• Nie Znaleziono Wyników

Ciało do zapamiętania : kobiece historie intymne na przykładzie powieści Grażyny Plebanek "Dziewczyny z Portofino" i Brygidy Helbig "Pałówa"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ciało do zapamiętania : kobiece historie intymne na przykładzie powieści Grażyny Plebanek "Dziewczyny z Portofino" i Brygidy Helbig "Pałówa""

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Bernadetta Darska

Ciało do zapamiętania : kobiece

historie intymne na przykładzie

powieści Grażyny Plebanek

"Dziewczyny z Portofino" i Brygidy

Helbig "Pałówa"

Media – Kultura – Komunikacja Społeczna 6, 15-22

(2)

Ciało do zapamiętania.

Kobiece historie intymne na przykładzie

powieści Grażyny Plebanek

Dziewczyny

z Portofino

i Brygidy Helbig

Pałówa

S łow a k lu c z o w e : ciało, pam ięć, kobiece h isto rie in ty m n e, d o ra sta n ie

K ey w o rd s: h u m a n b o d y , m em o ry , fem in in e in tim a te sto ry-telling, m a tu rin g

T y tu ło w e kobiece h is to rie in ty m n e s ą in te re s u ją c e n ie ty lk o z tego po­ w odu, że p rz e ła m u ją lite ra c k ie ta b u p o r tr e to w a n ia kobiecości. O to z a m ia s t typow o ż e ń s k ic h opow ieści p o d p o rz ą d k o w a n y c h m iłości, z d ra d z ie , ro m a n ­ sow i czy m a c ie rz y ń s tw u o trz y m u je m y ich w e rs je p r ze -p isa n e , s p o rtre to w a - n e z in n e j p e rs p e k ty w y , o p o w ied z ia n e in n y m ję z y k ie m , w s k a z u ją c e ja k o w a ż n e te m o m en ty , k tó re d o ty czą re la c ji z in n y m i k o b ie ta m i, re z y g n u ją c e n a to m ia s t z su g e ro w a n ia , że z w ią z k i z m ężc zy zn a m i s ą n a jw a ż n ie js z e . N ie ch odzi tu , oczyw iście, o o d rz u c e n ie ojców, m ężów , synów , k o c h a n k ó w czy przy jació ł, lecz - co w a rto ju ż n a p o c z ą tk u w y ra ź n ie pow ied zieć - o z b u ­ d o w a n ie h er-sto ry, o o d d a n ie g ło su ty m , k tó re d o ty ch cz as m ilczały , o opis p ry w a tn o śc i, co d zien n o ści i zw yczajności. W w y p o w ie d zian y ch kobiecych h is to ria c h in ty m n y c h dochodzi, m o ż n a b y t a k pow iedzieć, do u ja w n ie n ia , og ło szen ia, w s k a z a n ia „szczelin is tn ie n ia ”, ty c h sam y ch , o k tó ry c h J o l a n t a B ra c h -C z a in a p is a ła w sw oim fa sc y n u ją c y m e s e ju o rz e c z a c h f u n d a m e n ta l­ nych, choć n ie d o s trz e g a n y c h 1. L ite ra c k o p rz e tw o rz o n e losy k o b ie t to w y­ m ie s z a n ie „ m e ta fiz y k i m ię s a ”, „pow agi ś c ie re k ”, „w n ik n ię c ia ”, „ o tw a rc ia ” i „ k r z ą ta c tw a ”2. G ra ż y n a P le b a n e k i B ry g id a H e lb ig w y d a ją się być n ie ty l­ ko św iad o m e teg o fa k tu , ale te ż zd ecy d o w an e, by d o św ia d c z e n iu k o b ie t dać n a le ż n e m u m iejsce.

Z arów no D zie w c zy n y z P o rto fin o P le b a n e k 3, j a k i P a łó w a H e lb ig 4 to k s ią ż k i p ró b u ją c e uchw ycić m o m e n t g ra n ic z n y , a m ian o w icie te n czas, k ie ­ dy d ziew czy n k a s ta je się k o b ie tą , gdy dziecko z a m ie n ia się w osobę do ro słą, gdy n a iw n o ść i b e z tr o s k a z o s ta ją z a s tą p io n e w ie d z ą i c ie rp ie n ie m 5. P r z e ­

1 Zob. J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, Kraków 2006. 2 Tamże.

3 G. Plebanek, Dziewczyny z Portofino, Warszawa 2005 [dalej: P]. 4 B. Helbig, Pałówa, Gdańsk 2000 [dalej: H].

5 Joanna Pietrusiewicz, recenzując Pałówę, zauważa: „Świeżo odkrywana seksualność zmusza nastolatkę do konfrontacji z wyidealizowanym obrazem siebie, do pierwszych prób świadomego kształtowania swojej osobowości. Z głową wypełnioną społeczno-patriotyczną

(3)

