• Nie Znaleziono Wyników

Polskie czasopiśmiennictwo katolickie w latach 1833-1914

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polskie czasopiśmiennictwo katolickie w latach 1833-1914"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Lechicki, Czesław

Polskie czasopiśmiennictwo

katolickie w latach 1833-1914

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 22/1, 19-42

(2)

K w artalnik H istorii Prasy Polskiej X X II І PL ISSN 0137—2998

CZESŁAW LECHICKI

POLSKIE CZASOPIŚMIENNICTWO KATOLICKIE W LATACH 1833—1914

Pierwsze w Polsce czasopismo teologiczne dla księży pod nazwą „Przyjaciel Chrześcijańskiej P raw dy” założył w Przem yślu w 1833 r., jako k w artalnik pod swoją redakcją, ks. Michał Korczyński, późniejszy biskup przem yski obrządku łacińskiego. Zakres artykułów , z reguły nie podpisanych, oryginalnych i (częściej) tłumaczonych, obejmował dogma­ tykę, etykę, duszpasterstwo, liturgię, biografię, bibliografię. Ukazujący się do 1840 r. periodyk zdobył wśród księży 314—409 abonentów.

Podobny charakter nosiło w ydaw ane w Poznaniu od 1836 r., redago­ wane przez ks. Jana Jabczyńskiego, „Archiwum Teologiczne”. Mimo zdo­ bycia początkowo przeszło 400 prenum eratorów kw artalnik ten utknął po ukazaniu się ośmiu zeszytów. Nie zrażony Jabczyński odważył się w 1843 r. na tygodnik „Gazeta K ościelna” w celu podawania inform acji o bieżącym życiu religijnym. Po sześciu latach miejsce „G azety” zajął „Tygodnik K ościelny”, pod redakcją księży Jabczyńskiego i Janiszew ­ skiego. Polem iczny cel m iała „Obrona P raw dy ”, miesięcznik pod redak­ cją ks. Ludw ika Urbanowicza (1845—1846), który niebawem założył też miesięcznik „Kościół i Szkoła” (1846—1848) dla nauczycieli. Sam fakt wegetowania w Poznaniu tylu pism ściśle katolickich w okresie znacz­ nego ruchu na polu czasopiśmiennictwa świadczy o zapotrzebowaniu wśród kleru wielkopolskiego na stale dostarczane, własne słowo druko­ wane.

Józef K alasanty Szaniawski spróbował, bez powodzenia, sformować w Warszawie w 1822 r. wydawniczy ośrodek ruchu katolickiego o kie­ ru n k u konserw atyw nym , zabrakło bowiem chętnych propagatorów ta ­ kiej ideologii naw et między księżmi. Dopiero w erze paskiewiczowskiej, po stłum ieniu pow stania listopadowego, świeccy urzędnicy państw ow i stali się pierw szym i redaktoram i miesięcznika religijnego „Pam iętnik R eligijno-M oralny”, który przez 20 lat zaspokajał potrzeby duszpasterzy. Pierw szy num er wyszedł w czerwcu 1841 r., równocześnie z „Biblioteką W arszawską”. Subwencjonow any przez rząd, abonowany przez w szyst­ kich proboszczów i naw et przez wyższe szkoły Królestwa, stał się „Pa­ m iętnik” półurzędowym organem kleru, o piętnie klasyczno-hum

(3)

stycznym, z nastaw ieniem historycznym; współczesność nie znajdowała tu należytego odbicia. Najwięcej bezinteresow nej pracy włożył inicjator pisma ks. Adam Józef Szelewśki, od 1850 ť. jego redaktor. W 1858 r. nakład wynosił 1400 egz.

Niemal równocześnie z „Pam iętnikiem Religijno-M oralnym ” powstał w Warszawie „Pielgrzym ”, adresow any do świeckiej inteligencji kato­ lickiej, miesięcznik o wyższych, filozoficznych aspiracjach, a krótszyffi i trudniejszym żywocie. Zaciążyła nad nim i wycisnęła na nim swoiste piętno silna indywidualność w ybitnej pisarki Eleonory Ziemięckiej Głównym celem stało się tu pogodzenie w iary z wiedzą, kosztem d ru ­ giej, w duchu fideizmu. Powiązanie z koterią „Tygodnika P etersburskie­ go” szkodziło „Pielgrzym owi” w oczach postępowych literatów w arszaw ­ skich, choć Ziemięcka reprezentow ała postawę bardziej liberalnego ka­ tolicyzmu oświeconego i pozyskała współpracę Narcyzy Żmichowskiej oraz ks. Stanisław a Chołoniewskiego. Nużył wszakże nadm iar polemik. Z końcem 1846 r. deficyt położył kres pismu. W walce racjonalizm u z obskurantyzm em należy się „Pielgrzym ow i” osobne miejsce; jego re- d.aktorka położyła podw aliny pod świecką publicystykę katolicką o apo- logetycznym zacięciu.

Nagły, znaczny postęp na tym polu stanowił „Przegląd Poznański”, miesięcznik założony i kierow any przez Jana Koźmiana od czerwca 1845 r. Solidaryzując się z Ziemięcką, trzym ał się od razu najpopraw - niejszej ortodoksji, bez jakichkolwiek kompromisów z duchem czasu Początkowo odnoszący się z rezerw ą wobec jezuitów, sympatyzował z rodzącym się dopiero zgromadzeniem zakonnym zmartwychwstańców. Dopiero rok 1848 uczynił Kożmiana legitym istą i ultram ontaninem , pierw szym w ybitniejszym w k raju i pierw szym zarazem w swej dziel­ nicy szermierzem hasła pracy organicznej. Do 1850 r. finansował pismo Dezydery Chłapowski, potem grono ziemian wielkopolskich. Zdobyło ono ogółem 240 prenum eratorów .

Przez pierwsze trzy lata praw ie nie zauważony, dopiero po 1848 r., w dobie reakcji, nabrał „Przegląd” znaczenia, choć szerszego wpływu nigdy nie wywierał. Wychodził odtąd nieregularnie, co 6 tygodni, rezy­ gnując z aktualności na rzecz książkowego raczej niż publicystycznego traktow ania tematów. Poziom reprezentow ał zawsze wysoki, dostępny dla wąskiego kręgu „w tajem niczonych”. Zdobył pewien autory tet do­ piero jako m iarodajny dla w arstw posiadających wyraziciel orientacji konserw atyw no-klerykalnej. Mickiewiczowi przeciw stawiał Koźmian Krasińskiego i głosił jego ideologię. O ile jednak K rasiński był lib eral­ nym katolikiem, o tyle Koźmian ultram ontaninem , skrajnym i bez­ w zględnym ortodoksą wojującym. To tylko uznawał za dobre, co n a ­ rodowe, co katolickie. Sam pisyw ał dużo i brał odpowiedzialność za współpracowników, nad którym i górował indywidualnością, wyręczając się w redakcji głównie bratem swoim Stanisław em Egbertem, zwłaszcza

(4)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 21

kiedy sam został księdzem. Poza tym największą pomoc i wsparcie oka­ zywali mu do końca zm artw ychw stańcy Kajsiewicz i Semenenko.

Po w ydaniu 38 okazałych tomów pismo uległo zawieszeniu z końcem 1865 r. Jegó bilans zamyka się w statystyce zamieszczonych artykułów : najw ięcej nazbierało się historycznych, następnie religijnych, z których wiele urosło do rozmiarów całych rozprawek. Upośledzone były działy społeczny i filozoficzny, nie dorównywała wartością obu pierwszym działom część literacka, gdzie najwięcej pisyw ał gen. Franciszek Mo­ rawski, i gdzie drukowano m.in. utw ory Norwida. Bogato prezentowa] się dział recenzji, zbyt nieraz rozwlekłych. W dziesięcioleciu 1850—1860 pismo stało na czele lite ra tu ry periodycznej zaboru pruskiego, a z czaso­ pism katolickich XIX w. nie dorównało mu żadne poziomem wszech­ stronnej treści i elitarnym charakterem intelektualnym . ,

Spadkobiercą ideologii „Przeglądu Poznańskiego” stał się „Tygodnik K atolicki” w Grodzisku, ukazujący się od 1860 r. i uchodzący za pół- oficjalny organ poznańskiej kurii biskupiej, adresow any do kleru nie tylko diecezjalnego, m iał bowiem debit w Galicji. Wydawcą i redakto­ rem był oddany przyjaciel ks. Koźmiana, w ybitny kaznodzieja, polityk i pisarz religijny ks. Aleksy Prusinowski, którego bojowy tem peram ent wyładowywał się w polemikach z liberalnym „Dziennikiem Poznańskim ”. Mimo zdobycia po roku istnienia 672 prenum eratorów wśród księży pismo nie zadowoliło właściwie nikogo prócz zm artwychwstańców i „Przeglądu Poznańskiego”. Nic m u tak nie zaszkodziło, jak w ydruko­ wanie (pod nieobecność Prusinowskiego) w dniu wybuchu pow stania w Warszawie Listu otwartego do braci księży grzesznie spiskujących i do

braci szlachty niemądrze umiarkowanych (datowanego z Rzymu pierw ­

szej połowy stycznia 1863 r.), autorstw a inspirowanego przez episkopat K rólestw a o. Hieronima Kajsiewicza, w którym potępił- on jako obłęd całą konspirację narodową. Nie udało się jednak zm artw ychw stańcom powstrzymać naw et księży od sprzyjania i popierania powstania. Koszty fatalnego w ystąpienia Kajsiewicza zapłacił Prusinowski, nękany proce­ sami prasowymi. Ledwie wegetujące pismo oddał w 1866 r. w inne ręce. Przeniesiono teraz całe w ydaw nictw o do Poznania, gdzie rozszerzyło się treścią i zasięgiem. Okres pierwszego soboru watykańskiego oznaczał w dziejach „Tygodnika Katolickiego” szczyt ilościowy i objętościowy (tysiąc prenum eratorów ). Zaostrzyły się znów polemiki z „Dziennikiem Poznańskim ”, odsądzanie od katolickości wszystkich inaczej myślących, dyskwalifikowanie liberalnych katolików jako „półkatolików”, gdy u ltra- montanie są „ultrakatolikam i” czy naw et ■— „nadkatolikam i”. Konser­ watyzm utożsam iony tu z katolicyzmem! Ostre ataki na Kraszewskiego, obalenie jego kandydatury do sejm u Rzeszy Niemieckiej —■ w yprow a­ dziły pisarza z równowagi: nazwał (w swym drezdeńskim „Tygodniu”) „Tygodnik K atolicki” opryszkiem. Ten w polemice z „Dziennikiem Po­ znańskim ” wyznał bez ogródek, że polskość bez katolickości jest dlań

