• Nie Znaleziono Wyników

Rozumienie i ocena romantyzmu w "Tygodniku Ilustrowanym" za redakcji Jenikego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozumienie i ocena romantyzmu w "Tygodniku Ilustrowanym" za redakcji Jenikego"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Ihnatowicz, Ewa

Rozumienie i ocena romantyzmu w

"Tygodniku Ilustrowanym" za

redakcji Jenikego

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 26/4, 41-58

(2)

K w a rta ln ik H isto rii P rasy P o lsk iej X X V I 4 P L IS S N 0137-2998

EW A IH NATO W IC Z (W arszaw a)

RO ZUM IENIE I OCENA ROM ANTYZM U W „TYG OD NIKU ILUSTROW A NY M ”

ZA R E D A K C JI JE N IK E G O

K ry ty czn o literack a ocena ro m an ty zm u w „T ygodniku Ilu stro w an y m ” d okonyw ała się trojako. Po pierw sze, b yła zaw arta w a rty k u ła c h u jm u ­ jących ro m an ty zm jako system i szu kających jego istoty; by ły to a r ty ­ k u ły w yw ołane przez toczącą się gdzie indziej dyskusję, przez pojaw ienie się now ej p ub likacji dotyczącej ro m an ty zm u lub nowego w y dan ia utw o ­

ru rom antycznego.

Po drugie, ocena ro m an ty zm u zaw ierała się w a rty k u ła c h na tem a t poszczególnych p isarzy epoki ro m an ty zm u , któ re p o jaw iały się z ty ch

sam ych powodów lub b y ły okolicznościowe.

W reszcie po trzecie, ro m an ty zm — tra k to w a n y jako narodow a tr a ­ dycja, k tó re j m ate ria ln y m i przejaw am i są u tw o ry rom an ty k ó w i ich życiorysy — w chodził w skład całej tra d y c ji narodow ej i b y ł w tym sensie kulty w ow an y ; dow odzą tego a rty k u ły lub n o tatk i w łączające się w ogólne obchody rocznic czy akcje upam iętn iające, jak np. sp raw a k ra ­

kowskiego pom nika M ickiewicza w ro k u 1881.

Od początku ro m an ty zm ro zu m ian y był historycznie jako okres do­ piero m iniony (pierw sza połowa X IX w.). O kreślenie jednak, co było jego istotą, zasadą, n a podstaw ie k tó re j go w ydzielano, napotykało tru d ­ ności. N ajczęściej m ów iono o dw óch cechach epoki rom antyzm u : o lu ­ dowości i narodow ości (rodzimości) oraz o uczuciu jako źródle poznania i w idzenia rzeczyw istości (sk o ntrasto w an y m z rozum em ). T ak np. było już w Kronice literatury b i e ż ą c e j z ro k u I860 *, gdzie m ow a m .in. 0 O dyńcu, M ickiewiczu i W olskim. P raw d ziw y m rep re z e n ta n te m ro m a n ­ tyzm u jest, w edług au to ra, tylko d ru g i z nich; pierw szy „w liry k a ch swoich w y stęp u je głów nie jako o bserw ator; w ięcej w nich czynnym jest rozum niż serce, a stąd w całym zbiorze w ięcej reflek sji niż uczucia” . W rok u 1876 „T ygodnik” w łączył się w dy skusję id en ty fik u jącą 1 oceniającą rom antyzm , toczącą się w zw iązku ze słynnym a rty k u łe m

(3)

42 E W A I H N Α Τ Ο W I C Z

F ran ciszk a K rupińskiego zam ieszczonym w „A ten eu m ” ; polem izow ał A dam B reza 2.

K ru p iń sk i, zdaniem k ry ty k a , zniew ażył epokę rom antyzm u, poniew aż osądził, iż „epoka poetyczna, zw ana rom antyczną, nie ty lko sam a w so­ bie nie b y ła ta k w ielką, za jak ą ją pow szechnie uw ażają, ale n ad to n a j­ gorsze za sobą pociągnęła s k u tk i” . W edług G oraya, epoka ta „jeśli um iała się u nas u trz y m ać przez pół w ieku i zrodzić z łona swego ta k potężnych geniuszów , że z nim i z każdym n a jb a rd zie j ucyw ilizow anym narodem m ożem y iść w zawody, nie m ogła być m odnym , a przem yconym zza g ran icy tow arem , ale jej idea tkw ić m usiała głęboko w piersi samego pokolenia, k tó re ją z zapałem p rzyjęło i uw ieńczyło w ieńcem lau ro w y m ” . R om antyzm był więc jednocześnie uczestnikiem p rą d u europejskiego i o ry g inalną k u ltu rą polską; jako pierw szy oddziałał na pokolenie ro ­ m an ty k ó w polskich, jako d ru g i w y dał w ielkich ro m anty kó w polskich. J a k o idea narodow ości zespolił oba te znaczenia. Z resztą G oray u w a­ żał za niem ożliw e zdefiniow anie ro m an ty zm u jako pojęcia a b stra k ­ cyjnego.

P ojaw iło się tu także węższe znaczenie rom antyzm u , jako idei bę­ d ącej istotą epoki ro m an tyzm u . W yznacznikiem epoki jest dla k ry ty k a w ielkie dzieło, w ielka indyw idualność arty sty czn a. D latego rom antyzm

jest epoką, i to epoką geniuszów.

W ięcej: ro m an ty zm jako epoka nie należy do historii, poniew aż nie m a żadnych podstaw do sądzenia, że został zastąpiony przez now ą epokę (nie w y d ała ona bow iem w ielkiego tw ó rcy an i now ej idei).

Ocena ro m an ty zm u w y n ik ająca z a rty k u łu G oraya nie jest ta k jed ­ noznaczna, jak b y się na pozór w ydaw ało — nie jest obroną ro m an ty zm u p rzed bezw zględnym ata k iem pozytyw isty. G oray kw estionow ał przede w szystkim zasadność, podstaw ę w niosków K rupińskiego oraz jakość po­ zytyw izm u przez niego reprezentow anego. W nioski K rupińskiego, w edług polem isty, w y n ik a ją ze spojrzenia pow ierzchow nego i z przyw ołania jed y n ie zew n ętrzn y ch cech ro m anty zm u.

R om antyzm nie jest, sądził G oray, zam k n ięty i przebrzm iały, bo po pierw sze, tw órczość „geniuszów ” ro m an ty czn y ch jest n adal a tra k c y jn a dla czytelników , po d ru gie zaś, obecne czasy „gazeciarsko-eklektyczne” nie stw o rzy ły nic nowego n a tak ą skalę. K ry ty k kw estionow ał w zw iąz­ k u z ty m sąd K rupińskiego, że ro m an ty zm b y ł tylko m odą p rz e ję tą zza g ranicy, podnosząc rodzim ość, długie trw an ie i wTielkie dokonania ro m a n ­ tyzm u, m ia rą w ielkości k tó ry c h jest odporność n a próbę czasu. G oray nie zgadzał się też na n isk ą ocenę ro m an ty zm u w p oró w nan iu z k lasy ­ cyzm em . Podniósł wyższość rodzim ego ro m an ty zm u nad ośw ieceniow ym

2 A . G o r a y [A. B r e z a ] , W s p r a w i e r o m a n t y z m u . S ł ó w k i l k a z p o w o d u

r o z p r a w y „ R o m a n t y z m i je g o s k u t k i ”, n apisał F. K. (F ran ciszek K ru p iń sk i), ,,T. II.”,

(4)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W . T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ’ 43

klasycyzm em , k tó ry w łaśnie uw ażał za naśladow nictw o; przeprow adził analogię m iędzy ro m an tyzm em słow iańskim a klasycyzm em grecko­ -rzym sk im na zasadzie podobieństw a in sp iracji (rodzimość ludow ych baśni i m itów , oryginalność), tw ierdząc, że ro m an ty zm m iał takie zna­ czenie dla Słowńan, jak klasycyzm dla G reków i Rzym ian.

Poniew aż w swoim a rty k u le K ru p iń sk i p rzeb rzm iałem u ro m a n ty z ­ m ow i przeciw staw ił now y pozytyw izm , więc nie zgadzając się z a u to rem co do ro m an ty zm u , polem ista auto m atyczn ie p ostaw ił się w opozycji do pozytyw istów . W rażenie to p otw ierd zały b y zaw arte w polem ice określe­ nia: .,epoka gazeciarsko-ek lek ty czn a”, „chorągiew ki k o terii i stro n n ic tw ” (zam iast sz ta n d a ru idei), „tęp y nóż sch olastycyzm u” oraz ironiczne i nie pozbaw ione dem agogii stw ierdzenie, że jeśli F. K. p o tra fił „z ta k ą ścis­ łością dow ieść” fata ln y c h sku tk ó w ro m anty zm u, „to w idocznie poezja i lite ra tu ra pochodzą w p ro ste j linii od g eo m etrii” .