1 6 B e r n a d e tt a D a r s k a

o b ra ż e n ie , k tó re dotyczy b o h a te r e k ob u pow ieści, s ta je się ta k ż e sym b olicz­ n y m u p o m n ie n ie m się sp o łe c z e ń s tw a o w y p e łn ia n ie obow iązków z w ią z a ­ n y ch z p łcią. P o s tu la t b y c ia „ p ra w d z iw ą k o b ie tą ” j e s t szczegó lnie is to tn y w ty m k o n te k śc ie , słu ż y b o w iem n ie ty lk o d y sc y p lin o w a n iu , a le i u c z e n iu d ziew czynek, że p o w in n y się n ie k tó ry c h rzeczy w yrzec, że oto czen ie n ie k i­ b icu je ich m a rz e n io m , ale o c e n ia je i p iln u je , b y z a b a rd z o n ie p o d d ały się uw odzącej sile w olności, że s łu ż b a szero k o ro z u m ia n e j w sp óln ocie, m ężczy ­ znom , ro d z in ie , d zieciom je s t, gdy s ta ją się dorosłe, ich o b o w iąz k ie m i k o ­ n iecz n o ścią. N ie bez pow odu a u to r k a k s ią ż k i A n io ły i św in ie . W B e rlin ie ! ro z p o czy n a sw o ją d e b iu ta n c k ą pow ieść n a s tę p u ją c o :

Oto dzieje w zlotu i upadku, upadku i w zlotu Vivijany. D zieło, działo, ciało lite­ rackie, które będą P aństw o dotyk ali... Vivijana pragnie żyć. Szuka zalążk a ży­ cia. Żeby go znaleźć, m usi przejść przez rozpacz, rozkosz i ból. Przeżyć w szystko od n o w a . [H 9].

P o w tó rzy m y trz y is to tn e słow a, k tó re p rz e d c h w ilą p a d ły - dzieło, czyli odcięcie się od p o p lite ra tu ry ; działo, czyli w a lk a i d z ia ła n ie ; ciało l i t e r a ­ ckie, czyli w p ro w a d z e n ie cielesności, se k su a ln o ś c i, fizjologii n a a r ty s ty c z ­ n e salo n y . I jeszc ze do ty k , czyli z u p e łn ie in n y sposób o b co w an ia z t e k s ­ te m . Z arów no P le b a n e k , j a k i H e lb ig in te re s u je u c ie c z k a od ste re o ty p ó w płciow ych, w a lk a o siebie, o trz y m y w a n ie w s p a rc ia od in n y c h k o b ie t, t r w a ­ łość k o biecych p rz y ja ź n i i w re szcie - co w a rto z a z n ac zy ć - ew o lu o w an ie k obiecych zw ią zk ó w i p ie lę g n o w a n ie p am ięc i. N ic w ięc dziw nego, że ty tu ł re c e n z ji D a r iu s z a N ow ackiego, p rz y g lą d a ją c e g o się k s ią ż c e szczecińsko- -b e rliń sk ie j a u to rk i, b rz m i K a ż d y był tr z y n a s to le tn ią d z ie w c z y n k ą ...6. K ry ty k p rz y w o łu je k o n te k s t A b s o lu tn e j a m n e zji Iz a b e li F ilip ia k o raz do­ św ia d c z e n ie e m ig ra c ji - nieobce B ry g id zie H e lb ig (N iem cy) i nieobce, by w sk a z a ć p o d o b ień stw o p is a rs k ic h b io g rafii, ta k ż e G ra ż y n ie P le b a n e k (Szw ecja, później B elgia). O bie a u to r k i z r e s z tą c h ę tn ie s ię g a ją po m e ta fo rę ż y c ia n a obczyźnie, z a ró w n o w w y m ia rz e sy m bo liczny m , j a k i dosłow nym , obie też m a ją n a sw oim k o n cie k s ią ż k i „e m ig ra c y jn e ” - P le b a n e k w y d a ­ n ą w 2007 ro k u P rzy stu p ę , H e lb ig o p u b lik o w a n y w 2005 ro k u to m A n io ły

i św in ie . W B e rlin ie ! G dyby w ięc m ów ić o k o n te k s ta c h z a ró w n o D ziew czy n z P o rto fin o , j a k i P a łó w y, m o ż n a b y n a p rz y k ła d sp ró b o w ać p o ró w n a ć po­

w ieść P le b a n e k z w c z e śn ie jsz y m i o rów no s ie d e m d z ie s ią t l a t D z ie w c z ę ta ­

m i z N o w o lip e k P o li G ojaw iczy ń sk iej ( ta k czy n i z r e s z tą w in te re s u ją c y m

sz k ic u n a ła m a c h „ P o g ra n ic zy ” A rle ta G a la n t 7), m o ż n a b y ta k ż e s ię g n ą ć do sieczką peerelowskiej pedagogiki i sentymentalnym entuzjazmem ukochanej Ani Shirley, dziewczyna usilnie szuka sposobu oswojenia rodzących się potrzeb i towarzyszącego im lęku. Wkraczając w życie, trafia pod badawcze spojrzenie »kobiety po przejściach«, która już w owym życiu ugrzęzła - zna smak rezygnacji, bezradność wobec depresji, uczucie braku per­ spektyw - kobiety, którą stanie się po kilkunastu latach uciekania i zakłamywania swoich potrzeb” (J. Pietrusiewicz, Kobiecość na wygnaniu, „Zadra” 2000, nr 4, s. 55).