(5)

pustym frazesem, więc woli katolicką „G erm anię” od niekatolickich dzienników polskich. Gdy większość księży diecezjalnych zaprenum ero­ w ała berlińską „G erm anię”, bojkotując w 1872 r. „Dziennik Poznański”, okazało się, że ultram ontanizm wiedzie bitą drogą do narodowego od­ stępstw a. Zgodne to było z postępowaniem arcybiskupa Ledóchowskiego w pierwszym sześcioleciu jego rządów. Redakcja spoczywała w rękach młodego, niedoświadczonego ks. Stagraczyńskiego, który sam niewiele pisywał, pozyskał jednak jakichś anonimowych księży-współpracowni- ków, inspirow any stale przez zm artwychwstańców. Ogólne nastaw ienie stawiało liberalizm na jednej linii i w jednym w orku z masonerią.

Odpowiedzialność za agresyw ny ton i zapamiętałość w polemice, za w ojującą ortodoksję „Tygodnika Katolickiego” obciąża niestety tak wpływowego w tedy ks. Koźmiana, który miał tu prawo nadzoru i kon­ troli. Na zakończenie roku 1873, tuż przed zamknięciem pisma, umieściła redakcja haniebny arty k u ł w stulecie pierwszego rozbioru Polski, godzą­ cy się z tym , że Rzeczpospolita, która raz um arła, już nie powstanie, po­ nieważ była „trupem gnijącym od wieków, grabarzem cyw ilizacji”. A rtykuł przyznaw ał słuszność carowi Aleksandrowi II, gdy kazał się Polakom wyrzec m arzeń o niepodległości, k tó rej naród „słusznie i sp ra­ wiedliwie został przez sąsiadów pozbawiony”. Tak odważył się pisać organ Ledóchowskiego na dwa miesiące przed jego aresztowaniem i bez sprzeciwu swych mocodawców kościelnych, co osądza się samo.

Z inspiracji zm artw ychw stańców (przybyłego tam o. Kajsiewicza) powstał w K rakowie w 1848 r. „Tygodnik Kościelny”, nie dotrw ał jed­ nak -nawet roku. Utworzony w celach inform acyjnych, przypom inał po­ znańską „Gazetę Kościelną”, z szczuplejszym zasięgiem rozpowszechnie­ nia, józefinizm tkw ił jeszcze bowiem w galicyjskim klerze i nie odczu­ wano potrzeby propagandy prasow ej z kościelnym stemplem. Równo­ cześnie, również w Krakowie, pow stał dziennik „Czas”, którego pierwsi redaktorzy: Paw eł Popiel, Lucjan Siemieński, M aurycy Mann, Ludw ik hr. Dębicki, mieli opinię kłerykałów. Z nich Popiela trzeba zaliczyć do czołówki ultram ontanów typu poznańskiego. K onserwatyzm złączyli oni na zawsze z ortodoksją, niemal go z nią utożsamiając. Redagowany przez nich dziennik uchodził więc za katolicki, choć nie uważał się sam nigdy za klerykalny czy kościelny. Religię i Kościół traktow ał jako filar kon­ serw atyzm u, rękojm ię ładu i porządku w sumieniach obywateli. Do aktyw nych ultram ontanów galicyjskich zaliczyć trzeba Walerego Wielo- głowskiego, redaktora i wydawcę miesięcznika „Ognisko” (1860/61 i 1865), a nadto księgarza-wydawcę dr. W ładysława Miłkowskiego.

Ściśle religijny cel i adres wydawniczy przyświecał krakow skiem u ty ­ godnikowi „K rzyż”, ukazującem u się od m aja 1865 r. Po półtora roku wegetowania redakcję objął i rozbudował ks. W alerian Serwatowski, w yróżniający się wśród konfratrów nie tylko wykształceniem, ale i od­ wagą cywilną, człowiek o wyższych aspiracjach i szerszych zaintereso­

(6)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 23

waniach, w praw nym także piórze. Pod jego kierownictwem „K rzyż” nie zdobył jednak popularności wśród duchow ieństw a i nie zadowolił uszczypliwego „Tygodnika Katolickiego”. P rzy nakładzie 600 egz. deficyt był nieunikniony. Niewiele pomogła zmiana redakcji, przeciwnie — po­ ziom się obniżył, zły przykład poznańskiego „Tygodnika Katolickiego” robił i tu taj swoje. Z powodu braku poparcia nielicznych czytelników i rosnącego zadłużenia „K rzyż” przestał wychodzić w kw ietniu 1869 r.

Efem erydam i okazały się: „Syjon” — tygodnik o zakroju teologicz- - nym, pod redakcją ks. Serwatowskiego, w rodzaju „A rchiw um Teolo­ gicznego” ks. Jabczyńskiego w Poznaniu, oraz w tym samym burzliwym dla K rakow a roku 1869 „W arownia K rzyża” ■— organ m iniaturowego tow arzystw a tejże nazwy, założony i kierow any przez Antoniego Zyg­ m unta Helcia dla 50 odbiorców, redagow any przez Ludwika Dębickiego (wyszły tylko dwa podwójne zeszyty). Inform acyjnem u celowi w związ­ ku z toczącym się I soborem w atykańskim służył zorganizowany i obsłu­ giwany przez jezuitów krakow skich w I półroczu 1870 r. „Tygodnik So­ borow y”.

Na trzy miesiące przed zebraniem się I soboru watykańskiego przy­ pada. pow stanie pierwszego u nas dziennika programowo ściśle katolic­ kiego, z klerykalnym stemplem. Miała nim być lwowska „U nia”, ukazu­ jąca się od 10 września 1869 r., zrazu trzy razy tygodniowo, długo obmy­ ślana w tam tejszych sferach klerykainych. Prezentując się jako nieomal filia „Czasu”, skazała się sama od początku na izolację w miejscowym szczupłym, lecz skłóconym środowisku dziennikarskim (5 dzienników). Nagłówek „U nia” niefortunnie obrano. Z unii lubelskiej pozostało już tylko wspomnienie historyczne i sypany właśnie kopiec na Wysokim Zamku. Unia brzeska wywołała w 1848 r. przebudzenie narodowe gali­ cyjskich Rusinów i niepow strzym any separatyzm od Polaków i od ła­ cińskiego obrządku, połączony z nieufnością wobec Rzymu.

Nowy dziennik zachowywał się początkowo ostrożnie i powściągliwie, spraw y religijne poruszał i traktow ał zawsze w powiązaniu z polityką kościelną, nigdy same dla siebie. W założeniu miał być lwowskim odpo­ wiednikiem „Czasu”, z w yraźniejszym jednak zabarwieniem ultrarnon- tańskim. Redaktorem naczelnym mianowali anonimowi wydawcy ks. dr. Antoniego Krechowieckiego. Przybysz z emigracji, obcy na gruncie ga­ licyjskim, nie miał on pojęcia o dziennikarstwie; politycznie surowy i stąd naiwny, zaczął niebawem uchodzić, zresztą mylnie, za' liberała i padł wkrótce ofiarą rozgryw ek w ew nątrz koterii ultram ontańskiej n aj­ bliższej kurii m etropolitalnej. W redakcji zaprawiał się p rak ty k an t dzien­ nikarski Ludw ik Dębicki. Sporadycznie pisywał tu B ernard Kalicki. Po usunięciu latem 1870 r. Krechowieckiego kolegialne odtąd kierownictwo redakcji zasilił dodatkowo H enryk Lisicki.

Politykę i grę jej sił traktow ała „U nia” romantycznie, idealistycznie. Przed uchwaleniem spornego dogmatu o nieomylności papieża zbyt

(7)

jed-nostronnie zajmowano się tu soborem, z uszczerbkiem świeckich spraw życia. W ogóle sposobem redagowania więcej przypominała „Unia” ty ­ godnik niż dziennik, którym zresztą w pełnym słowa znaczeniu stała się właściwie dopiero od 1871 r. To, że wychodziła po południu, obniżało koszty druku. Rozszerzenie działu ogłoszeń również mogło poprawić stan finansowy, lecz do samowystarczalności zäwsze było daleko. W prowa­ dzono teraz ulepszenia techniczne, pismo zyskało na wyglądzie zew nętrz­ nym, dużym formatem, przejrzystym układem kolum ny przypominało prasę francuską.

O statni num er „U nii”, noszący datę 11 sierpnia 1871 r,, nie zawierał wzmianki o zamknięciu dziennika. Nie pomogły dwie w ciągu niespełna roku zm iany w redakcji, nie w ystarczyła opieka grona przyjaciół, sub­ w encjonujących pismo upadające pod ciężarem obojętności lub niechęci społeczeństwa. Dziennikarsko rzecz oceniając, było ono źle redagowane i nie mogło w ytrzym ać konkurencji miejscowych dzienników, które upa­ dek „U nii” pokryły milczeniem. Nie poświęcił jej nekrologu naw et „Czas”, pełen nieufności od m om entu ujaw nienia tam planu uform ow a­ nia we Lwowie drugiego stronnictw a konserw atyw nego dla wschodniej Galicji.

