888
R e c e n z jejące wiadom ości dotyczące tamtych okresów (np. Tadeusza W ieczorka Zarys dzie jó w szkolnictwa rolniczego w Polsce do 1939 r. czy Historia szkolnictwa rolniczego w Polsce, bąd ź M arian a D utza Postęp i rozw ój wiedzy rolniczej w Polsce). P o krót kim naśw ietleniu genezy wyższego szkolnictwa rolniczego przechodzi autor do b a r dziej szczegółowej analizy studiów rolniczych w okresie powojennym . Periodyzację, którą p rzyjął, oparł na kierunkach roz w o ju uczelni w poszczególnych dziesięciole ciach. P o scharakteryzowaniu p ow ojennej o dbu dow y studiów rolniczych w latach siedemdziesiątych. N iezaprzeczalnym w alo rem tej części pracy są w łasn e spostrzeże nia autora oraz in fo rm a c je 1 o znaczeniu źródłow ym , których próżno by szukać w a r chiw ach resortu. B ogaty m ateriał, ilustrujący poszczególne etapy pow ojennego roz w o ju uczelni rolniczych może stanowić doskonałą bazę każdego podejm ującego tru d bad ania dziejów szkolnictwa rolniczego. N iem niej jedn ak b ra k p rzypisów znacznie obniża wartość źródłow ą inform acji. C ałą pracę autor stara się utrzymać w fo rm ie obiektyw nego opisu opartego na dokumentach, inform acjach, księgach pam iątkow ych i konsultacjach z rektoram i i dziekanam i decydującym i o działalności uczelni. W y nika z tego obraz historycznej ciągłości wyższego szkolnictwa rolniczego w Polsce i stałego dążenia do kształcenia kadry rolniczych fach ow ców na coraz w yższym po ziomie. W uw agach końcowych autor p od jął próbę subiektyw nej, a przez to dysku
syjnej oceny niektórych okresów, np. rzekom ego elitaryzm u rolniczych uczelni
przedw ojennych w przeciw ieństw ie do ich pow ojennej dem okratyzacji, której w y razem jest — jego zdaniem — w zbu d zająca do dziś w ątpliw ości p referencja p un k to w a dla młodzieży pochodzenia robotniczego i chłopskiego. A u tor zwrócił też u w a - ja k np.: oderw anie b ad ań od praktyki, zanik krytyki naukow ej, uzyskiw anie stopni nau kow ych jako cel sam w sobie, konform izm , m arnotraw stw o sił i środków, prze ciążenie nadm ierną spraw ozdaw czością itp. Jako doświadczony „decydent” postuluje w ie le zmian zm ierzających do uzdrow ienia zaistniałej sytuacji, m.in. przez o grani czenie centralnego sterow ania rozw ojem uczelni oraz w iększe przestrzeganie jedno ści ro z w o ju nauki i procesu nauczania, a także reorganizację P A N poprzez o grani czenie w niej fu n kcji adm inistracyjnych i skupienie u w a g i na p ra w id ło w y m rozw o ju bad ań naukowych.
Reasum ując — praca W . K ryczyńskiego stanowi istotny przyczynek do N^iągle nie w ystarczającej historiografii szkolnictwa rolniczego. O cala od zapom nienia w ie le faktów , w y siłk ó w organizacyjnych, plan ów , osiągnięć naukow ych itp., które — po uw zględnieniu podstaw p raw n ych poszczególnych etapów rozw oju oraz w ła śc iw e j periodyzacji historycznej i niezbędnych elem entów oceny merytorycznej różnych kieru n ków studiów m ogą być punktem w y jścia do kom pleksowego i m onograficz nego ujęcia problem atyki w yższego szkolnictwa rolniczego w Polsce.
Stanisław Sroka (K ra k ó w )
A n d rze j P 1 e w a k o : Działalność K uźnicy B oguckiej w Katowicach. K atow ickie T o w arzy stw o Sp ołeczno-K ulturalne. K atow ice 1985, 24 ss.
In icja ty w a K atow ickiego T ow arzystw a Społeczno-K ulturalnego w y d a w a n ia d ru k ów popularyzujących regionalne tradycje techniczne (w danym przypadku — hut nicze) zasługuje na szczególne uznanie i rozpowszechnienie. Tego rodzaju w y d a w nictw a są u nas bardzo rzadkie, a jeśli chodzi o druki regionalnych stowarzyszeń kulturalnych — to K atow ick ie T o w arzy stw o by ło chyba pierwszym , które w ystąpiło z taką inicjatyw ą.
W arto i trzeba przypom inać, że w daw nych w iekach w Polsce działały tak że huty i inne w arsztaty rzemieślnicze, że nie byliśm y tylko k rajem rolniczym, eks
R e c e n z je
889
p ortu jącym płody (z nie zbadanym i dotąd efektam i ekonomicznymi tego eksportu) do budujących w tym czasie przem ysł k r a jó w E uropy Zachodniej.
