• Nie Znaleziono Wyników

Problematyka sprawiedliwości w filozofii politycznej Platona : (na podstawie "Gorgiasza" i "Państwa")

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problematyka sprawiedliwości w filozofii politycznej Platona : (na podstawie "Gorgiasza" i "Państwa")"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Problematyka sprawiedliwości w

filozofii politycznej Platona : (na

podstawie "Gorgiasza" i "Państwa")

Studia Politicae Universitatis Silesiensis 1, 57-74

(2)

Piotr Świercz

Problematyka sprawiedliwości

w filozofii politycznej Platona

(na podstawie Gorgiasza i Państwa)

’ Α λλ ά μέν δή κα ί ώς γε σύ λέγεις δεινός b βίος. ού γάρ τοι θαυμάζοιμ' αν εί Εύριίτίδης άληθή έν τοΐσδε

λέγει, λέγων τις δ’ οΐδεν, εί τό ζην μέν έστι κατθανεΐν,

τό κατθανεΐν δε ζην;

Platon, Gorgiasz, 492e

F u n d am en tem filozofii politycznej P la to n a s ą główne założenia jego ontologii, w m yśl których a sp e k t rzeczyw istości poznaw alny zmysłowo je st wyłącznie odbiciem, cieniem „bardziej bytującej” rze­ czywistości noetycznej, rzeczywistości idei. Najprościej rzecz ujmując, oznacza to, że zarówno uniw ersalia, jak i tran scen d en talia s ą nie ty l­ ko bytam i realnym i (nie myślnymi), lecz ich bytow anie jest praw dziw ­ sze, trw ałe i niezm ienne, przez co są one czynnikam i w arunkującym i bytow anie rzeczyw istości zmysłowej.

K w intesen cją ontologii plato ń sk iej, a ta k że jego epistem ologii, a sp ek tu ascetyczno-m istyczno-teologicznego, a tak że koncepcji poli­ tyki je st „mit jask in i”1. J a k pisze Giovanni Reale, „cieniami w jaskini są czysto zmysłowe pozory rzeczy, natom iast posągi i inne wytworzone przedmioty sym bolizują wszystkie rzeczy zmysłowe; m ur przedstaw ia

1 Zob. G. R e a l e : H istoria filozofii sta rożytn ej. T. 2: P la to n i Arystoteles. P rzeł. E .l. Z i e l i ń s k i . L u b lin 1999, s. 3 4 7 -3 5 4 .

(3)

przegrodę, k tó ra oddziela rzeczy zm ysłowe od ponadzm ysłow ych. Znajdujące się poza m urem rzeczy prawdziwe i gwiazdy sym bolizują rzeczyw istość w jej praw dziw ym bycie, to znaczy idee; słońce n a to ­ m iast symbolizuje ideę D obra”2.

W łączając do rozw ażań najnow sze u s ta le n ia w b a d a n iu filozo­ fii platońskiej, związane z problem atyką tzw. άγραφα δόγματα3, można postaw ić n astęp u jącą tezę: najw yższa zasada (m eta-zasada) ontologii platońskiej - Jedno je st tożsam e z Dobrem 4; Jedno-Dobro odnosi się z a te m zarów no do a sp e k tu ontologicznego, ja k i aksjologicznego. M o żn a pow iedzieć, że m e ta -z a s a d a Je d n o -D o b ro j e s t z w ień c z e ­ niem platońskiej m etafizyki (filozofii pierwszej), syntetyzującym on- tologiczne źródła filozofii P lato n a o eleacko-pitagorejskiej prow enien­ cji, z etyczno-aksjologicznymi, u podstaw których leży myśl Sokrate­ sa. Oznacza to, że na fundam encie platońskiej refleksji nad polityką opiera się założenie o istn ie n iu obiektywnej, transcendentnej wobec człow ieka rzeczyw istości aksjologicznej; to nie człowiek je s t tw ó r­ c ą Dobra, sprawiedliwości, etyki; powinien on być wyłącznie czynni­ kiem poznawczym i kontem plującym rzeczywistość od niego n ie za ­ leżną.

Do najw ażniejszych określeń Jednego, których wedle świadectw przede wszystkim A rystotelesa używał Platon, należała M iara: „Jed­ no określał Platon jako m iarę, co znajduje w ielokrotne potw ierdze­ nie u A rystotelesa. [...] Dla P latona Jedność, w jej relacjach ze św ia­ tem , je st najw yższą m ia rą bytu, dobra (άρετή) i prawdy, i jako m iara w łaśnie odnosi się do św iata, je st z nim norm atyw nie skorelow ana. [...] Z racji swej największej dokładności, najwyższej niepodzielności, prostoty i niezmienności pojęcie pierwotnego pryncypium jako Miary, poza fundam entalnym e l e m e n t a r y z u j ą c y m znaczeniem , z jego

2 Ibidem , s. 351.

3 P ro b le m a ty k a p la to ń sk ie j „n a u k i n ie p is a n e j” z o s ta ła w p ro w a d zo n a do a n a liz y filozofii tw órcy A kadem ii około połow y u biegłego s tu le c ia przez tzw. szkołę ty b in g e ń - s k ą (H .J. K rä m e r i K. G aiser; do zw olenników tego nowego o dczytyw ania P la to n a n a le ż ą te ż m .in. Th.A . S zlęzak i G. R e ale, a w P olsce np. M. Wesoły i S. B landzi). Więcej n a te n te m a t zob. np. G. R e a l e : H istoria filozofii...·, n ajp ełn iej w lite r a tu r z e p olskiej sp ra w ę tę p re z e n tu je S. B lan d zi w sw ych dw óch m onografiach: Henologia, meontologia, dialek-

tyka. P latońsk ie p o s z u k iw a n i e ontologii idei w P arm enidesie. W a rsz a w a 1992 i P la to ń ­ s k i proje kt filozofii pierwszej. W a rsz a w a 2002.

4 „Jed n o zostaje u to ż sam io n e p rze z P la to n a z D obrem [...]. I chociaż P la to n rozum ie D obro b a rd z ie j w se n sie ontologicznym niż aksjologicznym (p o d sta w a te o rii w arto ści) o ra z areto lo g iczn y m (źródło sp ra w n o śc i m oraln y ch ), to zró w n an ie D o b ra z n a jw y ż sz ą J e d n o ś c ią i M ia rą u m ożliw ia ró w n ież d ed u k c ję idei w a rto śc i i n o rm p o stę p o w an ia , d ają c w te n sposób oparcie filozofii p r a k ty c z n e j”. S. B l a n d z i : P la to ń sk i projekt...,

(4)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

59

ontologicznymi i gnozeologicznymi im plikacjam i, łączy w sobie s tru k ­ tu ra ln e znaczenia s k a l i - g r a n i c y - n o r m y , rozum ianych jako dw u­ członowa relacja”5.

Filozofia polityki P lato n a całkowicie przystaje do ontologicznych u staleń filozofa. Poszukiw ania Jedności-D obra-M iary s ta ją się celem platońskich dociekań politycznych. C entralnym problem em politycz­ nym je st u P lato n a zagadnienie sprawiedliwości - podstaw ą zaś tego zagadnienia je st u stalen ie M iary tejże sprawiedliwości. Aby w pełni uwypuklić sens platońskich analiz, konieczne je st ukazan ie ich w pew­ nym kontekście. K ontekstem tym je st kry ty k a wcześniejszych grec­ kich koncepcji M iary i sprawiedliw ości, przede w szystkim zaś kon­ cepcji pow stałych w ram ach sofistyki6.

Z agadnienie sofistycznego podejścia do p ro b lem aty k i is tn ie n ia obiektywnej M iary u k azan e je st w Teajtecie, w w ygłaszanej przez So­ k ra te sa ta k zwanej Apologii Protagorasa. Nauczyciel P lato n a w kłada w u sta najsław niejszego z sofistów koncepcję homo m ensura, ze wzglę­ du na wagę przytoczoną in extenso: „Bo ja powiadam, że praw da ma się tak, jak napisałem : że m ia rą je st każdy z nas; tego, co istnieje, i tego, co nie. N iezm iernie się przecież różni jeden z n a s od drugiego tym właśnie, że dla jednego coś innego istnieje i wydaje mu się, a dla d ru ­ giego znowu coś innego.

A jeśli o m ądrość chodzi i o m ędrca, to najdalszy jestem od tw ier­ dzenia, że ich w ogóle nie ma, tylko w łaśnie takiego człowieka nazy­ wam mądrym, który, jeśli się komukolwiek z nas coś wydaje złem i jest złem, rzecz potrafi odwrócić i sprawić, że się ta rzecz i wydawać będzie dobra, i będzie dobra. A myśl moją nie tylko sam ym i słowami ścigaj, ale ta k oto jaśniej próbuj zrozumieć, co myślę.