Ludw ik Dębicki, świadek i uczestnik losów „U nii”, przypisyw ał jej rychły uwiąd nie .zbyt m ałej liczbie prenum eratorów , lecz brakow i kato­ lickich z ducha redaktorów. Ks. Stanisław Stojałowski oświadczył, że mimo tysiąca (wkrótce) prenum eratorów i przy dostatecznym funduszu prasowym fundatorów nieum iejętna redakcja zepsuła wszystko. Podob­ nie w yjaśniał spraw ę ks. Edw ard Podolski, świadek bardzo kom petentny i wtajemniczony. Przyznał i on, że „U nia” redagow ana była słabo, po dyletancku, przy ciągłym poszukiwaniu odpowiedniego redaktora na­ czelnego. Odmówiło poparcia naw et duchowieństwo galicyjskie, którego większość wolała liberalną „Gazetę N arodową”. W atmosferze p anują­ cego w całej A ustrii liberalizm u naw et w Wiedniu nie zaryzykowano jeszcze w tedy założenia ultram ontańskiego dziennika. Zbyt szczupły krąg osób świeckich i duchownych popierał „U nię”, by zapewnić pismu auto­ ry te t i rezonans społeczny. Twór sztuczny, za płytko tkw iący w terenie, nie zdążył jeszcze weń w rosnąć i przyjąć się, gdy już zwiądł i usechł.

W chwili zawieszenia „Unii” posiadał już Lwów klerykalny tygodnik dla ludu wiejskiego i dw utygodnik tejże barw y dla inteligencji, druko­ wane we w łasnej drukarni. Wyłączna to zasługa dwóch zaprzyjaźnio­ nych w ikarych katedralnych, księży Ottona Hołyńskiego i Edw arda Po­ dolskiego. Mowa o „Chacie. Czasopiśmie ludowym ku nauce i rozrywce dla starszych i dzieci”, którą Hołyński przekształcił na dw utygodnik z dodatkiem politycznym, w ydaw any i redagow any w latach 187Ö—1881, a przy nim tani, ilustrow any kalendarz.

Ks. Podolski natom iast porw ał się równocześnie na coś pośredniego między „Przeglądem Poznańskim ” a „Tygodnikiem K atolickim ”,

(8)

stwo-P O L S K I E C Z A S O stwo-P I Ś M I E N N IC T W O K A T O L I C K I E 25

l-zył mianowicie „Przegląd Lwowski”, ukazujący się od stycznia 1871 r. dwutygodnik dla inteligencji. Tendencja zdecydowanie ultram ontańska uczyniła tu rozstrzygającym kry terium oceny wszystkiego czynnik wy­ znaniowy w rozumieniu ścisłej ortodoksji, egzekwowany z inkw izycyjną bezwzględnością, w myśl zasady: kto nie z nam i (tj. z Kościołem), ten wróg. Przyciągało urozmaicenie treści: dwa, trzy arty k u ły dłuższe, reszta zaś num eru w ypełniona m ateriałem aktualnym , podanym po dzienni­ karsku w silnym, naw et napastliw ym tonie polemicznym. Pod wzglę­ dem agresywności, nieprzebierania w słowach i argum entach przypom i­ nał ks. Podolski najbardziej ks. Stagraczyńskiego w Poznaniu względnie anonimowych autorów z „Tygodnika Katolickiego”.

„Przegląd Lwowski”, który początkowo pozyskał ok. 600 prenum e­ ratorów (w połowie księży) spotkał się w prasie krajow ej z ogólnym potępieniem. Główne podpory znalazł w osobach hr, Maurycego Dziedu- szyckiego i ks. Zygm unta Goliana z Krakowa. O rientacja polityczna „Czasu” stała się i tu w ystarczającą busolą. Cały niemal wysiłek skie­ rowano na walkę z liberalizm em we wszelkiej postaci, za co trzykrotnie nagrodzony został ks. Podolski listam i pochwalnymi· papieża Piusa IX. Nawet „Przegląd Polski” naraził się na polemikę jako zbyt um iarko­ wany, czyli zbyt liberalny. Zasady liberalne nazwano „największą plagą dzisiejszego wieku, w prost do rew olucji prow adzącą”. K lerykalny kon­ serw atyzm przesiąknięty antysem ityzm em kazał również upatryw ać nie­ bezpieczeństwo w masonerii i Żydach. Za w ypady antysem ickie pismo spotkała naw et kilkakrotna konfiskata.

W 1875 r. zanosiło się na upadek „Przeglądu Lwowskiego” ; odpadło sporo abonentów, zrazili się ciągłą niew ybredną polemiką naw et przy­ jaciele, zgorszeni wołaniem: „Wolimy ciemnotę niż liberalną oświatę!” Pismo, które nigdy nie przekroczyło liczby 750 prenum eratorów , skoń­ czyło na niespełna trzystu. Nie brakło poważnych autorów i poważnych artykułów, całe książki pow staw ały z pomieszczanych tu rozpraw wspo­ mnianego. Dzieduszyckiego, księży: M ariana Morawskiego, Stefana P aw ­ lickiego, Stanisław a Załęskiego i in. Wszystko utrzym yw ało się trudem i wysiłkiem ideowym jednostki: ks. Podolski był publicystą, redaktorem , wydawcą, korektorem i adm inistratorem w jednej osobie. Wyśmiewany przez Jan a Lama, odgryzał się na praw o i lewo. P ren u m erata pokrywała w najlepszym przypadku koszty druku, papieru i opłat pocztowych; a tymczasem wypadało honorować niektórych autorów po 20 reńskich od arkusza, przy czym objętość roczników przekraczała zapowiedziane rozm iary o 20 arkuszy. Deficyt w 1878 r. wyniósł ponad 800 reńskich i jedynie ofiarność możnych przyjaciół w yrów nyw ała te braki.

Z końcem 1883 r. ks. Podolski porozumiał się z krakow skim i jezuita­ mi, przekazał im swoich niespełna 300 prenum eratorów i zam knął wy­ dawnictwo. W ytrw ał dłużej niż ktokolwiek przed nim i po nim we Lwo­ wie. Chybiłoby porównywanie dorobku 26 tomów „Przeglądu

(9)

Lwów-skiego” z pionem „Przeglądu PoznańLwów-skiego”. Pierw szy sadził się także na uczone przyczynki i rozprawy, głównie treści historycznej, lecz nie w części artykułow ej leżał p u nkt ciężkości dwutygodnika. Szukać go należy w stałych rubrykach obfitej kroniki bieżącej, w ypełnianych ano­ nimowo przez redaktora, urodzonego dziennikarza i zjadliwego pole­ mistę. On pierw szy rozpoczął podjazdową wojnę z ks. Stanisław em Sto- jałowskim, który w swych dw utygodnikach „Wieniec”·' i „Pszczółka” w prowadził w 1876 r. jako dodatek „Posłaniec Serca Pana Jezusa dla narodu polskiego”, robiąc konkurencję analogicznemu w ydaw nictw a

jezuitów. '

Księża Podolski i Hołyński stw orzyli również dw utygodniki inform a­ cyjne dla duchowieństwa: „Wiadomości Kościelne” (1873) i „Bonus P a­ sto r” (1877), przekształcone później w jeden tygodnik „Wiadomości K a­ tolickie” (1882) pod redakcją ks. Edw arda Borawskiego. Cechował je spokój, takt, rzeczowość, przy braku jednak am bicji publicystycznych, n aturalnym zresztą w czasopiśmie ściśle zawodowym, przeznaczonym dla zamkniętego kręgu czytelników. K ontynuacją wymienionych był we Lwowie w latach 1891—1893 „Tygodnik K atolicki”.

Ks. Koźmian planow ał utw orzenie rów norzędnej przeciwwagi „Dzien­ nika Poznańskiego”, którą mógł skutecznie pełnić jedynie drugi dziennik konkurencyjny o odmiennej orientacji. Od roku 1872, tuż przed rozpę­ taniem burzy K ulturkam pfu, zaczął wychodzić nakładem Ludw ika Merz- bacha i pod naczelną redakcją Teodora Żychlińskiego „K urier Poznań­ ski”. S ta rt jego niew ątpliw ie był udany, skoro po roku zdobył praw ie tysiąc prenum eratorów , gdy „Dziennik Poznański” po czternastu latach niewiele ponad 1300. Od 1874 r. przeszło nowe pismo na własność spółki akcjonariuszy rekrutujących się spośród ziemian, pod auspicjami ks. Koźmiana.

K ulturkam pf podkopał w Wielkopolsce silnie tam zakorzeniony libe­ ralizm, a nieliczna dotąd i raczej odosobniona w społeczeństwie szlachec- ko-klerykalna koteria ultram ontańska urosła i okrzepła w skutek prze­ śladowania Kościoła. Obrona dóbr religijnych splotła się z obroną dóbr narodowych, z w alką o narodowy stan posiadania. Na tym tle oceniać przychodzi właściwą rolę „K uriera Poznańskiego”. Była ona jednoznacz­ na: przez dwanaście lat stanow ił w ruchu oporu katolickiego placówkę w ażną i niezastąpioną. W bohaterskim okresie istnienia dziennika jego mózgiem i duszą był ks. dr Antoni K antecki, który po półrocznej praktyce dziennikarskiej objął ster redakcji w 1876 r., nękany od razu procesa­ mi prasowymi, i k tó ry okazał się praw dziw ym omnibusem dziennikar­ skim i na lat kilka regulatorem opinii Księstwa.

Niepowetowaną stra tą nie tylko dla „K uriera Poznańskiego”, ale dla Kościoła pod zaborem pruskim stała się w rok później nagła śmierć ks. Jana Koźmiana. W dziejach rodzim ej prasy katolickiej postać to jedna z centralnych. Czasopiśmiennictwo wyznaniowe zawdzięczało mu rację

(10)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 27

bytu i posłannictwa, ultram ontanizm w Polsce więcej niż filar, kler przywódcę, wyjątkowo zresztą niepopularnego naw et wśród konfratrów.

