• Nie Znaleziono Wyników

Niemożliwa katharsis : Roman Ingarden i Paul Ricoeur czytają "Poetykę" Arystotelesa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Niemożliwa katharsis : Roman Ingarden i Paul Ricoeur czytają "Poetykę" Arystotelesa"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Cezary Zalewski

Niemożliwa katharsis : Roman

Ingarden i Paul Ricoeur czytają

"Poetykę" Arystotelesa

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (124), 207-220

2010

(2)

Przyczynki

Cezary ZALEWSKI

Niemożliwa katharsis. Roman Ingarden

i Paul Ricoeur czytają Poetykę Arystotelesa

Przyw ołani w p o d ty tu le filozofowie stw orzyli w łasną wizję literatu ry , gdyż z n a­ lazła ona m iejsce w obszarze zjaw isk objętych ich refleksją. Poniew aż poszukiw a­ nie antenatów w śród autorów starożytnych jest w dyskursie h u m a n isty c zn y m ge­ stem tradycyjnym , nie zaskakuje fakt, iż zarów no fenom enolog, jak i h erm e n eu ta sięgają po Poetykę A rystotelesa. Obaj w yraźnie się zastrzegają, iż nie d okonują pełnego k o m en tarza te k stu , a jedynie tych jego fragm entów , których inkorporacja do w łasnego p ro jek tu jest w ykonalna. Z am iar jest więc analogiczny, podobnie zresz­ tą jak skutek. Z asadnicza teza niniejszego arty k u łu streszcza się bow iem w p rze­ ko n an iu , iż selektyw na próba w łączenia tra k ta tu Stagiryty w teoretyczną k o n stru k ­ cję now oczesnego d y sk u rsu filozoficznego byłaby u d an a, gdyby nie kłopotliw e pojęcie katharsis. Pow oduje ono, iż spójność obu koncepcji zostaje zagrożona, dla­ tego pierw sza reakcja w spom nianych autorów polega na elim inacji niewygodnego dla n ic h te rm in u . Katharsis staje się zatem niem ożliw a, gdyż jest poza system em , tj. poza obszarem upraw om ocnionej refleksji. In teresu jąc e jest jed n ak to, iż tak radykalne stanow isko okazuje się nie do u trzy m an ia, dlatego zarów no Ingarden, jak i R icoeur ostatecznie p ró b u ją „oswoić” katharsis, czyniąc z niej kategorię za­ rów no m arg in aln ą, jak i taką, któ ra n ie wym aga precyzyjnego nam ysłu.

Strategię polskiego filozofa trafn ie wydobyła D an u ta Ulicka:

W Ingardenow skiej filozofii lite ra tu ry n ajbardziej w yrazistym przykładem przekodow a­ nia z jednego języka na in n y są w łaśnie analizy Poetyki A rystotelesa oraz Laokoona Les-

2

0

(3)

2

0

8

singa. O bie rozpraw y zostały nie tylko odczytane w św ietle teorii fenom enologicznej, ale także prz etłu m aczo n e na jej język. Podstaw ow e kategorie A rystotelesa [...] są dla In g ard en a dosłow nym i o d p ow iednikam i pojęć, które w prow adził w rozpraw ie O dziele

literackim}

P rocedura tego p rze k ład u nie jest w szakże jednorodna, poniew aż nie w szystkie tezy A rystotelesa są w rów nym sto p n iu m ożliwe do w yrażenia w kategoriach feno­ m enologicznej te o rii literatury. O ile bow iem Poetyka zaw iera - niedoskonały, ale jed n ak - zarys czterow arstw ow ej koncepcji dzieła literackiego, o tyle kw estia jego fazowego ch a ra k te ru i sta tu su ontologicznego pozostaje poza h o ryzontem docie­ k ań Stagiryty. Te p roblem y w yznaczają m om enty graniczne, gdyż w p rzy p a d k u teo rii w arstw Poetyka zbyt łatw o p oddaje się przekodow aniu, n ato m iast w obrębie pozostałych zagadnień, jak uczciwie In g ard en przyznaje, nie istn ieją m ożliw ości tran slac ji, a przy n ajm n iej nie takie, których efekty byłby niepodw ażalne.

