• Nie Znaleziono Wyników

Kultura w felietonach Daniela Passenta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kultura w felietonach Daniela Passenta"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FO LIA L ITTER A R IA POLONICA 9, 2007

K a ro lin a W ie c zo re k

KULTURA W FELIETONACH DANIELA PASSENTA

F elieton od p o cz ątk u kształtow ania się do dziś je st form ą, k tó ra przy próbie usystem atyzow ania gatunkow ego nastręcza badaczom wiele trudności, dotyczących zarów no zdefiniow ania, ja k i określenia jej istoty. P oczątkow o określenie „felieton” wskazywało na cechy pozatekstow e. Istotnym i jego w yznacznikam i były lokalizacja tekstu i częstotliw ość, z ja k ą się ukazywał. Lokalizację tekstu będziemy tu rozum ieć podw ójnie: ja k o określone miejsce w planie gazety, co pozw ala czytelnikowi na łatw e i szybkie odnalezienie felietonu, o ra z k o n k retn y tytuł prasow y, w którym druk o w an y jest m ateriał, co w pew ien sposób determ inuje tem atykę. Ja k o m niej w ażne jaw iły się, w przeciw ieństw ie do sytuacji późniejszej, wyznaczniki w ew nątrztekstow e. N astępnie to właśnie cechy tekstu wysunęły się n a plan pierw szy, a gatunek jest b ad a n y w oderw aniu od otoczenia prasow ego. N ajbardziej tra fn ą i p o

-zw alającą na pełną analizę teorią wydaje się tw ierdzenie Jac k a M aziarskiego, że „felieton w swym zasadniczym zrębie jest tw orem heterogennym , który d a się w pełni objaśnić tylko przy równoczesnej analizie form y zewnętrznej i form y w ew nętrznej” 1.

Zew nętrznym i cecham i tekstu felietonow ego są przede wszystkim w spo-m n ian e już: cykliczność i stałe spo-m iejsce publikacji, oznaczające konkretny tytuł prasow y i miejsce w planie graficznym określonego wydawnictwa. F elieton pojaw ia się zazwyczaj na jednej z o statn ich stro n gazety czy czasopism a. R u b ry k a jest stała, po siad a niezm ienny n a d ty tu ł i krój czcionki. A u to r nie jest zobligow any do podpisania tekstu pełnym imieniem i n a-zwiskiem, dlatego felietoniści często posługują się pseudonim am i. Przytoczm y dla przy k ład u przydom ki Stefana Kisielewskiego - Kisiel czy D aniela Pas- senta - Bywalec. D o d a ją c jeszcze stosunkow o nieduże rozm iary tego typu wypowiedzi, m o żn a zaryzykow ać twierdzenie, że felieton rozpoznajem y często p o jego zew nętrznych wyznacznikach.

N ie m niej isto tn a, a niewątpliwie trudniejsza d o usystem atyzow ania jest zaw artość felietonu. T en właśnie elem ent będzie nas interesow ał podczas

(2)

analizy tekstów o kulturze au to rstw a D aniela P assenta. F elietonem jest „zarów no u tw ó r dziennikarski zbliżony bardzo w swym charakterze do arty k u łu publicystycznego, tylko że zapraw iony hum orem i dow cipem , ja k i czysto ju ż literackie opow iadanie, o p arte całkow icie n a fikcji artystycznej, m ające je d n a k ścisły związek ze spraw am i życia, obyczaju, z polityką, kw estiam i społecznym i” 2. Stoi on na pograniczu publicystyki i literatury. D o publicystyki zbliża go treść przekazu, literackość przejaw ia się w doborze środków , za p o m o cą których piszący trafia do odbiorcy.

W yznacznikam i literackości są: fikcyjność, język będący środkiem eks-presji, czyli przekazujący emocje, obrazow ość przekazu. Łączenie elem en-tów rzeczywistych z fikcją w felietonie jest zabiegiem , k tó ry służy uw yda-tnieniu stanow iska a u to ra , nieprawdziwe anegdoty p o m agają w osiągnię-ciu zam ierzonego efektu konstrukcyjnego. F ikcja daje także m ożliwość k ary k atu raln eg o przedstaw ienia pewnych postaw . F elieton charakteryzuje zajm ująca treść. P o ru sza on tem atykę atrak cy jn ą dla odbiorcy, a więc ak tu aln e problem y życia codziennego, w ydarzenia polityczne, społeczne, kulturalne. Nie u n ik a om aw iania elem entów i sytuacji kontrow ersyjnych. Jest fo rm ą nieoficjalną, nie m usi więc poruszać ko n k retn y ch , w yznaczo-nych kwestii. T o a u to r podejm uje decyzję o w yborze tem atu , któ ry wy-daje m u się interesujący do opisania, a jednocześnie frapujący dla czytel-nika. N iew ątpliw ie isto tn a jest au to n o m ia poglądów felietonisty. W yraża on subiektyw ne stanow isko, k tó re daje m ożliw ość m niejszego lub w ięk-szego oddziaływ ania n a odbiorcę. W łaściwie felieton, funkcjonujący sam odzielnie, i zaw arte w nim poglądy stanow ią całość niezależną od p ro -gram u redakcyjnego. N arzu ca się jed n ak spostrzeżenie, że nieporów nyw al-nie częściej felietonista jest reprezentantem idei pism a, w którym swoje teksty ogłasza, niż o drębnym publicystą. Istnieje niebezpieczeństw o, że czytelnik p o trak tu je felieton niezgodnie z założeniem g atu n k u i intencją au to ra . W wielu przypadkach tekst felietonow y pow inien zostać odczyta-ny ja k o fo rm a skłaniającą d o przemyśleń i jedynie pow ierzchow nie an ali-zująca problem . O dbiorca m oże jed n ak stwierdzić, że zaw iera on infor-m acje praw dziw e, nie wyczuć rzeczywistych intencji a u to ra . Przed takiinfor-m konfliktem zam ierzeń i efektów chronić m oże form a przedstaw ienia. Styl felietonow y m a być z założenia ironiczny, żartobliw y i polem iczny, zm u-sza więc niejako do zastanow ienia się nad praw dziw ym i zam iaram i piszą-cego. „W łaściw ością języ k a felietonu jest utrzym yw anie odpow iedniego dystansu m iędzy przedm iotem opisywanym , [...] a uogólniającym i filozo-fującym tokiem n arrac ji” 3. K om pozyq'a felietonu nie m a stałych w

yznacz-2 Z. M i t z n e r , Felieton, [w:] Teoria i praktyka dziennikarstwa. Wybrane zagadnienia, red. B. G ołka, Warszawa 1964, s. 128.

3 T. K l e i n , Felieton - niektóre historyczne i teoretyczne aspekty gatunku, „Polonistyka” 1983, n r 4, s. 265.

(3)

ników . D ozw olone jest przechodzenie od tem atu d o tem atu, w prow adzanie dygresji, m ieszanie kolokw ialności z patosem . Z nam ienne są liczne p o -w tórzenia, p oró-w nania, pytania retoryczne. F elietonista m oże posłużyć się aluzją, przenośnią, a naw et w prow adzić wulgaryzm y. N ie m usi on argum en-tow ać sw oich ocen, m oże form ułow ać kontrow ersyjne sądy, jest przekonany o praw dziw ości forsow anych przekonań. Jego relacje z czytelnikiem to u kład m istrz - uczeń.

O felietonie m ów i się, że jest gatunkiem pasożytniczym , cechuje go bowiem pew na niesam odzielność. D ialogow ość i polem iczność to kolejne, bardzo istotne cechy wypowiedzi felietonowej. Rzeczywiście tekst felietonowy nie funkcjonuje na ogół sam odzielnie. Jest najczęściej odpow iedzią n a p ro b -lem poruszony przez kogoś innego, stanow i więc po-lem ikę z innym tekstem . Jest także fo rm ą z d u żą zaw artością perswazji i sugestii, dzięki tem u jego a u to r m oże pozw olić sobie na przedstaw ianie radykalnych sądów , m orali- zow anie i pouczanie. P osiada własne, stałe audytorium , n a k tóre m a nie-kw estionow any wpływ. O dbiorcom chce przekazyw ać treści ważne - bawiąc, m nóstw o w nim bowiem ironii, a wręcz satyry. „[...] sw obodna pragm atyka gatunkow a felietonu skłania d o włączania w j q luźne ram y wielu wypowiedzi trudnych d o innego zakw alifikow ania Felietonem są nazywane wszelkie teksty o zabarw ieniu żartobliw ym , subiektyw ne recenzje czy teksty o ak -tualnej wym owie z elem entam i fikcji. N ietrafnie nazyw a się niektóre teksty felietonam i, ale i odw rotnie, nie wszystkie felietony byw ają ja k o ten gatunek rozpoznaw ane. „[...] g rono trzech ekspertów -dziennikarzy zaledwie co siódmy utw ór w skazyw ało zgodnie ja k o felieton” 5.

