• Nie Znaleziono Wyników

Skrzydła : miesięcznik instruktorek harcerskich : organ GKŻ ZHP. R. 5 (1934), nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Skrzydła : miesięcznik instruktorek harcerskich : organ GKŻ ZHP. R. 5 (1934), nr 1"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

i i g ,J p ; ^

l l l i j l

■Ż-S:™ r-‘—: **l;rira:;7^ ®ŚS8«S*:

f S l

» | f £ 8 8 * u h *■ >Ti i i - t Kś®*: g j B g g j 'iir;C «»!!

(2)
(3)
(4)
(5)

2

K R Z Y D Ł A

Nr. I

. . . Żadna praca nie jest nikomu potrzebna, jeśli to nie jest praca twórcza.

Praca twórcza jest niemożliwa bez udziału naszego uczucia. Możemy nie wiem jak wysilać swoją zręczn ość i myśl, i nie stworzymy nic nowego, póki nie zjawi się nagle ta dziwna błyskawica wzruszenia, rozświetlająca w szystkie zmroki, przyśpieszająca b icie naszego serca i nadająca nagle m yślom entuzjastyczny lot gwiaździstej rakiety.

Z drugiej strony biada tem u, ktoby ch ciał czekać, aż ta chwila tw órczego natchnienia w pracy „sama przyjdzie.*1 A takich ludzi, którzy wciąż czekają na „dobre usposobienie", na natch n ienie do pracy jest u nas ogrom nie dużo. Nie doczekają się nigdy.

Pom ysłow ość, twórcze zdolności, wszystko to zjawia się wtedy, kiedy cierpliw ie i sum iennie rękami, czy myślą nad naszą robotą się m ozolim y — kiedy nad nią ślęczym y, tak jest — ślęczym y.

Żaden dobry pom ysł nie przyjdzie wam do głowy, kiedy robicie robotę swoją po łebkach — wszystkie zjawią się całem i rojami, kiedy ją z dnia na dzień robicie tak, iż nic sob ie nie m acie do wyrzucenia.

Instynkt wynalazczy jest jakby nagrodą za rzetelne wysiłki rąk i umysłu, nie lękające się cod zien n ości ani tak zwanej czarnej roboty.

W m om en cie, kiedy nasza praca staje się twórcza, doznajem y radości, która jest najzawrotniejszą i najbardziej bezinteresow ną u ciech ą, jakiej wogóle m oże doznać nasze serce.

U ciechą łączenia się w jedno z nieznajomym i ludźmi, z tymi, którzy przyjdą w iele lat po nas, i nic o nas nie wiedzący, będą so b ie korzystać z naszej pracy, jak my dziś korzystamy z plonu tych którzy już

dawno przeminęli!" M a rja D ąbrow ska: „ C odzienna p ra c a "

d antek C horągw i, ale w ie le takich „jajek K olum ba" je sz c z e się zdarza w Z w iązk u .

T ej jesien i zro b iły śm y je s z c z e jed n ą zm ianę, a m ia n o w icie, zw o ła ły śm y d ru ży n o w e z w y ż y w ie ­ n iem je d n o d n io w em . D ru żyn a słu ż b o w a p o d a w a ła ty lk o h erb atę, a cza s p rze zn a czo n y na ob iad z o ­ sta ł sk rócon y do m inim um ; d zięk i tem u b y ły śm y w stan ie s k o ń c z y ć zjazd b ez p o śp iec h u przed o d ­ jazd em p o cią g ó w w ieczo rn y ch (5— 6 pp.).

Co się ty c zy program u Z ja zd u — to u zn ałyśm y, że ć w ic z e n ia p o ło w ę m ają tak w ielk ie z n a c z e n ie d la d ru żyn ow ych , że p u n k tem w y jśc ia każdej o d ­ praw y sta ło s ię dla nas ć w ic z e n ie . N ie ch od zi nam już tak d a le ce o p rzerob ien ie z d ru ży n o w em i p e ­ w n e g o zap asu gier p o lo w y ch , ile o to, a b y s tw o ­ rzyć p ew n e w arunki, w których ca ły z e s p ó ł sta r­ s z y z n y śląsk iej m oże je d n o c z e śn ie sta n ą ć do za w o ­ d ów a b y zm ierzyć się ze sob ą i o p a n o w a ć p ew n e p rzeszk o d y . S iła em ocji p rzeżytej przy ć w ic zen iu w tak liczn y m z e s p o le sta r sz y zn y jest ogrom na i sta n o w cz o o w ie le p rzew y ższa sw ą w artością n ie­ jed n ą zb iórk ę z referatam i i d ysk u sją.

D z ię k i coraz lep szem u z e sp o le n iu się za stęp ó w d ru żyn ow ych , które od 1 'k roku m iew ają stale I— 2 razy w m iesiącu sw o je zbiórki i w y c ie c z k i, nieraz c a ło d zien n e, oraz d zięk i s y ste m o w i sto so w a n y ch od paru lat gier p o low ych w liczn y ch zesp o ła ch , d o p ro w a d ziły śm y u czestn iczk i do p ew n eg o w yro­ b ien ia, i tej jesien i gra d a ła d o sk o n a łe w yn ik i. W sk rócie o p isz ę p on iżej gry p o ło w ę z ostatn ich trzech zjazd ów .

C zęść druga zjazd u ob ejm uje sp raw ozd an ia z p racy rocznej, z ć w ic z e n ia d o k o n a n eg o , referaty, d ysk u sje. W program ie tej cz ę śc i rów nież daje się z a u w a ż y ć p ew ien p ostęp .

S y ste m sk ła d a n ia sp raw ozd ań , k o lejn o przez d ru żyn ow e, sto su jem y już ty lk o bardzo rzadko

I M M I N i U l M O l l U

Zjazdy drużynowych Chorągwi Śląskiej.

Już d aw n o ch ciałam o nich p om ó w ić w „S k rzy ­ d łach " bo w id z ę w nich w yraźn ą linję ew olucji, idącej w kierunku o d p rężen ia od typu zjazd ów za ­ p ełn io n y ch po brzegi referatam i i sp raw ozd an iam i ku zjazd om -w ycieczk om , tw orzącym w sp óln e, w ielk ie i p rzyjem n e p rze ży cie starszyzn y śląsk iej.

N a Ś ląsk u k om u n ik acja k olejow a jest łatw a, w ięc zjazd y jed n od n iow e, n aw et b ez n oco w a n ia , mają w id ok i p o w o d zen ia , p ozatem je steśm y w tem sz c z ę śliw e m p ołożen iu , że tuż b lizk o nas jest B u­ cz ę, i tam m o żem y z w o ły w a ć od czasu do czasu zjazdy d ru żyn ow ych . W o b ec tego ostatn io z w o ły ­ w a ły śm y na w io sn ę 1 lls d n io w y zjazd d ru żyn ow ych na B uczu (ostatni lic z y ł d ru żyn ow ych 142), a na je sie n i — je d n o d n io w y , w centralnym p u n k cie — w K atow icach. O program ie i organizacji tych zjaz­ d ó w zam ierzam pom ów ić.

W roku 1932 w p a d ły śm y na p o m y sł, ab y nie zam a w ia ć w sp ó ln y c h o b iad ów na m ieście, ale za­ trzym ać d ru żyn ow e w tem sam em m iejscu g d zie jest zjazd i s p o ż y ć ob iad u goto w a n y przez m iej­ sco w ą drużynę. Jakież b y ło m oje zd u m ien ie, gd y w parę tygod n i po zjeźd zie d o w ied zia ła m się, że w sp a n ia ły ten n asz w y n a la zek od paru już lat sto ­ suje C horągiew K ieleck a. P rz y szło mi w te d y na m yśl, że ch o ć m am y „S krzyd ła" i zja zd y k o m en ­

(6)

Nr. I

S K R Z Y D Ł A

3

T ak w ięc np, p od cza s w io sen n eg o zjazd u na Bu- czu (Maj 1933), pod k on iec roku szk o ln e g o p o sta ­ w ione b y ło za g ad n ien ie: „C zem p o sz c z e g ó ln e za stę p y d ru żyn ow ych m ogą się w y k a za ć, po jakiej linji szła ich praca w cią g u roku“. Z a g a d n ie n ie to b y ło zgóry o g ło sz o n e w rozkazie. P rzy g a w ę d z ie w ieczorn ej za stę p y (a b y ło ich w te d y 13), w d o­ w olnej k o lejn o ści w y k a z y w a ły się sw ą pracą. G a ­ w ęd a cią g n ęła się d ługo, m oże p ow oli, ale b y ła ogrom nie interesująca.

N a zjeżd zie jesien n y m , sta n o w ią cy m o rozp o­ częciu pracy całoroczn ej n iem a m iejsca na tego rodzaju d ysk u sję. O ile w p rzeszły m roku m ia­ ły śm y je sz c z e prócz referatów o p racy zastęp ów starszy zn y i o p racy sp o łeczn ej, referaty: skarbow y, o b o zo w y i t. p. o ty le w tym roku, u ło ż y ły śm y program zjazd u w ięcej sy n tety c zn ie.

