Steffen, Augustyn
Uwagi o wspomnieniach mego brata
Wiktora
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3-4, 550-560
UWAGI O WSPOMNIENIACH MEGO BRATA WIKTORA *
(Do s tr. 5— 6) Ju ż to , co a u to r p isze o „ sk ro m n ej d re w n ia n e j ch acie pod strz e c h ą p o ro śn ię tą m ch em ” , o „oborze (?), k tó re j sp ró c h n iałe o b elk o w an ie (?) u g in ało się pod cię ż are m d ach ó w ek ” , o „sto d o le p rz y g a rb io n e j w ie k iem ” , 0 w y ło żen iu p rzez o jca śc ian w ew n ę trz n y c h dom u w a rstw ą ceg ły i o ty n k o w a n iu ty c h śc ian dow odzi, że p rz y p isa n iu w sp o m n ień to w a rzy szy ła m u b o g in i fa n ta z ji. C zy n ie lep ie j dać rzeczow y o p is b u d y n k ó w o jca, k tó ry m ia ł o p in ię w zorow ego g o sp o d arza i n a w e t u m ia ł k ry ć d ach y słom ą?
B u d y n ek szk o ln y , k tó ry W ik to r n azy w a „ ru d e rą ” , b y ł p rz ed tzw . „sep a ra c ją ” w ro k u 1860 sied zib ą w łaśc iciela w iększego m a ją tk u w S z ą b ru k u (1000 m órg). N asz s ta ry dom d re w n ian y b y ł w iększy.
(Do s tr. 8). O p o w iad an ie o b ic iu P a w ła p rzez n a u cz y cie lk ę V a rias (w n io sk u ją c z n a zw isk a i w y g ląd u b y ła o n a po ch o d zen ia litew sk ieg o ), o m o jej i W ik to ra in te rw e n c ji p rz y u ży ciu siły i o u k a ra n iu n a s p rz e z k iero w n ik a szkoły, je s t w y ssan e z p alca. T ak ie j „ ro b o ty ” n ie p o d ję lib y się n a w e t uczn io w ie źle w ychow ani p rzez rodziców , k tó ry c h w szkole n ie b rak o w ało . N au czy cielk a z n a la z ła b y tak ż e d ro g ę do ks. B aran o w sk ieg o , k tó ry w o w ych czasach b y ł lo k a l nym in sp e k to re m n a sz ej szk o ły i, jak o ta k i, spow odow ał, że n a u cz y cie l K ra n ich z o stał u su n ię ty z S z ą b ru k a (por. s. 7). P a w e ł b y ł tru d n y ju ż w w iek u p rzed szk o ln y m . W szk o le d o k u czał n au czy cielce. N ie u k a ra ła go, lecz p o deszła ze sk a rg ą n a n ieg o do m ych sta rsz y c h sió str, w ra ca jąc y c h z k o ścio ła. P o d k re śla ła , że je s t jed y n y m z n a sz ej ro d zin y , k tó ry czy n i je j p rz y k ro ści. P a w e ł d o sta ł o s trą re p ry m e n d ę od m atk i; g d y b y ojciec się o ty m d o w ied ział, d o sta ł b y w sk ó rę. N ie p rzy p o m in am so b ie, ab y k ied y k o lw ie k m ia ła trz c in ę w ręce. W obec g ru p k i łobuzów , k tó ra ig n o ro w a ła le k c je „ b ab y ”, b y ła z u p ełn ie bez ra d n a . P ro s iła o ciszę p o d n iesio n y m głosem , ale n ie b iła . N ie m ia ła n ic p rz e ciw ko ro z m a w ian iu po p o lsk u w p rz erw a c h i n ie m ó w iła źle o P o la k ac h . P óź n ie j w y szła za m ąż za sy n a n aszej są sia d k i, k tó ra w ogóle n ie z n ała jęz y k a n iem ieck ieg o . Z a je j n ie n a g a n n y sto su n e k do P o lak ó w p o lsk ie w ład ze szk o l n e p rz y zn a ły je j, choć n ie z ara z, e m e ry tu rę (u stn ie od W ik to ra w L o n d y n ie). K ie ro w n ik szk o ły A u g u st K isie ln ic k i w ogóle m n ie n ie b ił. N a p ew n ej le k c ji p o p ad ł w fu rię i w szy stk ich b ił trz c in ą p o rę k ac h . K ied y p o d szed ł do m n ie ja k o do o sta tn ie j o fia ry i k a za ł po d ać rę k ę , zig n o ro w ałem jeg o żąd an ie i za cząłem g ło śn o p łak a ć . Z a ru m ie n ił się, p o p a trz y ł n a ro zszczep ian ą ju ż trz c in ę 1 w ró cił n a sw e m iejsce, zaw sty d zo n y . P oza ty m , co W ik to r p isze tu o u k a ra n iu tró jk i S teffen ó w , jeg o c h a ra k te ry s ty k a n a u czy ciela K isie ln ic k ie g o je s t zasad n iczo tra fn a . .Z e sw ej stro n y p ra g n ę d o rzu cić k ilk a dro b iazg ó w . N au czy ciel, w n io sk u jąc z jeg o k u law ej niem czy zn y , p o ch o d ził z p o lsk iej ro d zin y .
Do
* W i k t o r S t e f f e n , M o j a d r o g a - p r z e z ż y c i e , O l s z t y n 1976, „ P o j e z i e r z e ” , s s . 207, n l b . 5,
Listy do redakcji 5 5 1
se m in a riu m n a u czy cielsk ieg o ch o d ził ty lk o trz y la ta (u stn ie od jeg o sio stry ), g dzie w id o czn ie p rzero b io n o go n a re n e g a ta . Je g o m ałżo n k a z m a rła p rz y po ro d zie. Co d zień w ieczo rem ch o d ził n a c m e n tarz i szlo ch ał n a d je j grobem . K s. W acław O siń sk i, p ó źn iejszy p rezes Z w iązk u P o lak ó w w P ru s a c h W schod n ich , k tó ry b y ł tam d u szp asterzem , w id ząc, że n a u cz y cie l zała m u je się n erw o w o, u d a ł się do p o w iato w eg o in sp e k to ra szk o ln eg o (K re issc h u lin sp ek to r) i sp ow odow ał jeg o w y p ro w ad zk ę z O p aleń ca (u stn ie o d ks. O sińskiego). P rz e n iesio n o go do S z ą b ru k a. T u ta j K isie ln ic k i d a ł się poznać jak o k iero w n ik szkoły, k tó ry n ie lu b ił szkoły. N ie szczęd ził trz c in y , zw łaszcza w d n i deszczo w e. N a jb a rd z ie j zn ęcał się n a d sw ą b ra ta n ic ą , k tó rą po p rzed w czesn ej śm ierc i ro d zicó w p rz y g a rn ą ł do sieb ie. T o rtu ro w a ł fizy czn ie s ła b iu tk ą dziew czynkę n a oczach u czen n ic i uczniów . O prócz p rzy to czo n y ch p rzez W ik to ra pow ied zeń , lu b ił p o w tarzać p rz y b iciu „ O rd n u n g re g ie rt d ie W elt u n d K n ü p p el die M enschen” , co sk ład n io w o trą c i ta m te jsz ą p olszczyzną. A lbo, sto jąc p rzed sw ą o fia rą , z ac isk ał p ięści i w o łał głośno: „Ich k ö n n te d ir d ein S ch äd el zerm alm en ” . P rz e d p leb iscy tem , n iezaw o d n ie p o p y ch an y fo rsą , p rz y sz ed ł do m ego o jca, ab y o d ciąg n ąć go od jaw n eg o w y stęp o w an ia za p rzy łączen iem W arm ii do P o lsk i. O jciec, ch o ry w te d y o b ło żn ie, led w ie d o p u ścił go do g ło su . W y g arn iał m u s k u tk i k u ltu rk a m p fu , tra k to w a n ie p o lsk ich W arm iak ó w jak o lu d zi d ru g iej k lasy , k o n fisk o w an ie ziem iopłodów i ro g a cizn y w czasie w o jn y , n a k ła d a n ie k a r p rzez żan d arm ó w itd . M isja n au czy ciela n ie p o w io d ła się. W rócił do dom u, ja k się ok azało , „ze złam an y m sercem ” . N astęp n eg o bow iem d n ia opo w ia d a ł dzieciom w szkole o „ k az an iu ” , ja k ie u sły sz a ł u „pew nego g o sp o d arza” , k tó reg o n a m a w ia ł głosow ać n a k o rzy ść „ V a te rla n d u ” . P oza szk o łą K isieln ick i b y ł in n y m czło w iek iem . N ie c zek ał n a p o zd ro w ien ie, p ierw szy p o d n o sił k ap e lu sz i z am ien ia ł k ilk a słó w z każdym .
