• Nie Znaleziono Wyników

Kult budowli średniowiecznych w Wielkim Księstwie Poznańskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kult budowli średniowiecznych w Wielkim Księstwie Poznańskim"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Z A B Y T K O Z N A W S T W O I K O N S E R W A T O R S T W O X V II N A U K I H U M A N IS T Y C Z N O -S P O Ł E C Z N E — Z E S Z Y T 22S — 1991

U n iw e rsyte t W rocław ski K a ted ra H istorii S ztu ki

Marian K utzner

KULT BUDOWLI ŚREDNIOWIECZNYCH

W WIELKIM KSIĘSTWIE POZNAŃSKIM*

„Postanow iłem dołożyć w szelkiego starania aby za­ chować od zagłady to, co m y w żyw ej pam ięci zacho­ w ać pow inniśm y, aby przed oczy Polaków w ystaw ić to, co do ostatniego tchu życia sw ego m oralnego

uw ielbiać pow inni”

E. R a c z y ń s k i , W spom n ien ia W ielkopolski, t. 1, Poznań 1842, przedmowa

Od wielu już lat problem atyka historyzm u oraz dziewiętnastowie­

cznego kultu artystycznych pomników przeszłości jest modnym tem a­

tem badań. Reprezentanci różnych dyscyplin nauk ■

społecznych: histo­

rycy literatu ry i s z t u k i a także historycy, socjologowie, a nawet

politolodzy2 kreślą niezwykle fascynujący obraz tego zjawiska, które

zaważyło nie tylko na dziejach ku ltu ry i sztuki, lecz głównie u -

kształtówało nowy światopogląd ówczesnych społeczeństw Europy. Za­

bytki (rzecz wymowna: zwane po francusku „les m onum entales”, a po

niemiecku „Die Denkm äler”, czyli pomniki) były bowiem dla ludzi tam ­

tych czasów wielce sugestywnymi dokumentam i historycznymi potwier­

dzającymi trwałość i niezmienność dziejów ludzkości. N abrały więc w

powszechnej wyobraźni wszelkich cech wizualnych znaków symbolicz­

nych, które swym rodowodem oraz swą starożytną formą artystyczną

przekazywały — częstokroć wmówione im wtórnie — treści i znaczenia.

Stąd zostały tak łatwo i z emfazą wpisane do tekstów różnorakich mani­

festów ideologicznych, bądź wywyższone na sztandarach niesionych przez

* N iniejszy tekst jest zm ienioną i skróconą w ersją VIII rozdziału książki „Go­ tycka architektura W ielkopolski lat 1200—1520” złożonej w 1983 r. do druku w poz­ nańskim oddziale PWN.

(3)

162

ideologicznych chorążych różnych ruchów społecznych. Z taką samą wia­

rą i zaangażowaniem włączali je do swych programów królowie rozpa­

dających się wówczas monarchii, przywódcy rodzących się państw de-

mokratyczno-burżuazyjnych, jak i liderzy utopijnych ruchów społecz­

nych (nie wyłączając z tego socjalistów a naw et radykalnych komuni­

stów). Co więcej, również księża i całe wspólnoty Kościoła katolickiego,

bądź też poszczególne gimny ewangelickie widziały częstokroć w tych sa­

mych budowlach średniowiecznych dokum enty swych rodowodów. Po­

dobnie zwalczające się nawzajem narody szukały nierzadko w tych sa­

mych katedrach gotyckich czy zamkach feudalnych potwierdzenia swej

tożsamości historycznej, a naw et swej psycho-somatycznej odrębności i

predyspozycji intelektualnej.

Dlatego też nie dziwmy się, iż k u lt starożytnych „krajowych pamią­

tek”, zrodzony u schyłku wieku XVIII w preromantycznej kulturze an­

gielskiej oraz z racjonalizmu francuskiego Oświecenia, już przed rokiem

1800 ogarnął wszystkie bez w yjątku społeczeństwa Europy, docierając

na koniec aż do Sarjkt Petersburga i Moskwy, a nawet przekroczywszy

A tlantyk odezwał się w yrazistym echem w młodym społeczeństwie Sta­

nów Zjednoczonych w rewolucyjnym Meksyku czy też w nadal feu­

dalnych państwach Am eryki Południowej. Wszędzie tam pełnił swą

podstawową rolę instrum entu propagandy ideologicznej.

Obecna znajomość tego zjawiska wyklucza potrzebę mnożenia dal­

szych przykładów, a tym bardziej takich, jakie możną znaleźć na pery­

feryjnych obszarach, do których z całą pewnością zaliczało się w XIX w.

Wielkie Księstwo Poznańskie. Jeśli jednak decyduję się na przedstawie­

nie niniejszego tem atu, to tylko dlatego, iż jestem głęboko przekonany,

że panujące tu taj w yjątkow e stosunki narodowo-społeczne zrodziły ta­

ki fenomen kulturalno-artystyczny, jaki nie ma swego odpowiednika w

kulturze całej ówczesnej Europy 3. Co ważniejsze, stał się on jednym z

głównych elementów powszechnej samoświadomości Wielkopolan, kształ­

tując zarazem do dziś ich psycho-kulturpwą osobowość 4.

Aby należycie to zrozumieć trzeba na wstępie zdać sobie sprawę z

paru podstawowych faktów historycznych, a mianowicie, iż Wielkie Księ­

stwo Poznańskie było w XIX w. tworem nowym i zupełnie sztucznym 5.

Zostało bowiem powołane do życia przez Święte Przym ierze obradują­

ce w 1815 r. na Kongresie Wiedeńskim, którego decyzje potwierdził w

tym że roku król pruski osobnym edyktem. Zorganizowano je na znacznej

części byłych ziem polskich, przypadłych Prusom podczas trzech kolej­

nych rozbiorów w latach 1772-1795. Monarchowie, poszukujący w Wiedniu

możliwości utrzym ania starego ładu w Europie, podejm ują decyzję na­

stępnego podziału Polski, jednocześnie zapewniając nacji polskiej wzglę­

dną suwerenność w ram ach trżech monarchii zaborczych. Stąd powo­

łano ów sztuczny twór, który m iał zabezpieczyć częściową autonomię

większości polskiej, posiadającej odmienną przecież od Niemców trąd

(4)

y-163

cję, język, kulturę i religię. Pozwolono także Polakom zorganizować w

Wielkim Księstwie Poznańskim w łasny samorząd prowincjonalny, oczy­

wiście podporządkowany centralnej władzy królewskiej i niemieckiej

adm inistracji terenowej.

.

Wszystkie te zapewnienia szybko okazały się fikcją. Władza berliń­

ska, a tym bardziej miejscowa adm inistracja prowincjonalna dążyły sta­

le i konsekwentnie do likwidacji tego na poły suwerennego tw oru te ­

rytorialnego oraz do całkowitej germanizacji jego mieszkańców. Mno­

żyły się więc różnego rodzaju akcje represyjne, prowadzące prostą dro­

gą do konfrontacji autochtonicznej ludności z władzą, a naw et do zbroj­

nych wystąpień ludu polskiego. Szczególnie od chwili, gdy Monarchia

Pruska podjęła inicjatywę zjednoczenia Niemiec, stosunki społeczno-

-narodowośćiówe panujące \v Wielkopolsce gwałtownie się pogorszyły.

Polityka narodowościowa prowadzona przez „Żelaznego Kanclerza’’ —

Otto von Bismarcka — inicjatora „K ulturkam pfu”, likwidatora polskich

związków i towarzystw, usuwającego język polski ze szkół i urzędów,

ä . na koniec twórcy akcji rugów Polaków, z ich rodzimych majątków,

zadały naszej nacji wiele bolesnych ran. Mimo iż był to, tylko epizod,

to jednak metody tej walki przejęły następne generacje adm inistracji

terenowej oraz „Niemiecki Urząd Kolonizacyjny”. S tały się też w począ­

tk u XX w. programem „Deutscher Ostm arkverein” — zwanym potocznie

„H akata”, jak i innych'niem ieckich nacjonalistycznych ugrupowań i to­

warzystw. W tej atmosferze fizycznego i moralnego starcia .Niemcy for­

m ułują swój pyogram ideologiczny,-który był przeciwstawny polskiej

racji, s ta n u 6. Oczywiście w obu program ach istotną rolę odgrywała his­

toria tej ziemi oraz jej zabytki widziane przez obie nacje odmiennie,

na swój sposób 7.

Pierwszymi, którzy zainteresowali się swymi pomnikami przeszłości,

byli oczywiście Polacy. K ult ich rodził się jednak u nas zwolna, a po­

przedzał go długi okres pogardy do- „antic[uorum operum” 8, utożsamia­

nych w XVII-XVIII w. częstokroć z budowlami barbarzyńskimi, które

„wzniesienia i subtelności murów niema ją, a samą dzikość okazują i bar­

dziej do pieczar zwierzęcych niż do umieszczenia ludzi podobne” 9. W

takiej atmosferze negacji padły ofiarą bezceremonialnej barokizacji naj­

ważniejsze wielkopolskie świątynie, a'w ięc obie katedry — poznańska i

gnieźnieńska, kościoły klasztorne w Trzemesznie, Mogilnie, Lądzie, Wą­

growcu, Paradyżu, Ow}ńskach, Ołoboku, Wronkach, fary we Wschowie,

Kaliszu, Gostyniu, Osiecznej, Swięciechowej, Poniecu, Krobii, a także

liczne kościółki wiejskie stojące w rodowych gniazdach tutejszej szlachty,

jak np.: w Konarzewie, Czaczu czy Kąkolewie.

