Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego
WYMIARY PRZESTRZENI ŻYCIOWEJ
WSPÓŁCZESNEJ RODZINY
pod redakcją
G
rażyny
M
akiello
-J
arży
Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego
Wymiary przestrzeni życiowej
współczesnej rodziny
pod redakcją
Grażyny Makiełło-Jarży
R ada W ydaw nicza Krakowskiej Szkoły W y ż szej im. A ndrzeja Frycza M odrzewskiego: Jac ek M . M ajchrowski, Klemens Budzowski, M aria Kapiszewska, Zbigniew M aciąg
Recenzja:
prof. dr hab. Lucjan Kocik Projekt okładki: Joanna Sroka Rysunek na okładce: H elenka Brataniec Adiustacja: Izabela Pabisz-Zarębska Korekta: zespół
Copyright© by K rakowska Szkoła W yż sza im. A ndrzeja Frycza M odrzewskiego Kraków 2008
ISBN 978-83-7571-045-8
Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani m agazynow ana w sposób umożliwiający ponowne wykorzystanie, ani też rozpowszechniana w jakiej kolw iek formie za pomocą środków elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagryw ających i innych, bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw autorskich
N a zlecenie:
Krakowskiej Szkoły W y ż szej im. A ndrzeja Frycza M odrzewskiego www.ksw.edu.pl
W ydaw ca:
K rakowskie Towarzystwo Edukacyjne sp. z o.o. — O ficyna W ydaw nicza AFM, Kraków 2008
Sprzedaż prowadzi:
Księgarnia Krakowskiego Towarzystwa Edukacyjnego sp. z o.o.
Kampus Krakowskiej Szkoły W yż szej im. A ndrzeja Frycza M odrzewskiego ul. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego 1
30-705 Kraków
tel./faks: (012) 252 45 93 e-mail: ksiegarnia@ kte.pl Skład:
O leg Aleksejczuk D ruk i oprawa: Platan
Spis treści
P rz e d m o w a ... 7 Ja n Szmyd
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich
— kryzys i n a d z ie ja ... 9 Agnieszka O stafińska-K onik
Dom jako symboliczny wymiar przestrzeni życiowej ro d zin y... 25 G rażyna M akiełło-Jarża, A niela K aczanow ska
Przestrzeń życiowa rodziny w płynnej nowoczesności... 37 D ariusz G rzon ka
Prywatna religijność rodzinna jako odpowiedź na lęki i niepokoje
czasów współczesnych ... 45 Teresa E. O learczyk
Funkcjonowanie rodziny w przestrzeni nieobecności... 55 M aria K apiszew ska
Desocjalizacja posiłków jako element problemów wychowawczych 67 Patrycja Huget
Rodzina jako czynnik chroniący we współczesnej koncepcji profilaktyki 75 M onika W asilewska, M ałgorzata K uleta
Niewidzialne lojalności w systemie rodzinnym — rozważania wokół
koncepcji Ivana Boszormenyi-Nagy’e g o ... 83 D uda M ałgorzata
Małżeństwa mieszane chrześcijan w Polsce. Zarys problem atyki... 93 M ałgorzata Kubas
Miłość i bliskość a konflikty w małżeństwie i rodzinie... 101 Bożena G ulla
System rodzinny w obliczu doświadczenia choroby som atycznej... 117 Stanisław K aw ula
Adaptacja i funkcjonowanie emigrantów w nowej przestrzeni życiowej
Ewa Piechow icz
Adaptacja do zmienionych warunków życia w rodzinie po przejściu
na e m e ry tu rę ... 143 Stanisław Szum pich
Prostytucja jako rodzaj dysfunkcji rodziny w sytuacji bezrobocia 153 A lek san d ra Jaszczak
Rodzina w obliczu nowego domownika — In tern etu ... 177 Mariusz Parlicki
Rodzina jako beneficjent i partner działań organizacji pozarządowych
zajmujących się pomocą społeczną i usługami socjalnym i... 189 Mojca Kovac Sebart, A ndreja Hocevar, Jasna Mazgon, Dam ijan Stefanc
An Analysis of Educational Efforts within the Modern Family
— the Breakdown of Authority and its Consequences... 201 K rz y s z to f G erc
Funkcjonowanie rodziny a model komunikacji ucznia z nauczycielem
w warunkach organizacji wychowującej ... 215 U rszu la G ruca-M iąsik
Wybrane rodzinne korelaty poziomu rozumowania m oralnego... 233 A leksandra Litawa, A nna Pabiańczyk
Rola rodziny, szkoły oraz instytucji lokalnych w przygotowaniu
młodzieży do rodzicielstwa w opinii uczestników szkoły rodzenia 251 A leksander Suseł, P iotr Staliński
Socjodemograficzne determinanty decyzji prokreacyjnych Amerykanek 261 Agata Gardzioła
Modele rodziny w wybranych serialach telewizyjnych.
Analiza porów naw cza... 277 M onika B orow ska
Funkcjonowanie społeczne i osobowościowe młodzieży z upośledzeniem umysłowym a psychologiczne wsparcie ro d zin y... 285 Iw ona B abuśka
Znaczenie wsparcia rodziny w kształceniu uczniów w systemie nauczania integracyjnego ... 299 Ewa W itow ska
Dziecko z dysfunkcją wzroku w rod zin ie... 309 Elżbieta G łow acka
Obraz rodziny w świetle rysunku dziecka neurotycznego... 319
Przedmowa
W y m ia ry przestrzeni życiowej w rodzinie zostały w różnorodny sposób ukazane w 26 artyku łach , składających się na tom o ddaw an y w ręce C zyteln ika. M ożna w nim znaleźć zarówno prace tw órców dojrzałych, ja k i debiutantów . Prace, których A utorzy dokonują w ie lu ciekaw ych refleksji nad określeniem przestrze ni życiowej rodziny i jej w ym iaró w oraz takie, które ko n cen trują się na opisie funkcjonow ania rodziny w konkretnej sytu acji problem ow ej.
U w ażam , że w szyscy A utorzy zw rócili u w agę na istotne zag ad n ien ia tak w w ym iarze ogólnym , ja k i szczegółowym . Św iat, w któ rym żyjem y stał się trudny, nieprzew idyw alny, chaotyczny. M im o znacznego postępu cyw ilizacyjn e go i ogólnie w yższego poziom u życia, p o jaw iają się różnorodne problem y, z k tó rym i nie p o trafim y się uporać. Sądzę zatem , iż w arto podjąć refleksję nad określeniem tego, czym jest przestrzeń życiow a człow ieka, jego rodziny i społe czeństw a, w któ rym żyje.
Podjęcie rozw ażań św iadczy o zauw ażeniu problem u, a to z kolei pozw ala na jego poznanie, nieodzowne d la zrozum ienia otaczającego nas św iata. Tylko pod tym w aru n k iem — w aru n k iem poznania — m ożem y staw ać się w spółtw órcam i przestrzeni życiowej zarówno w w ym iarze jednostkow ym , ja k i rodzinnym .
Jan Szmyd
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej
i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja
Zm iany w sferze myślenia
i bytowania człowieka „ponow oczesnego”
C yw iliz acja Z achodu w obecnym kształcie i stad iu m sw ego rozw oju, czyli w tzw. płynnej nowoczesności, w iąże się nie tylko z głębokim i i przyśpieszonym i zm ian am i w sferze ekonom icznej, społecznej, politycznej i ekologicznej św iata współczesnego, ale także z nie m niej g ru n to w n ym i oraz szybkim i zm ianam i w dziedzinie duchowości, postaw, sty lu życia, relacji m iędzyludzkich , a zwłasz cza zm ian am i w sferze uznaw anych w artości i standardów życia m oralnego.
G łów ną siłą spraw czą głęb o kich , n ieo d w racaln ych i p o d leg ający ch stałe m u p rzyśp ieszen iu zm ian w d ziedzinie lu d z k ieg o „ducha i sposobu b y c ia ” są p rzede w szystk im ta k ie procesy i zjaw isk a epoki „ponowoczesności”, ja k : eko nom iczna i k u ltu ro w a glo b alizacja, postęp techniczny oraz inform atyczny, d zia łalność m ass m ediów i w p ływ y k u ltu ry m asow ej, kom ercjalizm , konsum eryzm , in tern et i reklam a.
Przede w szystkim chodzi o w pływ na m entalność i życie lu d zk ie w iodącej i bodaj najbardziej ch arakterystycznej tendencji współczesności, a zarazem ko ronnego jej efektu, tzn. narastającego p r z y ś p ie s z e n ia zm ian w niem al w szyst kich dziedzinach życia lu d z k ie g o ; problem dotyczy także coraz w iększego tem p a tych zm ian. G łównym efektem obserw ow anego procesu jest to, co jeden z k lasyk ó w m y śli społecznej, K aro l M ark s, o kreślił w słowach: „w szystko, co trw ałe, u la tn ia się”, a co w spółczesny an tro p o lo g k u ltu r y uzup ełn ia stw ier d zen iem : „Prędkość zaraża nie ty lk o jed n o stk i, ale w szystk ie d zied zin y lu d z
1 0 Jan Szmyd
k iego życia, całą k u ltu rę jako zespół norm i d y re k ty w w yzn aczających sty l ż y c ia ”1.
