Władysław Terlecki
Brulion
Palestra 38/1-2(433-434), 89-91
S ta re dzieje. A rm ia Paskiew icza zbli ża się d o W arszaw y. W k rótce n astąpi rzeź P ragi. Z n o w u skończą się polskie bu n ty .
K tó ż znajduje się w Paskiewiczows- kich tab o ra ch ? K ilku krym inalistów ściągniętych w po śpiechu, jacyś ludzie spod ciem nej gw iazdy, ale Polacy z m et ryki. M ają czekać w p o bliżu W arszaw y, aż arm ia Paskiew icza rozpraw i się z p o lskimi b u n to w n ik am i. T o przyszły po l ski rząd. H isto ria d o p o w iad a dalsze dzieje, ale o tej g rom adce łajdaków milczy. Z n ik a ją w jej cieniu ja k wielu innych. C óż się bow iem dzieje po zd o byciu W arszaw y. Część z ruchliw ych przyw ódców rebelii n a furkach i pieszo p rzek racza w ostatniej chwili granicę, aby u m k n ąć przed pościgiem .
N a jednej z takich furek jedzie M a u rycy M och nacki w tow arzystw ie A lek san d ra W ielopolskiego. B ardzo cieka we, o czym w tedy obaj panow ie roz praw iają. P o ra jest jesienna, n astro je paskudne. Przyszły m arg rab ia z 1863 ro k u rozpraw ia zapew ne o przyczynach klęski. Z ap a d n ie m u na d o b re w pam ięć ta listo p ad o w a lekcja. A M ochnacki? M arzy być m oże o następnej ruchaw ce, albo myśli o swoim za łam an iu i o p o trzebie politycznej rehabilitacji. Z o sta w m y ich w tej sm utnej wędrówce.
A rząd? Stw orzyli go niebaw em nie daw ni patrioci gotow i n a służbę carską. M inie blisko sto lat i n a plebanii w W y szkowie Feliks D zierżyński w godnym siebie tow arzystw ie oczekuje, aż A rm ia C zerw ona w kroczy d o W arszaw y p o
k o n u jąc pierw szą n a drodze do zd o b y cia E uro p y przeszkodę. T o także p rzy szły polski rząd, o k tórym napisze o p o w iadanie Stefan Ż erom ski. T u ro zstrzy gnięcie jest je d n a k inne. Paskiewicz W arszaw ę zdobyw a, Tuchaczew ski w raz z rew olucyjnym przyw leczonym w ta b o ra c h rzekom ym rządem polskim cofa się w ogrom n ym popłochu.
I znow u m ija kilkadziesiąt lat. K olej na burza. N ow y rew olucyjny rząd p o l ski toczy się ku granicy polskiej za radzieckim i tym razem tab o ram i. Bez nadziejność tych p ow ro tów staje się co raz ok ro pn iejsza. I tru d n o naw et m edytując o tych fak tach w m aw iać sobie, że to p o w tarzające się koło his torii jest przy pad kiem i że całe dzieje św iata z takich p rzy pad kó w w ynikają. H isto ry k a zajm uje opisyw anie faktów , bad an ie przyczyn. Pisarz będzie się grzebał w m otyw ach psychologicznych. Jedni i d rudzy b ędą oczywiście na inny sp osób w yciągać jak ieś w nioski dla siebie, czyli dla w spółczesnej sobie his torii.
W tych dziejach p asm o zd rad y jest jed n y m z ogniw łańcucha, któ ry his
torię tw orzy. N ajm niej przyjem nym , od k tó reg o chce się um kn ąć, któ reg o nie chce się pam iętać, ale któ reg o zap o m nieć nie w olno.
O p o w iad a się czasem o sądach his torii. N ajczęściej te mniej głośne zdrady h isto ria topi po p ro stu w m orzu n iep a mięci, to p ra w d a, ale są i takie, które ra n ią n a b ard zo długo św iadom ość społeczną. W tedy nik t ju ż nie po w
B rulion W ładysław a Terleckiego
rza, że o um arłych źle mówić nie w olno. T ak jest i dziś. D użo jest tych gro bów na polskich cm entarzach. C hciałoby się milczeć o tych, k tó rzy tam spoczyw ają, ale milczeć nie w olno.
B adających m ateriały źródłow e his torykó w , którym stopniow o u d o stęp nia się najnow sze źródła, i tym razem ludzki d ra m a t m niej oczywiście zajm uje niż pisarzy i publicystów , dla który ch histo ria jest przedm iotem ich za w o d o wej fascynacji.
A skoro z d ra d a , to oczywiście zw ią zki Polski i Rosji. T u bow iem , w tym fragm encie dziejów dochodzi d o sprze niewierzeń najboleśniejszych. P ow iedz my od razu, że P olaków zdrajców jest wielu. R osjan sprzeniew ierzających się swojej racji stan u niewielu. A i ich w ina byw a zawsze p rob lem atyczna. Bo, czy H ercen naw ołujący d o solidarności z P olakam i jest zdrajcą, naw et p a m ię ta jąc o rosyjskich interesach? C zy nieli czni w ystępujący po polskiej stronie w pow stan iu styczniow ym oficerow ie rosyjscy są rzeczywiście zdrajcam i, p o dejm ując beznadziejną w ojnę z carskim despotyzm em ?
