Julian Żołnierkiewicz
Wspomnienia z wyjazdu na
uroczystość 70. rocznicy zbrodni
katyńskiej (10 kwietnia 2010 roku)
Echa Przeszłości 14, 171-177Ks. Julian Zołnierkiewicz
K apelan Stow arzyszenia Rodzina K atyń sk a w Olsztynie
WSPOMNIENIA Z WYJAZDU NA UROCZYSTOŚĆ
70. ROCZNICY ZBRODNI KATYŃSKIEJ
(10 KWIETNIA 2010 ROKU)
O zbrodni katyńskiej dowiedziałem się ju ż w 1943 r., kiedy to Niemcy przeprow adzili ekshum ację otw ierając m asow e groby w k aty ń sk im lesie i wobec m iędzynarodowej Komisji Czerwonego Krzyża stw ierdzili, że były to groby polskich oficerów, zam ordow anych strzałem w tył głowy przez Sowie tów w 1940 r.. Część zdjęć z ekshum acji zamieszczono w kilkudziesięciustro- nicowej publikacji, wydanej w języku rosyjskim i polskim , k tó rą m iałem okazję przeczytać. Była to w strząsająca le k tu ra i jeszcze bardziej w strz ą sa ją ce zdjęcia. M iałem wówczas jedenaście la t i m ieszkałem n a K resach W schod nich w Stołpcach położonych n a d Niemnem .
Potem było kłam stw o katyńskie. Przez długie la ta była zmowa m ilczenia w całym świecie, chociaż politycy ówcześni i późniejsi doskonale wiedzieli, kto dokonał zbrodni n a polskich oficerach. D la n a s szczególnie bolesne było to, że przez la ta w tej spraw ie m ilczał zarówno W aszyngton, ja k i Londyn. Dopiero później sytuacja uległa zm ianie. Dopiero w 1990 r. do dokonania zbrodni katyńskiej przyznali się Sowieci. N astępnie w 1992 r. po p rzekazaniu części dokum entów n a polecenie ówczesnego prezyd enta Federacji Rosyjskiej B orysa Jelcyna dowiedzieliśmy się, że zbrodni dokonano z woli S ta lin a i jego najbliższych współpracowników, czlonków sowieckiego Politbiura. Zbrodnicza decyzja o rozstrzelan iu 14,7 tys. jeńców wojennych i 11 tys. polskich więź niów zap adła 5 m arca 1940 r. n a wniosek ludowego kom isarza spraw we w nętrznych Ł aw rien tija Berii, który w uzasad n ien iu określił oficerów pol skich jako z a t w a r d z i a ł y c h w r o g ó w w ł a d z y s o w ie c k ie j. Zamordowano ich bez procesów i wyroków z pogwałceniem praw i konwencji cywilizowanego św ia ta, czyli dokonano zbrodni ludobójstwa. N iespełna 22 tysiące Polaków zam or dowano w K atyniu, Charkowie, Twerze, Chersoniu, Kijowie, M ińsku i innych nieznanych jeszcze miejscach. Co najgorsze, że w PRL nie wolno było naw et
172 Ks. Ju lia n Zołnierkiewicz
staw iać p y tań o zbrodnię katy ń sk ą. Mój kolega, który przed m a tu rą postaw ił pytanie o K atyń, otrzym ał ta k zwany wilczy bilet i nie dostał się n a studia.
Mimo iż 26 w rześnia 2009 r. uczestniczyłem w pielgrzymce Służby W ię ziennej do K atyn ia pod przew odnictw em ówczesnego m in istra spraw iedliw o ści A ndrzeja Czum y i Ks. B iskupa T adeusza Płoskiego, to jed n a k zdecydowa łem się pół roku później z Rodziną K a ty ń sk ą uczestniczyć w 70. rocznicy m ordu, w pielgrzym ce do K atynia, aby z przedstaw icielam i naszej O lsztyń skiej Rodziny K atyńskiej przeżyć razem tę bolesną rocznicę. Bolesną, ale jakże podnoszącą ducha, ponieważ nikom u z zam ordowanych oficerów do głowy nie przyszło, aby ulec propozycjom i namowom enkaw udzistów i pójść n a współpracę z sowieckimi w ładzam i bezpieczeństw a tym sam ym zdradza jąc Ojczyznę. Bóg, Honor i Ojczyzna to były te w artości, dzięki którym sk ła dali swoje życie n a o łtarzu Ojczyzny. C m entarz K atyński ta k ja k i inne cm entarze, n a których zn ajdują się szczątki zam ordowanych Polaków, stały się m iejscam i świętym i przesiąkniętym i ich krwią.