Z m iany dokonujące się pod w pływ em „przyśpieszonego p ostępu” — p rzy śpieszonego na skalę, której „efektów nie p o trafim y jeszcze przew idzieć”2, w sfe rze m entalności, postaw i zachow ań, a w konsekw encji w sposobie życia współ czesnego człow ieka, p o leg ają nie tylko na tym , co jest powszechnie znane i co uchodzi za bezsporną cechę obecnej cyw ilizacji, czyli:
• przyśpieszonej relatyw izacji w szelkich w artości,
• w y p ie ra n iu przez rozm aite tendencje i m echanizm y cyw ilizacji technicznej ze sfery życia in d y w id u aln e g o i zbiorow ego w arto ści w yższych (a u to te lic z nych) oraz p oszerzaniu p rzych yln eg o p o la d la w arto ści niższych — p rze d m iotow ych, in stru m en taln ych , doraźn ie u żytko w ych , a przez to na w y ja ło w ien iu i zu b o żen iu ży cia w e w n ętrz n eg o czło w ieka, jeg o duchow ości i podm iotow ości,
• zaw ężaniu, a nierzadko na zupełnym b rak u udziału szerszych rzesz ludności w k u ltu rz e w yższej, na u le g a n iu w pływ om k u ltu ry niższej (m asow ej), z jej uproszczonym i i poślednim i w ytw o ram i, ja k typow e seriale telew izyjne, pro g ra m y rozryw kow e, film y kom ercyjne itp .;
• u le g a n iu — głów nie pod w pływ em reklam y, mediów, nowych mód i obycza jów — różnym pokusom ofensyw nego konsum eryzm u, atrakcyjności i swo istej m a g ii produktów oraz usług konsum pcyjnych, p o ciągających k u sobie i w przyśpieszeniu m odelujących poczucie nowości, w yrafinow anych w swych m echanizm ach i funkcjach rozm aitych gadżetów ; m ów iąc w skrócie — na „ugadżetow ieniu każdej sfery życia3”,
ale także na:
• n asilan iu się kom ercjalizacji i p rag m aty zac ji niem al każdej dziedziny życia i stosunków m iędzyludzkich , co w opinii Jerem ieg o R yfkin a sprow adza się do tego, że „kom ercjalne sieci snują pajęczynę wokół całego życia lud zkiego , redu ku jąc k ażd y p rzeżyw an y m om ent do statu su to w aru na sprzedaż”4, • coraz w iększej in stru m en talizacji i depersonalizacji stosunków m ięd zylu d z
kich oraz in ten sy fik acji b ezw zględn ej ryw a liz acji i gry, fun kcjo n ujących
1 W J. Burszta, W Kuligowski, Sequel. D alsze p rz ygo d y kultury w globalnym św iecie, Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2 005, s. 53.
2 Por. ibidem , s. 51. 3 Por. ibidem , s. 21.
4 Por. Z. Bauman, Razem osobno, przeł. T. Kunz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2 0 0 3 ; J. Szmyd, B ycie razem w ponow oczesności. C yw iliz acyjn e konteksty ż ycia in d y
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 1 1
w relacjach służbowych i w działalności zawodowej poszczególnych jedno stek lu d zkich ,
• rozpowszechnianiu się nietradycyjnych, tzw. alternatyw nych, zw iązków i form „bycia razem ” — życie dw o jga lu d zi dość często oparte na krótkookresow ych i p rag m atyczn ych „ ko n traktach ”, w któ rym na pierw szym p lan ie są p rak tyczn a racjonalność i w y rach o w an ie, a uczucie i bezinteresow ność, jeśli w ogóle istn ieją, dopiero na d ru gim ,
• na p raw ie zupełnym u p ad k u w ia ry w nieom ylność autorytetów , pogłębiaj ą- cej się nieufności do w szelkiej ideologii, p o lityk i i p o litykó w oraz w izji p rzy szłościowych, doskonalszych ustrojów społecznych.
Powtórzmy, interesujące nas zm ian y p o leg ają nie tylko na w yliczonych w y żej przem ianach, ale również na tym — z czego n iew ielu lu d zi w pełni zdaje sobie spraw ę, m .in. ze w z g lęd u na paradoksalność czy wręcz groteskowość sytu acji — że człowiek współczesny staje przed koniecznością bolesnego odchodzenia od poczucia pew ności i stałości w ażn iejszych d la niego p u n k tó w op arcia w d zie d zin ie teo rii i p r a k ty k i — na p rzykład w nauce, r e lig ii, m oralności, życiu za w odow ym i osobistym , w łaściw ie przed koniecznością rez y g n a cji z w sz yst kich , a przyn ajm n iej z w iększości aksjom atów i absolutów w tych dziedzinach, do niekom fortow ego odczuw ania i dośw iadczania ich niepew ności i zm ienno ści, do oswojenia się z obcą m u dotąd m yślą, że „w szelka stałość, niezm ienność, pewność i absoluty to po prostu fikcja, w któ rą m ożna w ierzyć, ale któ ra nie m a żadnego odniesienia do rzeczyw istego św iata”5.
Ta darem ność p oszukiw ania pew ności i trwałości czegokolw iek, o dojrzew a jące prześw iadczenie, że naw et m yśl o tym jest bezcelowa, oznacza przede w szyst kim u tratę m ożliwości zaspokojenia jednej z najbardziej podstaw ow ych potrzeb psychicznych jednostki lu d zk iej, tzn. zasadzającej się w łaśnie na poczuciu p ew ności i trwałości potrzeby bezpieczeństw a osobistego i zbiorow ego6. N iezaspo- ko jen ie tej elem en tarn ej p o trzeb y rodzi, ja k w iadom o, w iele n eg aty w n yc h zjaw isk psychicznych i problem ów egzystencjalnych.
W z m a g a je dodatkow o in n a ch arakterystyczn a zm iana w sferze świadom o ści potrzeb człow ieka współczesnego („ponowoczesnego”). A m ianow icie n ara stająca trudność, zwłaszcza u lu d zi starszych, rozum ienia otaczającego ich św ia ta, w łaściw ego jego „ o d c z y ty w a n ia ” — głów nie zaś św iata p o lity k i i techniki,
5 W. Sztumski, M y z a gu b ien i w św iecie. Przyczynek do filo z o fii środow isk a ż ycia ja k o
pod sta w y en w ironm entologii, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004,
s. 95.
1 2 Jan Szmyd
m im o, a raczej w sku tek, nap ływ u o nim coraz więcej inform acji, pow odujących swoiste „zatrucie” czy „zagubienie inform acyjne”.
Jed n ak ż e nie chodzi tu tylko o pogłęb iającą się u tratę orientacji w świecie zew nętrznym w w y n ik u natłoku trudnego do o garnięcia, a nieustannie posze rzającego się i zagęszczającego strum ien ia inform acji, w iodącego do swoistego „sm ogu inform acyjnego”7, lecz także o — jeśli m ożna ta k pow iedzieć — „efem ery- zację” tej wiedzy, któ ra dociera do nas w m iarę w iaryg o d n ym ko m un ikacie i jest popraw nie p rzysw ajan a, tzn. o skracającą się w czasie jej przydatność w sku tek narastającego przyśpieszenia zm ian niem al w e w szystkich dziedzinach życia. J a k słusznie zauw aża autor książki p t. M y z a gu b ien i w św iecie, swoistość (grote- skowość) „naszego ak tu aln ego środow iska życia p o leg a nie na tym , że niczego nie w iem y (w iem y przecież o w iele w ięcej niż k ied yk o lw iek p rzed tem !), ani na tym , że to, co w iem y, nie jest p raw d ą, lecz na tym , że nic nie jest ta k stabilne i pew ne, by mogło o dgryw ać rolę drogow skazu ukazującego cel naszego rozwo ju i kieru n kó w działań, by mogło stanowić podstaw ę norm alizacji postaw, za chow ań i czynów ”8.
Przytoczona w ypow iedź naprow adza nas na d odatkow ą ch arakterystyczn ą cechę współczesności, cechę społecznie i psychologicznie bardzo niekorzystną. J e s t nią sytuacja tzw. obrotow ego k ierun ko w skazu na rozstajnych drogach; dro
gach , na których zaczyna brakow ać pew nych i stałych znaków kierunkow ych d la sposobu życia i podążania w przyszłość, a dostrzegalne są tylko niepew ne, zm iennie i n ieprzew idyw alnie obracające się w różnych kierun kach pozorne dro gowskazy. U fne podążanie za nim i burzyć może ład istn ien ia i uniem ożliw iać p rzew id yw aln y p lan życiowy, czynić egzystencję chaotyczną, często też bezsen sowną, chyba że desperacko oderw iem y się od współczesności i zarzucim y „koło ratu n k o w e” w stronę trad ycji i przeszłości.
W g ru p ie zm ian słabiej do cierających do św iadom ości p u b liczn ej o d n o tu jem y na koniec tego fra g m e n tu naszych rozw ażań n asila ją c y się proces d ez in te g r a c ji tra d y c y jn y c h tożsam ości k u ltu ro w y c h i n aro d o w ych , społecznych i obyczajow ych, m oralnych i religijn ych . Procesowi tem u tow arzyszy osłabienie p am ięci ku ltu ro w ej, stopniowe odchodzenie od tego, co przez w iek i było u trw a lone w świadom ości zbiorowej i k u ltu rz e, co było zakorzenione w trad ycji d u chowej i obyczajow ej.
7 Por. J. Szmyd, Z a gu b ien i w niepojętym św iecie, „Dziś: Przegląd Społeczny” 2007, nr 11(206), s. 5 4 -6 1 .
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 1 3
Zm iany w dziedzinie m oralności
Inten syfikujące się procesy glo b alizacyjn e, gw ałto w n y postęp technologiczny, niem ające precedensów historycznych przyśpieszenie zm ian w praw ie każdej dzie dzinie życia ludzkiego oraz w iele innych procesów św iata współczesnego - była 0 nich m ow a wcześniej - z n atury rzeczy pow oduje głębokie, a zarazem swoiste zm iany w zakresie m oralności i etosu życiow ego człow ieka współczesnego.
