T R Z A S K A
PANNA ŻABIŃSKA
O B O R A Z A R O D O W A W K A C Z Y N O W I E M A LIG N A — A N T O S IA F I L O Z O F U R Y W E K Z DZ IEN N IKA H E L E N Y P. W A R S Z A W A G E B E T H N E R I W O E E F K R A K Ó W — G . G E B E T H N E R I S P Ó Ł K A igoit t t f M
C ała ro d zin a Ż a b iń s k ic h żn iw e m z a ję ta . M atka, c ó rk a i sy n w y ro ste k , p o c h y le n i, w m ilc z e n iu , s z y b k im ru ch em sierp a p sze n icę p o d cin a ją , a g d y się w lew ej ręce p e łn a g a rść zbije, p ro stu ją się, o d w raca ją i za sieb ie na ście rn i ją kład ą. O p o d al za n im i o jcie c s y s te m a ty c z n ie g a rś ć p o g a rści zb iera , pasem ścisk a, w ią że i w m en d le zestaw ia.
D zie ń s ie rp n io w y s k w a r n y je s t. N a b łę k ic ie b ez ch m u r sło ń ce ze n itu d o b iega. D o k o ła, ja k o k iem się g n ie sz, w i d ać gro m a d k a m i ż n iw ia rz y p ra cu ją cy ch , s n o p k i u s ta w io n e , w o z y ład o w n e. T u i o w d z ie ju ż lu d z ie łan rz u ca ją i k u w s i n a w y p o c z y n e k p o łu d n io w y ciągn ą.
4 TRZASKA
staje, ociera ręk aw em p o t z tw a rz y
i rzecze:
— T r z a iś ć n a o b iad , n iem a rad y. I ta k e św a d ziś k a w a ł ro b o ty p o ło ż y li!
— A s u c h a , bo s u c h a p s z e n ic z k a la to ś — d od a sta ry. — C h o ć od razu w za s ie k w o zić, d a lib ó g .
— P ó jd źta, m atu lu , o b iad s z y k o w a ć , a m y je s z c z e p o żn iem k s z y n k ę z W i ck ie m — o zw a ła się d z ie w c z y n a . — A k u r a t! T o se żn ij ja k ci och ota, m n ie ju ż i ta k w p le ca ch strzy k a ... od s ło n k a w s c h o d u ni tc h u złapić... R o ze śm ia ła się: — T o w s ty d m ę ż c z y ź n ie u żn iw a u stać.
I dalej p o c h y lo n a zb o że kład ła. S ta r z y ju ż s z li k u d om ow i, W ic e k za nim i. M a tk a za w o łała :
— N o , O leśk a, ch o d ź, je s z c z e się n a c ie s z y s z do w ieczo ra.
— Idę, idę! A le g d z ie to mój k aftan ? N ie w id z ie liś ta k a ftan a m o jeg o ?
PA N N A ŻABIŃSKA 5
— T o ć ci g o n ik t n ie porw ał. — P e w n ik ie m u s m u g u ran o ostał. S k o c z ę g o w ezm ę i idę.
P o m k n ę ła s z y b k o m iedzą, o g lą d a ją c się co c h w ila n a ro d zicó w . M o g ła m ieć lat o sie m n a ście lu b d zie w ię tn a ście . B o so b yła , i p ró c z białej k o s z u li, n ieco u s z y i w y cię te j, o rę k a w a ch do ło k ci, m iała ty lk o na so b ie ln ia n ą cz e rw o n ą s p ó d n i c z k ę i n ie b ie sk i fa rtu s ze k . B ia ła c h u stk a , za w ią za n a po d brodą, z a k r y w a ła jej całą g ło w ę i u szy , o cien iała tw a rz sm agłą. Z c ie n ia te g o strze la ło d w o je ż y w y c h , cz a rn y c h o czu , n o se k m aleńki, n ieco za d arty i u sta ja s k r a w e ja k k w ia t m a ku d z ik ie g o . W z r o s tu b y ła n ie d u że g o , ale, ch o ć o k r ą g ła i p u lch n a, zrę czn a i zw in n a .
D o b ie g łs z y n ad s m u g c z y li łączk ę , w e s z ła w sto ją cą je s z c z e pszen icę, p o d ję ła z w ia d o m e g o so b ie m iejsca k a fta n ik p e rk a lo w y , r ó ż o w y w b ia łe g ro c h y , n a ło ż y ła go, zd jęła c h u ste czk ę , o b tarła fa rtu s z k ie m sp o co n ą tw a rz i szyję, p o
6
TRZASKAp ra w iła w ło só w , z a w ią za ła n ap o w ró t ch u stk ę , r z u ciła o c z y m a w k o ło i p o b ie g ła skrajem łąki.
L u d z ie z p ó l o k o lic z n y c h w s z y s c y j u ż z e s z li na obiad. N ie r u c h o m o ś ć i c i sz a p o łu d n io w a z a le g ła kraj sk ą p a n y w m o rzu ś w ia tła zło te g o , ja k b y u p o jo n y ja s n o ś c ią tą i żarem . Jednej O lesi k ro k le k k i s ły c h a ć b yło , i ro jn y b rzę k m u szek , k tó re b u d z iła d o ty k a ją c traw y.
Z a c h w ilę na le w o i na p ra w o p a g ó r k i z a s ło n iły d a ls z y w id o k cały, łą c z k a zaś zara sta ła r o k ic in ą g ę stą i w y so k ą. O b ejrza ła się d z ie w c z jm a raz j e s z c z e i w e s z ła w k rza k i.
— D zie ń d o b ry O lesi! — z a w o ła ł z ry w a ją c się z ziem i c h ło p la t d w u d z ie s tu k ilk u , w y s o k i, p ro sty ja k św ieca, o n ie b ie sk ic h w e s o ły c h o cza ch i w ą s ik u k o lo ru k o n o p i, do g ó r y p o d k rę co n ym .
O le sia stanęła, c z e rw ie n ią c się. — D zie ń d o b ry S ta s io w i — o d rzekła. P o p a trz y li na sieb ie u śm ie ch a ją c się,
PA N N A ŻABIŃSKA 7
p o cze m ch ło p ie c s z y b k im ru ch e m u ją ł d z ie w c z y n ę w ram iona, c h cą c ją w tw a rz p o ca ło w a ć. W y k rę c iła się, w y m k n ę ła mu, le d w o ją za rę k a w p rz y trz y m a ł.
N o , no, n ie ch się O le sia n ie boi, ju ż n ie ru szę. A le p rze c ie na d zień d o b ry to p o ca ło w a ć m ożna.
— N ie, n ie m ożna.
— I d łu g o to je s z c z e b ęd zie ty c h c e re g ie li ?
— P atrza jta go, ce re gie li! B ę d zie tak, aż p ó k i w r o n y za ja s k ó łk a m i p o d w o d ę na zim ę n ie w lazą ! P u ś c ił S ta s ie k rę k a w i ch m u rn y rz e k ł: — J u ż ja m iarku ję, co m n ie n ig d y na p ra w d ę O le sia n ie p o lu b i. S p o jrz a ła m u w o c z y z w y rz u te m : — A n a c o b y m ja nad rze k ę latała, i tutaj tera b yła, k ie jb y m n ie lu b iła ?
— N o to c z e g o się n ie da p o ca ło w a ć? — B o to grzech .
8 TRZASKA
jak ... A c ó ż tam s ta r z y ? N ie g a d a ła p e w n ik ie m O le sia je s z c z e nic. — T e r a żn iw a, n ie po ra n a tak ie interesa. — J a k b ęd zie pora, z n o w u z za gó r, z za b o ró w p rzy ja d ą k o n k u re n ty , i j e s z c z e k tó re n O le się ro zm iłu je . — J a k m i S ta ś n ie w ierzą, to trudno, lepiej d a jm y so b ie zara sp o k ó j.
— W ierza m , w ierzam , ty ło z w y c z a jn ie c z łe k a stra ch bierze.
— T e r a n ik t n ie p rzy ja d zie , aż m o że k ie d y na św . M ich ał.
— O le sia o to z a w d y żartu je. N ie trza c z e k a ć aż ja k i s z la c h c ic sta ry c h zb ała m u ci. A k to w ie, m o że p r ó ż n y n asz strach , m o że n am n ie b ęd ą b ro n ić? T o ć ro d zo n e m u d z ie c k u k r z y w d y n ie zech cą c z y n ić.
D z ie w c z y n a s p o w a ż n ia ła , p o ru s z y ła g ło w ą z p o w ątp iew a n iem .
— A co on i n a m n ie m o g ą p o w ie d zie ć? C o ? — c ią g n ą ł dalej S ta sie k .
-PA N N A ŻABIŃSKA 9
D o k o ś c io ła n ie ch o d zę ? P ija k -e m ? Z ło - d ziej-etn ? R o b o ty się boję? M ó rg -e ra do p o łu d n ia d ziś s k o sił, i b ez o b iad u d ru g i do w ie c zo ra p o ło żę. Ż e m n ie b o g a c z ? I pan Ż a b iń s k i j a k za czy n a ł, też ty s ię c y n ie m iał. A ja ja k b y m b raci i s io s try z g ru n tu sp ła cił, to b ym b ez m ała ty le p o la m iał co pan Ż a b iń sk i. Z o b a c z y lib y lu d zie, ja k ą b y m g o sp o d a rk ę za p ro w a d ził!
O le sia p a trz y ła na n ie g o z u w ie lb ie niem , ale m ilcza ła.
— T o jed n o , com n ie ze szla ch ty . P raw d a, co pan, to pan, c h o ć b o so c h o d zi i św in ie pasa, a pan. C h o ć po n o c y c u d z ą łą k ę w y p a sa , a pan. C u d z e d rz e w o z łasa n o cą w y w o z i, a pan ! W w ię zien iu tr z y m iesią ce albo i ro k o d s ie dzi, a ta k i . . .