Uszczypliwości te jed n ak m iały się stosow ać nie do pozytyw izm u, a do tego, co za pozytyw izm uw ażał K rup iń sk i. Św iadczy o ty m kon­ sek w en tne w całym a rty k u le polem icznym sugerow anie m ałej w artości in te le k tu a ln e j, dowolności, a n a w e t kłam liw ości arg u m en tó w K ru p iń ­ skiego oraz jego podszyw ania się pod uznane w artości. Np. dalszy ciąg zdania, że zaprezen to w ana przez F. K. in te rp re ta c ja poezji jest „tępym nożem scholastycyzm u”, brzm i: „ k tó ry m u [K rupińskiem u] się podobało nazw7ać ro zu m em ” . G oray zarzucał K ru p iń sk iem u , że nie rozum ie poezji w ogóle, nie tylko rom an ty cznej, i że to określa jego sądy. W reszcie kończył k ry ty k stw ierdzeniem , że pozytyw izm , k tó ry K ru p iń sk i p rzeciw ­ staw ił rom antyzm ow i, nie jest praw dziw y m pozytyw izm em , bo ty lko niszczy, nic nie b u d u jąc w zam ian; p raw d ziw y pozytyw izm „jest rzeczy­ w iście potęgą, a dźw ignąć może i pomóc w iele, jeśli będzie zrozum ianym i zastosow anym do potrzeb i w a ru n k ó w k raju , gdzie go szczepić n ależy ” ; nie m ożna zaś pozwolić na szerzenie się „pseudopozytyw izm u” w w y ­ daniu K rupińskiego. T ak więc opozycja m iędzy ro m an tyzm em a p ozy ty­ w izm em została zakw estionow ana 3.

Jak o epokę litera c k ą ro zp a try w a ł ro m an ty zm rów nież L udw ik Szczer- bow icz-W ieczór 4. P rzeciw staw ił ją „ta k zw anem u klasycyzm ow i” , „pseu- doklasycyzm ow i”, jako reak cję na skostniałe form y. Epoka rom antyzm u, w jego p rzed staw ien iu ograniczona została n a tu ra liz m e m (nazyw anym realizm em ), choć w ydzielonym n a in n ej niż ro m an ty zm zasadzie 5. P rzed e

8 O r e la c ji m ięd zy p ogląd am i p o z y ty w istó w a p o gląd am i K ru p iń sk ieg o zob, E. W a r z e n i c a - Z a l e w s k a , P o z y t y w i s t y c z n y o b ó z m ł o d y c h w o b e c t r a d y c j i w i e l k i e j p o l s k i e j p o e z j i r o m a n t y c z n e j (lata 1866— 1881), W arszaw a 1968, s. 64— 71.

4 L.S.W. [L udw ik S z c z e r b o w i c z - W i e c z ó r ] , P r z e g l ą d p iś m i e n n ic z y . Jan

G n a t o w s k i — „ R e a li z m w l i te r a tu r z e n o w o c z e s n e j , s t u d i u m ”, „Т.П.”, 1880, nr 219,

5 Por. E. I h n a t o w i c z , R o z u m i e n ie i ocena n a t u r a l i z m u w „ T y g o d n i k u I l u ­

s t r o w a n y m ” za r e d a k c j i Jenik ego, [w:] P r o b l e m y l i t e r a t u r y p o ls k ie j o k r e s u p o z y t y ­ w i z m u , t. 3, W rocław 1984.

(5)

44 E W A I H N A T O W I C Z

w szystkim jed n a k polem ika ta dotyczy ro m an ty zm u transhistory cznego w lite ra tu rz e now ożytnej. Tak rozum ieli go i G natow ski, i Szczerbowicz, ale każdy z nich inaczej.

Szczerbowicz uw ażał za p rze starz ały refe ro w a n y przez siebie pogląd G natow skiego, że pogański klasycyzm hołd uje pięknu „cielesnem u” i da­ je przew agę form ie nad treścią, a ch rześcijański ro m an ty zm w ielbi pięk­ no duchow e, piękno ideału i osiąga h arm o n ię m iędzy form ą a treścią. R om antyzm , w edług Szczerbowicza, to dla G natow skiego śred n io w ie­ cze, odrodzenie, w iek X V III i początek X IX ; now a epoka, zapoczątko­ w ana rew olu cją 1789 r., depczącą uśw ięcone a u to ry te ty i m oralne p raw dy, w y tw orzyła now e pojęcia, pozostające w „jaw n ej d y sh arm o n ii” z „ideałam i ro m a n ty zm u ” .

K ry ty k zarzucał G natow skiem u, że „w pojęciu ro m an ty zm u zm ie­ szał trz y k ieru n k i, k tó re w y b itn ie o dróżniają się w sztuce i lite ra tu rz e czasów chrześcijańskich. [...] P ierw szy m b y ł k ieru n e k klasyczno-chrześci- jański, to jest klasyczny, ożyw iony tch n ien iem chrześcijaństw a, i ten panow ał w w iek ach średnich. D rugim b ył k ierunek, czyli zw rot n aro do ­ wy, ku rzeczom św ieżym i m łodym , i ten zaczął się u jaw niać w w ieku X III i X IV i aż do dni naszych płynie m n iej lub w ięcej w y b itn y m s tr u ­ m ien iem ”. Trzeci to h isto ry czna epoka rom an tyzm u. P ierw szy to także, zauw ażm y, epoka h istoryczna — przejście m iędzy klasycyzm em a ro­ m antyzm em . D rugi zaś to w łaśnie p rą d tran sh isto ry czn y , k tó ry w yłonił się w końcu średniow iecza. O kreślenie „m niej lub w ięcej w y b itn y m stru m ie n ie m ” su geruje, że są czasy pom yślne i niepom yślne dla p rąd u rom antycznego, w niepom yślnych jed n ak nie zanika on, a ty lko p rzy - cicha. N ajlepsze w a ru n k i m iał w epoce o k reślanej m ianem rom antyzm u.

K lasycyzm (tra k to w an y tu jako p rąd h isto ry czn y i ograniczony do starożytności), w edług k ry ty k a , w c h a ra k te rz e swoim okazuje się ro ­ m antyczny. „Ju ż to bow iem w ypow iedział i M ickiewicz w odpowiedzi k ry ty k o m i recenzentom w arszaw skim , że lite ra tu ra sta ro ż y tn a była dla sta ro ż y tn y c h narodow ą, a więc w gruncie ro m a n ty cz n ą ” . W łaściw ie więc znika różnica m iędzy klasycyzm em i rom antyzm em , „jeśli ten ostatn i (czym też jest rzeczywiście) m a przedstaw iać prostotę i n a tu ra ln o ść w y ­ słow ienia, swobodę n atch n ien ia, a w treści sw ej żyw ioły i przedm ioty naro d o w e”.

In te rp re ta c ja Szczerbowicza zbliża się w ty m punkcie do in te rp re ta ­ cji G oraya.

T en den cja do łagodzenia różnic m iędzy klasycyzm em a rom anty zm em była bardzo silna i u jaw n iła się w „T yg od n ik u ” także w kilku a rty k u ła c h P io tra Chm ielow skiego. Zw łaszcza istotne w y d aje się stu d iu m o K ocha­ now skim i G oszczyńskim z ro k u 1875 6. O pinia o klasycyzm ie i ro m a n ­

6 P. C h m i e l o w s k i , Sobó tk a . Z e s t a w i e n i e d w ó c h w i e k ó w i d w ó c h i n d y w i d u ­

(6)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W „ T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 45

tyzm ie została tu w yrażona szerzej, d o bitniej i b ard ziej naukow o niż w późniejszym a rty k u le Szczerbowicza, a „żyw ioły i przedm io ty n a ro ­ dow e” — ściślej złączone z n a tu rą , k tó re j częścią są lud i jego fan tazja. C hm ielow ski, pow ołując się na „w spółczesne m u badania lingw is- tyczno-m itoiogiczne” , podkreślał, że „w szystkie podania G reków [...] są to w y p adk i codziennego biegu n a tu ry , w szatę u o s o b i e n i a p rzy ­ b ra n e ” przez „w yobraźnię helleńskiego lu d u ". M ity te zostały p rze jęte przez R zym ian, z a tracając częściowo zw iązek ze sw oim źródłem i stając się przede w szystkim „pośrednim źródłem rozkoszy estetycznej. W tej o statn iej form ie przeszły one do poetów naszych XVI w iek u ” jako w zor­ ce arty sty czn e, n aśladow ane przez a rty stó w nie m ający ch świadom ości ich pochodzenia.

Z kolei za istotę ro m an ty zm u uw ażał C hm ielow ski odrzucenie kon­ w encji i sięgnięcie do n a tu ra ln y c h źródeł fan tazji, a więc do pieśni i po­ dań ludu. Z atem i klasycyzm szesnastow ieczny, i rom antyzm m iały takie sam e w istocie źródła, a różnica polegała na o d erw aniu klasy cyzm u od ty ch źródeł. D latego k ry ty k konkludow ał: „W X IX w ieku poeci nasi, niew iele oczywiście w iedząc i nie m ogąc w iedzieć o pierw o tn y m m itów g reckich znaczeniu, uderzy li bezw iednie w tę dźw ięczną stru n ę, k tó rej one b y ły odgłosem ■— zw rócili się w p ro st do n a tu r y ” . K lasycyzm i ro ­ m antyzm w ty m u jęciu są p rąd am i tran sh isto ry czn y m i, ale nie przem ien ­ nym i. G dy klasycyzm się w yczerpał, zastąpił go rom antyzm , k tó ry się­ gnął do inspiracji, z jak ich klasycyzm korzystać ju ż nie by ł w stanie.

