J. S A W I C Z .
O POTRZEBI E O R G A N I Z A C J I W O J S K O W E J .
w i a r 5
grąćkiowta
1 9 1 6.
Po upadku p ow stania styczniow ego idea walki zbrojnej z Rosją o niepodległość Polski została pogrzebana, jak się w ów czas zdaw ało, na zawsze.
Nowe pokolenie okresu t. zw. „pozytyw istycz
nego" przynosiło ze sobą now y program : tw ie r
dziło, że dla narodu, który ma pewne szanse ro
zw oju gospodarczego, społecznego i kulturalnego, drugorzędną jest spraw a politycznego bytu; wie
rzyło w niesłychaną potęgę i niezw yciężoność Rosji, radziło przystosow anie się do ty ch w arun
ków bytow ania, jakie nam narzuciła przem oc ze
wnętrzna, dowodziło, ż.e, bogacąc się, zyskam y nie
podległość wewnętrzną* w ażniejszą, jego zdaniem, od sam odzielnego bytti państw ow ego; zalecało roz
stanie się z m arzeniam i o zbrojnym oporze, w któ
rego pow odzenie nie wierzyło, a które, jakoby daw ały pretekst wrogow i do zaciskania tem silniej obroży na naszym karku.
Podstaw y rozum ow ania pozytyw istów siódmego lat dziesiątka ubiegłego wieku stały się kamieniem w ęgielnym w iary olbrzymiej większości Polaków w ciągu lat 40 i więcej. Z wiarą, źe granice, ustanow ione przez szalbierczą dyplomację, zgro
4
m adzoną na kongresie wiedeńskim , są wieczne i niew zruszone, żyli i um ierali ludzie, żyły i um ie
rały całe pokolenia. Gdzieindziej św iat cały się przetw arzał, zm ieniały się granice państw , torm y ustrojów politycznych, teorje, poglądy —■ u nas kw itł trójlojalizm , jako najw yższy przejaw „pol
skiej racji stanu". Jeśli m ówiono o Polsce w czte
rech ścianach salonu, to oglądano się na wszystkie strony, czy nikt nie słyszy. Polska staw ała się coraz bardziej pojęciem geograficznem.
Rok 1905 uczynił potężny wyłom w w yobra
żeniach dotychczasow ych. Rosja, ta niew zruszona potęga, która, jak zm ora ciężyła na um ysłow ości naszej, została dotkliwie pobita przez małe pań
stew ko karzełkow atych w yspiarzy. Prysł czar. Re
w olucja rosyjska, chociaż okazała się zbyt słabą, aby m ódz się stać w państw ie carów czynni
kiem tw órczym , podkopała do reszty przekonanie o w szechpotędze rządu moskiewskiego, naszego najbrutalniejszego i najbezwzględniejszego wiel
biciela.
T a fala świeżego powietrza, którą wnosiła re
w olucja rosyjska, była zbyt silną daw ką dla wię
źnia, oddychającego zatrutą atm osferą kazam aty.
Niewolnik zachłysnął się i nie zrozumiał, że może dokonać próby w ydostania się na wolność. Nie w szyscy jednak mieli tak słabe nerw y i tak sła
bego ducha. W czasie gdy na skrajnej prawicy sławiono nadanie rzekom ej „konstytucji" przez cara, zalecając narodow i cierpliwe czekanie na
5
dalsze dobrodziejstw a rządu, a na skrajnej lewicy pleciono duby sm alone o jakim ś rządzie rewolu
cyjnym rosyjskim , który m a za nas dokonać dzieła w yzw olenia i na rachunek tych oczekiwanych do
brodziejstw ściskano czule „proletarjusza w mun
durze" rosyjskim , rozległy się męzkie słowa, na
wołujące do czynu. Hasło walki rzuciła bojowa organizacja 1906 roku.
Po raz pierw szy od lat 40 przelała się na zie
mi polskiej krew naszych ujarzmicieli i tyranów , pastw iących się nad Polską tem zacieklej, im mniej oporu się spodziew ano. Nie czas tu i miej
sce na om aw ianie szczegółowe działalności orga
nizacji bojowej. Były w niej niewątpliwie błędy i braki, zdarzały się w ypadki niedorośnięcia do poziom u ideowego, jakiego w ym agać należało od działacza, pośw ięcającego krew sw oją oiiarnie.
Ale taktem pozostaje niew zruszonym , że odw a
żono się z bardzo szczupłem i siłami atakow ać w ojenne siły w roga, przed którym drżała cala Europa, że dem oralizow ano żołnierza rosyjskiego, że zm uszano dow ództw o wojsk moskiewskich do dyzlokacji dlań niedogodnej, a co najważniejsze, zaczęto w pajać w polskie społeczeństwo wiarę, że m ożna przecież kusić się o walkę z najeźdźcą, w brew zakrzew ionem u głęboko dogmatowi bier
ności. T rzeba tylko zacząć chcieć.
