• Nie Znaleziono Wyników

Badanie narracji historycznej : próba konceptualizacji kulturoznawczej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Badanie narracji historycznej : próba konceptualizacji kulturoznawczej"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Radomski

Badanie narracji historycznej : próba

konceptualizacji kulturoznawczej

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Historia 56, 211-233

2001

(2)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A L U B L I N - P O L O N I A

VOL. LVI SECTIO F 2001 Zakład Metodologii Historii UMCS

A N D R Z E J R A D O M SK I

B a d a n ie n a rra c ji h isto ry c zn e j. P róba k o n c e p tu a liza c ji k u ltu ro zn a w c ze j

Examen de la narration historique. Essai de conceptualisation de science de la culture

Prob lem atyk a obudow ana wokół b ad an ia narracji historycznej jest od pewnego czasu głównym przedm iotem d y sp u t, zwłaszcza w kręgu anglosa­ skiej filozofii i m etodologii historii. Przełom em d ającym „im puls” do tej ożywionej dyskusji b y ła głośna m onografia H aydena W h ite ’a: M etahistory. 1 O d tego m om entu ukazało się szereg interesujących studiów zainspirow a­ nych p racą W h ite ’a, które dość radykalnie zm ieniły „nasze” spojrzenie na historiografię i jej możliwości poznawcze.

W tekście swym nie będę jednakże zajm ow ał się om ówieniem debaty „narratyw istycznej” (w ym agałoby to, ja k sądzę, tęgiej rozpraw y). Spróbuję n ato m iast, w ychodząc z określonej perspektyw y teoretycznej, k tó rą okre­ ślam jako kulturoznaw czą (antropologiczna czy historyczno-kulturow a in a­ czej), zarysować w łasne spojrzenie na określone problem y związane z b a d a ­ niem narracji historycznych. W konsekwencji chciałbym pokazać nowe m oż­ liwości poznawcze i interp retacy jn e, jakie m ogą pow stać dla narratyw izm u w w yniku rein terp retacji kulturoznaw czej (antropologicznej) jego podstaw i określonych tw ierdzeń. R ozw ażania swe będę prowadził n a płaszczyźnie po- równawczo-polemicznej z dw om a najbardziej w dotychczasowej historii

nar-1 H. White: Metahistory. The Historical Imagination in Ninetheenth-Century Europe, Baltimore 1973.

(3)

ratyw izm u w pływ am i orientacyjnym i, tj. opcjam i: stru k tu ra listy c z n ą i post- stru k tu ralisty czn ą.

ORIENTACJA NARRATYWISTYCZNA W HISTORIOGRAFII

Pojęcie narracji historycznej, ja k zresztą większość pojęć używanych w hum anistyce, jest niejasne i wieloznaczne. Do najczęściej spotykanych należą m iędzy innym i n astępujące określenia (narracji): 1) „opow iadanie” o przeszłości2, 2) końcowy p ro d u k t pracy historyka, 3) kom petencja, dzięki której historyk b ad a przeszłość, a następnie tworzy o niej „opowieść” 3, 4) zbiór tropów i figur retorycznych; sw oista „poetyka” wypowiedzi histo­ rycznej, 5) o d m ian a p rocedury b ad an ia historycznego.

B ad an ia n ad n a rra c ją historyczną sta ły się dom inującą problem atyką w ram ach filozofii i teorii historii począw szy od lat osiem dziesiątych dw u­ dziestego stulecia. D om inacja tej problem atyki jest szczególnie w idoczna na gruncie filozofii anglosaskiej.

N arraty w isty czna filozofia historii naro d ziła się w w yniku k rytyki tzw. analitycznej filozofii historii. O ba te n u rty stanow ią pewien ciąg rozwojowy ch arakterystyczny dla kręgu anglosaskiego. S tąd problem atyka, jak a się pojaw ia w „obu filozofiach” , sposób je j/ic h rozstrzygania są w pierwszym rzędzie uwarunkowane tym i w łaśnie specyficznym i zależnościami, jakie tu istnieją.

C echą charak tery sty czną analitycznej filozofii historii było pragnienie unaukow ienia h istorii w duchu „scjentystycznym ” . S tąd w yrosło obsesyjne niem al zainteresowanie: szukaniem praw historycznych, budow aniem róż­ nych m odeli w yjaśniania i uzasadniania wiedzy historycznej, szukaniem n a j­ odpow iedniejszych p o dstaw em pirycznych b ad an ia i poznaw ania dziejów, wreszcie postulow anie w ykorzystyw ania kreślonych teorii i reguł m etodolo­ gicznych od bardziej „zaawansowanych” dyscyplin hum anistycznych czy też społecznych. Owym poszukiw aniom i dyskusjom patronow ały takie w artości, jak: praw da, obiektywizm , realizm czy postęp. Filozofia narratyw istyczna p o d d a ła krytyce owe usiłow ania oraz w artości, którym one służyły. T ak więc w planie epistem ologicznym p ró bo w an o /p ró b u je się pokazać, że niemożliwe w ydaje się osiągnięcie obiektyw ności czy praw dy w b ad an iu historycznym . Końcowy p ro d u k t pracy historyka — n a rra c ja (w jedn y m ze znaczeń tego term in u ) nie jest też realistycznym zdaniem spraw y z tego: ‘ja k to napraw dę

2 Często twierdzi się, że owo „opowiadanie” jest: „modelem jakiejś rzeczywistości pozajęzykowej” — G. Zalejko: Narracja historyczna jako struktura ponadzdaniowa, [w:]

Metodologiczne problemy narracji historycznej, RRR 15, pod red. Jana Pomorskiego,

Lublin 1990, s. 107.

(4)

b y ło ’. P odkreśla się również decydujący w pływ epoki badacza n a sposób b ad an ia przeszłości.

W planie norm atyw nym (m etodologia norm atyw na) proponuje się więc zm ianę problem atyki badawczej. M arginalizacji ulegają dotychczasowe „ła­ m igłówki” (w yjaśnianie, uzasadnianie wiedzy, teorie, praw a historyczne, stru k tu ry , procesy itp .). Ich miejsce zajm u ją nowe problem y określane przez tak ie pojęcia, jak: tek st, dyskurs, pisarstw o historyczne, językowe m odelo­ wanie rzeczywistości, m etafora, symbol, kom petencja n arratyw istyczna, re­ alizm w ew nętrzny czy dekonstrukcja, żeby poprzestać na tych najw ażniej­ szych — no, i rzecz jasn a , sam a narracja.

Za najbardziej znaczącą pozycję w dotychczasow ych dziejach filozo­ fii narratyw istycznej uchodzi głośna m onografia H ydena W h ite ’a: M etahi­

sto ry (1973). Ten am erykański filozof historii i m ediew ista postaw ił sobie

za cel opisanie dokonań najw ybitniejszych dziew iętnastow iecznych history­ ków i filozofów historii, takich jak: Hegel, M arks, Nitzsche, M ichelet, Ranke, Tocqueville i B u rckh ard t. Sam te m a t badawczy nie był więc czymś nie­ zw ykłym , co więcej, był norm alnym obszarem działalności poznawczej hi­ storyka historiografii czy m etodologa historii. Now atorskie n ato m iast było jego ujęcie. Dotychczas bowiem tego ro d zaju przedsięwzięcia koncentrow ały się na: zrelacjonowaniu, co n a dany tem a t m iał do powiedzenia tak i czy inny historyk bądź filozof czy m etodolog historii (plus w ątki biograficzne) albo (jak to było w zw yczaju filozofii analitycznej zwłaszcza) na logicznej „rozbiórce” analizow anych dzieł historycznych, polegającej głównie n a re­ konstrukcji stosow anych (przez danego historyka) sposobów w yjaśniania, uzasad niania wiedzy historycznej, pojm ow ania faktów, źródeł historycznych (i sposobów pracy z nim i), „tropieniu” wątków teoretycznych w pracach hi­ storyków. W h ite tym czasem podszedł do spraw y zgoła odm iennie. Zadał sobie pytanie: dlaczego prace (teksty) historyków m a ją ta k i a nie inny cha­ rak ter, ja k i (inaczej) jest „m echanizm ” tw orzenia owych tekstów ? W o d p o ­ wiedzi otrzym aliśm y określoną teorię tw orzenia tekstów historiograficznych o proweniencji, ja k się najczęściej podkreśla, stru k tu ralisty czn ej, k tó ra jest (także) czymś w ro d za ju teorii tw orzenia i rozw oju historiografii.

