• Nie Znaleziono Wyników

Niektóre problemy poetyki generatywnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Niektóre problemy poetyki generatywnej"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Teun A. van Dijk

Niektóre problemy poetyki

generatywnej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 66/1, 237-263

(2)

III.

P

R

Z

E

K

Ł

A

D

Y

Z P R O B L E M Ó W G R A M A T Y K I T E K S T U

P am iętn ik L iteracki LXV I, 1975, z. 1

TEUN A. VAN DIJK

NIEKTÓRE PROBLEMY POETYKI GENERATYWNEJ

1.0. A rtykuł ten ma podwójny cel: po pierwsze, będzie próbą syste­ matycznego przeglądu niektórych najnowszych prac na tem at generatyw - no-transform acyjnej teorii tekstów literackich, po drugie, próbą dania w nim odpowiedzi na pewną liczbę jeszcze nie rozstrzygniętych pytań, jakie nasuw ają się w poszukiwaniu „poetyki generatyw nej”. W szczegól­ ności parę uwag o wysoce spekulatywnym charakterze zostanie poświę­ conych niektórym problemom dotyczącym semantycznej jakoby pod­ staw y dedukcyjnej teorii tekstów.

1.1. Liczące już dziesięć lat zastosowania generatyw no-transform acyj- nej gram atyki Chomsky’ego do badania „języka poetyckiego” d ały bardzo ważne wyniki głównie w dziedzinie stylistyki. Łatwo uspraw iedliwić powszechny zapał językoznawców badających literatu rę i badaczy lite­ ra tu ry posługujących się gram atyką dla ulepszonych narzędzi teoretycz­ nych, jakie proponuje model transform acyjny, za pomocą którego można opisywać zdania tekstów literackich. Jednakże jego powodzenie należy umieścić we właściwej perspektyw ie historycznej i metodologicznej.

(a) Bogata trad y cja różnych „strukturalnych” opisów tekstów lite­

rackich nie przestaje wywierać silnego wpływu na tzw. podejścia „ge- neratyw ne”. S tru k tu raln e metody badań literackich zapoczątkowane

[Teun A. v a n D i j k i(ur. 1943) stu d io w a ł na obu u n iw ersy teta ch a m ste r d a m ­ sk ich , w S trasb u rgu i w P aryżu . O b ecn ie w y k ła d a teo rię literatu ry n a U n iw e r s y ­ tecie A m sterd am sk im . O p u b lik ow ał a rty k u ły z teorii literatu ry i teo rii te k stó w , g łó w n ie na tem a t ich sk ła d n ik ó w sem an tyczn ych . P race w języ k u h o len d ersk im są zebrane w T aol. T e k s t . T e k e n [J ę z y k . T e k s t. Z n a k ] (A m sterdam 1971); p race a n g ie l­ sk ie, fran cu sk ie i h o len d ersk ie, w p rzek ład zie n iem ieck im , zn ajd u ją się w B e it r ä g e z u r g e n e r a t i v e n P o e t i k (M ünchen 1971). M o d er n e L it e r a tu r th e o r i e (A m sterd am 1971) je s t p ierw szą w p ro w a d za ją cą m on ografią opartą na g ram atyce g en era ty w n ej tek stu . J eg o d ysertacja d ok torsk a S o m e A s p e c t s of T e x t G r a m m a r s . A S t u d y in T h e F o r ­ m a t io n s of T h e o r e ti c a l P o e tic s u k azała się w H adze w 1971 r.

P rzek ład w ed łu g w yd.: T. A. v a n D i j k , S o m e P r o b le m s of G e n e r a t i v e

(3)

przez formalizm rosyjski i wzbogacone przez strukturalizm francuski i am erykański (Lévi-Strauss, Greimas, Barthes, Todorov, Chatman, L e­ vin, Dundes, R iffaterre i in.) dom inują w wielu innych dziedzinach lite­ rackiej teorii i praktyki (stru k tury narracyjne, mity, zjawiska m etryczne itd.), tam nawet, gdżie dopiero niedawno metody bardziej trad y cy jn e ustąpiły miejsca różnym podejściom strukturalnym .

(b) Nawet prace tych, którzy ograniczają swoje dociekania do „języka poetyckiego” (Levin, Stankiewicz, Saporta, Koch), przyjm ują perspek­ tyw ę pojęciową typowo strukturalistyczną (reprezentow aną głównie przez Jakobsona), jak paradygm atyczne i repetytyw ne porządkowanie te ­ kstów poetyckich itd.

(c) W pierwszej połowie dziesięciolecia stosowano gram atykę gene- ratyw ną na bardzo skrom ną skalę. Dopiero w drugim pięcioleciu poja­ wiły się badania znacznie szerzej zakrojone. Główny n u rt publikacji sta­ nowiły dość powierzchowne uwagi na tem at stopni gramatyczności „zdań poetyckich”, inspirowane przez analogie ze słynnym już przykładem Chomsky’ego: „Bezbarwne zielone wyobrażenia wściekle śpią”.

(d) Wreszcie niem al wszystkie studia zajmowały się opisem zdań (lub zdań ułomnych) i podrzędnym i operacjam i stylistycznym i w ich obrębie, właściwie jednak nie interesowano się systematycznie możliwo­ ścią nadania gram atyce Chomsky’ego takiego zasięgu, by mogła objaś­ niać stru k tu ry językowe „wykraczające poza zdanie”. Nikt nie dorównał Harrisowi, którego podejście było stru kturalne, lecz tylko powierz­ chownie morfematyczne. Stosowanie modelu dedukcyjnego dla genero­ wania tekstów — a w szczególności tekstów literackich — było tylko programowo postulowane przez nielicznych lingwistów, takich jak np. Bierwisch (1965). Tak. więc nie było napraw dę żadnej „poetyki genera- tyw n ej”, lecz tylko negatyw ne odkrycie, że gram atyka nie może genero­ wać pewnych izolowanych zdań poetyckich.

2.0. Zanim poruszym y pewne problemy, które pozostały nie rozwią­ zane lub naw et nie sformułowane, musim y dać bardzo krótki przegląd system atyczny głównych wyników generatyw nego podejścia do tekstów literackich.

2.1. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa w takim przeglądzie, dotyczy statusu stylistycznych i literackich „odchyleń” stwierdzonych przez sa­ mego Chomsky’ego i niektórych jego współpracowników w ram ach ich teorii.

W gram atyce Chomsky’ego jest bardzo wiele tem atów ściśle związa­ nych z pewnym i głównymi zagadnieniami stylistyki:

(a) (względna) niezależność form alnej stru k tu ry składniowej zdania

wobec jego interpretacji semantycznej; tłumaczyłoby to możliwość „wa­ riantów ” stylistycznych m ających „to samo znaczenie”;

(4)

(b) rola dowolności transform acji we wczesnej teorii transform acyj­ nej jako podstaw y w yboru stylistycznego;

(c) opis zdań ułomnych w ramach teorii ,,stopni gramatyczności”, (d) pojęcie „twórczości” w systemach dedukcyjnych o tak głębokich implikacjach, by mogło wyjaśniać nieskończoność możliwości tkw iących w regułach rekursyw nych i (lub) transform acyjnych.

Oczywiście Chomsky nie wypowiada tych wniosków, jakie płyną z jego koncepcji dla teorii tekstów literackich. Bezpośrednie uwagi na tem at zdań „w ykolejonych” (czy półgramatycznych) jako chwytów sty ­ listycznych m ają u niego charakter przypadkowy i świadczą o wahaniu i niepewności wobec tych zawikłanych zagadnień, które zresztą w yda­ wały się marginesowe dla teorii języka. W artykule Degrees of Gramma­

ticalness (1964) dowodził on, że gramatyczność jest pojęciem jedynie for­

m alnym : zdania niegram atyczne nie są „zakazane”. Wyróżnił różne typy odchyleń: zdanie ma niższy stopień gramatyczności, gdy pogwałcone zo­ stają reguły wyższego rzędu:

S to p ień gra m a ty czn o ści to m iara od ległości w y p o w ied zi od generow anega- zbioru zdań dosk on ale u k szta łto w a n y ch , a zw y k ła sek w en cja k ategorii p rzed ­ sta w ie n io w y c h w sk a że, pod jak im w zględ em dana w y p o w ied ź jest w y k o le ­ jona (s. 387).

Natom iast w Aspects... (1965, s. 76) czytamy:

w y d a je się, że narzu ca się im in terp retacje na m ocy an alogii łączących je ze zd a n ia m i regu larn ym i.

W ważnej uwadze na s. 228 stwierdza, że jasne określenie stopnia gramatyczności nie daje wglądu w proces interpretacji:

G ram atyczn ość n ie d aje w gląd u w p rzesta w ien ia szyku sto so w a n e jako za ­ b ieg sty listy czn y .

K atz (1964), nie zadowalając się formalnym opisem samych tylko zdań „gram atycznych”, dowodzi, że trzeba mieć teorię zdań ułomnych, aby opisać proces ich interpretacji. Odrzuca rozwiązanie Chomsky’ego (tezę o gwałceniu reguł różnopoziomowych), ponieważ nie odróżnia ono zdań ułom nych od „powiedzeń nonsensownych”, a także nie określa, które zdania ułomne są, a które nie są zrozumiałe. Wedle Katza zdania ułomne in terp re tu je się tak, jakby były naprawdę tymi, które się z nimi kojarzy na mocy reguł (s. 411). Aby przedstawić form alny opis tego typu in ter­ pretacji, postuluje on szczególny zbiór syntaktycznych i sem antycznych „zasad przenoszenia” i „zasad ru ch u ”.