(Do s tr. 9). S io tra A u g u sta n ie b y ła św iad k iem z ajm o w an ia O lszty n a p rzez R o sjan . M ieszk ała n a d „ S ta u w e rk ie m ” , d ru g ą e le k tro w n ią m ie jsk ą , od d zielo n ą od m ia sta w iększym lasem . J e j m ąż, p ó źn iejszy k iero w n ik te j e le k tro w n i, p e łn ił tam fu n k c ję n ad zo rcy . W nocy, podczas n ieo b ecn o ści m ęża (m iał w ted y n o cn y d y żu r), w p ad ło d o je j m ie szk an ia k ilk u ro sy jsk ic h żo łn ierzy . B y li g ło d n i, c h cie li jeść. S io stra w y ło ży ła n a stó ł w szy stk o , co p o siad ała w k u c h n i. P o k rzep iw szy się jed zen iem , „ R u sk i” d zięk o w ali g rzeczn ie, p o tem p o śp ieszn ie sp ły n ę li sch o d am i do lasu . R ów nież w czasie oczyszczania O lszty n a p rzez w o jsk o n iem ieck ie n ie b y ło je j w m ieście. O ty m , co n iem ieccy żo łn ie rz e czy n ili teg o d n ia z R o sjan am i, o p o w iad ał n am w k ró tc e po b itw ie zam ożny rz eź n ik A u g u st Ł u k o w sk i, k tó ry p o sia d ał w O lszty n ie p rz y u l. H o h e n ste in e r- stra sse k am ien icę ze sk lep em z p rz e tw o ra m i m ięsn y m i, w ła sn ą rzeźn ię i zam k n ię te z w szy stk ich stro n podw órze. W czasie o d w ro tu g ru p a ro sy jsk ic h żoł n ierz y , p o p ęd zan a p rz ez N iem ców , w p a d ła n a jeg o p odw órze. S k o ro ty lk o w b ra m ie p o k azali się n iem ieccy ż o łn ierze, R o sjan ie rz u c ili k a ra b in y n a zie m ię, N iem cy zaś zep ch n ęli ic h pod śc ian ę i w zięli n a cel. W ted y R o sjan ie p a d li n a k o lan a i b ła g a li, ab y d aro w an o im życie. K ied y je d n a k w id zieli, że i to ich n ie o cali, zaczęli się żegnać i m odlić głośno. Je d e n w zy w ał św . A n d rz e ja . A u g u st Ł u k o w sk i, k tó ry b y ł św iad k iem te j sceny, w y ra ził zd ziw ie n ie z pow odu zab icia R o sjan , k tó rz y p o d d a li się b ez o p o ru , n a co o trzy m a ł odpow iedź: „T ak i ro zk az w y d a ł n asz k a p ita n (H au p tm an n ). R o sjan ie z a s trz e lili jego k o n ia, w ięc k a za ł n am z astrz elić w szy stk ich jeńców , k tó rzy w d n iu d zi
5 5 2
siejszy m w p a d n ą w n a sz e rę c e ” . O p o w iad an iu Ł u k o w sk ieg o p rzy słu ch iw ałem się o so b iście n a n aszy m p odw órzu.
(Do s tr. 9— 10). N ik t n ie w id z ia ł b a lo n u (!!!) a n i stero w ca zw anego Z eppe lin em . Z ep p elin o p u ścił sw ój h a n g a r (Z ep p e lin h a lle ), o d d alo n y o pół k ilo m e tr a od m ie sz k a n ia sio stry A u g u sty , z ara z po w y b u c h u w o jn y (u stn ie od szw a g ra). N a to m ia st około p o łu d n ia p rz ed rozpoczęciem się b itw y n a sk rz y d le d o ro to w sk im p o su w ał się p ow oli i n a zn aczn ej w ysokości d w u p łato w iec w k ie ru n k u O lsz ty n a. B y ł to p rzy p u szczaln ie n iem iec k i sam o lo t rozpoznaw czy. B i tw a ro zp o częła się d o p iero o zm ierzch u . N ie b y ło k an o n ad y z d zia ł, n a to m ia st d łu g o trw a ły o d g ło s strz e la n in y z k a rab in ó w b y ł z u p ełn ie w y ra źn y , chociaż g łu ch y . K u le k a rab in o w e n ie p a d a ły n a n asze p o le. Ó w czesne ro sy jsk ie k a ra b in y n ie m ia ły ta k ie j n o śn o ści (w g W ik to ra b y liśm y o d d a le n i od p o la w alk ty lk o (?) o trz y km w p ro ste j lin ii). N ie w czesnym ra n k ie m , lecz g ru b o po p ó łnocy u s ta ła strz e la n in a . W ik to r w te d y sp a ł u n aszeg o są sia d a R o b e rta B ień k o w sk ieg o . W ik to r p isze, że ch ło p cy „ o g lą d a li ta m p o leg ły c h i p o to p io n y ch w P asłęce i w Je z io rz e W u lp iń sk im R o sja n ” . To W ik to r „ u to p ił” w P a - słęce, k tó ra je s t rz e k ą n ie z b y t szero k ą i n ie z b y t g łęb o k ą, ro sy jsk ic h żo łn ierzy , a w Je z io rz e W u lp iń sk im i w je z io ra c h m az u rsk ic h „ to p iła ” R o sjan m ało m ia steczk o w a p ra sa n iem ieck a. N ato m ia st n a d ra n em sied m iu ro sy jsk ic h ż o łn ie rz y w lo k ło się n asz ą p o łu d n io w o -w sch o d n ią g ra n ic ą w k ie ru n k u o b sz a ru n a - te rs k ie g o (u stn ie od o jca). O te j sam ej po rze z ja w ił się w n aszej w iosce ro s y j sk i d e z e rte r. S am sie b ie „ ro z b ro ił” w ch acie .należącej do zam ożnego g ospo d a rz a F ra n c is z k a B ień k o w sk ieg o . W ty m sam ym d n iu , około p o łu d n ia , p o k aza ł się n a sz ą b ru ck im o d cin k u to ru k o lejo w eg o paro w ó z. W y w iązała się s trz e la n in a m ięd zy ż o łn ie rza m i n iem ieck im i, k tó rz y zesk o czy li z p aro w o zu , i R o sja n a m i zak am u flo w an y m i w p o b lisk im lesie (p rzy p u szczaln ie ch o d ziło tu o. p a tro l ro sy jsk i, k tó ry n ie w ied ział, k tó ra s tro n a w n o cy zw yciężyła). P o le g ł je d e n ż o łn ie rz n iem iec k i. D o p iero w te d y k u le ro sy jsk ic h k a rab in ó w m o g ły p a d ać n a n asze p o le (oczyw iście z p rz ec iw n ej stro n y ), ale n ik t teg o n ie u d o w o d n ił. P odczas te j s trz e la n in y , k tó ra b y ła g ło śn a, m a tk a z g a rn ę ła z podw órza dzieci i w szyscy sc h ro n ili się w m ieszk an iu .
N ie D ü rrsu p p e, lecz D ü rrg em ü se, co b y ło p iątk o w y m o b iad em , p rz e k lin a n y m n a fro n c ie zachodnim .
