• Nie Znaleziono Wyników

"Mieszkanie się należy. Studium z peerelowskich praktyk społecznych", Dariusz Jarosz, Warszawa 2010 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Mieszkanie się należy. Studium z peerelowskich praktyk społecznych", Dariusz Jarosz, Warszawa 2010 : [recenzja]"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Szustek

"Mieszkanie się należy. Studium z

peerelowskich praktyk społecznych",

Dariusz Jarosz, Warszawa 2010 :

[recenzja]

Echa Przeszłości 14, 179-194

(2)

POLEMIKI, RECENZJE I OMÓWIENIA

D a r iu sz J a r o sz , M ieszkan ie się należy. S tu d iu m z p eerelo w sk ich p r a k ­ tyk społecznych, W arszaw a 2010 (O ficyna W ydaw nicza ASPRA-JR),

ss. 388.

W stęp - d la c z e g o p o d jęła m s ię r e c e n z ji tej k s ią ż k i, p o m im o p e w n y c h w ą tp liw o ś c i, w s z a k n ie sp e c ja liz u ję s ię w h is to r ii m ie sz k a ln ic tw a ?

Po pierwsze, ponieważ k siążk a D ariu sza Ja ro sz a pt. M i e s z k a n i e s ię n a l e ­ ż y ... S t u d i u m z p e e r e lo w s k ic h p r a k t y k s p o łe c z n y c h je s t z zak resu historii społecznej, z pewnym oddechem histo rii gospodarczej - a to je s t dla m nie in teresu jąca tem atyka. Staw ianie nowych p y tań badawczych w obszarze h i­ storii społecznej i gospodarczej zm ierza do odpowiedzi, n a ile ten praw ie półwieczny okres Polski Ludowej wykorzystano, a w jakiej m ierze został stracony cywilizacyjnie.

Po wtóre, spodziew ałam się, że z książki poznam ciekawe procesy doty­ czące ru ch u spółdzielczego w okresie PRL. Spółdzielnie m ieszkaniow e w tym czasie stały się najw iększym segm entem branżow ym ru ch u kooperatystycz- nego w Polsce. Zrzeszenia spółdzielcze odgrywały w ielką rolę w zakresie usług, han dlu , konsum pcji, m ieszkalnictw a. Spółdzielnie wytworzyły i jedno­ cześnie były właścicielem ogromnego m ajątku. Zrzeszały m iliony Polaków (na koniec PRL - 15 mln). Ten ru ch społeczno-gospodarczy uzyskał szczegól­ n ą pozycję i przywileje, był ruchem masowym. A z drugiej strony polski ruch spółdzielczy w okresie PRL stracił swoje atrybutyw ne cechy, do tego stopnia, że przez pewien okres znalazł się poza centralam i światowego ru ch u koope- ratystycznego. Zrzeszał m iliony ludzi, a jednocześnie złam ano e le m en ta rn ą podmiotowość tych, którzy byli członkam i spółdzielni. Przez te praw ie pół w ieku przeprow adzano zmiany, które ta k przekształciły ruch spółdzielczy, że spółdzielnie stały się podm iotam i w pewnym zakresie państwowym i lub p a ń ­ stwowo-spółdzielczymi. Dlaczego spółdzielniom wyznaczono ta k ą poczesną rolę w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych Polaków po II wojnie światowej? J a ­ kimi in stru m entam i przekształcano spółdzielczość tradycyjną w spółdzielczość socjalistyczną i ja k w praktyce te kooperatywy nowego typu funkcjonowały? Ważne jest, w jakiej m ierze działania w spółdzielniach m ieszkaniow ych m ia­ ły oddolny, obyw atelski ch arakter, a n a ile były inicjowane i kierow ane przez

(3)

władze cen traln e i lokalne? Ju ż dla poszukiw ania odpowiedzi n a te p ytania k siążk a zapow iadała się obiecująco. J a k ta k a kulaw a spółdzielczość mogła tyle zdziałać i mieć tak ie znaczenie? Tu najmocniej zajm ujące je s t działanie p ań stw a w obszarze ru ch u spółdzielczego. Z jednej strony polityka pań stw a spowodowała skarłow acenie spółdzielni pod względem organizacyjno-praw ­ nym, z drugiej jed n a k państw o prowadziło bardzo protekcjonistyczną polity­ kę wobec spółdzielni. P a trz ą c z pozycji tych sprzeczności, studium poświęco­ ne (w jak iejś m ierze) problem atyce spółdzielczej zapowiadało się pasjonująco. Nie mniej ważnym pakietem pytań, n a które poszukiw ałam odpowiedzi, były relacje pom iędzy ruchem spółdzielczym a innym i ru ch am i społecznymi, w tym przede w szystkim ruchem zawodowym, organizacjam i gospodarczymi, organizacjam i młodzieżowymi.

W reszcie k a rd y n a ln y m p y tan ie m staw ian y m autorow i k siążk i było: w jakiej m ierze t a publikacja pozw ala n am zrozumieć procesy dotyczące polityki m ieszkaniowej, gospodarki su b stan cją m ieszkaniow ą, i tym sam ym - w jak im stopniu przybliża n as do wyważonej oceny procesów społecznych i gospodarczych zw iązanych z zaspokajaniem potrzeb m ieszkaniow ych Pola­ ków przez pół w ieku po wojnie.

Trzecim czynnikiem , który skłan iał m nie do zainteresow ania się k siążk ą D. Ja ro sz a je s t to, że b a d a n ia n a d ruchem spółdzielczym m ają bardzo a k tu a l­ ny aspekt, i je s t on szczególnie widoczny w obszarze spółdzielczości m ieszka­ niowej. Zdiagnozowanie s ta n u spółdzielczości postpeerelowskiej to podstaw a do nap raw y spółdzielczości w okresie III RP. W czasie o statn ich dwóch dekad połowę w szystkich spółdzielni stanow iły spółdzielnie m ieszkaniowe. Dyspo­ n u ją one ogromnym m ajątkiem i potencjałem , często niezagospodarow anym należycie. Podstaw owy m echanizm spółdzielczy, tj. prow adzenie przedsię­ wzięcia gospodarczego z grosza składkowego członków zrzeszenia, doskonale spraw dza się w budownictwie m ieszkaniowym . Lecz w III RP nie stworzono w aru nk ó w do odrodzenia się tradycyjnej spółdzielczości m ieszkaniow ej. W tym okresie interesow ano się wyłącznie m ajątkiem tych spółdzielni, zaś spółdzielcami, ich podmiotowością - wcale. W tym sam ym czasie sektor ko­ m ercyjny zagospodarował i w ykorzystał z zyskiem dla siebie m echanizm spółdzielczy, przy tym nierzadko n arażając obywateli n a straty. W szak budo­ w a przez deweloperów m ieszkań z grosza składkowego przyszłych właścicieli, to nic innego ja k w ykorzystanie m echanizm u spółdzielczego przez rynek ko­ m ercyjny i złupienie tej grupy obywateli. Deweloper pow inien budować ze swoich środków i n a swoje ryzyko. On od tego ryzyka m a zysk. Tymczasem w okresie III RP państw o stworzyło tak ie w arunki, gdzie g ru p a obywateli chcących nabyć m ieszkanie angażow ała swoje środki i tym sam ym ponosiła ryzyko, a deweloper zabierał zysk od cudzych pieniędzy, sam niczym nie ryzykując. M iał te n zysk tylko dlatego, że sektor deweloperski dostrzegł w alory ekonomiczne przedsięw zięć gospodarczych z grosza składkowego, a państw o stworzyło w arun k i form alno-praw ne do tego, żeby sektor kom er­ cyjny zawłaszczał pole spółdzielczości. Tak w III RP budowano rynek kosz­

(4)

tem interesów ekonomicznych obywateli. P a trz ą c z tej perspektyw y w szyst­ kie prace, które przybliżają sta n wiedzy o spółdzielczości PRL, są bardzo interesujące i pożyteczne społecznie. Pozw alają one zdiagnozować bolączki i patologie spółdzielczości postpeerelowskiej. Ten m ate ria ł je s t ciągle przy­ datn y do napraw y i odnowy ru ch u spółdzielczego. Z błędnego spojrzenia n a okres Polski Ludowej wyrosło wiele garbów III RP. N adto publikacje o spół­ dzielczości m ieszkaniowej w okresie PRL współcześnie są interesujące do analiz porównawczych ze spółdzielczością tego segm entu w okresie III RP.

