• Nie Znaleziono Wyników

View of Pojęcie imaginacji w polskiej świadomości literackiej na przełomie XVIII i XIX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Pojęcie imaginacji w polskiej świadomości literackiej na przełomie XVIII i XIX wieku"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

JE R Z Y K O M A R

PO JĘCIE IM A G IN A CJI W P O L S K IE J ŚW IADOM OŚCI L IT E R A C K IE J NA PRZEŁO M IE X V III I X IX W IEKU

I

P rezen to w an y tu szkic odpow iadać m a na p y tan ie o c h a ra k te r p rz e ­ m ian w pojm ow aniu im aginacji jako żyw ej k ateg o rii m yślenia o dziele literackim , w przejściu m iędzy dw om a ty p am i św iadom ości literack ich : klasycystycznej i rom antycznej. Poniew aż zadow alającym dla m nie re ­ zultatem badań było uzyskanie odpowiedzi w pierw szym przybliżeniu, przeto z pola obserw acji w yłączyłem zagadnienia k o m p aratysty czn e, sam zaś m ateriał ograniczyłem przede w szystkim do podręczników i czaso­ pism literackich, do innych źródeł u ciekając się ty lk o w ted y, kied y było to niezbędne dla uzupełnienia analizow anej sy tu a c ji literack iej. Z te k s­ tów tu rozpatryw any ch najw cześniejszy pochodzi z 1777 roku, a n a j­ późniejszy z 1825 roku.

W ybór im aginacji jako zagadnienia probierczego, pozw alającego sto ­ sunkowo dobrze zilustrow ać sy tu a c ję w teorii lite ra tu ry na przełom ie XV III i X IX w ieku, uzasadniony jest nie ty lk o bezpośrednią jej ran g ą w poglądach i dyskusjach ówczesnych, ale i tym , że zajm u je ona n ie­ jako ce n traln ą pozycję w żyw otnej w ów czas pro b lem aty ce literack iej. Zahacza bowiem z jednej stro n y o tak ie kw estie, ja k fikcyjność, czyli — jak m aw iano ówcześnie — zm yślenie, a zatem i podobieństw o do p raw dy, wierność przed staw ien ia wobec istniejącego w n a tu rz e w zoru, sp raw y w ażne zwłaszcza w dy skusji o epice i o dram acie, a z d ru g iej stro n y o w łaściw e w yznaczenie prop o rcji m iędzy tezą o naśladow czym c h a ra k ­ terze sztuki, a zagadnieniem oryginalności i granic sw obody tw órcy. Ro­ zumienie sensu oraz in te rp re ta c ja fu n k c ji poety ckiej im aginacji, a w k on ­ sekw encji i związanego z nią splotu naczelnych problem ów literack ich badanego okresu w y kazu ją ch arak te ry sty c z n e podobieństw a u pisarzy akceptujących określony typ poglądów n a dzieło literack ie, uleg a też przem ianom , k tó re zam ierzam tu opisać.

Im aginacja jako w y rażenie w języku opisu dzieła literack iego była używ ana w e w szystkich niem al epokach literackich, jed nak że n a p rz e ­ łomie XV III i X IX w ieku w h isto rii naszej lite r a tu r y m a chyba szcze­ gólnie doniosłe znaczenie, i to nie ty lk o z tego w zględu, że stanow i w ów ­

(2)

czas jed en z isto tn iejszy ch elem entów w analizie u tw oru, ale przede w szystkim dlatego, że ważność jej uznaw ali zarów no publicyści s ta r­ szego, stanisław ow skiego pokolenia, jak i pisarze o w yraźnym n a sta ­ w ien iu rom antyczny m , że w reszcie stała się ona sam a przedm iotem w sporze litera c k im dw u epok. Czym była dla zw olenników poetyki ro­ m an ty czn ej, łatw o m ożna ustalić, o w iele tru d n ie j u jąć sens, jak i p rzy ­ p isyw ali jej litera c i starszego pokolenia, a w ięc w yznaczyć również m iejsce, jak ie zajm ow ała w św iadom ości literack iej okresu oświecenia i n a stęp u jąceg o po nim przełom u. ^Trudność to ty m większa, że pozornie, zw łaszcza w w ypow iedziach k ry ty czn ych , u ta rła się pew na term inologia o m ałe j precy zyjno ści w yrażeń, ale za to o szerokiej stosow alności p ra k ­ tycznej. P o p u la rn ie m ów i się w ów czas o im aginaeji żywej i czynią tak zarów no J. Ś niadecki w a rty k u le om aw iającym twórczość S chillera h ja k i M ickiew icz w recen zji w iersza O. P ie tra sz k ie w ic z a 2 czy m łody Słow acki w K siężycu, gdzie ap o stro fu je tę, k tó ra jest „im aginacją ob­ d aro w an a ży w ą” 3. Tego sam ego określenia użył bezim ienny recenzent pierw szego tom ik u poezji M ickiew icza4.

O ry g in a ln o ść , p ro s to ta , p ię k n a , ję d r n a b u d o w a w ie rs z a , w y o b ra ź n ia żyw a, o g n is ta i ś m ia ło ść m y ś li n ie z w y k ły m sp o so b e m w y ra ż o n y c h je s t g łó w n ą cechą te g o p ło d u m ło d e g o i b a rd z o o b ie c u ją c e g o p o e t y .5

U życie tego sam ego w y rażenia dla określenia tak różnych faktów literack ich w sądach w ypow iadanych z tak różnych stanow isk każe zastanow ić się n a d sensem czy w ręcz sensam i słowa im aginacja. Umoż­ liw i to p rzek o n stru o w an ie jego potocznego znaczenia, takiego jakie funk cjon ow ało w św iadom ości literack iej środow iska oświeconych.

K ie d y do p o e z ji p rz e c h o d z ę , z d a je m i się w ła ś n ie , ja k g d y b y m z n ie w ie lk ą k a r t ą n a ro z m ia r o b s z e r n e j o k o lic y p rz y c h o d z ił, g d zie p ra w ie n ik n ie w z ro k w n ie p r z e jr z a n e j o k ie m p rz e s trz e n i, a m n ó s tw o rz e c z y do w y ra ż e n ia należy.. P o e z ja b o w ie m w im a g in a e ji ja k w w ła s n y m k r a j u p a n u ją c , t a k je s t o b sz e rn a , z ty lu i t a k r o z m a ity c h części zło żo n a, i t a k d a le k o zach o d zi, ja k im a g in a c ja sa m a , k tó r e j je s t p ło d e m . 6

Zdania te o tw iera ją drugą, pośw ięconą poezji część książki F. N. Go- la ń s k ie g o 7, a są to ty lk o uw agi w stępne, po któ ry ch n a stę p u je jeszcze

1 J . S fn ia d e c k i? ], W ia d o m o ś ć o ż y c iu i d zie ła c h S c h ille r a , „D z ie n n ik W ile ń sk i”, 1805, n r 7, s. 307.

* A . M i c k i e w i c z , U w a g i nad, „ D u m a n ie m u r o z w a lin z a m k u G ie d y m in a ”, D zie ła , t. V, K r a k ó w 1950, s. 119.

3 J . S ł o w a c k i , K s ię ż y c , [W :] D zie ła w s z y s tk ie , W ro c ła w 1958, t. V III, s. 25. 4 D ru k o w a n e w „ W a n d z ie ” w 1822 r „ n r 7.

3 O p. cit., s. 97.

6 F. N. G o l a ń s k i , O w y m o w ie i p o e z ji, W a rs z a w a 1786, s. 237. 7 P ie r w s z a część k s ią ż k i p o św ię c o n a je s t w y m o w ie.

(3)

rozdziałek za ty tu ło w an y „Istota poezji”, tra k tu ją c y w łaśnie o im agin acji, w dru gim zaś w ydan iu z rok u 1788 znacznie jeszcze, bo o k ilk a k a rt, rozszerzony. J e s t to sąd, k tó ry w y rw a n y z k o n tek stu podręcznik a Go- lańskiego i odczytany w rom an tyczn ej konw encji językow ej, m ógłby bez zastrzeżeń m erytoryczn y ch aprobow ać M. M ochnacki. Z resztą stw ierd zeń o dom inującej roli im aginacji w procesie tw orzenia dzieła literackiego nie b rak w oświeceniowych system ach teo retycznoliterackich . Sam te r ­ m in rów nież pojaw ia się bardzo często i jed y n y bodaj w y ją te k — w b rew opinii T. G rab o w sk ieg o 8 — stanow i S z tu k a rym o tw órcza F. K . Dm o­ chowskiego w swej p ierw otnej r e d a k c ji9, w k tó re j a u to r an i razu nie posłużył się takim i słow am i, jak im aginacja czy w yobraźnia. Nie za­ stęp uje ich też an i często u ży w an y przez Dm ochowskiego: dowcip, ani: zm yślenie, o k tó ry m pow iada, że „[...] jest żyw iołem i duszą p o e ty ” 10.

W pozycji kom prom isow ej m iędzy tłum aczem Iliady a pozostałym i teorety k am i stanisław ow skim i zn ajd u je się F. K arpińsk i, a u to r n a j­ wcześniejszej p róby podręcznikow ego ujęcia p ro b le m aty k i litera c k ie j ze stanow iska w ieku oświeconego. Nie pośw ięca on im agin acji osobnej uw agi; co o n iej sądzi, m ożna w yw nioskow ać z k ilk u m arginesow ych uwag, rozrzuconych w rozpraw ce O w y m o w ie w prozie albo w ierszu 11. W jego in te rp re ta c ji, obok „pojęcia rzeczy” i „serca czułego” , je s t im a­ ginacja trzecim , oczyw istym i jak b y dzięki tej oczywistości p o m ijan y m niem al w om ówieniu w aru n k iem tw órczości literack iej.