Dopiero pod wpływem wzorców przenikających do nas bezpośrednio

z Anglii i F rancji zrodził się w polskim społeczeństwie ku lt średnio­

wiecznych, „gockich pam iątek krajow ych” 10. Z. tym jednak, iż począt­

kowo, na przełomie XVIII i XIX w., była to wyłącznie moda, pielęgnowa­

(5)

164

na przez św iatłych reprezentantów tutejszej arystokracji, którzy po­

dróżując po Europie zapoznawali się z nowymi tendencjam i oraz przy­

wozili ze sobą ówczesne podręczniki architektury pseudogotyckiej, które

następnie wykorzystywane były w kraju. Według nich wzniesiono w

wielu .parkach i ogrodach fantastyczne ruiny „angielskie” czy pseudo-

gotyckie domki, będące w swej istocie i formie niczym innym jak ko­

smopolitycznymi, sentym entalnym i „capriccio” architektonicznymi. Ta­

kimi były też wielkopolskie wczesnoromantyczne budowle jak np.: sztu­

czna ruina zameczka na Jeziorze Góreckim w Trzebawiu czy też pseudo-

gotycki m łyn lub krypta świątyni w Rogalinie. B rak w nich zupełnie

śladów znajomości rodzimego budownictwa średniowiecznego lł.

Prawdziwe zainteresowanie „ostrołukiem krajow ym ” pojawia się u

nas dopiero W latach 30 wieku XIX i to za sprawą „starożytników”,

czyli „miłośników rzeczy polskich”, którzy już przed rokiem 1800 zja­

wili się w zaborze rosyjskim i austriack im ł2. Tak jak tamci, tak też

później Wielkopolanie nie interesowali się swymi starożytnym i' budo­

wlami z punktu widzenia ich wartości artystycznych, lecz widzieli je

wyłącznie oczyma patrioty, szukającego w k ra ju śladów swej narodo­

wej przeszłości. Zabytki urastały w ten sposób do rangi m aterialnych do­

kumentów historycznych, a nie były pomnikami dokonań artystycznych

dawnych Polaków. O takim ich rozumieniu świadczy wypowiedź Iza­

belli Czartoryskiej — anim atorki tego ruchu — która, już w 1798 r.

wprowadzając zwiedzających w. treść i istotę swych zbiorów puławskich,

tak pisała:

--Kiedy P olska istnieć przestała, przyszła m i pierw szy raz ta m yśl, żeby zbierać pa­ m iątki polskie, które potom ności powierzam. Każdem u człow iekow i, gdy straci m a­ tkę, dzieci, przyjaciela, każda rzecz po nich zdaje się być drogą i choć te pam iątki sm utek wzbudzają, przecież jakąś ulgę w idok ich nam daje. Te sam e uczucia po­ w inn y wzbudzać te szczątki, te pam iątki polskie, które nam jeszcze p ozostają1».

W tym samym duchu wypowiedział się w 1816 r. Tadeusz Święcicki,

autor pierwszego opisania starożytności Polski, mówiąc:

IJedynie tym tylko żyć m ożem y, co jest w łaściw e narodowi, co przystoi jego po­ łożeniu i starodaw nym zw yczajom naszym [...] w ięc n ie gardźm y pam ięcią [zabyt­ k ó w ■— M.K.], bo te sm utne gruzy, te ostatki w ielkości, obszernie po ziem i pol­ skiej zaległe, dowodzą, że nie tylko um ieli przodkowie nasi rozszerzać sw e pano­ w anie, ale m ądrym rządem uszczęśliw iać siebie i podległe sobie lud y lł.

Jeszcze w iele la t później pierwszy polski historyk starożytności k ra ­

jowych, Józef Łepkowski, gorzko nazwie tę postawę po imieniu:

D uch narodow y zdrętw iały w chw ili upadku Polski, w ięc do św iątyni Sybilli gotow i jesteśm y znosić $x> garstce n aw et ziem ię z grobów i mogił. Lada kam yczek, cegiełkę drobną, gwóźdź, kosteczkę z czcią religijną do zbiorów się składa, m y ­ śląc, że narody n ie z ducha, ale niby m ityczny F en ix z w łasnych popiołów odra­ dzać się będą. Ta miłość pam iątek stała się w reszczie pieszczeniem sentym ental­ nym każdego okruchu p rzeszłości16.

W takim klimacie narasta szybko i lawinowo fascynacja średniowie­

cznymi budowlami. Jednakże emocionalna i jednostronna postawa w

(6)

165

stosunku do nich siłą rzeczy prowadziła nie do scjentyfizmu — do na­

ukowego znawstwa zabytków, lecz wyposażała naszych badaczy w yłą­

cznie w „poetyckie szkiełko i patriotyczne oko”. Nie zapobiegły tem u

ani książki Juliana Ursyna Niemcewicza i Joachima L elew ela16, ani

również prace badawcze inicjowane przez Warszawskie Towarzystwo

Przyjaciół Nauk 17. Nie były one dla naszych starożytników szkołą po­

staw naukowych, odwrotnie — popędzały ich specyficzne ambicje, które

cierpko skomentował Ludwik Łętowski w swym Pamiętniku, pisząc iż:

. ...od paru lat ogarnęła Polaków istna mania archeologii, a to z tego powodu, że

nazw anie kogokolw iek m iłośnikiem rzeczy polskich rów nało się z nobilitacją go do miana patrioty, zaś jego zbiór, szkicownik, a tym bardziej książka o narodo­ w ych pamiątkach daw ały tytuł do pow szechnych zasług i chw ały p u b liczn ej1S.

To „sentym entalne pieszczenie narodowych pam iątek dziejowych”

było także udziałem licznych Wielkopolan. Świadczyć o tym mogą cho­

ciażby muzea — wielkie panteony starożytności polskich, zorganizowane

w 1 połowie XIX w. w wielu tutejszych pałacach, których właściciele

ubrani w historyczne stroje — w staromodne kontusze — zdawali się peł­

nić role kustoszy skarbów narodow ych19. Z inspiracji osobistej Niem­

cewicza i Lelewela powstawały też opisy zabytków rodzimych, wśród

których pomnikowym przedsięwzięciem było dzieło hrabiego Edwarda

Raczyńskiego Wspomnienia W ielkopolski20. Podobnie interesujące re­

zultaty osiągali w tych początkowych czasach badacze tej miary, co: Jó­

zef Łukaszewicz, Jędrzej Moraczewski czy Karol N e y 2ł. Sekundował

im w tym dzielnie oświecony kler, z którego wywodzili się tacy bada­

cze jak ks. Teofil Wolicki, Ignacy Polkowski i in n i22. Ich ustalenia —

głównie historyczne — oparte na wyśmienitej znajomości archiwaliów

kościelnych stanowią po dzień dzisiejszy mocny i trw ały zrąb naszej

wiedzy historycznej o tutejszych średniowiecznych kościołach. Ich wy­

siłki wspomagane były twórczo pracami Poznańskiego Towarzystwa

Przyjaciół Nauk (założonego w 1857 r. z inicjatyw y hrabiów Tytusa Dzia-

łj/ńskiego, Augusta Cieszkowskiego i Seweryna M ielżyńskiego)23, powia­

towych „Kasyn Obywatelskich” (np. gostyńskiego erygowanego w 1835

r. przez Potworowskiego i Rembowskiego)24 oraz „Towarzystw Staro­

żytności Polskich” (jak np. szamotulskiego, zorganizowanego w 1841 r.

przez Jędrzeja M oraczewskiego)25. Z kolei redakcje

leszczyńskiego

„Przyjaciela Ludu” bądź „Przeglądu Poznańskiego”, „W iarusa” i „Mrówki

Poznańskiej” 26 postawiły sobie za główny cel popularyzację rodzimych

zabytków. W świetle tych faktów wielce krzywdzący w ydaje się osąd

Józefa Łepkowskiego, który jeszcze w 1866 r. narzekał, iż „Wielkopolska

nie celowała w ostatnich latach umiejętnością odnawiania zabytków sta­

rożytnych, ani też nie oznaczała się szczególnym ich umiłowaniem” 27.

Owa opinia pokutuje po dzień dzisiejszy w literaturze te m a tu 28. P rag­

nąc ostatecznie zm ienić.ten sąd, a jednocześnie określić specyfikę kultu

(7)

166

zabytków na naszej ziemi, warto uśwadomić sobie na wstępie parę

szczegółów.

