• Nie Znaleziono Wyników

View of Jeden motyw antyczny w poezji Norwida: bruk rzymski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Jeden motyw antyczny w poezji Norwida: bruk rzymski"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

IRENA SŁAWIŃSKA

J E D E N MOTYW ANTY CZN Y W P O E Z J I N O R W ID A : B R U K R ZY M SK I

B adając swego czasu nasilenie te m a ty k i antycznej w poezji Norw ida (K lasyczny laur Norwida w książce Hellada i Rom a w Pol­ sce, Lwów 1933, s. 4 0 —115) zarejestrow ał T. Sinko n ajw ażn iej­ sze m otyw y fabularne, czerpane z an ty k u . D okonał w ty m celu przeglądu utw orów Norw ida o tem aty ce an ty cznej, zreferow'ał dokładnie fabułę poszczególnych fragm entów Tyrteja czy Qui- dama, konfrontując jednocześnie ujęcia norwidowskie z danym i historycznym i. M etoda t a odsłoniła cały szereg nieścisłości, w y­ nikłych z nie dość krytycznej postaw y N orw ida wobec współcze­ snej lite ra tu ry przedm iotu, z w idocznych b raków w w ykształce- ceniu filologicznym poety. Szeroki zasięg stu d iu m nie pozwolił Since n a szczcgółowsze wejrzenie w a n ty k N orw ida, zaś u k ład roz­ działu (kolejna analiza utworów) za ta rł znaczenie i funkcję p o ­ szczególnych motywów.

Na ty m m iejscu chcem y obejrzeć ty lk o jed en ta k i m o ty w : b ruku rzymskiego. W ybór nie je s t oczywiście przypadkow y. W „pyłkach“ — ja k zawsze u Norw ida — m ożna dostrzec odcisk całych kultur. T ak drobny fragm ent ja k kam ień b ru k u staje się so­ czewką skupiającą wiele prom ieni-problemów . S próbujem y pójść we wskazanych przez nie kieru n k ach ; funkcja sem antyczna mo- tuw u je st t u na pewno najw ażniejszą z jego funkcyj arty styczny ch.

Szkic ten pom yślany został jak o kom entarz do jednego hasła w przyszłym słowniku norwidowski m. Poprzedziło go słowni- karskie zgromadzenie m ateriału, w ynotow anie każdorazowego u ży ­ cia słowa: „ b ru k “ w poezji N orw ida. T em at zwęża się przez to , że chodzi tu tylk o o b ru k rzym ski w całym oto ku skojarzeń obrazo­ wych i znaczeniowych. Nie będziem y tu śledzić każdego użycia m otyw u; zatrzym am y się tylko p rzy najbardziej zasadniczych jego funkcjach.

(2)

K am ienie rzym skie w iązały się Norwidowi z całościowym krajo­ brazem k u ltu ry , ale tak że i z bardziej dosłownym krajobrazem W iecznego M iasta, k tó re staje się natchnieniem myślicieli i poe­ tó w : „nie ty lk o bow iem z m yśli je s t myśli osnow a“ (Ruiny). Odróż­ nił je p o e ta od in n y ch kam ieni, „niehistorycznych i beznapiso- w ych“ , zalegających ulicę zw ykłych m iast. Depce po nich noga coraz to innych, przypadkow ych przechodniów, stąd kam ień „w y ta rte czoło m a, choć tw arz niew inną“ (Assunta). Obraz, otwie­ ra ją c y piękny p o em at m iłosny, zjaw ia się ty lk o jak o przedsta­ wienie w tórne — d la odtw orzenia jałow ej n u d y pewnego ranka. Ten n astró j n u d y m a uzmysłowić właśnie „niehistoryczny“ kam ień b ru k u . Ale t a k wzgardliwe słowa rzucił N orw id w późnym okre­ sie swego życia, po w ieloletnim w czytyw aniu się w historyczne, mówiące głazy sta ry c h m iast.