2.2. W ostatnich latach coraz częściej słychać głosy krytyk i celów

modelu Chomsky’ego i braku zainteresowania problem atyką m etaforyza- cji, odchyleń stylistycznych, stru k tu r tekstu itd. Bolinger (1965), komen­ tując teorię semantyczną Katza i Fodora, dowodzi, że „sprawdzianem.

(5)

gruntow nej teorii byłoby przewidywanie przesunięć sem antycznych” (s. 566), np. w procesie m etaforyzacji (por. van D ijk 1970c i 1970d). Wein- reich (1966) przedstaw ia regułę, która zdaje spraw ę z m etaforyzacji, a McCawley (1968a) potwierdza potrzebę leksykalnych reguł predykcyj- nych tego typu. Wreszcie Chafe (1968) wskazuje, że gram atyka Chom­ sky’ego nie umie opisywać stru k tu r idiomatycznych, w których nastąpiła zmiana znaczeniowa.

2.3. Powinno być jasne, że czołowi transform acjoniści nie dlatego nie

chcą w zasadzie zajmować się tym i problemami granicznymi, że zupełnie ich one nie obchodzą, ale w w yniku decyzji metodologicznej. Z pewnością

stw ierdziliby oni, że: ,

(a) większość tych zagadnień należy do dziedziny wysłowienia [per­

formance] (stosowania reguł w konkretnych sytuacjach), dla której nie

m ają jeszcze teorii, ponieważ zmienne psycho-społeczne wyznaczające form ę konkretnych wypowdedzi są zbyt liczne i złożone;

(b) wiele problemów będzie można rozstrzygnąć dopiero posiadając bardziej zaawansowaną teorię przedstawień sem antycznych itd.

Mają rację, gdy tak określają kolejność opisu podstawowych praw id­ łowości językowych, bo tylko z pomocą „gram atyki elem entarnej” można z powodzeniem poszukiwać mniej lub bardziej owocnych reguł „m argi­ nalnych”, takich jak te, które służą głównie celom stylistycznym .

3.0. Jednakże ci, których interesow ały badania form alne nad tekstem literackim, nie mogli czekać, aż te problem y zostaną rozwiązane, i zaczęli stosować taką teorię gramatyczną, jaką dysponowali, do opisów zdań poetyckich. Te pierwsze zastosowania gram atyki generatyw nej pojawiały się zdumiewająco szybko: zaledwie w rok po ogłoszeniu Syntactic Struc­

tures Chomsky’ego językoznawcy, którzy uczestniczyli w (pierwszej) kon­

ferencji „Styl w języku” w r. 1958, próbowali przeform ułować w języku transform acyjnym pewne klasyczne problem y stylistyki. Można krótko omówić niektóre z tych artykułów .

3.1. Voegelin (1960) w yraźnie nie trafił w sedno, patrząc z punktu widzenia wysłowienia [performance1: wyróżnia on wypowiedzi zdawko­ we i niezdawkowe i domaga się jednolitej gram atyki dla jednych i d ru ­ gich. Rozróżnienie to w ydaje się bezużyteczne dla teorii form alnej (jaką jest gramatyka), ponieważ można je oprzeć jedynie na częstotliwościach. Może się to przyda w teorii informacji, ale nie w teorii, która chce je­ dynie odróżnić rozmaite typy stru k tu r zdaniowych (a nie wypowiedzi). Stankiewicz (1960) słusznie przypomina, że język poetycki nieko­ niecznie gwałci reguły gram atyki, a — co ważniejsze dla naszych roz­ ważań — jeśli nawet, to wiele tych pogwałceń można przewidzieć na podstawie system u reguł „języka poetyckiego”. Reguły, według których dochodzi do naruszania zasad gram atyki, są jakby zakodowane, albowiem w wysłowieniu o c z e k u j e s i ę odchylenia od norm y jako zjawiska

(6)

typowego (koniecznego) w tekstach, o jakie tu chodzi, tzn. w poezji no­ woczesnej.

Saporta (1960) wcześnie mówi o „stopniach gramatyczności”. Poezja — dowodzi — odznacza się zagęszczeniem zdań o gramatyczności niższego rzędu. Opis gram atyczny może tylko ujawnić nieregularności i uwidocznić wieloznaczności, ale nie może dać ich interpretacji. Jak widzieliśmy, Katz (1964) uważa, że przedstaw ił teorię takiej interp retacji zdań wyko­ lejonych. Saporta, wyprzedzając Chomsky’ego, podaje już m iarę odchy­ lenia: zdanie jest tym bardziej niegramatyczne, im ważniejsze reguły zostały pogwałcone. Jedną z zasług artyk u łu Saporty jest to, że rozpo­ znał on ograniczenia gram atycznego opisu tekstów literackich.

3.2. Echa tych pierwszych zastosowań gram atyki generatyw nej do badań literackich i stylistycznych powrócą w większości późniejszych publikacji na ten tem at. Halliday (1964) głosi, że „językoznawstwa i po­ etyk i” nie można rozdzielić oraz że językoznawca musi dać opis w s z e l ­ k i c h t e k s t ó w , bo należy to do lingwistyki stosowanej. Bardzo waż­ nym aspektem pracy Halliday a jest jego zainteresowanie problemem s p ó j n o ś c i t e k s t ó w . Rozróżnia on gramatyczne (składniowe) i lek­ sykalne czynniki koherencji. K oherencja składniowa jest uw arunkow ana stru ktu raln ie (np. w zdaniach zanurzonych) lub n iestrukturalnie (w ana- forach, wskazaniach deiktycznych, zaimkach, zastępnikach w erbalnych i nominalnych), natom iast koherencja leksykalna wiąże się z pow tarza­ niem wyrazów identycznych lub należących do tego samego zasobu le­ ksykalnego. Te elem entarne uwagi stanowią podstawę bardziej ogólnej

t e o r i i t e k s t ó w , która powinna się rozwinąć jako niezbędny w aru­ nek w stępny form alnej teorii tekstów literackich. Ostatnio poświęcono wiele uwagi użyciu zaimków (jako typowi transform acji) i słów okazjo­ nalnych jako koniecznemu aspektowi stru k tu r tekstowych (Harweg 1968, Hiż 1969, D ougherty 1969, Reibel i Schane red. 1969).

3.3. W yprawą odkrywczą w nową krainę „poetyki generatyw nej” była praca Sam uela R. Levina. W swojej znanej książce Linguistic Structures

in Poetry (1962), pozostającej pod silnym wpływem poglądów Jakobsona,

form ułuje on najpierw podstawowy problem stylistyki literackiej: teore­ tyczny status zdań niegram atycznych. Czy są one w poezji szczególnymi w trętam i (które należy zatem traktow ać jako „wysłowieniowe” [perfor-

mantial] użycia norm alnego poza tym języka), czy też m usim y je objaś­

niać, konstruując specjalną „gram atykę” dla poezji? Jako hipoteza ro­ bocza przyjęte zostaje to ostatnie rozwiązanie. Jednakże forma owej „gram atyki” jest raczej intuicyjna i bardziej „stru k tu raln a” niż „gene- raty w n a” czy „transform acja”: objaśnia głównie — w sposób em pi­

ryczny — niektóre operacje „zestaw ienia” (ustanawiania w tekście ekwiwalencji składniowych i znaczeniowych), nie podając zdefiniowanych r e g u ł dla tych operacji w języku poetyckim. Omówienie pewnych

(7)

fragm entów utworów E. E. Cummingsa (he danced his did; a grief ago, itd.) prowadzi do wniosku, że poezja operuje zbiorem kategorii gram a­ tycznych, między którym i granice mogą być płynne (czasowniki mogą pełnić funkcję rzeczowników itd.). Jednakże autor nie podaje reguł prze­ sunięć (jak to uczynili K atz i W einreich we wspomnianych wyżej a rty ­ kułach) objaśniających ten proces m etaforyzacji. Potrzebne dane dla tego rodzaju teorii perm utacji (transformacji?) leksykalnych i dotyczących kategorii gram atycznych dać mogą dopiero rozległe badania empiryczne. Brak gruntownego opisu gramatycznego tekstów literackich; możemy jedynie snuć domysły na tem at możliwej form y (i stopnia ogólności) takich reguł „literackich”.

Hendricks (1966) w artykule przeglądowym poświęconym książce Le­ vina podaje użyteczną „klasyfikację” odmian zastosowania gram atyki do badania literatury. Jedna grupa językoznawców tra k tu je swoją dyscypli­ nę jako pomocniczą, przedliteracką podstawę takiego badania. Inna grupa sądzi, że językoznawstwo może również rozwiązać szereg problemów tradycyjnie „literackich”. Są wreszcie dwie inne grupy, które twierdzą, że właściwe pole językoznawstwa trzeba tak poszerzyć, aby objęło wszel­ kie typy zjawisk językowych (por. także arty k u ł przeglądowy Ruweta,

1963).

W swoim referacie na Kongres Językoznawców w Cambridge w 1962 r. Levin (1964) bardziej szczegółowo opracowuje problem teoretyczny zbyt małej lub zbyt wielkiej mocy generatyw nej gram atyki Chomsky’ego. Niektórych istniejących zdań poetyckich nie można z jej pomocą gene­ rować, natom iast gdyby tak poszerzyć tę gram atykę, aby objęła te zda­ nia, to generow ałaby także w ielką liczbę innych zdań. Levin stwierdza, że zadowalające rozwiązanie tego problem u daje koncepcja „stopni gra­ matyczności” Chomsky’ego.

