoci pierwszego i czêciowo drugiego piêtra. Du¿a czêæ tych murów w pobli¿u Gmachu G³ównego A-1 zosta³a zniszczo-na przez bombê lotnicz¹, tworz¹c du¿y lej i gruzowisko cegie³. Dlatego od strony Wybrze¿a Wyspiañskiego widaæ by³o niektóre budynki od strony podwórza, a przez gruzowisko stworzy³ siê dla nieproszonych goci stosunkowo ³atwy dostêp na teren Politechniki.
Od strony podwórza, wyznaczonego czworobokiem budynków A-1, nie by³o istniej¹cej dzisiaj dobudowy (patrz za³¹cznik nr 19). Do jej pomieszczeñ wchodzi siê od korytarzy. Wtedy okna kory-tarzy wychodzi³y na podwórze. Tam, gdzie dzisiaj jest Klub Studencki na niskim parterze A-1, by³o laboratorium materia³ów drogowych i budowlanych, do którego dojazd prowadzi³ przez podwórze. Tam urz¹dzi³em prowizoryczny warsztat samochodowy. Budynek przy ul. Norwida (dawniej Hansa-Strasse), gdzie obecnie jest filia Banku Zachodniego, by³ warsztatem mechanicz-nym, który póniej zosta³ dobrze zorganizowany przez Tadeusza
Karlica st¹d nazwa Karlicówka, która jest znana do dnia dzi-siejszego.
Budynek Elektrotechniczny A-5 by³ powa¿nie uszkodzo-ny, poniewa¿ blisko niego spad³a bomba lotnicza, której wy-buch spowodowa³ pêkniêcie murów szerokie na kilka, a w czêci szczytowej na kilkanacie centymetrów. W wi¹zaniach dacho-wych tego budynku jeszcze niedawno tkwi³y dwie 100-kilo-gramowe bomby lotnicze (ju¿ usuniête), a w stropie bomby za-palaj¹ce.
Budynek kot³owni A-4 zniszczony wybuchem bomby lotniczej Widok budynku Elektronicznego (A-5)
oraz Karlicówka od strony ulicy Norwida 1945 r.
(dawna Hansa-Strasse)
Trzecia bomba lotnicza spad³a w pobli¿u budynku A-4 starej kot³owni i ca³kowicie zniszczy³a jej cianê, której gruzy zalega³y w du¿ym i g³êbokim leju. Te trzy bomby lotnicze zniszczy³y rów-nie¿ kana³y sieci wodoci¹gowej i kanalizacyjnej oraz kable sieci elektrycznej.
Budynek Hutniczy B-1 by³ zajêty przez ma³¹ grupê wojsk radzieckich i wstêp do niego by³ zabroniony. Na rogu budynku B-1, na skrzy¿owaniu ulic £ukasiewicza i Smoluchowskiego, pozosta³o poniemieckie umocnienie, jako gniazdo karabinów maszynowych, zbudowane z worków wype³nionych piaskiem. Wewn¹trz tego gniazda le¿a³y jeszcze przez kilka dni 3 pancer-fausty.
Naprzeciw budynku B-1 przy ulicy Smoluchowskiego (daw-niej Borsig Strasse), tam, gdzie obecnie znajduje siê budynek B-4, widoczne by³y zgliszcza po spalonych pomieszczeniach barako-wych. W pomieszczeniach tych podobno mieci³y siê laboratoria chemiczne pracuj¹ce dla celów wojennych. Mówiono, ¿e ten bu-dynek zosta³ specjalnie zniszczony przez wycofuj¹cych siê Niem-ców, by nie zostawiæ ladów prac o du¿ym znaczeniu dla wojska. Naprzeciw budynków znajduj¹cych siê przy ulicy Norwida miêdzy ulicami Smoluchowskiego i Wybrze¿em Wyspiañskiego, tam gdzie obecnie znajduj¹ siê budynki A-4, A-5, A-6, A-7, A-8, A-12 oraz C-6 i C-9 by³y tereny ogródków dzia³kowych, sadów oraz ró¿nych zw³aszcza gospodarczych zabudowañ. Mniej
Zniszczony dach budynku A-1
Zniszczenia dachów Budynek Hutniczy B-1
od strony ul. £ukasiewicza (dawna Heidenhainstr.)
Zniszczony gmach Nowej Chemii (A-2) od strony Wybrze¿a Wyspiañskiego
wiêcej naprzeciw bramy gospodarczej od ul. Norwida 1/3 by³ po-cz¹tek ulicy Ludwisarskiej (dawniej Schulgasse), dochodz¹cej do kocio³a Najwiêtszego Serca Pana Jezusa i do placu Grun-waldzkiego. Przy tej ulicy znajdowa³a siê odlewnia dzwonów (lu-dwisarnia) oraz kilka budynków gospodarczych (stajnie i szopy). Dzisiejszy skwer przy ulicy £ukasiewicza, gdzie obecnie znaj-duje siê plac zabaw dla dzieci, to miejsce, gdzie w owym czasie by³ prowizoryczny cmentarz niewolników narodowoci angielskiej, radzieckiej, polskiej i innej, którzy stracili ¿ycie przy budowie lot-niska na terenie obecnego placu Grunwaldzkiego, podczas oblê-¿enia Wroc³awia.