Bojowa organizacja rehabilitowała społeczeń
stw o, które w swej większości nie zbudziło się do czynu. W walce z zaborcą, dla której uwerturą
były krw aw e w ypadki na placu Grzybowskim, które, jak uderzenie gromu, podziałały na W a r
szaw ę, bojów ka podniosła w ysoko sztandar Niepo
dległości. I to jest jej zasługą wobec historji.
W obec zupełnej bierności w iększości społe
czeństw a, które z przerażeniem , a niekiedy z od
razą patrzało się na toczące się śmiertelne zapasy, w alka m usiała zakończyć się przegraną. W swej dalszej działalności porew olucyjnej, prowadzonej raczej dla honoru spraw y, niż z widokam i powo
dzenia, bojów ka miała już za podstaw ę operacyjną em igracyjne środki. D otychczasow e sposoby walki, które ściśle się w iązały z fermentem rew olucyjnej doby, obecnie się przeżyły. T rzeba było w yraźnie powiedzieć to sobie i innym i w yciągnąć stąd konsekw encje.
Byli tacy, którzy sądzili, że należy przeczekać w ojenne czasy, aż do... chwili nowego w ybuchu rew olucji rosyjskiej. Inni, którzy nie utracili w iary w Polskę, poszli inną drogą. Postanow ili stw orzyć podw aliny przyszłej Armji Polskiej.
Problem at zdobycia Niepodległości nie dał się rozstrzygnąć bez pokonania arm ji rosyjskiej, oku
pującej od 10.0 lat w iększą część Polski. Aby po
konać tę armję, najliczniejszą w świecie, potrzeba było stw orzyć siłę, któraby do pewnego stopnia przynajm niej była jej rów now ażnikiem . Takiego zadania nigdy nie m ogła spełnić bojówka, zdolna co najw yżej do zadań pom ocniczych, partyzanc
kich. Zadanie było nie łatwe: nie było w Polsce
7
kaw ałka wolnej ziemi, naw et bodaj takiego, jaki zastrzeżono w kongresie wiedeńskim (Rzeczpospo
lita Krakowska). Mimo jednak wszelkich trudności, jakby dla dowiedzenia, co może zdziałać niew zru
szona wola i w ytrw ałość, oparta na zdolności po
litycznego przew idyw ania, pow staje na terenie ga
licyjskim konspiracyjna w ojskow a organizacja:
Związek W alki Czynnej.
Dzieje tej organizacji, a następnie pow stałych na jej miejsce, ju ż po zapewnieniu sobie możli
wości legalizacji, O rganizacji strzeleckich Zwią
zków i Drużyn, stanow ią okres żm udnej, prow a
dzonej w niezw ykle ciężkich w arunkach pracy.
Aby jej dokonać, aby w ykształcić w krótkim cza
sie znaczną liczbę oficerów i podoficerów przy
szłej Armji Polskiej, trzeba było przezwyciężać nietylko trudności m aterjalne i polityczne. Na ka
żdym kroku szerzyciele idei Armji Polskiej spoty
kali się z biernością ogółu, który nie chciał wi
dzieć w nowej organizacji niczego innego, jak tylko zabaw kę sportow ą, skwapliwie podchw ytując w szystkie braki i usterki. Ludzie, wyrośli w atm o
sferze 1905 roku i naw ykli, jakby się mogło zda
w ać, do idei zbrojnej walki, niechętnie wstępowali w now ą skórę polskiego żołnierza. Raziła ich tw ar
da dyscyplina w ojskow a, zrażał przym us i wciąż nad poczuciem obowiązku brał górę stary polski nałóg wiecznego sejm ikow ania i dyskutowania.
Um iejętność postępow ania i niezwykły takt Ko
m endanta Piłsudskiego stopniowo usuwały z drogi
te przeszkody, które w ypływ ały jedynie z niepo
rozum ienia i przyczyniały się do tego, że idea w alki zbrojnej z Rosją asy m iłow ała wszystkich.
Już i w Królestwie, gdzie po całkow item nie
m al zniszczeniu rew olucyjnych organizacji, w sku
tek represji rządu carskiego, sytuacja przedstawiała się na pozór rozpaczliwie, tw orzy się sieć organi
zacji w ojskow ej. W aktach sądow ych spotyka się coraz częściej nazw iska ludzi, pom aw ianych o n a leżenie do w ojskow ej organizacji, m ającej na celu w yw ołanie w Polsce zbrojnego pow stania i ciężej od innych przestępców politycznych w yrokiem są
dow ym dotkniętych. T o — jaskółki, przynoszące dobrą nowinę i zw iastujące w yzw olenie tym w szystkim , którzy w ciąż jeszcze nie chcą wierzyć, że „upom ina się o sw oje um arła".
