• Nie Znaleziono Wyników

Twórca i odbiorca sztuki sakralnej naszych czasów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Twórca i odbiorca sztuki sakralnej naszych czasów"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Nadrowski

Twórca i odbiorca sztuki sakralnej

naszych czasów

Studia Theologica Varsaviensia 25/1, 75-97

(2)

Studia Theol. Vars. 25 (1987) nr 1

HENRYK NADROWSKI

TWÓRCA I ODBIORCA SZTUKI SAKRALNEJ NASZYCH CZASÓW

T r e ś ć : U w agi wstępne; I. Kryterium czasu; II. Jedna sztuka, róż­ ne style; III. Sytuacja twórców; IV. W łaściw ie pojęta nowoczesność; V. Przeznaczenie dzieła sakralnego; VI. Dopracowany program; VII. Kraje m isyjne — nadzieją; VIII. Wobec przyszłości.

UWAGI WSTĘPNE

U podstaw ludzkiego b y to w an ia legła potrzeba tw orzenia. Tw órczą m y śl człow ieka o d n a jd u je m y zarów no w stary ch, jakże p ro sty ch k o n stru k c ja c h sprzed w ieków, ja k rów nież w logicznych k a te d ra c h g otyku czy b ogatych bazylikach b aro ­ ku. Z m ieniają się teorie piękna, szkoły arty sty czn e czy w a r­ sz ta ty m istrzów , ale tw órcza m yśl i sztu ka trw a wciąż i trw ać będzie, dopóki będzie żył człoiwiiek — hom o sapiens, hom o ar-

tisticu s, hom o ludens, hom o creator.

Nie popad ajm y więc w bezduszność, nie u leg ajm y k a ta s tro ­ ficznej psychozie odnośnie do teraźniejszości i przyszłości n a ­ szej k u ltu r y i sztuki. Jak że tw órczy jest w łaśnie człowiek współczesny. Jego przecież dziełem są n iespotykane dotąd, jak ­ że śm iałe fo rm y n ajnow szej a rc h ite k tu ry , fascynujące kom po­ zycje rzeźb, obrazów , grafik, w itraży . Poprzez k ru ch e tw o rzy ­ wo m aterii, ale przede w szystkim dzięki sw ej głębi duchow ej, przenik a on, a raczej d o tyk a sam ego N iew yobrażalnego ró w ­ nież teraz, dziś. M.— C. L a u r e n t tw ierdzi, że ch rześcijań ­ stwo d a n e j epoki m a tak ą sztukę, n a jak ą zasługuje, k tó rą po­ tra fi zasym ilow ać. S tw ierdzenie to bardzo zobow iązuje zarów ­ no całą w spólnotę w ierzących, jak i każdego z osobna człow ie­ k a ·— także naszych czasów. P rzy zn aje m u w s p ó ł t w ó r c z ą rolę w k ształto w an iu oblicza obecnej sztuki. T ak ja k nie m a bow iem w spółczesnej sztuki sa k ra ln ej bez jej tw órców , po­ dobnie tru d n o o niej mówić bez uw zględnienia jej odbiorców. Nie są oni jed n ak tylk o jej kon su m en tam i, ale także jej

(3)

„ho-HENRYK NADROWSKI

sicielam i” , daw cam i i krzew icielam i. M ożemy powiedzieć, że w pew ny m sensie są też jej podm iotem , są jej w spółautoram i. D otyczy to szczególnie kreacy jn ego c h a ra k te ru sztuki n ie- p rzedstaw iającej, ale nie tylko. Chodzi tu o szerszy aspekt percepcji sztuki. D odajm y w ięc, że każde n arzek an ie na w spół­ czesną tw órczość ·—■ także sa k raln ą — jest jednocześnie sa~ m ooskarżeniem .

I. KRYTERIUM CZASU

Dzieło arch itekto n iczn e ozy plastyczne, bogato zdobione czy ascetycznie proste, daw ne czy now e — każde m ierzone jest n a jp ie rw w ielkością swego czasu, k ry te ria m i estetycznym i so­ bie w spółczesnych. W e rd y k ty w ypow iadają różni ludzie: spe­ cjaliści i zw ykli przechodnie. O n iek tó ry ch dziełach w y tw a ­ rz a ją się opinie jednoznacznie ak cep tu jące lub jednoznacznie je odrzucające. B yw a jed n ak i tak , że w edług jed nych to sa­ mo dzieło jest szczytem ludzkiej in w encji, w edług in nych zaś — dziełem p rzeciętnym , n iezb y t zrozum iałym czy w resz­ cie ■— szokującym . O statecznie jed n ak, w ogniu d y sk u sji czy sporów , oczyszczają się oraz opierają w szelkiej ig n o ran cji dzieła w ielkie, nieprzeciętne, po p ro stu dzieła sztuki.

S ztu k a, k tó ra nie w lecze się gdzieś na szarym końcu, zawsze zam ieszkała jest w sw oim czasie, a zarazem p rze trw a okres próby. P raw d ziw e bow iem dzieło sztu k i pozostanie nim n a zawsze, choć jest przecież w y razem m yślenia, odczuw ania, przeżyw ania i w y rażania w d a n y m czasie historycznym . Do­ d a jm y do tego, że jest n a ogół także w y razem bardzo oso­ bistych, w e w n ętrzn y ch przeżyć k o n k retnego człowieka. A jed n ak staje się dobrem pow szechnym . Nie n ależy bowiem za­ pom inać, że choć każde dzieło arty sty czn e jest „ucieleśnieniem tw órczych aktó w d uchow ych a u to ra ” , u zew n ętrznio ny m p rz e ­ jaw em jego k u ltu r y duchow ej, to ze sw ej isto ty m a tak że znam ię społeczne, w spólnotow e.1 I tę sztukę przy jm u je, n ie­ jako uśw ięca — także Kościół. W przęga on ją do sw ej służby i m isji. Zazw yczaj w spółdziałanie z Kościołem przyczyniało się do prężnego ro zw o ju różnorodnej tw órczości arty sty czn ej. Byw ało jed n a k i tak, że zachow aw cza postaw a poszczególnych kościelnych m ecenasów opóźniała asym ilację now ych prądów i ten d e n c ji arty sty czn y ch .

1 Fr. J. M a z u r e k , Ku ltu ra jako dobro wspólne, w: „Chrześcijanin w Ś w iecie” 1974 nr 28 s. 69.

(4)

[3] T W Ö R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 77 We w spółczesnej rzeczyw istości Kościół stosuje zgoła od­ m ienne niż d aw niej form y m ecen atu n a d sztuką. N ajp ierw i przede w szystkim sta ra się być p raw dziw ym p r z y j а с i e- 1 e m sztu k i i jej tw órców . Chce naw iązyw ać szczery dialog.2 Chce w spólnie z a rty sta m i kształto w ać estety czn ą i a rty sty c z ­ ną, re lig ijn ą i sak raln ą rzeczyw istość naszych dni. M ożemy powiedzieć, że Kościół nie ty le p rze stał u k ierun k ow yw ać tw ó r­ czość, ile po p ro stu zm ienił m etodę — przeszedł z pozycji p a ­ tro n a tu n a d sztu k ą na pozycję w spółpracy.3 Czy to dobrze czy źle — zapy ta niejeden. W obecnej rzeczyw istości jest to w łaściw ie jed y n e w yjście. Tylko w zajem ne porozum ienie i w spółpraca, poprzez w yrozum iały, ale i k o m p eten tn y dia­ log — m ogą dać dzieła owocne. J e s t to w spaniała i jedyna w sw ym ro d zaju szansa. N iew ykorzystanie jej może spow o­ dow ać zapóźnienie, stagnację, zastygnięcie w dalekim , nied zi­ siejszym św iecie epok m inionych. P o trzeb n a więc jest posta­ w a o tw a rta i ciągłe poszukiw anie now ych, p raw dziw ych w a r­ tości arty sty czn y ch . Owo szukanie n ie m oże być jedy ny m i o stateczny m celem w sztuce, bez niego jed n ak „niezaw od­ nie grozi Kościołowi popadnięcie w jednostronność, historyzm , archeologizm i a n ty k iz ae ję ”.4

S tąd Kościół n aszych czasów jest o tw a rty dla w szystkiego co tw órcze, nowe, co godne człowieka. Szczególnie w obecnej do­ bie posoborow ej m usi Kościół do sw ej m isji, do a k tu a ln y c h za­ dań apostolskich, do nauczan ia k erygm atycznego dołączyć, a raczej zasym ilow ać, także w s p ó ł c z e s n ą sztukę. Ju ż o. R é g a m e y , z n an y p re k u rso r sztuki sak raln ej, na w iele la t przed Soborem zauw ażył, że isto ta zagadnienia leży we w łaściw ym u staw ien iu i zrozum ieniu relacji: „K ościół” i „ św iat”.5 Owa przystosow anie, choć nie tylk o pod kątem sztuki, Ju liu sz Eska u jm u je następ u jąco : „P raca nad zrozum ie­ niem i uśw ięceniem k o n k retn y c h ludzi i k on k retn eg o życia,

2 U. R a p p , Bildende Kunst und Kirche, w: Bilanz der Theologie im 20. Jahrhundert. Perspektiven, Strömungen, Motive in der christ­ lichen und nichtchristlichen Welt, Bd 1. Freiburg 1969, s. 89: „(...) es liegt nicht in Interesse dieser Untersuchung, die Partner des Unbe­ hagens und der Abwehr aufzuziihlen, zum al die Benennung teilw eise peinlich ist, da diese in entscheidenden anderen Fragen geradezu Feinde und Antipoden der Kirche w aren und sind”.

3 O. S ö h n h e n , Kirche als Auftraggeber?, „Kunst und Kirche”

3/73 s. 111 n. .

4 H. N a d r o w s k i , S ztu ka sakralna mierzona sw oim czasem, „Wia­ domości K ościelne Archidiecezji w B iałym stoku” r. III (V) nr 4 (26) s. 58.

