Zbigniew Czarnuch
Ignacy Krasicki Donhoffowie
Lehndorffowie Wreechowie
-Hohenzollernowie
Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 2, 8-30
Zbigniew Czarnuch
Witnica
IG N A C Y KRASICKI - DONHOFFOW IE -
LEHNDORFFOW IE - W REECHOW IE -
HOHENZOLLERNOW IE
Z ażyłe związki b isk u p a Ignacego K rasickiego z Fryderykiem W iel- kim , jego chętne przebyw anie w tow arzystw ie przedstaw icieli nie mieckiej arystokracji, spraw iały a u to ro m piszącym n a jego te m a t zawsze wiele k ło p o tu . K łopot ten w ynikał z fa k tu , że przez dw a o sta tn ie wieki ulegano schem atow i p a trz e n ia n a historyczne postacie przez p ry z m a t obow iązującego kategorycznego przepisu o roli społecznej p a trio ty . A n drzej Bobkowski w yrazi to d ram aty c zn y m zw rotem : „Polska usiadła nam
na mózgu i paraliżuje wszelkie m yślenie. Zam iast „homo sa p ien s” nale żym y do rasy „homo polacus”,1 a T adeusz K otarbiński, n a d a ją c proble
mowi znaczenie ogólniejsze, powie: „ ...ojczyzna zabrania każdem u dbać
o dobro człowieka z ram ienia ludzkości. ”2 B ohaterem pozytyw nym m ógł
być ten, k tó ry walczył, g inął, żywił p o g ard ę d la wroga. K to p o d aw ał m u rękę, utrzy m y w ał z w rogiem tow arzyskie stosunki, choćby ze szlachet nych, czy ważkich osobistych powodów, zasługiw ał n a pogardę.
Sam K rasicki określił się w liście do bratow ej ja k o „obywatel berliński,
stołow nik królów ”. W szakże w nieco autoironicznym kontekście, ale je d
n ak. J a k więc rodacy m ogli nie oceniać krytycznie stołow nika pruskiego króla? K ról, któ ry ogłaszał św iatu , że Polacy pochodzą od o ran g u tan ó w , k tó ry w liście do d ’A lem b e rta pisał; „My, którzy je ste śm y sąsiadam i tego
dzikiego narodu, m y, którzy znam y jed n o stki i przywódców partii, uwa żam y ich za błaznów ”, i „Polacy są p ró żn i i w yniośli w szczęściu, po niżający w nieszczęściu, zdolni do najw iększej nikczem ności, gdy chodzi o zdobycie p ien ięd zy”. J a k więc m ożna było pozytyw nie mówić o kim ś,
k to przebyw ał w otoczeniu tego w ładcy, k tó ry d o b ijał Polskę w chwilach, gdy rozpoczęła próby sam ouzdrow ienia?
Ignacy Krasicki - D ónhoffowie - Lehndorffowie..
9Pisze M arc Bloch, że ludzie podobniejsi są do swych czasów bardziej niż do swych ojców. To pokoleniowe zniewolenie um ysłów ideam i epoki dotyczy zarów no b ohaterów zdarzeń, ja k ie pragniem y opisać, ja k i osób, które tego p ra g n ą dokonać. Ignacy K rasicki znakom icie n a d a je się losam i swego życia do tego, aby n a jego przykładzie przedstaw ić problem y także i naszym czasom bliskie, choć inne.
L a ta obow iązyw ania p ara d y g m a tu politycznego, wedle którego czło wiek żyje po to , aby być kam ieniem n a szaniec czy o łta rz ojczyzny, pi szącym n a te m a t K rasickiego o tyle u tru d n ia ły zadanie, że ten „kola b o ra n t” , ja k byśm y go określili, gdyby żył w drugiej połow ie XX wieku, był zarazem w yb itn y m polskim po etą. Jak ż e tu a u to r a „H ym nu do m iło ści ojczyzny” czy „ M ik o łaja D ośw iadczyńskiego przypadków ” , przepojo nych służbą społeczną d la k raju , uznać za zd rajcę? U kuto więc form ułę: „W ielki p o e ta ale człowiek i obyw atel m ierny, k tó ry p rzed k ład ał w łasne wygody n ad obow iązki wobec społeczeństw a” . W ład y sław K onopczyń ski to stołow anie się w Poczdam ie ujm ow ał w kontekście perfidii Fry deryka, ja k b y b roniąc poetę: „K rasicki to był człow iek w yjątkow y i na
wyjątkow ym stanow isku. Takim Polakiem warto było od czasu do czasu udekorować sobie stół, aby gościa skom prom itow ać, a sam em u błysnąć w glorii szlachetności”. Nie szczędził je d n a k K onopczyński ocen bezpo
średnich, ja k ta : „K rasicki nawet kanonnie obsadzał według rozkazu Fry
deryka N iem cam i. ”3 T ę niechęć do K rasickiego u g ru n to w ał A dolf Nowa-
czyński pisząc sztukę, w której akcja dzieje się w P oczdam ie, a w której te m p e ra tu ra w yzw alanych uczuć graniczy z p o g a rd ą żyw ioną przez au to ra do F ryderyka i Krasickiego.
Niedaw no Jan u sz T azbir n a łam ach „P o lity k i” p rzy p o m n iał frag m ent wiersza M ickiewicza do Jo ach im a Lelewela: „ A ja k gdzie się ob
rócisz, z każdej w idać stopy, że znad N iem n a , żeś Polak, m ieszkaniec E uropy”. Z ao p atrzy ł go następ u jący m kom entarzem : „A u to r »Pana Ta deusza« dał tu wyraz przekonaniu o istn ien iu trzech kręgów ojczyzn: te ry torialnej w ynikłej z m iejsca urodzenia, politycznej będącej skutkiem przy należności do R zeczypospolitej Obojga Narodów i wreszcie kulturalno- -obyczajowej, zw iązanej z określonym typem cyw ilizacji ( europejskiej, łacińsko-chrześciańskiej.4
W ty m k o m entarzu w ybitnego h isto ry k a u p a tru ję cenną wskazówkę m etodologiczną d la m ego przedsięwzięcia, usiłującego ukazać Ignacego Krasickiego w nieco innym w ym iarze, k ła d ą c akcent n a ten trzeci krąg zakresu znaczeniow ego słow a „ojczyzna” i w ynikającego zeń pojęcia pa
10
Zbigniew Czarnuch
triotyzm u. W m y m przekonaniu p a trio ty zm m ożna w yrażać w ybierając pole swej aktyw ności w je d n y m z tych kręgów, co je d n a k nikom u nie daje praw a w yrokow ania w kategorii ocen negatyw nych n a te m a t tych, którzy w ybrali krąg inny. A ta k byw a w p rzypadku Ignacego Krasickiego.
W tym dążeniu do innego sp o jrzen ia n a Krasickiego przyw ołam do pom ocy k ry ty k a literackiego W ład y sław a M aciąga, k tó ry sw ą książkę 0 nim pisał u schyłku Polski Ludowej, w klim acie pokoleniowego rozra chunku z w p lą ta n ia się polskiej inteligencji w try b y dziejowych m achin. Bogatszy o to dośw iadczenie, m ógł, posługując się m e to d ą diltheyow - skiej psychologii rozum iejącej, lepiej poznać d y lem aty epoki, w jakiej przyszło żyć K rasickiem u. W y b itn y in te le k tu a lista o su b teln y m um yśle 1 a rty sta o dużym talencie - pisze M aciąg - w „M yszeidzie” ob n aża d ra m a t historii i jej b o haterów k p in ą i ironią. C z y ta ją c jego utw ory takie ja k bajki i przypow ieści chce się krzyknąć: z kogo ty się śmiejesz? czy nie z siebie sam ego? W iedział K rasicki, że h isto ria tylko w ujęciach b ajk o wych je st p a te ty c z n a i w swych w yrokach spraw iedliw a, zaś w życiu byw a śm ieszna, groteskow a, lub bezw zględna i o k ru tn a . K rasicki M aciąga to je d n o stk a w ew nętrznie ro z d a rta , choć jej poziom in telek tu aln y , samowie- dza, identyfikacja ze środow iskiem duchowej elity epoki i te m p era m en t, w płynęły n a to, że to rozdarcie przy b rało p o stać żartobliw ie-satyrycznej autoironii. W y d aje się, że książę biskup w iedział, iż wobec bezradności jed n o stk i stojącej w obliczu m echanizm ów h isto rii, kiedy się nie m iało wpływ u n a to co od tej je d n o stk i niezależne, nie p o zo stało nic innego ja k służyć sw ym ta le n te m narodow i, sam em u s ta ra ją c się korzystać z tego co przynosił los. S zakaradny o p o rtu n izm - k to ś p o w ie- z pew nością je st to op o rtu n izm . Ale je s t to tak że p ró b a ro zb ro jen ia św ia ta z udręk i n a pięć, p ró b a ustaw ienia się p o n ad m ęką darem nych w yborów . Niech rzuci kam ieniem , k to bezgrzeszny - konkluduje M aciąg.5
W podobnym duchu głębszego rozum ienia K rasickiego i m niej ka tegorycznego orzekania o je g o o portunizm ie n a p isa ł sw ą książkę Józef Tom asz Pokrzyw niak (rok w y d an ia 1992), w której p ostuluje: „Stereo typy są uporczyw e i ży ją w łasnym życiem , i n a fak ty reag u ją w niewiel kim stopniu, co je d n a k nie oznacza, że należy je bezkrytycznie akcepto wać. A jeśli deform ują fenom en twórczości i osobowości ta k niezwykłej ja k twórczość i osobowość księcia b iskupa w arm ińskiego, należy im się sprzeciw iać z całą m o cą.” 6
P isał Krasicki w liście do swej Bratowej: „B erlin bardzo zabawny, roz
Ignacy Krasicki
-D ónhoffow ie - Lehndorffowie..