Q uirk (1964), omawiając artykuł Levina, dowodzi, że gram atyka wca­ le nie powinna generować zdań „języka poetyckiego”, jak również wszy­ stkich spośród innych zdań — wysłowień [sentences of performance] > lecz tylko powinna je objaśniać, podając ich opis strukturalny. Ta obrona stanowiska „czystego językoznawcy jest na pewno korzystna dla prosto­ ty naszej gram atyki, ale z góry uchyla się od ujaw nienia możliwych p r a w i d ł o w o ś c i konstrukcji (czyli, formalnie, sposobów wyprowa­ dzenia) zdań w ykolejonych (poetyckich lub niepoetyckich). Tymczasem w yjaśnienie tego typu prawidłowości trzeba uznać za jedno z zadań teoretyka lite ratu ry (czy też stylu w ogóle).

Richard Ohmann (1964) w jednym z pierwszych artykułów poświę­ conych w całości „poetyce generatyw nej” rozważa bardziej szczegółowo główne problem y stylistyki. Zestawiając tradycyjne zagadnienie formy i treści z rozróżnieniem pomiędzy głęboką i powierzchniową stru k tu rą zdań, przedstawia szereg bardzo istotnych pytań: a) co to jest „odmiana'*·

(8)

stylistyczna „tej sam ej” zawartości czy treści? b) kiedy uzyskujem y inny sens? itd. P ytania te powinny być pojmowane na tle tradycyjnej per­ spektyw y istniejących „definicji” stylu, jak „mówienie tego samego in­ nymi słowami” itd. G e n e r o w a n i e (!) chwytów stylistycznych um iej­ scowione zostało nie w strukturze głębokiej (jako w ytw ory specyficznej gram atyki stru k tu r frazowych), lecz w stru k tu rze powierzchniowej (jako w ytw ory w ynikające z reguł transform acyjnych). A utor przytacza trzy powody takiej decyzji: (a) Reguły transform acyjne są alternatyw ne, co oznacza, że podlegają zmiennym wyborom; (b) Reguły transform acyjne jedynie m odyfikują stru k tu rę danej sekwencji i nie zm ieniają leksemów (ani ich sensów); (c) Reguły transform acyjne zasadniczo objaśniają re ­ lacje pomiędzy zdaniam i złożonymi a prostym i („jądrowym i”), z czego wynika, że alternatyw ne połączenia jądrowe są równoważne. Uwagi te pozostają w mocy naw et wtedy, kiedy koncepcja składnika transform a­ cyjnego w gram atyce zmieni się we wszystkich tych punktach. Wreszcie Ohmann czyni niezwykle ważne spostrzeżenie. Powiada, że transform acji nie można uważać za coś równoważnego wobec odmian stylistycznych, ponieważ w procesach transform ow ania sens zawsze ulega choćby nie­ znacznej zmianie (por. także uwagi Kristevej na ten temat, 1968, s. 303). Najnowsza sem antyka generatyw na mogłaby zapewne zdać sprawę z tych zjawisk, ponieważ nie wyklucza ona w zasadzie transform acji „seman­ tycznych” (jak np. w procesie metaforyzacji). Głosi ona naw et teoretycz­ ną potrzebę leksykalizacji posttransform acyjnych, jak to zobaczymy niżej (por. Chomsky 1968, Film ore 1969, Lakoff 1969, van Dijk 1970c).

4.0. Wszystkie te arty k u ły tra k tu ją głównie o generowaniu (lub nie- generowaniu) pewnych możliwych „zdań poetyckich” ; naw et wówczas, gdy postulowały „specjalną” gram atykę dla nich (jak u Levina), nie ma w nich właściwie wskazówek, jak taka gram atyka m iałaby wyglądać. Problem ogranicza się do pewnych „chwytów stylistycznych” w poezji (które nie są w ykluczona w języku niepoetyckim); (m akro)struktury tekstów literackich, jakie pojaw iają się np. w utw orach narracyjnych, nie są uwzględnione.

4.1. O wiele gruntow niej rozważa problem y „gram atyki” literatu ry Bierwisch (1965). Zajm uje się najpierw właściwym zadaniem „poetyki”

(Poetik), która nie ma być opisem tekstów (herm eneutycznym ani sta­

tystycznym) lecz ma podawać p r a w i d ł o w o ś c i tekstów. Metodolo­ giczne znaczenie takiego ujęcia jest jasne: analiza jest tylko wstępną fazą badania naukowego; właściwym zadaniem nauki jest konstruow anie sprawdzalnych teorii. Hipotetyczne reguły, mające zdawać sprawę z owych prawidłowości, wyznaczają „kompetencję poetycką” (P), która wraz z gram atyką języka (G) może wytworzyć wszelkie możliwe „struk­ tu ry poetyckie” i wyznaczyć ich „stopień poetyczności”. P rzy derywo- w aniu takich zdań ich semantyczną, syntaktyczną i fonetyczną „form ę”

(9)

będzie się wskazywać odpowiednim znaczkiem. Bierwisch podkreśla, że takie „zdanie poetyckie” jest tylko konstruktem form alnym : „prawdziwe” zdania poetyckie podlegają norm alnym fluktuacjom empirycznego w y­ sławiania.

Podczas gdy Bierwisch jakby d o d a j e składnik literacki do gram a­ tyki, to Bezzel (1969) odczuwa potrzebę poetyckiego „subskładnika” tej

gram atyki mającego opisywać w ytw arzanie tekstów poetyckich przez formułowanie dodatkowych reguł i odstępstw od nich. Odrzuca on „kom­ petencję poetycką” Bierwischa, ponieważ w szystkie cechy stylistyczne (metafora, wieloznaczność, paralelizm) m ają charakter językowy, a za­ tem można je opisać w ram ach (poszerzonej) gram atyki. Jednakże, po­ w iada on, potrzebna jest ponadto teoria estetyczna dla objaśnienia nie- językowych aspektów s tru k tu r poetyckich. W końcowej części artykułu okazuje się jednak, że „gram atyka poezji” (GP) nie obejm uje gram atyki (zwykłego) języka (GL), która zawiera mniej reguł niż GP i wobec tego mogłaby uchodzić za (właściwy) podzbiór GP. Bardzo ważne jest stw ier­ dzenie autora, że gram atyce poezji nie można pozostawić bez zastrzeżeń w stępnego symbolu S. Aby zdać spraw ę z podstaw teorii poezji, trzeba generować sekwencje morfemów, następnie „kompleksy zdań”, a wreszcie całe teksty.

4.2. Po pierwszym artykule Thorne’a (1965) w pierwszym numerze „Journal of Linguistics” została opublikowana w tym piśmie ważna dy­ skusja, w której Thorne raz jeszcze rozważał problem statusu teoretycz­ nego reguł „literackich”. Dowodził, że poezję trzeba rozpatryw ać jako dialekt odmienny od wzorcowej angielszczyzny. W tym dialekcie znaj­ dujem y reguły, które dopuszczają takie operacje, gdzie rzeczownika

używa się w funkcji czasownikowej itd. Hendricks (1969), krytykując T horne’a, prezentuje bardziej sceptyczne stanowisko i uważa, że żaden czysto gram atyczny układ odniesienia nie w ystarczy i że bardziej obie­

cujące je st podejście leksykalne i tekstualńe, jak np. u R iffaterre’a. W odpowiedzi Thom e (1969) uchyla zarzut, że nie uwzględnił wyników zaw artych w Aspects Chomsky’ego (jego arty k u ł pojawił się w tym sam ym roku, co ta książka), ale przyznaje, że teoria semantyczna Katza i Fodora daje zapewne lepszy klucz do zagadnień niż składnia.

4.3. Hendricks (b r.) w nie ogłoszonej jeszcze nowej w ersji swojej rozpraw y doktorskiej daje rozszerzony przegląd wszystkich tych proble­ mów z pogranicza lingwistyki i poetyki. Proponuje dla tej dziedziny badań nazwę s t y l o - l i n g w i s t y k a , gdzie lingwistyczna analiza stru k ­

tu r językowych tekstu ma przeprzeć syntezę, którą na jej podstawie stwo­ rzy krytyk. Model Chomsky’ego musi zostać rozszerzony i (lub) zmody­ fikowany, ponieważ nie uwzględnia napraw dę aspektów języka gene- ratyw nych (twórczych) (w doniosłym sensie), takich, jak przem iany se­ mantyczne. Hendricks, zajm ujący się głównie stru k tu ram i narracyjnym i,

(10)

twierdzi, że nie można rozpatrywać tekstu jako addytyw nej sekwencji kolejnych zdań i że z tego powodu właściwa gram atyka nie może opisać stru k tu r dalekosiężnych, jak „fabuła”, „postać” itd. To samo stw ierdza on w swoim artykule z r. 1969 (s. 16— 17), gdzie dodaje, że nie ma „języka poetyckiego”, lecz tylko „teksty poetyckie”. To bardzo radykalne roz­ wiązanie odrzuca trad y cy jny problem, który zajmował badaczy litera­ tu ry i stylu od czasów rosyjskiego formalizmu (jeśli nie chcemy cofać się aż do Coleridge’a i jeszcze dawniej...). W swojej monografii dalej dowodzi on, że np. stru k tu r narracyjnych nie można przekazać bez ele­ mentów językowych. P rzyjm uje więc stanowisko, że stru k tu ry te są kodowane przez „system w tórny”, który może się przejawić tylko poprzez stru k tu ry językowe ujm owane razem na wyższych piętrach „składni” . Hjelmslev oraz dzisiejsi semiotycy rosyjscy myśleli tak samo: tekst li­ teracki jest artykułow any w m ateriale pierwotnie językowym i dlatego trzeba przyjąć system w tórny jako to, co go stru k tu ru je (por. Lotman 1967, Eim erm acher 1969, Faccani i Eco wyd. 1969). Jego bardzo in tere­ sujące poglądy na tem at językowej teorii dyskursu literackiego omówi­

m y niżej.