C h cąc zw rócić sp ecja ln ą u w agę na zró żn ico­ w a n ie p racy sta rszy ch drużyn, oraz grom ad zu ch o ­ w y ch od p racy w d ru żyn ach norm alnych p row ad zi­ ły ś m y d y sk u sję na tegoroczn ym zjeżd zie w 3-ch grupach: drużyn starszych , n orm aln ych i z u ch o ­ w ych.

Z a sa d n iczy m trzonem d ysk u sji w e w szy stk ich grupach było: „ Ż y c ie d ru żyn y na tle sw eg o środ o­ w iska, w zg l. g m in y lub m iasta. Jakie m ożliw ości pracy m ają d a n e g o typu drużyny"? R ezu lta ty d y s­ kusji p rzed sta w io n e b y ły o g ó ło w i na p lenu m . W ten sp o só b k ażd y z n a sz y c h zjazd ów w yk azu je łą c z n o ś ć z pracą roczną, p oru sza u m y sły zebra­ n ych , kierując ich w y siłk i w kierunku o b m y ślo n y m przez K om en d ę, a p rzytem p o sia d a d użą w artość atrakcyjną. C h arak terystyczn e b y ły o ż y w io n e d y s ­ kusje d ru ży n o w y ch p o zjeżd zie, d o tego stop n ia n aw et, że d ru h ow ie zazd rościli nam m iłeg o pro­ gramu, gd yż ich zjazd w tym że d niu o d b y ł się jeszcze pg. starego sy stem u .

Z astan aw iałam się n ieraz — w jaki sp o só b u nik nęłyśm y w tym roku n atłoku spraw b ie żą cy c h na zjeżdzie? O tóż K om en d antka C horągw i zn a d o ­ skonale prace i p otrzeb y p o s z c z e g ó ln y c h drużyn i hufców z p racy rocznej, a o g ó ln e n a sta w ien ie zjazdu i k w estje za sa d n ic z e b yw ają p rzed y sk u to ­ w an e na poprzed zających zb iórk ach h u fcow ych . I tak sam o jak rada d ru żyn y ani zbiórka drużyny, nie są w łaściw em m iejscem dla za p o zn a w a n ia się z pracą i zała tw ia n ie liczn y ch spraw b ieżą cy ch , i te rzeczy w in ne b y ć rob ione p oza zb iórk am i dru­ ży n y , tak, i tem bardziej zjazd y d ru ży n o w y ch , k tó­ re się od b y w a ją tylko 1— 2 razy do roku, w in n y pracę sca la ć i u zg a d n ia ć zam ierzen ia program ow e, a d ru żyn ow ym sam ym d ać p rze ży c ie , które im u ła ­ twi p row ad zen ie rob oty w n astęp n ym okresie.

Z. T w orkow ska. Katowice.

I gra połow a p o d K atow icam i. X.1932 r.

Z a d a n i e : P o ło w a d ru żyn y otoczy ła p ew ien za lesio n y teren o d le g ły o + 20 m in. od lokalu K o­ m en d y Ch. SI. ła ń c u c h e m wart, reszta p o d c h o d ziła . Gra b y ła na teren ie d ość rozległym , prow ad zon a b y ła w zb yt [liczn em gronie i w sk utek tego nie w y w o ła ła d o sta tec zn eg o n ap ięcia.

W y k o n a n i e : — sła b e, druchny nie m iały d o sta tec zn eg o przygotow ania.

II g ra — B u c zę 1933 r.

Z a ł o ż e n i e : Z ło ż y ć raport ze sp o strzeżeń i p racy zastęp u — w m iejscu u czestn iczk o m nie- zn an em , ozn a czo n em sp ecja ln em god łem . T eren — las, o d le g ły o + Va godz. od S tan icy. Z a stęp y w yruszają kolejno. Instrukcje co do gry otrzym ują w zam k n ięty ch k opertach, które w o ln o otw ierać dopiero o ozn aczonej god zin ie.

R aporty ob ejm ow ały sp raw ozd an ie za cz a s 1— 2 g o d zin n y , poprzed zający grę, w którym to cz a ­ sie z a stęp y m iały p ostęp o w a ć tak, jak im w sk azu je g o d ło zastęp u, a więc: w łó cz y k ije w y b rały się na w y c ie czk ę, p rom ien ie s to c z y ły d eb a tę o św ia to w ą w e w si, ig ły s z y ły sien n ik i b u czań sk ie. i t. p.

W y k o n a n i e : P ierw sza c z ę ś ć ćw iczenia: u rze czy w istn ien ie g o d ła zastęp u p oszła d osk o n a le i b y ła ogrom nie urozm aicona, w drugiej ściśle po- low ej b y ło braków w ięcej — nie w sz y stk ie z a s tę ­ p y z ło ż y ły raport, w ię k sz o śc i zab rak ło orjentacji jak te g o d ok on ać. Być m o że, że instrukcje zaw arte w o w y c h kopertach, n ie b y ły d o sy ć ścisłe. W k aż­ d ym razie zastęp y w y k a za ły d użą um iejętn ość p o ­ ru szan ia się w terenie, s to so w a ły w y w ia d y , łą czn o ść i t: p.

U l g ra — K atow ice 1933 r.

Z a ł o ż e n i e : T eren jak w roku 1932; gra p row ad zon a jest zesp ołam i: po dw a h ufce. W k a ż ­ d ym ze sp o le jed en h u fiec tw orzy sw ój m ały obóz; otacza go w artam i i m a jako p o le c e n ie „czasu nie tracić n ad arm o”, drugi — w yrusza w 15 m in u t po nim z K om en d y i p rzeprow ad za w y w ia d , którego celem jest: zd o b y ć m axim um inform acyj, ew . z d o ­ b y c z y u sw e g o p rzeciw n ik a.

W y k o n a n i e : P o n iew a ż ć w ic zy ło 8 z e s p o ­ łów , za stę p y w y w ia d o w c z e m ia ły d o ść trudne za ­ d an ie w yk ry cia sw eg o przeciw nika: odróżn ien ia go od in n ych hufców . Gra b y ła p row ad zon a w tem p ie bardzo o ży w io n em i d ała u czestn iczk o m m oc cie­ k aw ych d o św ia d c zeń , w sz e lk ie sp o so b y łą czn o ści b y ły przy okazji w y k o rzy sta n e. Z a stęp y ob ozu jące ć w ic z y ły się w rozstaw ian iu wart, syg n a liza cji i t. p. W sz y stk ie za stęp y w y k a z a ły zn aczn ą p o m y sło w o ść i duże w y ro b ien ie połow ę.

Jednem słow em m ożem y śm iało p ow ied zieć: że p rze szły śm y p ew ien okres pracy, że p rzełam a­ ły śm y p ew n e trudności. T eraz trzeba p o m y śleć o d a lszy m etap ie. P raw d op od ob n ie w b. roku za ­ k reślim y so b ie inną grę, p ok u sim y się o zd ob ycie in n eg o od cin k a życia.

P rzy szło ść, a w ła śc iw ie m ó w ią c — praca rocz­ na — p o k a ż e nam tę d zied zin ę życia.

Redakcja „SKRZYD EŁ" serdecznie dziękuje za nadesłane życzenia wszystkim,

którzy pamiętali o niej w dniu Nowego Roku.

(7)

4

S K R Z Y D Ł A

Nr. I

Smutnym Skrzydłom — w odpowiedzi.

T y m razem „nie ch y liło się sło ń c e ku za c h o ­

dowi" bo i trudno. B yła god z. II p r z e d p o ł.— w tej ch w ili w ła śn ie w y d z w o n ił ją zegar w ież o w y , d łu g o i m ajestatyczn ie. B yła g o d zin a 1 I punkt.

Co gorsze n ie o św ie c a ło rów nież „słoń ce w ierz­ ch ołk ów drzew" i to n iety lk o d rzew , ale także w y n io sły c h n aszy ch fab ryczn ych k om inów .

D z ie ń b y ł d ziw n ie m okry, zim ny i ponury. M im o to z b ie g ły się w s z y s tk ie „ sło n e c z n e p rom y­ ki" i c h c ia ły m ieć zbiórkę. A b y ło ich n iem a ło — trzynaście! P u n k tu aln ie o u m ów ion ej g o d zin ie, na u m ów ion em m iejscu pośród k a łu ży i błota stały ,,p rom yczk i“ i m y śla ły sm ę tn ie jak się tu zb iórk ę urządzi? M iała b yć w ielk a gra — w m ieśc ie . M iały b y ć ćw iczen ia — i jak ieś u ro czy sto ści — jak ieś c h w y ­ tan ie prom ieni...

P rzecież h a sło zastęp u brzm iało: „chwytaj k a ż ­ dy prom ień słoń ca" . — Ujarzm iaj go — jasna bądź, do czyn u za w sz e, rad ośn ie gotow a!

G a w ęd ziło się o tern ty le — s ie d z ą c k ręgiem na p od ło d ze w pokoju za stęp o w ej.

