• Nie Znaleziono Wyników

Ze wspomnień redaktora "Jedności Robotniczej"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ze wspomnień redaktora "Jedności Robotniczej""

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Zaremba, Piotr

Ze wspomnień redaktora "Jedności

Robotniczej"

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 21/1, 101-118

1982

(2)

K w artalnik H istorii Prasy Polskiej X X I 1 PL ISSN 0137-2998

ZE WSPOMNIEŃ REDAKTORA „JEDNOŚCI ROBOTNICZEJ”

Opracował Artur Leinwand

Publikow any fragm ent w spom nień Zygm unta Zaremby przedstaw ia genezę so­ cjalistycznego tygodnika „Jedność Robotnicza” w Charkowie w 1917 r. i krótki, lecz burzliw y żyw ot tego pisma. Tygodnik ukazyw ał się tylko przez p ół roku, od końca m arca do końca w rześnia, lecz m iał duże znaczenie i sw ym zasięgiem ogar­ niał stosunkowo liczne rzesze robotników polskich i sym patyków socjalizm u. W praw­ dzie o „Jedności Robotniczej” p isali już historycy1 i uczestnicy w ydarzeń2, niem niej w spom nienia Z. Zaremby, w spółtw órcy i redaktora pism a, w noszą sporo ciekaw e­ go m ateriału o ludziach i faktach oraz przedstaw iają atm osferę n iezw yk le in tere­ sującego eksperym entu, jakim było pow stanie w spólnej organizacji robotniczej: Zjednoczenia Socjalistycznego Polskiego, którego organem toył tygodnik „Jedność Robotnicza”.

Autor w spom nień Zygm unt W italis Zaremba (pseudonimy: Marcin, Andrzej Czarski, A.C., Wit Smrek, Sm reczyński, Ostoja i inne) urodził się 28 k w ietnia 1895 r. w Piotrkow ie Trybunalskim jako syn Leona i K atarzyny z Cza-jczyńskich. Duży w p ły w na chłopca w yw arli ojciec, em erytow any pułkow nik arm ii rosyjskiej, czło­ w iek o szerokich horyzontach, oraz w uj Adam czewski, pow staniec 1863 r. Gdy Zygmunt rozpoczął naukę w gim nazjum w Piotrkowie, w ybu ch ł strajk szkolny (czynny udział brał w nim jego starszy brat, Leon), którego następstw em był boj­ kot szkoły rosyjskiej — przez cztery la ta uczył się w ięc w pryw atnej szkole p o l­ skiej w Piotrkowie, a następnie w gim nazjum w W arszawie.

Mając lat 16 Zaremba został członkiem Związku M łodzieży Postępow o-N iepod- ległościow ej, a następnie działaczem tej organizacji. W 1912 r. znalazł się w sze­ regach PP S-F rakcji R ew olucyjnej, ale już w nąstępnym roku opow iedział się za PPS-O pozycją i był kierow nikiem okręgu W arszawa-Podm iejska. W tym że samym roku, aresztow any w raz z Tadeuszem Żarskim, z braku dowodów w iny po 8 ty ­ godniach opuścił w ięzienie. W pierw szym roku wojny, na w iosn ę 1915, zagrożony ponow nym aresztow aniem , w yjech ał wraz z narzeczoną N atalią Lipszycówną do Charkowa. Jako członek Związku M łodzieży Postępow o-N iepodległościow ej i P P S - -O pozyćji N atalia (pseudonim Talka) w latach 1914—1915 działała w Oddziale Lot­ nym Wojsk Polskich, w spółpracując m .in. z Tadeuszem Szturm de Sztrem em i po­ magając mu w prowadzeniu laboratorium m ateriałów w ybuchow ych i biura p asz­ portowego.

W Charkowie (gdzie w 1916 r. Zygm unt rozpoczął studia na w ydziale prawa tam tejszego uniw ersytetu) Zarem bowie pracow ali w Polskim Tow arzystw ie Pomocy Ofiarom Wojny. Przed 1 m aja 1916 pow ołali do życia organizację M łodzieży Po­ stępow o-N iepodległościow ej, która w krótce potem p rzyjęła n azw ę U nii Młodzieży Postępow o-N iepodległościow ej, i w raz z innym i jej członkam i w ydali (odbitych na hektografie) kilka num erów pism a „Polska dla Ludu i przez Lud Zdobyta”. Za­ remba b ył rów nież jednym ze w spółzałożycieli piotrogrodzkiego dwutygodnika so­ cjalistycznego „Promień Poranny” (1916); pub lik ow ał też w innych czasopism ach socjalistycznych,

Wybuch rew olucji dem okratycznej i obalenie caratu n iezw yk le ożyw iło dzia­ łalność polityczną Polaków w Charkowie. Już w pierwszych dniach marca 1917 r.

i A. G a r l i c k a , „Jedność R obątnicza” (m arzec—w rzesień 1917), „B iuletyn

N aukow y ZBP”, 1958, nr 3 (19); A. Š l i s z, Prasa polska w R osji w dobie w o jn y

i rew o lu cji (1915— 1919), W arszawa 1968; W. N a j d u s , Polacy w re w o lu cji 1917 ro­ ku, W arszawa 1967.

2 R. J a b ł o n o w s k i , W spom nienia 1905— 1928, W arszawa 1962; W. U z i e m - b ł o , W spom nienia 1900— 1939, W arszawa 1965; S. T o ł w i ń s k i , W spom nienia

(3)

na w iecu robotników polskich, przy czynnym udziale Z. Zaremby, Romana Jabło­ n ow skiego i W itolda Suchodolskiego, utworzono K om itet Robotniczy Polski, który następnie przekształcił się w jednoczące w szystk ie organizacje socjalistyczne Zjed­ noczenie Socjalistyczne Polskie w Charkowie. Z in icjatyw y Kom itetu Robotniczego, pragnącego w ydaw ać w łasn e pism o, 12(25) marca 1917 ukazał się pierw szy num er tygodnika pod znam iennym tytu łem „Jedność Robotnicza” — organ K om itetu Ro­ botniczego Polskiego w Charkowie; num er drugi z 18(31) marca n osił już podtytuł

—■ organ Zjednoczenia Socjalistycznego Polskiego. W skład kom itetu redakcyjnego

w eszli'p rzed sta w iciele PP S-L ew icy: W ładysław Lühe i (od nru drugiego) A lek san ­ der Ostrowski, a z PPS Z. Zaremba, który jako -autor najw iększej ilości artyku­ łów, m ający najw iększy w p ływ na oblicze ideow e pisma, b ył jego faktycznym re­ daktorem. Pom agali m u T. Żarski (w ystępujący pod nazw iskiem M ieczysław Łaź- niew ski) i Natalia Zarembina. P ew ien w p ływ m iał rów nież R. Jabłonowski. W p ierw ­ szym okresie redakcja m ieściła się w m ieszkaniu (pokoju sublokatorskim) Zarem­ bów w Aptekarskim Zaułku. Tygodnik, ukazujący się regularnie w nakładzie 5 tys. egzem plarzy, rozchodził się na Ukrainie i częściow o w Rosji głów nie wśród człon­ ków ZSP i jego sym patyków . Wraz z rozw ojem sytuacji rew olucyjnej w Rosji na­ stępow ała polaryzacja stanow isk, dochodziło do starć w ZSP oraz w yodrębniania osobnych grup partyjnych, w w yniku .czego na początku września 1917, na III Kon­ ferencji ZSP w Charkowie, uchwalono likw idację Zjednoczenia. Ostatni, 25 num er „Jedności R obotniczej” z 10(24) września w ydała .komisja likw idacyjna w składzie: Jan Durko, R. Jabłonow ski, W ładysław Uziem bło, Z. Zaremba, T. Żarski.

W tym że czasie brał Zaremba czynny udział w organizowaniu sekcji PPS na Ukrainie i południu Rosji jako (od grudnia 1917) pełnom ocnik do spraw w ygnań­ czych Kom isariatu Polskiego w Charkowie i członków CKW PPS. Po pow rocie do W arszawy w lipcu 1918 na ostatnim , n ielegalnym zjeździe PPS w e w rześniu tegoż roku został w ybrany na członka CKR PPS. W okresie m iędzyw ojennym był· człon­ k iem Rady Naczelnej, a w latach 1921— 1924 zastępcą «przewodniczącego Rady N a­ czelnej PPS; był też członkiem CKW PPS. Od 1922 do 1935 reprezentow ał okręg p iotrkow ski jako poseł na Sejm. Przez kilka lat pełnił funkcję przewodniczącego zarządu · Związku Robotniczych Spółdzielni Spożywców. Przede w szystkim jednak zajm ow ał się pracą dziennikarską. Znany i utalentow any publicysta, p isyw ał w iele artyk ułów do prasy socjalistycznej, w ydaw ał książki i broszury na aktualne tem a­ ty polityczne. W 1920 b ył w spółredaktorem tygodnika „Św iatło”, w 1924 w sp ół­ twórcą i redaktorem „Robotniczego Przeglądu Gospodarczego”, w 1927 zorganizował dodatek gospodarczy „Robotnika”, którego został kierownikiem . Poza tyin był w spół­ redaktorem i w spółpracow nikiem „Związkowca”, „Spółdzielcy”, „Tygodnia Robot­ nika”, „Dziennika Ludowego” i w ielu innych pism.

