• Nie Znaleziono Wyników

"Etapy trudnej drogi. Ze wspomnień działacza polonijnego", Henryk Jaroszyk, Koszalin 1979 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Etapy trudnej drogi. Ze wspomnień działacza polonijnego", Henryk Jaroszyk, Koszalin 1979 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Filipkowski, Tadeusz

"Etapy trudnej drogi. Ze wspomnień

działacza polonijnego", Henryk

Jaroszyk, Koszalin 1979 : [recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 556-558

(2)

5 5 6 Recenzje i om ów ie ni a

Z ygm unta Zbuckiego, Relacja b. obserwatora 51 E skadry Rozpoznawczej, (loty bojow e jak wyżej).

В-onislaw Saluda

H en ry k Jaroszyk, E tap y tru d n ej drogi. Ze w sp o m n ie ń działacza polonij­

nego, K oszaliński Ośrodek N aukow o-B adaw czy prz y w spółudziale Kosza­

lińskiego T ow arzystw a Społeczno-K ulturalnego, K oszalin 1979, ss. 302. N azw isko Jaro sz y k ó w jes t szerzej znane na M azurach i W arm ii oraz środkow ym Pom orzu. K o ja rzy się ono z w alk ą o polskość m ieszkańców ty ch ziem, pozostających do 1945 r. pod rząd am i pruskim i. R odzina Ja ro szy k ó w od dwóch pokoleń o d gryw ała w te j w alce niepoślednią rolę. W ybitnym d ziała­ czem ru ch u polskiego n a M azurach i W arm ii był K azim ierz, ojciec a u to ra w spom nień, re d a k to r „M azura”, a n astępnie „G azety O lsztyńskiej”. K o n ty ­ nuow ał ją tak że syn, nauczyciel szkół polskich i działacz k u ltu ra ln o -o św ia to ­ w y V Dzielnicy Z w iązku Polaków w Niemczech.

Do działalności tej, p rz erw a n e j w y buchem w ojny, pow rócił w 1945 r. i prow adził ją, n a jp ie rw w ziemi złotowskiej, a następ n ie w w ojew ództw ie koszalińskim . Nie zaprzestał jej i po przejściu n a em ery tu rę . M ieszkając od la t w Koszalinie, p o d trzy m y w ał k o n ta k ty z M azuram i i W arm ią. U czestniczył w sesjach n aukow ych i sp o tk an iach pośw ięconych znaczącym w ydarzeniom w dziejach ru ch u polskiego n a ty ch ziemiach. W 1982 r. został w yróżniony przez Stow arzyszenie „P A X ” w O lsztynie reg io n aln ą nagrodą im. M ichała Lengow skiego.

Tom w spom nień H. Ja ro szy k a obejm uje la ta 1908— 1945 i składa się z sześciu rozdziałów. W e w stępie A ndrzej Czechowicz sch ara k tery zo w a ł osobę autora, ze szczególnym uw zględnieniem jego działalności po 1945 r.

D w a pierw sze rozdziały zw iązane są z M azuram i i W arm ią. Ich autor, urodzony 21 g ru d n ia 1908 r. w Szczytnie, m ieszkał tam , z niew ielkim i p rze­ rw a m i w latach pierw szej w ojny św iatow ej, do 1921 r. Był w ięc św iadkiem w ażnych w y d arzeń historycznych: w ybuchu pierw szej w ojny św iatow ej, w k ro ­ czenia w ojsk rosyjskich do P ru s W schodnich w 1914 r., przygotow ań Polaków i Niemców do plebiscytu oraz jego p rzebiegu 11 lipca 1920 r. W przygoto­ w an iach do plebiscytu b ra ł pośrednio udział, pom agając ojcu w d ru k o w an iu i k o lp ortow aniu „M azura” i u lo tek plebiscytow ych.