11łaskawy, czuły, m iły, podściwy, a żebym więcej rozszerzył, rozum iano by może, iż pochlebstwo, bo powiadają iż łaskaw, i bardzo łaskaw, na kogoś, ale ten kto ś schronienia szuka i m usi się zam ykać przed in szym i kogo- siam i, którzy by mu łeb zawrócili, zdrowie odjęli, żeby tak ja k in n i chciał korzystać ze swego kogosiostwa. A łe k to ś jednak coś z czasem zrobi, co nie zasm uci kogosiów. Tratta, ta, ta, tarajta Nie d ał się „inszym kogosiom” , łb a sobie nie d a ł zawrócić, a jego życie n a pruskich dw orach i berlińskich salonach trak to w ać m ożna nie tylko ja k o słab o stk ę i o p o r tu n izm zniewieściałego intelektualisty, szukającego luksusu i wyszuka nego tow arzystw a, a le t a k ż e j a k o w y t r w a ł y t r u d p r z e c i w s t a w i e n i a s ię w ła s n y m p r z y k ł a d e m , b o ty lk o n a t o m i a ł r z e c z y w i s t y w p ły w , p a n u j ą c y m w b e r l i ń s k i c h s a lo n a c h s t e r e o t y p o m P o la k a w a r c h o ł a p o lity c z n e g o , d z i k u s a i o p ilc y . I t o , j a k b ę d ę s ię s t a r a ł w t o k u d a ls z y c h w y w o d ó w w y k a z a ć , z n a k o m ic ie s ię m u u d a ł o . Pokazał atrakcyjnością swej osobowości, w yszukanym i zbioram i, k u ltu rą bycia, że je st także in n a Polska. P isał w jed n y m z utworów: W p isa
rzu i działaczu ta największa chwała, Gdy tak uczy, ja k m yśli, tak pisze, ja k działa. Nie zaliczał się do intrygantów , politycznych wichrzycieli, nie
był dwulicowy, nie był przekupny. G dy zabiegał o pieniądze u pruskiego dworu, to o te, które m u ten dw ór zab rał.
Ten w łaśnie aspekt jeg o życia: ukazyw anie wobec cudzoziemców in nego niż stereotypow e oblicza P olaka w łasnym przykładem - poziom em swego w ykształcenia, k u ltu rą bycia, sta n e m w łasnego dom u, poziom em fachowości tego co u zn ajem y za dziedzinę sam orealizacji i zarazem spo łecznej służby wobec swego n a ro d u - u zn aję za ważny przy szukaniu odpow iedzi n a p y tan ie o k sz ta łt p atrio ty zm u naszych czasów. Czasów nie tylko państw Europy, ale E uropy narodów .
Denhoffowie - Donhoffowie
W liście do hrabiego A hasw era H enryka LehndorfFa z d n ia 11 XI 1784 r. Krasicki pisał: „Jestem m ocno p rzejęty stanem zdrowia pani de W erle-
est, ja k obojga Wreechów, sądzę, że Tam seł przejdzie z czasem w ręce hr. D ónhoff, który będzie wolał M archię od Prus. N ie daj Boże byś na był ja k ą ś posiadłość w okolicy B erlina, zdziczałbym wówczas do r e szty .”*
T am sel z tego listu to D ąbroszyn sąsiadujący z K ostrzynem n a d O d rą. B racia W reechowie są tego D ąbroszyna w łaścicielam i. Mężem ich sio stry je s t h ra b ia D ónhoff z D ónhoffstadt (dziś Drogosze - miejscowość leżąca
12
Zbigniew Czarnuch
w pobliżu K ętrzy n a), k tó ry był sąsiadem Ignacego Krasickego p o sia d a ją cego sw ą b isk u p ią posiadłość w H eilsbergu, czyli L idzbarku W arm ińskim . H rab ia Bogislaw D önhoff był przew idyw any n a spadkobiercę D ąbroszyna po b ezpotom nej śm ierci obu W reechów. L ehndorff był również sąsiadem K rasickiego ja k o dziedzic S tein o rtu , czyli S zty n o rtu - miejscowości leżą cej w pobliżu jezio ra M am ry. K rasickiego z Lehndorffem łączy ła wielo le tn ia zaży ła przyjaź. C iepłe uczucia żywił też Krasicki d la W reechów i Donhofów.
H rab ia Bogislaw wywodził się z rozgałęzionego rodu Donhoffów, wie lom a w ięzam i połączonego z dziejam i Polski. K ról Fryderyk W ilhelm w sw ym testam e n cie z roku 1722 pisał, że ro d zin a Donhoffów z P ru s je s t n iebezpieczna i należy j ą bacznie obserwować, - bowiem p o dobnie ja k inne tam te jsze rody - nosi w sercu polskie przyw ileje.
W yw odzili się Dönhoffowie (w p rzy p ad k u linii związanych z dziejam i Polski piszących się Denhoffowie) z miejscowości D uenhoff w W estfalii. M arion G räfin Dönhoff, zn an a w spółczesna p ublicystka niem iecka, rzecz niczka zbliżenia Niemiec z Polską, w swych w spom nieniach p o d a je , że jej przodkow ie znaleźli się n a Litwie i w Inflantach w roku 1330.9 Polski Słownik Biograficzny p o d a je aż 16 biogram ów wojskowych, dyplom atów i duchow nych noszących to nazwisko.
D aw ni rycerze zakonu kawalerów m ieczowych, po sekularyzacji zgro m adzenia, i po p o d d an iu Inflant Polsce przez o statniego m istrza G o ta rd a K e ttle ra w roku 1561, ju ż ja k o szlachta, znaleźli się w orbicie wpływów polskiej polityki. Dönhoffowie z czasem rozgałęzili się na linię inflancką, litew ską, pru sk ą a także polską herbu Dzik. M arion D önhoff w spom ina, że w jej gnieździe rodzinnym linii pruskiej, w Friedrichstein koło K ró lewca, zn ajdow ało się wiele p o rtretó w i m in ia tu r p rzedstaw iających re p rezen tan tó w różnych linii, wśród których byli polscy wojewodowie, kasz telan i, pułkow nicy.
Z linii inflanckiej wywodzili się m iędzy innym i:
- H enryk D en h o ff - w ojew oda p arnaw ski, sekretarz Z y g m u n ta III, poseł W ład y sław a IV w K openhadze;
- E rn st M agnus D en h o ff - w ojew oda parnaw ski, poseł W ła d y sław a IV w B erlinie i Dreźnie;
- Teodor D e n h o ff-w o je w o d a w endeński, „wojska niem ieckiego prze łożony i wódz” w służbie Z y gm unta III;
Ignacy Krasicki - Dónhoffowie
-Lehndorffow ie..
13- Georg D en h o ff - syn wojewody parnaw skiego, chorąży koronny, po d sto li, dw orzanin J a n a K azim ierza;
- K asper D e n h o ff - wojew oda d orpacki, dw orzanin Z ygm unta III ożeniony z sio strą K oniecpolskiego. W roku 1634 zo stał wojew odą sieradzkim ;
- Bogusław E rn st D enhoff - generał a rty lerii litew skiej ożeniony z M . B ielińską, sio strą m arszałk a F ranciszka Bielińskiego.
Z czasem Denhoffowie p o jaw iają się n ad W isłą i W a rtą . W spom niałem ju ż wojew odę dorpackiego, który zo stał później w ojew odą sieradzkim .