We w rześniu 1939 r. jako w spółtw órca Robotniczych Batalionów Obrony War­ szaw y z ram ienia PPS wraz z Józefem D zięgielew skim spraw ow ał kierownictw o polityczne nad tą organizacją. Po kaipitulacji' stolicy w październiku 1939 z jego i Kazimierza Pużaka in icjatyw y pow stała konspiracyjna organizacja, która następ­ nie przyjęła nazwę Wolność Równość Niepodległość. Zaremba był członkiem władz 'naczelnych PPS-W RN, pełniąc obowiązki sekretarza propagandy. W okresie oku­ pacji b ył w spółtw órcą programu Polski Ludowej, w latach 1944— 1945 członkiem Rady Jedności Narodowej. Od 1946 r. przebyw ał na em igracji w e Francji. Zmarł 5 października 1967 w S ceau x pod Paryżem. W iększe jego prace to: Andrzej Czar­ ski, Od Borysow a do Rygi. Uwagi k r y ty c z n e o dyplomacji, w ojnie i pokoju w ro­

ku 1920, W arszawa 1930; Bezdroża kapitalizm u i d r o g o w s k a z y ’ przyszłości, War­

szawa 1933; PPS. w Polsce niepodległej. Zarys historii ruchu r'obotniczego w Polsce

od 1918 do 1933 r., W arszawa 1933; W it Smrek, D em okracja społeczna. Próba w iz ji u stroju przejściowego, W arszawa 1944; Powstanie sierpniowe, W arszawa 1944; Woj­

na i konspiracja, Londyn 1957; Słowo o W acła wie Machajskim, Paryż 1967. W spomnienia Zygm unta Zaremby pt. Młodość i sprawa, obejmujące okres od dzieciństw a autora do XVI Zjazdu PPS w Krakowie w kw ietniu 1919 (w sumie 357 stron m aszynopisu), podzielone są na cztery części: I — Dzieci przedmieścia, II —■ Uczniacy, III —' Partia—w o jn a —rewolucja, IV — Na progu niepodległości. Części te z kolei dzielą się na num erowane podrozdziały, przeważnie opatrzone tytułem . K ońcowe rozdziały wspom nień, napisanych w ostatnich latach życia w Sceaux pod Paryżem, m iał zam iar autor uzupełnić, jednakże nie zdążył już tego uczynić, toteż pozostały one w pierw szej redakcji.

Publikow any fragm ent w spom nień pochodzi z części III: Partia—w ojna—r e ­

wolucja i obejm uje podrozdziały: 5. „Rewolucja” i 6. „Zjednoczenie Socjalistyczne

P olsk ie” (s. 213—242 maszynopisu). Tytuł pochodzi od w ydaw cy, zachowane jed­ nakże zostały podtytuły. Oba podrozdziały publikujem y w całości, opuszczając je­ dynie ostatni fragm ent (niecała strona m aszynopisu), dotyczący spraw rodzinnych autora. Maszynopis w spom nień znajduje się w rękach rodziny Zygmunta Zaremby.

(4)

Z Y G M U N T Z A R E M B A

5. REWOLUCJA

W yczekiw aliśm y rew olucji, m yśleliśm y o niej ciągle, szykow aliśm y się do niej, m arzyliśm y o w alce, która da rew olucji zw ycięstw o. B yło to jednak zawsze w y ­ bieganie m yślą w bliżej nie określoną przyszłość, a oto dokonała się niespodzianie, bez in terw encji zorganizowanych sił rew olucyjnych, iprostym buntem zgłodniałych mas, w których kobiety um ęczone ogonkam i przed pustym i nieraz sklepam i ode­ grały rolę batalionów szturm owych. Poszło w szystko inaczej, niż sobie w yobraża­ liśm y. N ajw ażniejsze jednak, że stało się to, o co w alczyły i ginęły zastępy rew o­ lucjonistów : carat leżał w gruzach, rozpadł się jak dom podm inow any zgnilizną sw ych fundam entów.

Nazajutrz przed gm achem sądów na dużym placu zgrom adził się ogromny tłum m ieszkańców Charkowa, by dowiedzieć się, jak w łaściw ie stoją spraw y1. Nieobecność policji, brak prób rozpraszania tłum u potw ierdziły każdem u, że isto t­ nie stało się coś -niezwykłego. Na w yciągn iętym skądś stole zm ieniali się m ów cy, obwieszczając upadek caratu, ibliski koniec koszmaru w ojennego, zw ycięstw o re­ wolucji. Słow a ich napotykały przegrodę lęku i niepew ności, czy n ie jest to tylko jeszcze jedno złudzenie. Tylko m łodzież studencka, której niebieskie czapki gęsto przetykały szary tłum, podkreślała oklaskam i m ocniejsze zw roty m ówców . Aż oto skoczył na stół w ielk i chłop w św iątecznej czesuczowej „kosoworotce”, z w iecham i jasnych wąsów, i zaikrzyczał:

— W iecie, kto jestem? Cisza.

—■ Jestem Jan Cupiał2, robotnik Fabryki Budow y Lokomotyw.

W yraźne zaciekaw ienie i szmery. Rodziły się p ew no m yśli, że to jakiś now y dygnitarz lub em isariusz rew olucyjny. Tym czasem mówca ośw iadczył z szerokim gestem:

— M ówię otwarcie, kim jestem , są tu towarzysze, którzy mnie znają. Nie kryję się, bo to jest niepotrzebne. R ew olucja zw yciężyła!

Słow a te pokrył huragan oklasków. N areszcie w szyscy uw ierzyli. Lęk opadł, tłum szalał w entuzjazm ie. N a. dach już w łazili ochotnicy, by zerwać z frontonu w ielkiego czarnego orła, sym bol obalonej tyranii. Rodziła się nowa epoka.

Na dzień następny szykow ano w ielką m anifestację ludową, by uczcić zw ycię­ stw o rew olucji3. W yszły na nią w szystk ie fabryki w pełnym kom plecie sw ych załóg. P ow iew ały nad m asą ludzką naprędce sporządzone czerwone sztandary. Patrzyłem uszczęśliw ionym i oczami na ziszczenie marzeń. N agle serce załopotało

1 Na wiadom ość o zw ycięstw ie rew olucji w Piotrogródzie już 2(15) marca 1917 odbyła się pierwsza żyw iołow a m anifestacja w Charkowie.

2 Jan Cupiał (ur. 1882) — od 1905 w PPS w Zagłębiu Dąbrowskim , zesłany do Rosji, członek ZSP w Charkowie, działacz PPS.

3 Pierw sza zorganizowana m anifestacja robotnicza odbyła się 3(16) marca i tego dnia po południu zw ołano w iec robotników polskich.

(5)

104 5

A R T U R L E IN W A N D

jeszcze silniej. Na zbliżającym się sztandarze polski napis i trzy litery: PPS. Rzuciłem się w kierunku grupy niosącej ten sztandar i zobaczyłem kroczących na jej czele robotników z naszego koła sam okształceniow ego PTPOW4. M aszerowali tu robotnicy z w arszaw skich w arsztatów kolejow ych. Uściski, w y lew radości, m a­ szerujem y w spólnie. W krótce pod tym znakiem znaleźli [się i Talka5, i Janka6, i Tadeusz7, i cała paczka członków U nii8. Po w ylew ie radości refleksja, że n ie wolno się nam pogubić. Po krótkiej naradzie z czołem grupy zaipadła decyzja. Zbie­ ram y się wieczorem w Domu Polskim na w iec polskich robotników. Odskoczyliśm y w kilk u na ulicę Gogola, by napisać krótkie w ezw anie. W ieczorem duża sala Domu

Polskiego w ypełn iła się po brzegi. .