W Galicji nastaje now a era dla organizacji w ojskow ej. N aw et austrjackie sfery w ojskow e zro
zum iały nareszcie, że ci, którzy p ragną w ojny między A ustrją a Rosją, i szykują się do walki z Rosją są ich sprzym ierzeńcam i, przynajm niej m ilitarnym i. Poczyniono różne ułatw ienia S trzel
com , zgodzono się na ich legalizację. W praw dzie szykany niektórych w yższych oficerów austrjac- kich, ludzi, w rogo usposobionych dla polskości, staw ały nieraz na przeszkodzie rozw ojow i organi
zacji, jednak uzyskano szeroką podstaw ę dla po
pularyzacji idei zbrojnej walki. Jeden za drugim w ybitni politycy, jedno za drugiem stronnictw o przejm ow ało się przeświadczeniem o konieczności
przygotow ania kadrów w ojskow ych, w celu w y
w ołania w Królestwie pow stania zbrojnego prze
ciw Rosji, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora.
Rok 1912 zawiesił nad Europą ciemne chm ury, brzem ienne burzą i coraz jaśniejszem się stawało, że wypogodzenie, jakie nastąpiło z kolei, było zaw odne i krótkotrwałe. T rzeba było się spieszyć, bo chw ila dziejow a m ogła nas zaskoczyć niedo
statecznie przygotow anych. Prace wojskowe po
szły żyw szem tempem: w organizacjach akade
mickiej młodzieży przeprow adzano uchwały, zm u
szające w szystkich do przystępow ania do strzelec
kich organizacji. O rganizacje w tym czasie były rozdarte i nie ulegały jednolitej komendzie: naw et w przededniu w ojny pow ażniejszy rozłam zagrażał.
Na szczęście, w ybuch w ojny wydobył z duszy ludzkiej szlachetniejsze pierw iastki i nakazał za
pom nieć o anim ozjach, urazach, o wszelkiej pry
wacie, o wszystkiem , co ludzi dzieli w chwili, gdy należy się łączyć dla dobra wspólnej sprawy.
O rganizacja strzelecka w ystąpiła, jako jednolita całość. Nie stawili się tylko ci, których odciął niespodziewanie szybki wybuch w ojny lub ci, których ogarnęła mobilizacja austrjacka. Na czele organizacji, która staw ała się siłą w ypadków za
czątkiem w ojska polskiego, stanął człowiek, przez w szystkich za w odza uznany; człowiek, który w y
padki przewidział i wiedział dobrze, w chwili, gdy inni potracili głowy, co czynić należy — Komen
dant Józef Piłsudski.
10
II.
Oddziały, które w dniach 6, 7 i 8 sierpnia 1914 roku opuściły koszary w O leandrach kra
kowskich, ab y niezw łocznie przekroczyć granice K rólestw a i posunąć się w głąb kraju możliwie najdalej, posiadały zupełnie w yraźne oblicze. Gło
siły one zupełną w olność i niepodległość, obejmo
w ały w posiadanie kraj imieniem prowizorycznego R ządu Narodowego, w ystępow ały pod mianem w ojska polskiego. T ak i charakter, wybitnie niepo
dległościowy. posiada cały kielecki okres kam panji.
C harakter taki dałby się utrzym ać, gdyby kraj okazał akcji Piłsudskiego takie poparcie, jakiego chw ila w ym agała. Stało się jednak inaczej. Bier
ność społeczeństw a, które darzyło wprawdzie w kraczających Strzelców platoniczną sym patją, nie dostarczyło jednak znacznej ilości rekruta;
z drugiej zaś strony intrygi niektórych stronnictw galicyjskich, które w skazyw ały rządow i austrjac- kiemu n a niebezpieczeństw o radykalizm u, uoso
bione, ich zdaniem , w osobie Piłsudskiego i jego pułku — spraw iły, że idea strzelecka uległa spa
czeniu. Stw orzono Legjony, stanow iące składow ą część arm ji austrjaokiej; skasow ano Kom isarjaty W ojska Polskiego, ten widom y znak w ładzy cy
wilnej polskiej, obejm ującej kraj w posiadanie w m iarę posuw ania się w ojska naprzód; oddano kom endę nierozum iejącym ideałów, jakie ożyw iały
11
duszę żołnierza polskiego, zależnym w zupełności od rządu austrjackiego, oficerom c. i k. armji.