(5)

tkw iącego w określonej cyw ilizacji i w określonym czasie, jest w łaśnie ow ą isto tą i w ew n ętrzn ą treścią współczesności w ży­ ciu Kościoła, jest sensem dialogu Kościoła ze współczesnoś­ cią”.6

II. JEDNA SZTUKA, RÓŻNE STYLE

J e st oczyw iste, że „św iat sztuki, w k tó ry m żyje człow iek w spółczesny, to zarów no d z i s i e j s z e m alarstw o, lite r a tu ­ ra , sztuka filmlowa, a k tu a ln ie k o n stru o w an a a rc h ite k tu ra , n a j­ nowsze zjaw iska audio- i ik onosfery w yznaczające c h a ra k te ry ­ styczne ’tło ’ dla n aszych przeżyć, jak też — w ty m samym, stopniu obecne, w okół n as i w n as sam ych — liczne zjaw iska sztuk d a w n y c h ” 7 (podkr. H. N.). Jed n ak że sporo ludzi je s t dziw nie zap atrzo nych ty lk o w m inioną przeszłość i zdaje się nie dostrzegać tego, co dzisiejsze, co teraźniejsze. D otyczy to także w ielu w ierzących, nie w yłączając zachow aw czych d u ­ chow nych. T w ierdzą oni, że ty lko n iektóre, w y bran e sty le m ożna nazw ać relig ijn y m i czy sak raln y m i, np. w czesnochrześ­ cijański, gotycki, renesansow y, barokow y czy klasycy styczn y. L udzie ci jak b y zatrzy m ali się duchow o w jakim ś m om encie dziejów ludzkości. O drzucają więc w szystko, co przekroczyło· dane ra m y czasowe oraz w ym ogi danego sty lu czy k ieru n k u . W ich p rzek o n an iu owe daw ne sty le są „id ealne” , „doskona­ łe ”, „estety czn e” , „p ięk n e” a n aw et „św ięte”, późniejsze zaś są niedoskonałe, niegodne dom u Bożego, a n a w e t go bezczesz­ czące. J e s t to swego ro d zaju m anicheizm arty sty czn y .

A przecież sty le m ija ją w raz ze siwym czasem. P o tem n a ­ stęp u ją co n ajw y żej ich pow tórzenia. Now y czas rodzi now e fo rm y tw órcze. „Jakże m ożem y budow ać kościoły gotyckie, barokow e ■— m ówi dobitnie ks. J. St. P a s i e r b — skoro m y nie jesteśm y ani gotyccy, an i barokow i {...), nasz czas nie je s t barokow y czy gotycki. To b y ły kiedy ś w ielkie i poryw ające style, k tó re swoim językiem w y raziły Boga, człow ieka i czas, w k tó ry m nastąp iło ich spotkanie. Dziś wznoszone tak ie k oś­ cioły są nie ty lk o śm iesznym ’an ach ro n izm em ’ (...), ale czym ś głęboko niep raw d ziw y m (...)”.8 A rcyb isk up P a d e rb o rn u d r L. J a e g e r w y raża tę sam ą m yśl m ówiąc: „K ażda now a b u ­

6 J. E s к a, Kościół o tw a rty, Kraków 1963 s. 25.

7 I. W o j n a r , S ztu ka jako czynnik w y c h o w a w c z y (Zagadnienia aktualne) „Chowanna” 1971 z. 4 s. 391.

8 J. St. P a s i e r b , Rewolu cja w architekturze. Najnowsza archi­ te ktura kościelna w Szwajcarii), „Sodalis” 1962, 4/402 s. 114.

(6)

dow la kościelna m usi g ł o s i ć w yraźn ie, że jest dziełem n a- s z e g o czasu”.9

W arto pam iętać, że ostatecznie z analogicznych pobudek w y ­ pły w a z a m k n i ę c i e s i ę czy to w wąsko p o jęty m tra d y ­ cjonalizm ie, czy też w jakim kolw iek sty lu now oczesnym . S k u tk ie m obydw u ty c h p ostaw je st stagnacja.

Dla pełnego obrazu a k tu a ln e j s y tu a c ji konieczne byłoby przeanalizow anie w spółczesnych ten d en cji w sztuce i a rc h ite k ­ tu rz e kościelnej, a tak że w ydobycie przew odnich m yśli z p rze ­ pisów p raw a kościelnego oraz oficjalnych w ypow iedzi Stolicy A postolskiej, k tó re w p ro st czy pośrednio ich dotyczą. Ze w zględu n a ograniczoną objętość n iniejszej w ypow iedzi, oby­ dw a zagadnienia zaledw ie sygnalizuję. Nie będę więc szcze­ gółowo om aw iał poszczególnych k ieru n k ó w czy szkół a rty ­ stycznych, a ty m bard ziej k o n k retn y c h dzieł. P od am raczej główne zary sy z a s a d , k tó re są odzw ierciedleniem ten d en cji rep rezen to w an y ch przez większość teo rety k ó w i p rak ty k ó w zw iązanych ze w spółczesną tw órczością na rzecz Kościoła.

K om isje sztu k i sa k ra ln ej, rozm aite zespoły w spom agające, doradcze i w spółdecydujące, jak rów nież poszczególni inw e­ sto rzy — m uszą u staw icznie podejm ow ać decyzje i to b ardzo odpow iedzialne i k o n k retn e. Z auw ażm y n a jp ie rw pew ne tr u d ­ ności dotyczące pełnej i o biek ty w n ej oceny obecnego stanu. P rzed e w szystkim — czas. Czas, k tó ry spraw ia, że jesteśm y naocznym i św iadkam i dokonujących się procesów; m am y możność „na żyw o” i bezpośrednio dotrzeć do tw órców i ich dzieł. Owa szansa jest jed n ak zarazem swego ro d zaju nieb ez­ p ieczeństw em i pułapką. B rak odpow iedniej p e rsp e k ty w y c z a so w e j10 u tru d n ia n am b ardziej ob iek ty w n y osąd. O ową pełniejszą ocenę pokuszą siię zapew ne przyszłe pokolenia. W ar­ to jedn ak znać a k tu a ln y sta n b ad a ń oraz m etodologiczne za­ sady in te rp re ta c ji, zarów no sam ych dzieł, ja k i teo rii i histo rii sz tu k i.11

j-rjj T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 17Ç),

9 Wzmianka z wiadom ości religijnych w „Przewodniku K atolickim ” 1961 nr 32 2. 495). Por. K. L e d e r g e r b e r , K u n s t und Religion in der Verwandlung, Köln 1961 s. 47 n, 53—66.

10 M. Ł o d y ń s k a - K o s i ń s k a , Sztuka stara i nowa, „Znak” 27 (1975) nr 253 s. 926—931.

11 Wł. Ł a w n i c z a k , Teore tyczne p o d sta w y in terpreta cji dziel sztuki plastycznej, Poznań 1975 s. 106; P. S k u b i s z e w s k i , O dwóch sposobach uprawiania historii sztuki „Teksty” 1974 nr 5 (17) s. 57—85;, (red.) J. B i a ł o s t o c k i Pojęcia, problem y, m e to d y w spółczesn ej nauki o sztuce, Warszawa 1976. Kapitalne znaczenie dla om awianego zagadnienia ma wydana u nas w Polsce po raz pierwszy, tak obszernie opracowana, praca zbiorowa pt. W stęp do historii sztuki, t. 1. P rze d­

(7)

8 0 H E N R Y K N A D R O W S K I [6]

P o d k reślm y tu, że tw órczości re lig ijn ej czy sa k ra ln ej nie m ożna ro zpatry w ać w oderw an iu od sztuk i ogólnej, pow szech­ n e j. W łaściw ie bow iem jest ty lk o j e d n a s z t u k a , trw a ła n a zawsze, a różne są ty lk o jej w cielenia. Po drugie, nie m o­ żem y b rać pod uw agę tylk o pojedynczych — n iek tó ry ch w p ro st genialnych, a -innych — b łah y ch czy k a ry k a tu ra ln y c h . P rzedm io tem oceny obecnej sy tu a c ji m usi być c a ł o ś ć d a ­ n ej dziedziny tw órczości. W reszcie trz e b a zauw ażyć różny po­ ziom dzieł w p o s z c z e g ó l n y c h k r a j a c h . Na czoło w y su w ają się: Szw ajcaria, H olandia, Niemcy, W łochy, A ustria, F ra n c ja , Japonia.

P o dkreślm y, że początki w spółczesnej sztu k i sa k ra ln ej się­ gają p rzełom u X IX i X X w ieku. W n in iejszy m zaś a rty k u le biorę pod uw agę głów nie tę, k tó ra p o w stała po d ru g iej w ojnie św iatow ej, poprzez k tó rą przyspieszono „rozłam m iędzy p rz e ­ szłością a teraźn iejszo ścią” . Chodzi w ięc o czas obecny, n a z y ­ w a n y także „epoką atom ow ą i tech n iczn ą”.12 Szybkie tem po życia sp raw ia także przyspieszenie rozw oju różnych dziedzin ludzkiej działalności. Trudno· w spółcześnie m ówić o istnien iu i dom in acji ty lk o jednego k ie ru n k u tw órczego.13 W ylicza się tak ie znaczące t e n d e n c j e arty sty czn e X X w iek u jak: ekspresjonizm , taszyzm , h ip ern a tu ra liz m , surrealizm , fowizm, kubizm , k o n stru k ty w izm , stru k tu ra liz m , em ocjonalny i sen- su alisty czn y koloryzm , now a fig u racja, sztuka pojęciowa, p o p -a rt i inne. J e s t ich znacznie w ięcej, a ciągle p o jaw iają się now e. Ów obecny, in te n sy w n y rozw ój sz tu k i jest zjaw iskiem pozytyw nym , choć w ielkie tem po, w jak im owo „now e” po­ w staje, niezm iernie tak że u tru d n ia całościow y ogląd i pełną ocenę sztu k i najnow szej.