B ru k wiąże się bowiem w poezji N orw ida zawsze z m iastem . W yjątkow o ty lk o Wędrowny sztukm istrz zabłądzi n a przedm ie­ ścia, gdzie „m niej silnie kam ień złączony z kam ieniem “ . R óżna atm osfera uczuciowa tow arzyszy brukom wielkiego m iasta. W iem y, ja k gw ałtow ne inw ektyw y przeciw życiu m iasta kierował m łody N orw id, w ychow any n a wsi mazowieckiej i silnie z nią zrośnięty („bo j a chłop je ste m “). W późniejszych, dojrzałych latac h tw ór­ czych nieraz jeszcze w racają pogłosy te j niechęci, gniewu czy żalu w ieśniaka, przerzuconego n a g ru n t m iasta:

Trzebaż więc zawsze, b y serce górala Po brukach miasta pierwej się wytarło , I łza człowiecza wędrowała z dala?

(Q uidam)

W wielkim mieście przybysza ogarnia od razu głęboka sam ot­ ność, w iększa niżeli w „zaciszy“. Sam otność tę rodzi właśnie spo­ tk a n ie z historią, k tó ra ogarnia też i w sysa mieszkańców. Takie je s t praw o stygm ató w — sform ułowane ostatecznie dopiero u schyłku życia (w noweli Slygmat), ale kiełkujące w poezji Norw ida ju ż niem al od początku. P raw o to ujaw nia się w pełni dopiero w wiel­ kich m iastach, gdzie kolejne w arstw y k u ltu r historycznych zosta­ w iają tez trw a ły ślad n a głazach i pokoleniach. S tąd ogranicze­ nie wolności człowieka, niezdolnego do zerw ania ty c h pieczęci;

(3)

MOTYW ANTYCZNY U NORWIDA 13 1

w łada nim nieuchronnie także atm osfera histo ry czna m iejsca, genius loci. „Człowiek ta k z m iejscem byw a so lid arn y “. . . D łatego w Próbach, zaczętych od pochw ały w ielkich przestrzeni i obłoków w strzym uje się p o eta od błogosławienia m iastu :

.. .Ale czy będę błogosławić tobie

O miasto wielkie! — serc i kwiatów grobie? — Gdzie oddychając cudze chłoniesz tchnienia, Kroku niemocnyś zrobić pierworodnie. Myślisz, żeś wesół — to nie twe wrażenia, Cnoty nie twoje i nie twoje zbrodnie: „ N ie j e s t e ś ! — z bruku wołają kamienie — P r z e c h o d ź !“

(Próby)

N acisk historii w wielkim mieście — i głos ty c h kam ieni — jest też tru d n y m doświadczeniem p o e ty : m a on sw ym dziełem zaświadczyć, że istotnie je st, trw a , że posiada coś własnego, m a się mocno zaprzeć w ziemię i w dzień codzienny, m a zostać — jak o człowiek i p o eta — niepodległy m odom -m niem aniom i czasów ukazom. Mówiąc o ty ra n ii plotkarskiej opinii m iejskiej w prow a­ dzi Norwid obraz brukow ej w argi, w yciągając dalsze konsekw encje z m etafory o m ówiących kam ieniach. (N a posadzce zap ustn ej sceny będzie p otem szeptał kw iat papierow ą w a rg ą ...).

Niezależnie już od historycznych skojarzeń b ru k wielkiego m ia ­ sta miewa swoją szczególną wym owę: byw a obcy, odp ych ający, śliski. Parokrotnie w raca te n w yraźnie n egatyw ny i n abrzm iały znaczeniem określnik: śliski je s t b ru k L ondynu, po k tó ry m snu ją się larw y ludzkie (Larwa). Ale b ru k wielkiego m iasta ja k czuły in stru m en t uczestniczy także w pięknej sym fonii nocnej, opisa­ nej w Kleopatrze. To na jego stru n y o p ad a ją oklasków i śmiechów kaskady, gdy późny wieczór w noc się ju ż przesila. A kiedy „huczna wesołość“ m ilknie i zwolna nadchodzi „uciszenie głębokie“ , ulica odezwie się jeszcze czasem szelestem niewieściego trzew ika czy najcichszym z najcichszych tonów : to „spadek jednego listk a n a b ru k “.

