• Nie Znaleziono Wyników

Ignacy Krasicki - Donhoffowie - Lehndorffowie - Wreechowie - Hohenzollernowie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ignacy Krasicki - Donhoffowie - Lehndorffowie - Wreechowie - Hohenzollernowie"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Czarnuch

Ignacy Krasicki Donhoffowie

Lehndorffowie Wreechowie

-Hohenzollernowie

Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 2, 8-30

(2)

Zbigniew Czarnuch

Witnica

IG N A C Y KRASICKI - DONHOFFOW IE -

LEHNDORFFOW IE - W REECHOW IE -

HOHENZOLLERNOW IE

Z ażyłe związki b isk u p a Ignacego K rasickiego z Fryderykiem W iel- kim , jego chętne przebyw anie w tow arzystw ie przedstaw icieli nie­ mieckiej arystokracji, spraw iały a u to ro m piszącym n a jego te m a t zawsze wiele k ło p o tu . K łopot ten w ynikał z fa k tu , że przez dw a o sta tn ie wieki ulegano schem atow i p a trz e n ia n a historyczne postacie przez p ry z m a t obow iązującego kategorycznego przepisu o roli społecznej p a trio ty . A n­ drzej Bobkowski w yrazi to d ram aty c zn y m zw rotem : „Polska usiadła nam

na mózgu i paraliżuje wszelkie m yślenie. Zam iast „homo sa p ien s” nale­ żym y do rasy „homo polacus”,1 a T adeusz K otarbiński, n a d a ją c proble­

mowi znaczenie ogólniejsze, powie: „ ...ojczyzna zabrania każdem u dbać

o dobro człowieka z ram ienia ludzkości. ”2 B ohaterem pozytyw nym m ógł

być ten, k tó ry walczył, g inął, żywił p o g ard ę d la wroga. K to p o d aw ał m u rękę, utrzy m y w ał z w rogiem tow arzyskie stosunki, choćby ze szlachet­ nych, czy ważkich osobistych powodów, zasługiw ał n a pogardę.

Sam K rasicki określił się w liście do bratow ej ja k o „obywatel berliński,

stołow nik królów ”. W szakże w nieco autoironicznym kontekście, ale je d ­

n ak. J a k więc rodacy m ogli nie oceniać krytycznie stołow nika pruskiego króla? K ról, któ ry ogłaszał św iatu , że Polacy pochodzą od o ran g u tan ó w , k tó ry w liście do d ’A lem b e rta pisał; „My, którzy je ste śm y sąsiadam i tego

dzikiego narodu, m y, którzy znam y jed n o stki i przywódców partii, uwa­ żam y ich za błaznów ”, i „Polacy są p ró żn i i w yniośli w szczęściu, po­ niżający w nieszczęściu, zdolni do najw iększej nikczem ności, gdy chodzi o zdobycie p ien ięd zy”. J a k więc m ożna było pozytyw nie mówić o kim ś,

k to przebyw ał w otoczeniu tego w ładcy, k tó ry d o b ijał Polskę w chwilach, gdy rozpoczęła próby sam ouzdrow ienia?

(3)

Ignacy Krasicki - D ónhoffowie - Lehndorffowie..

9

Pisze M arc Bloch, że ludzie podobniejsi są do swych czasów bardziej niż do swych ojców. To pokoleniowe zniewolenie um ysłów ideam i epoki dotyczy zarów no b ohaterów zdarzeń, ja k ie pragniem y opisać, ja k i osób, które tego p ra g n ą dokonać. Ignacy K rasicki znakom icie n a d a je się losam i swego życia do tego, aby n a jego przykładzie przedstaw ić problem y także i naszym czasom bliskie, choć inne.

L a ta obow iązyw ania p ara d y g m a tu politycznego, wedle którego czło­ wiek żyje po to , aby być kam ieniem n a szaniec czy o łta rz ojczyzny, pi­ szącym n a te m a t K rasickiego o tyle u tru d n ia ły zadanie, że ten „kola­ b o ra n t” , ja k byśm y go określili, gdyby żył w drugiej połow ie XX wieku, był zarazem w yb itn y m polskim po etą. Jak ż e tu a u to r a „H ym nu do m iło ­ ści ojczyzny” czy „ M ik o łaja D ośw iadczyńskiego przypadków ” , przepojo­ nych służbą społeczną d la k raju , uznać za zd rajcę? U kuto więc form ułę: „W ielki p o e ta ale człowiek i obyw atel m ierny, k tó ry p rzed k ład ał w łasne wygody n ad obow iązki wobec społeczeństw a” . W ład y sław K onopczyń­ ski to stołow anie się w Poczdam ie ujm ow ał w kontekście perfidii Fry­ deryka, ja k b y b roniąc poetę: „K rasicki to był człow iek w yjątkow y i na

wyjątkow ym stanow isku. Takim Polakiem warto było od czasu do czasu udekorować sobie stół, aby gościa skom prom itow ać, a sam em u błysnąć w glorii szlachetności”. Nie szczędził je d n a k K onopczyński ocen bezpo­

średnich, ja k ta : „K rasicki nawet kanonnie obsadzał według rozkazu Fry­

deryka N iem cam i. ”3 T ę niechęć do K rasickiego u g ru n to w ał A dolf Nowa-

czyński pisząc sztukę, w której akcja dzieje się w P oczdam ie, a w której te m p e ra tu ra w yzw alanych uczuć graniczy z p o g a rd ą żyw ioną przez au­ to ra do F ryderyka i Krasickiego.

Niedaw no Jan u sz T azbir n a łam ach „P o lity k i” p rzy p o m n iał frag­ m ent wiersza M ickiewicza do Jo ach im a Lelewela: „ A ja k gdzie się ob­

rócisz, z każdej w idać stopy, że znad N iem n a , żeś Polak, m ieszkaniec E uropy”. Z ao p atrzy ł go następ u jący m kom entarzem : „A u to r »Pana Ta­ deusza« dał tu wyraz przekonaniu o istn ien iu trzech kręgów ojczyzn: te ry­ torialnej w ynikłej z m iejsca urodzenia, politycznej będącej skutkiem przy­ należności do R zeczypospolitej Obojga Narodów i wreszcie kulturalno- -obyczajowej, zw iązanej z określonym typem cyw ilizacji ( europejskiej, łacińsko-chrześciańskiej.4

W ty m k o m entarzu w ybitnego h isto ry k a u p a tru ję cenną wskazówkę m etodologiczną d la m ego przedsięwzięcia, usiłującego ukazać Ignacego Krasickiego w nieco innym w ym iarze, k ła d ą c akcent n a ten trzeci krąg zakresu znaczeniow ego słow a „ojczyzna” i w ynikającego zeń pojęcia pa­

(4)

10

Zbigniew Czarnuch

triotyzm u. W m y m przekonaniu p a trio ty zm m ożna w yrażać w ybierając pole swej aktyw ności w je d n y m z tych kręgów, co je d n a k nikom u nie daje praw a w yrokow ania w kategorii ocen negatyw nych n a te m a t tych, którzy w ybrali krąg inny. A ta k byw a w p rzypadku Ignacego Krasickiego.

W tym dążeniu do innego sp o jrzen ia n a Krasickiego przyw ołam do pom ocy k ry ty k a literackiego W ład y sław a M aciąga, k tó ry sw ą książkę 0 nim pisał u schyłku Polski Ludowej, w klim acie pokoleniowego rozra­ chunku z w p lą ta n ia się polskiej inteligencji w try b y dziejowych m achin. Bogatszy o to dośw iadczenie, m ógł, posługując się m e to d ą diltheyow - skiej psychologii rozum iejącej, lepiej poznać d y lem aty epoki, w jakiej przyszło żyć K rasickiem u. W y b itn y in te le k tu a lista o su b teln y m um yśle 1 a rty sta o dużym talencie - pisze M aciąg - w „M yszeidzie” ob n aża d ra­ m a t historii i jej b o haterów k p in ą i ironią. C z y ta ją c jego utw ory takie ja k bajki i przypow ieści chce się krzyknąć: z kogo ty się śmiejesz? czy nie z siebie sam ego? W iedział K rasicki, że h isto ria tylko w ujęciach b ajk o ­ wych je st p a te ty c z n a i w swych w yrokach spraw iedliw a, zaś w życiu byw a śm ieszna, groteskow a, lub bezw zględna i o k ru tn a . K rasicki M aciąga to je d n o stk a w ew nętrznie ro z d a rta , choć jej poziom in telek tu aln y , samowie- dza, identyfikacja ze środow iskiem duchowej elity epoki i te m p era m en t, w płynęły n a to, że to rozdarcie przy b rało p o stać żartobliw ie-satyrycznej autoironii. W y d aje się, że książę biskup w iedział, iż wobec bezradności jed n o stk i stojącej w obliczu m echanizm ów h isto rii, kiedy się nie m iało wpływ u n a to co od tej je d n o stk i niezależne, nie p o zo stało nic innego ja k służyć sw ym ta le n te m narodow i, sam em u s ta ra ją c się korzystać z tego co przynosił los. S zakaradny o p o rtu n izm - k to ś p o w ie- z pew nością je st to op o rtu n izm . Ale je s t to tak że p ró b a ro zb ro jen ia św ia ta z udręk i n a­ pięć, p ró b a ustaw ienia się p o n ad m ęką darem nych w yborów . Niech rzuci kam ieniem , k to bezgrzeszny - konkluduje M aciąg.5

W podobnym duchu głębszego rozum ienia K rasickiego i m niej ka­ tegorycznego orzekania o je g o o portunizm ie n a p isa ł sw ą książkę Józef Tom asz Pokrzyw niak (rok w y d an ia 1992), w której p ostuluje: „Stereo­ typy są uporczyw e i ży ją w łasnym życiem , i n a fak ty reag u ją w niewiel­ kim stopniu, co je d n a k nie oznacza, że należy je bezkrytycznie akcepto­ wać. A jeśli deform ują fenom en twórczości i osobowości ta k niezwykłej ja k twórczość i osobowość księcia b iskupa w arm ińskiego, należy im się sprzeciw iać z całą m o cą.” 6

P isał Krasicki w liście do swej Bratowej: „B erlin bardzo zabawny, roz­

(5)

Ignacy Krasicki

-

D ónhoffow ie - Lehndorffowie..