Ja w ią się jednocześnie bardzo k o n k retn e p y ta n ia o p rz y ­ datność tego czy innego k ie ru n k u nowoczesnego.14 Ja k ie za­ jąć stanow isko wobec sztu k i fig u ra ty w n ej, ab stra k cy jn e j czy sym bolicznej naszych dni? U nikać n ależy zby t jed n o stro n ­ nych ocen, k tó re w y n ik a ły b y z uprzedzeń lub b ra k u odpo­

mio t ■— metodologia —■ zawód. Warszawa 1973 ss. 587. Interesująca jest też dwutom owa praca, przetłum aczona dopiero niedawno z niem ieckie­ go: A. H a u s e r , Społeczna historia sztuki i literatury, W arszawa 1974 t. 1 ss. 408; t. 2 ss. 437.

12 М. O c h s é, Un art sacré pour notre temps, Paris 1959 s. 134; K. L e d e r g e r b e r , dz. cyt., s. 12; por. L. M u n f о r d, K u nst und Technik, Stuttgart 1959 s. 135.

13 U. R a p p , dz. cyt., s. 95.

14 J. M а к o t а, О kla syfikacji sztuk pięknych. Z badań nad e s te ty ­ ką współczesną, Kraków 1964 s. 13.

(8)

(7} T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 81 w iedniego przygotow ania. I tak dla przykładu, zup ełn ym n ie ­ porozum ieniem jest tw ierdzenie, że przez chrześcijaństw o nie mogą być p rzy ję te i uznane: tzw : „czyste m a la rstw o ” czy sz tu k a a b s t r a k e y j n a .15 Sw ego ro d zaju h e re z ją jest supo- now anie, że są one jak o by sprzeczne z p orządkiem s a k ra ln y m czy też z dogm atem katolickim , litu rg ią czy Biblią.16 Je d n o ­ stronn e jest też stw ierdzenie, że sztuk a ab stra k cy jn a ro z p a try ­ w an a jak o całość jest zaprzeczeniem w szelkiej logiki, jest n e ­ gacją rzeczyw istości. J e st ona raczej zjaw iskiem p ozytyw nym i n ie m ożna jej nazw ać „sztuką ła tw iz n y ”; dalek a jest od tego co przy jem ne, łatw e i m iłe. M om entem sp rz y ja ją c y m przeżyciu

sacrum , oraz głębokiem u osobistem u zaangażow aniu człowie­

ka, jest jej tzw . „m isteryjność i ko n tem p lacy jn o ść”.17 W łaśnie do b ra sz tu k a a b stra k c y jn a w osobliw y sposób s t y m u l u j e czyli pobudza człow ieka do sam odzielnego m yślenia, do m e­ d y tacji, do reflek sji n ad sensem życia, n a d Bogiem, św iatem i człow iekiem . Mieści ona w sobie owo u k ry te znam ię kosm o­ logiczne i eschatologiczne. F a k tem jest, że pierw sze dzieła a b stra k c y jn e w prow adzane do budow li kościelnych by ły n ie ­ gdyś swego ro dzaju rew o lu cją w sztuce sak raln ej. N iem niej trz e b a podkreślić, że b y w ają słuszne zastrzeżenia do pew nych k o n k re tn y c h n ieud an ych dzieł ab strak cy jn y ch . To jest jed nak odrębne zagadnienie.

15 G. F a 11 a n i, Figuarativo e non figuarativvo sacro, „Fede e A rte” 1958 nr 1/2 s. 2—8; A. H e n z e, Das christliche Thema in der m o d e r­ nen Malerei, Heidelberg 1965; Tenże, Moderne christliche Malerei. A schaffenburg 1961; W. H o f m a n n, Grundlagen der modernen Kunst. Eine Einführung in ihre symbolischen Formen, Stuttgart 1966; G. R o m b o l d , K u n s t als Experiment, „Christliche K unstblätter” 1966 nr 4 s. 77-—81; por. H. P o l i m e r , Allgem eine Lexikon der bildenden Kü nstler des X X Jahrhunderts, t. 1— 12, Leipzig 1953—61; L. G. B u c h h e i m , Kn aurs Lexikon Moderner Kunst, München—Zürich 1955; M. S e u p h ö r , Knaurs Lexikon A bs tra k te Malerei, München— Zürich 1957; M. M o r e l o w s k i , Abrastrakcjonizm i n aturalizm w sztuce, Lublin 1947. Na tem at chrześcijańskiej wartości sztuki abstrak­ cyjnej bardzo ciekawe m yśli podaje M. C. L a u r e n t , Valeur chré-

tenne de l ’art, Paris 1959 s. 101—108 w rozdz. pt.: A r t abstr ait et art chrétien.

16 Tamże, s. 77 n.

17 Warto tu w spom nieć o bardzo w ażnym spotkaniu specjalistów w K atolickiej Akadem ii w Monachium, w dniach 22—24 listopada 1974 r. pod ogólnym tytułem „Bau und B ild”. Jednym z prelegentów, który m ówił o m edytacyjnych wartościach dzisiejszej architektury i sztuki był: A. v o n B r a n c a , Rau m und. Bild als m e d ita v iv e Qualität. Por. „Zur D ebate” 1975 nr 4/5 s. 11 n.

(9)

82 H E N R Y K N A D R O W S K I [8] III. SYTUACJA TWÓRCÓW

Na ogół słyszy się głosy broniące całkow itej niezależności i sam ow ystarczalności sztuki, także sak raln ej. N ieporozum ie­ niem zdaje .się deprecjonow anie dzieł, k tó re odpow iadają „w yraźnie określonem u kościelnem u zapotrzebow aniu” , oraz w k tó ry c h „respektow ane są w szelkie w skazania i to zarów no istotne, d o k try n aln e, ja k i w ynik ające z g u stu osoby zam aw ia­ jąc e j”.18 Szikoda, że cy tow any a u ta r sp row adza do w spólnego m ianow nika te jakże różne aspekty. N ajp ierw więc niie należy m ieszać szitiuki .religijnej ze sztuką sensu stricto sak raln ą, koś­ cielną. Ta pierw sza —· jest osobistą, ale i n ieja k o p ry w a tn ą w ypow iedzią a rty sty . K ażda zaś sztuka zw iązana z b u d y n ­ kiem kościelnym m usi odpowiadać przeznaczeniu danego obiektu, m usi m ieścić się w kanonie d o k try n y tam że głoszonej, przepow iadanego tam Słow a oraz spraw ow anej i przeżyw anej liturg ii. W ty m znaczeniu sztuka w kościele nie może stano­ we celu sam ego w sobie („sztuka dla sz tu k i”) 19 an i istnieć n iejak o ponad czy poza urzeczy w istn iającą się i przyw oływ aną tam że obecnością sam ego Boga. S tąd też U rząd N auczycielski Kościoła czuw a n ad praw ow iernością i chroni przed — całkiem przecież rea ln y m — błędem h e re z ji czy bałw ochw alstw a w obiekcie sak raln y m . Ta teza jest podstaw ow ym w aru nk iem , k tó ry pow inien być oczyw isty dla każdego tw ó rcy an g ażu ją­ cego się w tę form ę twórczości. Zupełnie in ną spraw ą jest poziom i gu st zam aw iającego, w ty m także inw estora. Z da­ rzające się nieraz zaniedbania czy nad u ży cia w ty m w zględzie nie m ają żadnego zw iązku ze w spom nianym przed chw ilą u w a ­ runkow aniem . N iem niej jed n ak sta je pow ażne zadanie przed Kościołem, przed biskupem , przed sem inarium , k tó re przyg o ­ tow u je przyszłych duszpasterzy, a często także inw estorów czy stróżów sztuki daw nej i now ej. Chodzi o n ależy te przygoto­ w anie k lery k ó w se m in a ry jn y ch rów nież pod w zględem ogólnej k u ltu ry a rty sty c z n e j czy estety czn ej.20

P rzed arty stam i, k tó rz y decydują się na w spółpracę z K oś­ ciołem, jaw i się trud n o ść zasadnicza: now e św iąty nie chrześ­

18 G. S z t a b i ń s k i , Kościół a sztuka: p rzełam yw an ie nieufności, „Więź” 1984 nr 2—3 (304—305) s. 58.

19 M. - C. L a u r e n t , dz. cyt., s. 69.

20 O przygotowaniu sem inarzystów z problem atyki sztuki kościelnej pisze m.in. Ch. Z i e l i ń s k i , Teologia a sztuka sakralna, „Ruch B i­ blijny i Liturgiczny” 1973 nr 4 s. 200—204. Por. też: M. S t a r o w i e y ­ s k i , N o ta tk i z sejm iku naw iedzonych, „Tygodnik Pow szechny” nr 11 (1864) z 17.03.1985 r., s. 1—2.

(10)

cijańskie p ow inny bow iem — zachow ując swój c h a ra k te r w spółczesny — w y raźn ie o d r ó ż n i a ć s i ę od budow li św ieckich.21 T ym elem en tem w y ró żn iający m m a być zaw arte w n ich sacrum i funkcjonalność. Bezsprzecznie trzeb a p rzy ­ znać, że niełatw o jest przem aw iać w spółczesnym języ k iem a r ­ chitektonicznym , plasty czn y m czy m alarskim , a jednocześnie tw orzyć i n a c z e j niż w ow ych codziennych, św ieckich dzie­ łach. W arto w ty m m iejscu zauw ażyć ak tu aln o ść tego p ro ­ blem u w łaśnie u n as w Polsce. A depci w yższych szkół a r ty ­ stycznych nie m ają m ożliwości zdobycia właściwych· i w y­ starczający ch w iadom ości w zakresie budow nictw a kościelnego, ikonografii, sym boliki i tra d y c ji chrześcijańskiej czy w ogóle sztuki sak raln ej. D otyczy to także zdobycia — choćby m in i­ m um —- w iedzy teologicznej, histo ry czn o - i p raw n o litu rg iczn ej, b ib lijn ej, p asto raln ej. A gdzie tu m ow a o pogłębieniu i specja­ lizacji? Z byt często tw ó rcy ci skazani są n a w łasne siły, n a w yim aginow ane koncepcje teologiczne, bez jakiegokolw iek ko­ jarzenia ich z duszpasterskim oddziaływ aniem sztuki.

