Alicja Lewandowska
"Niech zdrów czyta, ale wesoło..." :
dydaktyczna funkcja komizmu w
wybranych satyrach Gracjana
Piotrowskiego
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 213-223
2008
TtAPTS
Seria XIV 2008Alicja Lewandowska
„Niech zdrów czyta, ale w esoło...” — dydaktyczna
funkcja komizmu w wybranych satyrach Gracjana
Piotrowskiego
K
s. Gracjan Piotrow ski (w zakonie: Gracjan od św. Jana C hryzostom a, 1735-1785) byl kaznodzieją, satyrykiem i publicystą okresu O św iecenia, tw órcą należącym do środowiska literackiego zakonu pijarów. Był rów nież nauczycielem w szkołach pi- jarskich, m iędzy innym i w Podolińcu, W ieluniu, Łukowie, Łow iczu oraz w C ollegium N o b iliu m w Warszawie. D o jeg o dorobku literackiego zaliczają się głów nie łacińskie mowy, kazania, rozpraw y i artykuły ogłaszane w „M o nitorze” oraz satyry.Jego p ierw szy i jedyny z b ió r satyr ukazał się bezim iennie w 1773 ro k u pod ty tu łem Satyr przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego tom I za powodem „Satyra” Jana
Kochanowskiego, książęcia naszych poetów, który się na końcu satyr kładzie. O prócz 25 satyr
w zbiorze tym zam ieszczono utw ó r Adam a N aruszew icza Chudy literat i dzieło Jana Kochanowskiego Satyr albo dziki mąż. Swoje satyry kieruje au to r przede wszystkim do m łodzieży; były one dla niego kontynuacją pracy dydaktycznej. U tw o ry te mają dużą w artość jako ciekawe świadectwo ów czesnych obyczajów N iek tó re z nich (pięć — późniejsza satyra I, II, III, VII i VIII) przeszły wcześniej przez łam y „M onitora”. Podczas przygotow ywania tekstów do w ydania d ru kiem pisarz poprawiał je, skracał lub wydłużał, zm ieniał im iona bohaterów oraz niektóre realia obyczajowe na bardziej w ym ow ne. W satyrach daje się zauważyć dość ciekawe zróżnicow anie pod w zględem przedstaw ionych typów satyrycznych. Są w śród nich: człowiek, który stracił majątek, oszukany kochanek, szlachcic-nieuk, żołnierz sam ochwał, grym aśnik, leń-ospalec, nieuczciw y polityk, skąpiec, ekonom ista-chim eryk, nieuczciw y palestrant-sędzia, li bertyni i m ędrkow ie oraz nieuczciw i gazeciarze.
Przeglądając poszczególne utwory, m ożna dojść do w niosku, że G racjan P io trow ski dość często korzystał z Móiv francuskiego pijara B ernarda G uillelm ina (w
zako-214 Alicja Lew andow ska
nie: B ernard od św. Ludwika, 1693-1755), ponadto z tw órczości H oracego i włoskiego autora-konfratra, Paulina C helucciego (w zakonie: Paulin od św. Józefa, 1682-1754). Ignacy C hrzanow ski pisze:
jedn akże jeg o teksty mają treść ściśle narodow ą; choć zaczerpnął od swo ich m istrzów bajki i przykłady historyczne, to je d n a k najważniejsza dla pisarza była własna obserwacja życia polskiego społeczeństw a1.
C zęsto rów nież autor w ykorzystuje przykłady z m itologii, opatrując swoje teksty przypisami. Podstawową form ą podaw czą je st m on o lo g narratora, rzadziej dialog.
W satyrach Gracjana Piotrowskiego z jednej strony m am y często do czynienia z dydak tyzm em o podłożu kaznodziejskim oraz częstymi zwrotami do młodzieży (np.: „wy, zacna młodzi, która jesteś m i na celu”). Poeta nie ukrywa jednak, żejego posłannictwo m a szerszy zasięg i polega na naprawie moralności współczesnego m u społeczeństwa i wszystkich jego przywar; swoją twórczość traktuje, jak sam mówi, jako „namiestniczy urząd kaznodziei”.
K onw encją pisarską dość często pojawiającą się w satyrach Gracjana Piotrow skiego je st kom izm , związany zwłaszcza z przedstaw ianym i postaciami. M a on przede w szyst
kim funkcję dydaktyczną, której konsekw entnie trzym a się autor w całym zbiorze. S próbujm y więc przyjrzeć się dokładniej w ybranym typom satyrycznym, które poeta przedstaw ia w swoich utw orach.