— N ie d o b ry S taś, pó jdę! - p r z e rw ała.
— N ie c h się n ie g n ie w a O lesia, to ć pan Ż a b iń s k i n ie o k ra d ł n ik o g o , ani co. Ja ta k in o o d ru g iej s z la c h c ie gadam ,
IO TRZASKA
co n a c h ło p a plu ją, a sam e g o rs z e ła j d aki. T r u d n o się c z łe k o w i n ie g ry ź ć, kiej ta k ą ś lic z n ą p a n n ę p o k o ch a ł, i p a n na n ie od te go , a tu... S z la c h ta gorzej za w zię ta ja k p an y. T a k i h rab ia B rz e ziń sk i, ty le fo lw a rk ó w ma, a p o n o się z ż y d ó w k ą o żen ił. I d la te g o h rab ią je s t ja k był, i b is k u p na w io sn ę w L e c h o w ie ob iad ja d ł. T e r a in n e c za sy . A to ć ja n ie żyd , a ch rze ścija n !
— J e sz c z e o jc ie c to b ajk i, ale z m a tką!... O la B o ga, zagad ałam się, zn ó w b ęd zie heca!
— A w ieczo rem p r z y jd z ie O le sia do rze k i?
— O, d ziś niem a sp o so b u , ani ju tro . J e sz c z e ja k nas tera k to p o d p a trz y ł? !
— N o to k ie d y ?
- - P rz e z P a n ic z k ę p o w iem . — Z g o d a . T o d o b ra n o c O lesi. P r z y tu lił ją do siebie, a on a się ju ż teraz n ie b ron iła, p o c a ło w a ł ją k o ło ust,
P A N N A ŻABIŃSKA I I
on a sze p n ę ła: »do w id zen ia« , sp o jrza ła m u o statn i raz w o c z y i zn ik ła .
* *
*
P an K le m e n s Ż a b iń sk i p rze d la ty o d z ie d z ic z y ł b y ł po ojcu, do s p ó łk i z b ra tem, z a g ro d ę z dom em , sto d o łą i c h le w am i, d w a d zie ścia m o rg ó w pola, sze ść łąk i, tr z y lasu o ls z o w e g o i g o tó w k ą 366 ru bli. Z łe ję z y k i ga d a ły , że p ie n ię d z y zo stało k u p ę w ięcej. A le d o k u m e n tu na to n ie b y ło n ija k ie g o , a że pan K l e m ens p rze czy ł, sta ra m a tk a też, m u sia no im z a w ie rz y ć . S ta rs z y brat w y ro stk ie m je s z c z e o p u ś c ił b y ł Ż abin , i teraz, s łu żąc za ek o n o m a w je d n y m z fo lw a rk ó w h ra b ie g o B rz e z iń sk ie g o , n ie p arł się do w si w racać. K le m e n s w ięc z o sta ł na o jco w iźn ie . P o ś lu b iw s z y A g n ie s z k ę z O r z e c h o w s k ic h , w z ią ł 800 ru b li p o sa g u i s p ła c ił brata.
12 TRZASKA
się: ro d ziło się zboże, d o liły się cielęta, ja g n ię ta , źrebięta, ba! i p ro sia k i i gę- siaki, a że ż y li oszczęd n ie, p ra cu ją c s a mi, m ie szk a ją c w o d w ieczn ej za p a d n ię tej chacie, n ie b a w ią c się, on w tu ż u rk i a on a w k ap elu sze, zb ija li Ż a b iń s c y g ro siw o .
P ó k i d zieci b y ły małe, trz y m a ł Ż a b iń sk i p arobka, ale od p ó łto ra ro k u O le sia i W ic e k ro b o cie p o d o ła ć m u sieli. D o m u p iln o w a ła i ob iad n a sta w ia ła s ta ru s z k a m atka. K r y t y k o w a ł ten i ó w p an a K le m e n s a za sk ą p stw o , ale on s o b ie n ic z te g o n ie ro b ił i p ie n ią d ze c iu łał, a c h o ć sąsiad n iejed en m iał d w a i tr z y r a z y ty le ziem i, u w a ża n ia n ie m iał n ik t w e w si w ię k s z e g o .
W n ie d zie lę i ś w ię ta cała ro d zin a, p ró cz b ab k i, je c h a ła do k o ś c io ła sz e ro k im » w olantem « o fa rtu c h u sk ó rza n y m , z a b y tk ie m je s z c z e po p o p rzed n ie m p o k o len iu . R o d z ic e za jm o w ali sied zen ie, W i ce k sia d ał n a k o źle, O le sia o b o k n ie g o
PA N N A ŻABIŃSKA 13
le c z ty łe m do k o n i. L a te m jed n a k , a i z i m ą w p o go d ę , d z ie w c z y n a w o la ła iść p ie szo z ró w ie śn iczk a m i.
K tó re jś n ie d zie li g d y w y je ż d ż a li ze w si, u s ły s z e li z za p ło tu g ło s :
— A n ie ch tam p a ń stw o d o b rze p a trzą, c o b y g d z ie po d ro d ze o tw a rd y b o b e k n ie za w ad zić, bo się k areta ro z sy p ie ! Z a w s ty d z ili się p a ń stw o Ż a b iń scy. P an i A g n ie s z k a p rzy zn a ła, że w a rto b y d z iu ry w w a s ą g u załatać, fa rb y b ru n a tnej k u p ić w m ieście i ja k o ta k o w o - la n c is k o od sm aro w ać. A le pan K le m e n s m a ch n ą ł ręką:
— N o , no, p ierw ej z o b a czy m ja k tam b u ra k i w y d a d z ą la to ś!
* *
*
P o p rz e d n ie g o ro k u , g d y d e szc ze ż n i w o m p r z e s z k a d z a ły , a s k o ro sło ń ce z a ś w ita ło co tc h u zb o że z p o la łap ać trzeb a b y ło , w z ią ł b y ł Ż a b iń s k i na t y
*4 TRZASKA
d zień z sąsied n iej w si p o m o cn ik a, g o sp o d a rs k ie g o syn a, S ta n is ła w a K ru k a . W e s o ły to b y ł ch ło p iec, w c ią ż się śm iał, p o ś p ie w y w a ł i w y g r y w a ł na h arm on ji. N a w e t m u m u z y k i za złe b rać n ie m o żn a b yło , bo ro b ił za d w ó ch . A le n ie ch do p o d w ie c z o rk u p rzy sta n ą , n ie ch się w ó z p o s n o p k i m in u tę sp ó źn i, a ju ż ob erek od u ch a id zie. G d y się sp rzę t s k o ń c z y ł i S ta s ie k od szed ł, sm u tn o się z ro b iło u Ż a b iń s k ic h ja k po śm ierci czyjej.
W p ie rw s z ą po tem n ied zielę, w G o w orow ie, g d y się p o n a b o że ń stw ie w y s y p a li lu d z ie na ryn ek , p o d sz e d ł K r u k p o z d ro w ić p an ią K le m e n s o w ą i O lesię. U c ie s z y ła się do n ie g o d z ie w c z y n a se rd e c z n ie i ję li ro zm a w ia ć w eso ło , aż Ż a b iń s k a m u sia ła c ó rk ę za rę k a w p o c ią gn ą ć:
— N o , ch o d ź, siadaj z nam i, po- je d zie m y .
PA N N A ŻABIŃSKA 15
P ó jd ę n a p ie ch tę z M o d zelew ian -k am i.
— N ie, siadaj z nam i.
W id o c z n ie starej n ie sp o d o b a ła się p o u fa ło ś ć p u b lic z n a K r u k a . C o św ię to je d n a k z n a la z ł S ta s ie k sp o so b n o ść do O lesi się p r z y s u n ą ć i k o m p lim e n ta p r a w ić. A ja k s z ła do k o ś c io ła p ie szo , to ju ż z a w s z e K r u k a p o d ro d ze sp o tk ała. R a z s z li sam i z w iorstę, i w te d y w y z n a ł S ta s ie k d z ie w c z y n ie s w o je m iło w anie, o ś w ia d c z y ł jej, że ład n iejszej n ie w id z ia ł ja k żyje, ta k że d zień i n o c t y lk o o niej m y śli. O le sia c z e rw ie n iła się, p rz y s p ie s z a ła k ro k u , ale s z c z ę ś li w o ś ć ją og arn ęła, o ja k ie j d otąd p o jęcia n ie m iała.
N ie s te ty ź li lu d z ie n ie m o g li nie z w r ó c ić n a te z a lo ty u w a g i. D o s z ło to zaraz do Ż a b iń sk ich . M a tk a zro b iła aw an tu rę, że się s z la c h e c k a có rk a z » cha m em« o b erw ań cem zadaje, o jcie c z a p o w ied zia ł, że ja k się raz je s z c z e o czem ś
i6 TRZASKA
p o d obn em d ow ie, sp ra w i córce, a i K r u k o w i, »lanie«. B o ć p rz e c ie o o że n k u Ż a b in ia n k i z ta k im K ru k ie m , »uka- źn ym « ch łop em , n ie m o g ło b y ć m o w y, w ię c o c z y w iś c ie t y lk o o ro z p u s tę c h o d ziło, ła jd a ctw o i o b razę B o sk ą. S p ła k a ła się O lesia, n ie ja d ła n ic d w a dni. N ie d ano jej j u ż r u s z y ć s ię s a m ej ze w si.