Z tego zapew ne pow odu au to r Sporu o istnienie świata najw ięcej inw encji oraz zaangażow ania poświęca analizom , w trak cie których okazuje się, że ów p rzek ład jest w praw dzie zasadny i w ykonalny, jed n ak wym aga dotarcia do tego, co u A ry­ stotelesa nieoczyw iste, ukryte, przez co d otąd niew łaściw ie w yjaśniane2. Z asa d n i­ czym celem In g ard en a jest zatem re in te rp re ta c ja pojęcia mimesis, któ re pozbaw io­ ne zostaje w ym iaru referencyjnego. W te n sposób Stagiryta ostatecznie staje się p rek u rso re m autonom icznej koncepcji dzieła literackiego, któ re b ardziej n iż od­ zw ierciedlaniem rzeczyw istości zew nętrznej in te resu je się k o n stru k cją własnego uniw ersum .

K w estia trafnego c h a ra k te ru tej w ykładni jest niew ątpliw ie dyskusyjna, n ie ­ m niej pozostaje poza nin iejszy m i rozw ażaniam i. In teresu je m n ie bow iem pew na konsekw encja tej argum entacji, która dotyczy relacji m iędzy dziełem a jego od­ biorcą. N ie jest bow iem tak, iż p rze k o n an ia na te m at referen cji nie w pływ ają na ujęcie procesu recepcji.

Sam A rystoteles przedstaw ia to zagadnienie n ad e r klarow nie. Jego słynna defi­ nicja tragedii zawiera bow iem określenie wpływu, jaki utw ór (lub jego sceniczne przedstaw ienie) wywiera na odbiorcach (por. 49b24-28)3. Filozof tw ierdzi, że jedy­ nie dzięki te m u tragedia osiąga swój cel. Jeśli zatem jest on tożsam y z n a tu rą każde­

1 D. U licka Granice literatury i pogranicza literaturoznawstwa. Fenomenologia Romana

Ingardena w świetle filozofii lingwistycznej, W ydaw nictw o W P UW, W arszaw a 1999,

s. 107.

2 Z tego też pow odu propozycja ta zyskała uznanie. W ładysław T atarkiew icz stw ierdzał, iż In g ard en „interesow ał się filozofią, nie jej histo rią. Interesow ał się w spółczesnym i zag ad n ien iam i i rozw iązaniam i. G dy jed n ak raz p o d jął spraw ę daną, m ianow icie A rystotelesow ską teorię poezji i sztuki, to stw orzył m ałe arcydzieło historyczne: od n alazł trafne, a przez 2000 lat nie zauw ażone rozu m ien ie S tagiryty” (W. Tatrkiew icz Rom an Ingarden, „R uch F ilozoficzny” 1972 n r 1, s. 3).

3 W ten sposób odsyłam do: A rystoteles Poetyka, przeł. i oprac. H. P odbielski, Z akład N arodow y im . O ssolińskich, W rocław -K raków 1983.

(4)

go b y tu 4, oznacza to, iż wywoływanie odpow iednich efektów stanow i sam ą istotę dram atu. Założenie to jest szczególnie w idoczne w tych fragm entach, gdzie m anife­ stuje się norm atyw ny charakter trak tatu . Jeśli bow iem Stagiryta wyznacza zasady, wedle których fabuła (a także bohaterow ie) może - lub nie - zostać skonstruow ana, to czyni tak w łaśnie ze w zględu na osiągnięcie przez nią katarktycznych rezultatów. W ynika z tego, iż stru k tu ra tragedii jest determ inow ana przez jej funkcję.

Tym czasem dla In g ard en a tym , co pozostaje oczywiste, jest odw rotna n a tu ra tej zależności. F ilozof podkreśla bow iem w ysiłek A rystotelesa, który

w rozw ażaniach swych zajm uje się sam ym d z i e ł e m s z t u k i l i t e r a c k i e j , a d o p ie ­ ro zorientow aw szy się w pewnej m ierze w jego ogólnej budow ie i jej o d m ian ach , zajm uje się d ziałan iem na w idza, a więc j e g o f u n k c j ą a r t y s t y c z n ą , i rozważa, na czym ta funkcja polega i od jakich właściw ości dzieła zależy. C zyni to zresztą do razu w sposób ogólny, jednakow y w o d n ies ie n iu do w szelkich trag e d ii czy k om edii, i d o szu k u je się m om entów dla n ich istotnych. (U, s. 331)5

Tym, co pierw otne, okazuje się autonom iczna stru k tu ra tragedii. Jej funkcja za­ tem pozostaje zarów no pochodna, jak rów nież abstrakcyjna. S form ułow anie I n ­ gardena sugeruje, iż odsyła on do początkow ej d efinicji zaw artej w szóstej księdze Poetyki. Jednakże an i tam , an i w innych frag m en tach tra k ta tu Stagiryta nie łączy trag e d ii z kom edią w celu określenia w spólnej dla obu gatunków fu n k cji im pre- sywnej. Jeśli zatem In g a rd e n dokonał takiego zestaw ienia to dlatego, iż jego za­ m ia rem jest uniw ersalizacja p roblem u, dzięki k tórej określone zostaną a b stra k ­ cyjne „m om enty isto tn e ” .