C echuje go specyficzna poetyka, jest jed n ak sk onstruow any w sposób przem yślany. U dany felieton wym aga od a u to ra znajom ości w arsztatu. Szczególnie istotne są: tytuł, k onstrukcja wywodu czy pointa. F elieton jest form ą bardzo poczytną, poniew aż odbiorcy znajdują w nim wiele elementów, k tó re zasp o k ajają ich czytelnicze potrzeby. P orusza a k tu a ln ą problem atykę, zaw iera polem ikę i ironię, um ożliwia osobiste „sp o tk an ie” z ulubionym autorem .

Przyjm ując tezę, że korzeni dzisiejszego felietonu należy poszukiw ać w połow ie X IX w., nie m ożem y zapom nieć, że form y zbliżone, choć nie- noszące w spom nianej nazwy, funkcjonow ały znacznie wcześniej. D ow ody tego m ożem y odnaleźć, patrząc na daw niejsze piśm iennictw o, nieunikające obserw ow ania rzeczywistości i ukazyw ania jej z dużą dozą satyry, a więc zaw ierające w yznaczniki felietonowe. Ew olucja pojęcia od gawędy, poprzez kronikę, aż do dzisiejszego ujęcia zaow ocow ała w iększą syntetycznością, skrótow ością i w yrazistszą pointą.

4 Tamże, s. 141.

(4)

* * *

D aniel Passent, wieloletni publicysta „P olityki” , w ydał pięć zbiorów felietonow ych, takich jak: Bitwa p o d wersalikami, Bywalec, N ie denerwujcie się obywatelu, Zdanie odrębne i Bałwan p o d klucz6, osobiście dokonując w yboru tekstów . Jego zdaniem , wydanie felietonów zam kniętych w książce jest przedsięwzięciem wysoce ryzykownym . „W odróżnieniu od gazety,

książ-k a nieśm iało p u książ-k a d o drzwi czytelniksiąż-ków . Hu z nich otw orzy je szerzej i zaprosi ją do siebie, a ilu zatrzaśnie książce drzw i przed nosem i zostaw i ją n a b ru k u księgarni - tego nikt nie wie. C o innego w gazecie. T am

felieton czuje się lepiej, pewniej, bardziej n a w łasnych śm ieciach” 7. W gazecie czytelnik znajduje przecież tekst odnoszący się do aktualnych wydarzeń, zapoznaje się także z innym i artykułam i. N a to m iast felietony zgrom adzone w książce są zrzucone z piedestału poczytnego ty g o d n ik a, pozbaw ione barw nej otoczki i m uszą bronić się same.

Z biory Passen ta zbudow ane są z tekstów o ró żnorodnej problem atyce. P o ru sza w nich tem atykę polityczną, k u ltu raln ą, literacką, opisuje zjawiska społeczne i środow isko dziennikarskie. P o n a d to o d p o w iad a n a pytania czytelników , polem izuje z innym i publicystam i, nie szczędzi aluzji, porów nań i sarkastycznych ocen. Swojego wszędobylstw a, zam iłow ania do oglądania św iata i ludzi z dystansem i o d ro b in ą ironii nie próbuje naw et ukryw ać.

Przyjrzyjm y się tem atyce kulturalnej, nader często poruszanej przez felietonistę. K u ltu rę będziem y tu rozum ieć w szerokim aspekcie - jak o wszystkie w ydarzenia, k tó re przyczyniają się do intelektualnego i duchow ego rozw oju człowieka. W eźmiemy więc pod uwagę w ydarzenia artystyczne, takie jak : wystawy, odczyty, prem iery, festiwale czy konkursy, św iat literatury, m alarstw a, m ediów , a także tendencje rozw oju sztuki polskiej. Praw dziw a k u ltu ra to , w p rzekonaniu Passen ta, m ożliwość o d erw ania się od „[...] biednej, przybrudzonej naszej rzeczywistości z cieknącym i kran am i i złusz-

czonym i tynkam i K ażdy z nas podczas udanego przedstaw ienia

teatraln eg o czy w trakcie koncertu w filharm onii m oże poczuć się tak, jakby b ra ł udział w duchow ej uczcie. Ludzie obcujący ze sztuką stają się szlachet-niejsi, m niej zgorzkniali, inaczej postrzegają problem y d n ia codziennego. N a b ie rają szczególnej wrażliwości, k tó ra spraw ia, że są subtelniejsi i bardziej wyciszeni w relacjach z innymi. D latego, według au to ra, nie należy odm aw iać sobie kojącego k o n ta k tu z d o b rą sztuką i płynących z niej korzyści es-tetycznych.

6 D. P a s s e n t a , Bitwa p od wersalikami, Warszawa 1988; t e n ż e , Bywalec, K raków 1974; t e n ż e , Nie denerwujcie się, obywatelu, Warszawa 1988; t e n ż e , Zdanie odrębne, K raków 1984; t e n ż e , Bałwan pod klucz, Warszawa 1986.

(5)

Passent nie przypisuje sobie kom petencji d o oceniania w ydarzeń arty stycznych, dlatego sygnalizuje, że jego zdanie jest tylko subiektyw nym o d -czuciem. Pewnie dlatego po obejrzeniu inscenizacji czy przedstaw ienia nie skupia się jedynie n a opisaniu wrażeń, analizuje raczej dostrzeżone w wi-dow isku elem enty obyczajow e i polityczne.

Z auw aża, że lata osiem dziesiąte to czas, kiedy wiele w ydarzeń k u ltu ral-nych objętych jest p atro n a tem K ościoła. Zgodnie z w ielokrotnie wygłaszaną przez P assenta teorią, naw et jeśli ktoś wierzy tylko w m aszynę d o pisania, nie m a sensu om ijanie dom u bożego z daleka. T ak i sam sposób m yślenia zauw ażył a u to r w środow isku tw órczym , gdyż naw et artyści niewierzący działają w ram ach trzech m ecenatów : państw ow ego, kościelnego i zagranicz-nego. N iestety inscenizacje wystawiane w K ościele, np.: W ieczernik E rnesta B rylla w interpretacji A ndrzeja W ajdy, byw ają niespójne z miejscem, w k tó -rym są pokazyw ane. Z a dużo jest bowiem w tego typu widowiskach, m ających być religijnym i, aluzji politycznych. N iejednoznacznych, niewyra- żonych w prost odniesień, symboli niezrozum iałych zapew ne dla licznie przy-byłych gości zagranicznych. Passent z sentym entem w spom ina pam iętne m isteria teatraln e w ystaw iane i reżyserow ane przez K azim ierza D e jm k a9. Te inscenizacje w olne były, zdaniem felietonisty, od niedom ów ień, w całości skupiały się w okół religii i kultury polskiej.

W felietonie W ielkie są w rota10 Passent opisuje m szę w P odkow ie Leśnej, odpraw ianą przy akom paniam encie zespołu beatow ego. A u to r pochw ala takie urozm aicenie w K ościele. Przywołuje historię swojego pobytu w m urzyńskim dom u bożym w Jackson, w stanie Missisipi. T am również m odlitw a w yrażana była poprzez spontaniczny śpiew, w którym wszyscy wierni uwidaczniali swoje emocje, co nie uwłaczało obrządkow i liturgicznem u. W Podkow ie Leśnej zgrom adzeni ludzie nie przyłączyli się do religijnych pieśni. Nie było zbiorow ej ekstazy, był występ. N a razie w K ościele polskim m ało p o p u larn a jest liturgia z elem entam i teatru, gestu, ruchu. Społeczeństw o w yraża swoje em ocje w skupieniu i pow adze. Czy trochę m agii w K ościele to działanie postępow e czy k ro k do tyłu? W edług au to ra , ta k a m sza w ypadła ciekawiej i znacznie natu raln iej, ale decyzję, w jak im kieru n k u rozw inie się Kościół, p o d ejm ą grom adzący się w nim ludzie i zm ieniający w szystko czas.

