A C T A U N I V E R S I T A T I S L Û D Z I E N S Ï S
POLIA H1STORICA 19, 1984
M a re k Grom adziński
Z DZIAŁALNOŚCI SPOŁECZNO-OSW IATOW EJ ŁÓDZKIEJ INTELIGENCJI TECHNICZNEJ
N A PRZEŁOMIE WIEKU XIX I X X .
Niniejszy a rty k u ł jest p rób ą zasygnalizow ania i częściowego w y pełnienia luki w y stę p u ją c ej w w ie lo w ą tko w y ch badaniach nad inteli gencją polską XIX i XX w.
J a k daje się zauw ażyć w p ro w ad zon y ch dotychczas poszukiw aniach badawczych, k w e stia inteligencji technicznej jako k ategorii społeczno- -zawodowej znajd uje się w grupie problemów, k tóre nie wzbudziły g runtow niejszego zain tereso w an ia ze strony historyków. Jed y n ie n ie liczni a u to rzy w ostatnich latach zajęli się szerzej tymi z agadnieniam i1. Zupełnie n atom iast pominięto tę sferę działalności techników, k tóra w ykraczała poza tra d y c y jn e n iejako ram y ich aktyw ności zawodowej.
Zam iarem a u to ra jest p rzedstaw ienie tych niedostrzegalny ch lub nie w pełni docen iany ch p o staw najbardziej a k ty w n e j zaw odow o i spo łecznie części łódzkiej inteligencji technicznej. Je d n y m z głów nych pow odów z a interesow ania tym tem atem jest przeświadczenie, iż rze czywistość zw iązana z obrazem Łodzi końca XIX i początku w iek u XX była bardziej złożona, niż się z pozoru w ydaje.
W obrazie Łodzi k ońca XIX w. przek azanym przez współczesnych a u trw alo n y m w historii, literatu rze i żywej legendzie, zachow ał się głównie ste re o ty p burżua. Potocznie w y o b ra ż an y Lo dze im e nsc h ozna czał człowieka goniącego bez przerw y za pieniądzem, „robiącego" za Wiszelką cenę m ajątek. C h a ra k te ry s ty c zn ą jego cechą, w edług takich
1 R. C z e p u l i s - R a s t e n i s , K s z t a ł t o w a n i e się in t e l i g e n c j i te c h n ic z n e j w K r ó l e s t w i e P ols kim , [w:] S p o ł e c z e ń s t w o p o l s k i e XV III i X X w i e k u , W a rsza w a 1970, s. 69— 121; J. В i e n i a r z i> w n a, K ad ra tec h n ic zn a w p r z e m y ś l e K r ó l e s t w a P o l s k i e g o , [w:] G o s p o d a r k a p r z e m y s ł o w a i p o c z ą t k i c y w i l i z a c j i te c h n ic z n e j w rolni- c ż y c h k r a ja c h E u r o p y, W r o cla w 1977, s. 271— 295; T. M a c i e j kio, W y n a l a z c y i k s z t a ł t o w a n i e z a w o d ó w tec h n ic z n y c h , [w:] i b id e m , s. 335— 345.
opisów, był brak wrażliwości na sp ra w y publiczne i dobro społeczne. Utrwalonego obrazu „pustyni k u ltu ro w ej" mimo korekt i weryfikacji późniejszych, którym i zajęli się socjolodzy i historycy, nie udało się
zmienić.
Od p rzyjętych s te re o ty p ó w — w świetle źródeł niezbyt d o cenia nych — odbiegają zwłaszcza postaw y dużej części łódzkiego śro d o wiska technicznego. Poszukiw ania źródłowe ograniczone zostały głów nie do informacji z a w artych w prasie łódzkiej i w arszaw skiej. Ma to logiczne uzasadnienie; w ypły w a bowiem z faktu ogrom nego ubóstw a m ateriałów źródłow ych m ogących być podstaw ą p ra c y na ten temat. Prasa pełni więc c h a ra k te r źródła zastępczego. W poszukiw aniach źródłowych w yko rzystano gazety łódzkie: „Dziennik Łódzki" i „Roz wój". W y k o rz y s tan o też czasopisma w arszaw skie o zasięgu ogólno krajow ym , tj. „Przegląd T echniczny".
Prasa łódzka, a szczególnie* „Rozwój", bardąo często zamieszczała informacje dotyczące tej gru p y zawodowej. Sporo miejsca poświęcano spraw ozdaniom z posiedzeń i zeb rań organizacji techników. W ielu in ż yn ie ró w na jej łamach w y pow iadało się na tem aty dotyczące życia miasta i narodu. W „Rozwoju" prezen to w an o sylw etki co zn am ienit szych inżynierów łódzkich, ich sukcesy odnoszone w k o n k u rsa c h 0 randze ogólnokrajow ej.
„Przegląd Techniczny" od ro ku 1900 przez pięć lat zamieszczał stałe, często bardzo dokładne, relacje z działań techników łódzkich. Zamieszczano także odczyty n ad syłane z Łodzi, a wygłoszone w sekcji technicznej. O dczyty uzupełnione bogatą w arstw ą poglądow ą (rysunki, tabele, w y k resy , zdjęcia) to cenne źródło do tego typu poszukiwań. Sporą stratą dla badań tego rodzaju jest b rak m ateriałów z pierwszej ręki, tj. archiw aliów łódzkiego oddziału Tow arzystw a Popierania Ro
syjskiego Przem ysłu i Handlu, w ram ach którego w ro ku 1890 p o w stała samodzielna sekcja techniczna. Z pow staniem sekcji i jej dzia łalnością wiąże się niemalże całość życia kulturalnego, społecznego 1 zaw odow ego techników łódzkich na przełom ie wieków.
A r ty k u ł obejm uje lata 1890— 1907, tj. okres istnienia sekcji tec h nicznej. Pow stanie i działalność tej sekcji była m om entem zwrotnym w życiu tech n ikó w Łodzi. Jej założenie wiązało się z inicjatyw ą grupy in żynierów skupionych w T ow arzystw ie Popierania Rosyjskiego Prze m ysłu i Handlu. Cele, dla k tó ry c h się organizowali, były początkowo skromne, dotyczyły spraw czysto zaw odow ych i technicznych. Z bie giem czasu okazało się jednak, iż b y ły one jedy nie p rete k ste m do uzy skania szerszej możliwości legalnego działania na niwie społecznej i patriotycznej. Obok pogadanek, dyskusji, odczytów, wycieczek k r a joznaw czych i naukow ych, samokształcenia i doskonalenia
zawodowe-go pod ejm ow an o bowiem inicjatyw y z zakresu oświaty, szkolnictw a zawodowego, walki o polskość w technice. Nie om ijano problem ów miasta. W alczono uparcie o ochronę środowiska, p opraw ę higieny i w a ru n k ó w pracy.
W jej p race angażowali się najpo p u larn iejsi inżynierow ie łódzcy: J a n i Kazimierz A rkuszew scy, W ła d y sław Jechalski, Stefan Kossuth, Stanisław Lisiecki, Edward W agner, Stanisław Nakielski, Leon Gole, Leszek Gem barzewski. Ilość członków stale wzrastała, z 24 w roku 1890 do 117 w roku 1903. Sekcja zdobyła sobie uznanie w środow isku nie tylko Łodzi, ale i w innych regionach. Była obok organizacji w a r szawskiej bodajże n a ja k ty w n iejsz ą organizacją techników na ziemiach polskich. Działalność sw oją zakończyła w roku 1908 przekształcając się w łódzki oddział Stow arzyszenia Techników.