Na podobnej zasadzie C hm ielow ski znacznie złagodził różnicę m ię­ dzy polskim ro m an ty zm em a polskim klasycyzm em jako o k re s a m i7. J a k w skazyw ał, klasycyzm , p o jęty jako oświecenie, oraz rom anty zm w po­ dobnym stop niu nasycone b y ły ludow ością, zainteresow ane ludem : „Lud, jako n ajliczn iejsza i zasadnicza jego [narodu] w arstw a, zwrócić m usiał przed e w szystkim uw7agę n a siebie. Z w olennicy zarów no daw nej, k la ­ sycznej, jak i now szej, rom an tyczn ej, szkoły zgodne co do tego p u n k tu m ieli p rzek on ania i z m niejszym lu b w iększym tale n te m w ytaczali sp ra ­ w ę lu d u przed sąd ogółu czy to w form ie szlach etn ą ten d e n c ją przejętego obrazow ania niedoli chłopów, czy też w k ształtach przedm iotow ego m a­ low idła ich radości i sto sun k ów ”. Ludow ość p o trak to w ał tu C hm ielow ski ilościowo, a różnicę w jej ro zu m ien iu sprow adził do różnic k sz ta łtu a r ­ tystycznego u t w o r u 8. Twórczość R om anow skiego ocenił C hm ielow ski bardzo pozytyw nie, uw ażając ją za k o n ty n u ac ję w zorów m ickiew iczow ­

7 P. C h m i e l o w s k i , Z y w i o l m i e s z c z a ń s k i w p o e z j a c h M i e c z y s ł a w a R o m a n o w ­

skiego, tam że, 1886, nr 171— 173.

8 Co praw d a n ie ok reślen ie lu d ow ości, a le „ ży w io ł m ieszcza ń sk i” je s t g łó w n y m przed m iotem a rty k u łu . Jak w ie m y , w y p o w ie d z ia n e tu m im och od em zdanie n ie jest rep rezen ta ty w n e d la C h m ielo w sk ieg o . N a to m ia st o g ó ln a ten d en cja do łagod zen ia w ie lu różnic m ięd zy rom an tyzm em a ośw iecen iem , a szczególn ie m ięd zy ro m a n ty z­ m em a p o zy ty w izm em — b yła C h m ielo w sk iem u w ła śc iw a .

(7)

46 E W A I H N Α Τ Ο W I C Z

skich: w poem acie Dziewczę z Sącza „poeta, w iedziony d e lik atn y m po­ czuciem arty sty czn y m , nie chciał w cale p rzy b ierać pow agi epopei, w e­ d ług w zorów pseudoklasycznych, lecz w olał pójść śladam i M ickiewicza w P anu Tadeuszu. Z prostotą, p raw d ą i realizm em odm alow ał nam po­ stacie, m yśli, uczucia, p rag n ien ia i czyny lu d zi” ; „Nie m iał on w p ra w ­ dzie ani geniuszu M ickiewicza, nie m iał też i tych obserw acji, k tó re w Panu Tad euszu złożyły się na żywe odw zorow anie przeszłości, ale m a­ jąc już w sk azany sposób tw orzenia, sko rzy stał Rom anow ski ze wTzoru genialnego i n ap isał rzecz bardzo piękną. W patrzenie się w Pana T a d e ­

usza ochroniło Rom anow skiego od zboczeń, od k tó ry ch nie byli w olni

zdolniejsi n aw et niż on spółcześni m u poeci, np. Syrokom la; ochroniło go zarów no od tw orzenia p apierow ych doskonałości, jak od u rob ienia m ięk ­ kiego, woskow ego b o h atera, co w tedy , gdy pisał, było w m odzie’'.

Nie w ypow iedziane, lecz w y raźn e jest tu założenie, że to, co w ro ­ m an ty zm ie było istotne, co stanow iło o jego tożsam ości, jest zarazem n ajcen niejsze i bliskie czasom późniejszym , w spółczesnym , w odróżnie­ n iu od tego, co było w ro m an tyzm ie m n iej istotne, pow ierzchow ne, m od­ ne. Założenie to w idoczne jest też w cy tow anym już a rty k u le sprzed jed e n a stu l a t 9. C hm ielow ski sądził w ted y , że „o r o m a n t y c z n o ś c i m ożna jed y n ie rozpraw iać, jako o chw ilow ym przejaw ie historycznym ; p ierw ia stk i atoli świeże, k tó re do poezji w niósł ru c h um ysło w y n a po­ czątku obecnego stulecia u n as w zbudzony, należą ta k dobrze do dziejów, ja k i do chw ili obecnej, gdyż i dzisiaj jeszcze swego znaczenia nie s tra ­ ciły”.

Ton polem iczny, choć pełen szacunku, p rz y b ra ł wobec n iek tó ry ch stw ierd zeń C hm ielow skiego o ro m an ty zm ie F ran ciszek K ru p iń sk i, recen ­ zując w „T y go d nik u” znaną p racę Chm ielow skiego o M ick iew iczu 10. Szczególnie zajął się poglądam i a u to ra n a „ n a tu rę uczucia i fa n ta z ji”, a więc na n a tu rę lite r a tu r y ro m an ty czn ej. „ F a n ta z ja ” oznacza tu przede w szystkim w yobraźnię.

Uczucie i fan ta zja , refero w ał K ru p iń sk i poglądy Chm ielowskiego, gdy są żyw e i b u jn e, w p ra w ia ją poetę w sta n zw any natchnien iem , a w ów ­ czas doznaje on w izji i im prow izuje. D la p o ety w izje są bardzo plasty cz­ ne, rzeczyw iste, n ato m ia st odbiór ich jest bardzo tru d n y dla osób, „dla k tó ry c h rozsądek i rozum , um iejętność ścisła i trzeźw y pogląd n a rzeczy m ia ły w artość najw y ższą” . Z ta k ie j h iera rc h ii w artości „uczonych” w y ­ nikło a n ty ro m an ty c zn e „lekcew ażenie zarów no m etafizy k i niem ieckiej, ja k i w skrzeszonej m isty k i średniow iecznej i poezji ro m a n ty cz n e j” . W w alce m łodych ro m an ty k ó w z w ileń sk im i i w arszaw skim i „ a n ti-ro - m a n ty k a m i” w yk ształciła się ostatecznie polska poezja rom antyczna.

8 C h m i e l o w s k i , Sobótka...

10 F.K . [F ra n ciszek K r u p i ń s k i ] , „ A d a m M i c k i e w i c z ”, z a r y s b io g r a fic z n o -li te -

(8)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W ,,T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 47

P olem izując z C hm ielow skim na tem a t sto su n k u „uczonych” do uczu­ cia i fan tazji, K ru p iń sk i tw ierdził, że „p rzeceniali [oni] rozsądek, a nie doceniali uczucia i fa n ta z ji”, jakkolw iek nie byli ich pozbaw ieni; „oni tylko nie staw iali uczucia i fa n ta z ji ta k wysoko, jak ro m a n ty cy i jak czyni a u to r [Chm ielow ski]”, a z d ru g iej stro n y , w iek ośw iecenia tak że zajm ow ał się „tw órczością lu d o w ą”, ty lk o p rzy jm o w ał z n iej co innego niż ro m a n ty zm ”. W ten sposób za różnicę m iędzy polskim klasycyzm em a polskim ro m antyzm em uznał recen zen t nie b ra k lub w ystępo w anie rozsądku, uczucia i fan tazji, ale różną ich h iera rc h ię i proporcje. W brew pozorom , nie dążył więc do złagodzenia antag o nizm u m iędzy k lasy kam i i ro m a n ty k am i — inaczej niż C hm ielow ski i większość w ypow iadających się w „T yg o d nik u” o rom antyzm ie.

K ry ty k nie próbow ał tłum aczyć przew agi uczucia i fa n ta z ji w ro m a n ­ tyzm ie żadnym i p rzyczynam i p rzy w o ływ any m i przez Chm ielow skiego — ani w pływ em lite r a tu r y obcej, an i filozofią, an i sy tu a c ją w k ra ju . Filozo­ fię ro m an ty czn ą w idział jako rów noczesną z lite ra tu rą , a p rzy n a jm n ie j, jak m ówił, była ona rów nocześnie z nią odrzucana przez „ a n ti-ro m a n ty - ków ”. O drzucenie to nastąpiło nie w w y n ik u niem ożności zrozum ienia czy odczucia now ej poezji, ale w łaśnie w w y n ik u in n ej h iera rc h ii w a r­ tości.

Isto ty ro m a n ty zm u szukał więc K ru p iń sk i w śród przyczyn jego od­ rzucenia przez u stęp u jący ch poprzedników . J e s t to in n y sposób tłu m a ­ czenia ro m an ty zm u niż p rezen to w an y przez większość k ry ty k ó w , k tó ­ rz y — odw rotnie — szukali isto ty ro m an ty zm u pośród przyczyn o d rzu­ cenia klasycyzm u przez m łodych rom antyków .

P rzez cały a rty k u ł K rupiń skiego p rzew ija się obawa, że C hm ielow ­ ski nie do końca spełnia w a ru n k i obiektyw izm u krytycznego, bo zdaje się być pod w pływ em ro m a n ty zm u silniejszym , niż chciałby przyznać. N ajogólniej jed n a k K ru p iń sk i wysoko cenił książkę i nie kw estionow ał większości zaw arty ch w n iej wniosków.