Z jednej strony potrafi Passent doceniać i upow szechniać zjaw iska ku l-tu raln e, według niego kształcące, z drugiej - gani przedsięwzięcia pochła-niające ogrom ne środki finansow e o wymowie m ało dla odbiorcy rozw ija-jącej. N iestety, zd arzają się w Polsce spektakle, w których arty sta m iał

niewiele do pow iedzenia, opisyw ane po prem ierze ja k o rewolucyjne, o d -krywcze, postępow e. Felietonistę to zjaw isko zastanaw ia. Czy krytyków

9 D. P a s s e n t , Nie denerwujcie się, obywatelu, s. 22. 10 D. P a s s e n t , Bywalec, s. 20-23.

(6)

fascynuje w szystko, co dziwne i niezrozum iałe? Czy ich zachw yt jest ró w -noznaczny z p ró b ą odnalezienia głębokiego przesłania w dziele, k tóre go nie zaw iera? Jeżeli tw órca spektaklu chce oddziaływ ać n a w idza poprzez niedom ów ienia, m usi zaproponow ać czytelny pow ód takiego podejścia i dać jednoznaczne wskazówki d o właściwego odczytania jego tw órczego przesłania. Jeśli będzie inaczej, prawdziwy przekaz artystyczny m oże zostać m ocno zafałszow any.

Przełom lat siedem dziesiątych i osiem dziesiątych to czas, kiedy wielu tw órców polskiej kultury osiedla się za granicą. Reżyserzy pracują dla producentów obcokrajow ców , plastycy sprzedają swoją tw órczość poza k ra -jem , ak to rzy rów nież nie odrzucają atrakcyjnych, zagranicznych propozycji. Jest to zjaw isko poniekąd naturalne, sztuka przecież p ow inna być ogólno-św iatow a, artyści m uszą pokazyw ać swe pomysły w innych krajach. D o d a t-kow o n a Z achodzie m ożna więcej zarobić, zdobyć szerszy rozgłos. Istnieje je d n a k pew ne niebezpieczeństw o dla sztuki w Polsce11. O tó ż obcokrajow cy św iadom ie i z prem edytacją przeciągają naszych artystów n a swoją stronę. D oceniają niepodw ażalne w alory polskiej tw órczości i chcą ją m ieć na w łasnym terenie. F elietonista sta ra się przem ów ić do ro zsądku wszystkim, którzy w k ra ju decydują o w arunkach pracy plastyków , ak to ró w i reżyserów. P ostarajm y się ich zatrzym ać, stw arzając szerokie m ożliwości rozw oju. Przecież rów noległe d ziałania w k ra ju i za granicą nie kolidują ze sobą, a sta -now ią zapew ne najkorzystniejszą form ę sam orealizacji dla każdego twórcy.

F elietony z zakresu kultury nie są wolne od tem atyki politycznej. Są wręcz przesycone politycznym i odniesieniam i, aluzjam i i syntezam i. Dzieje się tak zapew ne ze względu na charakterystyczny czas, w jakim pow stają, je d n a k nie m niej ważnym czynnikiem są u p o d o b an ia au to ra .

P o ro k u 1981 m o żn a przygotow yw ać do niedaw na zakazane ekranizacje film owe i w ystaw iać w teatrze takież sztuki12. Scenariusze zatrzym ane do w yjaśnienia w yjm ow ane są z ukrycia, chociaż nie są to teksty porywające. Passent zauw aża, że utw ory ow iane legendą dzieł prześladow anych wcale nie m uszą być arcydziełam i. C zęsto czuje się rozczarow any, bo niedostępny „sm ak o ły k ” okazuje się niestraw ny. A rtystyczny poziom scenariusza nie zależy od tego, czy znalazł się on n a liście utw orów zakazanych. W tym sam ym tonie odp o w iad a na bezpodstaw ne, jego zdaniem , zarzuty wobec treści niektórych felietonów 13. K iedy pochw alił Psalm czekających w kolejce E rnesta Brylla, zw rócono m u uwagę, że nie pow inien pisać o artyście, który nie jest ceniony w kręgach dem okratycznych. P assent z lekkim p oirytow a-niem ośw iadcza, że w ocenie twórczości sta ra się oddzielać dzieło od autora.

11 D. P a s s e n t , Zdanie odrębne, s. 259-263.

12 D. P a s s e n t , Bitwa pod wersalikami, s. 306-310. 13 Tamże, s. 325-328.

(7)

W przeciw nym razie m usiałby z góry założyć, że arty sta prześladow any to a rty sta d o b ry , natom iast ten, którem u bez problem u pozw ala się publikow ać to niezagrażający nikom u, m ierny pisarzyna. Nie m o żn a łączyć życia pryw at-nego tw órców z ich dziełami. M ogłoby się nam przecież nie pod o b ać miejsce zam ieszkania a u to ra czy to, ja k trak tu je żonę, a opinia o człowieku rzu-tow ałoby n a utw ór, który powinien być oceniany jedynie ze względu na swoje w alory lub ich brak. W edług Passenta, Polacy m ają tendencję do klasyfikow ania książek, sztuk teatralnych czy filmów według nazwisk tw ór-ców , co często uniem ożliw ia im obiektyw ną ocenę.

A u to r potęp ia działania artystów , którzy m asow o odżegnują się od system u kom unistycznego. M anifestują niechęć do pokazyw ania swych d o -ko n ań w państw ow ych teatrach, galeriach, telew igi czy radiu. Jest to, według Passenta, działanie niesprawiedliwe wobec społeczeństwa, k tó re niczemu nie jest winne, a zostaje pozbaw ione k o n tak tu ze sztuką. Z ak az pokazyw ania dzieł artystycznych to odbieranie narodow i pokarm u duchow ego, niezbędnego do w ew nętrznego rozw oju wrażliwego człowieka.

F elietonista nie ucieka od tem atów błahych, lekkich, aby stw orzyć teksty pełne pikanterii i hum oru. Ja k o ju ro r uczestniczył w w yborach M iss Polonia. W ym ienia kilka pow odów , k tó re zadecydow ały o jego przystąpieniu d o tego przedsięwzięcia. Po pierwsze, do kom isji został d o k o o p to w an y w ostatniej chwili, gdyż teoretyków piękna było w ju ry wielu, n a gwałt natom iast poszukiw ano p ra k ty k a . D rugą z pobudek była chęć usatysfakcjonow ania czytelników , dla których felietonista jest w stanie zrobić praw ie wszystko. D o d a tk o w o wielką przyjem ność odnalazł Passent w możliwości wzięcia udziału w niczym nieskrępow anych wyborach. „W reszcie zgodziłem się w ram ach kultu niekom petencji. M iałem do w yboru olim piadę m atem atyczną lub M iss P olonia. W ybrałem tę drugą, poniew aż lepiej znam się n a ciałkach niż n a różniczkach” 14. Ocena re d ak to ra jest zabaw na i korzystna dla k an -dy d atek d o tytułu najpiękniejszej. O kazały się bowiem nie tylko ładne, ale i m ądre. M niej kom plem entów padło pod adresem członków komisji, którym tru d n o było ustalić w erdykt bez licznych nieporozum ień oraz organizatorów , którzy dopuścili się kilku rażących niedociągnięć.

F elietonista zasiadał rów nież w ju ry Festiw alu Piosenki Polskiej w O polu. P oproszony przez R adę A rtystyczną o pełnienie tej funkcji obaw iał się, że nie będzie w stanie rzetelnie wypełniać swoich obow iązków z racji kom -pletnego b ra k u słuchu i kwalifikacji m uzycznych15. W efekcie zgodził się reprezentow ać głuchą część społeczeństwa. Pierwszym zadaniem kom isji było wyłonienie z trzydziestu kandydatów piętnastki, k tó ra m iała wystąpić w k o n -cercie finałow ym Interpretacje. Passent nie ukryw a, że w ybór był trudny

14 D. P a s s e n t , Bałwan pod klucz, s. 170.

(8)

z racji am ato rstw a kandydatów . K olejne części festiw alu opisuje nie szczę-dząc słów krytyki, nie unikając też pochw ał pod adresem konkretnych osób. K o rę podziw ia za sm ukłe nogi, K rystynę P ro ń k o za poryw ające w ykonanie piosenki z m usicalu Kolęda nocka. M a ra to n kabaretow y, o d -byw ający się w strugach ulewnego deszczu, p o d o b ał się publiczności. R e-welacyjnie wypadli: p a ra Laskow ik - Smoleń z poznańskiego k abaretu „ T E Y ” , „P iw nica pod b aran am i” , Jacek K aczm arski. N iestety, m om entam i było śm iertelnie nudno. A rtyści upojeni aplauzem widowni nie opuszczali sceny d o 5.30 rano. K o n c ert prem ier nie przyniósł poryw ających propozycji, co P assent k onkluduje stwierdzeniem , że m ożem y zaufać tylko dośw iad-czonym w ykonaw com . Oni nigdy nie zaw iodą, bo odznaczają się talentem i profesjonalizm em .