Przed rozpoczęciem w iecu odnalazłem Romana Jabłonow skiego9. U m ów iliśm y się, że on z§gai zgrom adzenie i będzie mu przewodniczyć, zaś W itold Suchodol­ sk i10 i ja w ygłosim y przem ówienia polityczne, po czym oddamy głos chcącym prze­ m awiać i zakończym y zgrom adzenie przyjęciem ogólnej rezolucji, w zyw ającej do solidarności z rew olucją v do zjednoczenia sił robotników polskich na obczyźnie. W dyskusji w ystąpiło kilku m ówców, popierających w yw ody referentów, a wśród nich n ie znany nam W ładysław D obrow olski11, który przedstaw ił się zgromadzo­ nym jako członek Narodowego Związku Robotniczego, w yrażając pełną z nam i solidarność. Rozejrzenie się w zebranych i zabierających głos uświadom iło nam, siedzącym :przy stole prezydialnym , że m amy przed sobą zw olenników kierunków ideologicznych, jakie istn ia ły w ów czas w polskim ruchu robotniczym, od esdeków do enzeteru w łącznie. Zrodziła się w ięc m yśl, żęiby powołać do życia organizację, która zachowa p ow stałą tu jedność ludżi spod różnych znaków. W czasie dyskusji napisaliśm y rezolucję (bodaj że ja byłem autorem, a Jabłonow ski coś tam w niej w ygładzał) streszczającą się w stw ierdzeniu, że robotnicy polscy solidaryzują się z robotnikam i rosyjskim i, przeciw staw iają się prądom burżuazyjnym , reprezento­ w anym przez partię K adetów i pragną, w spółdziałając z rosyjskim i partiam i re­ w olucyjnym i, uświadam iać je o potrzebach m iejscowych i ogólnopolitycznych pol­ skiego proletariatu. Zaproponowaliśmy rów nież w ybranie kom isji m ającej przygo­ tować ramy pow stającej organizacji, która m iała objąć całość polskiego ruchu socjalistycznego. Zgodnie z p ow ziętym postanow ieniem ułożyliśm y listę członków tej kom isji tak, by znaleźli się w n iej przedstaw iciele w szystkich dawnych partii robotniczych. Propozycje nasze zostały jednom yślnie przyjęte, z tym że w n

aj-4 Polskie Tow arzystw o Pom ocy Ofiarom W ojny dzfałało od sierpnia 191aj-4 na terenie całego cesarstwa. W charkowskim oddziale PTPOW Z. Zaremba prowadził koło sam okształceniow e dla dorsłych.

5 Talka — pseudonim N atalii z Lipszyców Zarem biny (1895— 1973).

6 Janka — Janina Paretiatkow icz (ur. 1892), czynna w U nii M łodzieży P ostę-pow o-N iepodległościow ej, następn ie w ZSP, działaczka PPS, dziennikarka, pseudo­

nim Janper. .

7 Tadeusz Żarski (1896— 1934) — od 1910 członek Związku M łodzieży Postępo- wo-N iepodległościow ej w Piotrkowie, od 1911 w PP S-F rakcji R ew olucyjnej, w la ­ tach 1912— 1914 w PPS-O pozycji w W arszawie. A resztow any w 1914, został zesłany do Omska, skąd dzięki pomocy N atalii Zarem biny (która w ystaw iła mu paszport na nazw isko M ieczysław Łaźniewski) zbiegł w 1916. D ziałał w Unii MPN w Char­ kowie, b ył w spółzałożycielem i członkiem C harkowskiego K om itetu Robotniczego ZSP.

8 Mowa o U nii Młodzieży Postępow o-N iepodległościow ej działającej od m aja 1916 w Charkowie.

9 Roman Jabłonowski· (1886— 1963), ps. M arian Kozłowski ·— od 1905 w PPS, następnie działacz P PS-L ew icy, w 1915— 1916 nauczyciel w Charkowie, w spółzało­ życiel i członek Charkowskiego K om itetu Robotniczego ZSP.

10 W itold Suchodolski, ps. Roman Glinicki — działacz P PS-L ew icy, w 1915— 1916 nauczyciel w Charkowie, w spółżałożyciel i członek Charkowskiego K om itetu ' Ro­

botniczego ZSP. "

11 W ładysław Dobrowolski — członek Narodowego Związku Robotniczego, przez

(6)

.

φ

ZE WSPOMNIEN REDAKTORA

105

bliższym czasie odbędzie się drugi wiec,, n a którym Komisja Organizacyjna przed­ staw i projekty statutu i deklaracji programowej.

Przed rozejściem się u staliliśm y, kiedy zbierze się kom isja oraz że Jabło­ nowski przygotuje projekt statutu, a ja deklaracji programowej. Gdy przynieśliśm y sw oje opracowania n a posiedzenie K om isji Organizacyjnej, okazało się, że istotnie pow stał podatny grunt dla stw orzenia Zjednoczenia Socjalistycznego12. Statut, jak to statut, m ógł nie wzbudzać w ątpliw ości, ale moja deklaracja stw ierdzała w y ­ raźnie, że burza w ojenna usunęła kość niezgody w ruchu robotniczym i niepod­ ległość stała się w spólnym naszym hasłem . Obawiałem się, że trzeba będzie toczyć zażartą w alk ę o w prow adzenie takich czysto pepesow skich m yśli do wspólnej deklaracji, a tym czasem R. Jabłonow ski z P P S -L ew icy i J. D urko13 z SDKPiL przyjęli to „irackie” w yznanie w iary bez sprzeciwu. Decyzja p ow ołania Zjedno­ czenia Socjalistycznego Polskiego, jak postanow iliśm y nazwać powstającą orga­ nizację, rodziła się pod szczęśliwą, zdawało się, gwiazdą. N astępny w iec zatw ierdził jednom yślnie propozycję Kom isji i w ybrał K om itet Robotniczy ZSP, do którego w eszło kilkunastu towarzyszy, a wśród nich Jan Durko i R ożniecki14 jako esdecy, Roman Jabłonow ski i A leksander O strowski15 jako P PS-L ew ica, W ładysław Do­ browolski jako NPR i Tadeusz Żarski, Józef K olasiński16 oraz ja z PPS-Frakcji Rew olucyjnej. Wybrano też K om itet redakcyjny pisma, a m nie powierzono jego redakcję17. ZSP rozpoczęło sw e nied łu gie, ale owocne życie.

Niepokój, który odczuwałem idąc na posiedzenie Kom isji Organizacyjnej ze sw oim projektem deklaracji, św iadczy, że zdaw ałem sobie spraw ę z trudności, ja­ kie napotkać m usi Zjednoczenie z powodu starych n aw yk ów m yślenia, /narosłej nieufności i zakorzenionych am bicji partyjnych.

Wśród codziennych praw ie w itających rew olucję m anifestacji odbyła się rów ­ nież defilada w ojsk stacjonujących w Charkowie. O bserwowałem z chodnika m a­ szerujące oddziały z bagnetam i na lufach karabinów, a na nich co trochę czer­ w one sztandarki, czasem chustki bram owane złotym nadrukiem . Na każdym z nich w ypisano koślaw ym i literam i ludzi m ało piśm iennych hasła dnia: „Ziemia i w o l­ ność” (Ziemia i wola) — zaw ołanie eserowców , „Proletariusze łączcie się” — hasło zdradzające esdeków, „Niech żyje rew olucja” — w yraz uczuć powszechnych. I oto wśród tych sztandarów rzuciła się w oczy krakowska chusta z literam i PPS. W cisnąłem się do szeregu, by poznać zagubionego w w ojsku towarzysza. Gęba - szeroka — m azurska, wąs zaw iesisty, twarz ogorzała, ręce twarde, spracowane.

Na pytanie, skąd pochodzi i jak dawno należy do partii, otrzym ałem dziw ną od­ powiedź:

Jestem z Lubelskiego, do p artii inie należę ani nie należałem , ale jak tu

w szyscy sw oje partie zachwalają, to i ja ogłosiłem naszą Polską Partię Socjali­ styczną.

U jaw niła się przed m oim i oczami siła legendy, stworzonej ofiarą i bohater­ stw em w alk i prac m ojej partii — partii prostych ludzi, do iktórej zw racają się ich oczy, gdy trzeba dać w yraz sw ojej postaw ie w życiu publicznym . Ten skarb ceniłem i n ie chciałem w niczym go uszczuplić. Zdawało mi się jednak, że można go p ow iększyć przez połączenie w szystkich sił k lasy robotniczej dotychczas po­

12 Mowa o Zjednoczeniu Socjalistycznym Polskim w Charkowie.

13 Jan Durko (1880— 1943) — od 1897 w PPS, od 1900 działacz SDKPiL. W 1915 ew akuow any wraz z Instytutem Agronomicznym do Charkowa. Członek Charkow­ skiego KR ZSP, w lecie 1917 opuścił szeregi SDK PiL i przeszedł do PPS.

14 Eliasz R ożniecki (ur. prawdopodobnie 1880) — działacz SDKPiL, członek SDPRR(b) w Charkowie, członek Charkowskiego KR ZSP.

15 A leksander Ostrowski — członek P PS-L ew icy, członek Charkowskiego KR. ZSP.

16 Józef Kolasiński — działacz PPS, członek Charkowskiego KR ZSP. 17 Mowa o „Jedności Robotniczej”, organie ZSP.

(7)

106

*·» A R T U R L E IN W A N D

dzielonych i skłóconych. Czy nie trzeba spróbować szansy, którą otworzyła wojna i rewolucja, burząc stare przegrody partyjne? Czy w łaśnie my, (pepesowcy, nie jesteśm y obowiązani podjąć tej próby?

