GAZETKA
PRZEDSZKOLNA
LUTY 2022
-przepis na pączusie -dokarmiamy ptaki
-wspólne czytanie ,,mroźny dzień"
-walentynkowe serdyszka z masy solnej
-karnawałowe karty pracy
W tym wydaniu
PRZEPIS NA SZYBKIE PĄCZKI Z SERKIEM WANILIOWYM
Składniki na ok. 27 małych pączków:
1 i 1/4 szklanki mąki pszennej
25 dkg. waniliowego serka homogenizowanego
2 duże jajka
1-2 łyżki spirytusu lub rumu 1 łyżeczka proszku do
pieczenia
olej do smażenia
Serek, jajka i przesia ną mąkę dokładnie zmiksowa ć, dodać proszek do pieczen ia i alkohol, całość wymieszać. Ł yżką nakładać
niewielkie porcje cia sta na mocno rozgrzany, głęboki o lej. Pączki
smażyć z obu stron na złoty kolor.
Wyjmować łyżką ced zakową na papierowy ręcznik. Pączki przed podaniem można p osypać cukrem
pudrem.
Ogólnopolski Dzień Dokarmiania Zwierzyny Leśnej przypada na 11 lutego
Ptaki dokarmiamy tylko podczas mrozów i/lub śniegu, regularnie i aż do nastania odwilży.
Jeśli zaczniemy – nie przestawajmy.
Pokarm wykładamy w czystym miejscu – niezjedzone, zalegające resztki gniją, są siedliskiem bakterii i groźnych dla ptaków chorób.
Podajemy naturalny i świeży pokarm, np. łuskane ziarna słonecznika – chleb oraz resztki z naszego stołu (słone, doprawiane dania) mogą im poważnie zaszkodzić.
Wystawiamy także świeżą wodę.
Pierwszy mróz i śnieg to sygnał, że czas wywiesić karmniki. Warto jednak wiedzieć jak mądrze dokarmiać ptaki, aby im nie zaszkodzić. Dokarmianie
ptaków to duża odpowiedzialność. Jeśli jest źle zorganizowane może ptakom bardziej zaszkodzić niż chłód czy głód.
Jak mądrze dokarmiać ptaki zimą, aby im nie szkodzić?
\Ważne, żeby przestrzegać kilku podstawowych zasad:
Na Polanie pod Dębem zima trwała w najlepsze. Po kilkudniowych opadach śniegu chwycił mróz i rzeczkę pokryła gruba warstwa lodu. Wstał nowy dzień. Szron osiadł na wszystkim, czego nie przykrył śnieg, i okolica
zaczęła przypominać lodową krainę. Karmnik, w którym siedziały napuszone Wróble i tulące się do siebie Sikorki, obwieszony był wielkimi soplami. Paśnik otoczyły Sarny, które zajadały się świeżymi burakami cukrowymi i sianem zostawionymi w nocy przez leśniczego. Przygotował on też bryłę soli, zwaną lizawką, by dzięki niej zwierzęta,
osłabione srogą i przedłużającą się zimą, mogły uzupełnić brak witamin i minerałów. Chętnych do lizania nie brakowało, a pierwsze w kolejce ustawiły się Jelenie. Młode Sarny, korzystając z nieuwagi rodziców, postanowiły pobrykać przy zamarzniętej rzeczce, a najodważniejsza z nich wskoczyła na lód. Raciczki natychmiast jej się
rozjechały i Sarenka runęła jak długa. Próbując wstać, poczuła, że lód pod nią zaczyna się załamywać. Tak, ten dzień nie zaczął się dobrze.
– O rany! Lód pęka! Ratunku! – krzyknęła.
– Ha, ha, bardzo śmieszne. Nie nabierzesz nas! – odkrzyknęła jej któraś z koleżanek.
– Ale ja nie żartuję! Pomóżcie albo biegnijcie po rodziców!