W róćm y je d n a k do historycznego h ru k u w Rzym ie. N azw ano już dawno Norw ida poetą k u ltu ry — wiemy, że w jego poezji

(4)

0 wiele więcej m otyw ów sztu k i niż polnych kw iatów . Złomki k a ­ m ienia m ają moc budzenia w poecie głębokich refleksyj histo­ rycznych, reflek sy j, k tó re dążą do sy n tezy : z fragm entu odbudo­ w u ją całą zaginioną cywilizację. D latego też w ta k szczególny sposób fascynuje poetę kraj m arm urów , gdzie dziecko pierwsze niedołężne kro k i staw ia ju ż po tysiącleciach (Odpowiedź).

To oczarowanie histo rią ■ w y b ach a poetycko zwłaszcza w nie­ zm iernie płodnych la ta c h tw órczych, jak ie przychodzą po pow ro­ cie z A m eryki. N orw id b ardzo żywo i boleśnie reagow ał na bezhi- storyczność młodego k ra ju , nieustannie w racał m yślą do trad y c ji k u ltu ra ln e j, poprzednio poznanej. Nie przypadek to więc, że w ła­ śnie po powrocie z A m eryki (i Anglii) — po 1855 r. — rodzą się w P a ry ż u „rzym skie“ poezje N orw ida w kręgu największego poe­ m a tu o rzym skim tle, w kręgu Quidama. T ych „rzym skich liryków “ niewiele zresztą; ale pew ne m otyw y czy to odniesione bezpośre­ dnio do W iecznego M iasta, czy to zw iązane z cywilizacją R om y, zjaw iają się t u i ówdzie w w ierszach o innej tem aty ce i innym tle. W ypadnie i do nich sięgnąć.

F ascy n u je zawsze N orw ida w izja narodzin rzym skiej ulicy; widzi w niej owoc w spółpracy wielu epok i pokoleń: ja k gdyby k aż d a epoka historyczn a k ład ła się pokornie po d stopj^ przyszłych przechodniów . Nie zapom ina też o p ra cy ludzkiej, włożonej w drogi 1 m o sty rzym skie. N akazała tę pracę wola cezarów, ale wykonało ludzkie cierpienie:

I różni ludzie i różne cierpienia

Żelazem granit obrabiały krzywym ^

(Quidam)

K ilk ak ro tn ie — przede w szystkim w rzym skim poemacie Q uidam — w raca N orw id do tego samego obrazu : k u ltu r naw ar­ stw iających się w kam ieniach ulicy. S ta ry b ru k rzym ski przyw o­ dzi n a m yśl cm en tarz sztu ki antycznej. Droga ta k a wiedzie dó dom u m istrza Ja z o n a :

.. . I co raz gęściej starym świeci brukiem, Z fragmentów różnych złożonym jak cmentarz: Ten, że był urną — owy może lukiem.

(5)

MOTyW ANTYCZNY U NORWIDA 133

Ten sarkofagiem, biustem — ów pamiętasz, Że gdzieś w frontonie świątyni ma brata...

(Quidam, X I)

B ru k ożywa jasn ą nocą, gdy przez podw órzec przechodzi obcy przybysz, syn A leksandra. W patrzon y w kam ienie m a on żyw ą wizję przeszłości. Doznaje tego, co

.. .wnuki Gdy legend poczną skwapliwe czytanie Słysząc chód znany, szelesty i stuki I nieuważne mieczów potrącanie, Takie, że rzekłbyś dziady szli ku tobie W miarę twojego zaczytania w treści...

(Quidam, X III)

O braz zbudzonych ze snu legend stylizow any tu je s t n a sarm acką niem al modłę — zwłaszcza potęgu ją tę sugestię słowiań­ skie dziady. Cała sęena zresztą niezm iernie dy nam iczna: zaczyna ją „lam ent kam ieni“, z k tó ry ch każdy przypom ina sobie o swoim pochodzeniu, pragnie wrócić do pierw otnego stan u , gdy był posą­ giem lub kolum ną. W strzym any naporem sąsiednich głazów — skarży się i cierpi. Toteż pielgrzym idzie ostrożnie ja k „w śród rzeczy żyw ych“. N a takich właśnie głazach „legendy siadać b ę d ą “ .