W p rezentow any m okresie zaznaczył się s y stem aty czny wzrost ś ro dow iska technicznego. W ro ku 1900 znajdowało) się w Łodzi ok. 100 osób z wyższym w yk ształceniem technicznym. Byli to głównie absolwenci uczelni rosyjskich.
Ze względu na specyfikę miasta środow isko to miało ogrom ne m oż liwości w ykazania sw ych um iejętności o rg aniz ac y jny c h i fachowych. Szczególnie dotyczyło to inżynierów, k tó rz y z racji sw ych studiów przystępowali, do p rac y w przemyśle. Zaliczali się do nich: mechanicy, chemicy, e le k try c y i technolodzy. W Łodzi pracow ała też spora grupa przedstawicieli wolnych zawodów, tj. architektów . W rok u 1900 sta nowili oni ok. 10% całości inteligencji technicznej. Dynam iczny roz wój miasta i im zapew niał kolosalne możliwości zarobków i tw órczej pracy.
Inteligencja techniczna na przełom ie w ieku XIX i XX była już od rębn ą w a rs tw ą zaw odow ą o silnych w ięzach kulturalnych, to w a rz y skich i ekonomicznych. Jej prężne środowisko, jak się w yd aje w św ie tle badań, dość skutecznie i pozyty w n ie oddziaływało na społeczeń stw o Łodzi.
T. W TROSCE O OCHRONĘ SR O D O W ISK A
I POLEPSZENIE W A R U N K Ó W ŻYCIA M IESZK A Ń C Ó W M IA ST A
Szybki rozwój Łodzi d o k o n u jąc y się pod koniec wieku XIX p rz y niósł ze sobą nowe, pow ażne trudności w fu nkcjonow aniu tego o rg a nizmu miejskiego. Rozwój tery to rialn y związany ze w zrastającą liczbą m ieszkańców i fab ry k rodził istotne problem y z zaopatrzeniem w zdat ną do spożycia wodę, odprow adzeniem nieczystości, utrzym aniem sta nu higieny g w a ra n tu jąc e j zdrowie i życie ludzkie.
Ilość niem al bez p rze rw y d y m iących kom inów sy stem atycznie rosła, stw arzając niebezpieczeństwo zachw iania rów now agi ekologicznej. In teligencja techniczna świadoma zagrożenia niesionego przez cywiliza cję przem ysłow ą nie pozostała bierna wobec takiego stanu rzeczy. Miała bowiem, jak żadna inna grupa zawodowa, świadomość tragicz n y ch kon sek w encji lekcew ażenia problem ów, jak i d y sta n su między Łodzią a nowoczesnymi miastami Europy.
Zaangażow anie techników w te spraw y przybierało różnorod ne for my. Mieściły się w nich: w y stąp ien ia prasowe, odczyty, dyskusje, wspólne n a ra d y z lekarzami, prace badawcze, rap o rty o stanie miasta, p ro je k ty o chrony środowiska.
Uwagę sk on centrow ano głównie na kilku najw ażniejszych p ro b le mach. Pierw szy dotyczył kom inów fabrycznych. W ydzielały one su b stancje szkodzące zdrowiu. Eliminacją ty ch trucizn żywo interesow ał się inż. J a n Dyłion. W tej spraw ie w ystąpił w sekcji z referatem
O b e z d y m n y m spalaniu przez w p row a dzen ie w tórnego powietrza do palenisk k o tło w y c h 2. Dyskusję ko n ty n uo w ał inż. Edward W a g n e r za
mieszczając na łam ach „Przeglądu Technicznego" a rty k u ł N o w y spo
sób b e z d y m n e g o spalania3, w k tó ry m polecał stosow anie p re z e n to w a
nego przez niego sy stem u w celu o chrony środow iska. Informował o doświadczeniach p rzep ro w a d z an y c h nad nim i p o z y ty w n y c h rezulta tach w postaci oszczędności m ateriałow ych.
Interesow an o się również nowym i rozwiązaniam i k onstruk cy jny m i stosow anym i przy budowie ciągów kom inow ych. Za k ry te riu m p rzy datności brano, co godne jest podkreślenia, przede wszystkim w alory związane z ochroną zdrowia. Miało to np. m iejsce plrzy zapoznaniu członków sekcji z nowością w tej dziedzinie, rodem ze Stanów Z jed noczonych. Na ten tem at w ypo w iad ał się w spom niany już Edward W a g n er w odczycie O s z tu c z n y m ciągu pod k o tła m ii. Prelegent p rze d stawił now y w ariant kom inów o sporo zmniejszonej wysokości, przy zastosowaniu sztucznej wentylacji zastępującej długi ciąg kom inow y.
P ro jek t nie w yw ołał u niego aplauzu. J a k stwierdził autor, ,.pomi mo jed n a k licznych korzyści sposób ten ma jed ną olbrzym ią wadę, gdyż odciągając gazy na niew ielką wysokość, nadzw yczaj szkodliwie działa na zdrowie okolicznych m ieszkańców "5. W konkluzji autor p od 2 J. D y l i o n , O b e z d y m n y m sp alaniu p r z e z w p r o w a d z e n i e w t ó r n e g o p o w i e t rza do p o i e n is k k o t ł o w y c h . Z t o w a r z y s t w t e c h n ic z n y c h , ,,P rzegląd T ech n iczn y" 1903, nr 7, s. 102.
3 E. W a g n e r , N o w y s p o s ó b b e z d y m n e g o s p a la n ia p o m y s ł u A d o i ia Lova, ,,P rzegląd T ech n iczn y" 1903, nr 28, s. 427— 429.'
4 E. W a g n e r , O s z t u c z n y m ciągu p o d k o tła m i, „R ozw ój” 1900, nr 81, s. 2.
kreślił szczególnie to, iż „pomimo zysków m aterialny ch i technicznych przem aw iający ch za sztucznym ciągiem kom iny dotąd używ ane są n a j lepszym środkiem do o dprow adzania gazów kotłowych"®.
Kwestia och ro n y środow iska n a turaln eg o w Łodzi jest żyw a od praw ie 100 lat. W dalszym ciągu zdrow ie ludzkie n arażone jest na szkodliwe w pływ y zanieczyszczeń w ydzielany ch przez fabryki. Z anie czyszczenie tlenkiem węgla i d w u tlenkiem siarki jest większe niż w ok ręg u katowickim. Przewlekłe schorzenia, głównie dróg o d decho wych, są bardzo liczne. W tym kontekście te pierw sze starania łódz kich techników o wolne od zanieczyszczeń pow ietrze nabierają szcze gólnej w ym owy,
Drugi problem dotyczył odprow adzania i oczyszczania ścieków fa brycznych. W ro ku 1900 inż. Edward Szenfeld złożył p ro je k t oczy szczania wód ściekowych. Dotyczył on ,,urządzenia zbiornika poza m ia stem do grom adzenia ścieków z fab ry k " 7. N ie k tó re fabryki posiadały tego ty p u urządzenia. Fachowcy podawali szerokie informacje o ich pracy, zaw arte w w ygłaszany ch referatach. Nie stroniono też od bez pośredniego zapoznania się z pracą oczyszczalni organizując w tym celu wycieczki.
Na ten tem at wypow iadał się już wcześniej na łam ach „Przeglądu Technicznego" w spom niany już inż. Edward Szenfeld w a rty k u le P rzy
c z y n e k do asenizacji miasta Łodzi i rzeki N e r u 8. Było to „studium
przygotow aw cze i m ateriał liczbowy do kanalizacji"9. Kanalizacja po winna, jak twierdził, rozpocząć się od mieszkań a skończyć na fa brykach.