Należy pamiętać, iż wschodnia część Wielkopolski — część dawnego

województwa kalisko-gnieźnieńskiego znalazła się mocą postanowień

Kongresu Wiedeńskiego w obrębie zaboru rosyjskiego. Stąd tam tejsze

zabytki siłą rzeczy stały się przedmiotem zainteresowań badaczy w ar­

szawskich, a nie poznańskich29. Narzucili oni oczywiście swą wizję ba­

danych obiektów. Przyzwyczajeni do szaty artystycznej mazowieckich

czy kresowych dzieł, widzieli również nasze obiekty w tym niewłaści­

wym kontekście i co gorsze, ów fałszywy Sposób widzenia pokutuje na­

dal w naszej fachowej literaturze. Tak jak za czasów Kazimierza Strą-

czyńskiego czy Franciszka M aksymiliana Sobieszczańskiego, tak też nie­

dawno jeszcze Feliks Kopera, Michał Walicki, Jan Zachwatowicz i wielu

innych próbowało zestawiać gotyckie zabytki Kalisza, Koła, Konina,

Słupcy, Gosławic czy Iwanowic z współczesnymi im realizacjami pocho­

dzącymi wyłącznie z ziemi łęczyckiej,' mazowieckiej, bądź naw et z-od­

ległych k resó w 30. Również prace konserwatorskie, jakim były poddane

w XIX i na początku XX w., zmierzały do upodobnienia ich do świątyń

Guberni Warszawskiej czy diecezji, w łocław skiej31. W taki to sposób

traciły z wolna swe miejscowe cechy, Swój „wielkopolski styl”, a coraz

bardziej upodabniały się do polskich zabytków zaboru rosyjskiego. Na­

bierały również nowych znaczeń semantycznych, takich, które pozwalały

im stać się „pomnikami świadomości narodowej” ludzi K ongresów ki32.

Z kolei w zachodniej części Wielkopolski, gdzie monarchia pruska

zorganizowała ów dziwny tw ór terytorialno-polityćzny: Wielkie Księstwo

Poznańskie, ludność polska widziała cały czas swe budowle historyczne

jedynie jako dokum enty swej regionalnej' przeszłości. Nie potrafiono

spojrzeć na nie w kontekście sztuki całej P o lsk i3S. Była to oczywista

konsekwencja izolacji Wielkopolski pasem granicznym od pozostałych

zaborów. Najważniejszą jednak cechą tutejszych badań starożytniczych

było to, iż zajmowali się tym przez cały wiek XIX wyłącznie amatorzy,

rekrutujący się z miejscowej arystokracji i uczonego kleru. Zabrakło

profesjonalistów, którzy już w 1 połowie XIX w. zaczęli z wolna groma­

dzić się w innych częściach Polski, skupiając się czy to przy Uniwersy­

tecie Wileńskim, bądź przy Warszawskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk,

a jeszcze później przy Krakowskiej Akademii Umiejętności i przy tam ­

tejszym Gronie Starożytników i Konserwatorów 34. Dzięki tem u utrw alał

się w pracach wielkopolskich badaczy rom antyczny obraz zabytków,

widzianych jedynie „okiem sentym entalym i patriotycznym ”. Owa wizja

zadecydowała też o stylistyce odnawianych wówczas kościołów (jak np.:

w Kórniku, Bninie, Zaniemyślu, Pępowie, Miłosławiu, Konojadach czy

Śmiglu), które pokrywano strojnym kostiumem pseudogotyku angiel­

skiego. Nie widać w nich niczego, co świadczyłoby, że architekci starali

się upodobnić je do starych, pobliskich budowli rodzimych 3S.

(8)

Z drugiej strony Niemcy

owi urzędnicy adm inistracji państwowej

oraz wojskowi garnizonu poznańskiego, a także mała garstka nauczycieli

gimnazjalnych — czuli się tu początkowo obco i nie byli związani emocjo­

nalnie z ziemią swego nowego pobytu 86. Stąd też do lat 70 wieku XIX

nie interesowali się jej przeszłością oraz tradycją kulturalną. Obce by­

ły również dla nich miejscowe zabytki arty sty czn e37, stąd tak łatwo

przyszło poznańskiej adm inistracji prowincjonalnej i policji budowla­

nej podjąć decyzję zburzenia „starodawnych i szpetnych” kościołów

Ostrowa Tumskiego: Najświętszej Panny Marii i św. M ikołaja38. Jeśli

zaś znajdujem y w tych czasach jakiekolwiek ślady badań prowadzonych

przez Niemców, to były one wykonywane początkowo jak gdyby z urzę­

du — przez królewskich architektów z Berlina (Karl Friedrich Schin­

kel, Ferdinand von Quast i H. von Dehn-Rotfelser) lub przez profe­

sorów uczelni wrocławskiej (Johannes Gustav Büsching, Heinrich W ut­

tke, Novag), którzy wędrując ze stolicy Monarchii do P rus Wschodnich

przy okazji odwiedzali również nasze za b y tk i39. Oglądając je i opisując

nie rozumieli jednak ich specyfiki, gdyż patrzyli na nie przez cały czas

oczyma „berlińczyków”, bądź znawców gotyku ceglanego, wyszkolonych

na budowlach średniowiecznych Gdańska, Malborka, Torunia i Królewpa.

Zupełnie nowa sytuacja powstała w latach 70 wieku XIX, kiedy to

na rozkaz Berlina miejscowi Niemcy zaczęli s ię . raptow nie interesować

historią i sztuką naszej ziemi. Stymulowane to było narastającym kon­

fliktem z większością polską40. Trzeba było więc zebrać odpowiednie

dowody „odwiecznej -obecności Niemców na ziemi Nadwarciańskiej i

Nadnoteckiej” 41. Na ten użytek form ułują ideolodzy niemieccy m it o

dziejowej misji swego narodu, który jakoby (używając słów cesarza

Wilhelma II wypowiedzianych butnie w 1902 r. w Bydgoszczy na ju -

bileuszowm zjeździe „Deutscher*Ostmarkenverein”) „powrócił w XIX w.

na ziemie swych praojców: kolonistów, rycerzy, białych mnichów, którzy

z wysiłkiem godnym najwyższej pochwały cywilizowali ju ż w średnio-,

wieczu te dzikie i barbarzyńskie ziemie” 42. Aby m it ten mógł nabrać

cech prawdziwości, trzeba było napisać nową naukową „niemiecką”

wersję historii Wielkopolski, a również uznać tutejsze zabytki za „pom­

niki trwałego pobytu Niemców na tej ziemi” 43.

Ową ideologiczną pracę prowadzono w dwu różnych płaszczyznach.

Jedną była prosta propaganda, głoszona hałaśliwie na różnego rodzaju

wiecach • narodowych, organizowanych pod auspicjami „Deutscher Ost­

m arkenverein” (założonego w 1894 r.). Zjawia się ona też w różnego

rodzaju pismach ulotnych oraz na łamach pism szowinistycznych, tego

typu co „Die Ostm ark” (periodyk Hakaty), „Posener Tageblatt” (dziennik

urzędowy w prowincji poznańskiej) oraz „Aus dem Posener Lande” (po­

pularne pismo społeczno-kulturalne)44.

Natomiast bardziej skomplikowaną — a dla nas szkodliwszą — p ra­

cę wykonywali tu tejsi badacze, którzy posługując się rzeczywistymi

(9)

168

faktami, interpretow anym i racjonalnie, tworzyli um iejętnie fałszywy

obraz dawnej rzeczywistości historycznej. Oczywiście wysiłki naukowe

pierwszej generacji miejscowych badaczy niemieckich, zajmujących

się dziejami Wielkopolski, były um iejętnie stymulowane przez berlińską

władzę państwową i tutejszą adm inistrację prowincjonalną 45.

Pionierem tych badań była zapewne redakcja „Zeitschrift für Ge­

schichte und Landeskunde der Provinz Posen”, prowadzona w latach

1882-1884 przez Christiana Meyera. Z niej wyłania się w 1885 r. „To­

warzystwo Historyczne Prowincji Poznańskiej” 46, dysponujące własnym

czasopismem: „Zeitschrift der Historischen Gesellschaft für die Provinz

Posen” (wydawane w latach 1885—1918 pod redakcją B. Endrulat, H.

Ehrenberg i R. Prümers).. Od 1900 r. wydawało ono też miesięcznik po-

pulam o-naukow y „Historische M onatsblätter fü r die Provinz Posen”

(pod redakcją A. W arschauera). Towarzystwo skupiało początkowo blis­

ko 300 aktyw nych członków — głównie urzędników i nauczycieli gim­

nazjalnych. Właściwy ton nadaw ali m u jednak profesjonalni history­

cy, zatrudnieni w poznańskim archiwum prowincjonalnym: Schuchard,

Max Bär, Bernard Endrulat, Rogerd Prüm ers, Ch. Meyer, Adolf W ar­

schauer, K arl Lam precht, M anfred Laubęrt czy Hans Ehrenberg. Sku­

pili wokół siebie także grono architektów interesujących się tutejszym i

zabytkami, jak np. Julius Kohte czy A rtu r K ro n th a l47. Udostępniali

też chętnie łamy swych pism pozawielkopolskim badaczom, zajm ują­

cym się marginesowo naszymi dziełami sz tu k i48, wyjątkową postacią

w tym całym zespole okazał się Hans Ehrenberg, autor pierwszej — i

jak na razie jedynej — historii sztuki W elkopolski49. Starania Towarzy­

stw a Historycznego (w tym głównie Ehrenberga) doprowadziły w kon­

sekwencji do opracowania urzędowego „Verzeichnis der Kunstdenkm ä­

ler der (Provinz Posen” 5®, którego wykonanie zlecono w 1891 r. — de­

cyzją Sejm u Krajowego — inżynierowi Juliuszowi Kohte. Ehrenberg,

organizując już w 1888 r. wystawę fotogramów i rysunków prowincjo­

nalnych zabytkó w 51, przeznaczoną na XXIV Ogólnoniemiecki Zjazd

Konserwatorów Zabytków, jaki odbył się wówczas w Poznaniu, spowo­

dował powołanie „Prowincjonalnego Urzędu do Opieki nad Zabytkam i”

(„Provinzial Konservator der Denkmalpfleger für die Provinz Posen”),

którego kolejnym i dyrektoram i byli: w 1895 r. Franz Schwarz, w latach

1895-1901 Julius K ohte i w 1902-1918 Ludwig Kaemmerer. Społecznym

ciałem doradczym owego urzędu była „Prowinzial-Komission zur Erfor­

schung und zum Schutze der Denkm äler” (ukonstytuowana w 1900 r . ) 52.