Poprzednim razem leciałem do Sm oleńska samolotem , tym razem mimo propozycji wolałem jechać pociągiem, ponieważ pociąg przejeżdża przez dwie miejscowości bliskie m ojem u sercu, a mianowicie przez Stołpce, gdzie stoi jeszcze nasz rodzinny dom, w którym m ieszkałem do 1946 r. i przez Odcedę, gdzie się urodziłem i m ieszkałem do 1939 r.
W piątek 9 kw ietnia 2010 r. n a dworcu najpierw trzeb a było załatw ić niektóre form alności z organizatoram i pielgrzym ki, po czym o godz. 10.00 wyjechaliśm y do Sm oleńska pociągiem, liczącym 17 wagonów, z przedstaw i cielam i Rodzin K atyńskich z całej Polski. Towarzyszyli n am żołnierze W ojska Polskiego i harcerze. W śród żegnających był m. in. Andrzej Przewoźnik, se k re ta rz generalny Rady Ochrony Pam ięci W alk i M ęczeństwa, oraz Andrzej S ariusz Skąpski, prezes Federacji Rodzin K atyńskich. Przy wagonie, w k tó rym jechaliśmy, n a chwilę zatrzym ał się m in ister Andrzej Przew oźnik, więc razem ks. M irosławem M ejznerem wyszliśm y n a peron, aby podziękować m u za św ietn ą organizację. N a koniec powiedzieliśmy: „do zobaczenia ju tro w K aty n iu”, nie zdając sobie sprawy, że było to nasze ostatn ie pożegnanie.
W sobotę 10 kw ietn ia o godz. 4 rano naszego czasu pociąg wjechał n a dworzec w Sm oleńsku. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Niebo b łęk it ne, an i jednej chm urki. N a peronie stoisko, gdzie m ożna było kupić kanapki, h erb atę z sam ow aru i słodycze. W wagonach otrzym aliśm y dokładny pro gram uroczystości i bony n a obiad n a godz. 15.20. Ponieważ do odjazdu autokarów do K atyn ia było jeszcze p arę godzin, po śn iad an iu m iałem zam iar wyruszyć n a spacer po mieście. M usiałem jed n a k zrezygnować z wycieczki, ponieważ pogoda nagle zaczęła się zmieniać. Pojawiły się chmury, m żaw ka, powietrze stało się chłodne. Około godziny ósmej lokalnego czasu wyjechali śmy au to k aram i n a cm entarz katyński. Tam m usieliśm y dość długo stać w kolejce, ponieważ przy wejściu n a cm entarz miejscowe służby szczegółowo spraw dzały k ażd ą osobę, ze względu n a bezpieczeństwo P a n a P rezy d enta RP, który m iał przybyć n a uroczystości katyńskie.