11

łaskawy, czuły, m iły, podściwy, a żebym więcej rozszerzył, rozum iano by może, iż pochlebstwo, bo powiadają iż łaskaw, i bardzo łaskaw, na kogoś, ale ten kto ś schronienia szuka i m usi się zam ykać przed in szym i kogo- siam i, którzy by mu łeb zawrócili, zdrowie odjęli, żeby tak ja k in n i chciał korzystać ze swego kogosiostwa. A łe k to ś jednak coś z czasem zrobi, co nie zasm uci kogosiów. Tratta, ta, ta, tarajta Nie d ał się „inszym kogosiom” , łb a sobie nie d a ł zawrócić, a jego życie n a pruskich dw orach i berlińskich salonach trak to w ać m ożna nie tylko ja k o słab o stk ę i o p o r­ tu n izm zniewieściałego intelektualisty, szukającego luksusu i wyszuka­ nego tow arzystw a, a le t a k ż e j a k o w y t r w a ł y t r u d p r z e c i w s t a w i e ­ n i a s ię w ła s n y m p r z y k ł a d e m , b o ty lk o n a t o m i a ł r z e c z y w i s t y w p ły w , p a n u j ą c y m w b e r l i ń s k i c h s a lo n a c h s t e r e o t y p o m P o la k a w a r c h o ł a p o lity c z n e g o , d z i k u s a i o p ilc y . I t o , j a k b ę d ę s ię s t a r a ł w t o k u d a ls z y c h w y w o d ó w w y k a z a ć , z n a k o m ic ie s ię m u u d a ł o . Pokazał atrakcyjnością swej osobowości, w yszukanym i zbioram i, k u ltu rą bycia, że je st także in n a Polska. P isał w jed n y m z utworów: W p isa ­

rzu i działaczu ta największa chwała, Gdy tak uczy, ja k m yśli, tak pisze, ja k działa. Nie zaliczał się do intrygantów , politycznych wichrzycieli, nie

był dwulicowy, nie był przekupny. G dy zabiegał o pieniądze u pruskiego dworu, to o te, które m u ten dw ór zab rał.

Ten w łaśnie aspekt jeg o życia: ukazyw anie wobec cudzoziemców in­ nego niż stereotypow e oblicza P olaka w łasnym przykładem - poziom em swego w ykształcenia, k u ltu rą bycia, sta n e m w łasnego dom u, poziom em fachowości tego co u zn ajem y za dziedzinę sam orealizacji i zarazem spo­ łecznej służby wobec swego n a ro d u - u zn aję za ważny przy szukaniu odpow iedzi n a p y tan ie o k sz ta łt p atrio ty zm u naszych czasów. Czasów nie tylko państw Europy, ale E uropy narodów .

Denhoffowie - Donhoffowie

W liście do hrabiego A hasw era H enryka LehndorfFa z d n ia 11 XI 1784 r. Krasicki pisał: „Jestem m ocno p rzejęty stanem zdrowia pani de W erle-

est, ja k obojga Wreechów, sądzę, że Tam seł przejdzie z czasem w ręce hr. D ónhoff, który będzie wolał M archię od Prus. N ie daj Boże byś na­ był ja k ą ś posiadłość w okolicy B erlina, zdziczałbym wówczas do r e szty .”*

T am sel z tego listu to D ąbroszyn sąsiadujący z K ostrzynem n a d O d rą. B racia W reechowie są tego D ąbroszyna w łaścicielam i. Mężem ich sio stry je s t h ra b ia D ónhoff z D ónhoffstadt (dziś Drogosze - miejscowość leżąca

(6)

12

Zbigniew Czarnuch

w pobliżu K ętrzy n a), k tó ry był sąsiadem Ignacego Krasickego p o sia d a ją ­ cego sw ą b isk u p ią posiadłość w H eilsbergu, czyli L idzbarku W arm ińskim . H rab ia Bogislaw D önhoff był przew idyw any n a spadkobiercę D ąbroszyna po b ezpotom nej śm ierci obu W reechów. L ehndorff był również sąsiadem K rasickiego ja k o dziedzic S tein o rtu , czyli S zty n o rtu - miejscowości leżą­ cej w pobliżu jezio ra M am ry. K rasickiego z Lehndorffem łączy ła wielo­ le tn ia zaży ła przyjaź. C iepłe uczucia żywił też Krasicki d la W reechów i Donhofów.

H rab ia Bogislaw wywodził się z rozgałęzionego rodu Donhoffów, wie­ lom a w ięzam i połączonego z dziejam i Polski. K ról Fryderyk W ilhelm w sw ym testam e n cie z roku 1722 pisał, że ro d zin a Donhoffów z P ru s je s t n iebezpieczna i należy j ą bacznie obserwować, - bowiem p o dobnie ja k inne tam te jsze rody - nosi w sercu polskie przyw ileje.

W yw odzili się Dönhoffowie (w p rzy p ad k u linii związanych z dziejam i Polski piszących się Denhoffowie) z miejscowości D uenhoff w W estfalii. M arion G räfin Dönhoff, zn an a w spółczesna p ublicystka niem iecka, rzecz­ niczka zbliżenia Niemiec z Polską, w swych w spom nieniach p o d a je , że jej przodkow ie znaleźli się n a Litwie i w Inflantach w roku 1330.9 Polski Słownik Biograficzny p o d a je aż 16 biogram ów wojskowych, dyplom atów i duchow nych noszących to nazwisko.

D aw ni rycerze zakonu kawalerów m ieczowych, po sekularyzacji zgro­ m adzenia, i po p o d d an iu Inflant Polsce przez o statniego m istrza G o ta rd a K e ttle ra w roku 1561, ju ż ja k o szlachta, znaleźli się w orbicie wpływów polskiej polityki. Dönhoffowie z czasem rozgałęzili się na linię inflancką, litew ską, pru sk ą a także polską herbu Dzik. M arion D önhoff w spom ina, że w jej gnieździe rodzinnym linii pruskiej, w Friedrichstein koło K ró­ lewca, zn ajdow ało się wiele p o rtretó w i m in ia tu r p rzedstaw iających re­ p rezen tan tó w różnych linii, wśród których byli polscy wojewodowie, kasz­ telan i, pułkow nicy.

Z linii inflanckiej wywodzili się m iędzy innym i:

- H enryk D en h o ff - w ojew oda p arnaw ski, sekretarz Z y g m u n ta III, poseł W ład y sław a IV w K openhadze;

- E rn st M agnus D en h o ff - w ojew oda parnaw ski, poseł W ła d y ­ sław a IV w B erlinie i Dreźnie;

- Teodor D e n h o ff-w o je w o d a w endeński, „wojska niem ieckiego prze­ łożony i wódz” w służbie Z y gm unta III;

(7)

Ignacy Krasicki - Dónhoffowie

-

Lehndorffow ie..

13

- Georg D en h o ff - syn wojewody parnaw skiego, chorąży koronny, po d sto li, dw orzanin J a n a K azim ierza;

- K asper D e n h o ff - wojew oda d orpacki, dw orzanin Z ygm unta III ożeniony z sio strą K oniecpolskiego. W roku 1634 zo stał wojew odą sieradzkim ;

- Bogusław E rn st D enhoff - generał a rty lerii litew skiej ożeniony z M . B ielińską, sio strą m arszałk a F ranciszka Bielińskiego.

Z czasem Denhoffowie p o jaw iają się n ad W isłą i W a rtą . W spom niałem ju ż wojew odę dorpackiego, który zo stał później w ojew odą sieradzkim .

N ależą do nich m iędzy innym i:

- E rn st D en h o ff - wojew oda m alb o rsk i, łowczy litew ski, którego J a n III m ianow ał kom endantem K rakow a, m arszałek dw oru kró­ lowej M arysieńki. Zginął w w ypraw ie wiedeńskiej;

- Gerard D e n h o ff - w ojew oda pom orski, kasztelan gdański, wycho­ w any n a dworze elektora b randenburskiego, w tow arzystw ie króle­ wicza W ład y sław a (późniejszego k ró la) o d b y ł podróż po Europie. Ożeniony z Zofią z Opalińskich W eiherową\

- W ładysław D e n h o ff- w ojew oda p o m orski, kasztelan chełm ski, po­ seł n a sejm z ziem i tczewskiej. U czestnik w ypraw y wiedeńskiej; - Stanisław D en h o ff - syn wojew ody pom orskiego i K onstancji

Słuszczanki, h e tm a n polny litew ski i w ojew oda połocki. O siadł w Sandom ierskiem , gdzie p o sia d a ł rozległe d o b ra. Ożeniony z A . E. Radziw iłłów ną. Za A u g u sta II był zarząd cą żup solnych w W ieliczce. Pochow any w grobow cu ro d zin n y m w Częstochowie; - Stanisław D en h o ff - syn wojew ody sieradzkiego, ro tm istrz , s ta ­ ro sta w ieluński, dw orzanin W ład y sła w a IV , dziedzic dóbr w Sie­ radzkiem i Kieleckiem. Zbudow ał w C zęstochow ie kaplicę N .M .P., a k lasztor zao p a trzy ł w d ziała i proch;