Bardzo g run tow ne badania dotyczące możliwości zmiany sytuacji związanej ze ściekami przeprowadził inż. Ryszard Siennicki. Ich r e zultaty zostały opublikow ane w obszernym a rty ku le pt. O czyszczanie
w ó d fabryczn ych, k a n a liza c yjn y ch oraz rzec zn y c h s y s te m e m Szlichte- ra10. Autor na zlecenie kom itetu 12 fa b ry k a n tó w przeprowadził w ni
kliwe badania hy d ro m e try c z n e różnych rod zajó w wód ściekow ych i deszczowych. O bejm ow ały one nie tylko ilości spływ ających ście ków, ale również ich rodzaje i właściwości chemiczne. Badania te do prowadziły do k o n k re tn y c h propozycji i w edług niego je d y n y c h roz wiązań, k tó re u p a try w a ł w budowie osadników. W sk az y w ał na k o
• Ibide m.
7 K r o n ik a , „R ozwój" 1900, nr 15, s. 2.
B E. S z e n f e l d , P r z y c z y n e k do a s e n iz a c ji m ia s ta Ł odz i i r z e k i Ne ru, „Prze g lą d T ech n iczn y" 1897, nr 30, s. 477— 483.
9 I bidem. «
10 R. S i e n n i c k i , O c z y s z c z a n i e w ó d l a b r y c z n y c h , k a n a l i z a c y j n y c h o r a z r z e c z n y c h s y s t e m e m S z ii c h ter a , „P rzegląd T ech n iczn y " 1897, nr 31, s. 493— 500; nr 32, s. 509— 514.
rzyści sanitarne, ekonom iczne i techniczne p ły nące z tego ty p u roz wiązania. Kanalizację miasta, tak jak w spom niany inż. E. Szenfeld, p r o ponow ał rozpocząć od m ieszkań p r y w a tn y c h i klozetów, zaś na końcu dopiero skanalizow ać ścieki z fabryk. Taka kolejność zabezpieczyć miała m ieszkańców przed groźnym i chorobam i zakaźnymi. Całkow ite zabezpieczenie przed chorobami, jak twierdził auto r w zakończeniu artykułu, mogła dać jedn ak tylko ogólna oczyszczalnia wszystkich wód w ł odzi.
Problem oczyszczania ścieków nie został do tej pory definitywnie rozwiązany. Wciąż b rak u je grup ow ej oczyszczalni, któ re j istnienie jest nieodzow ne dla tak wielkiej i zasobnej w zakłady aglom eracji m iej skiej.
D oprowadzeniem czystej w o dy i budow ą kanalizacji bardzo żywo interesow ał się inż. M ieczysław Nietyksa. Zabierał głos w tych s p ra w ach w częstych, w ystąp ien iach w sekcji technicznej, pisał także o nich n a łam ach „Rozwoju", gdzie w ro k u 1*899 ukazały się jego dwa obszerne artykuły. W p ierw szym pt. W odociągi i kanalizacja w Łodzi11 dom agał się budow y urządzeń kom unalnych, choć zdawał sobie sp ra wę — wobec postaw y władz i burżuazji — że może to być głos w o ła jącego na puszczy. O pow iadał się za szybką budow ą kanalizacji, k tó rej brak był w edług niego p rzyczyną wielu chorób. Pisał o tym z dużą pasją: „Dość tylko zajrzeć na podw órze szczególnie żydowskich po sesji, żeby przekonać się do czego może doprowadzić bezpośrednie w y lanie pom yj na ziemię i zrozumieć dlaczego ospa i inne zakaźne ch o roby w y b ra ły sobie nasze k ochane miasteczko za stałą siedzibę”12. A utor z niepokojem patrzył w przyszłość pozbawionego tych urządzeń miasta. Roztoczona wizja nie mogła nikogo napaw ać optymizmem. M ie czysław N iety ksa dostrzegał p rzerażający stan Bałut, Radogoszczy, Chojen, Rokicia i od tych rejo n ó w proponow ał rozpoczęcie u z d ra w ia nia miasta i okolic.
Dyskusja wokół w odociągów ko n ty n u o w a n a była w dalszych jego w ystąpieniach. Surowo oceniał wkład fab ry ka ntó w w polepszenie w a runków życia twierdząc, iż „nigdzie tak mało nie zrobiono dla po lepszenia w a ru n k ó w b y tu robotnika jak w Łodzi"13. J e d n ą z możliwości zmiany up a try w a ł w taniej wodzie dla fabrykantów , możliw ej przy w prow adzen iu urządzeń wodno-kanalizacyjnych. Pozwoliłoby to jego zdaniem „podnieść w arun k i zdrow otne w salach fabrycznych, gdzie r o
11 M. N i e t y k s a , W o d o c i ą g i i k a n a liz a c ja w Łod zi, „R ozwój" 1899, nr 100, s. 1—2.
1! Ibidem.
botnicy połowę doby s p ę d za ją" 14. L ekarstw em dla miasta mogły być studnie artezyjskie, k tó ry c h budow ę zalecał i propagow ał.
Dla lepszego zrozumienia ty ch nabrzm iałych p roblem ów w a rty k u le
Jeszcze o w odociągu w Łodzi15 proponow ał w ykonanie pouczających,
choć prostych doświadczeń o b razu jących p rzenikanie w ody przez w a r stw y piasku. Doświadczenia te unaocznić miały problem b rak u wody i w y sy ch ania nieum iejętnie w y k o rz y s ty w a n y c h studni artezyjskich.
Palącą spraw ę dla tak wielkiej aglom eracji miejskiej, ja k ą była Łódź, stanow iło wyw ożenie nieczystości. I w tej kwestii bito na alarm. Uczynił to inż. K. Scheneich w swym w y stąp ieniu W sprawie stanu
higienicznego, o kanalizacji i wodociągach16, za pre z ento w a ny m w rok u
1906, na zebraniu sekcji technicznej. Z jego b adań wynikało, ja k pi sał, iż ,,50% studzien łódzkich posiada wodę szkodliwą dla zdrowia i Łódź pije w łasne rozcieńczone ścieki"17. A utor dokładnie um iejsco wił obszary szczególnie niebezpieczne. Robił to przy tym tak obrazowo i sugestywnie, że opisująca to w ystąpienie gazeta nie m ogła p o w strzy mać się od kom entarza pisząc: „Prelegent przytoczył do kładny opis tych miejsc tak uk o c h a n y ch przez naszych asenizatorów. J e s t to tak potw orne, że w ierzyć się nie chce. Toteż nic dziwnego, że Łódź jest stałym siedliskiem różno ro dn y ch i nigdy nie w y g a sa ją c y c h epi
dem ii"18. i
Zabiegi techników łódzkich o pop raw ę sta n u higieny poprzez b u dowę urządzeń w odno-k an alizacyjny ch nie przyniosły oczekiw anych rezultatów. W praw dzie, dzięki inż. H. Lindleyowi, powstał w rok u 1909 p ro je k t śystem u doprow adzania wody i odprow adzania nieczystości, lecz nie śpieszono się z jego realizacją. Kanalizację i wodociągi n a j bardziej p o trzeb u jące dzielnice otrzym ały dopiero po II w ojnie św ia towej.