C zw artym powodem, k tóry zadecydował o zrecenzow aniu przeze m nie stu d iu m au to rstw a D. Ja ro sz a było to, że k siążk a dotyczy czasów PRL. P ub li­ kacje odnoszące się do tego okresu zawsze ciekaw ią nieco bardziej niż te, które tra k tu ją o innym okresie XX stulecia, z w ielu powodów. Przede w szyst­ kim przy tak ich pozycjach p atrzy się, czy a u to r opracow ania staw ia nowe i zarazem now atorskie p y tan ia badawcze, czy raczej wpisuje się w jak iś już istniejący szablon badawczy. Z uw agą śledzi się w ykorzystane źródła - co świeżego, nieznanego a u to r wyszperał.

Nowe analizy historyczne, obejmujące powojenne 45-lecie, młode i śred ­ nie pokolenie badaczy in te resu ją także z powodów emocjonalnych. To je s t w znakom itej większości czas aktyw ności życiowej i zawodowej pokolenia ich rodziców, dziadków. S tąd bierze się ta k a sw oista powinność, w yrażająca się w potrzebie poznania z perspektyw y historycznej dorobku pokolenia swoich przodków i u trw ale n ia oraz w prow adzenia go do obiegu historycznego. Spoj­ rzenie z tej perspektyw y n a okres PRL sk łan ia do jakiejś łagodności, poszuki­ w an ia pozytywnego dorobku. W szak nie sposób mówić o swoich rodzicach, dziadkach tylko krytycznie. Wówczas z takiej symbolicznej perspektyw y b a ­ dawczej łatwiej dostrzec pracowitość i ogromny wysiłek tych pokoleń Pola­ ków, którzy odbudowali kraj ze straszn ych zniszczeń wojennych i dali dość solidne przyczółki pod budowę nowoczesności.

Konstrukcja i treść

Najprościej m ożna byłoby powiedzieć, że k siążka je s t o tym , ja k państw o dawało „rybę”, a nie „wędkę”, a bardziej szczegółowo - ja k Polacy w okresie PRL zabiegali o „rybę”. Gdyby chcieć tem atykę tej publikacji ująć w konw en­ cji fabularnej - to je s t to serial „Dom” (według scenariusz Jerzego Janickiego i A ndrzeja M ularczyka, w reżyserii J a n a Łomnickiego) oraz „A lternatyw y 4” (scenariusz Ja n u sz Płoński i Maciej Rybiński, reżyseria - S tanisław Bareja). Ju ż z tego m ożna wnosić, że te m a ty k a je s t bardzo zajm ująca.

P ra ca sk ład a się z sześciu rozdziałów. Trzy pierwsze stanow ią w prow a­ dzenie do zasadniczej problem atyki i swoisty dla niej korpus. W rozdziale pierwszym kró tk i bilan s II RP daje nie tyle obraz wyjściowy dla okresu Polski Ludowej (bo wojna tu bardzo dużo zm ieniła), co pokazuje, jak ie naw y­ ki, postawy, oczekiw ania m ieli Polacy po wojnie w zakresie m ieszkalnictw a. Sytuacja w okresie wojny została p otrak tow an a lakonicznie, choć pokazuje

(5)

d renaż substancji lokalowej przez okupantów. Ze względu n a ak tu a ln y wy­ m iar takich spraw ja k rugi niem ieckie czy m ienie pożydowskie - przydałoby się może nieco szerzej wprowadzić czytelnika w te zagadnienia.

Ciekawie został skrojony rozdział drugi. Tu m ożna prześledzić koncepcje polityki m ieszkaniowej i w zakresie budow nictw a w poszczególnych podokre- sach. S tąd widać charak tery sty k ę oszczędnej i sierm iężnej polityki gomuł- kowskiej i n a czym polegał wielki skok cywilizacyjny zaprezentow any przez ekipę E dw ard a Gierka. P lany z dekady la t 70. w zakresie rozwoju przem ysłu budowlanego i ilości m ieszkań m ogą budzić uznanie tak że dziś i żal, że nie zostały zrealizowane.

Rozdział trzeci je s t przeznaczony przede w szystkim dla tych czytelników, którzy m ają zacięcie inżynierskie. A każdem u inn em u pozwoli odróżnić s ta n ­ dard m ieszkaniowy za W ładysław a Gomułki i tego z czasów E. Gierka.

Rozdział czw arty m a zasadnicze znaczenie dla rozprawy. Objętościowo góruje n a d w szystkim i razem wziętym i - jeden rozdział je s t większy niż pięć pozostałych. Lecz m a to uzasadnienie m erytoryczne. W tym rozdziale au tor zrealizował sedno swojego zam ysłu badawczego. Z tego rozdziału czytelnik dowie się wszystkiego o powojennym k w ateru nk u. Może poznać losy budow ­ n ictw a pracow niczego przy z a k ła d a ch pracy oraz rolę r a d narodow ych w dystrybuow aniu lokali m ieszkalnych. Tu m ożna prześledzić zm iany w spół­ dzielczości m ieszkaniowej, od inicjatyw z pierwszych la t po wojnie po spół­ dzielnie molochy z czasów gierkowskich. Zostały też przedstaw ione możliwo­ ści zakupu m ieszkań n a zasadach rynkowych.

W rozdziale piątym au to r trochę eksperym entuje metodologicznie. N a podstaw ie oryginalnej bazy źródłowej przedstaw ił, w ja k i sposób ludzie osią­ gali m ieszkania w trzech w ybranych m iastach.

W o statn im rozdziale poszukiw ano odpowiedzi n a pytanie, kto i z jakich powodów korzystał z przywilejów w zabiegach o m ieszkanie.

W zakresie dróg Polaków do uzysk ania m ieszkania w lata ch 1944/45 - 1989 a u to r dał wykład, o którym m ożna mówić tylko z najw yższym u z n a ­ niem , zarówno w zakresie treści, ja k i co do formy. J e s t tam wielkie bogactwo wiedzy podane w ciekawej i bardzo przystępnej formie.

Tezy pracy i zasadnicze problemy badawcze

Zasadniczym pytaniem badawczym w pracy było: J a k ie działan ia podej­ m owali Polacy w lata ch 1944/45 - 1989 dla u zyskania m ieszkań”. Autorowi chodziło o „zbadanie różnego rodzaju p rak ty k społecznych, które tow arzyszy­ ły realizacji tego celu” (s. 8-9). Chciał w ten sposób udowodnić tezę, że „brak m ieszkań był jednym z najw ażniejszych (jeżeli nie najw ażniejszym ) proble­ m em życia codziennego”. J a k podkreśla - jego zam ysłem badawczym było pokazanie „wpływu tru d n o ści lokalowych n a m asow e procesy społeczne i wybory życiowe Polaków, w tym również n a zachowania kontestujące system władzy” (s. 14). W tym zakresie plan badawczy au tor zrealizował w bardzo

(6)

ud an y sposób. C zytelnik nie m a wątpliwości, że problem y m ieszkaniowe przez pół w ieku po wojnie stanow iły podstaw ow ą spraw ę dla polskich rodzin. Zjawisko m iało c h a ra k te r powszechny.

Metodologia i sprawy warsztatowe

Metodologiczne założenia tego stu diu m zostały przez a u to ra zdefinio­ w ane w dwóch płaszczyznach. B adane procesy zostały przeanalizow ane przez pry zm at źródeł w ytw arzanych przez instytucje różnego szczebla i z drugiej strony z pozycji spuścizny, k tó rą pozostawili „zwykli ludzie”, uczestnicy tych zdarzeń. Połączenie m etody instytucjonalnej z m etodam i b a d ań „życia co­ dziennego” i n a rra c ją m ikrohistoryczną - doskonale spraw dziły się w tym studium . Takim narzędziem krzyżowym było ujęcie badanych zjawisk z pozycji centralnej i lokalnej, czyli tak, żeby były oglądane z góry i z dołu jednocześnie.