N iektórzy w zm ianach tych u p atru ją oznaki w yraźnego załam ania, a n aw et u p ad k u m oralności, in n i natom iast d ostrzegają w nich m niej zasadnicze i d e strukcyjn e przem iany, określając je słabiej znaczeniowo w yostrzonym i te rm in a m i, ta k im i ja k : k ryzys — w etyce, k ryzys — w m ora ln ości, czy po prostu osłabienie, zw ątlen ie tych zjaw isk, a co za tym idzie - pom niejszenie roli i znaczenia e ty k i oraz m oralności w życiu zbiorow ym i jednostkow ym człow ieka.
Z anim odpow iem y na p ytan ie, któ ra z tych dwóch o rien tacji bliższa jest p raw d y i m a za sobą w ięcej racji, spróbujem y najp ierw skrótowo scharakteryzo w ać zasygnalizow an e w yżej zm iany.
P olegają one, z jednej strony, na tym , na co notabene najczęściej zw raca się u w a g ę , m ian o w icie na zdecydo w an ym o słab ien iu roli i zn aczenia w p ra k ty c e życiow ej trad y c y jn y c h zasad i norm m o raln ych , u trw alo n ych w przeszłości kanonów i wzorców etyczn ych , p ra w i reg u ł lu d z k ie g o po stęp o w an ia, w zor ców osobowych oraz ideałów m o raln ych , słowem - na osłabieniu i swoistej erozji trad ycyjn ych system ów e ty k norm atyw nych i kodeksow ych, starych po rządków, pew ników i drogow skazów etycznych.
„Normy, których m o glib yśm y się trzym ać — pisze Z. B aum an — z reguły rozpływ ają się, nim zdążą się uform ować, procedury, które m ogłyby nas uchro nić przed swobodą w yboru, stale się zm ieniają, trw a też nieprzerw any proces «w yko rz en ien ia»”9.
Towarzyszy tym zm ianom , a w w ie lu p rzyp ad kach staje się naw et ich bezpo średnią czy pośrednią przyczyną, powszechnie dziś dostrzegana i k rytyczn ie ko m entow an a r e la ty w iz a c ja w artości, w tym , oczyw iście, w artości m oralnych 1 obyczajow ych, co w ie lu lu d zi coraz częściej staw ia przed w spom nianym i w cze śniej „obrotowym i k ieru n ko w skazam i” i up ad ającym porządkiem m oralnym ; czyni mało skutecznym i, czy wręcz anachronicznym i zarówno trad ycyjn e, ja k i na nowo pisane — m iędzy in n ym i w sku tek owego „bałaganu m o raln ego ” — różne kodeksy etyczne i gotow e „ re cep ty” życia m o raln eg o . Co p raw d a , n ie
9 Z. Bauman, K. Tester, O pożytk ach z w ą tp liw ości. Rozm owy z Z ygm untem B a u m a
1 4 Jan Szmyd
któ re trad y c y jn e e ty k i kodeksow e, a w k ażd y m razie n ajb ard ziej elem en tarn e i u n iw ersaln e ich sk ład n ik i, zach o w ują społeczne znaczenie i w pływ y, ale — ja k w p rz y p a d k u e ty k i, m ającej swe źródła w K oranie, czy e ty k i zaw artej w przekazie etyczno-m etafizycznym B u d d y lu b K onfucjusza — w y k a z u ją swą żywotność g łównie poza naszym kręgiem kulturo w ym , albo — ja k D ekalog chrze ścijański — jest w społeczeństwach Z achodu raczej wybiórczo i n iekonsekw ent nie respektow any (jeśli w ogóle jest jeszcze b ran y pod u w agę przez lu d zi „pono- w oczesnych”) i z coraz m niejszą w iarą uzn aw an y za realnie pom ocny w ich życiu i n ieu tru d n iający k o m p liku jącą się ad ap tację jednostki lud zkiej do realiów spo łecznej cyw ilizacyjnej rzeczyw istości10. Bo, ja k pisze — może przesadnie, ale nie bez pew nej racji — cyto w an y już w tym tekście autor: „Stare normy, wzorce, p arad ygm aty, system y zakazów i nakazów są po prostu odrzucane ja k niepo trzebny nikom u balast. One bowiem już nie p o m agają żyć w e współczesnym społeczeństwie, zaadaptow ać się do ak tu a ln y ch w ym ogów środow iska życia, a ich przestrzeganie grozi naw et ryzykiem nieprzeżycia”11.
Je d n a k zm ian y w dziedzinie m oralności m ają — i na tym p o leg a p ew n a ich swoistość — głębszy charakter. M ianow icie, dotyczą one nie tylko sfery norm a tyw nej życia m oralnego, stanow iącej w istocie rzeczy w tó rn ą i sform alizow aną w arstw ę żywej i autentycznej m oralności, tzn. przeżyć i dośw iadczeń m o ral nych, w rażliw ości i w yo b raźn i m o raln ej, in tu ic ji oraz w yborów m o raln ych , decyzji m oralnych i sum ienia. Z atem nie dotyczą one w yłącznie tego, co w m o ralności bardziej aniżeli w arstw a w ew nętrzna, podm iotowo p odatne jest proce sowi starzenia, p etryfik o w an ia, życiow ego zużycia, czyli nie odnoszą się one jedyn ie do różnych reguł, norm , przepisów, postulatów m oralnych itp ., ale o gar n iają częściowo także to, co jest w niej substancją d elik atn iejszą i n iepow ta rzalną, w pew nej m ierze przyrodzoną naturze lud zkiej i w zględ n ie trw ale w niej zakorzenioną, a w ięc różnych w ew nętrznych stanów m oralnych.
M ów iąc ko n kretn iej, zm ian y te oznaczają — ja k w y k a zu ją czołowi współcze śni etycy i m yśliciele H ans Jo n as, Ernest Bloch, E m anuel Levinas i in n i — także i takie procesy, ja k stępianie w rażliw ości m oralnej u w ie lu lu d zi, zaham ow anie rozw oju w yobraźni m oralnej, jej „niebyw ałe zapóźnienia [...] w erze g lo b a liz a c ji”12, coraz bardziej widoczne nienadążanie za p rzem ian am i ekonom icznym i, społecznym i i k u ltu ro w ym i współczesnego św iata, co p rzejaw ia się m .in. w „nie zdolności społeczeństw do w zięcia na siebie glo b aln ej odpow iedzialności m o ral
10 Por. E. Fromm, N iech się stanie człowiek. Z p sych olo gii etyki, przeł. R. Saciuk, PWN, Warszawa 1996.
11 W Sztumski, M y zagu bien i w św iecie, op. cit., s. 93.
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 1 5
n ej”13, konsekw entnego opow iedzenia się za „spraw iedliw ością g lo b a ln ą ”, za troską o dobro i pom yślność „Innego” — „Innego” z dalszych k u ltu r, cyw ilizacji i regionów, za skutecznym p rzeciw staw ianiem się n eg atyw n ym efektem doko nującej się w duchu am oralnego neoliberalizm u globalizacji ekonom icznej (m ak sym alizacja zysku jest naczelną m o tyw acją i zasadą działania), skutkującej m .in. k rz yk liw ie n iem oralną współczesną w ersją w yzysk u człow ieka przez człowieka, lokalizow aniem m ilionów lu d zi w sferze biedy, n iedostatku, b rak u szans rozwo jow ych, a n aw et elem en tarn ych środków do życia (czystej wody, opieki m edycz nej, zab ezp ieczen ia socjalnego itp .), a rów nocześnie um o żliw iającej p rzy śp ie szony dostęp do n ad m iern ego i często już w sw ych w y m iarach ab su rd aln eg o b o g actw a oraz społecznych w pływ ó w w ąskich e lit stan u p o siad an ia i w ładzy; e lit rekru tu jących się z k rę g u ta k zw anych „ludzi g lo b a ln ych ”.
To n ien adążan ie rozw oju w rażliw ości i w yobraźni m oralnej za głów nym i p rzem ian am i ekonom icznym i, polityczn ym i i technologicznym i współczesnego św iata oraz ich n eg aty w n ym i konsekw en cjam i, a także kluczow ym i w y zw an ia m i społecznym i i socjalnym i epoki, uznać m ożna za najbardziej istotny i zara zem sym p tom atyczny rys współczesnego k r y z y s u w sfe rz e m o ra ln o śc i. Bo w iem nie w iedzy czy świadom ości etycznej nam obecnie b raku je i nie cierpim y z pow odu zan iku zdolności d ostrzegania szerokiego spectrum cennych i n ie zbędnych w artości oraz zasad m oralnych, a n aw et nie jesteśm y zbytnio zuboże ni w uczuciowości m oralnej, ale — przyzn ajm y — jesteśm y ja k g d y b y stępieni i p rzyham ow ani w rozw oju i k u ltyw o w an iu w łaśnie w rażliw ości oraz w yobraź ni m oralnej, w rażliw ości i w yobraźni m oralnej na m iarę rozszerzającej się p rze strzeni powinności m oralnych. Przestrzeni w ym ag ającej nowego — by ta k rzec — „zagospodarow ania” potencjału m oralnego, nowego zaan gażo w an ia etycznego i hum an istycznego, zaan gażo w an ia o dalszym niż dotąd zasięgu, zdecydow anie i rad y k aln ie w yłam u jącego się z trad y cyjn ie pojętych e ty k in d yw id u aln y ch i społecznych, śmiało w kraczających w g lo b aln ą, in tercyw ilizacyjn ą oraz inter- k u ltu ro w ą sferę życia zbiorowego i stosunków m iędzyludzkich.