P u n k te m wyjścia koncepcji W h ite ’a jest stw ierdzenie, że tek st historio- graficzny jest sui generis tek stem literackim . Jego tak a a nie inna form a jest determ inow ana przez ta k zwane historyczne parad y g m aty (nie m a ją one cha­ ra k te ru ponadjednostkow ego najczęściej — w przeciw ieństwie do kuhnow- skiego rozum ienia koncepcji p a rad y g m atu ). Owe p arad y g m aty ste ru ją w ła­ śnie konstruow aniem n arracji, k tó ra wiąże ze sobą pojedyncze fakty w pew ną opowieść (zawiera określoną fabułę). „M etahistoryczne parad y g m aty ” uwi­ d aczn iają się w p ostaci czterech tropów : m etafory, m etonim ii, synekdochy

(5)

i ironii. F ab u ła z kolei może być konstruow ana w postaci: rom ansu, t r a ­ gedii, komedii i satyry. Główne formy argum entacji (uzasadniania) — to: formizm, m echanicyzm , organicyzm i kontekstualizm . K ażdy tek st historio- graficzny odzwierciedla, zdaniem W h ite ’a, jakąś ideologię. W naw iązaniu do M annheim a am erykański badacz tw ierdzi, że badan e przez niego prace hi- storiograficzne odzw ierciedlały takie postaw y ideologiczne, jak: anarchizm , konserw atyzm , liberalizm i radykalizm . Tak więc otrzym ujem y tu pew ną siatkę pojęciową do b ad an ia dziejów historiografii. Jednakże na ty m tylko nie kończy się rola propozycji W h ite ’a. W y sunięta przez niego koncepcja p osiada także określone im plikacje m etodologiczne i ogólnofilozoficzne zwią­ zane z pojm ow aniem historiografii i jej możliwościami poznawczymi. Zawsze tw ierdziłem , pisze W hite, że dyskurs historyczny nie powinien być tra k ­ tow any jako okno odw zorow ujące zbiór w ydarzeń, które się powinno opi­ sać. Przeciwnie, dod aje, dyskurs historyczny powinien być postrzegany jako znakowy system , k tó ry przejaw ia się w dwóch kierunkach jednocześnie: po pierwsze, n ad aje znaczenie (sens) w ydarzeniom , po drugie, generuje formy opow iadania (fabuły, narracji). D yskurs jest konk retn ą kom binacją faktów i znaczenia, określa specyficzną s tru k tu rę sensu i znaczenia, że pozw ala ona zidentyfikować go raczej jako p ro d u k t pewnego ro d zaju historycznej św iado­ mości niż czegoś innego.4 Po opublikow aniu swej m etahisto rii W h ite w d al­ szym ciągu próbuje rozwijać idee zaw arte w jego najgłośniejszym dziele:

„[. .. ] obecnie pracuję nad rozwinięciem mojej teorii tropów, traktując ją jako kontynuację logiki dialektyki i poetyki [. .. ] Kiedy pisałem Metahistory, prowadziłem seminarium na tem at Vico. Myślałem o teorii, która pozwala­ łaby analizować sposób, w jaki koordynuje się poziomy argumentowania oraz związki pomiędzy różnymi częściami nararcji, nie będącymi układami logicz­ nymi. Tak więc uczyłem o Vico i on podsunął mi nowy sposób myślenia o róż­ nych aspektach skomplikowanych dyskursów — takich jak historia. To nie jest sprawa bycia logicznym, ale tropicznym. Ten punkt widzenia zawarłem w Me­

tahistory. Zrobiłem to jednak w sposób niedojrzały. W tedy nie wiedziałem nic

o retoryce. Uczono mnie bowiem, że retoryka jest rzeczą złą, że jest niemo­ ralna, że nie jest zainteresowana prawdą, ale perswazją [. .. ] No cóż: można rozpatrywać retorykę jakos sztukę perswazji, albo jako naukę o wypowiedzi. W Vikiańskiej tropologii dostrzegłem właśnie podstawę nauki o wypowiedzi.”5

W podobnym „duchu” idą propozycje F. A nkersm ita (drugiego obok W h ite ’a najw ybitniejszego przedstaw iciela narratyw izm u). W prow adza on pojęcie ‘su b stan cji n a rra c y jn e j’, k tó ra organizuje przedstaw ianie przeszłości w tekście. Takie kategorie, ja k np. R enesans czy Oświecenie są, jego zdaniem ,

4 H. W hite: Historiceism History and figurative imagination, [w:] History and Theory, 1975 Beiheft 14, s. 54-55.

8 E. Domańska: Biała tropologia Hydena W hite’a i teoria pisarstwa historycznego (fragmenty wywiadu z W hite’em), „Teksty Drugie” 1994, nr 2, s. 163.

(6)

obrazam i tw orzonym i przez historyka, nie zaś sam ą rzeczyw istością.6 Z tym że u A nkersm ita pojęcie n arracji denotuje dw a znaczenia. Z jednej strony su b sta n c ja n a rra c y jn a jest tym , co um ożliw ia budow anie obrazu minionej rzeczywistości (jest więc do pewnego sto p n ia odpow iednikiem w hite'ow skich m etahistorycznych paradygm atów ), z drugiej stron y jest ona pew nym ob­ razem dziejów (ale nie w sensie realistycznym : ‘ta k ja k to napraw dę by ło ’). P rzy czym istnieje jed en w yjątek. J a k bowiem pisze: „S tarałem się ta m pokazać [w Narrative Logic — przyp. A. R. ], że podczas gdy całości ję ­ zykowe, zaw ierające syntetyczne p u n k ty w idzenia na przeszłość (nazw ane przeze m nie m ianem „substancji narracyjnych” ), nie odnoszą się do samej przeszłości, to pojedyncze stw ierdzenia zaw arte w n arracji — ta k ” .7

Teoria n arracji stw orzona przez A nkersm ita okazała się wielce kontro­ w ersyjna dla tradycyjnych historyków szukających „dostępu” do przeszłości i dążących za p raw dą o niej. A nkersm it bowiem ta k charak tery zuje konse­ kwencje swojego stanowiska:

„Zacząłem ujmować te substancje jako substytuty samej rzeczywistości przeszłej. Pełnią one taką samą rolę jak dzieła sztuki, które według Gombricha i Danto zastępują rzeczy istniejące realnie. Kiedy substytut zajmuje miejsce rzeczy istniejącej w rzeczywistości, zyskuje taki sam ontologiczny status jak rzeczywistość. Tak więc, nie ma tu już miejsca na pytania epistemologiczne [np. prawdy o przeszłości — przyp. A. R.]. Stają się one bowiem pytaniami estetycznymi.”8

Tego ty p u stw ierdzenia doprow adziły do pojaw ienia się radykalnych po­ glądów n a historiografię i jej możliwości poznawcze. Za najbardziej cha­ rakterystyczne m ogą tu służyć poglądy tych teoretyków poznania histo­ rycznego opatryw anych w spólnym m ianem ‘konstru k ty w izm u’: „K o n stru k ­ tyw izm w swych wielu form ach w historii [w tra d y c ji anglosaskiej nie istnieje rozróżnienie na historię — w znaczeniu: dziejów i historiografię jako naukę o dziejach. Toteż ‘h isto ria ’ m a tu dw a znaczenia: jako przeszłość i dyscyplina wiedzy zajm ująca się badaniem tejże przeszłości — przyp. A.R.] w yraża pew ną m etafizyczną tezę, a m ianowicie że histo ria nie odtw arza przeszłości, nie odnosi się do niej, nie reprezentuje jej, ani jej nie rekon stru uje (recap­ tu re ). Raczej h isto ria tw orzy przeszłość przez konstruow anie jej” .9 Stąd, ja k tw ierdzi A nkersm it, historycy m oderniści b ęd ą porównywali tek st z rze­

F. Ankersmit: Narrative Logic. A Sem antic Analysis of the Historian's Language, The Hague 1983, s. 100-101.

7 Od postmodernistycznej narracji do po-postmodernistycznego doświadczenia. Ewy Domańskiej rozmowa z F. Ankersmitem, „Teksty Drugie” 1996, 2/3, (38/39), s. 196.

8 Ibid., s. 197.

9 L. B. Cebig: Unknowing Telling History. The Anglo-Saxon Debate, [w:] „History and Theory” 1986, Beiheft 25, s. 65.

(7)

czywistością, a historycy postm oderniści (jak uczą konstruktyw iści) z in­ nym tekstem , dlatego że nie m am y takiego usytuow ania poznawczego, aby wznieść się po nad tek sty .10 W skrajnych przypadkach tw ierdzi się nawet (zwolennicy D erridy), że nie istnieje nic poza tekstem !, a owe tek sty in ter­ p retu je się n a m odłę po ststru k tu ralisty czn ą:

„W odniesieniu do pisarstwa historycznego Lardreau wyraża to w ten spo­ sób: nie istnieje nic prócz dyskursu o przeszłości, który też nie jest niczym jak tylko dyskursem. W nim kumulują się aktualne interesy. W rezultacie mamy do czynienia z precyzyjnie zainscenizowanym baletem masek przedstawiającyh interesy i konflikty teraźniejszości, gdzie zmieniają sie role, a scena pozostaje ta sama — historia staje się zbiorem wyimaginowanych inskrypcji, a historyk stylistą aranżującym wygląd kostiumów, które nigdy nie były nowe. Historia jest spowitym przez sen ulotnym wspomnieniem, tekstualnym całunem utka­ nym z materii naszych marzeń.” 11

Tak więc, n u rt narratyw istyczny, ja k ju ż w spom niałem , w ystępując prze­ ciwko „analitycznej” wizji historiografii, zwrócił uwagę na inne aspekty two­ rzenia i funkcjonowania wiedzy historycznej, które p o m ijała albo m argina- alizowała analityczna filozofia historii. W znanym sporze n atu ralizm u z an- ty n atu ralizm em narratyw izm zdecydowanie sy tu u je się po stronie tego o s ta t­ niego, wskazując na odrębność i specyfikę historiografii w porów naniu już nie tylko z przyrodoznaw stw em , ale także naukam i społecznym i. S ytuuje historiografię w obrębie bardziej sztuki aniżeli nauki:

„[...] historia nie jest nauką. Czym więc jest? Istnieje wiele różnych sposobów badania historii, a ponadto badamy ją z różnych powodów. Jednakże nie istnieje możliwość ustanowienia ścisłych reguł ani metody analizowania historii. Możemy tylko spojrzeć na historię pisarstwa historycznego, aby stwierdzić, że istnieją jedynie różne wariacje stylistyczne.” 12

Sytuację historyka porów nuje bardziej do pisarza „snującego opowieść” n a d any te m a t aniżeli do „chłodnego, obiektywnego i precyzyjnego uczo­ nego scjentysty” . P race zaś historyczne do dzieł literackich aniżeli tra d y c y j­ nych rozpraw naukowych (opartych n a niezawodnym fundam encie em pirycz­ nym, jakim , ja k sądzą „tradycyjni” historycy, są źródła): „spytałem kiedyś W h ite ’a, kim jest. Powiedział: «jestem pisarzem » [...] W h ite zawsze w spo­ m inał ironię i elastyczność ch araktery styczną dla pisarza interesującego się

10 F. Ankersmit: Reply to Professor Zagorin, [w:] „History and Theory” 1990, vol. 3, s. 280-281.

11 G. Duby, S. Lardreau: Geschichte und Geschichtswissenschaft Dialoge, Frankfurt am Main 1982, s. 97-98, cyt. za F. Ankersmit: Historiografia i Postmodernizm, [w:]

Postmodernizm, pod red. R. Nycza, Kraków 1997, s. 162.