4.4. W reszcie Ihw e (1970) powraca do najbardziej kluczowych pro­ blemów całego sporu i próbuje odpowiedzieć na pytanie o stosunek kom­ petencji do wysłowienia w poetyce. Zbiera najpierw w dwie grupy n a j­ częstsze stanow iska w spraw ie stosowania gram atyki generatyw nej do opisu literatu ry : (a) odstępstwa od gram atyki lub jej poszerzenia oraz (b) tw orzenie k o m p e t e n c j i p o e t y c k i e j [podkr. tłum .], by nie „redukow ać” literatu ry do gram atyki normalnej mowy.

Ihwe rozważa następnie pew ne możliwości teoretyczne tkwiące w za­ wiłych relacjach między lingwistyką i poetyką, czy też raczej między kom petencją językową a wysłowieniem językowym z jednej strony, a literatu rą z drugiej. Po pierwsze, literaturę można traktow ać jako spe­ cyficzne u ż y c i e danych reguł językowych; wówczas należałaby ona do wysłowień językowych. W tym użyciu wszystkie reguły języka były­ by stosowane systematycznie, a pogwałceniu uległaby tylko od czasu do czasu przysw ajalność tekstu [acceptability]. Potrzebna byłaby wówczas dodatkowa teoria lite ratu ry i estetyki, aby zdać spraw ę ze specyficznych (literackich) im plikacji takiego „używ ania” języka. Jest to w istocie sta­ nowisko większości „ortodoksyjnych” językoznawców.

Zdaniem Ihwego, bardziej zadowalające byłoby mniej więcej takie rozwiązanie: oprócz zbioru „idealnych” (abstrakcyjnych) zdań niech ist­ nieje pew na liczba spokrewnionych zbiorów (zdań, tekstów) wygenero­ w anych przez tę samą gram atykę, do której dodano pewne reguły po­ szerzające ją zgodnie z empirycznie uzasadnionymi kryteriam i. W takim razie poezja byłaby subjęzykiem L m generowanym przez subgram atykę Gm stanowiącą jeden z możliwych zbiorów reguł należących do ciągu

(11)

G j... Gn. Jednakże nie można tego rozwiązania przyjąć, gdyż jest zbyt złożone i zaciemniłoby pojęcie stylu, ponieważ zbyt wiele różnych stylów daw ałoby się tą drogą generować. Mniej am bitnym program em byłaby konstrukcja czasoprzestrzennie ograniczonej subgram atyki dla konkret­ nych „idiolektów”.

Inna możliwość została już opisana powyżej. Jest to Katza teoria zdań ułom nych [semi-sentences], w której podane są reguły interpretacji zdań wykolejonych. Ihwe nie przyjm uje takiej możliwości, ponieważ poezja zawiera także w yrażenia nonsensowne, dla których Katz nie po­ daje żadnej teorii intepretacji.

Ihw e zdaje się z początku dochodzić do dość nieoczekiwanego wnio­ sku, ze autonomiczna „poetyka lingwistyczna” jest zbyteczna, ponieważ odchyleń nie można dokładnie przewidzieć, a co więcej nie są one w a­ runkiem koniecznym poezji. Czy semiotyka bądź socjologia literacka mogą się tu na coś przydać?.T e „supernauki” jak dotąd nie rozwiązały żadnego problem u o charakterze tekstowym, przeto Ihwe zmuszony jest wrócić do swojej hipotezy w stępnej, którą wszakże teraz modyfikuje: poetyka może nie je st w pełni dyscypliną językoznawczą, ale opiera się na gram atyce. Jednostki językowe są tylko podstawą dla bardziej zło­ żonych stru k tu r niejęzykowych. Jak widzieliśmy, jest to zasadniczo sta­ nowisko Hendricksa i innych „stylo-lingw istów ”. Aby zapewnić Poetyce autonomię, decyduje się przyjąć gram atykę „poetyki kom petencji” Bier- wischa, jednakże jej relacje do języka muszą być w tym wypadku do­ kładnie określone: (a) stru k tu ry literackie oparte są na strukturach ję­ zykowych; (b) kom petencja poetycka nie jest sprawnością ogólną ani „konieczną”, lecz wyuczoną umiejętnością; (c) kom petencja poetycka jest sprawnością pochodną w stosunku do kom petencji językowej. Istnieje możliwość spraw dzania naszej gram atyki „system u literackiego” przez sym ulow ane w ytw arzanie tekstów. Teoria kom petencji i wysłowienia poetyckiego stanowi podstawę szerszej „teorii lite ra tu ry ”, która musi również obejmować socjologię i psychologię literatu ry . Cała ta teoria literacka jest ostatecznie osadzona w sferze wysłowienia językowego (bardzo obszerne omówienie tych wszystkich zagadnień zawiera dosko­ nała rozpraw a doktorska Ihwego, 1971).

5.0. Są wreszcie jeszcze dwie najnowsze i ściśle spokrewnione gałęzi

gram atyki generatyw nej, które — jak się zdaje — zm ierzają ku znacznie pew niejszej podstawie poetyki form alnej: s e m a n t y k a g e n e r a t y w- n a i t e o r i a t e k s t ó w (dyskursu). Jest rzeczą zastanawiającą, że wielu lingwistów dom agających się opracowania podstawowego składnika semantycznego gram atyki zarazem postuluje bliższe zajęcie się stru k tu rą dyskursu, tzn. stru k tu r w ykraczających „poza zdanie”. Jedną z niewielu wzmianek na tem at statu su dyskursu znaleźć można u K atza i Fodora (1964), gdzie czytamy, że teksty należy po prostu traktow ać jako „długie

(12)

zdania”, które łatwo można generować przez kolejne podrzędne lub współrzędne przyłączanie nowych zdań za pomocą reguł rekursyw nych. Hipoteza ta w ydaje się bardzo atrakcyjna i z pewnością dotyka ważnego aspektu, całego zagadnienia. Nie uwzględnia jednak znanego intuicyjnie faktu, że tekst zawiera także inne związki (formalne) niż te, które łączą kolejne zdania. Hendricks (1969), jak już wspomnieliśmy, zauważa, ze strukturow anie i interpretacja tekstów nie jest procesem addytyw nym , lecz procesem zaw ierającym naw roty [re-cycling] itd. To, że istnienie teorii dyskursu zależy ściśle od dobrej teorii semantycznej, można zro­ zumieć dzięki hipotezie, że spójność tekstu nie jest przede w szystkim spraw ą składni (czy fonologii) lecz zasadniczo zagadnieniem sem antycz­ nym . Zależności syntaktyczne dostrzec można jedynie dla zdań bezpo­ średnio ze sobą sąsiadujących, np. w różnych typach zdań w trąconych i w powiązaniach zbudowanych przy użyciu zaimków itd., natom iast fonologia może zdać spraw ę z aspektów akcentu i intonacji (kulm inacji itd.) sekwencji zdań, np. w tekstach dialogowych.

5.1. Zanim omówimy tę niezmiernie ważną sprawę, musimy wspo

nieć o innym „literackim ” zastosowaniu teorii semantycznej, również związanym z operacjami w obrębie zdań. Od początku istnienia gram a­ tyki transform acyjnej wydawało się jasne, że gramatyczność jest nieza­ leżna od znaczenia. Jednakże po artykule K atza i Fodora Chomsky musiał przyznać, że subkategorialna podstawa jego gramatyki, która m usiała zawierać dokładne reguły wyboru i ograniczenia kontekstowe, nie da się

oddzielić od semantycznego składnika gram atyki. Związki leksykalne

(często o charakterze „transform acyjnym ”) restrykcje nakładane na w y­ bór [selection restrictions], determ inacja przez kontekst itd. w ydają się zależne także od cech semantycznych tw oru leksykalnego. Jednakże ta „część sem antyczna” gram atyki nie miała być „generatyw na”, lecz „in­ terp retacy jn a” : znaczenie zdania nie było konstruowane z jego elem en­ tarnych kategorii semantycznych, które by następnie otrzym yw ały „in­ te rp re tac ję” składniową, jak to postulował np. McCawley (1968a, 1968b) i inni.

Semantyczna koncepcja podstaw gram atyki wydaje się dostarczać możliwego rozwiązania licznych problemów, które pozostały nie roz­ strzygnięte w ramach wąskiej, syntaktycznej koncepcji gram atyki. Zastrzeżenia Chomsky’ego (1968, 1970) są zrozumiałe: nie istnieje dotąd precyzyjny rachunek, k tó ry by w prost opisywał taką stru k tu rę sem an­ tyczną i jej związki z form alnym i składniowymi strukturam i zdanio­ wymi. Ale naw et „in terp retacyjn a” koncepcja Katza, zm odyfikowana przez Weinreicha i innych, daje narzędzia, z których pomocą możemy ob­ jaśnić pewne zjawiska stylistyczne „niegramatyczności sem antycznej”, jak metaforyzacja, alegoria, personifikacja itd., które często pojawiają się w tekstach literackich. W einreich (1966) form ułuje regułę —

(13)

na-żywa ją ,,konstrukcyjną” — z której pomocą można przenieść cechę sem antyczną z jednego obiektu leksykalnego na inny w konstrukcji syntagm atycznej, jeśli jeden z tych dw u obiektów jest niegram atyczny (por. też K atz 1967). Zaproponowałem pewne uzupełnienia do takiego sform ułowania problem u (van Dijk, 1970c i 1970d). W ydaje się, że obecnie można już opisać różne typy procesów m etaforyzacji nie tylko negatyw ­ nie, podając powód sem antycznej niegramatyczności, lecz także podając pozytywny, generatyw ny opis zjawiska. Jest ono wynikiem transform acji leksykalnej (podstawienia) opartej na jednej lub wielu wspólnych ce­

chach. M etaforyzacja nie um otywowana (występująca np. w poezji su r­ realistycznej) daje się wyjaśnić (umotywować) tylko w konkretnym

kontekście przez ujaw nienie w spólnych cech podstawionego obiektu le­ ksykalnego i innych leksemów tekstu (por. Bickerton 1969, P etöfi 1969). Powróćmy obecnie do głównego tem atu tego rozdziału, jakim jest generowanie całych tekstów oraz ich hipotetyczna głęboka stru k tu ra se­ mantyczna.