Zasługą zaś poznańskiego „K unstverein fü r Grossherzogtum Posen”

(działającego od roku 1884, a po 1902 pod zmienioną nazwą: „Deutsche

Gesellschaft fü r K unst und Wissenschaft”) było zorganizowanie w 1894 r.

Muzeum Prowincjonalnego, przemianowanego w 1904 r. na K aiser Frie­

drich M useum 53. Na koniec, w 1903 r. powstaje w tym mieście Kró­

lewska Akademia, z osobnym sem inarium z estetyki i historii sztuki

(10)

169

(prowadzonym przez Ludwiga Kaemmerera). Wcześniej, bo w 1902 r.,

powołuje W ilhelm II „Bibliotekę Cesarską”, stanowiącą doskonały w ar­

sztat naukowy dla tutejszych niemieckich historyków.

W takich tó w arunkach pracowała pierwsza generacja niemieckich

historyków i architektów, którzy zawodowo interesowali się wielkopol­

skimi zabytkami. Z dużym trudem budowali oni nową świadomość

historyczno-artystyczną swych ziomków — nowych kolonistów niemiec­

kich i pruskich urzędników. Ich wysiłki badawcze musimy mimo wszystko

ocenić bardzo wysoko, szybko bowiem zapoznali się z tutejszym i obiek­

tam i oraz zaznajomili się z odpowiednimi źródłami dziejow ym i54.

Swoje w arsztaty naukowe historycy sztuki doskonalili opierając się na

najnowszych pracach F. Kuglera, W. Liibcke, M. Sem raua czy R. Doh-

m e’a. Również dobra znajomość wielu europejskich zjawisk artystycznych

pozwalała im częstokroć trafnie oceniać nasze dzieła. Ich scjentyfizm

był dużego formatu, stąd tru d przez nich poniesiony wszedł na stałe do

wielkopolskiej historii sztuki. Z drugiej zaś strony ich ustalenia naukowe

służyły jawnie prostej propagandzie czy też naw et agresji nacjonalis­

tycznej. Starali się bowiem jedynie udokumentować niezbywalne pra­

wa swego narodu do nadwarciańskiej krainy. Dlatego tez na licznych

kartach swych dobrych opracowań głosili te same hasła, jakie sformu­

łował „Żelazny Kanclerz” Otto von Bismarck, czy też „H akata”:

... od zarania dziejów na tę ziem ię, ram ię w ram ię: m nich, rycerz i niem iecki ko­ lonista n ieśli kaganek now ej cyw ilizacji, ku ltury i sztuki, a w ięc na tereny zam ie­ szkałe dotychczas przez barbarzyńskich S ło w ia n 55. '■

Owi „K ulturträgerzy” szli w średniowieczu jakoby wyłącznie z Dolnej

Saksonii, Brandenburgii, Pomorza, Śląska i P rus Wschodnich — a więc

z ziem, które w XIX w. tw orzyły rdzeń terytorialny Monarchii Pruskiej.

Dlatego też zabytki tego rodzaju co romańska kolegiata w -Kruszwicy

(jakoby dzieło dolnosaksończyka), drzwi gnieźnieńskie (jakoby im port z

Magdeburga), kościół NMP w Poznaniu (jakoby dzieło najwybitniejszego

architekta brandenburskiego Henryka z Brunsbergu) stały się w pow­

szechnym odczuciu tutejszych Niemców nie tyle dokumentami przeszłości

niemieckiej, co p ru sk iej!56

Chęć zniemczenia miejscowych zabytków wielkopolskich uzasadniała

też metody i styl prac restauratorskich podejmowanych przez Prowincjo­

nalny Urząd do Opieki nad Zabytkami. Przykładem tego może być opra­

cowany w 1856 r. przez Hüssnera projekt purystycznej odbudowy kole­

giaty w Kruszwicy, bądź koncepcja Juliusza Kohte z 1890 r. odnowienia

kościoła NP Marii w Poznaniu, w której planował tak daleko idącą rego-

tycyzację elewacji, iż miał upodobnić się ostatecznie do swego jakoby

wzorca brandenburskiego57. Podobnie starańo się w latach 1900—1902

wystylizować na „brandenbursko-saski” romański kościół w Inowrocła­

w iu 58. Najbardziej brutalnym i, ale też i najwymowniejszymi w tym

względzie restauracjam i — a raczej totalnym i przebudowami — były

(11)

przedsięwzięcia podjęte przy kościołach w Skwierzynie, Czempiniu, Mię­

dzyrzeczu, Wilczynie, Dębnie nad W artą czy Szubinie, gdzie przy użyciu

form wzornikowych przejętych z urzędowych katalogów detali gotyc­

kich 59 zamieniono je w pseudogotyckie atrapy, utrzym ane w oficjalnym

,.stylu gotyku pruskiego”. Dzięki tem u upodobniły się całkowicie do po­

bliskich gmachów użyteczności publicznej, czy też do nowych kościołów

ewangelickich i katolickich, w których również programowo realizowano

„styl gotyku ceglanego” będącego transparentem ideowym propagowa­

nym przez nowe Cesarstwo Niemieckie i jem u posłuszne Kościoły60. Nie

wolno nam jednak zapomnieć, iż obok tego powstawały — szczególnie

w latach 1906—1914 — udane realizacje konserwatorskie, w których m iej­

scowa adm inistracja, pod wpływem rodzącego się wówczas w Niemczech

scjentyfizmu konserwatorskiego, zaczęła um iejętnie kopiować formy go­

tyku regionalnego. W ten sposób wykonano poprawne rozbudowy nie­

których kościołów, np.: w Dusznikach (w 1912 r.), Jaszkowie (1901) czy

Lusowie (1913)61, gdzie dokładnie powtórzono stare miejscowe formy

architektoniczne. Niezależnie od tego, -czy były to regotycyzacje udane

bądź fałszywe, zawsze cechowały się one dokładnością i starannością wy­

konania oraz solidnym detalem. W ydawały się być kreacjam i prawdzi­

wymi, naukowo wystudiowanymi.

To właśnie irytowało Polaków, którzy tego typu przedsięwzięcia okre­

ślali sobie tylko zrozumiałymi epitetam i „niemieckiej” czy „pruskiej”

konserwacji. W ten to sposób oceniali prace te jako przejaw, brutalnego

odbierania im narodowego dziedzictwa kulturalnego 62. Obok tego nie ro­

zumieli — a raczej starali się nie zrozumieć — sensu i istoty scjentyficz-

nej, odtwórczej regotycyzacji, jak i naukowego opisu swych zabytków.

Była to bowiem dla nich „optyka” różna od tej jaką sami stosowali. Ich

Oko i myśl były bowiem nadal rom antyczne i poetycko-estetyzujące63.

Próbując zrozumieć ową dziwną postawę Polaków jaką reprezento­

wali aż do schyłku XIX w., należy pomiętać, iż nie mogli oni aktywnie

uczestniczyć w kształtowaniu nowoczesnego, zinstytucjonalizowanego

i naukowego starożytnictw a krajowego. Nie mieliśmy przecież tu taj wła­

snych uniwersyteckich katedr archeologii czy historii sztu k i64, ani też

z prawdziwego zdarzenia polskiego muzeum regionalnego, 'czy prowincjo­

nalnego towarzystwa do opieki nad zaby tkam i65. Dawne, wielce zasłużo­

ne Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk pracowało wówczas w wy­

jątkowo trudnych w a ru n k ach 66, zaś inne instytucje społeczno-kulturalne

uległy likwidacji w czasach bismarckowskiej „K ulturkam pf”. Powołane

zaś u schyłku XIX w. polskie m uzeum diecezjalne (erygowane w 1891 r.

pod opieką ks. Józefa Zalewskiego), czy też m uzeum etnograficzne (ot­

w arte w 1909 r. z inicjatyw y Wiesławy Cichowiczówny)67 żyły życiem

ukrytym i nie spełniały tej roli, do jakiej je powołano. To samo działo

się z powstałym w 1909 r. Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych

(zorganizowanym z inicjatyw y hrabiego Ignacego Bnińskiego), jak i z To­

(12)

warzystwem Wykładów Narodowych (z 1913 r.). Dlatego też wszystkie

badania pam iątek narodowej przeszłości były indywidualnym i przedsię­

wzięciami, prowadzonymi przez amatorów i na dodatek częstokroć wyko­

nywanymi w tajem nicy przed władzą zaborczą. Główny ton nadawały

tym pracom — jak dawnymi czasy — salony światłych ziemian oraz ple­

banie uczonych księży88, jak i redakcje efemerycznych (likwidowanych

systematycznie przez cenzurę) ■

pism społeczno-kulturalnych: „Wielkopo­

lanina”, „Orędownika Naukowego”, „Lecha”, „W arty”, nowego pomorsko-

Apoznańskiego „Przyjaciela Ludu”, Tygodnika Katolickiego”, „Tygodnika

Wielkopolskiego”, „Sobótki” oraz „Przewodnika Katolickiego” 69. W tych

kręgach zjawili się nowi ludzie, którzy z niebywałym poświęceniem kon­

tynuowali dzieło swych poprzedników i od których przejęli też dawną

rorhantyczną wizję zabytlców krajowych. Ich postawa charakteryzowała

się nie tylko prostym anachronizmem, który mógł rozwijać się faktycznie

w tym prówincjonalnym środowisku badaczy-amatórów. Myślę, że kryła

się zk nim również swoista ideologia, polegająca na propagowaniu wy­

idealizowanego obrazu dziejów narodu i pozostałych po nich zabytków

artystycznych70. Co więcej, owa koncepcją była wspierana dodatkowo

konserwatywną filozofią, która — rzecz wielce wymowna — właśnie w

wielkopolskich salonach ziemiańskich święciła swe spóźnione trium fy.