D alsza analiza (por. U, s. 333-334) pokazuje, iż zw iązek m iędzy stru k tu rą a fu n k ­ cją staje się coraz słabszy, gdyż oba „aspekty” um ieszczone zostają w odrębnych p rze d zia łac h bytu. Z atem chociaż to sam a budow a trag e d ii wywołuje odpow ied­ nie reakcje u odbiorcy, n ie w iadom o, an i jakie elem enty dzieła uczestniczą w tym procesie, an i czy jest on konieczny. W ydaje się raczej, iż funkcja p e łn i rolę fak u l­ tatyw ną w zględem zu p e łn ie autonom icznej struktury.

In g ard en rozpoczyna zatem od założeń podstaw ow ych, któ re zostają zresztą p rzeniesione z jego ogólnej te o rii dzieła literackiego. Różnica m iędzy stru k tu rą a fu nkcją p rzypom ina bow iem dystynkcję m iędzy p rze d m io te m artystycznym oraz estetycznym . D otyczy to zwłaszcza abstrakcyjnego c h a ra k te ru funkcji, k tó ry m usi być ta k i, poniew aż na podstaw ie ogólnego sch em atu tru d n o a priori orzekać na te m at jego jednostkow ych konkretyzacji.

4 A rystoteles w Polityce stw ierdza w yraźnie, że „ n atu ra zaś jest w łaśnie osiągnięciem celu. W łaściw ość bow iem , jaką każdy tw ór osiąga u kresu procesu swego

pow staw ania, nazyw am y jego n atu rą. [...] O siągnięcie celu jest zdobyciem pełnej doskonałości, sam ow ystarczalność zaś jest osiągnięciem i celu, i pełnej

doskonałości” (A rystoteles Polityka z dodaniem Pseudo-Arystotelesowskiej Ekonomiki, przekł. i przyp. L. Piotrow icz, w stęp K. G rzybow ski, W arszaw a 1964, s. 6).

5 W ten sposób odsyłam do: R. In g ard en Uwagi na marginesie „Poetyki” Arystotelesa, w: tegoż Studia z estetyki, t. 1, PW N , W arszaw a 1957. C ytaty lokalizuję w tekście po

skrócie U.

2

0

(5)

21

0

K łopot pojaw ia się dopiero w p rzy p a d k u katharsis, której an i nie m ożna odse­ parow ać od trag ed ii, an i ująć jej oddziaływ ania, nie poczyniw szy pew nych u sta ­ leń. K om entując efekty, jakie na odbiorcach m usi wywołać tragedia, In g ard en przy­ znaje zatem , że „to w łaśnie przeżycie [...] jest, w edle A rystotelesa, głów nym i osta­ tecznym celem działan ia trag e d ii (a więc jednego z dzieł poetyckich). D la uzyska­ nia go A rystoteles ustala szereg w y t y c z n y c h , w edle których tragedia w inna być kom ponow ana” (U, s. 343). Tw ierdzenie to im p lik u je dom inację fu n k cji n a d s tru k ­ tu rą , a jed n ak ta k i w niosek nie zostanie z niego w yprowadzony. Fakt te n pozosta­ je znam ienny, poniew aż w trak cie dalszej analizy grom adzone zostają rozliczne dowody, któ re potw ierdzałyby tak ą konkluzję. K iedy bow iem In g a rd e n zastan a­ wia się n a d sposobam i, za pom ocą których tragedia osiąga ów cel, natychm iast dociera do norm atyw nego asp ek tu Poetyki:

W idać stąd, że różne w ym ogi, które A rystoteles staw ia poetom co do sposobu ko m p o n o ­ w ania tego, co przedstaw ione w dziele sztuki literack iej, obliczone są w szystkie na to, by dzieło uzyskało u w idzów pew ne określone „w rażenie”, by się podobało, w zruszało, by w szczególności p rzez obudzenie „litości i trw ogi” wywołało ową szczególną przyjem ność, k tó ra d o k o n u je się w w idzu jako katharsis. Środkiem do tego jest w łaśnie owo u p r a w ­ d o p o d o b n i e n i e fabuły, charakterów , itd. przez odpow iednio przeprow adzone „n a­ śladow anie”. (U, s. 353)

Jeśli wziąć pod uwagę re in te rp re ta c ję kateg o rii mimesis, to okaże się, iż w u ję ­ ciu In g ard en a stru k tu ra trag e d ii jest, by ta k rzec, b ardziej plastyczna niż w ujęciu tradycyjnym . N aśladow anie polega tu bow iem w yłącznie na uzy sk an iu w ew nętrz­ nej koh eren cji (tzw. „konsekw encji p rzedm iotow ej”), a nie na w iernym kopiow a­ n iu rzeczyw istości zew nętrznej. Przy ta k im założeniu w zrastają m ożliw ości k ształ­ tow ania stru k tu ry , ale zarazem są one jeszcze silniej podporządkow ane fu n k cji im presyw nej.