W ty m sam ym ro k u M arian G aw alew icz cytow ał w „T y go dn iku ” B randesa 11 jako w y raziciela poglądu, że w yo braźn ia ro m an ty czn a b yła p rzerafinow an iem i sztucznością treści i form y: „Społeczno-filozoficzne poglądy B ran d esa łączą się zw ykle w jego w szystkich p racach z k r y ty ­ cyzm em literack im ; sam ej estety czn ej fo rm y nie uw ielbia i nie ocenia [...] szuka w n iej treści i isto ty głębszej, żyw otniejszej. I z tego w zględu p rze­ ciw nikiem jest w szelkich ab strak cji, fan tasm ag o rii i konw en cjo n al- ności. [...] Ze w szystkich poetów ro m an ty zm u [...] jeden M ickiewicz, a z całej poezji jed y n y Pan Tadeusz noszą te cechy zdrow ego geniuszu i re ­ alizm u ”.

Poniew aż podstaw ą n eg a ty w n ej oceny ro m an ty zm u są poglądy spo­ 11 M. G a w a l e w i c z , O d c z y t y J e rz e g o B r a n d e sa . O p o e z j i p o l s k i e j w X I X

(9)

48 E W A I H N A T O W I C Z

łeczno-filozoficzne oceniającego, więc i rom an ty zm jest tu rozum iany jako system tak ich poglądów . Za istotę ro m an ty zm u u zn an y został p rze ­ ro st fo rm y n ad treścią, płytkość treści, „ fa n tasm ag o ria” i „konw encjonal- ność”, w y n ik ająca z bezpro duk tyw n eg o w głębiania się w zam gloną his­ torię i karm ien ia nią „uczucia i fa n ta z ji” .

Je d y n e to aż ta k jednoznaczne i ta k lekcew ażące history czny ro m a n ­ tyzm w y stąpien ie w „T ygod n ik u ” z pozycji ideologii. R ecenzent (który zresztą nieco uprościł w spraw o zd aniu poglądy B randesa) m ógł się oba­ wiać, że czytelnicy odrzucą ten sąd. Ale jednocześnie m ógł się spodzie­ wać, że B randesow i jako cudzoziem cowi nie obciążonem u naszą p rze­ szłością narodow ą u jd ą w oczach Polaków te oceny. P od k reślając m iędzy­ narodow y a u to ry te t B randesa, jego fachowość jako k ry ty k a , jego w resz­ cie znajom ość polskiej lite ra tu ry , a także nie polem izując w sp raw ozda­ niu — w idocznie s ta ra ł się przekonać do tych ocen czytelników .

Tak jak C hm ielow ski oceniający R om anow skiego, ta k G aw alew icz za B randesem uw ażał Pana Tadeusza za genialne dzieło ro m an ty zm u — ale zupełnie z innego powodu. C hm ielow ski sądził, że Pan Tadeusz po­ w stał z tego, co w rom an ty zm ie istotn e i cenne, B randes (w referacie G aw alew icza) — że z tego, co cenne, lecz nie ch a ra k te ry sty c z n e dla ro ­ m antyzm u. W obu przy p ad k ach padło słowo „realizm ” .

Z nakom ita większość w y pow iadających się wT „T ygodniku” o ro m an ­ tyzm ie oceniała, że epoka rom an ty czna m inęła i jest zam knięta, co nie jest b y n a jm n ie j jednoznaczne z n e g aty w n ą je j oceną. Na ogół p rzy zn a­ w ano rom anty zm o w i aktualność w ty m sensie, że trw a ją wciąż w ielkie dokonania epoki, a w artości u trz y m u ją znaczenie, jakkolw iek stw ie r­ dzano nieprzy staw aln ość m entalności rom an ty czn ej do potrzeb now ych czasów.

P oglądy takie zaczęły się częściej pojaw iać w „T ygodniku” w p ierw ­ szej połow ie la t siedem dziesiątych i obecne b y ły już do końca red ak cji Jenikego. N ajczęściej dochodziły do głosu w a rty k u ła c h (szczególnie oko­ licznościowych) pośw ięconych poszczególnym poetom rom antycznym . C h arak tery sty czn e z tego p u n k tu w idzenia jest „studium litera c k ie ” o Zaleskim z 1886 r . 12

Zaleski, ro m a n ty k i „postać bardzo p oetyczna”, w edług k ry ty k a „o w iele różni się od c h a ra k te ru nie ty lk o ogólnie euro p ejsk iej ro m a n ­ tycznej poezji, lecz i od [większości] poetów n aszych”, poniew aż nie m a w nim „ow ej n am iętn ej, gw ałto w n ej p ro te sta c ji przeciw w a ru n k o m ży­ ciowym; owszem [...] spostrzegam y dążność do pojedn ania się z surow ą rzeczyw istością [...]. J e s t to po części w y n ik c h a ra k te ru , pełnego m ięk ­ kości i m arzy cielstw a, głów nie jed n ak następstw o w ia ry nieograniczonej w O patrzność, czuw ającą nad losam i św ia ta ”.

U w ażając tak ą postaw ę i m entalność za c h a ra k te ry sty c z n ą dla ro ­ 12 F. S u r y n , B o h d a n Z aleski. S t u d i u m lite r a c k ie , tam że, nr 174— 175.

(10)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W . . T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 49

m anty zm u , obok d om in ującej postaw y b u n tu , ocenił ją k ry ty k jako dziś n iep rzy d atn ą: „B ijem y czołem przed tak im utonięciem w w ierze [...]. Taka w ia ra w ideały d aje jednostkom spokój i ukojenie. Lecz dla m as tak ie uko jen ie jest nieprzystępne, nie zażegna bólów rzeczyw istości, nie porw ie za sobą w k ra in y zaziem skie, nie n atch n ie rezygnacją. [...] Po­ trzeb a jej [ludzkości] pociech zrozum ialszych, realniejszych, by n atchn ąć ją rezygnacją, a tych, pom im o p ierw szorzędnych piękności n iek tó ry ch pieśni, nie z n a jd u jem y w poezjach Zaleskiego z dni o sta tn ic h ” , poniew aż „kw estyj społecznych a u to r dotyka bardzo rzadk o” 13.

Tem u zaprzeczeniu aktualności postaw y tow arzyszy stw ierd zen ie nie­ p rzem ijającej aktualności w k ład u ro m an ty zm u w rozw ój lite ra tu ry : „G łów ną zasługą szkoły rom an ty czn ej jest naw iązanie zerw anej nici łączącej poezję książkow ą z poezją i pieśnią gm inną, wzięcie tej o statn iej za m ate ria ł i p rzy b ran ie jej w szatę arty zm u , słow em — zniesienie p rze­ działu, jaki istniał dotąd m iędzy dw iem a gałęźm i poezji. N ajw iększa zaś część stąd płyn ącej zasługi spada u nas w łaśnie na Zaleskiego” .

C h ara k te ry sty c zn e i rep re z en ta ty w n e w tym a rty k u le jest jeszcze jedno: k ry ty c y w y b ierali tylko jed en n u rt lite r a tu r y rom an ty czn ej i oce­ niali go zarów no z p e rsp e k ty w y pozostałej części te j lite ra tu ry , jak i p e r­ sp ek ty w y sw ojej w spó łczesn o ści14. S u ry n przeciw staw ił n u rto w i re p re ­ zentow anem u, jego zdaniem , przez Zaleskiego „b ajronizm ” , k tó ry „w p ły ­ w ał na naszych w ielkich poetów prócz K rasińskiego. A więc na Mic­ kiew icza, k tó ry „ty lk o w późniejszym w iek u otrząsł się spod w p ływ u te ­ go; zwrócił się po n atch n ien ie do n a tu ry i ukochaniu jej zawdzięcza spo­ kój, szczytną, m ajestaty czn ą harm onię sw ojego Pana Tadeusza”, i na Słowackiego, k tó ry „nigdy się nie o trząsnął spod w pływ u B ajrona. N a­ tu ra była dla niego księgą nieczytelną, b ajro n izm podniecał skłonność do dzikiej niem al fantastyczności; stąd obrazy zgrozy dochodzącej aż do szkarady, np. w Lilii W en e d zie ” 1S.

18 O dm iennie, aprobująco, o cen ił tą cech ę osob ow ości i p oezji Z alesk iego W. G r o c h o w s k i (J ó z e f B o h d a n Z a le sk i, tam że, 1873, nr 262— 263), tak op isu jąc p oetę sp ortretow an ego p rzez M aleszew sk iego: „W ieszcz [...] za słu ch a ł się i zapatrzył w zam glon ą dal: m oże ch w y ta p lu sk fa l d n iep row ych , m oże w y ższą h arm on ię sfer n ie b ie sk ic h [...]. T ak ie ry sy i taka p ostać nader w ła śc iw e są dla ojca p o lsk iej har­ m on ii p o e ty c k ie j”.

14 To tak że leżało u p od staw ir y ta c ji G oraya, k tóry pod „ p ow ierzch ow n ością są d u ” rozum iał, że K ru p iń sk i w y b ra n e cech y p rzed sta w ił jako k o m p let w y z n a c z n i­ k ó w rom an tyzm u . N a og ó ł jed n ak k ry ty cy lo ja ln ie p rzyzn aw ali, że n ie m ó w ią o c a ­ łości, a tylk o o w y b ra n y m n u rcie rom an tyzm u .