T y le już b y ło ć w ic zeń w oli. — P rom yczk i b y ­ ły gotow e! T roch ę gorzej b yło z tą jasn ością, no i w żad en sp o só b n ie m ożn a b y ło sc h w y ta ć c h o ­ cia żb y jed n ego, p raw d ziw ego prom yka sło ń ca . B yło m glisto, zim n o — brrr.

S m u tn ie m y śla ły „P rom yk i” — zbiórki d ziś n ie b ęd zie, bo i g d zie się p od ziejem y. Izby brak.

S m u tn ie b y ło s ło n e c z n y m p rom yk om na du­ sz y i m arzły. A le najbardziej m arzł ten stary prom ień. I d latego też d e c y d o w a ł szy b k o .

„R obim y naradę w p o cze k a ln i na stacji k o le ­ jow ej — id z iem y — ju ż”! N ad rab iał stary prom ień m iną, a zm arzn ięty b y ł na c ie le i na duszy!

T aki m iał o b m y ślo n y p lan — i nic z tego... oto przykrość.

W p o czek a ln i k olejow ej radzim y sze p tem — i u dajem y w y c ie c z k ę czek ającą na p o c ią g — dajm y na to — do Z ak o p a n eg o . Z boku jakoś n ieu fn ie przygląd a się nam p olicjan t — przystają i ob serw u ­ ją kolejarze. A stary prom ień o so w ia ły — u śm ie­

ch a się n agle, tajem n iczo.

„Idziem y do kina — jest w ła śn ie m u zy czn y poranek za p ó ł g o d z in y ”. Z d rętw ia ły w szy stk ie sło n e c z n e prom yki. N ie sły c h a n e — kino? i to ma b yć zbiórka?

A le stary prom ień zap ew n ia — b ęd zie i g a ­ w ę d a — i ćw iczen ia — i w szy stk o — tam w „ k in ie” Z resztą: zbiórka, c z y n ie zb iórk a — id ziem y . Padają te słow a n ib y rozkaz! T y lk o w tern sęk, że bra­ kuje p ie n ię d z y . Z a c z y n a się szu k a n ie po k ie s z e ­ niach, liczen ie, d od aw an ie, o d ejm ow an ie i d ziw n ym jakim ś p rzem ysłem — tym razem p o ży czk o w y m p ie n ią d ze są.

Z a ch w ilę są już b ilety.

A u s ły s z a ł stary prom ień, jak prom yki g ło ­ w iły się nad p y ta n ie m , co to b ęd zie za zbiórka

b ez raportu w szereg u (z w y k le b y w a ł tak i raport, bo to ch o d ziło i o sp ręży sto ść i o p o sta w ę ) — no i w o g ó le cią g le b y ły n ie z d e c y d o w a n e p rom yk i, z g o ­ ła nie p ew n e co do tej zbiórki, aj — bo też to b y ła zbiórka.

Jedno je szcze ty lk o p a d ło zarząd zen ie „ n ow y sz y k zastęp u — z rąk do rąk, z u st do u st szeptem "

I g ę sie g o w c h o d z iły „P ro m y k i11 do kina. G ę sie g o zajęły trzy n a sty rząd k rzeseł. D o ro zp o częcia poranku b y ło je s z c z e czasu d ość. S ta ­ ła się w ó w c za s rzecz n iep raw d op od ob n a. S zep tem z ust do ust p ad ł rozkaz „raport11. „ S ied ząc na b aczn ość" w sz y stk ie prom yki robią w praw o patrz, bo tam z prawej strony na końcu jest stary pro­ m ie ń — i sze p tem z ust do u st w racaja o d p o w ied zi. T y m cz a sem stary p rom ień p isz e coś na kartce i szy k iem z rąk do rąk p rzesy ła za stęp o w i.

Z a c z y n a się ga w ęd a k oresp on d en cyjn a. T e ­ mat: „jak m y ślicie p rzy sz łe za stę p o w e , c z y taka zb iórk a jest „h arcersk a11?

Z a m y śliły się g łęb o k o prom yki: ra d ziły — ra­ d ziły grom adk am i po trzy — a p o tem p is a ły o d ­ p ow ied zi. I tak sz ło z rąk do rąk — tam i z po­ w rotem — coraz n o w e m y śli — za g a d n ien ia — stary prom ień cią g le w y s y ła ł p y ta n ia i o d p o w ia d a ł też. I b y ła g a w ę d a . T y m cz a sem z a c z ą ł się p oran ek m u zy czn y . Ś p ie w a ł chór — a p otem b y ł w y k ła d z historji m u zyk i, stary p rom ień za r zą d ził ć w ic z e ­ nie „kto w ięc ej zap a m ięta faktów i d a t11? Jednem sło w em n o w y „kim k in o w y 11. A j, s łu c h a ły prom yki. N a p rzerw ie b y ło o m ó w ie n ie ćw iczen ia . I w e s o ło b y ło , że trudno u trzym ać s z y k szep tem z u st do ust. A le sło n e c z n e prom yki b y ły karne.

A p o tem b y ła p ełn a artyzm u gra na sk rzy p ­ cach przy a k om p an jam en cie fortepianu. C udow na.. S ło n e c z n e p rom yk i s ie d z ia ły za słu ch a n e , w zru­ szon e. I na z a k o ń c z e n ie jej p o sz ło z ust do ust... S ch w y ta ły śm y , oto n o w y prom yk sło ń c a — jasn y prom yk p raw d ziw y, który zd o ln y jest p racę co­ d zien n ą rozjaśn ić... W s z y s tk ie w z ię ły śm y w s ie ­ bie m u zyk ę.

Żleby w ięcej b y ło je sz c z e a rty sty czn y ch p rze­ ży ć ry so w a ły p otem w sz y stk ie prom yki „lilijki harc.11, bo w y p a d a ły w rysu n ku d ziw n ie, z a w sz e k o śla w o — raczej „wrona", aż w styd .

W y d a n o tem u w a lk ę na ż y c ie i śm ierć — o b ­ m yślając zatem n o w e ty g o d n io w e ć w ic z e n ie w oli za stęp u p o sta n o w io n o co d zien n ie w ieczo rem przed za śn ięcie m — p rzyp om in ając so b ie p rze ży ty d zień — rysow ać w d zien n ic zk u lilijk ę na zn ak sp e łn io n e g o w dniu tym dobrego uczynku.

1 sk o ń c z y ł się poran ek m u zyczn y. A P ro­ m yczk i w s z y s tk ie — rad ośn ie s ło n e c z n e w y c h o ­ d ziły z k in a— już p ew n e, że „ b y ło św ie tn ie 11 i „p rze­ p iso w o 11! — W w y n ik u g a w ę d y u zn a ły tę zbiórkę za harcerską. A w y jak m yślicie?

B y-w o. $osnow iec,

(8)

S K R Z Y D Ł A

Nr.

Zbiórki harcerskie na lodzie.

Sport i wychowanie fizyczn e w harcerstw ie żeń-

skiem wciąż pozostają na szarym końcu. O ile m o­ żemy być dum ne z rozwoju prac w kierunku m eto­ dyki podejścia do d ziew cząt, z opanowania ro zle­ głych działów techniki obozowej o tyle na ścisłe W. F. i gry sportowe coraz mniej mamy czasu. Zarówno w pracy zim ow ej jak i na obozach, w szczególn ości od czasu zajęcia przez gry połow ę na ob ozie dom i­ nującego m iejsca.

N ie krytykuję specjalnie tego stanu rzeczy, być m oże jest to naw et zdrowy objaw jakby p rzeciw sta­ wienia się roznam iętnieniu sportowemu. Było to po- prostu skonstatow anie faktu — bez wyciągania wnios­ ków. B ez wątpienia jednak można wykorzystać różne okresy naszej pracy w drużynie w sposób o w iele bardziej korzystny niż to zwykle bywa.

C hcę tu za ch ęcić do zbiórek na lodzie.

Za m oich szkolnych czasów ślizgawka była dla mnie ogromną atrakcją, zresztą w dalszym ciągu i te ­ raz chętnie uprawiam ten sport. To też gdy słyszę, że dziewczynki m oje nie mają absolutnie czasu na ślizgawkę z powodu nawału prac szkolnych i harcer­ skich, postanowiłam im sprawę ułatwić i od ub. roku stosuję zbiórki na lodzie.

Nikt ^kwestjonować nie b ęd zie wartości zdro­ wotnych i wychowawczych tego sportu, chodzi tylko o to, w jaki sposób praca programowa, karność i na­ staw ienie harcerskie zastępu mogą być utrzymane na ślizgaw ce publicznej, tam gdzie muzyka i liczne towa­ rzystwo osób obcych i znajom ych bardzo dziew czyn­ ki rozprasza.

