Część pierwsza
Społeczeństwo na własnym tropie
Parlament niewidocznych, Pierre Rosanvallon, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2016
Projekt Opowiedzieć życie, którego zasady i ambicje oma- wia ten esej, pragnie przyczynić się do wyprowadzenia kra- ju z niepokojącego stanu, w jakim się znalazł. Każdy czuje wyraźnie, że głębokie rozdarcie, być może nieodwracalne, przebiega właśnie w głębi społeczeństwa. I każdy może stwierdzić zarazem, że powolne rozmywanie się demokra- cji zaczyna przynosić odczuwalne efekty – bezprecedensowy postęp Frontu Narodowego jest tego jednym z najwyraź- niejszych dowodów. Rozmaite czynniki, przede wszystkim ekonomiczne, mogą tłumaczyć rozczarowanie i lęk przed przyszłością, nurtując umysły. Ale jeden z nich odgrywa prawdopodobnie najważniejszą rolę: ludzie mają wrażenie, że nikt ich nie słucha.
Poczucie opuszczenia deprymuje i gnębi wielu Francu- zów. Czują się zapomniani i nierozumiani. Czują się wy- kluczeni z legalnego świata, świata rządzących, świata instytucji i mediów. Ostra wymiana zdań, a nawet pysków- ki i silne emocje towarzyszą wprawdzie zamykaniu przed- siębiorstw czy też protestom przeciw projektom zmian naruszającym jakieś terytorium, a także manifestacjom na rzecz uznania praw. Doniesienia medialne też czasem ukazują ukrytą nędzę i nieoczekiwane nieszczęścia. Okru- chy życia wypływają wtedy na powierzchnię i narzucają się w publicznej debacie. Odzew, jaki wywołują, może sprawiać złudne wrażenie ogólnej uwagi poświęcanej społeczeństwu.
Dotyczy to jednak ograniczonej liczby sytuacji. I odnosi się często tylko do tych, którzy potrafią się organizować jako
10
spadkobiercy roszczeniowych tradycji lub mający łatwy do- stęp do mediów. Widać więc tylko wierzchołek olbrzymiej góry lodowej zanurzonej w toni i dającej się jedynie prze- czuć pod powierzchnią rozmaitych protestów oraz gorzkich rozczarowań. Jej rozmiary pokazują okresowo sondaże i wy- niki wyborcze.
W oczekiwaniu na uznanie
Mieszkańcy kraju nie czują się reprezentowani. Dotyczy to przede wszystkim ludzi najskromniejszych i najmniej wi- docznych. Ale problem jest bardziej ogólny i dotyka wszyst- kich warstw społecznych. Demokracja jest podmywana przez brak słyszalności słabych głosów, przez lekceważenie pro- stych ludzi, wiodących zwykłe, niczym niewyróżniające się ży- cie, przez brak uznania dla inicjatyw pozostających w cieniu.
Sytuacja jest alarmująca, gdyż chodzi jednocześnie o godność jednostki i o żywotność demokracji. Żyć w społeczeństwie to znaczy przede wszystkim wieść egzystencję dostrzeganą w jej codziennej prawdzie. Życie, o którym się nie mówi, to w istocie życie pomniejszone, ignorowane, w domyśle godne pogardy. Ta nieobecność pomnaża trudy bytowania. Być nie- widocznym – bo o to tutaj chodzi – ma przede wszystkim swój koszt dla samych jednostek. Życie w cieniu bowiem to życie nieistniejące, nieliczące się. I na odwrót – być reprezento- wanym oznacza być obecnym dla innych, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Być branym pod uwagę, uznanym w praw- dzie i specyfice swego losu. Nie być przypisywanym do bez- kształtnej masy lub kategorii, która zaciemnia rzeczywistość i zmienia ją w karykaturę przez jakąś nazwę, jakiś przesąd lub stygmatyzację (przedmieścia, lumpy, margines etc.).