Po wejściu n a Polski C m entarz Wojskowy, my kap łan i zaczęliśmy przygo towywać ołtarz i szaty liturgiczne do Mszy św. koncelebrowanej, której m iał przewodniczyć Ks. Biskup, gen. dyw. prof. Tadeusz Płoski. Ojciec Ptolom eusz - proboszcz sm oleński zaproponow ał ks. p rałatow i Andrzejowi Steckiewiczo- wi i m nie, abyśm y się udali n a park in g przy cm entarzu, by powitać P rezy d en ta Lecha Kaczyńskiego i Ks. B iskupa T adeusza Płoskiego. W takcie p rze ciągającego się o czek iw an ia n a p rzy ja zd dostojn ych gości w pew nym momencie wśród zebranych dał się zuważyć pew ien niepokój, nerwowo toczo no jak ieś rozmowy telefoniczne. W całym tym zam ieszaniu otrzym ujem y w strząsającą dla n a s wiadomość z Polski o tragicznej k atastrofie rządowego sam olotu z Lechem Kaczyńskim , w której wszyscy pasażerow ie zginęli. Nie m ogliśmy w to uwierzyć. Byliśmy tym zszokowani. Za chwilę podszedł do nas g u b ern ato r Sm oleńska, potw ierdzając tę tra g icz n ą inform ację. S kładając nam w yrazy współczucia, podkreślił, że je s t to nasz wspólny ból i cierpienie. Z p a rk in g u szliśm y do o łtarza oszołomieni t ą tragedią. Trudno było w to uwierzyć. Zaczęły kłębić się myśli. Przecież jechałem z nadzieją, że oddamy hołd polskim oficerom zam ordowanym w o krutny sposób przed siedem dzie sięciu laty, a m odlitw ą, litu rg ią Mszy św. ofiarow aną w ich intencji będziemy prosili Dobrego Boga, aby nagrodził radością szczęścia wiecznego ich ofiarę życia, złożoną n a o łtarzu Ojczyzny.
M iał to być hołd i m odlitw a N arodu Polskiego, pod przew odnictw em P rezyd en ta N ajjaśniejszej Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, jego M ał żonki M arii, R y sz a rd a K aczorow skiego, o sta tn ie g o P re z y d e n ta R P n a Uchodźstwie. W tych uroczystościach m ieli wziąć też udział przedstaw iciele rządu, Sejm u i S enatu, generałow ie - dowódcy w szystkich rodzajów sił zbroj nych, biskupi i przedstaw iciele duchow ieństw a różnych w yznań, przed staw i ciele „Rodzin K atyńskich”, kom batanci oraz wiele innych znakom itych osobi stości piastujących różne urzędy i stanow iska. Wiele z tych osób znałem osobiście. W n atłok u tych myśli, chociaż przytom ności nie straciłem , ale wy dawało m i się, że znalazłem się w jak iejś innej rzeczywistości. Polski C m en ta rz Wojskowy wydał się m i ja k ą ś w ielką św iątyn ią w innym świecie, gdzie panow ala ab so lu tna cisza, a słychać było tylko zdrow aśki m odlitwy różańco wej, które przypom niały mi słowa błogoslawionego J a n a P aw ła II, że są takie m om enty bólu w życiu człowieka, że w tenczas cisną się tylko słowa modlitwy. Ofiary k atastro fy były przecież ta k bliskie naszym sercom, a świadomość tego, że żyją tera z innym życiem, że możemy im dopomóc w łaśnie w ten sposób m obilizowała n a s do żarliwej modlitwy. Była to m odlitw a połączona z płaczem i bólem. T ą drogą łączyliśmy się z nowymi ofiaram i, tym razem sm oleńskim i. Kiedy ks. d r M irosław Mejzner, który rozpoczął m odlitwę ró żańcową za ofiary katastro fy smoleńskiej i przekazał mi różaniec do dalszej modlitwy, nie mogłem wydobyć ze siebie słów następnej tajemnicy, łam ał mi się głos przy „Ojcze nasz” i pierwszych zdrow aśkach. N a stęp n ą tajem nicę różańca przekazałem innem u kapłanow i. Po modlitwie różańcowej rozpoczę liśm y przygotowanie do odpraw ienia Mszy św. koncelebrowanej, ofiarując j ą
174 Ks. Ju lia n Zołnierkiewicz
nie tylko za polskich oficerów zam ordowanych przed siedem dziesięciu laty, ale również i za ofiary katastro fy sm oleńskiej, dla których były przygotowane k rzesła w pierwszych rzędach przed ołtarzem . K rzesła te pozostały puste, n a to m ia st położono n a nich biało-czerwone chorągiew ki z godłem narodo wym. N a krześle prezydenckim umieszczono chorągiew o barw ach narodo wych i wieniec.