- Z ygm unt D en h o ff - syn wojewody sieradzkiego, ro tm istrz husa- rów, s ta ro s ta klonowski i bolesław ski. W alczył z B. C hm ielnickim . O żeniony z T. Ossolińską;

- Jerzy Albrecht D en h o ff - kanclerz wielki koronny, biskup przem y­ ski i krakow ski. Z m arł w K ielcach. Pochow any w Częstochowie w kaplicy Denhoffów. Z nakom ity kaznodzieja, choć gorszył swych w spółczesnych stylem pryw atnego życia;

(8)

14

Zbigniew Czarnuch

- Jan K a zim ie rz D en h o ff - trzy m an y do ch rztu przez J a n a Kazi­

m ierza, k ró la Polski. K ard y n ał. N auki p o b ierał w Reszlu, P u łtu ­ sku i W arszaw ie, p o te m we Francji i w R zym ie. P r a ła t dom owy papieża. R ezydent Polski w Rzym ie. A u to r dzieł teologicznych. To Dönhoffowie, k tórzy byli w służbie królów polskich. O bok nich w ystępow ali rep rezen tan ci tego rodu w służbie w ładców pruskich. Był w śród nich Otto M agnus Dönhoff, budow niczy zam ku Friedrichstein, re­ p rezen tan t P ru s n a kongresie w Utrechcie w roku 1713. N a jego cześć jeden z placów w B erlinie nazw ano D önhoffplatz. Do znaczniejszych

D onhoffów należał A ugust, (1763-1838) m arszałek sejm u pruskiego i po­

seł pruski w Sztokholm ie.

N a dw orach polskich królów Denhoffowie pojaw ili się zw łaszcza za pa­ now ania d y n astii W azów. W idać to w yraźnie w p o d an y m wyżej wyszcze­ gólnieniu. Byli częścią licznej kolonii niem ieckiej w W arszaw ie, dla której odpraw iano naw et w kościele jezuitów n a S ta ry m Mieście nabożeństw a z kazaniam i w języ k u niem ieckim . K o m pozytor, budow niczy królewski i a u to r pierwszego przew odnika po W arszaw ie „Gościniec alb o krótkie opisanie W arszaw y” A d am z W arki Jarzęb sk i pisał: „Po niem iecku tam

śpiewają, P salm y i organy grają. Cudzoziem ców pełnusieńko, P atrzeć na nich m ilusieńko; P rzy nich panie, panny, m atki, Prowadzą przy sobie dziatki. W szyscy słuchają kazania I bożego p rzyka za n ia ”.

Słuchać to m oże i słuchali. Gorzej było z p rzestrzeganiem bożych nakazów. A dam K ersten w swej książce o W arszaw ie czasów J a n a Kazi­ m ierza pisze, że głośno było n a dworze o królew skich rom ansach, zwłasz­ cza o afekcie, ja k im król darzy ł K atarzynę Denhoffową, żonę podkom o­ rzego n adw ornego.10 W ielką sław ą w tej w ątpliw ej kategorii cieszyła się także in n a DenhofFowa, sio stra m arszałka Franciszka Bielińskiego, M aria

hrabina D enhoff, żona g e n erała artylerii litew skiej, k tó ra z o stała je d n ą

z kochanek A u g u sta M ocnego. G enerał D enhoff rozw iódł się z niew ierną m ałżonką.

Denhoffowie obok P oniatow skich, O gińskich czy Sułkowskich zali­ czani byli przez ary sto k ra cję o starych trad y cjach do nowobogackich, którzy porobili kariery za panow ania królów elekcyjnych.

M arion D önhoff w swych w spom nieniach pisze, że podczas swej dzien­ nikarskiej w ypraw y do W arszaw y zn a lazła n a pow ązkow skim cm entarzu nagrobek M ięcia D enhoffa, zm arłego w roku 1903. Z ainteresow ała się histo rią tego dziecka, za k tó rą - ja k się okazało - k ry ł się kolejny to ­

(9)

Ignacy Krasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..

15

warzyski skandal. C órka dw orzanina króla S tan isław a A u g u sta P o n ia­ towskiego, A u g u sta E rn s ta M ikołaja von K leista, 15-letnia L uisa Zo­ fia, p o ślu b iła wojew odę hrabiego J a n a T adeusza von Syberg. T a m ło d a d a m a prow adziła salon w dobie Sejm u W ielkiego, w k tó ry m p o ja w ia ła się śm ietan k a tow arzyska ówczesnej W arszawy. Bywał m iędzy innym i m łody S tanisław Ledóchowski, którem u u d ało się naw iązać ro m an s z p a ­ n ią wojewodową, efektem którego ujrzało św iatło dzienne tro je dzieciąt: dziewczynka i dwóch chłopców. P ojaw ił się problem ich nazw isk. Ponie­ waż linia polskich Denhoffów w ym arła, skorzystano z dobrego a wolnego nazwiska. C hłopcy wyrośli n a oficerów. Ów Miecio z powązkowskiego na­ grobka m a być p o tom kiem jednego z nich. Są więc Denhoffowie m ocno osadzeni w rozlicznych pow iązaniach z Polską ja k o państw em i z pol­ skimi ro d am i m agnackim i. G dy Ignacy Krasicki znalazł się dzięki p o p a r­ ciu króla S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego n a W arm ii w roku 1766, naw iązanie ożywionych kontaktów z Dönhoffami było nie tylko gestem wobec starej trad y cji utrzy m y w an ia z sąsiadam i dobrych stosunków , lecz także stanow iło związek ze sta ry m , zasłużonym d la k ra ju , rodem .

Związki b isk u p a z Dönhoffam i z Friedrichstein były znikom e. W ko­ respondencji n atrafiam y tylko n a w zm ianki o ich wyjeździe do B erlina czy powrocie do P ru s.

N a pierwszy ślad kontaktów Ignacego Krasickiego z D önhoffam i n a­ trafiłem w korespondencji z roku 1774. B iskup prosi swego p rzy ja­ ciela Lehndorffa, by przekazał „tysiąckrotne pozdowienia dla hrabiny

D önhoff i pana W reeicha”. H rab in a Friederike Sophie D önhoff, pan i n a

D önhoffstadt, b y ła w dow ą po zm arły m w roku 1758 S tan isław ie Ge- bhardzie D önhoff i m a tk ą urodzonego w roku 1752 Bogislaw a F riedricha. H rabina w yw odziła się z D ąbroszyna.

B yła córką pięknej Eleonory W reech, do której pisyw ał sen ty m en ­ talne listy i n a cześć której u k ła d a ł wiersze królewicz Fryderyk, podczas przymusowego odosobnienia w tw ierdzy kostrzyńskiej. H rab in a D önhoff w yszła ponow nie za m ąż za p o sła pruskiego w P aryżu, b a ro n a D. H. K nyphausena. W listach Krasicki kilkakrotnie w yraża swe zainteresow a­ nie p an ią K nyphausen. 1779: „Pani K niphausen je s t jeszcze w P a ryżu ,

wedle tego co słychać ma niedługo p o w r ó c i ć 1779: P a n i K niphausen chora w Paryżu i stan je j zdowia budzi poważny n i e p o k ó j 1784: „Do­ tknęła nas i głęboko poruszyła strata naszej przyjaciółki baronowej von K niphausen. Nowa hrabina D ö nhoff nam je j nie za stą p i”, T ą now ą h ra ­

(10)

16

Zbigniew Czarnuch

warszawskiego dw oru. W liście do k ró la S tan isław a A u g u sta P o n iato w ­ skiego z d n ia 22 w rześnia 1780 roku zn ajd u jem y ślad tych zabiegów:

„N ajjaśniejszy Panie - pisze biskup - Oddawca graf D önhoff, m ó j sąsiad, kawaler ze wszech m ia r znakom ity, którego łaskaw ym względom W K M ci P (ana) M (iłościw ego) polecam. A przy okazji biorę śm iałość przesłać rzecz szacowną z starożytności krajowej. Jest to urna znaleziona świeżo niedaleko Reszla, w n iej kości na p ó ł spalone i rzeczy, które ta m tych cza­ sów zabobonność przy pogrzebach m iędzy zwłoki kłaść była zwykła. Racz

W K M -ć dobrotliwie p rzyją ć ten m ały upom inek, a łaskaw ym i względy wzm agać starego i wiernego sługę sw ojego”.

Nie są m i znane relacje z p o b y tu Dönhoffa w W arszaw ie. P raw d o ­ podobnie, analogicznie do korespondencji z Lehndorffem , u trzy m y w ał także Krasicki listow ne k o n tak ty z DönhofFem. To co zdołałem n a te m a t związków m łodego hrabiego z biskupem u stalić pochodzi tak że z listów do Lehndorffa. W liście z roku 1783 czytam y: „Nie zachwalaj m i wię­

cej Dönhoffa, nie cierpię go, m ia ł przyjechać, zaprowadzić angielszczy­ znę w Smolanach, szkaradnik ani m yśli. Opowiadają, że buduje latającą machinę, niech m i tylko o tym doniesie, a każę proboszczom uprzedzić ludność na kazaniu niedzielnym , by nie wystawiła sobie, że to księżyc łeci z góry. ”

Był to, ja k w idać, człowiek o szerokich zainteresow aniach. O b u łą­ czyła p a sja za k ła d a n ia parków . 21 m a ja 1784 roku K rasicki inform uje Lenhndorffa: „Hrabia D ö n h o ff nie wraca jeszcze, sądzę, że ujrzę go do­

piero po przeglądzie wojsk, jego akacje srodze ucierpiały. U nas jeszcze przym rozki, tak za dnia i nocy”. W lipcu, ja k to ju ż wiemy z cytow anego

listu , p o jaw ia się w ty m dom u, ta k często odw iedzanym przez Ignacego K rasickiego, nowa h ra b in a D önhoff z dom u W olfshagen, od dziesiątego roku życia w ychow yw ana n a dworze księżniczki A m alii, siostry Fryde­ ryka II. W rodzinie tej przyjdzie n a św iat pięć dziewczynek i dwóch chłopców.