Prace pisane tu taj przez Karola Libelta, Bronisława Trentowskiego i Au­

gusta Cieszkowskiego71, wybitnych w skali europejskiej kontynuatorów

dawnej myśli romantycznej, formułowały naukowe podstawy pod „filozo­

fię słowiańską”, przeciwstawiającą się kategorycznie Nacjonalizmowi no­

wej niemieckiej filozofii pozytywistycznej 72. Głosili oni również swoistą,

idealistyczną „poetycką estetykę narodową” 73, która zapewne legła u

podstaw ideologii polskiego starożytnictw a 2 połowy XIX w. 74

Ów przebrzmiały idealistyczny światopogląd był nie tylko własnością'

tutejszego ziemiaństwa i kleru. Akceptowało go również tutejsze pol­

skie mieszczaństwo, którego światłe jednostki, reprezentujące z zasady

wolne zawody, dołączyły szybko i naturalnie do ziemiańskiej „konserwy”

lub klerykalnego stronnictwa, „ultram ontanów ” 75. Go najciekawsze, iż

ów światopogląd oraz ukształtowana w jego klimacie poetycka wizja za­

bytków krajowych, w raz z nauką religii, dziejów ojczystych i języka na­

rodowego były również skutecznie popularyzowane w najniższych w ar­

stwach społecznośći polskiej: wśród chłopstwa i plebsu miejskiego. Działo

się to za sprawą patriotycznych książek Jędrzeja Moraczewskiego, Józefa

Chociszewskiego i Heleny ■

R zepeckiej76, przeznaczonych dla polskich

szkółek dworskich czy parafialnych 77. W konsekwencji, edukacja ta zwią­

zała całą naszą nację silnymi więzami solidaryzmu narodowego, łamiące­

go skutecznie wszystkie bariery uprzedzeń stanowych i przygotowywała

Polaków do w ytrw ałej walki o utrzym anie swej tożsam ości78. Ostatecznie

zaowocowała ona w spontanicznym, solidarnym zrywie powstańczym:

w Insurekcji Wielkopolskiej, która jak wiemy bazowała w swej masie

(13)

172

na dolnych stanach społecznych, wykształconych patriotycznie właśnie

w owych szkółkach oraz w ogniskach „Sokoła” na czytankach Chociszew­

skiego i Rzepeckiej.

Tak więc model wychowania sentymentalno-romantycznego, uwzglę­

dniający w swym programie kult „pamiątek narodowej przeszłości” oka­

zał się w Wielkopolśce najlepszą szkołą edukacji patriotycznej. W tej

atmosferze faktycznie miejscowe zabytki mogły nabrać wszelkich zna­

mion ideogramów — owych wyrazistych znaków sem antyki artystycznej

— zrozumiałych doskonale przez całe polskie społeczeństwo. Obraz ich

konkretyzował się nie tylko w ich starodawnej metryce, w fizycznym

pochodzeniu z odległych epok — lecz głównie w ich „starożytnej” szacie,

która pełniła rolę swoistego m edium artystyczno-ideowego 79. W naszym

przypadku realizowała się ona w starciu z oschłą odtwórczą, scjentyficzną

„optyką” propagowaną przez niemieckich badaczy, stojących jawnie na

służbie swego państwa i swej klasy urzędniczo-mieszczańskiej oraz wy­

znających realistyczną filozofię pozytywistyczną. W ten to sposób —

jako prosta projekcja ideologii — pojawiły się tu u schyłku XIX w.

dwa całkowicie odmienne obrazy wielkopolskich zabytków. Było to zja­

wisko zupełnie niezwykłe w skali całej Europy, które nie może być po­

równane z toczącym się w tych samych czasach sporem prowadzonym

przez Niemców i Francuzów nad narodową przeszłością sztuki Alzacji

i Lotaryngii. Tam bowiem obie strony posługiwały się tą samą racjonalną

argum entacją 80.

Polacy zaś, wyznając przez cały wiek XIX romantyczną, poetycką

konwencję widzenia swych dziejów ojczystych i związanych z nimi za­

bytków, znaleźli się w irrealnym świecie ułudy, tak bardzo przecież po­

trzebnym narodowi pozbawionemu swego bytu państwowego i poddawa­

nego najrozmaitszym szykanom oraz presjom fizycznym i moralnym. By­

ła to więc swoista fikcja chroniąca go przed zupełną degradacją 81.

-Oczywiście w tym świecie nie mogły się znaleźć nasze skromne, ubo­

gie kościoły i zamki średniowieczne. Postawiło to polskich architektów

przed patriotycznym obowiązkiem zdobienia ich w strojny, fantastyczny'

płaszcz skrojony ńa modę dawnych angielskich wzorców gotyku „pictu­

resque” 82. Zabiegi te skutecznie upodabniały je do świata miraży, zaklę­

tych w książkach o dziejach ojczystych. Ich bajkowość pogłębiały też

legend^ dorabiane do nich przez pisarzy czy starożytników. Opisy i

legendy narodowe, a także popularne rysunki i widoki „Mysiej Wieży”

w Kruszwicy, rycin na wyspie Lednickiej, katedr — poznańskiej i gnie­

źnieńskiej, kielichów z Trzemeszna, ale też kościółków w Środzie, Gry-

żynie, Gostyniu czy zamków w Szamotułach, Wenecji, i Szubinie mo­

gą to najlepiej zilustrować. Dzięki tem u zabytki. Wielkopolski stały

się rzeczywistymi „pomnikami przeszłości”, ba, naw et „relikwiami”

czy „ołtarzam i ojczystymi”, przy których gromadził się cały lud polski,

aby rozpamiętywać chwalebne dzieje swego narodu. Romantyka tych

(14)

173

spotkań i atmosfera, jaką otaczali Polacy swe zabytki były zupełnie inne

od hałaśliwych, ale też i rzeczowych wieców niemieckiej „H akaty” 83. To

porównanie rysuje wyraziście różnice obu „optyk” stosowanych przez

obie zwalczające się nawzajem nacje!

Polscy starożytnicy 2 połowy XIX i początku XX w. znalazłszy się w

owym dziwnym świecie fikcji i ułudy, skutecznie odcięli się od wszelkich

przemyśleń głoszonych w tych czasach na katedrach archeologii czy hi­

storii sztuki uniwersytetów europejskich. Pozostawali w kręgu wyobra­

żeń pierwszej generacji polskich „miłośników pam iątek narodowych”

wychowanych na książkach historyczno-patriotycznych Niemcewicza i Le­

lewela. Dzięki tem u aż do 1918 r. w pismach wielkopolskich "Badaczy czy­

telne są echa angielskiej literatu ry historyczno-fantastycznej epoki pre-

rom antyzm u.i prac francuskich racjonalistów 84. Od pierwszych z nich

uczyliśmy się widzenia średniowiecznych budowli zatopionych w atmo­

sferze tajemniczości i przemijającego bytu, zaś od drugich czerpaliśmy

przekonanie o wadze zabytków jako pełnowartościowych dokumentów

dziejowych. Z kolei niemieccy rom antycy nauczyli nas widzieć rodzime

budowle jako pomniki „stanu ducha narodowego” 85.

K ontynuując i rozbudowując myśli, dawno już przebrzmiałe w euro­

pejskiej historiozofii, wielkopolscy starożytnicy tworzyli na swój własny

i swego narodu użytek nieprawdopodobny obraz tutejszych zabytków

krajowych. Nie potrafili np. — a naw et nie chcieli — poprawnie ustalić

pochodzenia artystycznego swych kościołów gotyckich ani ich wartości

sty lo w ej86, bowiem każda prawidłowa determ inacja prowadziłaby nie­

uchronnie do ujawnienia wszystkich artystycznych braków naszych bu­

dowli. Stąd też zadowalali się mianowaniem ich „budowlami starożytny­

m i” bądź „ostrołućznymi” czy „gotyckimi” 87. Od czasu do czasu mówili,

że reprezentują one „rodzimy odcień ostrołuku” lub „styl nadwiślańsko-

-bałtycki” 88. Natomiast gdy musieli wyjaśnić powody ich swoistej pros­

toty i ubóstwa, to stwierdzali kategorycznie, iż styl ich wyrażał „klimat

polskiej ziemi i nieba” 89, bądź „psychiczną kondycję narodu polskiego” 9®.

Oczywiście, dysppnując tak archaiczną refleksją, nie byli w stanie wy­

jaśnić źródeł rodowodu naszego dziedzictwa artystycznego. W tych roz­

ważaniach brnęli zazwyczaj w zupełnie nieprawdopodobne rew iry fikcji.