Budynek przy Wybrze¿u Wyspiañskiego 40, w którym dzisiaj jest AZS oraz przystañ ¿eglarska, mia³ górne kondygnacje powa¿-nie uszkodzone pociskami artyleryjskimi. W gara¿ach tego bu-dynku znajdowa³y siê jednostki p³ywaj¹ce oraz ró¿ne przedmioty pozostawione przez armiê niemieck¹.
W miejscu gdzie dzisiaj znajduje siê budynek A-10 sto³ówki studenckiej, miêdzy ulic¹ Smoluchowskiego 29 i Wybrze¿em Wyspiañskiego, by³y do-brze utrzymane ogródki dzia³kowe.
Wszystkie budynki Politechniki Wro-c³awskiej objête ulicami: Norwida, Wy-brze¿e Wyspiañskiego, £ukasiewicza i Smoluchowskiego, by³y uszkodzone na skutek dzia³añ wojennych. Pokrycia dachów, przewa¿nie dachówka, by³y zniszczone w oko³o 80. procentach. W du¿ej wiêkszoci okna by³y pozba-wione szyb, a ramy okienne uszkodzo-ne lub powyrywauszkodzo-ne. Wodoci¹gi by³y nieczynne, dlatego urz¹dzenia sanitar-ne nie mog³y byæ normalnie u¿ywasanitar-ne. Za umywalniê s³u¿y³a nam studnia,
Budynek A-1 od strony wejcia do pomieszczeñ Stra¿y Akademickiej
Politechniki (dawna Schulgasse)
usytuowana na samym rodku podwórza Gmachu G³ównego. W po-bli¿u budynku Elektrycznego by³y postawione jeszcze przez wojska niemieckie ustêpy, a raczej latryna. Elektrycznoci tak¿e nie by³o, wiêc z pocz¹tku do owietlenia s³u¿y³y nam znalezione wiece. Po kilku dniach naszego pobytu, w zajmowanych przez nas pomieszczeniach pojawi³o siê wiat³o elektryczne, które mo-glimy u¿ywaæ jednak tylko przez ograniczony czas, poniewa¿ pr¹d pochodzi³ z akumulatorni uruchomionej w budynku elektrycznym. Nale¿y nadmieniæ, ¿e we Wroc³awiu do wiêkszoci dzielnic by³ doprowadzony pr¹d sta³y!
W niektórych okolicznych domach mieszka³y jeszcze rodziny niemieckie, które czêsto zw³aszcza w nocy by³y nachodzone przez z³odziei, rabusiów i niebieskie ptaki celem nielegalnego konfiskowania ich dobytku. Dochodzi³o równie¿ do gwa³tów. Po-niewa¿ na podwórzach i w niektórych miejscach ulic pozosta³y ró¿nego rodzaju gongi, czêsto w nocy s³ychaæ by³o dwiêki alar-mowe i wo³anie o pomoc.
W pierwszym dniu naszego wejcia na teren Politechniki pra-cowa³o tam ju¿ kilka osób, z których zapamiêta³em: Dionizego Smoleñskiego, Henryka Kuczyñskiego, Franciszeka Pa³kê, Wik-tora Mamaka, Andrzeja Jellonka, Tadeusza Karlica, Edwarda Miel-carzewicza, Krzysztofa Bednarczyka, Teodora Bo¿ica oraz Muza-fera Spu¿ica (Jugos³owianie), Andrzeja Konorskiego, Zbigniewa Orzeszkowskiego, oraz kierowca polski i niemiecki. Po kilku tygo-dniach doszli: Tadeusz Herzig i Tadeusz Jagie³³o. W mieszkaniu przy bramie gospodarczej ul. Norwida 1/3, tam gdzie obecnie znajdu-je siê Laboratorium Drogowe, zamieszkiwa³ niemiecki laborant wraz z rodzin¹, który miêdzy innymi opiekowa³ siê akumulatorni¹.
Tu trzeba wyjaniæ, ¿e w budynkach politechnicznych takich mie-szkañ zajmowanych przez laborantów i ich rodziny by³o kilka. Labo-ranci byli zatrudnieni nie tylko w konkretnej katedrze, lecz równie¿ byli gotowi do wykonywania ró¿nych prac w godzinach wieczornych, a czêsto nocnych. Na przyk³ad przy realizacji prac badawczych, gdy zachodzi³a potrzeba w³¹czenia lub wy³¹czenia jakiego urz¹dzenia
Dionizy
Smoleñski BednarczykKrzysztof JellonekAndrzej TadeuszKarlic
Andrzej
Konorski KuczyñskiHenryk MamakWiktor MielcarzewiczEdward
Zbigniew
Orzeszkowski FranciszekPa³ka
o ustalonym czasie w nocy, zlecano to laborantowi mieszkaj¹-cemu w danym budynku. Kilku laborantów mieszka³o jeszcze parê miesiêcy, do czasu ich wyjazdu do Niemiec.
S³u¿bê wartownicz¹ i patrolow¹ pe³-nilimy przez ca³¹ dobê. Warty zmie-nia³y siê co trzy godziny w ci¹gu dnia i co cztery godziny w nocy.