(8)

retoryką, ujm ow aną zarówno jako sposób dośw iadczania św iata, ja k i proces tw orzenia” .13

STRUKTURALIZM I POSTSTRUKTURALIZM A BADANIA NARRACJI

O rien tacja n arratyw istyczna, proponując odm ienne spojrzenie na histo­ riografię i tra k tu ją c ją raczej jako dziedzinę sztuki, m usiała także zap ropo ­ nować nowe narzędzia teoretyczne do b ad an ia tejże historiografii. N a tu ra ln ą niejako koleją rzeczy było więc zwrócenie się tej opcji w stro n ę koncepcji w ypracowanych n a gruncie teorii literatury. W m omencie narodzin n arraty - wizmu dom inującą pozycję w b adaniach literackich m iały różne „odcienie” stru k tu ralizm u . Co więcej, był on preferow aną m etodologią b adań także na gruncie pozostałych dyscyplin; zarówno hum anistycznych, ja k i społecznych.

S tru k tu ralizm jest, ja k wiadomo, o p arty na pom yśle F erd y n an d a de Saus- su re ’a (w badaniach n ad językiem ) rozróżnienia opozycji: langue i parole. Pierw sza jej część to „właściwy” język stanow iący przedm iot b a d ań języ­ koznawstwa. D ruga — to k o n k retn y /e a k t/y mowy będące realizacją d a ­ nego system u językowego, czyli langue. Język jest tu rozum iany jako wy­ twór społeczny. Fakt mowy to zjawisko indyw idualne. O pisać dany język — to przedstaw ić cały system (relacyjny) istniejący pom iędzy poszczególnymi jed nostk am i sk ład ającym i się na d a n ą stru k tu rę językową. Podstaw ow ym elem entem stru k tu ry języka są znaki. Znak językowy pojm ow ał de Saussure jako jedność „znaczącego” i „znaczonego” . Znaczenie konsty tuu je się w wy­ niku opozycji jednego znaku do innego (fonemu do drugiego fonemu) — m a więc ch arak ter w ew nątrzsystem ow y. S tru k tu ralisty nie interesuje zatem stosunek znaku do jego desygnatu! Znak językowy m a ch arak ter konwen­ cjonalny (umowny). Zaciera się ted y rozróżnienie na sem antyczny i syntak- tyczny (składniow y) aspekt języka (składnię m ożna podstaw iać za semen- tykę i vice versa).

Tak sform ułow any program był rozw ijany przez kolejne generacje struk- tu ralistów (szkoła praska, Hjelmslew, Chom sky i inni). D la nas jed n a k n a j­ istotniejszy jest fakt, że teo ria językoznawcy genewskiego sp o tk ała się z sze­ rokim oddźwiękiem w gronie badaczy reprezentujących inne dyscypliny hu­ m anistyczne czy społeczne. Je d n ą z najsłynniejszych aplikacji zawdzięczamy Levi-Straussowi:

„[. .. ] dotrzeć do nie uświadomionej struktury, utajonej za każdą instytu­ cją i każdym zwyczajem, aby otrzymać zasadę interpretacji stosowalną pra­ womocnie do innych instytucji i innych zwyczajów, pod warunkiem, iż analiza doprowadzona jest dostatecznie głęboko”.14

13 Ibid., s. 165.

(9)

Najwcześniej je d n a k idee stru k tu ralisty czn e zostały zaadoptow ane w li­ teraturoznaw stw ie (najpierw przez form alistów rosyjskich, a następnie przez koło praskie z Jakobsonem n a czele). Początkowo jed n a k „poetyka lingwi­ styczna” zajm ow ała się językowym i poziom am i te k stu (fonologicznym, m or­ fologicznym, zdaniow ym ). W szkole praskiej (dzięki Jakobsonow i) w zboga­ cono analizę utw oru literackiego o aspekt kom unikacyjny (dzieło kom unikuje określone w artości estetyczne), a w okresie pow ojennym o b ad an ia n ad n a r­ racją artystyczną.

S tru k tu ra ln a analiza lite ra tu ry (opow iadania, b ajk i itp.) odnosi w ypo­ wiedź głównie do system u językowego, ab stra h u je nie tylko od jej funk­ cji denotatyw nej (referencyjnej), lecz także od relacji pragm atycznych, to jest relacji m iędzy w ypow iedzią a jej nadaw cą i odbiorcą. Tw ierdzenie, że a u to r nie jest d ysponentem sensu swej wypowiedzi, że b adanie s tru k ­ tu ra ln e oznacza b adanie dzieła ab strah u jące od kontekstu jego pow staw a­ nia i intencji nadawcy, jest w spólnym założeniem m etodologicznym całego stru k tu ra liz m u .15

S tru k tu ra ln a analiza lite ra tu ry opiera się, ja k w spom niałem , na m odelu lingwistycznym . Z ak ład a więc istnienie pewnego system u, s tru k tu r (odpo­ w iednik langue), k tó ry /a generuje konkretny tek st (odpow iednik parole) oraz istnienie szeregu przyległych elem entów tw orzących wypowiedź (odpow ied­ nik w ew nątrzsystem ow ych znaków).

S tru k tu ra ln a analiza opow iadania m a do w yboru dwie postaw y: pierwsza (reprezentow ana przez B arth esa i Todorova przede w szystkim ) opiera się na odróżnieniu dwóch aspektów utw oru — dzieło literackie jest równocześnie historią i wypowiedzią. Je st h istorią w tym znaczeniu, że przyw ołuje pew ną rzeczywistość. Je st poza tym także wypowiedzią: istnieje bowiem n a rra to r relacjonujący historię, po przeciwnej zaś stronie czytelnik, który ją odbiera. Na ty m poziomie nie liczą się ju ż zrelacjonowane zdarzenia, lecz sposób, w jak i p o d a je je nam n a rra to r. Opis historii (jako u k ład u elem entów) nie w yczerpuje analizy dzieła. Czynnikiem integrującym je jest, ja k tw ierdzi B arthes, narracja. W łącza ona abstrakcyjne schem aty fabularne w system w artości istotnych dla danego społeczeństw a, a ujaw niających się w sy tu ­ acji opow iadania, p u n k tach widzenia, kom unikacji literackiej. „G ram atyka opow iadania” , rządzona poprzez uniw ersalne, nieliterackie kody narracji, zy­ skuje znaczenie, gdy zostaje zaktualizow ana w system ie lite ra tu ry .16

D ruga postaw a jest ch arak terystyczn a dla A lgirdasa J. G reim asa (wyko­ rzystującego b ad an ia C hom sky’ego i przede w szystkim Hjelm sleva). T w ier­

18 K. Rosner: Semiotyka strukturalna w badaniach literackich, Kraków 1981, s. 26-27. 16 Z. Mitosek: Teorie badań literackich, Warszawa 1995, s. 231-232.

(10)

dzi on, że każda wypowiedź zawiera plan w yrażania (m anifestacji) oraz plan treści (im m anencji). Są to elem enty istniejące w „głębokich” stru k tu ra c h wypowiedzi. One to w łaśnie generują nieskończoną ilość tekstów . W pla­ nie treści z n a jd u ją się tzw. semy (tworzone na zasadzie opozycji np.: do­ b ro /z ło — ich kom binacje: klassem y są obecne z kolei w planie w yrażania. Są dw a typy klassemów: ak ta n ty (podm ioty czynności: n a d a w c a -p rze d m io t- odbiorca; pom ocnik-p od m io t-p rzeciw nik) oraz predykaty (jednostki inte­ grujące, takie ja k funkcje i kwalifikacje). T ak więc podstaw ow ym zadaniem badacza lite ra tu ry (jak i całej hum anistyki) jest opis tej „głębokiej” stru k ­ tu ry generującej tek sty i w ogóle inne wytw ory kultury. S tru k tu ralizm zatem m iał być przykładem obiektywnej m etody analizy zjawisk z dziedziny języ­ koznawstwa, sztuki, literatury, antropologii, ja k również nau k historycznych. F u n dam entem teorii stru kturalistycznej jest rozróżnienie na: langue i parole. Ta pierw sza jest obiektyw nie istniejącym form alnym system em opozycji bi­ narnych (fonemów, morfemów, leksemów czy „m item ów” w p rzypad k u an ­ tropologii) generujących konk retną wypowiedź (parole) bądź np. opowieść m ityczną (tak ja k to proponow ał Levi-Strauss). Znaczenie jest tu ta j relacją w ew nątrzsystem ow a (syntaktyczną) k sz ta łtu ją c y m /ą się w opozycji jednych znaków do innych. S tru k tu ralizm „m arzył” (w duchu scjentystycznym ), aby naukowo opisać św iat znaczeń, aby uchwycić jeden jedyny porządek organi­ zujący tek sty św iata (znaczeń), stw orzyć gram atykę k u ltu ry odw zorow ującą rzeczywiście istniejący w niej ład.