6 D. Nowacki, Każdy był trzynastoletnią dziewczynką., „Kresy” 2001, nr 1-2, s. 163-166. 7 A. Galant, Dziewczęta z Nowolipek i ich młodsze siostry, „Pogranicza” 2008, nr 1, s. 80-85. Grażyna Plebanek, zapytana o związki między jej powieścią a książką Poli Gojawi­

(4)

p ow ieści p o p u la rn y c h e k sp lo ru ją c y c h te m a t k o biecych p rz y ja ź n i, ta k ic h j a k

J a s n e b łę k itn e o k n a E d y ty C zep ie l czy C zerw o n y row er A n to n in y K ozłow ­

skiej. K obiece p rz y ja ź n ie - te dziew częce, d ziec in n e, i te kobiece, do ro słe - o k a z u ją się bo w iem in try g u ją c y m lu s tr e m zach o d zą cy ch p rz e m ia n , d o ra ­ s ta n i a w r y tm p o w ta rz a ln y c h i o czek iw an y c h s c e n a riu sz y , p o w ta r z a n ia do­ św ia d c z e ń m a te k p rz ez c ó rk i i s a m o tn o ś c i k o lejn y ch p o k o leń có rek . S ta ją się ta k ż e in te re s u ją c y m św ia d e c tw e m z a p o m in a n ia sieb ie sp rz e d l a t i - co m o ż n a n a z w a ć w ła ś n ie w te n sposób - z d r a d z a n ia d z ie c k a w sobie po to, by nic, p o tocznie rzecz u jm u ją c , n ie u w ie ra ło w ży c iu dorosłym .

To d la te g o B ry g id a H e lb ig k a ż e sw ojej b o h a te rc e V iv ijan ie p rz y g lą d a ć się w ła sn e j w e rs ji s p rz e d la t, n a z w a n e j A n n a M a ria , to d la te g o też d ziew ­ c z ę ta z b lo k o w isk a u G ra ż y n y P le b a n e k ze z d z iw ie n ie m p rz y g lą d a ją się rodzącej się m ięd zy n im i obcości, k tó r ą ch c ą przezw yciężyć, b y ocalić b li­ skość. O ile j e d n a k g o rs e t o g ra n ic z e ń w P a łó w ie ciśn ie n a s to la tk ę , o ty le u P le b a n e k o g ra n ic z e n ia p o ja w ia ją się w ży ciu d orosłym . D orosłość u H e lb ig to czas w yzw o len ia, o k re s, w k tó ry m n a re s z c ie m o ż n a być sobą, u P le b a- n e k n a to m ia s t to czas, w k tó ry m coraz tr u d n ie j z ro zu m ieć sieb ie, coraz częściej m ężc zy zn a s ta je n a d ro d ze kobiecej p rz y ja ź n i, co raz ła tw ie j j e s t z a ­ m k n ą ć oczy, odw rócić się i prób ow ać z a p o m n ie ć d a w n e dziew częce p rz y ja ź ­ nie. P a łó w a j e s t w ięc z u p e łn ie in n y m p o r tr e te m d o rosłości n iż D z ie w c zy n y

z P ortofino. U H e lb ig k o b ie ta śm ieje się i iro n ic z n ie t r a k t u j e d ziew czynę,

u P le b a n e k k o b ie ta z n o s ta lg ią w s p o m in a sieb ie s p rz e d la t, tę s k n ią c z a c z a se m b e z tro s k i i p rz y ja ź n i „n a ca łe ży cie”. D o ro sła b o h a te r k a P a łó w y p ró b u je ch ro n ić sw oją w olność, w yzw o len ie n a w e t, n ie d o p u szc zając do z je d n o c z e n ia z w ła s n ą n a s to le tn ią o d sło n ą. D y s ta n s , iro n ia , ż a r t - to n ie ty lk o s tr a te g ie o b ro n n e , ale i o d sło n ięcie sw ojej słab ej stro n y , w y z n a n ie , że lę k p rz e d o g ra n ic z e n ia m i, k tó re n ie g d y ś o d n io sły zw ycięstw o, n ie z o s ta ł w y e lim in o w a n y i ciąg le cz a i się w u k ry c iu , b y w o d p o w ied n im m o m encie z a a ta k o w a ć V iv ijan ę i p rz y p o m n ie ć jej, że t a k łatw o się n ie w y w in ie8, że czyńskiej, odpowiedziała: „Ja się pod to podwiązuję. Wzruszam się przy tej książce. Bohaterki Gojawiczyńskiej były niemal ubezwłasnowolnione, zwłaszcza że wtedy była to jeszcze kwestia klasy społecznej. Moja babcia pochodziła z Nowolipia i opowiadała, jak można było przed woj­ ną źle wylądować, będąc młodą kobietą. Te dziewczęta były nieszczęśliwe i cierpiały z braku wolności. Moje też bywają nieszczęśliwe, choć nie są ograniczone przez kwestie klasy” (Dziew­

czyny nie płaczą. Z Grażyną Plebanek rozmawiają Agnieszka Drotkiewicz i Anna Dziewit,