Przede w szystkim jed n ak zachodzi potrzeba stw orzenia p o m o s tó w m iędzy św iadom ością i poczuciem m oralnym a działaniem m oralnym , m iędzy teorią a p ra k ty k ą m o raln ą — zarówno w m ikro, ja k i m akro w ym iarze. B rak albo niedostatek owych pom ostów u tru d n ia, a często wręcz uniem ożliw ia pożądane działanie m oralne. O becnie jest ono zw ykle cherlaw e i słabe, nazb yt p o w ściągli w e i w styd liw e, niew ystarczające. Poszerzająca się w świecie sfera ubóstw a, n ie dożyw ienia, głodu, n ied o statk u opieki zdrow otnej itp ., z d ru g iej zaś strony
13 P. Singer, J e d e n św ia t. Etyka glo b a liz a cji, przeł. C. Cieśliński, Książka i Wiedza, Warszawa 200 6 , s. 186.
1 6 Jan Szmyd
— niespraw iedliw ości społecznej, „nieczystych” w ojen, nieracjonalnych zbrojeń, id eo lo giczn ie zafałszow anych in te rw e n c ji zb rojnych po d ejm o w an ych przez jed yn e w świecie superm ocarstw o i tzw. społeczność m iędzynarodow ą, rozpę dzone egoistycznym p ę dem za zyskiem — c o ra z w ię k s z y m z y s k ie m , niszczenia środow iska n atu raln ego (środow iska życia) itp . jest tego dow odnym i d ram a tycznym pośw iadczeniem .
„Jak nasze im p u lsy m oralne — zaznacza w y b itn y znaw ca rozw ażanego tu zagad n ien ia — zastyg ały na poziom ie A d am a i Ewy, żyjących w ich m ałym , p rzytu ln ym świecie, i nie są zdolne staw ić czoła w ielk im społecznym p ro b le m om , ta k i nasze narzędzia spraw ow ania spraw iedliw ości społecznej zastygły na etap ie narodow ego p ań stw a, in stytu cji całkow icie niezdolnej do radzenia sobie z pozostającą poza jej zasięgiem , bo w sk ali g lo b u, p ro d ukcją społecznej niespraw iedliw ości”14.
Inny zaś uznany teo retyk problem ów ety k i globalnej dodaje: „w yelim inow a nie w yraźnych różnic gospodarczych m iędzy dow olnym i m ieszkańcam i św iata jest nie m niej pożądane, niż w yelim in o w an ie ich w ram ach pojedynczego spo- łeczeń stw a”15. I w sk azu je przykładow o na je d n ą z p rzyczyn n ied o sta tk u „od po w iedzialności g lo b a ln e j” czy g lo b a ln eg o zaan g ażo w an ia m o raln ego , pisząc: „P rzyczyną tego , że A m e ry k a nie w y k o rz ystu je swej p o tę g i w w alce z b ied ą jest nie ty lk o ig n o ran c ja am e ry k ań sk ic h o b yw ate li, ale rów nież m o raln a sła bość p o lityczn ych przyw ó d có w ”16.
K ończąc, m ożna postaw ić p y ta n ie , czy te z m ian y w k u ltu rz e duchow ej i kondycji m oralnej współczesnego człow ieka w dobie ponowoczesności, które o kreśliliśm y jako k ry z y s — w — m o ra ln o śc i, a nie jako kryzys m oralny, m ogą się stale i żywiołowo pogłębiać, prow adząc w bliższej lu b dalszej p ersp ektyw ie cza su do — ja k niektórzy złowieszczo p rorokują — całkow itego u p ad k u m oralności, w ytw o rzen ia się „pustej przestrzeni etyczn ej”, do apokaliptycznego chaosu m o ralnego czy totalnego am oralizm u?
O czyw iście, na ta k postaw ione p ytan ie nie m a — i być nie może — pew nej i jednoznacznej odpow iedzi. J e s t to w szak p ytan ie z k ate g o rii takich p ytań , jak : J a k a jest przyszłość cyw ilizacji zachodniej? lu b — szerzej — J a k a jest przyszłość g a tu n k u lu d zk ieg o ? N a tego rodzaju p yta n ia odpow iadać m ożna, rzecz jasna, tylko na zasadzie praw dopodobieństw a, p rzy w ysokim ryzy k u pom yłki. Taką też cechę, czyli takie w łaśnie ograniczenie m usi m ieć i nasza odpowiedź na po staw ione w yżej p ytan ie o przyszłość k r y z y s u — w — m o ra ln o śc i. N ie m niej
14 Ibidem , s. 198.
15 Z. Bauman, K. Tester, O pożytk ach z w ą tp liw ości, op. cit., s. 60. 16 Ibidem .
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 1 7
proponow ana tu odpowiedź d a się w pew nej m ierze uzasadnić. Z istotnych po wodów, których nie będziem y w yliczać, jest ona p rzeciw staw iona różnym k a ta stroficznym zap atryw an io m na możliwość nadejścia w dającej się przew idzieć przyszłości zupełnego k ryzysu m oralnego, a w jego konsekw encji — w ielkieg o k rach u podstaw ow ych standardów życia m oralnego, czy — m ów iąc bardziej ob razowo — jak iejś glo b aln ej „katastrofy m o raln ej”, zan iku albo zb ytniego „roz gęszczenia się” k lim a tu etycznego w stosunkach m iędzyludzkich i zastąpienia go „atm osferą am oralności”, odniesieniam i i n astaw ien iam i in terpersonalnym i w yłącznie fo rm aln o -fu n kcjo n aln ym i i p rag m aty czn o -p raw n y m i; bądź też — w yrażając tę m yśl w jęz yk u ko m u n ikacji społecznej — zastąp ien ia w ym o gu b y c ia m o r a ln y m w ym o giem j u s t d o it .
Z atem , co przem aw ia za nadzieją, za ufnością, że nie grozi nam jed n ak to tal ny kryzys m oralności i u p ad ek w szelkiej etyczności, i na czym wesprzeć m ożna ow ą nadzieję czy ufność?
W konsekwencji — czym i ja k uzasadnić by można zw iązany z tym i nastaw ie niam i trudny o p ty m iz m ety c z n y , pow iedzm y — optym izm m im o w sz y stk o !?
O dpow iedź nie jest, z oczyw istych w zględów , łatw a, ale je d n ak jest ona w pew nej m ierze m ożliw a, a w k ażd ym razie jest ona konieczna. D otyczy w szak k w estii nader ak tu aln ej i d ram atyczn ie oczekującej w yjaśn ien ia. F ortunną oko licznością jest to, że odpowiedź tę w p ew nym stopniu u m o żliw iają zarówno w y n ik i psychologicznych badań nad osobowością i zachow aniem sum ieniow ym jednostki, ja k i osiągnięcia poznawcze w tym zakresie współczesnej antropologii filozoficznej i filozofii m oralności17.
17 Por. m.in. T. Kotarbiński, S praw y su m ienia, Książka i Wiedza, Warszawa 1956; P. Singer, The E xpanding C ircles, Farrar, Straus and Giroux, New York 1 9 8 1 ; idem ,
O życiu i śm ierci. Upadek etyk i tra d y cy jn ej, przeł. A. Alichniewicz i A. Szczęsna,
PIW, Warszawa 19 9 7 ; idem , J e d e n św ia t. Etyka glo b a liz a cji, przeł. C. Cieśliński, Książka i Wiedza, Warszawa 2 0 0 6 ; R. M. Hare, M oral T hink ing: Its L evels a n d
Point, Clarendon Press, Oxford 1 9 8 1 ; E. Fromm, N iech się stanie człowiek. Z p s y ch olo gii etyki, przeł. R. Saciuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996;
Z. Bauman, R azem osobno, przeł. T. Kunz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2 0 0 3 ; idem , P łynna nowoczesność, przeł. T. Kunz, Wydawnictwo Literackie, K ra ków 2 0 0 6 ; J. Bańka, Sum ienie ja k o poręczenie m oralne w yboru najlepszego, [w:] Etyka
wobec problem ów współczesnego św ia ta , red. H. Promieńska, Wydawnictwo Uniwer
sytetu Śląskiego, Katowice 2 0 0 3 ; A. Zachariasz, K u ltu ra : j e j sta tu s i poz n a n ie.
W prowadzenie do rela tyw istycz n ej teorii kultury, Wydawnictwo UMCS, wyd. 2, Lublin
2 0 0 1 ; W Szewczuk, Sum ienie. Studium psych ologiczne, Książka i Wiedza, Warsza wa 1988.
1 8 Jan Szmyd
Otóż zarówno w spom niane b ad an ia naukow e, ja k i dociekan ia filozoficzne zgodnie p o tw ierdzają istnienie i funkcjonow anie w strukturze psychicznej czło w ieka pew nego m echanizm u m otyw acyjnego i dynam izm u w ew nętrznego, który p o trakto w an y być może jako n a t u r a ln a predyspozycja lu b „władza m o raln a”; w ładza p rzejaw iająca się m .in. w zdolności rozróżniania dobra i zła, w yb o ru m iędzy nim i, w po zytyw n ym lu b n eg atyw n ym doń n astaw ien iu, w potrzebie ich osobistej afirm acji bądź n egacji, w gotowości lu b niechęci do d ziałania na ich rzecz itp.
