• Nie Znaleziono Wyników

Z wrażeń karnawałowych : obrazki i ramki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z wrażeń karnawałowych : obrazki i ramki"

Copied!
148
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

r Z E i M A ]

(5)

W59

u, Ol iii

\ _

KAZIMIERZ KLECZKOWSKI Docent c. k. Szkoły Politechnicznej we Lwowie.

P<5 X

---Z W RAŻEŃ KARN AW AŁO W YCH

Nakładem Księgarni Paprockiego i S-ki 41. Nowy Świat 41.

(6)

Biblioteka Uniwersytecka

4 7 4 7 8 6

^osBOJieHO I^ensypoK).

Bapmasa, dnu 9 Cemnnópfi 1888 to da.

Druk In stytutu Głuchoniemych i Ociemniałych.|

http://dlibra.ujk.edu.pl

(7)

ł

TEEŚĆ. J.

W r a ż e n i a... 1 II.

Wrażenia i pojęcia wytwarzają się z kontrastów. Co to jest kontrast% Kontrast harmonijny to do­ pełnienie się do równowagi dwóch wrażeń. Kama i obraz to dwa kontrasty... i i

III.

Dica rodzaje ramek: zbierające i rozpraszające . 28 IV. '

Zastosowanie dwóch rodzajów ramek do stroju g ł o w y... 33

V.

Kostiumowa interpunkcya...5 6 VI.

(8)

ir VII.

Ż y w e o b r a z y...7 7

VIII.

Dwa rodzaje ramek jako dwa pierwiastki pię­ kna: plastycznego (klasycznego) i romantycznego, którym odpowiadają rzeźba i architektura z jednej, malarstwo z drugiej strony. Świat klasyczny obja­ wia się w rzezbie i architekturze romantyczny przeważnie w malarstwie . ...91

IX.

Dw a św iaty: słon eczny i księżycow y . . . . 1 2 0

http://dlibra.ujk.edu.pl

(9)

I . Wrażenia.

jp ani £ Irtemis tp £aluna.

Śpieszę podzielić się z tobą-, droga przyja­ ciółko, wiadomością o pomyślnóm ukończeniu

m ych studyów. Pozostaje mi tylko napisa­

nie rozprawy, aby uzyskać stopień doktora filozofii i zarazem zasłużyć na przydomek prawdziwej las lleu, przywiązany do kobiet, których sfera myśli przekracza choćby tylko ciasne granice regu ł ortografii.

W prost z O xfordu udałam się do mego rodzinnego miasta, aby w ciszy dom owej za­

(10)

2

grody skupić myśl nad opracowaniem żądanej ode mnie rozprawy.

Podobno jednak do filozoficznych kontem- placyj nieodpowiednie miejsce obrałam.

Miasto nasze, które zawsze zdobywa się na pewną, dozę dobrego humoru, wre w tej chw ili pełnią karnawałowego życia, ja k b y za dawnych dobrych czasów.

Mieliśmy ju ż najrozmaitsze festyny. Ludne bale w ratuszu miejskim, dla swej skrom no­ ści przez pisma codzienne wychwalane tzw.

wełniane wieczorki a obok nich, pyszne recepcye

u tych co ne pouvant faire (~Penus lelle, ils X ont

fait riche, i nareszcie najnowszy rodzaj tzw. lais llancs, na których w bieli występują nasze

czarnobrewe i jasnow łose anioły, same, bez egidy starszego pokolenia.

Pojm ujesz więc, że w takiój atmosferze za­ miast głosu dawno ju ż błąkających się po E lizium cieniów filozofów, słyszę także elizej­ skie dźwięki, ale pochodzące z dzieł Strausa i G enóe’go.

W yznam ci szczerze, że po kilku latach pobytu na obczyźnie razi mię nieco styl tych

(11)

3

wszystkich festynów, w których łatwo zau­ ważyć brak rozwinięcia poczucia piękna, szczególniej na balach kostium owych; ja k to nam słusznie ktoś zarzuca w swych spostrze­ żeniach o naszem towarzystwie.

W zabawie szukam nie tylko frenetycz- nych tańców i dobrej kuchni, ale przede- wszystkiem estetycznój wartości.

Z wielką, też niecierpliwością oczekiwałam zapowiedzianego balu kostium owego u pań­ stwa X ., którym los szczęśliwy pozw olił po­ łączyć bogactwa materyalne z duchowemi skarbami.

Pan X . sporą część odsetek swej znacz­ nej fortuny obraca na cele artystyczne.

Począwszy od przyjęć gości, skończywszy na najdrobniejszym sprzęcie, wszystko w tern

polskiem palazzo itti, nosi na sobie cechy

artyzmu.

Duszą tego porządku jest sam pan domu, dzielnie przez swą małżonkę wspierany, a jak sam zw yk ł żartobliwie mawiać, kapitały swe lokuje na księżycu, co komentuje zdaniem Platona, że piękno będąc cieniem cienia pra­

(12)

4

w dy, jó j odbiciem, opromienia świat ten ja k światło księżycowe zapożyczone od słonecz­ nych żarów.

Bez tych słabych blasków przeszlibyśmy niespostrzeżeni, my, poddani próbom straszli­ wym , w postaci czarnej, żałobnój, beznadziej­ nej nocy. . .

Te słabe blaski dają znak innym , szczę­ śliwszym światom o naszem istnieniu!

W arto poznać siedzibę gospodarza, który w celach społecznych uprawia ojczystą, niwę piękna.

Z wielką też niecierpliwością oczekiwałam zapowiedzianego przyjęcia, by swobodniej odetchnąć i myśli dać wypocząć, wystawionej na próby ciągłych okaleczeń i mąk dysonan­ sów codziennego życia.

Nareszcie dzień upragniony nastąpił. Dom, przed którym pow óz nasz zatrzymał się, nie przyciągnie swą fasadą wzroku przechodnia, wychow anego w architektonicznej szkole bu­ dow li, wzniesionych w naszej stolicy w dwóch ostatnich dziesięcioleciach.

(13)

W id z, przyzw yczajony do jarm arcznych dekoracyj, z niezadowoleniem w zrok odw róci od siedliska istotnego artyzmu.

Nie znajdzie on bowiem w tej architekto­ nicznej sym fonii, ręką dręczyciela piękna w y­ łamanych bez potrzeby i myśli kształtów, ani niezliczonych z wyjściem na dym nik poprzy- lepianych ganków, ani też pospolitego szczytu marzeń naszych miejskich filistrów— karyatyd, upadających pod brzemieniem ciężaru, który im nielitościwy dla sztuki przeznaczył dźw i­ gać architekt.

Tw órca tej fasady snać nie kusił się o tzw.

ożywienie je j, które najczęściój przeobraża m o­

numentalną rzeźbę architektonicznój sztuki na strupieszały Wyraz banalnój, jarm arcznej woskowój figurki.

R ów now aga, dobre proporcye, um iarkowa­ ny stosunek otworów świetlnych, warunki, darzące spokojem jak w idok oblicza W esty kapitolskiej, oto charakterystyczne rysy do­ mu, którego przestąpiłam progi; niezbyt w y ­ sokie ani tóż zbyt niskie.

(14)

Z przedsionka jeden szeroki, umajony zie­ lenią. i kwiatami bieg schodów wiedzie do

komnaty wstępnej.

Ztąd ju ż przedstawił się oczom naszym, w ramę drzwi ujęty, uroczy ja k by ręką malarza na płótnie utrw alony obraz; potężny kontrast, z szarą zasłoną nocy, widoku, który przed chwilą z okna karety widziałam.

Nie było jednak czasu zastanawiać się i po­ rów nyw ać dwóch tych tak różnych obrazów; gospodarstwo spostrzegli nasze przybycie, trzeba przekroczyć progi przybytku zabawy.

W eszłam więc do sali, której dekoracya, ja k zwykle, złożona z ram architektonicznych

i pól ją wypełniających.

Kamę stanowią korynckie kolumny z c/iallo~

antico, ożywiane i uwydatnione złocisteini li-

nijami, ciągnącemi się w kierunku ich d łu ­ gości.

Belkowanie nad niemi stanowi podstawę dla fryzu, czyli pasa, pod samym sufitem w szersz czterech ścian biegnącego.

Na nim wije się rzeźbiona plecianka, któ- rój zwój każdy, obejmując w ypukłą kry

(15)

licznego kształtu tarczę, ja k b y klejnot w ju­ bilerskiej oprawie, okala wnętrze niby naszyj­ nikiem, rzucającym blaski drogich kamieni. Blaski te stosownie do barwy tarcz kryszta­ łow ych czynią wrażenie rubinów, szmara­ gd ów i dyamentów.

Z niedowierzaniem odczytujesz to sprawo­ zdanie, bo któż w dzisiejszych czasach m ógłby pozw olić sobie na podobne zbytyki.

Kto, łatwa odpowiedź. T en co małemi

środkami, ja k niegdyś architekton heleński, potrafi w yw oływ ać wielkie estetyczne wra­ żenia.

Zbytkow na napozór dekoracya, o której wspomniałam, utworzona wprost ze szkieł, odpowiednio ciętych i zabarwionych, poza któremi gorejące światełka rzucają blaski kopalnych klejnotów .