N ależą do nich m iędzy innym i:
- E rn st D en h o ff - wojew oda m alb o rsk i, łowczy litew ski, którego J a n III m ianow ał kom endantem K rakow a, m arszałek dw oru kró lowej M arysieńki. Zginął w w ypraw ie wiedeńskiej;
- Gerard D e n h o ff - w ojew oda pom orski, kasztelan gdański, wycho w any n a dworze elektora b randenburskiego, w tow arzystw ie króle wicza W ład y sław a (późniejszego k ró la) o d b y ł podróż po Europie. Ożeniony z Zofią z Opalińskich W eiherową\
- W ładysław D e n h o ff- w ojew oda p o m orski, kasztelan chełm ski, po seł n a sejm z ziem i tczewskiej. U czestnik w ypraw y wiedeńskiej; - Stanisław D en h o ff - syn wojew ody pom orskiego i K onstancji
Słuszczanki, h e tm a n polny litew ski i w ojew oda połocki. O siadł w Sandom ierskiem , gdzie p o sia d a ł rozległe d o b ra. Ożeniony z A . E. Radziw iłłów ną. Za A u g u sta II był zarząd cą żup solnych w W ieliczce. Pochow any w grobow cu ro d zin n y m w Częstochowie; - Stanisław D en h o ff - syn wojew ody sieradzkiego, ro tm istrz , s ta ro sta w ieluński, dw orzanin W ład y sła w a IV , dziedzic dóbr w Sie radzkiem i Kieleckiem. Zbudow ał w C zęstochow ie kaplicę N .M .P., a k lasztor zao p a trzy ł w d ziała i proch;
- Z ygm unt D en h o ff - syn wojewody sieradzkiego, ro tm istrz husa- rów, s ta ro s ta klonowski i bolesław ski. W alczył z B. C hm ielnickim . O żeniony z T. Ossolińską;
- Jerzy Albrecht D en h o ff - kanclerz wielki koronny, biskup przem y ski i krakow ski. Z m arł w K ielcach. Pochow any w Częstochowie w kaplicy Denhoffów. Z nakom ity kaznodzieja, choć gorszył swych w spółczesnych stylem pryw atnego życia;
14
Zbigniew Czarnuch
- Jan K a zim ie rz D en h o ff - trzy m an y do ch rztu przez J a n a Kazi
m ierza, k ró la Polski. K ard y n ał. N auki p o b ierał w Reszlu, P u łtu sku i W arszaw ie, p o te m we Francji i w R zym ie. P r a ła t dom owy papieża. R ezydent Polski w Rzym ie. A u to r dzieł teologicznych. To Dönhoffowie, k tórzy byli w służbie królów polskich. O bok nich w ystępow ali rep rezen tan ci tego rodu w służbie w ładców pruskich. Był w śród nich Otto M agnus Dönhoff, budow niczy zam ku Friedrichstein, re p rezen tan t P ru s n a kongresie w Utrechcie w roku 1713. N a jego cześć jeden z placów w B erlinie nazw ano D önhoffplatz. Do znaczniejszych
D onhoffów należał A ugust, (1763-1838) m arszałek sejm u pruskiego i po
seł pruski w Sztokholm ie.
N a dw orach polskich królów Denhoffowie pojaw ili się zw łaszcza za pa now ania d y n astii W azów. W idać to w yraźnie w p o d an y m wyżej wyszcze gólnieniu. Byli częścią licznej kolonii niem ieckiej w W arszaw ie, dla której odpraw iano naw et w kościele jezuitów n a S ta ry m Mieście nabożeństw a z kazaniam i w języ k u niem ieckim . K o m pozytor, budow niczy królewski i a u to r pierwszego przew odnika po W arszaw ie „Gościniec alb o krótkie opisanie W arszaw y” A d am z W arki Jarzęb sk i pisał: „Po niem iecku tam
śpiewają, P salm y i organy grają. Cudzoziem ców pełnusieńko, P atrzeć na nich m ilusieńko; P rzy nich panie, panny, m atki, Prowadzą przy sobie dziatki. W szyscy słuchają kazania I bożego p rzyka za n ia ”.
Słuchać to m oże i słuchali. Gorzej było z p rzestrzeganiem bożych nakazów. A dam K ersten w swej książce o W arszaw ie czasów J a n a Kazi m ierza pisze, że głośno było n a dworze o królew skich rom ansach, zwłasz cza o afekcie, ja k im król darzy ł K atarzynę Denhoffową, żonę podkom o rzego n adw ornego.10 W ielką sław ą w tej w ątpliw ej kategorii cieszyła się także in n a DenhofFowa, sio stra m arszałka Franciszka Bielińskiego, M aria
hrabina D enhoff, żona g e n erała artylerii litew skiej, k tó ra z o stała je d n ą
z kochanek A u g u sta M ocnego. G enerał D enhoff rozw iódł się z niew ierną m ałżonką.
Denhoffowie obok P oniatow skich, O gińskich czy Sułkowskich zali czani byli przez ary sto k ra cję o starych trad y cjach do nowobogackich, którzy porobili kariery za panow ania królów elekcyjnych.
M arion D önhoff w swych w spom nieniach pisze, że podczas swej dzien nikarskiej w ypraw y do W arszaw y zn a lazła n a pow ązkow skim cm entarzu nagrobek M ięcia D enhoffa, zm arłego w roku 1903. Z ainteresow ała się histo rią tego dziecka, za k tó rą - ja k się okazało - k ry ł się kolejny to
Ignacy Krasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..
15warzyski skandal. C órka dw orzanina króla S tan isław a A u g u sta P o n ia towskiego, A u g u sta E rn s ta M ikołaja von K leista, 15-letnia L uisa Zo fia, p o ślu b iła wojew odę hrabiego J a n a T adeusza von Syberg. T a m ło d a d a m a prow adziła salon w dobie Sejm u W ielkiego, w k tó ry m p o ja w ia ła się śm ietan k a tow arzyska ówczesnej W arszawy. Bywał m iędzy innym i m łody S tanisław Ledóchowski, którem u u d ało się naw iązać ro m an s z p a n ią wojewodową, efektem którego ujrzało św iatło dzienne tro je dzieciąt: dziewczynka i dwóch chłopców. P ojaw ił się problem ich nazw isk. Ponie waż linia polskich Denhoffów w ym arła, skorzystano z dobrego a wolnego nazwiska. C hłopcy wyrośli n a oficerów. Ów Miecio z powązkowskiego na grobka m a być p o tom kiem jednego z nich. Są więc Denhoffowie m ocno osadzeni w rozlicznych pow iązaniach z Polską ja k o państw em i z pol skimi ro d am i m agnackim i. G dy Ignacy Krasicki znalazł się dzięki p o p a r ciu króla S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego n a W arm ii w roku 1766, naw iązanie ożywionych kontaktów z Dönhoffami było nie tylko gestem wobec starej trad y cji utrzy m y w an ia z sąsiadam i dobrych stosunków , lecz także stanow iło związek ze sta ry m , zasłużonym d la k ra ju , rodem .
Związki b isk u p a z Dönhoffam i z Friedrichstein były znikom e. W ko respondencji n atrafiam y tylko n a w zm ianki o ich wyjeździe do B erlina czy powrocie do P ru s.
N a pierwszy ślad kontaktów Ignacego Krasickiego z D önhoffam i n a trafiłem w korespondencji z roku 1774. B iskup prosi swego p rzy ja ciela Lehndorffa, by przekazał „tysiąckrotne pozdowienia dla hrabiny
D önhoff i pana W reeicha”. H rab in a Friederike Sophie D önhoff, pan i n a
D önhoffstadt, b y ła w dow ą po zm arły m w roku 1758 S tan isław ie Ge- bhardzie D önhoff i m a tk ą urodzonego w roku 1752 Bogislaw a F riedricha. H rabina w yw odziła się z D ąbroszyna.
B yła córką pięknej Eleonory W reech, do której pisyw ał sen ty m en talne listy i n a cześć której u k ła d a ł wiersze królewicz Fryderyk, podczas przymusowego odosobnienia w tw ierdzy kostrzyńskiej. H rab in a D önhoff w yszła ponow nie za m ąż za p o sła pruskiego w P aryżu, b a ro n a D. H. K nyphausena. W listach Krasicki kilkakrotnie w yraża swe zainteresow a nie p an ią K nyphausen. 1779: „Pani K niphausen je s t jeszcze w P a ryżu ,
wedle tego co słychać ma niedługo p o w r ó c i ć 1779: P a n i K niphausen chora w Paryżu i stan je j zdowia budzi poważny n i e p o k ó j 1784: „Do tknęła nas i głęboko poruszyła strata naszej przyjaciółki baronowej von K niphausen. Nowa hrabina D ö nhoff nam je j nie za stą p i”, T ą now ą h ra
16
Zbigniew Czarnuch
warszawskiego dw oru. W liście do k ró la S tan isław a A u g u sta P o n iato w skiego z d n ia 22 w rześnia 1780 roku zn ajd u jem y ślad tych zabiegów:
„N ajjaśniejszy Panie - pisze biskup - Oddawca graf D önhoff, m ó j sąsiad, kawaler ze wszech m ia r znakom ity, którego łaskaw ym względom W K M ci P (ana) M (iłościw ego) polecam. A przy okazji biorę śm iałość przesłać rzecz szacowną z starożytności krajowej. Jest to urna znaleziona świeżo niedaleko Reszla, w n iej kości na p ó ł spalone i rzeczy, które ta m tych cza sów zabobonność przy pogrzebach m iędzy zwłoki kłaść była zwykła. Racz
W K M -ć dobrotliwie p rzyją ć ten m ały upom inek, a łaskaw ym i względy wzm agać starego i wiernego sługę sw ojego”.
Nie są m i znane relacje z p o b y tu Dönhoffa w W arszaw ie. P raw d o podobnie, analogicznie do korespondencji z Lehndorffem , u trzy m y w ał także Krasicki listow ne k o n tak ty z DönhofFem. To co zdołałem n a te m a t związków m łodego hrabiego z biskupem u stalić pochodzi tak że z listów do Lehndorffa. W liście z roku 1783 czytam y: „Nie zachwalaj m i wię
cej Dönhoffa, nie cierpię go, m ia ł przyjechać, zaprowadzić angielszczy znę w Smolanach, szkaradnik ani m yśli. Opowiadają, że buduje latającą machinę, niech m i tylko o tym doniesie, a każę proboszczom uprzedzić ludność na kazaniu niedzielnym , by nie wystawiła sobie, że to księżyc łeci z góry. ”
Był to, ja k w idać, człowiek o szerokich zainteresow aniach. O b u łą czyła p a sja za k ła d a n ia parków . 21 m a ja 1784 roku K rasicki inform uje Lenhndorffa: „Hrabia D ö n h o ff nie wraca jeszcze, sądzę, że ujrzę go do
piero po przeglądzie wojsk, jego akacje srodze ucierpiały. U nas jeszcze przym rozki, tak za dnia i nocy”. W lipcu, ja k to ju ż wiemy z cytow anego
listu , p o jaw ia się w ty m dom u, ta k często odw iedzanym przez Ignacego K rasickiego, nowa h ra b in a D önhoff z dom u W olfshagen, od dziesiątego roku życia w ychow yw ana n a dworze księżniczki A m alii, siostry Fryde ryka II. W rodzinie tej przyjdzie n a św iat pięć dziewczynek i dwóch chłopców.