W innym tekście poznajem y pogląd P assenta, że d ialo g to fo rm a znacznie przew yższająca m onolog. Dzięki wym ianie poglądów tw orzą się relacje m iędzyludzkie. D o najwyższych uczuć potrzebne są dwie osoby, a ich rozm ow a pozw ala na zadaw anie pytań , zgłaszanie sprzeciwu lub w yrażanie ap ro b aty . M onolog jest w gruncie rzeczy m ało produktyw ny. N aw et m ilczenie n ab iera sensu dopiero, kiedy m ilczymy w towarzystwie. Zjaw isko to nakreślił wyraźnie w felietonie Sa tyrycy do satyryków 16 na przykładzie k ab aretó w literackich. Ich tw órcy, którzy najlepiej w ypadają w ystępując w parze, chcą się rozstaw ać i próbow ać swoich sił w m o -nologu. A u to r zdecydow anie protestuje. Nie pow inny się ro z p ad ać związki tw órczo doskonałe, uzupełniające się. K ab areto w i wspólnicy w yrażają prze-k o n an ie, że jed en p rzesłania blasprze-k drugiego. Przecież ty lprze-k o ja prze-k o p a ra m o g ą w ym ieniać argum enty, a tym sam ym zapew niać bezkonkurencyjną rozryw kę. Pojedynczy kom ik nie jest wcale najbardziej pożądanym zja-wiskiem w kabarecie, bo jego możliwości są ograniczone. W ro k u 1977 nie m a, według P assenta, ani jednego kab aretu z praw dziw ego zdarzenia, chociaż nie zm alało zap o trzeb o w an ie n a tw órczość satyryczną. C ztery lata później felietonista ponow nie skrytykuje stan polskiego k ab a retu . Podkreśli, że nie brakuje ludzi utalentow anych, lecz subtelności w fo-rm ułow aniu żartu. Napisze: „[...] b rak [...] dyscypliny intelektualnej i a r-tystycznej, o d ro b in y sam okrytycyzm u i ro z sąd k u , ażeby w pogoni za p o p u larn o ścią k ab a rety nie lubow ały się w żartach niew yszukanych, de-m agogicznych i na jed n o k o p y to ” 17. W ykonaw cy wyszydzają wszystko, co państw ow e w sposób zupełnie bezpośredni, wręcz grubiański. Odeszła, niestety, trad y cja zaw oalow anego żartu, satyry obyczajow ej, wprawiającej w d o b ry nastrój bez potrzeby ośm ieszania osób, spraw ujących funkcje publiczne.

(9)

T em atem wielu felietonów P assen ta jest telew izja. A u to r ocenia ją głównie ja k o m achinę, k tó ra obnaża wszelkie niedoskonałości człowieka. Ludzie w ystępujący w telewizji m uszą się liczyć z tym , że kam era bezlitoś-nie zdem askuje najgłębiej skryw ane emocje, odsłoni praw dziw e zam iary. O strzeżenie to odnosi się przede wszystkim do polityków . Felietonista uśw iadam ia im, że telewizja jest bezlitosna dla wszelkich pró b m anipulacji. K iedy w ystępujem y w radiu, odb io rca nie odkryje tak szybko naszych błędów , niedociągnięć. Słyszy bowiem wyłącznie nasz głos. Jeśli natom iast dodam y d o fonii obraz, będziemy musieli uw ażać zdecydow anie bardziej, gdyż n a podstaw ie naszego ubioru, m im iki, gestykulacji widz bezbłędnie oceni, czy jesteśm y zdenerw ow ani, przekonani o tym , co m ów im y i czy nasze intencje są szczere. W telewizji w yczuw alna jest k aż d a n u ta fałszu. Passent n a każdym k ro k u gloryfikuje prasę. T o właśnie w dzienniku, ty godniku czy m iesięczniku m o żn a najpełniej, jego zdaniem , wyrazić swe przem yślenia. P rzygotow ać się do wypowiedzi, przeanalizow ać argum enty i p okazać św iatu m ałe dzieło. Dzieło, k tóre poddane zostało obróbce, jest więc doskonalsze od sądów sprow okow anych, nieprzem yślanych, wygłasza-nych gw ałtow nie, pod wpływem chwili. T a k a opinia, przew ijająca się w te k sta c h a u to ra , w ynika p raw d o p o d o b n ie z tego, że o n sam , ja k o felietonista i publicysta właśnie n a łam ach prasy czuje się najlepiej i naj-pewniej. Passent zauw aża także, że telewizja p ro d u k u jąc a program y prze-znaczone d la przeciętnego polskiego w idza nie do cen ia jego poziom u intelektualnego. P okazuje m ateriały m ało am bitne, czasam i wręcz nudne. N ie przyczynia się d o rozw oju odbiorcy, m ając przecież ogro m n ą siłę oddziaływ ania. P ow inna edukow ać, pokazyw ać zaskakujące zjaw iska, m e-chanizm y rządzące św iatem . Nie m a uspraw iedliw ienia dla wypełniania ram ó w k i p ro g ram am i, k tó re nie niosą ze so b ą żadnych pozytyw nych w artości. P o n a d to ocenzurow ane sprzedaw anie inform acji w telewizji nie służy ani obserw atorom , ani rządzącym . P okazyw anie w ystąpień politycz-nych ludzi będących u władzy i tuszow anie istnienia opozycji jest prze-k łam aniem , uniem ożliw ia dialog, poprze-kazuje racje jed y n ie jednej strony. W interesie ludzi leży przede wszystkim rzetelne inform ow anie i pokazyw a-nie praw dziw ych w ydarzeń.

W swoich tekstach Passent bardzo często zastanaw ia się nad polskim podejściem do k u ltu ry ja k o całości. W naszym k raju m o żn a napotkać, zarów no w m yśleniu tw órców , ja k i w śród odbiorców sztuki, kom pleks prow incji. Czujem y się gorsi i za wszelką cenę staram y się dorów nać europejskim w zorcom , standardom , k tó re w naszym złudnym m niem aniu staw iać należy wyżej w hierarchii profesjonalizm u i atrakcyjności. M am y „sam opoczucie aw angardy wobec W schodu i m a ru d e ra w obec Z achodu 18.

(10)

W felietonie N ic m nie nie zdziw i10 P assent przytacza rozm ow ę dzien-nik arza „E kspressu W ieczornego” z K azim ierzem K utzem - reżyserem filmu Perła w koronie, pokazyw anego wtedy n a festiwalu w C annes. K u tz twierdzi, że p ro d u k c ja przyjęta została w sposób wręcz entuzjastyczny. F elietonista o dsłania tajniki reporterskiego relacjonow ania tego typu w ydarzeń. C hociaż filmy polskie nie zdobyw ają nagród w m iędzynarodow ych konkursach, istnieje niepisana um ow a o przedstaw ianiu naszego udziału w sam ych super-latyw ach. N asi reżyserzy opisyw ani są zawsze ja k o artyści elokw entni, filmy są n apraw dę udane, a nagrody nie m a, bo nas kolejny raz nie doceniono.

Wiele m iejsca pośw ięca Passent literaturze. N ie ukryw a swoich antypatii i w yraża podziw dla pisarzy, których doro b ek go fascynuje. N ie sposób, ja k tw ierdzi, przecenić znaczenia literatury w kształtow aniu świadom ości człow ieka m yślącego20. U bolew a nad zmniejszeniem zainteresow ania klasyką, niepokoi go pęd ku kulturze masowej. C zytanie rozw ija przecież w yobraźnię, p o m ag a w odnalezieniu własnej tożsam ości, skłania do refleksji.

W spom ina wielkich pisarzy. Jeden ze swoich tekstów w całości poświęca sylwetce B olesław a L eśm iana21, ukazując poetę ja k o jednego z najw ybitniej-szych. Z abieg uw ypuklenia wyjątkowości a u to ra przeprow adził Passent za pom ocą fragm entów eseistycznej rozpraw y literackiej Ja n a S ochonia na tem at rytm u w leśm ianow skiej poezji. F elietonista udo w ad n ia wielkość twórcy, w skazując jednocześnie n a nieprzystępność b ad a ń krytyczno-naukow ych dla przeciętnego czytelnika. R ozpraw a pochodząca z S orbony jest, według P as-senta, zbyt pretensjonalna, napisana bardziej dla sam ozadow olenia Sochonia, żonglującego nic niew noszącym i, skom plikow anym i sform ułow aniam i, niż w celu inform ow ania odbiorcy. W k w artalniku „A k cen ty ” , gdzie został opublikow any ów artykuł, znalazły się także w spom nienia ludzi, którzy L eśm iana znali osobiście. F elietonista zw raca uw agę n a rozdźw ięk pom iędzy przeintelektualizow anym artykułem Sochonia a w rażeniam i zwykłych ludzi. N aukow iec wynosi poetę na piedestał, znajom i go z niego zrzucają, pam ię-tając liczne wady norm alnego człowieka. Przepaść, dzieląca te dw a obrazy u d o w ad n ia tylko wielkość sztuki i niedoskonałość śm iertelników .