Więc tak, jak się poprzednio mówiło, przypomnij sobie, że choremu jadło gorzkie się wydaje i jest gorzkie, a dla zdrowego i je st przeciw­ ne, i wydaje się. Żadnego z nich nie trzeba robić m ądrzejszym . To n a ­ wet niemożliwe. I nie należy twierdzić, że chory je st głupi, jako iż tak m niema, a zdrowy je st mądry, dlatego że m niem a przeciwnie. Tylko jeden stan zam ieniać na drugi, bo ten drugi s ta n je st lepszy. Lekarz zm ienia stany z pomocą lekarstw , a sofista — z pomocą słów. Bo czło­ wieka, który fałszywie sądzi, n ik t nigdy nie doprowadzi do tego, żeby później prawdziwie sądził, bo ani sądów nie ma tam , gdzie rzeczy nie ma, ani też sądzić nie można inaczej, niż się czuje, a to, co się czuje, je st zawsze praw dziwe.

5 Ibidem, s. 199, 200, 201.

6 Zob. m.in. R. L e g u t ko: Państwo Platona. „Przegląd Filozoficzny — N ow a Seria” 1992, R. 1, nr 1, s. 1 6 1 -1 6 2 .

(5)

Uważam, że jeśli ktoś dzięki tem u, że z jego d u szą źle, żywi złe m niem ania, tem u stanow i duszy pokrewne, wtedy dusza zdrowa po­ trafi ta k zrobić, że ten człowiek nabierze innych m niem ań, lepszych, w tym samym rodzaju. To b ęd ą też tylko widziadła, choć je niektórzy - niedoświadczeni - nazyw ają praw dą. A ja uw ażam , że lepsze s ą jed ­ ne m niem ania od drugich, ale prawdziwsze - wcale nie.

A jeśli o mędrców idzie, kochany Sokratesie, to daleki jestem od tego, żeby ich żabam i nazywać, tylko mówię, że to niby lekarze dla ciał i niby rolnicy dla roślin. Twierdzę bowiem, że i ci roślinom, jeśli któ ra z nich zasłabnie, zam iast złych w rażeń, dobre i zdrowe w raże­ nia - niby praw dy - w pajają, a mędrcy i dobrzy mówcy spraw iają, że się państw om rzeczy zdrowe, zam iast lichych, w ydają sprawiedliw e. Bo jakiekolw iek by rzeczy dane państw o za spraw iedliw e i piękne uważało, takim i też one dla niego b ę d ą jak długo państw o w nie wie­ rzy; mędrzec spraw ia, że w każdym wypadku zam iast tego, co je st dla państw a złe, przychodzi to, co jest dobre i dobre się wydaje. Tak samo i sofista potrafi swoich wychowanków prowadzić. M ądry jest i godzien grubych pieniędzy z ręki tych, których wychował. Tak oto m ądrzejsi s ą jedni od drugich i nik t nie żywi m niem ania mylnego, a ty - chcesz, czy nie chcesz - zgodzić się musisz, że m ia rą jesteś sam . O staje się w tym wszystkim ta moja m yśl”7.

Konsekwencją zasady homo m ensura jest zatem relatyw izm etycz­ ny, którego przezw yciężenie je st możliwe na drodze konwencji. L u ­ dzie nie dysponują żadnym obiektywnym k ryterium , które pozw ala­ łoby kierować się ku rozwiązaniom prawdziwym i słusznym . Rozwią­ zania tak ie po prostu nie istnieją. Je d y n ą w skazów ką ja k ą państw a i mędrcy posiadają, jest utilitas. Nie jest ono jed n ak czynnikiem s ta ­ łym - rolę k reaty w n ą odgrywa tu w szak państwo. Zależnie od zm ien­ nych potrzeb państw a zm ienia się też treść zasady użyteczności.

O ile fu n d am en taln a teza Protagorasa, iż nie istnieje obiektywna M iara prawdy, dobra, spraw iedliw ości (czyli z asa d a relatyw izm u), zostaje przejęta przez w szystkich przedstaw icieli sofistyki, o tyle kon- wencjonalizm społeczny (w sparty przez P rotagorasa postulatem rów ­ ności politycznej8) część tego n u rtu odrzuca. S ą to zwolennicy praw a

7 P l a t o n: Teajteł. 1 6 6 d -1 6 7 d . T łum . W. W i t w i e k i . W: P l a t o n : Dialogi. T. 2. K ęty 1999, s. 3 6 6 -3 6 7 .

8 „Zeus f...], bojąc się o ró d lu d z k i, żeby nie w yginął ze sz czętem , p o sy ła H erm e sa, ab y ludziom p rzy p ro w ad ził W sty d i Poczucie p ra w a : one m iały sta n o w ić ła d i p o rzą d ek p aństw ow y, m iały lu d zi w ęzłam i p rz y ja ź n i pow iązać.

P y ta w ięc H e rm e s Z eu sa, w ja k i by sposób chciał ludziom dać w sty d i poczucie p ra w a . Czy ta k , ja k s ą u m ie ję tn o ści ro zd a n e, ta k i te m am podzielić? A ro z d a n e s ą tak: je d en , k tó ry u m ie ję tn o ść le k a r s k ą p o sia d a, w y sta rc zy n a w ielu n ie lek arzy , a podobnie

(6)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

61

natury, rozum ianego jako prawo silniejszego. N ajw ażniejszym i jego p rzedstaw icielam i s ą K allikles z dialogu G orgiasz oraz Trazym ach z Państwa.

Poglądy prezentow ane przez stworzonego przez P latona Kallikle- sa poruszają niezwykle szeroką problem atykę. Nie miejsce tu jednak na kom pleksow ą analizę tej niesłychanie bogatej in telek tu aln ie po­ staci. U k azan ia w y m ag ają jedynie te w ątki, k tóre w sposób bezpo­ średni dotyczą sprawiedliwości. Oto, co stw ierdza Kallikles: „Ja mam wrażenie, że ci, co praw a u k ła d a ją to są ludzie słabi, to ci, których jest wielu. Oni dla siebie, dla swojej własnej korzyści u stan a w ia ją praw a, u s ta la ją pochwały, fo rm u łu ją nagany, bo się boją żwawszych jedno­ stek spośród ludzi, takich, którzy by potrafili więcej mieć niż oni - boją się, żeby ci nie posiedli więcej od nich, więc m ów ią że brzydką i n iesp raw ied liw ą rzeczą je st w yprzedzać drugich w łasnym m a ją t­ kiem i że jest krzyw dzeniem drugich: starać się posiadać więcej niż oni. Oni sam i lu b ią podobno mieć tyle tylko, co drudzy, bo s ą lichszy­ mi jednostkam i. Dlatego też prawo opinii powiada, że czymś n iesp ra­ wiedliwym i czymś brzydkim je st starać się mieć więcej niż ci, któ ­ rych je s t w ielu, i n azy w ają to krzyw dzeniem drugich. Tym czasem n a tu ra sam a pokazuje, że spraw iedliw ie jest, aby jed n o stka lepsza m iała więcej niż gorsza, i potężniejsza więcej niż słaba”9.

W prowadzenie przez K alliklesa „prawa sprawiedliwego z n atu ry ” może być rozum iane jako wprowadzenie obiektywnej Miary. Je d n a k ­ że cały k o n tek st jego wypowiedzi przeczy takiej in terp retacji. K alli­ kles w dalszej części dysputy z Sokratesem nie je st w stanie sprecy­ zować, czym jest w istocie swej „silniejszy z n atu ry ” - odrzuca po kolei

in n i fachowcy. Więc i w sty d i poczucie p ra w a ta k sam o m am rozm ieścić po lu d ziach , czy te ż je rozdzielić p o m ięd zy w szy stk ich ?

- P om iędzy w sz y stk ic h - pow iad a Z eus - i n ie ch a j to k aż d y m a w sobie. Bo nie p o w stały b y p a ń s tw a , gdyby ty lk o nieliczn i z nich tego d o stą p ili, podobnie ja k innych sz tu k . I praw o ta m u sta n ó w ode m nie, żeby ta k ieg o , k tó ry n ie p o tra fi mieć w sobie w sty d u i poczucia p ra w a , za b ija n o ja k p a rs z y w ą owcę w p a ń stw ie .

