• Nie Znaleziono Wyników

Nowe spojrzenie na katolicko-prawosławny rozłam

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe spojrzenie na katolicko-prawosławny rozłam"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Szegda

Nowe spojrzenie na

katolicko-prawosławny rozłam

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 5/3-4, 233-242

(2)

K S. M IR O SŁA W S Z E G D A

NOWE SPOJRZENIE

NA KATOLICKO-PRAWOSŁAWNY ROZŁAM

Przeniesienie stolicy cesarstw a rzymskiego z Rzymu do K on­ stantynopola (330), a następnie podział tegoż cesarstw a na wschodnie i zachodnie (395), doprowadziły do terytorialnego podziału chrześcijaństw a oraz do ryw alizacji K onstantynopo­ la z Rzymem. Biskup K onstantynopola bowiem walczył 0 zrów nanie go z papieżem w dziedzinie religijnej, kiedy po­ czuł się już rów nym papieżowi pod względem politycznym. Mimo to do drugiej połowy XI w ieku chrześcijanie żyli zasad­ niczo w jedności, gdyż herezje takie, jak arianizm, nestoria- nizm czy m onofizytyzm po przejściow ych powodzeniach tr a ­ ciły na sile i znaczeniu, a zatarg z Focjuszem był rów nież tylko przejściowy. Dopiero patriarch a C erulariusz, który usi­ łował naw et cesarza usunąć z tronu, by stać się samowładcą chrześcijańskiego Wschodu, zerw ał z Kościołem Rzymskim 1 zapanował nad całym Kościołem Wschodnim. Ten pierwszy wielki rozłam w Kościele Chrystusow ym stał się największym niepowodzeniem chrześcijaństw a w historii i przetrw ał aż do naszych czasów. .

Niemniej jednak tęsknota za utraconą jednością przez wszystkie wieki pobudzała chrześcijan do coraz to nowych prób pojednania, dziś zaś szczególnie p rzybrała na sile. Dziś bowiem chrześcijanie w szystkich w yznań zrozumieli, iż ich rozłam jest grzechem, gdyż sprzeciwia się w yraźnej woli C hrystusa Pana. Uświadomili sobie winę i odpowiedzialność za pożałowania godny stan rozdartego i skłóconego świata chrześcijańskiego. Wreszcie sama atm osfera niepokoju, grozy i lęku przed samobójstwem oraz zagładą ludzkości, nakazuje

(3)

chrześcijanom jednoczyć się, aby miłość zwyciężyła niena­ wiść, a pokój wojnę.

Dziś więc w czasie wzmożonego ekum enizm u z całą ostrością staje przed nam i pytanie: Jak pojednać Kościoły W schodni z Zachodnim? Czy tak, jak tego sobie życzy Ko­ ściół Katolicki, czy zaś jak Kościół Praw osław ny? Otóż zda­ niem teologów ekum enicznych obydwa Kościoły w inny raczej się starać szczególnie o to, aby różnice między nim i stopniowo się zm niejszały, a wreszcie z czasem znikły zupełnie. A zma­

leje przedział dzielący obydwa Kościoły, jeśli dojdzie chociaż do obiektyw nej analizy samego aktu podziału Kościoła C hry­ stusowego za C erulariusza oraz zidentyfikow ania właściwych przyczyn tego bolesnego dram atu. Byłoby to zresztą zgodne z tezą W łodzimierza Sołowiewa, ojca katolicyzm u rosyjskiego, któ ry stale dowodził, iż w pracy nad zjednoczeniem Wschodu z Zachodem należy wszystkie pytania sporne między oboma Kościołami ciągle badać na nowo, nie dla celów jednak pole­ micznych, ale z pragnieniem wzajemnego porozumienia. Spró­

bujm y więc obecnie zestawić fakty.