(Do s tr. 13). W zw iązk u z p rzy g o to w y w an iem się W ik to ra do g im n az ju m , m uszę dodać, iż p rz ep y ty w a łe m go ty lk o ja i to p rzez c ały o k re s p ry w a tn y c h le k c ji W ik to ra u ks. B aran o w sk ieg o . W ojciech u czy ł się w ted y w szkole czy ta ć po n iem iec k u , a sta rsz y od n ieg o P aw eł, sła b y w ję z y k u n iem ieck im (p rzy p o m in am so b ie rozm ow ę n a te n te m a t K isieln ick ieg o z ojcem ), w ogóle n ie in te re so w a ł się n a u k ą dom ow ą W ik to ra . T akże sio stry n ie sia d a ły p rz y n aszy m sto le i W ik to r nigdy* (sic!) n ie p ro sił ich o p rz ep y ty w a n ie . N ie je s t w ięc p ra w d ą , co W ik to r p isze, że „D ochodziło do tego, że m oi b ra c ia z n ali p ra w ie ty le słó w ek , co ja ” . Z n ałem ty lk o ja . I n ie ty lk o słó w k a. P o u k o ń cze n iu p ra c y n a d zad a n iam i dom ow ym i p rzez W ik to ra z ab ie ra łem k ażdorazow o jeg o p o d ręczn ik i, ab y n ie ty lk o p rzy sw o ić so b ie w szy stk ie słó w k a d a n ej le k c ji, lecz tak ż e uczyć się fle k s ji i sk ła d n i ła c iń sk ie j. P o za ty m p rz e ra b ia łe m w szy st ko, co k siąd z W ik to ro w i w y zn aczy ł. N a w e t w ierszy , m .in . w ie rsz a A m B o
sp h o ru s, u czy łem się n a p am ięć. P ie rw sz y lis t, k tó ry o d e b rałem od W ik to ra
Listy do redakcji 5 5 3
w ak acje, o trzy m a łe m od n ieg o p o d a re k w p o sta ci łac iń sk ieg o m o d litew n ik a , o b ejm u jąceg o tak ż e te k s t m szy św . C zy tałem go sw obodnie, bez z a g lą d a n ia do sło w n ik a. W ro k u 1926 (?) w y ch o d ziła za m ąż s io stra K a ta rz y n a . N a u cztą w e seln ą p oproszono ty lk o ks. B aran o w sk ieg o , ro d zin ę je j szw ag ra F . Ł u k o w sk ieg o z S z ą fałd u (dziś U nieszew o), ro d z in ą Jó zefa M alew skiego z S ząfałd u i ro d z in ę M alew sk ieg o z W y ran d ó w (b ra t Jó zefa). N a ślu b p rz y je ch a łem z P o z n an ia, g d zie p rzy g o to w y w ałem się do m a tu ry g im n a z ja ln e j. K s. B aran o w sk i, n a w iąz u jąc do m y ch stu d ió w p ry w a tn y c h , p o w ied ział w te d y Ł u k o w sk iem u , że o p an o w ałem m a te ria ł trz e c ie j k la s y g im n a z ja ln e j ju ż p rz ed w y jazd em do P o z n a n iu . K to m u to u ja w n ił, n ie w iem , ale p rzy p u szczam , że W ik to r.
P o d rę c zn ik łac in y W ik to r z o staw ił w dom u. T o też gdy ty lk o w ró ciłem z O rn e ty (m atk a zam ów iła d la n ieg o sta n c ję , ja zaw iozłem go do g im n azju m ), p rz ero b iłem jeszcze ra z z a w a rty w n im m a te ria ł ta k g ru n to w n ie , że egzam in z łac in y do k lasy c z w a rte j z p ew n o ścią zd ałb y m n ie g o rzej n iż W ik to r. P óź n ie j z ab ra łe m się do W o jciech a. U czyłem go p o czątk ó w łac in y : słó w ek , od m ian y , p rz e k ła d a n ia zd ań . O to dlaczeg o W o jciech z n a ł p ew ien zap as w yrazów ła c iń sk ic h p rz ed sw ym w y jazd em n a u n iw e rsy te t lu d o w y w R u m ii-Z ag ó rzu . N a eg zam in ie w O rn ecie W ik to ro w i k azan o p rz ep ro w ad z ić dow ód o tró jk ą ta c h p rz y sta ją c y c h , ale szy b k o z ty m p y ta n ie m zw rócono się do jeg o k o leg i, P re u ssa . W ik to r z d arz en ie to sk o m en to w ał „S ic m e s e rv a v it A p o llo !” . M oim zd an iem n a le ż ało p o w ied zieć: „Sic m e s e rv a v it sacerd o s!” . K s. B aran o w sk i z p ew n o ścią u p rz e d z ił e g za m in a to ra , k tó reg o n iezaw o d n ie d o b rze zn ał, że W ik to r ta k ie g o dow odu n ie p o tra fi p rz ep ro w a d z ić . K s. B aran o w sk i, ja k nam o p o w iad ała jeg o sio stra , często p rzy g o to w y w ał g ru p y chłopców , zan im o trz y m ał p ro b o stw o w S zą b ru k u . P ó źn iej p rz e s ta ł uczyć d late g o , że żad en z n ich n ie p o szed ł n a teo lo g ię. C zy lo k o w ał ich w O rn ecie? P rzy p u szczać n ależy , że ta k .
(Do s tr. 23). P ow ód p rz ep ro w a d z k i W ik to ra z O rn e ty do p o lsk ieg o p ro - g im n azju m w L u b aw ie je s t w ym ysłem a u to ra . W czasie, k ied y W ik to r w stę po w ał do p ro g im n azju m w O rn ecie, ro d zice m ie li ty le g o tó w k i, że m ogli k sz tałc ić k ilk u . W p ierw sz ej je d n a k p ołow ie 1920 ro k u w a rto ść ich k a p ita łu zaczęła sto p n io w o sp ad ać w sk u te k d e w a lu a c ji m a rk i. K s. B aran o w sk i, k tó ry ab o n o w ał p ra sę sz w a jca rsk ą , p rz ew id u jąc w id o czn ie in fla c ję m a rk i, zw ró cił m atce u w ag ę, że m ogą n a s ta ć czasy, w k tó ry c h k sz tałc en ie W ik to ra m ogłoby z b y tn io obciążyć n asze g o sp o d arstw o . R a d ził w ięc zastan o w ić się p o w ażnie n a d ty m , czy n ie le p ie j b y ło b y zan iech ać k sz ta łc e n ia W ik to ra . M yśl ta n ie p o d o b ała się m atce, a o jciec też b y ł za k ształcen iem . N astęp n eg o d n ia m a tk a p o jec h a ła do O lszty n a i, z ałatw iw szy ta m sp ra w u n k i, u d a ła się, ja k zw ykle, do p o lsk ieg o b iu ra p leb iscy to w eg o p o „now ości” . T am z a sta ła B ru n o n a G a- b ry lew ic za i J a n a B aczew skiego. B aczew sk i ra d z ił u lo k o w ać sy n a w p ro g im n azju m w L u b aw ie, podnosząc, że W ik to r d o sta łb y z fu n d u sz u nau k o w eg o k o m isji p leb isc y to w e j sty p e n d iu m w su m ie 120 m a re k m iesięczn ie, co w ted y sta rc z y ło n a o p ła tę czesnego i u trz y m a n ia w L u b aw ie. K s. B a ran o w sk i n ie b y ł z teg o z u p ełn ie zadow olony, ale o d rad zać w y ra źn ie n ie śm iał, sk o ro sam sp ra w ę w y co fan ia W ik to ra z O rn e ty p o ru szy ł. N a to m ia st zad o w o len i b y li ro dzice, g łó w n ie d lateg o , że L u b aw a zn ajd o w a ła się w P o lsce. R odzice n ie p y ta li W ik to ra o zgodę. K a z ali w rócić do dom u i o rz ek li, że p o jed zie do L u b aw y . T ym , k tó ry ich d ecy zję p rz ek a za ł W ik to ro w i listo w n ie , b y łem ja .