Tak tedy, S o k ra te sie , i d la te g o to i in n i Ateńczycy, k ie d y m ow a o sp raw n o śc i a r c h i­ te k to n ic zn e j albo in n e j ja k ie jś rze m ieśln ic zej, że n ie w ie lu m a w ted y głos i gdyby w ów ­ czas głos z a b ie ra ł k to ś sto jący poza ty m i n ielicznym i, n ie z n o s z ą tego, ja k p ow iadasz, a ja mówię, że s łu s z n ie ro b ią. K iedy zaś id ą n a narad y , w k tó ry c h po lity czn a dzielność w grze, a ta się p rze cie ż w zupełn o ści p o w in n a o p ierać n a ro z są d k u , k tó ry m p a n u je m y n a d sobą, i n a sp ra w ie d liw o śc i, s łu s z n ie w ów czas k ażd eg o o b y w a te la d o p u sz c z a ją do głosu, boć w ypada, żeby k aż d y w łaśn ie te cnoty m iał w sobie, alboby p a ń s tw nie było. Oto. S o k ra te sie , ja k a j e s t tego p rzy czy n a”. P l a t o n : P rotagoras. 322 c -3 2 3 a. T łum . W. W i t w i c к i. W: P l a t o n : D ialogi. Т. 1..., s. 280.

9 P l a t o n : G orgiasz. 483 b—483 d. T łum . W. W i t w i с к i. W: P l a t o n : D ialogi. T. 1..., s. 394.

(7)

różne propozycje, m.in. silniejszy fizycznie czy mądrzejszy. W koncep­ cji K alliklesa chodzi o to, że silniejszym jest ten, który takim się okaże w praktyce. Relatywizm protagorejski, choć w specyficznym ujęciu, został zatem przez K alliklesa utrzym any.

Nieco inaczej prezentuje „prawo silniejszego” Trazymach: „Ja tw ier­ dzę, że to, co sprawiedliwe, to nic innego, jak tylko to, co leży w in tere­ sie mocniejszego. [...] każdy rząd u stan aw ia praw a dla własnego in te ­ resu. D em okracja u stan aw ia praw a dem okratyczne, d y k ta tu ra - dyk­ tato rsk ie, a inne rządy ta k samo. A jak je ustanow ią, wtedy ogłaszają rząd zo n y m , że to je s t sp raw ied liw e dla rządzonych, co je s t w in ­ teresie rządzących, a kto się z tych przepisów wyłamuje, tego k a rz ą za to, że niby prawo łamie i jest niesprawiedliwy. Więc to jest poczciwa duszo to, co m am na myśli; że w każdym państw ie spraw iedliw ość polega na jednym i tym samym: n a interesie ustalonego rządu. Rząd przecież m a siłę. Więc kto dobrze rachuje, tem u wychodzi, że s p ra ­ wiedliwość wszędzie polega na jednym i tym samym: na in teresie moc­ niejszego”10.

Trazym ach zachowuje więc relatywizm , który w dalszej części swe­ go wywodu doprowadza wręcz do pełni, do doskonałości: „Bo przecież ci, co obelgi m iotają na niespraw iedliw ość, robią to nie z obawy przed w yrządzaniem krzywd, tylko z obawy przed ich doznaw aniem . W ten sposób, Sokratesie, krzyw da i niesprawiedliwość robiona, ja k się n a ­ leży (scil. »dopełnienie m iary zbrodni«), je st o zn ak ą większej mocy i je st czymś bardziej szlacheckim i pańskim niż sprawiedliwość. I tak od początku mówiłem, sprawiedliwość to nic innego, jak tylko interes mocniejszego, a sprawiedliw e je st to, co mu służy i leży w jego in te re ­ sie”11. W przeciw ieństw ie do P ro tag o rasa zatem „polityczność” nie stanow i dla Trazym acha próby przezwyciężenia czy choćby złagodze­ nia relatyw izm u. W prost przeciw nie - państw o staje się jego zw ień­ czeniem. Ten stan idei dotyczących M iary i sprawiedliwości staje się dla P lato n a punktem wyjścia dla sform ułow ania w łasnych koncepcji.

Isto tę sporu między S o k ratesem z jednej stro n y a G orgiaszem , Polosem i Kalliklesem - z drugiej stanowi właśnie istnienie obiektyw­ nej Miary. P retek stem do dyskusji je st problem, czy lepiej je s t być krzywdzonym , czy krzywdzącym. Platon, ustam i S okratesa, zajm uje stanow isko po stronie „bycia krzyw dzonym ”. F u n d a m e n ta ln ą tr u d ­ nością, ja k ą ma do pokonania, je st kryterium , na którym można by oprzeć tę tezę. Niew ątpliwie bowiem nie sposób odmówić słuszności

1(1 I d e m : P aństw o. I. 338 c -3 3 9 a. T łu m . W. W i t w i с к i. W: P l a t o n : P aństw o,

p ra w a . K ęty 1999, s. 2 8 -2 9 .

(8)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

63

Kalliklesowi. I P laton też tego nie jest w stan ie uczynić. Żadna jed­ nostka, kierując się jedynie własnym interesem , nigdy nie zgodzi się na poświęcenie w łasnego in teresu (bycie krzywdzonym), lecz zawsze wybierze poświęcenie interesów innych (krzyw dzenie).

Platon zdaje sobie doskonale spraw ę z faktu, że poszukiw anie u za­ sadnienia swojego stanow iska ograniczone jedynie do „miary ludzkiej” jest niezwykle tru d n e. Próbuje w praw dzie osłabić nieco argum enty Kalliklesa. S ta ra się bowiem wykazać, że Kalliklesowe rady, których cel stanowi „życie jako takie, i sława, i inne dobra niezliczone”, s ą frag­ m entaryczne; ich e w e n tu a ln a skuteczność o k azu je się w znacznej m ierze przypadkow a (nota bene, koresponduje to znakom icie z n a j­ ogólniejszą oceną sofistyki ze strony P lato n a i A rystotelesa: je st to badanie „niebytu”, opierające się nie na „sztuce-mądrości-nauce”, lecz na doświadczeniu. Jej wnioski s ą jednostkowe, z perspektyw y zatem nauczania nie p rzed staw iają większej w artości, s ą w łaśnie przypad­ kowe12). Gdy Kallikles, pogardliwie odnosząc się do filozofii, odwołuje się do a rg u m e n tu praktycznego, takiego m ianow icie, że posiadanie „sztuki filozoficznej” nie uchroniłoby S o k ratesa przed przegraniem rozprawy w sądzie, gdyby ktoś niesprawiedliwie go oskarżył13, Platon sprow adza ten arg u m en t do absurdu: „Czy też uw ażasz, że powinien o to dbać człowiek, żeby żył jak najdłuższy czas, i wyuczyć się takich sztuk, które nas zawsze z niebezpieczeństw ra tu ją , jak ta, której ty mnie radzisz się wyuczyć: ta retoryka, któ ra ludzi po sądach ratuje? [...] Czyż i um iejętność pływ ania wydaje się ci czymś czcigodnym? [...] przecież i ona ra tu je ludzi od śmierci, jeśli p o p adną w w arunki, które tej um iejętności w ym agają”14.

12 Zob. P l a t o n : S o fista . 253 e -2 5 4 b. T łu m . W. W i t w i c k i . W: P l a t o n : D ialogi. T. 2...; A r y s t o t e l e s -.M eta fizyka . XI, 8, 1064 b. T ek st p o lsk i opraco w ali M.A. K r ą ­ p i e c i A. M a r y n i a r c z y k n a podst. tłu m a c z e n ia T. Z e l e ź n i k a . T. 2. L u b lin 1998, s. 166.

13 „P rzecież d zisia j, gdyby cię k to w ziął, czy in n e g o ta k ie g o , i do w ięz ie n ia k a z a ł zaprow adzić, m ów iąc, żeś z b ro d n ię popełnił, choćbyś był c a łk ie m n ie w in n y - to w iesz, że n ie u m ia łb y ś sobie dać rady, ty lk o by ci się w głow ie k ręciło i z o tw a rty m i u s ta m i stałb y ś, słow a nie u m ie ją c powiedzieć; a w są d zie się znalazłszy, choćby ci się oskarżyciel tra fił lichy i b a łw a n o s ta tn i, w yrok śm ierci b yś d o sta ł, gdyby m u się podobało pro p o n o ­ w ać d la ciebie śm ierć. I cóż to za m ądrość, S o k ra te sie , jeżeli ja k a ś s z tu k a zdolnego człow ieka gorszym robi, ta k że a n i sa m sobie pom óc n ie p o tra fi, a n i nie w y ra tu je z n a j­ w iększych n ie b ez p iec ze ń stw siebie sam ego, a n i z in n y c h nikogo, a n iep rz y jac ie le z c a łe ­ go m ie n ia go o b e d rą i po p ro s tu b ez czci w sw ym p a ń s tw ie b ęd z ie żył? T akiego p rzecież wolno, je ślib y m i g ru b sze g o słow a użyć m iał, b e z k a rn ie w p y sk i bić!”. P l a t o n : Gor-

gia sz. 486 a - c ..., s. 397.