N a odrębną uwagę zasługuje narracja. In te g ra ln ą częścią pracy stały się obszerne fragm enty źródeł, włączone bezpośrednio do te k stu zasadniczego opracow ania. One s ą wyodrębnione tylko graficznie. C ytaty zostały wybrane z dokum entów autobiograficznych typu listy i pam iętniki oraz dokum entów urzędow ych i publicystyki. Tym zabiegiem w arsztatow ym a u to r doskonale i w plastyczny sposób zilustrow ał swój wykład. W te n sposób k siążk a zyskała n a lekkości lektury, i jednocześnie zostały pogłębione jej w alory m erytorycz­ ne. W spółcześnie coraz szerzej zyskuje sobie uznanie ta k i sposób wykładu, gdzie odpowiednio dobrane fragm enty źródeł ilu s tru ją i u zup ełn iają zasad n i­ czy wywód autora. Dziś ju ż tru d n o spotkać tak ie publikacje, gdzie fragm enty źródeł zamieszczano by n a końcu książki, jako załączniki. Tak zamieszczone źródła były rzadko czytane, choć tak ie w ydania uznaw ano za właściwie upo­ rządkow ane. M aniera narracyjna, ja k a została zastosow ana w tej książce jaw i się dziś jako nowoczesna, choć trz e b a powiedzieć, że z tru d em torow ała sobie drogę. Gdy K ry sty n a K ersten zastosow ała te n zabieg w arsztatow y w N a r o d z i n a c h s y s t e m u w ł a d z y , to przyjęto to krytycznie, określając nieco pogardliwie m ianem „cytologii”. Jedyne co salwowało znaną, nieżyjącą już historyczkę, to że ta k przyw ołane fragm enty źródeł były w znacznej części wówczas dla innych badaczy niedostępne.

Źródła i opracowania

W pracy została w ykorzystana szeroka i różnorodna baza źródłowa. Są tam źródła archiw alne pochodzące od różnego rodzaju podmiotów państw o­ wych, źródła proweniencji partyjnej, organizacji społecznych i społeczno-go­ spodarczych. Niem ało je s t źródeł drukow anych i druków urzędowych. Ale w wykazie w ykorzystanych m ateriałów zabrakło parlam entariów . Z ask akują­ cy je s t b ra k Biblioteki Sejmowej w bibliografii. J e s t co p raw d a zespół K a n c e ­ l a r i a S e j m u 1 9 4 7 - 1 9 7 2 z AAN, ale to w żadnej m ierze nie może zastąpić dokum entów ze zbiorów Biblioteki Sejmowej. D ruki sejmowe, spraw ozdania i stenogram y lubią być pożywnym m ateriałem . Szczególnie cenne są załącz­

(7)

niki, w tym ekspertyzy i inne m ateriały dołączane np. do projektów ustaw. B rak tych p arlam en tariów je s t zastanaw iający tym bardziej, że s ą one łatwo dostępne, ponieważ są zdygitalizowane. In te rn e t pozw ala n a kw erendę wy­ godną i ekonom iczną pod względem czasu i środków pieniężnych. Zapewne niewiele wniosłyby tu m ateriały z czasów Sejm u np. I kadencji, w szak wów­ czas p a rla m e n t był rachityczny. Pracow ał całkiem niewiele już choćby d late ­ go, że posiedzenia zwoływano tylko 11 razy przez całą kadencję. Ale w póź­ niejszych lata ch Sejm był dużo aktywniejszy, a m ieszkalnictw o było ważnym problem em społecznym. Więc tru d n o przypuszczać, iż w parlam encie nie interesow ano się tym zupełnie. Z bazy źródłowej m ożna odnieść w rażenie, że a u to r m onografii przyjął założenie, iż politykę w zakresie m ieszkalnictw a i budow nictw a m ieszkaniowego kształtow ano zasadniczo w Radzie M inistrów i w poszczególnych m inisterstw ach oraz w PZPR. Ciekawe byłoby pobadać, czy w istocie Sejm był przez cały okres Polski Ludowej tylko d e c o r u m .

Wiele je s t m ateriałów z archiwów państwowych. Zagospodarowane zosta­ ły źródła z Archiw um Państw owego w Krakowie, Łodzi, Szczecinie, Rzeszo­ wie. W tym zestaw ie szukałam tak ich zespołów jak: S p r a w o z d a n i a m ie s ię c z ­ n e w o j e w o d y, z załącznikam i. To m a te ria ł o k a p ita ln y m zn aczeniu dla wszystkiego co działo się w większych m iastach, szczególnie po wojnie. Ale to zespoły bardzo obszerne. M ożna było się spodziewać tego typu m ateriałów z dawnych wojewódzkich archiwów państw owych, ponieważ w pracy była przyw oływ ana niejednokrotnie Ire n a Paczyńska z U niw ersytetu Jagiello ń­ skiego, k tó ra je s t znaw cą tego m ate ria łu i jego wielkim apologetą.

Ciekawym uzupełnieniem stały się pam iętniki, w spom nienia, reportaże, a naw et beletrystyka. Pewnie dla tej problem atyki m ożna byłoby jeszcze dodać D okum enty Zycia Społecznego. K w erenda w tych zbiorach specjalnych m ogłaby okazać się w tym zakresie nadzwyczajnie pasjonująca, i dać m ate ­ ria ł nie do znalezienia niegdzie więcej. Ale trzeb a też pam iętać, że DZS to zbiory wym agające czasu i szczęścia badawczego, albo jeszcze lepiej bibliote­ k a rz a bardzo dobrze zorientowanego w tych zasobach.

Spośród źródeł należy jeszcze odnotować w ykorzystanie w ybranych rocz­ ników p rasy i niektórych czasopism fachowych.

W ykorzystane opracowania są bardzo różnorodne, zarówno pod wzglę­ dem tem atyki, ja k i formy. Doskonale ilu stru ją interdyscyplinarny c h a ra k te r tego studium . Przywołano wiele monografii poświęconych m ieszkalnictw u, polityce m ieszkaniowej, spółdzielczości m ieszkaniowej i obok tego przydatne były pozycje należące do klasyki historiografii zarówno w okresie III RP, ja k i PRL (Czesław M adajczyk, Czesław Łuczak). S ą prace politologiczne, h isto ­ ryczne, socjologiczne, praw nicze, z zak resu demografii, u rb an isty k i i obok tego wiele opracow ań monograficznych dotyczących poszczególnych m iast, w ybranych grup społecznych. W ykorzystano opracow ania z różnego czasu. Zabrakło nieco lite ra tu ry z zak resu ekonomiki budownictw a. Może przydało­ by się nieco pozycji z arc h ite k tu ry wnętrz.

(8)

Polemika z wybranymi ustaleniami, ocenami i interpretacjami A. Rola państwa w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych Polaków

W książce wiele uw agi poświęcono roli p ań stw a w zaspokajaniu potrzeb m ieszkaniow ych Polaków. In te re su ją c o z o sta ła p rz e d sta w io n a p o lity k a m ieszkaniow a i w zakresie budownictwa. Przeanalizow ano koncepcje kolej­ nych ekip partyjno-rządow ych i ich realizację. W nikliwie prześledzone zosta­ ły zm iany w poszczególnych podokresach. Szczególnie podkreślono politykę w czasach gom ułkowskich i dekadzie gierkowskiej.