Je d n ą z nich b y ła A m alia, k tó ra w yszła za b a ro n a A n to n a von R om - berg, w ykupiła od braci wieś K am ień W ielki, o d łącz ając tę posiadłość od dąbroszyńskiego klucza. W roku 1824 założyła kolonię S ch arn h o rst (dziś północno-zachodnia część W itn icy ). B aronow a po śm ierci m ęża o d k ry ła w sobie talen ty pisarskie i o p racow ała dw a tom y w spom nień pośw ięco­ nych dziejom rodziny, a przede w szystkim swej siostrze, Zofii, o b racającej się w arystokratycznych kręgach B erlin a.11

(11)

Ignacy Krasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..

17

skim , k tó ry był w ich dom u częstym gościem . Pisząc o ojcu w spom ina, że rozbiór Polski zrobił n a n im wielkie w rażenie. O dnotow uje jego w yjazd do Polski w roku 1786 w spraw ie sp a d k u po sta ry m księciu Sanguszko. Toczył się w łaśnie proces w tej spraw ie. A u to rk a pisze o „tysięcznych nie­

bezpieczeństwach”, n a ja k ie był n arażo n y p odczas tej podróży, „powrócił szczęśliwie, ale bez większych s u k c e s ó w W je j w spom nieniach z n a jd u ją

się piękne opisy p ałacu i p ark u w D ąbroszynie, a między nim i tak ie o to zdanie: „ Jest to posiadłość bardziej podobna do kosztow nej laleczki do

zabawy, niż m ajątku którego celem je s t p rzynoszenie dochodów”.

N ajw iększe znaczenie w dziejach D ąb ro szy n a m ia ła h rab ian k a R osalie Dönhoff, k tó ra w roku 1816 p o ślu b iła h rab ieg o H erm anna von Schwerin- -W olfshagen, co zaowocowało zm ia n ą nazw iska właścicieli tych dóbr. M artw ił się książę biskup ju ż w roku 1784, że jeg o mili sąsiedzi prze­ niosą się do Tam sel. To je d n a k za jeg o życia nie m iało n astąp ić. P isał do Lehndorffa w roku 1788: „B yłem ju ż gotów do m iłej pielgrzym ki przez

D önhoffstadt do S zty n o r t”. D önhoff dopiero w ybrał się do D ąbroszyna

w roku 1795, aby uczestniczyć w o tw arciu do k u m en tu spadkow ego po o statn im W reechu. A m alie R om berg ta k opisuje rozstanie z rodzinnym gniazdem : „O puszczam y D önhoffstadt je sie n ią 1804 roku, nie p rzypusz­

czając, że ponad ćwierć wieku tu nie p rzy je d zie m y ”.

D önhoffstadt ja k i D ąbroszyn z przyległościam i odziedziczyli po ojcu jego dwaj synowie: Bogislaw Friedrich C arl Ludw ik oraz S tanislaus O tto . Stanislaus był o statn im w łaścicielem D önhoffstadt. Zginął w pojed y n k u w roku 1816. Z czasem, gdy je d y n a córka A m alii Rom berg, M arianne, wyszła za hrabiego C o n rad a Stolberg W ernigerode, K am ień W ielki oraz D önhoffstadt znalazły się w p o siad a n iu rodziny Stolberg W ernigerode. W roku 1924 K am ień W ielki zo stał rozparcelow any n a działki d la ucie­ kinierów i optantów z Polski. W cześniej, jeszcze w XIX wieku, w w yniku reform agrarnych koloniści z S ch arn h o rst sta li się w łaścicielam i ziem i, którą upraw iali. Do m a ją tk u Stolbergów n ależa ła też osada leśna nad W itną, leżąca powyżej U stro n ia Leśnego, z leśniczówką, m ły n em z ta r ­ takiem , kilkom a dom am i pracow ników leśnych oraz cm entarzem . N a ty m cm entarzu pochowany został, wcześnie zm arły , C onrad Stolberg W erni­ gerode (jego nagrobek w obaw ie przed zniszczeniem zabezpieczony został przez Towarzystwo Przyjaciół W itn icy w la p id a riu m p ły t cm entarnych na cm entarzu w W itnicy). O sad a ta , po parcelacji w 1924 roku, oraz rozległe lasy w okolicach Je z io ra W ielkiego należały do 1945 roku do Stolberg-W ernigerodów z D önhoffstadt. Poniew aż jej nazw a ze w zględu

(12)

18

Zbigniew Czarnuch

n a zbieżność z nazw ą sąsiedniego m ły n a b y ła pow odem wielu nieporozu­ m ień, n a d a n o jej brzm ienie: U dow aldm ühle, a okoliczne lasy - w odróż­ nieniu od lasów państw ow ych - nazw ano U dow ald. Udo S tolberg W er­ nigerode był synem M arianny. To on sfinansow ał koszty o pracow ania i dru k u w spom nień A m alii R om berg.

G dy w roku 1929 przeprow adzano reform ę ad m in istracy jn ą gm in i kilka przysiółków okolic K am ienia M ałego zostało je d n ą gm iną, n a ­ zwano j ą S tolberg.

Lehndorffowie - Wreechowie — Hohenzollernowie

Lehndorffowie podobnie ja k Dönhoffowie tak że w swej genealogii m ieli liczne po w iązan ia z Polską. K asp ar von L ehndorff w końcu XVI wieku był wychowawcą księcia pruskiego A lb rech ta Fryderyka i na życzenie k ró la polskiego uczył księcia języka polskiego. Lehndorffowie-M gowscy lub Le- gendorfow ie wywodzili się z ziem i chełm ińskiej. A haswer G erh ard L ehn­ dorff urodzony w Sztynorcie był synem sta ro sty w K ętrzynie. K ształcił się w B raniew ie. Służył w ochotniczym zaciągu J a n a K azim ierza, gdzie dosłużył się sto p n ia podpułkow nika królew skiej gw ardii pieszej. Po po­ wrocie do P ru s p e łn ił tu ważne funkcje ad m in istracy jn e. Jego w nuk E rn st A hasw er H enryk urodzony w roku 1727 był serdecznym przyjacielem b iskupa Krasickiego. W okresie gdy się poznali był Lehndorff szam be- lanem dw oru żony Fryderyka II, królowej E lżbiety K rystyny. Jego żoną b y ła M aria Luiza z W allenrodtów . Znany je s t jeszcze Bogusław L ehndorff (1655-1711), syn podpułkow nika B ogusław a. B ył dw orzaninem J a n a K a­ zim ierza. Je z u ita , któ ry przeszedł n a katolicyzm w W ilnie w roku 1670. O d roku 1687 był proboszczem w Barczewie.

E.A .H . L ehndorff p isał p am iętn ik i, k tó re są ważnym źródłem do in te ­ resującego nas zagadnienia. P od d a tą 1768 zaw arł inform ację o pozn an iu Ignacego Krasickiego w Berlinie:

„Biedna pani von Schack ( córka E. L. Wreech zc) je st na łożu boleści ( ...) księżna Sapieżyna pełni dyżur przy łóżku konającej. Z jaw ił się książę biskup w arm iński. K siężna Sapieżyna przedstaw iła m nie biskupowi. Jest to człowiek wielce m iły i uprzejm y. Tow arzyszyłem mu w odwiedzinach w Scharłottenburgu i Schönhausen oraz pokazałem mu wszystko co było godnego zwiedzania. P ojechał następnie do Francji w sprawie rozruchów w Polsce. Ten nieszczęsny kraj popadł w ciężkie tarapaty”} 2 Zdaw ać by

(13)

Ignacy K rasicki - Dönhoffowie - Lehndorffow ie..

19

je d n a k nie było. P od d a tą 31 sierp n ia 1767 roku zn ajd u jem y w p a m ię t­ niku ta k ą o to n o ta tk ę odnoszącą się do odw iedzin a u to ra w H eilsbergu:

B iskup w arm iński pan jeszcze dość m łody o postaw ie pełnej dostojeństwa, dopiero co p rzyb ył z Warszawy, gdzie je s t m iłe w idziany przez króla. N a­ stępnego dnia odwiedziłem rezydencję biskupa i ja d ę dalej”. Z kontekstu

wynika, że nie doszło w tedy do osobistego p o z n a n ia się obu sąsiadów , co m iało n a stą p ić rok później. Z aw iązana w tedy znajom ość, p o d trz y m y ­ w ana częstym i w zajem nym i odw iedzinam i i korespondencją, p rzek ształ­ ciła się w zaż y łą przyjaźń.

L ehndorff z ty tu łu niedalekiego sąsiedztw a z Dönhoffam i w P rusach, spokrew niony z W reecham i, a także u czestn ictw a w bujnym życiu tow a­ rzyskim B erlina, gdzie pełno było generałow ej Luizy Eleonory, zn ał j ą bardzo dobrze. G d y urodził mu się syn, ro d zicam i chrzestnym i byli m ię­ dzy innym i: książę Henryk P ruski, g ra f S to lb erg i generałow a W reech. Już w roku 1752 n adm ienia o swych k o n ta k ta c h z generałow ą. W roku 1762 odw iedza D ąbroszyn przy okazji odbyw ający ch się w Słońsku uro ­ czystości p asow ania 48 nowych rycerzy zakonu jo an n itó w . Byli w tej liczbie dw aj synow ie generałowej: Fryderyk W ilhem , podniesiony do god­ ności hrabiego w roku 1756, ze względu n a sw ój w zrost zwany „wielkim ” , i Ludwig A leksander zwany „m ały m ” . L udw ig był szam belanem dw oru księcia H enryka.