Nabycie w łasnej druk arni utrw aliło pozycję „K uriera Poznańskiego” (1884). Obfitość ogłoszeń pokryw ała większość kosztów wydawnictwa. O rientacja pisma pozostała konsekw entnie zachowawcza, w yraźnie śla­ dem krakowskiego „Czasu”. Zabezpieczenie interesów Kościoła widziano w trójlojalizm ie. Od 1884 r. odnowił się antagonizm liberałów wobec u l­ tram ontanów .

Zaostrzony w skutek K ulturkam pfu nadzór cenzury nad prasą wyz­ naniową spowodował, że „K urier Poznański” staw ał się dziennikiem głównie inform acyjnym , kosztem działu publicystycznego. Ks. Kantecki, k tóry w yrobił się na lepszego dziennikarza niż publicystę, zapewnił pis­ mu powagę i szacunek naw et u przeciwników. Bywało ono na ogół szare, nudne, może naw et „starośw ieckie”, lecz łączyło postawę ideową z po­ szanowaniem obcych przekonań, unikaniem rozgryw ek personalnych. Gdy zwierzchność kościelna w 1887 r. usunęła ks. Kanteckiego z redakcji, mimo opuszczenia Poznania nie zaprzestał on współpracy, nadsyłał dalej bezimienne artykuły, na swoim miejscu zaś pozostawił młodszego brata, M aksymiliana. Znaczenia zdobytego w erze K ulturkam pfu dzien­ nik już jednak nie utrzym ał. Na nic się zdało obniżenie prenum eraty praw ie o połowę. Stagnacji nie przełam ała także zmiana na stolicy bis­ kupiej. Ugodowa polityka arcybiskupa Stablewskiego wywołała politycz­ ny ferm ent i opozycję ze strony nowego mieszczańskiego dziennika „Po­ stęp” (1893). W „K urierze Poznańskim ” przyznano się na początku 1897 r., że obóz katolicki broni jako dóbr nietykalnych już tylko dwóch rzeczy: w iary i języka, że główną jego troską jest zapewnienie dzie­ ciom religijnego wychowania. Oznaczało to polityczne kapitulanctw o na straconych szańcach ugodowości.

Nowy redaktor, Franciszek Morawski, zmienił kierunek polityczny, potępiając w 1902 r. ugodowość i asymilację państw ow ą oraz obowiązu­ jący dotąd sojusz z p artią Centrum . Rok później sam ustąpił, a dziennik obwieścił swą rzekom ą niezależność i odciął się form alnie od inspiracji klerykalnej. Okazało się to jednak mało wiarygodne, skoro naczelnym redaktorem został teraz młody, niedoświadczony ks. Kazim ierz Zim m er­ mann. Zamieścił on nadesłane z Petersburga przez „papieża ugody” Eraz­ ma Piltza (pseud. Scriptor) „m ateriały i myśli polityczne” pt. Nasze stron­

nictwa skrajne, wymierzone przeciw ND i PPSD, jeszcze przed publikac­

ją książkową. Dostateczną wymowę polityczną miało też drukow anie lis­ tu pasterskiego biskupa wrocławskiego kardynała Koppa, wymierzone­ go przeciwko „Górnoślązakowi” i „Głosowi Śląskiem u”. Równało się to w ystąpieniu przeciw rew indykacji narodowej Śląska, którą naw et ks. K antecki uznaw ał i popierał. W imię konserw atyzm u nazwał teraz „K ur- rier Poznański” nacjonalizm — szaleństwem. W ciągu półtora roku ks. Zim m erm ann doprowadził do likwidacji dziennika, gdy sama drukarnia

(11)

diecezjalna Sw. Wojciecha odmówiła usług zadłużonemu pismu. O stat­ ni num er ukazał się z datą 31 m arca 1905 r. W następnym roku endecja wskrzesiła dziennik pod tą sam ą nazwą, a pod redakcją M ariana Seydy.

Zaniedbanie i u tratę dziennika obiecywał sobie arcybiskup Stablew ­ ski powetować założonym w 1895 r. tygodnikiem „Przewodnik Katolic­ k i”, pismem dla rodzin, bractw i stowarzyszeń diecezjalnych. Redakcję prowadził najdłużej ks. Józef Kłos. Powiększenie objętości z dodaniem kroniki politycznej nastąpiło już po roku, inseraty zjaw iły się po dwu latach, dodatek kaznodziejski wprowadzono w 1898 r., przy nakładzie 38 tys. egz., po roku już dodatek ilustrow any. Po dziesięciu latach ist­ nienia rozchodzące się w 60 tys. egz. pismo przynosiło roczny dochód 20—40 tys. m arek. A trakcją stały się Gawędy ks. Kłosa. Do rozwoju pisma przyczyniła się —· obok zorganizowanego kolportażu po parafiach — własna D rukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha (od 1904). Żaden reli­ gijny tygodnik diecezjalny w Polsce nigdy nie mógł się mierzyć poczy- tnością z „Przewodnikiem K atolickim ”, któ ry po dw udziestu latach istnienia dawał 20 stron za 70 fenigów kw artalnie. N ękany procesami prasowymi ks. Kłos zajmował się wyłącznie redakcją, wyrobiwszy się — pierwszy wśród tam tejszych księży —■ na zawodowego redaktora.

Znaczeniem politycznym urósł górnośląski „K atolik”, założony w 1868 r. w Chełmnie przez Józefa Chociszewskiego i odstąpiony niebawem Karolowi Miarce z K rólew skiej H uty jako dekadowiec klerykalny, ale nie dewocyjny. Szybko stał się samowystarczalny, choć popularność zawdzięczał dopiero polityce K ultuťkam pfu, na skutek której w ysunął się na czoło w walce o narodowe oblicze Górnego Śląska. Doprowadziw­ szy do 8 tys. egz. nakładu M iarka sprzedał pismo w 1881 r. Podobną ro­ lę na Śląsku Cieszyńskim odegrała „Gwiazdka Cieszyńska”, tygodnik lu ­ dowy Paw ła Stalm acha (zał. 1850), i podobny przyświecał jej cel po­ dwójny: oświata ludu i obrona narodowości. S tarała się „Gwiazdka” bez­ skutecznie połączyć ewangelików z katolikam i w walce o rów noupraw ­ nienie narodowe z Niemcami na tam tejszym , zagrożonym germ anizacją terenie. K am pania przeciw pism u za jego narodową i wyznaniową nie­ zależność skończyła się przejściem w ydaw nictw a od 1888 r. w ręce kleru katolickiego.

W łaścicielem „K atolika” po odejściu M iarki stał się ks. Radziejew- ski, który przeniósł go z Mikołowa do Królewskiej H uty, powierzając redakcję Adamowi N apieralskiem u, ugodowcowi, stale podporządkowu­ jącemu spraw y religii interesom politycznym. W niedługim czasie wyrósł „K atolik” na siłę polityczną, podwoił nakład. W 1903 r., drukow any w Bytomiu, miał 27 tys. prenum eratorów ; rozw inął się w m ały koncern prasowy, aspirow ał do roli dziennika (ukazywał się trzy razy tygodnio­ wo). Polityczne perypetie Napieralskiego i jego pokonanego ryw ala Woj­ ciecha Korfantego nas tu nie interesują, pouczający to wszakże przy­

(12)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 29

kład używ ania godła religijnego w walce politycznej, mieszania religii z polityką w imię patriotyzm u.

Typ pisma diecezjalnego dla masowego czytelnika, o charakterze ściśle religijnym , w ytw orzył się najwcześniej na Pomorzu Gdańskim („Katolik Diecezji C hełm ińskiej” 1849—1851, „Przyjaciel L udu” Chełm ­ no 1861—1880). Długowiecznością w yróżnił się tu założony w 1869 r. w Pelplinie tygodnik „Pielgrzym ”, redagow any przez świeckich. Od 1877 r. wychodził trzy razy tygodniowo, w ciągu 20 la t wprowadził aż sześć ilustrow anych dodatków, w ydaw ał też kalendarz.

Od połowy 1879 r. pojawił się w Poznaniu tygodnik „Przegląd Koś­ cielny”, w X IX w.· najlepsze w swoim rodzaju zawodowe czasopismo dla księży, którego wydawcą i redaktorem był ks. W ładysław Jaskulski, przy współpracy z ks. Stagraczyńskim. Za wzór obrał on sobie facho­ we niemieckie pisma duszpasterskie, wolne od tem atyki świeckiej, i po­ siłkował się chętnie tłumaczeniami. Pismo, które od 1887 r. przekształ­ ciło się w miesięcznik, utrzym ało się z wielkim trudem i poświęceniem wydaw cy do roku 1896. Ambicję pozostania jego kontynuacją miał mie­ sięcznik ukazujący się pod tym sam ym tytułem w Poznaniu od 1902 r. pod redakcją ks. Stanisław a Okoniewskiego. O ile jednak pierwszy trzy ­ m ał się modelu praktyczno-inform acyjnego i pastoralnego, to „Przegląd Kościelny” poznański sadził się na arty k u ły dłuższe, oryginalne i tłum a­ czone, różnej wartości. Czasopismo na ogół raczej historyczne niż teolo­ giczne mało kogo zadowoliło i ustąpiło miejsca organowi już bardziej diecezjalnem u — „Unitas. Miesięcznik Kościelny”, wychodzącemu od 1909 r. pod redakcją ks. W ładysława Hozakowskiego. Po roku ty tu ł zo­ stał skrócony i brzmiał: „Miesięcznik Kościelny”; w typie redakcyjnym pismo stało się bardziej podobne do „Przeglądu Kościelnego” ks. Jaskul­ skiego. Sam ks. Hozakowski niepotrzebnie zaprezentow ał się jako an ta­ gonista organizującej się endecji. Bardzo już specjalny cel przyświecał założeniu w 1902 r. dw utygodnika „Ruch Chrześcijańsko-Społeczny”, pod redakcją ks. Kazimierza Zimmerm anna, wypełnianego m ateriałem in- strukcyjnym dla kierowników i aktyw u ruchu robotniczego antysocja­ listycznego. Pismo, żyjące z przekładów i przeróbek, przekształcone zo­ stało w 1910 r. na miesięcznik pod redakcją ks. Stanisław a Adamskiego. Należy je odróżnić od analogicznego, bardzo krótkotrw ałego (1912), uka­ zującego się pod tym samym nagłówkiem w Warszawie.