15 Por. F. S u r y n , O p is m a c h Z y g m u n t a K r a s i ń s k ie g o , „T .Il.”, 1884, nr 69— 73: za d zieło zap oczątk ow u jące odw rót od „b ajron izm u ” k ry ty k uw ażał D z ia d y , a w p oezji K ra siń sk ieg o n ie zn a la zł w o g ó le „ow ych m iotań , sark azm ów i b u n tó w b a j- ro n iczn y ch ”. To sam o zau w ażał E. Z o r i a n (L i s t y Z y g m u n t a K r a s i ń s k ie g o , tam że, nr 62—63), odnajdując w lista ch „człow iek a p rzed w cześn ie zła m a n eg o ”, k tóry jednak zn alazł w sobie dosyć siły w o li, „by żalów sw y c h n ie p rzelać na k arty p rzeznaczone

(11)

50 E W A I H N Α Τ Ο W I C Z

B ajronizm , w y n ik a ją c y z p esym istycznej oceny człow ieka jako jed­ nostki, przeciw staw ił S u ry n harm o n ii p rzen ik ającej n a tu rę i ocenił n e­ g aty w n ie nie ty lko z p u n k tu w idzenia połow y la t osiem dziesiątych, ale i na tle rom an tyzm u. Ocena to w „T yg od n iku ” pow szechna, a „b ajro ­ nizm ”, u to żsam iany z pesym izm em , znużeniem i dysharm onią, byw ał często łączony z fasadow ością i w e w n ętrzn ą p u stk ą utw orów , k tó ry ch a u to rz y pozoram i w ielk iej w rażliw ości i w ielkich ro zterek m askow ali sw oją przeciętność lub histery czn ą egzaltację. Toteż zarzu t b ajro nizin u w ysuw ano czasam i w „T yg odn iku ” także w sto sun ku do utw orów w spół­ czesnych 16.

Z rom an ty zm em przede w szystkim epigońskim łączono też często w e w n ętrzn ą p u stk ę u tw o ró w nie zw iązaną z „b ajro n izm em ”, tylk o z fał- szywością przek azyw an ych w u tw o rach w zlotów ducha. Ź ródeł te j fał- szywości szukano w b ra k u ta le n tu , w b ra k u rzeczyw istego natch n ien ia poetyckiego, w b ra k u zdolności do w ielkich w zruszeń i w b ra k u idei, k tó ra pow odow ałaby te w zruszenia. Fałszyw ość tę, sądzono, um ożliw ia m odel poezji ro m antyczn ej, o p a rte j na w ew n ętrzn y m przeżyciu i na ab strak cji, nie na konkrecie. W skazujący na to k ry ty c y atak o w ali jed n ak nie m odel poezji, ale m arn y ch poetów.

W a rty k u le z ro k u 1870, n a jp e łn ie j p oruszającym tem a t „poezji ego- tycznej, idealizującej w łasne uczucia”, W ładysław B artkiew icz w y stąpił przeciw ko deprecjon ow aniu poezji przez poetów m ałego ta le n tu i nic nie m ający ch do pow iedzenia 17. Co praw da, w w ierszach każdego z nich zn ajdow ał jak iś pozytyw , ale ty lk o jako św iatełko na tle szarej prze­ ciętności resz ty utw orów . P rzy w o łan y ch przez siebie poetów w spółczes­ n ych (Tomasz Z aw rad y ń sk i, D aniel Zgliński, W iktor G om ulicki, Bogum ił Aspis, M iron — A lek san d er M ichaux, L eonard Sow iński, K lem ens P od- w ysocki, S tan isław Rzętkow ski, W ładysław O rdon ■— W ładysław Szan­ cer, A dam M aszewski) tra k to w a ł B artk iew icz jako epigonów ro m an ty z­ m u w poezji. Nie u żyw ając tego określenia, sugerow ał w y raźn ie m ie r­ ność i w tórność ich talentó w , nie m ogących „wznieść się n a d poziom ludzkości” .

Z rom antyzm em , a w łaściw ie jego n u rte m „b ajronicznym ” , w iązano jeszcze jed n ą isto tn ą i n eg atyw n ie ocenianą cechę — m istyczne o derw

ą-dla c z y te ln ik ó w dziel sw o ic h ”. Z k o lei w lista ch S ło w a ck ieg o zn a la zł Z o r i a n

(L i s t y J u li u s z a S ło w a c k ie g o , tam że, nr 54) to sam o, co w jego utw orach: „To szar­

p an ie się, ta w a lk a odbiła się w życiu i p racach p o e ty ”.

18 Por. L.S.W. [L. S z c z e r b o w i c z - W i e c z ó r ] , P r z e g l ą d p i ś m i e n n i c z y , ta m ­ że, 1882, nr 319: „C horobliw ością i p rzesad ą w dążeniach i m y śla ch p rzew od n ich grzeszą n iek ied y i w y ją tk i z p isarzy k ra jo w y ch [w K s ią ż c e do czytan ia ]; tak np. [...] z n a la zł się tu [...] w y ją te k z p o w ieści p. O rzeszkow ej M arta , której p esym izm , coś n a k sz ta łt b ajron izm u k ob iecego, n ieo d p o w ied n ią jest straw ą [dla m ło d zieży ]”.

17 W. B a r t k i e w i c z , L i r y z m i n o w y z a s t ę p li r y k ó w , tam że, 1870, nr 179—·

(12)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W „ T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 51

nie od rzeczyw istości, doprow adzone do „chorobliw ości ro je ń ”, w y b u ­ jałe j sentym entalności. Prócz cytow anego już a rty k u łu S u ry n a i bardzo licznych aluzji porozsiew anych po w ypow iedziach in nych k ry ty k ó w , szerzej podjęła ten w ą te k kilk ak ro tn ie W aleria M arren é przy okazji sw o­ ich studiów literackich , z k tó ry ch jedno nosi n a w e t ty tu ł Zrozpaczeni

w literaturze 18. „ L ite ra tu ra nie jest o derw an y m objaw em m yśli ludzkiej;

łączy się ona z w y pad k am i dziejow ym i, z w iedzą i w ia rą chwili, jak roślina łączy się korzeniam i z ziemią, na k tó re j w y ra s ta ” ■— ta w ypo­ w iedź W alerii M arrené, żywo p rzy p om in ająca obecne w „T ygo dniku” p ró b y zdefiniow ania lite ra tu ry , m a c h a ra k te r nie definiujący, lecz n o r­ m a ty w n y i jest osadzona w kontekście p ro b lem u chorobliw ego oderw ania lite r a tu r y od rzeczyw istości.

In te re su ją c y jest sposób, w jak i a rty k u ły poświęcone jed nem u poecie rom an ty czn em u (spoza tró jc y wieszczów) fu nk cjon ow ały jako sy n tezy - -diagnozy rom anty zm u , a jednocześnie jako zbiory w skazów ek (zaw artych zarów no w p o zytyw nej, jak i n eg a ty w n ej ocenie utw orów po ety lub fak tó w z jego życia), składający ch się na w zorzec postępow ania lite ra ta wobec siebie samego, ogółu i lite ra tu ry . A rty k u ły tak ie były szczególnie dobrą okazją do rozdzielania ro m an ty zm u na elem enty, z k tó ry c h jedne odrzucano jako obecnie niew skazane, inne przyjm ow ano jako a k tu a ln e lub ponadczasow e. W idoczne jest to n a jle p ie j w w ypow iedziach p rzezn a­ czonych do działu życiorysów, dział ten bow iem w ogóle p ełnił w piśm ie fu n k cję no rm aty w n ą, w skazując system w artości. Za przy k ład niech po­ służy życiorys R om ana Zm orskiego 19.

B ard ziej niż zw ykle rozbudo w an y jest tu w stęp (praw ie połowa a r ty ­ kułu), co jed n ak w niczym nie n a ru sza rep rezentatyw no ści, poniew aż podkreślić m a szczególność czasów ro m a n ty zm u i szczególność życiorysu Zm orskiego. W stęp ten c h a ra k te ry sty c z n y jest jeszcze i dlatego, że tak jak w ielu autorów , Szym anow ski sta ra się u spraw iedliw ić sw oje u n ik a ­ nie sądów kategory czn y ch o rom antyzm ie: „W społecznościach ludzkich z d arzają się chw ile, w k tó ry c h rzadko kom u d an ym jest za w łaściw ym sobie podążać kierunk iem . Los, w ypadki, p o trzeba czasem prow adzą w y ­ b ran e n a w e t jed n ostki na obce im drogi, po k tó ry c h na oślep krążąc, tracą nieraz siły, życie, nie odpow iedziaw szy n aw et w części zadaniu, do k tó ­ rego b y ły pow ołane. [...] D latego o tak ich ludziach tru d n o sąd w ydaw ać stanow czy. W spółcześni m y lą się w zdaniu o nich, jeżeli oceniając to, co zdziałali, chcą w yrokow ać o tym , na co ich stać było; a i później, jeżeli nazw isko i pam ięć się przechow a, sąd potom ności nie będzie jaś­ niejszy i spraw iedliw szy, bo na to trzeb a znać w szystkie okoliczności ich życia, k tó ry ch znaczna część w w idocznym już może cieniu po g rą­ żona”.