Ta bogata genealogia kam ieni rodzi norw idow ską frazę: „R zy m pod nogam i“. Nie pałace, budow le, m ury, ale właśnie kam ienie ulicy zdają się poecie najistotniej reprezentow ać W ieczne M iasto i jego tradycje.

„R zym pod nogam i“. Słowa te m ienią się, opalizują podw ójno­ ścią znaczeń, gdy przypom nim y sobie, ja k nieustan nie widzi Nor- ' wid przez skorupę b ru k u podziem ne m iasto k a ta k u m b , w tóry R zym , może istotniejszy od tego n a pow ierzchni: R zym chrze­ ścijański. B ruk rzym ski staje się zasłoną dla tego u k ry teg o m ia­ sta, które pilnie przechow uje krew m ęczeńską, przelew aną „przez całe a k ta d ra m a tu tego scraficznie-krw'awego (...). T ak ją szafo­ wano szeroko i wspaniale, ja k o owczarni krew bo g aty p an szafo­ wać może — a ta k skąpi jej b y li“ . (Czarne kwiaty).

Z tą p ro blem atyką — praw dy chrześcijańskie], k tó rą podm i- nowuje od spodu św iat pogański w rozkładzie — zetkniem y się

(6)

w Quidamie. Szczery poszukiwacz praw dy, syn A leksandra z Epiru, n a ulicy rzym skiej właśnie spo tk a pierw szych chrześcijan i będzie św iadkiem sąd u n a d nim i. T am odczuje czystość i wielkość praw ­ dziwie wolnego człowieka — skazańca, sądzonego Gwida. Ulica rzy m sk a — i tłu m ta m zgrom adzony — obudzi w nim niejasne poczucie b ra te rstw a. I n a ulicy rzym skiej, n a placu przedajnym , znajdzie przypadkow ą n a pozór, bezsensowną śm ierć od topora sług kapłańskich.

„N a pozór p rzy p ad k o w ą“ — mówim y, bo oczywiście' w sfe­ rze dzieła sztu k i nie m a przypadkow ych rozwiązań. Norwid zresztą nie dostrzegał ich i w życiu. Toteż śmierć m łodzieńca w ulicznym zamęeie n ab iera wielce znaczących znam ion: w Rzym ie H ad rian a daleko jeszcze do zw ycięstw a p raw dy, jeszcze je j praw dziw y czci­ ciel skazan y je s t n a ta k ą właśnie zagładę — o k ru tn ą i bezm yślną. In n a rzecz, że ta śm ierć „n a placu p rz ed ajn y m “ rozszerza k rąg swoich znaczeń, w ykracza poza jed n ą, określoną epokę historyczną, podlega bardziej absolutnem u uogólnieniu. T ak ginie każdy cichy b o h a te r, rycerz p ra w d y ; ta k zginąć musi.

Szczególniejszy ak cen t znaczeniow y uzyskuje też i „plac prze- d a jn y “ . Obrazow i tego placu tow arzyszy od razu kom entarz N or­ wida. To miejsce, gdzie sty k a ją się największe ek strem y : „p tasząt śpiew wm ieszan do powózek h u k u “ , nieuchw ytne piękno i n a j­ większa brutalność. K o n tra st te n w yraża najw ym ow niej znowu — b ru k . N a kam ieniach b ru k u sp o ty k ają się w nętrzności zwierząt rzeźnych — i wieńce porzuconych kw iatów . To k o n tra sty

dawały temu obrazowi c a ło ś ć

d u c h a w r o z p a c z y , gdy wyczerpnął słowa i zaniepoznał co radość? co żałość?

(iQuidam, X X IV )

„D uch w rozpaczy“ określa tu epokę H adrianow ą, uw ikłaną w fałsz i niem oc mimo zew nętrznych pozorów ład u i siły. Cały poe­ m a t m a odtw orzyć atm osferę epoki, atm osferę dekadencji, i ukazać elem enty różnych cyw ilizacji w ku lturze ówczesnego R zym u: greckiej, żydow skiej i wreszcie rodzącego się św iata chrześcijań­ skiego. Je d y n y lek n a tę chorobę ducha zna podziem ne m iasto k a tak u m b .