Aby to osiągnąć pam iętać trzeba bezw zględnie o paru rzeczach:

1. Należy w programie p r a c y r o c z n e j prze­ widzieć okres pracy — nie w izbie.

2. Uznać zbiórki na lod zie za pewną przyjem­ ność dla dziew czynek i pewne odstęp stw o od zwyk­ łych ram pracy, w ięc o ile dziew częta są n i e k a r n e , t. j. o ile inne w zięte na siebie zobowiązania zaczy­ nają szwankować, lub o ile zastęp ow e na lodzie nie mogą opanować rozhukanej gromadki, należy w tejże chwili skasow ać zbiórki. Naturalnie gdy tego rodzaju zbiórki w chodzą dopiero w życie, drużynowa pil nie śled zić musi ich przebieg. Ogromnie ważną rzeczą jest p u n k t u a l n e zjaw ienie się zastępow ej na lodzie i bardzo szybkie zbieranie się zastępu bo gdy dziew częta zmarzną, czekając na sieb ie, to nape- wno zbiórka marnie pójdzie.

3. Gdy stosow ane są zbiórki na ślizgaw ce, naj­ częściej niepodobna zaleźć na miejscu lub w pobliżu odpow iedniego schroniska na normalną zbiórkę, a na wet jeśli idziem y gromadą z harcówki na lód (jak tó też dawniej robiłam ), to jednakże głównym celem jest maximum czasu spędzić jeżdżąc i ćw icząc na lodzie. W obec tego zbiórka, pojęta jako: zebranie się, gaw ę­ da, załatw ienienie spraw bieżących, musi s ię s k r ó ­ c i ć d o m i n i m u m , a c i ę ż a r p r a c y p r z e ­ r z u c a s i ę n a p r a c ę p O z a z b i ó r k o w ą . Praca pozazbiórkowa jest ogrom nie cenną cz ęścią naszej pracy, w ięc, m ojem zdaniem , bardzo jest sz c z ę śli­ wie, jeśli zajdzie taka ew en tualn ość, która tę pra­ cę podniesie w oczach dziew cząt do m om entu n a j ­

w a ż n i e j s z e g o , który je łączy; zbiórka w tym okre­ sie pozostanie w ich oczach przyjemnością t. j. do­ datkiem.

4. Na zbiórce samej należy rozwijać w d ziew ­ czętach różne elem enty, które wchodzą w skład pro­ gramu rocznego i tworzą postaw ę harcerską-— a w ięc punktualność, karność, b ystrość, gotow ość niesienia pomocy, spostrzegaw czość, ale najważniejszem jest to, że dzięki tym zbiórkom wpoi się w nie poczucie, że h a r c e r k a m i s ą w s z ę d z i e i z a w s z e .

5. Dobrze jest energję dziew czynek skierować ku zdobyciu s p r a w n o ś c i ł y ż w i a r k i . W tym celu należy postarać się o instruktora, zebrać kom isję i t. p. A jak wspaniale byłoby stworzyć żeński zesp ół hockejowy? albo urządzić dochodow y festyn w stro­ jach na lodzie. Podobno angielskie zespoły męski i żeński urządzają nieraz zawody hockejow e w stro­ jach historycznych (naturalnie za płatnem w ejściem ) walczą wtedy rycerze z matronami w robronach. Ale na to trzeba doskonałego opanowania łyżew.

Na zakończenie przytoczę parę instrukcji, które wydałam swoim zastępowym z okazji pierwszych na­ szych zbiórek na lodzie w tym roku. Zasady, które wyłożyłam moim zastępowym w tym liście, przeżyłam z niemi na trzech kolejnych zbiórkach w tym roku: na pierwszej czyniłyśm y ogólne spostrzeżenia, na dru­ giej — wywiad o torze, na trzeciej spróbujemy za­ jąć czynną harcerską postaw ę wobec innych ludzi na torze.

Jeśli robicie zbiórki na lodzie, to zbiórka musi się z a c z ą ć i s k o ń c z y ć krótką chwilą, spędzoną wspólnie. T e chwilki na rozpoczęcie i zam knięcie zbiórki, ew. na sprawdzenie wykonanego ćw iczenia naturalnie muszą być b. krótkie, aby dziewczynki nie zmarzły.

Ć w i c z e n i a n a l o d z i e naturalnie poza jaz­ dą, która jest przecież najgłówniejszą częścią zbiór­ ki — m uszą być r a c j o n a l n e (jaknajmniej ćw iczeń w rodzaju: „liczenia osób o niebieskich oczach na lodzie, lub o długich warkoczach", bo to tylko ćw i­ czy spostrzegaw czość bez dalszego sensu), sam e zau­ w ażyłyście, że starsze dziewczynki takich obserwacyj nie lubią, i mają rację. Można wym yśleć dużo ob ser­ wacyj potrzebnych, np.:

W y w i a d —- o Śl . T o w. Ł y ż w i a r s k i e m, budowie naszego toru, skąd przyszły maszyny, jakie jest rozm ieszczen ie ubikacyj w tym budynku (kuchnie, zarząd i t. p. Ile jest sztucznych torów na całym św iecie. Jakie są najlepsze zespoły hockejowe w św ię­ cie i t. p. J a k i e s ą t y p y ł y ż e w , jaka ich c e ­ na, gdzie są wyrabiane, jakie są łyżwy polskie, jaki typ jest najpopularniejszy. Jaka jest maksymalna szyb­ kość łyżew .

Taki wywiad m oże być podcżas zbiórki zaczęty i przedłużony na następną.

O c e n a i l o ś c i o s ó b n a l o d z i e — jest b. korzystna dla wprawy, codziennie inna ilość osób się zdarzy, w ięc można powtarzać to ćw iczenie.

O c e n a w i e l k o ś c i p l a c u — trzeba to zrobić lepiej niż na naszej zb iórce, t. j. określić, zapom ocą

(9)

b

S K R Z Y D Ł A

Nr. I

wymiarów własnych, które przecież znacie, i potem obliczyć całość, od ległość od słupa do słupa.

O b s e r w a c j e s t a ł e j e d n e j l u b p a r u o s ó b , nawet w ówczas gdy dziewczynki chodzą pry­ watnie na lód, ale trzeba poddać im celo w e spostrze­ żenia, np. ile osób mówi po niem iecku, co można są­ dzić o zaw odzie, wyrobieniu sportowem, towarzyskiem danej osoby i t. p.

P o m o c i n n y m . Można zadać p y t a n i e : Coby było, gdyby np.: ktoś złam ał nogę na lod zie albo był wybuch (jak to przed paru laty) w kotłowni, i dalej — gdzie jest: telefon, apteczka T-wa, jak przenosić ludzi i t. p.

Spróbować okazji do „ p r z y j a c i e l s k i e j u s ł u g i " na lodzie, i nie w stydzić się „dobrych uczynków", wyświadczonych w pełnem św ietle, tam, gdzie pełno jest ludzi.

W reszcie jeśli ćw iczycie i sta le pom agacie sobie nawzajem lub koleżankom — nieharcerkom , w zd o ­ byciu coraz trudniejszych figur — to też jest dobre życie harcerskie. Nie m yślcie, że ch cę, ab yście się odseparowały od koleżanek i znajomych. Odwrotnie, jeśli przez zbiórkę harcerską pozyskacie sob ie sym- patję ludzką i dobrą opinję drużynie, sp ełn icie sw oje zadania. Wymagam, abyście się stawiły przedem ną punktualnie i w kom plecie tylko w chwili, gdy ogła­ szam zadanie lub zbieram spraw ozdanie. Z astępom swoim także nie wydawajcie rozkazów niem ożliwych do spełniania.

Jazdę samą m ożecie doskonale, jako zastępow e, wykorzystać dla zebrania od poszczególnych d ziew ­ czynek sprawozdań z tego, co zrobiły z rzeczy o b ie­

canych dla drużyny. Z. T w orkow ska.

Katowice.

m u h m

n i m m m n

H.K.N.— Harcerski Klub Narciarski.

Maleńki, ładnie skomponowany znaczek: lilijka i trzy litery H. K. N. — dość nań spojrzeć i już wia­ d o m o — w łaścicielka lub w łaściciel są napewno man­ iakami opętanymi czarem „białego szaleństw a", — nart i śniegu.

H. K. N. — to właśnie jest bractwo „białego szaleństwa", um ożliwiające korzystanie ze słońca

i białej przestrzeni dziś już 200 harcerkom i harce­ rzom. Klub pow stał w listopadzie 1932 roku z inicja­ tywy druha Ludwiga. Odrazu zabrano s ię do roboty. Pierwszy 10 dniowy kurs odbył się pod komendą dru­ ha Drewnowskiego (pierw szego prezesa klubu) w z i­ mowym sezonie 1932/33 r. Przeprow adzone zostały próby na przodownika P. U. W. F. — (uzyskało ten stopień 21 uczestników ), i na przodownika narciar­ skiego T . Z. N. — (13 uczestników ). Na początku-1933 roku powierzono klubowi zorganizowanie Mi­ strzostw Okręgu W arszawskiego. Harcerze uzyskali wtedy około 60 odznak. Już w kwietniu przygotował klub nową im prezę: bieg zjazdowy w dolinie Cho­ chołow skiej. Startowali nietylko członkow ie H K. N., ale i inne kluby jak — A. Z. S. (W arszawa), W. K. N. Makabi (Kraków). Bieg był zorganizowany w ośrodku turystycznym H. K. N. Zaawansowani członkow ie klubu wyruszali na trudne wycieczki w Tatry,

prze-„Jak P a n Je z u s n a w ra c a ł

N o w y R o k n a d o b rą d ro g ę “.