Ale dyskusyjne w ydają się liczne k onstatacje dotyczące aktyw ności p a ń ­ stw a w zakresie m ieszkalnictw a, szczególnie w pierwszej powojennej d eka­ dzie, ale także później. W tym zakresie ta k siążk a w pisyw ałaby się w bardzo m odną m anierę m yślową III RP tra k to w a n ia p ań stw a (nie tylko w czasie PRL) jako źródła wszelkiego zła. Państw o często jaw i się jako szkodnik wobec swoich obywateli, n aw et wówczas, gdy podejm uje działalność w interesie tych obywateli. W III RP u ta rła się ta k a sw oista konwencja, że wszystko to co je s t państw ow e je s t złe, a to co obywatelskie i rynkowe a d h o c bardzo pozytywne. T aka to ta ln a k ry ty k a p ań stw a i rozwój m yślenia antypaństw ow e­ go były szczególnie modne w lata ch 90. Od kilku la t nieco odchodzi się od tego stylu refleksji. Ale ciągle pozostaje praw ie bezkrytyczne podejście i za­ uroczenie zarówno rynkiem , ja k i czynnikiem obywatelskim . J e s t to mocno przesadzone i stanow i swoiste s i g n u m te m p o r is ostatn ich dwóch dekad.

Polem iczna wydaje się ta k a k o n sta ta cja , że po lity k a m ieszkaniow a w lata ch 1944-1956 „zbliżała się (...) najbardziej do charakterystycznego wówczas dla ZSRR system u adm inistracyjno-dotacyjnego”, gdzie odpłatność za m ieszkanie nie odgryw ała „istotnej roli”. Dalej a u to r książki pisze, że „państw o decydowało o lokalizacji, sta n d a rd z ie i rozdziale budow anych m ieszkań. Czynsze nie m iały większego znaczenia. M ieszkanie przybierało c h a ra k te r św iadczenia socjalnego, które mogło być częściowo odpłatne. Pod­ sta w ą tego system u było założenie, iż możliwa je s t racjon aln a gospodarka m ieszkaniow a opierająca się n a obiektywnym u sta le n iu potrzeb, standardów i nakładów przez centralny organ planow ania oraz n a bezpośrednim realizo­ w aniu preferencji p a ń stw a w drodze decyzji jego organów bez k orzystania w większej m ierze ze środków ludności” (s. 29). Wynikałoby z tego, że z aan ­ gażowanie p a ń stw a w złagodzenie problem u b ra k u m ieszkań zaraz po wojnie wypływało z utopii socjalistycznego planow ania, z ap atrzen ia we wzory r a ­ dzieckie i omnipotencji p ań stw a w życiu społecznym. W moim rozum ieniu to była konieczność w ypływająca z położenia Polaków w straszn ie zniszczonym kraju. Konkluzji o podobnym ch arak terze je s t wiele, ja k choćby przy tzw. dekrecie o rem ontach z 26 października 1945 r. A utor pisze, że te n d ekret „przede w szystkim w kraczał (...) bardzo zdecydowanie w sferę własności nieruchom ości i dysponow ania nim i. W cielał w życie zasadę, że nieruchom o­ ści m ieszkalne stanow ią dobro powszechne, którego użytkow anie dla celów

(9)

ogólnych nie może być uzależnione ani od dobrej woli, ani też możliwości właściciela” (s. 31). (Dodać trzeba, że n a podstaw ie tego d ek retu właściciele nieruchom ości m ieli obowiązek rozbiórki b udynku zniszczonego, i napraw y budynku uszkodzonego. W p rzypadku niestosow ania się właściciela do tego, w ładza budow lana m ogła zarządzić rozbiórkę bu dynku zniszczonego i przejąć uzyskane w te n sposób m ateriały, a właścicielowi budynku uszkodzonego odebrać praw o naprawy.) W mojej ocenie - w w arunkach powojennych ten dek ret nie był niczym nadzwyczajnym. Po wojnie w w ielu k rajach spotykam y działan ia o podobnym ch arakterze. To działania specjalne, w norm alnych w aru n kach - może trochę - pachnące bolszewizmem wobec własności tych nieruchomości. Lecz w 1945 r. tak ie kroki ze strony p a ń stw a oceniłabym nie tylko jako dopuszczalne, ale jako konieczne i racjonalne ze społecznego p u n k ­ tu widzenia. W tam tych okolicznościach nie m ożna było dawać pierw szeń­ stw a ochronie własności pryw atnej przed potrzebą dachu nad głową tym, którzy w racali po wojennej tułaczce.

W podobnym ch arak terze u trz y m an a je s t an aliza d ek retu z 21 gru dn ia 1945 r. o publicznej gospodarce lokalam i i kontroli najm u. A utor zwraca uwagę przede w szystkim n a to, że „dekret przew idyw ał przebudowę m iesz­ k a ń większych n a m niejsze, co nie we w szystkich przypadkach m iało sens. Spraw iał, iż właściciele budynków (...) zostali pozbawieni swobody dyspono­ w ania m ieszkaniam i n a rzecz władz kw aterunkow ych. Zniesiono swobodny najem i wprowadzono zasadę przydziału powierzchni m ieszkalnej zależnie od norm kw aterunkow ych, utrzym ując równocześnie czynsze n a niskim pozio­ m ie” (s. 30). Młody czytelnik, który nie zna tych zagadnień z innej lektury, z łatw ością odnosi w rażenie, że władze państw ow e już od pierwszych dni po zakończeniu wojny działały n a szkodę obywateli, szczególnie tych, którzy m ieli ja k iś s ta n posiadania. A tak i, który czyta po w ierzchu, szybko może dojść do wniosku, że sytuacja w k raju po zakończeniu działań wojennych niewiele różniła się od okupacji. W lata ch 1939-1945 okupanci zajmowali m ieszkania i inne nieruchomości, a po przejściu frontu n a zachód - władze kom unistyczne reprezentujące państw o polskie. A przecież różnica je s t za­ sadnicza. W dom ach zajm owanych w czasie okupacji m ieszkała np. rodzina E rik i Steinbach, a po zakończeniu wojny urzędy kw aterunkow e daw ały przy­ działy tak im ludziom, ja k bohaterow ie z serialu „Dom”. Zasadniczym celem przywołanego wyżej d ek retu było przysporzenie substancji lokalowej dla lu ­ dzi niem ających dachu n ad głową, nieposiadających żadnych środków i nie­ rzadko wyniszczonych w ojną i schorow anych oraz dla tych, którzy byli ko­ nieczni dla u ru ch a m ia n ia urzędów, szpitali, szkół i fabryk. Nie sposób było się spodziewać, że właściciele domów, dużych m ieszkań będ ą odstępować dobrowolnie, za m arny grosz lub za darm o obcym ludziom pom ieszczenia m ieszkalne. Tu konieczna była in terw encyjna polityka pań stw a. To było w interesie społecznym. W spółcześnie nie zawsze znajduje to zrozumienie.

W tym stu dium są liczne konstatacje o podobnym ch arak terze, np. przy przejm ow aniu m ieszkać, kam ienic czynszowych, dokw aterow aniu. W tej

(10)

szczególnej działalności p a ń stw a n a rzecz zapew nienia lo c u m w pierwszym okresie po zakończeniu wojny, zabrakło w tym opracow aniu problem u przej­ m ow ania przez państw o budynków i m ieszkań po właścicielach zm arłych i zaginionych w czasie wojny. Zw racam n a to uwagę, ponieważ to je s t pro­ blem a k tu a ln y w III RP, w procesach rew indykacyjnych. W lata ch 90. pojawi­ ła się fala k rytyki p ań stw a polskiego, które w 1945 r. m iałoby przejmować pośpiesznie nieruchom ości n a cele m ieszkaniow e ta k pośpiesznie, że n ierzad ­ ko zaw ierucha w ojenna i powojenne trudności nie pozwalały właścicielom ujaw nić przed właściwymi organam i, że żyją. W Polsce był okres 6 miesięcy, w którym właściciele lub ich spadkobiercy m ieli czas n a swoiste objęcie nieruchomości. Po tym czasie państw o przejmowało m ienie, jako nieposiada- jące właścicieli. W lata ch 90. te przejęcia były krytykow ane i trak to w an e jako grabieżcze. Zupełnie bezzasadnie. O kres półroczny wcale nie był krótkim czasem , w innych pań stw ach dla tego ty p u przejęć były okresy krótsze - 6 tygodni lub 3 m iesiące. Po wojnie w k ra ju ta k zniszczonym ja k Polska był ta k i głód mieszkaniowy, a społeczeństwo wyniszczone biologicznie, że celem pierw szorzędnym było kw aterow anie ludzi znękanych wojną. W polityce p a ń ­ stw a przyznanie podmiotowego c h a ra k te ru potrzebom tam tego społeczeń­ stw a wydaje się oczywiste. Cóż w a rta byłaby w ładza państw ow a stojąca n a straży pustych kam ienic, z ludźm i n a ulicy. Takie działania m usiałby podjąć każdy, kto w Polsce rządziłby po wojnie, nie tylko komuniści.