(7)

MOTYW ANTYCZNY U NORWIDA 135

W ielokrotnie w tej scenie k on ania przew ija się słowo: b ru k. N a b ru k u w ypręża się ciało m łodzieńca w przedśm iertnej agonii, z ręką wzniesioną k u niebu, okrutnie porzucone n a zim nych, bez­ dusznych kam ieniach. Ale za chwilę zm ieni się n a stró j, choć nie zmieni sceneria. O grodnik-chrześcijanin w yjaśnia n a ry n k u sens te j śmierci i gestem błogosławiącej ręk i sieje pokój. T rup leżący sam otnie n a b ru k u przyodziew a się kw iatam i — i głęboką ciszą. Ciężkie kam ienie podobnieją do wag rzeźniczych, k tóre z kolei przyw odzą wspomnienie m ęczenników:

...cicho było i zielono Na bruku, który właśnie opuszczono, Podobnym z barwy, miejsca i wspomnienia Do wag rzeźniczych — te, z urządzeń zmianą, Z ciężkiego nader że były kamienia, Do nóg męczeńskich gdy przywiązywano, Krwi nieraz świętej bywał na nich napis, Stąd kamień wag tych zwą: martyrum lapis.

T ak się zam yka koło skojarzeń i symbolów. K am ienie rzy m ­ skiego b ru k u wiodą nieuchronnie w poezji N orw ida k u k a ta k u m ­ bom i męczeństwu. R zym dojrzew a do roli, k tó rą p o e ta określi jako „ko tu rn ziemski C h ry stusa“ . — A by n ad ać tej sym bolice ch arak ter ściślej historyczny, zao patruje N orw id zakończenie sceny konania przypisem : „K am ień, podobny do a g a tu ja sn o ­ zielonego, z którego wagi rabiano, a p o tem zmieniwszy je , zuży­ wano te n ciężar w m ęczeństw ach, rozm aicie go sto su jąc; pierwej zw any przeto aeąui pondus, p otem zaś lapis m artyrum “ .

Sym bolika b ru k u , po d k tó ry m drży jak iś podziem ny św iat, przesuw a się także ku in n y m jeszcze znaczeniom. B ru k staje się ja k b y skorupą ziem i; pod nią prężą się nieznane i straszliw e siły. Kiedyś — rozerw ą tę skorupę otw arte ręce globu. To w izja N apo­ leona w dialogu z Juliuszem Cezarem:

Więc i od łuku bliżej dziś do luku, — Aż się wypełnią sny przetriumfalne I ze wszechłuków rozpękłego bruku Podrzuci ręce glob niezamykalne,

(8)

Najokropniejszą rozpadłe tęsknotą, Jako wyrobnik głodny — za robotą...

(Vendôme)

D la ścisłości dodać trzeb a, że „rozm owa u m arły ch “ toczy się nie w R zym ie, lecz w P ary żu , n ad szczytem kolum ny Vendôme. T a k wiele w niej je d n a k rem iniscencyj rzym skich, że i ten rozpękły b ru k wolno skojarzyć z rzym skim .

O bejrzeliśm y różne k o n te k sty poetyckie, w k tó ry ch jaw i się m otyw rzym skiego b ru k u . Złoża sem antyczne tego m otywu — ja k w idać — bardzo bogate, zasięg poetyckich asocjacyj — ro z­ legły. W ypadnie jeszcze — dla podsum ow ania — uświadomić sobie arty sty czn e funkcje tego m otyw u.

Pierw szą z nich, n ajb ardziej zasadniczą, ju ż właściwie pozna­ liśm y. Polega ona n a przenoszeniu znaczeń ogólniej szych. B ru k rzym ski rep rezentuje całą trad y c ję cyw ilizacyjną Rom y, mówi 0 jej sztuce, o zespoleniu tej sztuki z życiem, o w arstw ach kultür. Mówi też o woli cezarów i cierpieniach ludzi, któ rzy kam ień łączyli z .kam ieniem . Wreszcie b ru k rzym ski w ydaje się Norwidowi sym ­ boliczną pow łoką, k tó rą rozsadzi kiedyś nabrzm iew ający pod n ią now onarodzony, słaby jeszcze zrazu, św iat praw dy chrześci­ jań sk iej. K rew tej praw dy przesącza się poprzez kam ienie, nasyca je. K am ień z b ru k u rzym skiego, b ra t sarkofagów i łuków, nasiąknięty krw ią m ęczenników, staje się m a rty ru m lapis, staje się relikw ia­ rzem . B ru k je st więc zarazem świadkiem i obiektem wielkich p ro ­ cesów historycznych. Przenosi sty g m aty dziejów. U w ażny badacz — 1 poeta! — może z kam ieni b ru k u te dzieje odczytać.