* 1
II. DĄ ŻEN IA DO POLEPSZENIA W A R U N K Ó W I BEZPIECZEŃSTW A PRACY R O BO TNIK Ó W
W a ru n k i prac y robo tn ik ó w łódzkich w ko ń c u XIX w. znalazły od zwierciedlenie w wielu opracow aniach. Ubogo w stosunku do tego w y g lą d a ją badania poszukujące działań zm ierzających do ich polepsze nia. Być może jedn ą z przyczyn nikłego z a interesow ania tymi p ro b le
14 Ibidem.
15 M. N i e t у к s a, J e s z c z e o w o d o c ią g u w Łodzi, „R ozwój" 1899, nr U l , s. 1— 2.
18 K. S c h e n e i c h , W s p r a w i e sta n u h ig ie n ic z n e g o , o k a n a l i z a c ji i w o d o c i ą gach, „R ozwój" 1906, nr 80, s. 1— 2.
17 Ib idem. lł Ibidem.
mami jest fakt niew ielkiego w p ły w u tych p oczynań na stan w a ru n k ó w w y kon yw anej pracy.
Inicjaty w y zmierzające do p o p raw y bezpieczeństwa i higieny p r a cy rodziły się głównie w środow isku technicznym. Form y ich były dość zróżnicowane. Mieścił się w nich skrom ny ruch racjon alizator ski i wynalazczy. Były też przedsięw zięcia o innym charakterze. Do tyczyły one prób podniesienia ogólnego poziomu ku ltury technicznej i wiedzy zawodowej robotników i k a d ry technicznej. Starano się też polepszyć w arunki sanitarne łódzkich fabryk.
Gazety m iejscow e informow ały często o udosk on alen iach technicz nych. Do jed n y c h z bardziej in te resu jąc y c h przyrząd ów zw iększających higienę pracy, p rzed staw ian y ch w a rty k u le „Rozwój'', należało czółenko tkackie z urządzeniem do n aw lekania nitek, pom ysłu inż. Ignacego M a ciejowskiego, kierow nika jedn e j z łódzkich tkalni. Czółenko to miało głównie chronić zdrowie robotnika, k tó ry p rac u jąc na czółenku tr a d y c y jn y m n arażony był na niebezpieczeństwo choroby. Gazeta szeroko kom en to w ała to w ażne w edług niej w y darzen ie opisując niebezpie czeństwa i niedogodności starego i zalety now ego czółenka. Zaletą tego w ynalazku była p rostota i praktyczność ,,w sk u tk a c h dla zdrowia robotnika tak w a ż n a " 19. Ta nowość weszła w użycie w n iek tó ry ch fab ry kach łódzkich.
Innym wynalazkiem, m ający m na celu bezpieczeństwo robotników p rac u ją c y c h we w łókiennictw ie, był przyrząd konstrukcji inż. Edwarda H irszberga zabezpieczający ,,od zgniecenia przez wózek samoprzą- śn ic y " 20. J a k w poprzednim p rzyp ad ku jego zaletą była możliwość och rony zdrowia, a n aw et życia robotnika, p rosta budow a i niska cena zachęcająca według p ro je k ta n ta do k u p n a i użytkow ania.
Prostotą w yk o nan ia cechow ał się też środek zapobiegający ,,od w ystudzenia straw y ro b o tnik ów "21 pom ysłu inż. Edwarda W ag nera. Był on, jak stwierdzono, „tani a przy dzisiejszej drożyźnie węgla za s ługujący na rozpow szechnienie między biedną ludnością"22.
P rzykładów działań w tym k ieru n k u było jeszcze kilka. Nie miały one jed n a k bardziej istotnego znaczenia bądź też nie znalazły uzna nia u nabywców.
Znacznie bardziej inte resu jąc e w y d a ją się być inicjatyw y d o ty czące dokształcania zawodowego. Bardzo cennym przedsięw zięciem z zakresu bezpieczeństwa pracy wykazał się Edward W agn er. Był to m ianowicie p ro je k t założenia przy sekcji technicznej z;bioru uszko
19 K ro n ik a , „R ozwój" 1899, nr 124, s. 2.
20 K ro n ik a , „Rozwój" 1900, nr 267, s. 3.
21 K ro n ik a , „Rozwój" 1900, nr 57, s. 2.
dzonych części maszyn, k tó ry miał pełnić funkcję poglądow ą i kształ cącą. Pomysł ten, rzucony na jed n y m z zebrań, podobał się nie tylko słuchaczom, ale i ko respo n den to w i „Rozwoju", któ ry pisał: ,,E. W a g n er postawił wniosek, chodzi o zgrom adzenie w sekcji przez inżynierów fabrycznych różnych rodzajów uszkodzeń, niepraw idłow ości w k o n strukcjach, zaniedbań w obsługach lub inne tym podobne okoliczności. Zbiór taki, jako m ający w artość pedagogiczną dla mniej dośw iadczo nych inżynierów stałby się rzeczywiście p o ż y tecznym "23. P rojekt p o stanow iono niezwłocznie wprowadzić w życie. Już na spotkaniu zgro madzeni ofiarowali pieniądze na zakup szafy do eksponatów. Miała też, w oparciu o ten zbiór, pow stać stacja doświadczalna ,,dla oceny w a r tości różnych m a te ria łó w ”24. Do realizacji tego jed n a k nie doszło.
A utor wym ienionego projek tu był z a in teresow any spraw am i o c h ro ny życia i zdrowia robotników. Na jed ny m z posiedzeń sekcji wygłosił cenny odczyt O urządzeniach m ec h a n iczn y c h zabezpieczających robot
n ików ia b ry c zn y ch od n ieszczęśliw ych w y p a d k ó w " 25. Ze względu na
liczne w alo ry odczyt ten, w formie artykułu, opublikow any został także w „Przeglądzie T echnicznym ”. Autor żądał od producen tów m a szyn z a o p atry w an ia w y sy ła n y ch urządzeń w specjalne zabezpieczenia przed nieszczęśliwymi w ypadkam i.
Ten p roje kt stał się pu n k tem w yjścia pom ysłu otw arcia w Łodzi domu zarobkow ego dla robotników, k tórzy podczas pracy ulegli w y padkom. Szeroko w ypow iadał się na ten tem at inż. Stanisław Kossuth, doskonale zn ający tego rodzaju in stytucje działające w innych krajach. W pierw szych p o ry w a c h technicy zgrom adzeni w sekcji chcieli wziąć na siebie dalsze rozwinięcie tej inicjatyw y. Dom miał zapewnić stałe zarobki i sp o kojny byt dla tych, k tó rzy nie mieli szans na norm alną pracę. Ta szlachetna inicjatywa nie wyszła jed n a k poza sferę projektów .
Zaznaczyć trzeba również próby w spółpracy techników z le k a rz a mi na polu o chrony zdrowia robotników. W rok u 1899 wyłoniono sp o śród członków sekcji technicznej komisję, k tórej zadaniem było o p ra cowanie p ro je k tu „urządzenia kąpieli dla robotników przy fabrykach łódzkich”28. Biorąc pod uw agę konieczność szybkiej popraw y stanu hi gieny starano się w jak najk ró tszy m term inie zakończyć prace. Do w spółpracy pow ołano członków Komitetu Higienicznego działającego przy T ow arzystw ie Lekarskim. Mieli być oni w spółautoram i tego p r o jektu. W sp ó łpraca szybko zaowocowała i p ro je k t został opracow any. Zajmowano się też wspólnie z lekarzam i szkodliwym w pływ em na
zdro-23 Kro n ik a , „Rozwój" 1900, nr 255, s. 2.
24 Ibid em.
25 Z t o w a r z y s t w tec h n ic z n y c h , „Przegląd T ech n iczn y " 1903, nr 18, s. 270.
wie oparów w farbiarniach. Był to tem at posiedzenia, k tó re m u p rzew o d niczył dr Se w e ry n Sterling, w kw ietn iu 1904 r.27 Zaproszeni inżyniero wie poruszali kw estie n a tu ry technicznej, zaś lekarze sp raw y zdrowia p raco w n ikó w w y k o n u ją c y c h swą p racą w k urzu i pyle.