B a j k a .

B yło to dawno, dawno tem u, kiedy jesz cz e przeby­ w ało na św iecie m ałe D zieciątk o Jezus. P ew n ego w ieczoru sie d z ia ło Ono na progu sw ego domu i patrzało na g o śc i­ niec. Przyglądało się b acznie każdem u przechodniow i, po­ znaw ało, kim był ten człow iek, czem się zajm ow ał i b ło ­ g o sław iło jego pracy. W ieczór już zapadał. J ez u s ch cia ł od ejść, aby pom óc Matce w przygotow aniu w ieczerzy, wtem dojrzał jakąś m ałą p ostać, zdążającą z Nazaret w stro­ nę lasu. Kto to m ógł być? Taki m ały i sam ? Z acie­ kawiony p od b iegł do sz ta c h e t ogródka. N ieznajom y m alec szed ł szybko, nikt nie zw racał na n iego uwagi, zdawałoby się , że ludzie, idący drogą, w cale go n ie widzą.

J ez u s zam yślił się , n agle u śm iech rozjaśnił Jego twarzyczkę. To był przecież pogański Nowy Rok. Ale dla­ czego p rzech odził przez N azaret? J ego droga nie w iodła tędy. Może zab łąd ził? W łaśnie w drzw iach stan ęła Marja. „Mamo — zaw ołał—n ie czekaj na m nie z w ieczerzą, m uszę k oniecznie zaopiekow ać się m ałym Nowym Rokiem". I nim |

Matka zd o ła ła odpow iedzieć, J e z u s w ybiegł. Biała figurka N ow ego Roku m ajaczyła przed Nim, m alec zd ążał naprzód z niew iarogodną szybk ością.

„Stój" zaw o ła ł Jezu s, ale dzieck o nie u słu ch ało. Jezu s p rzysp ieszył kroku, w końcu za c zą ł biec, ale Nowy Rok zdaw ał się m ieć skrzydła u ram ion, przestrzeń m ię­ dzy nimi prawie s ię nie zm niejszała. Minęli las. N agle Nowy Rok zatrzym ał się i b ezradn ie ob ejrzał się w koło. „Stój, stój, zaczekaj" zaw o ła ł J ez u s i po chwili zrów nał się z nim. „Ach, g on ię cieb ie od N azaret, d laczego nie z a c z e ­ kałeś"? Nowy Rok nie od pow iedział na pytanie, łz y pły­ n ęły mu z oczu. „Czemu płaczesz?" — za n iep o k o ił się J e ­ zus. „Zgubiłem d rogę i nie wiem którędy mam iść, a ja przecież m uszę być o 12-ej w nocy w krainie nad m orzem Bałtyckiem leżącej, ja, ja tylko na ch w ilę ze sz e d łe m z dro­ gi, bo sły sza łe m , że w N azarecie przebywa teraz Syn Bo­ ży... i ..i ani Jezuska n ie zob aczyłem , ani n ie zd ążę na czas." Mówił prędko tłum iąc łkanie, w reszcie rozpłakał się na dobre. „Nie p łacz — p o c ie sz a ł go Jezu s — jakoś zdążym y, pójdę z tobą". „A czy ty zn a sz d r o g ę ,— pytał m alec — bo stary rok będ zie się okrutnie gniewał". Jezu s u śm iech n ą ł się tylko i spojrzał na niebo. Jasnym blaskiem św ieciła nad J e g o głow ą gwiazda. W yciągnął ku niej rą cz­ ki. Gwiazda zrozum iała w olę sw ego Pana i zw olna poczęła

(10)

S K R Z Y D Ł A

?

Nr. I

szli między innemi Gładką przełęcz, Siwą i Zawrat. Prace klubu zostały d ocen ion e i w uznaniu zasług Zarząd W. O. Z. N. dokooptowuje prezesów H. K. N. jako sw oich członków.

W tym roku wyruszyli członkow ie klubu na „tra­ dycyjny" 10 dniowy kurs, a raczej szereg kursów do Kry­ nicy. Druchny osiad łe w willi Iwonce były p odzielone na dwie grupy: początkujących i zaawansowanych. Dru­ howie rozsypani po Wrzosach, Helutkach, lrenkach i t. p. m ieli kilka grup wyszkoleniowych: instruktorską, dwie dla przodowników narciarskich, 1 dla zaaw an­ sowanych i 1 dla początkujących. W sum ie rej w o­ dziło aż 6 instruktorów i jedna wprawdzie ale bardzo dzielna instruktorka.

Komendant dh. St. Chyczewski (obecny prezes) i komendantka d-chna L. Obarska normowali ogólny przebieg 10 dni życia w Krynicy.

Rano panami życia i rozkazodawcami srogimi byli naturalnie instruktorzy. Ich śladam i trzeba hyło iść po zlod ow aciałej skorupie, wspinać się na „szklanną górę" Iwonką przez nas zwaną i inne górki, m ające nazwy, oznaczone na m apie. Potem odby­ wały się ćw iczenia na bardzo przyjemnej szreni. Narty niosły w dół bez pom ocy „kurjerów" i „gońców". Najlepiej i najskuteczniej można było zatrzym ać się „kropką". M istrzowie z w yższych grup pogardzali jed­ nak taką ew olucją. Na tejże szreni i rozpędzonych nartach trzeba było wykonywać łuki, christjanje, płu­ gi i inne opory. Instruktorka lub instruktor śmigali jak na skrzydłach, zatykając kijki i wołając: tu pług, tu kuczna, tu półkuczna, tu opór, tu szusem , tu łuk, tu znów i w reszcie szczyt wszystkiego: zatrzymać się c h r i s t j a n j ą ! Ha, m ówi się trudno. Rozkaz to rozkaz. N iezaw sze jednak można było nazwać christ­ janją skomplikowany sposób zatrzymania się. N ieste­ ty ew olucje nowicjuszy i zaawansowanych nie mają sw oich nazw. Ten przywilej posiadają tylko mistrzo­ wie. Niestety! Kiedy instruktor uważaj, że każda do­ stateczna ilość razy uczyniła pług z w łasnego nosa, oznajmiał (a): wycieczka! Grupa wyciągała się w dłu­

gi sznur i szeregiem posłusznie szła śladami mistrza. Dostawałyśmy się do zaczarowanych krain. Ogląda­ łyśm y zachw ycone białe, dziwne, koronkowe rzeźby. To szron i śnieg zm ieniły drzewa nie do poznania. Wracałyśmy zaw sze głodne, rozgrzane i zadowolone.

Popołudniu były godziny wolne. Każdy i każda spędzali je tak jak im serce dyktowało. Okazji do spędzania czasu przyjemnie nie było brak. Od c z e ­ góż jest Dom Zdrojowy, gdzie można potańczyć, w stro­ ju narciarskim? Patrja, gdzie tańczy się rów nież, ale już w pięknych tualetach. Można wynająć sanki i je­ chać na w ycieczkę, albo skjóringiem. Można, a na­ wet trzeba być na m eczu hokeyowym — B udapeszt — Pogoń, albo i K. T. H. Prócz tego jest pijalnia (wód), gdzie popisują się orkiestra i przemiła i przemądra kawka.

W reszcie — w Iwonce popołudniu jest św ietlica, z patefonem nawet. D o tańca był On wprawdzie zbyt cichy, a do słuchania nastrojowego zbyt chrapliwy, ale był.

Nowy Rok spotykaliśmy wszyscy razem. Więk­ szo ść opow iedziała się za tańcami, były w ięc tańce. „Św ięty Mikołaj" przyniósł prezenty zaopatrzone dów- cipnem i komentarzami. Najpiękniej wypadły popisy zastępu Ichtjozaurów. Istna kopalnia humoru i pomy­ słów. Niech żałują i płaczą ci, co nie oglądali tańca „konającego motylka". Myśmy też płakali — ze śm ie­ chu.

Ostatnią wspólną większą imprezą był kulig. Za­ jechały sanie i z pochodniam i ruszyliśmy przez Ty­ licz, Złoty Róg, Kopciową... Za sankami skjóringiem mogli jechać tylko „m istrzowie”. Z chat wypadali gó­ rale. Mieli co podziwiać. P ochodnie ośw ietlały „krwa­ w o” rozbaw ione twarze. Nagle straszliwa „śmierć" z złowrogim porykiem rzucała się w środek tłumu. C o­ fali się przerażeni, a potem próbowali gonić dziwnego gościa. Gdzie tam! Śm ierć siedziała już na własnych „śm ieciach ” — to znaczy na sianie „w łasn ego” wozu i kpiła z tchórzów.

Na zakończenie kursu odbyła się próba na

przo-sunąć po firm am encie n iebieskim . C hrystus rad ośn ie klas­ n ął w rączęta. „Chodź, ch od ź prędko, ona w skaże nam drogę". Ale Nowy Rok patrzał zdum iony na gw iazdę i py­ ta ł g ło se m cichym: „Kimże je ste ś Ty, który rozkazujesz gwiazdom?." U śm iech n ął s ię Jezu s. „Jam je st C hrystus — Syn Boży, daj rączkę, pójdziem y razem". I p oszli za gwiazdą. A gdy stan ęli nad brzegiem dużej rzeki p osm u tn iał m alec. „O C hryste, nanic Twe starania, jak teraz przejdziemy?".