Je d n ą z nich b y ła A m alia, k tó ra w yszła za b a ro n a A n to n a von R om - berg, w ykupiła od braci wieś K am ień W ielki, o d łącz ając tę posiadłość od dąbroszyńskiego klucza. W roku 1824 założyła kolonię S ch arn h o rst (dziś północno-zachodnia część W itn icy ). B aronow a po śm ierci m ęża o d k ry ła w sobie talen ty pisarskie i o p racow ała dw a tom y w spom nień pośw ięco nych dziejom rodziny, a przede w szystkim swej siostrze, Zofii, o b racającej się w arystokratycznych kręgach B erlin a.11
Ignacy Krasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..
17skim , k tó ry był w ich dom u częstym gościem . Pisząc o ojcu w spom ina, że rozbiór Polski zrobił n a n im wielkie w rażenie. O dnotow uje jego w yjazd do Polski w roku 1786 w spraw ie sp a d k u po sta ry m księciu Sanguszko. Toczył się w łaśnie proces w tej spraw ie. A u to rk a pisze o „tysięcznych nie
bezpieczeństwach”, n a ja k ie był n arażo n y p odczas tej podróży, „powrócił szczęśliwie, ale bez większych s u k c e s ó w W je j w spom nieniach z n a jd u ją
się piękne opisy p ałacu i p ark u w D ąbroszynie, a między nim i tak ie o to zdanie: „ Jest to posiadłość bardziej podobna do kosztow nej laleczki do
zabawy, niż m ajątku którego celem je s t p rzynoszenie dochodów”.
N ajw iększe znaczenie w dziejach D ąb ro szy n a m ia ła h rab ian k a R osalie Dönhoff, k tó ra w roku 1816 p o ślu b iła h rab ieg o H erm anna von Schwerin- -W olfshagen, co zaowocowało zm ia n ą nazw iska właścicieli tych dóbr. M artw ił się książę biskup ju ż w roku 1784, że jeg o mili sąsiedzi prze niosą się do Tam sel. To je d n a k za jeg o życia nie m iało n astąp ić. P isał do Lehndorffa w roku 1788: „B yłem ju ż gotów do m iłej pielgrzym ki przez
D önhoffstadt do S zty n o r t”. D önhoff dopiero w ybrał się do D ąbroszyna
w roku 1795, aby uczestniczyć w o tw arciu do k u m en tu spadkow ego po o statn im W reechu. A m alie R om berg ta k opisuje rozstanie z rodzinnym gniazdem : „O puszczam y D önhoffstadt je sie n ią 1804 roku, nie p rzypusz
czając, że ponad ćwierć wieku tu nie p rzy je d zie m y ”.
D önhoffstadt ja k i D ąbroszyn z przyległościam i odziedziczyli po ojcu jego dwaj synowie: Bogislaw Friedrich C arl Ludw ik oraz S tanislaus O tto . Stanislaus był o statn im w łaścicielem D önhoffstadt. Zginął w pojed y n k u w roku 1816. Z czasem, gdy je d y n a córka A m alii Rom berg, M arianne, wyszła za hrabiego C o n rad a Stolberg W ernigerode, K am ień W ielki oraz D önhoffstadt znalazły się w p o siad a n iu rodziny Stolberg W ernigerode. W roku 1924 K am ień W ielki zo stał rozparcelow any n a działki d la ucie kinierów i optantów z Polski. W cześniej, jeszcze w XIX wieku, w w yniku reform agrarnych koloniści z S ch arn h o rst sta li się w łaścicielam i ziem i, którą upraw iali. Do m a ją tk u Stolbergów n ależa ła też osada leśna nad W itną, leżąca powyżej U stro n ia Leśnego, z leśniczówką, m ły n em z ta r takiem , kilkom a dom am i pracow ników leśnych oraz cm entarzem . N a ty m cm entarzu pochowany został, wcześnie zm arły , C onrad Stolberg W erni gerode (jego nagrobek w obaw ie przed zniszczeniem zabezpieczony został przez Towarzystwo Przyjaciół W itn icy w la p id a riu m p ły t cm entarnych na cm entarzu w W itnicy). O sad a ta , po parcelacji w 1924 roku, oraz rozległe lasy w okolicach Je z io ra W ielkiego należały do 1945 roku do Stolberg-W ernigerodów z D önhoffstadt. Poniew aż jej nazw a ze w zględu
18
Zbigniew Czarnuch
n a zbieżność z nazw ą sąsiedniego m ły n a b y ła pow odem wielu nieporozu m ień, n a d a n o jej brzm ienie: U dow aldm ühle, a okoliczne lasy - w odróż nieniu od lasów państw ow ych - nazw ano U dow ald. Udo S tolberg W er nigerode był synem M arianny. To on sfinansow ał koszty o pracow ania i dru k u w spom nień A m alii R om berg.
G dy w roku 1929 przeprow adzano reform ę ad m in istracy jn ą gm in i kilka przysiółków okolic K am ienia M ałego zostało je d n ą gm iną, n a zwano j ą S tolberg.
Lehndorffowie - Wreechowie — Hohenzollernowie
Lehndorffowie podobnie ja k Dönhoffowie tak że w swej genealogii m ieli liczne po w iązan ia z Polską. K asp ar von L ehndorff w końcu XVI wieku był wychowawcą księcia pruskiego A lb rech ta Fryderyka i na życzenie k ró la polskiego uczył księcia języka polskiego. Lehndorffowie-M gowscy lub Le- gendorfow ie wywodzili się z ziem i chełm ińskiej. A haswer G erh ard L ehn dorff urodzony w Sztynorcie był synem sta ro sty w K ętrzynie. K ształcił się w B raniew ie. Służył w ochotniczym zaciągu J a n a K azim ierza, gdzie dosłużył się sto p n ia podpułkow nika królew skiej gw ardii pieszej. Po po wrocie do P ru s p e łn ił tu ważne funkcje ad m in istracy jn e. Jego w nuk E rn st A hasw er H enryk urodzony w roku 1727 był serdecznym przyjacielem b iskupa Krasickiego. W okresie gdy się poznali był Lehndorff szam be- lanem dw oru żony Fryderyka II, królowej E lżbiety K rystyny. Jego żoną b y ła M aria Luiza z W allenrodtów . Znany je s t jeszcze Bogusław L ehndorff (1655-1711), syn podpułkow nika B ogusław a. B ył dw orzaninem J a n a K a zim ierza. Je z u ita , któ ry przeszedł n a katolicyzm w W ilnie w roku 1670. O d roku 1687 był proboszczem w Barczewie.E.A .H . L ehndorff p isał p am iętn ik i, k tó re są ważnym źródłem do in te resującego nas zagadnienia. P od d a tą 1768 zaw arł inform ację o pozn an iu Ignacego Krasickiego w Berlinie:
„Biedna pani von Schack ( córka E. L. Wreech zc) je st na łożu boleści ( ...) księżna Sapieżyna pełni dyżur przy łóżku konającej. Z jaw ił się książę biskup w arm iński. K siężna Sapieżyna przedstaw iła m nie biskupowi. Jest to człowiek wielce m iły i uprzejm y. Tow arzyszyłem mu w odwiedzinach w Scharłottenburgu i Schönhausen oraz pokazałem mu wszystko co było godnego zwiedzania. P ojechał następnie do Francji w sprawie rozruchów w Polsce. Ten nieszczęsny kraj popadł w ciężkie tarapaty”} 2 Zdaw ać by
Ignacy K rasicki - Dönhoffowie - Lehndorffow ie..
19je d n a k nie było. P od d a tą 31 sierp n ia 1767 roku zn ajd u jem y w p a m ię t niku ta k ą o to n o ta tk ę odnoszącą się do odw iedzin a u to ra w H eilsbergu:
B iskup w arm iński pan jeszcze dość m łody o postaw ie pełnej dostojeństwa, dopiero co p rzyb ył z Warszawy, gdzie je s t m iłe w idziany przez króla. N a stępnego dnia odwiedziłem rezydencję biskupa i ja d ę dalej”. Z kontekstu
wynika, że nie doszło w tedy do osobistego p o z n a n ia się obu sąsiadów , co m iało n a stą p ić rok później. Z aw iązana w tedy znajom ość, p o d trz y m y w ana częstym i w zajem nym i odw iedzinam i i korespondencją, p rzek ształ ciła się w zaż y łą przyjaźń.