Z początkiem 1879 r. wystosowano z ziem polskich i z wychodźstwa adres hołdowniczy do papieża Leona XIII, podpisany przez 15 redakcji: z K rakowa 3, ze Lwowa 4, z Poznania 2, z Pomorza 2, z Górnego Śląs­ ka 3 i z USA 1. Z zaboru rosyjskiego nie przyłączył się nikt. Ilustruje to w ystarczająco odcięcie K rólestw a i ziem zabranych, co nie znaczy, że brakło tam w ogóle pism o światopoglądzie katolickim.

W momencie wybuchu pow stania 1863 r. miejsce „Pam iętnika Reli­ gijno-M oralnego” zajął „Przegląd K atolicki”, większej objętości

(13)

tygod-nik, jako pryw atna już im preza wydawnicza jednego czy dwóch profe­ sorów miejscowej Akademii Duchownej. Trzym aniem się zakresu spraw ściśle kościelnych kontynuow ał on linię redakcyjną swego poprzednika. Redakcję objął zaprawiony do pióra biblista ks. Michał Nowodworski. Nie nawiązał on do „Pam iętnika Religijno-M oralnego” i nie przedstawił nowego program u. Duchem należał do kontynuatorów poznańskiego „T y­ godnika Katolickiego” i podobnymi posługiwał się metodami polemicz­ nymi. S tałą w adą tygodnika było zamieszczanie zbyt długich artykułów , ciągnących się po kilkanaście i kilkadziesiąt numerów, zwykle tłum a­ czonych z francuskiego, przez co pismo nabrało zabarwienia kosmopoli­ tycznego, jakby przeznaczone było dla francuskich proboszczów. (Obraz sytuacji Kościoła we F rancji po Sedanie ciągnął się ponad 80 num erów „Przeglądu Katolickiego”.) Uboga kronika kościelna krajow a nie obej­ mowała natom iast naw et całego jednego zaboru, co tłumaczyć mogą m. in. trudności z cenzurą. Ju ż w pierw szym roku istnienia pisma ks. No­ wodworski został jako podejrzany władzom carskim wysiedlony i na pięć lat oderw any od Warszawy. W prawdzie nadsyłał arty k u ły i z wy­ gnania, ale jego nieobecność w redakcji przysparzała kłopotów zastęp­ com, księżom Sotkiewiczowi i Szpaderskiemu. Trudności w redagowaniu pisma kościelnego pod zaborem rosyjskim nie można porównywać ze sto­ sunkam i w pozostałych zaborach. N awet o takim w ydarzeniu jak I so­ bór w atykański -informowano· tu niedostatecznie. Pismo miało w 1866 r.

616 abonentów, w 1874 zaś już 1500 (ogólna liczba księży w Królestwie

wynosiła w tedy 1700).

-Ogrom wysiłków ks. Nowodworskiego pomnaża fakt, że zaraz po po­ wrocie z w ygnania (1871) wziął na swe barki tru d kierow ania zespołem pracującym nad spolszczeniem i uzupełnieniem wielotomowej Encyklo­

pedii kościelnej W etzera. Ekskluzywizmu Nowodworskiego dowodzi m.in.

to, że z 38 periodyków warszawskich aprobow ał tylko „K ronikę Rodzin­ n ą ”, ostrzegał zaś przed „Gazetą Polską” za redakcji J. I. Kraszewskiego. Pełen antypatii do Stanisław a Konarskiego, napisał apologię obskuranta Karola Surowieckiego.

Od 1873 r. rozpoczął ks. Nowodworski polemikę z „młodą prasą” po-, zy ty wistów i kontynuow ał ją latam i z całą zapamiętałością, przy czym niedościgłym dlań wzorem pozostał znany ekstrem ista L. Veuillot, szam- pion ultram ontanizm u francuskiego. Celem ataków był zwłaszcza „P rze­ gląd Tygodniowy” Wiślickiego. Z dłuższych drukow anych na te n tem at rozpraw ek robiono książkowe odbitki. Od 1885 r. ubywało treści i pre­ num eratorów , nastąpił przejściowy kryzys pisma. Awans ks. Nowodwor­ skiego na biskupstwo płockie spowodował zmianę redakcji, którą powie­ rzono młodemu ks. A ntoniemu Szaniawskiemu (1890). S tarał się on podnieść poziom tygodnika, przytłum ić polemikę i zjednać nowych współ­ pracowników (godni w ym ienienia są tu księża W. M. Dębicki, A. Bryk- czyński, J. Gnatowski, K. Niedziałkowski) kosztem tłumaczeń, a przede

(14)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 31

Wszystkim utrzym ać jednolity profil organu duchowieństwa. K ilka stro­ nic każdego num eru w ypełniał Przegląd tygodniowy spraw kościelnych* redagow any przez Gnatowskiego. Od 1903 r. postępowało obniżenie pozio­ m u treści i form y wypowiedzi.

Zaszkodził sobie „Przegląd K atolicki” w oczach świeckiej opinii roz­ pętaniem w 1898 r. (wespół z „Rolą”) nagonki na czytelnie W arszaw skie­ go Towarzystwa Dobroczynności, co skończyło się ich zamknięciem i aresztowaniami. Nagonka ta, dyktow ana pryw atą i obskurantyzm em, oburzyła szczególnie Bolesława Prusa, już przedtem atakowanego przez

pismo. ,

Za sekundanta „Przeglądu Katolickiego” w walce z pozytywizmem i obozem postępu przez długie lata uchodziła w arszaw ska „Rola”, wy­ stępująca pod jaskraw ą flagą katolicką do końca swego istnienia. Jej założycielem, wydawcą i redaktorem naczelnym był jeden z inicjatorów antysem ityzm u krajowego Jan Jeleński (1883), jednym ze współpracow­ ników — m.in. Teodor Jeske-Choiński. O rientacja polityczna pisma by­ ła zachowawcza, ton wojowniczy. A ntoni Zaleski ta k je charakteryzow ał: „Zżydzenia przykładem wymownym jest właśnie »Rola«. Walczy ona z Żydami, „a sama po żydowsku spekulacyjna, złe nam iętności dla interesu wyzyskująca i przez to szkodliwa”. W 1891 r. naw et „Przegląd Katolic­ k i” stw ierdził, że „Rola” „przeszła powoli na drogę pam fletów ”. W w al­ ce liberalizm u z obskurantyzm em odegrała też sm utną rolę. Całkowicie izolowana w prasie warszawskiej, zdobywała czytelników metodami na­ pastliw ych brukowców i wywlekaniem brudów pryw atnych. W związku ze wspom nianą aferą czytelni Warszawskiego Towarzystwa Dobroczyn­ ności W acław Sieroszewski i Ignacy M atuszewski w „Tygodniku Ilu­ strow anym ” (18§8) zdemaskowali obłudę Jeleńskiego; potępił „Rolę” również „Przegląd K atolicki”.

Stałą współpracą zasilał „Rolę” ks. K arol Niedziałkowski, późniejszj? biskup łucko-żytomierski, płodny publicysta i sarkastyczny polemista, dla którego znowu Veuillot był ideałem, a klim atem duchowym bojowy ultram ontanizm . W spółpraca ta służyła Jeleńskiem u za legitym ację ka­ tolickości przed światem. Fakt, że „Rola” przez ćwierć wieku mogła przywłaszczać sobie praw o reprezentow ania świeckiej opinii katolickiej w Królestwie, ma w ystarczającą wymowę. Darem nie przyw oływ ał ją kilkakrotnie do porządku, strofow ał i ham ował „Przegląd K atolicki”, jakby wstydząc się takiego sojusznika. Polem ikę tych dwóch czasopism między sobą kazał przerw ać w 1896 r. arcybiskup Popiel.

K orzystnie prezentuje się na tym tle założony w 1867 r. przez A lek­ sandrę Borkowską, pod patronatem Antoniego Edw arda Odyńca, dwu­ tygodnik „K ronika Rodzinna”, pismo o charakterze literacko-beletry- stycznym i pam iętnikarsko-podróżniczym . Światopogląd katolicki, słabiej zaznaczający się w pierwszych rocznikach, ujaw nił się dopiero w sta r­ ciu z „młodą p rasą” pozytywistów (1873). Przyznało się do niego pismo

(15)

w dwa lata później, nabierając z wolna rozpędu naw et apologetycznego, ultram ontańskiego. Na ołtarz i ognisko rodzinne wskazywano tu jako na palladium tradycjonalizm u i patriarchalizm u, przy czym ideał rodziny zamyka się we wzorze rodziny ziemiańskiej. Po 1880 r. „K ronika Ro­ dzinna” zaprzestała polemik; pielęgnując odtąd stronę literacką, szczy­ ty poezji widziała w Odyńcu i Deotymie, Parafiańszczyznę pisma wy­ śmiewał P rus w kronikach tygodniowych, a ostro krytykow ał „Przegląd

Tygodniowy”. r

Zawieszoną w 1896 r. „K ronikę Rodzinną” wznowił ks. Marceli God­ lewski od 1899 r., jako ilustrow any dw utygodnik dla rodzin katolickich. Tem atyka religijna przesłoniła teraz wszystko inne. Po roku przekształ­ cono pismo na tygodnik jeszcze bardziej popularny, religijno-społeczny, bez ambicji literackich.

Za bastion oporu wobec now atorstw a pozytywizmu uważała się „Bie­ siada L iteracka”, założona w 1876 r. jako tani, popularny Fam ilienblatt, naśladujący zew nętrznie „Tygodnik Ilustrow any”. Pismo nabył nieba­ w em na własność W ładysław Maleszewski (1881) i poprowadził w du­ chu zachowawczym, z um iarem i taktem , bez zaczepiania kogokolwiek, dzięki czemu rychło zdobył poczytność w plebaniach i dworach. Pano­ wał tu uświęcony szablon, gładki banał, m iły kom unał i popraw na prze­ ciętność.