Kiedy polski am basador poinformował nas, że m a do p rzek azan ia t r a giczną wiadomość o tym , że „prezydencki” sam olot uległ k atastrofie n a lotni sk u w Sm oleńsku i n ik t nie przeżył, zaległa ogrom na cisza, n aw et p tak i nie śpiewały. Z głębi ziemi za ołtarzem odezwał się jakże żałosny dzwon, a chór W ojska Polskiego odśpiew ał hym n państw owy. Zgrom adzeni pielgrzym i w sm u tk u i bólu ocierali łzy. P łak ali n a w e t mężczyźni. Lękałem się podnieść oczy n a pielgrzymów zgrom adzonych przed ołtarzem katyńskim . Nie wie działem czy będę m iał siłę, aby odpraw ić Mszę św. w idząc zap łak an e, z w yrazam i bólu tw arze pielgrzymów.
W tej bolesnej scenerii m usiałem zastąpić śp. Ks. B iskupa Tadeusza Płoskiego, który m iał przewodniczyć w łaśnie tej Mszy św. W przeżywanej litu rg ii w szczególny sposób łączyła się O fiara Krzyżowa C hrystusa, z ofiarą zam ordowanych przed siedem dziesięciom a laty polskich oficerów oraz z ofia ram i katastro fy smoleńskiej. Uśw iadom iłem sobie, że łączymy się w bólu z całym narodem , pogrążonym w żałobie po stracie P a n a P rezy den ta RP z Jego M ałżonką, ostatniego P rezy d en ta n a Uchodźstwie, wybitnych polity ków, senatorów i posłów, najwyższych dowódców w szystkich formacji wojsko wych, biskupów i duchownych, wysokich urzędników państw owych, przed staw icieli św iata n a u k i i kultury, organizacji społecznych, jednym słowem w szystkich 96 osób, które tego d n ia przeszły do Domu Ojca, a których ciała jeszcze nie ostygły.
Nie mogę do dzisiaj znaleźć słów, aby wyrazić te w ew nętrzne przeżycia, że z ofiaram i sprzed siedem dziesięciu laty łączą się n astęp n e sm oleńskie ofiary, które są teraz razem w innej rzeczywistości, w Dom u Ojca N iebieskie go. W tym duchu przeżywam y tę liturgię Mszy św. W spaniały śpiew chóru W ojska Polskiego, słowa wspólnych m odlitw wypływające z głębi pielgrzy m ich serc, połączone z m odłam i kapłanów n a K atyńskim C m entarzu, jedno czyły n a s w szystkich we wspólnym b łag an iu Boga o m iłosierdzie i radość życia wiecznego dla ofiar K aty n ia i trag edii sm oleńskiej, a także o błogosła wieństw o dla naszej um iłowanej Ojczyzny, N ajjaśniejszej Rzeczypospolitej Polski, k tó ra poniosła ta k w ielką stratę.
W hom ilii ojciec proboszcz ze Sm oleńska przypom niał między innym i, że jesteśm y jeszcze w oktaw ie Św iąt W ielkanocnych. Zm artw ychw stały C hry stu s otworzył n am niebo. Ci, którzy m ieli być wśród nas, a którzy tragicznie zginęli - żyją, przeszli jedynie do innej - niebieskiej rzeczywistości, a my m am y żyć zgodnie z zasadam i wiary. Dobro wspólne, jak im je s t n a sza Ojczy zna winno n a s jednoczyć. C h ry stu s przed swoją m ęką żegnając się z aposto łam i przypom niał o nowym przykazaniu, które przekazał nam , abyśmy się
wzajem nie miłowali, ta k ja k On n as umiłował. N a końcu hom ilii o. Ptolome- usz zaapelował, byśm y p rzestali się kłócić i godnie służyli naszej Ojczyźnie - Polsce. J e s t to przesłanie również tych, którzy dzisiaj przed p a ru godzina mi zginęli pod Smoleńskiem.
Przed udzieleniem błogosławieństwa podziękowałem wszystkim za wspól n ą modlitwę, chórowi W ojska Polskiego za uśw ietnienie liturg ii m szalnej, prosząc dobrego Boga o błogosławieństwo dla n a s ta m obecnych i dla naszej Ojczyzny. Requiem przepięknie wykonane wśród mogił katyńskiego lasu po zakończeniu Mszy św. raz jeszcze przeniosło nas do tej rzeczywistości, do której zm ierzam y wszyscy. Jeszcze raz poczuliśmy głęboką więź z ofiaram i K aty nia i Smoleńska.