P om ysł ten tak prosty, artystyczny jest dziełem architekta, k tóry b y ł dla ciebie zaró­ wno pełnym galanteryi jak i artystycznój erudycyi przewodnikiem w podróży z B o r- dighera do R om y.

(16)

Kolum ny, architraw, fryz i gzems stanowią istny rzęd ram obejm ujących obrazy, ja k b y z muzeum malarskiego tu przeniesionych.

Jeden z tych żyw ych obrazów ujęty w ra­ mę pilastru i kolum ny, przedstawia osoby, które z zawieszonego nad parterem balkonu przypatrują się m alowniczym grupom zaję­ tych rozmową, to unoszonych falą dźwięków walca.

Pilastr, kolum ny i poręcz balkonu stanowi naturalną dla obrazu ramę, w lewającą weń życie artyzmu.

M im ow oli zastanawiam się, dla czego dzie­ ło malarskie żywe ja k np. grupa osób, czy w y­ wołane na płótnie, bez ramy obejść się nie może, gd y tymczasem w grupie rzeźbiarskiej byłaby ona co najmniej zbyteczna; fakt godny zasta­ nowienia.

Na wprost drzwi wchodow ych na ścianie przeciw ległej, w wielkim otworze drzwiowym , um otyw owanym na wzór wejścia do tabuli- num domu greko-rzym skiego, roztacza się w idok krajobrazu, ja k by przyćm ionego za

(17)

pomocą, niebieskiej przed nim rozciągniętej gazy.

Z tó j m gły niebieskawej wynurza się wśród puszystych drzew pomarańczowych, grana­ tów, strzelających w górę tuj i cyprysów — po­ sąg marzycielskiej Artem idy.

Słabe, niepewne kontury drzew i posągu widnieją na tle niebieskiem, lekko zarysowane, rozpływają się z jednej strony, z drugiej okolone zmiennym, migotającym, srebrzystym rąbkiem, czynią wrażenie cieniów rzeczywi­ stego, słonecznego świata.

Nie wiem, czy to rzeczywistość, czy też tylko złudzenie księżycowego oświetlenia.

Sprawdzić tej wątpliwości nie mogłam , bo przekraczając wrota zimowego ogrodu, stała­ bym się może natrętną spoczywającemu po tańcu u stóp D yany nowoczesnemu E ndym io- now i czy też może A kteonow i.

Zw róciłam więc spojrzenie ku sali balowej. Jej wnętrze oblane gw ałtownie wpadają- cem światłem przez plafon słoneczny, na któ­ rym przedstawiono Febus Apollina, prowadzą­ cego pewną dłonią za cugle ogniste rumaki,

(18)

obok różowa je g o córa A u rora otwiera podw o­ je niebieskie, z których wylewa się potok złoci­

stego światła,

w

kąpięli którego nie tylko

kształty architektoniczne nabierają, jasności i wyrazistości, ale i świat cały.

. N ic tu oko nie napotka coby nieokreśloność

widoku ogrodu zim owego przypom inało; tu pole fantazyi w ścisłe ramy wyrazistości ujęte.

Te dwa obrazy to dwa światy w odpowie­ dnich ramach.

W pierwszym panuje bożyszcze słońca A pollo, w drugim jego marzycielska siostrzy- ca Artemis.

Czy to prawda?

cQui lira verra!

10

(19)

Wrażenia i pojęcia wytwarzają się z kontrastów. Co to jest kontrast? Kontrast harmonijny to dopełnienie się do równowagi dwóch wrażeń. Rama i obraz to dwa kontrasty.

Podzielam w zupełności twe zdanie, że de- koracya i odpowiednie oświetlenie wnętrza nie stanowi jedyn ego warunku świetności zabawy.

K tóra z uczystniczek balu zjednała sobie ogólnie największe uznanie, zapytujesz cie­ kawie.

W szystkie, odpowiadam, tego wieczoru olśniewały urodą,, jakby księżniczki z zaczaro­ wanego pałacu.

D o źródła tych czarów będę starała się dojść najprosztą, naukową drogą, pozosta­

(20)

12

wiając na boku manowce sympatyj i antypa- tyj, które najczęściej, niestety, są, ciemną przewodnią gwiazdą w naszych krytykach.

Uprzedzam cię jednak, że droga, którą obrałam, jest nieco uciążliwa, a może i nudną

będzie się wydawać. A le za to, wsparte na

silnem ramieniu przyrodnika, dojdziem y do celu naszój podróży, a ze szczytu panującego nad daleką okolicą, jednym rzutem oka prze­ nikniemy tajemnice krainy piękna.

W tej z lotu ptaka perspektywie, poznamy

jedność praw estetycznych, jednoczących zja­ wiska, które w ziemskiój nizinie uważamy za przedm ioty mające różne źródła pochodzenia i rozmaite znaczenie. W tej nadpowietrznej, naukowej żegludze poznam y cel ludzkich dą­ żności, ideały piękna, które odsłania estetyka przed wzrokiem naszym, bielmem pokrytym.

M nogość jedn ak dróg, prowadzących do poznania istoty piękna, całe tom y cytacyj, któremi karmili nas uczeni profesorowie, w niem ały kłopot wprowadzają mię w obiorze punktu wyjścia w artystycznej wędrówce.

(21)

Szukając napróżno w tej mnogości zdań natchnienia i uczonej sentencyi, na której mo­ głabym oprzeć mój wyw ód, m imowoli zwra­ cam spojrzenie ku oknu.

M róz rozpostarł na szybach kryształowe palmy i paprocie, przez część szyby, niezasło- niętej jeszcze działaniem groźnego północ­ nego wroga, prześwieca purpurowa tarcza słoneczna.

P o chw ili w zrok znów zwracam ku białój karcie papieru, na której list ten mam pisać, i spostrzegam na niej plamę zieloną, kształtu przed chwilą widzianej tarczy słonecznej.

Złudzenia tego rodzaju są doskonale zna­ ne przyrodnikom , którzy tłumaczą je tein, że oko nasze, raptem oderwane od wrażenia ja - kiój barwy, przechodząc w stan nieczynny np. na w idok białej powierzchni, otrzymuje

złudzenie barwy dopełniającój. Jak w przy­

padku, którego sama dośw iadczyłam , zielona plama była powstałem mimo mej w oli har- monijnem dopełnieniem purpurowej tarczy słonecznej.

(22)

14

Czy zjawisko to może b yć uważane za ogólne prawo, zapytuję twej myślącój twarzy­ czki, przedstawionej na fotografii, która biur­ ko moje zdobi, i spoglądając znów na papier, spostrzegam twe własne widmo, ale z ta róż­ nicą., że w tóm złudzeniu tło wydaje mi się

białem a sam portret ciemnym. Jest to więc

potwierdzenie przed tern doznanego wrażenia. P rzyrod n icy to zjawisko prawem kontra­ stu nazywając, tłumaczą je właściwością bu­ dow y oka, według teoryj Tomasza Yunga.

Na tej właśnie zasadzie polega zestawianie pew nycb barw, czyniących zadość wrodzone­ mu nam poczuciu piękna.

Istotą tej harmonii jest dopełnianie się do całości dwóch barw, jednój silnie draźniącój, drugiej słabiej, np. zielonej z czerwoną, ja k b y dwóch cząstek, jednój mniejszej drugiej więk­ szej, do jednój całości należących. Harm onija bowiem polega na doskonaleni równoważeniu się i wząjemnóm dopełnieniu dwóch idej, kształtów czy też istot.

Prawo to odwieczne stanowi myśl prze-

wodnią owej starój bajki wschodniej, według

(23)

którdj dwie kochające się istoty, w iedzione siłą, niezłom nego przeznaczenia, szukając się wzajemnie po ziemskim padole, wytw arzają doskonałą całość wtedy dopiero, kiedy napot­ kają swą właściwą połowę, ja k owe złote ja b łk a rozkosznych ogrodów Edenu, wrogą siłą przełamane na części, rozproszone po świecie.

Tak samo w harm onii barw i kształtów. Silne wrażenia w yw ołują po sobie słabsze;

i na odwrót. Fizyologiczne to prawo każe

się domyślać upodobań do pewnych barw. I tak np. oko pod wpływem zmęczania, pochodzącego z oślepiającej czerwonej barwy kapelusza lub sukni, staje się mniój w rażli-

wóm na widok samej twarzy. T o nam tłu­

m aczy przyczynę, dla której nasze o niezbyt idealnych rysach twarzy i niezbyt białej cerze wieśniaczki stroją się w pstre i czerwone bar­

w y. Tw arz w takióm otoczeniu nabiera bar­

dziej idealnego wyrazu.

Odbiegłam od przedmiotu, bo nie miałam na celu zastanawiać się nad harmoniją barw i nad je j zastosowaniami do stroju, ale chcia­

(24)

16

łam zaznaczyć niezłomne prawo, na zasadzie którego nasze oko a za niem i nasz um ysł poszukuje wszędzie doskonałój całości, ró­ w now agi pom iędzy dwoma wrażeniami.