W zależności od ty p u specjalizacji naukow ej czy orientacji filozoficznej, róż nie określa się ten k o n stytu tyw n y składn ik lu d zk iej n atu ry i osobowości. J e d n i o kreślają go jako „jaźń m o raln a”, „ja aksjologiczne”, „jednostka m yślen ia etycz n ego ”, „im puls m o raln y ”, „poczucie m o raln e” itp .; in n i zaś używ ają szerszych znaczeniowo określeń, ja k : „bycie m o raln ym ”, „etyczność im m an en tn a” itp. W szy stk ie te określenia k o m u n iku ją, bardziej lu b m niej jasno i w yraziście, za sadnicze przesłanie antropologiczno-etyczne tych stanowisk, a m ianowicie zgodnie p rzyjęte założenie, że człowiek z n atu ry swej jest b y te m m o ra ln y m , że z istoty swej jest on h o m o m o r a lis , że istnieje coś takieg o , ja k m o ra ln o ść n a t u r a ln a (ostatni term in pochodzi od autora). Inaczej m ów iąc — d aje się potw ierd zić is t n ien ie filo g en etycz n ie i o n to g en etyczn ie u k ształto w an eg o oraz in te g ra ln ie zw iązan ego z k o n stytu cją p sych iczn ą człow ieka i jego osobowością cz yn n ik a m o raln ego . W o bliczu b u jn ie o dradzających się współcześnie, m .in . z inspiracji filozofii postm odernistycznej i n iep ragm atyczn ej, różnych odm ian am oralizm u, skrajnego relatyw izm u etycznego i m oralnego nihilizm u, jest to konstatacja nader w ażn a i społecznie p ozytyw na. M oże ona stanowić silne w sparcie d la ta k po trzebnego w obecnych czasach choćby um iarkow anego o ptym izm u etycznego oraz n adziei na w yjście z p ew nego, być może tylk o przejściow ego, k ry zy su i im p asu m oralnego człow ieka „ponowoczesnego”.
C elem pełniejszego jej uzasadnienia, w arto odwołać się do opinii niektórych — z konieczności przykładow o tylko w yb ran ych — w yb itn ych p rzedstaw icieli współczesnej n au k i filozofii.
Z acznijm y od w ypow iedzi socjologa i antropologa społecznego: „ludzie są «z n a tu ry » m oralni, a ich «b ycie m o raln ym i» stanow i k o n stytu tyw n y atry b u t człow ieczeństwa, cechę szczególną, któ ra w yróżnia lu d zk ie bytow anie pośród w szelkich innych sposobów bycia — w — św iecie”18. U czony ten dodaje: „«bycie m o raln ym » w yróżnia bytow anie człow ieka, jako jego cecha atry b u tyw n a, od innych «sposobów bycia — w — św iecie» i oznacza świadom ość, że rzeczy i czyny m ogą być dobre lu b złe, a jeszcze wcześniej — że m ogą one być inne niż są. Dochodzi do tego możność w yboru, bez tej możności nie m a m oralności”19.
18 Z. Bauman, K. Tester, O pożytk ach z w ą tp liw ości, op. cit., s. 60. 19 Ibidem .
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 1 9
W yjaśn ia też, że „«bycie m o raln ym » nie m usi oznaczać «b yc ia do b rym ». O zna cza natom iast, że spożywało się owoce z drzew a wiadom ości dobrego i złego i posiadło się w iedzę o tym , iż rzeczy i czyny m ogą być dobre lu b złe. Jed n ak ż e niezbędnym w stępem do tej w iedzy m usi być świadom ość, że rzeczy i czyny m ogą być inne, niż są”2 0.
K o nkluzją auto ra jest stw ierdzenie, że „ je ste śm y o b a r c z e n i m o r a ln y m i
2 1
s u m ie n ia m i”2 1.
Podobny p o gląd w ygłasza jeden z w yb itn ych współczesnych psychologów, stw ierdzając, iż „za k o n stytu tyw n e skład n iki stru k tu ry osobowości uw ażam : p o gląd na św iat, p lan życiowy, zam iłow ania, działalność realizacyjn ą, zdolno ści, charakter, sam ow iedzę, sam o krytykę, s u m ie n ie ”2 2. P rzejaw ia się ono w „za
chow aniu sum ieniow ym ” — uznanym przez badacza za jed n ą z w ażnych funkcji sam oregulacyjnych osobowości, której celem jest „wyprowadzić jednostkę z okre ślonej m oralnej sytuacji konfliktow ej, przyw rócić jej rów now agę w ew nętrzną, um ożliw iającą m oralne działan ie”2 3.
Pogląd o głębokim zakorzenieniu sum ienia, jako podstaw ow ego składn ika dośw iadczenia m oralnego, reprezentuje też w ie lu współczesnych filozofów. Oto charakterystyczne sform ułowanie tego p o g ląd u przez jednego z nich: „Sum ienie jako źródło poręczenia m oralnego w y n ik a z n a tu r y człowieka, rozum ianej przed- cyw ilizacyjn ie. Stanow i ono rodzaj „ jaźn i p ie r w o t n e j”, d yk tu jącej przyjęcie lu b odrzucenie — także przez d an ą k u ltu rę — pew nych typów cyw ilizacji, zwłaszcza
/ • • • >>24
jej typów o rgan izacji .
O czyw iście, sum ienie m a swe źródła nie tylko w ontogenetycznie i filo gen e tycznie ukształtow anej lu d zkiej naturze, ale także w społeczeństwie i k u ltu rze, co zgodnie po tw ierdzają cytow ani tu autorzy. Jed en z nich w y p o w iad a ten oczy w is ty p o g lą d w n a stę p u ją c y m sfo rm u ło w an iu : „ S u m ie n ie je s t k a te g o r ią w sp ó ln ą o k reślen iu in tu ic ji dobra i poręczenia m oralnego w artości, w yw o dzą cych się nie tylko z k u ltu ry danego społeczeństwa, ale z podstaw y tej k u ltu ry — n a t u r y człow ieka prostom yślnego, nieskażonego cyw ilizacją łżeczłow ieka”2 5.
Dodać tu jeszcze m ożna opinię sławnego współczesnego b io etyka i te o re tyk a e ty k i g lo b a ln e j, k tó ry znaczną część n atu ra ln y c h reak cji oraz in tu ic ji m o ral nych człow ieka zalicza do „pew nego ro d zaju zachow ań u n iw e rsaln y c h ” i g a tu n ko w ych „reakcji in tu ic y jn y c h ”, któ re, ta k ja k ch arakterystyczn e d la g a tu n
20 Ibidem . 21 Ibidem , s. 83.
22 W Szewczuk, Sum ienie. Studium psych ologiczne, op. cit., s. 2 1. 23 Ibidem , s. 2 13 .
24 J. Bańka, Sum ienie ja k o poręczenie m oralne w yboru najlepszego, op. cit., s. 13. 25 Ibidem .
2 0 Jan Szmyd
k u lu d zk ieg o relacje m iędzy rodzicam i a dziećm i, zwłaszcza m iędzy m atk am i a dziećm i, zaw dzięczam y zarówno naszej „historii ew o lu cyjn ej”, ja k i „historii k u ltu ro w e j”. Są to, oczyw iście, jakości bio-psychiczne historycznie zm ienne i ew oluujące oraz kulturo w o zróżnicowane, ale są w zględ n ie trw ale „zapisane” w naturze lu d z k ie j26.
Homo moralis
- kondycja zastana i przewidywana
Z przytoczonej powyżej opinii, dotyczącej n atu raln ego , ko n stytu tyw n ego d la lu d zkiej p sych iki p ierw iastk a m oralnego, łącznie z sum ieniem jako jego głów nym składn ikiem , daje się w ysnuć k ilk a interesujących hipotez i um iarkow anie optym istycznych w niosków co do ogólnej kondycji m oralnej człow ieka oraz jej perspektyw , w tym statu su m oralnego rodziny.
O pinia ta pozw ala w p ew n ym stopniu uzasadnić w yrażony na w stępie tych rozw ażań p o g ląd , że obecny kryzys m oralności w k rę g u cyw ilizacji zachodniej nie jest kryzysem to taln ym i stru k tu raln ym , ale jed yn ie kryzysem częściowym i — w b rew pozorom — nie najgłębszym . K ryzys ten nie jest chroniczny i nieod w racalny, a praw dopodobnie jed yn ie przejściow y i m ożliwy, jeśli nie do całko w itego zażegn an ia, to p rzynajm niej znacznego osłabienia.
J e s t to — ja k już wcześniej zaznaczono — k ry z y s — w — m o r a ln o ś c i i zarazem k ry z y s — w — e ty c e , a nie kryzys m oralności w ogóle. J e s t to głów nie kryzys spetryfikow anej i nieprzystającej do w ym ogów współczesności fo rm y m oralno ści, a w ięc in stytucjo n aln ych i d yskursyw n ych jej przejaw ów : trad ycyjn ych sys tem ów norm atyw nych, obyczajowo i społecznie u trw alonych deontologii, róż nych kodeksów i zbiorów „praw ” etycznych, klasycznych odm ian m o ralistyki, i w znacznej m ierze także trad ycyjn ego jęz yk a etycznego. M ów iąc inaczej, n ie je s t to k ry z y s s u m ie ń lu d z k ic h , psychicznych i osobowościowych pokładów m oralności, jej podm iotowo żywej tk a n k i — tk a n k i z n atu rą i psychicznością lu d z k ą w z g lę d n ie trw a le zw iązan ej i będącej jej a try b u ty w n ą w łasnością. W każd ym razie, w tej subiektyw nej w arstw ie jest on m niej dogłębny i d estruk cyjn y aniżeli w strukturze w stosunku do niej w tórnej i zew nętrznej, ja k g d y b y w „nadbudow ie” żywej m oralności, tzn. w jej języku , dyskursie n orm atyw nym , form ach in stytucjo n aln ych , w trad ycyjn ych „porządkach” etycznych itp.