5.2. Nie tylko w poetyce, lecz także we współczesnej lingwistyce

obserw ujem y w zrastające zainteresow anie dla stru k tu r językowych w y­

kraczających „poza zdanie”, tzn. dla t e k s t ó w . To zainteresow anie

dla studiowania dyskursu językowego było zjawiskiem charakterystycz­ nym : od klasycznej retoryki do językoznawstwa strukturalnego. Jednak­ że metody stosowane do opisów takich rozwiniętych stru k tu r były da­ lekie od precyzji i dlatego nie można było opracować poważnej teorii. Oczywiście silny w pływ na najnowsze próby stworzenia teorii stru k tu r tekstowych w yw arł model proponowany przez szkołę Chomsky’ego. Jed­ no z pierwszych pytań w tym przypadku brzmi: czy można dokonać for­ malnego wywiedzenia tekstu? Czołowi transform acjoniści, jak się zdaje, sprowadzają dyskurs do wysłowienia, co im plikuje, że w ytw arzanie tek ­ stu (w pewnym języku) nie jest zdeterm inowane przez reguły form alne o charakterze językowym. Jak zobaczymy, takie stanowisko nie potrafi objaśnić szeregu ważnych problemów. To jest powód, dla którego nie­ którzy językoznawcy, jak Bever, Ross, Lakoff, Isenberg, Baum gärtner, Greimas, Hendricks, Sumpf, Dubois, H artm ann, Petöfi, oraz teoretycy literatury, jak K risteva, Todorov, Ihwe i inni, próbują rozwinąć gram a­ tykę dyskursu (tekstów) zainicjowaną przez strukturalistów takich, jak H arris, Harweg, Koch i inni.

Podejście strukturalistyczne do tekstu ma charakter empiryczny. Zaj­

m uje się głównie o k r e ś l o n y m i tekstam i, dla których stara się

znaleźć — jak to czynił H arris (1964) — relacje ekw iw alencji i transfor­ macji. Ważna książka. Harwega (1968) nie w ykracza poza subtelne kla­ syfikacje związków zaimkowych. Bever i Ross (b.r.), pierw si po Lakoffie transform acjoniści zajm ujący się teorią dyskursu, czynią tylko pewne powierzchowne uwagi na tem at relacji przyległości pomiędzy zdaniami.

(14)

Dochodzą do wniosku, że identyczność anaforyczna nie jest w arunkiem w ystarczającym koherencji tekstów. Zapewne należy postulować b ar­ dziej abstrakcyjne struk tury . Ponadto — zapytują — czy można gene­ rować tekst, nie m ając dostępu do m ateriału pozajęzykowego, któ ry wy­ daje się niezbędny dla wyjaśnienia pojęcia koherencji? In terp retacja se­ m antyczna — powiadają — jest niewykonalna w ram ach właściwego,

językoznawstwa (s. 8). Mówią o „abstrakcyjnym generatorze pojęcia”, który w ytw arza „pewnego rodzaju obiekt abstrakcyjny” reprezentujący m aksym alną treść całego zespołu dyskursywnego pochodnego od tego pojęcia.

Isenberg (1.968) posuwa się znacznie dalej w tym kierunku, mimo że on także ogranicza swe zainteresowanie do relacji pomiędzy zdaniami następującym i kolejno po sobie. N ajpierw ustanawia analogię pomiędzy zdaniem a tekstem (i zdania, i teksty są w zasadzie nieograniczone co do długości, można je interpretow ać jako ułomne, niegram atyczne itd.). Jego argum enty na rzecz lingwistycznej teorii tekstów są decydujące,, jeśli istotnie, jak twierdzi, można Ц drogą rozwiązać następujące tra ­ dycyjne zagadnienia: wyrażeń auaforycznych, doboru rodzajników okreś­ lonych i nieokreślonych, zaimków, akcentu, intonacji, ekspresywnośei i kontrastu, asymilacji przy stosowaniu pewnych reguł, następstw a cza­ sów gramatycznych itd. Jeśli zaś nie jest to możliwe, to wiele zdań izo­ lowanych trzeba by uznać za niegramatyczne, nie m ając żadnego empi­ rycznego dowodu na to. Isenberg proponuje następnie szereg typów stru k tu rac ji (V ertextungstypen): tem atyzacja (powtarzanie) identycznych obiektów wskazywanych, naw et jeśli są reprezentow ane przez różne obiekty leksykalne, związki przyczynowe, wyszczególnianie, m etajęzy­ kowe odniesienia do poprzednich zdań, związki czasowe, tworzenie p re ­ supozycji, przeciwstawianie, pytanie — odpowiedź, porównanie, popra­ wianie i poprawianie siebie itd. Jego model gram atyczny pochodzi od Chomsky’ego (1965) oraz od K atza i Fodora, tzn. jest to składnia gene- ratyw na i sem antyka interpretacyjna. Zapewne w ystarczałaby ona dla zdań sąsiadujących ze sobą, natom iast dla stru k tu r szerszych w ydaje się potrzebna głębsza i bardziej ogólna teoria semantyczna. Aby objaśnić (ograniczony) dobór rzeczowników w kolejnych zdaniach, Isenberg w pro­ wadza szereg „wskaźników odniesienia” (Referenzmerkmale): przedm iot now y/ten sam, znany/nie znany czytelnikowi, ogólny/konkretny itd. Rze­

czowniki otrzym ują wskaźniki referencyjne, bez których są eliminowane przez transform acje. D erywacja tekstu w ydaje się prostym rozszerze­ niem modelu generatywnego:

(1) TEXT -* ( # S # ) n i( n > 1)

S NP VP

(15)

[(gdzie S — zdanie, N — rzeczownik, NP — zwrot rzeczownikowy, VP — zw rot czasownikowy)]. Na N nakłada się szereg kontekstow ych ograni­ czeń doboru, uzgadniających go z rzeczownikami ze zdania poprzedza­ jącego (por. także Isenberg 1970). W ostatnich latach ten ty p badań po­ jaw ia się często (por. Hiż 1969, D ougherty 1969, Heidolph 1966, K a rttu - nen 1968 a, b, c, 1969, D ressier 1970, a zwłaszcza K um m er 1971 a, b, Ihwe 1971, van D ijk 1971 d).

Wreszcie Irena B ellert (1970) nie ogranicza się do rozważań na te­ m at koherencji kolejnych zdań. In terp retacja zdania Sj nie jest zdeter­

minowana wyłącznie przez in terpretację Sb S2, _j, potrzebna jest

jeszcze wiedza innego rodzaju, np. indukcyjna wiedza o świecie. Wszel­ kie wnioskowania w tekście muszą być objaśnione przez stru k tu rę lo- giczno-semantyczną. W istocie najnowsza sem antyka częściowo rozwią­ zała problem wnioskowania na poziomie leksykalnym (,,On ma sy na” im plikuje „On ma dziecko” itd.), uznanego przez B ellert za w ażny as­ pekt koherencji tekstu (por. Fillmore 1969). Prawdziwość i spójność są poza zasięgiem analizy językowej, ale można badać inne wskaźniki jako językowe wiązadła tekstu, np. zaimki, przysłówki itd. Rzeczowniki moż­ na traktow ać jako zmienne logiczne, które jednak zdaniem B ellert muszą być związane operatorem jota: w danym zdaniu musi się powtarzać jedna zm ienna ze zdań poprzedzających. W przypadku pronominalizacji musi być użyty „operator odniesienia”, który ma wskazywać tożsamość obiek­ tów, o których się mówi w momencie t.

5.3. Na podstawie wspomnianych prób można dojść do wniosku, ż

zawiły lecz konkretny problem koherencji kolejnych zdań można roz­ wiązać. Jednak wiele spostrzeżeń wskazuje na to, że aby objaśnić b ar­ dziej abstrakcyjną i całościową „jedność” tekstu, która nie zależy od samych tylko składniowych „przejść”, potrzebny jest jeszcze inny czyn­ nik. Nie od rzeczy jest porównać to badanie ciągów zdaniowych z mo­ delam i Markowa [stochastycznymi] proponowanymi dla badania stru k ­ tu ry zdaniowej, a odrzuconymi przez Chomsky’ego jako niew ystarczające dla języka naturalnego. G ram atyka stru k tu r frazeologicznych, do której dodano składnik transform acyjny, mogła znacznie bardziej adekw atnie objaśnić zawiłe stru k tu ry zdań złożonych, podając szereg reguł dla ge­ nerow ania (formalnego) wszelkich możliwych zdań, które składają się na język. Tak samo w formalnej teorii tekstów nie w ystarczyłoby za­ pewne ograniczyć się tylko do badania w arunków składniowych i zna­ czeniowych, które ustanaw iają stosunek S; do S /.j lub do wszystkich zdań poprzedzających. Tego rodzaju gram atyka przejść objaśniałaby ty l­ ko jeden aspekt zagadnienia: problem bezpośredniej zgodności na po­ ziomie „m ikrostrukturalnym ”.