5 5 4
(Do s tr. 45— 56). O „zarząd zen iu u n iew aż n ien ia w szy stk ich w iz w y d an y ch
m łodzieży, w y je żd ż ają ce j za g ra n ic ę ” , k tó re rzekom o m iało się u k azać w u rz ę dow ej g azetce p o w iato w ej „A m tlich es K re is b la tt” (ła tw o sp raw d zić!) zaraz po św ię tac h w ielk an o cn y ch 1924 ro k u , n ic m i n ie w iadom o. W ty m czasie m ieszk ałem w O lszty n ie, p ełn iąc tam fu n k c ję se k re ta rz a okręg o w eg o (okręg: W arm ia) D zielnicy IV Z w iązk u P o lak ó w w N iem czech. Z a ję ty b y łem m . in . a k c ją p rzed w y b o rczą (w ybory do p a rla m e n tu R zeszy, ro z p isan e n a dzień 4 m aja). S am g losow ałem w S z ą b ru k u i, po o g ło szen iu w y n ik u m iejsco w eg o g ło so w an ia w szkole, w p ad łem n a g o d zin k ę do dom u. R o zm aw ialiśm y m . in . o w y jeźd zie W ik to ra, k tó ry , ja k m ogłem w nioskow ać z rozm ow y, o d b y ł się b ez ż ad n y ch p rzeszk ó d . W iadom o m i te ż , że w ty m sam ym czasie w ra c a li z fe rii w ielk an o cn y ch tak ż e in n i u czn io w ie, n iezaw o d n ie te ż bez p rzeszk ó d , sk o ro do m ojego s e k re ta ria tu n ie w p ły n ęły żad n e z ażalen ia. „ F in an z a m t” z a j m ow ał się sp ra w a m i p o d atk o w y m i, n ie w y sta w ia n ie m w iz. P o w izę do P o lsk i chodziło się do p o lsk ieg o k o n su la tu . P a sz p o rt d a w a ł s ta ro s ta (L an d ra t). N ie g dyś Ig n acy K ra sic k i p o w ied ział: „ P ra w d a, w szy stk o być m oże, lecz ja to ch y b a m ięd zy b a jk i w łożę” .
(Do s tr. 48). W liście, u p rzed zający m ro d zicó w o jeg o n ie p rz y b y ciu n a w a k a cje , k tó ry czy tałem , W ik to r p o d ał za pow ód k o n ieczność z a ra b ia n ia n a stu d ia u n iw e rsy tec k ie u d zielan iem k o re p e ty c ji. F a k te m je d n a k je s t, że jeg o sokołow sk ie le k c je n ie b y ły p ła tn e .
(Do s tr. 72— 73). P o p ow rocie ze S w iecia n ie o b jąłe m żad n eg o sta n o w isk a w Z w iązk u P o lak ó w w O lszty n ie. S ied ziałem w te d y w dom u. P ra k ty k ę b a n ko w ą (p łatn ą ) o d b y w ałem n a jp ie rw w B a n k u L udow ym w S ztu m ie, n a stę p n ie w P a tro n a c ie B an k u Z w iązk u S p ó łd zieln i Z aro b k o w y ch i G ospodarczych w P o zn an iu , w reszcie w B an k u L u d o w y m w L u b aw ie. Ju ż w L u b aw ie u m ia łem tłu m aczy ć C ezara, a w ję z y k u fra n c u sk im p o d ciąg n ąłem się zn aczn ie d zięk i p ó łrocznym lek cjo m p ry w a tn y m , d la k tó ry c h W ik to r, p rz eb y w a jąc y w te d y w B ro d n icy , p o lecił m i sw ego p rz y ja c ie la z szó stej k lasy , k ied y m ój doty ch czaso w y „n au czy ciel” w y p ro w ad ził się z L u b aw y . W P o z n a n iu W ik to r n a u cz y ł m n ie a lfa b e tu g reck ieg o i p rz e ro b ił ze m n ą k ilk a le k c ji g reck ieg o p o d ręczn ik a szk o ln eg o d la p o c zą tk u ją cy c h . N ie p o m ag ał m i p rz y tłu m a cz e n iu au to ró w g re ck ich , n a to m ia s t w p ro w ad ził m n ie w le k tu rę H o racju sza odą S ic
te d iva p o ten s C yp ri, k tó rą sp e c ja ln ie p rz estu d io w a ł p rz ed sw o ją m a tu rą (zob.
s. 46) i pom ógł p rzeg ry źć się p rz ez k ilk a in n y ch ód.
E gzam in w stęp n y , czy li p ró b n y , o b ejm o w ał ty lk o trz y p rzed m io ty d ru g o rzęd n e. P o n iep o m y śln y m w y n ik u u d a łe m się do n a cz eln ik a w y d z ia łu R y c h li k a. R y c h lik b a rd zo m n ie żało w ał. C zy szczerze? N ie w iem . F a k tem je s t, że w ła śn ie on p c h n ą ł m n ie do g im n az ju m M a rii M ag d alen y . S k o ro b y ł to o sta tn i d zień jeg o u rz ęd o w a n ia (szed ł n a e m e ry tu rę ), n ic d la m n ie zro b ić n ie m ógł. W ik to r n ie w ie o jeg o o d ejściu , d late g o b łęd n ie in fo rm u je c zy te ln ik a , że R y ch lik n a d a l k rę c i się koło m ej sp ra w y m a tu ra ln e j. W iz y tato ra, ks. B in k a, po zn ałem d o p iero w W o lszty n ie, w o sta tn im d n iu o k re su m atu ra ln e g o . Z am iesz k a ł u tam te jsz y c h sió str zak o n n y ch , k tó re p rz y g a rn ę ły do sieb ie i k sz ta łc iły je d n ą z d w u m a tu rz y ste k , sie ro tę . T am , w d n iu p o p rzed zający m eg zam in y u stn e , p rz e g lą d a ł, ja k o p rzew o d n iczący k o m isji m a tu ra ln e j, p ra ce p iśm ien n e m atu rz y stó w i u ja w n ił sio stro m , że n a p isałe m p ra c ę p ięk n ą . N astęp n eg o d n ia ra n o d ziew czy n k a, zobaczyw szy m n ie n a sch o d ach u czeln i, k rz y k n ęła d ow cip
Listy d o redakcji 5 5 5
n ie: „P an ju ż z d ał m a tu rę !” . J e j „ n ie d y sk re c ja ” z ro b iła m i d o b rze po n ie p rz e sp a n e j n o cy . K to sk ie ro w a ł m n ie do W olsztyna? R odzony b r a t d y re k to ra gim n a zju m , L eo n a H asiń sk ieg o (nie p a m ię ta m jeg o im ie n ia , w iem , że m ia ł d o k to ra t), k tó ry w ów czas b y ł u rz ęd n ik iem (w iced y rek to rem ?) Z w iązk u O brony K resó w Z ach o d n ich w P o zn an iu . O n to n a p is a ł lis t do L eo n a z z ap y tan iem , czy zech ciałb y p rz y ją ć m n ie n a h o sp ita n ta do ósm ej k lasy , i u z y sk a ł zgodę. W sp ra w ie w y ja zd u do W o lszty n a n ie k o m u n ik o w ałem się z K u ra to riu m . N ie w ied ziałem (i n ie w iem ), k to z o stał n a stę p c ą n a c z eln ik a w y d ziału , R y ch lik a. D y re k to r H a siń sk i o św iad czy ł, że m ogę się ty lk o p rz y słu ch iw a ć lek cjo m , a le, je ż e li b ęd ę c h ciał, m ogę tak ż e w le k c ja c h p a rty c y p o w a ć. O d p o w ied ziałem , że w o lałb y m b ra ć u d z ia ł w n ie k tó ry c h le k c ja c h (lek c ji m a te m a ty k i u d z ie lał m i tam p ry w a tn ie ta m te jsz y p ro fe so r m a te m a ty k i, k tó ry u ch o d ził za dob reg o m a te m a ty k a ; o b ja śn ia ł ta k u m ie ję tn ie , że p o lu b iłem jeg o p rzed m io t). N a lek c jac h jęz y k a g reck ieg o tłu m a cz y liśm y A n ty g o n ę . K ied y n a tk n ię to się n a tru d n e m iejsce, p raw o sła w n y p ro fe so r zw y k le z w rac a ł się do m n ie. O ile sobie p rz y pom inam , ty lk o je d e n ra z zaw io d łem go.