18 W. M a r r e n é , Z r o z p a c z e n i w lite r a tu r z e , tam że, 1878, nr 109— 111. 18 W. S z y m a n o w s k i , R o m a n Z m o r s k i, tam że, 1867. nr 390.

(13)

52 E W A I H N Α Τ Ο W I C Z

K ró tk a c h a ra k te ry sty k a czasów, w k tó ry c h przyszło m łodem u Z m or- skiem u „torow ać sobie drogę”, nasuw a analogię z lata m i bezpośrednio po p o w itan iu styczniow ym (a rty k u ł ukazał się przecież w ro k u 1867). Mowa bow iem o zupełnym zasto ju k u ltu ry polskiej, w k tó ry m każdy objaw życia („lada rom ans francuski, niedołężnie przepolszczony [...] lada w ierszyk bez znaczenia”) był sukcesem i stanow ił zasługę. Czasy jednak, podkreślił Szym anow ski, były jeszcze gorsze niż obecnie („Ci, k tórzy dziś się sk arżą n a oziębłość w ydaw ców , nie znali w idać ówczesnego ch ło du”).

Na ta k ciem nym tle ukazał k ry ty k m łode pokolenie jak F eniksa cu­ dow nie pow stającego z popiołów: „I stało się, że jakoś razem wyszło wów czas na św iat k ilk u n a stu m łodzieży, w jedno grono literack ie ze­ b ra n y c h ”. W idać tu piętrow ą k o n stru k c ję dow odu na w ybitność poety, dow odu — zgodnie z zapow iedzią ■—· zbijającego n a rz u c a ją c y się sąd o przeciętności b o h a te ra a rty k u łu . N astępujące po w stępie zdanie: „Po­ m iędzy tą m łodzieżą R om an Z m orski uw ażany był za jednego z n ajzd o l­ n iejszy ch ” p okazuje poetę nie jako szczególność w śród zwykłości, lecz

jako szczególność w śród szczególności.

Jednocześnie olbrzym i nacisk położył Szym anow ski n a sam fa k t w y ­ stąp ien ia grup y; jest to w ażniejsze niż poziom późniejszej twórczości, jako próba, i to św iadom a, w ydobycia lite r a tu r y z letarg u . J e s t to jed na z kilk u w y raźn y ch w a rty k u le w skazów ek: k to m a świadom ość w łasnego ta le n tu , pow inien ta k jak g ru p y m łodych ro m anty kó w ożywić polską k u ltu rę . Owo grono łączyła w szak „sam ow iedza różnorodnych zdolności, jakim i p raw ie każdy z ty ch ludzi b y ł obdarzony. Zdolności i nic w ięcej; ale to już w iele, gdy do nich się p rzyłączy szczera chęć w ydobycia się na św iatło ”.

Z araz jed n a k zapobiegł a u to r a rty k u łu m niem aniu, jakoby te dw a konieczne w a ru n k i b y ły na dłuższą m etę w ystarczające. Bow iem „jeden czy dw óch zaledw ie poszczycić się m ogą, że zajęli rzeczyw iście w piś­ m iennictw ie stanow isko odpow iednie zdolnościom i zapałowi, z jakim podówczas rw a li się do pracy. Bo ten w łaśnie n a d m ia r życia, jakie w nich w rzało, stał się dla w ielu z nich pow odem u p a d k u ”.

P orów n an ie g ru p y do fran cu sk iej cyganerii M urgera w y jaśn ia nieco tę przestrogę; m ianow icie sposób życia, sty l w łaściw y cyganerii przeszka­ dza, w edług au to ra, rozw ijan iu w rodzonego ta le n tu . O statecznie ukon- k re tn ia tę m yśl w y raźn a w skazów ka: „Ludzie ci w ierzyli w ów czas (szczę­ śliwi), że n atch n ien ie starczy za w szystko; zapom inali o zdrow ej radzie K rasickiego: »Trzeba się uczyć, u p ły n ął w iek złoty...« Z apom inali, że w iedza w poecie m usi co n a jm n ie j w rodzonym zdolnościom w yrów nyw ać, a raczej zdaw ało im się, że ta w iedza z łatw ością im przyjdzie, że przebo­ jem zdobędą niebo” .

W ścisłym zw iązku z ty m i uw agam i, dotyczącym i całej grupy, po­ zostaje c h a ra k te ry sty k a sam ego Zm orskiego. Szym anow ski położył w niej

(14)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W . . T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 53

nacisk na dw ie rzeczy: na najlepszą część dorobku poety i na usp raw ie­ dliw ienie niższego poziom u pozostałej części tej tw órczości b rak iem „sy- ste m a tu w początkow ym w y k ształcen iu ” i gorączkowością nie pozw ala­ jącą na dokończenie w ielu prac: „ P rzek ład y jego [z lite r a tu r słow iań­ skich — co ważne] znakom ite posiadają zalety i sam e by już m u m ogły zapew nić w ażne stanow isko pom iędzy pracow n ikam i piśm iennictw a n a ­ szego. Ale głów nie drobne poezje, k tó ry c h całkow ity zbiór w yjdzie po­ dobno w k ró tce w dwóch tom ach, znam io nu ją w nim niepośledni ta le n t, k tó rem u ty lk o b rak ło czasu i okoliczności do n ależytego rozw oju. I cho­ ciaż nie dośpiew ał może w szystkiego, co zdaw ał się zrazu zapow iadać, nie zm arnow ał jed n a k życia, przez k tó re ciern iste nieraz w iodła drog a” . Znów m o rał — tw órczość litera c k a to tak a sam a praca, ja k każda inna, w y p ełn iająca pożyteczne, nie zm arnow ane życie.

Z alety tw órczości Zm orskiego określił Szym anow ski ogólnie: „potęga i energia w y rażan ia oraz m alowniczość sty lu poetyckiego” , śmiałość, „ogrom ne zasoby liry z m u ”, ale i „jak iś dźw ięk m ęski, tw a rd y , p raw ie dziki czasami, k tó re m u nie b ra k pow abu, jak im praw dziw y ta le n t n a j- nieokrzesańsze n a w e t fan ta zje nacechow ać zdoła” ; a także w idoczne um i­ łow anie słow iańskości.

P re fe re n c ja określonych cech lite ra tu ry stoi tu więc zdecydow anie n a drugim planie, na p ierw szym zaś — p refe re n c ja sposobu m yślenia i postępow ania (zaw arta w e w skazów kach i przestrogach) zapew niającego sukces. Sukces ten, co typow e, po jęty jest jako owoc ta le n tu sk rzy d la­ tego, ale św iadom ie i pracow icie rozw ijanego; oraz jako dzieło w zna­ czeniu szerokim , zadow alające nie tylko tw órcę.

W edług Szym anow skiego, n a jle p ie j jest zachęcać do poznaw ania li­ te r a tu r y poprzez ukazanie postaci lite ra ta . Zbiega się ta in te n c ja z cha­ ra k te re m a rty k u łu jako w spom nienia pośm iertnego. Zaduszkow a nu ta: „Stoi m i jeszcze na oczach ta dziw na, ch a ra k te ry sty c z n a tw a rz ” z po­ czątk u d ru g iej części a rty k u łu , w raca p rzy końcu: Z m orski zm arł „m ając zaledw ie 43 la t w ieku (urodzony w r. 1824)” 20 i pośrednio przypom ina przyczynę napisania a rty k u łu , znaną czytelnikom z doniesień prasow ych.

Zdanie: „O statn ie chw ile sw oje spędził w D reźnie”, pozostaw ione bez k o m entarza o ty m m iejscu pobytu, w y raźn ie każe czytać m iędzy w ie r­ szam i o zakazanej politycznie działalności poety. Rzeczywiście, Z m orski m usiał uciekać z W arszaw y do P o znania przed aresztow aniem w 1843 r.; a w ięzienia nie u n ik n ął w 1862 i po opuszczeniu go w ro k u n astęp n y m w y jechał do D rezna. Zdanie o D reźnie staw ia więc poetę w szeregu n a j­

20 O pracow ania d zisiejsze podają jako rok u rod zen ia p o ety 1822; o m y łk a S z y ­ m a n o w sk ieg o jest o czy w ista . W ynika ona za p ew n e z tego, że autor w o b ec d łu ższego p ob ytu Z m orsk iego za gran icą n ie m iał szyb k iego dostępu do d ok ład n ych danych. P od ob n e n ied o k ła d n o ści, jak w iad om o, n ie b y ły rzad k ie w sp ieszn ie p isa n y ch a r ty ­ k u ła ch o k oliczn ościow ych .

(15)

54 E W A I H N Α Τ Ο W I CZ

b ardziej godnych szacunku p atrio tó w i ty m b ardziej przybliża czytel­ nikom 21.