W lata ch 90. Krakowie, w P oznaniu doszło do spek tak u larn y ch oszustw m ających n a celu odzyskanie in tra tn y c h nieruchom ości od państw a, z powo­ du rzekomego przejęcia ich w 1945 r. z naruszen iem praw a. B rały w tym udział nie tylko kancelarie praw nicze, ale także instytucje państw ow e1. Przy­ w ołałam przykłady nadużyć w III R P w procesach rew indykacyjnych dla zobrazow ania oszustw i kradzieży, w państw ie o ustabilizow anych s tru k tu ­ rach w czasie pokoju. Po wojnie, gdy s tru k tu ry p ań stw a dopiero odbudowy­ wano i były słabe, tych nadużyć były sporo.

Skala problemów związanych z brakiem m ieszkań po II wojnie światowej i d ekapitalizacja zasobów m aterialn y ch (bardzo szczupłych przed 1939 r.) powodowała konieczność szerokiej aktyw ności p a ń stw a w tym zakresie. W pierwszych 5-1 0 lata ch po wojnie nie sposób było oprzeć gospodarkę loka­ lam i m ieszkalnym i n a zasadach rynkowych. A już szczególnie było to niem oż­ liwe w okresie od zakończenia wojny do 1948-1949 r.

1 Wśród dokumentów w aktach sprawy dotyczących krakowskich kamienic pojawiały się po trzy akty zgonu wystawione dla jednej osoby, z trzema różnymi datami śmierci, na potrzeby dowodowe w sprawie o odzyskanie kamienicy przez spadkobierców właścicieli, którzy już po zakończonej wojnie mieli nabyć daną nieruchomość. Podczas gdy faktycznie jedyny właściciel nieruchomości zmarł bezpotomnie, w czasie wojny. Tym samym państwo miało nie tylko prawo, ale i obowiązek przejąć taki dom. W latach 90. zdarzały się sytuacje, że w krakowskim sądzie ginęły księgi wieczyste takich przejętych nieruchomości, gdy pojawiał się przedstawiciel mini­ stra finansów, mający na celu podjęcie działań zabezpieczających interesy państwa przed bezza­ sadnymi rewindykacjami.

(11)

Czy w późniejszym czasie, po 1956 r., potrzebna była aktyw ność państw a w zaspokajaniu potrzeb m ieszkaniow ych ludności? Z całą pewnością tak, i nie dlatego, że niejako wynikało to z m odelu gospodarki państw owej. Skala potrzeb m ieszkaniowych, problem y społeczne w ynikające z b ra k u m ieszkań i znacznie rozwoju m ieszkalnictw a dla gospodarki - wym uszały aktyw n ą politykę p ań stw a w tym zakresie. Albo inaczej ujm ując, bez względu n a to, ja k i byłby ustrój i kto w tym czasie rządziłby w Polsce, nie mógłby omijać tego problem u. A utor książki pokazał, z jak im rozm achem w poszczególnych pięciolatkach planow ano rozładować problem y m ieszkalnictw a. Dzisiejsze koncepcje i aktyw ność p a ń stw a (przy całym zróżnicow aniu instrum entów ) n a tle choćby la t 60. jaw ią się wyjątkowo enigm atycznie i słabo. Porów nanie n aw et środkowego okresu PRL (nie mówiąc o dekadzie gierkowskiej czy pierwszych lata ch 80.) z III RP w ypada n a niekorzyść III RP także w licz­ bach. W schyłkowych czasach gom ułkowskich oddawano do u ży tku ponad 180 tysięcy, a po 1989 r. w o statnich dwóch dekadach je s t to rząd wielkości od 60 tysięcy do 90 tysięcy m ieszkań rocznie. Oczywiści ktoś powie, dzisiejsze sta n d a rd y m ieszkaniow e nie sposób porównywać z m ałym m etrażem i ślepą k u ch n ią z czasów gomułkowskich. Ale też nie m ożna porównywać zasobów m a te ria ln y c h , a sp ira c ji cyw ilizacyjnych ludno ści i p o ten c jału p a ń s tw a - ćwierć w ieku po wojnie i 65 la t po wojnie. Inne możliwości d ają technologie stosowane współcześnie w budownictwie, niż te, których używano w latach 60. Budow a takiej ilości m ieszkań rocznie w okresie Polski Ludowej była możli­ w a tylko dzięki ta k daleko idącem u zaangażow aniu państw a. J e s t oddzielną spraw ą, czy współcześnie ta k i zakres aktyw ności p ań stw a akceptujemy.

B. Rola rynku w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych Polaków

D ruga spraw a, z k tó rą chciałabym polemizować to ro la m echanizm ów rynkowych w zaspokajaniu potrzeb m ieszkaniowych Polaków w okresie PRL. M ożna odnieść w rażenie, że w ocenie a u to ra podstawowym błędem było odej­ ście od stw orzenia ry n k u m ieszkaniowego, a w każdym bądź razie om ijanie i lekceważenie zasad rac h u n k u ekonomicznego w obrocie m ieszkaniam i przy­ niosło wiele szkód i patologii. N aw et pierw sza część ty tu łu daje czytelnikowi sugestię, że rzecz je s t o roszczeniowych zachow aniach Polaków w spraw ach mieszkaniowych. W jednym z rozdziałów au to r napisał: „z p u n k tu w idzenia głównego te m a tu prezentow anej pracy najw ażniejsza konkluzja poczynio­ nych wyżej uw ag je s t następująca: mimo dokonywanych retuszów i modyfi­ kacji m ieszkanie po wojnie z reguły d o s ta w a ło się ; przydział był efektem działan ia procedur biurokratycznych. E lem enty rynkowe w tym system ie, które pojawiły się po 1956 r. (głównie za spraw ę rozwoju spółdzielni m ieszka­ niowych) nie kw estionow ały jego istoty. N aw et jeżeli zainteresow ani podej­ m owali wysiłek budowy jednorodzinnego domu, to m usiał on spełniać s ta n ­ dardy u stalone przez państw ow ych decydentów” (s. 73-74). Taka tęsk n o ta za rynkiem m ieszkaniow ym pojaw ia się w tym stud ium niejednokrotnie.

(12)

W okresie III RP przyjęło się p atrzeć n a wiele procesów, reform z czasów PRL przez pry zm at rynku, i podkreślać słabości z pozycji zasad gospodarki rynkowej. W tej m anierze myślowej powstało wiele zupełnie fałszywych teo­ rii i in terp retacji, ja k choćby w spraw ie reform y rolnej z 1944 r., nacjonaliza­ cji przem ysłu. Powszechnie się w ytyka reform ie rolnej, że kom uniści z pobu­ dek politycznych (żeby mieć n a wsi zaplecze) i ideologicznych doprowadzili do rozdrobnienia rolnictw a. Przeciw staw ia się tu koncepcje reform y przew i­ dującej większe gospodarstw a, lansow anej przez PSL i S tan isław a M ikołaj­ czyka. A w ystarczy rozejrzeć się po litera tu rz e przedm iotu trochę szerzej, np. poszperać po przedw ojennych pracach W ładysław a Grabskiego czy F ran cisz­ k a B u jak a (uznaw anego za ojca h istorii gospodarczej), żeby dostrzec w ielką apologię drobnych gospodarstw. W SGGW, w Instytucie w Puław ach prow a­ dzone były rozległe i gruntow ane stu d ia z zak resu ekonomiki rolnictw a, z których wynikało, że drobne gospodarstw a rolne pro du ku ją taniej i lepiej niż duże2. I to nie były tylko stu d ia gabinetowe, a teorie znane w ruchu ludowym, o czym pisze K azim ierz Przybysz w świeżo wydanej książce3. Trudno je s t powiedzieć, czy ci co przygotowali reform ę ro ln ą w 1944 r. czytali te przedw ojenne prace, ale one przydałyby się tym , co współcześnie piszą n a te n tem at. Podobnie je s t z m item o tym , że reform ę ro ln ą realizowano bez odszkodowania, a tylko za sym boliczną rekom pensatą, ponieważ przeprow a­ dzali j ą kom uniści. W Polsce po wojnie ktokolwiek by rządził, m usiał p rze­ prowadzić reform ę rolną i to bez odszkodowania - nie z przesłanek ideolo­ gicznych, lecz z konieczności ekonom icznych. W ówczas nie m ożna było myśleć o innej reform ie rolnej. Polska wieś nie m iała k ap itału , żeby przepro­ wadzić szersze upow szechnienie ziemi w drodze zakupu. Tak było już przed wojną. W czasie okupacji dekapitalizacja rolnictw a pogłębiła się d ram atycz­ nie. I z tych powodów in n a reform a praktycznie nie wchodziła w grę.