„K rzysztofie, Krzysztofie," — zaw ołał C hrystys. Z ciem ­ ności w ychyliła się olbrzym ia p ostać. „Kto m ię wołał?". „Bądź tak dobry, przew oźniku, p rzenieś nas na drugą stro­ nę rzeki". Spojrzał olbrzym na dwie drobniutkie p ostacie. „Zgoda, żal mi w as, że się b łąkacie sam i w ieczorem , wezm ę obu odrazu". „Nie u dźw igniesz obu" — odpow iedział Chrys­ tus. „Ho, ho, nie takie okruszyny nosiłem " — i u n ió sł J e ­ zusa. U giął się jednak pod ciężarem i bez słow a w szed ł do rzeki. Z trudem w alczył z falam i, parokrotnie zd aw ało mu się, że n ie dojdzie do b rzegu. Żal mu było jednak dziecka, w ięc wydobył resztę s ił i w yszedł. „Co n io słe ś ze sobą, m aleńki?" — zapytał. „N iosłem cały wielki św iat, — odrzekł J ezu s — ciężk o ci b ęd zie rów nież p rzen ieść m ego tow a­ rzysza. J e s t to Nowy Rok. N iesie on ze sob ą n ietylk o ra­ dość, ale i sm utki i ból, i ca ły ciężar niew ypłakanych ludz­ kich łe z, i swój sm utek, ż e je n ieść musi..."

B yło już późno, a droga je sz c z e daleka. Nowy Rok patrzał b łagaln ie na Jezusa. J ez u s m odlił się i znowu dobra myśl błysnęła w Jego głow ie. Na n ieb ie lśn ił jasno Wielki Wóz. „Wozie, dobry Wozie, zaw ieź nas." — i W ielki Wóz p osłu szn ie zn iżył się do ziem i. Po chwili mknęli w przestw orzach. A gdy wybiła godzina 12-ta dwoje dzieci sta n ę ło na rubieży wielkiej krainy leżącej nad m orzem Bałtyckiem .

„Muszę już w racać — rzekł Jezu s — idź dalej i bądź szczęśliw y, m aleńki Nowy Roku." Malec rozpłakał się. „Czemu p łaczesz, przecież zdążyłeś?"

„Płaczę nad tą krainą — od szep n ą ł — có ż jej przy­ n iosłem ? Ja jestem biedny pogański Nowy Rok. C iebie nie będ zie przy mnie. A potem przyjdą inne lata także bez Ciebie."

S łodk i u śm iech nie sc h o d z ił z ust Jezusa.

— „Nie płacz, mały Roku, wiedz, że przyjdzie czas i wrócę tu. Kraj ten stanie się przedm urzem C hrześcijań­ stwa i n ie o p u szczę go już nigdy, nawet w n ajcięższej dlań godzinie."

(11)

8

S K R Z Y D Ł A

downiczki (ów ) i instruktorów P. W. U. F. Stopnie te uzyskała znaczna ilość osób (dokładne dane będą zam ieszczone później), tak że w chwili obecnej H. K. N. posiada największą ilość przodowników ze w szyst­ kich klubów.

Bieg i pogoń za lisem z powodu złych warun­ ków śnieżnych nie mogły się odbyć. Prawdopodobnie jednak zostanie to powetowane na Wielkanoc. H.K.N.

Nr. I

buduje teraz w łasne Schronisko Turystyczne na Ko- stryczu. Zajmuje się tern pow stałe w 1933 r. Tow a­ rzystwo Budowy Schronisk Turystycznych pod prze­ wodnictwem d-chny Świtalskiej. Teren już jest. Z chwi­ lą, gdy Schronisko stanie, ułatwi to szaleńcom białe­ go sportu pogoń za przestrzenią.

M. K annów na.

Z n a s z y c h

B U C

K o m u n ik a t L . X I I I

za m iesiąc listo p a d 1933 roku.

I. W Harcerskiej Szkole Instruktorskiej na Buczu odbyły się następujące kursy:

1. V Kurs Metodyczny dla drużynowych zuchów — za­ kończony dnia 4X1. Trwał 25 dni.

2. VIII kolonja żeńska dzieci bezrobotnych z Górnego Śląska — zakończona 4.XI. Trwała 25 dni.

3. III Kurs Metodyczny dla drużynowych harcerek roz­ począł się dnia 17.XI, skończy się dnia 11.XII. 4. II kurs dla kierowniczek i pracownic kolonij letnich

rozpoczął się 17.XI, skończy się dnia 11 .XII.

5. IX kolonja żeńska dzieci bezrobotnych z Górnego Śląska rozpoczęła się dn. 17.XI, skończy się dn. 11.XII. 6. Wici — odpowiedzi na ćwiczenia wracały w ciągu ca­

łego m iesiąca.

II. 1. Grom ada zuchowa i drużyna harcerek z Górek zor­ ganizowały dn. 12,XI wspólnie z zastępem Buczanek (stałych pracownic Buczą) uroczysty obchód 15-ej rocz- niczy odzyskania niepodległości Polski. W uroczysto­ ści, która odbyła się na Buczu, wzięły udział druży­ na i gromada, sta rsze oddziały i grono nauczycielskie m iejscowej Szkoły Powsz. oraz koło 50 osób rodzi­ ców dziatwy.

2. Zorganizowałyśmy zastępy próbne w Grodźcu i Po­ górzu, prowadzone przez Buczanki, drużynowe po pró­ bie. We właściwym czasie zastępy te zostaną rozwi­ nięte w drużyny i gromady.

3. IV Kurs gospodarczy dla starszych dziew cząt, o roz­ szerzonym program ie (przetwory i konserwy owocowe, gotowanie) skończył się 15 listopada; V Kurs gospo­ darczy dla starszych dziew cząt z G rodźca rozpoczął się 24 listopada.

4. Nauka gospodarstw a domowego dla 7 kl. Szkoły P o­ wszechnej odbywa się dalej.

III. W zakresie budowy w ciągu listopada wykonano n astęp u ­ jące roboty:

1. Skończono kanalizację: ułożono kanał na przestrzeni 30 m., wykończono i uruchom iono filtry.

2. Wybudowano kotłownię przy cieplarni. 3. Wykonano w cieplarni roboty betonowe.

4. Robiono nadal pustaki do budynku adm inistracyjnego. 5. P odciągnięto mury I piętra budynku ad m inistracyjne­

go i wykonano mury w ewnętrzne.

6. W budynkach gospodarczych wykonano ściany we­ w nętrzne, polepę na stropach, roboty ślusarskie i sto­ larskie.

7. Zdrenowano trawnik przed gmachem. IV. W ogrodzie zasadzono 20 śliw i jabłoni.

p l a c ó w e k . Z Ł.

K o m u n ik a!; L . X IV

za m iesią c gru d zień 1933 roku.

I. W H arcerskiej Szkole Instruktorskiej na Buczu odbyły się n astęp u jące kursy:

1. III Kurs Metodyczny dla drużynowych harcerek twał do 11. XII. Kurs liczył 18 uczestniczek z Chorągwi Śłąskiej. Zagłębiowskiej, Lubelskiej, Kieleckiej, Lwow­ skiej, z Dworku Cisowego i z Czechosłowacji. W r e ­ zultacie 1 druchna ma spraw dzoną próbę drużynowej, 2 skończyły próbę drużynowej, 8 zaczęło próbę, 7 uzyskało prawo prow adzenia zastępów próbnych. Dwie druchny złożyły przyrzeczenie harcerskie.

2. II Kurs dla kierow niczek i pracownic kolonji letnich. Kurs liczył 12 uczestniczek, przechodzących je d n o ­ cześnie kurs drużynowych. Kurs trw ał do 11. XII. W rezultacie prawo sam odzielnego prowadzenia ko­ lonji uzyskało 7 druchen, upraw nienia pomocniczych sił wychowawczych, gospodarczych lub higienicznych 5 druchen.

3. VI Kurs P odharcm istrzyń G. K. H. odbył się w cz a ­ sie od 13 do 21 XII. Liczył 10 uczestniczek z Chor. Poznańskiej, P om orskiej, Kieleckiej, Śląskiej.

II. Choinka dla gromady i drużyny z Górek odbyła się dnia 20. XII. na Buczu. O trzym ane przez w szystkie dziewczynki książki zapoczątkują wymienną bibljoteczkę drużyny.

2. Otoczyliśmy opieką kilka rodzin ze wsi Górek. 3. Inne prace „na zew nątrz" rozwijają się norm alnie

(zastępy próbne i grom adki w G rodźcu i Pogórzu, kursy gospodarcze dla starszych dziewcząt, nauka gospodarstw a dla uczennic 7 kl. Szkoły powszechnej w Górkach, nauka kandydatek do gim nazjum , chór i t..p ).