Odpowiednikiem krakowskiego „Czasu” stał się w Warszawie od 1882 r. dziennik „Słowo”, organ liberalnych katolików, pod naczelną re­ dakcją najpierw H enryka Sienkiewicza, a następnie Mścisława Godlew­ skiego. Odpowiednikiem natom iast „Przeglądu Polskiego” m iała być zre­ organizowana przez wspomnianego Godlewskiego „Niwa” '(od 1876). Dzię­ ki współpracy Teodora Jeske-Choińskiego i W ładysława Olendzkiego redagowana znacznie lepiej, żyw iej, bardziej po dziennikarsku, nie zdo­ była jednak więcej niż 800 prenum eratorów i przeszła w 1892 r. w inne ręce, zm ieniając orientację ideową.

Wobec widocznego obniżenia poziomu „Przeglądu Katolickiego” stw o­ rzył ks. Szaniawski w 1902 r. „K w artalnik Teologiczny”. P rzy bardzo rozdętym zakresie treści panował tu chaos, przypadkowość, bezkrytycz- ność, kolidujące z pretensjam i „naukow ym i”.

W miejsce „Przeglądu Lwowskiego” powołali jezuici w Krakowie do życia od 1884 r. „Przegląd Powszechny”, miesięcznik dla inteligencji, w nakładzie 1500 egz., którego redakcją kierow ał przez lat 17 o. M arian Morawski TJ. Z współpracowników największe zdolności publicystyczno- -dziennikarskie okazał o. Jan Badeni TJ. Cechami w yróżniającym i nowe pismo były: unikanie polemik, troska o rzeczowe podejście do porusza­ nych tematów, z przew agą rozbioru i oceny nad inform acją, podpisywa­ nie artykułów , umiejętność godzenia w iary z wiedzą. Um iarkow any kon­ serw atyzm wskazywali jezuici jako jedyną dla Polaków drogę (1887). Ks. Stojałowskiego uważali za bardziej niebezpiecznego od socjalistów. Po­

(16)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 33

pierali antysem ityzm . Po „Przeglądzie Poznańskim ” stał się „Przegląd Powszechny” drugim u nas najpoważniejszym czasopismem katolickim i utrzym ał tę pozycję do -lat trzydziestych XX w. W redakcji pracowało stale dwóch lub trzech jezuitów, zaś szeroki krąg świeckich w spółpra­ cowników zapewniał dopływ oryginalnego m eteriału. D rugim z kolei re ­ daktorem został w roku 1902 o. Jan Pawelski, uzdolniony w zakresie k ry ­ tyki literackiej. Unowocześnił on pismo, czyniąc je lżejszym i straw niej- szym, m niej obciążonym długimi rozprawami. Zarazem nieco je zeświec­ czył i upolitycznił, w yraźnie zaktualizował, a przez to spopularyzował nie w sensie szerszego rozpowszechnienia (pozostało zawsze w ybitnie eli­ tarne), lecz raczej uprzystępnienia treści samej. Pozyskało też w tedy ty ­ lu świeckich współpracowników, ilu nie miało żadne redagowane przez księży czasopismo. Gdy w 1884 r. w redakcji całego w ydaw nictw a sta­ le pracowało pięciu jezuitów, to w 1914 było ich już szesnastu, co two­ rzyło poważny zespół redakcyjny, jedyny w swoim rodzaju. Ważniejsze arty ku ły udostępniano w odbitkach broszurowych. W m arcu 1918 r. n a­ pisał o. Paw elski: „Polska albo będzie katolicką, albo socjalistyczną”. Uważał on katolicyzm za najbardziej konserw atyw ny czynnik w świe­ cie.

N ajpoczytniejszym pisem kiem jezuickim okazał się dew ocyjny „Po­ słaniec Serca Jezusowego”, masowy miesięcznik ukazujący się od 1911 r.

(nakład w ahał się w granicach 110—150 tys. egz.). Wcześniej zaczęły w y­ chodzić „Głosy K atolickie”, zeszyty form atu kieszonkowego, których w ciągu lat 1901—-1911 rozeszło się 120, w nakładzie 10—45 tys. egz. Wiele z nich poruszało tem atykę polityczną, zawsze z zabarwieniem antysocja­ listycznym. Inny charakter nosiły: „Misje K atolickie”, wychodzący od

1882 r., najdłużej pod redakcją o. M arcina Czermińskiego, miesięcznik ilustrow any w nakładzie ok. 3 tys. egz., oraz od 1902 r. w Krakowie . „Sodalis M arianus”, kw artalnik, niebawem miesięcznik, w końcu od 1909 r. dwumiesięcznik, o nakładzie nie przekraczającym również 3 tys. egz., przeznaczony dla specyficznego kręgu czytelników spośród inteli­ gencji. Wśród wszystkich w ydaw nictw zakonnych wydawnictwo jezuic­ kie Apostolstwa Modlitwy było największe i najlepiej zorganizowane.

Dochody ze sprzedaw anych książek pokryw ały deficyty czasopism.

Z dzienników uchodzących za katolickie najdłużej, bo praw ie pół wieku, utrzym ał się krakow ski „Głos N arodu”, przez kilkanaście lat związany politycznie z Chrześcijańską D em okracją i naw et w pewnych okresach z miejscową k urią biskupią. Założony został w listopadzie 1893 r. przez lite rata Józefa Rogosza, jako organ w arstw y drobnomieszczańskiej, o w yraźnej tendencji antysem ickiej. Nie na katolicyzmie więc, lecz na antysem ityzm ie oparł swe powodzenie. Po kilku latach, zręcznie, choć agresywnie prowadzony przez zdolnego dziennikarza Kazim ierza E hren­ berga, osiągnął nakład pięciotysięczny i stał się poważnym konkuren­ tem dem okratycznej „Nowej R eform y”. Zrazu izolowany w prasie

(17)

cyjskiej i nie poparty przez kler, m iał znaczenie i zasięg lokalny. Po 1900 r. redakcję objął A ntoni B eaupré z „Czasu”, mąż zaufania Potoc­ kich z Krzeszowic i z ich ram ienia przez parę lat wydawca dziennika, którego byt utrw aliło zorganizowanie w łasnej drukarni (1904), dzięki czemu mogły się ukazywać dziennie dwa wydania. Przez krótki czas współpracował B eaupré z ks. Stojałowskim. W 1908 r. nabyła „Głos .Narodu” nowa spółka z chadecką orientacją polityczną, kierow ana przez księży z upoważnienia kardynała Puzyny. Losy dziennika kształtow ały się w latach bezpośrednio przed I w ojną światową, podczas niej i zaraz po niej w pew nej zależności od kurii biskupiej w Krakowie. Przez dzie­ sięć lat (do 1923) akcjonariuszem dziennika był książę biskup Sapieha, a obok niego całe grono osób z arystokracji. Podczas w ojny „Głos Na­ rodu” stał się organem endeckiej orientacji zjednoczeniowej i zdobył n aj­ większą poczytność, docierając poza dotychczasową swą bazę czytelniczą w Galicji zachodniej. N ajdłużej kierow ał dziennikiem Antoni Beaupré, w czasie w ojny zaś kolegium redakcyjne z prof. Stefanem Jentysem na czele. W tedy też zostało pismo udoskonalone technicznie. Podstaw ą sa­ mowystarczalności w ydaw nictw a stała się własna, dobrze prowadzona drukarnia. Największe powodzenie i najszersze wzięcie zdobył „Głos Na­ rodu” deklarując się jako bezpartyjny. Przyczyniła się do tego również w pew nej mierze akcja hum anitarna patronującego dziennikowi bisku­ pa Sapiehy i poparcie endecji.

O statnie dziesięciolecie X IX w. zaznaczyło się w Galicji ożywieniem na odcinku prasy codziennej. Sferom klerykalnym przestała wystarczać prasa ściśle konserw atyw na. Pojaw iły się głosy wołające na zjazdach wyznaniowych o dzienniki służące przede wszystkim interesom Kościo­ ła i staw iające spraw y wyznaniowe na pierwszym planie. Odpowiadało to ogólnej tendencji polityki ultram ontańskiej w całej Austrii. Rów­ nocześnie pow stały klerykalne dzienniki o orientacji chadeckiej: wielka „Reichspost” w Wiedniu i m ały „Głos N arodu” w Krakowie, oba z m a r­ ką antysemicką.

Jezuita Jan Badeni od 1896 r. kierow ał przygotowaniami do założe­ nia dziennika we Lwowie, jako organu przyszłego stronnictw a klery- kalno-chadeckiego. Program , obsadę i budżet przedstaw ił w „Gazecie Kościelnej” inny jezuita, H enryk Jackowski, który rozpoczął kwestę po dworach n a fundusz wydawniczy, by z kolei zawiązać spółkę udziałową. Przew idyw ał trudności finansowe, a naw et deficyt w początkowym okre­ sie, spodziewał się jednak, że dziennik zdobywszy ponad 4 tys. p ren u ­ m eratorów utrzym a się o w łasnych siłach. Uruchomienie jego planował do października 1897 r., przy kapitale zakładowym 50 tys. reńskich. Na­ wiasem w arto zaznaczyć, że „Głos N arodu” pow stał z kapitałem zaled­ wie półczwarta tysiąca reńskich.