N acjonalizacja przem ysłu rysuje się podobnie. J a k m ożna było robić w iel­ kie uprzem ysłow ienie kraju , przy tak im b ra k u k a p ita łu ja k w Polsce. Skąd wziąć fundusze n a uprzem ysłow ienie - to było zasadnicze pytanie gospodar­ cze od la t 20. Od 1926 r. Eugeniusz Kw iatkow ski uw ażał, że najpierw trzeb a unowocześnić rolnictwo, które będzie kołem zamachowych dla przem ysłu i jednocześnie źródłem k a p ita łu dla industrializacji. P rzed w ojną w Polsce było trzech k ap italistów posiadających k a p ita ł n a poziomie europejskim ,

2 F. Bujak, Organizacja rachunkowości w małych gospodarstwach i dotychczasowe nasze doświadczenia w tym kierunku, [w:] „Rolnictwo” 1929, nr z grudnia, s. 27-64; E. Laur, Ekono­ m ika rolnicza, przełożył z niemieckiego i do potrzeb rolników polskich dostosował dr Witold Staniewicz, Lwów 1928 i recenzja S. Rozciszewskiego [w:] „Rolnictwo” 1928, nr z października; J. Curzystek, Badania nad rentownością gospodarstw włościańskich w r. 1926/7. Sprawozdanie Wydziału Ekonomiki Gospodarstw Wiejskich z przedmową prof. F Bujaka, Puławy 1928 i rec. Wł. Grabskiego, [w:] Rolnictwo” 1929, nr z marca, s. 181-187; W. Stankiewicz, J. Curzystek,

Wyniki badań nad opłacalnością drobnych gospodarstw rolnych w 1930/31 i 1932/33, [w:] ’’Rolnictwo” 1932, nr z listopada, s. 18-43; Wł. Grabski, Mniejsze czy większe gospodarstwa włościańskie przy reformie rolnej. Studia nad reforma rolną, [w:] „Rolnictwo” 1937, z. 1, s. 5-20.

(13)

a gdyby spuścić poprzeczkę, to takiej słabizny kapitalistycznej n a europej­ skim poziomie byłoby około 400 posiadaczy4. A przecież wojna i okupacja dobrze te fortuny przetrzebiła. B rak k a p ita łu je s t k ardynalnym problem em polskiej gospodarki w całym XX w., niem al we w szystkich działach. Stąd brały się w okresie PRL tak ie pomysły gospodarcze, ja k przywileje dla firm polonijnych. Pod koniec la t 70. one m iały n a celu przyciągnąć k a p ita ł Pola­ ków, którzy dorobili się zagranicą.

Przyw ołane zostały te dwa przykłady, żeby podkreślić ja k były zd ek ap ita­ lizowane podstawowe działy gospodarki. N a tym tle dobrze je s t postaw ić pytanie, skąd Polacy mogli mieć pieniądze n a m ieszkania, domy? W m iesz­ kalnictw ie także były potrzebne inwestycje n a m iarę skoku cywilizacyjnego. I nie chodzi tu tylko o te n pierw szy okres powojenny, gdzie była w ielka bieda - i to nie tylko w Polsce5. W Polsce ry nek w m ieszkalnictw ie był nie do zastosow ania z powodu b ra k u k ap itału . Dostrzegano te sprawy, ale nie były one łatw e do rozw iązania. Przy am b itn ych p lan ach m ieszkaniow ych za E. G ierka, pojawiały się tak ie koncepcje ja k Narodow a Pożyczka Rozwoju Budow nictwa M ieszkaniowego w 1977 r. Pew ne enklaw y ry n k u pokazały się w lata ch 70. i 80., gdy ludzie zaczęli nieco zarobkować wyjeżdżając z kraju, np. n a budowach w Iraku . J a k podkreśla a u to r książki - 10% wybudowanych m ieszkań przeznaczano n a rynek do sprzedaży za pieniądze. Reszty nie było­ by kom u kupić.

W spółcześnie wokół m echanizm ów rynkowych narosły mity. Łatwo przyj­ m uje się, że rynek uzdrow iłby złe p rak ty k i społeczne np. w m ieszkalnictwie. Bardziej szczegółowe pytania, n a ile m ożna było wprowadzać w kolejnych dekadach PRL jak ieś m echanizm y rynkowe w m ieszkalnictw ie, m ogą dać nowe prace z zak resu ekonom iki budownictw a. Tu też należałoby poszukiwać odpowiedzi w spraw ach dotyczących tego, n a ile konieczne było zaangażow a­ n ia p a ń stw a w m ate ria ln y m w sparciu dążeń Polaków do upragnionego m ieszkania. Z tej perspektyw y mogłoby się okazać, że te n centralizm p a ń ­ stwowy w budownictwie, pom powanie środków finansowych w inwestycje m ieszkaniow e to nie tyle w ynik pryncypiów ustrojowych, co jedyne możliwe drogi do przysporzenia substancji m ieszkaniowej w ta k głęboko zdekapitali­ zowanej gospodarce. Ciekawe, ile zbudowano by m ieszkań w okresie PRL

4 W literaturze przedmiotu podawane są różne dane dotyczące potentatów finansowych w II RP, w tym porównania ich fortun na tle europejskim. Do oligarchii finansowej zalicza się od około 3800 do 215 osób, czy nawet 92 (jak podaje Z. Landau). Przyjmuje się, że na poziomie europejskim było od kilkudziesięciu do siedmiu, a może nawet trzech właścicieli kapitału. Rozrzut tych danych jest spowodowany metodologią liczenia i oceny wielkości majątku. Zob. Z. Landau, Oligarchia finansowa, [w:] Z. Landau, J. Tomaszewski, Druga Rzeczpospolita. Go­ spodarka - społeczeństwo - miejsce w świecie, Warszawa 1977, s. 209; J. Kofman, Lewiatan a podstawowe zagadnienia ekonomiczno-społeczne Drugiej Rzeczypospolitej. Z dziejów ideologii kół wielkoprzemysłowych w Polsce, Warszawa 1986, s. 9-10.

5 Po II wojnie światowej nawet mocarstwo kolonialne, takie jak Wielka Brytania, miało do połowy lat 50. kartki na podstawowe dobra konsumpcyjne. Oczywiście tam nie można mówić o dekapitalizacji gospodarki czy nawet zasobów społeczeństwa.

(14)

przy rynkowych zasadach gospodarki i zastosow aniu takiej polityki m ieszka­ niowej, ja k ą dotychczas prowadzono w III RP?