L ehndorff z ty tu łu niedalekiego sąsiedztw a z Dönhoffam i w P rusach, spokrew niony z W reecham i, a także u czestn ictw a w bujnym życiu tow a rzyskim B erlina, gdzie pełno było generałow ej Luizy Eleonory, zn ał j ą bardzo dobrze. G d y urodził mu się syn, ro d zicam i chrzestnym i byli m ię dzy innym i: książę Henryk P ruski, g ra f S to lb erg i generałow a W reech. Już w roku 1752 n adm ienia o swych k o n ta k ta c h z generałow ą. W roku 1762 odw iedza D ąbroszyn przy okazji odbyw ający ch się w Słońsku uro czystości p asow ania 48 nowych rycerzy zakonu jo an n itó w . Byli w tej liczbie dw aj synow ie generałowej: Fryderyk W ilhem , podniesiony do god ności hrabiego w roku 1756, ze względu n a sw ój w zrost zwany „wielkim ” , i Ludwig A leksander zwany „m ały m ” . L udw ig był szam belanem dw oru księcia H enryka.
C erem oniału pasow ania rycerzy dokonyw ał książę H enryk. Uroczy stości trw a ły trz y dni i po ich zakończeniu L ehndorff wraz z zaproszonym i gośćmi wsiedli do łodzi i popłynęli W a rtą , a p o te m kanałem , do D ąbro- szyna „Była w ty m tow arzystw ie córka generałow ej pani von M arschall.
Dom ju ż kiedyś w idziałem . Teraz R osjanie doprowadzili go do ruiny. M e ble, które w yw ieziono do K ostrzynia spłonęły. Podziw iałem spokój duszy pani generałowej i je j starania, by w m iarę m ożliw ości doprowadzić do porządku i urządzić dom w dobrym sm aku. Po południu były dożynki i tańce. 0 7 wieczorem wyjechaliśm y na noc do B erlina
W to tow arzystw o wprow adził L ehndorff swego w arm ińskiego sąsiad a, którego diecezja o d 1772 roku z n ala zła się p o z a gran icam i Polski, co wy m usiło intensyfikację kontaktów . Zbliżyliśm y się do najbardziej gorącej kwestii w życiu b isk u p a Krasickiego - jeg o zachow ania się w obliczu roz bioru i jego k o n tak tó w z Fryderykiem II, i B erlinem w ogóle.
Zajęcie W arm ii przez P rusy w w yniku pierw szego rozbioru poprze dzone było nękaniem biskupstw a przez kam erę królew ską k ontrolam i celnymi, d em o n stracy jn y m i przem arszam i w ojsk, obłożeniem k o n try b u
20
Zbigniew Czarnuch
cjam i, których wysokość przek raczała przychody biskupstw a, co m iało miejsce ju ż w roku 1771. W w yniku p ro testó w poszkodow anych, w obli czu kilkuletnich nieurodzajów , wysokość k o n try b u cji obniżono. D użą rolę w tych k o n tak tach m iędzy biskupstw em a k am erą pruską w Królewcu sp ełn iał sufrag an von Z ehm ann, k tó ry m w ty m czasie P rusacy rozgry wali d y p lo m aty czn ą grę, przeciw staw iając go, ja k o dobrego gospodarza, K rasickiem u, ja k o rozrzu tn em u i zadłużonem u adm in istrato ro w i.
W kw ietniu 1772 roku p o jaw iła się w obiegu kopia listu Fryderyka II, w k tó ry m pisze on o konieczności przy łączen ia W arm ii do P rus (o czym m arzył ju ż podczas kostrzyńskiego odo so b n ien ia w 1730 roku) i sekula ryzacji biskupstw a. W ty m czasie trw a ła ju ż k o n cen tracja wojsk pruskich w K w idzynie. K rasicki w ysłał do k ró la polskiego rozpaczliwe listy z zapy tan iem , co m a czynić. Odpow iedzi je d n a k nie o trz y m a ł. K a p itu ła w y słała list do pap ieża K lem ensa XIV, deklarując wolę p o zo stan ia przy Polsce, prosząc go o interw encję. Krasicki chciał jechać do W arszawy, ale m u się to nie u d ało . W czerwcu b ra t k ró la pruskiego książę H enryk dał znać biskupow i, że p rag n ie się z nim spotkać podczas przejazdu przez W ar m ię. H enryk do H eilsberga przyjechał, baw ił tu trz y godziny i pow iedział biskupow i, że rozbiór Polski je st odroczony. Papież w ysłał list do Fry deryka z p ro śb ą o względy d la W arm ii. W połow ie w rześnia, ta k ja k to było w innych m iastach W arm ii, do H eilsberga w jechał konwój złożony z kilku wozów załadow anych pruskim i o rłam i, o d d zia łu żołnierzy z dobo szem i kom isarzem , k tó ry o d czytał K rasickiem u w yrok: W arm ia przecho dzi pod zarząd królestw a P rus. Ju ry sd y k c ja b isk u p a zostaje zawieszona. B iskup w ydał k ap itu le zlecenie dochow ania w ierności Polsce, ale po kilku dniach, czyli po o d b y tej we From borku n arad zie z k a p itu łą, upow ażnił su frag an a von Z e h m an n a do złożenia ślubu wierności nowej w ładzy pod w arunkiem , że p raw a m ajątkow e b isk u p a i k a p itu ły zo stan ą zachowane. C erem oniał zaprzysiężenia, wzorem trad y c ji stosow anej przez kolejnych polskich w ładców , odbyw ał się n a zam ku m alb o rsk im . 12 m iast, 10 ob wodów ad m in istracy jn y ch , 520 wsi i inne sk ład n ik i w ładzy i m a ją tk u biskupstw a zn alazły się w ręku króla P ru s .13 N a zam ku w L idzbarku za m ieszkiw ał z ro d zin ą pruski kom isarz n ad zo ru jący w szystkie czynności k ap itu ły i bisk u p a.
Nadzieje n a zachow anie praw m ajątkow ych były złudne. N a d o b ra ko ścielne nałożono k o ntrybucję w wysokości połow y dochodów . Zadłużony biskup s ta n ą ł w obliczu b ankructw a. Zrozpaczony pisze list do Fryde ryka II z p ro śb ą o audiencję. „M iło m i było ujrzeć nowe zapewnienie P ań
Ignacy Krasicki - D ónhoffowie - Lehndorffow ie..
21
skiej powolności i w ierności - pisał w odpow iedzi król - Nie wzbraniamy dostępu do tronu żadnem u z naszych poddanych, a skoro zajm uje Pan m iędzy in n y m i zna ko m ite miejsce, będziesz tu łaskawie p rzy ję ty ”. K ra
sicki o trz y m a ł tak że list od S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego, w k tó rym król uspraw iedliw ia się, że zrobił co było m o żn a d la „ odwrócenia
nieszczęśliwości. ”
W listopadzie 1772 roku Krasicki zn alazł się w B erlinie i skierował swe kroki do L ehndorffa, który ta k to sp o tk an ie odnotow ał: „Jest tu
biskup w arm iński, któ ry m i natychm iast ogłasza swój punkt widzenia. Jest w w ielkim zakłopotaniu, bowiem nie wie ja k m a się zachow ać”.
Lehndorff p o ra d z ił biskupow i, by sk o n tak to w ał się z katolickim księ dzem G . B. B a stin im , proboszczem k a te d ra ln y m z W rocław ia, fawory tem króla. W k ró tce doszło do sp o tk an ia z królem , o k tó ry m znajdujem y w p am iętn ik u L ehndorffa tak i kom entarz: „M ój dobry biskup w arm iński
został w końcu po dwóch dniach przedstaw iony królowi przez hrabiego Reussa. JK M -o ść pow iedział m u wiełe uprzejm ości i zaprosił od razu na obiad z całym dom em królewskim (...) Jest on bardzo m iły i nie tylko u króla, lecz także u całego tow arzystw a zn a la zł poklask, a ja m u ży czyłem, by podobny sukces osiągnął także w swych interesach”. N iestety
w interesach spraw y ciągnęły się m iesiącam i. 25 stycznia biskup pisze do Fryderyka m iędzy innym i: „Od 13 w rześnia dochody mego biskupstwa
są zdeponowane w kasach w Królewcu, cała m oja jurysd ykcja je st zawie szona, w akującym i beneficjam i zarządzają tylko władze świeckie, w końcu niepewność mego losu zdaje się dopełniać m ia ry m ych utrapień”. N astęp
nego d n ia król w ysłał uprzejm y list do b isk u p a zapew niający o życzli wym zb ad an iu spraw y. N a p o czątku lu teg o L ehndorff odnotow ał: „M ój
m iły biskup w arm iński, z którym wiele obcuję, o trzy m a ł od króla bardzo przyjem ny list. Obchodziłem u siebie jego u ro d zin y”.
O baj panow ie w krótce spotkali się w P ru sach . Swe w rażenia od wiedzin w H eilsbergu ta k Lehndorff o d n o to w ał w p am iętniku: N asz
uprzejm y biskup p rzy ją ł m nie z niezw ykłą wprost przyjaźnią. Zastałem tu dawny przepych, liczną służbę, w ykw intny stó ł i rozległe apartam enty urządzone w najnow szym stylu, ale biedny biskup nie ma ani szeląga w kieszeni, od w rześnia bowiem nie odebrał żadnego dochodu ze swych prebend. B iskup m a bardzo piękny zbiór m iedziorytów . Obecny je ste m przy wyświęcaniu piętn a stu księży. K siążę biskup zaprosił m nie również na koncert, słow em - okazuje m i wszelkiego rodzaju względy (...) Gdy widzi człow iek w Heilsbergu w spom niane rzeźby, obrazy, wyrafinowany
22
Zbigniew Czarnuch
stó ł i w ykw intne tow arzystw o podczas uczonej konw ersacji, trudno m u wierzyć, że je s t tak blisko bieguna”.