N ie je s t p ra w d ą , że W ik to r „w k ażd ą n ied z ielę d o jeżd żał do W olszty n a, ab y m i pom agać w p rz y g o to w an iu się do m a tu ry ”. W ik to r w ogóle n ie p o k a z a ł się w W o lszty n ie i, być m oże, n ig d y te g o m ia sta n ie w id ział.
U w aga W ik to ra „M iał oczyw iście p ew n e b ra k i” e tc. o p a rta je s t n a im ag i- n a c ji, k tó rą w id ać w liczn y ch m iejscach jeg o a u to b io g ra fii, n ie n a re la c ji u s t n e j. C zy m iałem b ra k i? N a to p y ta n ie odp o w ied zieć m o g lib y tra fn ie ty lk o d y re k to r L eon H a siń sk i i w iz y ta to r ks. B in ek . A by być w p o rz ąd k u z su m ie n iem , w y p ad a m i pow ied zieć, że n ie b y łem z u p ełn ie b ez b rak ó w . A le k to n ie m ia ł b rak ó w ? M iał je tak ż e a u to r a u to b io g ra fii M oja d ro g a p rz ez ży c ie , głów n ie w m ate m a ty ce . N ie je s t bow iem ta je m n ic ą , że ta k ż e w B ro d n icy zn ał się n a m ate m a ty ce ja k w ilk n a g w iazd ach i z p ew n o ścią n ie zo stałb y zw olniony z teg o p rz ed m io tu , g d y b y ta m te jsz y p ro fe so r m a te m a ty k i n ie zasto so w ał „ta ry fy u lg o w e j” . W m oim św ia d e ctw ie m a tu ra ln y m fig u ro w a ł sto p ień „b ard zo d o b ry ” ty lk o p rz y jed n y m p rzed m io cie. Z in n y c h p rzed m io tó w z g arn iałe m sam e tró jk i („d o state cz n y ” ). W n iek tó ry c h p rz ed m io ta ch m oże zasłu ży łem n a lep szą ocenę. P rz y eg zam in ie z m ate m a ty k i, k tó ry zd aw ałem w obecności ta m te jsz e g o p ro fe so ra m ate m a ty k i, d y re k to ra H asiń sk ieg o i w iz y ta to ra ks. B in k a, ro zw iązałem z ad a n ia b ez p o tk n ię c ia się, ig n o ru ją c p o d rzu co n ą m i w p ew n y m m ie jsc u p rzez w iz y ta to ra (n iezaw o d n ie d la ż a rtu !) b łę d n ą g ru p ę c y fr. P rz y puszczam , że p rz y u s ta la n iu w y n ik ó w cało ści czyniono p ew n e w y ró w n an ia w ocen ach . T a k p rzecież b y w ało i w in n y ch g im n azjac h . C hociaż w m oim św iad ectw ie m a tu ra ln y m ro iło się od n isk ic h sto p n i, p o w ied ziałem n a p rz y ję c iu p o m a tu ra ln y m w dom u tam tejsz e g o p ry m u sa , że rad o ść m o ja z p o siad an ia św ia d e ctw a d o jrzało ści je s t w ięk sza n iż su m a ra d o śc i w szy stk ich tam tejsz y c h m atu rz y stó w . Ś w iad ectw o m a tu ra ln e , ta k ie czy in n e, w róży n iew ie le. P od koniec c zw arteg o ro k u stu d ió w u k a z a ł się d ru k iem m ój p ierw sz y to m p ieśn i lu d o w y ch z W arm ii. P rzew o d n iczący k o m isji m a tu ra ln e j i d y re k to r L eon H a siń sk i z jeg o sztab em p ed ag o g iczn y m z pew nością n ie żało w ali, że d a li m i św iad ectw o d o jrzało ści. Z w o lszty ń sk ich m atu rz y stó w 1928 ro k u b y łem je d y n y m , k tó ry w ro k u 1931 b y ł a u to re m k siążk i. W ik to r, w ow ym czasie sta rsz y a sy ste n t U n iw e rsy te tu P o zn ań sk ieg o , n ie m ógł się w y k azać a u to rstw em k sią ż k i n a w e t ze sw ej d zied zin y . M ój d o ro b e k n au k o w y z p ew n o ścią z ro b ił d obrze
5 5 6
W ojciechow i w R ogoźnie. D obrze zro b ił tak ż e W ik to ro w i. P ro fe s o r H e n ry k U łaszyn, k tó ry b y ł d o w cip n y m o b y w a tele m , przeczy taw szy m o ją książkę, g r a tu lo w a ł W ik to ro w i su k c e su nauk o w eg o .
(Do str. 72—74). W ik to r n ie od rad zał, lecz d o ra d za ł m i (sic!) stu d io w ać filologię klasyczną. N ie su g e ro w a ł p o lo n isty k i a n i h isto rii. J ę z y k łaciński lu b i łem . J a k o czło w iek o szero k ich z a in tere so w a n iac h i zm uszony zara b ia ć dzien n ik a rs tw e m n a u trz y m a n ie oczyw iście n ie m o g łem pośw ięcić ty le czasu s tu diom filologii k lasycznej, co W ik to r, k tó r y dzięki an ielsk iej trosce p ro feso ra J a n a S a jd a k a (S a jd a k d b a ł o n iego j a k o w łasn eg o syna) z arab iać nie m usiał. F a k te m jest, że sta le siedziałem w b ibliotece filologii k lasycznej. W ro k u 1931 sp ęd z iłem 6 ty g o d n i w R zym ie, a b y poznać ta m to p o g rafię i z a b y tk i k u ltu r y k lasycznej. P o pow rocie p o jech ałem do R ab k i. T am p ro fe so r W ła d y sła w S e m kowicz, k tó ry w K ra k o w ie w id ział m ój p ierw szy to m p ieśni lu d o w y c h z W a r m ii, n a m ó w ił m n ie n a s tu d ia polonistyczne do K ra k o w a . P ow iedział, że jedzie do W ars z a w y i p o sta ra się d la m n ie o sty p e n d iu m F u n d u s z u K u ltu r y N a ro d o w ej. W n et o trzy m a łe m list od d y re k to ra Z a rz ą d u F u n d u s z u K u ltu r y N aro d o w ej (M ichalski). P isał, a b y m niezw łocznie n a d e s ła ł p o d an ie o sty p e n d iu m . P rz e d w y ja zd e m do K ra k o w a u d a łe m się do p ro feso ra S a jd ak a , a b y podzięko w a ć m u za jego życzliw y do m n ie sto su n ek . W te d y S a jd a k p o w ied ział t a k oto: „Z re zy g n u j p a n z K ra k o w a , p o s ta ra m się d la p a n a o d w u le tn ie s ty p e n d iu m F u n d u s z u K u ltu r y N a ro d o w ej n a d alsze s tu d ia k lasyczne w B e rlin ie ” .
W 1939 r o k u n ie u c ie k a łe m przez W ęgry, lecz przez R u m u n ię . W R u m u n ii o p iek o w ał się m n ą u n iw e rs y te t w K lu żu , gdzie s tu d io w a łe m m. in. jęz y k r u m u ń sk i. S p ęd ziłe m też k ilk a ty g o d n i w B u k areszcie, p rz e d w k ro czen iem ta m oddziałów n iem iec k ich . S ta m tą d u d a łe m się n a C ypr, a z C y p ru do P a le s ty n y , gdzie w s tą p iłe m do S am o d zieln ej B ry g a d y K a rp a c k ie j. N ie aw a n so w a łe m n a p o rucznika. W e W łoszech b y łe m w 3 dyw izji, k tó ra n ie b r a ła u d z ia łu w b itw ie pod M onte Cassino.