Deklaracja ZSP zw racała się. do zw olenników w szystkich dawnych partii 0 pójście naszym śladem . Ideologicznie nie ma różnic, 'nie ma też' różnic w pojm o­ w an iu zadania aktualnego — poparcia rew olucji i zadania konkretnego ·— przygo­ tow ań do powrotu W sposób zorganizowany, m ogący zasilić w kraju szeregi w a l­ czące o dem okrację i praw a ludzi pracy w Polsce. Na ten postulat zachowania w łasn ej fizjonom ii, niedopuszczenia do rozpłynięcia się w rosyjskim morzu i w y ­ znaczenia drogi pow rotu położyłem w deklaracji p ełn y akcent i w szyscy też przy­ jęli to jako rzecz naturalną. N ie było w ięc przeszkód, by eksperym ent przeprowa­

dzić z całym oddaniem się tej sprawie. ■■ .

Tak rozum iałem sw oją rolę. Tak rozum ieli spraw ę w szyscy ideowo mi bliscy. G łówny ciężar realizacji całej koncepcji spadł na m nie i Tadeusza Żarskiego, bez­ pośrednio zaangażow anych w k ierow nictw ie ZSP i obejm ujących jedno z n ajw aż­ niejszych i najbardziej delikatnych narzędzi, jakim jest prasa.

Zgłosił się do m nie polski zecer i przy jego pomocy odnaleźliśm y m ały zakład drukarski, posiadający czcionki polskie. N atychm iast zabraliśm y się do roboty 1 .w tydzień po pierwszym w iecu udało się nam w ypuścić w św iat „Jedność Ro­ botniczą”,organ ZSP, ze w szystkim i dokum entami m ówiącym i o powstaniu, celach i zadaniach organizacji. A n ie było to łatw e, gdy całe pism o składał ręcznie jeden zecer polski z pomocą zecera Żyda, który n ie znał dobrze języka polskiego. K o­ rekta była potworna. Trzeba ją było powtarzać przynajm niej trzykrotnie. Toteż nasz zecer Lange _ dokonyw ał cudów, co tydzień m ontując i dopilnowując druku ośm iostronicowego pism a. Redakcja też n ie mogła próżnować. A że czasem b yły niedociągnięcia, że potrójna korekta nie zaw sze usuw ała w szystkie ślady drukar­ sk iego diablika — to jakoś czytelnicy przyjm ow ali z w yrozum ieniem . Ważne, n aj­ w ażniejsze, że pismo w ychodziło na czas i odpowiadało potrzebom chw ili.

*

Zjednoczenie Socjalistyczne P olsk ie stało się szybko organizacją masową: w Charkowie oparło się m ocno na trzech głów nych ośrodkach pracy, skupiając robotników polskich: W arsztaty K olejow e, Gerlach i P ulst18 oraz w ielka, nowo w ybudow ana fabryka Pow szechnego Tow arzystw a Elektrycznego. W łączyli się do Zjednoczenia rów nież w szyscy studenci z U nii i k ilk u in teligen tów — jak Józef B ryl1“, dyrektor oddziału jednego z banków — o przekonaniach socjalistycznych, a le stojących dotychczas na uboczu. W w ym ienionych zakładach powołaliśm y or­

ganizacje dzielnicow e z w łasn ym i kom itetam i. W W arsztatach K olejowych rej wodzili Józef K olasiński, stary członek PPS, i A ntoni M ałarecki20, działacz robot­ niczy szkoły PP S-L ew icy; ze środowiska fabryki Gerlach w yłon ił .się nieoceniony w pracy i potem nasz w ielki przyjaciel osobisty W ładysław U ziem bło21, m ający już za sobą piękną rew olucyjną kartę praoy w drukarni nielegalnej na Foksalu.

18 Przedsiębiorstwo Gerlach i Pulst Towarzystw o A kcyjne Fabryki Maszyn zo­ stało ew akuow ane z W arszawy do Charkowa. W edług zestaw ienia N a j d u s (op.

cit., s. 18) w Charkow ie znalazło się w sum ie 6 zakładów przem ysłow ych z War­

szaw y.

19 Józef B ryl — członek SDKPiL, członek C harkowskiego KR ZSP, w lecie 1917 przeszedł do PPS.

20 A ntoni M ałarecki (według W. U ziem bły — M ałarecki) — działacz P P S-L e- w icy , członek Charkowskiego KR ZSP.

(8)

ieni-Z E W S P O M N IE Ń r e d a k t o r a

107

W fabryce PTE grupowali się robotnicy dotychczas nigdzie n ie zorganizowani; ' um ieściliśm y tam dwu b yłych ikatorżników przybyłych z Orła do Charkowa na

czele z bojow cem Gierasem. Skupili oni koło siebie spore grono tow arzyszy i u si­ łow ali zaprowadzić w sw ej grupie rygor Organizacji Bojowej, z której w yszli. Na tym tle pow staw ały kom iczne nieraz konflikty. Jeden z nich m usiałem sam rozw ią­ zywać: toW. Obiesło został zaw ieszony w prawach członka za to, że szerzył alkoho­ lizm. Przyszedł on do nas, do Kom itetu, z zażaleniem na tę krzyw dę. Pojechałem do niego, by zbadać i ew entualnie załagodzić sprawę. Obiesło m ieszkał niedaleko fabryki w dużej izbie z żoną i rojem dzieci. Rozsiadły się one na brzegu łóżka jak wróble na drucie telegraficznym i ipoważnie przyglądały się obcemu panu. Obiesło zgarnął je jednym gestem ręki i w ypędził na dwór: „Przez te dzieci cały kłopot. Jak je w yżyw ić? To, co zarobię w fabryce, nie wystarczy, zrobiłem sobie źródło dobrego dochodu i to ludzi kłuje w oczy”. Tu w skazał mi stojącą w kącie nakrytą beczkę. Odchylił w orek i buchnął na m nie ostry zapach zacieru kartoflanego. Zrozumiałem: pędzi się tu samogon. Zajęcie niezbyt szlachetne, ale czyż m usiało w yw oływ ać potępianie towarzysza? Zadałem kilka pytań: komu sprzedaje wódkę? czy w łaśn ie organizacja jest terenem zbytu? Okazało się, że k lien telę m a różną i są wśród niej członkow ie organizacji. Czy ma im odmówić? Sam Gieras przy­ chodzi ze sw oją butelką. Gdy zapytałem potem Gierasa, czy czasem nie zajrzy do kieliszka, przyznał, że ,to się zdarza, ale tylko przy okazji. A czy kupow ał wódkę od Obiesły? Na to oskarżyciel i strażnik w ysokiej moralności organizacyjnej przy­ znał, czerwieniąc się, że owszem, zdarzyło się tak, b a przyszli do niego towarzysze katorgi. — Więc czego m acie pretensję do Obiesły? Gieras roześm iał s ię ,i sprawa

została zlikw idow ana. ' .

W łączył się też do organizacji ów Jan Cupiał z pierwszej m anifestacji rew o­ lucyjnej. W yszedł na em igrację długo przed w ojną i przez Rygę, gdzie pojął za żonę m iłą Łotyszkę, dowędrował tu, znajdując dobre zajęcie w fabryce lokomotyw. Sym patyzow ał z rosyjską socjalną dem okracją i z Polakam i n ie utrzym yw ał sto­ sunków. Dopiero pow stanie Zjednoczenia pociągnęło go do naszego środowiska. M ieszkał w naszym sąsiedztw ie i chętnie odwiedzałem go. W ypijaliśm y wówczas w ogródku niezliczone ilości herbaty, wypróżniając cały sam owar i zgarniając z twarzy pot ofiarow anym i przezornie przez Ciupałową ręcznikami.

Osobną grupę s.tanowili w spom niani katorżnicy z Orła. Przyjechali oni do Charkowa śladem dwu naszych podopiecznych, którym na polecenie Mariana N o­ w ickiego22 żona w ysłała paczki, podając się za siostrę i narzeczoną. Gdzież m ieli się podziać po w yjściu z w ięzienia, jak n ie przyjechać do „siostry” i „narzeczonej”? Tak zjaw ili się u nas towarzysze Gieras i R ydzew ski. P ierw szy niski, ruchliw y, zadziorny, hutnik szklany z zawodu, drugi — w ysoki chłap, z twarzą poznaczoną 09pą; obaj b yli bojow cy i obaj kręcący nosem na nasze zjednoczeniow e zapały, ale lojalnie podporządkowujący się zapadłym decyzjom. Z nim i przybyło jeszcze trzech czy czterech b yłych katorżników , pow iększając naszą pepesow ską rodzinę.

M iew aliśm y wśród siebie i^ przelotne ptaki zaw iane rew olucyjnym wiatrem .