W satyrze I N a zbytki stołowe, garderobne i na łouy kosztowne, które przyprowadzają
do nędzy potomstiuo postać m ów iąca-narrator opowiada, ja k pew nego dnia wybierał się
do Piotrkowa, aby uczestniczyć w posiedzeniu Trybunału. Po drodze spotyka szlachcica nader m izernego, ale i kom icznego wyglądu, idącego boso i bez czapki. Ó w nieszczęśnik przyjm uje zaproszenie do kolaski, po czym nawiązuje się rozm ow a. O d słowa do słowa opowiadający dowiaduje się, iż źle wyglądający człowiek, m im o że pochodzi z dostoj nego rodu, je s t całkowicie zrujnowany. N ieszczęśnik plastycznie opisuje wygląd w spa niałego m ajątku jego ojca, którego w spom ina z w ielkim rozrzew nieniem , i wylicza, jak wielki był kiedyś jego stan posiadania: pieniądze, „wioski intratn e”, „suknie, cugi, ko laski, stodoły”, młyny, „osiemdziesiąt tysięcy tynfam i”. N astępnie czytelnik m a okazję przekonać się, dlaczego ów im ponujący m ajątek topniał w zastraszającym tem pie:
Ż o nki też krotofilne na swe andryjany, N a szusty, saki, roby, szlafraki, robrany, N a mankiety, m anele, koronki, salopy,
Wyciągnęły z spiklerzów korce, z stodół snopy2.
1 I. C hrzanow ski, Ksiądz Gracjan Piotrowski i jego Satyr, „Biblioteka W arszawska” 1902, t. 3, s. 515. 2 [G. P io tro w sk i], Satyr przeciivko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego tom I ..., Warszawa, druk. Pijarów,
„N iech zdrów czyta, ale we s o ł o . . — dydaktyczna funkcja k o m izm u w w ybranych satyrach... 215
Autor, przytaczając opow ieść nieszczęsnego szlachcica, na zasadzie ko ntrastu ze stawia ze sobą w arunki jeg o życia w czasach d obrobytu i biedy. Pod koniec tekstu opow iada rów nież o podobnych w ypadkach utraty m ajątku, chcąc pocieszyć swego rozm ów cę. W reszcie w dalszej części satyry, ja k mial często w zwyczaju, kieruje swe słowa do młodzieży, jako jej wychowawca. Przestrzega m łodych przed pochlebca m i, próżniakam i, którzy trw onią m ajątki i stanow ią przez to zły przykład. Przestrogi te ilustruje w ym ow nym i obrazkam i, a grom i i łaje tych, którzy żyją po nad stan, hulają, biesiadują.
B ohaterem drugiej ze swoich satyr, noszącej tytuł N a młodego uplątanego w życiu roz
pustnym, a potym przymuszonego żenić się nie według kondycyi i wychowania swego, P iotrow
ski uczynił m łodzieńca o bardzo m izernej fizjonom ii: „zm ienionego cale w szpetnego lem u ra”. O kazuje się, że przyczyną tak złego wyglądu chłopca je s t chorobliw a m iłość do „Nigryny, córki praczki i ojca oszusta”, która to N igryna om otała go całkowicie i sprawiła, że życie m u obrzydło. Z rozm ow y m ożem y wywnioskować, że m łody czło w iek był dawniej uczniem szkoły pijarskiej. N astępnie bohater opowiada, w jaki spo sób wkradał się w łaski podstępnej kobiety, brnął coraz dalej w chorobliw ym związku; autor próbuje m u pom óc, pow ołując się na jeg o wiarę i Biblię, je d n a k Aleksy zaczyna „właśnie ja k lew strzałą lub kulą przeszyty ryczeć od żalu” i nie docierają do niego żadne argumenty. W reszcie dow iadujem y się, że po pew nym czasie nieszczęśliwy ko chanek „zakończył żyw ot”. W dalszej części satyry autor przygląda się dokładnie N i- grynie, będącej typową m odną damą. O pis ten m a na celu ostrzeżenie m łodych przed znajom ością z podobnym i osobami:
[... ] N igryna portretem
N iec h będzie, wszystkie je d n y m rządzą się sekretem . Cały posag jej w twarzy, a cnota w języ k u ,
Stać w oknie przez dzień cały jakby na przesm yku, Wabić na lep i w skryte łapać głupich sidła,
Jak lalka malowana, upstrzona w piększydła, Przejęta perfum am i. [... ]
Patynki zlotem tkane, robranik niewąski, Jak łąka w kwiat rozwiły, ze złota podwiązki W dyjam enta okute, szyja, ręce, uszy
Są to zdarte z niew innych piórka, aż do d u szy 3.