T rzeba było się zgodzić na ten kompromis, bo to była jed y n a droga w danej chwili do osią
gnięcia zam ierzonego celu. A by mogło z czasem pow stać w ojsko polskie, potrzeba było czynu Le- gjonów , któreby zaśw iadczyły przed całym św ia
tem o w aleczności Polaków i ich gotow ości do oddania życia za Polskę; potrzeba było tej szkoły w ojskow ej, ja k ą daje w ojna, aby mógł powstać zastęp w ojskow ych w yższej rangi, zdolnych do dow odzenia w iększem i siłami, z chw ilą, gdy ar- m ja polska stanie się faktem. N iepodobna było dopuścić do tego, a b j' tyle w ysiłków ludzkich zo
stało zm arnow anych i aby akcja, która budziła tyle nadziei, znalazła tak tragiczne rozwiązanie, jakie stało się udziałem Legjonu W schodniego w Mszanie Dolnej.
Ale zgodzenie się na kom prom is nie znaczyło wcale, żeby idea arm ji polskiej, grającej wobec arm ji dwuch m ocarstw centralnych rolę sprzym ie
rzeńca, uległa choć na chwilę zapomnieniu. Żyła ona w um ysłach w szystkich w alczących, od Ko
m endanta począw szy, a kończąc na prostym żoł
nierzu, i ujaw niała się przy każdej sposobności.
Mimo dążności do nadania Legjonom cech land- szturm u arm ji austrjackiej, co ujaw niało się w swo
im czasie naw et w tak drastycznych pomysłach, jak niefortunna próba nakładania Legjonistom czarno-żółtej opaski, mimo oportunizmu tych czyn
12
ników, które nie znalazły dość cyw ilnej odwagi, aby w ystąpić w obec rządu i sfer w ojskow ych austrjackich z energiczną obroną sam odzielności Legjonów , w alka o ich odrębność i o ich polski charakter trw ała bezustannie.
Zdobycie W arszaw y i opanow anie całego Kró
lestw a Polskiego przez w ojska sprzym ierzone obu m ocarstw centralnych, winno było pociągnąć za sobą ze stro n y tych m ocarstw współdziałanie w utw orzeniu Rządu N arodow ego Polskiego, przy rów noczesnem przekształceniu Legjonów w arm ję polską. Legjony w dotychczasow ej swojej formie były dem onstracją polityczną, niczem więcej. Dal
sze kontynuow anie w erbunku za w skazów kam i, danem i z W arszaw y, znaczyłoby tyle tylko, że społeczeństw u polskiemu ta forma dem onstracji najzupełniej w ystarcza, że kw ituje ono z dążeń do posiadania własnej woli. Stronnictw a niepodle
głościowe Królestw a tego nie uczyniły: wolały one raczej zaw iesić w erbunek rekruta i krok swój szczegółowo um otyw ow ały. W interesie dalszego rozw oju Legjonów , zgodnego z życzeniem całego społeczeństw a, leżało raczej uszczuplenie ich li
czebne, niż wzm ożenie ich now ym napływ em re
kruta, przy kapitulacji z zasadniczych naszych żądań. A rgum ent, że L egjony, nieposilane przy
pływ em rekruta, istnieć przestaną, zw racał się całą siłą przeciw rządow i austrjackiem u, gdyż trudno było przypuścić, aby rząd ten zgodził się tak ła
tw o na w ypuszczenie z rąk tak w ażnego a tak
13
taniego atu tu i tak wielki m ającego walor w mię
dzynarodow ych stosunkach, jakim są Legjony polskie, współdziałające z arm ją austro-węgierską.
W zm ożenie siły liczebnej dziś istniejących Le
gjonów drogą w erbunku nie daje najmniejszej rę kojm i, że ulegną one przekształceniu w wojsko polskie naw et w tym w ypadku, gdyby liczba ich przew yższyła 100 tysięcy. Naczelna kom enda ar
mji austrjackiej uw ażałaby się nadal za uprawnio
ną do postępow ania z Legjonam i według swej woli narzucania im na dowódców generałów austrjackich, obcych zupełnie polskim dążnościom państw ow o-tw órczym , rozpraszania ich po całym froncie, ew entualnie naw et szykanow ania, jak to się nieraz zdarzało. S am a liczebność Legjonów nie w ystarcza jeszcze do stw orzenia norm pra
w nych, które nadałyby Legjonom cechę wojska polskiego.