" Ibidem , 511 b—c, s. 432. N a różnicę m iędzy po d ejściem K a llik le sa a w łasn y m zw rac a P la to n u w ag ę ju ż n a w stę p ie sp o ru S o k ra te s a z so fistą , stw ie rd z a ją c (słow a

(9)

Najogólniej rzecz ujmując, według P latona kalliklesowe „życiowe powodzenie” nie może odgrywać roli Miary: jest subiektyw ne, zm ien­ ne i niep o zn aw aln e, a jedynie dośw iadczalne. M iary szukać n a le ­ ży zatem w czymś od człowieka niezależnym , przez to obiektywnym, a także w czymś stałym oraz poznawalnym.

M iarę tę w prow adza P lato n w końcowych fragm entach. W tym celu odwołuje się do m itu o sądzie po śmierci. Przypowieść w swej isto­ cie je st całkowitym przeciw ieństw em poglądów K alłiklesa. Sąd sp ra ­ wowany n a polecenie Zeusa przez trzech sędziów: Minosa, Radam an- ty sa i A jakosa je s t M ia rą o b iek ty w n ą i stałą: „Za czasów K ronosa i niedaw no jeszcze, kiedy już Zeus władzę miał w ręku, sędziam i ży­ wych byli ludzie żywi, a sądy odbywali w tym dniu, w którym każdy m iał um rzeć. D latego źle w ypadały wyroki. Więc P lu to n i dozorcy z Wysp Szczęśliwych poszli i powiedzieli Zeusowi, że przybyw ają do nich ludzie tego niegodni. Więc powiedział Zeus: [...] Teraz, pewnie, źle w ypadają wyroki, bo w u b ran iu — powiada - sądzi się tych, co m ają iść pod sąd, bo się ich sądzi za życia. Więc wielu jest takich - powiada - którzy dusze m ają podłe, a u b ran i s ą w ciała piękne, i w pochodze­ nie, i bogactwa, i kiedy ma być sąd, idzie za nim i wielu świadków, aby poświadczyć, że żyli spraw iedliw ie. [...] O dtąd trzeba staw ać na są ­ dzie bez tego wszystkiego. Nago m u szą staw ać na sądzie um arli. I sę­ dzia m usi być nagi - um arły sam ą tylko d u szą ogląda naty ch m iast po śm ierci każdego, z d ala od w szelkich krew nych; na ziem i z o sta ją w szystkie tam te ozdoby, żeby sąd mógł być sprawiedliwy [...]”15. J a k

S o k ra te s a do K alłik lesa): „[...] k aż d y z n a s ko ch a się w dwóch. J a w A lk ib ia d e sie , sy n u K le in ia s a , i w filozofii, a ty w D em osie a te ń s k im i w sy n u P y rila m p a . O tóż n ie ra z u w aż am , że choć je s te ś człow iek tę g i, to je d n a k , cokolw iek pow ie tw ój u k o c h a n y i ja k ­ kolw iek pow ie, że się rzeczy m a ją , ty nie u m ie sz pow iedzieć, że nie, tylk o się k ręc isz n a w sz y s tk ie strony. N a z g ro m a d ze n iu , je że li coś m ówisz, a D em os a te ń s k i pow ie, że nie ta k je s t, o b ra c a sz się n a m iejscu i m ów isz to, czego on chce, a w sto s u n k u do ch ło p ak a P y rila m p a , tego pięknego, znow u czegoś podobnego doznajesz. Chęciom i słow om k o ­ ch an k ó w nie u m ie sz się sprzeciw ić, ta k że gdyby k to ś kiedyś sły szał to, co pod ich w pły­ w em m ów isz, i dziw iłby się, ja k ie to g łu p ie, ty byś m u może pow iedział, gdybyś chciał p ra w d ę mówić, że ja k długo k to ś tw oich koch an k ó w n ie zm usi, żeby ta k m ówić p r z e s ta ­ li, to i ty n ie p rz e s ta n ie s z ta k mówić. O tóż u w aż aj, że i ode m nie m u sisz podobnych rz e ­ czy słu c h ać i nie dziw się, że to ja m ów ię, ty lk o spraw , żeby filozofia, m oja u k o c h a n a , te słow a m ów ić p rz e s ta ła . Bo ona, p rz y ja c ie lu miły, mówi z a w s z e to, co d ziś ode m n ie słyszysz, i je s t m i w p o ró w n a n iu do in n y c h koch an k ó w zn aczn ie m niej k a p r y ś n a . Bo sy n K le in ia s a , te n tu ta j, d z i ś j e s t t e g o z d a n i a , a j u t r o in n e g o ; f ilo z o f ia z a w s z e j e d n e g o [podkr - P.S.]”. Ibidem , 481 d - 4 8 2 a, s. 392. P ow odzenie życiowe ja k o M ia ra , p o sia d a te sa m e cechy, co o p in ia K le in ia s a — je s t z m ien n a , czyli w ogóle n ie m oże być M ia rą . Co inn eg o filozofia, k tó r a d ąż ąc do p o z n a n ia praw dy, m oże sta n o w ić sta łą , p o sia d a z a te m cechy M iary.

(10)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

65

stw ierd za P la to n w podsum ow aniu zap rezen to w an eg o frag m en tu , należy więc prowadzić tak ie życie, „które się i na tam tym świecie przy­ dać gotowo”16.

Koncepcja ta nosi niew ątpliw ie cechy u ty litarn e. Platon nie u za­ sadnia w tym dialogu sprawiedliwości ze względu n a n ią sam ą, lecz koncentruje się na korzyściach, jak ie z takiego postępow ania w yni­ k a ją (a precyzyjniej: wynikać mogą). Tę utylitarność podkreśla z mocą w końcowych fragm entach Gorgiasza: „A nam aw iam i wszystkich in ­ nych ludzi, jak tylko mogę, i ciebie przede wszystkim , tak, jak ty mnie, do życia takiego, jak moje, i do zawodu tego, który w art wszystkich zawodów tych tu taj, i besztam cię, że nie potrafisz się na samopomoc zdobyć, kiedy cię spraw iedliw ość karząca dosięgnie i przyjdzie sąd, którym właśnie opisał. I ty, przyszedłszy przed sędziego, przed syna Eginy, kiedy cię przychwyci i odprowadzić każe, otworzysz u sta i gło­ wa ci się kręcić będzie; zgoła nie mniej niż mnie tu ta j, tak tobie tam , i ciebie, może, kto bić zacznie, i może naw et w tw arz, na wstyd i w róż­ ne sposoby poniew ierać”17.

Pojawia się oczywiście pytanie, czy istnieje pewność, że sąd, o któ­ rym mówi Platon, będzie m iał miejsce; mówiąc inaczej, jakie s ą prze­ słanki, które um ożliw iają Platonow i w prowadzenie sądu-M iary, jaki jest jego statu s epistemologiczny? W kilku miejscach swego wywodu P lato n zw raca uw agę n a słabość epistem ologiczną w łasnego a rg u ­ m entu. Zwraca się do Kalliklesa tymi np. słowami: „Ty może myślisz, że to m it - niby bajka starej p iastu n k i i patrzysz n a to z góry”18; nieco wcześniej zaś po d k reśla „fideistyczny” niejako c h a ra k te r przyjęcia tez zaw arty ch w tej przypow ieści: „Ja, w iesz, K ałliklesie, w ie r z ę [podkr. P.S.] tym słowom i tego patrzę, żebym pokazał sędziem u d u ­ szę jak najzdrow szą”19. P la to ń sk a propozycja przypom ina więc sw ą k o n stru k cją za kła d P ascala: etyczny wybór, wedle k ry teriu m u ty li­ tarnego, w sytuacji niepewności. Jed n ak to podobieństwo jest pozor­ ne. Sytuacja niepewności, o której była uprzednio mowa, nie ma cha­ ra k te ru absolutnego. Choć bowiem Platon nazywa opowieść o sądzie „m item ” lub „przypowieścią”, to jednocześnie określa j ą jako „prawdę

Hi Ibidem , 527 b, s. 449. K onieczne je s t zw rócenie w ty m m iejscu u w agi n a przyw o­ ływ any i w tym d ialogu fu n d a m e n ta ln y problem antrop o lo g iczn y : Kim je s t człowiek? W edle P la to n a , człow iek s k ła d a się z ciała i duszy, je d n a k ż e n ie j e s t to złożenie dwóch rów now ażnych części: „praw dziw y” człowiek to dusza; „Śm ierć to nie je s t [...] nic innego, ja k ro złączen ie się dwóch rzeczy: d u sz y i ciała od sie b ie”. Ib id em , 524 b, s. 446. D usza je s t n ie śm ie rte ln a , ciało za ś je s t je d y n ie jej ziem skim „ fu te ra łe m ”.