III. W zakresie budowy wykonano następujące roboty:

1. Ułożono konstrukcję dachu na budynku a d m in istra­ cyjnym.

2. Wyszalowano lodownię.

3. Wykonano w ew nętrzne urządzenia budynków gospo­ darczych. Całkowicie wykończono 2 izby m ieszkalne, w przyszłości m leczarnię i parnik.

4. Odnowiono wew nątrz schronisko.

5. W cieplarni wykonano roboty blacharskie. J . Ł a pińska

Kom endantka Śląskiej Stanicy H arcerskiej na Buczu.

(12)

Nr. I

S K R Z Y D Ł A

9

W ś n i e g u .

Ponowa. Ś nieg sypie cichuteńko tw orząc ko­

ronkową kurtynę m iędzy B uczem a górami.

„Potok" odpływa do szkoły z Dh. Toią. Alarm! Rozkaz szyfrowany: O godz. 10 zbiórka na tarasie, wymarsz na biwak. Czasu jest 15 minut. Ruch ogrom ­ ny, wszak trzeba m ieć kompletny ekwipunek, a jesz­ cze prowiant, apteczka i t. d. Za chw ilę na tarasie: Dh. Komendantko zgłaszam zastęp „Fal" stan 9. Zgłaszam zastęp „D ziew ięćsiłów " stan 9. Zgłaszam drużynę „W spółpracy”... Dziękuję. O debrać namioty! Wymarsz!

Pod cich o sypiącym śniegiem suną zastępy. P o ­ lanka w lesie. Wybrać m iejsce — rozbić namiot! Praca wre, oczy się śmieją radośnie! Teraz urządze­ nie namiotu. Już nad w ejściem zielen ieje nazwa za­ stępu, godło przed namiotem . Obok dymi kuchnia połowa. — „Dh. zastopowo zgłaszam : źródło stąd o 300 kroków, droga przykra", — w ięc korzystamy z niepokalanego śniegu.

Krupnik gotowy, ach! jak sm akował gdyśmy za­ siadły do niego wokół kamiennego stołu i na kamien­ nych ławeczkach.

Namiot biały od śniegu — istny domek z bajki, jak żal go zwijać.

Silne niezapomniane przeżycie... i w iele, w iele innych podobnych dało nam Buczę podczas III Me­ todycznego Kursu dla Drużynowych, ale czas tak prędko leci.

Już „Potok" w piękny dzień zimowy, pełny słońca, prawdziwie królewski, odpłynął z Buczą i „Pszczoły" odfrunęły też.

Przy kominku zesum ow anie dorobku drużyny „Współpracy" i odjazd na sw e placówki z nowemi radosnemi siłam i i poglądem obejmującym nowe ho­ ryzonty pracy, w świat spowity znowu gazą białych gwiazdek śniegowych. Fala z C ieszyna.

Z TATRZAŃSKIEGO GNIAZDA.

G niazdo T atrzańskie — h arcersk ie sanatorjum w Koście­ lisku pod Zakopanem uzyskało obecnie stałą podstaw ę finan­ sową. Wobec tego zakład będzie rozszerzony i przeniesiony do nowego lokalu. Przy gnieździe powstaje również placówka zarobkowa dla chorych i zdrowych. Z arząd Gniazda prowadzi ponadto pracę h arc ersk ą na te re n ie Kościeliska.

Drużyna h arcersk a składa się z trzech zastępów: 1) gó­ ralek, 2) personelu sanatorjum , 3) chorych. Cały personel s ta ­ nowią harcerki od doktora (dr. Zienkiewiczówna) poczynając, kończąc na kucharce i posługaczkach. Podczas św iąt Gniazdo zorganizowało zbiórkę dla biednych dzieci, urządziły dla nich choinkę z w łasną komedyjką.

Z n a szy ch C horągw i.

CHORĄGIEW ŁÓDZKA. Zbiórka „Drużyny Zwartej".

W dniu Święta Matki Bożej odbyła się zbiórka gromady instruktorek naszej Chorągwi.

Rano ulicami m iasta zastępy in struktorek dążyły do m iejsca tajem niczego szukając drużynowej. Bieg nasz rozpo­ czął się od lokalu Komend Chorągwi. Po drodze miałyśmy w stąpić do kościoła jako, że dzień był świąteczny. P rzez cały czas trzeba było wypełniać punkty prawa harcerskiego. D osta­ wały nam się różne epitety, gdy na wysokich obcasach, otulone płaszczam i „cywilów" urządzałyśm y biegi w najruchliw szych odcinkach m iasta. Radość zajaśniała na naszych tw arzach, gdy ostatni list wydobyty od druchny m arznącej u stóp pomnika Kościuszki, wskazywał kierunek „tam, gdzie kształtowały się pierw sze myśli harcersk iej Łodzi". A więc tam, gdzie uczyłam się pierwszych piosenek harcerskich, tam, gdzie przed kilk u ­ n astu laty zmywałyśmy podłogi, paliłyśmy w piecu — zdoby­ wając sprawności, dziś w m aleńkim pokoiku, pozostawionym nam przez nasze pierwsze pionierki—miałyśmy radzić nad pra­ cą naszej gromady, miałyśmy szukać środków, by zapobiec od­ chodzeniu m łodzieży starszej od pracy.

W czasie gry — realizowałyśmy przedew szystkiem 8 punkt prawa. Całę drogę trw ającą około 3 kw adransów śmiałyśmy się. Wesoło było nam, choć mróz porządnie dawał się we znaki, wesoło gdy kruszyłyśmy bułki dla ptaków „drobniej dla wróbli, grubiej dla wron". Miło nam było, gdy nietylko drobne datki wrzucałyśmy do puszek kwestarzy, drobne monety wsuwałyśmy w zm arznięte ręce żebraków, ale przedew szystkiem , że wspól- nemi składkam i udało nam się, przez pam ięć na jedną ze zmarłych pierw szych instruktorek, zebrać skromny datek dla m atki-staruszki, która dziś nie ma nikogo, ktoby najskrom niej­

sze choćby utrzym anie mógł dać jej. „Drużyna Zw arta", bo tak się nazwałyśmy, w ysunęła, jako cel: „Kuźnię nowych myśli, wzm acnianie pracy chorągwi”. Hasłem naszem mają być słowa piosenki tak zawsze pogodnie nastrajającej nas: Doli h arc er­ skiej. Dla szkolenia własnego tworzymy „Chodzącą bjbljotecz- kę“. W sprawie informowania nas o wartościowych dziełach ukazujących się na półkach księgarskich — wejdziemy przez bibljotekarkę w kontakt z księgarnią.

Zainteresow anie będziem y zwracać w kierunku: 1) Zagadnień metodycznych,

2) Zagadnień ogólno-społecznych.

W program ie zbiórki miałyśmy również poruszyć kwestję palącą dziś całe harcerstw o żeńskie: „Jak zaradzić oddalaniu się dziew cząt starszych od pracy".

W dyskusji podkreślono przedewszystkiem :

1) Konieczność użyciowienia programów stopni i sp ra­ wności. Trzeba b. życiowo traktow ać starsze dziew­ częta. Budować szkielety ich programów w/g sp e­ cjalizacji.

2) Przystosow ać programy sam arytanki i przewodnicz­ ki do w ieku dziew cząt zdobywających te stopnie. (Chodzi o to, by zm niejszyć wymagania sam ary­ tanki, a wstawić inny stopień w którymby uwzglę­ dniona była służba innym odpowiednio pojmowana przez starsze dziew częta).

Jeśli chodzi o teren naszej chorągwi brak męskiego to ­ warzystwa w organizacji je st również jedną z przeszkód. (D ru­ żyny żeńskie w szkołach średnich, męskie przeważnie w szko­ łach powszechnych). Dziewczęta szukają towarzystwa chłopców poza organizacją; tworzą kółka towarzyskie prywatne — które odsuw ają od prac w grom adach naszych. Na zakończenie n a ­ szej zbiórki miałyśmy przem iłą niespodziankę: oto jedna z człon­ kiń Komendy Chorągwi pracująca od szeregu lat—w

(13)

organiza-10

S K R Z Y D Ł A

Nr. I

cji składa w kręgu „Zwartej drużyny" — przyrzeczenie. W zru­ szenie, jakie nam się udzieliło tru d n o opisać. Piosnka wesoła: „Jak dobrze nam zdobywać góry" — prowadzi nas do naszych środowisk z zapałem większym do pracy. S tw

Odprawa drużyny instruktorskiej Chorągwi M azowieckiej. W Kościelisku odbyła się odprawa drużyny in struktorskiej. Program obejmował przygotowanie do obrony kraju w czasie pokoju i na wypadek wojny. Omówiono także wytyczne pro­ gram u całorocznej pracy.

Program został ujęty w trzy główne działy: 1) praca dla organizacji, 2) praca dla Państw a, 3) praca dla siebie. C horą­ giew zorganizowała placówkę zarobkową. Poszczególne hufce obrały sobie różne prace np. hufiec łowicki — swetry in stru k ­ torskie, hufiec żyrardowski — plecaki i t. d.

Z H a rcerstw a .