Przez pierwsze cztery i pół w ieku jedynie biskupstw a Rzy­ mu, Antiochii i A leksandrii cieszyły się przyw ilejem p a tria r­ chatów 1, a to ze względu na starożytność i świetność tych Ko­ ściołów oraz w yjątkow ą godność św. P iotra Ap., który oso­ biście założył biskupstw o w Antiochii i Rzymie, a przez św. M arka Ew angelistę w Aleksandrii. K onstantynopol zaś w tym czasie tw orzył jedynie małe biskupstwo, zależne od m etropo­ lity H eraklei. Dopiero po przeniesieniu przez K onstantyna ,W. stolicy cesarstw a do K onstantynopola, zaczyna wzrastać zna­ czenie tego biskupstw a. Praw osław ny teolog prof. K artaszew

( + 1960) tak scharakteryzow ał ówczesnego biskupa ko nstanty­ nopolitańskiego: „K onstantynopol i jego m aleńki biskup z m a­ leńką diecezją w granicach jednej stolicy był form alnie za­ leżnym od maleńkiego m etropolity Heraklei. Nie posiadał żad­

(4)

r

nej kościelnej przeszłości, żadnych zasług wobec Kościoła i praw osław ia. Miał jedynie urojone pretensje, by być jakąś nieproszoną głową Kościoła, narzędziem państw ow ej władzy. Cała plejada kleryków i zakonników, którzy byli niezadowo­ leni z sądów swoich biskupów, zjeżdżała do stolicy i apelowała do pałacu (im peratora) za pośrednictyem stołecznego biskupa. I tak znaczenie biskupa bez wszelkich praw dziw ie kościelnych podstaw autom atycznie urosło ponad cały Kościół, jako nie­ unikniony skutek upaństw ow ienia K ościoła2. N ajpierw więc z podanych przez prof. K artaszew a powodów podniesiono K onstantynopol do rangi arcybiskupstw a, które następnie w oparciu o władzę świecką zaczęło poszerzać swoje adm i­ nistracyjne w pływ y na sąsiednie diecezje. Prof. K artaszew tak to opisuje: „Nie tylko poniżono m etropolię H eraklei, ale naw et całe diecezje zupełnie znikły, Tracja, Bitynia, Pont, Azja w padły w orbitę jego w pływów i utw orzyły tery to riu m pa­ triarchatu. Takie autom atyczne zawojowanie, taki kościelny im perializm konstantynopolitańskiego biskupa — nie mógł nie wzbudzić sprzeciwu ze strony w chłoniętych, obrażonych i tak przez niego złupionych. Mimo to z pomocą Teodozjusza W. na Soborze K onstantynopolitańskim (381) stolicę, która jeszcze nie oczyściła się z brudu arianizm u, ogłoszono pod względem kościelnym jako drugą w edług czci i praw po sta­ rożytnym Rzymie. Czego Rzym nigdy nie przyznał, a dla A lek­ sandrii było to uderzenie nożem w serce” 3.

Co więcej na Soborze w Chalcedonie (451) przyznano arcy­ biskupom K onstantynopola ty tu ł p atriarch y z uwagi na to, iż mieli siedzibę w stolicy cesarstw a rzymskiego. A kiedy już biskup K onstantynopola został wyniesiony do godności pa­ triarchy, zaczął otw arcie rywalizować z dawnymi p atriarch a­ mi oraz uszczuplać ich praw a i przyw ileje. P atriarch a kon­ stantynopolitański zapragnął bowiem stać się zwierzchnikiem całego chrześcijańskiego Wschodu. Dążenie to datuje się

głów-г K a r t a ä e v A. V., N a p u t jach k ’v s e le n sk o m u soboru, P a ris

1932, 31.

3 К a r t a ś e V A. V., j. w., 31.