Z obszernego a rty k u łu Szym anow skiego w y łan ia się sy lw etk a po ety

rom antycznego nie ty ch najw y ższych lotów, w łaściw ych trzem w iesz­ czom, lecz m im o to nieprzeciętnego n iejako z n a tu ry rzeczy. In d y w id u ­ alność, osobność jaw i się (także w bardzo w ielu innych a rty k u łac h ) jako typow a cecha po ety rom antycznego. W łaściw a m u tragiczność jest w y ­ nikiem zarów no okoliczności historyczno-politycznych, jak i ro m an ty cz­ n ej osobowości. Z m orski i jem u podobni m im o najszlach etn iejszy ch in­ ten cji, realizow anych z zapałem i pośw ięceniem , m im o au tentycznego tale n tu , szczerości, spontaniczności, sugestyw ności utw orów — b y li za słabi w w alce z okolicznościami. Ich czyn nie m ógł m ieć w ielk iej mocy, bo taką n ad aje albo w ielki geniusz, albo św iadom e, zaplanow ane rozw i­ janie osobowości, ta le n tu , um iejętności.

K ry ty c y literaccy operow ali (nie w’szyscy świadom ie) m odelem ży­ ciorysu poety rom antycznego. T ak sk o n stru o w ane sy lw etk i poetów ro­ m an tyczny ch odsłaniają z jeszcze in n ej stro n y dom inujące w „Tygod­ n ik u ” przekonanie, że ro m an ty zm jest bliski współczesności inten cjam i, zam iaram i, uczuciam i, problem am i, dorobkiem , ale jest zam kniętym — jako sposób realizow ania ty ch zam iarów i jako w zór rozw iązyw ania ty ch problem ów — sposobem życia. Z arazem ro m an ty czn ą szczerość, n a tu ra l­ ność, szlach etną spontaniczność chciano przecież odnajd yw ać i w życio­ ry sach w spółczesnych, i we w spółczesnej litera tu rz e .

W kontekście tak ich ocen poetów ro m an ty cznych szczególnie isto tn a w y d aje się k ró tk a w ypow iedź red a k c y jn a , k tó ra m im o sw ojej niepozor- ności jest jed n ą z n a jw y ra ź n ie j sy tu u ją c y ch „T ygodnik” w d y sk u sji o ro ­ m antyzm ie. M ianow icie w ro k u 1878 re d a k to r „T ygodnika” L udw ik J e ­ nike, w ram ach stałego re je stro w a n ia odczytów, zam ieścił n o ta tk ę 22 o sły nny ch odczytach Spasow icza o Polu. N o tatka zaw iera zdania dla Spasow icza jako k ry ty k a bardzo pochlebne oraz poparcie dla tezy jego o Polu. Je n ik e uznał bow iem , że choć tezy Spasow icza są zaskakujące, po do kładnym rozw ażeniu sp raw y okazują się słuszne.

N ależy uznać tę w ypow iedź nie za przyłączenie się do a ta k u n a ro­ m an ty zm (za jak i część opinii przecież uw ażała odczyty Spasowicza), ale za w yraz pow szechnej w „T ygo d nik u ” św iadom ości niejednolitości ro­ m anty zm u . Rzeczywiście, świadom ość ta d ała się zauw ażyć w większości „ty g odn iko w y ch” w ypow iedzi o rom antyzm ie, także w w iększości p rzy ­

!1 P atriotyzm p rzeja w ia ją cy się w u d zia le w k o n sp ira cji lu b czy n ie zbrojnym , za co płacon o d o św ia d cza n iem rep resji, to elem en t, k tóry szczeg ó ln ie p o zw a la ł na o d n a jd y w a n ie w ię z i m ięd zy w sp ó łczesn o ścią a rom an tyzm em . N ie sta n o w ił on szcze­ g ó ło w eg o w zorca, ty lk o ogóln y, jako sam fa k t d ziałaln ości, p o św ięcen ia dla dobra narodu.

“ L. J e n i k e , O d c z y t y W ł o d z i m i e r z a S p a s o w ic z a z k a t e d r y i w d r u k u , „T.II”, 1878, nr 153.

(16)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W „ T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ’ 55

w ołanych tu arty k u łó w . Ona też pozw alała k ry tykom , jak w idzieliśm y, n a przekonanie, że współczesność kontynuow ać może i pow inna to, co w ro m anty zm ie najw ażniejsze.

*

Ogólnie rzecz biorąc, rom an ty zm jako epoka historyczn a w k ry ty c e litera c k ie j „T ygodnika” jaw i się jako szereg opozycji określających w spółistnienie w epoce różnych zjaw isk (np. stopniow anie „ b a jro n iz m u ”).

Od początku dostrzegano niejednolitość epoki rom antyzm u, choć św ia­ domość ta była obecna w k ry ty c e w różnym stopniu. Isto tn y m i jej p rze­ jaw am i b y ły d om inujące w w ypow iedziach przekonanie, że epoka ta jest zam knięta, lecz ak tu aln a, używ anie pojęcia „p raw dziw y ro m a n ­ ty z m ”, a także operow anie w spom nianym i opozycjam i. .P rzejaw em nie­ dokończenia te j św iadom ości jest fak t, że k ry ty k a nie p o trafiła n a w e t w polem ikach rozdzielić różnych rozum ień ro m an ty zm u i m ieszała je w arg u m en tacji.

Za w yznaczniki „ro m an ty zm u p raw dziw ego” uznaw ano najczęściej — opozycyjne wobec skostnienia form poznania i tw orzenia — „uczucie” i „ fa n ta z ję ” , swobodę i n atu raln o ść, rodzim ość, a w zw iązku z ty m ideę „narodow ości”, a więc ideę w alk i o naród. S ym ptom em spełnienia się epoki (przew ażnie w sensie zaistnienia i zam knięcia, ale w w y jątk o w y ch w ypow iedziach i w sensie trw an ia) byli geniusze przez n ią w y d an i oraz n ieak tualn o ść ro m antyczn ych sposobów działania.

P rz y pom ocy ty ch sam ych w yznaczników ch arak tery zo w an o ro m a n ­ tyzm jako p rąd tran sh isto ry czn y , uogólniając w ym ienione cechy. W te n sposób sprow adzono do pozoru lub na płaszczyznę cech form alnych, po pierw sze, różnice m iędzy tran sh isto ry czn y m klasycyzm em a tra n sh isto - rycznym rom an ty zm em , po d ru gie zaś, co w ażniejsze, różnice m iędzy epoką ośw iecenia a epoką ro m a n ty zm u i m iędzy epoką ro m an ty zm u a współczesnością. T en dencja ta p rzy b ra ła n a sile około połow y la t sie­ dem dziesiątych. Nie tylk o znajdow ano ak tualność dążeń i dokonań epoki ro m anty zm u , ale i szukano korzeni w spółczesnych dążeń — w ro m an ­ tyzm ie.

W lata ch osiem dziesiątych coraz w y raźn iej już dostrzegano dw ie his­ toryczne realizacje tran sh istory czn ego p rą d u rom antycznego w epoce rom antyzm u. Nie rozdzielano ich ostro, jed n a k uznaw ano, że (w u p ro ­ szczeniu) w spólna zasada, z k tó re j w yw odzą się, w jed n ej z nich zaowo­ cowała utw o ram i ciem nym i, oderw an y m i od rzeczyw istości, w d ru g iej — dziełam i o cechach realizm u rom antycznego. W iększość k ry ty k ó w u w a­ żała (w ró żn y sposób) współczesność za trzecią realizację, będącą tw órczą k o n ty n u ac ją drugiej.

Ocena ro m a n ty zm u form uło w an a w a rty k u ła c h nigdy nie dotyczyła całej epoki ani całego p rąd u , choć nieraz frazeologia w sk azy w ałab y na

(17)

56 E W A I H N Α Τ Ο W I C Z

ocenę całości. N aw et częste tw ierd zenie o w ielkości epoki służyło do w y­ eksponow ania w ielkości „geniuszów ”, k tó rzy ją zdom inowali.

Rzeczywiście, w ielkość trzech wieszczów nie podlegała kw estii w „Ty­ godn iku” , w ym ieniano ich nazw iska jed n ym tchem lub w łaśnie o kreśla­ no jako trzech wieszczów (geniuszów).

Je d n a k zauw ażalna jest h ierarch ia. W w ypow iedziach p rzy w o łu ją­ cych tró jcę wieszczów Słow acki i K rasiń sk i w y m ien iają się na d ru g im i trzecim m iejscu, pierw sze zawsze zajm u je Mickiewicz, on też jest u w a­ żany za re p re z e n ta n ta polskiego ro m an ty zm u w rom antyzm ie e u ro p e j­ skim . W ystęp uje on przede w szystkim jako a u to r Pana Tadeusza oraz

Ballad i romansów, a u tw o ry te fu n k cjo n u ją jako p rzy k ła d y i kw in tesen ­

cja ro m an ty czn ej ludow ości— rodzim ości— narodow ości oraz ro m antycz­ nego realizm u.

Ludow ość okazała się synonim em narodow ości za pośrednictw em ro ­ dzimości, k tó ra oznaczała ściśle polski c h a ra k te r zarów no in sp iracji a r­ ty sty czn ej poety, jak przedm iotu u tw o ru .

Oto m echanizm te j synonim iczności. Lud przechow ujący w nieskażo­ nej postaci polską tra d y c ję jest g w aran tem o d najdyw an ia i zachow ania tożsam ości n aro do w ej i m ądrości narodow ej. M ądrość i tra d y c ja ludow a są zrozum iałe i bliskie dla każdego P olaka. Ta bliskość i zrozum iałość to jednocześnie sp raw d zian zachow ania przez każdą jednostkę łączności z korzeniam i polskości; b ra k tej bliskości jest sym ptom em kosm opoli­ tyzm u.