C erem oniału pasow ania rycerzy dokonyw ał książę H enryk. Uroczy­ stości trw a ły trz y dni i po ich zakończeniu L ehndorff wraz z zaproszonym i gośćmi wsiedli do łodzi i popłynęli W a rtą , a p o te m kanałem , do D ąbro- szyna „Była w ty m tow arzystw ie córka generałow ej pani von M arschall.

Dom ju ż kiedyś w idziałem . Teraz R osjanie doprowadzili go do ruiny. M e­ ble, które w yw ieziono do K ostrzynia spłonęły. Podziw iałem spokój duszy pani generałowej i je j starania, by w m iarę m ożliw ości doprowadzić do porządku i urządzić dom w dobrym sm aku. Po południu były dożynki i tańce. 0 7 wieczorem wyjechaliśm y na noc do B erlina

W to tow arzystw o wprow adził L ehndorff swego w arm ińskiego sąsiad a, którego diecezja o d 1772 roku z n ala zła się p o z a gran icam i Polski, co wy­ m usiło intensyfikację kontaktów . Zbliżyliśm y się do najbardziej gorącej kwestii w życiu b isk u p a Krasickiego - jeg o zachow ania się w obliczu roz­ bioru i jego k o n tak tó w z Fryderykiem II, i B erlinem w ogóle.

Zajęcie W arm ii przez P rusy w w yniku pierw szego rozbioru poprze­ dzone było nękaniem biskupstw a przez kam erę królew ską k ontrolam i celnymi, d em o n stracy jn y m i przem arszam i w ojsk, obłożeniem k o n try b u ­

(14)

20

Zbigniew Czarnuch

cjam i, których wysokość przek raczała przychody biskupstw a, co m iało miejsce ju ż w roku 1771. W w yniku p ro testó w poszkodow anych, w obli­ czu kilkuletnich nieurodzajów , wysokość k o n try b u cji obniżono. D użą rolę w tych k o n tak tach m iędzy biskupstw em a k am erą pruską w Królewcu sp ełn iał sufrag an von Z ehm ann, k tó ry m w ty m czasie P rusacy rozgry­ wali d y p lo m aty czn ą grę, przeciw staw iając go, ja k o dobrego gospodarza, K rasickiem u, ja k o rozrzu tn em u i zadłużonem u adm in istrato ro w i.

W kw ietniu 1772 roku p o jaw iła się w obiegu kopia listu Fryderyka II, w k tó ry m pisze on o konieczności przy łączen ia W arm ii do P rus (o czym m arzył ju ż podczas kostrzyńskiego odo so b n ien ia w 1730 roku) i sekula­ ryzacji biskupstw a. W ty m czasie trw a ła ju ż k o n cen tracja wojsk pruskich w K w idzynie. K rasicki w ysłał do k ró la polskiego rozpaczliwe listy z zapy­ tan iem , co m a czynić. Odpow iedzi je d n a k nie o trz y m a ł. K a p itu ła w y słała list do pap ieża K lem ensa XIV, deklarując wolę p o zo stan ia przy Polsce, prosząc go o interw encję. Krasicki chciał jechać do W arszawy, ale m u się to nie u d ało . W czerwcu b ra t k ró la pruskiego książę H enryk dał znać biskupow i, że p rag n ie się z nim spotkać podczas przejazdu przez W ar­ m ię. H enryk do H eilsberga przyjechał, baw ił tu trz y godziny i pow iedział biskupow i, że rozbiór Polski je st odroczony. Papież w ysłał list do Fry­ deryka z p ro śb ą o względy d la W arm ii. W połow ie w rześnia, ta k ja k to było w innych m iastach W arm ii, do H eilsberga w jechał konwój złożony z kilku wozów załadow anych pruskim i o rłam i, o d d zia łu żołnierzy z dobo­ szem i kom isarzem , k tó ry o d czytał K rasickiem u w yrok: W arm ia przecho­ dzi pod zarząd królestw a P rus. Ju ry sd y k c ja b isk u p a zostaje zawieszona. B iskup w ydał k ap itu le zlecenie dochow ania w ierności Polsce, ale po kilku dniach, czyli po o d b y tej we From borku n arad zie z k a p itu łą, upow ażnił su frag an a von Z e h m an n a do złożenia ślubu wierności nowej w ładzy pod w arunkiem , że p raw a m ajątkow e b isk u p a i k a p itu ły zo stan ą zachowane. C erem oniał zaprzysiężenia, wzorem trad y c ji stosow anej przez kolejnych polskich w ładców , odbyw ał się n a zam ku m alb o rsk im . 12 m iast, 10 ob­ wodów ad m in istracy jn y ch , 520 wsi i inne sk ład n ik i w ładzy i m a ją tk u biskupstw a zn alazły się w ręku króla P ru s .13 N a zam ku w L idzbarku za­ m ieszkiw ał z ro d zin ą pruski kom isarz n ad zo ru jący w szystkie czynności k ap itu ły i bisk u p a.

Nadzieje n a zachow anie praw m ajątkow ych były złudne. N a d o b ra ko­ ścielne nałożono k o ntrybucję w wysokości połow y dochodów . Zadłużony biskup s ta n ą ł w obliczu b ankructw a. Zrozpaczony pisze list do Fryde­ ryka II z p ro śb ą o audiencję. „M iło m i było ujrzeć nowe zapewnienie P ań­

(15)

Ignacy Krasicki - D ónhoffowie - Lehndorffow ie..

21

skiej powolności i w ierności - pisał w odpow iedzi król - Nie wzbraniamy dostępu do tronu żadnem u z naszych poddanych, a skoro zajm uje Pan m iędzy in n y m i zna ko m ite miejsce, będziesz tu łaskawie p rzy ję ty ”. K ra­

sicki o trz y m a ł tak że list od S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego, w k tó ­ rym król uspraw iedliw ia się, że zrobił co było m o żn a d la „ odwrócenia

nieszczęśliwości. ”

W listopadzie 1772 roku Krasicki zn alazł się w B erlinie i skierował swe kroki do L ehndorffa, który ta k to sp o tk an ie odnotow ał: „Jest tu

biskup w arm iński, któ ry m i natychm iast ogłasza swój punkt widzenia. Jest w w ielkim zakłopotaniu, bowiem nie wie ja k m a się zachow ać”.

Lehndorff p o ra d z ił biskupow i, by sk o n tak to w ał się z katolickim księ­ dzem G . B. B a stin im , proboszczem k a te d ra ln y m z W rocław ia, fawory­ tem króla. W k ró tce doszło do sp o tk an ia z królem , o k tó ry m znajdujem y w p am iętn ik u L ehndorffa tak i kom entarz: „M ój dobry biskup w arm iński

został w końcu po dwóch dniach przedstaw iony królowi przez hrabiego Reussa. JK M -o ść pow iedział m u wiełe uprzejm ości i zaprosił od razu na obiad z całym dom em królewskim (...) Jest on bardzo m iły i nie tylko u króla, lecz także u całego tow arzystw a zn a la zł poklask, a ja m u ży­ czyłem, by podobny sukces osiągnął także w swych interesach”. N iestety

w interesach spraw y ciągnęły się m iesiącam i. 25 stycznia biskup pisze do Fryderyka m iędzy innym i: „Od 13 w rześnia dochody mego biskupstwa

są zdeponowane w kasach w Królewcu, cała m oja jurysd ykcja je st zawie­ szona, w akującym i beneficjam i zarządzają tylko władze świeckie, w końcu niepewność mego losu zdaje się dopełniać m ia ry m ych utrapień”. N astęp­

nego d n ia król w ysłał uprzejm y list do b isk u p a zapew niający o życzli­ wym zb ad an iu spraw y. N a p o czątku lu teg o L ehndorff odnotow ał: „M ój

m iły biskup w arm iński, z którym wiele obcuję, o trzy m a ł od króla bardzo przyjem ny list. Obchodziłem u siebie jego u ro d zin y”.

O baj panow ie w krótce spotkali się w P ru sach . Swe w rażenia od­ wiedzin w H eilsbergu ta k Lehndorff o d n o to w ał w p am iętniku: N asz

uprzejm y biskup p rzy ją ł m nie z niezw ykłą wprost przyjaźnią. Zastałem tu dawny przepych, liczną służbę, w ykw intny stó ł i rozległe apartam enty urządzone w najnow szym stylu, ale biedny biskup nie ma ani szeląga w kieszeni, od w rześnia bowiem nie odebrał żadnego dochodu ze swych prebend. B iskup m a bardzo piękny zbiór m iedziorytów . Obecny je ste m przy wyświęcaniu piętn a stu księży. K siążę biskup zaprosił m nie również na koncert, słow em - okazuje m i wszelkiego rodzaju względy (...) Gdy widzi człow iek w Heilsbergu w spom niane rzeźby, obrazy, wyrafinowany

(16)

22

Zbigniew Czarnuch

stó ł i w ykw intne tow arzystw o podczas uczonej konw ersacji, trudno m u wierzyć, że je s t tak blisko bieguna”.