Idąc za Lelewelem i całą plejadą historyków warszawskich, popędzani

własną wiarą w solidaryzm słowiański szukali genezy naszej sztuki naro­

dowej w odległych' czasach prehistorycznych91. Wierzyli, że w czasach

wspólnoty słowiańskiej zrodził się swoisty „styl słowiańskiego budowni­

ctw a”, który żył również w polskiej sztuce średniowiecznej i ńadal uze-'

w nętrznia się w naszym budownictwie ludow ym 92. W tym kontekście

wielu badaczy sądziło, iż również wielkopolski „odcień gotyku” był wy­

razem samorodnego kunsztu artystów krajowych, przyzwyczajonych ra ­

czej do starodawnej ciesiołki niż do wzorców zagranicznych93. W takim

ujęciu tem atu oraz w atmosferze konfrontacji z Niemcami problem

(15)

okcy-174

dentalizmu sztuki wielkopolskiej był nie' tylko kwestią trudną do w ytłu­

maczenia, ale naw et do podjęcia. Groził bowiem potwierdzeniem faktu,

iż tutejsza sztuka była kształtowana w zależności od wpływów idących

również z Niemiec 94. Starając się tego uniknąć mówiono więc, iż otrzyT

maliśmy ją w darze od Kościoła chrześcijańskiego w momencie przyjęci^

„chrztu świętego”. Później — już w czasach średniowiecznych i nowo­

żytnych — rozwijała się ona nadal „pod opieką Kościoła tutejszego i

władców naszych” 95. Była jednak zawsze „krzewem egzotycznym wyma­

gającym mozolnej pielęgnacji” 96, ale który w odpowiednich warunkach

„mógł przybrać odrębny charakter, wyrażając w sobie potrzeby i wy­

obrażenia ojców naszych” 97.

Rozumiemy dobrze, jak tego rodzaju miraże odpowiadały nadzięjojn

narodu, odartego w XIX w. ze swej tożsamości kulturalnej i osobowości

politycznej, stawianego ciągle pod pręgierzem opinii, iż jest nacją drugiej

kategorii -s. M ity te m am iły go i oddalały lęki bycia „papugą narodów”

przez popadanie w stany samouwielbienia, „bycia przedmurzem Europy

i chrześcijaństwa”, a naw et „nowym Mesjaszem narodów”.

Co dziwniejsze, owe wizje i m ajaki nie Zniknęły w raz z nadejściem

wolności w 1918 r. — ćo więcej — przeszły one bez żadnych trudności

do nam współczesnych czasów, a więc do epoki myślenia racjonalistyczne­

go, ba, naw et materialistycznego, gdzie nie powinno'być miejsca na tego

typu sentym enty, zrodzone na gruncie ideologii szlachecko-klerykalnej.

Stało się jednak inaczej i to zapewne znowu za przyczyną tragedii Naro­

du, tym razem z lat 1939—1945. Stąd też po wojnie obudził się ponownie

im peratyw obrony zachowania • „pam iątek narodowych” 9®. Stało się to

oczywiście poza sferą działania historyków sztuki; deeydowała o tym

wyłącznie opinia publiczna a naw et oficjalna propaganda. Pod ich na­

ciskiem zrodził się właśnie na ziemi wielkopolskiej jeden z największych

cudów polskiej myśli konserwatorskiej: totalna regotycyzacja katedry

poznańskiej. Natarczywe i głośne żądania społeczeństwa polskiego zmu­

siły historyków sztuki do „odkrycia”, a konserwatorów do „zrekonstru­

owania” „unikalnej W Europie galeryjki tryfo ryjn ej”, „francuskich łu­

ków oporowych” czy „wyjątkowego w skali światowej okna rozetowe­

go” 10°. Wszystko to działo się tylko po to, aby ,w m yśl romantycznej

doktryny fantazyjnie upiększyć ową budowlę, tak, aby mogła „stać się

godną miejsca przyjęcia chrztu świętego przez Polskę, oraz spoczynku,

pierwszych władców Narodu”. Tutaj więc zrodził się fenomen zwany po­

tocznie „polską szkołą konserwatorską”, która jest niczym innym, jak

kontynuacją myśli naszych dziewiętnastowiecznych starożytników.

Ale właśnie ten przykład — będący kuriozum w skali św iatow ej101 —

dowodzi trw ania w naszej narodowej świadomości romańtyczno-szlachec- >

kiego m itu o zabytkach, które swym artystycznym kształtem przywołują

nas do utraconej Arkadii: czasów polskiego średniowiecza — mitycznej

epoki sukcesów i chwały.

(16)

175

Zaś irre aln y . spór wokół nich, jaki wywiąźał się z Niemcami dowodzi

prawdziwości słów Andre Malraux, mówiącego, iż „Każda historyczna

cywilizacja w swej najgłębszej istocie jest dla drugiej nieprzeniknioną.

Ale pozostają zabytki, przed którym i stoimy jak ślepi, tak długo, dopóty

nasze m arzenia nie dostosują się do nich” 102.

PRZYPISY

1 W literaturze polskiej problem atykę tę om awia w ielce skrótow o i jedno­ stronnie Z. O s t r o w s k a - K ę b ł o w s k a , -P ro b lem h isto ryzm u w badaniach nad arch itek tu rą X IX w ieku , [w:] M yśl o sztu ce, M a teria ły z sesji SHS, W arszawa 1976, s. 75—107, korzystając głów nie z pracy W. G ö t z,. H istorism u s, Ein Versuch zu r D efinition des B egriffes, Zeitschrift des Deutschen Vereins für K unstw issenschaft 24, 1970. Proponowałbym uw ażnem u czytelnikow i zaznajom ienie się chociażby z opracowaniam i tego rodzaju co F. S c h n a b e l , D ie D enkm äler und der G eist d es 19. Jh., [w:] t e n ż e , A bhan dlungen und V orträge 1914— 1945, wyd. H. L ü t z , Freiburg-B asel 1970, s. .134— 150; H. B e e n k e n , D er H istorism u s in d er B aukunst, H istorische Zeitschrift 157(1938), s. 27—68; A. A d d i s o n , R om anticism and the G othic R eviva l, N ew York 1938; W. G ö t z , . B eiträge zu r V orgeschichte der D enk­ m alpflege, D ie E n tw icklu n g der D enkm alpflege in D eutschland v o r 1800, Diss., L eipzig 1956; A. K a m p h a u s e n , G o tik ohne G ott, Ein B eitrag zu r D eutung der N eu gotik und des 19. Jh., Tübingen 1952; P. Z u c k e r , R uins = An A esth etic H y­ brid, The Journal of A esthetics and Art Criticism 20 (1961), s. 119—130; F. M e i - n e c k e , Die E ntstehung der H istorism u s, M ünchen 1936; N. P e v s n e r , M öglich­ keiten und A sp ecte d er H istorism us, [w:] H istorism u s und bildende K u n st, pod red. L. G r o t e , M ünchen 1965; H. M a i , S tu d ien zu m K irch en bau des 19. Jh., Diss., 1970; H. E. M i t t i g und V.. P 1 a g e m a n n, D enkm äler in 19. Jh., D eutung und K r i­ tik , M ünchen 1972; R. B o t h e , Burg H ohenzollern, Von d er m ittela lte rlich en Burg zu m N a tion al-dyn astisch en D enkm al im 19. Jh., Berlin 1979; M. R a t h k e , Preus- sische B urgrom an tik am R hein, M ünchen 1979; W. H o f f m a n n , Das irdisch e Pa- ra d is, M o tive und Ideen d es 18. Jh., w yd. 3, M ünchen 1974. .

2 Th. N i p p e r d e y, N ationalidee und N ation alden km al, H istorische Zeit­ schrift 206 (1968), s. 529—585; t e n ż e , K irche und N ationalden km al, D er K öln er D om in den 40 Jahren des 19. Jh., [w:] S ta a t un d G esellsch aft im politisch en W an­ del, Festsch rift für W- B u s s m a n n , Stuttgart 1919, s. 175—202; G .E . H a r t ­ l a u b , Z u r Sozialpsychologie des H istorism u s in d er B auku nst, [w:] U n ż e, Fra­ gen an die K u n st, Studihn zu G ren zproblem en, Stuttgart b.r., s. 45— 65; R. A. K a n n , Die R estau ration als P hänom en in der G eschichte, W ien 1974; H. G o l ' l w i t z e r , Zum F ragenkreis A rch itek tu rh isto rism u s u n d po litisch e Ideologie, Zeitschrift für K unstgeschichte 42 (1979), s. 1— 14. Dla naszego szczegółow ego tem atu w ażne sĄ' też prace polskich historyków , jak np.: M. Z y w c z y ń s k i , N arodziny i d zie je hi­ sto ryzm u , H istoryka 1 (1967), s. 51—72; J. M a t e r n i c k i , K u ltu ra i edu kacja hi­ sto ryczn a sp o łeczeń stw a polskiego w X I X 'w ie k u , Z a ry s p ro b le m a ty k i i p o stu la ty badaw cze, [w:] E dukacja h istoryczn a sp o łeczeń stw a polskiego w X IX w ieku , pod red. J. M a t e r n i c k i e g o , W arszawa 1981, s. 9—124; J. C h l e b o w c z y k , Św iadom ość h istoryczn a jako elem en t p rocesów n a rodotw órczych w e w sch odn iej Europie, [w:] P o lsk o -czesk o -sło w a ck a św iadom ość h istoryczn a X IX w iek u , pod red- R. H e c k a, W rocław 1979.