H arcerze-plastycy organizują grupę artystyczną. Przystąpiono już do zorganizow ania grupy artystycznej harcerzy-plastyków. Prawie we wszystkich większych m iastach (zwłaszcza przy szkołach artystycznych) powstaną lokalne sek ­ cje tej grupy.

Projektow ana wystawa harcerzy-m alarzy, m ająca się od­ być w styczniu b. r. odbędzie się w kw ietniu w szerszym za­ kresie niż uprzednio ją urządzić zam ierzano.

Jacht harcerski.

Dzięki wydatnej pomocy władz państwowych zbliżamy się szybko do chwili zakupienia szkolnego ja ch tu morskiego Związku H arcerstw a Polskiego. P otrzebne jeszcze na ten cel fundusze zebrać m uszą sam i h arcerze i ich przyjaciele. P rzed łu żen ie okresu taniej sprzedaży książek harcerskich.

Na skutek licznych próśb napływających do naszej S kła­ dnicy, H arcerskie Biuro Wydawnicze przedłużyło term in taniej sprzedaży książek harcerskich w specjalnie dobranych kom­ pletach, nieodwołalnie już do dnia 20 stycznia r. b. Komplety książek, wśród których jest także komplet książek ostatnio wy­ danych, zam awiać i zakupywać można w Głównej Składnicy H arcerskiej w Warszawie, przy ul. T raugutta Nr. 2.

Konkurs na napisanie książek o tre ści harcerskiej. H arcerskie Biuro Wydawnicze otrzym ało szereg prac na konkurs książek technicznych, harcerskich. W dniach najbliż­ szych komisja oceniająca rozpocznie recenzow anie nadesłanych prac.

Program konferencji instruktorskiej. Buczę, 10—13 stycznia 1934. 10. I. rano — Otwarcie Konferencji — Zagajenie.

Referaty: 1) Psychologia dziew cząt powyżej lat 15-tu. 2) Do­ tychczasowe dośw iadczenia z pracy starszych dziewcząt.

Popołudniu: 3) Rola sprawności w program ie starszych dziewcząt. Dyskusja — Wybory do komisji pracy starszych dziewcząt, zorganizowanie tej komisji.

11. I. rano — Referat: 4) Rozszerzenie harcerstw a na m łodzież pracującą (środow iska m iejskie i ew. wiejskie). Dyskusja nad zagadnieniem .

Popołudniu: 5) Referat: Program pracy i organizacja starszego harcerstw a,

12.

r.

rano — c. d. dyskusji nad zagadnieniam i wysu- niętem i przez referentkę spraw starszego harcerstw a.

Popołudniu: 6) Referat: Zagadnienie instruktorek w har­ cerstw ie.

13. I. Wyniki prac komisji. Wytyczne dalszej pracy h a r­ cerskiej w dziedzinie programowej i organizacyjnej, obejm u­ jące zagadnienia następujące:

a) sta rs z e dziewczęta, b) starsze harcerstw o, c) instruktorki,

d) ekspansja harcerstw a.

W sta r sz e m h a r c e r stw ie .

Z rzeszen ie Harcerzy - S łu ch aczów Architektury, H arcerki i H arcerze słuchacze A rchitektury P olitechniki W arszawskiej zorganizowali się w zrzeszenie. Powstały n a stę ­ pujące sekcje:

1. Propagandow a, krzew ienie wychowania artystycznego w drużynach.

2. P oradnia artystyczna.

3. W spółpraca z p rasą harcersk ą. 4. Sam oksztołcenie, m etodyka.

5) W spółpraca z Zakładem A rchitektury Polskiej P oli­ techniki W arszawskiej.

6) P raca zarobkowa.

Głównym celem Z rzeszenia je st podniesienie poziomu artystycznego w szelkich prac harcersk ich w dziedzinie zdob­ nictwa. Z rzeszenie w spółpracuje z profesorem dr. O Sosnowskim który otacza je życzliwą opieką.

Zimowe w yw czasy „Wilczej Gromady".

„Wilki" na zimowe leże wybrały wieś M urzasichle. Jak okazały robione później wycieczki miałyśmy węch doskonały. Osławiona Bukowina, sąsiedni Poronin, Zakopane, są tak z a ­ tłoczone, że „Wilki" z satysfakcją wkraczały do M urzasichla, gdzie prócz nich, żaden „ceper" (przybysz z dolin rażący w gór­ skiej krainie) się nie pokazał. D ziew częta m urzasichlańskie słyną na okolicę z urody. Stwierdziłyśm y to niejednokrotnie, bośmy weszły w żywy kontakt z góralam i, którzy z chęcią nam grali i tańczyli. Ugwarki z gaździnam i i z gaździnkam i uprzy­ jem niały nam czas i tak mile spędzany na nartach (połowa zjazdu na deskach, połowa na spodniach), na w ycieczkach, po­ znawaniu gór i życia górali. N iektóre z nas uczestniczyły w kursie dla organizatorek zrzeszeń starszo-harcerskich.

Śniegu nie brakło, a sm reki i inne drzewa pokryte osę- dzielizną stworzyły dokoła nas kraj z czarodziejskiej baśni.

Mocne w wyrazie, hard e tw arze górali rozjaśn iał zaw sze •uśm iech gdy rozm awiali z nami.

Ich życzliwość i piękno gór sprawiły, że „W ilki" z żalem myślały o nadchodzącym dniu wyjazdu.

P raw o h a r c e r s k ie w ż y c iu .

Ś w ięto ochrony ptaków.

Wj ubiegłym m iesiącu w Lublinie odbyła się ciekawa uroczystość. Oto istniejące tam w szkołach powszechnych i sem inarjum nauczycielskiem m ęskiem Kółka przyrodnicze zorganizowały wspólny obchód „Święto ochrony ptaków”. Na program złożył się szereg przem ów ień i referatów wygłoszo­ nych przez m łodych organizatorów .

T ydzień propagandy trzeźw ości.

Tak jak w latach ubiegłych, odbędzie się w lutym b. r. „Tydzień propagandy trzeźw ości". Organizacji „Tygodnia” pod­ jęła się Polska Liga Przeciw alkoholow a, pod protektoratem ks. prym asa Hlonda. Hasłem „Tygodnia” je st „Trzeźw ość obywa­ teli — koniecznością chw ili”. Polska Liga Przeciwalkoholowa zwróciła się z usilną prośbą o w spółdziałanie do duchow ień­ stwa, nauczycielstw a, prasy, lekarzy oraz do różnego rodzaju organizacyj.

„Dom d zie ck a ”.

Komenda szkoły podchorążych rezerwy artylerji we Wło­ dzim ierzu, z pieniędzy zebranych między sobą i składanych przez wychowanków szkoły, wzniosła okazały budynek „Dom dziecka". Składa się on ze świetlicy, sali jadalnej, kuchni i kil­ ku pokojów. Dom ten przeznaczony został na potrzeby n ajb ied ­ niejszych dzieci we W łodzim ierzu, którym rodzina z jakichkol­ wiek powodów nie może dać należytego wychowania i opieki. Z arządu „Domem d ziecka” ma się podjąć, zgodnie z wołą fu n ­ datorów, m iejscowe Katolickie S tow arzyszenie Dobroczynności.

Książka Skarżyńskiego.

Wyszła z druku książka por. Skarżyńskiego, bohatera lotu transatlantyckiego. Mówiono, że książka miała nosić ty tu ł „Mój lot przez Atlantyk". Tak proponował wydawca.

Por. Skarżyński polecił zmienić tytuł na obecny: „Na R. W. D. 5 przez Atlantyk", rycersko podkreślając zasługi konstruktorów samolotu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przeprowadzona analiza literatury w tym zakresie [1, 3-4, 7-8] wskazuje, e w gównej mierze pomiary termograficzne wykorzystywane s podczas bada w celu okrelenia rozkadu

Po drugie, w serii pomiarów podczas wzorcowania mog by zadawane róne, ale ustalone, wartoci wzorcowe wielkoci mierzonej – wtedy metoda pomiaru obarczona jest

Ten wymóg wysokiej dokładności spełniają w za- sadzie roboty obudowane (tzw. Robo- ty nieobudowane, np. o konstrukcji wysięgniko- wej, mają dokładności o rząd mniejsze niż

Algorytm wyznaczania charakterystycznych punktów robota w układzie nieruchomym opiera się na założeniu, że podparta stopa robota nie zmienia swojego położe- nia

Zegar licznika powinien być niezależny od zegara systemu wbudowanego, a zatem każdy WDT wbudowany w CPU systemu głównego nie jest bezpieczny.. Tworząc watchdog trzeba być pewnym,

Wzmacniacze mikromocowe charakteryzują się możliwością pracy przy bardzo niskich pojedynczych napięciach zasilania oraz mają bardzo niskie pobory prądu zasilania.. W porównaniu

Jedynym uniwer- salnym rozwiązaniem jest za- stosowanie wielozadaniowego systemu operacyjnego, zawiera- jącego mechanizm wywłaszcza- nia, który umożliwia stworzenie

Z kolei dla ścian przednich, które zarówno gabary- tem jak i stopniem skomplikowania znacznie różniły się od ścian tylnych, konieczne było zastosowanie trzystop- niowego