Kolejna z satyr Gracjana Piotrow skiego wydana w zbiorze z 1773 roku N a chwalcę
próżnego dawnego gustu nauk, potępiającego lepszy gust i oświecenie wieku teraźniejszego p rzed
stawia postać szlachcica-nieuka, sarmaty. Jest to je d e n z najlepszych tekstów w zbio
216 Alicja Lewandow ska
rze. Pisali o nim m iędzy innym i Ignacy C hrzanow ski oraz Tadeusz M ikulski4. W edług pierw szego z badaczy, „tej satyrze zawdzięcza N aruszew icz pom ysł do świetnej ro z m ow y głupiego szlachcica z księgarzem w Chudym literacie”5. A u to r-n arra to r opowiada, że pew nego dnia siedział sobie w Bibliotece Załuskich w Warszawie. Z ainteresow ało go wówczas szczególnie dzieło Frycza-M odrzew skiego „o rzeczypospolitej zbaw ien nej odnow ie”, gdy nagle skupienie nad książką przerw ało m u wejście dziwnej postaci:
Aż w chodzi słuszny wąsacz z pacholiki dw om a, C zapka jeździ rogata po uszach, rękom a Sieje, wąsy swe m uszcze6.
O d słowa do słowa m iędzy narratorem a szlachcicem nawiązuje się rozm ow a, w której wąsacz wykazuje się niezwykłą ciasnotą um ysłow ą, utożsam ia bow iem H e ro - dota z H erodem . Zdziwiony, a naw et tym zgorszony, wykształcony pijar przysuw a się bliżej i próbuje go nam ów ić m im o wszystko do przeczytania dzieła H erodota; roztacza przed swym rozm ów cą niew ątpliw e zalety historii jak o „życia nauczycielki”. N a p ró ż no, bow iem ignorant rozgląda się po półkach za herbarzem . Wreszcie w rozm ow ie pojawia się tem at ówczesnych szkół. S zlachcic-nieuk wyraża swą negatyw ną opinię na tem at uczenia się przez w spółczesną m łodzież języ kó w obcych.
W satyrze tej atak pijara skierow any je s t przeciw nieuctw u i zacofaniu społeczeń stwa. Parodiuje on założenia dawnej edukacji i obskurantyzm czasów saskich. M im o wszystko je d n a k postać wąsacza w „czapce rogatej” je st opisana z dużą dozą sympatii i pobłażania.
Kolejnym ciekawym typem satyrycznym je s t przedstaw iony w satyrze V żo łn ierz- samochwał. Satyra nosi tytuł: N a chwalcę z dzieł rycerskich fałszywych, zmyślonego junaka,
bez karności i trybu żołnierza. Postać ta spokrew niona je st w pew ien sposób z Papkinem
z Zemsty Aleksandra Fredry. Sam Piotrow ski przyznaje, że podobnego bohatera opisuje łaciński poeta Plautus w jednej ze sw oich kom edii. Ju ż pierw sze w ersy u tw o ru poka zują tchórzliw ego rycerza w karykaturalny, przejaskraw iony sposób:
Pałasz swój do słonecznych przyrów nał prom ieni, D obyw a go, rzuca się, ślini i rum ieni [...]
Kiedyż pocznie wyliczać swoje w świecie bitwy, Im anie nieprzyjaciół, utarczki, gonitwy,
Jak n a je d n e kaszlnienie zatrw ożeni cali, Gdyby snopki, lękliwi żołnierze padali,
4 T. M ikulski, Z e studiów nad Oświeceniem, Warszawa 1956, s. 158-184 5 I. C hrzanow ski, Ksiądz Gracjan Piotrowski..., op. cit., s. 97.