K o ło B o ż e g o N a ro d z e n ia z je c h a ł do Ż a b in a stry j Dam azjr, ek o n o m h r a b io w sk i. P r z y w ió z ł ze so b ą m ło d zie ń ca c h u d ego, b la d eg o , le c z o d z ia n e g o b o ga to w o lb rzy m i k o ż u c h o g ra n a to w y m w ie rzch u . B y ł to k o n k u r e n t o rękę O lesi, s y n za m o żn e g o s z la c h c ic a z s ą sied n iej p arafji. Ż a b iń s c y m ile g o p r z y ję li, ale O le sia , d o r o z u m ia w s z y się o co ch o d zi, u c ie k ła do o b ó rk i i ani ru sz w y jś ć n ie ch ciała. M a tk a w p a d ła w gn ie w , o jcie c aż k ije m z a g r o z ił; u le g ła , c a ły w ie c z ó r je d n a k o c z ó w n ie p o d n io sła i u st n ie o tw o rz y ła . G d y stry j w y c h w a la ł
P A N N A ŻABIŃSKA I 7
s w e g o p ro te g o w a n e g o , o p o w ia d a ł o g o sp odarce, in w e n ta rzu , p o rzą d k a c h je g o ro d zicó w , d z ie w c z y n a ru sza ła ram ion am i.
O s ta te cz n ie k o n k u r e n t o d jech a ł s k o n fu n d o w a n y , stry j zły , O le sia zaś p rze z k ilk a dni d o zn a ła p ra w d z iw e g o p ie k ła od ro d z icó w . N ie o d p o w ia d a ła im nic, ty lk o : — N ie c h cę iść za te go , ani za d ru g ie g o , je n o za ta k ie g o , co m i się s p o doba. — A tak, za te g o ch am a m oże? N ie (. d o c ze k a n ie tw o je.
— N ie c h on się ty ło tu p o k a że ! — w y g r a ż a ł o jciec.
P o w o li p rzestan o m ó w ić o zajściu , za w sz e je d n a k Ż a b iń s c y c ó rk i o stro s trz e g li. T o te ż p rze z zim ę w id y w a ła K r u k a t y lk o w k o ś c ie le i to zd aleka. A le g d z ie k o lw ie k się ic h o c z y sp o tk a ły , w n ik a ły w siebie, i b ez słó w , b ez u ś m ie ch u w id z ia ln e g o n aw et, ro zu m ie li się, c z u li że w iern i są sobie. R a z się K r u k
i8 TRZASKA
do Ż a b iń s k ic h zb liż y ł, zd ją ł czap kę , m ó w ią c : »dzień d o b ry pani«, ale p an i Ż a b iń sk a się o d w ró c iła i có rk ę za so b ą w d ru g ą stro n ę p o cią g n ę ła .
C o i raz, c z y to w d om u, c z y p rz y
robocie, w p a d a ła O le sia w zadum ę.
S ta ś k a p o sta ć m a ja czy ła jej się p rzed oczam i, i tę sk n o ta ją brała ogro m n a. T y lk o że to m ło d o ść m ło d o ścią, w ięc n ie ra z, b y w a ło , p rzep o m n i fra su n k u , i z a ta ń c z y ć i za śp ie w a ć p o trafi, a r o d zice się p o cie szali, że so b ie K r u k a z g ło w y w y b iła .
W sam o p ó łp o śc ie p r z y s z e d ł do Ż a b iń s k ic h so łty s, pan B o rk o w s k i, i po w y czerp u jącej ro zm o w ie o p rz e s z ły c h m ro zach, w id o k a c h u ro d za jó w i k o m e cie za p o w ied zia n e j w k alen d arzu , o d c h rz ą k n ą ł i rze k ł:
— M o ści d o b ro d zie ja szk u i m o ścia pani, ten te go , z a w ż d y k o n ie c końcem , jak się p r z y B o g a n a jw y ż s z e g o p o m o cy, m o ści d o b ro d z ie ja sz k u , d zie ci ja k się
P A N N A ŻABIŃSKA 19
n a le ży o d ch o w a ło , p rz y c h o d z i czas i te r m in im ta k sam o s ta te cz n y byt, s ta te c z n y b yt, m ości d o b ro d zie ja szk u ... u s ta n o w ić. T a k d z ia d y nasze, m o ści dobro- d ziejaszk u , i p ra d zia d y ro zu m ia ły , i nam też na to p rz y ch o d z i, co n ija k ie g o s k u tk u o d p o w ie d zia ln e g o niem a, ja k o , m o ści d o b ro d zie ja szk u , w sa k ra m en tach p rze z K o ś c ió ł n asz ś w ię ty u m o c o w a n ych , a w m a łże ń stw ie i b o g o b o jn e m p o ż y c iu .
S a p n ą ł ciężk o . Ż a b iń s c y w s z y s tk o p ię cio ro p a trz y li n a n ie g o n ic n ie ro zu - m iejąc. P an B o rk o w s k i sp o jrza ł na O le- S1ę i W ick a , i c ią g n ą ł dalej, w s k a z u ją c ich :
— Z p rzep ro szen iem , m o ści d o b ro d ziejaszk u , ja k o p rzy sze d łe m w in te re sie do pan a Ż a b iń s k ie g o i pan i Ż a b iń skiej s z c z e g ó ło w y m , a ta p an n a piękna, m ości d o b ro d zie ja szk u , i k a w a le r ten, żeb y z p rze p ro sze n ie m na d w ó r w y sz li, m o ści dobr...
20
TRZASKA— T o j u ż ja w iem co to b ęd zie! — z a w o ła ła O le sia w y c h o d z ą c z bratem .
— A to m ądra! m o ści d o b ro d zieja- sz k u . I m ądra, i p iękn a, i b o ga ta ! T o te ż sła w a jej, a i pan a Ż a b iń sk ie g o , m o ści d o b ro d zie ja szk u , a i p an i Ż a b iń skiej, ta k sam o aku rat, po całej P o lsce, ja k o trąb a arch an ioła, m o ści d o b ro d zie - ja s z k u , brzm i. Z ca łe g o ś w ia ta s w a ty o sk a rb ta k i się zjeżd żają, m o ści do- b ro d zie ja szk u . Ja tam po św ie c ie n ie b yw a m , sw o jej za g ro d y , m o ści dobro- d z ie ja s z k u piln u ję, co ją z d ziad a p ra d ziad a trzym am . A le m nie się p a trzy , co n ie p o trzeba, m o ści d o b ro d zie ja szk u , ś w ia ta c a łe g o lu stro w a ć, a i b lisk o , w n a szy m Ż abin ie, zn ajd zie się m o ści d o b ro d z ie ja sz k u kaw aler... albo i w d o w iec, m łod y, o d p o w ie d zia ln y , k o ś ć z k o ści, k re w ze k rw i naszej, m o ści d o b ro d zie ja s zk u , a n ie p rzy b łę d a żaden, i 01... A le k s a n d r a c ó rk a n ie p o je d zie za d z ie siątą gran icę, a m ięd zy sw o im i, m o ści
21
d o b ro d zie ja szk u , ostan ie, i n a g o s p o d arce o d razn ja k się p a trz y o siąd zie, p ra w d z iw ą p a n ią m o ści d o b ro d zie ja szk u , ja k o jej p rzy sto i, b ęd zie.
— O k im ż e to pan B o rk o w s k i m ó w i? — s p y ta ła Ż a b iń sk a .
— S ą sia d b lis k i, m o ści d o b ro d z ie ja s z k u . — K tó re n ? — R o lió s k i O n u fry . — A no, s ta te c z n y go sp o d a rz, p o r z ą d n y — r z e k ł Ż a b iń sk i. — O n, m o ści d o b ro d zie ja szk u , ja k n ie sędzią, to ła w n ik ie m n a p e w n e tej je sie n i będzie.
— T y ło d la n aszej d z ie w c z y n y n ie m łod y, i w d o w iec.
— T o co ? T o w łaśn ie, m o ści d o b ro d zie ja szk u , cała ozdoba, co on w d o w iec. J a k on ju ż jed nę, m o ści d o b ro d zie ja s zk u m iał, to n ie p rzy m ierza jąc, ja k ten k o ń co j u ż w je d n y m c h o m ą
22 TRZASKA
cie c h o d z ił; ju ż on w k a ż d y m teraz, m o ści d o b ro d zie ja szk u , p ó jd zie.
— A d zie ci?
— T r o je w s z y s tk ie g o ! m ości dobr... W te m o tw o r z y ły się d rzw i z h a ła sem , w p a d ła O lesia, i s ta n ą w s z y p rzed B o r k o w s k im : — N ie c h się pan B o rk o w s k i d a r m o n ie m orduje, bo n ic z te g o n ie b ę dzie. — A ty ja k śm iesz! — k rz y k n ę li razem ro d zice .
— P o z w ó lta p ań stw o , n ie ch ta m ło da k rew , m o ści d o b ro d zie ja szk u , w y k ip i, r o z m y ś li. . .
— N ie r o z m y ś lę się, n ie p ó jd ę za m ąż. — I w y p a d ła n a p o w ró t za d rzw i.
S fra so w a li się Ż a b iń sc y . O R o liń - s k ie g o na zię c ia b yn ajm n iej im n ie c h o d ziło , ale z a ch o w a n ie O lesi, jej o ś w ia d czenie, że za m ąż n ie pó jd zie, d o w o d ziło, że jej g łu p ie m y śli je s z c z e z g ł o w y n ie w y w ie tr z a ły . R o z n ie s ie się oto
PA N N A ŻABIŃSKA 23
rz e c z po św iecie, i m o g ą się w s z y s c y k o n k u re n c i »odlisić«.