W m ieszkaniu Jaroszyków , p rzy leg ający m do b iu ra M azurskiego B anku Ludow ego i re d a k c ji „M azura”, odbyw ało się w ty m okresie w iele spotkań, rozmów i narad . Ich m im ow olnym św iadkiem i uw ażn y m o b serw atorem b y ł d w u n asto letn i wów czas autor. P ow rócił do nich w pierw szym rozdziale w spo­ m nień, w k tó ry m odtw arza atm osferę domu, codzienną pracę obojga rodzi­ ców, ich zabiegi w ychow aw cze w stosunku do w ła sn y ch dzieci, uczęszczają­ cych do szkoły niem ieckiej, aby uchronić je przed w ynarodow ieniem . Po p rz e ­ g ran y m plebiscycie czworo dzieci Jaro szy k ó w w yjechało do szkół w k raju . Z pomocą m ate ria ln ą przyszedł wów czas Z w iązek O brony K resów Z achod­ nich. S iostry M arię i Zofię umieszczono w szkole pow szechnej w W arszaw ie, H en ry k a i Z ygm unta w g im n azju m ogólnokształcącym w Chodzieży.

W e w spom nieniach spisanych przeszło pięćdziesiąt la t później H. J a r o ­ szyk pow raca do swego dzieciństw a i problem ów m azurskich. W ydarzenia i fa k ty historyczne p rzedstaw ia tak, jak je zapam iętał, nie w dając się w a n a ­ lizę i ocenę. K ojarzą m u się one z osobami, k tó re odegrały w n ich większą

(3)

Recenzje i om ó wi e n ia 5 5 7

rolę. I ta k p rz y okazji k o n tak tó w z M ichałem K ajk ą, B ogum iłem Labuszem , czy B ogum iłem Linką, pisze o działalności M azurskiej P a rtii L udow ej i M a­ zurskiego B an k u Ludowego. W spom ina także w y jazd m azu rsk iej delegacji do P ary ża w 1919 r., w y m ieniając nazw iska jej uczestników oraz re ak c ję N iem ­ ców n a w iadomość o ty m fakcie. P ow raca do tego problem u przed staw iając przygotow ania Polaków i Niemców do plebiscytu. Na wiec, zorganizow any przez stro n ę polską w hotelu „G erm an ia” w Szczytnie, n a p ad ła bojów ka n ie­ m iecka i dokonała pogrom u. Je d e n z członków w spom nianej delegacji, Bo­ gum ił Linka, został śm iertelnie skatow any. W ięcej m iejsca pośw ięca H. J a - roszyk „M azurow i”, w d ru k o w an iu którego b ra ł udział. Sygnalizuje zaledw ie, nie w y jaśn iając szerzej, k o n tro w e rs je m iędzy F ry d e ry k iem L eykiem a K azi­ m ierzem Jaro szy k iem (1920 r.) (ss. 44 i 59). O ty m konflikcie pisał w e w spom ­ n ien iach (Pamięć notuje i utrwala, W arszaw a 1969, s. 103) rów nież F ry d e ry k Leyk, nie w y jaśn iając jed n ak szerzej jego m eritu m . Czy wobec tego, iż oby­ d w aj ad w ersarze nie żyją, nie należało te j sp ra w y p o trak to w ać b a rd ziej w nikliw ie p rzed staw iając w łasną ocenę?

A u to r nie w y jaśn ia rów nież przyczyn zw olnienia ojca z fu n k c ji re d a k to ra „G azety O lsztyńskiej” w 1928 r. i jego p o w ro tu do k r a ju (s. 73). C zytelnik chciałby poznać stanow isko au to ra w tej, ta k istotnej dla ru c h u polskiego na W arm ii i M azurach spraw ie. W praw dzie obydw a nie w yja śn io n e w książce problem y dotyczą działalności ojca, nie m n iej oczekiwano, że H. Ja ro sz y k u sto ­ su n k u je się do nich, preze n tu jąc w łasn y p u n k t w idzenia.