(5)

nie od szóstego wieku, kiedy to w 518 roku p atriarcha kon­ stantynopolitański, mimo sprzeciwu papieża, przybrał ty tu ł „patriarchy ekum enicznego”. Rzym zaś broniąc patriarchów i biskupów wschodnich przed hegemonią K onstantynopolu, sprzeciwiał się wywyższeniu patriarchy, uw ażał bowiem za niebezpieczne dla w iary na Wschodzie to wyniesienie pa­ triarchy, gdyż jak dotąd w łaśnie sami patriarchow ie konstan­ tynopolitańscy często byli tw órcam i lub zw olennikam i róż­ nych herezji. Do Focjusza historia zanotowała przynajm niej siedem schizm przejściowych, w skutek czego aż 219 lat Kościół Wschodni był pozbawiony jedności z Rzymem 4. Ponadto pa­ pieże uważali, iż przyznanie patriarsze zw ierzchnictwa nad Wschodem, mogłoby poderwać ideę prym atu biskupa rzym ­ skiego nad całym Kościołem Powszechnym. Patriarchow ie kon­ stantynopolitańscy bowiem pragnęli dla swej stolicy prym atu nad innym i patriarcham i wschodnimi i niejako delegacji pa­ pieskiej na cały Wschód.

Stanowisko Rzymu było słuszne. N awet ówcześni teologowie wschodni, przeciw ni rozłamowi w Kościele, jaw nie obwiniali patriarchów konstantynopolitańich o zamach na przyw ileje biskupa Rzymu 5. Również w nowszych czasach trzeźwo m y­

ślący pisarze praw osław ni raczej potępiali w tej spraw ie Konstantynopol, a nie Rzym. Na przykład w ybitny historyk grecki D im itrakopul całą w inę za rozłam składał na patriarch ę C eru lariu sza6. Podobnie głośny kanonista rosyjski prof. Su- w urow oskarża Cerulariusza, iż dążąc do uznania go za głowę Kościoła Wschodniego, stał się głównym spraw cą ostatniego rozłamu 7. Kanoniści rosyjscy tej m iary, co Ostroumow, Bier- dnikow, jak i w spom niany Suworow, pisząc o początkach hie­ rarchii kościelnej, przychylają się raczej do doktryny kato­ lickiej, iż ustrój Kościoła z Bożego ustanow ienia ma być hie­ rarchiczny, a jeden z biskupów m a przewodzić całemu Kościo­ łowi na ziemi. Zresztą sam C erulariusz pisał do papieża Leona

4 I s ć a k A., D o h m a ty k a n e z je d y n e n o h o Schodu, L v iv 1936, 30. 5 M PG 149, 684—685.

6 H isto ria to n schism atos, 1867, 27.

(6)

15] N O W E S P O J R Z E N I E N A K A T . - P R A W . R O Z Ł A M 237 IX, iż byłby gotów żyć w zgodzie i jedności z Rzymem, gdyby papież zdecydował się respektow ać władzę i praw a patriarchów konstantynopolitańskich nad całym chrześcijańskim Wscho­ dem. Wreszcie jest faktem historycznym, iż Grecy najpierw w dw udziestych latach XI w ieku próbowali przy pomocy ukła­ dów uzyskać od Rzymu uznanie patriarch y konstantynopoli­ tańskiego za „papieża” Wschodu. Gdy się to zaś im nie po­ wiodło i nie mieli nadziei na pokojowe załatw ienie tej sprawy, w tedy Cerulariusz postanow ił stać się niezależnym zwierzchni­ kiem całego Kościoła Wschodniego w łaśnie przez oderwanie go od Rzymu 8. Oto jaka była główna i bezpośrednia przyczyna podziału Kościoła w XI w ieku. A że C erulariusz był zdolny do zamachu na jedność Kościoła, byle zaspokoić żądzę władzy, świadczy o tym najlepiej historia G recji, która obwinia go o ryw alizację z samym cesarzem o władzę cesarską. C erula­ riusz bowiem po zerw aniu z Rzymem zaczął podstępnie spy­ chać casarza z tronu, gdyż sam pragnął pozostać jedynym w ładcą kościelnym i świeckim na Wschodzie. Żądał, aby ce­ sarz spełniał jego wszystkie życzenia, a gdy Izaak Komnen od­ m awiał m u czego, groził m u u tra tą tronu, mówiąc: „Ja ciebie wyniosłem, ja ciebie i zniszczę!” Za te intrygi cesarz złożył Ce- rulariusza z urzędu patriarch y i skazał na wygnanie 9.