3 N ależy z przykrością stw ierdzić, iż tem atyka kultu i opieki nad zabytkam i w W ielkopolsce nie doczekała się dotychczas należytego opracowania. Jedyną pra­ cą na teń tem at był m aszynopis studium S. W ilińskiego pt. „Starożytnictwo

(17)

176

w W ielkopolsce i rozwój badań nad sztuką narodow ą w okresie rom antyzm u” i w y ­ korzystany przez K. P i w o c k i e g o , R o zw ó j badań nad sztu k ą narodow ą i za ­ gadnienie sta ro ż ytn ic tw a w dobie ro m a n tyzm u , W arszawa 1955. Pew ne dalsze e le­ m enty znajdujem y: J. F r y c z , R estau racja i ko n serw a cja za b y tk ó w arch itek tu ry w Polsce w latach 1799— 1918, W arszawa 1975; K. M a l i n o w s k i , A b y pa m ią tk i u czyn ić p o w szech n ie w ia d o m y m i i trw a ły m i, [w:] t e n ż e i M . C h a r y t a ń s k a , S pis za b y tk ó w a rc h itek tu ry w P olsce, W arszawa 1964, w stęp; A. K a r ł o w s k a - K a m z o w a , H istoria sztu k i, [w:] N auka w W ielkopolsce, p rzeszłość i ter a źn ie j­ szość, pod red. W. J a k ó b c z y k a , Poznań 1973, s. 293—309.

4 Zauw aża to częściow o: Z. S p r y s , D ziałalność niepodległościow a a św ia ­ dom ość h istoryczn a w W ielkopolsce w dobie ro m a n tyzm u , [w:] Ś w iadom ość h isto ­ ryczn a P olaków , pod red. J. T o p o l s k i e g o , Łódź 1981, s. 363—411; S. K i e n i e ­ w i c z , R o zw ó j p o lsk iej św iadom ości n a ro d o w ej w X IX w ieku , Kultura i Społe­ czeństw o 14(1970), s. 2—5; K. R a k o w s k i , W alka w obronie narodow ości p ol­ sk iej p o d berłem pru sk im , W arszawa 1905.

5 Sytuację polityczną oraz dzieje przem ian społeczno-narodow ościow ych za­ chodzących w W ielkopolsce lat 1815—1914 m ożem y poznać dokładnie dzięki pracy źródłowej S. K a r w o w s k i e g o , H istoria W ielkiego K się stw a P oznańskiego, t. 1—3, Poznań 1918—1931. Zaś analizy ow ych zjaw isk dokonują najpełniej: W. J a- k ó b c z y k, S tu dia nad d zie ja m i W ielkopolski w X I X w ieku , D zieje p ra cy orga­ n iczn ej w latach 1815— 1914, t. 1—3, Poznań 1951—1967; D zieje W ielkopolski, t. 2, pod red. W. J a k ó b c z y k a , Poznań 1973; L. T r z e c i a k o w s k i , K u ltu rk a m p f w zab o rze pru skim , Poznań 1970; t e n ż e , P od p ru sk im za b o rem 1850—1918, P o­ znań 1973; J. W ą s i c k i , Z iem ie polsk ie pod zaborem pru skim , W ielkie K sięstw o

P oznańskie 1815— 1848, Poznań 1980; '

6 Charakter obu przeciw staw nych ideologii narodow ych w W ielkopolsce X IX w. om aw iają ze strony polskiej: W. F e l d m a n , D zieje p o lsk iej m y ś li p o lity czn e j w okresie poro zb io ro w ym , t. 1—3, K raków —W arszawa 1913— 1920; D zieje polsk iej m y ś li p o lity czn e j w czasach n o w o żytn yc h i n ajn ow szych , pod red. A. F. G r a b ­ s k i e g o , część 1, Łódź 1985, s. 253—266; M. H. S e r e j s k i, N aród a p ań stw o w p o lsk iej m y ś li h isto ryc zn ej, W arszawa 1973, s. 238 i n., zaś ze strony niem ieckiej: L. B e r n h a r d , Die Polenfrage, D er N a tio n a litä ten k a m p f der Polen in Preussen, M ünchen—Leipzig 1920; M. B r o s z a t , Z w eih u n d ertja h re deutsche P olenpolitik, M ünchen 1963; U. H. W e h 1 e r, Die P o len politik im deutschen K aiserreich 1871— 1918, [w:] t e n ż e , P olitische Ideologien und N ation alstaatlich e Ordnung, München 1968, s. 178 i n.; G esch ich tsbew u stsein in O stm itteleu ropa, pod red. E. B i r k e i E . L e m b e r g , Marburg 1961, s. 78— 172.

7 Jest to zagadnienie — stanow iące głów ny tem at naszej pracy — zupełnie nie zauważone w polskiej historii sztuki. N atom iast ludzie X IX w. zdaw ali sobie dobrze spraw ę z' roli zabytków w ielkopolskich w kształtow aniu św iadom ości naro­ dow ej. Józef Ł e p k o w s k i (O poszan ow an iu za b y tk ó w o jc z y s te j przeszłości, K ra­ ków 1866) nazw ie spór polsko-niem iecki o tutejsze pam iątki starożytne „walką o śm iertelne szczątki naszego narodu”. To sam o stw ierdza strona niem iecka (L. K a e m m e r e r , D ie W ichtigste B au denkm äler d e r P ro vin z Posen, Berlin 1909, w stęp P. G r a e f a , s. I) m ówiąc, iż „istnieje w narodzie niem ieckim żyw otny interes pow szechnej popularyzacji tutejszych zabytków jako trw ałych pom ników odw iecznej niem ieckości tych ziem ”. TO sam o zdanie u E . S c h m i d t , G eschichte des D eu tsch tu m s im L ande Posen u n ter polnischer H errschaft, Bromberg 1904, s. 3.

8 O wą niech ęć W ielkopolan w ieku X V II—X V III do stylistyk i starodaw nych budow li najlepiej charakteryzują cytow ane w tekście określenia podaw ane przez w izytatorów kościołów diecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej (patrz np.: A cta v i- sitatorum ecclesiarum D iocesis Posnaniensis, z lat 1777—1787; rękopis w zbiorach

(18)

177 A rchiw um Archidiecezjalnego w Poznaniu pod syg. AY-36). W X IX w. skom entuje to anonim ow y autor (ukryw ający się pod inicjałam i X.D.) artykułu w Przyjacielu Ludu 2(1835), N. 26, s. 201: „Obojętni na nieoszacow ane dzieła naszych przodków [...] nie przychylaliśm y się do ich utrzymania i poszanowania. Dlatego coraz bar­ dziej n ik ły zabytki naszej starożytności, z którym i łączy nas ty le błogich w spo­ m nień”.

* C ytat z: D zieła Ignacego K rasickiego, t. 4, W ilno 1851, s. 473.

10 O początkach m ody n a sty l gotycki na przełom ie X V III i X IX w . piszą: J. F r y c z , op. cit., (jak przypis 3), s. 17 i n.; t e n ż e , P o czą tk i s ta ro ż ytn ic tw a i m y ś li k o n serw a to rsk iej w P olsce, Ochrona Z abytków 28(1975), s. 13—22; J. B a ­ n a c h , Z yg m u n ta V ogla „Zbiór w id o k ó w sła w n ie jszy ch p a m ią te k n arodow ych" z roku 1806, [w:] R o m a n tyzm , stu d ia nad sztu k ą 2 p o ło w y w iek u X V III i X IX , W arszawa 1967, s. 129—147; T .S . J a r o s z e w s k i , O siedzibach n eogotyckich w Polsce, W arszawa 1981, s. 60 i n.

u O m aw iają je: 2 . O s t r o w s k a - K ę b ł o w s k a , S ie d zib y w ielk o p o lsk ie d o b y ro m a n tyzm u , Poznań 1975; J. S k u r a t o w i c z , „Te na k s z ta łt za m k ó w d źw ig a n e słabe m ury...”, N eo g o tyk w a rch itek tu rze rezyd en cjo n a ln ej W ielkopolski, [w:] P ro­ b lem y in ter p re ta c ji d zieła sztu k i i jego fu n k cji społeczn ych , Poznań 1980, s. 49—74; t e n ż e , D w o ry i pałace w W ie lk im K się stw ie P oznańskim , Poznań 1981, s. 25 i n.

12 K. P i w o c k i , op. cit., (jak przypis 3) s. 9 i n.; W. S l e s i ń s k i , S ta ro - ż y tn ic tw o m a łopolskie w latach 1800—1863, Sztuka i krytyka 7(1956), s. 262—266; T. D o b r z e n i e c k i , Joachim L elew el ja k o h isto r yk sztu k i, B iu letyn H istorii Sztuki 14(1952), s. 10—38; J. F r y c z , op. cit. (jak przypis 3), s. 17 i n.; J. K o ­ w a l c z y k , S ta ro ż y tn ic y w a rs za w s cy p o ło w y X I X w iek u i ich rola w p o p u la ryza ­ cji z a b y tk ó w o jczysty ch , [w:] E dukacja h isto ryczn a sp o łeczeń stw a polskiego w X I X w ieku , pod red. J. M a t e r n i o k i e g o , W arszawa 1981., s. 157—202.

14 Cytat za: L. D ę b i c k i m , P u ła w y, t. 2, L w ów 1887, s. 11. C harakterystyka kolekcjonerstw a oraz zbiorów puław skich ibid., s. 253—302 oraz ostatnio Z. 2 y g u 1- s k i , D zieje zb io ró w pu ła w sk ic h (Ś w ią tyn ia S y b illi i D om G otycki), Rozprawy i Spraw ozdania M uzeum Narodow ego w K rakow ie 7(1962), s. 5—261.