W kw ietniu w y jaśn iła się m a te ria ln a sy tu a c ja b isk u p a, o czym pisze on do LehndorfFa: „Twoja wrażliwość Drogi Hrabio, przyn o si m i pociechę,

a tobie zaszczyt. O ceniam twe niepokoje i m iłu ję cię za nie tym więcej. N iestety, je s t najpraw dziw szą prawdą, że pensja m oja została ustalona na 24 000 talarów. Tracę dwie trzecie dochodu na czysto. Pan D om hart m i to ozn a jm ił i zostałem z w szelkim i fo rm a ln o ścia m i uznany za nędzarza. N ie chcę b yn a jm n iej udawać bohatera, mogę cię jed n a k zapewnić, Drogi Hrabio, że moja skrom na filozofia w znosi m nie ponad doznaną n ieła skę”.

N ad W isłą o dbyw ały się coroczne pruskie m anew ry wojskowe, n a których biskup w raz z innym i znaczącym i osobam i okolicznych ziem m iał obow iązek uczestniczenia. Z tej okazji w czerwcu 1773 roku do­ szło do sp o tk a n ia z Fryderykiem W ielkim , o k tó ry m czytam y w pa­ m iętniku LehndorfFa: „(K rasicki) oczekiwał króla w Elblągu, w tow arzy­

stwie biskupa chełm ińskiego, który prawie u m iera ł ze strachu, że zostanie przedstaw iony tak sław nem u i strasznem u człow iekow i. Gdy król, który w ciągu dwóch dni przejechał 50 mil, w ysiadł z powozu, powiedział bisku­ powi, że je s t zachw ycony jego w idokiem ( ...) J K M o ść w ciągu całego tu ­ tejszego pobytu okazyw ał taką św ieżość i rześkość, zabierał biskupa przez cały czas do stołu i pozostaw ał z nim wiele godzin, przy czym zabawiał się w yłącznie i n a jp rzyjem n ie j z biskupem. W szyscy generałowie byli tym zachwyceni i gorąco dziękowali biskupowi, że w praw ił króla w tak dobry nastrój. P rzy jego odjeździe król podarował m u dwanaście tysięcy tala­ rów, zaznaczając p rzy tym uprzejm ie: „W iem że je s t pan w kłopotach, że ma pan długi, ale m am nadzieję, że zechce m i je pan pow ierzyć - będę je p ła c ił” Takie zachow anie się króla m usiało p rzy n ie ść księciu prawdziwy za szczyt” - p o in tu je LehndorfF, choć gdy się kogoś o g ra b ia z dochodów ,

a p o tem częściowo tylko zw raca, to czy m o żn a tu w ogóle mówić o za­ szczycie? W każdym razie - ja k pisze znaw ca tw órczości i życia tego po­ ety, Zbigniew G oliński - u d a ła się K rasickiem u sz tu k a niebyw ała, niespo­ ty k an a n a dworze p ru sk im F ryderyka I I .14 U zyskane pieniądze pozw oliły zainwestować w kolejne upiększanie i u rząd ze n ia biskupiej posiadłości. Tego sam ego roku LehndorfF znowu w yraża swe zachw yty przy okazji wi­ zyty w H eilsbergu: Jadę na obiad do biskupa ( ...) to człow iek św iatow y

i wzbogacający swą osobowością innych a p rzy tym swobodny i niew ym u­ szony w stopniu najw yższym ( ...) jego zachowanie obecnie, gdy zo sta ł tak p rzyjem n ie potraktow any przez króla, je s t takie sam e ja k w dniach kiedy

(17)

Ignacy Krasicki

-

D ónhoffowie - Lehndorffowie..

23

sądził, że wszystko stracił. Jest to osobowość ja ką rzadko udaje się spo­ tka ć”. L ehndorff w spom ina o obecności w H eilsbergu h rab in y D ónhoff

i jej sio stry K aroliny w tow arzystw ie innych osób. Z zachw ytem opisuje ogrody z w odospadam i, fo n tan n a m i, b o g ate w nętrza pałacow e, plene­ rowe widowisko wieczorne: Gdy byliśm y w połowie widowiska, pojaw ił

się książę K orybut z księżną i liczną grupą towarzyszącą ( ...) w szystko to robiło błogie wrażenie przepychu i w ystaw ności. Chyba sto razy dziennie w ykrzykuję: „Oto co dzieje się w Heilsbergu, w surowych Prusach, które ci brandenburscy głupcy uważają za kraj barbarzyński!”.

A by nie posądzić Lehndorffa o egzaltow anie się H eilsbergiem i K ra­ sickim pow ołajm y innego św iadka ta m ty c h czasów, księdza B ohom olca, który p isa ł o K rasickim : „ N ic milszego być nie może, ja k się bawić z n im

w posiedzeniu. G rzeczność jego bez przesady, ludzkość bez podłości, po­ waga bez pychy, wszystkich ku n iem u serce pociąga. Uważne ksiąg czy­ tanie i pam ięć tego, co czytał, wielką okrasę wrodzonej jego wesołości przynosi. Udzielać swego św iatła innych dowcipom ma dar osobliwszy. Oschłe naw et i ciem ne filozofii m aterie, wdzięków i jasności z jego wy­ m owy nabierają. Nigdzie nie m ożna ani rozryw ki z większym pożytkiem , ani pożytku z milszą rozrywką znaleźć, ja k w tym posiedzeniu, w któ rym się on zn a jd u je ”.

P a trz ą c przez okulary stereo ty p u P o lak a w ykutego w drugiej połow ie XIX w ieku, kiedy to dam y po u p ad k u p o w sta n ia styczniowego chodziły w żałobie i piętnow ano życie hulaszcze, tak ie zachowanie się K rasickiego w sm u tn y m 1773 roku może budzić zastrzeżenia. Inne w tej epoce p an o ­ wały wzory zachowań i w innych obszarach o b ra c a ła się jeg o „skrom na filozofia” życia, k tó ra m im o fo n ta n n i w odospadów , m iedziorytów i kon­ certów nakazyw ała mu napisać Nagrobek W olności Polski, gdy sejm ra ­ tyfikował 30 w rześnia 1773 roku rozbiór k ra ju :

Z rodzona w skutek łaskawości królów, Pow iększona z b y tn ią pychą senatorów , U ciem iężona z b y tn ią sam ow olą szlachty, Z h ań b io n a zb y tn ią chciwością w szystkich W olność

W końcu p o p a d ła w jarzm o .

P olityka w ładcy, m ałoduszność m agnatów ,

C hytrość kleru, szaleństw o obyw ateli, chciwość sąsiadów, O pieszałość narodów p o stronnych, pow szechna ślepota

(18)

24

Zbigniew Czarnuch

Ten po m n ik niewoli W ystaw iły.

Ileż to czynników złożyło się n a rozbiór, jakaż to wnikliwa i wszech­ stro n n a an aliza przyczyn u p ad k u Polski, w k tó ry m chciwość zaborcy je s t tylko konsekw encją tego, co sam i rodacy ojczyźnie zgotowali.

Jesien ią 1773 r. Krasicki o trzy m u je list z Berlina:

„ K ościół katolicki w B erlinie je s t ukończony, tak że brak m u tylko konsekracji. Zechciej być celebransem w tej uroczystości, która została w yznaczona na 15 października, i donieść m i, ile rozstawnych koni bę­ dzie Ci potrzeba na przyjazd w tym celu do Berlina, abym mógł je wy­ słać i przekazać gleit. W oczekiwaniu p rzyjem n o ści ujrzenia Cię przy tej okazji proszę Boga, by Cię m ia ł K siężę B iskupie W arm iński, w sw ojej św iętej i dostojnej opiece. F ryd eryk”. Po przybyciu do stolicy P ru s przez

pierwsze dw a tygodnie był gościem Fryderyka w Sans-Souci, co było wy­ różnieniem tej rangi co p o b y t w ty m sam ym m iejscu W oltera, k tó ry m ieszkał, ta k ja k Krasicki, w ty m sam ym gościnnym pokoju. P o tem pojechał do B erlina n a uroczystości konsekracji kościoła katolickiego, któ ry zo stał zlokalizowany w pobliżu królew skiego pałacu. U roczystości poprzedzone zo stały pośw ięceniem dzwonów, z których m niejszy o trzy ­ m a ł im ię Ignacy, a większy - Fryderyk. N astępnego dnia, 1 listo p a d a 1773 roku o siódm ej rano rozpoczęły się uroczystości konsekracyjne.

„Biskup ubrany we wspaniały ornat - p isał Lehndorff - robił wrażenie godne czynności które spełniał. Szczególne wrażenie cała uroczystość wy­ warła na księciu H enryku, który w tych cerem oniałach brał udział i na którego skierowane były oczy w szystkich obecnych i on też zbierał po­ chwały uczestników uroczystości za je j w spaniały przebieg”. Kościołowi

n ad an o im ię św. Jadw igi, żony piastow skiego księcia, dla uczczenia p a­ mięci księżniczki Jad w ig i, córki Z y g m u n ta S tarego wydanej za elek to ra Jo a c h im a H ohenzollerna, k tó ry był wdowcem po wnuczce K azim ierza Jagiellończyka, M ałgorzacie. To spiętrzenie sym bolicznych gestów Fry­ deryka m iało za zadanie zatrzeć nieprzyjem ne w rażenie wyw ołane zabo­ rem ziem polskich i uspokoić polskich i śląskich katolików. Co by nie po­ wiedzieć o dyplom atycznej zręczności i pokrętności tych posunięć, przez porów nanie z dośw iadczeniam i późniejszym i ery Bism arcka, W ilhelm a II i H itlera, w y darzenia z końca X V III wieku u k azu ją Fryderyka w korzyst­ niejszym św ietle.