17 Ibidem , 526 e -5 2 7 a, s. 449. ls Ibidem , 527 a, s. 449. ls Ibidem , 526 d. s. 448. 5 S tu d ia P o litica e .

(11)

w sposób negatyw ny zestaw ienie z innym i możliwościami: „I nie by­ łoby w tym nic osobliwego, żeby gardzić takim i rzeczam i (scil. opo­ w ieścią o sądzie po śmierci), gdybyśmy, szukając kędykolwiek, mogli znaleźć coś lepszego, praw dziwszego. A tym czasem w idzisz - mówi S o k rates do K alliklesa - że choć was je st trzech i jesteście n a jm ą ­ drzejsi między H ellenam i, ty, Polos i Gorgiasz, nie umiecie dowieść, że n ależy inne życie jak ieś prow adzić [...]. Tyle tu ta j przeciw nych tw ierdzeń upadło, a ostało się to jedno, że wystrzegać się należy krzyw­ dzenia drugich więcej niźli krzywdy własnej i w każdym razie m ęż­ czyzna dbać powinien nie o to, żeby się wydawał dzielnym, ale żeby był tak im i w życiu pryw atnym , i w publicznym”21.

N asuw a się oczywiście w tym miejscu pytanie, czy konieczne jest w ogóle poszukiw anie „czegokolwiek prawdziwego”? J a k sam Platon u zasad n ia konieczność odwołania się do m itu sądu? Najogólniej rzecz ujm ując, czemu służyć ma „powołanie” Miary? Wydaje się, że najlep­ szym u zasadnieniem je st fu n d am en taln y cel platonizm u: w yjaśnie­ nie św iata, a co z tym się wiąże, założenie, że jest przedm iot w yjaśnia­ nia, czyli że św iat jest ustrukturalizow any, jest Kosmosem, nie Cha­

osem: „Powiadają mędrcy, Kalliklesie, że niebo, i ziemię, i bogów, i lu­

dzi wspólność utrzym uje w związku i przyjaźni, i porządek, i rozum, i sprawiedliwość. Dlatego się to wszystko razem układem św iata n a ­ zywa, przyjacielu, a nie rozkładem ani rozpustą. A ty, m am w rażenie, nie zw racasz na to uwagi; tak iś m ądry człowiek, a nie dostrzegasz, że równość geom etryczna i u bogów, i u ludzi w ielką moc posiada”22.

M iara sprawiedliwości je st zatem politycznym aspek tem Miary, ja k ą je st Jedno-Dobro: „Poznanie najwyższej Jedności je st zarazem , ja k au to r Epinom is [uczeń Platona, Filip z O puntu - P.S.] bezpośred­ nio potem tłum aczy, p o d staw ą ludzkiej eudajm onii i politycznego ładu”23. Bez poszukiwania tejże M iary nie sposób zrozumieć, czym jest polityka, nie sposób się n ią zajmować: „Uważam, że ja jeden spośród niew ielu Ateńczyków, żebym nie powiedział: ja sam jeden oddaję się sztuce prawdziwej polityki i ja jedyny spośród współczesnych u p ra ­ wiam działalność społeczną”24.

2(1 Ib id em , 523 a, s. 445. 21 Ibidem , 527 a -5 2 7 b, s. 449. 22 Ibidem , 508 a, s. 428.

23 S. B l a n d z i : P la to ń sk i p ro je k t..., s. 270.

24 „A że n ie dla p rzy p o d o b a n ia się m ów ię te słow a, z k tó ry m i się zaw sze odzyw am , a le m a jąc to, co n ajlep sze, n a oku. n ie to, co n ajp rz y jem n iejsze , i n ie chcę u rz ą d z a ć tego, co ty p och w alasz, tych figlarnych popisów, d la te g o n ie będę m iał co m ów ić p rze d są d em . I to sa m o słow o n a m yśl mi przychodzi, k tó re m Polosow i pow iedział. B ę d ą m n ie sądzili

(12)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

67

Rodzą się pytania: Czy w Gorgiaszu przedstaw iona jest najogól­ niejsza definicja sprawiedliwości? Czy Platon podejmuje próbę n a d a ­ nia ogólnej treści tem u pojęciu? Z nakom itą ilu stra c ją jest tu dyskusja między głównymi b o h ateram i dialogu o w łaścicielach beczek z roz­ m aitym i, trudno dostępnym i napojam i: „Otóż jeden z nich - mówi So­ k rates - napełniw szy je raz, aniby więcej nie dolewał, aniby się o nic nie troszczył, tylko by m iał z tym spokój. A dla drugiego byłyby źró­ dła, podobnie jak i dla tamtego, dostępne wprawdzie, ale z trudnością, a naczynia byłyby dziuraw e i zgniłe - więc m usiałby je ciągle i w dzień, i w nocy napełniać, alboby mu było straszn ie przykro. Więc jeśli taki je st żywot jeden i drugi, to powiesz, że żywot człowieka niepowścią­ gliwego szczęśliwszy je st niż porządnego?”25

Opierając się n a tym przykładzie, form ułuje Platon definicję sp ra ­ wiedliwości: „Dusza rozum nie panująca nad sobą jest dobra. [...] Kto rozum nie p anuje n ad sobą, ten będzie [...] postępow ał, ja k należy, i w stosunku do bogów, i do ludzi [...]. A znowu, postępując jak należy w stosunku do ludzi, będzie m usiał postępować sprawiedliw ie [,..]”26. Sprawiedliwość je st więc rozum nym panow aniem n ad sobą w stosunku do ludzi, czyli w relacjach politycznych.

ta k , ja k b y m a łe dzieci le k a rz a sądziły, gdyby go z a s k a rż a ł k u c h a rz . Bo z a sta n ó w się, co by mógł pow iedzieć n a sw oją obronę ta k i człow iek, gdyby go one przechw yciły, a k to ś by go o s k a rż a ł, m ówiąc: Dzieci, b a rd z o w iele złego w am w y rz ą d z a te n człow iek; i w am sam y m , i najm ło d szy ch z w as psuje, bo w ycin a i w y p ala , i w ycieńcza, i d u si ta k , że czło­ w iek tr a c i g r u n t pod nogam i, a s tr a s z n ie g o rzk ie rzeczy w ypijać k a rz e i ła k n ą ć , i p ra g ­ n ie n ie cierpieć; n ie ta k , ja k ja , k tó ry w as liczn y m i i p rzy je m n y m i, i ró żn o ro d n y m i d a ­ n ia m i u g aszc zam . Co, m yślisz, m ógłby w ta k im p rz y p a d k u fa ta ln y m przechw ycony le k a rz m ieć do p o w iedzenia? G dyby p ra w d ę p o w iedział, że ja to w szy stk o robiłem , dzieci m oje, d la zdrow ia, to, ja k m yślisz, co by za k rz y k p o d n ie śli ta c y sędziow ie? Czy nie s tr a s z n y ? ” P l a t o n : G orgiasz, 521 d - 5 2 2 a, s. 443. N ale ży p o d k reślić, że P la to n odw ołuje się d la ilu s tra c ji filozofa-m ędrca do te g o sa m eg o p rz y k ła d u le k a rz a , k tó ry m p osłużył się P ro ta g o ra s d la ilu s tra c ji sofisty. J e d n a k ż e w n io sk i p rz e z obu z tego p rz y ­ k ła d u w y p ro w a d za n e s ą c a łk ie m o d m ie n n e. D la P ro ta g o ra s a bow iem , le k a rz to je d y n ie człow iek dośw iadczony, k tó ry leczy poszczególne p rzy p a d k i; P la to n k ła d z ie z a ś a k c e n t n a w iedzę (m ądrość) le k a rz a , d o ty c z ą c ą tego, co ogólne (ona bow iem sta n o w i p o d sta w ę le czen ia poszczególnych przypadków ).

25 Ibidem , 493 e -4 9 4 a, s. 4 0 7 .1 p y ta d alej S o k ra te s: „Jak ż e, p rze k o n y w a m cię ty m o p o w iad a n ie m i zgodzisz się, że p o rz ą d n e życie lepsze je s t niż rozw iązłe, czy nie p rze k o ­ n y w am ”. K allikles zaś odpow iada: „Nie p rzekonyw asz, S o k ra tesie. Bo ten , napełniony, n ie m a nigdy przyjem ności żadnej; to je s t ta k , ja k p rze d ch w ilą m ów iłem , życie jakiegoś k a m ie n ia , bez rad o ści i bez p rzy k ro ści. P rz y jem n o ść życia w ty m , żeby n ap ły w a ło ja k n ajw ięcej”. Ibidem , 494 e—495 a, s. 407.