Czy pamiętasz ową noc pogodną, święto­ jańską, podczas której, wpatrując się w niebo

iskrzące gwiazdami, bezwiednie łącząłyśm y okiem w określone kształty wozu, niedźwie­ dzicy i raka światy napozór przypadkiem w przestrzeni rozsiane, i jak później zasłonię­ ty rąbek tarczy księżyca w zbudził w nas większe zaciekawienie, co się pod tą obsłoną kryje, niż jego część obnażona, widoczna.

W zrok nasz wtedy z całą chciwością i spotęgowanem zaciekawieniem zw rócił się ku obłoczkow i, kryjącemu część twarzy sło­ necznego satelity, z taką siłą i uwagą, że znikły nam z oczu iskrzące niebiańskie dya- menty; choć przecie widok księżyca w pełni nie był nam obcem, nadzwyczajnem zjaw i­ skiem.

Nie wiem dla czego, ale chciałabym zer­ w ać tę zasłonę!— są słowa twoje, widokiem tym wywołane.

(25)

Tłum aczę sobie teraz to pragnienie: ma ono swe źródło we wrodzonój nam dążności poznania zjawisk w ich pełni, co zniewala w dopełnianiu niedokończonych kształtów do zupełnój skończoności.

Sprawdzić łatwo to twierdzenie.

Zw racam y silniej oko, a za niórn uwagę na część, wydartą prostokątnej karty papieru, lub na odciętą część koła i trójkąta, niż na samo pole tych geom etrycznych figur.

Korzystając z tej wrodzonej właściwości oka i um ysłu naszego koniecznej potrzeby, jeżeli miejsce wydarte, zatem niedokończo­

ne, zastąpimy innym jakim przedmiotem, wtedy zniewolim y w zrok i myśl do zestrze­ lenia wszystkich władz estetycznych na przed­ miocie w ten sposób umieszczonym.

Nareszcie na widok dwuramiennój dźw i­ gni lub szali, na jednym tylko końcu obarczo­ nej ciężarem, zwracam y właśnie spojrzenie ku wolnemu od ciężaru końcow i, ja k gdybyśm y chcieli tę nierówność ciężarów okiem zró­ wnoważyć.

(26)

18

Zapytujesz sama siebie, do czego prowadzą,

przytoczone uwagi. Bo jeszcze romantyczna

noc księżycowa z karnawałowemi wspomnie­ niami może się kojarzyć; ale szala, symbol poważnój Tem idy, jakąż ma łączność ze stro­ jem balowym, który miał być przedmiotem naszój korespondencyi?

Na tem właśnie dopełnianiu, na tóm szu­ kaniu rów nowagi pomiędzy dwoma, obok siebie zestawionemi zjawiskami czy też prze­ dmiotami, polega kształtowanie ram, których zrozumienie estetycznego znaczenia jest k lu ­ czem, otwierającym tajemnicze wrota nietylko dziedziny sztuk malarskiój ale i kostiumowej.

O estetycznóm znaczeniu tej napozór bła­

hej kwestyi miałam niedawno sposob n ość

przekonać się przed Grunwaldem Matejki. D zieło to, wystawione przed kilkoma laty w W arszawie bez ram, raziło w idzów zbyt rozproszoną akcyą, oko i myśl błądziły nie tylko po obszernej powierzchni płótna, ale

nawet w ybiegały poza jego granice, nie m o ­

gąc znaleźć spokoju.

(27)

T oż samo dzieło, które późniój widziałam na wystawie obrazów w Sukiennicach, dzięki okalającej czarnej ramie, udekorowanój różno- barwnemi tarczami, w ydało się bardziój skoń- czonóm, spokojnóm.

D w a te różne wrażenia łatwo w ytłum a­ czyć można na wyżój wyjaśnionój zasadzie kontrastu.

Oko, że tak rzec można, znudzone je d n o ­ stajną, smętną, czarną wstęgą, obraz okalającą, szukając rów now agi dla tego wrażenia, z wiel­ ką pożądliwością, ze spotęgowaną uwagą zwraca się ku płaszczyźnie, na którśj mistrz swój pom ysł rozwinął.

Rama więc gra tu rolę wychow aw cy, któ­ ry nakłania ustawicznie z natury rzeczy ju ż zbaczającą uwagę naszą na właściwe jó j pole. Oko nasze bezwiednie szukając rów now agi dla bezbarwnój, bo czarnśj ramy, samo w y ­ wołuje przed tern niedoznawane piękne w ra­ żenia.

Im rama silniój kontrastuje z obrazem, im większy brak rów now agi pomiędzy temi dwiema częściami, tem wzrok i uwaga silniój

(28)

20

spoczywając na obrazie łatwiój jego kształty i barwę przenika.

Na znalezieniu złotej rów now agi pomiędzy dwoma obok zestawianemi kształtami polega nie tylko zewnętrzna harmonija dzieła sztuki, stosunek ramy do obrazu, ale i wewnętrzny jeg o układ, czy to w yw ołany ręką malarza—

czy to żyw ego obrazka.

I tak: chcąc zestrzelić w zrok widza na obrazku m ałych rozmiarów, w yw ołujem y rea- kcyę za pomocą ram szerokich, szerszych niż samo p łótn o.

1 Szeroka rama jest nieodłącznóm akceso-

ryum obrazów a la Meissonier i miniatur, których wartość estetyczna polega właśnie na skoncentrowaniu barw, rozpostartych wzglę­ dnie do ich żyw ości na małej powierzchni. O prawiając więc w szerokie ramy miniatury, potęgujemy samą ich naturę.

Naukowe pojęcie ramy tłum aczy nawet ogólnie istotę sztuki malarskiej!

Entuzyazm mój dla ram wchodzić zaczyna w granicę monomanii— pomyślisz.

(29)

Nim jednak w przyszłym liście będziesz chciała zdanie to na papierze utrwalić, spójrz przedtem w pomniejszające lusterko, zawie­ szone naprzeciw okna w twym buduarze.

Otóż w tern lusterku odbija się obraz dłu­ giego, pod sznur wyciągniętego szpaleru drzew parku.

Nieraz uskarżałaś się przede mną na nu­ dny w idok tej kopii W ersalu czy też Schon- brunu, a jednak z zajęciem podziwiałaś jego miniaturowe odbicie.

Jakaż przyczyna tak sprzecznych zdań napozór? Park w naturze, park w lusterku odbity w kolorycie i układzie niczem się nie różni, a jednak chętnie przyznajesz, że zwier- ciedlany obrazek mile wpada w oko.

Jednak nietylko szpalery twój wspaniałój siedziby, ale każdy inny krajobraz, każda nawet niewyraźna ja k szara karta papieru fizyonomija, w tóin odbiciu, w tern pomniejsze­ niu pięknemi nam się wydadzą.

W naturze częstokroć ani oko ani myśl nie jest w m ożności objąć pewną całość.

(30)

22

Nieraz te krajobrazy, po których myśl tylko przebiega bez dłuższego zatrzymania się, pięknemi nam się w ydać nie mogą.

T o zamknięcie, skoncentrowanie pospoli­ cie wyrażam y zdaniem to tak piękne jak na

obrazku.

Dopiero kiedy lusterko pomniejszające zredukuje kształty i barw y do przystępnych dla oka rozm iarów, gd y malarz energicznie ujniie je w ramy kontrastów i ramę geome­ tryczną, wtedy najlichsza okolica, najpospo­ litsza fizyonomija w tem m iniaturowem świę­ cie piękną nam się wydaje.

W takióm lusterku może w ydać się inte­ resującą nawet żurnalowa piękność.

(31)

III.

Dwa rodzaje ramek: zbierające i rozpraszające.

Niesłusznie przypisujesz mi zbyt jed n o­ stronne tłumaczenie istoty sztuki malarskiej tylko w skoncentrowaniu zjawiska przyrody na powierzchni obrazu.

Nieporozumienie to prostuję choćby tóm tylko, że zbyt wierne zwierciadła uważam za nieodpowiadające wymaganiom dobrego gu­

stu. Obraz podobnie ja k lustro choć odtwa­

rzające z prawdą istniejące w naturze zjawi­ ska, w inny być pokryte jak by lekką gazą, przed niemi rozpostartą.

(32)

Pew ne nawet obrazy ju ż z natury samój kom pozycyi, w inny przedstawiać się jak by z za m gły widziane; dość przytoczyć księżycowe krajobrazy i te, które wzbudzają w nas ma­ rzycielskie uczucia.

Stosownie w ięc do rzeczonego rodzaju obrazów odpow iednio zastosowane ramy, za­ miast ześrodkow ywać oko nasze, ja k to ma miejsce np. w obrazach k la Meissonier i w miniaturach, wprost przeciwnie, otaczając obrazy, w inny wzrok i uwagą naszą rozpra­ szać, w części odwracać od głów nego przed­ miotu naszego spostrzeżenia— od obrazu.

Inaczej bowiem, przez skoncentrowanie w zroku obraz zamiast stać się zam glonym , niewyraźnym , nabrałby plastycznej w y p u k ło­ ści, azatem przez taką ramę chybilibyśm y

celu, przez artystę założonego.

Ztąd więc powstają dwa rodzaje ram:

zbierające i rozpraszające wzrok.

Za pomocą tych dwóch rodzajów będę w możności, ja k b y kamieniem probierczym , ocenić wartość pięknych wrażeń karnaw ało­

24

(33)

wych, i z niemi nieodłącznych strojów i ży­ w ych obrazów.