Za spraw ą (w pierwszym rzędzie) francuskich literaturoznaw ców i histo­ ryków: B arthesa, Deleuza czy Foucaulta podw ażono podstaw y stru k tu ra li- zmu. P rzede w szystkim zwrócono się w stronę parole, a więc analizy w ypo­ wiedzi, tek stu , dyskursu. Co więcej, zanegowano istnienie jakiegoś jednego znaczenia te k stu i opisu jego obiektyw nie istniejącej „gram atyki” . P o ststruk - tu raliści tw ierdzą, że przez tek st przebiegają rozm aite „kody” , tyle że tek st nie jest ich realizacją, lecz m iejscem ich gry w czytaniu. Jedny m słowem — tek st zaczyna mieć charak ter „otw ary” (jak m ógłby powiedzieć Eco): n a różne interpretacje, odczytania. P o ststru k tu ra lizm jest więc zbiorczym określeniem poglądów tych myślicieli, którzy w ten czy inny sposób przeciw­ staw iają się podstaw ow ym założeniom stru k tu ralizm u . N ajsłynniejszym kie­ runkiem p o ststru k tu ralisty czn y m jest dekonstrukcjonizm Jacq u es’a D erridy

(niekiedy nawet staw ia się znak równości m iędzy tym i dw iem a kategoriam i). W koncepcji D erridy fu n d am en taln ą rolę o dgryw ają trz y pojęcia (określając c h arak ter całego dekonstrukcjonizm u). Są to: ‘różn ia’ (différance), ‘rozple­ nienie’ (dissem ination) oraz ‘su p lem en tacja’ (uzupełnienie). Zdaniem D er­ ridy, wszystko rozgrywa się w języku, k tóry także w ytycza granice naszego poznania. D errida podw aża na początek stru k tu ra listy c z n ą koncepcję znaku

(11)

jako jedności znaczącego i znaczonego (zawierającego określony sens). Zda­ niem francuskiego myśliciela, m am y tu do czynienia z tzw. m etafizyką obec­ ności. D errida w miejsce znaku w prow adza pojęcie „śladu” (trace), które od sy ła jed en znak (jedno znaczenie) ku następnem u (a nie ku jednem u obiek­ tyw nem u, uobecniającem u się w konkretnym znaku). Tym , co różnicuje zna­ czenia, jest w spom niana ‘ró żnia’. „C zysty” ślad, tw ierdzi D errida, jest różnią i to ona zapoczątkow uje znaczenie. Różnia, podobnie ja k ślad, nie d aje się ująć w pytanie: co to jest? Różni nic nie poprzedza, ani nic nie w arunkuje: jest ona absolutnym źródłem sensu, co paradoksalnie oznacza, że nie ist­ nieje absolutne źródło sensu w ogóle. To ona poprzedza wszekie opozycje językowe. ‘Rozplenienie’ z kolei — to proces ciągłego (właściwie nieskończo­ nego) o d syłania jednego pojęcia do drugiego, jednego znaczenia do drugiego i, co za tym idzie, jednego te k stu do drugiego (jednym słowem, stru k tu ra li- stycznie p o jęty znak nie od sy ła do żadnego obiektywnego odniesienia, gdyż odniesienie „rozpleniając się” w nieskończoność tra c i sens). D errida pozba­ w ia więc jego dwuelementowej stru k tu ry . Znak p rzestaje być tworzony przez złożenie znaczonego (sensu) i znaczącego (zapisu). Znaczone nie istnieje sa­ m oistnie, a zatem znak sprow adzony zostaje wyłącznie do elem entu znaczą­ cego (znaczone zawsze jest ju ż znaczącym , śladem , pism em ), a rozplenienie to proces w ytw arzania nieskończonej liczby znaczeń (sensów ).17 Zadaniem dekonstrukcji (sam D errida nie uważa jej za jakąś m etodę analizy tekstów w trad y cy jn y m m etodologicznym sensie) jest przede w szystkim ujaw nienie podstaw y, przed-sądów , na której zasadzają się pojęcia, kategorie, teksty w ogóle.

K ażdy tek st, tw ierdzi D errida, zawiera m iejsca (szczeliny), które w yła­ m ują się od jednolitego sensu (znaczenia). Tekst mówi nie tylko to, co chce powiedzieć, ale też to, czego powiedzieć nie chce! K olejnym więc zadaniem dekonstrukcji jest wydobycie n a jaw owych spychanych na m argines (albo wręcz nie zam ierzonych) znaczeń (sensów). I to jest w łaśnie suplem enta- cja (uzupełnienie). Tak więc każdy dyskurs (tekst) nie jest w stanie w pełni zapanow ać nad sobą (pisarz nad „w łasnym ” tekstem ). Nie jest w stanie p o d ­ dać w łasnego sensu całkow item u zawłaszczeniu! I dlatego w łaśnie D errida nie chce, aby dekonstrukcja była trak to w an a jako m eto d a analizy (w a n a ­ litycznym sensie przede w szystkim ). D ekonstrukcja bowiem sam a podlega owej uniwersalnej logice u z u p ełn ien ia.18 Co więc pozostaje? W y d aje się, że pisanie wciąż nowych tekstów o tekstach! A zatem : 1) w edług p o ststruk - turalizm u św iat jest „tekstem ” (językowym), 2) p o ststru k tu raliz m neguje

17 B. Banasiak: Filozofia „końca filozofii”, Warszawa 1995, s. 132-137. 18 Ibid., s. 170-171.

(12)

możliwość istnienia m etody (teorii) w sposób jednoznaczny (pełny) opisu­ jącej różne u k ład y znaczeń, 3) zaprzecza istnieniu obiektyw nych znaczeń

(sensów), 4) rezygnuje z ideałów naukowości n a rzecz swobodnej twórczo­ ści (perm anentnego pisania), 5) analizowane (interpretow ane) tek sty s ta ją się p u n k tem wyjścia do tw orzenia innych tekstów (co ju ż zresztą wynika z pierwszego i drugiego założenia).

PERSPEKTYW A KULTUROZNAWCZA — PODSTAWOWE ZAŁOŻENIA

W tej części niniejszego te k stu chciałbym najpierw zarysować główne elem enty określonej opcji teoretycznej nazwanej przeze m nie ‘perspektyw ą kulturoznaw czą’, a następnie (w ykorzystując jej, tej opcji zasadnicze ka­ tegorie) spróbow ać w ykorzystać je do konceptualizacji (przeform ułow ania) podstaw ow ych założeń i stw ierdzeń „narratyw izm u” . O pcja kulturoznaw cza ze względu, ja k sądzę (i spróbuję pokazać), na liczne w alory poznawcze może usunąć określone ograniczenia poznawcze filozofii narratyw istycznej i wska­ zać jej nowe problem y i obszary badawcze.

P odstaw ą perspektyw y kulturoznaw czej, ja k nietru d n o się domyślić, jest pojęcie kultury. Nim jed n a k przejdę do jeg o/jej zdefiniowania, chciałbym w prowadzić kilka niezbędnych kategorii, które są integralną częścią tej opcji.

Zacznijm y od d ziałan ia ‘subiektyw no-racjonalnego’, za pom ysłodawcę którego m ożna uznać M axa W ebera ( j a w dalszym ciągu będę się posługiw ał zm odyfikowaną w ersją skonstruow aną przez Jerzego K m itę). Zatem , d ziała­ niem celow o-racjonalnym m ożna określić fakt podjęcia czynności przez d a n ą jedn o stkę (bądź n ad an ia określonych cech danem u wytworowi, np. m ono­ grafii historiograficznej), k tó ry /ą rozważa się z p u n k tu widzenia: 1) w artości stanow iącej dla p o d m io tu jej cel, 2) wiedzy tegoż podm io tu, wedle której podjęcie odnośnej czynności prowadzi do realizacji danego celu .19 Inaczej m ożna to sform ułować ta k oto: ująć d a n ą czynność jako racjonalną, tzn . od ­ tworzyć system w artości, k tó ry w yznacza konkretne cele i odtw orzyć wiedzę danego podm io tu , zdaniem którego m ożna będzie osiągnąć zam ierzony przez niego cel za pom ocą w łaśnie danej, posiadanej przez niego wiedzy. Tak rozu­ m iane działanie subiektyw no-racjonalne (mimo nazwy sugerującej jego in- dyw idualizacyjny aspekt) m a ch arak ter społeczny (najczęściej). W arunkiem bowiem osiągania zam ierzonych przez nas celów jest m iędzy innym i inter- subiektyw na kom unikacja. W ykonując swe subiektyw no-racjonalne czynno­ ści poszczególne jed no stk i m uszą respektow ać w szczególności pew ne reguły sem antyczne, gram atyczne, fonologiczne itd., aby skutecznie komunikować swe zam iary i odbierać kom unikaty od „innych” . Z ak ład a się więc (w tr y ­

(13)

bie idealizacyjnym ) istnienie pewnego tw oru zwanego językiem , którego re­ guły (choć czasem z pew nym i odstępstw am i) są respektow ane przez ogół społeczeństw a. P o n ad to , działające w różnych sferach życia jedno stki nie tylko realizują (w ich pojęciu) subiektyw ne cele, ale, niejako przy okazji, za­ p ew n iają norm alne funkcjonowanie owych sfer (np. gospodarki czy sztuki), czyli w danej społeczności poszczególne jed n o stk i resp e k tu ją (co najm niej) wspólnie pew ne w artości i sposoby ich osiągania. Owe w spólne (społecz­ nie) respektow ane w artości i sposoby ich osiągania możemy określić jako: k u ltu rę danej społeczności. W jej skład będą w chodziły sądy następujące: 1) norm atyw ne, u stalające określone w artości i 2) dyrektyw ne, instru ujące ja k owe w artości (czy też wyznaczone przez nie cele) realizow ać/osiągnąć.