O m otyw b ru k u rzym skiego o p latają się też piękne obrazy — wizje poetyckie. T a funkcja arty sty czn a nie m a pełnej autonom ii: wiążę się przew ażnie z pierw szą, sem antyczną i jej podlega. Do in te rp re ta c ji m otyw u w poezji Norw ida wiodą dwie drogi: poe­ ty c k a re flek sja i poetycki obraz. Skojarzenie kam ieni b ru k u z mar­ tyru m lapis w yjaśnione je s t w tekście rzeczowym opisem zwy­ czajów . poza te k ste m zaś — ko m entarzem historycznym . Ale synteza sztu ki w b ruku rzym skim narzuca się w wizji obudzonych ze snu odłam ków , z k tó ry ch każd y w yryw a się do swej pierw otnej o jczyzny — do posągu czy św iątyni, gdzie był poprzednio.

(9)

Pod-MOTYW ANTYCZNY U NORWIDA 1 3 7

kreślaliśm y ju ż szczególny dynam izm ty c h w iz y j: pozbaw ione są one kolorów, nie tw orzą m alarskich kom pozycyj, ale ożywia je ruch, drżenie, „lam ent kam ien i“. N ajczęstsza m etafo ryka, zw ią­ zana z kam ieniam i b ru k u , to m etaforyk a głosu, w ołania. T ru d n o stw ierdzić, czy zahacza ona o ew angeliczną form ułę: „kam ie­ nie Wołać b ęd ą“ (choć rozw ażaniom n a d t ą ew engeliczną frazą poświęcił Norwid dłuższą p a rtię szkicu O stolikach wirujących z 1855 r.) czy zrodziła się tylko z norwidowego zasłuchania w echa zam arłych kultur. W każdym razie częstotliwość tej m etafo ry ki zw raca uwagę. Wieści pow tarza „w arga b ru k u “ , przechodnia w ypędza z m iasta głos kam ieni, lam en t kam ieni, zbudzonych ze snu, przeryw a ciszę. B ru k wreszcie staje się in stru m en tem m uzycz­ nym , uczestniczącym w sym fonii nocy.

O brazy zm ieniają się, zm ienia się też ich atm osfera uczuciow a: bru k lśni pogodnie w blasku księżyca, byw a cichy i p o k ry ty kw ia­ tam i, ale byw a też i obcy, groźny, bezlitosny. Przew ażnie je d ­ nak odczuwam y jego pokorę: pozw ala się uderzać podkow om k on i i wycierać stopom obojętnym przechodniów , przy jm u je zarów no kw iaty ja k i odpadki ze śm ietnika. B ru k rzym ski osłania wresz­ cie w milczeniu podziem ny świat k atak u m b . T ylko raz przerazi nas poeta wizją zbuntow anego, rozpękłego b ru k u i potw ornie ogrom ­ nych, chciwie w yciągniętych rą k globu.

Ale m otyw b ruku rzym skiego miewa też in n ą rolę. Przyw ołuje go czasem w utw orach o zupełnie innej te m a ty c e —przyw ołuje go w przedstaw ieniu w tórnym , w obrazie pom ocniczym . B ru k rzym ski zjaw ia się jak o drugi człon m etafory w funkcji poety c­ kiego argum entu, b y zaświadczyć o jak iejś ogólniejszej p r a w d z i e . Cytowaliśmy ju ż wyżej początek A ssu n ty, gdzie atm osfera nie- historycznych kam ieni b ru k u m a uzmysłowić jałowość dni. Daleko bardziej w ażka je st w zm ianka o rzym skim b ru k u w liry k u dedy­ kacyjnym , k tó ry mówi o współczesnym czytaniu „pęd em “. N ieu­ m iejętność, b ra k dobrej woli do właściwego odczytania poezji zestaw ia Norwid z ty m i, k tó rzy bezmyślnie deptali kam ienie rzy m ­ skiego b ruku, nie docierając do praw dy, pod nim i u k ry tej — do praw dy katak u m b . P raw d a t a była dla nich nieczytelna ta k ja k praw da poezji um yka dziś niedbałym , bezm yślnym czytelnikom

(10)

słowa. Dopiero pokolenie w nuków doczyta się najgłębszych pokła­ dów poezji norwidowskiej.