2(i Ibidem . 507 a. s. 427; p o stę p o w a n ie w łaściw e w s to s u n k u do bogów P la to n n a z y ­ w a „zbożnością”. Ibidem , 507 b, s. 427.

(13)

Zagadnienie sprawiedliw ości stanow i zasadniczy problem b a d a ­ ny przez P lato n a w Państwie. U stalen ia przyjęte w Gorgiaszu s ta ją się tu niejako punktem wyjścia rozw ażań, w trakcie których zostają poddane krytycznej analizie. Przede w szystkim więc, w księdze I so­ fista Trazym ach form ułuje przedstaw ione uprzednio koncepcje doty­ czące sprawiedliwości. Można przyjąć w pewnym uproszczeniu, że s ą one re k a p itu la cją tezy Kalliklesa o „prawie silniejszego” (choć Trazy­ mach ujm uje je, w przeciwieństwie do Kalliklesa, przez pryzm at r e ­ lacji rządzący - rządzeni; słuszność jest zawsze po stronie rządu-pań- stw a, który działa we własnym interesie). Jednakże w księdze II Adej- m antos wygłasza mowę, k tó rą m ożna by określić jako Apologię Tra- zymacha: in ten cją jest wprawdzie obalenie jego stanow iska, lecz za ­ razem poddaje zdecydowanej krytyce stanow isko, które w znacznej m ierze zbliżone jest do przyjętego przez P latona w Gorgiaszu.

Po pierw sze, A dejm ant podważa jako źródło M iary w prow adzoną tam przypowieść o sądzie: „No tak , ale przed bogami ani się ukryć, an i im gw ałtu zadać nie można. Zapewne, ale jeśli ich w ogóle nie ma albo się nie troszczą o ludzkie sprawy, to i my się nie mamy co tro sz ­ czyć o to, żeby się kryć. A jeżeli s ą i nam i się interesują, to przecież my zn ik ąd in ąd o tym nie wiemy, aniśm y o nich nie słyszeli, jak tylko z podań i genealogii u poetów [w Gorgiaszu powołuje się P lato n na Hom era, z którego zaczerpnął opowieść o sądzie - P.S.]. A poeci sam i mówią, że m ożna z pomocą ofiar i błagalnych modłów, i wotów na bogów wpływać i przeciągać ich n a swoją stronę. Poetom albo trzeba wierzyć w jedno i w drugie, albo nie wierzyć ani w jedno, ani w drugie. Więc jeżeli wierzyć, to zarabiać nieuczciwie, a z tego, co się zarobi, opłacać ofiary. Jeśli będziem y uczciwi, unikniem y k ary boskiej, ale odepchniem y zyski z nieuczciwości. A jeśli nieuczciwi, to zarobim y grubo, a modląc się i grzesząc, potrafim y jakoś bogów ubłagać i ujść bezkarnie. Ale jednak w H adesie będziem y k aran i za to, cośmy tu ta j nabroili — my sami, albo nasze wnuki! Ależ mój kochany. Powie ten, co w nioskuje; przecież znowu w tajem n iczen ia i nabożeństw a żałobne wiele m ogą zrobić i ci bogowie, którzy rozgrzeszenia przynoszą — jak m ówią najw iększe państw a i potomkowie bogów, poeci i prorocy, k tó ­ rzy objawiają, że to tak je st”27.

Z odrzucenia sądu jako M iary w ynika, sugerow ane już z re sz tą w przytoczonym cytacie, odrzucenie argum entu natu ry utylitarnej; do­ głębna bowiem jego analiza wzmocnić może stanowisko Trazym acha: „Kiedy to słyszą młodzi ludzie, to, jak myślisz, jak to wpływa na ich dusze? Kiedy się trafi zdolny, dorodny chłopak, który leci na wszystko,

(14)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

69

co się mówi, i w nioskuje z tego, co słyszy, jakim powinien by być i któ­ rędy iść, aby życie przeszedł jak najlepiej? Oczywiście, że gotów do siebie samego obrócić te słowa Pindara: »czy p ro stą drogą na wysoki mur, czy ukośnym i ścieżkam i podchodząc« - sam em u się zabezpie­ czywszy, jakoś tak życie przejdę. Mówią przecież, że jeśli będę uczciwy, ale sobie w dodatku nie wyrobię opinii, to nic mi z tego nie przyjdzie, pow iadają; tylko tru d y i k a ry oczywiste. A jeżeli będę nieuczciwy, a wyrobię sobie opinię nieskazitelną, to mi św ięte życie przepow ia­ dają. Oczywiście, skoro ci mędrcy w ykładają, że »pozór i praw dę prze- maga« i decyduje o szczęściu, to rzucić się w tę stronę w ogóle. Zrobić sobie tylko fasadę, przybrać postaw ę, otoczyć się od frontu dekora­ cjami dzielności, a od arcym ądrego Archilocha wziąć sobie lisa i ciąg­ nąć go wciąż za sobą - chytrego i farbowanego. Ale oto powiada ktoś: nie jest łatwo maskować swój podły charakter. Trudno, powiemy - ła t­ we nie je st nic z rzeczy wielkich. Więc jed n ak , jeżeli m am y zdobyć szczęście, to trzeb a iść tędy; tak prow adzą ślady tego, co się mówi. Zeby się zamaskować, wejdziemy w tajne związki i zawiążemy tow a­ rzystw a - a istn ie ją nauczyciele wymowy i u d zielają m ądrości potrzeb­ nych n a zgrom adzeniach ludowych i w sądzie - więc jedno zyskamy wymową, a drugie gwałtem , tak żeby zawsze być górą, a kary u n ik ­ nąć”28.

W ten oto sposób utylitaryzm , pozbawiony obiektywnego, stałego kryterium , sprowadzony do czystego subiektyw izm u, staje się jedno­ znacznym sprzym ierzeńcem sofistyki. E w en tu aln e korzyści, które, opierając się na argum encie sądu-M iary, mógłby osiągnąć człowiek sprawiedliwy, przysługiw ać mogą również życiu niespraw iedliw em u. P lato n dostrzega, że próba u zasad n ien ia spraw iedliw ości arg u m en ­ tem u ty litarn y m , wzmocnionym przez w prow adzenie czynnika s ta ­ łego (czyli za kła d Pascala z osłabieniem niepew ności towarzyszącej wyborowi), nie może zostać uznana za w pełni satysfakcjonującą. Wy­ nik a to, po pierw sze, ze słabości s ta tu s u epistem ologicznego sądu- -Miary; po drugie zaś - ze wzmocnienia argum entów stanow iska prze­ ciwnego przez w skazanie na korzyści w ynikające z niespraw iedliw o­ ści, a co za tym idzie - straty, jakie przynieść może w opozycji do niej ok reślo n a spraw iedliw ość29.

28 Ibidem , II, 365 A -D , s. 57—58.

29 P rz em o w a A d e jm a n ta za w ie ra ta k ż e k w estie k a ry i n ag ro d y za spraw iedliw ość i n ie sp ra w ied liw o ść; o raz tru d n o śc i z w ią za n e z p ro w a d ze n iem życia sp raw iedliw ego i n iesp raw ied liw eg o . Ze w zględu n a o g raniczone m iejsce k w e stie te z o s ta n ą tu ta j pom i­ n ię te , pow iedzieć je d y n ie trze b a, że i tu nie z n a jd u je b r a t G la u k o n a arg u m e n tó w w sp ie­ rają cy c h spraw iedliw ość. Ibidem . II. 362 e -3 6 4 a, s. 5 5 -5 6 .

(15)

Jed n ak że, jak powiedziano uprzednio, A dejm ant odrzuca, n ie ja ­ ko intuicyjnie, stanowisko Trazym acha (które sam niezwykle wzmoc­ nił): „Tyle, Sokratesie, a może i więcej jeszcze mógłby Trazym ach, albo może i ktoś inny też, powiedzieć o sprawiedliwości i n iesp raw ied li­ wości, ale to by było odwracanie ich właściwej mocy w sposób gruby, jak uw ażam . J a - przed to b ą nie m am powodu robić z tego tajem nicy - ja pragnę od ciebie usłyszeć coś w prost przeciwnego”30.

W konsekw encji form ułuje A dejm ant wobec S o k ratesa naczelne zadanie dialogu: „Więc kiedy ty będziesz mówił, to nie tylko nam do­ wody przytaczaj, że sprawiedliw ość je st lepsza od niespraw iedliw o­ ści, tylko nam mów o tym, co każda z nich sam a przez się robi z duszą, w której zam ieszka, i przez to jed n a jest złem, a druga dobrem. [...] czy tam to będzie w sekrecie, czy nie w sekrecie przed bogami i ludź­ mi; czemu właściwie jedna jest dobrem, a druga złem”31.