Przy bramie gospodarczej wartow-nicy mieli za zadanie sprawdzanie i re-jestrowanie wchodz¹cych i wychodz¹-cych. Niezale¿nie od s³u¿by wartowni-czej, ka¿dy mia³ przydzielon¹ inn¹ pracê sta³¹ lub w danej chwili potrzebn¹. A pracy by³o bardzo du¿o i polega³a ona na porz¹dkowaniu laboratoriów, pra-cowni, sal, konwojowaniu transportów, wyszukiwaniu na terenie Wroc³awia materia³ów budowlanych itp.
Do dyspozycji by³y nastêpuj¹ce rodki transportowe: samochód osobo-wy marki Hansa pomalowany na
woj-skowy kolor ochronny, samochód ciê-¿arowy 3-tonowy marki OpelBlitz napêdzany gazem drzewnym (Holzgaz) lub benzyn¹. Za szoferk¹ znajdowa³ siê generator gazu drzewnego w postaci stalowego zbiornika dwumetrowej wy-sokoci, do którego za³adowywa³o siê drobne kawa³ki drewna bukowego, dêbowego lub olchowego. Na dole w zbiorniku znajdowa³o siê palenisko, wentylator elektryczny oraz dysze. Taki jeden za³adunek drewna wystarcza³ na kilka godzin pracy silnika. Tym sa-mochodem jedzi³ polski kierowca. Do drobnego transportu dobrze s³u¿y³ trójko³owy samochód marki Tempo.
Ignacy Sieros³awski (pe³ni stra¿ przed wejciem
do budynku Politechniki przy ul. Norwida 3)
Janusz Pietruszka (Pluciñski) obserwuje z wysoka
By³ napêdzany ma³ym motocyklowym silnikiem dwusuwnym zamontowanym nad ko³em z przodu. Skrzynia mog³a udwign¹æ 750 kg ³adunku. Do czasu naszego przybycia, transportem za-wiadywa³ Krzysztof Bednarczyk.
Mnie przydzielono techniczn¹ opiekê nad rodkami transpor-tu. Tu muszê wyjaniæ, ¿e podczas wojny ca³y czas pracowa³em przy naprawach samochodów, które zna³em wymienicie. Dlate-go kapitan Pa³ka wyda³ polecenie, bym tak zorganizowa³ trans-port ...by przestoje z powodu awarii nie mia³y miejsca. I tak siê sta³o. Codziennie samochody by³y sprawdzane, a usterki szybko i fachowo usuwane.
Na podwórzu sta³y wraki dwóch pojazdów: samochodu ciê¿a-rowego 4-tonowego marki Borgward z silnikiem wysokoprê¿nym. Niestety silnik by³ bez g³owicy. Obok sta³ wrak ci¹gnika dwucy-lindrowego, wysokoprê¿nego, marki Deutz z brakiem pompy wtry-skowej i wiec ¿arowych. Uruchomienie tych pojazdów przyspie-szy³oby odbudowê Politechniki, dlatego postanowi³em rozeznaæ mo¿liwoæ ich naprawy. Mia³em du¿o szczêcia, bo penetruj¹c ró¿ne pomieszczenia znalaz³em g³owicê Borgwarda, która by³a naprawiana w warsztatach w budynku kot³owni. Przez dwa popo-³udnia kompletowa³em porozrzucane brakuj¹ce elementy silnika, które po naprawie mo¿na by³o zamontowaæ.
In¿. Smoleñski zobaczy³ mnie robi¹cego co pod mask¹ samo-chodu i zapyta³: ...co tam grzebiesz w tym z³omie?... Odzyskujê samochód panie in¿ynierze odpowiedzia³em. To staraj siê, by ci siê to uda³o, a dostaniesz nagrodê. Naprawa trwa³a kilka dni, po-niewa¿ wpierw musia³em poszukaæ odpowiednich narzêdzi, co wcale nie by³o ³atwe. Pomóg³ mi w tym kierowca samochodu osobowego o nazwisku Dudek, bardzo dobrze mówi¹cy po pol-sku i zorientowany, gdzie w ruinach Wroc³awia mo¿na znaleæ narzêdzia i czêci samochodowe. Samochód zosta³ uruchomiony, próbna jazda wykonana, a koledzy gratulowali sukcesu. In¿ynier Smoleñski dotrzyma³ obietnicy. W nagrodê otrzyma³em jedn¹ kilogramow¹ puszkê unrowskiej mielonki i dwie puszki
niemiec-kiego przecieru jab³kowego. Wieczorem skonsumowalimy je z kolegami.
Ci¹gnik Deutz by³ nastêpnym pojazdem, który zosta³ napra-wiony i uruchomiony stosunkowo szybko. Ale ci¹gnik bez przy-czepy by³ bezu¿yteczny. Ma³¹ przyczepê 1,5 t znalelimy na tere-nach powystawowych obok ogrodu zoologicznego. Przyczepa mia³a ko³a wykonane z blachy stalowej (zamiast ogumienia), dla-tego podczas jazdy po kostce lub bruku rozchodzi³ siê niesamowi-ty rumor. Po pewnym czasie bylimy w posiadaniu prawdziwej przyczepy na ko³ach z normalnymi oponami. Ale drugiej nagrody od in¿. Smoleñskiego ju¿ nie otrzymalimy.