6 [G. Piotrow ski], Satyr przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego tom I . op. cit., s. 13 (sat. III,
„N iech zdrów czyta, ale we s oł o. . - dydaktyczna funkcja k o m izm u w w ybranych satyrach... 217
Jak w ielu swoim zdeptał, stratował rum akiem , N ieprzyjacielem pola zasiał gdyby m akiem , Piętnaście głów zlatało na przycięcie je d n o — O czcza gadatliwości, o fortu n o biedno!7
A utor poufale, a zarazem ironicznie, nazywa bohatera „H ek to rem ”, który zwłaszcza przy butelce w ęgrzyna je st szczególnie gadatliwy, zaś jeg o bitew ne czyny znajdują o d zw ierciedlenie jedy nie w słowach. K om izm tej postaci ujawnia się szczególnie w opisie ucieczki przed nacierającym nieprzyjacielem .
Tekst je s t tym bardziej interesujący, że au to r zawarł w n im bogaty w p orów nania i o nom atopeje obraz bitwy, w idzianej oczym a żo łnierza-sam ochw ała, co czyni go kom icznym :
G dy bom by jako dynie latają ogniste, A kartacze ja k węże snują się siarczyste, Kul ja k gradu na placu, i kto zechce wierzyć, M ożna by je korcam i lubelskim i mierzyć.
Przedtym sztych, sztych! z daleka, chlust, chlust! trochę bliżej, U sunął się, uskoczył i podbiegł, kto chyży.
Ale teraz — bru m , bru m , brum , tra, tra! huczą silnie, N ie ustrzeżesz się ognia, chociażbyś chciał pilnie. Jam garścią kule zmiatał jako groch ze ściany, A raz tak byłem zewsząd w kartacze zmatany, Jak w powrósła, ledw om co nie zemdlał, do licha, J u ż się du sza w ra m io n a c h utaiła cich a8.
W utw orze krytykuje się brak poczucia karności w ów czesnym w ojsku oraz sze rzenie się w czasie w ojny rozbojów z udziałem żołnierzy; satyra pośw ięcona je s t za tem spraw om niezwykle istotnym dla współczesnego Piotrow skiem u społeczeństwa, m im o jej efektow nych, zabarw ionych kom izm em fragm entów.
W spółcześni autorow i kodyfikatorzy stylu i języka zarzucali m u często rubaszny, nazbyt potoczny styl i dosadne słownictwo. O pin ie te doskonale potw ierdza ju ż p o czątkowy fragm ent satyry VIII N a leniwego w interesach cudzych i swoich, i wielkiego tiie-
chluja około siebie, gdzie poeta pisze:
Kuryjo był N o m e n ta n głupiec jako sadło, B rzuchaty ja k kadź; co dzień, skoro się najadło, O żlopało, na łóżko walił się ja k bela,
7 Ibidem, s. 24 (sat. V, w. 5-6, 9-16). 8 Ibidem, s. T l (sat. V, w. 109-120).
218 Alicja Lew andow ska
C hrapi, sapi, ledwo się gardziel nie rozdziela, Bo nie myślał o niczym 9.
Postać swojego bohatera zaczerpnął pijar z „poetów dawnych” i nadał m u imię Lentul. W tekście wielokrotnie i drobiazgowo analizuje jego cechy charakteru: lenistwo, zamiło wanie do trunków. N ieco dalej dowiadujemy się, że bohater piastuje dość wysokie stano wisko: jest starostą grodzkim, ale zaniedbuje swoje obowiązki. Pisarz ironicznie wskazuje, że na taką postawę Lentula wpłynęły m odne w tamtych czasach książki o przedziwnych ty tułach, np. Słonecznik duchowny, Do nieba drabina o stu szczeblach cnót świętych, Danina miłości.
N astępnie w satyrze spotykam y doskonały, przesycony h u m o rem , w ręcz karykatu ralny opis leniucha:
Kindybał nieforem ny, opadłe wąsiska,
Kontusz leży ja k płachta, pas brzucha nie ściska. Wargi i brw i obwisłe, gęba otw orzona,
Tak że by m ógł niedoperz wlecieć albo w rona; K rok ja k klaczy tatarskiej, śm iech głośny, tabaki Pełno po piersiach; ręce jakby m arm u r jaki O d ucierania nosa błyszczą się, a włosy
N ie w iem z jakiej przyczyny strzelają w niebiosy10.
Podobnie kom iczny je s t opis gospodarstwa, w którym służba, niedopilnow ana przez właściciela, kradnie dobytek i nie w ypełnia swoich obowiązków. O kazuje się, że przyczyną takiego stanu rzeczy je s t odkładanie wszystkiego do ju tra: „pom yślem y dość ju tr o ”, „jutro tem u poradziem ”.