P assent nie obaw ia się, że literatu ra pięk n a w dobie rozw oju telewizji i kina m oże pow oli stać się zapom niana. W ierzy w siłę poezji i prozy. C hciałby je d n a k zapobiec niepokojącem u procesowi o d suw ania się ludzi od obcow ania z dziełam i wybitnym i. Jeżeli Polacy w ogóle sięgają po książki w ybierają literatu rę fa k tu , poradniki, słowniki czy encyklopedie. F elietonista p rzypom ina, że ludzie, którzy czytają, chociaż pochodzą z innych krajów czy różnych kultu r, od zawsze potrafią porozum iew ać się za pom ocą symboli.

19 D. P a s s e n t , Bywalec, s. 88-91. 20 Tamże, s. 171.

(11)

W ystarczy wymienić tytuł książki, bo h atera czy nazw isko a u to ra , a m iędzy rozm ów cam i pojaw ia się niewidzialna nić porozum ienia, sam oistnie tw orzą się tem aty d o dyskusji. Szkoda byłoby pogrzebać tak cenną tradycję. Pow in-niśm y też za d b ać o tłum aczenia naszych dzieł n a obce języki, poniew aż lite ra tu ra p o lsk a za granicą właściwie nie istnieje. N iestety, w naszym kraju rynek księgarski jest rów nież bardzo osłabiony. Niem ożliwe wręcz jest zdobycie pierw szoplanow ych tekstów literatury światowej, chociaż wiele z nich przetłum aczono na język polski. T ru d n o byłoby także kupić wiele tytułów a u to ró w krajow ych. Nie dopuśćm y d o tego, aby cudzoziem cy nie mieli okazji poznać naszego sposobu m yślenia, odbierania św iata, naszej wrażliwości. M y także otw órzm y się n a ich pojm ow anie rzeczywistości. K siążki będą nam do tego niezbędne i zaprzepaścilibyśm y d użą szansę, gdybyśm y jedynie deklarow ali bez pokrycia naszą otw artość i przynależność do wielkiej rodziny narodów cywilizowanych.

L ektury, jak ie znalazły się w rankingu „P olityki” n a czterdzieści naj-popularniejszych tytułów nie u wszystkich zyskały uznanie. Czytelnicze zestaw ienie z 1984 r. wzbudziło wiele kontrow ersji i zaciekłe dyskusje wśród krytyków literackich i obserw atorów życia kulturalnego w Polsce22. Po o publikow aniu w yników rankingu pojawiły się liczne głosy niezadow olenia. Pretensje rozczarow anych uzasadniane były na różne sposoby, jed n ak n aj-większą rolę w odbiorze zestawienia odgryw ał aspekt polityczny. Passent nie chce się zgodzić na sugestie niektórych kolegów po fachu, dotyczące o d b io ru literatu ry i wszelkich przejawów kultury w pow iązaniu z polityką. O dbyłoby się to ze szkodą dla au to ró w i dzieł. Pisarze często posądzani są o m anipulow anie czytelnikiem , posługiwanie się utw orem ja k o narzędziem walki politycznej. N iektórzy tw órcy zapewne w ykorzystują swoje pisarstw o w taki sposób, nie m ożem y jed n ak uogólniać, n adinterpretow ać, oskarżać bez nam acalnych przesłanek. Przedstaw ianie rzeczywistości jest jednym z nie-odłącznych elem entów pisania, nie oznacza więc od razu chęci przekonyw ania d o sw oich poglądów czy popierania konkretnych gru p politycznych.

Liczne teksty P assenta zaw ierają recenzje now ych książek. Podręcznik d o n auki języka polskiego autorstw a M arii N agajow ej nazyw a „kulturalnym i pom ysłow ym ” 23. W felietonie Głęboka ja m a 24 przytacza fragm enty powieści Zbigniew a N ienackiego, k tó ra, według niego, reprezentuje kultu rę niską. Z m artw iony jest niew ybrednym i opisam i erotycznym i, bo p o książkę sięgają rów nież dzieci. Chwali D zieci A nny Ja n a D obraczyńskiego25. C ytuje frag-m enty powieści i n atrz ąsa się trochę z niektórych sforfrag-m ułow ań. P od frag-m aską pobłażliw ości kryje się tu jed n ak postaw a doceniająca błyskotliwość i szeroką

22 D. P a s s e n t , Bałwan pod klucz, s. 184-194.

23 D. P a s s e n t , Nie denerwujcie się, obywatelu, s. 250. 24 D. P a s s e n t , Bałwan pod klucz, s. 58-64.

(12)

problem atykę książki. N ikiform y E dw arda Redlińskiego uw aża za wydarzenie literackie26. M ożem y bez końca m nożyć pozycje literackie, do których Passent się ustosunkow uje. Zw róćm y jed n ak uwagę na inny problem . F elietonista nie ocenia dzieł przez pryzm at ich autorów , ale uw ażnie ich obserwuje. Literaci to czasam i nieprzewidywalni szaleńcy. Jeśli książka jest rewelacyjna, pisarz zachow uje się co najm niej odm iennie niż inni. Jeśli a u to r jest „ n o r-m aln y ” to książka kiepska. P assent zdegustow any jest np. po staw ą a u to ra N ikiform , któ ry oburzony niepochlebną recenzją w ystosow ał o strą replikę. K ażd y a rty sta m a swoje dziw actw a, co P assent zdaje się rozum ieć. D o oceny własnej tw órczości nie pow inno się je d n a k podchodzić zbyt nerwowo. M o żn a wypowiedzieć się o swoim dziele, przedstaw ić jego w alory, ale nie w olno bezpośrednio atakow ać osoby, której się nasza tw órczość nie podoba. K ażdy czytelnik m a przecież praw o do własnego zdania, a każdy kto tworzy, m usi się liczyć z odbiorem pochlebnym i negatyw nym .

W jednym z felietonów pewien literat narzeka, że pisarze pozbaw ieni są stałych d o ch o d ó w 27. W ładza nie zapew nia im etatów , każdy pisze, gdzie chce i kiedy chce. Passent stw ierdza, że p opiera p o stu lat literata, aby twórcy pracow ali od 8 do 15 za stałą pensję. P oparcie to oczywiście pozorne, bo z dalszego uzasadnienia dow iadujem y się, dlaczego w jego przek o n an iu tak być nie m oże. P o pió ro od daw ien daw na sięgali tylko ci, którzy odczuwali w ew nętrzną p o trzebę pisania. N ie jest to zajęcie zapew niające utrzym anie się. T uw im czy S taff zarabiali n a życie tłum aczeniam i, a wiersze pisali w w olnych chw ilach i być m oże dlatego były to wiersze dobre. Pisarstw o w szak to wolny zaw ód. Nie m a konieczności zm ian i przydzielania stałych pensji. T ym bardziej, że tru d n o byłoby wszystkich zadow olić. N aw et pisarze płodni i poczytni, osiągający dzięki swoim um iejętnościom wysokie dochody, nieustannie narzekają. N iem ożliwe wydaje się zaszeregow anie literatów . N a jakiej bowiem p odstaw ie m ieliby dostaw ać podw yżki i w ja k i sposób ustalić liczbę tekstów oddanych w ciągu miesiąca? Pom ysł wysunięty przez literata w ydaje się P assentow i absurdalny. Po własnych przem yśleniach zamieszcza więc uwagę, że z korzyścią dla czytelników byłoby, żeby tacy am atorzy bez pow ołania zrezygnow ali z pisania.

N iektórzy pisarze funkcjonują na pograniczu św iata polityki i literatury. Passent w ym ienia dwóch: Jerzego P u tram en ta i W łodzim ierza Sokorskiego, opierając się n a opublikow anych przez nich w spom nieniach28. Z auw aża, że ow a dw oistość zainteresow ań dotyczy także innych grup, m .in. filmowców (w ym ienia W ajdę i Porębę) czy krytyków (W ilhelmi, N aw rocki). Pam iętniki P u tra m e n ta i S okorskiego d ają świadectwo sposobu m yślenia artystów

wy-24 Tamże, s. 287.