D la twej bujnój fantazyi nie będzie nic trudnego w yobrazić sobie cały szereg księżyr- ców naw pół przysłoniętych taśmą obłoku i uszykow anych w kwadrat.

D om yśleć się łatwo, wzrok nasz szukając zakrytych części tarcz z wielkióm wytężeniem skierujemy ku wewnątrz w ten sposób ukształ­

towanej ramy. G dybyśm y więc w takiej

ramie obraz umieścili, natedy obraz ten bę­ dzie wyraźniejszym nam się wydawał.

W przeciwnym porządku t. j. ku wewnątrz skierowane tarcze, zniewolą wzrok nasz do szukania ich zakrytych części na zewnątrz, a tem samem i wzrok nasz odwrócą, skut­

(34)

26

kiem czego, obraz mniój wyraźnym , za­

m glonym będzie się nam wydawał.

Jeżeli rzęd półokręgów zastąpimy jakim innym wzorem, otrzymam y dobrze znane typy ram; powszechnie będących w użyciu.

W tych ramach ornamenty, różne m otywy, umieszczone na zewnętrznej czy to na we­ wnętrznej stronie obrazu, są tylko połowam i właściwie, i dla tego dopełniając je do skoń­ czonej całości, odpowiednio do tego, gdzie to dopełnienie się uskutecznia na prawo czy na lewo, w zrok z większym natężeniem się zwraca.

Pierw szy w ięc rodzaj ramki działa ponie­ kąd ja k szkło zbierające promienie świetlne;

(35)

27

obraz w nią, ujęty przedstawia się ja k b y w i- dziany okiem dalekowidza; drugi— ja k by szkło lekko zamatowane.

Czy znasz najmodniejsze ramki do foto­ grafii?

Dziś właśnie w wystawie składu rycin widziałem ich próbki.

Jedna z tych ramek wbrew ustalonemu zw yczajow i zamiast okalać podobiznę w niój umieszczoną równój szerokości paskiem, ma dwa boki znacznie szersze od dw óch im przeciw ległych; szkic tój ramki załączam.

T o na pozór przypadkowe ukształtowanie 1 cel jego, da się łatwo w ytłum aczyć na zasa­ dach, pow yżój w ym ienionych.

(36)

28

R ysy twarzy osoby, przedstawionej na fo­ tografii, którą, w ten sposób widziałem opra­ wioną, są bardzo delikatne, niewyraźne; przy bardzo rozwiniętśj czaszce i modnóm uczesa­

niu w ydaw ałyby się zbyt nikłe. Dzięki je ­

dnak zwróceniu profilu do szerszój części ram y nabrały plastycznej wyrazistości.

Jest to więc taż sama zasada, którą w i­ dzieliśmy w obrazkach a la Meissonier lub

w oprawie miniatur. Podobnie ja k w tych

ostatnich tak i w ramie, o której mowa, oko, podrażnione szerszym znacznie rąbkiem, z tern większą reakcyą zwraca się ku profilowi, tem silniój odczuwa jeg o falistość.

Ztąd prosta reguła, że w tego rodzaju ramkach należy rysy nikłe zwracać do szer­ szego, wyraziste i grube do węższego rąbka.

D rugą nowością galanteryjnych towarów są ramki, utworzone ja k b y po prostu z przy­ padkiem przebitój karty papieru (fig. na str.

23). W nich głow a umieszczona traci na

wyrazistości, ostre a nawet grube rysy nabie­ rają cech w łaściwych rysunkow i Rafaela; pło­ mienne oko czarnym łukiein brw i okolone

(37)

łagodniej spogląda. Przyczyną, tej cudownej mefom orfozy jest wewnętrzna nieregularna krzywa, której działanie na w zrok nasz jest identycznie toż samo co ramki, którą nazwa­ liśmy rozpraszającą.

G dybyśm y strzępek, krzyw iznę wewnę­ trzną ramki na zewnątrz umieścili t. j . ogra­ niczyli linijam i prostemi, fizyonomia oso­ by, na fotografii przedstawionej, niezawodnie odmiennąby postać przybrała, rysy nabrały­ by jeszcze większój wyrazistości.

Krajobraz, widziany przez ramę okienną (lu fcik) wyda się daleko wyraźniejszy w swych konturach i barwach, niż ujęty w strzępiastą ramę gałęzi drzew, na pierwszym planie obrazu widniejących.

Dom ek z czerwonój cegły, umieszczczony dość daleko od miejsca obserwacyi widza,

W

alei pod sznur w yciągniętój, stanowiącej

zatem w pełnych prostych linijach ramę, w y ­ daje się b. wyraźny pomimo swego oddalenia. W idziałam w muzeum przem ysłowóm we L w ow ie pudełeczko japońskie, którego wieko przyozdobione obrazkiem ujętym w ramę,

(38)

30

■wykrojoną na wewnątrz w krzywiznę, ja k to rysunek przedstawia.

Ram ka ta doskonale harmonizuje z techni­ ką rzeczonego obrazka, którego głów n ą cha­ rakterystyką nikłość niebieskiej lekkiój bar­ w y i konturów.

Ten sam obrazek, ujęty w ramę wprost przeciwnie ukształtowaną, nie odpowiadałby istocie stylu tej kom pozycyi.

Jeszcze jeden przykład.

Zadaniem ilustracyj rysunkow ych dzieł literackich winno być tylko pobudzenie

(39)

tazyi, słabe odbicie rzeczywistości; ujmowanie ich zatem w ściśle oznaczone ramki jest prze­

ciwne ich istocie. Pełnem i też artystycznej

myśli są. ilustracye o nieokreślonych konturach jak np. w najnowszych wydaniach romansów A lfonsa D a u defa.

Bogaty materyał do tego rodzaju obserwa- cyj mają szczególniój mieszkańcy Lw ow a.

Ulubione przechadzki lwowian: W y so k i- Zamek i park Stryjski to jedne z najpiękniej­ szych galeryj żyw ych krajobrazów.

W pierwszój z tych dwóch miejscowości, położonój na wysokiej górze, przesuwają się Wciąż nowe, zawsze urocze obrazy, widziane z poza ramy drzew i krzewów; wydają się

W

jasny dzień pogodny ja k b y lekką gazą

pokryte, nawet błękit nieba wydaje się bled­ szym w ramie gałęzi i liści drzew, niż bez tego otoczenia obserwowany.

Z parku zaś Stryjskiego miasto czyni wra­ żenie oddalonój panoramy, niebieską gazą przysłoniętój, artystycznój ja k scenerya m aj- ńingeńska.

(40)

32

Ten sam krajobraz, obserwowany w ramie okna belwederu, na dość wysokiój górze wznie­ sionego, nabiera plastyczności, jest widokiem, który może w zbudzić zazdrość nie tylko mie­ szkańców innych grodów ale i artystów, którzy niezdołają tój pięknej naśladować natury.

Za pomocą, więc odpowiednich ramek zmienić możemy nie tylko charakter malar­ skiego, ale i żywego obrazka.

W innych do twarzy ramkach brunetkom, w innych znów blondynkom ; widzisz więc, że zachodzi pewna łączność ramki z poważną kwestyą karnawałow ą— strojem.

D o twej fotografii dobrałam ramkę

ukształtowaną na w zór tój, która okala por­ tret— Fornariny.

(41)

T V .

Zastosowanie dwóch rodzajów ramek do stroju głow y.

Przyjm ij ten kwiat ode mnie. Jest to

aster, pamiątka z ostatniego balu. M oże ci

on posłużyć za horoskop, ja k niegdyś M a łgo­ si Goethe’go, w rozwiązaniu jakiój niecier- piącej zw łoki, palącój enigmy. . .

K iedy ju ż twe białe paluszki zerwą wszyst­ kie płatki korony kwiatu, przyszyj je rzędem do jedw abnej lub aksamitnej wstążeczki, a otrzymasz w ten sposób praw dziw y typ naszyjnika.

Nie będzie to bynajm niej ani mojem, ani twojóm nowóm odkrycióm; typ takiego naszyj­ nika znany od niepamiętnych czasów, a

(42)

$4

dzić można, że nasze przedhistoryczne pra­ babki, podobnym wieńcem podnosząc swe wdzięki w rozkosznych ogrodach Edenu, pod­ b ija ły serca naszych pra-pradziadów.

Świadczą o tem naszyjniki i inne akceso- rya stroju z epoki kamiennój i bronzowój, w muzeach etnograficznych przechowane.

M otyw y stroju głow y dzikich plemion P o - linezyi, N ow ej-H olandyi i Indyan amerykań­ skich, tych zakonserwowanych troglodytów , w swój zasadzie ukształtowania nie różnią się od przedhistorycznych klejnotów , i od tych, które dziś wytwarzają jubilerzy.

W ygn a n a z bram pierwotnój czarodziej­ skiej siedziby, kobieta przenosi reminiscencye rozkoszonego, nieskrępowanego życia na are­ nę karnawałow ych upojeń.