W iersz je s t tru d n y , o skom plikow anej składni. W śród zawi­ ły ch zdań pojaw ia się właśnie fraza :

S y n jeszcze m in ie... lecz ty wspomnisz, w n u k u , To, co dziś z n ik a W am , c z y t a n e p ę d e m Za panowania Panteizmu — druku,

Pod ołowianej litery urzędem — I, jak zdarzało się na rzymskim bruku, Pod nogą mając katakomb korytarz, Nad głową słońce i jaw ufny w błędzie,

Tak z n ó w p r z e c z y t a o n , co t y d z iś c z y t a s z —

([Dedykacja I] Okruchy poetyckie i dramat., s. 68) Ów św iat podziem ny k a ta k u m b po d nogam i przechodniów przypom ina się też niespodziewanie m etaforą p oetycką w Powie­ ści. Ironiczny utw ór, zarysow ujący p lan y sielskiej, sarm ackiej powieści z aluzjam i do Pana Tadeusza) k u końcowi zmienia nagle ton ację. G rym as ironii zn ik a: rozlega się piorun, „pod stopam i d rż ą sarkofagi“ . Św iat wielkiej praw dy, obowiązującej poetę, daje znać o sobie w strząsem k a tak u m b , w praw iającym w drżenie sko­ ru p ę ziemi. B ru k rzym ski, choć t u nie nazw any z im ienia, staje znów n a usługi spraw y poezji i jej pow ołania — służy za argu­ m en t poetycki.

W spom nieliśm y n a po czątk u, ja k fascynuje N orw ida myśl o naro d zin ach rzym skiej ulicy, o kładzeniu obok siebie różnych frag m entów kam ieni.' O braz brukow ania ulicy wróci jeszcze kil­ k a k ro tn ie : w liry k u Plato i Archita, b ardzo znam iennym , p raca n a d kładzeniem b ru k u staje się p u n k tem w yjścia dla problem a­ ty k i p ra cy i sztuki. W reszcie t a sam a czynność — „jed nania k a ­ m ieni“ b ru k u — daje podstaw ę do sform ułow ania isto ty p ra c y : zaczyna się ona ta m , gdzie zaczyna się w kład w łasnej, twórczej m yśli ro b o tn ik a : „ P ra c a je s t ta k dalece sam odzielnością, iż n a ­ jem n ik , ulice b ru k u jąc y , jeśli ty lk o ta k ja k d rudzy ręką rusza

a nie w kłada w robotę swego oryginalnego a k c e n tu ... to próż­ n ia k ... i dośw iadczony dozorca p racy oddala go“ (Do Spartakusa

(11)

MOTYW ANTYCZNY U NORWIDA 139

K orzystaliśm y t u z wierszy, pow stałych w różnych okresach tw órczych Norwida. Większość je d n a k utw orów , w k tó ry c h b ru k rzym ski był bezpośrednim tem atem większych obrazów p o ety c­ k ich czy tylko m otyw em przedstaw ień w tórnych, p rz y p ad a n a ła ta 1856—58. To właśnie — tem aty czn y i czasowy — k rą g Qui- dama, la ta , w k tó ry ch Norw id obcuje najżyw iej poprzez lek tu rę i wspom nienia z k u ltu rą daw nej Rom y.

Ale w pow ietrzu drżały już grom y, nie d la rzym skiego p rze­ znaczone bruku. Spadły one n a in n y b ru k : od daw na ju ż opusz­ czonej i nigdy nie zapom nianej Warszawry. Oddźwięczało serce poety. B ru k warszawski w płynął do poezji polskiej n a kilku u lo t­ nych k artk a ch , zapisanych w dalekim P ary ż u — n a k a rtk a c h , z k tó ry c h zerwała się wizja W arszaw y w Fortepianie Szopena. P am iętam y, ile razy on się ta m p rzypom ina:

Bruki placów głuche i szare I Zygmuntowy w chmurze miecz

To S tare Miasto.