M a ją c ju ż s e rc e do czułości, ja k ie j tu ż ą d a m y , s k ło n n e — p isz e a d o r a t o r D e- lille ’a, p rz y sz łe g o a u to r a p o e m a tu o im a g in a c j i 12 — je ż e li w p o tr z e b ie jesz c z e n a m , w e d łu g n aszeg o ż ą d a n ia , w y ra z ó w d o tk liw y c h b r a k u j e i n ie w c z e s n a ja k a ś ociężało ść m y ś l n a s z ą w n ie c z y n n o śc i tr z y m a ją c , w z b ic ia się je j w g ó rę w z b r a ­ n ia , 'm o ż e m y im a g in a c ję n a s z ą z a g rz a ć p rz e z p o g lą d a n ie i ro z w a ż a n ie t e j k się g i, k tó r ą n a t u r a w e w s z y s tk ic h rz e c z a c h s tw o rz o n y c h zaw sze n a m do c z y ta n ia p o d a j e .13

W ypowiedź ta zaw iera w iele elem entów c h a ra k te ry sty c z n y c h dla ośw ie­ ceniowej świadom ości literack iej; z nich zaś dw a przede w szystk im za­

8 T. G r a b o w s k i , K r y ty k a lite r a c k a w P o lsce w ep o ce p s e u d o k la s y c y z m u , K ra k ó w 1917, s. 250. 8 W y d a n ie z r o k u 1826 z a w ie ra p o p r a w k i n a n ie s io n e — p ra w d o p o d o b n ie n a p o d s ta w ie n o tâ t a u to r a — p rz e z sy n a , F . S. D m o ch o w sk ieg o . 10 F. K . D m o c h o w s k i , S z t u k a r y m o tw ó r c z a p o e m a w c z te r e c h p ie ś n ia c h , W a rs z a w a 1788, s. 6, w . 95. 11 R o z p ra w k a O w y m o w ie w p ro z ie albo w ie r s z u b y ła p rz e z a u t o r a z a p la n o ­ w a n a ja k o p o d rę c z n ik d la m ło d zieży , je d n a k ż e n ie z o s ta ła z a tw ie rd z o n a do u ż y tk u szkolnego. N a p is a n a b y ła p ra w d o p o d o b n ie w r o k u 1777, a w y d a n a z o s ta ła w t. I I Z a b a w e k w ie r s z e m i p ro zą w 1782.

12 L ’Im a g in a tio n z o sta ła o p u b lik o w a n a w 1788 r., a le rę k o p is u k o ń c z o n y c h f r a g ­ m e n tó w z n a n y b y ł w P u ła w a c h w c z e ś n ie j; p o r. A . Z a ł u s k a , P o e z ja o p is o w a D e -

lille ’a w P olsce, K ra k ó w 1934.

(4)

słu g u ją na p odkreślenie. P o pierw sze: źródłem inspiracji poetyckiej w e­ dług K arpiń sk ieg o jest n a tu ra , ogranicza to zakres tego, wobec czego została tu zrelacjonow ana działalność w yobraźni zagrzew ającej m yśl do w zbicia się w górę. P o w tóre: pożytek im aginacji przychodzi K arp iń sk ie­ m u n a m y śl w tedy , gdy m ów i o b ra k u „dotkliw ych w yrazów ” . Otóż od­ n iesienie im ag inacji do w yrazów , a więc do jakichś nie określonych b li­ żej sp ra w języka u tw o ru literack ieg o nie jest też przypadkow e. W in­ n y m m iejscu teń sam a u to r m ówi:

[...] p frz y p a tru ją c się w s z y s tk im p ię k n o ś c io m , k tó r e za ta k ie p o w sz e c h n ie w z ię ­ ty m i są ta k w d a w n y c h , ja k i te r a ź n ie js z y c h u c z o n y c h lu d z i p ism a c h , o b a - czy m y z a p e w n e , że to, co n a jb a r d z ie j w w y r a z a c h [p o d k r. m o je — J. K.j ic h się p o d o b a, b ę d z ie b e z w ą tp ie n ia p r o s te i k a ż d e m u do w y ro z u m ie n ia ła tw e , a ty lk o s e rc e i im a g in a c ję n a s z ą p o r u s z a ją c e .14

T ak więc zw iązek im aginacji z „w yrazam i”, czy ogólniej m ówiąc języ­ kiem , s ta je się oczyw isty. Rów nocześnie zw raca uw agę to, że w in te r­ p re ta c ji K arpińskiego w yo b raźn ia jest zarów no w arunkiem twórczości, ja k i koniecznym uposażeniem odbiorcy; w obu przypadkach spełnia ona tę sam ą rolę: pisarzow i pozw ala znaleźć „dotkliw e w y ra z y ”, czytelni­ kow i d a je czerpać z ty ch zabiegów zadow olenie estetyczne.

Takie, ujęcie fu n k c ji w yobraźni, aczkolw iek na tle p ra k ty k i oświece­ niow ej może być n azw ane p ro g ram em m inim alistycznym , nie jest tylko w łasn y m w ym ysłem K arpińskiego. W podobny sposób np. i to czter­ dzieści la t później, tra k to w a ł rzecz^A lojzy C appelli, profesor U niw ersy­ te tu W ileńskiego, p o siad ający n iew ątp liw ie w iększą w spraw ach litera c ­ kich eru d y c ję niż K arpiński. W rozpraw ce pośw ięconej P e t r a r c e 15 tak pisze:

N ie ty lk o ż y w a i ś w ie tn a im a g in a c ja , w y s ta w u ją c a p rz e d m io ty n a jb a r d z ie j o d e rw a n e p o d n a jp r z y je m n ie js z ą i n a jtk liw s z ą p o s ta c ią , o ż y w ia ją c a w szy stk o , co ty lk o c h w y c i, a le n a jb a r d z ie j te n s m a k w y tw o rn y i w y b ó r d e lik a tn y , u m ie ­ ją c y ro z ró ż n ić n a jm n ie js z e o d c ie n ie , to n a k o n ie c b o g a c tw o i o b fito ść sposobów , k tó r e p rz e d m io t ja k i p o d in n y m i p o s ta c ia m i o k a z a ć i w c a łe j p ię k n o ś c i ro z ­ w in ą ć są z d o ln e .16

*

To ograniczenie w obu w ypow iedziach ro li w yobraźni do zabiegów języ­ kow ych w y nik a być może stąd, że łączy je pew na w spólna cecha: K a r ­ p iń sk i to przede w szystkim poeta liryk , C appelli zaś w ypow iada się 0 tw órczości p o e ty lirycznego; otóż n a tle tra d y c ji oświeceniowej dy s­ k u sji literack iej, o p a rte j o poetykę, w k tó re j rozróżnienia rodzajow e 1 g atun k o w e tw o rzą ściśle p rzestrzeg an e kategorie egzegetyczne, zbież­

14 Op. cit., s. 47.

15 A. C a p p e l l i , P e tr a r c h u w a ż a n y ja k o p o eta , filo lo g i m o ra lista , „D zien n ik W ile ń s k i”, 1817, t. V.

(5)

ność taka w y daje się praw idłow a. Dodać chyba w arto, że tak pojm ow ana fu nkcja im aginacji odpow iada szeroko rozum ianej p e ry fra sty c e p o ety c­ kiej, co chyba rów nież jest zgodne z ów czesnym stan em św iadom ości literackiej, zaśw iadczonej przede w szystkim p rak ty c zn y m i poczynaniam i literatów .

D rugą, nie pozbaw ioną znaczenia okolicznością jest fak t, że u obu autorów — zresztą p rzy k ła d y podobnych w ypow iedzi m ożna by łatw o zw ielokrotnić — sam a im aginacja nie je st jedynym , an i n a w e t głów nym przedm iotem wypow iedzi, lecz u żyw ają jej jako term in u literackiego, którego sens w yd aje im się oczyw isty. W w ypow iedzi K arpiń sk iego zw raca jeszcze uwagę, że im aginacja nie została bezpośrednio p o tra k to ­ w ana jako w a ru n k u ją c y pow stanie pom ysłu poetyckiego czynnik. Zw łasz­ cza staje się to w yraźn e na tle c h a ra k te ry sty c z n ie ośw ieceniow ej w e rsji jego poglądów, w któ ry ch faza pow staw an ia koncepcji u tw o ru oddzielona jest w yraźnie od późniejszej jego p isarsk iej realizacji; czynności w yo b raź­ n i sta ją się w ażne dopiero w tej d ru g iej fazie. Z resztą i w w ypow iedzi Cappellego ten dualizm da się odczyfać. O m ówione tu stanow isko m i- nim alistyczne m ieści się n a tu ra ln ie w ośw ieceniow ym kanonie poglądów na im aginację, lecz go nie w yczerpuje.

Ci spośród teo rety k ó w oświeceniowych, k tó rz y pośw ięcają im aginacji osobną uwagę, re p re z e n tu ją stanow isko szersze. C ytow any G olański tra k ­ tu je rzecz n astępująco:

N a u k i,17 k tó r e p o w ię k s z e j części od im a g in a c ji p o c h o d z ą , p rz e d s ię b io rą ja k n a jd o s k o n a ls z y m n a ś la d o w a n ie m w y ra ż e n ie n a tu r y , to ż sa m o w p o r z ą d k u ic h czyni p o e z ja p rz e z d o b ra n e r y m y . 18

i nieco dalej dodaje:

Im a g in a c ja w sz e lk ą s w o ją p rz y je m n o ś ć w in n a je s t te j w o ln o śc i, k tó r ą m a , że sobie z n a tu r y rzeczy m oże w sz y stk o p o d łu g u p o d o b a n ia w y b ie ra ć . J e s t to pszczó łk a, k tó r a m ió d ro b i z ja k ic h ch ce k w ia tk ó w .19

O graniczenie sw obody tw órcy do tego, co dane w n a tu rz e, znam y już z w ypow iedzi K arpińskiego. P rzy b y w a tu jed n ak jeden now y, isto tn y elem ent: im aginacja jest zdolnością w yboru, p rzy czym nie została już teraz ograniczona tylko do w yrazów ; G olański bow iem tr a k tu je rzecz o wiele bard ziej ogólnie, m ając na w zględzie i te g atu nk i, w k tó ry ch w ynikająca z im aginacji zdolność w y bo ru dotyczy także elem en tów fa ­ b ularn ych u tw oru . Zaznacza to zresztą w yraźnie, p rz y czym tę w łaśnie swobodę im aginacji skłon n y jest łączyć głów nie z bajką.

17 U ż y w a ją c o k re ś le n ia „ n a u k i” n a o z n a c z e n ie te o r ii p o e z ji i w y m o w y , G o la ń s k i s to s u je się do u ż y w a n e j w ó w czas i tr w a ją c e j jeszcze w p ie r w s z e j p o ło w ie X I X w ie k u te rm in o lo g ii.