Po skończonej Mszy św. m usieliśm y od ra z u udać się do autobusów. Nie było czasu n a chwilę refleksji, położenie wieńców przy ołtarzu. Kto wcześniej nie znalazł tabliczki bliskiej m u osoby, to teraz już nie m iał n a to czasu. Zawieziono nas n a obiad do „Domu Oficera”, a po obiedzie od raz u n a dwo rzec kolejowy. N a peronie nie było już stoiska z kanapkam i, peron opusto szał. Po peronie przechadzały się tylko patrole milicji.
W reszcie pociąg ruszył w drogę powrotną. Ju ż w trak cie jazdy harcerze odwiedzali wszystkie przedziały, z zapytaniem , czy kom uś nie potrzebna je s t ja k a ś pomoc. W nocy żołnierze powycinali z czarnych worków foliowych w stą
żeczki, które m ieliśm y przypiąć do ubrań . O trzym aliśm y również dwuzłotowe monety, u pam iętniające siedem dziesiątą rocznicę zbrodni katyńskiej, treść przem ów ienia, które tego dnia m iał wygłosić śp. P rezydent Lech Kaczyński oraz k w artaln ik „Miejsca Św ięte”, poświęcony w całości zbrodni katyńskiej.
Nie doszło więc do zaplanowanego spotkania Rodziny K atyńskiej z P a nem P rezydentem Lechem Kaczyńskim , nie usłyszeliśm y przygotowanego przez niego przem ów ienia, w racaliśm y przybici narodow ą trag edią, chociaż n ad al nie docierał w pełni do mojej świadomości te n dram at, który rozegrał się n a lotn isku sm oleńskim . Wydawało się, że to wszystko je s t jak im ś złym snem. Dopiero po przekroczeniu granicy Polski, gdy zobaczyłem przez okna w agonu biało-czerwone flagi z kirem , symbolem żałoby, poczułem ciężar bólu n a sercu. Gdy pociąg zatrzym ał się n a Dworcu Zachodnim w W arszawie i gdy ogromne rzesze dziennikarzy różnych mediów otoczyły wyjścia z pociągu prow adząc wywiady z pielgrzym am i powracającym i z K atynia uśw iadom iłem sobie ja k bardzo mocno przeżyw a kraj u tra tę P rezydenta Rzeczypospolitej i elity narodu. Gdy zobaczyłem w telewizji w rak rozerwanego n a wiele części sam olotu prezydenckiego, dopiero w tedy w pełni dotarł do mojej świadomości ogrom tragedii, k tó ra rozegrała się n a lotnisku sm oleńskim . Niestety, to nie był zły sen, to była bolesna rzeczywistość.
Rozpoczął się czas żałoby narodowej, czas rekolekcji narodowych. Przed Pałacem Prezydenckim w W arszawie zapłonęły tysiące zniczy. Całe K rakow skie Przedm ieście tonęło w m orzu płomieni, kwiatów, krzyży, flag, patriotycz nych pam iątek oraz fotografii ofiar k atastro fy smoleńskiej. Tłum y ludzi stały w kilom etrowych kolejkach przybyw ających z całej Ojczyzny, przenikniętych
176 Ks. Ju lia n Zołnierkiewicz
bólem, z kw iatam i, zniczami, paciorkam i różańców przesuw anym i w dło niach. N aród autentycznie płakał, przemówił głosem odpowiedzialności za Ojczyznę. Był to dram atyczny krzyk narodowego plebiscytu, zobowiązujący w szystkich do odpowiedzialnej postaw y za tę rodzinę, której n a imię Polska. Jednocześnie w kościołach całej Polski modlono się za ofiary katastro fy smo leńskiej, za ich rodziny i za Ojczyznę wołając: O jc z y z n ę w o l n ą p o b ło g o s ła w P a n ie . Je d en z dziennikarzy zanotow ał wypowiedź m atk i przybyłej z końca Polski z czwórką dzieci stojących w kolejce przed Pałacem Prezydenckim : M n i e k i e d y ś z a b r a k n i e , a le c h c ia ła b y m , b y m o je d z ie c i w i e d z i a ł y co to z n a c z y P o ls k a . N i e c h u c z ą s ię p a t r i o t y z m u tu ta j.