W ładysław D obrowolski po w ystąpieniu na w iecu i jednym czy dwu posiedzeniach K om itetu znikł bez śladu. W ystąpił też n a kilku zgrom adzeniach w mundurze ofi­ cerskim niejaki W alc23, deklarując swą solidarność ze Zjednoczeniem i obiecując zająć się organizacją polskich żołnierzy, i rów nież gdzieś się zapodział. Podobnie

stych ” w e L w ow ie, działacz PPS, następnie PPS-Frakcji R ew olucyjnej, członek

Charkowskiego KR ZSP. ·

22 M arian N ow icki (1893— 1960) — od 1910 w Związku MPN w Piotrkowie, od 1911 w PP S-F rakcji R ew olucyjnej, następnie w PPS-O pozycji, w 1914 aresztow any

i w ięziony w Rosji, członek Charkowskiego KR ZSP. '

23 Karol Walc — prawnik, porucznik, przewodniczący kom itetu pułkow ego pol­ skiego pułku rezerw ow ego w Biełgorodzie.

(9)

108

A R T U R L E IN W A N D

było z W oźniakiem, który być może został zrażony naszym chłodnym przyjęciem: w ygłaszał tak rew olucyjne frazesy, że naw et w ydaw ał się nam podejrzany. Dłużej popasał w zjednoczeniow ym gronie Rożniecki (Rażniewski?), który podawał się za socjaldem okratę, bardzo głośno krzyczał, ale n iew iele robił. N ie mogę jednak źle go w spom inać, bo przez niego to zostałem w najcięższych żyw nościowo czasach n astępow ania N iem ców na Charków zaopatrzony w suchary, wiadro kwaszonej kapusty i pudło czerwonego kawioru.

6

. ZJEDNOCZENIE SOCJALISTYCZNE POLSKIE

Zjednoczenie Socjalistyczne Polskie w yszło szybko poza granice Charkowa. Pod w pływ em „Jedności Robotniczej”, a często z w łasnego natchnienia w w ielu m iastach i osiedlach przem ysłow ych p ow oływ ali robotnicy różne zw iązki, skupia­ jące działaczy z różnych partii. W łączały się one bezpośrednie do Zjednoczenia i podporządkow yw ały K om itetow i W ykonawczem u w Charkowie, bądź też — bez form alnego pow iązania — korzystały z naszego pism a i organizowały kolportaż „Jedności Robotniczej”24. W bezpośrednim zasięgu organizacyjnym znalazła się cała lewobrzeżna U kraina z w szystkim i przem ysłow ym i m iastam i Zagłębia D onieckie­ go. Tutaj na czoło w ysun ęła się grupa w Sław iańsku, gdzie przebyw ała rodzina Tołw ińskich25 i Antoni Zdanowski26.

Praca organizacyjna rozw ijała się dwoma torami: ośw iatow ym i politycznym . K om itet charkow ski dokładał w szystkich starań, by w poszczególnych m iejscow o­ ściach Zagłębia, jak rów nież w dzielnicach m iasta organizować w ykłady popularne z zakresu nauk społecznych, a jednocześnie interesow ać członków zarówno pro­ blem atyką polityczną zrewolucjonizow anej Rosji, jak też w ydarzeniam i w Polsce. W szystkie siły in teligenckie zostały w przągnięte w te .prace, a dużo w ysiłk u w k ła­ dał w nią przede w szystkim Roman Jabłonowski i niezm ordowany w b iegan iu -n a zebrania poszczególnych grup Tadeusz Żarski. Tadeusz był też najw ydajniejszym w spółpracow nikiem redakcji. W łaściw ie gros pracy spadało na nas dwóch. W e dw ójkę w ypełn ialiśm y cały numer, otrzymując od innych członków kom itetu re­ dakcyjnego jeden, dwa artykuły do każdego numeru, a i o to trzeba było zabiegać i nam aw iać poszczególnych autorów. Jakoś jednak dawaliśm y sobie radę, tym bardziej że n ie było żadnych kłopotów finansow ych, bo czytelnicy p łacili regu­ larnie przez sieć kolporterów pracujących bezinteresow nie, a w w ielu grupach polskich robotników urządzano zbiórki na pokrycie kosztów w ydaw nictw a, czasem w postaci jedno- czy kilkugodzinnego zarobku całej załogi. „Jedność Robotnicza” w ychodziła w ięc regularnie co tydzień, osiągając w ysoki jak na ów czesne stosunki nakład iponad 5000 egzem plarzy27. Było to naprawdę osiągnięcie w spaniałe.

24

O działalności ZSP zob. N a j d u s, op. cit., s. 175 i in. oraz U z i e m b ł o ,

W spomnienia...

25

Rodzina T ołw ińskich składała się z rodziców: Marii i Kazim ierza oraz dzieci:

A nny i Stanisław a. Kazimierz Tołwiński, sym patyk PPS, od 1907 m ieszkał w S ła ­ w iańsku, od 1910 b ył kierow nikiem i w spółw łaścicielem warzelni soli.

S tan isław 'Tołwiński (1895— 1969) — od 1912 w Związku MPN w Petersburgu, członek PP S-F rakcji R ew olucyjnej, aresztow any w W arszawie w lipcu 1915, w ięzio­ ny w Rosji do lutego 1917, działacz PPS i ZSP w Sławiańsku, kom isarz do spraw polskich tamże.

26

A ntoni Zdanowski (1895— 1948) ·— członek Związku MPN, żołnierz POW,

aresztow any w W arszawie w lipcu 1915, w ięziony w Rosji do lutego 1917, działacz PPS i ZSP w Sław iańsku.

27

W krótkiej notatce z 1919 r. na tem at „Jedności Robotniczej” jest wzm ianka,

że tygodnik ten bito w ilości do 8 tys. egzem plarzy. Z dziejów p ra sy socjalistycznej

(10)

Z E W S P O M N IE Ń R E D A K T O R A

109

Kiedyś zaszedłem z paczką „Jedności” do stołów ki studenckiej 1 natknąłem się na Ukraińca M iszę z „W peredem” pod pachą, który w yd aw ał i redagował. Gdy mu pow iedziałem , jaki vma nakład nasz tygodnik, nie chciał w ierzyć i przyznał się, że jego organowi socjalistów ukraińskich daleko do takiej liczby. G órowaliśm y w ięc nad pism em m iejscow ej ludności, m y „bieżeńcy”, przypadkowo rzuceni na tę ziem ię. Praw dopodobnie po p ew nym czasie Misza nas dogonił i przegonił, ale nasz sukces w pierw szych tygodniach rew olucji nie ulegał w ątpliw ości.

Przy pierw szych num erach n ie m iałem żadnych trudności w redagowaniu pisma. U nikałem w swoich artykułach, tak samo jak Tadeusz Żarski, akcentów mogących zadrażnić uczucia naszych kontrahentów innego n iż m y pochodzenia partyjnego, ale pisałem zdecydow anie w duchu przyjętej w spólnie platform y id eo­ logicznej, a w ięc podkreślając stale nie tylko solidarność z rewolucją, ale i odręb­ ność naszych celów politycznych, w yrażających się przede w szystkim w dążeniu do odzyskania niepodległości. K ładłem też nacisk na obowiązek robotników pol­ skich szykow ania się do powrotu, gdy tylko otworzą się m ożliwości. Jeśli ktoś dał mi artykuł, m ający tendencję sprzeczną z założeniam i deklaracji programowej, zw racałem się z n im do Kom isji Redakcyjnej i zw yk le osiągałem niezbędne zm iany w tekście. W . tych w ypadkach m iew ałem jednak czasem dużo kłopotu z Romanem Jabłonowskim , który stopniow o w ycofyw ał się ze w spólnej platform y i bronił w szelkich zw rotów utożsam iających nasze zadania z zadaniam i socjalistów rosyj­

skich. .

Nieporozum ienia na tym tle m iały z czasem rosnąć, w ytw arzając stan podej­ rzeń o forsow anie przeze m nie lin ii PPS i krępow anie w w ypow iadaniu się przed­ staw icieli innych kierunków. Zrodzona na tym tle nieufność znajdowała czasem wyraz w dziwacznych formach. Oto pew nego dnia rozsypała się w drukarni cała kolum na zawierająca część artykułu, zresztą zupełnie niew innego z punktu w id ze­ nia którejkolw iek partii. Zdecydowaliśm y z drukarzem, że już nie zdąży się prze- składać tej kolum ny, gdyż pism o m usiało w yjść na czas ze w zględu na kolporterów, którzy przyjeżdżali do Charkowa z odległych nieraz m iejscowości na oznaczony z góry termin. Puściliśm y w ięc numer z białą stronicą. Autor, Jan Durko, skąd­ inąd człow iek spokojny, w ystąp ił ze skargą, że naum yślnie nie puściłem w cało­ ści jego artykułu. N ie pom agały żadne tłum aczenia. Pozostał przykry osad, zatru­ w ający moje dobre samopoczucie.