18 O p. cit., s. 387. 19 Op. cit., s. 388.

(6)

Podobnym to rem po stęp u je I. K rasicki. W praw dzie w rozpraw ie O r y m o tw o r s tw ie i rym otworcach 20 pow iada tylko zwięźle:

R y m o tw ó rc a ty m się ró ż n i od n ic h [od k ra s o m ó w c y r d z ie jo p is a — p rz y p . m o je , J . K .], iż n ie ty lk o co b y ło lu b je s t o p o w ia d a , lecz w z a p a le u n ie s io n e j im a g i- n a c ji d a r tw ó rc z y so b ie p rz y w ła s z c z y ć m o ż e .21

A u to r Monachomachii całkiem w yraźnie już sprow adza w yobraźnię do sw obody w b u d ow aniu fab uły , p rz y czym, podobnie jak i poprzednicy, nie troszczy się o sprecyzow anie term in ó w takich, jak im aginacja czy d a r tw órczy, sądząc widocznie, że są one dostatecznie jednoznaczne.

W rozw iązyw aniu ty ch kłopotów sem antycznych pew ną pomoc może okazać d efin icja im aginacji, zamieszczona w Zbiorze potrzebniejszych wiadomości, redagow anym pod k ierow nictw em Księcia B iskupa W ar­ m ińskiego. C zytam y tam :

I m a g in a c ja je s t m o c a lb o d z ie ln o ść u m y s łu , p o p rz e z k tó r ą k a ż d y człow iek s ta ­ w ia so b ie w w y o b ra ż e n iu rz e c z y p o ję te a lb o p o d z m y s ły p o d p a d a ją c e ; ta m oc z a w is ła od p a m ię c i. W id zim y lu d z i, z w ie rz ę ta , o g ro d y etc. te rz e c z y w ch o d zą do z m y słó w , p a m ię ć je u tr z y m u je a im a g in a c ja u k ł a d a . 22

Nie m a w p raw d zie pew ności, czy d efinicja ta pochodzi od samego K rasic­ kiego, ale nie ulega w ątpliw ości, że b y ła zgodna z jego poglądam i, skoro znalazła się w tak iej postaci w Zbiorze i skoro w prow adzając — już po p ierw szym w y d a n iu — popraw ki, K rasicki nic w ty m haśle nie z m ie n ił23. P ozw ala to na podjęcie p ró b y pełniejszego zrekonstruow ania poglądu K rasickiego n a im aginację. O b ejm u je ona w jego zrozum ieniu zarów no to, co dan e n am jest z zew n ątrz — „rzeczy podpadające pod zm ysły” , ja k i bliżej nie określone „rzeczy p o ję te ”, w definicji bowiem m iędzy ty m i dw om a typam i poznania p a n u je w yraźnie stosunek równoległości. Sam a jed n a k im ag inacja nie jest n arzędziem poznania; pozw ala ona n ie­ jako na dokonyw anie rek o n stru k c ji tego, co pam ięć już posiada, jest więc p rzede w szy stk im zdolnością odtw órczą. U m ożliwia n atom iast kon­ stru o w an ie w obrębie dostępnego, tzn. posiadanego już m ate ria łu , „u kła­ d a ” — jak m ów i au to r. M ożna więc sądzić, że używ ając określenia „d ar tw ó rczy ” K rasick i m a na m y śli co n ajw y żej zdolność swobodnego dyspo­ now ania m ate ria łe m zachow anym dzięki pam ięci. O graniczenie to zresztą nie jest precy zy jn e, a w k ażdym razie nie ta k klarow ne, jak

20 R o z p ra w a t a z o s ta ła o p u b lik o w a n a po śm ie rc i a u to r a w D zieła ch w ie r s z e m i p ro zą p o d re d . F. K . D m o ch o w sk ieg o .

21 O p. cit., [W:] D zieła , P a r y ż 1830, s. 163.

22 I. K r a s i c k i , Z b ió r p o tr z e b n ie js z y c h w ia d o m o śc i, W a rs z a w a 1781, t. I, s. 399. 23 W B ib lio te c e U n iw e r s y te tu W a rs z a w sk ie g o p rz e c h o w y w a n y je s t e g z e m p la rz Z b io r u in te rfo lio w a n y , n a k tó r y m K ra s ic k i p o c z y n ił lic z n e u z u p e łn ie n ia i p o p ra w k i; h a s ło im a g in a c ja p o z o sta ło je d n a k b ez z m ian y .

(7)

u Golańskiego, gdzie n a tu ra stanow iła w y raźn y, także w sensie m a te ria ­ łow ym , kres sw obody im aginacji. N ie w iadom o bow iem , w jak i sposób należy in terp retow ać „rzeczy p o jęte ” : czy jako to, co odpow iadałoby n a ­ szem u pojęciu dośw iadczenia w ew nętrznego, czy jako w iedzę d aną nie bezpośrednio, em pirycznie. G dyby pierw sza z ty ch koncepcji m ogła być p rzy ję ta , p o w stałab y trudn o ść w y nik ająca stąd, że zw iązek naszych w y ­ obrażeń z rzeczyw istością — nazy w an ą przez ośw ieconych n a tu r ą — jakkolw iek b y łyb y one zgodne n a w e t z p ew nym i jej frag m en tam i, nie jest oczywisty, a w każdym razie p rzy jęcie takiego poglądu w ystarcza dla upraw n ien ia rów nież ty ch w yobrażeń, k tó re nie d b ają o zachow anie zgodności z n a tu rą . W ty m św ietle rów nież bardzo w y raźn e zastrzeżenie, że im aginacja układ a to, co zachow ała pam ięć, nie w y d a je się jasne, ch yba że zgodnie z dualisty czn ym pojęciem procesu tw órczego, n a co już zw racałem uw agę; z in te rp re tu je m y to w ten sposób, że w yobraźnia op eru je w yłącznie m ateriałem zaczerp n ięty m z n a tu ry , zaś w takim ujęciu k lau zula dotycząca rzeczy zachow anych w pam ięci m iałab y za za­ danie w yelim inow ać z procesu tw órczego to w szystko, co im aginacja m ogłaby, nie oglądając się n a u przed nie dośw iadczenie, podszepnąć p i­ sarzowi.

Pośrednio zagadnienia te rozw iązuje w ypow iedź G. P iram ow icza, n a j­ późniejszego, ale i chyba n ajprecy zy jn iejszeg o z teo retyk ów ośw iecenio­ w ych, Pisze on:

Im a g in a c ja , k tó r ą n a z w a ć m o żem w y o b ra ź n ią , z d a je się tw o rz y ć w u m y ś le lu d z k im o b ra z y bez w z g lę d u czy się o n e ta k im i w p rz y r o d z e n iu z n a jd u ją , czyli n ie . P o łą c z e n ie i z w iązek , w ró ż n y k s z ta łt u ło ż e n ie , o z d o b ie n ie i u p ię k s z e n ie rz e c z y w id z ia n y c h lu b sły sz a n y c h , k tó r e p a m ię ć p o d a je , ch o cia ż się o n e te r a z p rz e d z m y słam i n ie s ta w ia ją , ro b o tą je s t i m a g in a c j i.24

Podobieństw o z definicją podaną w Zbiorze rzuca się w oczy. P o tw ie r­ dzona więc zostaje dziedzina im aginacji jako w olności u k ład an ia ele­ m en tów istniejących w n atu rze, p rzy czym swoboda a u to ra polega na tym , że może on je kom binow ać dowolnie, niezależnie od ich rzeczy­ w istej k o n figuracji w n aturze, m ożna zatem pow iedzieć, że je s t to sw o­ boda kom pozycji, w szerokim rozum ieniu tego słowa. N ato m iast opo­ zycja: „rzeczy p o ję te ” i „podpadające pod zm ysły” została tu p rz e d sta ­ w iona jako pełn ia doświadczenia, obejm ująca to, co w idziane, czyli dane w bezpośrednim dośw iadczeniu, i to, co słyszane, czyli zdobyte za po­ śred nictw em wiedzy.

D efiniując im aginację jako w spółczynnik procesu tw órczego, p u b li­ cyści oświecenia system atyczn ie pom ijali tę dziedzinę jej czynności, dzięki k tó ry m może ona tw orzyć w yobrażenia niezgodne z tym , co dane w do­

24 G. P i r a m o w i c z , W y m o w a i p o e zja d la s z k ó l n a r o d o w y c h , K r a k ó w 1792, cz. I, s. VI.

(8)

św iadczeniu n a tu ry . Z resztą p rzy . całej ostrożności nie zdołali oni za­ m knąć jed n ej p rzy n a jm n ie j fu rtk i, przez k tó rą istotnie sw obodna praca w y ob raźn i m ogła w kroczyć do lite ra tu ry : była nią w łaśnie wiedza, to co „słyszan e”, w tym zaś m ieściła się i wieść gm inna, i gorszy jeszcze „ p rzesąd ” .

W an alizow anych do tąd w ypow iedziach pow tarzało się sform ułow a­ nie przy zn ające im aginacji swobodę u k ład ania w w ypow iedzi literack iej elem entów zaczerpniętych z n a tu ry . W olność ta to znów jedno z niebez­ pieczeństw term inologicznych, zw iązanych z rozum ieniem stanow isk lite ­ rackich o kresu przełom ow ego. Boć nie o co innego zabiegali rom antycy, ja k w łaśnie o p raw o sw obodnego poddaw ania się po ety w łasnej w yobraźni. Toteż p rzy bliższym b ad an iu okazują się dość istotne różnice m iędzy znaczeniem słow nikow ym używ anych term inów , a ich ówczesnym lite ­ rackim sensem . Sw oboda w w y k o rzy sty w an iu im aginacji jako zdolności kom ponow ania w ypow iedzi literack iej w świadom ości ówczesnej obłożo­ na była licznym i zastrzeżeniam i, czy ja k m aw iano w te d y — przepisam i. Dadzą się one -— biorąc rzecz najogólniej — sprow adzić do dw u naczel­ nych względów, w yn ik ający ch też z dw u naczelnych założeń fu n k cji sztuk i litera c k ie j. S ztuk a uczy i baw i, a to podkreślenie jej u ty lita ry zm u czy d y d ak ty zm u m a dla polskiego oświecenia szczególne znaczenie, jest bow iem i p o zyty w n y m założeniem w łasnego program u i rów nocześnie przeciw staw ianiem się lu d y sty czn ej koncepcji sztu ki barokow ej, saskiej. Skoro sztuka baw i i uczy, to pow inna być łatw a do pojęcia, j stąd w szystko to, co jest p rzejaw em n ad m iern eg o indyw idualizm u, nie może m ieć w n iej m iejsca; skoro uczy, to nie może rów nież kierow ać um ysłów ku niebezpiecznym m arzeniom . B roniąc takiego stanow iska, publicystyka litera c k a ośw iecenia m usi często sięgać po argum en ty, k tó re — w n a ­ szym p rzy n a jm n ie j zrozum ieniu '•— m ają c h a ra k te r pozaliteracki. Nie p o p rzestaje jed n ak ty lko na tym ; m a też sw oją koncepcję ograniczenia w yobraźni podbudow aną przesłan k am i w yłącznie estetycznym i.