W spom niany wyżej tekst je st dość ciekawy, m im o rozwlekłej pierwszej części. W yko rzystano w nim przede wszystkim kom izm postaci, rów nież kom izm słowny, zaś boha ter przedstaw iony jest karykaturalnie, z dużą dozą drwiny, a jednocześnie pobłażania.
O gólną cechą twórczości literackiej czasów stanisławowskich były bardzo częste nawiązania do upadku m oralnego społeczeństwa z jednoczesną gloryfikacją czasów daw nych. Z godnie z tym i założeniam i w e w stępie satyry X M ? polityka tego wieku, kłamcę
dumnego i całą doskonałość w minie i chytrościach pokładającego Gracjan Piotrow ski przed
stawia swojego bohatera, którym okazuje się polityk-m ędrek. W stępem do opisu tej postaci uczynił autor streszczenie bajki Ezopa Żaba i wół:
D u m n y człow iek i w m inie górnej, chociaż słaba Głowa, gdy się napuszy, ja k Ezopa żaba,
W ołu widząc rosłego, ten się m ądrym uda
9 Ibidem, s. 38 (sat. VIII, w. 1-5). 10 Ibidem, s. 41 (sat. VIII, w. 105-112).
„N ie c h zdrów czyta, ale we s o ł o . . — dydaktyczna funkcja k o m izm u w w ybranych satyrach... 219
I mogący panow ać nad m nogością luda.
U datność, zręczność, m ody przestrzeganie dadzą Biegłego polityka im ię, wszelką władzą
Z innych się natrząsania, swawolnej krytyki I hardego m ięszania najskładniejsze szyki11.
W dalszej części u tw oru poeta drobiazgow o analizuje przedstaw ioną postać, na przy kład jej sposób m ówienia:
A gdy m ów i, tak gębę odyma, odm ucha,
Rzekłbyś, że z niej w ypadnie wielka zawierucha, I dobrze, bo przynajm niej, kiedy głowa pusta, N apuszyć nie zawadzi, chociaż próżne usta12.
G łów ną cechą polityka-m ędrka je s t egoizm, wywyższanie się nad innych, m im o w łasnego prostego pochodzenia. Poeta w ośmieszający sposób wypowiada się o b o haterze, który uważa, że „cały świat prócz niego zepsuty”. O kazuje się, że ten m odnie ubrany polityk to człow iek wygodny, sprytny i przebiegły, choć na pozór układny. O p i sywane cechy postaci są rów nież kom iczne:
A czasem, gdy go jaka myśl górna napusza, Posunie w tył na głowę raptem kapelusza, Podgarnie włosów, czoło, stolicę odkryje Pychy, w której się roją szum ne fantazyje I planty jak bałwany m iotają się w głowie. D opieroż go posłuchać, ja k swe pieści zdrowie: N iec h go łokieć lub mały paluszek zaboli, Zaraz felcera trzeba13.
N iew ątpliw y dydaktyzm satyry podkreśla zakończenie utw oru, zawierające prze strogę kary boskiej, która niechybnie spotka złych ludzi, podobnych w swym postępo w aniu politykowi.
O ryginalnym im ieniem Flawiusza obdarzył autor bohatera satyry XV N a ekonomistę,
chimeryka śmiesznego w swoich plantach i dyspozycyjach, który uległ zagranicznym dorad
com — frantom i szalbierzom , cw aniakom i oszustom , i zaczął w prow adzać w sw oim gospodarstw ie różne dziw ne, rzekom o postępow e i now oczesne pomysły. Satyryk p o rów nuje te przedsięwzięcia do dziecinnych budow li:
11 Ibidem, s. 46 (sat. X, w. 19-26). 12 Ibidem, s. 48 (sat. X, w. 69-72). 13 Ibidem, s. 52 (sat. X, w. 215-222).
220 Alicja Lew andow ska
Śm iech nam czynią dziecinne częstokroć budow ia Z piasku, gliny i kartek, gdy się na kształt m row ia Wysypią do zabawki i na tym czas łudzą,
Jed e n stawia, a drugi psuje sprawę cudzą.