w: A. Drotkiewicz, A. Dziewit, Głośniej! Rozmowa z pisarkami, Warszawa 2006, s. 131). 8 O znaczącym imieniu dorosłego wcielenia bohaterki pisze np. Bożena Umińska: „W każ­ dym razie jej bohaterka, już po małżeństwach i przygodach, dorosła kobieta, zwana aktualnie Vivijaną (czy od wywijania, od rzucania, jakiej jej zafundowało życie, czy od vivir - żyć, czy jedno i drugie, co logiczne przecież), przygląda się w powieści Pałówa swojemu nastoletniemu wcieleniu, Annie Marii. Nie do końca zresztą rzeczywistemu, ponieważ bohaterka, zwana on­ giś Anną Marią - i słusznie, bo jest tak lirycznie seriozna, że takie właśnie imię jej się należy - pisała dzienniczki tylko pewną częścią samej siebie. Tej części uwiecznionej w zapiskach przyświecała chęć sprostania idealnemu obrazowi dziewczynki pełnej dobrej woli, chętnej do zadowalania innych i ogromnie afirmatywnej. W sumie biedna Ania Marysia jest nie bardzo wiadomo czyją świadomością, wbitą w pewien wzór kulturowy przewidziany jako idealny dla wielu dziewcząt - więc w zasadzie nie pasujący na nikogo. (Co nie przeszkadzało i nie prze­ szkadza nadal wychowywać w tym duchu pokoleń dziewczynek). Osobistym ukochanym wzor­

(5)

1 8 B e r n a d e tt a D a r s k a

A n n a M a r ia n ie o d e sz ła n a za w sze. P o d o b n y w y m ia r o b ja w ie n ia w e rs ji dziecięcej i dorosłej m a u P le b a n e k sc e n a w s z p ita lu - k ie d y p rz y ja c ió łk i s p o ty k a ją się, s ą ra z e m , choć osobno: j e d n a p ró b u je pom óc, w y k o rz y stu ją c sw oje z n a jo m o śc i u le k a rz y , d ru g a rod zi, trz e c ia u s u w a ciążę.

H e lb ig p ró b u je oddać s a m o tn o ść tre s o w a n e j dziew czyn ki, k o n se k w e n c je tr e s u r y w ży ciu d o ro sły m i obcość o d c z u w a n ą w s to s u n k u do sieb ie, b ę d ą c ą e fe k te m w yuczonej i „noszonej” n a co d z ie ń n ie a u te n ty c z n o śc i. W P a łó w ie z n a jd z ie m y n a s tę p u ją c y fr a g m e n t:

Ból bycia niezrozum ianą, odtrąconą, odrzuconą, z w łasnej w iny jak zwykle. Znowu k toś m nie nie rozpoznał, fałszyw y obraz zbudował na pewno sobie, CO ON SOBIE O M NIE POMYŚLAŁ, i już m yśli robaczywe zaczynają drą­ żyć, przew iercać mój mózg, bo przecież znów k toś sądzi, żem albo głupia, albo św inia, albo jedno i drugie, on na pewno tak m yśli sobie! N aw et do głow y mi w ów czas nie przychodzi, że on chyba na pewno nie m yśli o m nie wcale! Że to ja sam a w sobie tak puchnę i się n apuszam i wybrzuszam ! N ie w padam nigdy na to rozw iązanie najp rostsze... [H 12].

To m ę sk ie sp o jrz e n ie w p ro w a d z a k o b ie tę w popłoch, to chłopiec d o ce n ia i czy n i w id z ia ln ą d ziew czyn kę, p ro sz ąc j ą do ta ń c a , lę k p rz e d n ie d o strz e ż e - n ie m j e s t w ięc w ty m k o n te k śc ie in fo rm a c ją klu czo w ą. D orosłość o k a z u je się u H e lb ig n a d z ie ją n a w y rw a n ie się sp od w ład z y w z ro k u ta k s u ją c e g o , oceniająceg o, ła s k a w ie u zn a ją ceg o . V iv ija n a n ie chce ju ż być o g lą d a n a , w oli s a m a się p rz y g lą d a ć i s a m a u ży w ać ty c h s tra te g ii, k tó re n ieg d y ś t a k p a r a ­ liżo w ały - to d la te g o p a trz y , c z y ta i p u n k tu je sieb ie s p rz e d la t. N ie chcąc być n ig d y t a k a j a k w ted y , p rz e c in a ciągłość, u z n a ją c , że sym b o liczn e n a r o ­ d zin y s ą w a ż n ie jsz e od ty ch , k tó re n a s tą p iły p rz e d la ty . I choć k o b ie ta j e s t zd e cy d o w a n a, a n a w e t - m o ż n a t a k sąd zić - z d e te rm in o w a n a , p o trz e b u ­ je o s trz e ż e n ia : „Tylko p a m ię ta j, V ivijano, n ie o g ląd aj się do ty łu , ty lk o się n ie o g ląd aj, n ie o g ląd aj, n ie o g l ą d a j . ” [H 14]. P o z o s ta w ia b o w iem w ielość w ła sn y c h w c ieleń - n ie ty lk o A n n ę M arię , a le i A nię z Z ielonego W zgórza, J u s t y n ę z N a d N ie m n e m , K sięż n ic zk ę i in n e , ró w n ie „urocze” p o staci. N ie ­ spójność fra g m e n tó w b io g ra fii - tej dziecięcej, m łod zień czej i tej dorosłej - in try g u ją c o , gdyż w y k o rz y s tu ją c w sp ó ln o ść d o św iad c zeń z a u to rk ą , z a ­ sy g n a liz o w a ła In g a Iw asió w :