Rzeczą w ielkiej wagi jest to, iż dogmatyczna strona papie­ stw a oraz p rym atu nie była kw estionow ana w sporze K onstan­ tynopola z Rzymem. C erulariusz w ogóle nie w ystępow ał prze­ ciwko prym atow i papieża ani w pismach przeciwko łacinni- kom, ani później w sporze z legatam i pap iesk im i10. Dopiero po rozłamie kanoniści greccy na podstawie kanonu trzeciego Soboru K onstantynopolitańskiego (381) stw orzyli teorię o p ra ­ w nym przeniesieniu, przyw ilejów biskupa rzymskiego na pa­ triarchę konstantynopolitańskiego. P rzy czym ową uchwałę soborową, że patriarch a konstantynopolitański ma zajmować pierwsze miejsce po biskupie rzymkim, zaczęli tłum aczyć

8 S u v o r o v N., j. w. 78.

* D o b r o t v o r s k i j I. M., B o rb a i ra zd ilen ie C e r k v e j v pol. X I v., w „ C h re stja ń sk o je C ten ie” 1868, t. III, 898—899.

(7)

w sensie następstw a czasowego. To znaczy, że patriarch a kon­ stantynopolitański zajm uje na Wschodzie nie drugie miejsce po biskupie rzymskim, lecz pierwsze, tylko że później je objął niż biskup rzymski. Z powyższego w ynika jasno, iż w sporze chodziło o przyw ileje czci i w ładzy dla patriarch y k o n stanty­ nopolitańskiego nie jako jednak ryw ala papieża, ale jako jego rów noważnika na Wschodzie. N awet więc gdyby papież uznał p atriarchę za swego nam iestnika na Wschodzie, to sam nadal pozostałby następcą i spadkobiercą św. Piotra, najwyższą instancją w spraw ach w iary i moralności, zwierzchnikiem samego patriarch y konstantynopolitańskiego. Podobnie w nik­ liwa analiza kanonu 28 Soboru Chalcedońskiego (451) w yka­ zuje, iż również i tam chodziło nie o prym at papieski dla Kon­ stantynopola, lecz o pierw szeństw o wśród stolic biskupich na Wschodzie. K onstantynopol żądał uznania jego pierw szeństw a jako stolicy cesarstw a nad innym i biskupam i wschodnimi oraz jakby delegacji papieskiej na Wschód. A dopiero w XVI wieku pod w pływ em protestanckich poglądów na ustrój Ko­ ścioła idea zwierzchności kościelnej jednego biskupa jako nie­ wygodna, została u praw osław nych zastąpiona teorią równo­ prawności wszystkich biskupów poszczególnych K ościołów u .

* * *

Tak dokonał się katolicko-praw osław ny rozłam na Wscho­ dzie. N iestety, liczni autorzy praw osław ni jeszcze dziś zwykli podawać jako przyczynę rozłam u „domatyczno-kanoniczne od­ chylenia Kościoła Zachodniego od w iary Kościoła Powszech­ nego”. Otóż niew ątpliw ie różnice obrzędow o-dyscyplinarne pomiędzy chrześcijańskim Wschodem i Zachodem istniały, a demagogiczne niekiedy wTysuw anie ich nieżyczliwie n astra­ jało Wschód przeciwko Zachodowi. A z nich jedyną pozornie dogmatyczną różnicą było odmienne określanie tej samej nauki Kościoła o pochodzeniu Ducha Świętego. Na Zachodzie bowiem od piątego w ieku istniała odmienna form uła o pochodzeniu D ucha Świętego, k tó ra prościej i jaśniej oddawała tę samą