Z resztą proklam ow anie w erbunku byłoby przed
sięwzięciem zgoła bezcelowem z chwilą, gdy sam fakt niezm iernie pow olnego napływ ania rekruta był jaskraw em św iadectw em niezadowolenia spo
łeczeństw a z form, jakie narzucone zostały L e
gjonom z zew nątrz, w brew dążnościom ich inicja
torów. Społeczeństw o polskie zajęło stanowisko zupełnie jasne i jedyne, jakie w danych okolicz
nościach zająć było m ożna. W yraziło ono goto
w ość złożenia na ołtarzu O jczyzny dalszych krwa
w ych ofiar, pod w arunkiem jednak, że powstanie w ojsko polskie i będzie stworzony rząd polski.
14
Polska da żołnierza i nie poskąpi dla niego re
sztek sw ego mienia, ale uczyni to jedynie na we
zw anie w łasnego rządu i jako podwalinę własnej armji.
T akie stanow isko zajęła najlepsza i najodpo- w iedzialniejsza część opinji publicznej w Polsce i stanow isko to po dziś dzień zajm uje. U trzym a
nie go i nadal jest koniecznem , gdyż, jeżeli pra
w dą jest, że istnienie polskiego rządu i polskiej arm ji jest lepszą i pew niejszą g w arancją odbudo
w ania polski od w szelkich zapewnień dyplom a
tycznych, czy to ustnych czy podpisem i pieczę
cią stw ierdzonych, to w nie m niejszym stopniu rzeczyw istości odpowiadać będzie twierdzenie, że brak takiej arm ji w chwili decydującej pom ścić się może strasznie na naszych losach.
Nie pow inniśm y sądzić, że osiągnięcie zgody n a stw orzenie w łasnej armji należałoby do przed
sięwzięć beznadziejnych. Nieraz już om aw ianą była możliwość podobnego w yjścia. M ocarstw a centralne, które w toku obecnej w ojny większe będą m iały trudności do przełam ania na Zachodzie, niż na W schodzie; które nieraz się m iały sposob
ność przekonać o w aleczności i w ytrzym ałości, p rz y wielkich próbach ofenzyw y rosyjskiej, pol
skiego żołnierza, znaleźć się m ogą w tej sytuacji, że dła zużytkow ania w łasnego żołnierza na in
n ych frontach u znają za pożądane, aby m ur, zbu
dow any z piersi polskich żołnierzy, bronił ziem polskich przed barbarzyńską inw azją m oskiewską.
15
T ę misję, przekazaną nam w spuściźnie przez pradziadów, wojsko polskie podejmie z radością i w ypełni skutecznie. Pam iętać jednak trzeba, że w obec istnienia stałego porozum ienia między obu aliantam i i wobec oświadczenia, złożonego na try
bunie Kanclerskiej, że oba m ocarstw a centralne rozw iążą wspólnie spraw ę polską, nie może w y
starczyć zgoda ze strony samej tylko Austryi, która w ykazała tyle zachłanności w sw ych dą
żnościach do inkorporacji naszych Legjonów. Oba państw a, zarów no Niemcy, ja k i Austrja, musia
łyby uznać wojsko polskie za swego sprzymie
rzeńca i w ziąć na siebie gw arancję jego dalszego istnienia. Do nas należałoby dostarczenie rekruta.
Bez względu na to, czy zgoda tego rodzaju nastąpiłaby pod wpływem obliczeń natury militar
nej, czy też dla osiągnięcia moralnego sukcesu, jakim byłaby m ożność pochw alenia się przed ca
łym światem , że naród polski stanął, jak jeden mąż, z bronią w ręku przeciw Moskwie, w soju
szu z Zachodem , na chwilę tę musimyć być przygotow ani.
T ę rolę przygotow aw czą spełnić musi organi
zacja w ojskow a.
III.
Jest w naszem społeczeństwie wielu takich, którzy dowodzą, że w chwili decydującej w szyst
ko, czego trzeba, zawsze znaleźć się musi. Jest
16
to pogląd, który w życiu nie znajduje uspraw ie
dliwienia. Mieliśmy już w naszych dziejach szereg m om entów , kiedy nam brakło zdolnych dyplom a
tów, wodzów, mężów stanu, ludzi charakteru, lu
dzi czynu, i to było naszą tragedją. Nigdy jednak może pogląd tego rodzaju nie zaw ierał mniej słu
szności, niż w tym w ypadku, gdy chodzi o zor
ganizow anie armji.
Arm ji nikt jeszcze nie zaim prow izow ał na po
czekaniu i nie zaim prow izuje — to m usim y w y
raźnie sobie powiedzieć. W iele m ożna oczekiwać od chwili. M ożna w to wierzyć, że chwila taka, jak ogłoszenie aktu niepodległości, porw ałaby w szystkich i uczyniłaby zbyteczną agitację za utworzeniem polskiej armji. Gdzież się jednak znajdą oficerowie dla tej armji? Czy ich również m ożna zaim prowizować? Czy znajdzie się ktoś taki, ktoby mógł utrzym yw ać, że w yższe w y
kształcenie w ojskow e m ożna zdobyć na pocze
kaniu?