W kw ietniu w y jaśn iła się m a te ria ln a sy tu a c ja b isk u p a, o czym pisze on do LehndorfFa: „Twoja wrażliwość Drogi Hrabio, przyn o si m i pociechę,
a tobie zaszczyt. O ceniam twe niepokoje i m iłu ję cię za nie tym więcej. N iestety, je s t najpraw dziw szą prawdą, że pensja m oja została ustalona na 24 000 talarów. Tracę dwie trzecie dochodu na czysto. Pan D om hart m i to ozn a jm ił i zostałem z w szelkim i fo rm a ln o ścia m i uznany za nędzarza. N ie chcę b yn a jm n iej udawać bohatera, mogę cię jed n a k zapewnić, Drogi Hrabio, że moja skrom na filozofia w znosi m nie ponad doznaną n ieła skę”.
N ad W isłą o dbyw ały się coroczne pruskie m anew ry wojskowe, n a których biskup w raz z innym i znaczącym i osobam i okolicznych ziem m iał obow iązek uczestniczenia. Z tej okazji w czerwcu 1773 roku do szło do sp o tk a n ia z Fryderykiem W ielkim , o k tó ry m czytam y w pa m iętniku LehndorfFa: „(K rasicki) oczekiwał króla w Elblągu, w tow arzy
stwie biskupa chełm ińskiego, który prawie u m iera ł ze strachu, że zostanie przedstaw iony tak sław nem u i strasznem u człow iekow i. Gdy król, który w ciągu dwóch dni przejechał 50 mil, w ysiadł z powozu, powiedział bisku powi, że je s t zachw ycony jego w idokiem ( ...) J K M o ść w ciągu całego tu tejszego pobytu okazyw ał taką św ieżość i rześkość, zabierał biskupa przez cały czas do stołu i pozostaw ał z nim wiele godzin, przy czym zabawiał się w yłącznie i n a jp rzyjem n ie j z biskupem. W szyscy generałowie byli tym zachwyceni i gorąco dziękowali biskupowi, że w praw ił króla w tak dobry nastrój. P rzy jego odjeździe król podarował m u dwanaście tysięcy tala rów, zaznaczając p rzy tym uprzejm ie: „W iem że je s t pan w kłopotach, że ma pan długi, ale m am nadzieję, że zechce m i je pan pow ierzyć - będę je p ła c ił” Takie zachow anie się króla m usiało p rzy n ie ść księciu prawdziwy za szczyt” - p o in tu je LehndorfF, choć gdy się kogoś o g ra b ia z dochodów ,
a p o tem częściowo tylko zw raca, to czy m o żn a tu w ogóle mówić o za szczycie? W każdym razie - ja k pisze znaw ca tw órczości i życia tego po ety, Zbigniew G oliński - u d a ła się K rasickiem u sz tu k a niebyw ała, niespo ty k an a n a dworze p ru sk im F ryderyka I I .14 U zyskane pieniądze pozw oliły zainwestować w kolejne upiększanie i u rząd ze n ia biskupiej posiadłości. Tego sam ego roku LehndorfF znowu w yraża swe zachw yty przy okazji wi zyty w H eilsbergu: Jadę na obiad do biskupa ( ...) to człow iek św iatow y
i wzbogacający swą osobowością innych a p rzy tym swobodny i niew ym u szony w stopniu najw yższym ( ...) jego zachowanie obecnie, gdy zo sta ł tak p rzyjem n ie potraktow any przez króla, je s t takie sam e ja k w dniach kiedy
Ignacy Krasicki
-D ónhoffowie - Lehndorffowie..
23sądził, że wszystko stracił. Jest to osobowość ja ką rzadko udaje się spo tka ć”. L ehndorff w spom ina o obecności w H eilsbergu h rab in y D ónhoff
i jej sio stry K aroliny w tow arzystw ie innych osób. Z zachw ytem opisuje ogrody z w odospadam i, fo n tan n a m i, b o g ate w nętrza pałacow e, plene rowe widowisko wieczorne: Gdy byliśm y w połowie widowiska, pojaw ił
się książę K orybut z księżną i liczną grupą towarzyszącą ( ...) w szystko to robiło błogie wrażenie przepychu i w ystaw ności. Chyba sto razy dziennie w ykrzykuję: „Oto co dzieje się w Heilsbergu, w surowych Prusach, które ci brandenburscy głupcy uważają za kraj barbarzyński!”.
A by nie posądzić Lehndorffa o egzaltow anie się H eilsbergiem i K ra sickim pow ołajm y innego św iadka ta m ty c h czasów, księdza B ohom olca, który p isa ł o K rasickim : „ N ic milszego być nie może, ja k się bawić z n im
w posiedzeniu. G rzeczność jego bez przesady, ludzkość bez podłości, po waga bez pychy, wszystkich ku n iem u serce pociąga. Uważne ksiąg czy tanie i pam ięć tego, co czytał, wielką okrasę wrodzonej jego wesołości przynosi. Udzielać swego św iatła innych dowcipom ma dar osobliwszy. Oschłe naw et i ciem ne filozofii m aterie, wdzięków i jasności z jego wy m owy nabierają. Nigdzie nie m ożna ani rozryw ki z większym pożytkiem , ani pożytku z milszą rozrywką znaleźć, ja k w tym posiedzeniu, w któ rym się on zn a jd u je ”.
P a trz ą c przez okulary stereo ty p u P o lak a w ykutego w drugiej połow ie XIX w ieku, kiedy to dam y po u p ad k u p o w sta n ia styczniowego chodziły w żałobie i piętnow ano życie hulaszcze, tak ie zachowanie się K rasickiego w sm u tn y m 1773 roku może budzić zastrzeżenia. Inne w tej epoce p an o wały wzory zachowań i w innych obszarach o b ra c a ła się jeg o „skrom na filozofia” życia, k tó ra m im o fo n ta n n i w odospadów , m iedziorytów i kon certów nakazyw ała mu napisać Nagrobek W olności Polski, gdy sejm ra tyfikował 30 w rześnia 1773 roku rozbiór k ra ju :
Z rodzona w skutek łaskawości królów, Pow iększona z b y tn ią pychą senatorów , U ciem iężona z b y tn ią sam ow olą szlachty, Z h ań b io n a zb y tn ią chciwością w szystkich W olność
W końcu p o p a d ła w jarzm o .
P olityka w ładcy, m ałoduszność m agnatów ,
C hytrość kleru, szaleństw o obyw ateli, chciwość sąsiadów, O pieszałość narodów p o stronnych, pow szechna ślepota
24
Zbigniew Czarnuch
Ten po m n ik niewoli W ystaw iły.
Ileż to czynników złożyło się n a rozbiór, jakaż to wnikliwa i wszech stro n n a an aliza przyczyn u p ad k u Polski, w k tó ry m chciwość zaborcy je s t tylko konsekw encją tego, co sam i rodacy ojczyźnie zgotowali.
Jesien ią 1773 r. Krasicki o trzy m u je list z Berlina:
„ K ościół katolicki w B erlinie je s t ukończony, tak że brak m u tylko konsekracji. Zechciej być celebransem w tej uroczystości, która została w yznaczona na 15 października, i donieść m i, ile rozstawnych koni bę dzie Ci potrzeba na przyjazd w tym celu do Berlina, abym mógł je wy słać i przekazać gleit. W oczekiwaniu p rzyjem n o ści ujrzenia Cię przy tej okazji proszę Boga, by Cię m ia ł K siężę B iskupie W arm iński, w sw ojej św iętej i dostojnej opiece. F ryd eryk”. Po przybyciu do stolicy P ru s przez
pierwsze dw a tygodnie był gościem Fryderyka w Sans-Souci, co było wy różnieniem tej rangi co p o b y t w ty m sam ym m iejscu W oltera, k tó ry m ieszkał, ta k ja k Krasicki, w ty m sam ym gościnnym pokoju. P o tem pojechał do B erlina n a uroczystości konsekracji kościoła katolickiego, któ ry zo stał zlokalizowany w pobliżu królew skiego pałacu. U roczystości poprzedzone zo stały pośw ięceniem dzwonów, z których m niejszy o trzy m a ł im ię Ignacy, a większy - Fryderyk. N astępnego dnia, 1 listo p a d a 1773 roku o siódm ej rano rozpoczęły się uroczystości konsekracyjne.