Sprawny transport umo¿liwi³ zwiêkszenie tempa odbudowy, o czym tak napisa³ Dionizy Smoleñski [7]:
Ogromne potrzeby materia³owe zaspakajane by³y w pierwszej kolejnoci w³asn¹ przemylnoci¹. Szybkie postawienie na nogi w³asnego transportu (co Politechnika zawdziêcza dwóm studen-tom Bednarczykowi i Samsonowiczowi jako kolejnym kierowni-kom tego dzia³u) umo¿liwi³y ci¹ganie materia³ów z opuszczonych magazynów lub wprost z ulicy.
Z koñcem sierpnia AZS otrzyma³ samochód z demobilu ame-rykañskich wojsk, który by³ darem UNRRA. By³ to pojazd marki Dodge z nisk¹ skrzyni¹ wyposa¿on¹ w dwie ³awki do przewo¿e-nia 10. osób. Samochód ten by³ pod moj¹ opiek¹ i by³ przydzielo-ny sekcji motorowej, której by³em przewodnicz¹cym. Samochód ten parkowa³ na terenie Politechniki i czasem by³ wypo¿yczany Politechnice, ale tylko do transportu osób.
Posiadanie czterech pojazdów samochodowych do transportu towarowego i jednego wozu konnego wywo³a³o potrzebê powiêk-szenia liczby pracowników do prac prze³adunkowych, oraz liczby cz³onków Stra¿y Akademickiej potrzebnych do konwojowania transportów i do intensyfikacji innych prac. St¹d decyzja in¿. Smoleñskiego powiêkszenia liczebnego stanu Stra¿y Akademic-kiej Politechniki do 22. osób. Nazwiska tych 12. osób, które prze-sz³y w drugim rzucie z klinik s¹ nastêpuj¹ce: Jerzy Barwiñski,
Jerzy Batorowicz, Antoni Dziama, Zdzis³aw Godlewski, Kazimierz Ko³odziej, Bohdan Krachelski, Andrzej Karp, Tadeusz Patryn, Andrzej Walisch, Stanis³aw Wróbel, Tadeusz Ziêba, Jerzy Ziomek.
Taka liczba cz³onków Stra¿y Akademickiej wyranie przyspie-szy³a dostawy materia³ów budowlanych. Wyszukiwano i zwo¿o-no ceg³y, dachówki, wapzwo¿o-no, cement, deski, szk³o, blachy, farby i inne materia³y. Najczêciej in¿. Smoleñski lub inni pracownicy najpierw zbierali informacje od pracowników niemieckich, gdzie takie materia³y s¹ zlokalizowane, póniej jechalimy lub szlimy piechot¹ na rekonesans, po którym jeli by³ pozytywnie trafiony wysy³ano w okrelone miejsce samochody z pracownikami
Cz³onkowie Stra¿y Akademickiej Uniwersytetu, którzy w drugim rzucie powiêkszyli liczebnoæ posterunku Stra¿y Akademickiej Politechniki
Bohdan
Krachelski AndrzejWalisch Stanis³awWróbel TadeuszZiêba Antoni
i Stra¿¹. Takie wyszukiwanie i za³adunek materia³ów zawsze ³¹-czy³y siê z ryzykiem utraty ¿ycia lub zdrowia, poniewa¿ stale znaj-dowa³o siê niewypa³y i porzucone granaty, a ryzyko zaminowane-go terenu jeszcze istnia³o. Ale szczêcie nam sprzyja³o. Pamiêtam tylko jeden wypadek. Stanis³aw Wróbel uzyska³ informacje na temat mo¿liwoci znalezienia miedzianej blachy do pokrycia da-chów i wykonania rynien. By³o to RAD Übungsplatz (plac æwi-czeñ s³u¿by pracy Reichu), mieszcz¹cy siê na terenie w³¹czonym do Pafawagu. Stamt¹d przywieziono du¿e iloci blachy, cementu i dachówek. By³ tam du¿y dó³ z wylasowanym wapnem, po które pojecha³ Zdzis³aw Godlewski. Podczas przerzucania wapna z do³u na prowizoryczn¹ platformê, nast¹pi³ wybuch le¿¹cej pod ni¹ miny, która zrani³a na szczêcie niegronie niemieckiego pracownika.
O wartoci prac zwi¹zanych z poszukiwaniem, zwo¿eniem, a póniej wykorzystaniem do remontu materia³ów budowlanych, niech pos³u¿¹ nastêpuj¹ce liczby [5]: Pokryto dachówk¹ 15 000 m2
dachu, oszklono 5 000 m2 okien oraz wykonano 450 m3 murów.
Nale¿y podkreliæ, ¿e zdobywanie i zwo¿enie materia³ów prze-znaczonych do odbudowy Politechniki odbywa³o siê w warunkach chaosu powojennego, w miecie pokrytym gruzami budynków, za którymi czêsto ukrywali siê maruderzy i grupy niemieckiego Wehrwolfu. Nieraz podczas za³adunku lub transportu materia³ów, gdzie z ukrycia pada³y pojedyncze strza³y.
Inne utrudnienia i niebezpieczeñstwa czyha³y na terenach Poli-techniki. Niemcy w pomieszczeniach piwnicznych gmachu g³ów-nego urz¹dzili fabrykê amunicji. By³y tam ustawione obrabiarki, zmagazynowane czerepy pocisków oraz du¿e iloci trotylu i in-nych materia³ów wybuchowych. Dla zmylenia przeciwnika za-chodnia czêæ dachu budynku A-1 oznaczona by³a czerwonym krzy¿em jako budynek szpitalny, a w dwóch ma³ych pomieszcze-niach urz¹dzono gabinet laryngologiczny i okulistyczny.