M yślę, że te rodzące się tarcia w ynikały z zewnętrznych nacisków dawnych towarzyszy partyjnych niechętnych wobec akcji zjednoczeniow ej, zw ężającej pole działania daw nych partii odbudowujących się na terenie Rosji. Zresztą sam byłem pod takim i naciskam i. Z Piotrogrodu, z M oskwy zwracano się do m nie z zapyta­ niami, dlaczego n ie zakładam sekcji PPS, lecz angażuję się w , akcji ZSP. Zapro­ szono też m nie na pierw szą konferencję działaczy PPS do Piotrogrodu, odbyw a­ jącą się w p ołow ie 1917 r.28 Postanow iłem pojechać tam dla pełnego w yjaśnienia spraw y i zobaczenia się ze starym i towarzyszami. Zabrałem ze sobą Stacha Toł­ w ińskiego i zaopatrzeni w w ałów kę oraz czajnik na wrzątek, dawany na każdej

stacji rosyjskiej, udaliśm y się w tę daleką drogę. .

Wśród licznie zgromadzonych członków konferencji przew ażali wypuszczeni z w ięzień i katorg bojow cy oraz działacze organizacyjni ze znanym i mi tylko z le ­ gendy szliselburczykiem Kazim ierzem Pużakiem 29 i katorżaninem Janem

Chałup-28 Ogólnokrajowa konferencja PPS odbyła się w dniach Chałup-28 maja— 2 czerwca 1917.

29 Każim ierz Pużak (1883— 1950) — działacz PPS, P P S-F rak cji Rew olucyjnej, bojowiec OB PPS, w 1911— 1917 w ięziony w tw ierdzy szlisselburskiej, członek

(11)

110

A R T U R L E IN W A N D

ko-K w apińskim 30 na czele. Poznałem też B ronisław a S iw ik a31, z ’którym od dość dawna korespondowałem , oraz W ińcentego Jastrzębskiego32, na którego ktoś zwró­ cił m oją uw agę jako na najw ybitniejszego robotnika-sartfbuka. Z dawnych znajo­ m ych znalazłem Franka M akowskiego33, nic nie zm ienionego zewnętrznie, z tym sam ym pogodnym, choć zapraw ionym ironią uśmiechem. Trudno było dać w yraz

radości z tego spotkania. ·

Kazim ierz Pużak, który kierow ał konferencją, razem z kilkom a towarzyszam i zaprosił nas na rozm owę w spraw ie ZSP. Zająłem stanowisko wyraźne: jestem i pozostanę z przekonań pepesow cem , ale póki Zjednoczenie trw a na stanowisku, sw ej deklaracji program owej zgodnej z założeniam i program owym i PPS, będę lo ­ jalnym działaczem ZSP bez podnoszenia akcentów partyjnych, bo to m usiałoby rozbić dobrze rozw ijającą się organizację, która skupia m asy członków, mało lub w cale nie rozum iejących, a naw et nie interesujących się subtelnościam i różnic id eo­ w ych i taktycznych. Podobne ośw iadczenie złożył rów nież Stach Tołwiński. N a zapytanie zaś, co zam ierzam y zrobić, jeśli nasi kontrahenci w ycofają się ze Zjed­ noczenia lub zechcą je opanować, odpow iedzieliśm y zgodnie, że o opanowaniu ZSP przez inne partie n ie m a m owy, bo nasz w p ływ góruje nad w szystkim i in nym i razem w ziętym i. W w ypadku zaś w ycofania się esdeków i „lew icow ców ” PPS dołoży starań, żeby przy ew entualnej likw idacji Zjednoczenia sekcje PPS zorga­ nizow ały się w szędzie, gdzie sięgają w p ływ y organizacyjne ZSP. Zw róciliśm y się przy tym z prośbą, by partia zachow ała dotychczasową taktykę przyjaznej posta­ w y w obec ZSP i n ie w chodziła na tereny, na których działa nasza organizacja. Kazimierz Pużak i tow arzyszący mu działacze PPS przyjęli nasze ośw iadczenia bez szerszej dyskusji. Zdaje się, że obie strony b yły zadowolone z tej w ym iany inform acji i poglądów. My ze Stachem w yszliśm y z tej rozm owy upewnieni, .że ze strony naszej p artii nic n ie zagraża pracy zjednoczeniowej.

Na samej jednak konferencji zarysow ały się różnice poglądów, które m iały fataln ie odbić się rów nież w życiu ZSP. Chodziło o określenie roli PPS w rew o­ lu cji rosyjskiej. K ilku towarzyszy na czele z Frankiem M akowskim propagowało- pełne utożsam ienie PPS z siłam i ręwblucji, a w konsekw encji powiązanie się z ruchem socjalistycznym rosyjskim aż do w ejścia w skład partii rosyjskiej. Cho­ ciaż to było sform ułow ane ogólnie, można się było dom yślać, że tą partią m iała być socjaldem okracja odłamu bolszew ickiego. Pużak odrzucał taką koncepcję, pod­ kreślając konieczność zachow ania p ełn ej sam odzielności. Zgadzał się, że w po­ szczególnych spraw ach w yłan iających się w toku rew olucji można i n ależy w łą ­ czyć się do w ysiłk u najbardziej nam odpowiadającej partii rosyjskiej. Dla przy­ kładu podaw ał, że wobec zdecydow anego w ypow iedzenia się bolszew ików za pra­ w em narodów do samoofereślenia i odłączenia się od Rosji przy wyborach do Kon­ stytuanty trzeba będzie oddać nasze głosy na kandydatów tej partii34. A le pozo­ stajem y partią p olskich robotników z zadaniem odegrania czynnej roli przede w szystkim w życiu naszego narodu i dlatego trzeba zachować sam odzielność i ustaw ić sw e zadanie tak, by jak najw ięcej i najlepiej przygotow anych sił prze­ rzucić do kraju.

30 Jan Kwapiński, ps. Piotr Chałupka (1885— 1964) ·—■ działacz PPS, bojowiec

OB PPS, uczestnik akcji pod Rogowem, w 1907 skazany na karę śm ierci zam ienio­ ną na 15 lat katorgi, zw olniony w 1917, działacz PPS w Rosji, w 1917— 1918 prze­ wodniczący K om itetu W ykonawczego RDRiŻ w^Orle.

31 Bronisław S iw ik — redaktor „Prom ienia” w Piotrogrodzie, członek CKW PPS w Rosji.

32 W incenty Jastrzębski (1885— 1977) — działacz PPS, bojowiec OB PPS, 1908— 1916 w ięziony w Rosji, m.in. w Szlisselburgu, następnie na zesłaniu, w 1917— 1919·

w aparacie radzieckim w Piotrogrodzie. '

33 Jerzy Franciszek M akowski (1889— 1937) — działacz PPS, członek Z w iązku Strzeleckiego, w ięziony w 1914—1917 w Rosji, działacz PPS w Moskwie.

(12)

Z E W S P O M N IE Ń R E D A K T O R A

111

Ogromna w iększość uczestników konferencji stanęła po stronie w yw odów P u - żaka. Odpowiadało też ono całkow icie naszym poglądom. Franek M akowski pozo­ stał przy swoim , do partii się nie w łączył, w stąpił do w ojska i jako bolszew ik zrobił dużą karierę w ojskow ą, by w końcu zginąć w którejś z k olejnych czystek.

W racaliśmy z T ołwińskim w pełni zadow oleni z w yników konfrontacji z dzia­ łaczam i PPS. Taik samo najbliżsi moi towarzysze, jak Żarski, Peretiatkow iczów na, B agiński35, Szacki36, Uziem bło, przyjęli z satysfakcją sprawozdanie z konferencji p e­ tersburskiej: nic nie dzieliło nas z p artią w zakresie ideologicznym , a praca nasza w Zjednoczeniu uzyskała jeśli nie pełne uznanie, to życzliw ą neutralność, zabez­ pieczającą przed rozbijaniem ZSP z tej strony. Zdawało się, że i w innych śro­ dowiskach partyjnych zw ycięży rozsądek, nakazujący utrzym ać i rozw ijać ZSP co najm niej aż do otworzenia się m ożliw ości pow rotu do kraju. Zjednoczenie rozw inę­ ło zbyt szeroką akcję społecznego i politycznego uświadam iania, by ktok olw iek m ógł

lekcew ażyć jego osiągnięcia i m ożliwości. '

*

Gorące tchnienie rew olucji, obalającej dom n iew oli ludzi i narodów, przeobra­ ziło całkow icie n ie tylko zew nętrzne w arunki naszego życia, ale duchową atm osfe­ rę, w której tk w iliśm y dotychczas. Otworzył się nagle św iat, w którym n ie m ierzw ą już m ieliśm y być pod przyszłe zasiew y, ale siew cam i na glebie uprawionej przez zeszłe pokolenia, a n aw et budowniczym i nowych, lepszych kształtów życia. R ew olu­ cja przynosiła radosne uniesienia. Oczami, uszami, praw ie dotykiem rąk chłonąłem cudowne oblekanie się w rzeczyw istość tego, co dotychczas było tylko marzeniem. M yślę, że w pierw szych m iesiącach w szyscy byliśm y pod takim urokiem rew olucji. Nic go jeszcze nie mąciło. W alka poli-tyczna, obejm ująca w ielk ie m asy ludności, zbierającej się na niezliczonych, całych nieraz dzień trw ających m ityngach, w ielk i spór o charakter i przyszłość rew olucji, w którym każdy chciał uczestniczyć, w y ­ rażał tylko zdobycie w olności i swobody szukania najlepszych dróg w yjścia z w o j­

ny i budowania now ych instytucji. ’ · ·

Pierw szy m aja 1917 roku m usiał nabrać niezw ykłego wyrazu. Tradycyjne św ię­ to k lasy robotniczej, obchodzone z nakazu solidarności m iędzynarodow ej, m obilizo­ w ało nasze uczucia, pozw alało nam ze zdziesiątkow anych szeregów partii rew olu­ cyjnych, tropionych i tępionych na każdym kroku, poczuć się cząstką n iezw ycię­ żonej siły m iędzynarodowego ruchu robotniczego. Stanow iło to w iele, bardzo w iele dla zachow ania m ocy przetrw ania złego okresu. Teraz P ierw szy Maj znaczył ziszcze­ n ie przezeń niesionych zapowiedzi. C hcieliśm y uczcić nasze św ięto jak najpiękniej m anifestacją polskich robotników, zjednoczonych pod w spólnym sztandarem.