N ie podoba m i się u w a g a W ik to ra o m o ty w ie w y ja z d u ze Szw ecji, gdzie p ro w a d ziłe m tak że w y k ła d y h isto rii l ite r a tu r y polskiej, o raz d ru g a , o zm ianie o b y w a telstw a . W L o n d y n ie p o w ied ziałem m u , że m ia łem p o lsk ie o b y w a te l stw o ju ż w ro k u 1939. P a sz p o rt n iem ieck i trzy m a ło się ze w z g lęd u n a rodzi ców. W y jazd n a W arm ię n a polski p a sz p o rt k osztow ał 400 zł. S tra s z y ła także służba w o jskow a. W ik to r p o w iad a, że m a rz y łe m o ty m , a b y jeszcze wrócić n a W a rm ię i ta m praco w ać d la sp ra w y polskiej. I to n ie je s t p ra w d ą . Z w ią zany b y łe m s ta rsz ą a s y s te n tu r ą z U n iw e rs y te te m Ja g iello ń sk im , W ik to r w ie dział, że chodziło m i o k a rie rę n a u k o w ą w Polsce.
(Do str. 74— 75). W ro k u 1926 b ra łe m u d ział w p e w n ej wycieczce k r a jo z naw czej, k tó re j cele m by ło m . in. zw iedzenie u n iw e r s y te tu lu d o w eg o w D al- k a ch pod G nieznem . T am d o w ied ziałem się, że t e n ty p szkoły, istn ie jąc y do dziś w k r a ja c h s k a n d y n a w sk ic h , o rg a n iz u je półroczne k u rsy , o b e jm u jące n a u k ę p o p ra w n ej polszczyzny, h isto rię P o lsk i i in n e, d ru g o rz ęd n e prz ed m io ty . P o m y śla łe m sobie, że ta k i k u rs p rz y d a łb y się W ojciechow i, k tó reg o p o d sta w ą polszczyzny b y ła ty lk o g w a ra w a rm iń s k a, toteż po pow rocie z w ycieczki u d a łem się do d y re k to ra u n iw e rs y te tó w lu dow ych, ks. A n to n ieg o L u d w iczak a. L udw iczak, k tó ry w r o k u 1919 p e łn ił fu n k c ję k ie ro w n ik a W arm iń sk ieg o K o m ite tu P lebiscytow ego, c h ętn ie w y ra ził sw ą zgodę n a p rzy jęcie W ojciecha, je d n a k n a u n iw e rs y te t lu d o w y w R u m ii-Z ag ó rz u n a K aszu b ac h . N a m o ją u w a
Listy d o redakcji 5 5 7
gę, że w o la łb y m m ieć b r a ta bliżej P o zn an ia, odpow iedział, że w ła śn ie zap ad ła u c h w a ła z lik w id o w a n ia uczeln i pod G nieznem . Ze sw ej s tro n y podniosłem , że jeszcze n ie m a m zgody rodziców , a le je s te m p ew ien , że rodzice n ie b ę d ą się sprzeciw iać. Z a p isa łem d a tę rozpoczęcia się no w eg o k u r s u w R u m ii-Z ag ó rzu , a ks. L u d w icz a k p rz y rze k ł, że o e w e n tu a ln y m p rz y b y ciu W ojciecha u p rzed zi ta m tejsz e g o k ie ro w n ik a uczelni. P o p e w n y m czasie p o jec h a łe m do d o m u n a w a k acje. P o m ó w iłem z W ojciechem , k tó ry e n tu z jas ty c zn ie u sto su n k o w ał się do m ego pom ysłu, n a stę p n ie p rz e d s ta w iłe m sp ra w ę ojcu. P a trio ty c z n y ojciec zgodził się ch ętn ie. M atce też p o d o b ał się m ój pom ysł, ty m b a rd ziej że k u rs b y ł b e zp ła tn y . P o s ta n o w iłem osobiście zaw ieźć W ojciecha do R um ii-Z agórza. K ie ro w n ik uczeln i i jego m ałżo n k a p rz y ję li n a s serdecznie. M ąż p ro p o n o w ał m i nocleg, m a łż o n k a p ro siła n a kolację. N astę p n eg o d n ia p o jech ałem do P o z n a n ia. P o k ilk u ty g o d n ia c h o d e b ra łe m p ierw sz y list z R u m ii-Z ag ó rza. Polszczy zna W o jciecha b y ła p o p ra w n a. J e g o lis t s p ra w ił m i w ie lk ą radość.
P o u k o ń czen iu k u r s u W ojciech w ró cił do dom u. Ojciec, m y ślący o p rz e k a z a n iu g o sp o d a rstw a P a w ło w i i o zabezpieczeniu sobie i m a tc e dobrego m ie sz k a n ia n a o s ta tn i o k res życia, p o sta n o w ił w y b u d o w ać n o w y dom m iesz k a ln y , z cegły. W ojciech b y ł p o trze b n y p rz y bud o w ie, p o m ag a ł m ajstro m . B yło ju ż g ru b o po w p ro w a d z e n iu się do n ow ego dom u, k ied y z a p y ta łe m W oj ciecha, czy zechciałby iść do s e m in a riu m nau czy cielsk ie g o i zostać nau cz y cie lem . I ta m y śl p o d o b ała się W ojciechow i. P rz e d s ta w iłe m s p ra w ę jego p rz y szłości ojcu, p o w iedziałem , że g o sp o d arstw o d o stan ie P a w e ł, a W ojciech, jeżeli n ie pójdzie do s e m in a riu m nauczycielskiego, n ie będ zie m ia ł zaw odu; jeżeli pójdzie, zo stanie n au czy cielem i będzie m ia ł z aw ó d dob ry . O jciec p rz y zn a ł m i ra c ję i p rz y rz e k ł pom ów ić z m a tk ą . N a stę p n eg o d n ia rodzice zak o m u n ik o w a li m i sw ą zgodę. W ik to ra w te d y n ie było n a w ak acjach .
S p ra w ę u lo k o w a n ia W ojciecha w s e m in a riu m n a u czy cie lsk im m o g łem za łatw ić za p o śre d n ictw e m Z w iąz k u P o lsk ic h T o w a rz y stw S zk o ln y ch w N iem czech. J a n B aczew ski, k tó ry b y ł jeg o p rezesem , z ro b iłb y to d la m n ie c h ętn ie. A le ja n ie chciałem prosić B aczew skiego. W róciw szy do P o znania, p ro siłem W ik to ra, a b y u d a ł się do jed n eg o z d y re k to ró w sem in a rió w nauczycielskich, p o d k reślając, że z nim , ja k o a sy ste n te m u n iw e rs y te tu , d y re k to r ro zm aw iać będzie inaczej niż ze m n ą. P o je c h a ł więc do W ągrow ca, do d y re k to ra K a ra ś - kiew icza. P o pow rocie o p o w ia d ał m i, że początkow o d y r e k to r odm ów ił p rz y jęc ia W ojciecha. P o d koniec ro zm ow y p y ta ł W ik to ra o jego zawód. K ie d y się dow iedział, że je s t a sy ste n te m U n iw e rs y te tu Pozn ań sk ieg o , p rz y ją ł W ojciecha. T y le z u s t W ik to ra.
P o u k o ń czen iu pierw szego ro k u stu d ió w i o trz y m a n iu p ro m o cji do k lasy d ru g iej W ojciech w y s tą p ił z se m in a riu m nauczycielskiego. W n a s tę p n y m ro k u , g ru b o p rz ed le tn im i w a k a cjam i, o d e b rałem od n iego list. N ie ta ił poczucia, że zro b ił źle. D ru g i list d o sta łe m od n a js ta rsz e g o b ra ta , k tó ry p ro sił m nie, a b y m pom ógł W ojciechow i w y b rn ą ć z kłopotów . P o je ch a łem w ięc do W ojcie cha i zap e w n iłem go, że zro b ię w szystko, a b y z n o w u u lo k o w ać go w sem in a riu m . A le sę k w ty m , że ty m ra ze m sp rz e ciw iali się rodzice i to b a rd zo sta now czo. T a k stanow czej odm ow y n ie sp o d ziew ałem się zw łaszcza od ojca, k tó r y dotychczas, w s p ra w a c h w ażnych, zaw sze s ta w a ł po m o jej stronie. Rozmo w a tr w a ła k ilk a godzin i czasam i p rz y p o m in a ła k łótnię. S y p a łe m a rg u m e n tam i, a le ojciec u p a r ł się. D opiero po p o w ied zen iu rodzicom p ew n eg o zdania,
5 5 8
k tó reg o n ie c h c ia łb y m tu ta j pow tórzyć, z łag o d n iał i p o w ied ział ta k : „Jeżeli chcesz opłacać je g o stu d ia, to b ierz g o ” . W iedząc, że w a r u n e k ojca b y ł ro d za je m „d y p lo m a ty c z n eg o ” w y co fan ia się z jego stan o w isk a, od p o w ied ziałem bez n a m y s łu : „Tak, b ę d ę p łacić” .