Je d n o z posiedzeń w sekcji poświęcono na om ówienie berlińskiej w y s ta w y p rez e n tu ją c ej „ p rzy rządy zabezpieczające robo tnik ów fab ry cz n y c h od nieszczęśliwych w y p a d k ó w " 28. W y s ta w ę oglądał i relację zdał inż. Edward W agn er, k tó ry opisał, jak relacjonow ała prasa, „róż ne rodzaje o k u laró w uży w a n y c h do robót m ogących uszkodzić wzrok, u brania dla robotników, d rab in y transm isyjne, p rzy rz ą d y do spuszcza nia beczek z wozów i ramp, wszystkie zabezpieczenia przy o b rab ia r kach drew na, m aszyn w w ykończalniach p rzędzy"29.
O gro m n y m zagrożeniem dla życia m ieszkańców m iasta były pożary. Ich częste w ybuchy, liczne śm iertelne ofiary oraz stra ty m aterialne staw ały się przedm iotem a n a l i z . techników. Starali się oni w sposób k o m pleksow y podejść do pro b lem u chcąc w ydać n a w e t odpowiednie dzieło tra k tu ją c e o zabezpieczeniach p rzeciw pożarow ych w fabry kach (planow any XI tom ency k lop ed ii przędzalniczej). Na zebraniach w o r ganizacji technicznej zdaw ano relację z w y sta w m iędzynarodow ych p rez e n tu ją c y ch sprzęt przeciw pożarowy. W yg łaszano także referaty, w k tó ry c h starano się dojść przyczyn pożarów i jednocześnie pokazać m etody ich zapobiegania.
m . DZIAŁALNOŚĆ O Ś W IA T O W A I O R G A N IZ A C JA SZK OLNICTW A
A k tyw n o ść społeczna inteligencji p rzejaw iała się szczególnie w ido cznie w s taran iach o podniesienie ogólnego poziomu oświaty, w d ą żeniu do tworzenia szkół z nowoczesnym, idącym z duchem czasu pro gram em nauczania. Dążenia te b yły szczególnie potrzebne, albo w iem „według spisu ludności z 1897 ro k u było w Łodzi 190 406 a n a l fabetów, a zaledwie 123 044 osoby um iały czytać i pisać. Pod w zglę dem szkolnictwa Łódź była najbardziej zacofanym m iastem w ów czes nym państw ie ro sy jsk im " 30.
Główne zainteresow ania szły w k ieru n k u tworzenia szkół zaw odo wych, p rzem ysłow ych kształcących polskie k a d ry dla gw ałtow nie roz w ijającego się przemysłu. J e d n ą z okazji do stw orzenia szkoły zaw odo
17 K ro n ik a , „R ozwój" 1904, nr 108, s. 2.
M Z t o w a r z y s t w t e c h n ic z n y c h , „P rzegląd T e ch n icz n y ” 1904, nr 50, s. 67. ** Ibid em.
30 S. L. K a r w a c k i , Z w ią z k i z a w o d o w e I s t o w a r z y s z e n i a p r a c o d a w c ó w w Ło d z i d o ro k u 1914, Łódź 1972, s. 12.
wej w Łodzi stała się fundacja rodziny G e ye ra (90 000 rb). Zasadniczy ciężar prac nad obliczem szkoły wzięli na siebie technicy. Prace te dotyczyły zarów no ułożenia program u szkoły, struktury, w yposażenia pomieszczeń, sal ćwiczeniowych, jak i w yglądu całego budynku. Do tego celu powołano specjalne, liczne komisje, w któ ry c h pracow ały najtęższe um ysły techniczne miasta. W ro ku 1897 op racow ano p ierw szy program szkoły przędzalniczo-tkackiej. W dwa lata później po w stał now y projekt, wraz z program em , otw arcia szkoły mechaniczno- -ślusarskiej i chemiczno-farbiarskiej. W roku 1901 zmieniono jed n a k plany dotyczące otw arcia szkoły zawodowej. Bezpośrednim powodem tego posunięcia było ofiarowanie przez firmę ,,Dobson and Barlow" z Anglii całego zestaw u m aszyn przędzalniczych. Miała to być ostatecz nie szkoła przędzalniczo-tkacka. W e w rześniu ro ku 1901 program szko ły był ostatecznie gotowy. J a k donosił „Przegląd Techniczny", szkoła miała na celu „w ytw orzenie zastępu k ra jo w y c h specjalistów: p o d m aj strów, m ajstró w w ykształco n ych ogólnie w zakresie początkow ych klas g im n azjalny ch"31.
W środow isku technicznym odczuwano potrzebę otworzenia szkoły farbiarskiej. W iele inwencji w ykazał w tym k ie ru n k u p opularny w Łodzi dr J. Baruch, któ ry zap rezentow ał ten problem na jedny m z ze brań z technikam i w kw ietniu 1899 r. W kwesti tej k ierow ał się głównie pobudkami patriotycznym i stwierdzając, iż „liczba Polaków chcących studiować za granicą z każdym rokiem wzrasta, przeto spodziewać się można chwili, w któ rej dostęp do szkół zagranicznych zupełnie będzie dla nas wzbroniony, wobec tego zachodzi konieczna potrzeba otwarcia szkoły chemiczno-farbiarskiej u n a s " 32. Dr J. Baruch proponow ał w y korzystanie dosk onały ch wzorów szkoły istniejącej w angielskiej m ie j scowości Krefeld. Oczywiście zdaw ano sobie wśród techników spraw ę z trudności, na jakie owo otw arcie szkoły by natrafiło. Aby doraźnie zaradzić brakow i kadr i jednocześnie mieć jak najszybciej nam acalne efekty, ,,postanow iono prosić o w znow ienie w ykładó w chemiczno-far- biarskich przy w arszaw skiej politechnice"33.
In te resu jąc y w ydał się być p ro je k t otw arcia w Łodzi szkoły ry su n ków artystycznych, która pracow ać miała na rzecz przemysłu. M o ty wow ano tę ideę stw ierdzeniem, iż „szkoła ry su n k ó w a rty styczny ch m iałaby u nas rację bytu. W obec gotowych w zorów z Alzacji i Francji i zupełnego b raku p racow nik ó w na tym polu i dziale, szczególnie
81 Z t o w a r z y s t w te c h n ic z n y c h , „P rzegląd T ech n iczn y " 1901, nr 41, s. 405.
31 Kro n ika, „R ozwój" 1899, nr 92, s. 2. !J Ibidem.
w tkalniach, praco w nicy wykw alifikow ani um iejący uwzględnić upodo banie m iejscow e byliby bardzo pożąd an i"34.
Inny z p ro je k tó w dotyczył otw arcia szkoły dla palaczy kotłowych. Był on w ynikiem dążeń k a d ry technicznej do zmniejszenia ilości w y p adkó w zw iązanych z niepraw id ło w ą obsługą i kontrolą fu nk cjon ow a nia kotłó w paro w ych. Adepci szkoły mieli być zaopatrzeni w duży za sób wiadomości teo re ty c z n y c h i praktycznych. Szkoła miała więc drobiazgowo uczyć obsługi kotłów, przedstaw ić zasady rządzące p ro cesami związanym i z pracą wodną.
Gdy okazało się niemożliwe uruchom ienie takiej szkoły, powstała w r o k u 1902 myśl w y dan ia n akładem sekcji „podręcznika dla palaczy. Do opracow an ia go zaproszeni zostali wszyscy kiero w nicy instalacji z kotłami p a ro w y m i" 35. Podręcznik ów miał być rozszerzeniem p o d ję tych jeszcze w ro k u 1892 sta ra ń o w y danie książki zaw ierającej po d staw ow e wiadomości dla palaczy.