Niewidzialność ma także swój koszt dla demokracji. Po- zostawia bowiem wolną przestrzeń dla rozwoju języka po- litycznego przesyconego abstrakcją, który zatraca związek
11
z rzeczywistością i zagłębia się w ideologię, tworząc światy magiczne i sztuczne. Niewidzialność staje się w ten sposób pokarmem dla rozczarowania polityką. Obywatele są wtedy wystawieni na silną pokusę, by dać się uwieść ruchom an- typolitycznym i populistycznym, które jak twierdzą, są au- tentycznym rzecznikiem bezsilnych i prawdziwym obrońcą ich poniżonej godności. Ale wówczas „naród”, przywoływany jako synonim odtwarzający tę nieobecność i mający się ja- wić jako prawda nieznana możnym tego świata, jest jedynie złudzeniem rzeczywistego bytu. Całe to werbalne wzmoże- nie jest jedynie oznaką zniecierpliwienia i skumulowanych pretensji, nieuchronnym wyrazem słusznej frustracji, któ- rą tylko wzmaga zamiast ją wyjaśniać. Wyraża oczekiwania i odrzucenie, ale rozwadnia ich istotę i konkretne przyczyny w chaotycznym i zglobalizowanym proteście. Przywoływanie narodu jako całości, bez rozróżniania, ma na celu zaklina- nie niedoreprezentowania, ale bez określania pozytywnych warunków lepszej reprezentacji i wyrażania się społeczne- go świata. Ogranicza się do przeciwstawiania zapomnianych mas, w bezsilnej i głuchej wściekłości, arogancji lub domnie- manej obojętności rządzących.
Nie ma więc pilniejszego zadania niż praca nad rozszyfro- waniem społeczeństwa, aby odbudować jego godność i zarazem demokrację. Chodzi o to, by przywrócić właściwy sens słowu
„naród”, z całą jego żywotnością. By pokazać, że istnieje tyl- ko w liczbie mnogiej, z całą swą złożonością i różnorodnością.
Trzeba w tym celu powrócić do mnogości istnień i doświad- czeń, pokazującej ich sprzeczności i konkretne prawdy. Naród żyje jak film animowany, który powstaje z następujących po sobie nieruchomych obrazków. Uczynić go zastygłym jak blok marmuru to znaczy okaleczyć go i wynaturzyć. To znaczy tak- że zapomnieć, że jest nazwą nadaną formie wspólnego życia, która ma być budowana, a nie jest jeszcze dana.
Ta potrzeba reprezentacji i odszyfrowywania jest dziś odczuwalna z jeszcze większą intensywnością. Niektórzy za-
12
częli instynktownie odczuwać taką pilną potrzebę. Ukaza- ły się rozmaite opracowania na temat życia zwykłych ludzi, wkraczające na nowe terytoria, dotyczące zarówno pracy, jak i życia osobistego. Tematy te pojawiły się także w audycjach radiowych i telewizyjnych. Niektóre gazety zaczęły częściej wysyłać reporterów w teren, by poszukiwali tematów bliskich życia. W bardziej rozproszony sposób rozliczne fora pojawiły się w internecie; znaczna liczba osób opowiada tam o swoim życiu, prosi o radę i próbuje nawiązywać kontakty z ludź- mi mającymi podobne doświadczenia życiowe. W momencie kiedy partie polityczne i związki zawodowe przestają być głównym miejscem wymiany doświadczeń i poglądów, mamy do czynienia z wypróbowywaniem nowego typu kontaktów społecznych. Także świat polityki na swój sposób odpowiada na te wyzwania, lansując pojęcie bliskości. Wszystkie te ini- cjatywy świadczą równocześnie o oczekiwaniach społecznych i o nowym podejściu do społeczeństwa, które się rodzi.
Projekt Opowiedzieć życie jest przedłużeniem tych do- świadczeń i tych publikacji. Jego ambicją jest ich uogólnie- nie i zjednanie ludzi dla tego ruchu. Będący przedsięwzięciem równocześnie intelektualnym i obywatelskim, projekt ten ma na celu stworzenie przez książkę i internet odpowiednika Par- lamentu niewidocznych, aby przeciwdziałać niedostatecznej reprezentatywności, gnębiącej kraj. Ma także być odpowiedzią na potrzebę, aby zwykłe losy były przedmiotem opowieści, by słabe głosy były słyszalne, a codzienne aspiracje brane pod uwagę. Pragnie stworzyć ramy dla tych aspiracji i pozwolić im się przekształcić w ruch społeczny nowego typu, oparty na interakcji i wymianie. Jego formy i sposoby działania zostaną przedstawione dalej. Ważne jest, by na początek określić, co jest stawką w tej grze, zarówno w sensie społecznym i moral- nym, jak politycznym i intelektualnym, aby odpowiednio sta- wić czoła oczekiwaniom dotyczącym analizy społeczeństwa.