N a p is a ł je d e n g łę b o k i l i t e r a t — p o w ia d a F. K . D m o ch o w sk i — że d a w n i za p ie r w s z y m k ro k ie m n a d ro g ę n a tu r y tr a fiw s z y , p ro s to n ią p o stę p o w a li, p ó ź­ n ie js i zaś u s ta w ic z n ie te j d ro g i s z u k a ją , a g dy le d w ie n a n ią tr a f ią , ju ż c i z n o w u z b a c z a ją . J e ś li to z d a n ie je s t p ra w d z iw e , n ie p o w in n iś m y z r ę k u w y p u sz c z a ć s ta r o ż y tn y c h a u to r ó w , c h y b a , że ch c e m y w o ln o im a g in a c ję p u ścić, a o p r a ­ w id ła n a tu r y , o p rz e p is y d o b re g u g u s tu w c a le n ie d b am y . 25

D m ochowski ze stanow iska obrońcy doskonałości sztuki w skazuje ty lk o n iebezpieczeństw a, in n i szczegółowo w yznaczają granicę swobody, k tó re j im agin acja przejść nie może. Czynią to zaś pow ołując się głównie na dw a o graniczenia: po pierw sze w ypow iedź litera c k a m usi zachować podobień­

25 F . K . D m o c h o w s k i , M o w a o p o tr z e b ie i sp o so b ie u c ze n ia się ła c in y p r z y d o r o c z n y m o tw a r c iu s z k ó ł w a r s z a w s k ic h X X S c h o la r u m P ia ru m , W a rs z a w a 1790, s. 18.

(9)

stw o do p raw d y przez naśladow anie n a tu ry , nie koniecznie — ro zu m ują teoretycy — p rzed staw iając to, co n ap ra w d ę było, ale to, co b y być m ogło, po w tó re w yobraźnia m usi być poddana k o n tro li rozum u lu b rozsądku. Z klasycystyczną powściągliwością i u m iarem w yraża to Szym anow ski:

G d y sm a k ju ż p rz y jd z ie do teg o d o sk o n a ło śc i s to p n ia [tzn. k ie d y o k r e ś la ją go: d e lik a tn o ś ć , czułość i tr a fn o ś ć ■— p rz y p . m o je , J . K .], sz e ro k o n a te n c z a s ro z ­ ciąg a p a n o w a n ie sw o je. O d w d z ię c z a im a g in a c ji, k tó r e j po w ię k s z e j części w i­ n ie n sw ą d e lik a tn o ś ć , w p rz y z w o ity c h u tr z y m u ją c ją g ra n ic a c h , że b y p ło n n e ro ją c m a rz e n ia , w sz k o d liw e p isząceg o n ie w p ro w a d z a ła b ł ę d y .28

Sądzę, że nie popełni się w ielkiego błędu in te rp re tu ją c „płonne m arz e ­ n ia ” jako to, co nie zachow uje prow dopodobności w zględem n a tu ry .

O w iele m niej subtelnie, ale za to jaśniej, w yłożył rzecz a d re su jąc y sw oją książkę do m łodzieży — Piram ow icz:

R o zsąd ek i d o b ry g u s t c z u w a ć m a n a d z a p ę d a m i w tw o r z e n iu im a g in a c ji. N ic b o w iem ła tw ie js z e g o n a d to, żeb y t a so b ie s a m e j z o sta w io n a , p r z e s tą p iła g r a ­ n ic e p rz y z w o ito śc i i z a m ia s t p ię k n e g o a z n a t u r ą zg o d n eg o m a lo w a n ia , sn y i m a r y n ie p o rz ą d n e , p o m ie sz a n e , s z a le ją c y m w ła ś n ie d z iw a c tw e m w y d a w a ła . M ieć ta k ą im a g in a c ję je s t m ieć sza lo n e g o w d o m u — m a w ia ł je d e n z u czo ­ n y c h . A le i b e z im a g in a c ji m o c n e j, o b fite j i g o rą c e j n ic się p ię k n e g o w n a u k a c h i k u n s z ta c h d o w c ip n y c h n ie d o k a ż e .27

Zastrzeżenia przeciw nad m iern em u rozbudzeniu im aginacji tw órcy w y ­ nikają u teoretyków oświeceniowych z przekonania, że prow adzi to do zbytniego w zrostu indyw idualizm u wypow iedzi, niw eczącego jej k o m u n i­ katyw ność. W szystko więc, co nie jest dane w in te rsu b ie k ty w n y m do­ św iadczeniu n a tu ry , w spólnym dla w szystkich, m usi — jako w y m y k a ­ jące się analizie przyrodniczej — zostać w ykluczone poza obręb, w k tó ­ rym pan u je um ysł oświecony. Doskonale, choć nie w odniesieniu do dzieła literackiego, u ją ł to zagadnienie bezim ienny a u to r uw ag nad p ro je k tem pom nika dla ks. Józefa Poniatow skiego:

A lb o w ie m w y o b ra ż e n ie p ię k n o ś c i is to t od n a tu r y s tw o r z o n y c h b ę d z ie zaw sz e je d n a k o w y m , bo ic h k s z ta łt je s t w ie c z n ie tr w a ły m , g d y ty m c z a s e m p o w a b u b io ru , płó d n a s z e j im a g in a c ji, ró w n ie je s t n ie s ta ły m , ja k o n a. Z te g o w ię c w y n ik a , że w sz e lk ie n a ś la d o w a n ie fo r m lu d z k ic h ty m s a m y m tr a c i c ech ę d o ­ sk o n ało ści, g d y je s t p o łą c z o n e z n a ś la d o w a n ie m szat, lu b ja k ic h k o lw ie k in n y c h tw o ró w im a g in a c ji n a s z e j .28

Sądy te, m u ta tis m u tan dis, dadzą się zastosować do lite ra tu ry .

26 J. S z y m a n o w s k i , L is ty o g u ście c z y li s m a k u . L is t p ie r w s z y , [W :] P ism a J ó z e fa S z y m a n o w s k ie g o , L ip s k 1836, t. I, s. 119.

27 O p. cit„ s. V II.

28 O p o m n ik u dla k s ię c ia P o n ia to w s k ie g o , „ T y g o d n ik P o ls k i i Z a g ra n ic z n y " , 1818, t. II I, n r 32, s. 129.

(10)

W term inologii k ry ty k i ośw ieceniow ej u ta rły się dwa term in y na okre­ ślenie im aginacji: tę pozytyw n ą nazyw a się żywą, śm iałą a n aw et ognistą, tę niebezpieczną — dziką lub szaloną. Rozróżnienie to było głęboko za­ korzenione w ów czesnej św iadom ości literack iej, skoro zn ajd u jem y /e nie ty lk o u pośrednich w yrazicieli poglądów oświeceniowych, ale również i u takieg o „ n o w ato ra”, jak K . Brodziński.

D ro g a , k tó r ą b y p o e to m n a s z y m o b ra ć p rz y n a le ż a ło — p isze a u to r W ie sła w a — z d a n ie m m o im w in n a b y ć p o ś r e d n ią m ię d z y k la s y c z n o śe ią a ro m a n ty c z n o ś c ią , je ś li z u p e łn ie n o w ą i o ry g in a ln ą b y ć n ie m oże. W ta k im ra z ie p isz ą c y n ie - u ja r z m io n y z b y tn ią śc isło śc ią re g u ł, p rz e z k tó r e p o le p is a n ia w lite r a tu r z e d ra m a ty c z n e j n a z b y t je s t szczu p ły m , n ie m ó g łb y ta k ż e ślep o p u szczać się za p o p ę d e m o b łą k a n e j w y o b r a ź n i.28

W in n y m zaś m iejscu mówi:

[...] z n a le ź li się ta c y , k tó r z y śm ią z n a jw y ż s z ą p o g a rd ą m ó w ić o G re k a c h i R zy ­ m ia n a c h , i p rz e n o s z ą d z ik ie u tw o ry im a g in a c ji n a d p ię k n ą s z tu k ę .30

Polem izując z now ym i poglądam i literack im i J. Śniadecki powiedział: „ Im ag in acja i nam iętności bez w odzy rozum u są zawsze w ystępne i szko­ dliw e, tak ja k pod jego rządem zbaw ienne i dobroczynne” 31. J e st rzeczą c h a ra k te ry sty c z n ą , że w szystkie te ostrzeżenia przed nadużyciem im agi­

n acji m ają postać sądów n o rm aty w n y ch, pozbaw ionych zw ykle uzasadnie­ nia postulow anych ograniczeń. N a tu ra ln ie bezpośrednio w płaszczyźnie

litera c k ie j dać takich uzasadnień nie było m ożna, ale zgodnie z c e n tral­ n y m i założeniam i teorii lite ra tu ry , m ożna je było sform ułow ać w obrębie w y n ik ającej z fu n k c ji lite r a tu r y p roblem atyce m oralnej. A pologetyka te z y o potrzebie k ontrolow ania im aginacji rozw inęła się stosunkow o późno i raczej nie jako p ozyty w n a część p ro g ram u literackiego, lecz jako konieczność uzup ełnien ia w toku d y sk usji zajm ow anego stanow iska. B ezpośrednią litera c k ą przyczyną tego sta n u rzeczy był szybki rozwój ro m a n su jako g a tu n k u zdobyw ającego sobie najw iększą popularność.

R o m a n se , r o m a n s e — p o w ia d a F. K . D m o c h o w sk i — d z is ia j ty s ią c a m i w y ­ d a w a n e n a jw ię c e j m ło d z i s m a k u ją ; ty m i się b a w i, ty m i się dziw i, a z a n ie d b u je d z ie ł n ie ta k p o w a b n y c h w c z y ta n iu , lecz za to p ra w d z iw y m o św ie c e n ie m zdo­ b ią c y c h u m y s ł; n ie p ro w a d z ą c y c h m y ś li po n ie p o d o b n y c h im a g in a c ji p r z e s trz e ­

29 K . B r o d z i ń s k i , N ie k tó r e u w a g i n a d s ta n e m i p o tr z e b a m i lite r a tu r y p o l­ s k i e j , „ W a n d a ” , 1821, t. I, s. 214.