U zupełnieniem luk w w ykształceniu w łókienników była książka Grzegorza Żóraw skiego Podręcznik dla m a jstrów tkackich w zakresie
baw e łn ia n y m obejm ująca drobiazgow y opis budow y krosna, przyta cz a
jąca b łęd y w jego pracy i błędy w tow arze oraz sposoby ich usuwania. Doskonałą pom ocą miał by ć też podręcznik E. Rosenthala W y k ł a d
p r a k ty c zn eg o kreślenia w y d a n y w ro k u 1901, a przeznaczony dla sa
m ouków. Podręcznik ów, jak donoszono w prasie, w sposób przystępny informował o uży w a n y c h przy rząd ach do kreślenia, uczył pierwszych k r o k ó w w tej sztuce, a także prezen to w ał głębsze tajniki z zakresu tego zawodu, zaw ierał 12 tablic i 120 ry su n k ó w technicznych stanow iących w a rstw ę poglądow ą podręcznika.
M onum entalne wręcz, jak n a w arunki łódzkie, znaczenie miała mieć p ro je k to w a n a e nc yk lop e d ia przędzalnictwa. Pow stać miała, by „ z a ra dzić poważnym w tym względzie b ra k o m " 36. J a k stw ierdzono w a r t y kule „Rozwoju", narodził się „zamiar w y d an ia zbiorowymi siłami e n c y klopedii dotyczącej przędzalnictw a bawełny, k tó ra jednocześnie służyła by za g ru n to w n y i w y c z e rp u ją cy podręcznik dla wszystkich tych, co m ają styczność z fab ry k a c ją bawełny, a więc dla techników, majstrów, fabrykantów , sprzedaw ców itp. Podręcznik taki miał być opraco w an y w edług najszerszej skali, przy tym będzie zwrócona uwaga, aby w y kład był jasny, zrozum iały i liczył się przede w szystkim z p rak ty c z nymi potrzebam i przędzalnictw a baw ełny. Nie będzie to oryginalne, lecz um iejętne zużytkow anie m ateriału najlepszych prac ogłoszonych w tym przedmiocie w litera tu ra c h obcych, niemieckiej, angielskiej,
M K ro n ik a b ież ą ca , „P rzegląd T ech n iczn y" 1901, nr 18, s. 167. 35 K ro n ik a b ież ą ca , „P rzegląd T ech n iczn y '' 1902, nr 40, s. 496.
francuskiej i rosyjskiej. P rojektow ana encyklopedia przędzalnictwa baw ełny obejm ować będzie kilka części, z k tó ry c h każda zaw ierać się będzie w osobnym tomie i stanow ić osobną całość, cała więc e n c y k lo pedia będzie mogła wychodzić stopniowo. Program encyklopedii sta nowić będą działy, czyli tomy m ogące tw orzyć osobne dzieła"37.
N iektóre części tej p lanow anej encyklopedii, poruszające spraw y opieki socjalnej, nie posiadały odpow iedników w literaturze fachowej, świadcząc korzystnie o jej p ro jek tan tach . O w e novum stanow iły tomy pośw ięcone „domom dla robotników, szpitalom, pom ocy lekarskiej, szkołom fabrycznym, przytułkom dla starców i kalek i innym humani • larnym instytucjom (tom X), urządzeniom p rzeciw pożarow ym (tom XI) i stow arzyszeniom spożywczym dla ro b o tn ik ó w "38.
P rojek t ten, mimo prób jego realizacji, przekroczył jed n a k możli wości inżynierów łódzkich pozostając jed y nie na papierze.
Sp ta w y związane ze szkolnictw em technicznym i zaw odow ym dom i now ały w tej sferze działalności inteligencji technicznej. N iejako uzu pełnieniem tych działań był opraco w any w roku 1898 „obszerny m e moriał w spraw ie wykształcenia technicznego i zawodowego w Rosji"39. W korespondencji „Rozwoju" donoszono, iż „mem oriał ten w ysłan y zo stał do m inisterium skarbu, gdzie został przychylnie przyjęty, a wiele uwag m inisterstwo uwzględniło przy u k ładaniu nowego program u dla szkół zaw o d o w y c h "40.
Oprócz szkolnictwa zaw odow ego zajm owano się też sprawam i kształcenia ogólnego. Należy odnotow ać fakt, iż w roku 1900 inż. Leon Czajkowski opracow ał plan ograniczenia analfabetyzm u wśród ro bo t ników. Chodziło o w ydanie przepisu, aby młodzież w w ieku 15— 17 lat nie była przyjm ow ana do pracy bez ukończenia szkoły jednoklasowej. P rzyjęty bez św iadectw a robotnik miał być kształcony na koszt za kładu. P ro jekt po przedłożeniu Łódzkiemu Komitetowi Przem ysłu i H a n dlu został jedn a k odrzucony.
W techn ik ach widziano często siłę moga.cą w płynąć na stan oświaty. Cech tokarski np. prosił o „obm yślenie sposobu kształcenia czeladzi i uczniów przez odczyty, w y k ła d y wieczorowe i zaprow adzenie czytel n i"41. Przy okazji proszono też o w płyntęcie na „fabrykantów o obo w iązkowe p ren u m e ro w a n ie gazety rzem ieślniczej dla m ajstrów fab ry cz n y c h " 42. 37 Ibidem. 38 Ibide m. 39 Kr on ika, „R ozwój" 1900, nr 281, s. 2. 40 Ibidem. 41 Kro n ik a , „R ozwój" 1900, nr 155, s. 2 4Î Ibide m.
N ow y rozdział w rozw oju ośw iaty przyniosła działalność Polskiej M acierzy Szkolnej związanej z N arod o w ą Demokracją, w której fun k cjonow anie wnieśli potężny wkład łódzcy inżynierowie. W jej pracach główny nacisk położony na w alkę z analfabetyzmem, rozpoczęto za kładanie szkół fabrycznych, uruchom iono bezpłatną bibliotekę dla wszystkich chcących z niej korzystać.
Od początku isthienia tej instytucji na czele stali technicy łódzcy. Kołu okręg o w em u i jego tym czasow em u zarządowi (koło było n a jsz e r szą jed no stką strukturalną) przewodził inż. Kazimierz Arkuszewski. On to właśnie jako jed en z pierw śzych wraz z inż. W iesław em Ger- liczeip podjął się organizacji M acierzy. Koło okręg ow e dzieliło się na trzy części, tj. koło śródmieścia, północne i południowe. Inż. K. A rk u szewski został również szefem tym czasow ego koła śródmieścia. W k aż dym z kół niezw ykle czynnie działali i inni inżynierowie. Po w yborach zarządu stałego okręgu, któ rego prezesem został Kazimierz A rku szew ski, w y b ra n o również i innych inżynierów do kierow nictw a. P rzew o d niczącym koła śródmieścia w y b ra n o J a n a A rkuszew skiego, na jego zas tępcę inż. W ik to ra Czajewskiego. Przew odniczącym koła północnego został inż. Stanisław Nakielski. Jego zastępcą został inż. W ład ysław M agnuski, s e k retarzem zaś Leon Gole. Biblioteką koła śródm ieścia przy ulicy Piotrkow skiej opiekow ał się inż. Stanisław Stebelski. Sprawne, mimo że krótkie, działanie Macierzy, jej prężność i skuteczność była w dużym stopniu w ynikiem ofiarności łódzkiej inteligencji technicz nej, która daw ała przykład ob y w atelskiej p ostaw y i szerokiego, spo łecznego spojrzenia na problem y związane z h-ytem narodow ym .