(13)

w odzących się z przedw ojennej lewicy, którzy po wyzwoleniu znaleźli się blisko spraw ujących władzę. C hociaż w spom nienia obu pisarzy różnią się od siebie, m ają wspólny wydźwięk. F unkcjonow anie na polu politycąiym i literackim nie jest, według Passenta, ani karygodne, ani groźne. N ajw aż-niejsze są dalekow zroczność i rozw aga w opisyw aniu kontrow ersyjnych zjawisk.

W spom ina sw oja rozm ow ę z W itoldem G om brow iczem 24. Pisarz w latach sześćdziesiątych osiedlił się we Francji, w miejscowości Vence, dwadzieścia kilom etrów od Nicei. Passent, przebyw ając tam n a w akacjach w 1966 r., postanow ił przeprow adzić z nim wywiad. G om brow icz zgodził się, zaznaczył jed n ak , że rozm ow a m oże się ukazać dopiero po dw udziestu latach od jej przeprow adzenia. Pow odem takiej decyzji była jego niew iara w rzetelność polskiej prasy. K iedy dziennikarze przeinaczali jego wypowiedzi, nie m iał naw et szansy o publikow ania sprostow ania, gdyż zwyczajnie go nie zamiesz-czano. Żywił nadzieję, że po upływie czasu, któ ry wyznaczył, zajdą zmiany n a lepsze. R ozm ow a dotyczyła m .in. p ro te k to ra G om brow icza - A rtu ra S andauera. W prow adził on a u to ra Pornografii do g ro n a najsłynniejszych tw órców literatury krajow ej. G om brow icz nie odczuw ał jed n ak wdzięczności, bo znalezienie się w śród nazwisk takich jak: Sienkiewicz, W yspiański czy Ż erom ski nie schlebiało m u. Poza tym m iał poczucie, że n a wszystko zapracow ał sam . Nie rozum iał buntow ników , przebyw ających na emigracji, którzy uw ażali się za niedocenionych w kraju. N ajw ażniejszy był dla niego człowiek, a nie system. Sandauer czuł się, według niego, M ojżeszem, nieom yl-nym krytykiem . T o nieporozum ienie, bo m usim y odnaleźć swoje własne słabości i je zrozum ieć, zanim zaczniemy oceniać innych i ich dzieła. F e -lietonista opublikow ał rozm ow ę z G om brow iczem w ro k u 1986, nie dodając kom en tarza, pozostaw iając jej ocenę czytelnikom .

Passent potrafi docenić osiągnięcia polskiej hum anistyki30. T aki sentym ent d o krajow ej tw órczości odzyw a się w nim przeważnie podczas wyjazdów zagranicznych, gdzie wszystko wydaje się na pokaz. Czytanie wierszy podczas bankietów , „konsum pcyjne” podejście d o sztuki w ydają m u się sztuczne i zakłam ane. P om im o nie zawsze wysokiego poziom u polskiej literatury czy sztuki w ogóle, jesteśm y, w jego przekonaniu, praw dziw si od cudzoziem ców w w yrażaniu swoich emocji. Staram y się funkcjonow ać na poziom ie pewnej niezależności i tylko niektórzy tw orzą „p o d p ublikę” . M am y na swoim terenie wielu buntow ników , którzy nie boją się w yrażać spornych, m ocno niepopularnych poglądów . Czym wszakże jest sztuka uładzona, pow stająca n a zam ów ienie powszechnie panujących gustów? T rafn e spostrzeżenia P as-senta u dow adniają, że zachow uje się on jak typow y Polak. D ostrzega

29 Tamże, s. 173-178.

(14)

k u ltu raln e osiągnięcia d opiero z oddalenia i dzięki m etodzie porów naw czej. Pisząc w k ra ju krytykuje, „m iażdży” ocenam i. D op iero za granicą docenia i w ystaw ia wysokie noty. M ożem y jedynie dom yślać się, czy jest to działanie św iadom e, o p a rte n a teorii, że ganiąc m obilizujem y, a pochw alić też czasam i trzeba? Czy raczej bezwiednie i sentym entalnie docenia to, co posiada, d o p iero kiedy jest od tego odsunięty?

P assent odnosi się nie tylko do treści książek, ale tak że d o języka, jakim są napisane. „W naszej literaturze współczesnej [...] sp o ty k a się liczne próby naśladow nictw a języka robotniczego i półinteligenckiego, przy czym zabie-giem stosow anym ze szczególnym upodobaniem jest konstru o w an ie zdań z czasow nikiem bądź orzeczeniem n a końcu. A utorzy sądzą, że tak m ów ią ludzie pro ści” 31. Przykładem takiego właśnie stylizow ania języka jest powieść D a n ie la Bargiełow skiego Tropem krętym , fa łszy w ym . Jest to tw ó r sztuczny i niepraw dziw y. N ik t bowiem w Polsce nie konstru u je w ypowiedzi w taki sposób - p o d k reśla Passent. O ryginalność i śm ieszność m aniery pisarskiej dzieli cienka granica. Z aleca Bargiełowskiem u zapoznanie się z książką R ich ard a H o g g a rta, żywiąc nadzieję, że po lekturze nie będzie ju ż szedł tropem krętym i fałszywym.

W jednym z tekstów felietonista ubolew a, że w śród polskich tw órców panuje tendencja d o wywyższania się, porów nyw ania d o żyjących wcześniej au to ry tetó w i ob rażan ia, jeśli czują się niedoceniani32. Literaci m łodego p okolenia p o tra fią zestawić swoje osiągnięcia z d o k o n an iam i S kam andrytów , co P assenta niepokoi. Po pierw sze nie pochw ala w ym uszania uznania, bo d o innych należy ocena tego, co robim y. Po drugie d o p iero następne pokolenia uznają, czy nowy, dopiero zapoczątkow any w literaturze prąd przyniósł postęp, zm ienił ją n a lepsze. M łodzi tw órcy chcą słyszeć pieśni pochw alne, zbierać wyłącznie pozytyw ne recenzje i nagrody. T o próżne i zastanaw iające. W ydaw ać by się m ogło, że nie są przekonani o słuszności w łasnych działań, skoro wciąż potrzebują przeglądać się w oczach pochlebców. Spraw a w ygląda p odobnie w środow isku film owym. Reżyserzy kry ty -ku ją się naw zajem , nie p o trafią już naw et cieszyć się z sukcesów. R adość tłu m io n a jest przez skupienie nad uzasadnianiem , dlaczego n ag ro d a nie należała się k onkurentow i. D la porów nania i m oralnej le k q i przedstaw ia Passent sylwetki starszych tw órców , którzy m a ją w sobie więcej pokory i dośw iadczenia. P rop o n u je m łodym zaangażow anie w pracę, skrom ność i spokojne czekanie n a sukces.

F elietony o tem atyce kulturalnej przesycone są krytyką. Jeśli naw et wychodzi Passent od sprawy błahej, jednostkow ej, form ułuje n a jej podstaw ie w nioski globalne. P o przeczytaniu opow iadań T adeu sza K orzeniew skiego

(15)

w „T w órczości” nazyw a język epoki plugaw ym 33. T eksty przesycone były w ulgaryzm am i, co zniechęciło felietonistę, bo sądzi, że język jest nie tylko zwierciadłem rzeczywistości, ale także jej tw órcą. Przywołuje tw arde okreś-lenia z języka niem ieckiego, które, ja k twierdzi, stanow ią pró b ę zagłuszenia niepokoju, co, być m oże, m a miejsce także w naszym języku propagandy. T aki o b ra z m ow y i słowa pisanego jest, według publicysty, odbiciem złego stan u myśli k ulturalnej oraz politycznej w społeczeństwie.

* * *

Passent, któ reg o dojrzałą felietonistykę poddajem y w tym artykule a n a -lizie, w swoich wypowiedziach ustnych, a także w tekstach, nie ucieka od uw ag autotem atycznych. Felieton uznaje za form ę tru d n ą, bo niewyczer- pującą problem u, a zaledwie sygnalizującą go i zm uszającą czytelnika do sam odzielnych rozw ażań. Z danie felietonisty pow inno być zatem m ądre i pom ocne, a odbio rca m oże się z nim zgodzić lub nie: „G dyby wszyscy Czytelnicy zgadzali się z tymi felietonam i, byłoby to straszne - znaczyłoby, że m yślą n a rozkaz. M am nadzieję, że nigdy nie będę m ógł nikom u roz-kazyw ać” 34.