S m utne p ytan ia. T aki jest los słab szych. I ja k d o brze w iadom o, słabość ta nie musi w ynikać ze szczególnych o so bistych cech c h a ra k te ru , ale najczęściej po w o d o w an a byw a zdradziecką filozo fią władzy. B unt oznacza zagładę. Z d ra d a o b ro n ę życia. I to niekoniecznie w łasnego, choć osobiste kariery wiel kich zdrajców w daw nej i najnow szej polskiej historii św iadczą, że istotnie robili je ludzie o c h a rak terach szczegól nie odrażających.
Piszę o tym w szystkim , bo u k azała się o statn io b ard zo ciekaw a książka, op ub lik o w an a przez w arszaw ską oficy
nę w ydaw niczą „ G r y f ’ i w ydaw nictw o „B ello n a” - zaty tu ło w an a po p ro s tu
Ochrana. Jej a u to ra m i są E lżbieta K a
czyńska i D ariu sz D rew niak. T ru d n o zrozum ieć, ja k to się stało, że u k az an ie się tej książki w czasach lustracyjnej gorączki w Polsce przeszło ja k o ś nie zauw ażenie. A jest to niezm iernie in teresujący tekst. K siążka m a c h a ra k te r p o p u larn o n a u k o w y , ale po d w zględem sk ru pu latno ści badaw czej b ard zo d o b rze świadczy o rzetelności au to ró w .
We wstępie piszą oni: „C zynnikiem sprzyjającym rozw ojow i tajnej policji były tendencje absolutystyczne. W R o sji X V III w. za złożenie d o n o su chło pa u w alniano od pańszczyzny, n ato m iast urzędnik otrzym yw ał ord er, ty tu ł lub n agrodę (od czasu w pro w ad zen ia rang - wyższą rangę). W 1722 ro k u było p o n o ć pięciuset oficjalnych donosicieli, niespotykane rozm iary osiągnęła tajn a policja za p an o w an ia K atarzyn y II. W praw dzie nie istniała jeszcze w ów czas w yraźnie w y o d ręb nion a je d n o stk a p o licyjna d o specjalnych poruczeń, uw aża się jed n ak , że to w łaśnie ośw iecona caryca znacznie ro zb u d o w ała w Rosji system d o n o su i agen tury politycznej” . T o początek wielkiej historii tajnych zm agań, k tó re o g arn ą z czasem całą E u ropę, a później w latach nam w spół czesnych i świat.
W tej historii, rzecz jasn a, wątek polski ze względu n a im perialny interes państw a rosyjskiego będzie się przewijał bardzo często. Polska, m ożna naw et powiedzieć, stała się swego rodzaju p o lem dośw iadczalnym dla prow okacyj nych operacji III O ddziału, a potem , od czasu jej pow ołania, O chrany. Tu n aj częściej skutecznie w ypróbow yw ano m etody inwigilacji, a także organizow a
Brulion W ładysław a Terleckiego
nia prow okacyjnych działań w niepod ległościowych i dem okratycznych stru k tu rach nielegalnych organizacji.
P olska k a rta , za spraw ą działań tejże policji, w yko rzysty w ana była z niezłym skutkiem w w ew nętrznych politycz nych rozgryw kach n a najwyższych szczeblach im perialnego a p a ra tu w ła dzy. Polacy byw ali - to też trzeb a niestety pow iedzieć - czynnym i agen tam i i p ro w o k a to ra m i na służbie tej policji. W iele tych operacji - dodajm y - nie zo stało d o dziś w yjaśnionych. I zapew ne wiele nigdy ju ż w yjaśnionych nie będzie. Ale to, co zostało i co p rz y p o m in a ją a u to rz y om aw ianej ksią żki, jest w ystarczającym źródłem b a r dzo gorzkiej wiedzy, o której dziś żyją cy Polacy nie pow inni zapom inać.
N a koniec o statn ie zdanie za m y k ają ce tę historię rosyjskiej tajnej policji: „C zasam i naw et w k u ltu rach kręgu europejskiego udaw ało się zaszczepić tak silne poczucie obow iązku w obec
władzy, że zagłuszało ono inne norm y, nie m ające w szak racjonalnego u za sad nienia. W takich społeczeństw ach m o ż n a sp o tk ać się z donosem jaw ny m , nie ano nim ow ym i pow szechnym , ja k o ele m entem sam o k o n tro li społecznej. Ele m enty tego w ystępow ały ju ż w okresie p an o w an ia K a ta rzy n y II, jedn akże w czasach, o k tó ry ch tu była m ow a, szpiegow anie, d o n o s i prow o kacja w oczach w ykształconej części społe czeństw a były uosobieniem zła. Była to najw yższa groźb a dla działacza rew olu cyjnego, uspraw iedliw iająca uciekanie się w ru chu społecznym do przem ocy. P anow anie d o n o su i prow okacji było w ygodne dla w ładz, siało bowiem strach , k tó ry w u stro ju despotycznym odgryw ał b ard zo isto tn ą rolę” .
S trach. T a k siążka jest właśnie op i sem źródeł tego strach u. W a rto po nią sięgnąć i dzisiaj, kiedy strach staje się co raz częściej także m iarą społecznej św iadom ości.
Nota o autorze: W ładysław T erlecki - pow ieścio p isa rz, dram atu rg i scen arzysta. A u to r u tw orów o te m a tyc e h istorycznej.