(8)

f7] N O W E S P O J R Z E N I E N A K A T . - P R A W . R O Z Ł A M 239

praw dę, a której wcześniej niż Zachód używali na Wschodzie tacy w ybitni Ojcowie Kościoła, jak A tanazy, Bazyli, Cyryl Je ­ rozolimski oraz Ja n Damasceński. Zresztą Wschód wiedział 0 istnieniu powyższej różnicy na Zachodzie, a jednak ani Ojco­ wie wschodni, ani żaden Sobór nie zakwestionowali jej. A w krótce po rozłamie arcybiskup Tessalonik, N ikita z Ma­ rony, w yjaśnił Grekom na podstaw ie pism Ojców Kościoła, iż

nauka rzym ska o pochodzeniu D ucha Świętego ,,od Ojca 1 S yna” jest ta sama, co i grecka „od Ojca przez S yna” 12.

Praw ie do końca siódmego w ieku Grecy nie zw racali w ogóle uwagi na obrzędowe czy dyscyplinarne różnice w Kościele Zachodnim. Dopiero synod tru llań sk i (692) zwołany przez ce­ sarza Ju sty nian a II z udziałem uległych m u biskupów, po­ tępił odmienne zwyczaje i praktyki zachodnie. Ale i to nie po­ gorszyło stosunków między Wschodem i Zachodem, na od­ m ienne p rak tyk i zachodnie patrzono bowiem jak na norm alne zjawisko w rozw oju poszczególnych Kościołów. Sam Focjusz w swych pismach tłum aczył, że: „Różnice w obrzędach, m odlit­ wach, postach lub karności kościelnej nie sprzeciwiają się

jedności w w ierze” 13. Zaś biskupi zebrani na IV K onstanty­ nopolitańskim Soborze (869) tłum aczyli te różnicę słowami: „W każdym Kościele są miejscowe zwyczaje, pozostałe z daw ­ nych czasów — widzimy je w Kościele Rzymskim, B izantyń­ skim jak i w innych patriarchatach w schodnich” 14. Wspom­ niany natom iast już kanonista Suw urow po zbadaniu źródeł stw ierdził autorytatyw nie, iż „W szystkie odmienności zachod­ nie pow stały daleko przed XI wiekiem... A przy każdorazowym polepszeniu stosunków między Rzymem i K onstantynopolem zapominano o „herezjach” i odnawiano ogólną jedność m ię­ dzy Wschodem i Zachodem... Gdy po śmierci Ignacego papież uw ażał za możliwe zgodzić się na uznanie Focjusza p a tria r­ chą... to i sam Focjusz zapominał o swoich oskarżeniach,

12 P or. M PG 139, 169—222. 13 S a b o l S., j. w., 293.

14 Ila rijo n M ytrop., P odïl je d y n o ji C h ry sto v o ji C e r k v y i p erśi sp ro b y

(9)

w ysuniętych przeciwko Zachodowi” 15 Prawdopodobnie iden­ tycznie postąpiłby i Cerulariusz, gdyby papież zgodził się na jego zw ierzchnią władzę nad całym Kościołem Wschodnim.

Nic więc dziwnego, że współczesny nam profesor praw a ko­ ścielnego w A tenach, H. Aliwizatos, w ysunął koncepcję po­ jednania obydwu Kościołów na gruncie nauki i dyscypliny, zaw ierających w łaśnie te wszystkie różnice z czasów rozłamu katolicko-prawosławnego. W edług niego bowiem dzisiejsze różnice (oprócz dogmatów ogłoszonych przez Kościół K ato­ licki już po rozłamie) między oboma Kościołami nie pow sta­ ły po rozłamie, ale istniały już daleko wcześniej, a jednak obydwa Kościoły, aby nie zryw ać jedności kościelnej, żyły w atm osferze pokojowej koegzystencji. Kościół Wschodni nie kw estionow ał w zrostu au to ry tetu papieskiego na Zachodzie, a papież nie mieszał się do w ew nętrznych spraw Wschodu. O statecznie prof. Aliwizatos dochodzi do wniosku, iż do roz­ łam u doprowadziły względy am bicjonalne ie. A więc i tu m am y potw ierdzenie tezy, że ryw alizacja i w alka o władzę spowodowały podział Kościoła.