Jak pisze Krzysztof Bednarczyk [6], od tych podziemnych po-mieszczeñ, w których produkowana by³a amunicja, przebity by³ tunel wychodz¹cy na nabrze¿e przystani akademickiej nad Odr¹.
Prawdopodobnie tym kana³em transportowano amunicjê do barek rzecznych i odwo¿ono do stanowisk artylerii przeciwlotniczej.
Te wszystkie niebezpieczne materia³y by³y z piwnic wynoszo-ne, ³adowane na wozy i przyczepy, po czym zaprzêgiem kon-nym lub rêcznie pchakon-nymi wózkami by³y wywo¿one do stawu przy ulicach Prusa i Nowowiejskiej i tam zatapiane. Przy tych pra-cach i transporcie by³o zatrudnionych bardzo wielu Niemców, których ca³y czas pilnowa³a Stra¿, by przypadkiem nie zaprószo-no ognia, i by te niebezpieczne materia³y naprawdê znalaz³y siê w wodzie.
Jak ju¿ by³o wspomniane, w pobli¿u bramy gospodarczej mie-szka³ laborant niemiecki wraz z rodzin¹. Czêsto, w pónych go-dzinach popo³udniowych, byli oni odwiedzani przez jak twier-dzili swoj¹ rodzinê. Jeden z wartowników zauwa¿y³, ¿e ludzie powracaj¹cy z odwiedzin czêsto maj¹ torby doæ mocno wypcha-ne. Po naradzie z kapitanem Pa³k¹, postanowiono przeprowadziæ kontrolê zawartoci tych wypchanych toreb. Okaza³o siê, ¿e by³y wynoszone ró¿ne produkty ¿ywnociowe. Wzbudzi³o to nasze podejrzenie i dokonalimy rewizji mieszkania. Na cianie wiatro-³apu by³ zamocowany wieszak z du¿¹ iloci¹ odzie¿y roboczej, pod któr¹ znajdowa³y siê zamaskowane drzwi. Po ich otwarciu ukaza³o siê zejcie po schodach do piwnicy, w której by³ du¿y magazyn ¿ywnociowy, a w nim kasze, makarony, konserwy z mielonk¹, prasowane kostki kawy z cukrem, marmolada, przecier jab³kowy, sztuczny miód itp. Wszystkie produkty by³y w doskona³ym stanie do spo¿ycia.
W ostatnim pokoju rewidowanego mieszkania znalelimy na-stêpne ukryte drzwi, za którymi znajdowa³o siê pomieszczenie o jednej cianie ukonej, utworzonej ze stropu schodów wejcio-wych do budynku A-1 od strony ul. Norwida 1/3. Tam zgro-madzone by³y rzeczy pozostawione podobno przez dwóch nie-mieckich profesorów. By³y tam koce, ubrania, senackie togi, bielizna pocielowa, rowery, broñ myliwska i wiele innych przed-miotów.
Po kilku dniach zosta³ znaleziony jeszcze jeden magazyn z ¿yw-noci¹, do którego wejcie przez w³az w pod³odze stolarni zama-skowane by³o warstw¹ wiórów i trocin. By³ to sukces niebywa³y, który zmieni³ nasze ¿ycie i tempo odbudowy Politechniki. Od tego czasu cz³onkowie Stra¿y i pracownicy Politechniki dostawali co tydzieñ przydzia³y ¿ywnociowe w postaci konserw. Koledzy po-stanowili od czasu do czasu ugotowaæ co po swojemu, poniewa¿ kliniczne jedzenie nie zawsze by³o odpowiednie. Którego popo-³udnia rozpalono na podwórzu Gmachu G³ównego ma³e ognisko i zaimprowizowano polow¹ kuchniê. Niestety, nie uda³o siê ugo-towaæ pierwszej w³asnej kolacji, gdy¿ zjawi³ siê zwabiony dymem z ogniska in¿ynier Smoleñski i wyg³osi³ d³ug¹ mowê na temat naszej nieostro¿noci, w której da³ nam do zrozumienia, ¿e nie ¿yczy sobie powtórzenia naszego czynu. Ale w kilka dni po tym incydencie Dyzio (tak nazywano prywatnie in¿yniera Smoleñ-skiego) zarz¹dzi³ zorganizowanie sto³ówki dla Stra¿y i pracowni-ków Politechniki. Czerpa³a ona zapasy z odkrytych przez nas magazynów ¿ywnociowych i wydawa³a raz dziennie obfity, smaczny jednogarnkowy obiad. Stra¿ dostawa³a w dalszym ci¹gu cotygodniowe przydzia³y ¿ywnociowe. Sto³ówka mieci³a siê w pomieszczeniach tego mieszkania, w którym przeprowadzili-my rewizjê. Zaanga¿owano kucharkê, Niemkê, która by³a wpra-wiona w gotowanie dobrych jednodaniowych obiadów. Od tej pory koledzy, sto³uj¹cy siê w klinicznej kuchni, zazdrocili nam naszych obiadów i przydzia³ów ¿ywnociowych.