Siódmy dziennik we Lwowie był dużym ryzykiem. Jackowski, zdo­ ławszy zebrać 40 tys. reńskich, doprowadził do przekształcenia dawnego

(18)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 35

sodalicyjnego tygodnika „Ruch K atolicki” w dziennik bez zm iany tytułu, a z obniżeniem pren u m eraty rocznej o połowę w porównaniu do, cen w tedy obowiązujących. W przew idzianym term inie 1 października 1897 r. ukazał się ów nowy „Ruch K atolicki”, z ziemianinem dr. Stanisław em Starow ieyskim jako redaktorem naczelnym i Włodzimierzem Zawadzkim jako jego zastępcą i zarazem jedynym tu zawodowym dziennikarzem. Deklarował się bezpartyjnym , niezależnym i bezkompromisowym rzecz­ nikiem zasad katolickich. W ystąpił też od razu z antysem ickim hasłem wyobcowania Żydów ze społeczeństwa. Po pół roku pozyskano blisko 2 tys. odbiorców, powiększono objętość, powierzono kierownictwo Za­ wadzkiemu. Prowadzono walkę na dwa fronty: z liberałam i i ich orga­ nem „Słowo Polskie” oraz z socjalistami. Zapowiedziano zorganizowanie nowego stronnictw a katolicko-narodowego. Najczęściej solidaryzowano się z krakow skim „Czasem”, mieniąc się jak gdyby jego lwowską filią. Zwalczany przez większość prasy galicyjskiej, stał się „Ruch K atolicki” z końcem 1898 r. organem stronnictw a katolicko-narodowego o p ro g ra ­ mie quasi-chadeckim.

Puszczony w ruch bez należytego przygotow ania w terenie, już po ro­ ku okazał się płodem poronionym, a los jego podzieliły w spierające go efem erydy (tygodniki robotnicze „Łączność” i „Jedność” oraz ludow y „K rzyż”). Z kom itetu redakcyjnego w którym od 1899 r. połowę stano­ w ili księża, niebawem w ystąpił prof. Włodzimierz Czerkawski z K rako­ wa; jako kierow nik polityczny z ram ienia stronnictw a. Konsekwentnie zwalczano ks. Stojałowskiego mimo jego pogodzenia się z hierarchią koś­ cielną. Potępiono odezwy Ligi Narodowej, na rów ni ze stanowiskiem „Czasu” i „Przeglądu Polskiego” wobec nich. Słowem, dziennik nie omi­ jał żadnej sposobności dem onstrowania swej skrajnie konserw atyw nej postawy. Nie wahano się potępić już nie tylko liberalizmu, lecz całej świeckiej k u ltu ry XIX w.

O statni num er „Ruchu K atolickiego” nosił datę 2 lutego 1901 r., przedtem jeszcze zdążywszy wydrukować encyklikę papieża Leona XIII o dem okracji chrześcijańskiej. Wobec pojawienia się w grudniu 1900 r. dziennika tego samego kierunku pt. „Przedśw it” starszy m usiał mu u stą­ pić miejsca, resztę prenum eratorów zaś przejęła „Gazeta N arodowa”, do której powrócił red. Zawadzki.

„Przedśw it”, wychodzący po południu, skorzystał ze zniesienia właś­ nie stem pla dziennikarskiego, co obniżało koszty wydawnictwa. Jako w y­ dawca podpisywał dziennik M. D. Teodorowicz, redakcją zaś kierow ał początkowo jego brat, ks. Józef Teodorowicz, kanonik k apituły orm iań­ skiej. B rak fachowego, jednolitego kierow nictw a redakcją zemścił się wkrótce; pismo było prowadzone po dyletancku, niby bezpartyjne, a w prasie galicyjskiej izolowane, naw et nie traktow ane zbyt serio, gorzej w każdym razie od „Ruchu Katolickiego”. Nie pomogła obniżka ceny prenum eraty, a naw et kupno drukarni. Sym patie polityczne kierow ały

(19)

się raczej w Stronę klarującego się ruchu wszechpolskiego niż wobec konserw atystów . W przeciw ieństw ie do „Ruchu Katolickiego” pokładał „Przedśw it” nadzieje w ks; Stojałow skim i stał się ostatecznie organem chrześcijańskiej demokracji, de fäcto w Galicji jeszcze nié zorganizowa­ nej. Przeszedł teraz na własność nowej .spółki wydawniczej, z wspom­ nianym M. D. Teodorowiczem^ na czele, a odpowiedzialność za jego kie­ ru nek przejęły osoby zamieszkałe 's ta le . w Krakowie, gdyż na miejscu nie było nikogo kom petentnego do prow adzenia redakcji. Zostawszy ar­ cybiskupem ks. Teodorowicz przestał się zajmować redakcją, troszczył się jednak o środki finansowe dla podupadającego dziennika, episkopat galicyjski nie kwapił się bowiem do subwencji. Znaczną część winy za sm utne losy „Przedśw itu” ponosił arcbp Teodorowicz, główny jego ini­ cjator i protektor. W ciągu dwóch lat nakład spadł z 3500 na 1600 egz. (1903) przy stale rosnącym deficycie. O statni num er wyszedł 31 stycz­ nia 1904 r. F akt ten nie zwrócił szerszej uwagi. "

W ciągu niespełna siedmiu la t zawiodły dwie kolejne próby z dzien­ nikiem klerykalnym we Lwowie. Nieznajomość środowiska i praw ry n ­ ku wydawniczo-prasowego, niefachowość i niekompetencja, zawiedzione ambicje jednostek pogrzebały spraw ę i pochłonęły ok. 150 tys. koron. Odtąd już nigdy więcej nie powtórzono we Lwowie takich eksperym en­

tów. . '

Równocześnie skompromitował się jeden z tam tejszych proboszczów, w ydając ok. 70 tys. koron na brukow y dziennik rewolwerowy. Ducho­ wieństwo wschodniogalicyjskie poparło opanowane przez narodową de­ mokrację „Słowo Polskie”, biskupi zaś zadowolili się nowo powstałą „Gazetą Niedzielną” dla ludu wiejskiego.

Z końcem grudnia 1913 r. powstało w K rakowie Towarzystwo dla Popierania P rasy Katolickiej, z księciem Ferdynandem Radziwiłłem i księżmi K. Niklem i J. Mazankiem na czele. Z wydanego oddzielnie re­ feratu tegoż Radziwiłła pt. Znaczenie i potrzeby prasy katolickiej, w y­ głoszonego na zjeździe skargowskim 28 września 1912 r., wynika, że ga­ zet firmowo katolickich było w tedy w Galicji 6, w K rólestwie 4, w Wiel- kopolsce 1 i na Śląsku 6—-8, czyli razem 16—18, na przeszło tysiąc cza­ sopism w języku polskim, tj. 1,5%. N ajbardziej z nich znany „Głos N a­ rodu” m iał w tedy nakład 4 tys. egz.

Z czasopism galicyjskich najdłużej utrzym ała się lwowska' „Gazeta Kościelna”, rówieśniczka „Głosu N árodu” i równie długowieczna (46 lat). Ten tygodnik dla księży, redagow any w latach 1907—1933 przez ks. A leksandra Pechnika, stanow ił typ pisma o specyficznie zawodowym profilu, unikającego rozpraw teologicznych, a dbającego o aktualność. Zdobyło się ono w 1906 r. naw et na surową krytykę metod i p raktyk wychowania i nauczania w sem inariach duchownych. Odbiorców pozy­ skało 1200, czyli dwa razy więcej niż tarnow ski „Dwutygodnik K ate­ chetyczny i W ychowawczy”, ukazujący się w łatach 1897— 1910 pod

(20)

re-P O L S K I E C Z A S O re-P I Ś M IE N N I C T W O K A T O L I C K I E 37

dakcją ks. Walentego Gadowskiego. Miejsce jego zajął w 1911 r. „Mie­ sięcznik K atechetyczny i W ychowawczy” we Lwowie pod kierunkiem wspomnianego ks. Pechnika. ·

Ćwierć wieku po zamknięciu „Przeglądu Lwowskiego” spróbowano raz jeszcze stworzyć tam katolicki tygodnik dla inteligencji. Mecena- sowskiemu gestowi hr. Stanisław a H enryka Badeniego zawdzięczała swe krótkie istnienie „K ronika Powszechna” (1910—1914), pod redakcją n a j­ pierw Teodora Jeske-iChoińskiego, a po nim Tadeusza Czapelskiego. Ce­ chowała pismo rosnąca przewaga tem atyki historycznej i literackiej, na wzór „Tygodnika Ilustrow anego”, w duchu bardzo um iarkowanie kato­ lickiego humanizmu. Liczba współpracowników wzrosła po czterech la­ tach do dziewięćdziesięciu. N akład wynosił 1200 egzemplarzy.

Dla wiejskiego czytelnika przeznaczona była założona w 1904 r. lwow­ ska „Gazeta Niedzielna”,· subwencjonowana przez kurię m etropolitalną i redagow ana przez ks. Adama Wesolińskiego. N akład sięgał 20 tys. egz. Od 1911 r. drukow ana była w Krakowie w dru k arn i podobnego, klery- kalnego tygodnika, z którym w 1914 r. połączyła się pod wspólnym ty ­ tułem „P raw da”. Należy tu jeszcze wymienić założone w 1895 r. analo­ giczne „Echo Przem yskie”, antysem ickie pismo polityczno-społeczne, zbliżone do ku rii biskupiej.

Oddzielne miejsce w klerykalnej prasie galicyjskiej zajmowały pe­ riodyki ks. Stanisław a Stojałowskiego. Jego dwutygodniki: „Wieniec Pol­ ski” i „Pszczółka Ilustrow ana”, które wychodziły od 1891 r. w Cie­ szynie, w 1900 r. połączyły się w jeden tygodnik polityczno-społeczny „Wieniec-Pszczółka”. Dla księży przeznaczył, rozsyłany gratis, dw uty­ godnik „Dzwon”, ukazujący się od kw ietnia 1890 r. U trzym ał go z przer­ wami, cztery lata dla prow adzenia wśród kleru agitacji przeciw wszech­ władzy biskupów. Ortodoksja nazwała Stojałowskiego galicyjskim Hu­ sem, a listem pasterskim episkopatu galicyjskiego z grudnia 1893 r. za­ kazane zostały w iernym jego pisma; potępienie powtórzono w marcu 1895 r. Okrzyczany socjalistą, popadł Stojałowski w ostry konflikt z władzą duchowną, którego kulm inacją była ekskomunika, rzucona, zresz­ tą nieform alnie, na krnąbrnego kapłana w sierpniu 1896 r. Zrehabilito­ w any po roku, współdziałał potem w latach 1907—1909 z „Głosem Naro­ d u ”, lecz pełnego zaufania w sferach klerykalnych już nie odzyskał.