Z jaw ia się p iln y problem w spółpracy i dialogu z tw órcam i na trzech różnych poziom ach: p arafialn y m , diecezjalnym i ogólnopolskim . N ajp ierw wiec in w esto r lu b inni teologow ie poiwinni znaleźć w y starczająco dużo czasu, by za tru d n io n y c h u siebie a rty stó w otoczyć odpow iednią opieką duchow ą. Bez­ pośredni k o n ta k t u łatw i prow adzenie z nim i szczerego dialogu oraz pozwoli ideow o u k ieru n k o w ać w y ła n ia jąc y się p ro g ram i p ro jek t. In w esto r pow inien także na podstaw ie w łasnego d o ­ św iadczenia duszpasterskiego i k atechetycznego w ysuw ać kon­ k re tn e w ym ogi funkcjonalne. K rąg d iecezjalny pow inien sk u ­ piać się w okół jednego lub k ilk u odpowiednio p rzy go tow a­ nych kapłanów . N ależałoby tam organizow ać d iecezjalne d ni skupienia, rek olek cje, kon feren cje, sym pozja czy sesje n a u k o ­ we połączone z d yskusjam i. W arto także rozszerzyć w ach larz prob lem aty ki, a co za ty m idzie, pow iększyć także grono za­ praszan y ch specjalistów z dyscyplin pokrew nych. Szczególnie cenne jest sk onfrontow anie poglądów teo rety k ó w i k ry ty k ó w sztuki z in w estoram i, a rty sta m i a może także z w ykonaw cam i. W ym iana tak a pozw ala, choćby po części, w czuw ać się w spo­ sób m yślenia i odczuw ania w sp ó łp artn era. U łatw ia to bez­ sprzecznie w spólne podejm ow anie n iek tó ry ch decyzji.

O ile w zasięgu regio n alny m — rów nież d iecezjaln y m — spraw a częściowo ruszy ła z m artw ego p u n k tu , w czym w y d a t­

21 R. S c h w a r z , Die Raukunst der Gegenwart, Düsseldorf 1958, s. 32; H. M u c k , Sakralbau heute, t. 1, A schaffenburg 1961 s. 20.

(11)

ną pomoc niosą K lu b y In telig en cji K atolickiej oraz organizo­ w ane sporadycznie lub corocznie Tygodnie K u ltu ry C hrześci­ jań sk iej, o ty le w skali ogólnopolskiej — n ie ste ty — niew iele n a ty m odcm ku zrobiono. J e st sporo m łodych i zdolnych a r ­ tystów , k tó rzy n ap raw d ę szczerze chcą zadzierzgnąć z K oś­ ciołem p rzy ja źń i w spółpracę, chcą służyć Kościołowi i w ie r­ nym . D ostrzegają jed n a k u siebie kolosalne b rak i poznawcze, dotyczące w iedzy relig ijn ej, szczególnie zdrow ej m yśli teolo­ gicznej. N ależałoby, i to pilnie, stw orzyć choćby jeden ośro­ dek n a u k o w y z p rzygotow anym personelem specjalistów , k tó ­ rzy p ełn ilib y stałe dyżury, a o ustalonych godzinach m ożna by korzystać z odpowiednio w yposażonej biblioteki, arch iw um d o k u m en tacyjn eg o i inform acyjnego, w ty m także najnow szych osiągnięć k rajo w y c h i zagranicznych. K onieczna b y łab y oczy­ wiście. różnorodna w y m ian a z analogicznym i ośro dkam i w in ­ n y ch k raja ch . Zarów no księgozbiory, czasopisma, k a rto te k a dokum en tacy jna, jak i przezrocza, po w in ny być ud o stępniane zainteresow anym , nie w yłączając tak że sam ych inw estorów . W ażne by to było szczególnie dla ty ch duszpasterzy, k tó rz y m ieszkają gdzieś na głębokiej p row incji, a prow adzą a k tu a l­ nie budow y, odnow y czy przystosow ania obiektów sakralny ch . G dyby nie jed e n inw estor czy a rty s ta w iedział, że istnieje tak i pu n k t, p rz y je ch a łb y do niego n a w e t z n ajd alszy ch krańców Polski. Być m oże pieczę n a d organizacją tak ie j zinsty tu cjo n alizo ­ w an ej pom ocy należałoby pow ierzyć k tó re jś z uczelni k a to ­ lickich, k tó ra by zadbała o popraw ność m etodologiczną oraz m eryto ry czną. P restiż i ran g a te j in sty tu c ji b y ły b y większe, gdyby p a tro n a t n a d całą in ic ja ty w ą objął sam episkopat. Je st to przecież w in teresie nas w szystkich, szczególnie teraz, gdy pow staje tak w iele now ych kościołów. W ażne jest, b y zadbano 0 n a le ż y ty poziom ich stro n y architekto n icznej i plastycznej. P rzed jakże tru d n y m zadaniem staje sam a rty sta , k tó ry jest św iadom swego szczególnego pow ołania — pobudzić w iarę 1 pobożność w iern y ch, przybliżyć im Boga. J a k więc tra fić do w yobraźni oraz pobudzić w olę odbiorcy, tego szczególnego od­ biorcy? J a k próbow ać dotrzeć do większości? Do każdego człow ieka .nie p o tra fi przem ów ić przecież n a w e t n ajw ięk szy a r ­ ty sta. P o jaw ia się tu k o lejn y problem : są artyści, k tó rz y tw orzą istne arcydzieła św ieckie, nie p o trafią jed n ak dać dzieła p rz e ­ pojonego zdrow ym du chem relig ijn y m czy natchnionego B i­ blią, dzieła skłaniającego do m od litw y litu rgiczn ej, do m edy­ ta c ji czy kontem p lacji. D otykam y tu nie tylko um iejętności w arsztato w y ch a rty sty , ale w e w n ętrzn e j m ocy przekonania, po ­

(12)

ten c jału , k tó ry m usi zeń w ychodzić.22 Nie najw ażn iejsze są tu tzw . „w ielkie n azw isk a”. W służbę Kościoła n ależy w przęgać przede w szystkim ludzi w artościow ych, p raw dziw ych tw ó r­ ców — zdolnych, ale zarazem pokornych. Oczywiście nie n a ­ leży w yrzek ać się m łodych, am b itny ch , a także początkujących adeptów sztuki.

Nie bez znaczenia jest osobisty zw iązek a rty s ty z Sacrum . W ówczas dopiero sta je się m ożliw y a u te n ty c z n y przekaz w a r­ tości, nie ty lk o estetycznych. P ok o ra będzie uczyła a rty s tę poczucia w łasn ej m ałości i bezradności wobec Boga samego, a n iera z — także wobec innego człow ieka, odbiorcy.23 Ten o sta tn i b y w a często zupełnie nie p rzy g oto w an y do percepcji jakiejko lw iek sztuki, a ty m b ard ziej sak raln ej. Jak że często w ypow iada o n iej zby t pochopnie k ry ty c z n e opinie, nie p ró ­ b u jąc n aw et zrozum ieć tw ó r c y 24 oraz — jak pow iada U rban R a p p — „wczuć się” w dane dzieło. Nie zapom inajm y, że praw dziw e dzieło sztu k i nie zawsze jest m iłe dla oka, że by­ w a tru d n e , a n a w e t w ręcz niem ożliw e do przełożenia na sło­ wa. Jedn o jest w ażne: b y było owocem w ew nętrznego p rz e ­ życia i zaangażow ania — b y było au te n ty cz n e .25

I tu pojaw ia się k o lejn y parado k s — jak może człow iek niew ierzący czy nie p ra k ty k u ją c y tw orzyć dzieła praw dziw ie sakraln e; jak może on przekazać w artości i treści, k tó ry c h nie zna i k tó ry m i nie żyje na co dzień? O dpow iadając, n a le ż y po­ w iedzieć, że dzieła tak ie stanow ią raczej w y ją te k p o tw ierd za­ jący regu łę. Są w praw d zie głosy broniące p rio ry te tu a n a w e t w yłączności i sam ow ystarczalności ta le n tu oraz um iejętności zaw odow ych, w arsztato w y ch . M ówi się więc, że każd y p ra w ­ dziw y tw órca po zaznajom ieniu się z jak ąś d o k try n ą, ideologią, w yznaniem , relig ią czy litu rg ią, doskonale p o tra fi przelać za pom ocą języka arty sty czn eg o owe treści, k tó re poznał, choć wcale ich osobiście nie przeżył. P odw ażałoby to tezę o „ko­ nieczności w e w n ę trz n e j”, k tó re j ta k m ocno broniło w ielu czo­ łow ych tw órców w spółczesnych. R ację m ają zapew ne ci, k tó ­ rzy tw ierdzą, że tw órczość arty stó w w ogóle, a szczególnie ich

22 H. H e r m a n n , Glanz des Wahren. Von Wesen, Willen und L e- bendsbedeutung des Bildenden Kunst, Freiburg 1953 s. 113—118.

23 Znam ienne były słowa, które w Monachium podczas skupienia dla artystów pow iedział Hugo S c h n e l l . Zob.: „Das Münster” 1960 z. 11/12 s. 426.

24 H. О s 1 1 e n d e r, Lebensvolles Kunstschauen, Kalendkirchen 1960 s. 20 nn.

25 J. W a g n e r , L ’art liturgique et la pastorale, „La m aison — D ieu” 47—48 (1956) s. 124.

(13)

86 H E N R Y K N A D R O W S K I

działanie w Kościele i d la Kościoła, rozum ieć należy analo ­ gicznie, jak posługę, kapłanów czy kaznodziejów . O statecznie to sam Bóg w C hrystusie działa poprzez ich słow a i gesty. W ted y to spotyka się „wieczność z doczesnością i czasem, p rz e ­ szłość i przyszłość z teraźniejszością, p ierw iastek m ate ria ln y z duchow ym i n ad przy ro d zo n y m ”.26 Bóg posługuje się a rty - s tą -tw ó rc ą analogicznie ja k szafarzem sak ram entó w czy gło­ sicielem Słow a: w sposób tajem niczy, sak ram en taln y .