Odkrycie obficie zaopatrzonych magazynów ¿ywnociowych pozwoli³o na wydawanie racji ¿ywnociowych równie¿ pracow-nikom niemieckim, z czego byli oni bardzo zadowoleni. Wiado-moæ o tych przydzia³ach szybko siê rozesz³a w miecie, i do pra-cy zaczêli siê zg³aszaæ codziennie nowi Niempra-cy. W ten sposób przyjêto wystarczaj¹c¹ liczbê pracowników niewykwalifikowanych do prac porz¹dkowych i do transportu materia³ów wybuchowych, jak równie¿ rzemielników do prac budowlanych. Ku naszej rado-ci, tempo odbudowy Politechniki wyranie wzros³o. Jest rzecz¹
naturaln¹, ¿e wzrost liczby pracowników poci¹gn¹³ za sob¹ koniecznoæ zwiêkszenia iloci wart i konwojów Stra¿y, dlatego czasami schodz¹cy z nocnej warty by³ natychmiast kierowany do konwoju lub nadzoru grupy pracowników. Przyspieszone tempo prac czêsto stwarza³o koniecznoæ napraw lub przygotowania w godzinach popo³udniowych pojazdów samochodowych przez cz³onków Stra¿y. Pracownicy, którzy mieszkali w dalszej odleg³o-ci od Politechniki, nie mogli zostawaæ na drug¹ zmianê, ponie-wa¿ musieli piechot¹ bezpiecznie dotrzeæ do domu przed zapa-dniêciem zmroku.
Przegl¹danie terenu Politechniki dawa³o czasem niespodzie-wanie dobre rezultaty. Jednego popo³udnia przeszukiwa³em roz-walone przez podmuch bomby sk³adowisko ró¿nych rupieci, opakowañ i zniszczonych mebli, znajduj¹ce siê w podwórzu obok wznoszonych budynków Nowej Chemii (obecnie budynek A-11). Szuka³em desek odpowiednich na naprawê przyczepy. Pod zwa-³owiskiem drewna widoczna by³a jaka skrzynka, piêknie okuta, z politurowanego drewna. Aby j¹ wyci¹gn¹æ, musia³em usun¹æ trochê gratów oraz zrobiæ z ¿elaznego prêta haczyk, za pomoc¹ którego wyci¹gn¹³em znalezisko. Na szczêcie w zamku tkwi³y klucze przymocowane dodatkowo drutem tak, by siê nie zgubi³y podczas transportu. Po otwarciu zobaczy³em piêkny mikroskop wraz z wyposa¿eniem. Po chwili pokaza³em znaleziony przedmiot Dyziowi, którego bardzo ucieszy³o zdobycie cennego aparatu. Wkrótce potem pracownicy porz¹dkowali ten sk³ad rupieci i wy-wozili niepotrzebne rzeczy na z³om. Mo¿na przypuszczaæ, ¿e mi-kroskop zosta³by wywieziony i sprzedany na szaberplacu.
Janusz Pietruszka (Pluciñski), jako przysz³y student chemii, by³ przydzielony do porz¹dkowania budynku chemii. Tam w jednym z pomieszczeñ piwnicznych odkry³ dobrze zamaskowany scho-wek, po otwarciu którego wyci¹gn¹³ znaczn¹ iloæ platyny. By³y to tygielki ró¿nej wielkoci, siatki i pa³eczki. Zosta³o to skrupulat-nie zwa¿one w obecnoci in¿yskrupulat-niera Smoleñskiego, spisane do pro-toko³u i schowane w bezpieczne miejsce.
Innym razem Tadeusz Herzig przyniós³ znalezione gdzie w ukryciu, prawdopodobnie przygotowane do wyniesienia, dwa teodolity. Porz¹dkuj¹cy, zw³aszcza pracownicy niemieccy, czêsto wyrzucali na z³om rzeczy, które z wygl¹du by³y zupe³nie nieprzy-datne. Przyk³adem tego niech bêdzie nastêpuj¹cy fakt. Na podwórzu budynku Hutniczego B-1 utworzono pokanej wielko-ci sk³adowisko z³omu. Roman Jaworski lubi³ wygrzebywaæ rubki, druciki i inne przedmioty, ...które mog¹ siê przydaæ. Zobaczy³ cienki, b³yszcz¹cy drut, wiêc zwija³ go na d³oni. Zwija³ i zwija³.... i tak zwin¹³ 12 metrów drutu platynowego, z którego wykonuje siê termopary PtPtRh. W ten sposób póniejsze laboratoria mia-³y wystarczaj¹cy na kilka lat zapas cennego materia³u.
Dionizy Smoleñski tak o tym wspomina [7]: Pamiêtam jak wyci¹gnêli mnie z domu pónym wieczorem, aby z tryumfem po-kazaæ wietny mikroskop znaleziony pod zwa³ami rupieci przy-godnego magazynu. Do rana czekaæ by³o stanowczo zbyt d³ugo.... Pamiêtam jak przynosili znalezione naczynia platynowe. Potrafili nastroiæ siê na panuj¹cy w Politechnice ton ideowoci i pracy. Mog¹ byæ dumni ze swej s³u¿by w Stra¿y, jak Uczelnia jest dumna z nich.