W szyscy, którzy przed w ojną przez czas dłuż
szy lub krótszy pracowali w organizacjach Zw.
czy drużyn strzeleckich, wiedzą, ile wysiłków ko
sztow ało zdobycie wiedzy w ojskow ej. W norm al
nych w aru nkach, tam , gdzie państw o zakłada szkoły wojskowe, okres przygotow aw czy, niezbę
dny, do należytego wyszkolenia oficerów rang w yższych, trw a zw ykle dłużej. I u nas okres przygotow aw czy do w ojny trw ał zbyt krótko. Je
żeli, pomimo tego, posiadam y w Legjonach w y-
17
bitnych w ojskow ych, stało się to możliwem, dzię
ki ich niepospolitym zdolnościom na tem polu, które u Polaków nie należą do rzadkości, a na
stępnie dzięki tem u, że w ojna jest najlepszą szko
łą sztuki w ojskow ej.
T e właśnie okoliczności pozw alają mniemać, że, chociaż dzisiaj okres przygotow aw czy z na
tury rzeczy m usi być krótszy, gdyż czasu pozo
staje o wiele mniej od tego, którym rozporządzano w dobie przedw ojennej, prace przygotow aw cze nie pójdą n a m arne. Chodzi jednak o to, aby ich nie zaniechać, aby nie łudzić się przypuszczeniem , że bez nich obejść się może. Przecież naw et wyćwi
czenie żołnierza w ym aga pew nego czasu, zanim nauczy się na tyle w ładać bronią i na tyle za
znajom i się z m usztrą, że m ożna go posłać w po
le. Lepiej będzie, jeśli teraz się tego wszystkiego nauczy, niżby w ostatniej ehwili, gdy rozlegnie się hasło w stępow ania do szeregu, trzeba było ro
zpocząć dla w szystkich żm udną pracę.
Kto napraw dę myśli o stworzeniu armji pol
skiej, która w wojnie obecnej mogłaby wziąć udział, i w to wierzy, ten nie może z lekceważe
niem patrzeć na polską organizacyjną pracę woj
skową.
IV.
Terenem działalności organizacji wojskowej w inny być ziemie polskie dawnego zaboru rosyj
2
18
skiego. Przedew szystkiem wchodzi tu w grę Kró
lestw o Polskie, a następnie inne ziemie polskie, lub naw et posiadające choćby częściowo ludność polską, które losy w ojny w ydarły panow aniu ro
syjskiem u. W obec tego, że rząd moskiewski przed swem cofnięciem się nie w ybrał z tych ziem zna
cznej ilości rekruta, m aterjału na polską arm ję jest tu poddostatkiem. Byłoby to m arnow aniem polskiej siły żyw otnej, gdyby ten liczny m aterjał ludzki nie miał rozstrzygać o losach Polski w de
cydującej chw ili albo w skutek swej bezczynności, albo w skutek udania się na roboty do Prus czy do Austrji (to ostatnie zużytkow anie m aterjału ludzkiego jest, jak wiadomo, przeż obie władze okupacyjne usilnie zalecane).
Pod względem obfitości rozporządzalnego ma
terjału ludzkiego Królestwo stoi bez porów nania w yżej od Poznańskiego i Galicji, gdzie wszystkich, zdolnych do noszenia broni, zabrano do wojska.
T a okoliczność jest jedną z najw ażniejszych, dla których o przeniesieniu działalności organizacji wojskowej na teren innych zaborów nie może być mowy.
Że siły organizacji w ojskow ej m uszą być zw ró
cone przeciw Rosji, jako przeciw najzaciętszem u i najbardziej nieprzejednanem u w rogow i państw o
wości polskiej, jest sam o przez się zrozumiałem.
F ront musi organizacja zająć antyrosyjski, bo ta
kież sam e stanow isko zajm uje polska polityka nie
podległościowa, zm ierzająca do przyw rócenia poi-
19
skiej p ań stw o w o ści. O m ożności m ilitarnej działa
nia n a trz y Ironty m o g ą m yśleć ty lk o ludzie, po
lity czn ie niedorozw inięci.