Po ukończeniu gim nazjum w Chodzieży i sem in a riu m nauczycielskiego w Poznaniu, a u to r w spom nień p rzy b y ł w p aździerniku 1932 r. do O lsztyna, aby podjąć pracę w oświacie polskiej w Niemczech. Tu p rzeb y w ał do m arca 1933 r., oczekując decyzji Z w iązku Polskich T ow arzystw Szkolnych, co do m iejsca przyszłej pracy. W O lsztynie H. Jaro szy k m ieszkał przez k ró tk i okres w 1914 r. oraz w 1921 r. Z nał nie tylko miasto, ale rów nież ludzi zw iązanych z ru ch em polskim. Czasowo zam ieszkał u A ntoniego Szajka. Po lata ch e d u ­ k a cji w k ra ju , ponow nie w chodził w sp ra w y Polaków zam ieszkałych w p a ń st­ w ie niem ieckim . O dw iedzał red ak cję „G azety O lsztyńskiej”, b iu ra IV Dziel­ nicy Z w iązku Polaków i B an k u Ludowego, spotykał się z P aw łem Jaśk iem , kiero w n ik iem Polsko-K atolickiego T ow arzystw a Szkolnego n a W arm ię i n a ­ uczycielam i polskich szkół. Odw iedził tak że Szczytno. S postrzeżeniam i i re fle k ­ sjam i z ty ch sp o tk ań i k o n tak tó w z ludźm i podzielił się w d ru g im rozdziale wspom nień. W g ru d n iu 1932 r. odwiedził rodziców m ieszkających wów czas w M ław ie i odbył z ojcem, in teresu jący m się n a d al problem am i ludności pol­ skiej w P ru s ac h W schodnich, k ilk a rozmów n a te n tem at.

W m arc u 1933 r. H. Jaro szy k został w ezw any przez Z w iązek Polskich T ow arzystw Szkolnych do B erlina, gdzie zapoznano go z czekającym i n a ń obo­ w iązkam i. J a k o nauczyciel posiadający obyw atelstw o niem ieckie został skie­ ro w a n y do p ra c y w V D zielnicy Z w iązku Polaków w Niemczech, o b ejm ującej zasięgiem działania ziemię złotowską, K aszuby B ytow skie i część p ow iatu babim ojskiego. P raco w ał ta m przez następ n y ch pięć lat, okazując w iele in i­ cja ty w y i pomysłowości, jako o rg an izato r życia kulturalno-ośw iatow ego. W p ra cy sty k ał się z w ielom a ciekaw ym i ludźm i i zdobył bogate dośw iadcze­ nie. W spom nienia z te j działalności zaw iera trzeci rozdział książki. We w rześ­ n iu 1938 r. został nauczycielem w polskiej szkole w N ow ym K ra m sk u koło B abim ostu. P raco w ał ta m do 11 w rześnia 1939 r., tj. do czasu aresztow ania przez w ładze hitlerow skie. P rzeszedł n astępnie przez w ięzienie w C ottbus

(4)

5 5 8 Recenzje i om ó wi e n ia

i obozy k o n cen trac y jn e w Sachsenhausen i Dachau. W k w ietn iu 1940 r., dzięki staran io m przyjaciół z ru c h u polskiego, udało się H. Jaroszykow i w yjść z obo­ zu zagłady. Zam ieszkał w B erlinie i jako ro b o tn ik pracow ał w d ru k a rn i. Tam doczekał końca wojny.

T en w o jenny okres z życia Polaków w Niemczech jest n ajm n iej poznany pod w zględem naukow ym . Z rela cji au to ra w spom nień w ynika, że Polacy nie u trac ili k o n tak tó w i w n a jtru d n iejsz y ch dla n ich chw ilach pom agali sobie w zajem nie. Pom oc ta sprow adzała się do ra to w an ia życia uwięzionych, k tó ­ rych nie w y jaśn io n y m i w pełni do dzisiaj sposobami, w yciągano z obozów zagłady. B rało w n iej udział kilku, a może k ilk u n astu P olaków zam ieszkałych w Berlinie. W śród nich H. Jaro szy k w ym ienia J a n a Boenigka. Indagow any przez piszącego te słowa nie u m iał w p ełn i w yjaśnić, kto k iero w ał tą pomocą i skąd brano środki.

A u to r w spom nień zaufał w łasnej pamięci, nie k o n fro n to w ał opisyw anych fak tó w i zjaw isk historycznych z m ate ria ła m i archiw alnym i. Nie ustrzegł się więc błędów i potknięć. Z n an y dobrze n a W arm ii ksiądz W alenty B arczew ski b y ł w 1920 r. proboszczem w Brasw'aldzie, a nie w G ietrzw ałdzie (s. 69), Bo­ gum ił L abusz m ieszkał w H osem barku zw anym dziś L abuszew em , a nie w H asebergu (s. 28). Błędnie odm ienia nazw isko B. L in k i jako Linke. Pom ija także im iona n iek tó ry ch działaczy np. Czerlickiego, K auczora, K ełlm an a, M i­ chałka, Pezały, S arnow skiego pisanego jak o Sarnecki) — by ograniczyć się tylko do k ilk u przykładów . W ydaje się, że w ydaw ca m ógł w ty ch sp ra w ach p rzyjść z pomocą autorow i. Mimo pew nych niedom ów ień i potknięć, czytel­ n ik otrzym ał pożyteczną i bardzo potrzebną książkę. Szkoda, że w ydaw ca nie p o sta rał się o staran n iejszą szatę graficzną, dotyczy to przede w szystkim ilustracji.