A p otem drugi obraz: zrzucenie fo rtep ian u n a „b ruk i z g ra ­ n itu “ . T en obraz kończy u tw ó r i u trw a la wrażenie. B ru k w ysunięty t u został n a najbardziej reprezentatyw ne miejsce — tw o rzy po in tę wiersza.

C ie sz s i ę , p ó ź n y w n u k u k J ę k ły — g łu c h e k a m ie n ie :

I d e a ł — s ię g n ą ł b r u k u —

Sym bolika tego b ru k u z końcowej „cody“ w iersza b y ła p rzed­ m iotem zażartych polem ik: radość to czy ironia w yrw ała N o r­ widowi te słow a? Ironia, „chichocząca ja k b ies“ — stw ierdza prof. Makowiecki. „D oskonałość zeszła oto n a poziom ziemi, n a poziom zwykłości, sięgnęła b ruku . Cóż, że p rzy ty m zginęła — ale spełnił się p ro g r a m — ciesz się w ięc!“.

I jeszcze raz b ru k ulic w arszaw skich wrócił w piękny m w ier­ szu dedykacyjnym (1866), k tó ry m N orw id złożył trag ed ię o Tyr- te ju u stóp stolicy swej młodości. P am iętam y wszyscy tę w strząsającą apostrofę:

Z bruku twego rad bym mieć kamień, Na którym krew i łza nie świecą

(12)

Przesyłając te k st D edykacji w 10 la t później do d ru k u w „Echu“ w arszaw skim , m usiał p o eta zmienić zakończenie. W spaniały wer­ set końcow y („n a k tó ry m krew i łza nie świecą“) u stąpił miejsca nowe strofie. K am ień z warszawskiego b ru k u nie połyska tu już krw ią i łzam i; zostaje skojarzony z grobowcem, otulony mchem cm en tarn y m — i rzucony w wizję ostatniego dnia:

Z twego bruku rad bym miał kamień W mchu cmentarza, pod błyskawicą... Gdy grobowce skrzywią się i zaśkrzypią A o wtórego świata kręgi

Bieguny tego się uczepią...

Jeśli druga re d ak cja wiersza odebrała przeszyw ającą lap i­ darność poincie, to je d n a k wzbogaciła w zam ian wiersz o nowy obraz, w k tó ry m kam ień z b ru k u potoczył się poza granicę czasów. Lublin, we wrześniu 1956

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zachowały się też listy Babci do osób jej bliskich oraz ich wspomnienia o niej – czytając te dokumenty, doszłam do wniosku, że była ona bardzo wrażliwa na los i kłopoty

As shown in figure 2-13, the MMB test can be seen as the superposition of the mode I DCB test and Mode II TPB test.. J-integral, virtual crack closure, cohesive zone, area

Купчинського перед прозою, що, на його думку, „ниш не може на бтлыпе претендувати, ашж на лпературний факт”!. Аргументом такого досить

Numerical schemes used to conduct the shape optimization problem using an iterative algorithm based on the traction method for reshaping are presented, where the shape of

Zrozumienie patofizjologii czynników ryzyka, prodromalnych objawów choroby, pierwszego epizodu, oraz czynników determinuj¹cych powrót do zdrowia i re- akcjê na leczenie jest

Dit houdt in dat voor meer viskeuze vloeistoffen deze oplossingen een zeer beperkt geldigheidsgebied hebben en alleen toegepast kunnen worden voor die gevallen, waarbij

W Polsce międzywojennej do najsilniejszych ośrodków sportu akademickiego należały m.in.: Kraków, Lwów, Poznań, Warszawa i Wilno.. Kobiety aktywnie uczestniczyły w

W sytuacji, gdy – nawet wœród specjalistów od wojskowoœci – Clausewitza traktuje siê tylko i wy³¹cznie jako autora (bezsprzecznie, wybitnego) traktatu O wojnie, m³ody