„Biskup ubrany we wspaniały ornat - p isał Lehndorff - robił wrażenie godne czynności które spełniał. Szczególne wrażenie cała uroczystość wy warła na księciu H enryku, który w tych cerem oniałach brał udział i na którego skierowane były oczy w szystkich obecnych i on też zbierał po chwały uczestników uroczystości za je j w spaniały przebieg”. Kościołowi
n ad an o im ię św. Jadw igi, żony piastow skiego księcia, dla uczczenia p a mięci księżniczki Jad w ig i, córki Z y g m u n ta S tarego wydanej za elek to ra Jo a c h im a H ohenzollerna, k tó ry był wdowcem po wnuczce K azim ierza Jagiellończyka, M ałgorzacie. To spiętrzenie sym bolicznych gestów Fry deryka m iało za zadanie zatrzeć nieprzyjem ne w rażenie wyw ołane zabo rem ziem polskich i uspokoić polskich i śląskich katolików. Co by nie po wiedzieć o dyplom atycznej zręczności i pokrętności tych posunięć, przez porów nanie z dośw iadczeniam i późniejszym i ery Bism arcka, W ilhelm a II i H itlera, w y darzenia z końca X V III wieku u k azu ją Fryderyka w korzyst niejszym św ietle.
K rasicki p o zo stał w Berlinie n a c a łą praw ie zimę. Praw dopodobnie m ieszkał w pobliżu zam ku obok m ieszkania m in istra von Z edlitza z ajm u
Ignacy Krasicki - Dönhoffowie
-Lehndorffowie..
25jąc 10 izb, za k tó re p łacił - bez o p ału , św ia tła i pościeli - tysiąc dukatów za sezon. W p am iętn ik u Lehndorffa po b y t ten m iędzy innym i zn ajd u je takie odbicie: „K arnaw ał trwa ju ż 8 dni, które zdają się być wiekam i.
Znajduję m ało przyjem ności w tych rozrywkach. Na szczęście królowa nie chodzi na reduty i m am więcej czasu. B yłem na kolacji u hrabiny Dönhoff, dokąd udałem się z księżną Sapieżyną i biskupem w arm ińskim , rześkim, z werwą opowiadającym znakom ite anegdoty, które przyw iózł z Warszawy. K ró l zobowiązał się spłacić 50 tysięcy jego długów, ale do tyczyło to tych długów pruskich. 200 000 jakie biskup je st w inny w ierzy cielom w Polsce pozostanie nie spłaconych”.
Biskup o b racał się w kręgu tow arzyskim Lehndorffów i Donhoffów spokrew nionych i spowinowaconych z W reecham i, von D ohna, von Schack i von M arschall. Wreechowie, ja k wiemy, pełnili wysoko cenione w hierarchii tow arzyskiej role n a dworze księcia H enryka. Z czasem za owocowało to k u ltem tego księcia p anującym z D ąbroszynie. Z najdow ało się tu bowiem jeg o popiersie d łu ta słynnego francuskiego rzeźbiarza J . A. H oudona, p o rtrety , obelisk w górnym p ark u u p am iętn iający jeg o wo jenne czyny, a także gobelin przyw ieziony przez niego - ja k pow iadano - z P e tersb u rg a , gdzie o trzy m a ł go w darze od carycy K atarzyny.
G enerał A d am Friedrich W reech zm arł w roku 1746. Z m ałżeństw a z Luizą E leonorą pozostało po nim 7 córek i 5 synów.
W roku 1774 w cytow anym ju ż liście do Lehndorffa Krasicki prosi go o przekazanie „tysiąckrotnych” pozdrow ień d la p a n a W reecha. W liście z 22 sierpnia 1777 roku K rasicki pisze: „Zacny nasz Ludw ik (W reech zc)
mówi mi, że przyjedziesz do Rheinsbergu (pałac ks. Henryka zc), że bę dziesz m ia ł widowisko, że będziesz m ia ł bale, i sam nie wiem co jeszcze... ”
A jesienią 1782 roku pisze ( ...) drżę o małego W reecha”. Z tych fragm en tów listów wnioskować m ożna o dużym sto p n iu zażyłości K rasickiego w k o n tak tach z W reecham i. W ty m kręgu przyjacielsko-tow arzyskim obok księżnej Sapieżyny p o jaw ia się księżna C zartoryska. K rasicki w li ście z 1785 pisze: „Karolina rozpływa się w pochwałach księżny C zartory
skiej, która podbiła ją w zupełności”. Także i w roku n astępnym K rasicki
prosi Lehndorffa o przekazanie uścisków „naszem u poczciwemu L udw i
kowi W reechowi”.
Lehndorff ponow nie zjawia się w D ąbroszynie. W roku 1774 pisze:
Jadę do Dąbroszyna. Nocleg w M ünchenbergu i 28 (w rześnia) je ste m na obiedzie w D ąbroszynie. Jest to jedyna z ładniejszych posiadłości ziem skich w państw ie króla. Słyszałem ju ż wcześniej, że dom je st wyposażony
26
Zbigniew Czarnuch
we wspaniałe antyki. Jeszcze Rosjanie poniszczyli je podczas plądrowa nia. D om urządzony je s t teraz nowocześnie, w nętrza są radosne i przy jem ne, w idać że zm a rły m arszałek dworu Wreech był znawcą. Spotkałem tu hrabinę D ó n h o ff i je j siostrę Karolinę. Spędziłem tu dziesięć p rzyjem nych d n i”. LehndorfF w D ąbroszynie byw ał. Czy przyjeżdzał tu biskup
K rasicki? W je d n y m z listów do b ra ta K rasicki pisze: „Drogę obrałem so
bie na M arienw erder (K w idzyn) Grudziądz, C hełm no K u stryn , dla tego iż je st krótsza ośm ią m ila m i od gdańskiej”. Kilka la t później w innym li
ście w spom ina o sw ym pobycie w Pile spow odow anym chorobą podczas podróży. W swych podróżach do B erlina w ędrow ał więc królew skim szla kiem, k tó ry m berlińscy w ładcy jeździli n a koronacje do Królewca: przez K ostrzyn, Gorzów . Jeśli jechał w łasnym zaprzęgiem , tru d n o uwierzyć, by przy takiej zażyłości z W reecham i i D ónhoffam i nie zatrzym yw ał się w D ąbroszynie leżącym n a tej trasie. Są to je d n a k tylko sugestie. Ani w listach bisk u p a, ani w pam iętnikach Lehndorffa i baronow ej R om berg w zm ianki n a ten te m a t nie znalazłem .
Z atrzy m ajm y się jeszcze nad zagadnieniem k o n tak tó w K rasickiego z H ohenzollernam i, dorzucając do faktów przytoczonych jeszcze jed en . O to w roku 1785 biskup pisze do Lehndorffa n astęp u jące słowa: „Brat
króla polskiego je s t prym asem i odrzucił biskupstwo krakowskie, a m nie diabeł chyba kusi, by połknąć przynętę. W iadom o ci, że w W arszawie wszystko się dzieje wedle woli Petersburga, więc czy nasz książę H enryk nie zechciałby szepnąć Cesarzowej słówka polecającego Biskupa W arm iń skiego? Co sądzisz o tym pomyśle, K ochany Hrabio? Jedno słówko może m nie uszczęśliw ić ( . . . ) ”
O to polski biskup, sen ato r R zeczypospolitej, prosi niem ieckiego ary sto k ra tę o w staw iennictw o w osobistej spraw ie aw ansu gw arantującego d o statn ie życie a rc h ite k ta rozbioru, by w jeg o spraw ie interw eniow ał u za borcy drugiego. W spółczesny Polak z obrzydzeniem krzyknie: h ań b a.
Dziś je d n a k wiemy, że z ocenam i i p raw d ą h isto ry czn ą spraw a się coraz bardziej kom plikuje - w m iarę ja k p o zn ajem y siebie i nasze reak cje na o ta c z ający św iat. Czy nie dopuszczalne je s t w tej spraw ie i tak ie rozum ow anie: K rasicki czuł się Polakiem , polskim p o e tą . W szak w ob liczu rozbioru ro b ił co m ógł, by W arm ia p o z o sta ła przy Polsce. P o tem pisał do Lehndorffa: „Jakże śpiewać pieśń ojców naszych w ziem i cu
d zej.” Nie z h ań b ił się napisaniem p o e m a tu n a cześć F ryderyka, którego
po d ziw iała c a ła E u ro p a, bo był ten w ład ca gw iazdą pierwszej jasności politycznego św ia ta swych czasów. N apisał n a to m ia st N agrobek W olno
Ignacy K rasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..