Pod zaborem rosyjskim pierwszy dziennik klerykalny pt. „Polak- -K atołik” założył w Lublinie w 1906 r. ks. Ignacy Kłopotowski. Po dwóch latach przeniósł go do W arszawy i taniością starał się pozyskać drobno- mieszczańskiego czytelnika, zresztą bez większego powodzenia. Repre­ zentował typ pisma najbliższego ideowo antysem ickiej, napastliw ej „Ho­ li” Jana Jeleńskiego. Jeleński, najruchliw szy z dziennikarzy klerykal­ nych, w styczniu 1905 r. nabył „Dziennik dla W szystkich”, deficytowy w skutek zbyt niskiego skalkulowania ceny egzemplarza oraz braku sta­ łych odbiorców, i powierzył redakcję swemu synowi Szczepanowi.

(21)

In-form acyjna dotąd gazetka podniosła nagle poziom, a od grudnia 1905 r. zmieniła nazwę na „Dziennik Pow szechny” z dwoma dodatkami. P o­ został on najtańszą gazetą codzienną: egzemplarz 2 kop., w prenum e­ racie miesięcznej 40 kop., co zdecydowanie nie opłacało się przy niskim nakładzie poniżej 5 tys. egz. i niewielu ogłoszeniach. Dodatkową tru d ­ ność spraw iał brak w łasnej drukarni, tak iż trzeba było dokładać. Sfery klerykalne jeszcze !nie odczuwały potrzeby własnego dziennika, w ystar­ czało im konserw atyw ne „Słowo”. Wobec tego, że konkurencję na rynku prasow ym W arszawy niełatw o było wytrzym ać, zwłaszcza w niespokoj­ nych latach ferm entu rewolucyjnego, „Dziennik Powszechny” przeszedł od października 1906 r. w ręce Sew eryna Sariusz-Zaleskiego, ziemianina z Ukrainy. Związał się on z m łodym zakonnikiem, którego literacki pseudonim stał się niebawem głośny także poza Królestwem. Był to kapucyn Wysłouch — A ntoni Szech, autor serii 14 broszur w ydruko­ wanych w Krakowie, z których jedna: W sprawie wiecu księży nosiła nazwisko autora. „Dziennik Powszechny” dał się wciągnąć Szechowi w propagandę liberalno-postępowych haseł kry ty k i stosunków kościel­ nych. K ampanię przeciw Szechowi rozpoczęła pierwsza „Rola”, co po­ kłóciło Zaleskiego z Jeleńskim. Przed broniącym Szecha „Dziennikiem Powszechnym” ostrzegał w iernych swej- diecezji biskup Niedziałkowski, natom iast ks. M arian Fulm an zaprotestow ał przeciwko ordynarnej na­ gonce na niefortunnego autora. W g r u d n iu '1906 r. episkopat K rólestw a uznał potrzebę istnienia dziennika katolickiego, co oznaczało niezadowo­ lenie zarówno z „Dziennika Powszechnego”, jak i z „Polaka-K atolika”,

wiernego sekundanta „Roli”. .

Pod koniec 1905 r. założono m iędzydiecezjalny Polski Związek K ato­ licki, k tó ry „Przegląd K atolicki” próbował przeciwstawić obozowi na­ rodowej demokracji. W odwecie Liga Narodowa zarządziła bojkot n aj­ pierw „Przeglądu K atolickiego”, a potem także samego Związku K ato­ lickiego. W związku z tym dały się słyszeć głosy ostrzeżenia przed nie­ zgodą i rozbiciem obozu katolickiego na wrogie sobie stronnictw a, czy raczej koterie: zachowawczą i postępową. W grudniu 1906 r. pojawił się nowy tygodnik dla inteligencji katolickiej „W iara”, pod redakcją Rogera hr. Łubieńskiego i Szczepana Jeleńskiego, przy stałej współpracy ks. J a ­ na Gnatowskiego. Stam tąd to wyszła inicjatyw a zwołania pierwszego zjazdu pisarzy i dziennikarzy katolickich, k tó ry obradował w Warszawie 18—20 czerwca 1907 r. U jaw nił on dwa rozwijające się równolegle p rą­ dy: ciasnej, zachłannej ortodoksji i szerokiej, postępowej akcji. Zabrakło wszakże praw dziw ych dziennikarzy i pisarzy. R ezultaty zjazdu spoczęły w papierowych rezolucjach.

Równocześnie z „W iarą” zaczął wychodził ehrześcijańsko-dem okra- tyczny tygodnik „S ztandar” o nakładzie 50 tys. egz,, pod redakcją dr. Kazimierza Rakowskiego, który w krótce zdobył 9 tys. abonentów. Był to organ liberalnych katolików, krytyczny wobec Związku K ato­

(22)

P O L S K I E C Z A S O P I Ś M IE N N IC T W O K A T O L I C K I E 39

lickiego i wobec ortodoksji w ojującej, dyskredytującej wszelkimi spo­ sobami każdą w Kościele m yśl nową, śmielszą, swobodniejszą. Ataki księży spowodowały ustąpienie Zaleskiego z „Dziennika Powszechnego”. Zreorganizow any przez ks. Hipolita Skimborowicza, przeszedł on w m ar­ cu 1908 r. na jego własność, a księża, udzielili mu swego poparcia. W po­ łowie 1909 r. patronat nad dziennikiem objęło grono zwolenników pro­ gram u chrześcijańskiej demokracji. Zamieszanie wywołała polemika na tem at racji bytu i szans stronnictw a katolickiego w kraju. Ekskluzy- wizmem klerykalnym w yróżniała się tu izolowana „W iara” pod kierow ­ nictwem ks. Gnatowskiego, który — daw niej gorliwy współpracownik „Roli” — teraz ją krytykow ał. Licytacja w prawowierności pogłębiała rozdwojenie obozu katolickiego i powodowała jego także organizacyjne osłabienie.

W listopadzie 1909 r. nastąpiło połączenie „W iary” z „Przeglądem Katolickim ” pod redakcją ks. Gnatowskiego. W tym samym roku zmarł nagle Jan Jeleński i dopiero teraz odważono się wypowiedzieć całą praw dę o nim i jego „Roli”. Już jego obecność w kierow nictw ie Związku Katolickiego wywołała gorące protesty na łamach chadeckiego „Nowego S ztandaru” (w miejsce zawieszonego przez władze „S ztandaru”), które rozszerzyły się na cały Związek Katolicki i na tzw. nadkatolików, fana­ tyków ortodoksji. Nekrolog Jeleńskiego w „Sztandarze” był bezlitosnym potępieniem zmarłego. Swoje zastrzeżenia wypowiedział też „Dziennik Powszechny”. Syn zmarłego Szczepan złagodził ton „Roli”, a po trzech latach sam pismo zamknął, by studiować teologię (spróbowano zrobić z niego modernistę).

Na straconych pozycjach trw ał „Polak-K atolik”, a w sukurs wojow­ niczej ortodoksji przybyła częstochowska „Myśl K atolicka”, wydawana w latach 1908—1914 (w granicach zaboru rosyjskiego) przez trzy starsze panny, pod auspicjam i przeora paulinów Piusa Przeździeckiego i przy stałej w spółpracy ks. Ignacego Charszewskiego. Tygodnik, przeznaczony dla inteligencji, nieoficjalny organ Związku Katolickiego, w spierany przez jego prezesa hr. Juliusza Ostrowskiego, zajmował się tropieniem m odernistów i modernizantów, bardziej zresztą — z konieczności — za granicą niż w kraju. Za praw ow ierną opinię publiczną uznaw ała „Myśl K atolicka” właściwie tylko „Przegląd K atolicki” i „Polaka-K atolika”. Pierwsza w ystąpiła przeciw tendencji „Myśli K atolickiej” hr. Cecylia Plater-Z yberków na w „Dzienniku Powszechnym” już w 1908 r., ośw iad­ czając, że integralny katolicyzm pisma to „żandarm strzegący porządku z całą sztywnością, bezkrytycyzm em i bezwzględnością policjanta”. Po­ parł Zyberkównę ks. Radziszewski, rektor sem inarium duchownego we Włocławku. Ostrzeżeniu przed „Myślą K atolicką” przytaknęła też zaraz lwowska „Gazeta Kościelna”. Na przeciwległym biegunie umieścić na­ leży założony w 1909 r. w W arszawie organ młodych katolików świec­ kich „P rąd ”, inspirow any i finansow any przez hr. Zyberkównę niere­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ocena zdolności degradowania polimeru ksantanowego Zdolność degradacji polimerów oceniano inkubując mieszaninę bakteryjną w podłożu zawierającym polimer ksantanowy (3 g/litr)..

Na drodze wiązki lasera ustaw siatkę dyfrakcyjną (siatkę należy delikatnie trzymać za ramkę) o znanej stałej siatki d propostopadle do wiązki lasera, w odległości od ekranu

In the examined samples the main reason for anisotropy of the filtration characteristic is anisotropy of the pore space, where the leading role is played by the system of

Polacy ze Wschodu stawali się często świadkami niemieckiego przesiedlenia, którego sami byli wcześniej ofiarami.. Przesiedlenie stawało się doświadczeniem

Druga grupa to teksty podejmujące problemy zdrowotne, wynikające ze złych nawyków żywieniowych, którym rozporządzenie ma zapobiec (np. otyłość uczniów, złe

On this basis, the potential of teaching science through designing technology is that the design task provides the context for applying science knowledge and science concepts

1) Produce a simple grid in an intermediate plane and express the grid coordinates as complex numbers. In the present code, two intermediate grids are possible :

Figure 3a and 3b depict the Reynolds shear stress hu 0 t u 0 n i at x/h = 8 compared to numerical results of turbulent channel flow [2] and turbulent boundary layer flow