N a z a ju trz u d a łe m się z W o jciechem n a przech ad zk ę. P rz e ch a d za liś m y się po szosie m ię d z y lipam i. P y ta łe m o s p r a w y p ieniężne rodziców . W ojciech za pew niał, że w d o m u nie b r a k p ien ięd zy i że h o d o w la św iń, k tó ra b yła ko n i kiem m atk i, d a je d o b re dochody. T am u zy sk ałem od n ieg o uro czy ste p rz y rze czenie, że skoro ty lk o d am m u znać teleg raficzn ie, z a p a k u je sw o ją odzież i po- jedzie do s e m in a riu m , n a w e t w b re w w oli rodziców . N a stę p n eg o d n ia w y b r a łem się do O lsztyna, a b y sp o tk ać się z siostrą, k tó ra w sp ra w a c h ty czący ch się przyszłości naszego ro d z eń s tw a p o tra fiła p rz ełam a ć ta je m n ic e ro d zin n e. Pogo d a b y ła niezła, z ap ro p o n o w ałem p rz ec h ad z k ę do la s k u m iejsk ieg o zw anego w te d y „ S ta d tw a ld ” . W drodze p y ta łe m o pow ód zajęteg o przez rodziców sta no w isk a w sp ra w ie W ojciecha. J e j odpow iedź b y ła k ró tk a i b rz m iała: „W ik t o r ” . J a s n e by ło d la m nie, że k o re sp o n d e n c y jn ie d o ra d za ł rodzicom , a b y nie po syłali W ojciecha do se m in a riu m nauczycielskiego. D laczego? A b y p rzy p o d o bać się m atc e, k tó ra n ie lu b iła w y d a w a ć pieniędzy? A lbo m n ie n a złość? N ie w iem .
W róciw szy p o tem do P o zn an ia, u d a łe m się do zaw sze życzliw ego m i d y re k to ra Z w ią z k u O b ro n y K re só w Z achodnich, M ieczysław a K o rzeniew skiego, oczyw iście w s p ra w ie W ojciecha. P ro siłem , a b y pom ógł m i ulo k o w ać go w se m in a riu m n a u cz y cie lsk im w W ągrow cu. P ie rw sz e zdanie, k tó re p adło z jego u st, b rz m ia ło ta k : „M y o becnie k ie ru je m y k a n d y d a tó w z N iem iec do se m in a r iu m nauczy cielsk ieg o w R ogoźnie” . W ojciech, poniew aż p rzek ro czy ł w iek, m u s ia ł te ra z m ie ć zgodę M in iste rs tw a W yznań R elig ijn y c h i O św iecenia P u blicznego. Co d o p rz y ję cia przez d y re k to ra , K o rz en ie w sk i b y ł p e w n y . N ie p a m ię tam , w k tó ry m m ie jsc u sp o tk a łe m W ik to ra. P rz y b ra w s z y m in ę tro s k liw e go b r a ta , p o w ita ł m n ie p y tan ie m : „No, a j a k s p ra w a W ojciech a?”. O dpow ie d ziałem spokojnie: „Nie ta k , j a k d o ra d za łe ś” . O słu p iał i zaniem ów ił. O b u s tro n n e m ilczenie p rz e rw a łe m uw ag ą, że W ojciech w p ie rw m u si u zyskać zgo dę m in is te rs tw a . W ik to r zap ro p o n o w ał zred ag o w an ie p o d an ia. P o n a d ejśc iu zgody m in is te rs tw a W ojciech d ostał w iadom ość i u d a ł się w p ro s t do R ogoźna. R odzice żeg n ali go ciepło. M a tk a w łożyła m u do g arści p ien iąd ze n a b ile t ko lejow y, n a o p ła tę czesnego i n a u trz y m a n ie . D y re k to r, k tó ry m ia ł d o b re serce, p o p a trz y ł n a jeg o w z ro st i u lo k o w a ł go w k lasie trzeciej z ty m , że jednocześ n ie p rz era b ia ć będzie m a te r ia ł k las y d ru g ie j. P o k ilk u ty g o d n ia c h W ojciech w p a d ł 'd o P o z n an ia. B y ła to niedziela. O d p ro w ad zając go n a dw orzec kolejo w y ra ze m z W ik to rem , p o d a w a łe m m u 25 zł. W ik to r z a s ta w ił m n ie p lecam i i d a ł m u 75 zł. W idziałem w ty m g e s t d o brej woli, n ie k alk u la cję , że lepszy je s t ten, k tó ry w ię cej daje.
L etn ie w a k a c je sp ęd załem p o części w R abce. M ieszkałem w „K resów ce”, w illi n a leż ąc ej do Z w iąz k u O b ro n y K re só w Z achodnich. W ty m sam y m ro k u czy w n a s tę p n y m zas ta łem tam , jak o gości d y re k to ra K o rzen iew sk ieg o , n ie znanego m i d o tą d p a n a i jego córkę. K to ś p rz e d s ta w ił m i go jak o d y re k to ra se m in a riu m nau czy cielsk ieg o w R ogoźnie. D y re k to r n ie dosłyszał m ego n a zw iska, a le d o sły szała córka, gdyż n a m o ją u w ag ę, że w ty m s e m in a riu m uczy się mój b ra t, z a p y ta ła zdziw iona: „To p an je s t b ra te m W o jciecha?” . D y
Listy do redakcji 5 5 9
re k to r K isiele w sk i nie m ów ił, ja k o b y zn ał W ik to ra . B yć może, że po zn ał go, ale później.
W ik to r m ilczy o ty m , że w s tu d iac h W ojciecha b y ła roczna p rz erw a , któ r ą „ z a ła ta ł” d o b ro d u szn y d y r e k to r W ła d y sła w K isielew sk i, i m iesza f a k ty obu o k re só w stu d ió w W ojciecha. S p ra w ę W ojciecha p rz e d s ta w ił w ta k i sposób, a b y c zy te ln ik odniósł w rażen ie, że zaw ód nau czy cielsk i W ojciecha je s t jego zasłu gą. G d y b y nie m o ja tro sk a o jeg o przyszłość, m o je b ra te rs k ie zabiegi u rodzi ców i w y g ra n ie s p o ru z rodzicam i, po k tó ry m długo to w a rzy szy ł m i niesm ak, W ojciech zo stałb y bez zaw o d u i po ś m ierc i ojca b y łb y zm uszony o bracać się w śró d z g erm an iz o w an eg o e le m e n tu w iejskiego, k tó ry głośno w ołał: „P olaków trz e b a bić n ie k ijem , lecz d rą g ie m ” .
N ie je s t p ra w d ą , że W ojciech je s t o głow ę w yższy od W ik to ra . Może b y ć w yższy o cal, albo o d o b ry cal.