M anifestacja odbyła się w udekorowanej zielenią i sztandarami sali Domu P ol­ skiego. Taikiej m asy ludzi ,nie w idziano tu nigdy. S tół prezydialny stanow ił m ałą w ysepkę w olnego miejsca, otoczonego zw artym tłumem. N asze i przedstaw icieli partii rosyjskich przem ówienia w ydobyw ały w spom nienia innych dni pierwszom a­ jowych, św iętow anych w podziem iu lub pod nahajkam i kozaków, by przeciw staw ić je tem u św iętu pełnem u blasków zw ycięstw a. Gdy któryś z m ówców krzyknął, że otworzenie w ięzień i obecność wśród nas w czorajszych katorżników sym bolizuje znaczenie św ięta majowego, w ybuchł entuzjazm, sala zerw ała się z miejsc, ktoś w ydźw ignął ponad głow y jednego z naszych towarzyszy, później drugiego i trze­ ciego katorżanina. Owacja pełna okrzyków radości, rzucanie się w objęcia, przepy­

- 35 W ilhelm Bagiński — członek U nii MPN w Charkowie, działacz PPS.

-36 B olesław Skarbek-Szacki (1888— 1933) — działacz PPS w K ijowie, od 1916

w P P S-L ew icy w Charkowie, w 1917 przew odniczący grupy P P S-L ew icy w Char­ kow ie i członek Charkowskiej RDRiŻ.

(13)

112

A R T U R L E IN W A N D

chania, by choć dotknąć m ęczenników sprawy, zdSwało się — nie znajdzie końca. Inny akcent w niosła do tej m anifestacji Bronisława Ostrowska. Z jej zjaw ie­ n iem się na podw yższeniu zeszła na salę poezja, poetycki w yraz chw ili. Jej wiersz, w ypow iedziany przez piękną, szlachetną w każdym· skrom nym geście autorkę, w zniósł w szystkich na w yżyny w ielkiej syntezy bohaterstw a w alk dotychczasowych z w iosennym i zapow iedziam i jutra:

Przychodzę do Was z pieśnią, Że św ita pierw szy maj, Że sad kw itnącą trześnią, A liściem skrył się gaj.

Przychodzę do Was z pieśnią, Że św ita ipierwszy maj, Że sk u ty kajdan cieśnią W ięziony ożył kraj.

[... ] Skrzydlata w ieść radosna

Leci na św iata skraj. Zbliża się ludów wiosna, Św ięćm y jej pierw szy maj!

A het zza ścian bagnetów, Zza muru kul i dział, Zza siódmej krw aw ej rzeki, Zza siódmej góry ciał Ojczyzna, co nas czeka

Za tysiącam i staj ■—

Ojczyzna św ięci z nami Żywota pierwszy maj.

Społeczne i patriotyczne akcenty tego poematu w yrażały to, co każdy czuł i m yślał tej w iosny pełn ej świeżego, orzeźwiającego zapachu nadziei na w ielk ie i upragnione przemiany.

*

M inęła upojna w iosna i szło. lato pełne burz, w strząsających młodą republiką. N ie m ogły one ominąć naszego Zjednoczenia. Po m ajow ej m anifestacji zgody i soli­ darności przyszła w czerwcu pierwsza konferencja przedstaw icieli w szystkich ośrod­ ków ZSP37, ujaw niając duże rozdźw ięki w organizacji.

Na razie mogło się wydaw ać, że pow stające tarcia m ają sw e podłoże w czysto osobistych nieporozum ieniach, powstających głów nie m iędzy m ną i Romanem Ja­ błonowskim . Żyliśm y z sobą na dobrej, przyjacielskiej naw et stopie. B yw aliśm y u siebie, nasze żony lu biły się w zajem nie. W iedzieliśm y o sobie dostatecznie, by uniknąć sporów biorących źródło w dawnych przeciw ieństw ach partyjnych, a mimo to z biegiem czasu zjaw iały się w naszych rozmowach coraz częściej akcenty p ole­ miczne. W yw oływ ały je różnice w ustosunkowaniu się przede w szystkim do zagad­ nień bieżących. M oje zdecydow ane n astaw ienie na kraj i utrwalające się przeko­ nanie o uw alnianiu się PPS z przeżytków koncepcji orientacyjnych nakazyw ało podkreślać w rozm owach i w „Jedności Robotniczej” przejście mojej partii na po­ zycje rew olucyjne, harm onizujące z postaw ą naszego Zjednoczenia. W yw oływ ało to gorące sprzeciw y Jabłonowskiego. Zaperzaliśm y się nieraz do tego stopnia w sporze, że nasze żony m usiały gasić rozognioną dyskusję zdwojoną porcją herbaty.

Jabłonow ski jako członek kom itetu redakcyjnego „Jfedności R obotniczej” um iesz­ czenie każdej notatki o życiu PPS w kraju lub cytatu z warszaw śkiego organu

37

W I konferencji ZSP, w m arcu 1917, w zięli udział tylko delegaci z Charko­

w a. II konferencja ZSP z udziałem przedstaw icieli w szystkich ośrodków obrado­ w ała w dniach 4—6 czerwca 1917 w Charkowie.

(14)

Z E W S P O M N IE Ń R E D A K T O R A

113

p artii o tym sam ym tytu le38 traktow ał teraz jako przejaw zbytniego reklam owania P PS i prow okow ania zw olenników innych ugrupowäň. Zmuszało to m nie do w ielo­ godzinnych jałow ych w sw ej istocie dyskusji, bo zawsze m ogłem się pow oływ ać na zgodność mego postępow ania z uchwałam i · ZSP, w spólnie pow ziętym i. Zawsze te ż m ogłem się w ykazać gotowością zam ieszczania wiadom ości o działalności i sta­ now isku innych partii robotniczych, gdy tylko takie inform acje otrzymam. Za szczupłość takich inform acji w porów naniu z wiadom ościam i o działaniu PPS w kraju trudno było m nie oskarżać. K onflikt jednak m iędzy nami narastał i pogłę­ b iał się. K onflikt dość zw yk ły i pow tarzający się w szędzie, gdzie kom itet redak­ cyjn y usiłuje zbytnio krępować redaktora faktycznego.

U m yśliłem uw olnić się od pochłaniających dużo czasu praw ie perm anentnych obrad kom itetu redakcyjnego i przenieść dyskusje na tem aty ideologiczne i taktycz­ ne na posiedzenia K om itetu W ykonawczego. Zaproponowałem w ięc konferencji w y ­ branie Jabłonow skiego na przewodniczącego całej organizacji, co oznaczało w yco­ fan ie go z kom isji redakcyjnej. P rzyjęcie tego w niosku potraktow ał on jako afront p olityczny i godności przewodniczącego nie przyjął. Wobec tego skapitulowałem , zgłaszając w niosek o reasum cję powziętej uchw ały i pozostaw ienie w szystkiego po staremu. Po tym starciu p ow stał niedobry osad, który odbił się zupełnym oziębie­ n iem naszych stosunków. W yw ołanie tego konfliktu było m oim dużym błędem, uspraw iedliw ionym tylko brakiem doświadczenia i m łodzieńczym tem peram entem . Błąd ten b ył tym bardziej nieuspraw iedliw iony, że obrady konferencji wśród żyw ej i kontrow ersyjnej dyskusji poszły całkow icie po lin ii dotychczasowej p olityki ZSP, m ogłem w ięc zachować w ięcej cierpliw ości w obec trudności w redakcji.