C. O istocie spółdzielczości mieszkaniowej w PRL i ocena tej spółdzielczości

W okresie PRL spółdzielnie to najw ażniejsze podmioty realizujące politykę m ieszkaniow ą państw a. W yraźnie ta tendencja ukształtow ała się po 1956 r. J a k podkreśla a u to r książki - po 1956 r. „podstawową form ą zaspokajania potrzeb m ieszkaniow ych Polaków s ta n ą się spółdzielnie m ieszkaniow e” (s. 51), a „w lata ch 1966-1970 dom inującą form ą budow nictw a m ieszkanio­ wego stanie się budownictwo spółdzielcze” (s. 53). Rola spółdzielczości wzro­ sła w dwóch o statn ich dekadach PRL. Dalej a u to r w skazuje, że „innym ele­ m entem owej polityki, który w yróżniał la ta siedem dziesiąte n a tle innych okresów Polski Ludowej, była hegem onia spółdzielczości jako formy zaspokaja­ n ia potrzeb mieszkaniowych. (...) Spółdzielczość sta ła się jedynym - poza m ieszkaniam i funkcyjnymi - inw estorem uspołecznionego budownictw a m iesz­ kaniowego” (s. 67). Wówczas spółdzielnie to były przedsiębiorstw a n a szczegól­ nych zasadach, które produkowały m ieszkania dla wojewody (ok. 20%), dla zakładów pracy (ok. 20%), do sprzedaży komercyjnej (ok. 10%) i n a końcu dla spółdzielców (ok. połowa wszystkiego). W zasadzie to były spółdzielnie już tylko z nazwy. W szak sta tu s członków spółdzielni był w dużej mierze pozorny.

Wcześniej została podkreślona konieczność aktyw nej polityki p ań stw a w zakresie m ieszkalnictwa. In n ą spraw ą były formy tego zaangażow ania p a ń ­ stw a w budownictw ie w okresie PRL. Dlaczego państw o realizowało tę polity­ kę przez spółdzielnie? Albo inaczej ujm ując, czy spółdzielczość m ieszkaniow a m u siała stać się in stru m e n te m realizacji tej aktyw nej roli p a ń stw a i zarazem ofiarą? Czy nie m ożna było wykreować nowych podmiotów do w ykonyw ania zadań p ań stw a w zakresie m ieszkalnictw a? I obok tego stworzyć w aru nki dla rozwoju spółdzielczości m ieszkaniowej n a tradycyjnych zasadach. N a spół­ dzielczość m ieszkaniow ą p aństw o n ak ła d a ło z a d an ia z z a k re su polityki mieszkaniowej, ale z drugiej strony te spółdzielnie dostały niem ało przyw ile­ jów, preferencji od p a ń stw a. Czy obok spółdzielni ta k ic h państw ow ych - socjalistycznych, mogły funkcjonować spółdzielnie m ieszkaniow e prowadzo­ ne wedle tradycyjnych zasad? Czy np. n a kongresach spółdzielczych ruch kooperatystyczny podjął obronę tradycyjnych zasad spółdzielczych, czy też spółdzielcom odpow iadała ro la wyznaczona przez politykę rządow ą, sw oiste­ go pu pila władzy. Wiemy n a przykładzie spółdzielczości rolniczej - tej socjali­ stycznej, że W. G om ułka nie był do niej sztywno przyw iązany i po 1956 r. pozwolił n a rozw iązanie praw ie 9 tys. (z 10 tys. istniejących) spółdzielni rolniczych z powodów ekonomicznych i nieco społecznych. W książce wspo­ m niano o późniejszych, oddolnych inicjatyw ach odrodzenia spółdzielczości przez ru ch m ałych spółdzielni. Ale w sum ie lakoniczne została potrak to w an a dyskusja n a d m odelem spółdzielczości przez ten praw ie półwieczny okres.

(15)

Oczywiście rzecz całą m ożna byłoby skwitować, że książka nie je s t o spółdziel­ czości, lecz o drogach Polaków do m ieszkania. Lecz spółdzielczość m ieszkanio­ w a stanow i tu kardynalny problem. I idzie o to, że przy tak im p otraktow aniu tych spraw czytelnik, o ile nie posiada szerszej wiedzy o spółdzielczości w Polsce Ludowej, nie rozum ie procesów, o których a u to r pisze w książce. Przez cały analizow any okres au to r używ a pojęcia s p ó łd z ie ln i e , s p ó ł d z i e l ­ c z o ś ć . A przecież zupełnie czym innym b yła spółdzielnia m ieszkaniow a w lata ch 40., a zgoła czym innym był podm iot o nazwie s p ó ł d z i e l n i a m i e s z k a ­ n io w a w lata ch 80.

W tym studium poruszone zostały spraw y sam orządu spółdzielczego, sa ­ modzielności gospodarczej spółdzielni, autonom ii zrzeszeń spółdzielczych, do­ browolności zrzeszania się. Sporo uw agi poświęcono rodzajom spółdzielni. W skazane zostały niektóre sposoby i formy upaństw ow ienia ru ch u koopera- tystycznego. Ale w sum ie to gdzieś u m yka odpowiedź n a pytanie, n a czym polegała spółdzielczość socjalistyczna, a jakie elem enty tradycyjnej spółdziel­ czości ocalały. Spółdzielnie nie tylko budowały i dzieliły lokale, ale także gospodarowały su b stan cją m ieszkaniow ą. J a k one funkcjonowały jako zrze­ szenia, bo od tego w jak iejś m ierze zależała podmiotowość spółdzielców. W tym może udałoby się zobaczyć, ja k doszło do tego, że spółdzielnie stały się sw oistą własnością zarządów, a ich walne zgrom adzenia sprowadzono do roli

d e k o r u m. Współcześnie głosowanie pośrednie przez przedstaw icieli uznaje się za in stru m e n t sprawnego funkcjonowania wielkich spółdzielni. Dziś już nie dostrzega się, że to je s t złamanie kardynalnej zasady w ruchu kooperatystycz- nym. Jed en członek m a jed en głos i bezpośredni udział każdego członka w walnym zgromadzeniu - to jest ponadczasowa zasada w ruchu spółdzielczym i ona definiuje spółdzielnię jako zrzeszenie. Modyfikację w głosowaniu wpro­ wadzono w okresie Polski Ludowej - wydawało się - z racjonalnych przesła­ nek. Głosowanie pośrednie n a w alnym zgrom adzeniu to je s t jed n a z form odpodmiotowienia członków spółdzielni. Spółdzielca nie biorący bezpośrednio udziału w walnym zgrom adzeniu traci k o n tak t i zainteresow anie spraw am i, które dotyczą jego m ajątku. Autor pokazał spółdzielnie w wielu aspektach, ale bardziej jako przedsiębiorstwo niż jako organizację społeczno-gospodarczą, i wyraźnie koncentruje się n a spraw ach dotyczących dystrybucji m ieszkań.

W zasadzie to nie bardzo dowiadujem y się dlaczego spółdzielnie wybrano jako te podmioty, które m iały realizować gros polityki m ieszkaniowej, jak ie p rzesłanki o tym zadecydowały i ja k to argum entow ano. W tym opracow aniu przyjm uje się to niejako oczywiste, tra k tu ją c spółdzielnie jako tzw. własność społeczną, wówczas u w ażan ą za lepszą od pryw atnej czy „indyw idualnej”. A to ju ż je s t obraz spółdzielczości wykreow any w PRL. W czasie wojny i zaraz po jej zakończeniu spółdzielczość budziła m ieszane odczucia społecz­ ne. Była symbolem gospodarności, oszczędności, zapobiegliwości m aterialnej i nowoczesności. Ale obok tego spółdzielnie postrzegano jako chciwe (m iały dobre wyniki ekonomiczne) i pod koniec wojny spółdzielcom działającym pod okupacją przypięto łatk ę kolaborantów.