Nie posądzaj mię jednak, bym chciała po­ wyżej zaznaczony historyczny w ywód stwier­ dzać modnóm zdaniem francuzów: pour les lais

pares nos dames s‘ h.alillent en se deshahllant. B y ­ najmniej. Chcę tylko przypom nióć ci starożyt­

ną płaskorzeźbę egipską, przedstawiającą

trzy siedzące kobiety w stroju nie do opisania;

(43)

35

jedną, z nich niewolnica przyozdabia n aszyj­ nikiem, złożonym z rzędu liści do taśmy p rzy­ twierdzonych.

Taki naszyjnik, umieszczony na głow ie

^ ten sposób, aby taśma była zwrócona ku

twarzy, ząbczasty zaś rąbek do góry, będzie Najprostszym typem korony, z którego wszyst­ kie inne je j wary anty później wytworzone 2ostały.

W ten sposób przystrojona głow a i szyja, Jednym i tymże samym motywem, tylko

(44)

żywym obrazkiem, ujętym w ramkę, kto rój brzeg w e­

wnętrzny w pełnych, ze­

wnętrzny zaś w przerywa­ nych lin ijach zakreślony.

Jest to więc rodzaj ram­ ki, mającój własność skupia­ nia w zroku i uwagi ku wewnątrz *), przez co ujęty w nią żyw y obrazek, będzie bardziój wyraźnym , plastycznym się wydawał.

Naszyjnik i korona, ja k daleko sięgają archeologiczne badania, składają się zawsze z dwóch głów n ych części: paska i z rzędu liści, pereł i t. p. m otyw ów , które będąc umieszczo­ ne tylko po jednój stronie taśmy, zmuszają wzrok do odszukiwania po jó j drugiej stronie podobnych m otywów, a w ich braku, do ze­ strzelenia w zroku na okolonym w ten sposób przedm iocie— na głow ie w naszyjnik i k oro­ nę przystrojoną.

Częstokroć trudno oznaczyć, czy w ykopa­ lisko starożytne nazwać naszyjnikiem , czy

36

*) Porówn. sir. 25 i. d.

(45)

też dyademem, do tego stopnia kształty tych dwóch akcesoryów stroju są. podobne, co n aj- lepiój potwierdza moje spostrzeżenia.

R zecz prosta i niewymagająca dalszych komentarzy, wypływająca z dow odów w prze­ szłym *) mym liście przytoczonych, że im jedna ze stron taśmy, czy też ramki będzie

częściej ubrana motywami, t. j. im dwie

jój strony będą bardziej niesymetryczne, tóm obrazek zyska na wyrazistości.

M ożem y więc stosownie do życzenia, za pomocą odpowiednio dobranego naszyjnika lub też korony, uwydatniać lub łagodzić w y­ razistość rysów twarzy.

T a zasada tłum aczy nam rozmaite rodzaje k oron,— przedmiot badań heraldyków.

K oron a o dziewięciu gałkach silniój za­ akcentuje, zakończy głow ę, w nią uwieńczoną, niż gdybyśm y z niój dwa lub cztery rzeczone m otywy odjęli.

(46)

38

M ężczyźni są względem nas niesprawie­ dliw i; zaprzeczają, nam zupełnie daru tw ór­ czości, śmią twierdzić, że nawet narzędzie, którem przeważnie kobiety posługują się— igła jest w yłącznym ich wynalazkiem!

Otóż odpała- cając pięknóm za nadobne, śmiem twierdzić, że na­ wet matematyka myli tych panów, w edług których jedna liczba, je ­

dna litera daje tylko jedną prze­ mianę. G dy tym - c z a s e m j e d e n i tenże sam naszyjnik może w ytw orzyć aż trzy rodzaju zmian, które w matematyce

permutacyami nazywamy.

D w ie z nich daje wieniec raz użyty jako naszyjnik, to znów jak o wieńczenie głow y. B y ł to pierwszy rodzaj naszój ramki,

(47)

Jeżeli zaś odw rócim y naszyjnik w ten spo­ sób, aby je g o ząbczasta strona była zwrócona ku twarzy, natedy, otrzym am y, znany ju ż, drugi rodzaj ramki, która ja k wiadomo znie­ w oli wzrok do podążania na zewnątrz obrazu, a tem samem do zaćmienia jeg o jasności.

W stążka, z której zwieszają się cekiny, jest naszyjnikiem, albo jeżeli chcesz, koroną odwróconą górą ku dołow i, ramką rozprasza­ jącą,na głow ie umieszczoną.

Czarnobrewe o wyrazistych rysach twa­ rzy i śniadój cerze cyganki, z dalekiego wscho­ du i południa kobiety wiedzą, że taka ramka rozpraszając wzrok, łagodzi sam wyraz fizio-

nomii. Takie oblicze jest czarodziejskim na­

pojem, przyrządzonym z dwóch pierwiast­ ków estetycznych: ostrości wyrazu twarzy, osłodzonej dla wzroku spadającemi na czoło cekinami, które pokrywają złudzeniem m gły

śniadość cery i oczy płomienne. Jest to ha­

szysz, pod wpływem którego pan niewolni­ kiem się staje.

W zględ n ie więc do charakteru fizionomii, przez zmianę porządku w układzie ramek,

(48)

40

odwracając je raz ku górze to znów ku d o ło ­ wi, otrzymamy nie jedną zmianę, jak chcą tego panowie matematycy, ale aż trzy permutacye.

W yb acz mi, że przy sprawozdaniu o stroju wspomniałam o matematyce, a szczególniój, nie chciej tłum aczyć karnaw ałow ym niew y- wczasem żartu, którego pozw oliłam sobie względem najszczytniejszego, najbardziój pię­ knego, poetyckiego wyrazu ducha ludzkiego— względem matematyki!

K iedy ju ż mowa o poezyi, o pięknych objaw ach, nie m ogłabym zamilczeć o dw óch siostrach, które poznałam na balu.

Obie zarówno szczodrze od natury obda­ rzone; każda z nich choć czarujący, odm ien- ny typ przedstawia.

(49)

Ta z róż, a ta z alabastrów.

Ta ma pod rzęsą, węgle— ta fijołld. P o ­

mimo tak odm iennych typów, jeden i ten sam rodzaj koronkow ych mediolańskich man-

tilla służy dwóm siostrom do ubioru głow y.

Sekret cały polega na tem, że ta co ma pod rzęsą węgle, żar ich łagodzi zwróceniem koronkowego brzegu fanszonika ku twarzy, tamta zaś, podnosi bladą, różową karnacyę twarzy, składając chusteczkę na krzyż, i zło­ żonym brzegiem zw racając ją znów ku twarzy. Nie wiem, czy tak delikatne poczucie pię­ kna przypisać badaniom historyi kostiumu, czy też estetycznym studyom . . w lusterku.

D ość że godne pochw ały zastosowanie to jednego i tegoż samego motywu kostiumowego znajduje nawet historyczne i estetyczne uspra­ wiedliwienie.

Pierwszeństwo jednak należy się estetycz­ nym studyom.

Zwracam się więc raz jeszcze do dwóch twarzyczek, o których wspom niałam , w y­ znaję szczerze, że czynię to z niemałem zado­

(50)

woleniem. D opraw dy, sama sobie przyznać muszę, że pod tym względem stanowię pomię­ dzy kobietami wyjątek: nie jestem, ja k w i­ dzisz, zazdrosna.

Łagodne i nikłe rysy blondynki uwyda­ tnia gładkie uczesanie głow y; wyrazistość cieni i rysów matowej twarzy brunetki przy­ ćmiewa, potępiona przez purystów fryzura,

grzywką, pospolicie zwana. G ładkie w tył

a la ^Ckinoise zaczesane w łosy uwydatniają n i­

kłe rysy chinek.

G rzyw ka przejmuje zgrozą naszych m o­ ralistów.

D la czegóżby śmiertelnym nie w olno b yło dbać o powierzchowność, kiedy sami bogow ie przystosow yw ali układ w łosów do ich we­ wnętrznej istoty.

Olim pijski spokój, z surowością niemal graniczące oblicze Zeusa z Otrikoli, zaakcen­ towane jedn ą pełną liniją w łosów , wyrastają­ cych nad czołem, ja k sklepienie zaokrąglonóm. Czoło m ałżonki króla bożyszcz H ery, ja k o niewieście, mniój surowe, okolone lekką falą partyi w łosów skroń wieńczących.

4 2

(51)

Czułego serca A pollo, Eros i marzycielska Artemis przez rozwiane na czole, swobodnie wijące się w łosy łagodniej szem okiem, niż surowa para królewskich b ogów , zdają się na śmiertelnych spoglądać.

W ło sy , spadające na czoło, nietylko zm niej­ szają jeg o wysokość, ale okalając przerywaną liniją bezpośrednio z nią graniczącą część twa­ rzy, skutkiem czego, nie tylko nadają oczom wyraz zamglony, ale sprawiają, że kontury powiek stają się mniej wyraźne, a zatem oko

w ydaje się większe. W szystko bowiem co

nieokreślone w ydaje się nam większe niż jest w istocie.

Plastyka heleńska w samóm ju ż uczesaniu g ło w y wyrażała różnice duchowe, nie tylko pom iędzy różnemi bóstwami, ale pomiędzy jednóm i tómże samóm, mającem jednak nieco

odmienne znaczenie.