K rasicki p o zo stał w Berlinie n a c a łą praw ie zimę. Praw dopodobnie m ieszkał w pobliżu zam ku obok m ieszkania m in istra von Z edlitza z ajm u ­

(19)

Ignacy Krasicki - Dönhoffowie

-

Lehndorffowie..

25

jąc 10 izb, za k tó re p łacił - bez o p ału , św ia tła i pościeli - tysiąc dukatów za sezon. W p am iętn ik u Lehndorffa po b y t ten m iędzy innym i zn ajd u je takie odbicie: „K arnaw ał trwa ju ż 8 dni, które zdają się być wiekam i.

Znajduję m ało przyjem ności w tych rozrywkach. Na szczęście królowa nie chodzi na reduty i m am więcej czasu. B yłem na kolacji u hrabiny Dönhoff, dokąd udałem się z księżną Sapieżyną i biskupem w arm ińskim , rześkim, z werwą opowiadającym znakom ite anegdoty, które przyw iózł z Warszawy. K ró l zobowiązał się spłacić 50 tysięcy jego długów, ale do­ tyczyło to tych długów pruskich. 200 000 jakie biskup je st w inny w ierzy­ cielom w Polsce pozostanie nie spłaconych”.

Biskup o b racał się w kręgu tow arzyskim Lehndorffów i Donhoffów spokrew nionych i spowinowaconych z W reecham i, von D ohna, von Schack i von M arschall. Wreechowie, ja k wiemy, pełnili wysoko cenione w hierarchii tow arzyskiej role n a dworze księcia H enryka. Z czasem za­ owocowało to k u ltem tego księcia p anującym z D ąbroszynie. Z najdow ało się tu bowiem jeg o popiersie d łu ta słynnego francuskiego rzeźbiarza J . A. H oudona, p o rtrety , obelisk w górnym p ark u u p am iętn iający jeg o wo­ jenne czyny, a także gobelin przyw ieziony przez niego - ja k pow iadano - z P e tersb u rg a , gdzie o trzy m a ł go w darze od carycy K atarzyny.

G enerał A d am Friedrich W reech zm arł w roku 1746. Z m ałżeństw a z Luizą E leonorą pozostało po nim 7 córek i 5 synów.

W roku 1774 w cytow anym ju ż liście do Lehndorffa Krasicki prosi go o przekazanie „tysiąckrotnych” pozdrow ień d la p a n a W reecha. W liście z 22 sierpnia 1777 roku K rasicki pisze: „Zacny nasz Ludw ik (W reech zc)

mówi mi, że przyjedziesz do Rheinsbergu (pałac ks. Henryka zc), że bę­ dziesz m ia ł widowisko, że będziesz m ia ł bale, i sam nie wiem co jeszcze... ”

A jesienią 1782 roku pisze ( ...) drżę o małego W reecha”. Z tych fragm en­ tów listów wnioskować m ożna o dużym sto p n iu zażyłości K rasickiego w k o n tak tach z W reecham i. W ty m kręgu przyjacielsko-tow arzyskim obok księżnej Sapieżyny p o jaw ia się księżna C zartoryska. K rasicki w li­ ście z 1785 pisze: „Karolina rozpływa się w pochwałach księżny C zartory­

skiej, która podbiła ją w zupełności”. Także i w roku n astępnym K rasicki

prosi Lehndorffa o przekazanie uścisków „naszem u poczciwemu L udw i­

kowi W reechowi”.

Lehndorff ponow nie zjawia się w D ąbroszynie. W roku 1774 pisze:

Jadę do Dąbroszyna. Nocleg w M ünchenbergu i 28 (w rześnia) je ste m na obiedzie w D ąbroszynie. Jest to jedyna z ładniejszych posiadłości ziem ­ skich w państw ie króla. Słyszałem ju ż wcześniej, że dom je st wyposażony

(20)

26

Zbigniew Czarnuch

we wspaniałe antyki. Jeszcze Rosjanie poniszczyli je podczas plądrowa­ nia. D om urządzony je s t teraz nowocześnie, w nętrza są radosne i przy­ jem ne, w idać że zm a rły m arszałek dworu Wreech był znawcą. Spotkałem tu hrabinę D ó n h o ff i je j siostrę Karolinę. Spędziłem tu dziesięć p rzyjem ­ nych d n i”. LehndorfF w D ąbroszynie byw ał. Czy przyjeżdzał tu biskup

K rasicki? W je d n y m z listów do b ra ta K rasicki pisze: „Drogę obrałem so­

bie na M arienw erder (K w idzyn) Grudziądz, C hełm no K u stryn , dla tego iż je st krótsza ośm ią m ila m i od gdańskiej”. Kilka la t później w innym li­

ście w spom ina o sw ym pobycie w Pile spow odow anym chorobą podczas podróży. W swych podróżach do B erlina w ędrow ał więc królew skim szla­ kiem, k tó ry m berlińscy w ładcy jeździli n a koronacje do Królewca: przez K ostrzyn, Gorzów . Jeśli jechał w łasnym zaprzęgiem , tru d n o uwierzyć, by przy takiej zażyłości z W reecham i i D ónhoffam i nie zatrzym yw ał się w D ąbroszynie leżącym n a tej trasie. Są to je d n a k tylko sugestie. Ani w listach bisk u p a, ani w pam iętnikach Lehndorffa i baronow ej R om berg w zm ianki n a ten te m a t nie znalazłem .

Z atrzy m ajm y się jeszcze nad zagadnieniem k o n tak tó w K rasickiego z H ohenzollernam i, dorzucając do faktów przytoczonych jeszcze jed en . O to w roku 1785 biskup pisze do Lehndorffa n astęp u jące słowa: „Brat

króla polskiego je s t prym asem i odrzucił biskupstwo krakowskie, a m nie diabeł chyba kusi, by połknąć przynętę. W iadom o ci, że w W arszawie wszystko się dzieje wedle woli Petersburga, więc czy nasz książę H enryk nie zechciałby szepnąć Cesarzowej słówka polecającego Biskupa W arm iń­ skiego? Co sądzisz o tym pomyśle, K ochany Hrabio? Jedno słówko może m nie uszczęśliw ić ( . . . ) ”

O to polski biskup, sen ato r R zeczypospolitej, prosi niem ieckiego ary ­ sto k ra tę o w staw iennictw o w osobistej spraw ie aw ansu gw arantującego d o statn ie życie a rc h ite k ta rozbioru, by w jeg o spraw ie interw eniow ał u za­ borcy drugiego. W spółczesny Polak z obrzydzeniem krzyknie: h ań b a.

Dziś je d n a k wiemy, że z ocenam i i p raw d ą h isto ry czn ą spraw a się coraz bardziej kom plikuje - w m iarę ja k p o zn ajem y siebie i nasze reak­ cje na o ta c z ający św iat. Czy nie dopuszczalne je s t w tej spraw ie i tak ie rozum ow anie: K rasicki czuł się Polakiem , polskim p o e tą . W szak w ob­ liczu rozbioru ro b ił co m ógł, by W arm ia p o z o sta ła przy Polsce. P o tem pisał do Lehndorffa: „Jakże śpiewać pieśń ojców naszych w ziem i cu­

d zej.” Nie z h ań b ił się napisaniem p o e m a tu n a cześć F ryderyka, którego

po d ziw iała c a ła E u ro p a, bo był ten w ład ca gw iazdą pierwszej jasności politycznego św ia ta swych czasów. N apisał n a to m ia st N agrobek W olno­

(21)

Ignacy K rasicki - Dönhoffowie - Lehndorffowie..

27

ści Polski. P raw d a, bywał próżny, gdy p isał do b r a ta o swych k o n tak tach z Fryderykiem : „Siedzieliśm y cztery godziny u stołu tak się D ziadunio

rozkom osił i tak m nie rozchichotał, żeśm y się śm ieli ja k dzieci, a naopo- wiedaliśm y sobie bajek z półtora ko p y ”. K to je d n a k z kręgów ary sto k racji

i środowisk ludzi nauki i sztuki ta m te g o okresu nie byłby d u m ny z obco­ w ania n a takiej stopie zażyłości z najsław n iejszy m w ładcą Europy, skoro szczycił się ty m naw et W olter? D o d ajm y do tego różnorodne, nie zawsze negatyw ne, związki Hohenzollernów z dziejam i Polski. Toż w okresie bez­ królewia po śm ierci A ugusta III książę H enryk był jed n y m z k andydatów do polskiego tronu! G enerał G adom ski ja k o poseł Polski w Berlinie o trzy ­ m ał zadanie urobić Fryderyka II ta k , by n a to p rz y sta ł. P rzyjeżdżał w tej sprawie do B erlina także h ra b ia B ranicki po d fałszyw ym nazw iskiem von Kerskiego. Ju ż po wyborze S tan isław a A u g u sta Poniatow skiego n a króla, h ra b ia W ielhorski kontaktow ał się z księciem H enrykiem , p ro p o ­ nując m u obalenie przy pom ocy F rancji Poniatow skiego i wyniesienie n a tron p o lsk i.15

K rasicki, ja k wielu, Fryderyka podziw iał. W Polsce tego okresu wszak pisano w satyrycznych wierszykach życzenie: „By Stanisław ka m ien ia ł

a Jan I I I o ż y ł”, gdy odsłaniano w Łazienkach pom nik zwycięzcy spod

W iednia w yrażając tęsknotę za w ładczym królem . Słychać b yło po ­ wszechne głosy „takiego ja k Fryderyk k ró la n a m trz e b a ” . Swój podziw dla w ładcy P ru s biskup wyraził w liście do b r a ta z roku 1781:

„P rzerw ałem pisanie, a wiesz W Pan, dlaczego? Oto aktualnie pod m oim oknem ośm naście doboszów bębni - skończyli - i zaczyna się pa­ rada gwardii; ach! cóż za piękny lud, ja ka ż sprawność! Jakbyś to W P an na to z gustem pa trzył - otże król. Im aguj sobie W Pan człowieka siedm - dziesiątłetniego, na koniu polskim cisaw ym , rześkim , rzeźwym , m łodym , skaczącym, harcującym , a ten, co na n im siedzi - ja k nasz R udnicki skakający prze linę pod N ozdrzycem - że to ten, którego m niem ają być w łóżku, konającym , dogorywającym, tlącym się * ostatnie siły dobywają­ cym ( ...) G eniusz ten wielki, dyrygujący m achiną Europy ( ...) Staruszek wesoły, grzeczny, m iły, lubi być bawionym ( ...) Im aginuj sobie W Pan zwycięzcę, prawodawcę, mędrca ( ...) śm iejącego się trzy godziny u obiadu, dwie u wieczerzy, piszącego książki, dyrygującego nie tylko m onarchią swoją, ... ta je s t definicja człowieka, z któ ry m m ieszkam , a której m oże potom ność w ierzyć nie będzie”

Z daje się, że książę biskup ja k b y tu , w ty m sw ym nieschem atycznym spojrzeniu n a spraw cę jego nieszczęść, z a tra c ił d y stan s, uległ charyzm ie

(22)

28

Zbigniew Czarnuch

osobowości F ryderyka, czemu się tru d n o dziwić. Spójrzm y zatem n a tego w ładcę okiem S zym ona Askenazego, k tó ry pisał o nim :

(Polska) „nigdy nie myślała m ierzyć się, ani dzielić z F ryderykiem . A n i u niego, ani na nim nie szukała zysków. Stale wobec niego trzym ała się na stopie traktatow ej neutralności i głębokiego pokoju. Toteż nawza­ je m wdzięczny król pruski przez całe życie m ia ł dla niej li tylko trakta­ towe błogsławieństwa dobrego sąsiedztwa. W stępując na tron zastał P rusy związane względem Polski przez traktat welawski, bydgoską konwencję, gwarancje oliwskie. Nie rozdarł tych um ów m ieczem , owszem, przydał do nich nową, traktat warszawski, gdzie ta m te są powołane, tak ja k się w now ej praw nej polubownej transakcji powołuje dawniejsze: i ja k zastał, tak zostaw ił R zplttą w pokoju... P rzez czterdzieści sześć lat panowania ani razu przeciw Polsce nie dobywa oręża. Ten człowiek, który od p ierw ­ szej chwili n a p ełn ił hukiem arm at i ję k ie m konających połowę Europy, który prow adził cztery wojny, odbył dziesięć kam panii, wydał dwadzieścia batalii, nieprzyjacielskie wojska w idział w B erlinie; swoje wprowadził do Wrocławia, Pragi, Drezna, którzy zaczął rzem iosło jako dw udziestoletni m łodzieniec i jeszcze bliski siedem dziesiątki obozował na for-pocztach, ten wielki żołnierz, dla R zp litej m ia ł tylko pokój. Jednak ten szczęścliwy żoł­ nierz, który ugiął A u strię, zgniótł Saksonię, zgrom ił Rzeszę N iem iecką, Francuzom spraw ił Rossbach, R osjanom zgotow ał Z o rn d o rf - R zplitą, nie obnażając szpady, ciągle po przyjacielski, ciągle pokojowo, w drodze spokojnej negocjacji, straszliw iej ugodził niż ta m tych na polach bitew .16

W ład y sław K onopczyński w swej książce o Fryderyku W ielkim po przytoczeniu tego c y ta tu z Askenazego pisze: „Tak, co innego wojna,

a co innego narodożerstwo (...) H istoria nie zna przykładu, aby jeden człowiek w łożył tyle nienaw iści w sw ój stosunek do sąsiedniego narodu, ile je j przez p ó ł wieku w ydzielił z siebie F ryderyk zw any W ielkim ”. K on­

kluzja t a z p ersp ek ty w y końca XX wieku w y d aje się być m ocno prze­ sadzona. Je d n o cząca się E uropa i rola ja k ą w niej m a ją do od eg ran ia Niemcy, pozbaw ione m ilitarno-zaborczych asp iracji i odcinający się od nacjonalistycznych trad y cji, n ak azu ją n am d o k o n an ia przew artościow ań tej p o staci ta k ważnej dla dziejów polsko-niem ieckich. Szczególnie d oty­ czy to dziejów p o g ranicza w w arunkach, gdy państw o pruskie zniknęło z pow ierzchni Europy. Pom ocne w tych przew artościow aniach może być studiow anie ży w o ta b iskupa Ignacego K rasickiego, któ ry choć m iał po ­ wody do uprzedzeń, p o trafił się „wznosić p o n a d d o zn an ą niełaskę” , d ając

(23)

Ignacy Krasicki - D ónhoffowie

-

Lehndorffow ie..

29

pierwszeństwo in telek tu aln ej rzetelności, w ypranej z narodow ych stereo­ typów .

Józef T om asz Pokrzyw niak kończy sw ój szkic o K rasickim w cytow a­ nej ju ż książce następ u jąco : „Jeżeli europejskość je s t wartością, K rasicki

był bez w ątpienia E uropejczykiem . W jego życiu i pisarstw ie odnajdu­ je m y bowiem um iłow anie tradycji bez ciasnego konserw atyzm u, patrio­ tyzm wolny od narodowego zacietrzew ienia, religijność pozbawioną dewo­ cji, sceptycyzm i relatyw izm nie prowadzące do nihilizm u, tolerancję nie powodującą zatracenia wartości, ironię wolną od n ienaw istnej złośliwo­ ści, klasycyzm otw arty na inne orientacje estetyczne, a także elegancję stylu literackiego i stylu życia.17

Je st to zapew ne chrak tery sty k a zbyt w yidealizow ana, ukierunkow ana na cele pedagogiki, ja k o że książka adresow ana je s t raczej do studiującej młodzieży. Może stanow ić jed n ak znakom ity p u n k t w yjścia do w łasnych ocen Ignacego K rasickiego. Myślę, że m ą sz p e ra n in ą po stary ch tek stach , m ającą n a celu ukazanie księcia biskupa n a tle tu tejszy ch rodów m agnac­ kich, do tych ocen dostarczyłem także nieco argum entów , ja k i im pulsów do szukania odpow iedzi n a p y ta n ia o ch arak ter w spółczesnego p a trio ty ­ zmu.

Bibliografia

1. C y tu ję za: St. S tra b o ., Polska s ia d ła n a m n a m ózgach, „O d ra” , nr 1 1990, s. 39.

2. Tadeusz K o tarb iń sk i, Wesołe sm u tk i, W arszaw a 1956.

3. W . K onopczyński, Fryderyk W ielki a Polska, P oznań 1981, s. 197 i 204.

4. Janusz T azbir, Barszcz, kołduny i karp po żydow sku. „P olityka” , nr 33, r. 1994, s. 21.

5. Porów naj: W ładysław M aciąg, Zycie Ignacego K rasickiego - za­ pisy i dom ysły, W arszaw a 1984 s. 373 i inne.

6. Józef T om asz Pokrzyw niak, Ignacy K rasicki, W arszaw a 1992, s. 6. 7. P o d aję za: W . M aciąg, op.cit. s. 316.

(24)

30

Zbigniew Czarnuch

9. M arion G räfin D önhoff, K indheit in O stpreussen, Berlin 1988, s. 178.

10. P orów naj: A d a m K ersten, W arszaw a Kazim ierzow ska 1648-1666, W arszaw a 1971, s. 315.

11. A m alie von R om berg, Vor h u n d e rt Ja h re n E rinngerungen der G räfin Sophie Schwerin ge. G räfin von Dönhoff, Berlin 1909 i t. II: Sophie Schwerin Ein L ebensblid, Leipzig 1911.

12. H enryk Lehndorff, Dreissig Ja h re am Hofe Friedrich des G rossen, G o h ta 1910, t. II, s. 147.

13. P orów naj: Zbigniew G oliński, Ignacy Krasicki, W arszaw a 1978. 14. Tam że, s. 239.

15. P orów naj: C h ester v. E asun, P rinz H einrich von P reussen, G ö ttin g en 1958.

16. C y tu ję za: W . K onopczyński, F ryderyk ... s. 12. 17. J . T . P o krzyw niak, op. c it., s.81.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Doświadczenia, jakie wyniósł z działalności w trybunale były dla niego nie tylko materiałem dla twórczości literackiej, który został

Here, we show an alternative scheme for excitation and light collection from nanowires lying on a substrate, which accesses the intrinsic polarization properties of the quantum

During the German presidency in European Union the role of Kazakhstan in terms of the development of social, economic and political processes taking place in the en- tire Central

Wracając do Polski były premier protestował przeciw instrumentalnemu traktowaniu sprawy polskiej przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, krytykował jałową politykę emigracji

informuje o wywieszeniu na tablicy ogłoszeń urzędu Miasta ruda Śląska wy- kazu nieruchomości własności Gminy ruda Śląska o oznaczeniu geodezyjnym 3266/3 o powierzchni 6 m 2

Czym innym jest odwaga żołnierza na froncie, czym innym odwaga marynarza na tonącym okręcie, jeszcze czym innym pojęciem jest odwaga lekarza spieszącego z

Aczkolwiek sędziowie nie mogą (a ściślej: nie powinni) obrażać się ani na autorów rewizji, ani też na treść rewizji, to jednak czują się oni dość

Po drugie mamy tu do czynienia z ostrą satyrą na modne życie – większość utworu poświęcona jest właśnie szczegółowemu opisaniu tego zjawiska