(16)

Powszechnie przyjm uje się, że spółdzielczość w Polsce po II wojnie św ia­ towej zdeformowano z pobudek ideowych, związanych z kom unistyczną p rze­ budow ą życia społeczno-gospodarczego. W zorem m iałyby tu być pseudospół- dzielnie rad zieckie. N ie je s t to praw dziw e. W szak początek p rze m ia n w spółdzielczości d ała zwyczajna chciwość, o charak terze porównywalnym z procesem w spółkach S k arb u P a ń stw a w III RP. W czasie II wojny św iato­ wej Niemcy zostawili około 3,5 tysiąca spółdzielni rolniczych i konsum enc­ kich. Prow adzili je Polacy, ale służyły one niemieckiej m achinie aprowizacyj- nej. Po wojnie pow stał problem - ja k traktow ać tych, którzy pracow ali w tych spółdzielniach w czasie okupacji. Czy to była kolaboracja? Porównywano te spółdzielnie do działalności granatow ej policji. Ale nie było w tym przedm io­ cie jednoznacznych ocen. W szak równocześnie te spółdzielnie często dawały schronienie ludziom z ru ch u oporu, ponieważ Niemcy praw ie ich nie kon tro ­ lowali, tra k tu ją c je ja k swoje. Po wojnie spółdzielczość odrodziła się w błyska­ wicznym tem pie. Do końca 1945 r. było ponad 8 tysięcy zrzeszeń. One bardzo dobrze prosperowały. P ra c a w spółdzielni, w tym szczególnie udział np. w zarządzie, był n iem ałą in tra tą . D la nowej władzy w ażne było, żeby te posady mieć dla swoich ludzi. W tradycyjnej spółdzielni nie sposób było narzucać z zew nątrz decyzje czy władze statutow e. Tak więc trz e b a było znaleźć sposób pozwalający n a naru szen ie autonom ii spółdzielni. Wówczas zostało rzucone hasło: oczyścić spółdzielnie z kolaborantów. Uznano, że do tego celu konieczny je s t wpływ pań stw a n a spółdzielnie. Gdy w połowie 1945 r. w Częstochowie n a narad zie przedstaw icieli rządu, p a rtii politycznych i spół­ dzielni postawiono pytanie, czy państw o powinno mieć wpływ n a spółdziel­ nie, to wszyscy opowiedzieli się za tym. Jedynie W ładysław K iernik był obrońcą tradycyjnej spółdzielczości. Ta n a ra d a d ała początek socjalistycznym przeobrażeniom w ru c h u spółdzielczym polegającym n a upaństw ow ieniu kooperatyw.

M aterialny dorobek spółdzielni m ieszkaniowych n a koniec PRL ujęty w liczbach je s t imponujący. Zaś funkcjonowanie spółdzielni jako zrzeszeń obyw atelskich tru d n o je s t ocenić pozytywnie. One nie zdołały zaspokoić w szystkich potrzeb w tym zakresie, ale czy spółdzielczość ta k a ja k ą w ykre­ owano w PRL m ogła rozwiązać przynajm niej w zasadniczym stopniu głód m ieszkań w Polsce? Z perspektyw y 20 la t po PRL odpowiedź n a ta k p o sta­ wione pytanie nie je s t ju ż tylko okazją do snucia przypuszczeń i gdybania. Daje możliwość pewnej analizy porównawczej. Czy przez dwie dekady u stro ­ ju dem okratycznego i wolnego ry n k u w III RP zostały stw orzone m echani­ zmy, które w lepszy sposób zaspokajałyby potrzeby m ieszkaniow e Polaków? Czy współcześnie, gdy zamożność społeczeństw a je s t większa, a technologie w budownictw ie nieporównyw alnie nowocześniejsze, czy zostały stworzone ram y organizacyjno-praw ne sprzyjające m ieszkalnictw u, i tym sam ym czy ry su ją się perspektyw y rozw iązania problemów m ieszkaniow ych Polaków? Te p y tan ia pokazują, ja k tru d n y m do rozw iązania problem em je s t m ieszkalnic­ two w Polsce, bez względu n a ustrój polityczny i społeczno-gospodarczy.

(17)

Zakończenie - znaczenie książki w historiografii, dla czytelnika, dla życia społeczno-gospodarczego w III RP

K siążka D. Ja ro sz a je s t interesującym i now atorskim stu diu m z zakresu histo rii społecznej i w jak im ś zakresie historii gospodarczej, a także h istorii obyczaju. N ap isan a w artko, przystępnym językiem , plastycznie oddziałuje n a wyobraźnię, i tym sam ym w zajm ujący sposób pokazuje zasadnicze problem y życiowe dwóch pokoleń Polaków. O pisane tu procesy historyczne dotyczą bez m ała każdej polskiej rodziny. K siążkę m ożna śmiało polecić jako lek turę akadem icką n a zajęciach, ale je s t ona także do czytania w tak im powszech­ nym obiegu. M ożna tylko żałować, że współcześnie k siążk a historyczna nie cieszy się ta k ą popularnością, ja k w okresie PRL. (R enesans książki h isto ­ rycznej i samej h istorii jako dyscypliny naukowej - to jeden z pozytywnych aspektów okresu PRL-owskiego.) M ożna mieć nadzieję, że poszukiw anie cie­ kawej problem atyki badawczej, now atorskie rozw iązania w arsztatow e, ja k chociażby sposób n arracji, d adzą podstaw ę do szerszej popularyzacji historio­ grafii.

Ta k siążka m a też w ym iar praktyczny. Nowe opracow ania dotyczące spółdzielczości z okresu PRL d ają podstaw ę do zdiagnozow ania kondycji tych spółdzielni, które przez dwie dekady III RP przeszły w niew ielkim zakresie przeobrażenia zm ierzające do zasad tradycyjnej spółdzielczości. Spółdzielnie m ieszkaniow e tk w ią jeszcze poważnie w tym m odelu wykreow anym do 1989 r., a symbolem je s t tu ciągle obowiązująca s ta ra u sta w a spółdzielcza z 1982 r., uchw alona w interesie urzędniczego lobby spółdzielczego, a nie spółdziel­ ców. Reformy w ym agają spółdzielnie jako podm ioty gospodarcze, ale też jako organizacje społeczne. W tej w arstw ie społecznej podstaw ą przem ian są spół­ dzielcy. To stud ium daje wiele wiedzy n a te m a t jak ie m echanizm y u k sz ta łto ­ wały postawy, m entalność członków spółdzielni. M ożna więc przypuszczać, że k siążk a przyczyni się do nap raw y spółdzielczości i popularyzacji tej proble­ m atyki.

A n n a S z u s t e k

(Warszawa)

Rafał Kubicki, M łyn arstw o w p a ń s tw ie za k o n u k rzy ża c k ieg o w P ru ­ sach w XIII-X V w ieku (do 1454 r.), Wydawnictwo Uniwersytetu Gdań­ skiego, Gdańsk 2012, ss. 609, mapy 9, tabele 38, wykresy 15, CD 1.

Dzieje zakonu krzyżackiego w P ru sac h m ają swoją obszerną literatu rę. Jej ogląd w ydaw ałby się wskazywać n a fak t w szechstronnego podejścia n a ­ uki do dziejów tej formacji zakonnej i omówienia jej działalności w P rusach (do 1454 r.) zarówno w aspekcie dziejów politycznych, adm inistracji i organi­

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przypadku urodzenia dziecka (przyjęcia dziecka na wychowanie) pracownicy albo pracownikowi przysługuje urlop macierzyński (urlop na warunkach urlopu macierzyńskiego).. Za okres

[r]

nanie, że coś jest w ogóle dosytem, powinnością lub dobrem. dosytach lub powinnoś ­ ciach) uniwersalnych łub absolutnych, to można mieć na myśli takie właśnie

Nornik zwyczajny jest najważniejszym składnikiem pokarmu płomykó~ki ~e w~ględu n_a wysoką masę ciała i wysoką dostępność w okresie opiekowarna się

Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się nietypowymi pytaniami, które znajdują się na końcu zdania, czyli Question Tags?. Są to krótkie formy pytające, które umieszczamy na końcu

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

Panował tu straszliwy zaduch, oddychało się z trudem, ale nie słyszało się przynajmniej tak wyraźnie huku bomb i warkotu samolotów.. Żałowaliśmy naszej decyzji

o zakładach opieki zdrowotnej przewiduje jeszcze jedną formę (poza dyżurem medycznym) wykonywania obowiąz- ków zawodowych lekarzy poza normalnym czasem pracy. 32k ustawy, lekarz