Zgodnie ted y z sugestiam i Jerzego K m ity k u ltu rą danej społeczności bę­ dzie się nazywać ogół sądów norm atyw no-dyrektyw alnych powszechnie wy­ stępujących w ram ach tej społeczności.20 Tak rozum iana k u ltu ra steruje działan iam i ludzkim i we wszystkich praktykach społecznych. S kłada się ona z wielu sfer i form. Z p u n k tu w idzenia niniejszego a rty k u łu nieodzowne bę­ dzie wydzielenie z k u ltu ry tej jej sfery, k tó rą określa się jako św iatopogląd. Przez św iatopogląd (w ram ach prezentow anej koncepcji) będzie rozum iany: system przekonań, które o kreślają w try b ie norm atyw nym cele (wartości) „ostateczne” (nie słu żą one ju ż żadnym innym w artościom , a zarazem pre­ zen tu ją obraz św iata ukazujący, ja k się m ają poszczególne jego fragmenty, a zwłaszcza nasze działania, do tychże w artości „ostatecznych” .21 Inaczej, św iatopogląd d o starcza ogólnego obrazu rzeczywistości oraz fudam entalnych w artości, któ rym podporządkow ane są inne. O braz św iata kreślony przez św iatopogląd ufundow any jest przez tzw. założenia sem antyki.

N auka także jest w ytw orem k u ltu ry (rozum ianej tak , ja k to zostało wyżej zaprezentow ane). Skoro tak , to p rak tyk ą naukową (subiektyw no-racjonal- nym i czynnościam i uczonych) także ste ru ją określone sądy kulturow e (nor- m atyw no-dyrektyw alne). To one odpow iadają za ta k i a nie inny ch arak ter tej praktyki, a także za ta k i a nie inny k sz ta łt wytworów działań naukow ­ ców (tw ierdzeń, faktów historycznych, teorii itp.). Istnieje jednakże jeszcze inn a d e te rm in a n ta p rak ty k i naukowej. J e s t/s ą n ią /n im i określone zap otrze­ bow ania względem nauki, jakie są wysuwane przez inne p rak ty k i społeczne (gospodarkę, politykę, obyczaj itp.). Czołowy przedstaw iciel tzw . szkoły frankfurckiej Ju rg e n H aberm as w ysunął koncepcję „interesów poznawczych” kierujących działalnością uczonych. Jego zdaniem , nie m a p oznania n a­ ukowego, które byłoby bezinteresowne. Poszczególne dyscypliny naukowe

Ibid., s. 76.

(14)

służą różnym „interesom ” (zapotrzebow aniom ze strony p rak ty k społecz­ nych w aparacie pojęciowym Jerzego K m ity). D yscypliny analityczno-em - piryczne (w term inologii H aberm asa), do których zalicza się przyrodoznaw ­ stwo oraz nauki: techniczne, inżynieryjne, rolnicze, m edyczne oraz (do pew ­ nego stopnia) społeczne realizują tzw. „interes panow ania” (czyli do starczają wiedzę, za pom ocą której możemy kontrolować czy przewidywać, i to możli­ wie najskuteczniej, zjawiska przyrodnicze albo społeczne). D ruga g ru p a — są to nau k i herm eneutyczne, realizujące „interes” „wolnej od zakłóceń” ko­ m unikacji. Trzecia wreszcie — to dyscypliny krytyczne realizujące „interes em ancypacyjny” od narzucanych społeczeństw u przekonań i wzorów.

O pcja kulturoznaw cza przy opisie funkcjonow ania i rozw oju nauki sta ra się więc: 1) opisać d a n ą praktykę naukową (pod kątem określonych czyn­ ności badawczych, czyli, co robią uczeni), 2) opisać w ytw ory ich d ziałalno­ ści (czynności subiektyw no-racjonalnych), 3) scharakteryzow ać reguły k u ltu ­ rowe steru jące prak ty k ą badaw czą i odpow iedzialne za sposób tw orzenia tzw. sądów naukowych, 4) ukazać pozanaukow e d eterm in any (w postaci frank­ furckich „interesów” czy obiektyw nych zapotrzebow ań innych p rak ty k spo­ łecznych).

NARRACJA W PERSPEK TY W IE KULTUROZNAWCZEJ

W ykorzystując podstaw owe u stalenia opcji kulturoznaw czej, które zo­ sta ły zaprezentow ane przed „m om entem ” , chciałbym teraz p rzy stąpić do zasadniczego celu niniejszego arty k u łu , a mianowicie do próby kulturoznaw - czego zreinterpretow ania narratyw izm u. Nim to n astąp i, raz jeszcze przypo­ m nę najw ażniejsze tw ierdzenia narratyw istycznej filozofii historii:

1) badanie rzeczywistości historycznej jest generalnie jej konstruow aniem (za w yjątkiem pewnej grupy tzw . pojedynczych faktów np. śm ierć jakiegoś w ładcy),

2) owe k o n stru k ty m ają przede w szystkim c h arak ter językowy, 3) uszeregowanie faktów na osi czasu jest kroniką,

4) historyk, chcąc wyjść poza kronikę, tw orzy „opowieść” o przeszłości, czyli narrację (w jed n ym ze znaczeń tego term inu),

5) w tw orzeniu tego ty p u n arracji (ściślej konstruow aniu) decydującą rolę odgryw a w iedza pozaźródłow a (różnie zresztą charakteryzow ana),

6) historyk, chcąc przekonać czytelników do swego obrazu rzeczywistości historycznej (swojej in terp retacji), używa licznych tzw . chwytów retorycz­ nych,

7) obrazy tw orzone przez historyka nie są odbiciem obiektywnej rze­ czywistości, są tworem , będącym funkcją wiedzy historyka, jego uprzedzeń, w yobraźni itp.,

(15)

8) stą d prace historiograficzne m ają „coś” ze sztuki, a histo ry k „coś” z a rty sty (inaczej — histo ria jest litera tu rą , a history k pisarzem ),

9) ta k rozum iane „dzieła” służą bardziej celom estetycznym czy egzy­ stencjalnym niż ideałom scjentystycznym typu: praw dy czy obiektywności. Te o statn ie w artości (są zresztą, zdaniem narratyw istów , niemożliwe do urze­ czyw istnienia),

10) w wersji p o ststru k turalisty czn ej h isto ria jest tekstem , k tóry się in ter­ p retuje, lecz bez z góry ustalonych reguł interp retacji (każda in terp retacja jest właściwie upraw niona — i przyrów nuje się ją do pozostałych, a nie do rzeczywistości, k tó ra jest niedostępna).

P u n k te m wyjścia poniższej próby kulturoznaw czego przeform ułow ania (skonceptualizow ania) podstaw ow ych stw ierdzeń n arratyw izm u będzie okre­ ślenie relacji na linii: język a rzeczywistość. Zdaniem narratyw istów w szyst­ kich „odcieni” , b ad an ia prowadzimy, a w yniki kom unikujem y w określonym języku. N arracja językowa nigdy zaś nie odzw ierciedla (nie jest w stanie) „jakoś” istniejącej rzeczywistości historycznej. Zacytujm y czołowego, do­ brze ju ż nam znanego, przedstaw iciela filozofii narratyw istycznej F. Anker- sm ita: „W jak i sposób zatem — używ ając znanej m etafory Jam eson a — m ożna uciec z „więzienia języka” (prison-house o f language)? W którym m iejscu opór, ja k i obiekt przedstaw iany staw ia tra d y c ji i retoryce, może zo­ stać uchwycony, i ja k m ożna go wyrazić bez pozostaw ania w sferze naiwnego em piryzm u lub też „m itu niewinnego spo jrzenia” (the m yth o f innocent eye) R uskina? P ró b u jąc odpowiedzieć na to podstaw owe pytanie, w arto rozwa­ żyć kategorię tzw . „doznania historycznego” (historical sensation) i „do­ św iadczenia historycznego” (historical experience). W ielu historyków i po­ etów, począwszy od H erdera i Goethego, opisyw ało, w ja k i sposób w m o­ m encie apogeum intelektualnego natchniem ia doświadczyli bezpośredniego k o n tak tu z przeszłością. N ajw ażniejsze cechy dośw iadczenia historycznego zostały opisane przez Huizingę:

„[...] w doświadczeniu historycznym historyk ma wrażenie bycia w bezpo­ średnim i absolutnie autentycznym kontakcie z przeszłością [... ] Język będąc ucieleśnieniem kontekstu i tradycji, będąc «domem istnienia» (das Haus des

Seins), co odkrył sam Gadamer, niszczy strukturę doświadczenia i plasuje się

pomiędzy nami a światem w taki sposób, jak to dwieście lat temu po raz pierwszy pokazał kantyzm.”22

Ten nieco może przydługi fragm ent dobrze o d d a je pewien istotn y pro­ blem, jak i w ynika z poglądów czołowych przedstaw icieli narratyw izm u,

F. Ankersmit: Modernistyczna prawda, postmodernistyczne przedstawienie, po-

postmodernistyczne doświadczenie, [w:] Historia: o jeden świat za daleko?, Poznań 1997,

(16)

a m ianowicie relacji m iędzy św iatem a językiem (inaczej: ja k słowa łączą się ze św iatem ?). Z przytoczonego c y ta tu m ożna odnieść wrażenie, że z jednej stro ny bad an ia prowadzim y i kom unikujem y w określonym języku (narracja o przeszłości m a zawsze językowy charak ter — jest językow ym przedstaw ie­ niem tejże minionej rzeczywistości), a z drugiej: przeszłość istnieje pozaję- zykowo.