* * *

Pozostaje jeszcze do w yśw ietlenia spraw a ekskomuniki, rzu ­ conej przez legatów papieskich na patriarchę Cerulariusza. N iektórzy bowiem autorzy praw osław ni przypisują w ym ie­ nioną ekskom unikę papieżowi, a ogłoszenie jej uw ażają za akt schizmy Kościoła Rzymskiego. Po prostu tw ierdzą oni bezpod­

stawnie, że to właśnie Rzym wraz z całym Kościołem Zachod­ nim przez rzucenie ekskom uniki na Kościół Wschodni dopuścił się schizmy i oderw ał się od Kościoła Powszechnego. W edług nich więc nie Kościół Wschodni, ale Kościół Katolicki jest schizm atyckim i pozostaje od XI wieku w odszczepieństwie.

Otóż, chociaż legaci papiescy, grzesząc nierozwagą oraz b ra­ kiem cierpliwości i dyplomacji, przyśpieszyli i pogłębili rozłam przez pochopne użycie ekskomuniki, to jednak

ekskomuniko-15 S u V o r o V N., U cebnik cerkovnago prava. M oskw a 1912, 63.

16 A 1 i V i s a t o s H., T h e proposed E cum enical C ouncil and R e u ­

(10)

[9] N O W E S P O J R Z E N I E N A K A T . - P R A W . R O Z Ł A M 241 wali oni jedynie Cerulariusza i jego zwolenników, nie zaś Kościół Grecki czy też w ogóle Kościół W schodni17. Ze źródeł bowiem w yraźnie wynika, iż legaci przy ogłaszaniu eksko­ m uniki na C erulariusza chwalili cesarza, kler oraz lud grecki za ich przykładną pobożność. W skutek czego też Cerulariusz w edykcie synodalnym rzucił klątw ę nie na papieża, ani na Kościół Rzymski, a jedynie na legatów i tych, którzy brali udział w przygotow aniu bulli ekskom unikującej. A więc nie Kościół w yklinał Kościół, ale w yklinali siebie w zajem nie skłó­ ceni dostojnicy kościelni. Dodajmy, że ekskom unika legatów papieskich nie posiadała w ogóle żadnego znaczenia kanonicz­ nego, gdyż ani sam papież nie nałożył tej ekskomuniki, ani też nie upoważnił do tego swoich legatów. Dlatego to żaden z ówczesnych historyków greckich naw et nie wspomniał o tej ekskomunice. Niesłusznie więc uw ażam y datę ogłoszenia ekskomuniki przez kardynała H um berta na Cerulariusza za datę pow stania rozłamu w Kościele, chociaż praw dą jest, iż cdtąd jedność Kościelna została poważnie zachwiana i w k ró t­ kim już czasie (ok. 1075) Kościół W schodni oderw ał się całko­ wicie od Kościoła Powszechnego.

Przez pseudoekskomunikę więc Rzym ani nie w yklął Ko­ ścioła Wschodniego, ani kanonicznie nie zerw ał jedności z nim. Jeśli zaś chodzi o schizmę, to wiemy, iż pow staje ona przez separację od praw ow itej władzy kościelnej. A jest faktem bez­ spornym, iż patriarcha konstantynopolitański w tym czasie nie posiadał, ani naw et nie uzurpow ał sobie zw ierzchnictwa nad Kościołem Rzymskim czy też Zachodnim. A więc i Ko­ ściół Rzymski nie mógł się oderwać przez schizmę od Kościoła Greckiego.