Przez cały żałobny tydzień oczy Polaków były zwrócone n a W arszawę. To do stolicy przez kilk a kolejnych dni sam oloty przywoziły szczątki ofiar tra g e dii pod Sm oleńskiem . Hołd poległym oddawano n a lotnisku i n a ulicach, gdy k araw an y wiozły tru m n y z ciałam i. K ancelaria P rezydenta RP zaprosiła n a dzień 15 kw ietnia 2010 r. delegację sam orządów do złożenia hołdu przy tru m n a ch P ary Prezydenckiej. P rezydent O lsztyna dr P io tr Grzymowicz do sk ład u delegacji U rzędu M iasta i Rady M iasta zaprosił przew odniczącą Sto w arzyszenia Rodzina K atyń sk a w Olsztynie P a n ią M irosławę A leksandro wicz, prezesa Zw iązku Sybiraków E ugeniusza G rabskiego oraz m nie, jako K ap elana Rodziny K atyńskiej. W P ałacu Prezydenckim oddaliśm y hołd P a rze Prezydenckiej poprzez złożenie kw iatów i kilkunastom in u to w ą w artę przy tru m n ach. Po tej cerem onii udałem się n a lotnisko, ponieważ sam olot m iał przwieźć m iędzy innym i ciało Ks B iskupa T adeusza Płoskiego oraz m in istra A leksandra Szczygło, z którym i byłem zaprzyjaźniony. N a lotnisku po oficjalnym pow itaniu P a n a P re m ie ra D onalda Tuska i m odlitw ach Księży Biskupów i K apelanów Wojskowych pomodliłem się przy tru m n a ch moich przyjaciół. N astępnie udałem się do B iu ra Bezpieczeństw a Narodowego, aby uzgodnić z pracow nikam i BBN spraw ę Mszy św. za śp. m in istra A leksandra Szczygło w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie dokąd m ia ło być przewiezione ciało m in istra, n a to m ia st pogrzeb m iał odbyć się n a Pow ązkach w W arszawie.
W uroczystościach n a placu M arszałk a Józefa Piłsudakiego w W arszawie abp Józef M ichalik przewodniczący Konferencji E piskopatu Polski powie dział, że śm ierć 96 osób w k atastro fie lotniczej pod Sm oleńskiem ujaw niła n am nowe w artości każdej z nich. Ja k że cenną elitę n aro d u straciliśm y. W archikatedrze w arszaw skiej ks. k ard y n ał K azim ierz Nycz podziękował Polakom za solidarność i patriotyzm mówiąc: W a r s z a w a i P o ls k a z d a ł y e g z a m i n z p a t r i o t y z m u o r a z w r a ż liw o ś c i n a b ó l i s m u t e k p o s tr a c ie P ie r w s z e g o O b y w a te l a R z e c z y p o s p o lite j. Z kolei prym as Polski abp H enryk M uszyński w spom niał P rezy denta Kaczyńskiego jako o d d a n e g o s y n a O jc z y z n y , w ie lk ie g o P o l a k a i g o r ą c e g o p a t r i o t ę . Dopiero jed n a k jego trag iczna śm ierć uk azała przed św iatem w ym iar prawdziwego m ęża stanu.
D ra m a t pod Sm oleńskiem n a pew ien czas wprowadził nowe sta n d a rd y do polskiego życia publicznego. Różnice zdań czy konflikty nie zniknęły, ale
wielu uczestników życia publicznego zaczęło inaczej patrzeć n a to co je s t ważne, w czym możemy się różnić, a jednocześnie nie być wrogami. W tym nadzwyczajnym czasie większość z n a s potrafiła ponad podziałam i potw ier dzić to, co najw ażniejsze, n a sz ą w spólną tożsamość, nasz patriotyzm i troskę o wspólne dobro, jak im je s t Ojczyzna.