Jed nym z fundam entalnych zwrotów myśli dwudziestowiecznej b y ł/je st tzw . zw rot językowy (linguistic turn), n a k tóry zresztą ta k chętnie pow ołują się sam i narratyw iści. Polega on, mówiąc bardziej potocznie, n a spostrze­ żeniu, że byt człowieka ukonstytuow any jest przez język (jest on naszym

„dom em ” , by użyć sform ułow ania samego A nkersm ita). Owo spostrzeże­ nie m ożna wyrazić bardziej precyzyjnie. W myśl respektow anej przeze m nie opcji stw ierdzenie, że rzeczywistość ludzka m a charak ter językowy przed sta­ w iałoby się następująco.

Podstaw ow ą funkcją każdego języka jest to, że za jego pom ocą m ożna komunikować określone stan y rzeczy. Poszczególne jed n o stk i kom unika­ tyw ne d e n o tu ją (wskazują) określone obiekty bądź stany rzeczy (np. ‘to jest s tó ł’, ‘1 sierpnia 1944 roku w ybuchło w W arszawie pow stanie prze­ ciw N iem com ’ itp .). Jednakże, aby ten proces mógł zafunkcjonować, musi zaistnieć wcześniejsza charak terysty ka owych obiektów bądź stanów rze­ czy typu: stół jest to ‘obiekt m ający b lat i cztery nogi’ (oczywiście m ożna przytoczyć i inne cechy, te dwie jest to, ja k się w ydaje, m inim alna cha­ rak tery styk a niezbędna do „niezakłóconej” komunikacji) — w przeciw­ nym razie uczestnicy sytu acji kom unikacyjnej nie mogliby przyporządko­ wać określonych pojęć (nasz ‘s tó ł’ czy ‘pow stanie w arszaw skie’) niesionych przez jed n o stk i kom unikatyw ne określonym obiektom (często określanym jako „fizyczne” ) bądź stano m rzeczy. Sądy dokonujące takiej c h arak tery ­ styki są to ‘założenia sem antyki pojęć podm iotow ych’ (czyli przyk łado ­ wego sto łu i pow stania). W idzim y więc, że język nie tylko służy do ko­ m unikacji, ale k onstytuuje rzeczywistość w ta k i sposób, ja k to przed „mo­ m entem ” zostało ukazane (za pom ocą założeń sem antyki). W obec powyż­ szego tru d n o by m i było przyjąć tezę niektórych narratyw istów (przede w szystkim A nkersm ita), że jakoby poza językiem istn iała jakaś rzeczy­ w istość historyczna (i nieważne czy w postaci kantowskiej „rzeczy samej w sobie” czy czegoś innego), a język narracji m iałby (starałb y się przy­ n ajm niej) tę rzeczywistość „jakoś” przedstaw iać (zdaniem A nkersm ita nie byłoby to wierne przedstaw ienie i dlatego w prow adza on swą kategorię do­ świadczenia, aby przekroczyć „kraty więzienia, jak im jest język” , aby móc ju ż sw obodnie obcować z przeszłością pozajęzykową (stołam i, pow staniam i itd., itd .).

(17)

W śród niektórych n arratyw istów m ożna spotkać pogląd (np. u W h ite ’a), że tek sty historiograficzne m ożna podzielić na kroniki i narracje. K ronika m a tu być zbiorem faktów uszeregowanych n a odpowiedniej osi czasu (przy czym często fakty rozum ie się tu jako istniejące realnie, np. wzm iankowane powyżej fakty egzystencjalne). Niech tego ty p u rozróżnienie będzie dobrym p u n k tem wyjścia do bezpośredniego ju ż zaprezentow ania mojej koncepcji narracji.

Powszechnie sądzi się, że znakom itym świadectwem określonego etap u rozw oju nauki historycznej jest m etodologia n a u k historycznych o kulturze w ypracow ana w kręgu an tynaturalistycznej myśli niemieckiej (Rickert, We­ ber). Stanowi ona także genetyczne źró d ła zakładanej tu opcji kulturoznaw ­ czej. Ju ż te dwa powody mogą być w ystarczającym uzasadnieniem (niechby i retorycznym ) sięgnięcia ku myśli antynaturalistycznej w celu pokazania pew nych istotnych m om entów „tw orzenia” historii przez historyków (ak tu ­ alnych w niejednym punkcie do d n ia dzisiejszego i, p o n ad to, pozw alających uchwycić „m om enty n arracyjn e” w ty m akcie).

Zdaniem Rickerta, poznanie historyczne sk ład a się z trzech zasadniczych etapów : konstruow ania faktów historycznych (ściślej należałoby powiedzieć: kulturow ych faktów historycznych), u stalan iu związków przyczynowych m ię­ dzy nim i oraz konstruow aniu syntezy. K u ltu rą jest dla Rickerta: „całokształt realnych obiektów, do których przyw iązane sa powszechnie przyjm ow ane w artości, które ze względu n a owe w artości pielęgnuje się” .23 Owe powszech­ nie przyjm ow ane w artości decydują o: w yborze m ate ria łu historycznego (ze źródeł) poprzez w prow adzenie do niego p orządku w artościującego oraz b) w yborze i kształtow aniu treści pojęć indyw idualizujących (faktów), po­ w stałych przez odniesienie do w artości kulturow ych. W artości, do których histo ry k odnosi pojęcia (fakty) nie są jednakże przez niego ustanaw iane. Są one powszechnie ważne i akceptow ane w ram ach w spólnoty ludzkiej (po­ cząwszy co najm niej od średniowiecza). Po ustalen iu faktów historyk p y ta o przyczyny i sk u tk i danych w ydarzeń, a następnie przystępu je do tw orzenia syntezy. Owa synteza (zw ana przez R ickerta ‘przedstaw ieniem historycz­ n y m ’) też jest tw orzona przez odniesienie do w artości. W ty m p rzypadku owym p u n k tem odniesienia są w artości należące do określonego św iatopo­ glądu (pewnej całościowej wizji św iata).

M etodologia rickertowska stw arzała pew ne kło po ty n a tu ry teoretycznej. Szczególnie krytykow ana b y ła jego koncepcja transcendentalnych w artości („drugie królestwo” ) zapew niających praw om ocność poznawczą tworzonych przez historyka faktów. Toteż kontynuator zasadniczych idei R ickerta —

(18)

M ax W eber przeform ułow ał niektóre jego stw ierdzenia. N ajistotniejszym było w prowadzenie koncepcji tzw. typów idealnych. Otóż, zdaniem We­ bera, nie do u trzy m an ia jest rickertowska teza o istnieniu ponad ku lturo - wego (transcendentalnego) system u sensów i znaczeń. Pojęcia, którym i się posługujem y (także w nauce) m a ją określoną treść, k tó ra jest nadaw ana przez kulturę, w jakiej p artycy p uje badacz. G dy więc przystęp uje on do b ad an ia k u ltu r m u obcych, to rodzi się problem : ja k zagw arantow ać p ra ­ womocność poznawczą otrzym anych wyników? N a czym więc polega m e­ to d a typów idealnych? Załóżmy, że przedm iotem naszych zainteresow ań jest ‘m iłość staro p o lsk a’. Pojęcie to zawiera oczywiście określoną treść „dykto­ w aną” przez naszą k u ltu rę w spółczesną (założenia sem antyki współczesnego języka polskiego ściślej). Nas je d n a k interesuje okres staropolski. Strategia b ad an ia ‘m iłości staro p o lsk iej’ polegać m a (zgodnie z intencją W ebera) na przeb adaniu różnych kontekstów znaczeniowych związanych z m iłością, a n a­ stępnie n a stw orzeniu „nowego” pojęcia, w któ ry m spotęgujem y określone cechy, a inne pom iniem y. W te n sposób otrzym am y „idealny” m odel m iło­ ści. W rzeczywistości tak i m odel nigdzie nie w ystępuje, zaś dla historyka w yłania się zadanie u stalen ia w każdym poszczególnym p rzy pad ku (w o p a r­ ciu o dane źródłowe), ja k dalece b a d a n a rzeczywistość (w ty m w ypadku epoka staropolska) zbliża się bądź odbiega od tego idealnego obrazu (m iło­ ści rzecz jasn a). G dy zdarzy się, że rzeczywistość staropolska znacznie różni się od naszego m odelu m iłości (k tó rej/g o podstaw ą są założenia sem antyki współczesnego języka polskiego) — jesteśm y zm uszeni konstruow ać nowy szablon miłości. P osługując się m eto d ą typów idealnych, jesteśm y (p oten­ cjalnie) zabezpieczeni przed przem ycaniem naszych sądów i im putow aniem ich badan y m przez nas zjawiskom z odm iennych epok.

Jakie zatem wnioski m ożna w yciągnąć z ustaleń antynatu ralistów ? M y­ ślę (i wcale nie będę w ty m oryginalny), że 1) wytw ory pracy badawczej są konstrukcją, której p u n k tem wyjścia są pojęcia i system y w artości b a d a ­ cza (jego epoki), 2) tym , co um ożliw ia konstruow anie pojęć i wartościowanie (w ybór m ateriału , te m a tu itp.) jest sfera św iatopoglądu (respektow ana przez badacza). Owe dw a istotne spostrzeżenia spróbuję teraz uściślić w „moim ” aparacie term inologicznym i zarazem zaproponow ać m oje rozum ienie n a rra ­ cji, gdyż to jest tu celem zasadniczym .

J a k pam iętam y, św iatopogląd rozum iem jako pewien system wiedzy u sta la ją c y w artości ostateczne oraz pew ną wizję św iata, której podstaw ą są (zwykle) określone obiekty i stan y rzeczy. Tym , co niejako je „pow ołuje” do życia, są założenia (danego języka) sem antyki danych pojęć denotujących (wskazujących, nazyw ających) owe obiekty (często tzw . fizyczne) i stan y rzeczy. Po ty m przypom nieniu n a sta ł ju ż najw yższy czas, aby określić m oje

(19)

rozum ienie n arracji (kulturoznaw cze).