Starszych ludzi, roztropnych to dzieciństw o bawi, K iedykolwiek patrzą się na ten śm iech ciekawi. Podobne nam otwarzasz teatrum i scenę
W tych plantach, rozrządzeniach, do których masz w enę I niespokojne zawsze, Flaw ijuszu miły,
P rzyw iązanie...14
Poddani „chym eryka” opuścili wieś ze strachu przed jego eksperym entam i, więc postanow ił założyć miasto. Proces budow y rozpoczął się od przygotow ania projektu, który niestety okazał się dziw ny i absolutnie niepraktyczny. A utor w róży b udow nicze m u niewesołą przyszłość:
[... ] w plantach tylko cała l w a zabawka i rozkosz. Pustki są w idoczne Po chałupach zrzuconych i polach, co roczne R odzicom tw ym i dziadom wydawały plony, A na m iejsce twej straty słup tylko stawiony Z tablicą o wolnościach. C oś m i serce w róży (N ie chcę, żeby prawdziwie), iż nie będzie róży Z tego ciernia, nie będzie ryb z tego połow u,
Sam tylko śm iech zostanie ja k z innych spraw zn o w u 15.
Pod koniec satyry autor ponow nie powraca do w ątku dziecinnych budow li, zaś zajęcie Flawiusza nazywa „dzieciństw em ”, „szaleństw em ” oraz „próżniacką zabawą”. C zytelnika zaś przestrzega przed podobnym i praktykam i, podkreślając szkodliwość społeczną zagranicznych doradców.
Jed n y m z ciekawszych tekstów w zbiorze z 1773 roku je st satyra XXI N a rządców
i na starszeństwo zmyślonej cnoty, a w rzeczy samej pogorszycielów i uciemięźliwych opiekunów.
U tw ó r otw iera zabawna opowieść o białym kocie — nieprzyjacielu gryzoni, który był „okrutny i frant razem ” i skutecznie tępił w gospodarstw ie wszystkie myszy. Wreszcie jed n a z nich postanow iła skończyć z kocim i rządami:
N a koniec, kiedy wszystkim dogrzal ju ż do sedna, G dy ich na pół wytępił, odezwie się jedna:
14 Ibidem, s. 73 (sat. X V w. 1-10). 13 Ibidem, s. 7 5 -7 6 (sat. X y w. 86-94).
„N iech zdrów czyta, ale we s o ł o . . - dydaktyczna funkcja k o m izm u w w ybranych satyrach... 221
„Siostry nieszczęsne, czas ju ż poradzić o sobie! A długoż w tej srom otnej jęczeć m ożem dobie?”. Zgoda zatym stanęła, by sejm był zwołany. Z am ek radom obrały w dziurze m iędzy ściany, A gdy się tam ju ż liczna zebrała grom ada, Każdy swój projekt w nosi, obstaje i gada. Przecięż na to przystały wszystkie, aby z dziury N ie puszczać pojedynczo na zgubę ni której, Lecz co dzień po dw ie tylko wysłane być miały, By znosiły dla innych różne wiktuały,
Inne zaś zewsząd wały, szańce sypią wkoło, Tamując w chód kotow i, pracują w eso ło16.
W taki to sposób myszy doprow adziły do sytuacji, w której kot stał się „m izernie schudzonym , / Spadł z ciała, ledw o chodzi i kiwa o g o n em ”. I stało się, że będąc bardzo słabym i szukając jedzenia po półkach, wpadł w „czernidło czarne” i z białego kota stał się czarnym , do złudzenia przypom inającym m nicha.
Myszy, ujęte tak nagłą odm ianą daw nego prześladowcy, postanow iły wyjść z ukrycia i pogratulow ać „tak świętego życia heroicznego”. Kot tylko na to czekał: zaczął łapać, dusić i m ordow ać bezbronne myszy:
N a ten w idok okropny je d n a płacze, woła: „Tyranie, takiżeś ksiądz? takaż to Kościoła Religija? taż to je s t duchow nych zabawa D rzeć i łupić ze skóry?”. Te słowa oddaw a
N a odw rót m ój ksiądz nowy: „Alboż nie wiesz — prawi — Z e na wszelkie w ystępki księża niełaskawi?
Jeśli was szkodne karzę, czynię sprawiedliwie, Z a cóż ludziom płatacie krzywdy nieszczęśliwe?”17.