B ardzo istotnym elem entem w felietonistyce jest dla P assenta m oż-liwość w yrażania indyw idualnych opinii. N ieistotne jest, czy są one uła- dzone, czy o stre i kontrow ersyjne, bo w nich właśnie przejaw ia się o so-bow ość felietonisty, odsłaniają się jego poglądy i cele. Felietonista jest zatem , według Passenta, człowiekiem o ukształtow anych poglądach, który stan o w isk o swoje m a p raw o w yrażać w sposób nieograniczony. N a to -m iast felieton jest for-m ą, w której zaw iera się -m nóstw o cech osobow oś-ciowych a u to ra , a poprzez ich pryzm at przekazuje on swoje praw dy czy-telnikow i. N ie m o żn a więc tego typu wypowiedzi nieustannie rozważać i p o d d aw ać k o n tro li, nie zostanie w niej bowiem nic z osobistego zdania piszącego, k tó re takiej form y podstaw ą być m usi. P odkreśla P assent su-biektyw ny to n przekazu felietonow ego, w artość indyw idualnych spostrze-żeń. T eksty, k tó re poddaliśm y analizie, ukazyw ały się oczywiście nie bez kontroli. C enzura prow adziła niejednokrotnie do zafałszow ania m anifes-tow anych przek o n ań , co staw iało felietonistę w sytuacji trudnej i skłania-jącej bez w ątpienia do przedstaw iania swoich racji w form ie dowcipnej, a zarazem zaw oalow anej. M im o wszelkich ograniczeń dochodzi Passent d o w niosku, że w a rto oglądać otaczający świat przez szkło powiększające, aby nic w ażnego nie przem knęło niezauw ażone. T a k a jest ro la felietonis-ty, aby bacznie się rzeczywistości p rzyglądać i żeby pisać o niej bez zafałszow ania.

(16)

N ie ukryw a Passent, że felietonista p o siad a w gazecie swoje pryw atne pole, n a k tó ry m w yraża opinie, nierzadko kontrow ersyjne w kontekście treści oficjalnych, w yrażonych na wcześniejszych stro n ach pism a. N iepraw dą jest jed n ak , że w olno m u pisać w szystko, co chce. F a k t, że m oże

przeka-zyw ać myśli, k tó re w artykule publicystycznym nie m iałyby szans zaistnieć, w ynika ze specyfiki felietonu, a także z chęci wydawców gazety d o pokazania jej obiektyw izm u. W iększość tytułów po siad a stałych felietonistów , którym pozw ala się n a pisanie tekstów o wymowie krytycznej czy wręcz atakującej. C hociaż nie zawsze reprezentują stanow isko pism a, w ypow iadają się przecież we własnym im ieniu. N iezaprzeczalnie istniejący wpływ felietonisty n a sta-now isko odbiorcy jest m niej w yrazisty niż stasta-now isko redakcyjne, wypowie-dziane n a głów nych, inform acyjnych stro n ach tytułu prasow ego. Passent m a więc pole, n a którym daje w yraz swoim poglądom , i z k tórego przem aw iają one do czytelnika. U w aża jednak, że siła oddziaływ ania jest tu dużo mniejsza. Sytuację ta k ą pow oduje umieszczenie tekstu felietonow ego n a ostatnich stro n ach gazety. S toją za tym rów nież pewne charakterystyczne cechy g atu n -ku, ja k : żartobliw y to n przedstaw ienia, subiektyw izm oceny ukazyw anego zjaw iska czy w ydarzenia i, d o d atk o w o , podsum ow anie z w ykorzystaniem ironii. T akiego rodzaju k onkluzja nie zawsze będzie czytelna d la wszystkich odbiorców , gdyż pewne treści m ogą zostać przyjęte z przym rużeniem oka, zakłócającym praw idłow ość interpretacyjną intencji o d au to rsk ich . Passent pisze: „[...] fo rm a felietonu jest au to ry ta rn a. R ozum iem to tak , że niektórzy felietoniści istotnie m ają pewien autorytet, felieton zaś ja k o gatunek jest poniekąd a u to ry ta rn y , poniew aż sprow adza wszystkie tem aty do jednego rozm iaru, jednego m iejsca, jednego au to ra , k tórem u w ydaje się, że w yrokuje niczym cesarz o życiu gladiatora. Poruszenie jakiegoś tem atu w felietonie narusza pewne tabu, ale jednocześnie nie grozi takim i skutkam i, ja k napisanie o tym na pierwszej stronie w artykule wstępnym lub w zasadniczej publikaq'i naczelnego re d a k to ra ” 35.

Passent ja k o felietonista to doskonały obserw ator rzeczywistości, wyłus-kujący najm niejsze elem enty zasługujące na krytyczne spojrzenie. P row okuje czytelnika, zm usza go do refleksji, drażni się z nim. R zad k o w ykłada swoje racje w sposób bezpośredni. Przeważnie są one zaw oalow ane i czekają na to, aż o d b io rca sam do nich dotrze i odczyta ukryty przekaz. H istorie praw dziw e lub zm yślone są przytaczane, aby stw orzyć tło do rozw ażań głównych. Passent znajduje się w czołówce tw orzących obecnie felietonistów, wywodzi się ze starej szkoły polskiej felietonistyki, jest kontynuatorem założeń Św iętochow skiego, P rusa i Słonim skiego. W swoich tekstach nie przejaw ia skłonności skrajnie lewicowych czy praw icow ych i niewątpliwie bierze odpow iedzialność za słowo pisane. P ró b u je w ypośrodkow ać, nie

(17)

ujaw nia pochopnie sym patii czy antypatii, unika radykalnych sądów. W m o -im odczuciu jego m etody pracy p o dobne są do postaw y byłego redak to ra naczelnego „P o lity k i” , K rzysztofa T eo d o ra T oeplitza, któ ry w 1994 r. stanął n a czele „W iadom ości K u ltu raln y ch ” . Jednak nie wszyscy uważają, że Passent jest bezstronny w swoich poglądach. Złośliwie nazyw any jest „artystą p ro pagandow ego p ió ra i członkiem kom unistycznej ‘bohem y’ ” 3<s. N ie należał do partii, ale sam przyznaje: „W ydaw ało m i się, że system jest nienaruszalny. Czułem , że opozycja m a rację. M a raq'ę w sposób fundam entalny, na Sądzie O statecznym . A le nie wierzyłem, że ten Sąd za naszego życia nastąpi. W alczyły te dw ie dusze i zwyciężył zdrow y rozsądek, a właściwie strach, k tó ry przejaw iał się ugodow ością. O kazało się, że h istoria przyznała rację tym , których uw ażałem za szaleńców ” 37.

Felieton z założenia naw iązuje do spraw aktualnych, interesujących dla czytelnika. „T ru d n o [...] wym agać, aby [...] felietonista daw ał nam co innego niż aktualia. D oczesność także m a swoje zalety, a felieton dlatego jest tak w ażną gałęzią piśm iennictw a, bo dopow iada do literatury pewne treści żywe T en w arunek teksty P assenta spełniają niezaprzeczalnie. P orusza on przede wszystkim tem atykę bieżącą i jeśli podejm uje próby przedstaw ienia w niosków ogólnych, odczytyw anych uniw ersalnie, niezależnie od czasu, w ysnuw a je zawsze n a podstaw ie w ydarzenia najbardziej aktualnego dla m o m entu, w k tó ry m felieton pow staje. Pisze subiektyw nie, osobiście i em oc-jonalnie, co rów nież zgodne jest ze specyfiką upraw ianego przez niego g atu n k u . N ależy podkreślić, że P assent jest w swych sądach prow okatorski. N ie z pow odu kontrow ersyjnych opinii czy w niosków , a za spraw ą języka, jak im się posługuje. Jego felietony nie należą d o uładzonych i delikatnych. P rzedstaw ia on swoje poglądy dobitnie i z d użą pew nością siebie. Nie boi się krytyki czy polem iki, bo na każdy zarzut m a gotow ą odpowiedź. M ożemy się z nim nie zgadzać, nie sposób jed n ak nie przem yśleć jego argum entacji, k tó ra zazwyczaj jest tak niezachw iana, że pow oduje u odbiorcy zadum ę nad praw dziw ością sądów autora. Felietony P assenta, często żartobliw e, zaw ierają d o d a tk o w o elem enty szyderstwa, kpiny i ironii. Jeśli jest rzecz-nikiem jakiejś spraw y, nie ucieka przed ostrą k ry ty k ą przeciwników. Nie m o żn a odm ów ić autorow i inteligencji i błyskotliwości. T en sam w arunek pow inien spełniać czytelnik, aby d o końca zrozum ieć przesłanie autora. Passent często staw ia problem w odniesieniu do m inionych w ydarzeń his-torycznych czy w poró w n an iu z zagranicznym i realiam i. Żeby bezbłędnie odczytać zam iar a u to ra , czytelnik m usi orientow ać się w bieżących i wcześ-niejszych w ydarzeniach politycznych czy kulturalnych. K olejnym dowodem