Definicja (1): Narracjąi będzie się dalej określać część światopoglądu zawie­ rającego ogólną wizję świata w postaci obiektów i stanów rzeczy, które są kreowane przez założenia semantyki danych pojęć denotujących owe obiekty bądź stany rzeczy.

Definicja (2): N a rra c ją będzie się dalej określać wytwór czynności subiek- tywno-racjonalnej służącej do zakomunikowania danej społeczności.

Twierdzenie (1): N a rra c ja jest obiektem kulturowym (przy tym rozumieniu kultury, jakie zostało zdefiniowane wyżej).

K om entarz: Zdefiniowane „przed chwilą” pojęcia n arracji w ym agają, ja k sądzę, kilku słów w yjaśnień w celu uniknięcia określonych nieporozum ień. Pojęcie n a r r a c ji naw iązuje do spostrzeżenia odnotow anego ju ż przez myśl an ty n atu ralisty czn ą, że praca badaw cza historyka (i nie tylko zresztą) jest zdeterm inow ana przez respektow ane przez niego poglądy, które to powo­ dują, że w ybiera on takie tem a ty i n ad aje określonym pojęciom tak ą treść, jak ą mu „dyktuje” wyznawany przez niego św iatopogląd. Ze swej strony dokonałem (w ykorzystując an ty n atu ralisty czn e i kulturoznaw cze sugestie) pewnego skorygow ania opisu działalności badawczej historyków, ta k ja k ona jest w idziana oczym a narratyw isty. S tąd m oje rozróżnienie na dwa rodzaje narracji. N a r r a c ja jest ty m „czynnikiem ” , który w ogóle um ożliw ia zaistnie­ nie danego tek stu o przeszłości. K reuje ona bowiem św iat (dzięki założeniom sem antyki) — dzięki czem u histo ryk m a w ogóle co badać! Dalej, założyłem , że n a r r a c ja jest obiektem kulturow ym . Znaczy to, że jej tw órca jako osoba d z ia łają c a racjonalnie (w p rzyjętym tu rozum ieniu racjonalności) kieruje się określonym celem /m i, tw orząc dany tek st (naszą n a r r a c ją ) i w celu osiągnię­ cia go (kom unikuje go /je za pom ocą tegoż tek stu ) kieruje się określonym i zasadam i, które określiłem jako reguły kulturow e (sądy norm atyw no-dyrek- tyw alne ściślej). Czasam i ów cel/e służą do realizacji jakiejś w artości świa­ topoglądowej (ostatecznej), co oczywiście tylko w zm acnia tw ierdzenie, że n a r r a c ja jest obiektem kulturow ym (jako że św iatopogląd też jest częścią k u ltu ry w przyjętym tu jej rozum ieniu).

Twierdzenie (2): Każda n a rra c ja komunikuje dwa elementy: światopogląd i tzw. fakty historyczne.

K om entarz: N a r ra c ją (jako wytwór czynności subiektyw no-racjonalnej) m ożna oczywiście w najróżniejszy sposób interpretow ać (R ichard R o rty np. tw ierdzi, że m ożna łączyć zaw arte ta m zdania, kropki itd. w określoną siatkę, w idząc w niej, d ajm y na to, tr a k ta t naukowy, dzieło literackie czy jeszcze „coś” innego w zależności od naszych pragm atycznych celów i a p a ra tu teo re­

(20)

tycznego użytego do tejże in te rp re ta c ji.24 Niezależnie je d n a k od tego każda n a r r a c ja (przy tak im jej rozum ieniu, ja k zostało wyżej przedstaw ione) za­ w iera (nawet m usi zawierać, komunikować) dw a kom ponenty: św iatopogląd oraz „fakty historyczne” . Są one ze sobą ściśle związane. Fakty bowiem nie m ogą istnieć (nie m ogą się ukonstytuow ać) bez n a rra c ją . H istoryk więc (w ogóle każdy przedstaw iciel hum anistyki), świadom ie bądź nie, kom uni­ kuje jakiś przekaz św iatopoglądow y (jest to także powód w ystępow ania ta k różnych obrazów dziejów tworzonych przez historiografię, gdzie nie m a „stan­ dardow ej” ontologii ta k ja k w przyrodoznaw stw ie w ykorzystującym jednolity a p a ra t logiczno-m atem atyczny — acz jest to powód jedyny, ale o tym w d al­ szej części). Fakty, p o n ad to, są niezbędnym składnikiem każdej dyscypliny naukowej (a i również np. publicystyki). G dyby ta k nie było, to m ielibyśmy wówczas do czynienia z „czystą” filozofią, k tó ra w łaśnie m a produkow ać św iatopoglądy. Co więcej, to fakty, ja k się zdaje, zap ew niają spójność róż­ nym dyscyplinom naukow ym oraz tzw . hum anistyce (niekiedy wyłączanej z zakresu nauki), a także zapew n iają w m iarę „niezakłóconą” , intersubiek- ty w n ą kom unikację (gdyż „p rodukuje” ona, ja k przed m om entem wskazano, niew spółm ierne często św iatopoglądy).

Z tego co tu zaprezentow ano (na te m a t relacji: św iatopogląd-fakty) tru d n o jest u trzym ać tezę, że 1) istnieją kroniki i narracje ( n a r r a c ja ) oraz 2) że m ogą istnieć fakty poza n a rra c ją (w tym w ypadku poza n a rra c ją i).

INTERTEKSTUALNOŚĆ A BADANIE DZIEJÓW HISTORIOGRAFII

W o sta tn im fragm encie niniejszego a rty k u łu chciałbym się zająć pro­ blem em opisu dziejów funkcjonow ania i rozw oju historiografii. Jednakże przedm iotem moich uwag nie b ęd ą w szystkie d ające się tu uwzględnić za­ gadnienia (tj. szeroko obecnie dyskutow ane w literatu rze przedm iotu), ale problem opisu relacji zachodzących m iędzy tek stam i historiograficznym i — ściślej m iędzy naszym i n arracjam i. Nosi on nazwę problem u korespondencji. W literatu rze narratyw istycznej przew aża jed n a k (ostatn im i czasy) określe­ nie: ‘in tertek stu aln o ść’. Nie m a w ty m nic dziwnego zważywszy na fakt, że przedm iotem rozw ażań n arratyw istów są teksty. Co więcej, dla niektórych utrzym ujących, że historiografia jest tekstem , a kolejne teksty są reakcją na inne (obrazy dziejów porów nuje się nie z rzeczywistością historyczną, ściślej źró d łam i po niej, a z innym i obrazam i wykreowanym i przez kolejne prace historyków ), problem relacji m iędzy tek sta m i jaw i się jako jed en z p o d ­ stawowych. S tąd ja również chciałbym dorzucić swoje „trzy grosze” do tej

24 R. Rorty: Kariera pragmatysty, [w:] U. Eco: Interpretacje i nadinterpretacje, Kraków 1996.

(21)

problem atyki. P o stara m się także pokazać, że w opcji kulturoznaw czej nie ograniczam y się tylko (przy b ad an iu dziejów historiografii) do bad an ia re­ lacji m iędzytekstow ych, lecz w ychodzim y poza teksty (co może być także inspirujące dla narratyw istów ).

J a k ju ż we w stępie do niniejszego a rty k u łu stw ierdziłem , istnieją dwie podstaw owe orientacje teoretyczno-m etodologiczne b a d ań nad tekstam i: stru k tu ra listy c z n a i p o ststru k tu ralisty c zn a . Cechą ich jest to, że w b a d a ­ niach tekstologicznych generalnie nie w ychodzą poza sam tek st. N atom iast fu n dam en taln a różnica m iędzy nim i sam ym i polega na tym , że stru k tu ra liz m szuka obiektyw nych znaczeń istniejących w tekście oraz obiektyw nych reguł tw orzenia tek stu , n ato m iast p o ststru k tu raliz m przeczy istnieniu takow ych — co więcej, przeczy w ogóle istnieniu jakichś znaczeń — jed n y m słowem zak ład a dowolność interp retacji (dziejów czy też obrazów dziejów zaw artych w tekście). T rzeba jednakże zauważyć, że w gronie jego wyznawców istnieją pew ne różnice. O ile bowiem typow y dek onstrukcjonista w ro d za ju P a u la de M ana szuka jeszcze w tekście określonych reguł jego generowania, a dekon­ stru kcjon ista w ro d zaju D erridy opozycji m etafizycznych tkw iących w te k ­ ście niezależnie od intencji a u to ra (autor w myśl D erridy nie jest w stanie zawłaszczyć całego sensu dzieła) — to p rag m a ty sta (w ro d za ju wzm ianko­ wanego tu ju ż R o rty ’ego) ogranicza się do „rozkoszowania” treścią tek stu, nie w nikając już, co za nim stoi (sens) ani w reguły jego budow y czy m eta- fzyczne opozycje.

D la historyka chcącego jednakże b adać przeszłość oraz dzieje historiogra­ fii, ‘pryw atne fan tazje’ R o rty ’ego są raczej nie do zaakceptow ania, podobnie ja k i rezygnacja z pojęcia znaczenia tek stu ta k typow a dla dekonstrukcjoni- stów wszelakich „odcieni” .

O pcja, k tó rą tu sta ra m się zaprezentować, próbuje argum entow ać za możliwością prow adzenia „norm alnych” b a d ań przeszłości oraz dziejów n a­ uki historycznej.

