• Nie Znaleziono Wyników

Na śladach nieśpiesznego przechodnia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Na śladach nieśpiesznego przechodnia"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Wacław Kościałkowski

Na śladach nieśpiesznego

przechodnia

Archiwum Emigracji : studia, szkice, dokumenty 3, 175-176

(2)

A RC H IW U M EM IGRACJI

Studia - Szkice - Dokumenty Toruń, Rok 2000, Zeszyt 3

NA ŚLADACH NIEŚPIESZNEGO

PRZECHODNIA

Wacław ZYNDRAM-KOŚCIAŁKOWSKI (Francja)

Do tych wielkich strat, jakie kultura nasza poniosła w 1969 r., doszło jeszcze jedno nazwisko tak mi bliskie: Jerzego Stempowskiego (Pawła Hostowca), który 4 paździer­ nika zmarł w Bemie. Jest to strata nie mniejsza niż śmierć Wierzyńskiego czy Gombro­ wicza, chociaż Jerzy Stempowski był pisarzem i człowiekiem zupełnie innego rodzaju. Był to raczej filozof nie piszący swych dzieł, ale uczący żywym słowem wybranych. Jako eseista nie miał sobie równego, jako człowiek był zagadką dla wielu. Przy olbrzy­ miej emdycji i wszechstronnym wykształceniu, jakie dziś należy już do rzadkości, Stem­ powski interesował się raczej ludźmi najprostszymi, tzw. „maluczkimi” aniżeli ludźmi swojej sfery, a to jest cechą naprawdę wielkich ludzi. W Polsce Stempowskiego nie było miejsca na żaden nacjonalizm: Polak, Ukrainiec, Litwin, Białomsin czy Żyd był dla nie­ go pełnoprawnym obywatelem, co niestety niejednokrotnie było zapominane. Pochodził z Podola. Podobnie jak jego ojciec, Stanisław, znany ze swego głębokiego humanizmu, Jerzy Stempowski był Europejczykiem najczystszej wody. Podkreślał przy tym zawsze że uważa się za Europejczyka wschodniego. Stałe zaś podawanie się rodaków za przynależ­ nych do Zachodu przyjmował z pobłażliwym uśmiechem. Uważał, że oglądanie się na Zachód i nadmierne przecenianie jego roli opóźnia i zaniedbuje rozwój własnych zaso­ bów i wątków rodzimej kultury. Należał do wyznawców demokracji typu federalnego, przywiązując najwyższą wagę do swobodnego wyrazu tradycji regionalnych, które tak często padają ofiarą niwelującej biurokracji.

Piszę tych kilka osobistych wspomnień wierząc że z czasem znajdą się ludzie bar­ dziej ode mnie kompetentni aby zająć się jego twórczością. Jest to tylko wstęp do kilku wybranych listów Stempowskiego do mnie, które, jak sądzę, wzbudzić mogą zaintereso­ wanie czytelnika.

Jerzy Stempowski, który był o dziesięć lat ode mnie starszy, uczył mnie wielu rzeczy, dopuszczał do różnych sekretów, darzył przyjaźnią. Dlatego też śmierć tego człowieka, który wydawało się, nigdy nie powinien umrzeć, jest dla mnie ciężkim przeżyciem.

Poznaliśmy się w 1926 r. w Prezydium Rady Ministrów, gdzie Stempowski był sze­ fem gabinetu premiera Bartla, uważany też za „szarą eminencję” w tym okresie, kiedy wielu z nas wierzyło że naprawdę będzie od tej pory inaczej, że wkraczamy w epokę

(3)

prawdziwej demokracji. Dzięki swojemu taktowi, wiedzy i stosunkom oddawał Stem­ powski nieocenione usługi premierowi, np. gdy chodziło o uzyskanie większości w sej­ mie przy głosowaniu nad budżetem. Stosunki przyjacielskie z Kołodziejskim, mającym na terenie sejmowym wielkie znaczenie, odgrywały swoją rolę. Po okresie złudzeń ludzi dobrej woli nastąpił okres „radosnej twórczości”. Bartel przestał premierować. Przed samym ustąpieniem starał się gdzieś poumieszczać swoich najbliższych współpracowni­ ków wiedząc że gdy odejdzie, oni, choćby byli najbardziej kompetentni, stracą swoje stanowiska. Pamiętam jak mi Stempowski mówił: „Prosiłem o taki rodzaj pracy, aby nawet jakiś kapitan nie miał ochoty zająć mego miejsca” (był to okres gdy różnych ofice­ rów przenoszono do administracji cywilnej). Znaleziono mu więc mało eksponowane zajęcie w Banku Gospodarstwa Krajowego, z którego, tak jak przypuszczał, nikt go nie ruszył.