I w reszcie u w aga dotycząca d y stry b u c ji książek, w y d a w a n y ch w m n ie j­ szych ośrodkach. R ecenzow any tom d o tarł do O lsztyna z dużym opóźnieniem i w niew ielkiej liczbie egzem plarzy, chociaż w łaśnie tu p o w inna być sk iero ­ w a n a znaczna część nakładu.

T adeusz F ilipkow ski Dzieciństwo i młodość ze zn a k iem «P». W spom nienia, w ybór i opracow a­

n ie B ohdan K oziełło-P oklew ski i B ohdan Łukaszewisz, w stęp B ohdan K o- żielło-Poklew ski, R ozpraw y i M ateriały O środka B adań N aukow ych im. W ojciecha K ętrzyńskiego w O lsztynie n r 84, W ydaw nictw o „Pojezierze” , O lsztyn 1982.

Eksploatacja siły roboczej podbitych narodów przeprow adzona w sposób bezw zględny przez Trzecią Rzeszę dotyczyła także dzieci i młodzieży. Mimo w ielu prac pośw ięconych tem u zagadnieniu brak, jak dotąd, pozycji, k tó ra w yczerpująco p rzed staw iałab y pracę przym usow ą dzieci i m łodzieży w latach d ru g iej w o jn y św iatow ej. *.

W obszernym w stęp ie do p rezentow anej tu pracy, B ohdan K oziełło-Po­ klew ski napisał: „Pracę przym usow ą, do k tó rej N iem cy zobowiązali obyw ateli okupow anych przez siebie krajów , określono na procesie nory m b ersk im jako najokropniejszą i najrozleglejszą akcję niew olniczą w historii. Za zbrodnię

1 P r o b l e m e m e k s p l o a t a c j i s i ł y r o b o c z e j d z i e c i i m ł o d z i e ż y n a o b s z a r z e ,,K r a j u W a r t y ” z a j ą ł s i ę A . W i e r z e j e w s k l w p r a c y N i e w o l n i c z a p r a c a d z i e c i i m ł o d z i e ż y p o l s k i e j w t z w . K r a j u W a r t y 1939— 1945, P o z n a ń 1975.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wy, tkana w pasy i kostki, droższa od drelichu, ale używana przez ludzi mniej zamożnych’, czamlet – ‘cienka tkanina z sierści wielbłądziej lub wełny cze- sankowej

Même si le paradoxe « la mort compte pour rien ce que nous fûmes » résume les renversements de l‟ironie du sort, la figure s‟éloigne du contexte immédiat

Kiedy bolszewicy przeszli już pod Płock, a nie zaczął się jeszcze ich odwrót, przez Bieżuń przejeżdżał szwadron kawalerii z dywizji gen.. Jechali od Żuromina w

Kapral, który nocą wybrał się do dziewczyny, włożył moje buty, żeby być bardziej elegancki.. Z rana ogłoszono alarm bojowy, stawiłem się bez butów — nie było

dr José Alberto García Avilés (Universidad Miguel Hernández de Elche, Hiszpania), dr Bogdan Fischer (Uniwersytet Jagielloński, Polska), prof.. Tomasz Goban-Klas

każdej akcji politycznej 75. Swoistym symbolem wykorzystania w tym kontekście figury „złego „sąsiada” był reprodukowany w wielu tysiącach egzemplarzy plakat,

Opracowane wyżej cechy fonetyczne, morfologiczne oraz leksykalno- semantyczne, występujące w wersji polskiej Dykcjonarza Murmeliusza i poświadczone w mowie ludowej

porozumět, nebo není třeba porozumět, tedy jako prvek tajemný, vzdálený, m ato­ ucí, neproniknutelný, zastupující kulturní okruh, od něhož jsou recipienti textu