Spraw iedliw ość zatem , ta k kw estia ta zostaje postaw iona przez A dejm anta, m usi zostać uzasadniona nie przez korzyść ze względu na czynnik wobec człowieka zew nętrzny ( t r a n s c e n d e n t n y sąd-M ia- ra), lecz przez w skazanie na korzyść i m m a n e n t n i e ludzką. In a ­ czej mówiąc, M iarą ma być sam człowiek, a konkretnie - dusza, a nie czynnik zewnętrzny! Brzmi to n a pozór wręcz paradoksalnie, wydaje się bowiem bliższe m yśleniu sofistycznem u (P rotagoras) albo k a n ­ iow skiem u. Jednakże, jak będzie w ykazane w dalszej p a rtii tek stu , rozum ow anie P latona je st całkowicie odmienne i konkluzje pozosta­ n ą w pełni „platońskie”.

P lato n przechodzi zatem do rozpatryw ania treści i u zasad n ien ia sprawiedliw ości. Stw ierdza, że łatw iej będzie ująć problem , gdy za ­ cznie się od analizy „większej” sprawiedliw ości, a n astęp n ie, drogą analogii, dojdzie się do „mniejszej”. Tą „mniejszą” jest sprawiedliwość pojedynczego człowieka; „większą” - p ań stw a32.

30 Ib id em , II, 367 a - b , s. 59. 31 Ib id em , II, 367 b, 367 e, s. 5 9 -6 0 .

32 „A że m y nie je s te ś m y m is trz a m i p ierw szej klasy, więc, m am w ra ż e n ie , p ow ie­ d ziałe m . że ta k e ś m y p rz e p ro w a d z a li ro z w a ż a n ie tego te m a tu , ja k b y k to ś ludziom n ie ­ z b y t b y stre g o w zroku k a z a ł z d a le k a odczytyw ać m ałe litery, a potem by dopiero k to ś z a u w aż y ł, że te sa m e lite ry s ą gd zieś ind ziej w y p isa n e w w iększym fo rm a cie i n a w iększym polu. M yślę, że w tedy byłoby oczywiście, ja k znalazł: odczytać n ap rz ó d ta m te w iększe, a potem ro zp a try w a ć te m n iejsze, jeżeli s ą w łaśn ie ta k ie sa m e. [...] To może i w ięk sza sp raw ied liw o ść m ie sz k a w ty m , co w iększe i ła tw iej j ą ta m rozpoznać. Więc jeżeli chcecie, to n ap rz ó d w p a ń s tw a c h b ęd ziem y sz u k ali, czym ona je s t. P o tem j ą ta k sam o ro z p a trz y m y i w poszczególnych je d n o stk a c h sz u k a ją c p o d o b ie ń stw a do tego, co w iększe, w postaci tego, co m n iejsze”. Ibidem , II, 368 d. 369 a, s. 62. N ajogólniejszą p r z e s ła n k ą u p ra w o m o c n ia ją c ą tę a n a lo g ię , je s t podstaw ow a te z a p la to ń sk ie j ontolo- gii: Je d n o ść. Skoro m ów im y bow iem o spraw iedliw ości w k o n te k ście np. je d n o stk i

(16)

ludz-Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

71

Cała an aliza przebiega wedle przedstaw ionej analogii: państw o podzielone zostaje na trzy „kasty”: pierw szą są rolnicy, rzem ieślnicy i kupcy („osoby pryw atne”), d ru g ą - wojownicy, trzecią - filozofowie. Te o statn ie dwie klasy s ą określone łącznie jako strażn icy („osoby publiczne”)33. Podział ten odpowiada podziałowi duszy na trzy części - odpowiednio: p o żąd liw ą (επιθυμητικόν), gniew liw ą (θυμοειδές)

i rozum ną (λογιστικόν)34.

Trzem „kastom ”, ta k jak i trzem częściom duszy, odpow iadają trzy cnoty (odpowiednio): um iarkow anie-rozw aga (σωφροσύνη), męstwo

(άνδρεία) i mądrość (σοφία). W tym miejscu Platon dochodzi do okre­ ślenia spraw iedliw ości (δικαιοσύνη) - czw artej cnoty kardynalnej: „Zdaje mi się - pow iedziałem - że spośród tych rzeczy, k tó reśm y w państw ie pod uwagę brali, po rozwadze, męstwie i mądrości zostało jeszcze to, co im w szystkim umożliwiało zakorzenienie się, a zakorze­ nionym zapewniało utrzym anie się, jak długo by trw ało samo. [...] gdyby trzeba rozstrzygnąć, który z tych czynników decyduje o w artości n a ­ szego m iasta, jeżeli w nim tkwi, to trudno byłoby rozstrzygnąć, czy to będzie jednom yślność rządzących i rządzonych, czy też utrzym yw a­ nie się w duszach żołnierzy praw em przepisanego sądu o tym, co jest straszn e i co nie je st straszn e, czy rozum i czujpość tkw iąca w d u ­ szach rządzących, czy też to przede wszystkim decyduje o jego w arto­ ści, jeżeli tkwi i w dziecku, i w kobiecie, i w niewolniku, i w człowieku wolnym, i w robotniku, i w rządzącym , to: ż e b y k a ż d y r o b ił sw o je, a n ie b a w ił się ty m i o w y m [podkr. - P S .]”35.

W p ań stw ie pow inni więc rządzić filozofowie przy pomocy wo­ jowników, trzecia zaś „k asta” w inna zajmować się wyłącznie swymi obowiązkami zawodowymi (niejako pryw atnie), nie aspirując do sp ra ­ w ow ania władzy. A nalogicznie p rzed staw iają się w nioski dotyczące duszy: „Intelektowi w ładać wypada, bo je st m ądry i powinien myśleć z góry o całej duszy, a tem p eram en t [część gniewliwą — P.S.] powinien mu podlegać i być z nim w przym ierzu? - Tak jest. - I te dwa p ier­ w iastki tak prowadzone wyuczą się napraw dę robić to, co do nich n a ­ leży; dobrze wychowane b ęd ą władały pożądliwością, której jest n aj­ więcej w duszy każdego, a ta k a już jej n atu ra, że nie nasycą jej żadne skarby. Tamte dwa pierw iastki będą na n ią uważały, żeby się nie syciła rozkoszami, które się nazyw ają cielesne, bo jak się przez to rozrośnie

kiej i p a ń s tw a , to m usi być to, co do istoty, „ta s a m a ” sp raw ied liw o ść, gdyż inaczej u ż y ­ w an ie tego sam ego do o zn a cz en ia dwóch różnych bytów byłoby językow ym nadużyciem .

“ Zob. ibidem . II (od 369 d) i III. s. 6 3-116. 34 Zob. ibidem . IV, 439 d -4 4 1 c, s. 140-142. 35 Ibidem , IV, 433 b -d , s. 132-133.

(17)

i wzmoże na siłach, to przestanie robić swoje, a zacznie brać za łeb i będzie próbowała rządzić tym, n ad czym jej żadna w ładza nie przy­ pada z natury, i całe życie zbiorowe do góry nogami wywróci”36.

W istocie więc, jeśli chodzi o treść pojęcia „sprawiedliwość”, do­ konuje Platon, choć w sposób niezwykle pogłębiony, rekapitułacji de­ finicji z Gorgiasza, ujętej w jeszcze ogólniejszej formule: jest to pano­ w anie rozum u, nie odrzucające wprawdzie i nie lekceważące innych aspektów rzeczywistości („pożądliwość” czy „męstwo”), lecz w sposób konieczny poddające je swej dom inacji; m ądrości. R ozum -m ądrość pełni tu funkcję analogiczną do Jedna-D obra - je st czynnikiem po­ rządkującym , dzięki którem u w rzeczywistości czy to politycznej, czy w pojedynczym człow ieku-duszy może zapanow ać h arm o n ia. A lte r­ n a ty w ą je st wyłącznie chaos.