Jakkolw iek rozwiane nad czołem w łosy np. u A pollina Belwederskiego są mu właściwym atrybutem, jednak nie w takim stopniu za­ akcentowanym jak u tzw. A pollin a Purtalćs,

(52)

uważanego za szczyt marzycielstwa, co stwier­ dzają. nie tylko świadectwa archeologów, ale przedewszystkióm do szczytu sentymentalizmu posunięty wyraz oczu tego bóstwa.

Na marsowaty wyraz twarzy A teny w pły­ wa wprost pełna linija hełmu, twarz okala­ jąca (*pavoę); nie zaś, ja k to jest w powszechnóm

mniemaniu, dopiero kojarzenie myśli w ojen- nój grozy z jó j sym bolicznym znakiem — hełmem.

Z rysami tw arzy H ery Praksytelesa, m ał­ żonki grom ow ładnego Zeusa, niezbyt senty- myntalnej ani zbyt surowej, harmonizuje umiarkowana falistość linij nad czołem zary­ sowanych włosów.

L inija pełna w ygładzonych z pedanteryą w łosów spotęgowałaby wyraz ju ż samej przez się poważnej fizionomii, rozrzucone, w grzyw ­ kę zaczesane, zatarłyby zupełnie subtelną fa­ listość profilu, przeobrażając myślące oblicze bogin i na bezmyślność pospolitej tete mouton~

niere.

W ło s krótko strzyżony, wyraźnemi kontu­ rami zakreślając czoło, szczególniej nadaje

(53)

wyraz marsowaty, w łaściw y starożytnym rzymianom i polakom.

P o długich na czoło i ramiona spadają­ cych lokach, dwóch biustów tzw. barbarzyń­ ców znajdujących się w W atykanie, poznaje­ my typy marzycielskich Gierm anów.

K rótkie w łosy są cechą surowej gorliw o­ ści kwakrów , ja k rów nież tzw. independen­ tów, partyi republikańskiej za Kromwella, która nazewnątrz jeno długością w łosów od stronników monarchii odróżniała się.

Podobnie ja k linija hełmu A teny wprost nadaje w łaściw y temu bóstwu wyraz twarzy, tak samo długie w łosy, zw yk ły atrybut arty­ stów i poetów, nie tylko jest wyrazem pewne­ go zewnętrznego zaniedbania na korzyść we­ wnętrznej pracy ducha, ale bezpośrednio nadaje fizjonomii wyraz duchowego życia.

Zaniedbane, długie, spadającego w ka­ pryśnych liniach, na pastwę wiatru rzucone i przez wiatr rozsiane włosy, służą za potężny czynnik estetyczny, za pomocą którego arty­ stki, odtwarzające postać nieszczęsnej szekspi­

(54)

rowskiej O felii, nadaję swym fizionomiom wyraz obłąkanego marzycielstwa.

Przez burzę duchową rozwiane w łosy przejętej skruchą M agdaleny zarówno u C or- regia, Tyciana ja k i u Siemiradzkiego, stano­ wią charakterystyczny rys jó j twarzy.

T u także wprost, na optycznej zasadzie

drugiego rodzaju ramek, oblicze rzekomo po­

wleka się m głą melancholijnej rozpaczy.

W ten sposób w łosy rozsiane i wzrok

i myśl widza rozpraszają; nie są w ięc one w y­ łącznie cechą zaniedbania, w łaściwego obłą­ kanym.

U F ranków zaniedbane, długie w łosy oznaczały nie tylko sw obodę stanu ale i ża­ łobę. x)

Zw yczaju tego nie m ożna tłum aczyć w y­ łącznie przyczynam i obyczajowem i, źródło jeg o w ypływ a z wyrazu fizionomii, jaki do­ wolnie zmieniać m ożemy przez kontury w ło ­ sów lub stroju głow y.

!) Viollet-le- Duc. Dictionnaire du mobilier. T. I I I . str. 1 7 8 .

(55)

Ram ka ze strzępiastym, wewnętrznym brzegiem, koronkow y brzeg chusteczki, w łosy na czoło spadające w przerywanych linijach, powlekają, fizionomiię, ja k b y lekką gazą, ja k ­ by welonem na twarz spadającym.

W e lo n tóż jest od niepamiętnych czasów

i

u

wszystkich ras symbolem pragnień ser­

decznych.

Niepewność kolorytu, jakim welon twarz pokryw a, jest plastycznym wyrazem uczuć gw ałtow nych, jestestwem wstrząsających.

B iały welon, ja k b y przez m głę poranku przeświecając całą paletę tonów, od barw ró­ żowych, błękitów oczu i brw i jak noc czar­ nych: jest jutrzenką wesela.

Czarna zasłona, grobow ą m głą nicości oblicze pokryw ając, strąca nas w otchłanie smutku.

Nie zawsze jednak, niestety, w olno nam Przybierać wyraz fizionomii zgodny z naszym

8tanem duchow ym . Xe savoir vivre, ceremo­

niał dworski, ustrój rzędowy, przeobrażają na komendę nasze fizionomiię.

(56)

K ról goli brodę, poddani go naśladują. K rólow i pryszcz na twarzy w yskoczył, po­ krywa go więc zarostem, a wygolone twarze dworaków, porastają, saperskiemi brodami.

B ia łog łow y w wiekach średnich niejedno­ krotnie chciały objaw iać swe romantyczne uczucia przez zwoje spadających w łosów , ale rozmaite koncylia stanęły tym zamiarom na przeszkodzie. *)

W ło s y więc znikają pod kwefem, który okalając twarz pełną linią, zamiast roman­ tycznego, nadaje surowy, ascetyczny wyraz twarzy; o czóm w bardzo prosty sposób prze­ konać możem y się, m ianowicie obserwując twarz na fotografii, przez wycięty odpow ie­ dnio, w kształcie kwefa otw ór w papierze.

P od ob n y strój głow y, jest charakterystycz­ nym ubiorem w dów świeckich, ja k również zakonnic— mistycznych wdów chrystyanizmu.

48

1) Konsylium Konstantynopolitańskie I V ., Św. K le­ mens z Aleksandryi, Św. B azyli, Św. Grzegorz z Nazian-zu, Św. Chryzostom, Synezius biskup z Ptolomais ( V w.) występują przeciw przepychowi strojów a szczegól­ niej przeciw długim włosom. ( V - L - D . I I I , 2 8 ).

http://dlibra.ujk.edu.pl

(57)

Połączenie, ściśle twarz okalającego kwe- fu, tój zbierającej ramki, z szeroko w około g ło w y wyskakującym płóciennym kornetem, który rzucając łagodne cienie i refleksy, na­ daje obliczu zarazem wyraz ascetycznój suro­ wości i niebiańskiej dobroci, przym ioty sio­ strom miłosierdzia w łaściw e, stanowi ich strój wszystkim znany.

Czasami jedn ak strój głow y, w ypływ ający z wym ienionej estetycznój zasady, staje się maską obłu dy.

T ak np. za Restauracyi we F rancyi, k obie­ ty stroiły się w kapelusze z szerokiemi ron­ dami (dziś t. zw. ludki) a la ^iarie fdtuart; ja k wiadom o, pobożność, surowość obyczajów nie w ypływ ały naówczas z potrzeb ducha, jen o stanow iły niezbędne dobrego tona warunki.

Jeżeli sztucznie, zapomocą odpowiednie­ go stroju zakreślone ramki, tak znamiennie przeobrażają fizionomiię, tóm bardziej natu­ ralne kontury twarzy w yw ołują niezliczone metamorfozy oblicza.

W szystkie te zmiany mogą być dowolnie wywołane przez stosunek szerokości ramy

(58)

do ujętego w nią. żyw ego obrazu; zupełnie tak samo jak to ma miejsce w akwareli, um ieszczonej na większej lub też mniejszej karcie papieru.

U m iarkownej wysokości dyadem (axl<pavoę,

0

T

6

<pavY], atpócptov) na głow ie H ery L udovisi uła­

twia poczucie delikatnej falistości profilu. Przez nieco w yższy dyadem b yłb y rzeźbiarz zbyt silną w yw oła ł reakcyą, przez co wyraz oblicza bogini nabrałby wyrazu surowości, zaś przez zupełne odjęcie tego wieńczenia de­ likatne rysy stałyby się niedostrzegalnemi.

Bardzo wysokie, średniowieczne, stożkowa­ te ubranie gło w y silnie akcentuje, uwydatnia najdrobniejszy rys, nadaje fizionomii do prze­ sady posunięty wyraz indywidualności, w ła­ ściwy żyw ym , i w kamieniu wykutym obli­ czom średniowiecznych postaci.

Trójkątny, wysoki kaszkiet uwydatnia nos karykaturalnie zadarty, skośne oczy, podkrę­ cone wąsiki, słowem arogancką fizys grena- dyerów z przeszłego wieku, u nas znanych, nie tylko z obrazów Matejki.

(59)

W zględna wysokość dyademu, stożkowego . kapelusza i kaszkietu jest ramką, dla cało­

kształtu g łow y. C zoło zaś, dla najżywszego

obrazka ja k i natura stw orzyła— dla oczu W ysok ie czoło, jak białe pole w okrąg akwareli wzrok zestrzelające, nadaje fiziono- tnii, a szczególniej oczom, wyraz surowości.

Nizkie czoło *) b yło uważane u H elenów za atrybut piękności słodkiego oblicza A fr o ­ dyty; wysokie, sklepione— olim pijskiej powa­ gi Zeusa.