Przebieg obrad konferencji stał w ścisłej zależności od ujawnionego na niej im ponującego stanu organizacji. D elegaci, w ybrani regularnie, zgodnie ze statutem reprezentow ali kilkanaście m iast i około 5000 członków. Przew yższało to niew ątpli­ w ie sw ą liczbą bodaj w szystk ie razem w zięte organizacje polskie w Rosji. Tego dorobku i takiego szerokiego terenu pracy n ikt n ie chciał się pozbyć, a wobec przewagi delegatów o orientacji identycznej lub zbliżonej do stanow iska PPS o zm ia­ nie dotychczasowego stanow iska ZSP nie. mogło b yć'm ow y. Zresztą w czerwcu dy- ferencjacja w łon ie rew olucji nie poszła jeszcze tak daleko, żeby znalezienie między nam i w spólnego języka było zbyt trudne.

U chw ały, pow zięte przew ażnie jednom yślnie, form ułow ały stanow isko wobec n ajistotniejszych zagadnień rew olucji: pokoju, w ojny, Rad D elegatów Robotniczych oraz partii rosyjskich. W ysiłki Rządu Tym czasowego, zm ierzające do odbudowy bojowej w artości arm ii rosyjskiej i w iernego stania przy sojusznikach w wojnie

z Niem cami, w ydaw ały się nam bezcelow e i beznadziejne. Obawy przed niem iec­

kim zw ycięstw em już n ie było i w ierzyliśm y, że rew olucyjny przykład Rosji od­ bije się w m asach żołnierskich N iem iec, co pozwalało na sform ułow anie stanowiska p rzeciw przedłużaniu w ojn y oraz za rew olucyjnym i m etodam i jej zakończenia. W Radach D elegatów Robotniczych w idzieliśm y głów ny ośrodek presji na rząd w kierunku pokoju i realizow ania niezbędnych reform w ew nętrznych, toteż uchwa­ ła konferencji poszła w kierunku pełnego poparcia RDR. Dużo trudniej było nam sform ułow ać stanow isko w obec partii rosyjskich. Eserowcy angażow ali się po stro­ n ie p olityki K iereńskiego, i to zrażało naw et nas „fraków ”, tradycyjnie szukają­ cych zbliżenia z tym ruchem . A le drugie skrzydło ruchu robotniczego — socjalna dem okracja — straciła całkow icie sw ą jedność i nasze sym patie b yły podzielone: Jabłonow ski i ja skłanialiśm y się ku m ieńszew ikom -internacjonalistom , esdecy w ią­ zali się z bolszew ikam i. M iędzy pepesow cam i zresztą rów nież można było znaleźć sym patyków bolszewizm u. Z pow stałych ' w ten sposób trudności konferencja w y ­

38 w W arszawie w 1. 1916— 1918 ukazyw ał się tygodnik PPS rów nież pod tytu ­ łem „Jedność Robotnicza”.

(15)

114

A R T U Ř L E IN W A N D

brnęła przyjm ując uchw ałę polecającą nawiązanie bliskiej współpracy z socjalde­ m okratyczną partią w ogóle, bez w ym ienienia tej czy innej jej frakcji.

S iłą rzeczy problem y życia polskiego g ó ro w a ły , nad całością obrad konferencji n ie tylko przez w ydzielen ie dla nich m iejsca w porządku dziennym; w zw iązku z każdą in ną kw estią m otyw polski stale się powtarzał. Panow ała wierność dla h asła N iepodległej Rzeczypospolitej Dem okratycznej. S zczęśliw ie w ciąż jeszcze w tej spraw ie nie było w yraźnych różnic. W konsekw encji zajęliśm y negatyw ne sta­ nowisko wobec Tym czasowej Rady Stanu, przeciw staw iając się ostro w szelkim pro­ jektom nadania Polsce form monarchicznych. Inform acje o podnoszeniu się w kraju ruchu rew olucyjnego przeciw okupantom budziły szczery entuzjazm. W tym też duchu zostały sform ułowane i bodaj jednogłośnie p rzyjęte rezolucje.

Tak w ięc w· ch w ili owego szczytow ego rozwoju ZSP potw ierdziło w p ełn i za­ sady przyjęte w chw ili powstania organizacji. O siągnięte to zostało przez w ielką przew agę delegatów o przekonaniach pepesowskich, których w ystąpienia uniem ożli­ w iały w szelk ie próby podważania dotychczasow ych założeń ideologicznych ZSP. Różnice jednak w tym zakresie już się znaczyły, a pierwszym praktycznym prze­ jaw em tych różnic było rosnące zniechęcenie w ielu przedstaw icieli kierunku esdee- k iego i „lew icy” PPS do pozytyw nej pracy organizacyjnej. Odczułem to ostro przy akcji zbierania .pieniędzy na pomoc robotnikom w Polsce.

Z ainicjow ałem tę zbiórkę z m yślą o powiązaniu uczuciowym z krajem mas robotników polskich rozrzuconych po Rosji, i stw orzeniu m aterialnego w yrazu tej łączności. Trudno było liczyć na w ielk i efek t tej akcji, ale politycznie każdy rubel złożony na taki cel b ył ogniw em w iążącym ze sprawą polską. U chw ała w tej spra­ w ie została pow zięta jednom yślnie, ale cała robota praktycznie została przerzuco­ na na U ziem błę, Żarskiego, m oją żonę i kolegów z Unii. Poza tą grupą m nie naj­ bliższych tylko Jan Durko stanął przy pracy wykonaw czej. Mimo to zbiórka przy­ niosła pow ażne w yniki zarówno w Charkowie, jak i w kilkunastu m iastach, gdzie działały zorganizowane grupy ZSP39.

*

Solidarność z rew olucyjnym ruchem rosyjskim stanow iła jedno z fundam ental­ nych założeń Zjednoczenia Socjalistycznego Polskiego. Podstaw a mocna, póki re­ w olucja m iała jednoznaczne przed sobą cele, przynajm niej w jej czołow ych od­ działach partii robotniczych. Hasła republiki dem okratycznej zbudowanej przez ^grom adzenie U staw odaw cze w ytyczały w spólną drogę, a dążenie do zakończenia w ojny rów nież w ysu w ały w szystkie p artie socjalistyczne jako najw ażniejsze za­ danie aktualne. Po trzech m iesiącach rew olucji n iew iele z tego pozostało. Gdy w łaśn ie na tle tych spraw podstaw ow ych nastąpiło rozbicie jedności rew olucyjnej, nasze Zjednoczenie m usiało stracić jeden z głów nych elem en tów w łasnej jedności.

Dało się to już odczuć na konferencji czerw cow ej i om inięcie problemu przez proklam ow anie solidarności z socjalną demokracją jako taką n ie mogło na długo osłonić ZSP od w pływ u rozbicia zachodzącego w otoczeniu rosyjskim . Pozostaw ało w praw dzie zam knięcie się w polskim środowisku robotniczym z jedynym zadaniem organizowania powrotu do kraju. Jednak procesy różnicowania się prądów rew o- lucýjnych odbyw ały się zbyt blisko nas i zahaczały o codzienne życie każdego ro­ botnika, by takie w yodrębnienie mogło znaleźć drogę do naszego m yślenia. Rewo^

38 U z i e m b ł o (op. cit., s. 158) pisze, iż zebrano ponad 9000 rubli, natom iast

J. Durko p isał w 1938, że zebrana suma odpowiadała przedwojennej w artości 20 000 rubli, co równało się 10 000 dolarów. Zob. J. D u r k o , Jak prze w o ziłe m w czasie

w o j n y pieniądze z Charkowa do W a rsz a w y dla celów organizowania Rządu Lubel­ skiego, „Kronika Ruchu R ew olucyjnego w Polsce”, 1938, nr 4, s. 253.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy bolszewicy przeszli już pod Płock, a nie zaczął się jeszcze ich odwrót, przez Bieżuń przejeżdżał szwadron kawalerii z dywizji gen.. Jechali od Żuromina w

Kapral, który nocą wybrał się do dziewczyny, włożył moje buty, żeby być bardziej elegancki.. Z rana ogłoszono alarm bojowy, stawiłem się bez butów — nie było

Rzucamy 10 razy

Po pewnym czasie marszu ten Niemiec podszedł do nas, rozejrzał się czy inni Niemcy na nas nie patrzą, zaczął mówić, że na to co się tu dzieje nie może patrzeć bo odchodząc

Komputer z dostępem do Internetu, rzutnik, karty pracy, piosenka EINSHOCH6 „Solang die Erde sich dreht” https://www.youtube.com/watch?v=ZhyiKUAW2bA, małe białe tablice lap

Jak widać pojęcie mowy nienawiści jest pojmowane wielowymiarowo. Rozumienie nawiązujące do angielskiego hate speech nie wyczerpuje spektrum pojmowania tego pojęcia w

dr José Alberto García Avilés (Universidad Miguel Hernández de Elche, Hiszpania), dr Bogdan Fischer (Uniwersytet Jagielloński, Polska), prof.. Tomasz Goban-Klas

każdej akcji politycznej 75. Swoistym symbolem wykorzystania w tym kontekście figury „złego „sąsiada” był reprodukowany w wielu tysiącach egzemplarzy plakat,