Jeśli naw et s t r u k t u r a l o g i c z n o - s e m a n t y c z n a jest

(16)

zda-nia, to i tak wyboru S,· nie można wyjaśnić wyłącznie na podstawie in­ terpretacji (struktury semantycznej) szeregu Sj po Sj_b podobnie jak dobór w yrazu W; w zdaniu nie jest zdeterm inowany tylko przez po­ przedzające go w zdaniu słowa. Jednakże na pierwszy rzu t oka w y­ daje się, że nie ma prostej analogii pomiędzy składniową s tru k tu rą zda­ nia a globalną stru k tu rą całego tekstu. Gdyby nawet istniały tekstowe NP, VP itd., to te nader abstrakcyjne kategorie nie odzwierciedlałyby seryjnego porządku powierzchniowego w tekście. Analogia między te­ kstem a zdaniem, dostrzeżona przez Isenberga (art. cyt.), K ristevą (1969, s. 442), Hendricksa (b. r., s. 64) i innych, zapewne nie jest ulokowana na tym ,,składniowym” poziomie, naw et gdybyśmy umieli nadać „sem an­ tyczną” (czy też „logiczną”) intepretację kategorii lub relacji syntaktycz- nych, np.: NP-S (podmiot): osoba działająca lub tem at, VP-S (orzeczenie): orzeczenie lub działanie itd. Na poziomie całego tekstu wszystkie te ka­ tegorie dane są jednocześnie w obrębie każdego poszczególnego zdania. Gdyby istotnie stru k tu ra semantyczna całego tekstu nie miała w ym iaru składniowego, to musielibyśmy dojść do wniosku, że być może bardziej adekw atny byłby teoriomnogościowy punkt widzenia, reprezentow any np. przez gram atykę stosowaną Śaum jana (1965) i Sobolewej lub model relacyjny [relational] . W takim przypadku głęboka stru k tu ra seman­ tyczna tekstu nie stanow iłaby uporządkowanego ciągu. Jednakże nie jest

(na razie) jasne, w jaki sposób zbiór stru k tu r leksykalnych może być związany form alnie z ciągiem uporządkow anym kolejnych zdań, będą­ cym stru k tu rą powierzchniową. Co więcej, naw et abstrakcyjną stru k ­ tu rę głęboką tekstu można interpretow ać dopiero wtedy, gdy się roz­ waża pewien typ relacji pomiędzy struk turam i semantycznymi: X R Y tylko bardzo rzadko (dla relacji zwrotnych) bywa identyczne z Y R X, gdy interpretujem y R jako orzecznikowy lub orzeczeniowy związek se­ m antyczny pomiędzy interpretow anym i nazwowo X i Y. Relacja między abstrakcyjną struk tu rą głęboką a (uporządkowaną) stru k tu rą powierzch­ niową musi być jedno-wieloznaczna, tzn. bardzo abstrakcyjnem u pod­ miotowi (czy podmiotom) stru k tu ry głębokiej odpowiadają (logiczne) pod­ mioty poszczególnych zdań ,,na powierzchni”, czy też raczej: na pozio­ mie m ikrostrukturalnym (który oczywiście sam posiada stru k tu rę głę­ boką i powierzchniową); to samo dotyczy orzecznika itd. Przejście od stru k tu ry głębokiej tekstu do sem antycznych stru k tu r głębokich liniowo uporządkowanego zbioru zdań musi się odbywać dzięki regułom seman­ tycznym (transformacjom) specjalnego typu, pod w arunkiem zachowa­ nia pewnych ogólnych reguł powierzchniowych dla logiczno-semantycz- nego wynikania, budowania przypuszczeń, topologii, chronologii itd., które oczywiście domagają się jeszcze sformułowania.

Mamy tu do czynienia z niezm iernie zawiłym problemem teoretycz­ nym. Możemy wymienić tylko następujące jego przesłanki: (a) in

(17)

terpre-towanie całego tekstu opiera się na sem antycznym „m ateriale” jego zdań, (b) można je rozpatryw ać jako stopniowe gromadzenie cech znaczenio­ wych i ich skupisk (albo naw et całych jednostek leksykalnych lub p ra - wie-leksykalnych) ; (c) pow tarzanie się tych cech i ich zespołów stanow i podstawę sem antycznej stru k tu ry głębokiej całego tekstu; (d) tę stru k ­ turę głęboką, tak samo jak stru k tu rę głęboką zdania, można in terp reto ­ wać dopiero wówczas, gdy dane są pew ne relacje pomiędzy „katego­ riam i” sem antycznym i (jak podmiot itd.), które — dzięki ich pow tarza­ niu się w całym tekście — stanowią część stru k tu ry głębokiej te k stu (por. Laffal 1970, s. 175).

Ten ostatni punkt można zilustrować następująco. Przyjm ijm y, że nagłówek arty k u łu w gazecie można traktow ać jako bardzo grube (cza­ sem częściowe) wypowiedzenie sem antycznej stru k tu ry głębokiej te k stu artykułu. Taki tytuł, jak

(2) SA M O C H Ó D ZDERZYŁ SIĘ Z ROW EREM

jest w tym przypadku wypowiedzeniem innej „treści” niż tytuł:

(3) ROW ER ZDERZYŁ SIĘ Z SA M O C HO D EM

Tak więc w procesie czytania — k tó ry oczywiście jest tylko wysło­ wieniem [performance] — musi następować strukturalizacja sem antycz­ na jednostek leksykalnych (i cech), analogiczna do tego, co wypowiada zdanie. Nie w ynika stąd jednak, że każde zdanie tekstu musi mieć tę samą stru k tu rę logiczno-semantyczną. W tekście „streszczonym” przez ty tu ł (3) „samochód” może być przedm iotem (gramatycznym) różnych zdań, np.

(4) S am och ód m ia ł ty lk o p arę drob n ych u szk od zeń

itd.

Musimy jednak analizować nie tylko stru k tu rę składniową takich zdań, lecz także stru k tu rę sem antyczną ich składników leksykalnych.. S tru k tu ry takie, jak X dostaje A od Y, można rozpatrywać jako prze­ kształcenia stru k tu ry Y daje A X-owi. N astępujące zmyślone zdania z cy­ klu o Jam esie Bondzie trzeba uznać za równoważne z ogólną stru k tu rą głęboką powieści (lub filmu) (por. wczesne próby Harrisa):

(5) (a) B on d o trzym ał cios od B lo fe ld a

(b) B lo fe ld u d erzy ł B onda

(c) B ond został u d erzon y p rzez B lo feld a itd.

Cały kontekst wskazuje, że logicznym „podmiotem” n arracji jest Bond, naw et gdy podmiotem logicznym jakiegoś zdania jest jeden z jego

(18)

antagonistów (tj. jedno z dopełnień bliższych lub dalszych). Zdania (5) trzeba zintegrować w stru k tu rę kontekstową, którą można przedstawić

w postaci:

(6) BO N D W A LC ZY Z BLO FELDEM

Dochodzimy tu do f u n k c j i analizy strukturalnej narracji, jaką upraw iają Propp, Brémond, Greimas, Lévi-Strauss, Todorov, Barthes i inni (por. „Communications” 8). Np. Greimas (1966) próbował znaleźć kategorie logiczno-semantyczne całych tekstów, które nazwał a к t a n-

t a m i [actants]. Łączy je pewna analogia z sem antyczno-syntaktycz­

nym i kategoriam i zdaniowymi. Jak już mówiliśmy, analogie takie usta­ naw iali także inni (Hendricks, Barthes, Kristeva). Jedna z najbardziej interesujących im plikacji analogii syntaktyczno-sem antycznej pomiędzy

stru k tu ram i głębokimi zdania i tekstu polega chyba na możliwości za­ stosowania pewnych reguł transform acyjnych do stru k tu ry głębokiej tekstów (por. Todorov 1968, s. 132 n., van D ijk 1970a). W istocie całą s tru k tu rę głęboką tekstu można uważać za analogiczną do stru k tu ry

głębokiej zdania z ł o ż o n e g o , co jest wynikiem wielu założeń za­

leżnych, przekształceń itd. prostszych konstrukcji (tj. „zdań” : S) stru k ­ tu ry głębokiej. Te stru k tu ry głębokie (zależne itd.) zdania złożonego można by w takim razie rozpatrywać jako analogiczne z sekwencjami tekstow ym i traktow anym i jako stru k tu ry względnie niezależne (ustępy, rozdziały itd.).

Hipoteza taka z intuicyjnego punktu widzenia w ydaje się wyjaśniać w iele problemów. W jaki sposób jednakże m am y ustalić związek pomię­ dzy tą postulowaną stru k tu rą głęboką tekstu z niezmiernie złożoną stru k ­ tu rą powierzchniową? Potrzebne nam są w yraźnie określone zasady de- ryw acji pozwalające przepisywać globalne kategorie semantyczne („lek- sykoidy”, wiązki cech, konfiguracje itd.) w postaci konkretnych obiek­ tów leksykalnych należących do zdań o pewnej strukturze składniowej. Być może musielibyśmy założyć pewne stadia pośrednie generowania tekstów, aby objaśnić spoistość pewnych sekwencji w całym tekście: sekw encja zależna w ew nątrz innej sekwencji zależnej może nie mieć bezpośredniego związku z pierw otną sekwencją [matrix-sequence] itd. W pewnych tekstach (krótkich utw orach poetyckich) ich stru k tu ra głę­ boka może być identyczna ze stru k tu rą głęboką zdania (lub zdań ew en­ tu aln ie złożonych tekstu).