IV. WŁAŚCIWIE POJĘTA NOWOCZESNOŚĆ

U w zględniając pow szechny c h a ra k te r (co do m iejsca i czasu) m isji Kościoła, jego litu rg ii, a także specyfikę sam ej sztuki, trzeb a podkreślić, że sztuka sa k raln a ze sw ej isto ty m a ch a­ r a k te r rozw ojow y, przystosow aw czy,27 k tó ry jest d o strzegal­ n y szczególnie obecnie.28 P ra w d ą bow iem jest, że żadna fo rm a a rty sty czn a, choćby n a jb a rd zie j now atorska, nigdy nie jest ostatnia. S ztu k a, a raczej człow iek ją tw orzący, ciągle będzie szukał now ych form , now ych u jęć.29 Będzie się s ta ra ł ciągle w in n y sposób przedstaw iać treści i p raw d y — także religijne. W ty m w łaśnie tk w i w ielkość i zarazem ciągła aktu alno ść sztuki.30 D odajm y tu , że dzięki now ym tech n iko m i technolo­ giom przesłaime sztuki, je j śro d k i ek sp resji arty sty czn ej, ciąg­ le się w zbogacają.31 S ztu k a (a raczej jej język plastyczny) ze sw ej n a tu r y m a c h a ra k te r d y n a m i c z n y i często byw a porów nyw ana do żywego, rozw ijającego się organizm u.32 Dzie­ ło sztuk i jest tw o rem konkretneg o człow ieka, ale jest rów no­ cześnie w ypadkow ą w ielu czynników , elem entów i sy tu acji, jak np.: w a ru n k i ekonom iczne, zjaw iska społeczno-gospodar­ cze, ten d e n c je a rty sty czn e, d uch epoki, przeznaczenie dzieła, a także a sp iracje fu d ato ra oraz osobowość i ta le n t sam ego a r ­

26 F. W o r o n o w s k i , Teologia du szpasterswa liturgicznego, Łomża 1977 s. 53; por. R. K. S e a s o 11 z, The House of God, Sacred A r t and Church Architecture. N ew York 1963 s. 41.

27 P. R. R é g a m e y, A r t sacré au X X e siècle? Paris 1952 s. 25. 28 Tamże, s. 34.

29 Zob. H. H u t t , Vom Umgang m it der Kunst, Berlin 1974 s. 237. 30 J. W o ź n i a k o w s k i , Pierw iastki religijne w sztuce plastycznej, „Znak” 1951 nr 29 s. 221—8; K. L e d e r g e r b e r, dz. cyt., s. 53 nri.

31 Por. B. K o w a l s k a , S ztuka i technika, „Projekt” 2 (161) 1985 s. 37—40.

32 A. O s ę k a , Spojrzenie na sztuką, Warszawa 1964 s. 127 n; por. P. R. R é g a m e y, dz. cyt., s. 65.

(14)

lis } T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 87

ty sty . Te i inne okoliczności w p ły w ają n a „odm ienność”, nie­ pow tarzalność, oryginalność każdego dzieła sztuki. D otyczy to rów ież dzieł sakralnych.

Ów postęp czy raczej ew olucja dotyczy np. s y m b o l u . W yw odzący się z daw n y ch w ieków , żywo przem aw iający do w iększości ludzi starożytności czy średniow iecza, dla ludzi nam w spółczesnych sta je się on n iezb yt jasny, m ało czy telny czy w ręcz niezrozum iały.33 Z m ienił się kod in fo rm acy jn y a także powszechność w tajem n iczenia w język sym bolu religijnego, a szczególnie liturgicznego. Nie znaczy to jed nak , by sym bole b y ły obce człow iekowi naszych dni. Po p ro stu trzeb a je do­ stosow ać do dzisiejszej m entalności. P o w staje problem , jak obecnie przekształcić sym bol, by był on czy teln y i w ym ow ny, n ie ty lk o dla specjalistów czy ludzi bard ziej uzdolnionych lub w tajem niczonych, ale dla większości w ierzących. Tym obszer­ n y m problem em (tu zaledw ie sygnalizow anym ) w a rto by się zająć oddzielnie, i to nie ty lko od stro n y teo rii kom unikacji, ale także teologii, litu rg ii i d uszp asterstw a.34

W racając do zagadnień ogólnych, w arto zwrócić uw agę, że w ielu tzw . „o rto d o k sy jn y m ” chrześcijanom grozi stagnacja, zasklepienie się i zastój. W ynika to z ciasno p o jętej te ra ź n ie j­ szości,35 k tó ra szybko staje się przeszłością, odgradza się zaś od przyszłości. U w ielu pojaw ia się p asyw na czy w ręcz n e g a ty w ­ n a postaw a wobec w szystkiego, co jest n o w s z e od tego, co było now e za czasów ich młodości. D otyczy to także sty lu

33 A. M. R o g u e t, Liturgique pastorale, w: A. G. M a r t i m o r t , L ’Eglise en prière. Introduction à la liturgie, Paris—Tournai 1961 s. 27, 235.

34 H. K s i ą ż e k - K o n i c k a , Teoria sztuki wobec teorii znaków, w: O podstawach badawczych wobec sztuki współczesn ej, Wrocław— Warszawa 1975 s. 19—26; Znak, styl, konwencja (pr. zb.), Warszawa 1977; J. M i s i e w i c z , O zn a k o w e j interpreta cji dzieła sztuki, „Studia Estetyczne” 12 (1975) s. 91—101; K. S t r z e l e c k a , Sztuka sakralna w teologii znaku, „Ateneum K apłańskie”, t. 79 (1972) nr 381—2, s. 171·— 182; Zeichen im Gottesdienst. Ein Arbeitsbuch von G. S c h iw y ’a, München 1976; C. V a l e n z i a n o , Prospetto per una tratta zio ne an- tropologica del simbolo nette nostre culture cristiane, w: Sym bolism e et Théologie. Sacramentum 2. Studia Anselm iana 64, Roma 1974 s. 29 nn; A. J. C h u p u n g c o , An essay on sym bolism an d liturgical cele­ bration, w: Symbolisme..., s. 173 nn; C. V a g a g g i n i, Prospetto di un saggio su simbolismo e linguagio teologico, w: Symbolisme..., s. 297 nn. Warto też zwrócić uwagę na opracowania powyższej problem atyki pi'zez ks. Jerzego G r z e ś k o w i a k a .

35 Por. J. Κ., O przeło m w sztuce kościelnej, „Dziś i Jutro” 1955 nr 13 s. 2.

(15)

8 8 H E N R Y K N A D R O W S K I [14]

i w yposażenia naszych kościołów. Dość często grozi n a m zam ­ knięcie całej rzeczyw istości zw iązanej z w ia rą i Kościołem w ram ach czasu m inionego i stylów historycznych. K oniecz­ n a jest więc postaw a o tw a rta na tw órcze nowości, ale postaw a um iejąca roztropnie w ybierać i oceniać. J a k n a jb a rd zie j trz e ­ ba budow ać kościoły nowoczesne i nie obawiać się śm iałych koncepcji architek to n iczny ch. P rz y k ła d aw angardow ego Ranchamlp L e C o rb u s ie ra 36 p rzełam ał w szelkie opory i w y­ zwolił dużo pom ysłow ości p rz y p ro jek to w an iu budow li sa ­ k ralny ch . Można by w ym ienić w iele odw ażnych i ory ginalnych rozw iązań przestrzenn o -p lasty czn ych , zarów no w Europie, jak i A zji czy A m eryce.37

We w szystkich ty ch w ypad k ach m ów im y o kościołach n o ­ w oczesnych, k tó re n ie re p re z e n tu ją jednolitego sty lu w a rc h i­ tek tu rze i w y stro ju plastycznym . Ta wielość stano w i szczegól­ n ą cechę i w arto ść w spółczesnej sztu k i i a rc h ite k tu ry sa k ra l­ n e j.38

Pesym iści pow iadają, że obecnie „nie m a w ielkiej sztuki li­ turgiczn ej, kościelnej, k tó ra m ogłaby ryw alizow ać z dziełam i przeszłości” .39 M im o iż w obrębie w spółczesnej sz tu k i sa k ra l­ nej m ożna spotkać dzieła w ielkie, a n a w e t genialne, to n ie ­

36 N. P e v s n e r , Historia arc hitektu ry europejskiej, W arszawa 1976 s. 435 пп.; С. C a t e, L e Corbusier — W egbereiter einer neuen A rchi­

tektur, „Das Beste aus Reader’s D igest” 1972 nr 3 s. 54—61; E. N a g y , Le Corbusier, Warszawa 1977.

37 M. O c h s é , dz. cyt., s. 92 n; M. C. L a u r e n t , dz. cyt., s. 123; A. C. W i n t e r n i t z, Zur Situation der chirstlichen K u n s t der Gegen­ w a r t in Südamerika, „Das Münster” 1959 nr 1/2 s. 27—40; J. W e n d e l , Aus Ausstellung „Kirchenbau der Gegenw art in Deutschland”, „Das Münster” 1969 nr 9/10 s. 299—302, P. V a g о, II m om ento attuale dell’ architetture in Francia. „Fede e Arte” 1959 nr 1 s. 60—112; (b.a.) A r t S a c r é d’ a u j o u r d ’ h u i , Meredsons 1958; H. В a u r, Die chris t­ liche K u n s t der Gegenw art in der Schweiz, „Das Münster” 1959 nr 3/4 s. 109—122; (b.a.) Esperienze pastorali nelle nouva chiese di Monaco di Befiera, „Fede e A rte” 1960 nr 2 s. 13, 140— 144; R. B a c h l e i t e r , L ’architecture des églises en Autriche, „L’art d’Eglise” 1957 nr 1, s. 125, 141; R. K r a m r e i t e r , Arch itettura religiosa contemporanea in Austria, „Fede e A rte”; R. H e s s , Moderne kirchliche K u n s t in der Schweiz, Zürich 1952; Tenże, Neue krichliche K u n s t in der Schweiz, Zürich 1962; (b.a.) Honder Jaar religieuze K u nst in Nederland 1853— 1953, U trecht 1959; G. R o m b o l d , D er neue Kirchenbau in S ü d ­ deutschland, „Christliche K unstblätter” 1966 nr 1 s. 1—4. W czasopiśmie „Kunst und K irche” poświęcono całe num ery przeglądowi twórczości poszczególnych krajów, np. Stanów Zjednoczonych nr 2 (1973) czy Szwajcarii nr 3 (1974) oraz nr 4 (1985).