Podobnie ja k pom iędzy dwoma postaciami Apollina, tak samo, w uczesaniu A frodyty, Rzeźbiarz unaocznił w łaściw y charakter m e- dycejskiój i melijskiój je j siostrzycy.

Z chłodnym wyrazem Venus melijskiój Harmonizuje uczesanie podobne ja k u H ery— b iją ce się loczki z sentymentalizmem medy- cejskiój Venus.

Ł u k brwi jest graniczną liniją pomiędzy °czami a czołem — obrazkiem a ramką. Przez

61

(60)

zatarcie tej granicznej linii powiększonem zostaje pole otaczające oko, przez co staje się ono wyraźniejszem , podobnie ja k miniatura w szerokich ramach.

Niema, zaiste, odpowiedniejszej chw ili do poważnych studyów ja k karnawałowa pora, i bardziej niewyczerpanego tematu dla este­

tycznej analizy nad ten, którego dostarczają

artystom szafirowe ja k bławatki oczy!

O czy te, przy zw ykłym akompaniamencie brwi lekko zarysowanych, mieszczą w sobie całe niebo słodyczy, widziane zaś przez szpa­ rę maski, dziko na nas spoglądają.

Pow ieka jest także dla oka ramką, która względnie do gęstości i długości rzęsy, u w y­ datnia obrazek, lub m głą go pokrywa.

Okrągłe, rybie, ja k u sterletu lub siom gi oko, z tęczówką wyraziście rysunkiem i barwą oznaczoną, ocieniającej rzęsy pozbawione, jest szklanym, pozbawionym życia przedmiotem, zbyt wyraźnym , zm ysłow ym , by niecielesną myśl m ogło wyrażać.

O bok takiego to okrągłego, chytrego, bez­ czelnego oka, ja k b y ilustracya ,,Xe<jend pół~

52 _

(61)

nocnych’ ’ Michelet’ a, mistrz Matejko wskrzesza

i ludow i krakowskiemu okazuje spojrzenie zamglone, ja k świetlne, bezcielesne widmo.

Nie wymieniam szczegółow o strojów i osób, które p rzyjęły udział w kostium owym balu. Zaznaczam tylko, że metamorfozy zaszłe w fi- zionomiach karnawałowój rzeszy, czarodziej­ ski, pełen artyzmu ich wyraz, przypisują, estetycznemu doborowi ramek do tych ż y ­ w ych obrazków.

Sama historya kostiumu, i w ogóle sztuki, stwierdza, że ludzkość odpowiednio do stylu epoki przeobrażała dowolnie wyraz fizionomii.

K ażda epoka ujawnia się charakterysty­ czną. postacią., a szczególniój rysami twarzy. W X I I wieku była w modzie mała głow a

w stosunku do reszty ciała. Późniój oczy

podłużne, czoło niskie. W X I I I w. górna

powieka tworzy liniję łuku, dolna zaś prostą; sfera oka nieznacznie wypukła.

O d końca X I V do X V w. w ypukłe czoło u kobiet jako znamię piękności uważane.

(62)

54

W yd łu żon e i obw isłe policzki, w ypukłe oczy, usta ja k dwie wisienki, charakteryzują, postacie X V I I wieku. ‘ )

R zecz prosta, że charakter postaci czło ­ wieka a szczególniej fizionomii jego, nie może od wieku do wieku podlegać tak kardynal­ nym przeobrażeniom; zm iany te więc należy przypisać estetycznym środkom, odpowiednio zastosowanym.

Zasada estetyczna, która tłum aczy dwa rodzaje ramek, może być zastosowane i do innych części stroju.

Stosownie do tego czy obszyjemy brzeg przylegający do obrazka koronką, czy też aksamitką, zmienimy charakter ramki zwanej

decollete en rond lub też decollete en carre. K o ­ ronka powlecze obrazek złudzeniem lekkiej przysłaniającej iluzyi, aksamitka uplastyczni kształty— obrazka. . .

*) Szczegóły te są wynikiem studyów rzeźby i malar­ stwa, a zarazem zgadzają się ze spostrzeżeniami Viollet- le-D u c’a, w wymienionem ju ż dziele zawartemi.

http://dlibra.ujk.edu.pl

(63)

Na tym szczególe poprzestaję. Nie chcę przekraczać granic tój części toalety, którą, jakkolw iek francuzi nazywali venez~y voir, stary H om er jednak twierdzi, że nawet dla bogów była tajemnicą. . .

(64)

• !

• • • •

T 7\

Kostiumowa interpunkcya.

Ponieważ przyznajesz w ostatnim twym

lifcie estetyczną, łączność zw ykłej ramki

z licznem i zmianami stroju głow y, zechciój więc przypom nieć sobie, że do tych nieoczeki­ wanych może wniosków posłużyły nam nau­ kow e pojęcia kontrastu, odkrycia przyrodni­ ków , bez których wszelka estetyczna budowa znika, ja k zamki na lodzie pod wpływem pierwszego, cieplejszego promienia słońca.

Nie miej mi więc za złe, że chcąc wyjaśnić inne jeszcze kostiumowe tajemnice, znów zw rócę się do przyrodników po radę.

(65)

Praw dziw ie byłam olśniana widokiem klejnotów , które miałam sposobność podzi­ wiać na ostatnim balu!

W iele te wszystkie skarby kosztowały, zapewne dopiero po ściślejszóm obrachowaniu m ogliby odpowiedzióć mężowie, ojcowie i na­

rzeczeni ochoczych tancerek. Czy jednak

znaną, jest tym szczęśliwym właścicielkom dzieł jubilerskiego kunsztu ich praw dziw a— bo estetyczna wartość.

D rogie kamienie nie tylko bawią oko ol­ śniewającą czystością, blaskiem i barwą w y­ rzuconych promieni, ale przedewszystkiem regularnemi, ściśle symetrycznemi kryształo- wemi kształty.

Kształt taki częściowo przypadkiem znisz­ czony, lub przez samą przyrodę nie w y­ tworzony, drażni poczucie estetyczne; pra­ gnęlibyśm y kształt taki niedokończony, u ła­ many, dopełnić do całości, jak to ma miejsce np. na w idok zasłoniętój w części tarczy księ­ życa.

Gdzie leży źródło tej estetycznej potrzeby? L u b o ścisła teorya krystalografii, t. j. siła,

(66)

58

która wytwarza geometryczne kształty krysz­ tałów, dotąd nie jest dostatecznie wyświetlona, jednak w przybliżeniu możemy wytłum aczyć

form owanie się kształtów drogich kamieni. W yob ra ź sobie, że maleńkie cząsteczki, z których później powstaną gw iazdki śniegu, czy też jakiego drogiego kamienia, że te pyłki krystaliczne, to oddzielni żołnierze biw akują­ cej armii, bujają swobodnie na powierzchni gładkiego pola, któróm jest p ły n zdolny do krystalicyi.

Nagle trąbka bojowa zwołuje rycerzy pod w spólny sztandar.

Karna armija cząsteczek krystalicznych grupuje się ok oło wodza, cząsteczki przycią­ gając inne, szykują się w prostokąty, kwadra­ ty, trójkąty i gw iazdy.

A le na jedn o skrzydło armii w róg na­ ciera, lub też w pobliżu las, góra nie p o ­ zwala jednem u skrzydłu armii w ytw orzyć się w edłu g myśli i rozkazu wodza w symetrycz­ ne kształty kwadratów, gwiazd i trójkątów, przez co figura w brew regulam inowi, wbrew prawu, staje się niesymetryczną.

(67)

T ak więc, każdy kształt kryształu winien być symetryczny, a brak symetryi instynkto­ wo tłum aczym y sobie jakim ś przypadkiem, pogwałceniem ogólnego prawa, które drażniąc wrodzone poczucie praw dy i sprawiedliwości, załagodzić chcem y ch oćby tylko dopełniając wzrokiem brakującej cząstki kryształu.

Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. P y łk i kryształów, o których wspomnia­ łam, możemy w yobrazić sobie w kształcie kulek lub też kółek, z których jedna będąc obdarzona siłą namagnesowanej stali, przy­ ciągając do się inne cząsteczki, w ytw orzy fi­ gurę nakształt gw iazdy. *)

Jeżeli teraz uprzytomnim y sobie na ry­ sunku cząstkę obdarzoną siłą przyciągania w postaci większego, a przyciągane cząsteczki za pomocą mniejszych kółek, otrzymamy wtedy obraz schematyczny, w nieco zmienio­ nej postaci, gw iazdki śnieżnej, albo też znanego typu akcesoryum stroju, zwanego

') Pozwalam sobie użyć tej hy po tezy, idąc za T yn- dalem (W od a ). Warszawa 1 8 7 4 sir. 32.

(68)

60

Iroszką. Figura ta zarazem

będzie przedstawiać ramkę

zbierającą,. Zatem je j uposta­

ciowanie, zniewalając wzrok do skoncentrowania się w środku, zaakcentuje dla oka w ten sposób w edłu g upodobania, pewne miejsce stroju.