30 K . B r o d z i ń s k i , O s ta n ie i d u c h u lite r a tu r y za S ta n is ła w a A u g u s ta , za K s ię s tw a W a r s z a w s k ie g o i w te r a ź n ie js z y c h czasach, [W :] P ism a e s te ty c z n o - k r y - ty c z n e , W ro c ła w 1965, t. I, s. 135.

31 J . Ś n i a d e c k i , O p is m a c h k la s y c z n y c h i r o m a n ty c z n y c h , [W:] D zieła, W a r­ s z a w a 1837, t.V , s. 20.

(11)

n ia c h , lecz za to g r u n to w n ą w ia d o m o ś c ią z b o g a c a ją c y c h ro z u m . S tą d id z ie u p a ­ d e k g u s tu , n ie s m a k do d z ie l p ra w d z iw ie p o ż y te c z n y c h , a z a te m fa łs z y w y ro z u m alb o ra c z e j p ró ż n e o sobie u p r z e d z e n ie .32

Toteż zapew ne prag n ąc zrów now ażyć w pływ rom ansów „pow abnych w czy ta n iu ”, przedrukow ał jako re d a k to r „Nowego P a m ię tn ik a W arszaw ­ skiego” pochodzącą z w rogiego obozu ro zp raw ę ucznia M esm era — H ufe- landa pt. Niebezpieczne s k u tk i imaginacji, w k tó re j ów czesny czy teln ik mógł przeczytać:

Ż a d n a w ła d z a d u sz y n ie u k a z u je n a m ty le o so b liw y c h i sp rz e c z n y c h z ja ­ w ie ń (fen o m en ó w ) ja k im a g in a c ja . T a w ła d z a d a n a b y ła n a m za d o b ro c z y n n ą p rz y ja c ió łk ę w ty m n ę d z n y m i d o c z e sn y m ży ciu , p rz e z n ią o d b ie r a m y w s m u t­ k a c h po ciec h ę, a u ś w ie tn ie n ie w sz c z ę ś liw y c h g o d z in a c h , p rz e z n ią c z u je m y żyw o to, co je s t d o b ry m i p ię k n y m w cn o cie i p ra w d z ie , d o p ó k i w n a le ż y ty c h z o sta je z a k re s a c h ; lecz g d y o n e p rz e s tą p i, w te d y s ta ć się m o że n a js tr a s z liw s z ą ty r a n k ą , w y d z ie ra ją c ą s p o k o jn o ść , szczęście, a n a w e t i c a łą n a s z ą e g z y s te n c ję . N a jw a ż n ie js z ą w ię c rz e c z ą je s t m ie ć się p rz e c iw n ie j n a o stro ż n o śc i i t a k się usposobić, a ż e b y śm y zaw sze p e w n ą n a d n ią m o c u t r z y m y w a li .33

Ten styl w ydobyw ający n a p lan pierw szy niebezpieczeństw a psychiczne i m oralne, jakim i grozi nieko n trolo w an a im aginacja, u trz y m u je się n ie ­ zm iennie we w szystkich niem al w ypow iedziach na ten tem at.

B ro n iłe m ci zaw sze c z y ta ć r o m a n s e ■— c z y ta m y w L iś c ie s t r y ja d o s y n o w ic y , re c e n z ji M a lw in y k s. W ir te m b e rs k ie j — bo m a m p is m a te g o r o d z a ju d la m ło ­ d y c h osób za sz k o d liw e i n ie b e z p ie c z n e . W n ic h z m y ślo n e p r z y p a d k i ś w ia ta , ży w o zazw y czaj o d m a lo w a n e , r o z w a ln ia ją i z a p a la ją d w ie n a jd z ie ln ie js z e w ie k u m ło d e g o w ła d z e : im a g in a c ję i czułość, k tó r e b y o so b liw ie w c h a r a k t e r a c h ż y ­ w y c h i d ra ż liw y c h p o w ś c ią g n ą ć i n a w o d zy tr z y m a ć n a le ż a ło ,

I dodaje: P a tr z a łe m n ie r a z w m y m ż y c iu n a o k ro p n e s k u t k i le k c y j ro m a n s o w y c h : n a ch o ro b y n e rw o w e , n a stę p io n ą u sta w ic z n e m d ra ż n ie n ie m tk liw o ś ć se rc a , n a w y g ó ro w a n ą w im a g in a c ji czułość, n a n ie s ta te c z n o ś ć i d z iw a c tw o h u m o r u , n a n u d y ż y c ia w św ie c ie rz e te ln y m , g d zie tr u d n o s p o tk a ć ro m a n s o w y c h b o h a ty - ró w , zgoła n a r u in ę z d ro w ia , ro z s ą d k u i p o k o ju d u s z y .34

Pogląd taki, jako w y raz świadom ości w spółczesnej, przed o staje się w resz­ cie do samego rom ansu, przed k tó ry m m iał przestrzegać.

R óża — c z y ta m y w W a lce lu d z k o ś c i z m iło ś c ią , p o w ie śc i z f r a n c u s k ie g o — b y ła c n o tliw a i r o z tro p n a , ro m a n s e n ie zaw7ra c a ły je j g ło w y , p rz y w y k n ie n ie do

32 F. K , D m o c h o w s k i , M ow a..., s. 19, 20.

33 W. C. H u f e l a n d, N ie b e z p ie c z n e s k u t k i im a g in a c ji, „ N o w y P a m ię tn ik W a r­ s z a w s k i”, 1830, t. IX , s. 314.

34 M a lw in a L is t s tr y ja do s y n o w ic y , „ D z ie n n ik W ile ń s k i” , 1816, t. II , s. 121— 122.

(12)

u ż y te c z n y c h z a tr u d n ie ń u c h ro n iło ją od b łę d ó w w y o b ra ź n i, w ja k ie w p a d a ją m ło d e i p ró ż n ia c k ie d z ie w c z ę ta ...35

N iefolgująca w yob raźn i lite ra tu ra m iała więc bronić m łodzież przed obo­ jętno ścią i bezideowością.

I t a k w ie k m ło d y — p is a ł F r. h r. S k a r b e k — p o ły k a ch c iw ie w sz e lk ie sło w a, k tó r e ż y w e u c z u c ia i c h ę c i ro z b u d z a ją , a im a g in a c ję d o k r a j u m a r z e ń m n ie j lu b w ię c e j g o d z iw y c h p rz e n o s z ą , le c z z ie w a p rz y p ie rw s z y m w y łu sz c z e n iu w y ­ o b ra ż e ń szczęście i u ż y te c z n o ść ży cia u s ta lić m o g ą c y c h .36

S taw ian e lite ra tu rz e w ym agania d y d akty czne pociągają za sobą ogra­ niczenie im aginacji ze w zględu na jeszcze jedno k ry te riu m : zgodności z praw d ą. P ub licyści oświecenia przez p raw d ę rozum ieją to w szystko, co n a tu ra ln e , to znaczy zgodne z n a tu rą , stąd więc im aginacja „dzika” lub „szalona” prow adzić m usi do pow staw an ia n iepraw dziw ych przedstaw ień literack ich. W ich u jęciu teo ria lite ra tu ry jest w praw dzie n a u k ą opartą o dośw iadczenie, bo um ysł u sta la p raw id ła na podstaw ie analizy dzieł w zorow ych, ale rów nocześnie p osługuje się ona w ogóle takim i pojęciam i, jak dobro, piękno, dzieło w zorow e itp. już nie na m ocy powszechnego dośw iadczenia, ale w przek o nan iu , że um ysł człowieka oświeconego po­ siada te pojęcia ze w zględu n a swe ukształcenie. S tąd też, choć jej am ­ bicje nauk ow e rzadko w y k raczają poza k lasyfikację, nie um ie poradzić sobie z w ielom a pro blem am i literackim i. Tak też jest z im aginacją, k tó rą dzieli na dob rą i złą. W konsekw encji w ypow iedzi autorów , k tó ry ch ze w zględu n a całok ształt działalności literack iej m ożna zaliczyć do tej sa­ m ej gru p y, różnią się m iędzy sobą. J e s t rzeczą ch arak tery sty czn ą, że tę sam ą p ro b lem aty k ę podejm ą niebaw em rom antycy, doprow adzając do jej uszczegółow ienia i rozw oju w tak ich zwłaszcza dziedzinach, jak p ra w ­ dziwość w sensie psychologicznym , k o lo ry t czasow y i c h a ra k te r n a ro ­ dowy. N a razie, u p isarzy oświeceniowych, pole im aginacji próbuje się dodatkow o ograniczyć tam , gdzie w grę w chodzą fab u ły historyczne.

S a m t y t u ł śp ie w ó w h is to ry c z n y c h -— p isze w e w s tę p ie do sw ego d z ie ła J . U. N ie m c e w ic z — o z n acza ro d z a j w ie rs z o p is tw a w y ższy n a d p ie ś n i p o to czn e , a w k ła d a ją c y n a p isz ą c e g o o b o w ią z e k tr z y m a n ia się p ra w d y , o d e jm u je m u n a j ­ c e ln ie js z ą w p o e z ji sp rę ż y n ę , o d e jm u je m u im a g in a c ję .37

Z w olennicy w iększej sw obody p isarza nie w ygłaszali aż ta k ry go ry sty cz­ n y c h sądów.

I m a g in a c ja p is a rz a — m ó w i J . Ś n ia d e c k i — g ro m a d z ą c i s z y k u ją c z d a rz e n ia , z a o s trz a ją c c ie k a w o ść , sie ją c u r o k i i p rz y m ile n ia , m oże czasem o d stą p ić od 35 W „ P a m ię tn ik u W a rs z a w s k im ”, 1817, t. I, s. 64.

36 F r. H r. S fk a r b e k ? ], O o b ie g u s łó w i w y o b r a ż e ń c z y li p r o je k t b a n k u r o z u ­ m o w e g o , „ P a m ię tn ik W a rs z a w s k i” , 1816, t. I, s. 364.