38 M. O c h s é , dz. cyt., s. 128. 39 J. W a g n e r , dz. cyt., s. 118.

(16)

[15] T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I

89· w łaściw e jest samo staw ian ie na jedn ej płaszczyźnie dzieł daw n y ch i w spółczesnych. Po p ro stu dzieła każd ej epoki są i n n e . Pośród zaś nich w yróżnić m ożna, a n aw et trzeb a, dzieła n a n ajró żn iejszy m poziomie: od ow ych epokow ych aż po p rze­ ciętne i tan d e tn e. T ak m u sim y p atrzeć zarów no n a sztukę daw ną, ja k i now ą. U łatw ia n a m to k o n tek st czaso-przestrzen- n y oraz zespół k ry te rió w w arto ściujący ch , ow ych w ym iernych,, jak i niew y m ierny ch . Nie m ożna jed n ak dopuścić do stanu, by św iadom ie Kościół asym ilow ał rzeczy przeciętne, n a śla d o w - nicze czy po pro stu ta n d e tn e i ban aln e, bądź też pozbawione zdrow ego d uch a religijnego. N iestety, ta k często jaw i się przed naszym i oczym a „ta b rzy d o ta i bezm yślność, ta łatw izna a r ty ­ sty czn a” , k tó rą ta k m ocno p iętno w ał G o ł u b i e w .

Sam fa k t szerokiego upow szechnienia sztuki, jak i to, że budow la kościelna jest otoczona now ym i form am i a rty sty c z ­ nym i, że sto ją one tu ż przed drzw iam i b u d y n k u kościelnego, spraw ia, że Kościół wobec n ich nie może być ob ojętny i m usi się do n ich odpow iednio ustosunkow ać. Kościół n ie zraża się nowością fo rm czy in te rp re ta c ji a rty sty czn y ch . O drzuca je d ­ n ak dzieła, k tó re niosą jak ąś treść czy ideologię godzącą w prost w Boga, dogm at kato lick i, Kościół, jego d u ch a i m isję. T rzeba w ięc podkreślić, że „Kościół z góry nie odrzuca w szystkiego co nowe; nie p rzy jm u je też jed n a k w szystkiego z zam kniętym i oczym a.” 40 To nie nowoczesność jako ta k a sprzeciw ia się sztuce sa k ra ln ej, ale b rak sm ak u arty sty cznego i należytego poziom u pew n y ch k o n k retn y c h dzieł. Z nam ienne są słowa, k tó re w obronie now ości w ypow iedział k a rd y n a ł Μ o n t i n i, zanim jeszcze został papieżem : „P y tan o nas, czy możtnai w pro­ wadzić now ości do litu rg ii św iętej. M ówię w am : gdy je-st ona n ap ra w d ę żyw a i przeżyta, wówczas nie tylk o n ie w yklucza nowości, ale ich chce, poszukuje, w ym aga. Oby się one p o ja ­

w iły w poszukiw aniach sztuk i w spółczesnej. G dy nie są one owocem k a p ry su lub ignorancji, jeśli n ato m iast są w yrazem a u te n ty zm u w ia ry i życia chrześcijańskiego, wówczas są one zaw sze czcią o ddaw aną Bogu.”41

V. PRZEZNACZENIE DZIEŁA SAKRALNEGO

W k o n k retn y c h jed n ak w a ru n k a ch zbudow anie i urządzenie kościoła nowoczesnego, fu nkcjonalnego (głównie pod w

zglę-40 J. W a g n e r , dz. cyt., s. 120. 41 М. O c h s é, dz. cyt., s. 126

(17)

90 H E N R Y K N A D R O W S K I [16] d em liturgicznym ), a jednocześnie odpow iadającego — o ile ta k m ożna powiedzieć — „społecznem u zapotrzebow aniu w ie r­ n y c h ” , jest niezm iernie tru d n e . Choć tw órczość sak raln a nie pow staje dla poklask u tłum ów i choć nie może iść po linii n a j­ m niejszego oporu, ulegając przeciętności gustów m asow ych, to jed n ak zawsze m usi ona m ieć n a względzie k o n k re tn ą w spól­ n o tę w ierzących, k tó rą m a w ielostronnie w y c h o w y w a ć (też pod w zględem estetycznym ), a z d ru g iej stro n y — k tó rej m a ciągle s ł u ż y ć . J e st to bezsprzecznie w ielki dy lem at — a n aw et, jak m ów ią n iek tó rzy — p arad ok s przeznaczenia dzie­

ła sakralnego. D obry a rty s ta , p rzy w spółpracy z teologiem , za­ dbać pow inien o to, b y jego dzieło odpow iadało zdrow em u zm y ­ słowi relig ijn em u i arty sty c z n e m u znacznej większości o d ­ biorców , głów nie m iejscow ych parafian . N ależy zawsze pa­ m iętać o s p o ł e c z n y m przeznaczeniu dzieła sakralneg o (co nie dotyczy np. dzieła relig ijneg o czy dew ocyjnego). S ztuka s a k ra ln a , ze sw ej isto ty, nie pow inna m ieć c h a ra k te ru w yłącz­ ne e litarn eg o czy służyć ty lk o koneserom .42 P am iętać o tym pow inn i też w szyscy, k tó rz y p o d ejm u ją różne decyzje, k tó rzy s te ru ją percepcją sztuki, w ty m w y p ad k u — sak raln ej. T rze­ b a ciągle m ieć to n a uw adze, że z d an y m dziełem , niem al co dzień lub co tydzień, stykać się będą nie ju ro rz y czy ko­ m isja diecezjalna, ale m iejscow i w ierni. Z m ieniają się p rze ­ cież n a w e t proboszczowie, czy in n i inw estorzy, n a m iejscu n a ­ to m iast p ozostają p a ra fia n ie i to n ieraz całe ich pokolenia.

Obecnie, m oże bardziej niż kiedykolw iek, na czoło w ysuw a się w łaśnie l i t u r g i c z n e przeznaczenie o b iek tu kościel­ nego i jego w yposażenia. To litu rg ia m a stać się zarów no in ­ sp irato rem sztu k i sa k ra ln ej, ja k i je j fak to rem .43 Do przestrze­ n i litu rg iczn ej szczególnie n a d a ją się tak ie rozw iązania a r ty ­ styczne i form alne, w k tó ry c h głów ny ak cen t położony je s t na grę s tru k tu r, b ry ł i kolorów ; n a ich zestaw ienie w edług o k reś­ lonych p raw kom pozycyjnych. W ażne jest, b y dzieła w y k o n a­ ne w ty m czy in n y m sty lu „p rzyczyniały się w jak n ajd osk o­ n alszy sposób do w zbudzenia w ia ry i pobożności w ie rn y c h ” .44 To jest oczywiście i d e a ł , k u k tó re m u u staw icznie trzeb a zm ierzać. W iadom o jedn ak , że w łaściw ie n ig d y nie zaspokoi­ m y sm aku arty sty czn eg o oraz nie odpow iem y n a potrzeby po­

42 H. N a d r o w s к i, Sztuka sakralna i je j funkcje, „Ateneum. Ka­ płańskie” t. 89 (1977) nr 3 (413) s. 378, 386—388.

43 E. M a h e, Religiose Art, N ew York 1949; I. A n t o n i u t t i , L i­ turgia e ispirazione artistica, „Fede e Arte” 1958 nr 1/2 s. 9— 11.

(18)

T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 91

bożności w szystkich bez w y ją tk u w iernych. W ielką szansą n a j­ now szych ten d en cji arty sty c z n y c h jest ich o tw a rty c h a ra k te r. Owo w ezw anie do d i a l o g u , a nie jakakolw iek d e k o ra c y j­ ność — jak m ów i H a r b i n — stanow i o istocie i p raw d zi­ w ie lud zk im obliczu sztuki.43 W arto o ty m sym ptom ie n a jn o w ­ szej tw órczości pam iętać, doceniać go i rozw ijać —■ także w n a ­ szych kościołach.

We w n ę tr z u 46 pierw szorzędną rolę pełni ołtarz, z k tó ry m w spółgrać pow inno całe otoczenie, szczególnie najbliższe. J e ­ go ran g ę i znaczenie ro zp atry w ać i oceniać należy zawsze ty l­ ko ł ą c z n i e z ową przestrzen ią tow arzyszącą.47 Isto ta zaś fu n k c ji b u d y n k u kościelnego streszcza się głów nie w owym k ró tk im : p o m ó c w i e r n y m w sp raw ow aniu św iętej li­ tu rg ii. Także, a raczej szczególnie, poprzez budow lę sa k ra ln ą k sz ta łtu je się św iadom ość litu rgiczn a, w spólnotow a. Można w ięc pow iedzieć, że dobra sztu k a kościelna to sztuka u c z e s t ­ n i c t w a .

A żeby sk u teczn iej w ty m dopomóc, konieczna jest pow ściąg­ liw ość i u m i a r w urząd zen iu w n ętrza kościelnego, w jego polichrom ii, ikonografii i sym bolice. Jak ak o lw iek fo rm a a r ­ chitektoniczna, p lastyczna czy m ala rsk a nie może ta m stan o­ wić jak b y celu sam ego w sobie. S to su jem y dw ie zasady: pod­ porządkow ania ołtarzow i i litu rg ii ta m sp raw ow anej oraz za­ sadę raczej u m ia ru niż przepychu. I ta k dla przy k ład u , w p ro ­ s te j a rc h ite k tu rz e w n ę trz a d rażn i i m ęczy, a także u tru d n ia skupienie, stosow anie p rzeładow ania o raz istn y tłok aniołów i św iętych .48

« W ypowiedź H e r b i n a cytuje U. R a p p , dz. cyt., s. 101, pof. K. W ę g r z y n , O tw a r ty model sztuki, „Kultura” nr 26 (680) z 27.06. 1976, s. 12 n.