* *

Na zakończenie należy zaznaczyć, że chociaż Cerulariusz ze względów am bicjonalnych dokonał podziału Kościoła Pow­ szechnego, to jednak było by błędem całą winę za to składać na jednego człowieka. Przedstaw iony w tym artykule rozłam był bowiem tylko następstw em pogłębiającego się już od w ie­

17 M PL 143, 1003— 1004.

(11)

ków rozdźwięku między Wschodem i Zachodem. G runt pod rozłam przygotow ały takie czynniki, jak: odm ienny charakter oraz k u ltu ra narodów Wschodu i Zachodu, narodow y i poli­ tyczny antagonizm, obrzędow o-dyscyplinarne różnice i nie­ cierpliwość Greków odnośnie tychże różnic. Chociaż również praw dą jest, iż niekiedy Kościół Rzymski oraz jego przedsta­ wiciele zapominali, iż przewodnictwo należy pełnić w miłości. Grecy' bowiem szczycili się stale swoją k u ltu rą antyczną, sztu­ ką i filozofią. Od czasu zaś przeniesienia stolicy im perium z Rzymu do K onstantynopola, uważali się za spodkobierców również i k u ltu ry rzym skiej, w skutek czego niechętnie tylko patrzyli na zwierzchnictwo biskupa Rzymu nad Wschodem.

Dziś praw ie wszystkie te przyczyny, dla których doszło do rozłamu, należą już do historii. Ale, niestety, w ciągu następ­ nych stuleci na ich miejsce w yrosła na drodze do pojednania góra uprzedzeń, w zajem nych niechęci i podejrzeń. I dziś na­ leży niestrudzenie pracować w łaśnie nad usunięciem tej chyba największej przeszkody i utorow aniem drogi do pojednania między Kościołem Wschodnim i Zachodnim. Należy wysuwać to, co nas wzajem nie łączy ze Wschodem, a różnice w yjaśniać w miłości, zgodnie z hasłem: „P er caritatem ad veritatem — Przez miłość do praw dy!” Bo chociaż jesteśm y skłóconymi braćmi, to mimo wszystko nie przestaliśm y być jednak braćmi. M iejmy nadzieję, że Duch Święty, Duch P raw dy i M atka Boża, która jest tak gorąco szczona na Wschodzie i Zachodzie, pojednają skłóconych braci. Pocieszającym objawem jest to, że nasi bracia niez jednoczeni na w szechprawosławnej Konfe­ rencji na Rodos w r. 1961 postanowili nawiązać przyjazne sto­ sunki z Kościołem Rzym skim i zbadać istniejące różnice m ię­ dzy Kościołem K atolickim i Praw osław nym .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy wyjdziecie z domu i za jego ród zerkniecie, zauważycie, że coś się za nim czai na Was.. To koniec roku patrzy w

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

Ma złociste rogi i kożuszek biały Nie biega po łące, bo z cukru

Po drugie, choć rozkład liczby na czynniki pierwsze jest algorytmicznie nieosiągalny, to sprawdzenie, czy jakaś liczba jest pierwsza jest dużo prostsze: istnieją algorytmy

Utrwalanie wiadomości dzieci na temat zwyczajów i symboliki Świąt Wielkanocnych Zachęcanie dzieci do podejmowania aktywności językowych, plastycznych, ruchowych. Otwieramy

Na wolontariacie w SZLACHETNEJ PACZCE Damian nauczył się jak zarządzać projektem – zrekrutował zespół kilkunastu wolontariuszy, którzy odwiedzali rodziny

W sprawie przyjmowania Komunii Świętej, udziela się Drodze Neokatechumenalnej okresu przejściowego (nie przekraczającego dwóch lat) na przejście z szeroko rozpowszechnionego w

Albo jest tylko strój, to znaczy nic, tylko sztuka, albo jest poza sztuką coś jeszcze, dla czego sama sztuka może być tylko strojem” 16. Belting The invisible master piece