Pew ne czynniki w Królestwie, godząc się w za
sadzie na potrzebę istnienia wojskowej organizacji, pragnęłyby, aby nie posiadała ona w yraźnego oblicza; aby to była organizacja n a wszelki w y
padek, która niewiadomo, przeciw komu się zw ró
ci. Doświadczenie uczy, że po za takiemi organi
zacjam i, niewiadomo w jakim celu pow stającem i i przeciw komu zwróconem i, kryje się zawsze ktoś, który dobrze wie, poco one istnieją i dla jakiej polityki je w yzyskać może. Dlatego ko- niecznem jest szczere postaw ienie spraw y, która jest nieodzow nym w arunkiem organizacyjnego zaufania.
Pomimo tak jasnego postaw ienia spraw y, or
ganizacja musi być, niestety, w dzisiejszych w a
runkach tajn ą, g dyż aż do chwili pomyślnego rozstrzygnięcia spraw y arm ji polskiej drogą poro
zumienia się społeczeństw a polskiego z rządam i okupacyjnem i, spotykać ją m ogą (tak, jak to już dziś się dzieje) m niejsze lub większe represje.
Nadm ierna gorliwość tych, którzy na linji etapo
wej wojsk m ocarstw sprzym ierzonych pragnęliby widzieć absolutną ciszę i m artw otę, najczęściej zaś ignorancja, dzięki której ten czy ów urzęd- dnik zupełnie spraw y sobie zdać nie może z isto
ty organizacji, spraw iają, że organizacja w swej działalności napotyka pow ażne przeszkody. Stąd
w ynika dla w szystkich jej członków obowiązek konspiracyjności i to w daleko w iększym stopniu, niż kiedykolw iekbądź za czasów rosyjskich. Cza
sy są w ojenne, i organizacja, działająca w takiej sytuacji, m usi otaczać całą sw ą działalność abso
lutną tajem nicą. N ajm niejsze uchybienie zasadom konspiracyjności może narazić na szw ank po
m yślny rozwój całej organizacji.
W całej sw ojej działalności, organizacja w oj
skow a ożyw iona jest temi sam em i tendencjam i, co i polityczny ruch niepodległościowy Królestwa.
K rólestw o nie znalazło się dotąd w tak szczęśli
w ych w arunkach, aby m ódz w yłonić z siebie Rząd N arodow y. Do pew nego stopnia rolę repre
zentacji politycznej Królestwa pełni C entralny Ko
m itet N arodow y, pow stały drogą zjednoczenia o r ganizacyjnego w szystkich instytucji narodow ych prow incjonalnych (jak W ydziały Narodowe, Rady N arodow e i t. p.), oraz stronnictw niepodległo
ściow ych, grup i w ybitnych jednostek, działają
cych na terenie W arszaw y. Z tym Centralnym Komitetem organizacja w ojskow a pozostaje w sta łym kontakcie.
Poniew aż m om ent czynnego w ystąpienia orga
nizacji, w edług przew idyw ań, na jakie chwila dzi
siejsza pozw ala, nastąpić musi, rzeczą jest w ażną, aby każdy, w stępujący do organizacji, zdaw ał so
bie z tego sprawę. O rganizacja w ojskow a nie jest instytucją, która każdem u życzącem u udziela wie
dzy w ojskow ej dla jego w łasnej przyjem ności,
_
20_
21
nie nakładając nań żadnych zobow iązań. Przeci
wnie, każdy w stępujący musi uw ażać się za żoł
nierza, bezwzględnie zobow iązanego do wojskowej karności, i powinien pam iętać, że i na niego przyjdzie kolej w ystąpienia. Niewolno ani w chwili decydującej od czynnego w ystąpienia się uchylać, ani też okazyw ać niecierpliwości z powodu opó
źniania się m om entu w dania się w czynną walkę.
Rzeczą K om endy i czynników m iarodajnych jest m om ent ten określić. Rzeczą żołnierża jest słuchać i na- swój udział w organizacji z pow agą, w łaści
w ą chwili dzisiejszej, się zapatryw ać. Społeczeń
stw o zaś całe, świadom e, że arm ja jest niezbęd
nym czynnikiem państw ow ości polskiej, powinno nieść organizacji sw ą pom oc i ofiarność.
V.
Ofiarność ta nie jest pow szechna. Pochodzi to z niedość pow szechnego przejęcia się przez społe
czeństwo ideą sam odzielnej walki zbrojnej. I dziś jeszcze, pomimo ciężkiego doświadczenia dwuch lat ubiegłych, organizacja posiada wrogów , lub ludzi nieżyczliwie dla niej usposobionych.