36 A. K u m o r , Passentowa choroba, www.nowamedia.w-interia.pl.

37 J. P o d g ó r s k a , E. W i l k , Raport wewnętrzny, „Polityka” 1997, nr 10, s. 6.

38 W. G o m b r o w i c z , Aforyzmy, sentencje, myśli, zdania..., oprać. W. Bolecki, K ra-ków 2003.

(18)

n a to, że o d b io rca m usi wykazać się sprytem i przebiegłością jest pewien zabieg, stosow any przez P assenta regularnie. O tóż czytelnik rz ad k o kiedy m oże być przekonany o słuszności swojego odb io ru . W tekście, niezależnie od pow agi poruszanego problem u, dom inuje zabaw a, dow cip i ironia (funk-cja ludyczna). O dbiorca po zakończonej lekturze często zastanaw ia się, czy wszystko popraw nie odczytał, właściwie ocenił i czy nie d o k o n ał n ad in ter-pretacji. T ego w rażenia nie m o żn a się pozbyć.

A rg um entacja w felietonach P assenta jest przem yślana i w ypracow ana. N ie jest w yw ażona, ale zdecydow ana i bezkom prom isow a. F elietonista, m im o ostrych sądów , jest otw arty n a dyskusję i opinie opozycyjne. T a elastyczność pozw ala n a w ażne dla niego spojrzenie wielopłaszczyznowe.

Swoje teksty opiera na konkretnej sytuacji czy wypowiedzi. Jest to zawsze b aza dla dalszych dyw agacji, odbiegających czasam i zupełnie od w ydarzenia w prow adzającego. C zytając felietony natkniem y się n a k o n fro n tację P assenta z innym i publicystam i, ludźm i św iata kultury i polityki.

D użym ograniczeniem d la a u to ra była cenzura, p an u jąc a w czasie p o -w sta-w ania om a-w ianych tekstó-w . N a odczucia odbiorcó-w m a przecież -wpły-w tekst w ydrukow any, w swoim ostatecznym kształcie. C zytelnik nie za stan a-w iał się, ja k ą drogę przeszedł felieton, jak ie zaszły a-w nim zm iany, zanim znalazł się n a łam ach prasy. Passent jed n ak uparcie pow tarzał, że lepiej pisać, naw et w w aru n k ach trudnych, niż milczeć. W ierzył w intuicję czytel-ników , wierzył, że m oże wpływać na kształtow anie św iadom ości społecznej.

Ja k sam twierdzi, jego felietony nie pow stają w jednej chwili. W m gnieniu o k a rodzi się pom ysł, w ym aga o n jed n ak rzetelnej, długotrw ałej obróbki. N ajbardziej optym alnym d la niego czasem tw orzenia tekstów jest sobotnie przedpołudnie, kiedy m a wolny czas i m oże usiąść do p isan ia39.

T eksty P assenta o p atrzo n e są swoistym znakiem firm ow ym . F elietonista przez wiele lat zdobyw ał uznanie i grono wiernych czytelników . N a tym etapie tw orzenia m oże ju ż liczyć na stałą grupę odbiorców , k tó ra otw iera gazetę w tym sam ym od lat, znanym m iejscu, w oczekiw aniu n a spotkanie ze swoim ulubionym autorem .

Pisanie felietonów , gatu n k u usytuow anego na pograniczu publicystyki i literatury, to zajęcie, które w obecnych czasach stało się bardzo popularne. R ynek prasow y zalała fala felietonistów, pragnących w sposób nieoficjalny w yrażać swoje poglądy. G azety pozyskują dla siebie pisarzy, ak to ró w i re-żyserów. C o m iesiąc czy co tydzień ukazują się teksty ludzi popularnych w świecie m ass m ediów , niekoniecznie jed n ak d o tego zajęcia przygotow a-nych. F elieton bowiem , chociaż m ógłby się w ydaw ać fo rm ą nieskom pliko-w a n ą i lekką, jest gatunkiem niesłychanie trudnym . O bserpliko-w ujem y pliko-więc nieudolne p ró b y przetw arzania myśli, dokonyw ane przez am ato ró w bez

(19)

p rz ygotow ania w arsztatow ego i talentu. Felieton ja k o form a o wieloletniej tradycji, zw iązana z wybitnym i nazwiskam i, zaczyna tracić w ypracow any prestiż. T ek st Passenta, zajm ujący cztery kolum ny w „P olityce” czy kilka stro n w książce, n a każdym k roku uderza błyskotliw ością i sposobem o p raco w an ia tem atu. M ło d a piosenkarka czy w ybitny naw et reżyser m ogą nie osiągnąć takiego efektu po wieloletnich naw et próbach. Z arzucona zostaje inteligencko-św iatopoglądow a funkcja felietonu. Przez la ta jed n ą z jego funkcji było kształtow anie opinii, m anifestacja niezależnych przekonań. O becnie obserw ujem y zanik radykalnej form y tego gatu n k u . C oraz mniej w felietonach tem atów ważkich, priorytetow ych dla społeczeństw a. O dchodzi w zapom nienie tem aty k a polityczna, a także k u ltu raln a, w ypiera je powoli b łah a p ro b lem a ty k a d n ia codziennego. M iejm y jed n ak nadzieję, że rosną gdzieś w ukryciu następcy m istrzów gatunku, którzy zajm ą kiedyś ich miejsce. M iejsce zaszczytne, okupione jed n ak ciężką, solidną i wieloletnią pracą.

Karolina Wieczorek

CU LTURE IN DANIEL PASSENT’S FEATURE ARTICLES (Summary)

The article contains a description o f choosen cultural problems which were raised by D aniel Passent in specific collection of feature articles. An authoress o f the article brings up the characteristic features of the paragraph as a genre o f both literature and journalism . She also points its wide range o f differential topics. Passent’s paragraphs were divided into three main categories: first - paragraphs about culture with reference to politics, second - paragraphs about culture with entertaining aspect and finally - culture with literary aspect. The authoress’ conclusions focuse on clearly defined p art of writings but they give us a huge image of raised issue and show most often used linguistic operations. Furtherm ore, we can also get to know Passent’s reflections concerning the genre he pursues. The whole is contained in theoretical and literary frames. On the basis o f generic assumptions we analyse the specific texts and then verify them with those foundam ents. The writer has the consience o f generic determinants in feature articles what provides him the solid base to present his own original and rapacious style without the need o f exceending established convention. We can observe Passent as aware o f his rights and responsibilities writer who ensures us th at the paragraph except raising present m atters, leaves also timeless message.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sprawdzamy, jak prezentuje się ranking najwyższych łódzkich wieżowców oraz co zmieni się w tym zestawieniu w..

ZAINTERESOWANIA USŁUGOWE – przydatne do pracy z ludźmi i techniką, w zawodach, w których świadczy się różne usługi ludziom, głównie w zakresie żywienia, opieki osobistej,

Policz ile jest budynków współczesnych, zaznacz kolorem właściwą cyfrę.. 10 Ćwiczenie spostrzegawczości i koordynacji wzrokowo-ruchowej. Połącz w pary wyrazy ZABYTKI i

Wydaje się, że to jest właśnie granica, wzdłuż której przede wszystkim tworzyła się Europa Wschodnia, lub raczej wschodnia wersja „europejskości”: jest to

Jako PRACĘ DOMOWĄ , bardzo proszę zrobić ćwiczenia znajdujące się w karcie pracy (PRESENT SIMPLE-ĆWICZENIA).. PRACĘ DOMOWĄ proszę przesłać na maila do PIĄTKU, 22.05.2020

Ludzie często zobowiązują się do czegoś, często też nie wywiązują się ze swoich zobowiązań i uważają, że nic takiego się nie stało.. Spróbujcie

Sześciokąt foremny o boku długości

Detektor odbiera większą częstość, gdyż poruszające się źródło, goniąc wysyłane przez siebie fale, wysyła w kierunku swojego ruchu fale o mniejszej długości fali