Fakt, że K atow ickie T ow arzy stw o nie m iało p op rzed nik ów w sw o jej inicjatyw ie, że nie m iało doświadczeń
i
w zorów , które m ogłyby w skazać form ę takiego w y d a w nictw a, zakresu tematycznego, sposobu przedstaw iania treści i stylu pisania m usiał n ie w ą tp liw ie zaciążyć n a p ierw szej tego ro d zajub roszurze.T em at tej broszury: Działalność Kuźnicy B oguckiej w Katowicach (autor
inż. A n d rze j P lew ak o ) jest doskonale w y bran y. Bo przecież — ja k pisze A u to r w e Wstępie — „K atow ice są od swego zarania nierozerw alnie zw iązane z dziejam i K u ź nicy B o gu ck ie j” (s. 3). A hutnictwo żelaza — to przecież jeden z najw ażn iejszych d z ia łó w przem ysłu tego regionu.
T ra fn ie też dokonano podziału treści rozpatrując n a jp ie rw (1) Tradycje hutnic tw a żelaza na ziemiach polskich, następnie (2) P ierw otn e osadnictwo i powstanie kuźnic nad Rawą oraz (3) Zagospodarowanie Kuźnicy B oguckiej i opis warsztatu kuźniczegcf i (4) Technikę produkcji ,pracę kuźniczą i j e j efekty.
Jednak już ten spis treści w skazuje, że w żaden sposób nie m ogła się ona zmieś cić na 12,5 stronicach (plus 1 stonica zestawienia bibliograficznego). N ie było to tym bardziej możliwe, że A u to r daleko w yszedł poza granice tematu K uźnicy B oguckiej — sięgając w pierw szej części do początków w y stęp o w an ia żelaza na ziemiach pol skich (700 rok p.n.e.), uw zględn iając przy tym w ażniejsze ośrodki starożytnego hut n ictw a (świętokrzyski i m azow iecki) i dochodząc do współczesności, do p ro du k cji 19,5 m in stali (pom yłka w druku, gdzie podano 19,5 ton).
R ów nież szeroko zakrojona została część druga, w której opisano osadnictwo w całej dolinie R aw y , dołączając — w tym m iejscu — w iadom ości o w alce szlachty polskiej z „w olnym i kuźnikam i”. W części trzeciej interesujący jest opis p lan u za gospodarow an ia K uźnicy Boguckiej, jednak podanie w tym miejscu, przy każdym obiekcie, wiadom ości co później (i obecnie) zostało tam zbudowane, rozbija opis d a w nej kuźnicy i lepiej byłoby podać to oddzielnie (np. w tablicy).
Interesujący jest także opis techniki produkcji (część czw arta), choć należałoby wydzielić, jako część w yodrębnioną, zarys historyczny huty po 1702 r. lu b od 1756 r.) -— ten zarys autor m usiał przedstaw ić na jednej tylko stronicy.
A b y zmieścić tak szeroko zakrojony temat, A u to r zmuszony był p o d aw ać w ia domości nieomal w „telegraficzny” stylu, u jm ując je w zadania proste, dalekie od..literackiej form y, bez komentarza, a zw yk le i bez objaśn ienia koniecznego dla telnika, nie będącego hutnikiem. W trzech rycinach, zaczerpniętych z dzieła D e re metallica G. A grico li (1556 r.) pominięto objaśnienia literow ych oznaczeń, jak ie po
dał ten słynny m etalurg.
Może, zamiast przyjąć tak szerokie granice tematyczne, lepiej by ło by w p u b li k acji bardziej je ograniczyć w czasie i przestrzeni, ale za to — na p rzyk ład — w ię cej napisać o lustracji kuźnic z rejonu K atow ic (opublik. przez L. M u siała), gdzie zachow ały się n aw et imiona zatrudnionych hutników?
O pis techniki dym arskiej — przedstaw iony przez inż. P lew ak o — niestety nie reprezentuje aktualnego stanu bad ań d aw n ej techniki, lecz stan sprzed co najm n iej dwudziestu lat. G łó w n e źródła tych wiadom ości — ja k w y n ik a ze skrom nego zesta w ie n ia bibliograficznego — to tylko prace B. Z ien tary (1954), J. P a zd u ra (1960) i M. R a d w a n a (1963). Obok w y n ik ający ch stąd b ra k ó w i niejasnych sform u łow ań znalazło się w p u blikacji kilk a dość istotnych uchybień.
Określenie stopu żelaza, zaw ierającego „od 0,3 do 1,4% w ę g la ” (s. 11) jako stal,
jest niezgodne ani z teoretyczną definicją współczesnego m etaloznaw stw a (która
p rze w id u je od śladó w do 2,0% C), ani z badaniam i stali średniowiecznej i now ożyt nej (w skazującym i, że za w ierała ona od 0,4 — 0,8% C). Stąd — konsekw entnie —• błędn e jest rów nież określenie żelaza jako stopu zaw ierającego „do 0,35%” w ę g la (s. 11).