14 T. Ś w i ę c i c k i , Opis s ta ro ż y tn e j P olski, W arszawa 1816 (cyt. z w yd. II, 1861, s. 212).

16 J. L e p k o w s k i , op. Cit. (jak przypis 7), s. 4.

16 G łów nie: J .U . N i e m c e w i c z , H istoria n arodu Polskiego, t. 1, W arszawa 1786; t e n ż e , P odróże h istoryczn e po ziem iach polsk ich o d b y te od 1811 do 1828 roku, w yd. II, P etersburg 1859; J. L e l e w e l , D zieje P olski, Joachim L elew el po ­ to czn ym sposobem opo w ied zia ł, W arszawa 1829; t e n ż e , D rzw i kościelne p łockie i gnieźnieńskie, Poznań 1857; t e n ż e , G robow ce k ró ló w P olski p om n iki, Poznań 1856; t e n ż e , N au ki d ające pozn ać źró d ła h isto ryczn e, Poznań 1863; K. B r o ­ d z i ń s k i , O p a m iątkach n a ro d o w ych , Kurier Polski N r 389 (z dnia 1 3 1 1813), s. 4 i n.

17 B. S u c h o d o l s k i , R ola T o w a rzy stw a W arszaw skiego P rzyja ció ł N au k w ro zw o ju k u ltu r y u m y sło w ej w P olsce, W arszawa 1951. N ie zapom inajm y przy tym , iż w ielk opolsk i anim ator zainteresow ań staiożytniczych , Edw ard R aczyński, był aktyw nym członkiem tegoż Tow arzystw a.

18 L. Ł ę t o w s k i, W spom n ien ia pa m ię tn ik a rsk ie, w yd. 2, W arszawa 1956, s. 321.

19 J. K a ź m i e r c z y k , Funkcje id eo w e k ó rn ick iej rezyd en cji T ytu sa D zia- łyń sk ieg o , P am iętnik B iblioteki K órnickiej 2(1976), s. 49—63; Z. O s t r o w s k a - K ę b ł o w s k a , Polish residen ces m useum in th e 19th. cen turies, P olish art stu dies 2(1980), s. 59—82.

(19)

178

“ E. R a c z y ń s k i , W spom nienia W ielkopolski, t. 1—2, Poznań 1842—1843, ilustrow ane album em rysunków w ykonanych przez K laudynę Potocką. Krytyką pracy tej jako dzieła im aginacji arystokratycznego środowiska' daje anonim ow y autor w Tygodniku L iterackim 5 (1842), Nr 43, s. 341—343. O genezie pracy tej: A. W o j t k o w s k i, E d w a rd K a czyń sk i i jego dzieło, Poznań 1929, s. 38 i n.

Dla przykładu: J. M o r a ć z e w s k i , S ta ro żytn o ści polskie, ku w y g o d zie czyteln ik a porzą d k iem a b eca d ło w ym ułożone, t. 1—-2, Poznań 1842 i 1852; K. N e y, K ilk a u w ag o b u d o w n ictw ie k ościeln ym , Leszno 1842; t e n ż e , Ż y w o t bł. Jolan ty i kron ika kla szto ru zakon nic św . K la ry w G nieźnie, Leszno 1843 oraz . t e g o ż liczne artykuły publikow ane w kolejnych num erach P rzyjaciela Ludu w latach 1846—1853; J. Ł u k a s z e w i c z , O braz h isto r yc zn o -s ta ty styc zn y m ia sta Pozna­ nia w d a w n ych czasach, t. 1—2, Poznań 1838; t e n ż e , K ró tk i opis h isto ryczn y kościołów parafialnych ... w d a w n e j d iec ezji pozn ań skiej, t. 1—3, Poznań 1858— 1863; t e n ż e , [pod pseudonim em J. A n d r y s o w i c z ] , Polska..., Poznań 1842.

22 Prym as T eofil W olicki w 1823 r. rozesłał wśród duchow ieństw a obu w ielk o­ polskich diecezji drukow any kw estionariusz, aby „spisali pom niki jakie jeszcze po kościołach pozostały i aby ocalić je ,od zupełnej zagłady”. O ryginalny tekst ode­ zw y zachow ał się w A rchiw um A rchidiecezjalnym w Poznaniu. Poza tym : J. P o l ­ k o w s k i , Opis sta ro żytn y c h ruin na w y sp ie jezio ra ledn ickiego, Gniezno 1876; t e n ż e , K a ted ra gnieźnieńśką, Gniezno 1874; J., K o r y t k o w s k i , komentarze do Jana Leskiego, L ib er ben eficioru m archidiocesis gnesnensis, w yd. J. Ł u k o m s k i , t. 1—2, Gniezno 1880— 1881; t e n ż e , B revis descrip tio h istorico-geographica ec- clesiarum archidiocesis G nesnensis e t Posnaniensis, Gniezno 1888.

23 A. W o j t k o w s k i, T o w a rzy stw o P rzyja ció ł N auk w Poznaniu 1857—1927, Poznań 1928, s. 256 i n.; A. M a r c i n i a k , Rola T ytu sa i Jana D ziałyńskich w ro zw o ju ośrodka n au kow ego w W ielkopolsce, Poznań 1980, s. 100 i n.

24 M. L a u b e r t , A us den A nfän gen d es polnischen K asin os in G ostyń, D eutsche W issenschaftliche Z eitschrift für Polen 16(1929), s. 127—140; F. S z a ­ f r a ń s k i , G u sta w P o tw o ro w sk i i K asyn o, Kronika G ostyńska 7 (1935), s. 162— 167. 26 Ę. K i e r s k i , W spom n ien ie o b y ły m T o w a rzy stw ie S ta ro żytn o ści w S za ­ m otu łach, Przegląd' Poznański 22 (1867), nr 3, s. 209—226.

as Przyjaciel Ludu uk azyw ał się w L esznie w latach 1834—1853 pod redakcją J. P o p l i ń s k i e g o i J. Ł u k a s z e w i c z a ; Przegląd Poznański w ychodził w Poznaniu w latach 1845— 1867 pod red. J. K o ź m i a n a ; Wiarusa redagował ks. A. P r u s i n k o w s k i w latach 1848— 1849, zaś Mrówkę Poznańską w 1821— 1822 J. F. K r ó l i k o w s k i i J. A. M u n k .

27 J. Ł e p k o w s k i , O za b y tk a c h K ru szw icy, G niezna, K ra k o w a oraz T rze­ m eszna, K raków 1866, s. 138— 139.

28 Ostatnio jeszcze: T. R u t k o w s k i , P oglądy na za b y te k w Polsce la t 60 w ie k u X IX , [w:] M yśl o sztu ce, W arszawa 1976, s. 119 oraz J. F r y c z , op. cit. (jak przypis 3), s. 134. Jest rzeczą w ym ow ną, iż om aw ia on ( t e n ż e , op. cit;, s. 128— 134, 181—188, 251—261) w yłączn ie „urzędowe” niem ieck ie prace konserw a­ torskie prowadzone w W ielkopolsce i stąd oczyw iście w idzi je w kontekście po­ dobnych realizacji na Pomorzu i w Prusach. Zupełnie zaś n ie odnotowuje przed­ sięw zięć podejm ow anych przez m iejscow e środow isko Polaków . , *

29 A wśród n ich głów nie: K. Strączyński, O gólne spraw ozdanie delegacji do opisu zabytków starożytności w K rólestw ie Polskim w latach 1844—1855; tenże, Opis zabytków starożytności w guberni W arszawskiej... z lat 1844 i 1846 (oba rękopisy \y zbiorach B iblioteki U n iw ersytetu W arszawskiego); F .M . S o b i e s z c z a ń-_ s k i , W iadom ości h istoryczn e o sztu kach p ięk n ych w d a w n ej Polsce, t. 1—2, War­ szaw a 1847; t e n ż e , S ztu k a polska, [w:] E ncyklopedia pow szech n a, pod red. O r g e l

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli zważyć, że ta ostatnia kategoria, z wykształceniem poniżej średniego, zaledwie kwalifikuje się do warstwy inteligencji, pozycja kleru okaże się jeszcze

70) wprowadza się art. Wyższy Sąd Dyscyplinarny może orzec na niekorzyść obwinionego tylko wtedy, gdy wniesiono na jego niekorzyść środek odwoławczy” ; 71) wprowadza

On the south side of the court, an entrance gave access to a large funerary chamber situated on the main axis of the tomb and containing a total of 18 loculi on all three sides..

Z perspektywy czasu prace Matty-Clarka można potraktować jako indy- widualny metakomentarz do historii przekształceń obiektu w sztuce, stają się one wypowiedzią artysty

Z początkiem nowoczesnego leśnictwa wiąże się kilka polskich książek odno- szących się do lasów prywatnych, adresowanych do ich właścicieli (aneks).. Nie- wątpliwie

Niezależnie od tego ja k dalej potoczą się losy filozofii jak o przedm iotu nauczania w szkole średniej w arto zastanow ić się nad znaczeniem edukacji filozoficznej

To explain why few rural-village governance networks succeed in China, this study empirically elaborated on the application of three classic tools of governance networks and

sm ukalisa poczynając p oprzez granitow y głaz z odpow iednim napisem aż do typow ego dla tego regionu drew nianego krzyża w ykonanego przez miejscowych górali,