K r u k ty m cza se m p rze m y śli w a ł, ja- k im b y sp o so b em m ó g ł się do O lesi zb liż y ć . P o d o b a ła m u się d z ie w c z y n a og ro m n ie. Z p o c z ą tk u u m iz g a ł się do niej ta k ot, ze z b y tk ó w , bo m u p rzez g ło w ę n ie p rzeszło , ż e b y s z la ch c ia n k a , i to ta k a ład n a i p o sażn a, za n ie g o w y jś ć m o gła. G d y je d n a k stw ie rd ził, że i O le sia m a się k u niem u, za św ita ła m u m y śl śm iała, z d o b y ć ją so b ie za żonę. Ż e Ż a b iń s c y będą o p o n o w ać, to w ied zia ł, ale s k o r o p a n n a na p ra w d ę b ęd zie za nim...
S ta ry K r u k b y ł je d n y m z n a jza m o ż n ie js z y c h g o s p o d a r z y w B o le c h o w ie : nuał g r u n tu z d aw n a 16 m o rgó w , a p rzy se p a ra cy i s e r w itu tó w d o sta ł 9, m iał w ięc b liz k o w łó k ę . C ała bieda, że b y ło o śm io ro d zieci. D w ie c ó rk i p o s z ły za m ąż za g o s p o d a r z y b o le c h o w sk ich , ale n a p o s a g i je s z c z e c z e k a ły : s ta rs z y
24
s y n te ż się z b ie d n ą d z ie w c z y n ą o żen ił. T a k w ię c ro d zice z sz e ś cio rg ie m d zieci i d w o m a w n u c z k a m i w jed n e j ch a łu p ie sied zieli, k łó c ą c się o k a ż d y k ęs chleba, a g o s p o d a rk a sz ła b y le ja k . J e ż e lib y się S ta s ie k albo k tó r y m ło d s z y b o g a to n ie ożen ił, p r z y s z ło b y osad ę ro z d z ie lić i na » o g ro d n ik ó w « zjech ać.
T r a fia ły się S ta ś k o w i p artye, strę- c zo n o m u p a n n y z 300, 400, n aw et 600 ru b li p o sag u . A le ja k o ś d o tąd do żadnej się p rze k o n a ć n ie m ó g ł. D o p ie ro Ż a b in ia n k a w p a d ła m u w o k o i w serce. P o s a g u lic z y ł że k o ło 1000 ru b li d o stan ie, w ię c ju ż b y m iał za ra z na s p ła cen ie p rzy n a jm n ie j p o ło w y ro d zeń stw a. R e sz tę s p ła c iłb y p o tem z d o ro b ku .
C z y a b y ty lk o Ż a b iń sk i da pieniąd ze, ja k b y c ó rk a p rz e c iw je g o w o li za c h ło p a w y s z ła ? M o że zrazu n ie da, ale p ó źn iej m u si dać. A c h o ć b y parę lat i biedę p o k le p a ć, z ta k ą ja k O le sia i to s ło d k o będzie. Jen o trzeb a się b y ło do d z ie
P A N N A ŻABIŃSKA 25
w czyn y dostać, podtrzym ać jej miłość, rozkochać ją jeszcze lepiej. A tu przez całą zim ę słow a z nią zam ienić nie m ógł.
P r z y s z ło m u n a m y śl o fia ro w a ć sw e u s łu g i Ż a b iń sk ie m u na n ad ch o d zą ce w io se n n e ro b o ty w p o lu . Z ro z u m ia ł jed n a k , że z te g o n ic n ie będzie, i z w r ó cił się do d ru g ie g o Ż a b iń sk ie g o , Jana, »dziedzicem « zw a n e g o , n a jb o g a tsz e g o s z la c h c ic a w Ż abin ie, w ła ś c ic ie la d o m u z o s z k lo n y m g a n kie m , a są siad a pan a K le m e n sa . P an Jan, m ając k ilk a w łó k , p o trze b o w a ł od sam ej w io s n y lu d zi. I r z e c z y w iś c ie d ał K r u k o w i ró w m ię d z y p o lam i do p o p raw ien ia.
P an K le m e n s, u jrz a w s z y S ta ś k a ko- p iącego , w p a d ł w g n ie w w ie lk i. Jan Ż a b iń sk i b y ł je g o n a jw ię k s z y m w ro g ie m : g ru n ta K le m e n sa , na 68 d ziałe k , p o r o z r z u ca n y c h p o ca ły m Ż abin ie, z k tó ry c h się sk ła d a ły, na 4 6 -ciu g r a n ic z y ły z g r u n tam i » d zied zica« . M o g ło to d o w o d zić,
26 TRZASKA
ia k i n a z w is k o w sp ó ln e, iż p rzed laty, c z y p rzed w iek a m i, z je d n e g o p n ia Ż a b iń sk ich , p a n ó w n a ca ły m Ż ab in ie, są- sie d zi w y s z li. L e c z o b e cn ie d a w a ło to, od p ie rw sze j o rk i n a w io sn ę do o s ta tniej w je sie n i, p o w ó d do c ią g ły c h , n ie u n ik n io n y c h sp o ró w , k łó tn i, w y m y ś la ń . Z a n ie b o s z c z y k a o jca p r z y c h o d z iło n ie raz i do b ójek. T e ra z, d z ię k i stateczn ej n a tu rze pan a K le m e n sa , n ie n a w iść, acz n ie u b ła ga n a , p rze ja w ia ła się, z m ałem i w y ją tk a m i, m ilcze n iem , o d w ra c a n ie m się, zu p e łn em w za je m n em ig n o ro w a n ie m .
A n i c h w ili n ie w ą tp ił pan K lem e n s, że Jan Ż a b iń s k i n a zło ś ć m u K r u k a do w si s p ro w a d ził. P a n i A g n ie s z k a z d a n ie je g o w zu p e łn o ś ci p o d zie liła , i ob oje p o s ta n o w ili je s z c z e ostrzej c ó rk i p il n ow ać.
N a n ic w ię c cała S ta ś k a k o m b in a cja ! B a ła m u cił u m y ś ln ie p r z y ro w ie , w łó c z y ł się p o w si i d o k o ła , ale o s ta te c z n ie p o ty g o d n iu m u sia ł ro b o tę s k o ń
P A N N A ŻABIŃSKA 27
czyć, n ie p r z e m ó w iw s z y do O le si ani sło w a . W id z ia ł ją p arę razy, p r z e c h o d zą c traktem , u śm ie c h n ę li się do siebie, ale z a w s z e zd a ła i u k ra d k ie m , bo p rz y ś w ia d k a ch .
M ie s z k a ła w Ż a b in ie u sz la c h c ic a j e d n ego , k re w n ia k a s w e g o , sta ru szk a , Pa- n ic z k ą p rze zy w a n a , w d o w a, b ez dzieci, a p e łn iąca c z y n n o ś c i »babki«, c z y li w ie j sk iej a k u s ze rk i. Z n a ł ją K r u k od d z ie ciń stw a , bo k ie d y ś do K r u k o w e j m atki, potem do s ió s tr z a m ę żn y c h p r z y c h o dziła, a i do in n y c h k o b ie t w B o le c h o wie. W ie d zia ł, że się m isji ro z m a ity c h
po d ejm u je. D o niej się udał, przede-
w s z y s tk ie m żą d a ł p r z y s ię g i sek retu , n a stę p n ie p ro sił, a b y Ż a b in ia n k ę K lem e n - só w n ę n a m ó w iła p r z y jś ć n a z a ju trz o z a ch o d zie sło ń ca d o o ls z y n y n ad rzekę. S ta ra z p o c z ą tk u się w zd ra g a ła , ch cą c w ięcej w y ta rg o w a ć , w k o ń c u w zię ła ru- b la z g ó ry , a d ru g ie g o w y m ó w iła so b ie p o sch ad zce.
28
Z b ijącem sercem c z e k a ł S ta s ie k w o l szy n ie . J u ż się d o b rze ciem n o zrobiło, a O le sia n ie p rz y ch o d z iła . W tein u s ły sz a ł sze le st: ona! N ie w ie d z ie li ja k się p rz y w ita ć , ani od c z e g o za czą ć ro zm o w ę. W k o ń c u on się z d o b y ł d zię k o w a ć, że p rz y sz ła . D z ie w c z y n a p o w tó r z y ła co jej P a n ic z k a n a o p o w ia d a ła : że ja k n ie p ó j dzie, to stra szn e n ie sz c z ę śc ia sp ad n ą na nią i całą jej ro d zin ę. Z a śm ia ł się S t a sie k : to m ądra baba! O t p o p ro stu nie m ó g ł d łu żej b ez O le si w y trz y m a ć , i ta k so b ie po rad ził.
— T o n ie p ię kn ie, p ó jd ę do d o m u ! — u d a w a ła d z ie w c z y n a ro zg n ie w a n ą .
N ie p u ś c ił jej, n alegał, a b y n a za ju trz z n ó w p rzy szła . O n a tłó m a cz yła , ja k jej p iln u ją, tem bard ziej od czasu , g d y się w Ż a b in ie S ta s ie k p o k a zu je ; i teraz m u sia ła zełg ać, że do c io tk i p o sz ła p ie rze drzeć. U m ó w ili się d o p ie ro na c z w a r ty w ieczó r.
P A N N A ŻABIŃSKA 29
g ła d k o p o szła. O le sia o p o w ie d zia ła o s w o ic h d w ó c h n ie d o s z ły c h k o n k u re n ta ch . O n w te d y o d w a ż y ł się za p y ta ć:
— A żeb ym ta k ja w k o n k u r y p r z y s z e d ł do O le si?
S p u ś c iła rzę sy i m ilczała. O b ją ł ją d elik atn ie, c h cą c p o ca ło w a ć. O d su n ę ła go, p o d n o sz ą c o c z y z u ś m ie c h e m :
— N a to p rz y jd z ie czas.