(13)

d ziejó w k r a jo w y c h ; z m y śla ć p rz y p a d k i, s tro ić je w p o w a b y r o z m a ite , a le n ie m a n ig d y zb oczać od p o d o b ie ń s tw a do p r a w d y .38

Je st więc im aginacja dla teo rety k ó w ośw ieceniow ych w ładzą um ysłu, pozw alającą na u k ładanie m a te ria łu , jak i p rzysw oił on sobie czy to w bez­ pośredniej obserw acji, czy też pośrednio, przez zdobyw anie w iedzy, je d ­ nak u k ład an ia nie całkow icie swobodnego, ale poddanego regułom zdro­ wego rozsądku w pierw szej in stan cji, a zgodności z n a tu r ą w ostatecznej. N igdy też w yobraźnia nie zostaje podniesiona do ran g i siły poznaw czej czy tw órczej we w spółczesnym nam sensie. Sądzę przeto, że nie popełni się błędu zbyt w ielkiego uproszczenia m ówiąc, że im ag inacja w zrozum ieniu publicystów ów czesnych i w św iadom ości litera c k ie j odpow iada naszem u pojęciu pomysłowości, i to niezależnie n a w e t od tego, czy będzie odnie­ siona tylko do sp raw językow ych — jak u K arpińskiego, czy też do szer­ szego zespołu chw ytów kom pozycyjnych — ja k u w iększości z an alizo ­ w anych tu autorów .

N asuw ają się tu jeszcze inne dw a w nioski. Po pierw sze: im aginacja w in te rp re ta c ji oświeconych może być zła, szkodliw a, dlatego poza de­ k laraty w n y m i uw agam i w poetykach i zdaw kow ym term in em w k ry ty c e , w publicystyce tego okresu jest to słowo eksploatow ane u m iark ow anie, zwłaszcza zaś po rok u 1800, k ied y coraz w y raźn iej s ta je się ona p rze d ­ m iotem różnicy zdań. D rugie spostrzeżenie dotyczy zasięgu takiego spo­ sobu pojm ow ania im aginacji w ówczesnej św iadom ości litera c k ie j. W y­ daje się, że okres ten należałoby ograniczyć: z jed nej stro n y początkiem działania K om isji E duk acji N arodow ej, z d ru g iej zaś p rzełom em X V III i X IX w ieku w ścisłym sensie tego określenia. M ożna też chyba zary zy ­ kować tezę, że w całym tym okresie, w d y sk u sji literack iej, nie było innego pojęcia im aginacji.

II

Zanim p rzejd ę do opisania zm ian, jakie zachodzą w św iadom ości lite ­ rackiej pierw szych la t X IX w ieku, a dotyczą sposobu rozum ienia ro li w y ­ obraźni, choć •— jak zastrzegałem n a w stęp ie — b ad an ia k o m p a ra ty sty - czne nie wchodzą w obręb tego szkicu, chcę w skazać n a pew ne, niedoce­ nione może źródło, z którego w X V III i X IX w. obficie na całym św iecie korzystano. M am tu n a m yśli uczonego angielskiego, A dam a Sm itha i jego książkę: The T h e o ry of Morał S e n tim e n ts, po raz p ierw szy w y d aną w roku 1759. M ożna w niej przeczytać n a stę p u ją c y u stęp :

N ie p o s ia d a m y b e z p o śre d n ie g o d o ś w ia d c z e n ia teg o , co c z u je in n y czło w ie k , n ie m o żem y w ię c d o w ie d z ie ć się, co on p rz e ż y w a , c h y b a p rz e z u św ia d o m ie n ie sobie, co sa m i p rz e ż y w a liś m y w p o d o b n e j s y tu a c ji. C h o ćb y n a s z b r a t z a w is ł n a d 38 J . Ś n i a d e c k i , op. cit., s. 9, 10.

(14)

p rz e p a ś c ią , d o p ó k i n a m n ic n ie z a g ra ż a , n a sz e z m y s ły n ie m o g ą n a m p o w ie ­ dzieć, co on c ie rp i. N ie m o g ą o n e te g o u czy n ić , ja k n ie m o g ą p rz e n ie ść n a s p oza o b rę b w ła s n e j n a s z e j osoby, i ty lk o d z ię k i w y o b ra ź n i m o żem y sobie zb u d o w ać ja k iś p o g lą d n a jeg o w ra ż e n ia . N ie m o ż e m y so b ie ró w n ie ż w te j tr u d n o ś c i p o ­ m ó c w in n y sp o só b n iż p rz e z p rz e d s ta w ie n ie so b ie n a s s a m y c h w jeg o s y tu a c ji. J e d n a k są to ty lk o w r a ż e n ia n a s z y c h w ła s n y c h zm y słó w , n ie jego, a tw o rz y je n a s z a w y o b ra ź n ia . D z ię k i w y o b ra ź n i s ta w ia m y się w jeg o sy tu a c ji, sąd zim y , że d o ś w ia d c z a m y ty c h sa m y c h m ę c z a rn i, w c h o d z im y n ie ja k o w7 jeg o ciało i w p e w n e j m ie rz e s ta je m y się n im sa m y m , i d o p ie ro w ó w c z a s z d o b y w am y p e w n e w y o b ra ż e n ie o jeg o w ra ż e n ia c h , a n a w e t c z u je m y coś, co w m a ły m sto ­ p n iu je s t p o d o b n e do jeg o p r z e ż y ć .39

W u jęciu S m ith a w y obraźnia jest w ażnym narzędziem poznawczym . Tylko dzięki niej m ożem y — p rzy n a jm n ie j w przy bliżeniu — poznać innego człow ieka. Sąd ten m a ogrom ną doniosłość dla teorii lite ra tu ry i to z dw u w zględów . P rzed e w szystkim jeśli poznanie kogoś innego m ożliwe jest ty lk o w ograniczonym zakresie, to w rów nym stopniu u tw ó r literacki, jako p ró b a w yw ołania pew nych przeżyć, nie może liczyć na pełne i ade­ k w a tn e zrozum ienie. I dalej: jeśli będzie on odczytany chociażby w p rzy ­ bliżeniu, to m usi się to dokonyw ać dzięki im aginacji percypującego; stąd k onsek w en tn ie zaś m ożna w yw ieść, że lite ra tu ra jest sztuką apelującą do im aginacji. Ale w ta k i sposób rozum ieli lite ra tu rę dopiero rom antycy. W o rd sw o rth •— jeśli w olno się tu posłużyć jeszcze jedn ym obcym p rzy ­ k ładem — w e w stępie do sw ych Ballad lirycznych, k tó re w y w arły pew ien w p ły w na dalszy rozw ój lite ra tu ry , ta k pisał:

G łó w n y m p rz e d m io te m z a p ro p o n o w a n y m w ty c h p o e m a ta c h są p rz y p a d k i i s y tu a c je w y b r a n e ze z w y k łe g o ż y c ia i o p o w ie d z ia n e lu b o p isa n e , o ile to m o ­ żliw e , ję z y k ie m u ż y w a n y m p o to c z n ie , a ró w n o c z e śn ie p rz y o z d o b io n e b a rw n o ­ śc ią w y o b ra ź n i, a b y te z w y k łe rz e c z y m o g ły b y ć p rz e d s ta w io n e z n ie z w y k łe j s t r o n y . 40

Nie chcę tu sugerow ać, że m iędzy Balladami W ordsw ortha a rozw ojem naszej lite r a tu r y zachodzi jak iś związek, w a rto jedn ak pam iętać, że w 1803 ro k u J. U. N iem cewicz opublikow ał Alondza i H elenę* 1.

*

T ru d n o ustalić, kied y rzeczyw iście zaczyna się rozwój nowego sposobu m y ślen ia o dziele literackim , z pew nością jed n ak fa k ty literackie poprze­ dzać m uszą ogólniejsze przem iany, zachodzące w cześniej w życiu spo­ łecznym . Z nich zaś n ajw ażn iejsza bodaj, to zm iana stanow iska poznaw ­

39 A . S m i t h , T h e T h e o r y o f M o ra l S e n tim e n ts , L o n d o n 1781, s. 2.

40 W. W o r d s w o r t h , P r e fa c e to L y r ic a l B a lla d s, [W :] E n g lish C ritic a l T e x ts 16 th C e n tu r y to 20th C e n tu r y , L o n d o n 1963, s. 164.

41 J . U. N i e m c e w i c z , P is m ró ż n y c h w ie r s z e m i p ro zą to m I, W a rs z a w a 1803, s. 491— 495; A lo n d z o i H e le n a je s t p rz y k ła d e m u tw o r u p o e ty a n g ie lsk ie g o M. G. L e w isa .

(15)

czego, w ynikająca z stopniow ej d ew alu acji racjo nalizm u i sensualizm u. Za nią idą dalsze czynniki, takie jak zm iana orien tacji politycznej i in te le k tu ­ alnej z fran cuskiej na niem iecką i angielską, czy n a tu ra ln y n iejak o rozwój, patriotyzm u, spowodow any ówczesną sy tu a c ją k ra ju .