H istoria ta je st w stępem do bardzo ostrej krytyki tych, którzy będąc u władzy, w y korzystują swojego stanowiska i niszczą poddanych:
D o was to m ow a cała, w srogości nieczuli Panowie, pod których rząd lud się nędzny tuli, Z równości i z natury praw będąc wyzuty, O pieki chce, nie kary, nie srogiej pokuty.
Krew ich ssiecie, żyjecie krwawym onych p o te m ...
16 Ibidem, s. 104-105 (sat.X X I, w. 11-24). 17 Ibidem, s. 109-110 (sat. XXI, w. 85-93).
222 Alicja Lew andow ska
Ich trudam i, m ajątkiem , krokiem bystrolotem , N iszczeniem sił czynicie dla siebie w ygodę [ . . . ] 18. Dalej autor deklaruje się jako obrońca uciśnionego lu du i woła:
O m ój Boże, jacy Z tych panów są tyrani! W ybaczam stanowi Świeckiem u, bo ci w Piśm ie i naukach nowi, Niebyw ali, lecz prze co stan duch ow ny święty Tak obrzydłe za prawa przejm uje wykręty, Panowanie nad ludem przywłaszczając rów ne Z pogany [ . . . ] 19.
P ozornie kom iczny w stęp stał się w tym utw orze pretekstem do uśw iadom ienia społeczeństw u, ja k często d ochodzi do nadużyw ania w ładzy i działania na szkodę poddanych. W utw orze au to r w ielokrotnie pow ołuje się na przykłady zaczerpnięte z dziejów starożytnego R zym u, na koniec odw ołując się także do Ewangelii według
św. Mateusza.
W szyscy badacze, zajm ujący się dotychczas tw órczością G racjana P io tro w sk ie go, a w szczególności A lina A leksandrow icz20 i Ignacy C h rza n o w sk i21, podkreślają, iż te m u n iesłusznie za p o m n ia n em u , św ietn em u tw órcy lite ratu ry ośw ieceniow ej, p o w in n o się p rz y w ró c ić n a le ż n e m u m iejsce w ś ró d p isa rz y teg o o k re su . W a rto ró w nież pam iętać o tym , że w sw oich utw o rach zaw arł on cenn y m ateriał dotyczący obyczajow ości czasów, w któ ry ch żył. D o niew ątp liw ych w alo ró w je g o tw ó rc zo ści, oprócz żyw ego i barw nego sposobu obrazow ania, należy zaliczyć rów n ież jeg o szczególne poczucie h u m o ru i au ten ty czn e zaangażow anie. Z drugiej je d n a k stron y jeg o u tw o ry cechują zbyt rubaszny, dosadny języ k, przesadna daw ka kazn od ziej
stwa, n iep o trz eb n a drobiazgow ość i sk ru p u latn o ść w p rzed staw ianiu w ad i przywar. M im o to w arto poznaw ać te niezw ykle interesujące teksty, zaangażow ane w p o p ra w ę obyczajów.
Z am iast podsum ow ania w arto przytoczyć zam ieszczone w zakończeniu pierw sze go to m u satyr słowa autora, którym i wyraził w łasne zdanie na tem at posłannictw a swej tw órczości satyrycznej:
18 Ibidem, s. 107 (sat.X X I, w. 107-112). 19 Ibidem, s. 109 (sat.X X I, w. 166-172).
20 Z ob. A. A leksandrow icz, Z badań nad twórczością satyryczną Gracjana Piotrowskiego, „Annales U niver- sitatis M . C u rie-S k ło d o w sk a”, seria F, vol. 13: 1958, L ublin 1961, str. 233-263.
21 Z ob. I. C hrzanow ski, Ksiądz Gracjan Piotrowski i jego Satyr, „Biblioteka W arszawska” 1902 t. 3, s. 503-531; t. 4, s. 93-120.
„N iech zdrów czyta, ale we s oł o. . - dydaktyczna funkcja k o m izm u w w ybranych satyrach... 223
H on o ro w i i cnocie razem z przym iotam i Poświęcam tę skwapioną, obyczajną pracę, Z a którą niech w dzięczności daniny nie tracę. Z w ystępkam i w ojuję, ludzi rodzaj równy, Kocham , wielbię, szacuję [...]
U sch n ę z żalu, jeżeli w ystępki nie zginą Ożyję, jeśli z w iatrem u ciek ą ...22
22 [G. Piotrow ski], Satyr przeciwko zdaniom i zgorszeniom uńeku naszego tom I ..., op. cit., s. 140 (Zakoń