Dziêki pe³nieniu s³u¿by wartowniczej przy bramie gospodar-czej, przez któr¹ by³o jedyne wejcie na teren Politechniki, mieli-my okazjê jako pierwsi widzieæ niektórych swoich przysz³ych profesorów. Ciekawe i weso³e zdarzenie prze¿y³ jeden ze Stra¿y. Wartownik mia³ obowi¹zek wylegitymowania osób wchodz¹-cych, zatrzymania legitymacji i wpisania danych do zeszytu. Pew-nego przedpo³udnia przez bramê wszed³ starszy pan drobnej po-stury, skromnie ubrany w ciemny p³aszczyk, w szarym kaszkiecie na g³owie, i udawa³ siê w stronê budynku elektrycznego. Wartow-nik Wacek Romaniuk potê¿ne ch³opisko, zajêty by³ w tym czasie kim innym, dlatego nie zatrzyma³ starszego pana zaraz przy wejciu. Dopiero po chwili wartownik zawo³a³ (trochê siê j¹ka-j¹c): ...a gdzie to idziecie dobry cz³owieku? Proszê zostawiæ legi-tymacjê!! Dobry cz³owiek umiechn¹³ siê, zawróci³, a oddaj¹c
le-gitymacjê, tymi s³owami pochwa-li³ wartownika: Bardzo dobrze! Porzundek za ino tylko musi byæ!! Za chwilê wartownik otworzy³ le-gitymacjê i zacz¹³ wpisywaæ w ze-szycie dane personalne. Jakie by³o jego zdziwienie i przera¿enie, gdy przeczyta³: Profesor doktor in¿y-nier KAZIMIERZ IDASZEWSKI profesor Politechniki Lwowskiej. Boj¹c siê, ¿e wracaj¹cy profesor za-pamiêta³ jego twarz, mo¿e swego przysz³ego studenta, poprosi³ ko-legê, by go zast¹pi³ na posterunku.
Inny wartownik mia³ okazjê i przyjemnoæ legitymowaæ
pó-niejszego profesora W³adys³awa Chowañca. Tak opisa³ jego wej-cie: Patrzê i oczom swoim nie wierzê. Wchodzi jaki super elegancki jak przedwojenny Pan. Elegancki, jasnobe¿owy trencz, kapelusz eden na g³owie, w rêce pa-rasol i skórzane rêkawiczki... mó-wiê wam zjawisko! I nie mo¿na siê dziwiæ takiemu opisowi. W tym czasie we Wroc³awiu nie widywa-³o siê zbyt wielu ludzi na co dzieñ ubranych elegancko.
Innym razem przez bramê prze-chodzi³ in¿ynier Z., póniejszy pro-fesor Politechniki. Gdy wartownik poprosi³ o okazanie legitymacji, ten nie zatrzymuj¹c siê powiedzia³: A co? Jeszcze mnie Pan nie zna? Za kilka minut wracam! Jak
mu-Profesor Kazimierz Idaszewski
Profesor W³adys³aw Chowaniec
sia³ siê czuæ ów in¿ynier, gdy us³ysza³ trzask repetowanego kara-binu i zobaczy³ lufê skierowan¹ w jego nogi!! Ale skoñczy³o siê to zdarzenie bez urazy.
Pewnego pónego popo³udnia wartownik zatrzyma³ dwóch m³odych Niemców, którzy ukryli siê w ruinach czêciowo zbom-bardowanego budynku Nowej Chemii. Zostali przyprowadzeni do wartowni, gdzie podczas przes³uchania przyznali siê, ¿e chcieli wynieæ kilka ukrytych tam drobnych przedmiotów. Nad sposo-bem ukarania Niemców zastanawiano siê krótko. Zdecydowano, ¿e ka¿dy dostanie po 25, przy czym sprawiedliwoæ wymierz¹ sobie obaj nawzajem. W koñcowym wyniku okaza³o siê, ¿e bar-dziej poszkodowany by³ pierwszy, poniewa¿ gdy przysz³a jego kolej na odbieranie kary, drugi nie ¿a³owa³ energii, aby siê odwzaje-mniæ swemu koledze.
Nocne warty i obchody mia³y czasem zabawny przebieg. Przez kilka dni z rzêdu wartownicy pe³ni¹cy nocn¹ s³u¿bê zg³aszali, ¿e na pierwszym i drugim piêtrze budynku g³ównego s³ychaæ kroki, a tak¿e jakby otwieranie i zamykanie drzwi i szaf. Postanowiono sprawdziæ przyczynê tych niepokojów, ale z zachowaniem wszel-kiej ostro¿noci. Kilku uzbrojonych po zêby cz³onków Stra¿y w he³mach na g³owach rozdzieli³o siê na dwie grupy, i z dwóch stron budynku powoli, w ciemnoci podchodzi³o na pierwsze piê-tro, gdzie s³ychaæ by³o owe kroki. Podchodzenie odbywa³o siê bardzo ostro¿nie i powoli. Gdy obie grupy zbli¿y³y siê na odle-g³oæ nie wiêksz¹ ni¿ dziesiêæ metrów od s³yszanych kroków, owietlono pokój i zobaczono...kiwaj¹cy siê na wietrze kij, zawieszony na papierze, którym zaciemniano okno. Podmuch wia-tru powodowa³ miarowe uderzanie kija o cianê, co wydawa³o odg³os zupe³nie podobny do kroków cz³owieka. Drzwiami i okna-mi równie¿ trzaska³ wiatr. Dwiêki te, rozlegaj¹ce siê w nocnej ciszy, zwraca³y uwagê wartowników. Wyprawa zakoñczy³a siê mi³ym rozczarowaniem, a na jej temat jeszcze d³ugo kr¹¿y³y dowcipy.