W czasach studenckich Brygida była w grupie „artystów”, takich nonkonformi- stycznych, zbuntowanych, zdolnych i radykalnie interesujących. Chcecie w ie­ dzieć, jak ie d ziś wykonują zawody? Ja byłam w grupie kujonów, porządnych dziew cząt, w ypatrujących m ęża i poważnie m yślących o przyszłości. Chcecie w iedzieć, jak potoczyły się ich losy? N ie m uszę na te p ytan ia odpowiadać, w szy­

cem Anny Marii jest ruda i piegowata Ania z Zielonego Wzgórza, trochę egzaltowana marzy- cielka, potrafiąca użyć ostrego języczka, samodoskonaląca się, wychylona ku ludziom, chętna do pomocy, pragnąca studiować (koniec XIX wieku), aby spełniać pożyteczną rolę w społeczeń­ stwie” ([online] <http://www.helbig-mischewski.de/prosa-palowa-rez03.pdf>, dostęp: 6.05.2009).

(6)

scy się dom yślam y, że bycie w grupie A lub B w żaden sposób nie w płynęło na ciągi d alsze9.

B o h a te rk a , a ra cze j jej dw ie odsłony: A n n a M a r ia i V iv ija n a , m ogłyby się z p e w n o śc ią pod ty m p o d p isać. Iw a sió w n ie z m ie rz a j e d n a k do k o n s ta ­ ta c ji g lo ry fik u jąc ej g e s t o d rz u c e n ia sieb ie s p rz e d la t. W ręcz p rzeciw n ie. W y ra ź n ie z a z n a c z a , że w w y p a rc iu się A n n y M a rii p rz ez V iv ijan ę w iele j e s t rozpaczy, sam o tn o ści, ż a lu , a o d trą c e n ie , sko ro j e s t n ie u d a n e , to t a k

n a p r a w d ę pok az b e z ra d n o ś c i i tę sk n o ty :

Narracja tej powieści oparta jest na założeniu, że przeszłość dziewczynki, jakby n ie była naiw na, w arta jest odtworzenia. N arratorka opatruje ją, często iro­ nicznym i, kom entarzam i, lecz wydaje się, że napraw dę nie chce dawnej n iew in ­ ności w sobie zabić, że w iele dorosłych tęsk n ot to repetycje niedokończonych w ątków . N ajokrutniejsze rozczarowania będące udziałem dorosłej k obiety nie zakopują A nny M arii i drżeń jej serca, gdy m iała wybierać, który chłopak wart je st pierwszego pocałunku10.

P o d o b n e p rz e k o n a n ie o n ie u c h ro n n e j ciąg ło ści d ziew czy ń sk o ści i d o ro ­ sło ści to w a rz y sz y G ra ż y n ie P le b a n e k . P ro je k t a u to r k i P u d e łk a ze s z p ilk a ­

m i m a je d n a k zd ecy d o w a n ie b a rd z ie j p o zy ty w n e k o n o tacje . J e j b o h a te r k i

z a oczyw iste u z n a ją k o n ieczn o ść w a lk i, u p a d a ją , p o d n o sz ą się, a le id ą d a ­ lej. O b m y w a ją ra n y , p a m ię ta ją o b liz n a c h , ale n ie r o z p a m ię tu ją ich. P ró b u ­ j ą o d budow ać to, co z o sta ło n a ru s z o n e , a le niczego n ie ro b ią z k o nieczn ości. S iła g ru p y z o sta je z b u d o w a n a n a fu n d a m e n c ie siły je d n o s te k . T ak ie j, k tó r ą p rz y ta c z a G ra ż y n a P le b a n e k w rozm ow ie z A g n ie s z k ą D ro tk iew ic z i A n n ą D ziew it: „Do g ru p y szw e d zk ich d ziew czy n ek p o dchod zi fa c e t i p y ta : »A co w y t u d ziew czy n k i ta k sobie sa m e siedzicie?«. N a co szw e d zk ie d ziew czy n k i o d p o w iad a ją : »Nie je s te ś m y sam e. J e s t n a s siedem !«”11. W a rto ta k ż e z w ró ­ cić u w a g ę n a jesz c z e in n y a s p e k t p o d o b ie ń stw a d o św iad c zeń - n ie ty lk o b o h a te r e k o b u k s ią ż e k , ale i c z y te ln ic z e k i cz y te ln ik ó w . N ie ty lk o bow iem , j a k p isze N ow acki, „każd y z n a s z a ró w n o b y ł t r z y n a s to le tn ią dziew czy n k ą, j a k i j e s t obecnie k o b ie tą po p rz e jś c ia c h ”12, ale też - co czy n i le k tu r ę z a a n ­ g a ż o w a n ą (chodzi o p o k a z a n ie , że kobiece j e s t n ie ty lk o k obiece, ale i czło­ w iecze, czyli o z a c h w ia n ie oczy w isty m z ró w n a n ie m d o św iad c zeń lu d z k ic h i m ę sk ic h ) i a n g a ż u ją c ą . „R ozb u d zając z a p o m n ia n e em ocje i tę s k n o ty , t a k s ią ż k a n ie z o s ta w ia c z y te ln ik a o b o jętn y m i to j e s t p ię k n e - p isze J o a n n a K raw czy k . - O n a z o s ta w ia go b e z ra d n y m , bo n ie w iadom o, co d alej robić z p rz y p o m n ia n y m i n a now o u c z u c ia m i”13. W w y n ik u em o cjo n aln ej re a k c ji c z y te ln ik z o s ta je u w ik ła n y w opow ieść, k t ó r ą p o zn aje; n ie ty lk o z a c z y n a się z n ią u to ż sa m ia ć , ale też s ta je p rz e d d y le m a te m u n iw e rs a ln o ś c i opo­

9 I. Iwasiów, Dziewczynki ze śródmiejskich szkół (wprowadzenie do wieczoru autorskiego

Brygitty Helbig-Mischewski), „Pogranicza” 2003, nr 2, s. 54.