Pierw szym faktem literackim , na k tó ry chciałbym tu zwrócić uw agę, jest w ypow iedź Ignacego Bykowskiego, rodzaj pochw ały, zaty tu ło w an e j Do imaginacji czyli twórczego geniuszu a um ieszczonej przed opubliko­ w anym przez tego a u to ra w ro ku 1799 p rzekładzie Kościoła sła w y A. P o - p e ’a. Um ieszczenie tej w ypow iedzi przed po em atem P o p e ’a w y d a je się zagadkowe, zwłaszcza że nie jest to — o ile m ogłem stw ierdzić •—- te k s t angielskiego poety, poniew aż w żadnym z oglądanych przeze m nie w y d a ń Tem pie of Fame nie w ystępu je, nie zaw ierają go też w y d an ia zbiorow e dzieł. F rag m en t ten nie jest w y raźn ą d e k la rac ją poglądów , k tó re m ogłyby być uznane za istotną opozycję wobec p a n u ją c e j św iadom ości literack iej, ani ty m bardziej za m an ifest now inek literack ich. Raczej w ręcz przeci­ wnie, Bykow ski nie zam ierza z nikim polem izow ać a jego w ypow iedź — jeśli nie jest przek ład em — św iadczy o szczerym , choć u k ry ty m pod oświeceniową konw encją stylistyczną, w y zn an iu m iłośnika lite ra tu ry . Są w niej przecież pew ne elem enty, k tó re w przyszłości sta n ą się h asłam i rom antyków . P rzede w szystkim nie p o tra fi on zająć zdecydow anego s ta ­ now iska wobec ta k istotnej dla tam te j epoki k w estii w zajem n ej zależ­ ności rozum u i im aginacji. W części w stęp n ej pisze:

R ozum ie, d a rz e b o g ó w n a jd ro ż s z y , g d y ż o n i n a s ty m sp o so b e m u c z y n ili sw o im i ry w a la m i, ś w ia tło n a jc z y ś c ie js z e ic h je s te s tw a , ty n ie o d m a w ia s z t o ­ w a rz y sz y ć im a g in a c ji, i o w szem , z a c h ę c a sz ją , a ż e b y cię p r z y o z d a b ia ła . T y u p ię k s z o n y je j k o lo ra m i u ś m ie rz a s z o stro ść sw o ją , a p o d je j w d z ię k a m i u k a ­ z u je s z się lu d o w i. T y b e z n ie j n ie je s te ś m ile p r z y ję ty , o n a zaś b e z c ie b ie c zęsto się o b łą k a .42

Równocześnie jed n ak w końcow ej p a rtii te k stu w ypow iada się n a s tę p u ­

jąco: rozum ci [im aginacji — przyp, m ój, J. K.] w inien swój try u m f,

m uzy naw et m ają od ciebie w szystkie swe p o w ab y” 43. J e s t także u B y­ kowskiego zdanie, k tó re pozw ala m niem ać, że p rzy zn aw ał on w y obraźni rolę nieco szerszą, niż teo rety cy oświeceniowi, „Ty to — w oła do im agi­ nacji — w ydobyw asz m nie ze sta n u ciem ności, sp raw u jesz los p rz y ­ jem ny” 44, Można pow ątpiew ać o oryginalności pom ysłów Bykow skiego, zwłaszcza że jego twórczość litera c k a to chy ba w yłącznie przek ład y ; trzeba jed n ak pam iętać, że po pierw sze b y ł on zw iązany z litera c k im śro ­ dow iskiem puław skim oraz że posiadał pew n ą o rie n tac ję w zagadnie­ niach tego typ u, o czym św iadczyć może opublikow ana w 1790 ro k u b ro ­

42 I. B y k o w s k i , Do Im a g in a c ji c z y li g e n iu s z u tw ó rc z e g o , [W :] K o śc ió ł s ła w y ,. W ilno 1799, s. 5.

43 Op. cit., s. 14. 44 Op. cit., s. 5.

(16)

szurk a: K w e stia podana do rozwiązania czyli dusza bardziej byw a w z r u ­ szona przez rozkosz czyli też przez s m u te k 45, a także projek tow an a roz­ p raw a „Sposób p ew n y sądzenia o guście” 46. T y tu ły te przytaczam tu nie po to, b y bronić oryginalności pisarsk iej Bykowskiego, tylk o b y wykazać, że by ł on lite ra te m o ty le p rzy n a jm n ie j, b y nie pow tarzać nieśw iadom ie sądów niezgodnych z p a n u ją c ą św iadom ością literacką.

Z te j w łaśnie przy czy n y w a rto zwrócić uw agę na dw a jeszcze sform u­ łow ania z a w arte w jego w ypow iedzi. W pierw szym z cytow anych tu fra g ­ m entów m ów i B ykow ski o rozum ie, k tó ry upiększony pow abam i im agi- n acji „ u k azu je się lu do w i”. T eo rety cy i publicyści oświeceniowi czystej w ody nie m ogliby zdobyć się na tak ie sform ułow anie. To bowiem, co m o­ gło m ieć w artość w oczach ludu, nie zasługiw ało na uw agę człowieka oświeconego, i to w cale nie ze w zględu na uprzedzenia klasow e — w ia­ domo przecież, że by ł to w iek rew olucyj, a rad y k aln e poglądy nie n a le ­ żały do rzadkości — lecz z te j przyczyny, że w ierząc w postępow e dosko­ nalen ie się ludzkości, cenić m ogli tylko sąd w a rstw n ajb ard ziej oświeco­ nych. Z resztą w ogóle lu d wówczas, poza konsekw encjam i pom ysłów Rousseau, nie b ył jeszcze idealizow any, nie był m odny. W zdaniu Bykow ­ skiego został więc z a w a rty zarów no p o stu la t tego, co później będzie n a ­ zw ane „p rzed staw ieniem zm ysłow ym ”, jak i teza, k tó rą w poetyckim u jęciu p o w tó rzy M ickiew icz w Romantyczności: „M artw e m asz praw dy, nieznane dla lu d u ...” D rugie z in teresu jący ch sform ułow ań Bykowskiego m a niem niej rew o lu c y jn y c h a ra k te r. Z w raca się on w n a stęp u jący spo- do im aginacji: „O ty, k tó ra oświecasz Północ, a k tó rą Północ uko­ chała [...]” 47. M ożna sądzić, że w Polsce 1799 zdanie to mogło zwrócić uw agę nielicznych jeszcze wówczas e ru d y tó w literackich oczytanych w H erd erze i teo rety k ach niem ieckich, dla większości czytelników było z pew nością puste, podobnie zresztą jak inne sądy Bykowskiego, i co n a j­ w yżej m ogły one w ydaw ać się ek straw aganckie.

N astęp n a w ypow iedź pośw ięcona im aginacji i w a rta odnotow ania po­ jaw ia się w 1804 ro k u w „N ow ym P am iętn ik u W arszaw skim ” redago­ w an y m przez a u to ra S z t u k i rym otw órczej. N azwisko jej a u to ra ówcze­ snym zw yczajem nie zostało opublikow ane. Sam a w ypow iedź zaty tu ło ­ w an a O imaginacji nie jest w praw d zie odniesiona do lite ra tu ry , zaw iera jed n ak sądy, k tó re — jakk o lw iek zdają się w skazyw ać w yraźn ie na n a ­ tch n ien ie czerpane z poglądów obyw atela genew skiego — na tle kon­ cepcji ośw ieceniow ych n iew ątp liw ie są rodzajem in te le k tu a ln e j k o n tra ­ bandy. W arto tu zresztą podkreślić, że Rousseau, p rzy n ajm n iej począt­ kowo, nie cieszył się popularnością, a polem izow ali z nim tacy np. pisarze,

45 I. B y k o w s k i , K w e s tia p o d a n a do ro z w ią z a n ia c z y li d u sza b a rd z ie j b y w a w z r u s z o n a p r z e z r o z k o s z c z y li te ż p r z e z s m u te k , M iń sk 1790.

40 R o z p ra w a ta n ig d y n ie b y ła d ru k o w a n a . Z a m ie rz e n ie a u to r a z n a n e je s t ty lk o z a n o n s u d ru k a r s k ie g o u m ie sz c z o n e g o n a o k ła d c e K o śc io ła sła w y .

(17)

jak król Leszczyński i m łodszy o całe pokolenie S tan isław K ostka P o ­ tocki 48. W yobraźnia została tu p o tra k to w a n a jako ta cecha człowieka, k tó ra obok niepew nego rozum u — „Cokolw iek w ięcej in sty n k tu a m n iej rozum u — m ówi bezim ienny a u to r — byłoby może dla nas z p o ży t­ kiem .” 49 — różni człow ieka od zw ierząt. J e s t to bardzo znam ienne, że a u to r za podstaw ę swego rozróżnienia nie bierze rozum u. W spom ina w praw dzie i o szkodliwości im aginacji, ale uw aża, że może ona być n ie­ bezpieczna dla ludzi po n u ry ch i popędliw ych, bo p rzed staw i im św iat gorszy, niż jest, n ato m iast przynosi korzyści człow iekow i odw ażnem u i pogodnem u, pozw ala m u bowiem bez szkody żyć w św iecie w yobraźni. W arto przypom nieć, że w ypow iedź ta pojaw ia się w rok po om aw ianej tu już rozpraw ce W. C. H ufelanda, d ru k o w an ej w „N ow ym P a m ię tn ik u W arszaw skim ” w 1803 roku. W praw dzie zbieżność tę m ożna uznać za przypadkow ą, jednakże już w n astęp n y m roku, w ty m sam ym czasopi­ śmie, pojaw ia się jeszcze jed en a rty k u ł pośw ięcony spraw om im aginacji zrelacjonow anej wobec zagadnień w ychow ania estetycznego. Nosi on t y ­ tu ł: O guście i imaginacji i jest częścią d ru k o w an ej w odcinkach w ię­ kszej rozp raw y o w ychow aniu. A rty k u ł, o k tó ry m m owa, zaw iera p rzede w szystkim polem ikę z poglądam i oświeceniowym i.

Z d a je się — c z y ta m y w n im — że p rz e n o ś n ie u ż y w a n e w m o w ie , w ie le się p rz y c z y n iły do o b łą k a n ia lu d z i w m e ta fiz y c e . Im a g in a c ja , p a m ię ć , ro z u m w y ­ o b ra ż a n e n a m b y ły ja k o o soby a le g o ry c z n e i p o w o li w e z w y c z a iliś m y się u w a ­ żać je n a k s z t a łt rz e c z y w is ty c h is to t, k a ż d e j z n ic h p r z y z n a w a liś m y ja k ą ś część p a n o w a n ia n a d m y ś lą , g ra n ic e a to li ic h w ła d z y n ig d y * d o k ła d n ie o zn a c z o n e n ie

b y ły .50

K rytyce poddane zostają także dotychczasow e koncepcje ro li w yobraźni:

Im a g in a c ja — m ó w ią p o sp o lic ie — je s t to w ła d z a tw o rz e n ia so b ie o b ra z ó w , lecz o b raz, w ła ś c iw ie m ó w iąc, je s t ty lk o p rz e d s ta w ie n ie m p o d p a d a ją c e g o p o d oczy p rz e d m io tu , g d y ty m c z a se m im a g in a c ja m a lu je to w s z y stk o , c o k o lw ie k u m y s ł u d e r z a .51

Sądzi też, że porów nyw anie im aginacji do m alarza prow adzi do błędnych wniosków, dotyczących „m o raln y ch ” sk u tk ów im aginacji. Z arzucam y jej, że nas zwodzi, ale:

48 S. L e sz c z y ń sk i re p lik o w a ł r o z p r a w ą R e s p o n s e a u d is c o u rs q u i r e m p o r te le p r ix de V A c a d é m ie de D ijo n , o p u b lik o w a n ą w „ M e rc u re d e F r a n c e ” w 1751 r . S. K o s tk a P o to c k i p o le m iz o w a ł z p o g lą d a m i „ o b y w a te la g e n e w s k ie g o ” w ro z p r a w ie O sz tu c e u d a w n y c h („ R o czn ik i T ow . W arsz. P r z y j. N a u k ” , 1803, t. II , s. 339— 368).