IV. W A LK A O RODZIME SŁO W N IC TW O TECHNICZNE
„Na ziemiach polskich, na k tó re techniczne w zory industrializacji przyszły z zewnątrz, bezpośrednim tego skutkiem było przyjęcie ob cego słownictwa techn iczn eg o "43. Zjawisko to spotykało się z żywą re a k c ją w kraju. Co światlejsi technicy zdawali sobie spraw ę z n iebez pieczeństw a trw ania i pogłębiania się procesu, k tó re m u starano się przeciwdziałać wszelkimi siłami. W rok u 1896 red a k c ja „Przeglądu Technicznego" zaczęła prowadzić stałą ru b ry k ę pośw ięconą polskiemu słow nictwu technicznemu, zaś w roku 1899 pow stał specjalny W ydział Słownictwa Technicznego przy Stowarzyszeniu Techników, któ ry po s tawił sobie za cel w y d a w an ie słowników technicznych z poszczegól nych gałęzi techniki. W y dział ten gromadził również m ateriały do ogólnego słownika technicznego. Istniała też druga komisja, k tó ra zaj
mowała się pracą nad ogólnym słownikiem techn icznym 44. Te przejaw y sam oobrony nie ominęły także środow iska technicznego, które zaan g a
żowane było w pracach obydwu komisji słownikowych.
Technicy skupieni w sekcji byli ostatecznym a u to ry tete m w sp ra w ach ujednolicania i tworzenia n ow ych nazw technicznych. Do nich to zw racano się z prośbami i wątpliwościami, zwłaszcza w kwestii n o m enk la tu ry dotyczącej czynności tkackich, o k reślanych przew ażnie słow nictwem niemieckim.
Dla spraw nego przebiegu prnc nad tworzeniem słownictwa p ow oła no również w sekcji komisje specjalistyczne. Ich zadaniem było o p ra co w yw anie w y rażeń z poszczególnych gałęzi techniki. W opinii „Prze glądu Technicznego" p rac ow ały dwie komisje: słownictwa tkackiego
i mechanicznego. '
Łódź miała swoich w y b itn ych specjalistów z dziedziny słow nictw ■ technicznego. W śró d nich na szczególną uw agę zasługuje inż. Stanisław Nakielski, zwycięzca ko n k u rsu „z zakresu słow nictwa technicznego” ogłoszonego przez „Przegląd T ech niczn y ”45 w roku 1900.. J a k podawała prasa, ko n k u ren c ja była duża. N adesłano bowiem aż 84 prace opatrzone w godła. Konkurs w yw ołał duże zainteresowanie, którego nie spodzie wali się inicjatorzy. ,,Dla oceny tak znacznej ilości prac pow ołano n o w ych członków do komisji. Praca Kochaj co sw oje inżyniera Stanisła wa N akielskiego i spółki zyskała najw iększe u z n a n ie komisji i główną nagrodę w wysokości 200 rubli. Jednocześnie otrzym ał on nagrod ę do datko w ą w ilości 10 rubli, za utw orzenie nowego w y r a z u ”4®.
Sukces ten znalazł duży oddźwięk wśród m iejscow ych techników. Praca doniosła w podniosłym tonie: „W śród okrzy kó w i wiwatów, b raw podnoszą zebrani obecnego tu p. Nakielskiego, który potem op o w ia da spraw ę słow nictwa technicznego. Nie ja sam — mówi pan Nakielski — mam na tym polu zasługi, należą się i one inżynierowi Jechalskiem u, k tó ry wydał książeczkę dla rzem ieślników obejm ującą cały szereg w y r a zów polskich w y b ornie zastęp ujących te, k tó re dość są w użyciu w fa b ry k ac h i warsztatach. Prawdziw e te dziwolągi językow e p o p rz e k rę cane z angielskiego, francuskiego, a najbardziej z niemieckiego. T rudno n a w e t dojść rzeczywistego pochodzenia, chyba kiedy zna się pierw otne ich brzmienie. W łódzkich fabry k ach te dziwolągi jeszcze królują, lecz niezaw odnie członkowie sekcji technicznej p o sta ra ją się, aby je jak n ajry c h le j u s u n ą ć ”47.
44 J. M e l i p e r n , P o ls k ie s ł o w n i c t w o tec h n ic zn e, „P rzegląd T ech n iczn y" 1902, nr 3, s. 28.
45 Kro n ik a , „R ozw ój" 1900, nr 173, s. 2.
46 Ibid em.
Inżynier Stanisław Nakiełski wkładał ogrom ną pracę w w alkę o r o dzime słownictwo. Pomagał mu w tym duży zasób wiedzy fachowej, k tó ry m wielokrotnie dzielił się na łamach gazet. W m aju 1900 r. w „Przeglądzie Technicznym" ukazał się jego obszerny a rty ku ł pt. Jak
się tw o rzy n a z w y narzędzi i p r z y r z ą d ó w 4S, b ędący prakty cznym i k o n
k retny m zestawem rad po trzeb ny ch do tego rodzaju pracy. Miała ona do w ypełnienia podniosłe i p atriotyczne cele. W y p o w ia d ał się na ten tem at auto r pisząc w zakończeniu: „Są w krótkości te wskazówki, k tó rymi chciałem się podzielić z szanow nymi czytelnikami. Mniemam, iż w wielu razach mogą być one pom ocne i g d yb y przyczyniły się do kilku chociaż szczęśliwie pom yślanych ’ wyrazów, praca m oja sowicie b y łaby nagrodzona. Przypuszczam, iż niejeden z szanow nych czytel ników miałby także w tej kwestii coś do powiedzenia, czem możeby zechciał się łaskawie podzielić z resztą ogółu. Każda chociaż n a jd ro b niejsza w skazów ka w tym względzie będzie cegiełką dla zbudowania owego gmachu, któ rym w przyszłości chlubić będziemy się m ogli"49. W ro k u 1905 w a rty k u le N ieco o w y ra za c h zło żon y c h technicz
n y c h 30 dzielił się dalszym i wskazówkam i dotyczącymi k on stru kcji w y
razów technicznych o bardziej rozwiniętej budowie. Zasady tworzenia przedstaw ione były bardzo drobiazgowo i dokładnie. A utor podkreślał szczególną rolę i znaczenie k ońców ek dla popraw ności brzm ienia n o w ych wyrazów. J e d e n ze znaw ców słow nictwa technicznego Jan Heli- pern, kreśląc historię walki o polskie słownictwo, zaliczył p race S ta nisław a Nakielskiego do „najdonośniejszycb n a b y tk ó w piśm iennictwa technicznego w spraw ie ustalenia słow nictw a"31. W iedzę i talent S. N a kielskiego w y k o rz y sty w an o w ielokrotnie. W roku 1904 zajął się np. „opracow aniem słownictwa polskiego dla szkoły koszy karsk iej w S eroc k u " 52. W a rto dodać, iż zaintereso w an ie jego nie sprow adzało się tylko do słow nictwa technicznego. W „Rozwoju" zamieszczał też swoje uwagi o słownictwie stosow anym powszechnie.