(Do str. 88). N ie P a w ła , lecz m n ie n au czy ciel K isieln ick i z atrz y m a ł w k la sie po u k o ń c ze n iu o s ta tn ie j lekcji, m ian o w icie za n ie d b a le n a p is a n e ■wypraco w an ie (Aufsatz). M iałem pow tórzyć to sam o w c ią g u je d n e j godziny. T en ro dzaj k a ry , sto so w an y dość często, n a zy w ał się N a c h b le ib en i, przepisow o, w y m a g a ł obecności nau czy ciela w klasie. W m o im p rz y p a d k u K isieln ick i poszedł n a obiad, a po obiedzie, j a k zw ykle, z ap a d ł w d rzem k ę, k tó ra prz ek ształc iła się w tw a r d y sen. P o d łu g im cze k an iu u k a z a ła się w d rz w iac h sio stra n a u cz y ciela. P y ta ła , dlaczego siedzę w klasie, i, dow iedziaw szy się, o co chodzi, n ie zw łocznie p o staw iła n a no g i n auczyciela. K isieln ick i przyszedł, zaspany i p rz e rażony. W y p u śc ił m n ie z „ a re s z tu ” . N ik t po m n ie n ie przyszedł. W szyscy, t a k że n a si rodzice, w iedzieli, że dziecko zostało z atrzy m a n e w szkole, jeżeli nie w róciło do d o m u o zw ykłej porze. K ie d y w ró ciłem do dom u, b y ła godz. 16. S ta n ą łe m p rz ed m a tk ą zaw stydzony. O jciec b y ć m oże dow iedział się o ty m d opiero w łóżku. Ojciec n ie poszedłby po syna. S am b y w a ł z atrzy m y w a n y po lekcjach, k ied y chodził do szkoły. N auczyciel m ia ł w y rz u ty su m ien ia, gdyż w y rz ąd z ił k rz y w d ę k o m u ś z naszej rodziny. A b y s p ra w ę załagodzić, podszedł n astęp n e g o d n ia do m n ie i pow iedział, że ta k a w idocznie b y ła w ola Boga.
(Do str. 113). To p ra w d a , że w k ilk a d n i p rz ed śm iercią m a tk i p o jec h ałem do O lsztyna. J e c h a łe m je d n a k p rzez Iław ę. U rz ę d n ik paszp o rto w y , k tó ry d a w niej obchodził się ze m n ą szorstko, p o p ro sił o p a sz p o rt i, o d d ając do k u m en t, po w ied ział „D an k e schön, H e r r P ro fe s s o r”. Z jego grzeczności w nioskow ałem , że m ia ł dosyć h itle ry zm u . M atk a, ro z m a w iają ca już ty lk o słab y m głosem , w y ra z iła o b aw ę z po w o d u m eg o przy b y cia. U spokoiłem ją odpow iedzią, że nic m i n ie grozi. N ocow ałem u sio stry A u g u s ty i ch ciałem w rócić do K ra k o w a d o p iero po pogrzebie. N astę p n eg o d n ia u d a łe m się do B a n k u L udow ego, a b y zobaczyć się z J u liu sz em M alew sk im . T am (czy w jego m ieszkaniu?) o trz y m a łem p o u fn ą su g estię z polskiego k o n su la tu , a b y n a ty c h m ia s t w ra ca ć do K r a k ow a. Skoczyłem do m atk i, a b y się pożegnać. N a dw orzec k o lejo w y o d p ro w a d zała m n ie sio stra Basia, z k tó rą, a b y n ie b y ła ś w ia d k iem e w e n tu a ln e g o aresz to w a n ia m n ie n a d w o rcu k olejow ym , pożeg n ałem się w połow ie drogi. W ra c a łem do P o lsk i tą sa m ą drogą, m ian o w icie przez Iław ę. W ty m sam y m pociągu je c h a ła s e k r e ta r k a k o n s u la tu polskiego, p. M a rta Szajkow a. K o n su l J a ło w ie ck i posłał ją do Iław y, a b y się dow iedzieć, co N iem cy ta m ze m n ą zrobią. Z u rz ęd u re w izji p aszp o rto w ej u d a łe m się w p ro s t n a p eron, gdzie stał pociąg do Polski. T a m zbliżył się do m n ie g estapow iec i p ro sił o p aszport. Z o rie n to
5 6 0
w aw szy się, że je s te m a sy ste n te m U n iw e rs y te tu Jag iello ń sk ieg o , z ap y ta ł głoś no i b ru ta ln ie : „ J a k to, p a n m a n iem iec k i p a sz p o rt i je s t u rz ę d n ik ie m pol skiego u n iw e rs y te tu ? ” . O d p ow iedziałem m u p o d n iesio n y m głosem i nieco aro gancko: „P ro sz ę p a n a, jes te m P o la k ie m u ro d z o n y m n a W arm ii, ale w y k s z ta ł conym w Polsce. P a n i H ü b n e r je s t le k to rk ą języ k a n iem ieck ieg o te g o sam ego u n iw e rs y te tu , chociaż je s t N iem k ą z B e rlin a i też m a p a sz p o rt n iem iec k i” . M oja o d pow iedź zaskoczyła go. O d d ając p aszport, u s p ra w ie d liw ił się, p o w ie d ział m ianow icie, że p y ta ł m n ie o to ty lk o „ n eb e n b e i” . P y ta łe m , czy m ogę w ejść do przed z iału . „ A b e r n a tü r lic h ” — odpow iedział. S am o tw o rz y ł d rz w i p rz ed z ia łu i sam je z am k n ął. Scenie te j p rz y g lą d a ła się p. M a rta S zajkow a, m ieszk a jąca obecnie w L eicester, B ro a d A ve 40, A nglia. J e c h a łe m do P o lsk i w d łu g im pociągu. B y łem ta m je d y n y m p asażerem . W T o ru n iu trz e b a było czekać n a pociąg do K ra k o w a v ia P o zn ań . T am n a p is a łe m list do W ojciecha. R ad ziłem n ie jechać n a pogrzeb, n a to m ia s t su g ero w ałem , a b y n a m ó w ił W ik to ra. W ik to r m ia ł po lsk i paszp o rt. N ie je s t w ię c p ra w d ą , że w s tą p iłe m do W ik to ra. N ie je s t też p ra w d ą , że w ra c a łe m przez G dańsk.
(Do s tr. 118— 119). W spom ina W ik to r, iż w czasie p ierw szej w o jn y św ia to w ej o rg an izo w an o po w s iach kom isje, k o n tro lu ją c e zap asy żyw nościow e u chłopów . Otóż w ó jt H e rm a n n n ie n a le ż ał do kom isji. N ależ ał d o n ie j sołtys, k tó ry zw y k le pocztą p a n to flo w ą u p rz ed z ał gosp o d a rzy o m a ją c e j się odbyć rew izji. H e rm a n n (E dw ard), w łaściciel m a ją tk u w S z ą b ru k u , n ie zro b iłb y k rz y w d y m o je m u ojcu, k tó ry p rz ed w o jn ą ra ze m z n a js ta rs z y m b r a te m Jo a c h i m em w y św iad czy ł m u w ie lk ą przysługę, za co o jcu b y ł n ies ły c h a n ie w dzięcz n y i szczerze go szanow ał. P o chodził z p o lskiej ro d z in y (jed en z jeg o sy n ó w po w ied ział p o p rz e m ó w ien iu ks. R u d o lfa N ow ow iejskiego n a polskim w iecu p rz ed p leb iscy to w y m , n a k tó ry m też b y łe m obecny, t a k oto: „Mój ojciec je s t P o lak iem , m o ja m a tk a je s t N ie m k ą ”), z m ieszk ań cam i S z ą b ru k a ro z m a w iał po p o lsk u i b y ł człow iekiem u p rz e jm y m i u czynnym . Je g o ubo czn y m zajęciem było n a u cz an ie g ospodarzy now oczesnej u p r a w y roH. H e rm a n n n ie b r a ł u d z ia łu w p ro p a g an d z ie p rzed p leb iscy to w ej po ż ad n ej stronie. N ie b y ł on b ra te m b is k u p a -s u fra g a n a E d w a rd a H e rm an n a , j a k p o d a je W iktor, lecz jego b r a ta n kiem . G a n sw in d zo stał w ó jtem d opiero po w o jn ie. Z ie m n ia k i o d e b ra ł n a m ż a n d a rm V o g e lreu ter. N ie obliczał n a p o d staw ie w b icia szabli (do teg o V ogel re u te r, b. z aw odow y k a p r a l czy s ie rż a n t b y ł za głupi), lecz k a za ł w y n ieść ze sk lep u cały zapas i odw ażyć w sieni. N adw yżkę, w y n o szącą około 50 proc., ojciec m u s ia ł od staw ić do O lsztyna. S k le p b y ł w yłożony cegłą. V o g e lre u te r p rz y szed ł sam . D opiero później zaczęły chodzić kom isje, złożone z g ospodarzy n aszej p a ra fii, k tó rzy nigdzie nic n ie znaleźli i k tó ry c h n ik t się n ie bał.