Z tej perspektyw y nie nastręcza już Platonowi żadnych trudności „im m anentne” uzasadnienie sprawiedliwości: „Sprawiedliwość [...] nie polega n a zew nętrznym działaniu czynników w ewnętrznych człowie­ ka, tylko na tym, co się w nim sam ym z tym i czynnikam i dzieje. Na tym, że on nie pozwala, żeby którykolwiek z nich robił mu w duszy to, co do niego nie należy, ani żeby spełniał kilka różnych funkcji naraz. Taki człowiek urządził sobie gospodarstwo wewnętrzne, jak się n a le ­ ży, panuje sam nad sobą, utrzym uje we własnym w nętrzu ład, je st dla samego siebie przyjacielem; zharm onizow ał swoje trzy czynniki we­ w nętrzne, jakby trzy stru n y dobrze współbrzmiące, najniższą, najw yż­ szą i środkową, i jeżeli pomiędzy tymi s ą jeszcze jakieś inne, on je w szyst­ kie zw iązał i stał się ze wszech m iar je d n ą jednostką, a nie jakim ś zbiorem wielu jednostek. [...] uw aża i nazywa sprawiedliwym i pięk­ nym każdy ta k i czyn, który tę jego równowagę zachowuje i do niej się przyczynia. M ądrością nazywa wiedzę, która takie czyny dyktuje. N iespraw iedliw ym nazyw a czyn, który tę jego harm onię w ew nętrz­ n ą psuje, a głupotą nazywa m niem anie, które znowu tak ie czyny dyk­ tu je ”37.

Aby dopełnić „im m anentne” uzasadnienie sprawiedliwości, Platon podejm uje jeszcze tru d w ykazania s tra t, jakie ponosi ten, który po­ stępuje niesprawiedliwie: „A teraz powiedzmy coś tem u, który tw ier­ dził, że opłaci się człowiekowi być niespraw iedliw ym , a postępow a­ nie niespraw iedliw e pożytku nie przynosi. Przecież on nic innego nie tw ierdził, jak to, że opłaci się człowiekowi utuczyć to wielopostacio- we zwierzę, aby było mocne, i tego lwa wraz z jego otoczeniem, a czło­ wieka zamorzyć głodem i osłabić go, aby go jedno lub drugie z tam tych

36 Ibidem , IV, 441 e, 442 a, s. 143. 17 Ibidem . IV. 443 d -4 4 4 a. s. 145-146.

(18)

Piotr Świercz: Problematyka sprawiedliwości.

73

zw ierząt wlokło, dokąd by chciało, i żeby się one z sobą nie zżywały i nie przyjaźniły, tylko niech się jedno z drugim gryzie i niech się poże­ ra ją nawzajem we wzajemnej walce”38.

W człowieku takim panuje więc chaos, a pogłębia się on jeszcze bardziej, jeśli, jak mówił A dejm ant w przytaczanym uprzednio frag­ mencie, człowiek tak i „ciągnie za sobą lisa”: „A w jakim sposobie opłaca się to, żeby się ukryw ać i nie ponosić kary? Czy ten, co się ukryw a, nie staje się jeszcze gorszy, a u tego, który się nie kryje i ponosi karę, pierw iastek zwierzęcy uspokaja się i łagodnieje, a łagodny wyzwala się i cała dusza dochodzi do najlepszej konstytucji [,..]?”39

Dopełniwszy „im m anentnego” uzasadnienia sprawiedliwości, P la ­ ton przechodzi do transcendencji - powraca teza o nagrodzie i karze po śmierci, o sądzie. W przeciw ieństw ie jednak do sądu w Gorgiaszu, nie jest on już wyłącznie hipotetyczną M iarą, będącą próbą u stab ili­ zowania utylitarnego wyboru. J e s t on elem entem koniecznym zacho­ w ania harm onijnego u k ład u Kosmosu. Traci jednakow oż c h a ra k te r Miary, gdyż sam podlega M ierze-Dobru40.

Koncepcje spraw iedliw ości sform ułow ane przez P la to n a w Gor­

giaszu i Państw ie m ają c h arak te r bardziej kom plem entarny niż wy­

kluczający się. Koncepcja zaw arta w Państw ie przyjm uje w ostatecz­ ności wszystkie u stalen ia z Gorgiasza, jedynie na "pewien czas „poży­ czył” je Platon swoim p artn ero m w dyskusji, aby wzmocniwszy arg u ­ m entacje w sposób „im m anentny”, „upomnieć się o ich zwrot”. Tym sposobem człowiek-dusza stał się pełnopraw nym „obywatelem” „pań­ stw a Idei”. N ieuzasadnienie sensu „sprawiedliwości dla niej sam ej” grozić by mogło, zakładając oparcie się wyłącznie n a argum encie u ty ­ lita rn y m , pozostaw ieniem człowieka w p ersp ek ty w ie sofistycznego „państw a konwencji lub siły”. U kazuje to om aw iana już Apologia Tra- zymacha. To zaś, z perspektyw y platońskiej, równałoby się „uśm ier­ ceniu” człowieka.

Pojawia się w tym momencie jeszcze jeden problem: Czy koncep­ cja sprawiedliw ości z P aństw a ma c h a ra k te r ściśle polityczny? J a k pisze np. G. Reale, „Platońskie Państwo w yraża zasadniczo ideał m oż­

liw y do urzeczyw istnienia (naw et gdy, historycznie biorąc, państw o

doskonałe nie istnieje) we w nętrzu człowieka, to znaczy w jego d u ­ szy”41. Z kolei H.G. G adam er podkreśla zarówno wyższość apolitycz­

38 Ibidem . IX, 588 e -5 8 9 a, s. 303. „W ielopostaciowe zw ierzę” to symbol duszy pożąd­ liw ej; „lew” - gniew liw ej; „człow iek” - ro zu m n ej, czyli „człow ieka sam eg o ”.

39 Ibidem . IX. 591 b. s. 306.

40 Ibidem . X, 613 a -6 2 1 d, s. 32 9 -3 3 8 . 11 G. R e a l e : H isto ria filo zo fii..., s. 324.

(19)

ności życia mędrca, który jaw i się w Państwie, jak i konieczność od­ czytyw ania dialogu w sposób dialektyczny, tzn. „odniesienie tych uto ­ pijnych postulatów w każdym przypadku do ich przeciw ieństw a, by w ten sposób, gdzieś w środku, zndleźć to, co napraw dę »dom niema­ ne«”42.

Nie ulega wątpliwości, że Platon podkreśla w sposób zdecydowa­ ny, iż to państw o „leży w k raju myśli, bo na ziemi, przypuszczam, że nigdzie go nie m a”43. Ta negatyw na ocena życia politycznego, odzie­ dziczona niew ątpliw ie po Sokratesie, je st równie mocno podkreślana w Gorgiaszu. Tu Platon formułuje myśl mogącą stanowić podsumowa­ nie niniejszych rozważań: „Ba, ależ bo i tak, jak ty mówisz, straszn e życie. Toteż nie dziwiłbym się, gdyby Eurypides prawdę mówił, kiedy powiada: Kto wie, czy życie to nie śmierć, A śmierć, czy nie jest życiem ? I może myśmy istotnie um arli; ja to już słyszałem od jednego mędrca, że nasze życie obecne to śmierć i ciało to nasz grób (σώμάέστιν ήμΐν σήμα)”44.

42 H.-G. G a d а ш e г: Idea dobra w d y s k u sji m ięd zy P latonem i A rystotelesem . P rzeł. Z. N e r с z u к. K ęty 2002, s. 5 0 ,5 1 .

43 P I a t o n: P a ń stw o ..., IX, 592 a, s. 307. 441 d e m: G orgiasz..., 492 e—493 a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odwołanie od decyzji powinno czynić zadość wymaganiom przepisanym dla pisma procesowego oraz zawierać oznaczenie zaskarżonej decyzji i wartości przedmiotu sporu,

Odwołanie od decyzji powinno czynić zadość wymaganiom przepisanym dla pisma procesowego oraz zawierać oznaczenie zaskarżonej decyzji i wartości przedmiotu sporu,

W przypadku uzyskania dochodu przez członka rodziny studenta, w roku kalendarzowym poprzedzającym rok akademicki, w którym student składa wniosek (2016), ustalając dochód

W przypadku uzyskania dochodu przez członka rodziny studenta, po roku kalendarzowym poprzedzającym rok akademicki, w którym student składa wniosek o przyznanie stypendium

OKLEINA FRESH OKLEINA FRESH PLUS CENA NETTO CENA BRUTTO CENA NETTO CENA BRUTTO 475,00 PLN 584,25 PLN 499,00 PLN 613,77 PLN CZARNA SZYBA POKÓJ 250,00 PLN 307,50 PLN CZARNA SZYBA

Podejście porównawcze, zgodnie z art. 1 ugn z dnia 21 sierpnia 1997 r., polega na określeniu wartości nieruchomości przy założeniu, że wartość ta odpowiada cenom, jakie

znak: DRE.WRE.4211.81.4.2019.JCz/MSt1 ogłoszoną w „Biuletynie Branżowym Urzędu Regulacji Energetyki – Energia elektryczna” Nr 279(2914) z dnia 15 listopada 2019 r., Prezes

Zdaniem Sądu Okręgowego wyeliminowanie wskazanych klauzul nie stoi jednak na przeszkodzie dalszemu stosowaniu umowy zawartej przez strony, w takim zakresie, w jakim nie narusza