S ło d k o się S ta ś k o w i zrobiło, po w s z y s t k ic h ż y ła c h m u b ło g o ś ć n a d z w y c z a jn a się ro zlała. M ó w ił:
— B o ja k b y m n ie O le sia nie ch ciała, to b y m przep ad ł, zg in ą ł. N ic dla m nie ż y cie b ez O lesi n ie w arte. W iem , że ja p ro sty g o sp o d a rsk i syn , ale nie n ędzarz, B o g u d zięk i, a i ro b ić potrafię. N ie na żonę, a p ra w d z iw ie na pan ią sw o ją ja O lesię chcę. N ie c h s ię św ia t c a ły p r z e w róci, a m u si b y ć O le sia m oja!
M ilczała wciąż, pochylona ku niemu. P rzytu lił ją do piersi, a ona w ybuchn ęła płaczem.
30 TRZASKA
— C z e g o p ła cze pan n a m oja śliczn a , O le sia m oja? — S ta ś w ie, c z e g o ja p łaczę. — N ie w iem , d o p ra w d y, n ie ch p o w ie . — C o m y p o czn ie m , ja k o jce się u p rą i n ie zechcą. — T o i m y s ię u p r z e m ! N ie c h ty lk o O le sia chce, a p o sta w im na sw ojem , ja k -e m S ta n is ła w K r u k !
P o d n io s ła gło w ę . K s ię ż y c s k r y ł się za ch m u ram i, ale zb lis k a tw a rz e sw o je w id z ie li. W y d a ł się jej ta k p ię k n y m i tak s iln y m , że w so b ie o tu c h ę i m oc p o c z u ła w ielk ą.
— T a k , m usim p o s ta w ić na s w o jem — rz e k ła s ta n o w czo .
T y m cza se m , ab y się tern sp o k o jn iej, p rzyn a jm n iej w o lszy n ie , w id y w a ć , p o sta n o w ili, że się S ta s ie k w ca le a w cale w Ż a b in ie n ie b ęd zie p u b lic z n ie p o k a zy w a ł. B o ro d z icó w za cze p ia ć je s z c z e n ie p r z y s z ła pora. P ierw ej c h c ia ł K r u k od ro d z in y sw ej u z y s k a ć , a b y g ru n ta
P A N N A ŻABIŃSKA 31
n a n ie g o p rzep isan o , że b y ja k o w ła ś c i c ie l o O le się p rosić.
N ie ta ił sobie, że n a w e t i w te d y n ie ła tw o ją d ostan ie, zra zu n ap e w n e ani s ły s z e ć n ie b ęd ą s ta rz y ch cie li. C h o ć B o gie m a p ra w d ą co on g o rs z e g o od Ż a b iń sk ich . Z ie m i n iejed en s z la c h c ic niem a ty le co on b ęd zie m iał, a teraz po »sep aru n ku « to k a ż d y g o sp o d a rz b o le c h o w s k i pan, n ik o m u się k ła n ia ć o n ic n ie p o trze b u je . P rz y p o m in a ł so b ie je d n a k scenę, k tó rej n ie d aw n o b y ł ś w ia d k iem : D w o r s k i g a jo w y b o le c h o w s k i p r z y d y b a ł ż a b iń s k ie g o s z la c h c ic a D o m a ń sk ieg o , ja k ścin a ł b rz o z ę w p a ń sk im lesie. G d y g o c h c ia ł fa n to w ać, D o m a ń s k i się sie k ie rą z a m ie rz y ł i ja k k r z y k n ie: » W ara o d em n ie ty cham ie, bo ci łeb ro zp ła tam ! Ja ja k do tw e g o pan a pójdę, to na fo rte lu zasiąd ę i se g a ro palę, a ty k u n d lu u d rz w i s to is z i m il czys z!« I za m ilk ł g a jo w y , t y lk o z d ale ka g ro ził, że sp ra w a do są d u p ó jd zie. Bo
32
i p raw da, pan Z a o rsk i, w ła ś c ic ie l B o lech o w a , sz la c h c ie sąsiad o m ręk ę p o daje. Z a w s z e to on i w id a ć z p a n ó w są, to ż i g r u n tu im c h ło p s k ie g o k u p o w a ć n ie w o ln o .
S w o ją d ro g ą j u ż ta k n ie ra z b yw a ło , że się s z la c h c ic z w ło śc ia n k ą , alb o g o s p o d arz ze s z la c h c ia n k ą ożenił. A i to n ie raz b yw a , że d z ie w k a p r z e c iw k o w o li r o d z ic ó w za m ąż id zie. O t za raz A n tk o w i P ato ce, p ro stem u p a ro b k o w i, nie c h cie li P ła tk ó w n y dać, a m u sieli.
A że b y ta k z ro b ić ja k A n te k ? J ak c h rz c in y będą za pasem , m u szą u r z ą d z ić w esele! T y lk o z O lesią, to m o że ta k g ła d k o n ie p ó jd zie. A m o że jej o tw a rcie p o w ie d zie ć? N ie, n ie m ożna.
M y ś l ta je d n a k ta k w e szła K r u k o w i w gło w ę , a p rzy te m O le sia ta k a ślicz n a w n astęp n y m ty g o d n iu p r z y s z ła do o l sz y n y , że b e zw ie d n ie p ra w ie ze ch cia ł j a k A n te k sp ró b o w a ć. D z ie w c z y n a p o d
i?ANNA ŻABIŃSKA 33
p ię ścią p o d o k o zd zieliła, że aż g o z a m ro czy ło , i u c ie k ła !
Ź le ! W s z y s tk o się m oże zep su ło . D a lej n aza ju trz o zm ie rzch u do P a n icz k i. D w a ty g o d n ie trw a ły u k ła d y , p rze p ra sza n ie p rzez am basado ra w sp ó d n icy, n areszcie d z ie w c z y n a , tę sk n o tą zdjęta, dała się p rz e b ła g a ć i p r z y s z ła zn ó w nad rzekę. P o w tó r z y ł S ta s ie k s w o je p rz e p ro sin y, z a rze k a ł się, że złej m y śli n ijakiej n ie m iał, że to ta k się sam o zro b iło ° d k o c h a n ia o g ro m n e g o , p r z y s ię g a ł że ju ż n ig d y n ie będzie.
P o tem ze sm u tk ie m w y zn a ł, że r o d zice m u g r u n t o d p is a ć z g o d n i, ale ro d ze ń stw o się sp rzeciw ia, ch cą m u d ać ty lk o 3 m orgi, a w ięcej, ja k p rz y n ie s ie P ieniądze. P ro p o n o w a ł w ięc, ż e b y O le sia c z y to sam a, c z y to p rze z k o g o
Ze sw ej »fam elii« ro d zico m o b ja w i
ła n ie zm ien n ą w o lę iść ty lk o za nie-
8°y albo za ż a d n e g o : »inaczej, m ó w ił, to się do śm ierci po lasach , ja k zbóje,
34 TRZASKA
k r y ć b ęd ziem « . Jem u sam em u zaś do Ż a b iń s k ic h się zw ró cić, do n ic z e g o n ie p ro w a d ziło , n a k rz y c z ą ty lk o , że im c ó r k ę zb ała m u cił, że się w n ią g w a łte m w piera, p rz y jd z ie do p u b liczn e j a w an tu ry, k tó ra w s z y s tk o zg u b i. T r z e b a ż e b y rze cz w y s z ła n ib y o d sam ej O lesi. O n a n ie o d m a w iała w y stą p ić , ale ją lę k b rał w ie lk i.
P rz e z w io sn ę i lato sp o tk a li się parę ra z y je sz c z e , ale b ard zo k ró tk o zaw sze, bo to n o ce n ie d łu g ie , a i lu d z i w s z ę d zie pełno, p o m ied zach , po p a śn ik a c h n o co w u ją . N a s ta ły żn iw a . W y p a d a ło Ż a b iń sk im żąć p s ze n ic ę p o d g ra n ic ą B o lech o w a, u m ó w ili się w ię c m ło d zi w p o b lis k ic h k rz a k a c h w sam o p o łu d n ie z o b aczy ć, bo o tej p o rze tam n ik o g o nie b yw a ło , n aw et p a stu ch ó w , od c z a su ja k b y d ło j u ż na r ż y s k a p rze szło .
* *
iA Ń N A ŻABIŃSKA 35
B ie g n ą c ze s c h a d z k i co tc h u do d o m u, sp o d z ie w a ła się O le sia po d ejrzeń i w y m ó w e k ; na zło d zieju , ja k to p o w iadają, c za p k a go re. A le w ch acie o czem inn em w tej c h w ili m yślan o . Z a sta ła d z ie w c z y n a w ie lk ą naradę: sied zą na ła w k a c h ro d zice, b ab k a i J u siek , w ę d ro w n y fa k to r z G o w o ro w a . G d y O le sia w eszła, m a tk a rz e k ła ty lk o :
— W e ź o b iad z k o tlin y i id ź na d w ó r zjeść.
J u s ie k k a w a ł p rzed p o łu d n ie m do Ża- bin a n ad ciąg n ą ł, w ó z za p o zw o le n ie m pan a P io tra Ż a b iń s k ie g o do s to d o ły je g o w to c z y ł, k o n ia sp ę ta n e g o w ró w p r z y tra k c ie p u ś c ił i o b c h o d z ił c h a ty p o k o le i: tu się d łu g u k ilk u n a s tu ru b li d op om in ał, tam słu ż ą c ą cich a czem o d m ów ił, tam zn ó w p e rk a lik na k aftan lu b c h u s tk ę n a g ło w ę zalecał, z a c h w a lając cuda, ja k ie je s z c z e m a na w o zie. D o p an a K le m e n sa n ad szedł, g d y się do ob iad u brali i od razu :
36
— D z ie ń d o b ry p an ie w ó jt i p an i w ó jcin a !