Przeciwników organizacji wojskowej m ożnaby podzielić na trzy kategorje. Pierw szą stanow ią ci, którzy dotąd w iary w Rosję, w jej pow rót na ziemie polskie i w łaski, m ogące stąd n a nas spłynąć, się nie wyrzekli. Obóz to najbardziej nieprzejednany. Na potrzebę w ykształcenia w oj
22
skow ego moskalofile często zasadniczo się godzą, pragnęliby jednak, aby to była organizacja, zw ró
cona Irontem przeciwko Niemcom i Austrji, choć sam ym na założenie podobnej brak wszelkich da
nych, a przedew szystkiem odwagi. Dla zam asko
w ania sw ych istotnych celów mówią o organiza
cji trój frontowej W m ożność istnienia takiej or
ganizacji nikt nie wierzy, zależy im jednak na tem, aby skom prom itow ać cały ruch niepodległo
ściow y. Dopóki nie zaniknie u nich zupełnie prze
św iadczenie o m ożności pow rotu do tak przez nich pożądanych przedw ojennych stosunków , ich polityka względem organizacji w ojskow ej będzie taką sam ą, jak i względem Legjonów: polityką szczucia.
Zw olennicy kierunku „austrofilskiego" mniej m ają pow odów zasadniczych do zw alczania orga
nizacji w ojskow ej: ich stosunek jednak do tejże w praktyce przybiera formy bardzo nieżyczliwe.
I oni dążą do stw orzenia armji polskiej: za jedyną drogę, w iodącą do tego celu, u w a żają jednak m a
sow e zapędzanie ludzi do w alczących na W ołyniu Legjonów, do czego, mimo, że tyle razy akcja ich spotkała się z niepowodzeniem , nie tracą ochoty.
Zwolennikom D epartam entu W ojskow ego w y star
cza przypuszczenie, że w razie w zm ożenia Legjo
nów do liczby bardzo pokaźnej, m ożna będzie od rządu austrjackiego w ytargow ać pew ne ustępstwa, i tą drogą przyczyniać się do usam odzielnienia Legjonów. Choć droga, którą kroczy D epartam ent
28
W ojskow y, nie jest usłana sukcesam i, lecz prze
ciwnie, istnieje cały szereg faktów, św iadczących 0 tern, że D epartam ent gotów jest godzić się na jaknajdalej idący kom prom is, nie zbija to z tropu jego fanatycznych (na szczęście, nielicznych) zw o
lenników, którzy zw alczają organizację wojskową, widząc w niej niebezpiecznego dla siebie konku
renta. Zw alczanie to przybiera często bardzo dra
styczne formy.
Najwięcej przeciw ników posiada organizacja w śród ludzi biernych, których dziś w społeczeń
stwie jest bardzo dużo. W ychow ała ich niewola, 1 dlatego obaw iają się wszelkiego czynu, w tem przekonaniu, że przystosow anie się zapew nia lepsze w arunki bytu, wszelki zaś śm iały czyn może nas zepchnąć w gorszy odm ęt niewoli. Nadewszystko zaś boją się ryzyka i chcą w szystko wiedzieć na- pew no, p y tają o gw arancję, nieświadom i tego, że najlepszą g w arancję stw arza czyn. W ślepocie, która, g dyb y stała się pow szechną, m ogłaby się strasznie na losie Polski pomścić, tw ierdzą, że to, co nas ma spotkać, stanie się, bez żadnego z n a
szej strony współudziału. T en chorobliwy deter- minizm jest zakorzenioną w adą, pozostałą w spu- ściźnie po tych, którzy zaw sze w m om entach kryty czn y ch oglądali się na cudzą pom oc, zam iast stw arzać w łasną siłę. Poglądom tego rodzaju trzeba wypowiedzieć walkę, a dla skuteczniejszego zw alczania należy przeciw staw ić im pracę realną.
24
Bezczynności i bierności m usi być przeciwstaw io
ny czyn.
Obok stw orzenia rządu polskiego, praca przy
gotow aw cza, m ająca na celu utworzenie armji polskiej, m ającej w toku obecnej w ojny zadecy
dow ać o naszych losach, jest jedynym programem czynu politycznego na dobę dzisiejszą. Około tego program u skupić się powinno w szystko to, co jest żyw em w społeczeństwie. Musi się upow szechnić w społeczeństw ie to przekonanie, że powinien u nas panow ać przym us m oralny tam , gdzie cho
dzi o złożenie sw ego życia na ołtarzu Ojczyzny, podobnie jak w innych krajach, posiadających państw ow ość w łasną, istnieje przym us fizyczny.
B ylibyśm y narodem , niezdolnym do uzyskania i utrzym ania niepodległego bytu, gdybyśm y prac, m ających na celu utw orzenie polskiej siły zbroj
nej, nie umieli postaw ić na pierw szym planie.
Biblioteka Śląska w Katowicach I d : 0030000700945
C en a 16 g r o s z y .