890
R e c e n z jeB łędnie przedstawiono też sposób otrzym yw ania stali, którym miało być n a - w ęgla n ie łu p żelaza dym arskiego w m iale w ę g lo w y m (s. 11). Stal otrzym ywano bez pośrednio w dym arce (w y n ik a to także z poem atu Roździeńskiego). Proces w y t w a rzania stali przez naw ęglan ie cienkich prętów żelaznych (lecz nie łu p !) wynaleziono w E uropie Z achodniej w X V I I — X V I I I w.; nie m am y jedn ak dotąd d ow od ów jego
stosowania na ziemiach polskich.
M ożna przypuszczać, że W łosi, którzy w p ro w a d z ili w X V I I w . w Z agłębiu Sta ropolskim proces w ielkopiecow y, w y tw a rza li też stal przez naw ęglan ie cienkich p rę
tó w żelaznych w roztopionej surówce.
Natom iast proces „stalenia” (było to płytkie n aw ęglan ie) b y ł stosowany przy w y ro b ie gotow ych narzędzi (noży, sierpów itp.), a nie łupek.
Pom yłką jest wiadom ość, że „do poruszenia urządzeń zakładu kuźniczego uży w a n o n a jp ie rw kieratów konnych, a potem od X I I I w ieku począwszy ...w ydajniej szego napędu • w o dn ego” (s. 9). N a jp ie r w przede w szystkim do „napędu” trzeba było
używ ać siły ludzkiej.
N iejasn y jest sposób zestawienia danych dotyczących zużycia rudy i w ę g la
d rzew nego oraz ilości uzyskanego żelaza w K uźnicy Boguckiej (s. 12).
Rozpatrując efekty pracy kuźnicy (s. 12) pominięto elem ent m ający duże zna czenie ekonomiczne, a m ianowicie koszty transportu (rudy, w ę g la drzewnego, w y p rodu kow an ego żelaza).
K siążka, pop ularyzująca tradycje techniczne, pow inna być pisana w sposób p rzy stępny, przedstawiać d aw ne procesy technologiczne w sposób p oglądow y, zrozum ia ły dla czytelnika nie m ającego przygotow ania technicznego. P o w in n a być napisana stylem literackim, tak, aby jej czytanie spraw iało przyjemność, rozbudzało zainte resowanie. Pod tym w zględem om aw iana książka pozostawia, niestety, najw ięcej
do życzenia.
Jerzy Piaskowski (K ra k ó w )
M ieczy sław F i l i p o w i c z : Ludzie, stocznie i okręty. S eria „W spom nienia lud zi m orza i W y b rz e ż a ” . [T. X ]. „ W y d aw n ic tw o M orsk ie”. G d ań sk 1985 8° ss. 327 +
+ 4 nłb., rys. 1, ii. ss. 24 (repr. fot. 48+1 na obwolucie).
Pam iętnik k m d ra M. Filipow icza zam yka pierw szą dziesiątkę to m ów w y m ie nionej serii (1965— 1985). W ciągu 21 lat — 10 książek. Stanowczo za mało: i prac, i piszących.
Z e b ra n y przez M. Filipow icza m ateriał, zasobny i różnorodny, podzielił A u tor na pięć części i 22 rozdziały. U zu p ełn ił przedsłow iem i w stęp em odautorskim , zam knął obszernym indeksem osobowym .
W przedsłow iu (s. 5— 7) in fo rm u je A utor, że celem w spom nień było: uch ro nienie od zapomnienia działalności różnych w arsz tató w i stoczni, przede wszystkim stoczni m odlińskiej, w arsztatów okrętowych F lotylii Pińskiej, w arsztató w okręto w y c h i stoczni floty w o jen n ej w P u ck u -G d y n i, działalności w łasn ej, silnie z w ią zanej ze stoczniami i okrętam i czy p ok rew n ym i dziedzinami aktyw ności n a d m orskiej, wreszcie nazw isk i prac w ie lu ludzi uczestniczących, jak on, w tw o rzeniu i ro z w ijan iu naszej działalności nautycznej. W zakończeniu tego fragm entu A u to r pisze, że celem było też „dostarczenie inform acji o w ażniejszych i m niej w ażn ych w ydarzeniach —- ich genezie, m iejscu i czasie”, np. niezrealizow anej bu d o w ie okrętów, w ydarzeniach negatyw nych (dodać trzeba: i krym inalnych) czy drobnych, m arginalnych, ale w dziejach ludzkich godnych zanotowania.
N ie w iem na jakiej podstaw ie oparł się A utor, pisząc (s. 5): „dotychczas nie ukazało się żadne opracow anie n a temat działalności flotylii rzecznej w Pińsku,