Inżynier Stanisław Nakiełski był postacią znaną w świecie tec h n ików polskich. Dlatego też w roku 1902 Rada Gospodarcza Stow arzy szenia Techników w W arszaw ie, po przejęciu od niego 200 rb, które „przeznaczył na najlepszą pracę o m asow ej fabrykacji w przem yśle m aszyn ow y m "33. Konkurs na tę pracę nazwała jego imieniem. W a r u n
48 S. N a k i e l i s k i , J ak się t w o r z y n a z w y n a r z ę d z i i p r z y r z ą d ó w , „Przegląd T ech n iczn y " 1900, nr 21, s. 352— 360. 48 Ibidem. 50 S. N a k i e ł s k i , N i e c o o w y r a z a c h z ł o ż o n y c h t e c h n ic z n y c h , „P rzegląd T ech n iczn y" 1905, nr 50, s. 587— 589. 51 H e 1 i p e r n, op. cit., s. 28.
52 Z t o w a r z y s t w te c h n ic z n y c h , „P rzegląd T ech n iczn y " 1904, nr 42, s. 567.
kiem uczestnictw a było słownictwo polskie obok nazwy francuskiej lub niemieckiej.
Obok Stanisław a N akielskiego istotny wkład w rozwój polskiego słow nictwa technicznego włożyli też i inni inżynierow ie: Stanisław Je- chalski i Stefan Kossuth. Z inicjatyw y tego ostatniego, po serii jego a r tykułów, informowano, iż cu k ro w nicy , .pierwsi postarali się o w yparcie cudzoziemszczyzny z c u k ro w n i" 54.
Uw ieńczeniem tego typu żmudnych p oczynań były książki z a w iera jące nowe lub spolszczone w y razy oraz określenia techniczne. W Ło dzi pow stało ich kilka. Pod koniec 1899 r. w ydrukow ano, jak do no szono w „Przeglądzie Technicznym", książeczki inw e n ta ry za c y jn e z polską terminologią, w celu usunięcia germ anizm ów u ż y w anych obec nie"55. Zaw ierały one spolszczone nazw y narzędzi używ anych w fa b ry kach. Popularyzowali je inżynierow ie bezpośrednio w fabrykach. Roz powszechnianie to miało na celu jak najszybsze ,,w ykluczenie nazv* cudzoziemskich"5®. K ontrakt z d ru k arn ią przew idyw ał początkow o w y d ru kow an ie 1500 egzemplarzy, później zwiększono zam ów ienie do 2000. Nie pokryło to zapotrzebow ania, gdyż już w roku 1906 ukazało się ich drugie po p raw io n e wydanie.
W ro k u 1902 ukazał się podręcznik dla m ajstró w tkackich, na pisa ny przez inż. Żurawskiego. Ta k ró tk a p raca zaw ierała dość duży zestaw w y rażeń spolszczonych lub nowych, k tó re autor umieścił obok obcych. Prasa wspom inała też o książce inż. S. Jechalskiego, które j ad resatem byli rzemieślnicy. J e j głów nym celem było w y d ru k o w a n ie obcego n a zewnictwa.
Podjęcie po raz pierw szy b ad ań nad inteligencją techniczną Łodzi przełomu wieku XIX i XX nie może przynieść całkow itego obrazu tej w arstw y. Potrzebne są na pew no b adania pełniejsze i bardziej w ielo stronne. A rty ku ł więc siłą rzeczy jest bardziej próbą przedstaw ienia niż w y czerpania problemu. Je d n ak ż e n a w e t na tym poziomie badań z aryzykow ać można kilka uogólnień. Technicy łódzcy w edług oceny au to ra na tle inteligencji m iejscow ej prezentow ali się zdecydow anie dodatnio, im ponując rozm achem przedsięwzięć z z akresu techniki i oś wiaty. Duża część tej w a rstw y zawodowej cechow ała się a u ten tyczn ą wrażliwością na problem y społeczne i a k ty w n ie przyczyniła się do ich rozw iązywania. Inteligencja techniczna, co rów nież jest godne p o d k re ślenia, była organizatorem i p rek u rs o re m życia nau ko w ego miasta. Jej
54 Ibidem.
55 S p r a w o z d a n ia z p o s i e d z e ń s t o w a r z y s z e ń tec h n ic z n y c h , „P rzegląd T ech n iczn y" 1899, nr 45, s. 752.
tw órczy wkład w życie społeczne, k u lturaln e i zaw odow e Łodzi końca XIX i początku XX w., choć nie zawsze dostrzegalny, w y d a je się być bezsporny.
In sty tu t H istorii UL P racow n ia M eto d y k i N a u cza n ia H istorii
M a r e k G r o m a d z iń s k i
KULTURGESELLSCHAFTLICHE TÄTIGKEIT DER TECHNISCHEN INTELLIGENZ DER STADT ŁÓDŹ
UM DER W END E DES 19. ZUM 20. JAH RH UN DERT
In dem B eitrag w erd en Fragen b eh a n d elt, die die A k tiv itä te n der te ch n isch e n In tellig e n z von Łódź aotf dem s o z ia le n und B ild u n g sg e b iet an der W e n d e d es 19. zum 20. Jahrhundert b efr eiten . Der V e r fa sse r vertritt die M ein u n g, d a/î d ie bish er g e lte n d en ste re o ty p e n A n sich ten über d ie Form en der g e s e lls c h a ftlic h e n T ä tig k eit bestim m ter Berufs- und sa z ia ler G ruppen der d am a lig en W irk lic h k eit nicht v ö llin g en tsp rech en . Eine Ü b erprüfu ng erfordert auch d ie ü b erlieferte D a r ste llu n g sw e ise der V ertreter der te ch n isc h e n Berufe. D ie E n tsteh un g der te ch n isc h e n S ek tio n in Łódź bei der F ilia le der G es ellsc h a ft für Förderung der r u ssisch en In du strie und d es H an d els w u rd e zum W en d ep u n k t, w e n n es sich um rasch fo rtsch reiten d es W ach stu m der te ch n isch en Kader der Stadt han delt. In A n leh n u n g an d ie se Or g a n isa tio n unternahm d ie In te llig e n z z a h lre ich e g e s e lls c h a ftlic h e A k tiv itä te n v e r s ch ied en er Art. N ic h t u n b e rü ck sich tig t w u rd en auch Problem e, deren Lösung e in e d rin gen d e N o tw e n d ig k e it für die Stadt w ar. D azu g eh ö rten un ter and eren dais F eh len d e r -W a s s e r - und K a n alisation s leitu n g und tra g isch e Z uständ e auf dem G eb iet der A rb eitsb ed in g u n g en und A rb eitssrch erh eit. D ie se O rg a n isa tio n trat m it k o n k reten \ o r sc h lä g en zur Lösung d ieser P rob lem e, m a n ch e v o n ih n en w u rd en auch in der Praxis verw irk lich t. S ie w ar V ork äm p fer d es U m w eltsch u tzes auf dem G eb iet der Stadt. V ie le der A k tiv itä te n g in g e n über den als traditionsm ä/?ig g e lte n d en beruf lic h e n W irk u n g sb ereich der O rg a n isa tio n hin aus. H ierzu g eh ö ren In itia tiv en zur Bekam ,plung frem dartiger E lem en te im B ereich der T ech n ik . S ie um faß ten : A u sa r beitun g und Einführung des p o lo n isc h en te ch n isc h e n W o rtsch a tze s, P rojek te für G ründung der F ach sch u len , H era u sg a b e v o n F a ch lehrb ü ch er, A k tiv itä te n zur H e bung des B ild u n g sn iv ea u s der A rb eiter. D ie p o ln isch e In tellig en z der Stadt g e n o ß h o h es A n se h e n in der G e s e lls c h a ft von Łódź so w ie un ter p o ln isch en T ech n ik ern and erer L an d esteile. Ihr Beitrag zur G estaltu n g des L eb en sb ild es der Stadt sc h e in t u n bestreitb ar zu sein .