A g d y Ż a b iń s c y p a trz y li, c z y nie z w a ry o w a ł, d o d ał:
— N y , g d z ie ja n ie zajadę, ta k lu d z ie p o w ie d z ą i d z iw u ją się, co pan Ż a b iń s k i do ten czas w ó jt n ie jest.
— C o J u s ie k g ło w ę zaw raca! — r z e k ł Ż a b iń sk i.
— Ja za w ra ca ć? A m nie co za jen - teres g ło w a z a w ra ca ć ? dla m n ie lepiej n ie ch u n a p ro sto sto i. J a k pan n ie ma o ch o ta, to w iad o m o , pan n ie b ęd zie w ójt.
— G a d a oto tr z y po tr z y J u sie k — o d e z w a ła się Ż a b iń sk a. — O ta k ic h r z e c za c h to się p o w o li, sta te czn ie m ów i.
— Ja a k u ra t te g o sa m e g o c h c ia ł p o w iad ać.
— T a k to d ob rze. W ic e k , w e ź m iskę, id ź n a d w ó r zjeść, a pam iętaj o zó r t r z y m ać, bo...
PA N N A ŻABIŃSKA 37
s ta w ił d łu g o i sze ro k o , ja k , je ż d ż ą c po g m in ie, d o sz e d ł do p rzek o n an ia, że pan K le m e n s Ż a b iń sk i m iałb y sza n se zo sta ć na p r z y s z ły c h w y b o ra ch w ójtem , ja k o s ły n ie za g o sp o d a rza w z o ro w e g o , p ie n ię żn e go , u c z c iw e g o i m ądrego. T e r a ź n ie js zy w ó jt p o n o w n ie o b ran ym nie będzie. G łó w n y m i k a n d y d a ta m i są: ze s z la c h ty L im a ń s k i z C isó w , a z c h ło p ó w W ą s a ls k i z P o n ik w i (taki on W ą- sa lsk i, ja k ja J u ś k o w s k i, d o d a ł ir o n i c zn ie żyd ek). Z a L im a ń s k im n ie p ó jd zie żaden ch ło p , za W ą sale m żaden s z la ch cic. Z re sz tą je d e n i d ru g i m ają d u żo za zd ro sn y ch , ta k że ja k b y się zręczn ie p o s ta w iło k a n d y d a tu rę p an a K lem e n sa , w ielu za nim da g ło sy , z o b y d w ó ch o b o zó w , bo on n ig d z ie w r o g ó w n ie ma. A że b y się ta k je s z c z e tro ch ę o c h ło p s k ie g ło s y po starać, w y b ó r p e w n y !
Ż a b iń sk i s łu c h a ł w m ilcze n iu : z a s k o c z y ła g o n ie sp o d zie w a n ie m y ś l za sz cz y tu , o ja k im dotąd n ig d y n ie m arzył. P an i
38 TRZASKA
A g n ie s z k a za to od ra zu w ie lk ie p r z e ję c ie i za p a ł o k a zała . D la c z e g o m ąż jej n ie m iał b y ć w ó jtem ? C z y to on g o r s z y od d ru g ie g o ? C z y im się to o b o jg u słu s z n ie n ie n ależy, po ty lu latach tw a r dej p ra cy ? W s z y s tk ie za w iści, am bicye, porj^wy m iło ści w łasnej, p rze z lata t łu m ione, trzy m a n e na w o d z y n a m ię tn o śc ią zb iera n ia p ie n ięd zy, o d e z w a ły się, zb u d zo n e, ja k r ó ż d ż k ą czaro d zie jsk ą , n ie sp o d zie w a n y m p ro jek te m J u ś k a i z a w ła d n ę ły w jed n ej c h w ili d u szą p an i K le - m en so w e j: j u ż się w id z ia ła ja k o pan ią w ó jto w ą , zaje żd żającą w n ie d zielę p rzed k o śció ł, w c h o d z ą c ą w tłu m ro zstę p u - ją c y się p rzed nią!
A ż ją J u s ie k m u sia ł m ity g o w a ć , że to n ie ta k a ła tw a rze c z zo sta ć w ó jte m : za ch o d u w p ie rw d u żo, a i ek sp en su , dodał.
T o o sta tn ie s ło w o w y w o ła ło m ilc z e nie, z k tó r e g o k o r z y s ta ją c bab ka, o d e z w a ła się:
PA N N A ŻABIŃSKA 39
— N ie słu ch ajta , d zieci, te g o ok p isa. O n w as o b ełgu je , a c h o ć b y K le m e n s i m iał w ójtem ostać, to je s z c z e g o rze j; g o sp o d a rk a p ó jd zie na m arne, g r o s z się roz...
— C o m atka gad a! — p rze rw a ła K le - m en so w a. — T o ż i m y n ie ta k ie g ł u pie, n a m y ślim się d o b rze w p r z ó d y nim co z a ry z y k u je m , ale p o g a d a ć n ie z a s z k o d z i n ik o m u .
J u s ie k z n ó w zab rał gło s. G a d a ł i g a dał, w ięcej g o d zin ę, b o pan K le m e n s, c h o ć i je m u m y śl zo sta n ia w ó jte m p o d serce zajech ała, n ie m ó g ł u w ie rz y ć, że b y b y ł ta k w ie lk im c z ło w ie k ie m , lu m in a rzem d o ty c h c z a s za p o zn an ym , i że b y m iał rz e c z y w is te szanse. D a ł się n a k o n ie c J a ś k o w i i żon ie p rze k o n ać. — S p ró b o w a ć m o żn a — o rzek ł. Ż y d całą k am p an ię w y b o rc z ą b rał na siebie, a c za su nie b y ło do stracenia, bo w y b o r y m iały n astąp ić n ie b aw em
4o
po żn iw a ch , za m iesiąc. J ed n ak latać po g m in ie i ozo rem m leć, to n ie w y s ta r cza ło : t y lk o k to sm aruje, ten jed zie. G łó w n a rze c z sm a ro w id ło . N ie c h cia ł z p an a Ż a b iń s k ie g o k o rzy sta ć , żąd ał ty lk o , że b y m u z w r ó c ił k o s z ta k o n ie czn e; a te będą n iem ałe: tu n ie w je- dnem m iejscu trza dać, że b y od g ó ry do d o łu p o sz ło ja k p o m aśle. O s ta te c z n ie za żąd a ł 500 ru bli,
P o d s k o c z y li w s z y s c y , b ab k a b ąk n ęła: o sza le li! i w y szła , nie c h cą c s łu c h a ć w ięcej.
— J ak tak, to n iem a o czem gad ać, — zd e cy d o w a ł, w sta jąc i b io rą c za czap kę, Ż a b iń sk i.
— C o? Ja m yślał, co m nie pan od s y rc a p o d zię ku je , a pan... T o pan nie rozum ie, co to je s t b y ć w ó jt? T o pan o d b ije w je d n e g o k w a rta łu !
— N o , no, ma ra cy ę m atka, je s z c z e się n ik t na w ó jto s tw ie n ie z b o g a c ił.
PA N N A ŻABIŃSKA 4 1
— Ja też sz a c h ro w a ć n ie chcę. — C h to m y śli o s z a ch ra js tw o ? J a k ie sza ch ra js tw o ? N u , a c h o ć b y pan i d o ch ó d z te g o nie c h cia ł m ieć, to h u n o r a sła w a to n ic n ie sto i? N a e k sp en s je s t p e n s y e ty s ią c z ło ty c h , i stó jk i w s z y s tk ie , a d ru g ie d o c h o d y też n ie b raku je, aj w aj! A p o co k u ż d e n b y c h cia ł b y ć w ó jt? N a co L im a ń s k i, te ż b o g a c z i sła w n y , a un ch ce b y ć w ó jt? P o ło w a m ajątek u n b y na to dał, a pan Ż a b iń s k i te m arne 500 ru b le s zk o d u je . C o
dla pan a 500 ru b le? T o ty le co dla
m nie je d n e g o fe n ig a !
— P ię ćs e t ru bli to J u s ie k żartem p o w ie d z ia ł — rz e k ła Ż a b iń sk a. — N a p raw dę, to sto ru b li m ąż od żału je, ju ż ja będ ę w tern.
— J a k p a ń stw o n ie ch cą , to nie. A n ie trzeb a p erk a l p ię k n y , m am z a g ra n ic z n y , fajn . N ie , to trza je c h a ć dalej.
42
fu k n ą ł pan K le m e n s. — M n ie go rzej p iln o , bo p s ze n ic a czek a, a n ie u ciek am .
— N o , sto d w a d zie ścia dam y, zg o d a J u sie k ?
P o cz ę li się ta rg o w a ć, ż y d p o w o li s p u szczał, Ż a b iń s c y po ru blu , potem po pół p o stęp o w a li. U g o d z ili się w reszcie na
185 ru bli.
— T y lk o — d o d ał J u siek , je d e n j e sz c z e je s t sęk. T e n W ą sal, to un m a sw o je łap acze, co je m u g ło s y po w s ió w łapają. T e ła p a cze je m u m us o d k u p o - w ać.
— N ic w ięcej n ie dam, jak e m s z la ch cic.
— T o n ic n ie będzie. N y , n iech się pan n ie boi. Jeden je s t n a jg o rs z y . T e n jed en ja k uu b ęd zie nasz, to w s z y s tk o
nasze.
— T o ju ż J u ś k a rze c z g o załatw ić. — J a k to m oje rze c z? Ja w te c h w ile d o p iero r y c h ty k o nim p o m yślił. J ak m y tam te zg o d ę robili, to o n ie g o nie
P A N N A ŻABIŃSKA 43
b u ło żad ne g a d k ę . M o żn a i p rze z n ie m u sp ró b o w a ć, ale na co r y z y k o w a ć ? U n n ie d ro g o w eźm ie, to d o b ry c z ło w ie k .
— S iła n a p rz y k ła d ?