48 O im a g in a c ji, „N ow y P a m ię tn ik W a rs z a w s k i” , 1804, t. X I I I , s. 307— 312. 50 „N ow y P a m ię tn ik W a rs z a w s k i” , 1805, t. X V II I, s. 298.

(18)

J ę z y k te n p o e ty c z n y n ie p rz y ś p ie s z y p o s tę p u w n a u c e i n ie z a p ro w a d z i do p ra w d y , n ie o d k r y je on n a m a n i p rz y c z y n y , a n i ś r o d k ó w p rz e c iw c h o ro b o m d u sz y , za p o m o c ą jeg o m o ż e m y się ty lk o p rz e k o n a ć , n a b y liś m y ja k ic h ś w ia ­ do m o ści w z g lę d e m teg o , czego w is to c ie n ie p o jm u je m y .52

Rów nocześnie jed n ak a u to r b u d u je pew ne sądy pozytyw ne. Uważa, że ro zw in ięta im aginacja jest w aru n k iem dobrego percypow ania dzieł gustu:

[...] s k u te k o p isó w p o e ty w ię c e j z a le ż y od w y o b ra ż e ń , k tó r e w zb u d za, n iż od ty c h , k tó r e się w n im z a m y k a ją , p o n ie w a ż ta m te w ła ś c iw ie n a d a ją czy n n o ść im a g in a c ji.53

J e s t to rozum ienie roli w yobraźni zbliżone do tego, jakie obserw ow a­ liśm y u S m itha, i — choć nie zostało to w yrażone expressis verbis — w y­ obraźnia jest tu p o tra k to w a n a jako w a ru n e k poznaw ania dzieła litera c ­ kiego. N ie znaczy to w cale, że a u to r nie docenia roli w yobraźni w p ro ­ cesie tw órczym ; w ręcz przeciw nie, m niem a, że tylko w yobraźnia sp ra ­ wia, iż człow iek czyni coś z zapałem , w y n ikającym z jego chwilowego zaślepienia; jest to stan, w k tó ry m zn a jd u jem y się na pograniczu szaleń­ stw a. „P oeta p o w tarza sw e w iersze w spichlerzu z zapałem w y ró w n u ją­ cym szaleństw u; w o łają do stołu •— alić on w cale innym człowiekiem przych o d zi” 54. W praw dzie rozw ażając rolę w yobraźn i w w ychow aniu, a u to r p odkreśla, że w inna być ona podd an a rozsądkowi, poniew aż zbytnie jej rozw inięcie prow adzić może do niebezpiecznych przerostów , to jed nak jest to sąd pedagoga a nie te o re ty k a sztuki i w tym bodaj tkw i n a jisto t­ niejsza różnica m iędzy nim a p ub licy stam i oświeceniowym i.

L ata n a stę p n e nie przynoszą już tak bogatego m ateriału . D yskusje literack ie u stąp ić m u siały w ażniejszym spraw om narodow ym i politycz­ n ym i w łaśnie dopiero rok 1815 przynosi ponow ne naw iązanie tej dy ­ skusji. W ypow iedzią, k tó rą p rzede w szystkim w a rto tu przypom nieć, jest Porównanie Homera z W ir g iliu s z e m 55. M imo pozorów obiektyw izm u bezim ienny a u to r sta je w y raźn ie po stro n ie greckiego poety. Choć sam te n fa k t jest znam ienny, bow iem flu k tu a c je w ocenie tych dw u p isarzy stanow ią osobny i w ażn y rozdział w h isto rii sądów literackich, najcie­ kaw szy je s t sposób, w jak i a u to r s ta ra się w ykazać wielkość Hom era:

W ię c e j w id a ć ta le n tó w i im a g in a c ji u H o m e ra , lecz za to w ię c e j s z tu k i i w y b o r u w W irg iliu sz u . P r ę d z e j z ja w i się W irg iliu s z n iż e li H o m e r. N ie p o ­ tr z e b a w c a le o b a w ia ć się p o n o w ie n ia jeg o b łę d ó w , k a ż d y u c z e ń p o tr a f i ic h u n ik n ą ć , le c z k tó ż n a s o b d a rz y jeg o p ię k n o ś c ia m i? 56 52 O p. cit., s. 301. 53 O p. cit., s. 307. 34 O p. cit., s. 312. 55 „ P a m ię tn ik W a rs z a w s k i” , 1815, t. I, s. 465— 466. 56 O p. cit., s. 466.

(19)

I ta wypow iedź w ym ierzona jest przeciw ko „klasykom ”, k tó rz y n a tu ­ raln ie w yżej cenili W ergiliusza. N ajb ard ziej jed n a k znam ienne w ty m porów naniu jest przeciw staw ienie ta le n tu i im aginacji — w yborow i i sztuce. W ten sposób pew na spontaniczność czy n a tu ra ln o ść H om era decyduje o jego przew adze nad k u ltu rą litera c k ą rzym skiego poety. Oznacza to także, że spraw a w yobraźni jako „geniuszu tw órczego” zo­ stała tu postaw iona w now ym , ro m an ty czn y m już ujęciu.

Ówczesny p iln y czytelnik periodyków literackich m ógł też przeczy tać zdania, k tó re o w iele bard ziej bezpośrednio, i to nie tylko w odniesieniu do poezji, podnosiły im aginację do ran g i siły poznaw czej. O to w „Tygo­ dniku W ileńskim ” w 1816 r., w w yciągu z dzieła p ani De S tael O N ie m ­ czech znajdow ał się n a stę p u jąc y frag m en t:

S k ą d ż e w ię c p o c h o d z iły te z a d z iw ia ją c e o d k ry c ia , b e z p o m o c y d o św ia d c z e ń i n a rz ę d z i, k tó r e n o w o ż y tn i p o s ia d a ją ? O to s ta ro ż y tn i o św ie c e n i g e n iu s z e m , p o s tę p o w a li śm iało . Z a ż y w a li w p ra w d z ie r o z u m u s p o c z y w a ją c e g o n a w y ro z u ­ m iało ści lu d z k ie j, a le te ż r a d z ili się w y o b ra ź n i, te j k a p ła n k i p r z y r o d z e n ia .67

Kości przeto zostały rzucone. N atu ra ln ie , w roku 1816 i przez kilka jeszcze n astęp n ych lat toczy się kam p an ia publicystyczna zm ierzająca do rozpow szechnienia now ych sądów literackich, toczy się także pole­ mika. Jednakże przebieg tzw. sporu m iędzy k lasy kam i i ro m an ty k am i nie wchodzi 'już w obręb tego szkicu.

Dla h isto ry k a życia literackiego, poza ścisłym przedm iotem jego d y ­ scypliny, najciekaw sze — jak sądzę — b yłoby poznanie ty ch n u rtó w życia społecznego, k tó re to w arzyszyły i um ożliw iały zarazem dokony­ wanie się przem ian w św iadom ości literack iej. N ajczęściej jed n a k już choćby tylko ze w zględów m etodologicznych, nie może on sobie pozwo­ lić na przeprow adzenie takich badań. Otóż p rzy b adanym tu przez nas wycinku świadom ości literack iej, jak im jest pojm ow anie roli w yobraźni w literatu rze, sy tu acja przedstaw ia się nieco korzystniej. N a tu ra ln ie i tu nie może być m ow y o poznaniu cało k ształtu u w a ru n k o w a ń społecznych, przecież da się w skazać jeden p rzy n a jm n ie j tro p tych przem ian. M ówiąc wskazać, popełniam w łaściw ie nadużycie, poniew aż został on w skazan y już współcześnie. W swej rozpraw ie O pismach k lasycznych i rom an­ tycznych m ówi J. Śniadecki:

J a k p rę d k o lu d z ie p o rz u c ili o b s e r w a c ję i d o ś w ia d c z e n ia , i tę od L o c k e ’a d o w ie d z io n ą u s ta w ę , że w s z y s tk ie p o z n a n ia n a sz e b io r ą p o c z ą te k od z m y słó w ja k w b ili so b ie w g ło w ę, że d u s z a m a ja k ą ś ta je m n ą siłę w id z e n ia b e z g ra n ic , że m a w ro d z o n e so b ie w ia d o m o ś c i, o k tó r y c h tr z e b a się d o w ia d y w a ć n ie p rz e z n a u k i, n ie p rz e z d ro g i d o tą d sk a z y w a n e , a le p rz e z w p ro w a d z e n ie je j w s ta n b y tu n a d z w y c z a jn y , n a le ż a ło ju ż p o rz u c ić w s z y s tk ie p r a w id ła ro z s ą d k u w ty m n o w y m św ie c ie b a d a n ia . J ę z y k z w y c z a jn y n ie m ó g ł ju ż słu ż y ć do rz e c z y z m y ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszyscy uczestnicy otrzymali po jednym egzemplarzu Państwa i Prawa (zeszyt 1 na rok 1996), w którym opublikowany został krótki komentarz na temat kasacji o

However, to achieve an optimal healing rate of the asphalt mastic mix containing calcium alginate capsules encapsulating rejuvenator, the optimum volume of cap- sule needs to

Doktryna reinkarnacji zatem to groźna współczesna herezja, która w żaden sposób nie da się pogodzić ze światopoglądem chrześcijańskim a szczególnie z prawdą

Dekkers, Clavis Patrum Latlnorum, Steenbruge 1961^... Rouet de Journal,

Ziobro: Panic redaktorze, słuchając tej argumentacji, którą tutaj panowie podnoszą, mam rzeczyw iście wrażenie, że jest to argumentacja rodem z „Trybuny L

Territorial self-government structures have specific functions assigned by law, enabling the development and proper functioning of a civil society.. The local community is

Gdyby spróbować określić hasłowo, co obecnie jest ważne dla mieszkańców miast w publicznej przestrzeni mieszkaniowej, to na pierwszym miejscu znajduje się bezpieczeństwo,

Najbardziej świadomi wagi informacji starają się zachować znaczną jej część tylko dla siebie, pilnując, by nie przedostawała się do innych i nie wzmacniała ich pozycji.