Jed nym z kluczowych pojęć um ożliw iających tego ty p u b ad an ia (przy­ najm niej potencjalnie) jest pojęcie ‘dośw iadczenia’. W ram ach zakładanej tu ta j perspektyw y przez doświadczenie rozum ie się: 1) wszelkie przekona­ nia dyrektyw alne, 2) wszelkie przekonania dotyczące zjawisk bezpośrednio uchw ytnych praktycznie (bez p o trzeby interw encji wiedzy teoretycznej). Jest to tzw. doświadczenie potoczne. Jego uzupełnieniem może być doświadcze­ nie: m agiczne, religijne czy naukowe. To o statn ie jest szczególnie istotne, gdyż zawiera wiedzę (teoretyczną), k tó ra może budzić refleksję nad wiedzą (przekonaniam i, sąd am i kulturow ym i) w chodzącym i w sk ład dośw iadczenia potocznego. Polega to n a tym , że z p u n k tu w idzenia „teorii” odtw arza się określone przekonania (potoczne: zarówno z tzw . życia codziennego, ja k i n a­

(22)

ukowe), tra k tu ją c je jako zjawiska podm iotow e („czyjeś” ), a następnie w yja­ śnia się fakt ich ukonstytuow ania się (aspekt genetyczny) i upow szechnienia poprzez (najczęściej) wskazanie ich większej użyteczności w sto su nk u do dotychczas obow iązujących (aspekt funkcjonalny). Przekonań wchodzących w skład ta k rozum ianego dośw iadczenia nie ocenia się po d kątem praw dziw o­ ści, obiektywności, ani w żaden inny sposób się nie w artościuje. P rzekonania wchodzące w skład dośw iadczenia m ają charak ter kulturow y w ty m sensie, że zaw ierają sądy dyrektyw alne oraz odniesienia przedm iotow e określonych obiektów bądź stanów rzeczy, których ch arakterystykę sem antyczną zapew ­ n iają też sądy kulturow e (należące do sfery św iatopoglądu — są to, ja k ju ż wiadomo, tzw. założenia sem antyki). Doświadczenie (teraz dodam y już przydaw kę: kulturow e) m a zwykle charak ter społeczny. O dpow iednie sądy są bowiem najczęściej podzielane w skali masowej (a ju ż na pewno są to reguły językowe um ożliw iające kom unikację).

M ając określone pojęcie ‘dośw iadczenia’, możemy je zastosować do b a­ d ań n ad narracją. J a k pam iętam y, n a r r a c ją zaproponow ałem pojm ow ać jako w ytwór d ziałan ia celowo-racjonalnego. Znaczy to, że istn ie je /a ł tw órca tejże n arracji (autor, tj. ten , k tó ry się p od nią pod pisał), k tóry ją tworząc, m iał jakiś cel/e (kreślone przez w artości, albo ostateczne w artości św iato­ poglądowe) i w celu realizacji danego celu/ów korzystał z określonej wiedzy (sądów dyrektyw alnych), a te, ja k wiadomo, s k ła d a ją się n a doświadczenie kulturow e. P odstaw ą ta k rozum ianego dośw iadczenia są, oczywiście, założe­ nia sem antyki. Stąd, aby zrozum ieć dlaczego n a r r a c ja m a ta k i a nie inny ch arak ter, dlaczego a u to r ta k a nie inaczej przedstaw ia fakty, związki między nimi, kreśli tak ą a nie in n ą syntezę (obraz dziejów), należy owe sądy i prze­ konania odtworzyć. T ak p ostępuje się w p rzypadku pojedynczego historyka tworzącego konk retn ą n a r r a c ją , a zaprezentow any sposób w yjaśniania faktu podjęcia przez niego napisania n arracji czy też w yposażenia jej w takie a nie inne cechy nosi nazwę: ‘in terp retacji h um anistycznej’. Jej podstaw ą jest, do­ brze nam znane, pojęcie d ziałan ia celowo-racjonalnego.

Problem em dla nas zasadniczym jest jed n a k opis (albo wyjaśnienie) funkcjonowania i rozw oju p rak ty k i historiograficznej. J a k ju ż w spom niałem , zarów no stru k tu ra liz m ja k i p o ststru k tu raliz m zadowala się w ty m w ypadku opisem poszczególnych n a rra c ją . J a sto ję na stanow isku, że jest to wysoce niew ystarczające i należy wyjść nawet poza praktykę naukową. Ja k jed n a k do tego wszystkiego m a się problem intertekstualności?

Teoria intertekstualności jest teorią odniesień m iędzy tekstam i. Stwier­ dzenie to nie budzi sporów; to czą się one n ato m iast wokół zagadnienia, jakie typy odniesień należy brać p od uwagę? P u n k te m wyjścia większości kon­ cepcji intertekstualności jest stw ierdzenie, że „ lite ra tu ra rozw ija się przede

(23)

w szystkim w reakcji n a litera tu rę za sta n ą [... ] każdy tek st jest zbudow any z m ozaiki cytatów , jest wchłonięciem i przekształceniem innego te k s tu ” .25 Stwierdzenie powyższe jest je d n a k dla nas zbyt ogólne. Pam iętajm y, że m am y do czynienia przede w szystkim z tek stam i naukowym i. Od takiego te k stu /ó w w ym aga się kom unikowania określonych faktów czy obrazów opi­ sujących (albo w yjaśniających czy też oceniających, gdyż i to m a miejsce) „jakoś” istniejącą rzeczywistość. T radycyjna historiografia czy też filozofia historii, opisując następ ujące po sobie dzieła historiograficzne, nader często posługiw ała się ocenam i tychże dzieł p od kątem ich prawdziwości, obiek­ tywności, postępow ości czy też większej naukowości. Jed ny m słowem, jej przedstaw iciele zak ładali istnienie jakiejś relacji epistemologicznej między tek stem a przeszłościa samą! Tym czasem w spółczesna m etodologia i filozo­ fia poznania naukowego przeczy istnieniu takiej relacji. O brazu naukowego nie porów nujem y ju ż z sam ą rzeczywistością (gdyż jest to niemożliwe), ale z innym i obrazam i kreowanymi przez narracje. O brazy owe m ogą być w spół­ m ierne ze sobą bądź nie (jeśli chodzi o historiografię to częściej zachodzi ten dru g i przypadek). P u n k te m w yjścia więc przy b adan iu relacji m iędzyteksto- wych jest określenie: czy m am y w d anym p rzypadk u do czynienia ze w spół­ m iernym obrazem przeszłości czy też nie (chodzi tu zarówno o tzw . fakty, ja k i przekazy n a tu ry św iatopoglądow ej). Jeśli „rzuca się w oczy” daleko idąca różnica — to możemy się sta ra ć o jej w yjaśnienie. Tego ty p u p o stę­ powanie m a dwa aspekty. O jed ny m ju ż w spom niałem — jest to aspekt: ‘genetyczny’. Szukamy tu reguł kulturow ych, które respektow ał a u to r kon­ kretnej n a r r a c ji: w artości oraz sądów dyrektyw alnych (doświadczenie kul­ turow e). N ietrudno zauważyć, że niezwykle istotnym elem entem jest w tym w ypadku respektow any przez danego a u to ra św iatopogląd, a w jego ram ach n a rra c ja i. D rugim elem entem jest opis „interesów” poznawczych, jakie d an a n a r r a c ja realizuje (jest to w łaśnie wyjście poza praktykę naukową w przed­ staw ianiu determ inantów rozw oju historiografii), czyli z p u n k tu widzenia kulturoznaw cy, relacje in tertek stu aln e nie m a ją c h arak teru epistemologicz- nego tylko kulturow y właśnie. P ro c ed u ra b ad an ia tychże relacji nosi nazwę korespondencji istotnie korygującej. W jej ram ach za pom ocą tzw. wiedzy korespondującej (jest to zawsze wiedza teoretyczna względem tzw. wiedzy potocznej, albo teoretyczna wyższego rzędu, jeśli korespondujem y z inną wie­ dzą teoretyczną) stw ierdza się niew spółm ierność n a r r a c ji (przy czym chodzi tu raczej o całe zespoły, które pow odują, że mówimy o szkołach naukowych, n urtach, orientacjach itp.), następnie próbujem y ustalić, jak i fragm ent roz­

28 M. Pfister: Koncepcje intertekstualności, „Pamiętnik Literacki” 1991, z. 4, s. 186-187.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kotarbińskiego analizy syntetycznego rozumienia terminu „sprawność” oraz w kontekście rozważań nad efektywnością zaprezentowanych w niniejszej pracy, efektywność w

Dodatek osadów ściekowych umożliwił wzrost i rozwój traw: im wyższe dawki osadów tym większa biomasa (najwyższe plony uzyskano przy 40 i 50% dodatku osadów ściekowych w

Wydaje się zatem, iż cyborgizacja edukacji, rozumiana jako proces roz- szerzania rzeczywistości poprzez technologie, jawiąca się jako nowy i bar- dzo obiecujący obszar

Modelowanie porfirowego z³o¿a miedzi Rio Blanco w uk³adzie 3D poprzedzono ocen¹ podstawowych statystyk wartoœci parametrów z³o¿owych (nastêpny rozdzia³), która na ogó³

Zanim rozwiążemy jakiś problem, musimy się zastanowić jakie dane posiadamy oraz co chcemy uzyskać (efekt).. Dopiero potem zastanawiamy się, jakimi środkami

Przede wszyst­ kim pozwala uzmysłowić pewne charakterystyczne przesunięcia akcentów sprawiające, że w istocie ten sam element twórczości Herberta może być prezentowany

National studies on SSH research outputs in Finland (Puuska 2014), Flanders (Engels, Ossenblok, & Spruyt, 2012; Verleysen, Ghesquiere, & Engels), and Norway (Sivertsen,

Jednak znacznie lepiej sprawdzi się ono jako zadanie wprowadzające do lekcji poświęconej promieniowaniu jądrowemu oraz jego właściwościom - dla niektórych uczniów