— A b o ja w iem . Z g a d za m jem u , to p a ń stw o p o w iad am .
— T o m y lep iej je g o sam i zg o d zim . — U n tu m a p r z y c h o d z ić ? F e ! — T o n ie ch J u s ie k rad zi. O d c z e g o J u s ie k je s t?
— K ie d y p a ń stw o ta k ie bojące, to ja co p o w ie m : d ziś p o n ie d zia łe k , n ie ch pan Ż a b iń s k i p rz y ja d z ie w e c z w a rte k do m iasto na targ, to przed w ie c zó r ta m ten u m nie będzie.
— Z g o d a . T y lk o ja k d ro g o b ęd zie ch ciał, to w s z y s tk o rzucę.
— G it, git, to ju ż m oje g ło w ę . — N o , to p ó jd ziem do ro b o ty, i tak się n iem ało c z a su zm arn o w ało .
— N u , a n asz k u n tra k t? -- T o ć je s t zg o d a.
TRZASKA
— A p ie n ią d zó w ?
— T o m y ślisz, m ądralo, co ci je
z g ó r y dam ? N ie d o c z e k a n ie tw o je. — J a k p an Ż a b iń s k i chce. N ie b u ło żad n e urnow e, m y n ic n ie g ad ali.
— C o J u s ie k zn ó w p le cie?
— Ja p le cię? T o pan chce, co b ym
ja ze s w o ja k ie sze ń p an a w ó jta zro b iu ł? Ja b ard zo p an u Ż a b iń sk ie m u lubię, no je s z c z e n ie tyle.
Z n ó w się z a c z ę ły d y s k u s je b ez końca. J u ż s ło ń c e k a w a ł zjech ało k u Z ach o d ow i, g d y sta n ę ło na tern, że p o ło w ę p ie n ię d z y Ż a b iń s k i da z g ó ry , resztę zaś g d y b ęd zie o b ra n y w ójtem . P o n ie w a ż je d n a k Ż a b iń sk i n ie c h c ia ł się z o b o w ią z y w a ć p ó k i n ie w ie d zia ł, ile zażąd a ó w ta je m n ic z y łap acz, z g o d z ił się ż y d o s ta te czn ą u m o w ę z a w rz e ć i z a lic z k ę w z ią ć u sieb ie w e czw artek .
— A m o że je s z c z e się ro z m y ś lim y i w y rz e k n ie m się w s z y s tk ie g o — d o d a w a ł w d u c h u p. K le m e n s, k tó r y k a
fA N N A ŻABIŃSKA 45
żd ą m y śl n ow ą, m ia n o w icie ta k k o szto w n ą , m u sia ł p o w o li p rzetra w ić, i t r z y m ał się za sa d y : co n agle, to po dyable. T u je d n a k m u s b y ło się sp ie szy ć, bo czas b y ł k ró tk i.
W ie czo re m d łu g o Ż a b iń sc y zasn ąć n ie m o g li. G d y ta k o w ó jto s tw ie r o z m y ślali, pan K le m e n s w sto d o le n a sianie, p an i A g n ie s z k a w łó ż k u , p r z y s z e d ł jej na m y ś l S ta s ie k K r u k : żeb y g o tak p rze z O le się z y s k a ć sp ra w ie? T o ć w B o le c h o w ie całą w ie ś m a k re w n ia k ó w albo k u m ó w . Z a m iesiąc g o się zn ó w kan - tem p u ści, a ta k p rę d k o p rze cie się n ic z łe g o n ie stanie... N ie b e z p ie c z n e to tr o chę, bo d z ie w c z y n a i ta k w n im z a d u rzona, ale że raz z K r u k ie m p o gad a, to
»bajki«.
W n ie d zie lę ran o o p o w ie d z ia ła có rce w w ie lk im sek recie, że jej o jca ch cą lu d z ie w ó jte m zrobić, i że t y lk o ch o d zi o g ło s y ch ło p ó w . G d y b y w ię c s p o tk a ła się k ie d y p rzy p a d k ie m ze S ta śk ie m , to
*t r z a s i£A
po zn ajo m o ści m oże m u o tem w s p o m nieć.
U ra d o w a ła się O lesia. Z a ra z się, za zg o d ą ro d zicó w , w y b ra ła p ie szo do k o śc io ła . P rze c h o d zą c p rze z B o le ch ó w , u jrza ła za płotem S ta śk a , c z a tu ją c e g o na jej przejazd . W d zie się ć m in u t p o tem s z li razem traktem . K r u k p r z y ją ł z zap ałem w ia d o m o ść o k a n d y d a tu rze ojca O lesi na w ó jta : w id a ć Ż a b iń s c y p r z y z n a w a li m u zn a cze n ie w g m i nie, a ja k d o b rze pó jd zie, z y s k a so b ie ich u zn a n ie i w d zię czn o ść, i sza n se m a ł że ń stw a się z n a c zn ie p o w ię k s z ą . O lesia p o d zie la ła je g o nadzieje, i ob o je pełni o tu c h y u b ra m y k o ścieln e j sta n ę li.
Ż a b iń sk im za raz d n ia te g o w o c z y le źć n ie u z n a ł K r u k za sto so w n e. N a to m ia st po p o w ro c ie do w si u d a ł się n ie z w ło c z n ie do s z w a g r a sw e g o , M a r cela M in u ty , za g a d a ć o w y b o rz e Ż a b iń sk ie g o . L e d w o zaczął, M in u ta z g ó ry :
i? A N N A ŻABIŃSKA 4?
g ło w ę za w ró cili, w ied zą, co im się do d z ie w u c h y m asz, to c h cą s k o r z y s ta ć i na sw ó j w ia tra k z te g o w iater zrobić.
Z a p ro te sto w a ł S ta sie k , d o w o d ził, że się o k a n d y d a tu rz e Ż a b iń s k ie g o z b o k u d o w ie d zia ł, a że to c z ło w ie k sta te czn y , na w ó jta p ra w d z iw ie zdatny...
— G łu p iś ! p o w iad am . J a k on ci bez w ó jto s tw a có rk i n ie da, to ja k w ó jte m ostanie, w d u b e lt n ie da! W ó jtó w n a , h o, ho, to ch y b a za k się c ie ja k ie albo h rab ię p ó jd zie ! N ie c h Ż a b iń s k i ani j e d n e g o g ło s u n a w y b o ra ch n ie m a! M ało : n ie ch m u g ra d z b o ż e w y tn ie , liw e n ta rz na p o m ó r w y zd y ch a , o gień b u d y n k i sp ali, n ie ch w d z ia d y p ó jd zie, to ci m o że có rk ę da, a in aczej b ra tk u nie!
S tra sz n ie się stra p ił K r u k . P o jął, że s z w a g ie r m iał racyę. P o s ta n o w ił n ic a n ic do w y b o ró w się n ie m ieszać, a O le si n atu ra ln ie m ó w ić, że j a k m oże a g itu je.
TRZASKA
d n i p otem , zm ie n ił zd an ie: n ie w sm ak m u b y ło d z ie w c z y n ie łga ć, tem bardziej, że p rze c ie ż on a z nim trzy m a ła . O lesia te ż p r z y z n a ła s łu s z n o ś ć w y w o d o m M i n u ty ; śm iali się ob oje z w łasn ej n a i w n o ści. P o n ie w a ż je d n a k ro d zico m ju ż o p o w ie d z ia ła zap ał z ja k im S ta s ie k p r z y o b iecał starać się o g ło s y , p ro p o n o w ała , a b y K r u k s k o r z y s ta ł z ic h u s p o s o b ie nia i p r z y s z e d ł k tó r e g o d n ia w o d w ie d zin y .
W d zień u m ó w io n y z J u śk ie m , Ż a b iń sk i, m ając w ła ś n ie sp rzą ta ć k o n ic z y nę, o c ią g a ł się je c h a ć . A le m u żon a s p o k o ju n ie dała, aż g o w y p ra w iła . W r ó c ił p ó źn o w ieczo rem , w z ły m h u m orze, i o p o w ied ział, że o n y m ta je m n i c z y m łap aczem b y ł d a w n y s tra ż n ik z ie m ski, W ró b e l M ic h a ł z R a b ęd : żą d ał 300 ru bli, p o d łu g ic h ta rg a ch s p u ś c ił n a 100. W s z y s tk o co m iał p r z y so b ie m u s ia ł im pan K le m e n s oddać, n a co p r z y
P A N N A ŻABIŃSKA 49
w ió z ł k w it n astęp u ją cy, z re d a g o w a n y p o d je g o o k iem p rze z J u ś k a i W ró b la :
»M i p o tp isza n e J u s ie k C z y tfa r i M i ch a ł W r u b le s k y o t pan K le m e n s Za- b ie n s k y p o łu c z y li szu m a ru b le 62, a 40 ru b le z a p la c z y b ez tig o d n ia , a 50 ru b le na 15 santiabra, a 133 na d ru g e g o dnia p o śle w ib o ry n a w ójta. I te g o d w a sta i o sie m d zie szo n t i p ie n c ruble.
— A le m się n am o rd o w a ł! — n a rze k a ł Ż a b iń sk i. — O b ce s od em n ie ty s ią c z ło ty c h p s ie ju c h y za ra z d zisiaj ch cia ły. A le m się n ie dał, bom i n ie w z ią ł ze sobą. T e n p ap ie r w d u b elt m u sieli p rzep isać, i tu i tu m ark ę na 5 zło ty c h , g r o s z y d zie się ć p rzy le p iłe m ; z ta k ie m i z ło d z ie ja m i k to wie... A p ła cą c na raty, ja k b y m się p rzek o n ał, że n ic n ie robią, to im w ięcej n ie dam .