Zanim powiemy coś więcej o relacji pomiędzy stru k tu rą głęboką a stru k tu rą powierzchniową tekstu, musim y podać niektóre powody, ja ­ kie doprowadziły do założenia o istnieniu stru k tu ry głębokiej:

(a) koherencja tekstów (w strukturze narracyjnej fabuła itd.); (b) możliwość streszczenia tekstu w postaci wyciągu, tytułu itd.;

(19)

(c) możliwość zapamiętania „treści” długiego tekstu (nawet bez uży­ cia obiektów leksykalnych w nim występujących);

(d) możliwość pisania różnych tekstów o identycznej znaczeniowej strukturze głębokiej (pastisz, w ersje sceniczne i filmowe powieści itd.).

Być może (por. b) da się przedstawić stru k tu rę głęboką tekstu w po­ staci zleksykalizowanego wyciągu. Do tego wniosku doszedł także Hen­

dricks (b. r., s. 57). Poszukując m o d e l i dla postulowanej sem an­

tycznej stru k tu ry głębokiej, rozważaliśmy analogię ze stru k tu rą głęboką zdania złożonego; tytuł, wyciąg, streszczenie itd. można by wobec tego rozpatryw ać jako bardziej „konkretne” przedstawienia takiej stru k tu ry głębokiej tekstu. Inna analogia, jaka się nasuwa, to p r o g r a m w ję ­ zyku komputerowym, zaw ierający (zalecający) różne operacje, które n a­ leży wykonać. Głęboka stru k tu ra sem antyczna tekstu byłaby takim „program em ” z góry wyznaczającym dobór rozmaitych obiektów leksy­ kalnych w zdaniach. Jeszcze inny pomysł pochodzi z psychologii. S tru k ­

tu rę głęboką można traktow ać jako p l a n tekstu, podobnie jak ży­

wione „plany” (schematy intencji itd.) leżące u podstaw naszych za­ chowań w ydają się je określać. Myśl taką przedstawili Miller, G alanter i Pribam (1960), i — co uderzające — poszukiwali jej potwierdzenia w językoznawstwie: „stru kturę głęboką” Chomsky’ego tra k tu ją oni jako „plan” naszej mowy. A utorzy ci odwołują się również do program u ste­ rującego kom puterem elektronicznym (na ten sam model powołuje się też D ressier 1970).

Z tego psychologicznego potw ierdzenia naszej hipotezy (por. także Neisser 1967) wynika, że w ytw arzając konkretny tekst, mamy pewien „obraz” (choćby niejasny) tego, co zamierzamy powiedzieć. Jasne jest, jak to zauważyli ci sami autorzy, że ów obraz jest inny np. dla pozdro­ wienia niż dla sonetu.

P lan tekstu nie jest oczywiście „przepisem” na dobór określonych leksemów, lecz tylko ogranicza w ybór spośród wszystkich możliwych elementów leksykalnych. Toteż reguły kierujące w yborem są nader ab­ strakcyjne. Ogólnie rzecz biorąc, w ydaje się, że jedyna zasada, to aby pewne stru k tu ry leksykalne były obecne i pow tarzały się. Miejsce obiek­ tów leksykalnych objawiających się „na powierzchni” tych (powtarza­ jących się) stru k tu r zależy od bardziej ogólnych (tekstowych) reguł lo­ giki, chronologii, topologii (tj. zasady w ynikania itd.).

Możemy spróbować przedstawić form alny opis deryw acji głębokiej stru k tu ry semantycznej tekstu, np. tak: *

* [N ie w sz y stk ie sy m b o le są ob ja śn io n e w tek ście, d latego zo sta w ia m w e r sję o rygin aln ą — przyp. tłum .]

(20)

(7) 1 T 0 T (& T)n (n > O) 2 T TQL PRO P 3 TQL PER F MOD 4 PER F / A S S \ t(j Iq IMP QU NARR 5 MOD -* / AFF I NEG ! PO SS ! \ PRO B / j FACT 6 PR O P PRED {A R G }n 7 PR ED -> I A CTIO N | STATE I EVENT I 8 ARG] A G ENT (T) 9 A R G 2 -*■ P A T IE N T (T) 10 ARG3 -* OBJECT (T) ( . . . ) 11 ARGi TIME (T) 12 ARGj PLACE (T) ( . . . ) 13 A C T IO N -* L E X < + A ction,...) 14 A G E N T L E X < + H um ,...) ( . . . ) îj

Ten bardzo niedokładny szkic (makro)derywacji tekstu oparty jest zasadniczo na (modalnym) orzecznikowym rachunku relacji; jest to mo­ del porów nyw alny z gram atyką jednostkową Fillm ore’a (1968) dla opisu stru k tu ry zdaniowej. O tego typu deryw acjach tekstu piszą także Ihwe (1971) i Petöfi (1971). Potrzebny tu jest krótki kom entarz (szczegółowy patrz van Dijk 1971d).

Pierwsza reguła jest schematem zapewniającym rekursyw ną koordy­ nację T (tekstu) na tym samym poziomie hierarchicznym. Inne elem en­ ty rekursyw ne (teoretycznie tekst może być nieskończenie długi) są wbudowane poprzez reguły niższego rzędu.

Reguła 2 analizuje tekst T jako zawierający kw alifikator tekstu TQL

[Text Qualifier] (por. Seuren 1969, s. 168, gdzie jest mowa o kw alifika­

torach zdań i ich statusie teoretycznym) oraz nuklearne zdanie tekstowe PROP. TQL zawiera elem enty modyfikujące tekst jako całość, przede wszystkim kategorię należącą do wysłowienia określającą t y p tekstu

wraz z operatoram i p r a g m a t y c z n y m i czasu (t0) i miejsca (l0)

(21)

łości. Kombinacje takich kategorii modalnych, np. NEG FACT, są mo­ żliwe i określone w m etateorii. Czas i miejsce w ydarzenia [EVENT]

opisywanego przez zdanie są wskazane przez i Zj w raz z regułam i 11

i 12, które wyszczególniają czas i miejsce samego w ydarzenia. (Można tu dodać kategorie wyznaczające aspekt.)

Zdanie jest rozciągłe jako orzecznik (mający n miejsc) oraz arg u ­ m enty (w liczbie n). Airgumenty uzyskują swój relacjonalny ch arakter wyszczególniony przez „role” wskazane regułam i 8, 9, 10... Można wpro­ wadzić jeszcze inne proste kategorie relacjonalne. Jednakże ich status teoretyczny nie jest jeszcze całkiem jasny (por. van D ijk 1971d, rozdział 3, i Chafe 1970). W każdym razie byłoby popraw niej określać argum en­ ty jako zmienne, pozwalając, aby ich konkretną treść denotował orzecz­ nik (Rohrer 1971 omawia tę sprawę gruntownie).

Drugi ty p reguł służy do transponow ania rozm aitych kategorii (które mogą i pow inny zostać dokładniej zdefiniowane) na różne stru k tu ry (pre)leksykalne zaopatrzone w rozmaite wskaźniki. Te bardzo ab strak ­ cyjne stru k tu ry preleksykalne m ają stanowić podstawę dla istniejących (w konkretnych językach) klas znaczeń leksykalnych. Z tych właśnie klas muszą zostać dobrane leksem y zdań należących do poszczególnych ciągów, np. tak:

(8) LEX qual -> „d ob ry”, „ zły ”, „ p ięk n y ”,...

LEXhum „m ężczyzn a”, „ k o b ieta ”, „bohater”,... itd.

Te znaczenia leksykalne otrzym ują na koniec swoje zależne od języka przedstawienia fonologiczne i swoją zależną od zdania stru k tu rę syntak- tyczną. O powierzchownym charakterze tych ostatnich kroków procesu deryw acji świadczy proces możliwego tłum aczenia tekstów, w trakcie którego tekstowa i semantyczna stru k tu ra głęboka zdania musi pozo­ stać identyczna. W ty m przypadku, jak to sugerują inne najnowsze p u ­

blikacje z dziedziny gram atyki generatyw nej (McCawley i in., por. A bra­ ham i Binniek 1969, passim), stru k tu rę syntaktyczną i fonologiczną moż­ na uważać za w ynik transform acji (niekoniecznych) czy podstawień, które ustanaw iają związek między w pełni sem antyczną stru k tu rą głęboką a stru k tu rą powierzchniową o charakterze bardziej empirycznym. Jeśli tak jest, to dla tradycyjnych kategorii syntaktycznych ustalających związ­ ki między jednostkam i leksykalnym i muszą istnieć ekw iw alenty sem an­ tyczne w stru k tu rze głębokiej. W ysunęliśmy myśl (1970a), że te kate­ gorie „syntaktyczne” w obrębie semantycznej stru k tu ry znaczenia zda­ nia można traktow ać jako cechy „w ektorow e” (por. zdania podstawowe G rubera 1967).

(22)

„tradycyjne” (choć dotąd nie sformułowane) reguły, które rządzą se­ mantyczną zgodnością leksemów w obrębie zdania i które podają dal­ sze restrykcje dotyczące doboru jednostek leksykalnych. Zobaczymy, że zwłaszcza w tekstach poetyckich te „ostateczne” reguły semantyczne mogą nie być przestrzegane (metaforyzacja itd.), lecz tylko pod w arun­ kiem, że uszanowany zostaje związek z globalną sem antyczną stru k tu rą głęboką (jednakże naw et reguły te mogą być czasem pogwałcone, np. w całkowicie niezbornej poezji nonsensu, u dadaistów, surrealistów itd.). Możemy teraz sformułować podstawowy w arunek globalny koherencji tekstów w ogóle: muszą one posiadać semantyczną stru k tu rę głęboką.