10 Tamże, s. 57.

11 Dziewczyny nie p ła czą ., dz. cyt., s. 135.

12 D. Nowacki, dz. cyt., s. 165.

(7)

2 0 B e r n a d e tt a D a r s k a

w ie d z ia n y c h h is to r ii in d y w id u a ln y c h . D z ię k i te m u in ty m n e n a r r a c je stw o ­ rz o n e p rz ez P le b a n e k o d z y sk u ją głos, z a c z y n a ją b rz m ie ć, s t a j ą się ró w n o ­ p ra w n e w obec in n y c h d y sk u rsó w , b a rd z ie j oficjaln y ch i obcych p rz e s trz e n i p ry w a tn e j. P u b lic z n e z o s ta je w ięc p o d d a n e liftin g o w i in ty m n o śc i, z ła g o d z e ­ n iu o stro śc i g ra n ic , o d s ła n ia - ciąg le obecny, choć u k ry ty - p o te n c ja ł n ie ­ je d n o z n a c z n o śc i. P le b a n e k k a ż e sw oim b o h a te rk o m zm ierzy ć się z t r u d n ą

d o ro sło ścią - p o śp ie sz n ie o d b y ty m p ie rw sz y m s to s u n k ie m s e k s u a ln y m , po­ d e jrz e n ie m o z d r a d ę ze s tro n y p rz y ja c ió łk i (chodzi, oczyw iście, o m ężczy ­ znę), z a ra b ia n ie m w ła s n y m c ia łe m n a le p sz e życie, p o ro d e m p rz e ż y w a n y m w s z p ita lu , k tó ry w a k c ji „Rodzić po lu d z k u ” n ie m ia łb y ż a d n y c h s z a n s , czy a b o rc ją d o k o n y w a n ą w tej sam ej in s ty tu c ji. T ra u m a ty c z n e d o ś w ia d c z e n ia d orosłości - n ie u d a n e m a łż e ń stw o , p ró b a sam o b ó jcza - z n a c z ą ta k ż e drogę b o h a te r k i pow ieści H e lb ig 14, w ty m zn o w u obie k s ią ż k i s ą podobne.

S z a n s ą d la V iv ijan y j e s t p o ro z u m ie n ie z A n n ą M a rią . P ro b le m k o ­ m u n ik a c y jn y dotyczy w ięc k o n iecz n o ści „ p o ła ta n ia ” sam ej siebie, p o p ro ­ w a d z e n ia tego kogoś, k im się było, w k ie r u n k u tej osoby, k t ó r ą się j e s t „tu i t e r a z ”. B o h a te rk i P le b a n e k n ie m u s z ą s z u k a ć d ro g i do sieb ie z p rz e ­ szłości. D z ie w c z y ń sk a p rz y ja ź ń l a t d ziec in n y ch i n a s to le tn ic h w s p o m in a n a j e s t z n o s ta lg ią , tę s k n o tą , s ta je się w a ż n y m p u n k te m o d n ie s ie n ia . Z c z a ­

se m p o d le g a id e a liz a c ji, w efek cie j e s t nieco o d re a ln io n a , je d n a k w s z y stk ie b o h a te r k i bez w y ją tk u s ą p rz e k o n a n e o w a rto ś c i i szczero ści ta m te j p rz y ­ ja ź n i. P ro b lem , p rz e d k tó ry m s ta ją w d o ro sły m życiu, dotyczy w ięc czego in n eg o . K o b iety m u s z ą n a u c zy ć się p rz y ja ź n ić z d o ro sły m i w e rs ja m i k o le ­ ż a n e k z blokow isk.

P rz e d n im i j e s t te ż jeszc ze in n e w y z w an ie. Ich m a tk i u c z ą się k o m u ­ n ik o w ać z d o ro sły m i có rk am i, z a ś one o sw a ja ją się z ty m , że p rz e s ta ją c być dzieck iem , m o g ą z m a tk a m i się z a p rz y ja ź n ić . K luczow ym d la całej opo­ w ieśc i m o m e n te m s ą dw ie h is to rie z w ią z a n e z n ie c h c ia n ą ciąż ą. A g n ie sz k a decy d u je się n a aborcję, p o n iew aż n ie chce jesz c z e z o sta ć m a tk ą , m a p la n y i m a rz e n ia , czuje, że w c zesn e m a c ie rz y ń stw o u n ie sz c z ę śliw iło b y ją . S a m a w ięc, bez p o ro z u m ie n ia z ch ło p ak ie m , p o d ejm u je decyzję o z a b ie g u . T o w a­ rz y sz y je j m aco ch a, k t ó r a j ą w s p ie r a i sw oją o b ecn o ścią z a p e łn ia p u s tk ę u d e r z a ją c ą p a c je n tk i tu ż p rz e d o tw a rc ie m d rz w i g a b in e tu ginekolog icznego . Z k o le i B e a ta d ecy d u je się u s u n ą ć ciążę pod w p ły w e m z a z d ro śc i i p rz e k o ­