N a z a ju trz w ie czo re m za w ita ł do Ż a b iń s k ich K r u k . S k r z y w iła się zrazu p an i A g n ie s z k a , a i pan K le m e n s się n aje żył. A le tru d n o, do w y b o ró w ju ż ty lk o
50 TRZASKA
k ilk a n a ś c ie dni. O ile im w e w n ę trzn e w z b u rz e n ie p o zw a la ło , p rz y ję li c h ło p a d y p lo m a ty czn ie . Z a s ia d łs z y sam i, p r o s ili g o te ż sied zieć, p y ta li się co p o rabia, w re szcie p an i Ż a b iń sk a n a p o m k n ę ła o w y b o ra ch .
— A no, co i raz w ięcej sły ch a ć , co pan Ż a b iń s k i m a b y ć w y b ra n y , — o d r z e k ł ze rk a ją c na O lesię, k tó ra sied zia ła m ilczą co n a u b o czu .
— T a k p o n o lu d z ie gad ają. M y tam o n iczem n ie w iem y, an i się staram y. W ia d o m o , że k to sw o ją go sp o d a rk ę p o p ro w a d z ić p o trafił, to i g m in ą ja k się n a le ż y zarząd zi.
— M a się ro zu m ieć. N a jg o r s z y ten L im a ń sk i.
— A W ą sa l?
— B a jk i! W B o le c h o w ie j u ż on g ło s y stra cił. K r u k o w s k i żad en za n im nie p ó jd zie, t y lk o za panem Ż a b iń sk im , a i B irk o w s c y , i P ią tk o w s c y , i M in u - to w s cy , cała w ieś!
PA N N A ŻABIŃSKA 51 — D o p ra w d y ? — J a k p o w iad am . B ę d z ie pan w ó j tem , ja k 2 a 2 cztery. T u u m y ś lił S ta s ie k w trą c ić w z m ia n k ę o m o rg a c h ojca i rze k ł:
— A n ie sp rze d a łb y pan czasem
z parę k o r c y p s z e n ic y do sie w u ? — A to p o trze b u je ta?
— T a k , ch cie liś w a p ię k n e g o n asie n ia zad o być, a w iad o m o , u pan a s ła w n a p szen ica. M a w a tera d u ż y w y sie w , po se p a ru n k u zro b iło się g ru n tu bez m ała w łó k a.
— A n ie d zie li w a s ro d zic?
— N ie, je d e n m u si całą g o sp o d a rk ę objąć.
Z a p a n o w a ło m ilczen ie, k tó re p r z e rw a ła Ż a b iń sk a :
— N o , p ó jd zie m c h y b a spać, trza ran o w stać.
— A po p s z e n ic ę m o żn a p rzy je ch a ć ? — M ożna. A lb o lep iej b ęd ę je c h a ł
52 TRZASKA
n a ta rg w e czw artek , to ją w am po dro d ze o d staw ię. A siła ch ceta?
— C o się pan Ż a b iń sk i m a o d staw ą fa ty g o w a ć .
— M ała fa ty g a .
— A cen a ja k a b ęd zie? — P ó ł sió d m a rubla.
— D obrze, p o w iem starem u, i dam znać, ja k się z g o d z i. N ie c h b ęd zie p o c h w a lo n y J e zu s C h ry stu s.
— N a w ie k i w ie k ó w am en.
C ałe szczęście, że ju ż id ąc k u d rzw io m s p o tk a ł S ta s ie k p rz e c ią g łe sp o jrzen ie O lesi, k tó re g o p o n ie b ard zo fo rtu n n ej w iz y c ie p o cie szyło .
P an K le m e n s m ru k n ą ł do żo n y : — N ie p o trze b n ie św a się z tym c h a m em zn ó w zad aw ali, p rz y p o m n i się d zie w c zy n ie , i tyle.
— N o , no, j a je m u p rzyp o m n ę, ty ło się w y b o ry odbędą!
* *
PA N N A ŻABIŃSKA 53
N a w y b o ry do g m in y sam się pan K le m e n s u d ał. M iała s tra szn ą o ch o tę i żona, ale b abie n ie w y p a d ało . P rze z d w a ty g o d n ie p o u k ła d z ie z Ju śk iem , g d z ie się r u sz y li, r z e c z y w iś c ie o k a n d y d a tu rze Ż a b iń s k ie g o sły s z e li. D o r ę c z y ł też Ż a b iń sk i ż y d o w i 40 i 50 rubli, za p o k w ito w a n ie m na ta m tym papierze. W o statn im a to li ty g o d n iu z n ó w ty lk o o L iin a ń sk im i W ą s a ls k im m ó w io n o . T a k , że z rz a d k ą m iną pan K le m e n s p o je ch ał.
J e sz c z e s ło ń ce w y s o k o stało, g d y się n a jp ie rw sza na tra k c ie u k a z a ła z p o w ro tem b ry k a je g o .
— T o d o b ry zn ak, co się s p ie s z y — p o m y śla ła Ż a b iń sk a — p iln o m u z d o brą n o w in ą.
A liś c i sk o ro się w e h ik u ł z b liży ł, p o zg n ęb io n ej tw a rz y m a łżo n k a z m ia r k o w ała że źle.
— N o i co ? — sp y ta ła g o rą c z k o w o . O n ty lk o m ach n ął ręką.
54 T R Z A S K A
O k a z a ło się, że n a n ie g o n ik t nie g ło s o w a ł. C h ło p s tw o p o s z ło ła w ą za W ą sale m , i ten te ż w y b r a n y zo stał. T e c h a m y łajd aki, zd rajcy, n a sw o jem p o sta w ili! N a d o b itk ę, g d y j u ż Ż a b iń s k i do w o la n tu siadał, p o d le cia ł do n ie g o J u sie k i p o w ie d zia ł, że na te 133 ru b le to on i z W ró b le m m o g ą parę dni p o czek ać, ale że z a w s z e w ty m m ie sią cu im te p ie n ią d ze k o n ie c z n ie p o trzebn e. C h c ia ł g o Ż a b iń s k i p rze z łeb kijem zd zielić, ale n ie m ó g ł d ostać, a ży d g ro ził, że sp ra w ę do sąd u o d d a d zą , bo rew ers ja s n y j a k sło ń ce : po w y b o ra ch m a Ż a b iń sk i 133 ru b le zap łacić.
— T o ć w y g r a ć n ie m o g ą!
— A k to ich tam w ie! W s z y s tk o przep ad ło, i p ie n ię d z y ku p a, i n a p o śm ie w is k o się c z łe k w y s ta w ił. Ż y d bo żyd , on od te g o jest, ale te ch am y, ten W ró b el, i ten K r u k ! T o szu b ie n i- c z n ik i!
P A N N A Ż A B IŃ S K A 55
T e g o ż w ie c zo ra sp o tk a ła się ze S ta- śkiem . O n b y ł zdania, że teraz, k o r z y sta jąc z u p o k o rz e n ia p an a Ż a b iń sk ie g o , po ra za g a d a ć o o że n k u . O le sia zaś s ą dziła, że trzeb a czek ać, aż p rzem in ie z ło ś ć ro d zicó w , po c z ę śc i n a K r u k a sk iero w an a . O sta te czn ie n ic się m ło d ym h o r y z o n t n ie ro zja śn ił, p rzeciw n ie , i ze sm u tk ie m się ro zsta li.
W k ilk a d n i do Ż a b iń s k ic h zje c h a ł d łu g o n ie w id z ia n y brat D am azy. C o do w ó jto s tw a , d o w o d ził, że c h o ć K le m e n s n ie m iał g ło só w , to, że o nim gad an o , j u ż g o u lu d z i p o d n io sło , i za tr z y lata k a n d y d a tu ra je g o sam a w y p ły n ie . C o do rew ersu , w y ra z ił obaw ę, że g o p r z y j d zie zap łacić, bo je s t g łu p io z r e d a g o w a n y . A le g łó w n ie p r z y je c h a ł w k w e s ty i now ej p a rtyi, ja k a się O le si tra fiała: L a s k o w s k i, s z la c h c ic z D an iszew a, w ła ś c ic ie l 3 w łó k , d w o r k u z filaram i, p a ry ko n i, p a ry w o łó w , 6 k ró w , i t. d. W id z ia ł on O le się w G o w o r o w ie i p r o
56 T R Z A S K A
s ił pan a D am azeg o , a b y m u sw atem b ył. T e n n ie b y łb y się j u ż c h c ia ł s w a tó w p o d ejm o w ać, ż e b y n ie to, że o k a- z y a je d y n a , n a d zw y cza jn a , bo k a w a le r n ie t y lk o b o g a ty , ale taki, że ja k go d z ie w c z y n a zo b a czy , r o z m iło w a ć się m usi, c h o ć b y z lo d u b yła!
U c ie s z y li się Ż a b iń s c y w ielce, i na p ie rw sz ą n ie d zie lę brata z k o n k u re n te m za m ó w ili. C o do O lesi, b rali na sieb ie, że się p r z y z w o ic ie za ch o w a. U m y ś lili je d n a k n ic je j z a w cz a s u n ie m ó w ić, bo k ie d y ć m ło d zie n ie c ta k i p ię k n y, n ie ch g o n ie u p rze d zo n a z o b a czy .
P rezen tacjm o d b yła się p o d k o ś c io łem , i p ro szą c d o sieb ie na p o p o łu d n iu brata, Ż a b iń s c y L a s k o w s k ie g o też, n ib y od n iech cen ia, za p ro sili.
R z e c z y w iś c ie m ę ż c z y z n a b y ł o k a z a ły . W y s o k i, b a rcz y s ty , na tw a rz y blad y, w ąs m ia ł su ty , czarn y, o k o n iebieskie, ale ta k ciem ne, że n a czarn e w y g lą dało. P rz y z n a ć to m u sia ła i O lesia, że