Możemy oczywiście rozmaicie formalizować deryw ację tekstu. Jak Isenberg (1968) i inni, możemy oznaczyć przez początkowy symbol T zbiór zdań i dla jego kolejnych przekształceń podawać w arunki syntak- tyczne i semantyczne (referencjalne) (por. przyczynek Riesera do tej kwestii). Próbowaliśmy dowieść, że reguły rządzące takim i przekształ­ ceniami stanowią tylko jeden (choć niezbędny) aspekt generowania tek­ stów gram atycznych (tzn. spójnych).

Można spróbować połączyć reguły mikro- i m akrostrukturalne w jed­ nym schemacie deryw acji, np.:

(9) T -► ( # S # ) n/T D S

TD S -* TQL PR O P

St TQL PR O P

itd.

TDS poprzedzone kreską ukośną znaczy: tekst można przepisać jako

n kolejnych zdań, jeśli posiada tekstową strukturę głęboką lub program

jako ograniczenie kontekstowe „kierujące” doborem leksykalnych struk ­ tu r głębokich tych zdań.

5.4. Z naszej niezmiernie spekulatyw nej próby sformalizowania na­

der mglistego pojęcia „koherencji” — mającego objaśniać „tem atyczną” jedność całego tek stu — powinno jasno wynikać, że nie posiadamy jesz­ cze w ystarczających danych empirycznych, by potwierdzić owe hipo­ tetyczne konstrukcje. Zapewne należy uznać, że form alizacja jest przed­ wczesna. Nasz próbny schemat deryw acji wymaga wielu dookreśleń (dal­ sze uw agi i k rytykę wcześniejszych proponowanych modeli można zna­ leźć u Ihwe 1971).

6.0. Zapytajm y na koniec, jaki pożytek z tych spekulacji wynika dla teorii literatury. Aby na to odpowiedzieć, musim y najpierw uczy­ nić rozróżnienie pomiędzy (formalną) t e o r i ą t e k s t ó w l i t e r a c ­

k i c h i t e o r i ą k o m u n i k a c j i l i t e r a c k i e j , procesu,

w którym tekst się objawia. Pierw szą z nich można uważać za teorię

(23)

kompetencji (tekstowej), natom iast teorię kom unikacji literackiej na­ leży uznać za część teorii wysłowienia [performance]. Teoria tekstów (literackich lub innych) dostarcza jedynie bardzo ogólnych reguł for­ malnego opisu tekstów w postaci dedukcyjnych schematów deryw acji, natom iast n i e daje m etod opisu (interpretacji itd.) konkretnych teks­ tów, w których reguły mogą być przełam ywane (por. van D ijk 1971a). Zadaniem teorii kom unikacji literackiej jest określenie prawidłowości, jakie rządzą związkami pomiędzy tekstem a jego kontekstem społecz­ nym i psychologicznym, osadzeniem w tradycji itd., ponieważ dany tekst staje się elem entem zbioru tekstów tradycyjnie nazywanego „lite­ ra tu rą ” nie tylko dzięki swoim własnościom form alnym (literackim) (por. van Dijk 1971b). Opis, ocena i in terp retacja danego tekstu jako „literackiego” zależy od wielu czynników semiotycznych oraz od (nor­ matywnych) systemów estetycznych. Mogą one być bardzo różne w roz­ maitych okresach i miejscach. Poezja konkretna np. może być form al­ nie identyczna z tekstam i nieliterackim i i odwrotnie: teksty nieliterac- kie mogą mieć typowe cechy „literackie”. Te fakty dowodzą, że musimy rozróżniać pomiędzy gramatycznością (tekstową lub literacką) i jej przy­ znawaniem. Każdy tekst może w jakim ś procesie kom unikacji zostać „uznany” za „literacki”. W yróżniliśmy także w nieskończonym zbiorze wszystkich możliwych tekstów językowych pewną liczbę typów przy pomocy operatora tekstowego. Najnowsze badania w dziedzinie sem an­ tyki generatyw nej -— inspirow ane przez filozofię języka (potocznego) (Austin i inni) — zdają się sugerować, że operatory kw alifikujące zda­ nia lub teksty należy traktow ać jako w trącone zdania „perform atyw ne”

[„performative” sentences], jak np. „Mówię (ci)”, „Każę ci...” itd., w y­

rugowane przez transform acje (por. Ross 1970, Todorov, wyd., 1970). Typologia ta jest czysto formalna, wskazuje tylko, że przy deryw acji takich tekstów pewne reguły są dopuszczalne. Teksty literackie należy więc traktow ać jedynie jako pewien ty p tekstów wśród innych, teksty zaś narracyjne jako jedną z odmian tekstów „literackich” itd.

Reguły gram atyczne przedstawione pod (7) i (9) są ważne także, gdy chodzi o generowanie tekstów literackich: (a) aby być tekstem, tekst literacki musi mieć semantyczną stru k tu rę głęboką; (b) aby być teks­ tem (linearnie spójnym), tekst literacki musi z zasady zawierać związki semantyczne pomiędzy kolejnym i zdaniami itd.

Własność posiadania semantycznej stru k tu ry głębokiej jest wysoce złożona i pełna jej eksplikacja wymaga wielu badań em pirycznych i teo­ retycznych. Intuicyjnie odgadujemy, że zaw arty jest w niej m. in. waż­ ny składnik l o g i c z n y . Składnik ten ma wiele aspektów:

(a) L o g i k a r e l a c j i : teoretycznie można powiedzieć, że tekst

(24)

poprzedzają inne w strukturze bądź powierzchniowej, bądź głębokiej. Leksemy denotujące „przybyw anie” im plikują m aterialnie czynność opuszczania jakiegoś miejsca itd.

(b) L o g i k a c h r o n o l o g i i (por. Rescher 1968): pew na część

tej logiki relacji jest uformowana przez układ chronologiczny tekstu: działania muszą się rozwijać w czasie itd. Oczywiście np. w tekstach narracyjnych może dochodzić do wielu przekształceń na poziomie po­ wierzchniowym (przerw y w ciągłości, przestawienia, retrospektyw y itd.). (c) L o g i k a t o p o l o g i c z n a , jak wyżej, dla miejsc, gdzie roz­ grywa się akcja.

(d) L o g i k a m o d a l n a ; tek st rozum iany jako całość albo jedna z jego sekwencji — może być uznany za „fałszywy” (fikcja itd.), za „będący przedmiotem w iary” (mit), „praw dziwy” (historia), „możliwy” (teorie itd.).

Wszystkie te własności logiczno-semantyczne (pominęliśmy logikę funkcji i orzeczników rządzącą założeniami, im plikacjami itd.) determ i­

n u ją derywację s t r u k t u r y g ł ę b o k i e j tekstu. Oczywiście dla

wygenerowania stru k tu ry powierzchniowej tekstu potrzebna jest cała

bateria t r a n s f o r m a c j i t e k s t o w y c h : (a) elem enty postulo­

wane (przez implikację) w strukturze głębokiej mogą być usunięte z kon­ kretnej, słownej powierzchni tekstu, (b) może dochodzić do przestaw ie­ nia elementów (logicznego, chronologicznego, topologicznego), np. począ­ tek tekstu może zostać zaprezentow any później albo naw et na końcu (np. „tożsamość” m ordercy w powieści kryminalnej), późniejsze działa­ nia mogą zostać „przewidziane” na początku itd. (por. Läm m ert 1967). Transform acje te mogą objaśniać tradycyjne pojęcia takie jak fable oraz

sujet, anegdota i fabuła itd., z których pierwsze można utożsamić ze

stru k tu rą głęboką, a drugie z rzeczywiście daną stru k tu rą powierzch­ niową (por. van Dijk 197lb).

6.2. Widzieliśmy w pierwszej części tego artykułu, że większość

badań należących do „poetyki generatyw nej” jest poświęconych anali­ zowaniu (a) preferencji dla określonych typów reguł transform acji lub kształtowania — co w istocie jest problem em wysłowienia (determ inacji statystycznych), (b) zdań wykolejonych (sekwencji ułomnych lub non­ sensownych) poprzez eksplikację różnych form łamania reguł katego- rialnych lub reguł T gram atyki, bądź przez tworzenie „nowych” reguł, bądź po prostu przez zaniedbywanie użycia lub łamanie reguł „norm al­ nego” dyskursu. Pierw sze z tych odmiennych podejść, nazwane pod (a), nie rozróżnia tekstów literackich od nieliterackich, lecz tylko wyróżnia rozmaite „style” (których może być tyle, ilu pisarzy). Badanie zdań ułomnych (które także w ystępują w norm alnym , przeważnie mówionym języku) można uznać za właściwe tylko dla pewnego podzbioru tekstów

Cytaty

Powiązane dokumenty

Акцентуационные ошибки студентов младших курсов русской филологии. Studia Rossica Posnaniensia

This includes religious storytelling, and perhaps even religious storytelling in particular, since what the British writer seems to know so well, religious nar- ratives have been

That is probably why the ECJ in its case law did not limit itself to refer to the ECHR but sometimes cited some other international human rights instruments, such as the

course of just 20 years, the number of international courts and tribunals increased to over 20 permanent international courts, four of which have universal jurisdiction: the

If this party deposits this money back into a bank account, after deducting the obligatory reserve, the bank may use it to grant further loans.. As a result, €100 of the

Природа права давностного владения Говоря о природе права давностного владения, представляется, что такое владение, как

Jak zostało wspomniane,  z  nieprzychylnymi ocenami spotkała się również zasada kontradyktoryjności.  Nakreślony wyżej kontekst historyczny jest konieczny dla lep-

Właściwym środkiem dla podważania tak ujmowanej ugody sądowej jest zażalenie na postanowienie o umorzeniu postępowania, wydane w związku z zawarciem przez strony