Świadom ość tej sytu acji może pom niejszać czy łagodzić zrozum iałe niepoko je, a naw et przerażenie nasilającym się w świecie ponowoczesnym kryzysow ym procesem.
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 2 1
M oże ona ta k ą swoiście p a lia ty w n ą fun kcję spełniać z k ilk u powodów. Po pierw sze d la te g o , że k ryzysem tym o b jęta jest, ja k to już p aro k ro tn ie stw ier dzono, nie rdzen na, źródłow a sfera m oralności, ale jej w tó rn a, pochodna i w ła ściwie pom ocnicza stru k tu ra: pojęciow a, d o k tryn aln a, n o rm atyw n a oraz in sty tu cjo n aln a. Ta o statn ia w p ra k ty c e i k u ltu rz e m oralnej jest rów nie w ażn a, a naw et niezbędna — stanow i bowiem zo biektyw izow any p u n k t o dniesienia d la reakcji, w yborów i decyzji m oralnych, stanow i reg u la cyjn y in stru m en t życia m oralnego, a p rzy tym jest w aktach m oralnych podm iotowo zawsze ożywiona i aktu alizo w an a. Je d n a k w całokształcie tego życia, będąc raczej form ą niż tre ścią, była ona — i jest — nie licząc elem en tarn ych norm i zasad etycznych — ko n strukcją najbardziej p o d atn ą na zm iany, a n aw et funkcjonalne zużycie. O na też w pierw szej kolejności u leg ała różnym historycznym kryzysom i przeobraże niom w bogatych dziejach tego zjaw iska.
J e ś li zaś chodzi o współczesny k ry z y s — w — e ty c e , to dostrzegalne jest w nim nie tyle d ezaktualizo w an ie się czy zużyw anie podstaw ow ych w artości i norm etycznych, co osłabianie d la nich posłuchu i gotowości p rzestrzegan ia, zwłasz cza w proponow anych pełniejszych, spójnych i usztyw nionych układach, a tak- ż e w trad ycyjn ej szacie językow ej.
Zresztą odniesienia do nich są kulturo w o, społecznie i jednostkow o bardzo zróżnicowane. Przykładow o rzecz biorąc, najw iększe zaniechan ia wobec nich dostrzegalne są obecnie w k ręgach p o litykó w i lu d zi biznesu, częściowo także w środow iskach d zie n n ik arz y i praw ników , n ato m iast m niejsze albo żadne u lu d zi „prostom yślnych” z innych środowisk i zaw odów W ogóle w iększy w y m iar tej „choroby m o raln ej” zaznacza się w strefie p o stindustrialnej cyw ilizacji Z achodu, niż w obszarze innych cyw ilizacji i ku ltu r.
Osłabiać i łagodzić niepokój z pow odu narastającego obecnie k ryzysu w dzie dzinie m oralności może przede w szystkim świadom ość tego, że na ogół nie u le g a zdecydow anie niekorzystnym zm ianom ta sfera m oralności, któ rą n azw ali śm y m o r a ln o ś c ią n a tu r a ln ą , a do której zaliczam y m .in .: in tuicję i wrażliw ość m oralną, zdolność rozróżniania dobra od zła, zdrowe reakcje na to, co m oralnie chw alebne albo n agan n e, w ew nętrzne decyzje i w yb o ry m oralne, czyli różne przejaw y z a c h o w a n ia su m ie n io w e g o .
Stw ierdzenie fak tu , że ta sfera m oralności na ogół nie u leg a głębokim , nieko rzystnym zm ianom oczywiście nie w yklu cz a zachodzenia w jej obrębie pew nych zm ian w yraźn ie niepożądanych i trudn ych do zaakceptow ania. Są nim i na p rzy kład w iększe lu b m niejsze stępienie w rażliw ości m oralnej w znacznych kręgach lu d zkich , zacieranie się w yrazistości kryterió w m oralnych i zb yt daleko posunię ta ich relatyw izacja, osłabienie gotowości do podejm ow ania i ponoszenia odpo w iedzialności za w łasne czyny oraz zachow ania, n iedo statki siły m otyw acyjnej
2 2 Jan Szmyd
do podjęcia roli opiekuna spolegliw ego wobec osób od nas zależnych i słabszych a potrzebujących pomocy, itp.
A le — p o dkreślm y to jeszcze raz — m im o tych i innych osłabień oraz znie kształceń, sfera m oralności n atu raln ej u człow ieka współczesnego zdaje się nie budzić w iększych zastrzeżeń, staje się w gru n cie rzeczy ostoją czy p u n k tem Ar- chim edesow ym w rozległej przem ianie rzeczywistości m oralnej naszych czasów. Potw ierdza w „tu i teraz” — i praw dopodobnie także w p lan ie przyszłości — ż y w o tn o ść e ty c z n o ś c i jako atryb u tyw n ej właściwości n atu ry lu d zk iej, a przez to upraw om ocnia tezę, że m im o różnych, historycznie i cyw ilizacyjn ie u w aru n kow anych kryzysów lu d zkiej duchowości i zachowawczości, człowiek pozostaje istotą, której niezm iennie przysługuje m iano h o m o m o r a li s ; m iano, które jest nieodłącznie zw iązane z pojęciem człowieczeństwa.
Aktualne zagrożenie
M o ra ln o ść n a t u r a ln a m a jed n ak w społeczeństwach wysoko rozw iniętych po tężnego „ko n kuren ta” — silną i w z m ag ającą się tendencję tych społeczeństw, któ rą jest odw ołujący się do szerokiej sfery instynktów , niższych potrzeb i skłon ności lu d zk ich k o n s u m e r y m . O dw ołuje się on do elem en tarn ych potrzeb „bra k u ” i skłonności czło w ieka, g łó w n ie h ed o n istyczn ych i u ty lita rn y c h (tzn . potrzeb przyjem ności, użycia, nasycenia, posiadania, kom fortu, bogacenia się itp .). W ak tyw n ej, nierzadko skutecznej ko n kuren cji czy ryw alizacji ze sferą w ew nętrznych poczuć i n astaw ień m o raln ych , a także z głębszą duchow ością lu d z k ą , ko n sum eryzm z pow odzeniem k re u je i upow szechnia przeciw staw n e im , a w każd ym razie altern atyw n e w stosunku do ich aksjologicznych n asta w ień hierarchie w artości, m odele i etosy życiowe. M odele i etosy, które k ieru ją się zasadą p ie r w s z e ń s tw a m ie ć nad zasadą p ie r w s z e ń s tw a b y ć — z w szystki m i, na ogół n eg aty w n ym i, konsekw en cjam i p rzejaw iającym i się w konsum p cyjnym i zm aterializo w an ym sty lu życia, w któ rym gros aktyw ności, a n iekied y n aw et cały sens życia sprow adza się do k u p o w an ia i konsum ow ania, w którym w ytw arz a się swoista e s c h a to lo g ia k o n s u m p c ji, czyniąca szeroko pojęte kon sum ow anie celem sam ym w sobie, a ow ładnięty nią człowiek — ja k pisze J a n Paweł II w encyklice „Centesim us A n n u s” — „wyżej staw ia dążenie do tego, by m ieć, aniżeli być, i chce w ięcej m ieć nie po to, ab y bardziej być, lecz by doznać w życiu ja k najw ięcej przyjem ności”27, a w jego w ypełnionym n aw yk am i kon sum pcyjnym i sposobie życia trudno odróżnić potrzeby rzeczywiste od „sztucznie
Przestrzeń moralna rodziny współczesnej i relacji międzyludzkich - kryzys i nadzieja 2 3
stw arzanych, przeszkadzających kształtow aniu się dojrzałej osobowości”28, od siebie do dajm y — w kształtow aniu pełniejszej i dojrzalszej m oralności.
Przytoczm y jeszcze uzupełniającą sentencję w tej kw estii, m ianow icie: „Czło w iek nie został stw orzony do konsum pcji, tylko do sam orealizacji w sw ym spo łeczeństw ie”, i d alej: „ [...] ta k napraw dę w ażne są tylko te wybory, które decy d u ją o życiu, a nie o konsum pcji”29.
Skup ian ie się na konsum pcji przez „człowieka k o n su m en ta” — „ostatniego człow ieka”, by użyć zbliżonego znaczeniowo pojęcia z Tako rzecze Z a ra tu stra F ryd eryka N ietzschego, jako m etodzie o siągan ia płytko i zwodniczo pojętego szczęścia, jest w w iększości p rzyp adkó w narzucane przez współczesny k a p ita li styczny system ekonom iczny i przyporządkow ane m u m ass m edia, z „terrorem rek lam o w ym ” włącznie.
Trzeba w ięc stw ierdzić, że w św iecie współczesnym (ponow oczesnym ) funk cjo n u ją całe k o m p le k sy czyn n ik ó w zew n ętrzn ych i w e w n ętrz n ych , k tó re, z jednej strony, o ż yw iają m oralność n a tu ra ln ą , z su m ien iem w łącznie, z d r u giej zaś — niepokojąco ją osłabiają, stę p ia ją czy w ręcz p a ra liż u ją .