46 O przystosowaniu kościoła, a szczególnie jego wnętrza w duchu po­ soborowym, pisali m.in.: J. P o p i e l , Posoborow a pro b le m a ty k a a r­ c h itektu ry kościelnej, „Collectanea Theologica” 1970 nr 2 s. 49—59; J. St. P a s i e r b , Teoria sztuki sakralnej w postanowieniach Vati­ canum II, „Collectanea Theologica” 1970 nr 3 s. 5—26; H. N a d r o w ­ s k i , Przystosowalność liturgiczna w n ętrza sakralnego w g „Ogólnego W prowadzenia do Mszału R z ym skiego”, „Ateneum K apłańskie” t. 81 (1973) nr 388, s. 303—311. Ogólnym opracowaniem , ale uwzględniającym m ożliwie aktualny stan badań, jest rozdział: B. S n e 1 a, Przestrzeń kościelna, w: Liturgika ogólna, Lublin 1973 s. 1717·—245.

47 H. N a d r o w s k i , Ołtarz — jego charakter koncentrujący i funk­ cjonalny, „Ruch B iblijny i Liturgiczny” 1972 nr 6 s. 316—329; por. też H. E n n d r e s , Forderungen der Instructio an die Gestaltung des Kirchenraumes (Kapitel V der Instructio), w: Pastorale Liturgie, Leipzig 1965 s. 92— 109.

(19)

HENRYK NADROWSKI

Pom aganie w spraw ow aniu św ięty ch czynności nie jest rów noznaczne z jakim ś ich „naśladow aniem ”. P ew n ą więc n ie ­ w łaściw ością jest p o w tarzan ie w obrazach czy w itrażach k o ś­ cioła np. samego odpraw iania Mszy św. czy ud zielania jak ie ­ goś sak ram en tu . B yłoby to kopiow anie rzeczyw istości, w k tó ­ rej w ie rn y osobiście i bezpośrednio uczestniczy. N ależy r a ­ czej sięgnąć do w sp an iałej (choć często zbyt zapoznanej) sy m ­ boliki lub w in n y sposób w y tw orzy ć odpow iednią a t m o s f e- r ę, k tó ra u łatw ia ła b y przyjęcie czy przeżycie danego s a k ra ­ m en tu oraz u k azyw ała jego sens i znaczenie.49

P rzy p o m n ijm y jed n ak , do jak różnych spo tk ań służy bu d y ­ nek kościelny. T u ta j uczestniczym y w e M szy św., p rzy jm u je m y sak ram en ty , spow iadam y się, głosim y i słu ch am y słow a Boże­ go, uczestniczym y w ro zm aity ch nabożeństw ach np. p a sy j­ n ych , głów nie w drodze krzyżow ej, w procesjach i pośw ięce­ niach, ślubow aniach i uro czy sty ch przyrzeczeniach, we w spól­ n ej czy in d y w id u aln ej ad o racji N ajśw . S a k ram e n tu oraz w ielu form ach pobożności p ry w a tn e j. Tak rozum iane przeznaczenie obiektu sakralnego przekracza ra m y w ąsko pojm ow anej p rag - m atyczności i w k o n sekw en cji d o tyk a m i s t e r i u m chrześ­ cijańskiego.50 U w zględnienie ty ch ró żny ch przeznaczeń o b iek ­ tu kościelnego w p rak ty c e okazuje się w cale n iełatw e.

VI. DOPRACOWANY PROGRAM

Od tego etap u p rac przygotow aw czych zależy n ajw ięcej. Od­ pow iedni p rog ram jest fu n d am en tem p r o j e k t o w a n i a.51 W celu oddania n ależytego c h a ra k te ru kościoła uw zględnić trzeba w iele czynników , a w śród nich n a jp ie rw otoczenie w raz ze s tr u k tu rą k rajo brazo w ą i tłe m architekton iczn ym . Trzeba też poznać sam o środow isko społeczne i relig ijn e.52 N ależy też obm yślić odpow iednią sylw etkę kościoła, z uw zględnieniem

49 Por. tamże, s. 73; P. R. R é g a m e y , dz. cyt., s. 54 n. 50 A. M. R o g u e t, dz. cyt., s. 19.

51 Zagadnieniu zespołow ego planow ania budowli kościelnej pośw ię­ cony jest cały num er austriackiego kwartalnika „Kunst und Kirche” nr 4/1973. U nas w Polsce w arto odnotować nowe opracowanie (z in te­ resującym zestaw em planów, szkiców i rysunków): St. M a r z y ń s k i , P o d sta w y projektow an ia architektury, W arszawa 1974. W rozdziale Gmachy dla zgrom adzeń i w idow isk, om ówione jest także Bu dow n ictw o sakralne, s. 127— 139.

52 O. M o s b r u g g e r , Die katholische Kirche als Bauherr, „Bauen und W ohnen” 1958 nr 11 s. 362.

(20)

T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I

cech w y ró żniający ch ją od in ny ch budow li. Je śli to jest tylko m ożliwe, n ależy starać się zlokalizować kościół tak , by był fakty cznie c e n tru m parafii.

F o rm y i k sz ta łty kościołów m ają być rzeczyw iście w spół­ czesne. P rz ed naszym i oczyma m uszą zjaw iać się now e k o n ­ cepcje tw órcze. Kościoły w spółczesne — to budow le h a rm o n ij­ ne, zw arte, pro ste i użyteczne zarazem .

P am ię ta ją c o pierw szym i najw ażn iejszy m u ży tk o w n ik u obiektu sakralnego, to znaczy w i e r n у с h ,53 n a le ż y ich za­ w czasu do pow stającego dzieła odpowiednio przygotow ać. T rze­ ba by też wiedzieć, jakie są ich nadzieje i oczekiw ania w zw iąz­ k u z budow ą dom u Bożego w p arafii. To m a być przede w szystkich i c h kościół. Sam o zaś dzieło bu do w y m a ich b a r ­ dziej zjednoczyć m iędzy sobą. W arto np. przygotow ać serię p y tań , rozpisać an kietę, przeprow adzić w y w iad y czy rozm ow y z ludźm i różnego w ieku i różnych specjalizacji. Dla poszcze­ gólnych g ru p zaw odow ych i w iekow ych w a rto przygotow ać specjalne pouczenia, k o m en tarze czy objaśnienia. Zaprosić m oż­ n a do te j akcji rozm aitych fachow ców , w ty m także w spół­ tw órców danego kościoła. W ażna jest n ale ż y ta form a w yk ładu , a co za ty m idzie, także jego przystępność. Nie m ożna też po­ m inąć m łodszego pokolenia, k tó re przecież będzie zasadniczym odbiorcą pow stającego dzieła. W arto więc przygotow ać odpo­ w iednie tem aty czn e hom ilie i k atech ezy dla w szystkich pozio­ m ów nauczania. Pożyteczne są też w ypow iedzi anonim ow e um ieszczane przez p a ra fia n w specjalnej, ogólnie dostępnej skrzynce. In te re su ją c e też byłoby przeprow adzenie tró je ta p o - wych a n k ie t in fo rm acy jn y ch i opiniujących: przed, w czasie realizacji i po jej ukończeniu. Ów m ate ria ł porów naw czy z p o ­ granicza socjologii religii, d u szp asterstw a i p ercepcji sztuki, m ógłby posłużyć nie ty lk o dla celów w yłącznie naukow ych, ale także jako pomoc p rzy in n y ch analogicznych realizacjach.

T rzeba uw zględnić także to, co w yżej pow iedziałem o w nę­ trz u kościelnym w raz z poszczególnym i stre fa m i pom ocniczym i i pom ieszczeniam i tow arzyszącym i. W ażna jest jasna w izja c a ł o ś c i . P o p raw k i w prow adzane n a ty m etapie są n ajm n iej kosztow ne. N ależy też zauw ażyć pojaw iające się nowe p otrzeby arty stó w i w iern ych . ,,Kościół sta ł się dziś (...) też fizycznym i duchow ym m iejscem potrzebnym dla arty stó w . S ztu k a w cho ­ dzi więc do kościoła nie tylko w sw ej daw nej, znanej n am ro ­ li, ale tow arzyszy w w ielu św iąty n iach k ra ju w nętrzom

(21)

94 H E N R Y K N A D R O W S K I

i w iern y m poprzez akcje plastyczne i w y sta w y ”. W arto to wziąć pod uw agę ju ż w stadiu m program ow ania. D odatkow ym sk u tk iem tego będzie zapew ne podnoszenie k u ltu r y a rty sty c z ­ nej odbiorców .54

VII. KRAJE MISYJNE — NADZIEJĄ

Znam ienne, że szczególnie w naszych czasach oczy św iata po w ielokroć zw racają się k u k rajo m m isyjnym,. Nie ty lk o po to, by je w spierać poprzez udzielanie pom ocy m ate ria ln e j czy dzieło ewangeliizaejd, ale rów nież, b y czerpać sta m tą d jed y n e w sw ym rod zaju w artości. D otyczy to także tw órczości re li­ g ijn ej i sak raln ej. S p raw a ta zaczyna w p ełn i dojrzew ać do­ piero po dw udziestu wiekach(!) chrześcijaństw a. W iąże się to z całą s tr u k tu rą p rac y Kościoła na m isjach.55 Podczas gdy k ie­ dyś m isjo narz eu ro p ejski w y ruszając do Azji, A fry k i czy O ce­ anii, s ta ra ł się w raz z w iarą chrześcijańską wszczepić sw oje fo rm y m yślenia, sw oją k u ltu rę , cyw ilizację i sztukę, ta k obec­ nie sta ra się raczej ograniczyć do p rzek azu sam ej w iary . S ta ­ ra się p rzy ty m w y k o rzy stać bogactw o m iejscow ej tra d y c ji oraz w spółczesnej twórczości. W przeszłości uniem ożliw iano, a p rz y ­ n a jm n ie j u tru d n ia n o , tubylcom pełne zaangażow anie osobiste. Bóg, k tó ry nie by ł przy bliżan y w zrozum iałych i czytelny ch dla nich form ach w y razu artysty czneg o (a rc h ite k tu ra , p la sty ­ ka, m alarstw o, m uzyka), b y ł z konieczności jakiś dalek i i obcy. N adsyłane czy propagow ane o brazy z E uropy (zresztą często mało w artościow e) szerzy ły zam ęt w um y słach ty ch ludów . Dostrzeżono, że czas zerw ać z błęd n ą teorią europeizow ania k rajó w m isyjn ych , że czas ,,odzachodnić” Japonię, Chiny, In ­ die czy A fry k ę.56 T rzeba w yko rzy stać sposób przed staw ian ia tam ty c h ludów, uw zględnić ich m entalność i zostaw ić w iele sw obody w procesie tw órczym . Zarów no definicje sztuki, jak i jej dzieje, oparte n a sposobie m yślenia św iata zachodniego,

54 S. R o d z i ń s k i , Sztuka w Kościele ■— służba Bogu czy a r t y ­ sty czn y proceder? „Tygodnik Pow szechny” nr 48 (1796) z 27.XI.1983 s. 7.