27ści Polski. P raw d a, bywał próżny, gdy p isał do b r a ta o swych k o n tak tach z Fryderykiem : „Siedzieliśm y cztery godziny u stołu tak się D ziadunio
rozkom osił i tak m nie rozchichotał, żeśm y się śm ieli ja k dzieci, a naopo- wiedaliśm y sobie bajek z półtora ko p y ”. K to je d n a k z kręgów ary sto k racji
i środowisk ludzi nauki i sztuki ta m te g o okresu nie byłby d u m ny z obco w ania n a takiej stopie zażyłości z najsław n iejszy m w ładcą Europy, skoro szczycił się ty m naw et W olter? D o d ajm y do tego różnorodne, nie zawsze negatyw ne, związki Hohenzollernów z dziejam i Polski. Toż w okresie bez królewia po śm ierci A ugusta III książę H enryk był jed n y m z k andydatów do polskiego tronu! G enerał G adom ski ja k o poseł Polski w Berlinie o trzy m ał zadanie urobić Fryderyka II ta k , by n a to p rz y sta ł. P rzyjeżdżał w tej sprawie do B erlina także h ra b ia B ranicki po d fałszyw ym nazw iskiem von Kerskiego. Ju ż po wyborze S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego n a króla, h ra b ia W ielhorski kontaktow ał się z księciem H enrykiem , p ro p o nując m u obalenie przy pom ocy F rancji Poniatow skiego i wyniesienie n a tron p o lsk i.15
K rasicki, ja k wielu, Fryderyka podziw iał. W Polsce tego okresu wszak pisano w satyrycznych wierszykach życzenie: „By Stanisław ka m ien ia ł
a Jan I I I o ż y ł”, gdy odsłaniano w Łazienkach pom nik zwycięzcy spod
W iednia w yrażając tęsknotę za w ładczym królem . Słychać b yło po wszechne głosy „takiego ja k Fryderyk k ró la n a m trz e b a ” . Swój podziw dla w ładcy P ru s biskup wyraził w liście do b r a ta z roku 1781:
„P rzerw ałem pisanie, a wiesz W Pan, dlaczego? Oto aktualnie pod m oim oknem ośm naście doboszów bębni - skończyli - i zaczyna się pa rada gwardii; ach! cóż za piękny lud, ja ka ż sprawność! Jakbyś to W P an na to z gustem pa trzył - otże król. Im aguj sobie W Pan człowieka siedm - dziesiątłetniego, na koniu polskim cisaw ym , rześkim , rzeźwym , m łodym , skaczącym, harcującym , a ten, co na n im siedzi - ja k nasz R udnicki skakający prze linę pod N ozdrzycem - że to ten, którego m niem ają być w łóżku, konającym , dogorywającym, tlącym się * ostatnie siły dobywają cym ( ...) G eniusz ten wielki, dyrygujący m achiną Europy ( ...) Staruszek wesoły, grzeczny, m iły, lubi być bawionym ( ...) Im aginuj sobie W Pan zwycięzcę, prawodawcę, mędrca ( ...) śm iejącego się trzy godziny u obiadu, dwie u wieczerzy, piszącego książki, dyrygującego nie tylko m onarchią swoją, ... ta je s t definicja człowieka, z któ ry m m ieszkam , a której m oże potom ność w ierzyć nie będzie”
Z daje się, że książę biskup ja k b y tu , w ty m sw ym nieschem atycznym spojrzeniu n a spraw cę jego nieszczęść, z a tra c ił d y stan s, uległ charyzm ie
28
Zbigniew Czarnuch
osobowości F ryderyka, czemu się tru d n o dziwić. Spójrzm y zatem n a tego w ładcę okiem S zym ona Askenazego, k tó ry pisał o nim :
(Polska) „nigdy nie myślała m ierzyć się, ani dzielić z F ryderykiem . A n i u niego, ani na nim nie szukała zysków. Stale wobec niego trzym ała się na stopie traktatow ej neutralności i głębokiego pokoju. Toteż nawza je m wdzięczny król pruski przez całe życie m ia ł dla niej li tylko trakta towe błogsławieństwa dobrego sąsiedztwa. W stępując na tron zastał P rusy związane względem Polski przez traktat welawski, bydgoską konwencję, gwarancje oliwskie. Nie rozdarł tych um ów m ieczem , owszem, przydał do nich nową, traktat warszawski, gdzie ta m te są powołane, tak ja k się w now ej praw nej polubownej transakcji powołuje dawniejsze: i ja k zastał, tak zostaw ił R zplttą w pokoju... P rzez czterdzieści sześć lat panowania ani razu przeciw Polsce nie dobywa oręża. Ten człowiek, który od p ierw szej chwili n a p ełn ił hukiem arm at i ję k ie m konających połowę Europy, który prow adził cztery wojny, odbył dziesięć kam panii, wydał dwadzieścia batalii, nieprzyjacielskie wojska w idział w B erlinie; swoje wprowadził do Wrocławia, Pragi, Drezna, którzy zaczął rzem iosło jako dw udziestoletni m łodzieniec i jeszcze bliski siedem dziesiątki obozował na for-pocztach, ten wielki żołnierz, dla R zp litej m ia ł tylko pokój. Jednak ten szczęścliwy żoł nierz, który ugiął A u strię, zgniótł Saksonię, zgrom ił Rzeszę N iem iecką, Francuzom spraw ił Rossbach, R osjanom zgotow ał Z o rn d o rf - R zplitą, nie obnażając szpady, ciągle po przyjacielski, ciągle pokojowo, w drodze spokojnej negocjacji, straszliw iej ugodził niż ta m tych na polach bitew .16
W ład y sław K onopczyński w swej książce o Fryderyku W ielkim po przytoczeniu tego c y ta tu z Askenazego pisze: „Tak, co innego wojna,
a co innego narodożerstwo (...) H istoria nie zna przykładu, aby jeden człowiek w łożył tyle nienaw iści w sw ój stosunek do sąsiedniego narodu, ile je j przez p ó ł wieku w ydzielił z siebie F ryderyk zw any W ielkim ”. K on
kluzja t a z p ersp ek ty w y końca XX wieku w y d aje się być m ocno prze sadzona. Je d n o cząca się E uropa i rola ja k ą w niej m a ją do od eg ran ia Niemcy, pozbaw ione m ilitarno-zaborczych asp iracji i odcinający się od nacjonalistycznych trad y cji, n ak azu ją n am d o k o n an ia przew artościow ań tej p o staci ta k ważnej dla dziejów polsko-niem ieckich. Szczególnie d oty czy to dziejów p o g ranicza w w arunkach, gdy państw o pruskie zniknęło z pow ierzchni Europy. Pom ocne w tych przew artościow aniach może być studiow anie ży w o ta b iskupa Ignacego K rasickiego, któ ry choć m iał po wody do uprzedzeń, p o trafił się „wznosić p o n a d d o zn an ą niełaskę” , d ając
Ignacy Krasicki - D ónhoffowie
-Lehndorffow ie..
29pierwszeństwo in telek tu aln ej rzetelności, w ypranej z narodow ych stereo typów .
Józef T om asz Pokrzyw niak kończy sw ój szkic o K rasickim w cytow a nej ju ż książce następ u jąco : „Jeżeli europejskość je s t wartością, K rasicki
był bez w ątpienia E uropejczykiem . W jego życiu i pisarstw ie odnajdu je m y bowiem um iłow anie tradycji bez ciasnego konserw atyzm u, patrio tyzm wolny od narodowego zacietrzew ienia, religijność pozbawioną dewo cji, sceptycyzm i relatyw izm nie prowadzące do nihilizm u, tolerancję nie powodującą zatracenia wartości, ironię wolną od n ienaw istnej złośliwo ści, klasycyzm otw arty na inne orientacje estetyczne, a także elegancję stylu literackiego i stylu życia.17
Je st to zapew ne chrak tery sty k a zbyt w yidealizow ana, ukierunkow ana na cele pedagogiki, ja k o że książka adresow ana je s t raczej do studiującej młodzieży. Może stanow ić jed n ak znakom ity p u n k t w yjścia do w łasnych ocen Ignacego K rasickiego. Myślę, że m ą sz p e ra n in ą po stary ch tek stach , m ającą n a celu ukazanie księcia biskupa n a tle tu tejszy ch rodów m agnac kich, do tych ocen dostarczyłem także nieco argum entów , ja k i im pulsów do szukania odpow iedzi n a p y ta n ia o ch arak ter w spółczesnego p a trio ty zmu.
Bibliografia
1. C y tu ję za: St. S tra b o ., Polska s ia d ła n a m n a m ózgach, „O d ra” , nr 1 1990, s. 39.
2. Tadeusz K o tarb iń sk i, Wesołe sm u tk i, W arszaw a 1956.
3. W . K onopczyński, Fryderyk W ielki a Polska, P oznań 1981, s. 197 i 204.
4. Janusz T azbir, Barszcz, kołduny i karp po żydow sku. „P olityka” , nr 33, r. 1994, s. 21.
5. Porów naj: W ładysław M aciąg, Zycie Ignacego K rasickiego - za pisy i dom ysły, W arszaw a 1984 s. 373 i inne.
6. Józef T om asz Pokrzyw niak, Ignacy K rasicki, W arszaw a 1992, s. 6. 7. P o d aję za: W . M aciąg, op.cit. s. 316.
30
Zbigniew Czarnuch
9. M arion G räfin D önhoff, K indheit in O stpreussen, Berlin 1988, s. 178.
10. P orów naj: A d a m K ersten, W arszaw a Kazim ierzow ska 1648-1666, W arszaw a 1971, s. 315.
11. A m alie von R om berg, Vor h u n d e rt Ja h re n E rinngerungen der G räfin Sophie Schwerin ge. G räfin von Dönhoff, Berlin 1909 i t. II: Sophie Schwerin Ein L ebensblid, Leipzig 1911.
12. H enryk Lehndorff, Dreissig Ja h re am Hofe Friedrich des G rossen, G o h ta 1910, t. II, s. 147.
13. P orów naj: Zbigniew G oliński, Ignacy Krasicki, W arszaw a 1978. 14. Tam że, s. 239.
15. P orów naj: C h ester v. E asun, P rinz H einrich von P reussen, G ö ttin g en 1958.
16. C y tu ję za: W . K onopczyński, F ryderyk ... s. 12. 17. J . T . P o krzyw niak, op. c it., s.81.