M ożna jed n ak m ieć nadzieję, że odpow iednie d z ia ła n ia p r o m o r a ln e , in d y w id u aln e i zbiorowe, m ogą okazać się realn ym w sparciem d la m oralności n atu ralnej i przyczyniać się do jej ku ltyw o w an ia, a naw et rozwoju. M o gą także do starczyć isto tn y ch d an y c h w a żn yc h d la zach o w an ia u m iark o w an e j w ia r y w możliwość p o s tę p u m o ra ln e g o w dobie ponowoczesności. M oże okazać się, że nie m iał racji A lb e rt Schweitzer, kiedy, odbierając w Oslo Pokojową N agrodę N obla, stw ierdził: „Człowiek stał się nadczłow iekiem . [...] Lecz ten nadczło- w iek , obdarzony n ad lu d zką m ocą, nie osiągnął poziom u nad lud zkiego rozum u. W tym sam ym stopniu, w jak im w zrasta jego moc, staje się coraz bardziej nędz nym człow iekiem [...]. Pow inniśm y zdać sobie spraw ę, że im bardziej jesteśm y nadludzcy, tym bardziej stajem y się n ielu d zc y”30. A być może rację przyznam y Z ygm un to w i B aum anow i, który, co p raw d a, stw ierdza, że: „zdaję sobie spraw ę z ogrom u przeszkód piętrzących się na drodze do «m oralnego społeczeństw a»”, ale takieg o społeczeństwa w swej hum anistycznej antropologii społecznej nie w yklu cz a; nie w yklu cz a go zarówno w „tu i teraz”, ja k i w w yobrażonej p rzy szłości, czyli w istocie rzeczy nie w yklu cz a m ożliwości p o s tę p u m o r a ln e g o 31. 28 Ib id em .
29 H. Skolimowski, Wizje nowego M illenium , EJB Wydawnictwo, Kraków 1999, s. 11.
30 Cyt. za: M. Michalik, O współczesnych dylem atach m oralnych, [w:} Człowiek i św iat.
W spółczesne d ylem a ty. R ozm ow y Z d z isła w a S łow ik a, Biblioteka „Res Humana”,
Warszawa 2007.
Agnieszka Ostafińska-Konik
Dom jako symboliczny wymiar
przestrzeni życiowej rodziny
Dom to pewna wartość, zaspokajająca różnorodne potrzeby materialne, spo łeczne, ale także i symboliczne. Z tego wła śnie względu, mówiąc o domu można mieć na myśli ściśle określoną przestrzeń własnego mieszkania, krąg domowni ków; czasem zaś pewien symbol własnych „korzeni”, minionego czasu.
Dom to konkretne miejsce, a także materia wyznaczająca owo miejsce, czyli: mieszkanie, jego wyposażenie, najbliższe otoczenie. Należy zwrócić również uwagę na fakt, że dom jest nie tylko schronieniem przed zagrożeniami ze strony środo wiska przyrodniczego, w którym żyje człowiek (ze strony klimatu lub ze strony świata zwierzęcego), ale także przed innymi ludźmi — i to zarówno w tym do słownym sensie (gdy grozi przemoc z ich strony), jak i przenośnym (gdy z róż nych względów człowiek pragnie się od nich izolować, względnie ograniczać kontakty społeczne). Charakter tych kontaktów ma wpływ zarówno na kształt, jak i rolę domu.
W wymiarze społecznym dom to pewna zbiorowość, zespół „domowników”, ich wzajemne relacje, role, funkcje, aktywność domowa, a przede wszystkim style życia. Dom w tym sensie jest nadal pojęciem bardzo szerokim, należy jed nak zwrócić uwagę, iż wszystkie te procesy dotyczą podstawowej grupy społecz nej, jaką jest rodzina. Dlatego też rozumienie domu w aspekcie społecznym prawie zawsze utożsamiane jest z rodziną.
Jeśli przyjąć najbardziej lapidarną definicję symbolu, sformułowaną przez Carla Gustawa Junga, która mówi, że „słowo lub obraz są symboliczne wtedy, kiedy zawierają w sobie coś więcej niż to, co da się w nich rozpoznać na pierwszy rzut oka”1, to z pewnością dom jest takim symbolem.
2 6 Agnieszka Ostafińska-Konik
W doświadczeniu domu odnajdujemy również wszystkie cechy przypisane symbolowi w innych określeniach definicyjnych. Jak każdy symbol, dom łączy w sobie to, co zmysłowe i to, co duchowe, konkretne i abstrakcyjne, wskazuje coś poza sobą i zastępuje to sobą.
Doświadczeniu domu przysługuje podwójny charakter: realności i niereal ności, o którym w odniesieniu do symbolu mówił C. G. Jung: „nie byłby on symbolem, gdyby tylko był realny, albowiem wtedy byłby realnym zjawiskiem, które nie mogłoby być symboliczne. A symboliczne może być tylko to, co w jednej rzeczy obejmuje jeszcze inną. Gdyby zaś symbol był nierealny, to byłby tylko czymś pustym i wyimaginowanym, nieodnoszącym się do żadnej rzeczy wistości, w skutek czego nie byłby symbolem”2.
Współczesna hermeneutyka i fenomenologia symbolu, pod wpływem której znajduje się również refleksja antropologiczna, fenomen domu traktuje jako istot ny składnik i element „znaczący” szerszego zjawiska, należącego do zakresu tzw. myśli bądź wyobraźni symbolicznej. W tym kontekście dom ujmowany jest jako przestrzeń szczególnego rodzaju, przestrzeń „mocna”, „święta”, przestrzeń”pełna znaczeń”, centrum ludzkiego kosmosu, „struktura mityczna organizująca obraz i przeżycie egzystencjalne świata”, wreszcie, jako przestrzeń
•3
pamięci3.
Aspekt symboliczny domu kształtuje się w zależności od społecznej kosmolo gii oraz dominującego światopoglądu; one wyznaczają miejsce domu w świecie wartości uznawanych w danym społeczeństwie; lokują go w sferze sacrum lub profanum. Jako przestrzeń sakralna, dom bywa również traktowany jako schro nienie przed niektórymi przynajmniej ciemnymi siłami, „złymi mocami”.
Zaspokajając uniwersalne potrzeby schronienia, bezpieczeństwa, afiliacji, ładu, dom zajmuje miejsce szczególne we wszystkich kulturach. W e wszystkich też obrasta bogatą symboliką, rytuałem, wartościami pochodnymi; w końcu sam staje się symbolem — także uniwersalnym, nasyconym licznymi znaczeniami 1 wszechstronnym. Do tej właśnie symboliki odwołuje się W ilhelm Dilthey, in terpretując całość kultury jako dom duchowy człowieka. „Wszystko, co rozu miane — pisze — nosi na sobie znamię czegoś znanego z tej wspólnoty. Żyjemy w tej atmosferze, otacza ona nas stale. W niej się obracamy. W ogóle w tym historycznym i poddającym się rozumieniu świecie jesteśmy jak w domu, rozu miemy sens i znaczenie wszystkiego, jesteśmy wpleceni w te wspólnoty”4.
2 C. G. Ju n g, op. cit., s. 326.
3 Por. D. Benedyktowicz, Z. Benedyktowicz, Dom w tra d y cji lu dow ej, „Wiedza o Kulturze”, Wrocław 1992.
4 Cyt. za M. Jan io n , Romantyzm, rew olucja, marksizm, W ydaw nictw o M orskie, Gdańsk 1972, s. 148.
Dom jako symboliczny wymiar przestrzeni życiowej rodziny 2 7
Zam ieszkiwanie - sposób egzystencji człowieka
Jedną z analiz symbolicznych funkcji domu s ą rozważania Martina Heideggera. Głosi on, że „mowa jest domem bycia”, czyli, że w mowie jest zapisane doświad czenie egzystencji człowieka i że jest ona podstawową częścią i mową tej egzy stencji.
„Czym jest zamieszkiwanie?”, „Na czym polega budowanie?”, „Co znaczy budować?” — oto pytania, jakie Heidegger stawia samej mowie. Sięgając do etymologii, wskazuje, że starogórnoniemieckie słowo określające budowanie oznacza „mieszkać” — to natomiast znaczy „pozostawać”, „przebywać”. W sk a zuje na sposób, w jaki my, ludzie jesteśmy na Ziemi. Dla Heideggera być czło wiekiem oznacza: „być na Ziemi jako śmiertelny, oznacza mieszkać”5.
Sakralność dom u
Mircea Eliade z kolei dowodzi, że dom odtwarza świat na skalę mikrokosmiczną. Podkreśla również paralelizm świątyni i domu, a więc miejsca świętego i siedzi by ludzkiej. Przede wszystkim jednak wykazuje, że człowiek jako istota religij na, zwłaszcza człowiek kultur pierwotnych, archaicznych, pragnie żyć w cen trum. „Człowiek społeczeństw prawspółczesnych — tłumaczy Eliade — stara się żyć jak najbliżej środka świata. W ie, że jego kraj znajduje się faktycznie pośrod ku ziemi; że jego miasto stanowi p ępek świata, a nade wszystko, świątynia b ąd ź pałac są prawdziwymi środkami świata; a także chce, aby jego własny dom znajdował się w środku i był im ago m u n di”6.
Gerardus van der Leeuw idzie jeszcze dalej, gdy, analizując analogiczny ma teriał, mówi: „Dom i świątynia są zasadniczo jednym”7. Tę tożsamość w szcze gólny sposób upatruje van der Leeuw w doświadczeniu domu chłopskiego, gdzie ma miejsce żywe obcowanie z żywym symbolem — dom chłopski jest postawio ny na ziemi, wzniesiony z „żywego” drewna, płonie w nim „żywy ogień”; a także w jego symbolicznej strukturze. „Dom i świątynia są więc tym samym — pisze autor Fenom enologii r e lig ii — domem bóstwa. Także ołtarz i ognisko są tym
5 M. H eidegger, B u d ow a ć mieszkać m yśleć, [w :] idem, Odczyty i rozpraw y, przeł. J. Mizera, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2007, s. 129.