55 Interesującym przyczynkiem do aktualnych zadań i problem ów działalności m isyjnej jest opublikowana przez ATK praca zbiorowa pod redakcją F. Z a p ł a t y , pt.: Współczesne dzieło m isyjn e Kościoła, t. 1 cz. 2, Materiały S y m p o zju m Misyjnego 1972, W arszawa 1974 (na temat sztuki afrykańskiej -— s. 190—207).

50 Por. A. B a r d e c k i , Kościół epoki dialogu, Kraków 1966 s. 24,

(22)

[2 1] T W Ó R C A I O D B I O R C A S Z T U K I 95

są obce i niezrozum iałe dla całych ludów i społeczeństw .57 O rozw oju now ej sztuki i a rc h ite k tu ry kościelnej w k ra ja c h m isyjnych, głów nie w k ra ja c h ludów P ółnocy oraz, Jap o nii, 0 jej w ielk iej celow ości i przejrzystości pisał bardzo ciekaw ie około 30 la t tem u D ebuyst.58

P ro g n o sty cy tw ierd zą, że ta k jak rozw ój k ra jó w Trzeciego Ś w iata w dziedzinie ekonom icznej zadecyduje o przyszłości m ate ria ln e j całego globu, podobnie sztuk a w k ra ja c h m isy j­ nych m a zadecydow ać o przyszłości całej sztu k i kościelnej.59 Z nam ienne są słow a P i u s a X II: ,,'Także w spółczesna sztuka w szystkich ludów i ziem niech m a w Kościele swobodę dzia­ łania, b y leb y z n ależy ty m szacunkiem służyła a rc h ite k tu rz e sa k ra ln ej i św iętym obrzędom tak , b y do cudownego h y m n u chw ały (...) m ogła dołączyć sw ój głos” .

Sobór w aty k ań sk i II (głównie D ekret o działalności m is y jn e j

Kościoła, n r 26. 34) rów nież n a w ią zu je do te j p ro b lem aty k i,

a synod biskupów z 1974 r. w u m ie ję tn y sposób łączy zag ad nie­ nie ew angelizacji św iata z m isy jn y m c h a ra k te re m Kościoła. Znaleźć tam m ożem y mviin. pouczeni» o „w ychow aniu w ycho­ dzącym naprzeciw potrzebom tego św ia ta ” , „o w zroście zdol­ ności d o strzeg an ia i odczytyw ania ’znaków czasu’, a w śró d nich w cielania się Kościoła: w różne k u ltu r y i p ełnienia m isji ew an ­ gelizacyjnej n a sposób odpow iadający w szystkim lu do m ”. Po­ łożono zarazem ak cen t na po n adnarodow y c h a ra k te r i obecność Kościoła w n ajg łębszej św iadom ości ludów .60

U dział w szystkich ludów m isy jn y ch w głoszeniu C hry stusa „na swój sposób” m a być w y razem uniw ersalizm u i pow szech­ ności Kościoła. Z adaniem m isjon arza jest m .in. u m ie ję tn e w y ­ k o rzy stan ie k u ltu ry , obyczajów i w ierzeń danych ludów . Zna­ jomość ich pozwoli m u dostosow ać piękno sztuki m iejscow ej do celów k u ltu i sztuki chrześcijańskiej. W w yborze czy d e­ cyzji nie pow inien kierow ać się tylk o osobistym i upodoba­ niam i, ale uw zględnić k o n k retn e środow isko topograficzne 1 etnograficzne. S ztu k a sa k ra ln a w k ra ja c h m isyjnych m a

57 U. R a p p , dz. cyt., s. 107.

58 F. D e b u y s t , Le problème actuel de l ’art sacré. „Art d’E glise” 1958 nr 105 s. 139.

69 K. L e d e r g e r b e r , dz. cyt., s. 82; por. C. C o n s t a n t i n , L ’art chrétien dans les missions, Bruges 1949; M. A 1 f a n o, L ’architettura. sacra délia seconda m e ta del Cettecento ad oggi, „Fede e A rte” 1966 nr 3, s. 333 n; por. L ’arte liturgica nel magistro di Pio XII, „Fede e A rte” 1958 nr 6—7 s. 252—3; por. H. M u c k , dz. cyt., s. 18.

60 Treść dokum entów końcowych i głosów w debacie synodu biskupów z roku 1974 podaje „Chrześcijanin w Ś w iecie” 1975 nr 34 (cały numer).

(23)

96 H E N R Y K N A D R O W S K I ( [2 2]

ułatw ić tam te jsze j ludności w tajem niczen ie w akcję litu rg ic z ­ ną. W ydaje się, że n ajlep iej zrobi to ludność autochtoniczna w języku dla n iej zrozum iałym i poprzez znaki dla n iej czytel­ ne. T ak zro zum iana a u t o n o m i a jest tu ta j nieodzowma. T rzeba um ieć ludom przybliżyć C h ry stu sa oraiz ukazać, że jest On o h e m y i działa te n sam , zarów no w e W łoszech, F ra n c ji czy Polsce, jak i w Indiach, F ilipin ach czy Togo. A d a p t a c j a m usi dotyczyć języka, fo rm y i w szy stkich środków przekazu, p rz y nienaru szaln o ści isto tn ej treści n a u k i objaw ionej. Owo szeroko po jęte przystosow anie jest zasadniczym zadaniem m i­ sy jn y m w obecnej dobie. N iejako środkiem przekazu w spo­ m nianej tre śc i jest w łaśnie sztuka sa k ra ln a.61 Rodzi się obec­ nie w ielk a sztuka ta m ty c h narodów , k tó re j należy pozwolić w pełni się rozw inąć.62 Z resztą osiągnięcia n ie k tó ry c h pań stw m isyjnych, szczególnie Japonii, w dziedzinie now oczesnej a r ­ c h ite k tu ry kościelnej, ju ż obecnie przew yższyły poziom w ielu k ra jó w euirOipejskich.63 P o stęp te n ciągle się uwidocznia.

VIII. WOBEC PRZYSZŁOŚCI

A rcybiskup Eugeniusz B a z i a k w zw iązku z II W ystaw ą W spółczesnej S z tu k i R eligijnej i S a k raln e j w K rakow ie w y ­ raz ił nadzieję, że p o w stanie w ielka now a sztuka, „k tó ra b ę­ dzie w ychow aw czynią w ia ry dla przy szły ch pokoleń.” Ona już pow staje i ju ż w ychow uje. A jak a będzie w bliszej i dalszej przyszłości? Nie w iem y. Ja k ie będziem y staw iali kościoły za 30 czy 50 lat? J a k a form a czy te n d e n c ja zwycięży? Ja k i n u r t a rty sty c z n y zadecyduje o sztuce przyszłości?

Można by staw iać jeszcze w iele podobnych py tań . Snucie prognoz okaże się tu ta j bardzo niepew ne, a często — w ręcz zawodne. N iektórzy np. uw ażają, że praw dziw a w ielka sztuka sa k ra ln a X X I w iek u n ie będzie ab stra k cy jn a , lecz raczej fi­ g u raty w n a .64 T w ierdzą oni, że poszukiw aw cze, e k straw ag an c­

61 S. S t e h m a n, Le paradoxe de l’adaptation, „L’art d’Eglise” 1955 nr 4 s. 49. Por. Les racines d ’une art missionnaire. „L’Art Sacré” 1962 nr 1—2 s. 5— 15.

62 М. О c h s é, dz. cyt., s. 132.

63 Por. Z. K 6 s a, Kenzo Tange, W arszawa 1977; (b.a.) A rquitetu ra religiosa no Japoo, „Habitat” 1964 nr 79 s. 21—24; рог. M. А 1 f a η о, dz. cyt., s. 334.

u M. - C. L a u r e n t , dz. cyt., 107— 108: „Très probablement la vogue de l’art abstrait est temporaiire. L’art retrouvera un style figuratif, mais après une rupture qui apparaîtra par-dessus tout nécessaire à la naissance des grades oeuvres futures de l ’art sacré. La naissance

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyrobem gromnic Pan Tadeusz trudni się z zamiłowania oraz dlatego, że czuje się przez to potrzebny.. Gromnica potrzebna jest od

Jednym z częstych błędów popełnianych przy interpretacji dzieł sztuki, który został wyniesiony przez wielu z nas ze szkoły, jest próba odgadywania tego, co tak naprawdę autor

Przedstawia on grupę trojga ludzi, mężczyzn i kobietę, dotykających się policzkami – dziwny i piękny obraz.. Simeon Solomon, żyjący w XIX wieku, został wykluczony ze

Nauczyciel każdej osobie rozdaje ankietę (załącznik 2). Dyduch B., Jędrychowska Z., Kłakówna Z. Klasa IV, Wydawnictwo Edukacyjne, Kraków 2001, s. Podręcznik do języka polskiego

Praca jest zagrożona wówczas, gdy wolność człowieka nie spełnia się pra­. widłowo, to znaczy nie spełnia się

Macala Zarządzanie jakością (ćw) mgr K.. Kaczmarek Wstęp do przedsiębiorczości (ćw)

Wszelkie prawa zastrze żone All rights

Edukacja rodziców/opiekunów w zakresie właściwych postaw rodzicielskich, metod i form wychowania, radzenia sobie w sytuacjach trudnych oraz konsekwencji