Chociaż prof. Bartel odsunięty od rządu powrócił do swego Lwowa, nie przestał interesować się sprawami państwowymi. Postanowiliśmy razem ze Stempowskim stale informować byłego premiera co się w kraju i stolicy dzieje. Nie mając zaś zbytnio zaufa­ nia do poczty, którą niejednokrotnie Bartlowi cenzurowano, co jakiś czas jeździłem do Lwowa z jak gdyby „raportem”, który razem ze Stempowskim przygotowywaliśmy, mając zawsze wiadomości z pierwszego źródła, widywaliśmy się stale z Niedziałkow­ skim, Augustem Zaleskim, Marianem Kościałkowskim, Okuliczem i innymi.

W sierpniu 1939 dostałem w Czorsztynie, gdzie spędzałem wakacje, list od Stem­ powskiego, pełnego najgorszych przeczuć, przewidującego już samoloty niemieckie nad Warszawą i cofające się rozbite nasze wojsko. Były to prorocze słowa Kassandry.

Następny raz gdy zobaczyłem znów Jerzego Stempowskiego, było to już w roku 1943, w Szwajcarii, po mojej ucieczce z obozu koncentracyjnego Le Vemet we Francji. Już w godzinę po moim zgłoszeniu się do poselstwa RP w Bemie, Stempowski był przy mnie. Otoczył mnie najserdeczniejszą przyjacielską opieką, umieścił pod Bemem w miejscowości Muri, gdzie sam mieszkał. Widywaliśmy się codziennie. Stempow- skiemu udało się przedostać z Polski do Szwajcarii na początku wojny i pełnił tutaj funk­ cje delegata ministra Spraw Wewnętrznych, gdy w czasie wojny Szwajcaria stała się ważnym punktem informacyjnym i dużym skupiskiem Polaków. Wiele godzin prze­ dyskutowaliśmy w tej podbemeńskiej wiosce. Tam powzięliśmy najcięższą z decyzji nie wracania do Kraju, zdając sobie dobrze sprawę, jak trudne będzie życie na emigracji, zwłaszcza dla ludzi nie mających żadnych talentów komercjalnych ani technicznych. Wracaliśmy też myślą do naszego dwudziestolecia, czując równocześnie że są to już wspomnienia epoki niepowtarzalnej.

Dziś już nawet wspomnienia o tamtych czasach powoli gasną w miarę jak odchodzą ich żywi twórcy i świadkowie. Razem z Jerzym Stempowskim nikną i zamierają jego ulubione typy ludzkie, gdzieś na krańcach Huculszczyzny, na pograniczach kultur, cady­ cy, przemytnicy, karczmarze i pasterze, osobliwy świat jakby wyjęty z obrazów Chagalla i dla Stempowskiego równie ciekawy i wart uwagi jak i dzieła klasyków sztuk wszelkich. W naszych czasach bmtalnego pośpiechu, powierzchownej turystyki, gorączkowej pogo­ ni za efektem i pogardy dla kontemplacji, Jerzy Stempowski był już może ostatnim prze­ wodnikiem i znawcą tylu ścieżek i dróg współczesności i przeszłości, po których szedł samotnie swoim cichym krokiem nieśpiesznego przechodnia.

Wiadomości 1970 nr 12/13 (1251/1252)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Natomiast parokrotnie tak mnie ciągnęło, żeby mieć własną pasiekę, ale jeszcze jest emerytura gdzieś w

Przesyłacie notatkę na maila (Podałam Wam w trakcie lekcji), lub

Przyczyny wybuchu postania listopadowego, przebieg i skutki najważniejsze znać bitwy --ruchy konspiracyjne po upadku powstania.

Tenże poinformował Rogalskiego, że znajdujący się tam Polacy są otumanieni wrogą propagandą, a przysłana przez rząd warszawski Polska Misja Repatriacyjna (PMR) nie

Jeśli wierzyć Nietzschemu, że jedynym sposobem na zaakceptowanie swo- jego „ja” jest zmierzenie się z tym, co wydaje się podmiotowi wstrętne, to eks- plorujący swoją

Są to: źródła ar- chiwalne (opisy archiwów, inwentarze archiwalne i publikacje źródeł, dodatkowo wymienia się najważniejsze archiwa ze śred- niowiecznym zasobem);

Praca Schaedego imponuje rozmachem, widocznym w rozległości źródeł omawianych szczegółowo, jak na możliwości tego jednego tomu. Przy tym rozmachu autor zachowuje

„wiatr w kamienne żagle”, przygotowuje się do podróży każdego kolejnego dnia, gubią się punkty orientacji, przestrzeń traci swą wyrazistość, niepewny staje się