W ten sposób sta je się m ożliw e odw rócenie szeregu w postać: n a ro ­ dowość— rodzim ość— ludowość. W te n sposób także rodzim ość Pana T a ­

deusza m a znaczenie nie tylk o narodow ości szlachecko-sarm ackiej, ale

i lu d o w o śc i23.

T ak rozum iana ludowość ro m antyczn a była w pojęciu k ry ty k i „T y­ godnika” polem szczególnie w dzięcznym do połączenia uczuciowości, in­ tu icji, w rażliw ości — z obserw acją zm ysłową, m etafizyki z em piryczną logiką, a b stra k cji z kon k retem . D latego ludowość ro m an tyczna b yła noś­ nikiem przychylnego tra k to w a n ia przez k ry ty k ę rom antycznego irra cjo ­ nalizm u — nie stał on w opozycji do racjonalizm u, nie zaw ierał w sobie oderw an ia od rzeczyw istości.

W opozycji do racjo nalizm u n a to m ia st k ry ty k a staw iała m istycyzm i odnosiła się do niego niechętnie jako do szczególnie sprzyjającego zu­ pełnem u o d erw aniu od rzeczyw istości i k o n k retu , skierow aniu uw agi po­

28 O lu d o w o ści ro m a n ty czn ej szczeg ó ln ie tra fn ie n ap isali: H. K a p e ł u ś, R o ­

m a n t y z m i fo lk lo r, [w:] P r o b l e m y p o ls k ie g o r o m a n t y z m u , t. 1, W rocław 1971;

M. Ż m i g r o d z k a , M i t — p o d a n ie — his to ria, t a m ż e , t. 2, W rocław 1974; M. J a ­ n i o n , P o e z j a w k r a ju . P r ó b a s y n t e z y , [w:] O b r a z l i t e r a t u r y p o ls k ie j X I X i X X

w i e k u , seria III, t. 1, K ra k ó w 1975; M. K o r z e n i e w i c z , O r o m a n t y c z n e j lu d o ­ w o ś c i, [w:] L i t e r a c k ie w i z j e i r e - w i z j e , W arszaw a 1980.

(18)

O C E N A R O M A N T Y Z M U W „ T Y G O D N I K U I L U S T R O W A N Y M ” 57

e ty na niego sam ego, jałow ym roztrząsaniom i rozterkom , tak że nie­ szczerym .

In sp iracja narodow a oznaczała też n a tu ra ln ie w „T ygodniku” p rze ­ jęcie się n a ja k tu a ln ie jsz ą dla n aro d u sp raw ą — niepodległości. O tym k ry ty k a m ów iła nieczęsto i aluzjam i, nie u jm u jąc też ta k ie j in sp iracji jako cechy w y ró żniającej rom antyzm . A jed n a k cecha ta stan ow iła k ry ­ te riu m hierarch izu jące wieszczów, w zw iązku z nią zdecydow anie n a j­ częściej w ym ieniano M ickiewicza.

O ceniając twórczość poszczególnych poetów rom antycznych, k ry ty c y zw racali uw agę na siłę lub słabość poety, oddziałującą na czytelników . Słabość nazyw ano często chorobliw ą, b ajroniczną, uw ażano za d e stru k ­ ty w n ą i w ybaczano w praw dzie Słow ackiem u jako geniuszow i, ale ubole­ w ano, że ham ow ała rozw ój w ielu talen tów . Owa słabość ro m an ty czn a b y ła też podstaw ą, deklarow anego przez k ry ty k ę „T ygodnika”, odrzu­ cenia części lite ra tu ry rom antycznej.

D eklaracje te pozostaw ały jed n ak w sferze rozw ażań ogólnych. Ż ad­ nego z poetów ro m anty czn y ch k ry ty k a w „T ygodniku” nie oceniła zu­ pełnie negatyw nie, choć w stosun k u do każdego w y suw ała jakieś za­ strzeżenia.

S taw iając trzech wieszczów na piedestale, tra k to w a ła ich k ry ty k a jak klasyków polskiej lite ra tu ry , któ ry ch tw órczość podlega c h a ra k te ry s­ tykom przede w szystkim p rzy sw ajający m , przybliżającym , m n iej zaś prow adzącym do ocen, zwłaszcza n eg a ty w n y ch N atom iast w sto sunk u do resz ty poetów stosow ano dw ojakie k ry te ria : ich w k ła d u w tożsam ość polskiego ro m an ty zm u i ich w alorów literackich , p rzy czym k ry te ria te b y ły tru d n e do rozdzielenia. Z jed n e j stro n y więc uw ażano epokę ro­ m an ty zm u za poddającą się c h a ra k te ry sty k o m i podsum ow aniom , ale z d ru g ie j stosow ano wobec utw orów ro m an ty czn ych k ry te ria staw iane także lite ra tu rz e współczesnej.

R ozp atryw an a przez „tyg o dn ik ow ą” k ry ty k ę i nazyw an a ro m anty czn ą lite ra tu ra ogranicza się prak ty czn ie do poezji i d ram a tu . Pow ieści K ra ­ szew skiego czy K orzeniow skiego w ogóle nie nazyw ano rom antyczny m i, nie szukano w nich cech rom antycznych, nie um ieszczano n a w e t w kon­ tekście ro m an ty zm u i m ówiono o nich tak, jak o prozie w spółczesnej. Św iadczy to o istnieniu w świadom ości k ry ty k i „T ygodnika” przekonania o ciągłości lite ra tu ry postyczniow ej w sto su n k u do lite r a tu r y o kresu ro ­ m antyzm u.

Chociaż zd arzały się i opinie przeciw ne, to przekonanie o ciągłości okazało się nie ty lko dom inujące, ale w ręcz pow szechne w „tygodniko­ w e j” k ry ty ce. Pow szechność tę o św ietlają dw a fak ty . Po pierw sze, po­ czucie ciągłości lite ra tu ry było w łaściw e nie tylko k ry ty k o m św ietnym , jak C hm ielow ski czy Chlebow ski, ale także n iew y b itn y m , jak R zętkow - ski czy B artkiew icz, oraz m iernym , ja k S u ry n czy Z orian. Poczucie to u jaw n iało się też p rzy p oruszan iu problem ów i ocenianiu p isarzy bardzo

(19)

58 E W A I H N Α Τ Ο W I CZ

różnej rangi. P rzek o n an ie o ciągłości m iało zatem w iele różnych źródeł i ośrodków w opinii k ry ty czn o literack iej.

Po drugie, m im o pew nego niedokończenia św iadom ości k ry ty k i, m imo ogólnego chaosu pojęć i m im o różnych ograniczeń w w ypow iadaniu opinii, a także m im o iż nie w szystkie w ypow iedzi są porów nyw alne ■— rozum ienie i ocena ro m an ty zm u w „T yg o dn ik u” jaw ią się w cale precy ­ zyjnie. Eklektyczność pism a ani jego poziom in te le k tu a ln y (niższy niż np. „A te n eu m ”) nie stano w iły tu przeszkody.

D om inująca w „T ygo d nik u” ocena ro m a n ty zm u daleka była od s k ra j­ nych, potęp iających ro m an ty zm n iek tó ry ch w ypow iedzi „m łodej p ra s y ” . A le w sporze o ro m an ty zm „T ygodnik” nie należał do „ sta re j p ra s y ” ; nie tylko dlatego, że z zasady nie d eklaro w ał przynależności do „obo­ zów”, ale także dlatego, że p rzekonanie o niejednolitości ^rom antyzm u, w yzw alające przeko n anie o ciągłości lite ra tu ry , dzielił z większością „m łodych”. N iezależnie od tego, jak w idzieli to ci ostatni, od początku swego istnien ia „T ygodnik” b ył foru m precyzow ania się i upow szechnia­ n ia opinii o rom antyzm ie, k tó ra nie b y ła sprzeczna z w iększością w ypo­ w iedzi „m łodych”. O pinię tę akceptow ał i w y ra ż ał sam na łam ach pism a Jenik ego jed en z w y b itn y ch k ry ty k ó w „m łodej p ra s y ” niedługo po p rze­ toczeniu się głów nych b itew w alk i p ra sy „m ło dej” i „ s ta re j”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Probability Calculus 2019/2020 Introductory Problem Set1. Using the notation with operations on sets, how would

Należy zatem oczekiwać, że oszacowanie sumy poprzez wspólne oszacowanie składników (i przemnoże- nie tego oszacowania przez liczbę składników), będzie prowadzić do

Rysunek techniczny -wykład Geometryczna struktura powierzchni Tolerancja wymiarów liniowych PasowaniaPasowania Tolerancja geometryczna A.Korcala Literatura źródłowa:

Stopy te nadają się zwłaszcza do przem ysłu stosującego wyższe tem peratury, gdyż w yróżniają się również odpornością na działanie czynników

Zbadaj zbieżność ciągu określonego

Zbadaj zbieżność ciągu określonego rekurencyjnie:.. Wskazówka: ciąg ten nie

Znaleźć największą liczbę n ∈ N, dla której umie Pan/i pokazać, że dla każdej nieparzystej m < n, jeśli |G| = m, to G jest

Wszystkie parametry funkcji rekurencyjnej są obliczane jako pierwsze, a potem wywołana jest funkcja – wywołanie przez wartość. Zapętlenie jest spowodowane próbą