Organizowanie nauki i dydaktyki
W sierpniu i wrzeniu 1945 roku coraz wiêcej pracowników naukowych przyje¿d¿a³o do Wroc³awia i anga¿owa³o siê do pracy w Uniwersytecie i Politechnice Wroc³awskiej. W Ksiêdze XXV-lecia Politechniki Wroc³awskiej 19451970, na stronie 14 tak o nich napisano [2]:
Tu nale¿y siê g³êboki uk³on w stronê tych pracowników, którzy nie ulêkli siê tak wielkich trudów pracy pionierskiej, wytrwali i stworzyli fundament personalny Uczelni, bez którego istnienie jej nie by³o mo¿liwe. Tworzyli oni nieliczn¹ grupê ofiarnych zapa-leñców. W ci¹gu pierwszego semestru, zatem jesieni¹ 1945 r. wzro-s³a ona do kilkunastu, wreszcie do dwudziestu kilku osób, których nazwiska podajemy bez stopni naukowych i tytu³ów s³u¿bowych, sporo bowiem wród nich by³o wówczas m³odymi asystentami, dzi za to ogólnie szanowani uczeni: W³adys³aw Bacz, W³adys³aw Chowaniec, Dobros³aw Czajka, Egon Dworzak, Konrad Dyba, Kazimierz Idaszewski, Irena Jach, Marian Janusz, Andrzej Jellonek, Tadeusz Karlic, Józef Ko¿uchowski, Henryk Kuczyñski, Stanis³aw Loria, Wiktor Mamak, Micha³ Mazur, Maria Mi³kowska, Zbigniew Orzeszkowski, Franciszek Pa³ka, Edwin P³a¿ek, Zdzis³aw Samsonowicz, Mieczys³aw S¹siadek, Dionizy Smoleñski, Edward Sucharda, Zygmunt Szparkowski, W³adys³aw lebodziñski, Janina Teppa, Tadeusz Wróbel, Maria Wyzga, Mieczys³aw Zachara, Kazimierz Zipser.
Pojawienie siê i zaanga¿owanie tych osób pozwoli³o na sto-sunkowo szybkie organizowanie katedr i dziekanatów oraz na przyjmowanie asystentów, studentów i kandydatów na studentów. Czêæ z nich zosta³a wcielona w szeregi Stra¿y Akademickiej. Tempo porz¹dkowania i odbudowy pomieszczeñ wzros³o tym
bar-Dobros³aw
Czajka DworzakEgon KonradDyba Ko¿uchowskiJózef
Maria
Mi³kowska EdwinP³a¿ek Mieczys³awS¹siadek SzparkowskiZygmunt
Janina
Teppa TadeuszWróbel WyzgaMaria KazimierzZipser
dziej, ¿e kierownicy katedr maj¹c do dyspozycji m³ode rêce do pracy odpowiednio organizowali porz¹dkowanie swego rejonu.
Jedni z pierwszych pracowników zwi¹zanych z rozpoczêciem procesu dydaktycznego pierwszego semestru Politechniki
Studenci oraz cz³onkowie Stra¿y Akademickiej przy odgruzowaniu Politechniki
W tym czasie oraz ju¿ po rozpoczêciu dydaktycznej dzia³alno-ci Politechniki czêstym zjawiskiem by³a praca grup studenckich przy odgruzowaniu i porz¹dkowaniu obiektów Uczelni.
Nale¿y podkreliæ, ¿e wielu cz³onków SAP-u zosta³o zatrudnio-nych na stanowiskach zastêpców asystentów i asystentów, a po zakoñczeniu studiów kontynuowa³o pracê jako pracownicy nau-kowo-dydaktyczni, zdobywaj¹c kolejne stopnie i tytu³y naukowe. W drugiej po³owie sierpnia 1945 roku, wojska radzieckie opu-szcza³y zajmowany przez siebie teren Biskupina. Widzia³o siê sa-mochody ciê¿arowe za³adowane pianinami, meblami, dywanami i innym dobrem. Rozpoczê³o siê zagospodarowanie tej dzielnicy przez Grupê Kulturalno-Naukow¹ i przez Stra¿ Akademick¹, której liczebnoæ stale wzrasta³a o kolegów przyje¿d¿aj¹cych do Wro-c³awia z ró¿nych stron Polski. Niektóre budynki willowe by³y zaj-mowane przez przybywaj¹cych do Wroc³awia profesorów, w czym nieraz pomagali przyszli studenci, dzisiaj jeszcze cz³onkowie Stra-¿y Akademickiej. Natomiast domy przy dwóch ulicach: Jana Sta-nis³awskiego i Aleksandra Kotsisa zosta³y przeznaczone na mie-szkania dla studentów.
By³y to mieszkania skromne, w jednopiêtrowej zabudowie sze-regowej, dwu- i trzypokojowe, z kuchni¹ i ³azienk¹. W wiêkszo-ci mieszkañ by³y jakie meble, naczynia kuchenne, czasem firan-ki. Wszystko w niesamowitym nie³adzie, wygl¹daj¹ce tak, jakby