6 M. Eliade, Sacrum, mit, historia, przeł. A. Tatarkiewicz, Państwowy Instytut W y dawniczy, Warszawa 1970, s. 78.
7 G. van der Leeuw, Fenomenologia religii, przeł. J. Prokopiuk, Książka i Wiedza, Warszawa 1978, s. 441.
2 8 Agnieszka Ostafińska-Konik
samym — ołtarz jest w świątyni stołem i ogniskiem bogów”8. Stół jest w domu ołtarzem, a ognisko miejscem szczególnie świętym.
Obaj — zarówno M. Eliade jak i G. van der Leeuw — podkreślają to, co po zwala uchwycić specyficzny charakter domu jako miejsca świętego, wyodręb nionego ze świeckiej, chaotycznej, amorficznej przestrzeni, „tego, co na zewnątrz”. W swych analizach przestrzeni symbolicznej kładą również akcent na granice sakralne, oddzielające jedną przestrzeń od drugiej, jak określa je M. Eliade — symbole przejścia. Są nimi próg i drzwi do każdego domu. G. van der Leeuw pisze: „W domu moc jest podzielona na różne części. Wzorcowym przykładem jest tu dom rzymski, jakkolwiek na całym świecie znajdujemy podobną sytu ację. A więc przede wszystkim drzwi, które odgradzają przestrzeń domu od mocy znajdującej się na zewnątrz. Drzwi, które chronią i stanowią przejście z terenu świeckiego na teren święty. W Rzymie wejście stało się Janusem, bo giem, który jako pierwszy wzywany jest w modlitwie. Próg jest granicą sa kralną, której przysługuje szczególna moc. Nawet dzisiaj w Palestynie matka nie może na progu karmić dziecka ani go karać. Dziecko zbite na progu mogło by ciężko zachorować. Na progu nie siada się, nie pracuje itd.”9. M. Eliade również podkreśla to wyodrębnienie przestrzeni domu i sakralny charakter gra nicy, jaką stanowi próg. „Liczne obrzędy — pisze — towarzyszą przekraczaniu progu: składa się pokłon, bije czołem, dotyka pobożnie dłonią itp. Próg ma swoich strażników: bogów i duchy, które bronią wejścia zarówno przed złośli wością ludzką, jak przed potęgami demonicznymi i niosącymi chorobę. Na pro gu składa się ofiary bóstwom opiekuńczym. Tam też niektóre kultury paleoorien- talne (Babilon, Egipt, Izrael) zlokalizowały sąd”10.
Archetypiczność dom u
Według Philipa W heelw righta11 istnieją pewne relacje między pojęciem arche typu a pojęciem symbolu. Przez archetyp mianowicie rozumie takie symbole, które mają charakter uniwersalny, to jest są najbardziej w kulturach ludzkich rozpowszechnione. E W h eelw righ t nazywa je też symbolami archetypowymi. Ojciec Niebo, M atka Ziemia, wąż, oko słońca, kłos zboża, winna latorośl,
8 Ibidem , s. 443. 9 Ibidem, s. 442.
10 M. Eliade, op. cit., s. 121.
11 Por. P. W heelw right, Symbol archetypow y, [w :] Symbole i symbolika, przeł. G. Bo rowska, Czytelnik, Warszawa 1991.
Dom jako symboliczny wymiar przestrzeni życiowej rodziny 2 9
drzewo puszczające pędy, kąpiel rytualna, droga lub ścieżka i wędrówka nią, władza królewska, wzbijający się w powietrze ptak, koło lub kula, dom — wszyst kie te symbole nie s ą wytworami jakiejś jednej tylko kultury, w rodzaju chrześci jańskiego Krzyża; ich występowanie i oddziaływanie stwierdza się w kulturach bardzo odległych od siebie w czasie, przestrzeni i historycznie podlegających zupełnie odmiennym wpływom12.
Chociaż nie wszystkie symbole mają charakter archetypiczny, to dom może być traktowany jako element tej kategorii. Archetyp domu w tym znaczeniu stanowi wzorcową prefigurację domu, będącą elementem dziedzictwa kulturo wego, podczas gdy faktyczny obraz domu jest historycznie zmienny i przestrzennie zróżnicowany. To, co szczególnie interesuje G. Bachelarda, to przetwarzanie ar chetypu, jego sublimacja, także nowość obrazowania, oryginalność oraz indy widualny rys, jaki nadaje twórcza wyobraźnia uniwersalnym wątkom. Kładzie nacisk na zmienność obrazu domu. Przytacza całą serię obrazów, które wska zują na „dośrodkowy charakter domu”, śledząc takie motywy, jak: dom — miej sce azylu, dom — samotnia, dom — cela, dom jako „przeciwświat”, jako prze strzeń „przeciwataków”, dom jako „latarnia morska pośród ciemnej nocy”. W ten sposób filozof podkreśla oniryczne bogactwo domu, rozporządzającego mocami kosmicznymi. Opisując ten dośrodkowy charakter domu jako schronie nia, rozwija znany z symboliki centrum wątek i obraz: „dom — drzewo”. „Dom to archetyp syntetyczny — tłumaczy — archetyp, który podlegał ewolucji. W jego piwnicy mieści się jaskinia, na poddaszu — gniazdo, dom ma swe korze nie i koronę. Dom oniryczny w całej swej pełni, z piwnicą — korzeniami, z gniaz dem na dachu, stanowi jeden ze schematów ludzkiej psychiki”13. Przytaczając te wszystkie wą tki i obrazy, G. Bachelard nie zapomina o ich dialektycznym charak terze. Obrazy domu marzeń, domu schronienia wiążą się z „dialektyką wę drowca i osiedleńca”. Dom — samotnia, dom — azyl, obrazy życia w zamknięciu należy — jak pisze G. Bachelard — rozpatrywać w ich dwubiegunowo różnych aspektach: więzienia i azylu. Dom więc uświadamia istnienie świata zewnętrznego.
D om jako schronienie (azyl) i bezpieczeństwo
Problematykę podziału świata na zewnętrzny i wewnętrzny oraz jego rozdziela nie podejmuje Otto Friedrich Bollnow Punktem wyjścia rozważań filozofa na
12 Ibidem, s. 276.
13 G. Bachelard, Wyobraźnia poetycka, przeł. A. Tatarkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1975, s. 308—309.
3 0 Agnieszka Ostafińska-Konik
temat miejsca i urządzania się człowieka w świecie, jest pytanie o samego czło wieka. O. F. Bollnow snuje refleksję o zagubieniu współczesnego człowieka i jego utracie wiary w rozum jako zasadniczej cechy natury ludzkiej i zarazem ostatecznej instancji działania moralnego. Nazywa go „człowiekiem niezamiesz kałym”14, tułaczem, dla którego otaczający świat nie stanowi już obszaru schro nienia, przez co skazany jest na wieczny niepokój15. O. F. Bollnow, jako filozof nadziei, dostrzega w człowieku, oprócz nastroju trwogi, jeszcze inną siłę zdolną do przezwyciężenia owego stanu niezamieszkania. Jest to „nastrój spolegliwości i ufności, który w przeciwieństwie do trwogi (zawężającej horyzont świata czło wieka) otwiera człowieka na świat. W sytuacji zwątpienia, niepewności, wszech- obejmującej trwogi wobec faktu rzucenia w świat, ufność jako fundamentalna dana ludzkiego bycia pozwala człowiekowi odnowić wiarę w rozum”16. Czło wiek więc oswaja, zadomawia obszar przestrzeni, wprowadzając w nim ład, którego broni przed napierającymi siłami chaosu. W tym wąskim, po ludzku ukształtowanym i po ludzku urządzonym świecie, człowiek znajdzie spokój. Ten wyższy ludzki świat Bollnow określa jako domostwo. To domostwo dzieli się na dwie strefy: jedną jest przestrzennie ograniczony obszar domu i rozwijają ce się stąd otoczenie przestrzenne, drugą — po ludzku urządzone środowisko rodzinne. Dom jest podstawowym zjawiskiem ludzkiego ukształtowania świa ta w jego najprostszej postaci, „stanowi bowiem formę, w jakiej człowiek osła nia za pomocą chroniącego dachu i odgraniczających murów własną przestrzeń jako przestrzeń życiową”17. Tym samym, człowiek znajduje nie tylko spokój, ale i bezpieczeństwo. Można więc powiedzieć, że dom w rozumieniu O. F. Bollnowa jest symbolem bezpieczeństwa. Na zewnątrz pozostaje chaos, świat obcy i w ro gi, zły i inny, świat zagrażający i napierający na człowieka, do którego musi on stale na nowo powracać, by wypełniać swoje zadania. Wykonawszy dzieło, wraca utrudzony do swego domu, by znaleźć w nim spokój i ukojenie, i w tej sferze znowu powrócić do siebie. Człowiek, wyróżniając te dwa obszary świata „ze wnętrznego” i „wewnętrznego”, doświadcza stanu zamieszkiwania. W ewnętrz ne zdrowie człowieka zależy od właściwej równowagi między tymi dwoma stro
14 O. F. Bollnow powołuje się na tytuł książki H. E. Holthusena, D er unbehauste
M ensch, München 1955.
15 O. F. Bollnow, Rozum a siły irra cjon a ln e, przeł. M. Pulkowska, „Znak” 1979, nr 11(305), s. 1188-1205.
16 K. W rońska, Rodzina jak o k ategoria aksjologiczna w obrębie ped a gogik i społecznej, maszynopis w Instytucie Pedagogiki UJ.