14 Krzysztof Uniłowski dzieli się swoimi wątpliwościami a propos tych właśnie miejsc w powieści Helbig: „Właściwie nie wiadomo, dlaczego Anna Maria na stałe wyjechała do RFN. Niewiele też dowiadujemy się o jej losie w Niemczech - o małżeństwie i samobójczej próbie mówi się bardzo mgliście, choć są to wydarzenia istotne dla ideowego planu utworu. Ponie­ waż Helbig wabi czytelników autobiograficznym podtekstem, można by dojść do wniosku, że niedomówienia są wynikiem działania jakiegoś autobiograficznego tabu. Ale jakkolwiek było, dla powieści nie okazało się to szczęśliwe” (K. Uniłowski, Anna Maria smutną ma twarz..., w: tenże, Koloniści i koczownicy. O najnowszej prozie i krytyce literackiej, Kraków 2002, s. 92). O autobiograficzny kontekst pytana jest także Grażyna Plebanek. Na pytanie: „A czy ty jesteś w tej książce?”, odpowiada: „Nie. Może Beacie albo Agnieszce dałam jakieś swoje cechy, ale wszystko to raczej w minimalnym stopniu. [...] Czytanie tej książki przez moje ży­ cie byłoby zbyt proste” (Dziewczyny nie p ła czą ., dz. cyt., s. 133).

(8)

n a n ia , że jej c h ło p a k s p o ty k a się z je j p rz y ja c ió łk ą . W s z p ita lu to w a rz y sz y jej m a tk a , k tó r a chcąc w e sp rz e ć córk ę i dodać je j odw agi, w y z n aje, że k ie ­

dyś, z a n im B e a ta p o ja w iła się n a św iecie, też m ia ła ab o rcję i też s tra s z o n o j ą w ów czas, że n ig d y ju ż n ie u ro d z i. S y m b o liczn e „ciało-w -ciało z m a t k ą ” dzieje się t u ta j b a rd z o n a m a c a ln ie . T ru d n e d o ś w ia d c z e n ia dzied ziczo n e s ą p rzez córki, ale to m a tk i u c z ą te, k tó re po n ic h p rz y ch o d zą , j a k sobie ra d z ić w tru d n y c h c h w ilac h i ja k n ie n a r a ż a ć się w ży ciu n a z b y t w iele ciosów. P le b a n e k n ie p ro p o n u je je d n a k sielan k o w e g o o b ra z u kobiecości, z u p e łn ie b o w iem in n e s ą d o św ia d c z e n ia H a n k i. M a tk a dziew czy ny n ie ty lk o godzi się n a to, by ojciec się n a d n ią zn ę cał, ale też pogoń có rk i z a le p sz y m ży ­ ciem t r a k t u je j a k z d ra d ę . H a n k a m a j e d n a k od w ag ę w alczyć. W y rz e k a się p rz e c ię tn o śc i, o d trą c a ad o ra to ró w , m a rz y o le p sz y m życiu. D ą ży do niego w n ie ła tw y sposób (z o sta je p ra c o w n ic ą a g e n c ji to w a rz y sk ie j w N iem czech), ale j e s t k o n s e k w e n tn a i n ie u n ik a o d p o w ied z ia ln o ści z a w ła s n e czyny. O n a też n a le ż y do „m ąd ry ch , siln y c h k o b ie t”, o k tó ry c h n a o k ład ce k s ią ż k i p isze P le b a n e k :

K iedy zaczęłam pisać h istorię czterech dziewczyn, nie pozwoliłam im nosić ró­ żowych piosenek, paplać i plotkować. Zabroniłam intrygow ać i obmawiać, zak a­ załam m yśleć o sobie nawzajem jak o w rogach. O dwdzięczyły m i się i w yrosły na m ądre, silne kobiety. Odkryły, że ich św iat n ie kręci się wokół m ężczyzn. Sam e wybierają, co dla nich dobre, szukają w sobie, nie na zew nątrz. No i w ciąż trzym a je mocna przyjaźń, źródło niewyczerpanej siły. Bo naw et gdy wokół są ludzie, którym w dybach stereotypów łatw iej żyć, dziew czyny - na osiedlu czy gdziekolw iek indziej - żyją po sw ojem u15.

To d la te g o p is a r k a k o ń czy sw o ją pow ieść o p ty m isty c z n y m za w o łan iem , n ie n a iw n y m i n ie b a n a ln y m , lecz ta k im , w k tó re w ierzy m y i k tó re m u k ib ic u je m y : „ ra z e m o d g rzeb iem y , p o z b ie ra m y i u ło ży m y n a s z ą h is to r ię ” [P 377].