Ten pierwotny, schema­ tyczny obraz broszki, m oże­ my zmieniać na nieskoń­ czone waryanty, pod wa­ runkiem, aby cząstki b y­ ły ułożone na zewnątrz, t. j. aby brzeg wewnętrzny b y ł w pełnej linii, zewnętrzny zaś, aby przed­ stawiał pewną rozmaitość kształtów.

Poniew aż oko niechętnie w ybiega po za granice takiej ramki, a raczój broszki, w ten sposób ukształtowanej, więc przez jó j umiesz­ czenie akcentujemy punkt pewien, zniewala­ my w zrok do zatrzymania się dłuższego, jak przez znak pisarski, punktem zwany, wyrażam y zakończenie pewnej całości myśli.

(69)

Przesuwając, zmieniając położenie w mo­ wie będącego znaku kostium owego, możemy przedłużać lub skracać zdania i okresy, któ­ rych składowem i częściami są proporcye gło w y i szyi.

Najbardziój skończonym dla oka kształ­ tem tego rodzaju jest gwiazda promienista, i dla tego służy jak o kulm inacyjne akceso- ryum stroju— zdobiąc wierzchołek głow y.

Jest to więc punkt kostium owy.

Jeżeli teraz zmienimy porządek w u k ła ­ dzie kółek w pierwszym rodzaju broszki, otrzym am y typ ramki roz-

praszającćj, których próbki tu załączam.

O ko, na widok takiego znaku, zatrzyma się tylko na chwilę, na zasadach ju ż k il­ kakrotnie wyjaśnionych. *)

(70)

62

Umieszczam y je tam, gdzie niezbyt w yra­ źnie chcem y zaakcentować proporcye ciała, jest to więc kostiumowy przecinek.

>

Pom im o całego bogactwa m ow y H om e­ rów i Ilezyodów , Ilelenow ie posiadali tylko jeden termin kosms (uóofj.oę), który oznaczał wszechświat i zarazem ozdobę, szczególniej ozdobę z drogich kamieni.

D roga tworzenia się kryształów, tych mikrokosm ów, a zarazem podobny układ naszych kobiecych (jubilerskich) klejnotów, w zupełności podwójne rzeczonego terminu usprawiedliwia znaczenie.

Odejm ując kilka cząstek z pierwszego ty­ pu broszki, otrzymam y w ten sposób kształt

(71)

niesymetryczny, z jednej strony niedokończo­ ny, ja k to rysunek tłum aczy i przedstawia tej myśli waryanty.

Jeżeli więc z takie­ go m ałego światka, ręką.

jubilera wytworzonego,

oderwiem y jedną połow ę, rzecz prosta, że będzie­ my okiem tej drugiej p ołow y szukać, przez co i wzrok dalej przeniesiony zostanie.

Jest to więc m ały światek z jednej tylko strony uform owany zupełnie, z drugiej zaś tylko częściowo. Trzeci ten typ, będąc przej­ ściem pom iędzy pierwszym i drugim rodzajem

(72)

64

Odgaduję twe myśli, chciałabyś wiedzióć, czy inne znaki pisarskie mają. rów nież w k o- stiumowem m ownictwie zastosowanie.

Spróbuję dać odpowiedź na to pytanie; proszę mi jednak wybaczyć, jeżeli powołam się na suche gramatyczne określenie.

W e d łu g niego w ykrzyknik występuje

w formie części m owy, zdania, lub znaku pisarskiego, a wyraża smutek czy tóż radość, zawsze jednak, uczucie głębiój wzruszające.

(73)

Jedno „ A a !!” w yrzucone z piersi wieszcza na w idok Czaty rdahu, wym owniejsze niż całe strofy innych.

Jedno „a ch ” zdradza gw ałtow ność uczuć napozór zimnój, jakiejś M is A rte, płow ej córy A lbion u .

Jednym nareszcie, m im owolnym , nie w y - studyowanyin ruchornem głow y, łatwo dać choć niemą-, lecz pełną w ym ow y odpowiedź.

K uchy te jednak byw ają tak lekkie i sub­ telne, że trudno dostrzedz je okiem. G łow a, kołysana gw ałtownem i myślami i uczuciami, częstokroć napozór wydaje się nam nierucho­

mą. A jednak, malarz potrafi zapomocą od­

powiedniego nachylenia głow y, układu ko­ stiumowych akcesoryów i włosów , wyrazić w nieruchomej, na płótnie przedstawianój głowie, ruch pełen życia, ja k to uw ida­

cznia np. głow a greczynki, którój ruch

poznajemy po samej już falistości wstążek (Ttapayva&t8es) przytw ierdzonych do włosów.

(74)

Jak jedna głoaka, w y­ rzucona z piersi wieszcza, ja k gałązka rzucona na powierzchnię cichój wody, zdradza lekkiem drganiem ukryte, gw ałtow ne prądy, tak samo mały w kształcie kulki lub gruszki przycze­ piony do ucha, ruchom y ciężarek, zdradza nazewnątrz najsubtelniejsze myśli i uczucia wstrząsające głow ą.

Takim znakiem czarodziejskim jest k ol­

czyk. B y ł on znany i używany dawniej niż

historya zasięgnie pamięcią. Zachow ały się

bowiem zausznice, które paleontologowie zali­ czają do wieku bronzowego.

Nawet w ojownicza Atena Partenos nie pogardzała rzeczoną ozdobą.

Dla czegóż w ięc dziś te symboliczne znaki w części zastąpione zostały małemi, nierucho­ mo utkwionem i w uchu, t. zw. muszkami. Czyżby panie chciały ścisłe incognito swe­ go charakteru zachować.

(75)

Sądzę, że ta reforma kolczykow a jest w y ­ razem ogólnych prądów społecznych.

U bieram y się dziś przeważnie czarno, stronimy od osobistój charakterystycznój bar­

wy. D ob ry gust nakazuje, aby na u licy

w niczem nie uderzać uwagi przechodniów . Zapewne też i kolczyk, dłu gi wiszący, zarzu­ cony został w zw ykłym stroju.

Uwaga ta nie jest jednak tylko rezultatem studyów, zdobytych na ulicznym bruku, ale ma swe podstawy w etnografii.

K olczyk na dalekim wschodzie ma prze­ znaczenie nie tylko estetyczne, ale zarazem

i praktyczne. Gra on rolę sługi kontrolują­

cego ruchy pięknój niew olnicy.

A żeby każdy ruch g ło w y jaw n ym uczynić

kobiety w Damaszku noszą t. zw. nazem, t. j .

k ółk o przez ściankę nosa przewleczone. Tego więc rodzaju kolczyk, zdradza nie tylko ruch głow y, ale nawet najniewinniejsze niezadowo­ lenie, wyrażane najczęściej znaczącem kręce­ niem noska, pozostają pod ścisłą kontrolą wiernego słu gi— kolczyka.

(76)

Posągowój piękności rzymianki jak K ory Erecliteonu poważnie kroczące, w m ystycz- nych marzeniach pogrążone cyganki, w nie­ woli hymenu podległe swym panom turczyn- ki i chinki, noszą wszystkie to w kształcie długich kropel to znów wielkich pierścieni kolczyki, zawsze jedn ak, ciężkie, odpowiednio do poważnych ruchów, cechujących duchowy nastrój tych niebianek.

Rzecz ma się tu podobnie ja k z krojem sukni.

R u ch y żywe, przerywane, wydają się nam śmiesznemi i nieodpowiedniem i dla osoby

w długiej poważnój szacie. D o jakiego sto­

pnia człow iek jest w rażliw y na harmoniję stroju z wewnętrznym stanem duchowym , niech na to odpowie historya.

D łu ga szata, jest wyrazem powagi na wschodzie ja k i w Europie.

W ładca perski lub asyryjski, przybrany w krótki frak dzisiejszego kroju, straciłby na zewnętrznój powadze.

fi 8

Cytaty

Powiązane dokumenty

Od niepamiętnych czasów ludzie opowiadali sobie wzajemnie historie. Być może czynili to, aby lepiej zrozumieć otaczający ich świat i prawa, które nim rządzą.

align=&#34;left&#34; powoduje wyrównanie tabeli względem lewego marginesu, a towarzyszący jej tekst jest umieszczany między prawą krawędzią strony a tabeli

4 Zakreśl jedno słowo, które nie pasuje do

wiekuisty powrót kwiatów na wiosnę i odtworzenie ich powrotu na ziemię w wierszach poetów” („Przedwiośnie”).. Wymień autorów i tytuły ich wierszy, które

Jeśli powiesimy obraz tak, by jego środek znajdował się nad środkiem symetrii kanapy, uzyskamy symetrię, a jeżeli przesuniemy środek ob­. razu w którąkolwiek stronę, to

Po odsłonięciu kotary zasłaniającej zwłoki (samo odsłanianie kotary bywa niezwykle udramatyzowane, a wrażenie potęguje kontrast pomiędzy ciemnością nocy a jaskrawo

Przy każdym z podanych niżej przykładów wpisz literę „P”, jeśli jest on prawdziwy, lub literę „F”, jeśli jest fałszywy. a) Filippo Buonaccorsi znany pod przydomkiem

Nie twierdzę też, że teatr publiczny w Polsce pojawił się po raz pierwszy 19 XI 1765, co imputuje mi Patryk Kencki, który jako znawca epoki i uważny czytelnik Raszewskiego,