Kiedy Sarenki się zorientowały, że ich koleżanka naprawdę nie żartuje, sparaliżował je strach i nie mogły się ruszyć. Nie wiadomo, jak zakończyłyby się zabawy na lodzie, gdyby nie Łoś, który akurat przechadzał się w
pobliżu i zauważył, co się dzieje. Przybiegł czym prędzej, stanął na brzegu, nastawił poroże i krzyknął do Sarenki, aby za nie chwyciła. Z trudem, ale udało się wyciągnąć ją na brzeg.
– Biegnijcie do rodziców – powiedział Łoś, kiedy wszyscy doszli do siebie. – Tym razem nic im nie powiem. Myślę, że i bez tego zapamiętacie tę lekcję na długo – dodał.
Młodym Sarnom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Tymczasem na Polanie od rana nikt się nie pojawił.
Zajączki spały wtulone w mamę, rodzina Lisów spała wtulona w siebie nawzajem, a Łasica – wtulona we własny ogon. Wszyscy mieli za sobą dni pełne wrażeń. Zajączki i Łasica odpoczywały po niekończących się zabawach na śniegu, a Lisy – po całonocnych polowaniach. Zajączki z tego wszystkiego złapały lekkie przeziębienie, Łasica
zmagała się z katarem, a Lisy były po prostu bardzo zmęczone. Zimą trudniej jest cokolwiek upolować czy choćby porwać Kurę. Kurniki są zamknięte, a ludzie bardziej wyczuleni na wszelkie hałasy z zewnątrz. Rano odeszły
Żubry. Dołączyły do większego stada, które Sojka wypatrzyła na nieodległej polanie kilka dni wcześniej. Żubry uznały, że w większej grupie łatwiej im będzie przetrwać mrozy i w ten oto sposób na Polanie i dookoła niej zrobiło się naprawdę pusto i cicho. Przy paśniku pojawiła się co prawda rodzina Dzików, ale zachowywała się bezszelestnie, podobnie jak Sarny i Jelenie. Dziki starały się wykopać jak najwięcej warzyw spod śniegu,
zostawiając zawartość paśnika swoim mniej doświadczonym w ryciu sąsiadom. Sowie Mądrej Głowie nie dane było nacieszyć się ciszą, która zapadła na Polanie. Mijało południe, gdy obudziły ją jakieś krzyki z zewnątrz.
Rozpoznała głos Wiewiórki Spryciulki i bardzo niechętnie wyszła z dziupli. Wiewiórka krzyczała na Wronę:
– Oddawaj, co nie twoje! Oddawaj, słyszysz?!
– Co tu się dzieje, kochane moje? – zapytała Sowa, przecierając oczy i sadowiąc się na gałęzi.
– Co się dzieje? – odparła pytaniem na pytanie Wiewiórka. – Co się dzieje?! Jestem okradana, to się dzieje!
– Wrono, czy to prawda? – zapytała Sowa.
Wrona nie powiedziała nic, nie tylko dlatego, że trzymała zdobycz w dziobie, ale też dlatego, że była bardzo głodna i nie miała ochoty się tłumaczyć. Nie pierwszy to raz ptak podebrał Spryciulce odrobinę zimowych zapasów. Tym razem były to orzechy.
– Wrono, nie muszę ci chyba tłumaczyć, że kradzież jest zła? Bardzo zła – zaczęła łagodnie Sowa.
Wrona skinęła na znak, że niczego nie trzeba jej tłumaczyć i że nie jest dumna z tego, co zaszło. W dziobie nadal trzymała orzech i nie zamierzała go wypuszczać.
– Zdaję sobie też sprawę z tego, że zima jest długa i ciężka tego roku, wszędzie leży gruba warstwa śniegu i coraz ciężej znaleźć cokolwiek do jedzenia. W związku z tym proponuję zapomnieć o sprawie i się rozejść. – Sowa
popatrzyła pytającym wzrokiem na Wiewiórkę.
– Jak zapomnieć o sprawie?! – wrzasnęła tamta.
– No, zwyczajnie – odparła spokojnie Mądra Głowa. – Mówiłaś, że masz sporo zapasów, więc nie będziesz głodować, a Wrona obieca, że to się nie powtórzy, prawda? – Spojrzała pytająco na winowajczynię.