G ra ż y n a P le b a n e k w y m y śla d ziew czy ń sk ą , a p o te m k o b ie c ą p rz y ja ź ń . Z m u sz a sw oje b o h a te r k i n ie ty lk o do in w e s to w a n ia w to, co chcą, żeb y p rz e trw a ło , ale też do neg o cjo w an ia, k tó re p rz e s trz e n ie m o g ą za w ierz y ć p rz y ja ź n i, a k tó re m u s z ą za ch o w ać d la sieb ie. W efekcie ta k ż e to, co dzieje się w pow ieści, bez p o ro z u m ie n ia z p rz y ja c ió łk a m i, o d b y w a się z p rz e k o ­ n a n ie m , że k ie d y ś b ęd z ie m o ż n a to im opow iedzieć. B ry g id a H e lb ig ta k ż e w fin a le p rz y w o łu je z m y śle n ie - s tw ie rd z a bow iem , że do o sta te c z n e g o z a ­ g o je n ia r a n n ie z b ę d n e j e s t w y m y śle n ie sieb ie. A k ty w n e m u s z ą być obie s tro n y - coś z sieb ie d a w ięc V iv ija n a , coś o d d a ta k ż e A n n a M a ria . O bie a u to rk i, choć d y s ta n s u ją się od s z u k a n ia ślad ó w sieb ie w p ow ieściach , w y­ ra ź n ie p o d s u w a ją tro p y a u to b io g ra fic z n e - P le b a n e k s u g e ru ją c in s p ira c ję b lo k o w isk iem , n a k tó ry m s a m a się w ych o w ała, H e lb ig w y z n a n ie m , że to d o ro sła A n n a M a r ia n a p is a ła P ałów ę. Z a b ie g u teg o m o ż n a b y j e d n a k n ie tra k to w a ć dosłow nie, t a k c h y b a n a w e t ch c ia ły b y obie a u to rk i. W a rto n a to ­ m ia s t p rz e c z y ta ć o b a w y z n a n ia ja k o p ró b ę u to ż s a m ie n ia się z b o h a te rk a m i,

(9)

2 2 B e r n a d e tt a D a r s k a

ja k o g e s t s y m p a tii w obec k o b ie t p o w sta ły c h w w y o b ra ź n i i z m a te ria liz o ­ w a n y c h w opow ieści. K o b iety a u to r k i o d c in a ją się w ięc od ro li w sz y stk o ­ w iedzącego i z d y s ta n so w a n e g o n a r r a to r a , p ro p o n u ją w z a m ia n n ie ty lk o in ty m n o ś ć opow ieści, a le i in ty m n o ś ć tw o rz e n ia i in ty m n o ść re la c ji n a w ią ­ z y w an y ch z c z y te ln ik a m i i z b o h a te r k a m i. N ic w ięc dziw nego, że P le b a n e k w yznaje: „ J a w p is a n iu i c z y ta n iu w ierzę c ia łu ”16. P o d e jrz e w a m , że H e lb ig ta k ż e m o g łab y się pod ty m z d a n ie m po d p isać.

S u m m a r y

Body to remember. Intimate, feminine stories by two writers - D ziew czyn y z P ortofin o by Grazyna Plebanek and P a lo w a

by Brygida Helbig

The m ain th e sis o f th e article is dedicated to th e process o f describing fem ininity. It is im portant th a t in stead o f sim ple stories founded on rom ance narration, w e - as readers - are given biographical and tex tu a l record o f corporeality, particular: girlish friendships, m aturation and sexuality. So defined n ovels goes again st th ose stories, w hich tak e a man: father, brother or even husband as a m ost im portant point in w om an’s life. B ecau se o f th e show n differences, novels w ritten not only by Plebanek, but also by H elbig can be called as “her-story” m odel. R un ning th is kind o f model, w riters can d istin gu ish all w hat w as forgotten and p assed over.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowo „cierpienie” należy do terminów nieostrych, jego rozumienie zależy bowiem od tego, co się w danym okresie historycznym myśli na temat człowieka, jakie jest wartościowanie

Logika miłości, której zasadą i celem jest zawsze Bóg, ukaże nam tutaj, jak ważny dla człowieka jest bezinteresowny dar, który kobieta składa z siebie samej dając

• Przekształcenie liniowe, wyznaczanie przekształcenia liniowego poprzez zadanie wartości na ustalonej bazie.. • Macierz przekształcenia liniowego i jej zależność

JuZ na pierwszy rzut oka rozprawa doktorska pani mgr Agnieszki Motyki Tw6rczoi6 poetycka Adriana Waclawa Brz6zki budzi szacunek u niLej podpisanego; za{ lektura

Ta zgubna kobiecość, ekspansywna, a nie- kiedy także agresywna, okazuje się fatalna w skutkach dla mężczyzny, o czym traktują choćby takie wypowiedzi: „Ciało kobiety karmi

5) Radykalne ucieleśnienie/enaktywizm (S. Varela) – poznanie zdeterminowane jest przez aktualne bądź potencjalne działanie ucieleśnionego bytu w świecie. Wszystkie pro-

Na co dzień, w celu opisania tej grupy najczęściej używa się określeń takich jak: trzeci wiek, czwarty wiek, jesień życia, ludzie w zaawansowanym wieku, ludzie w ostatniej

Wydaje się bowiem, że w tym tomie Encyklopedii powinny znaleźć się odrębne hasła dla przynajmniej trzech kapłanów.. Pierwszy to wspomniany już