Jej w zrastające znaczenie pow oduje zarazem , iż filozof nie m oże poprzestać na abstrakcyjnej charakterystyce. W praw dzie stw ierdza on, że S tagiryta nie dokonał dokładnej analizy pojęcia katharsis, ale fakt te n nie p rzekreśla prób jego in te rp re ­ tacji. In g a rd e n zauw aża bow iem , że katharsis to „pewne szczególne przeżycie przy­ jem ne uzyskiw ane przez przejęcie się losam i boh atera, przez doznanie zarazem litości i trw ogi oraz pew nego rod zaju grozy, kończącej się w ydźw iękiem pozytyw ­ nym , pew nym osw obodzeniem uczuciow ym ” (U, s. 343)6. Takie w yjaśnienie za­

W analogiczny sposób ujm ow ał In g ard en tę kw estię w u z u p ełn ien iach do polskiej edycji pracy O dziele literackim. W przypisie dodanym w 1958 roku stw ierdzał, że „oglądanie w postaw ie estetycznej n ap ełn ia nas nie tylko i upojen iem , lecz daje nam zarazem ową specyficzną ulgę, jakiej dozn ajem y po ciężkich zdarzeniach, w ym agających nap ięcia w szystkich sil. W łaśnie owa ulga i w ew nętrzne uciszenie n astające po estetycznym obcow aniu z m etafizycznym i jakościam i jest tym , co - jak się zdaje - ro zu m iał A rystoteles pod słowem katharsis” (R. In g ard en O dziele

literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii języka i filozofii literatury, przeł.

(6)

w iera dwa w ażne elem enty, z których pierw szy pow tarza, a d ru g i uzu p ełn ia defi­ nicję A rystotelesa. Obaj filozofowie zgadzają się bow iem w kw estii dynam icznego c h a ra k te ru doznań, któ re stają się ud ziałem odbiorcy. W szelako In g a rd e n u jm uje te n proces w sposób radykalny: jego pierw sza faza polega na p o jaw ieniu się odpo­ w iednich em ocji, a druga - na ich u su n ię ciu czy „osw obodzeniu”. Takie założenie w ytw arza jednak rad y k aln ą opozycję m iędzy dwoma etap am i, która nie pozostaje bez w pływ u na określenie uczuciowej zaw artości katartycznego procesu. Pierwsza faza zaw ierać m u si w szystko, co negatyw ne (słynną „litość i trw ogę”), a co sum a­ rycznie wywołuje nieokreśloną „grozę” . N ato m iast jeśli w drugiej fazie pojawia się „przyjem ność”, to w ynika ona jedynie z usunięcia stanów pop rzed n ich . O sta­ tecznie zatem katharsis polega na p o b u d ze n iu u w idza silnego lęku, z którego n a ­ stępnie zostaje on oczyszczony.

In g ard en rozpoznaje zależność, jaka zachodzi m iędzy prze m ian ą doznań od­ biorcy a losam i tragicznego boh atera. Jednakże nie analizu je tej relacji, a naw et tw ierdzi, iż analiza taka n ie byłaby m ożliwa. W ynika to z przyjętej koncepcji m i­ mesis, która ogranicza się w yłącznie do koh eren cji w ew nętrznej dzieła. Jeśli zatem trag ed ia nie przedstaw ia tego, co rzeczyw iste, wówczas uzyskana dzięki niej ka­ tharsis rów nież nie odsyła do fun d am en tó w lu dzkiej egzystencji. N a tej podstaw ie oczyszczenie zostaje w edług In g ard en a pozbaw ione c h a ra k te ru epistem ologiczne- go. Stw ierdza, iż nie podlega w edług niego dyskusji przek o n an ie, zgodnie z k tó ­ rym katharsis to „przeżycie w zruszeniow e z d ziedziny przeżyć e s t e t y c z n y c h , a nie d ziedziny przeżyć poznaw czych (np. nie jest ona jakim ś poznaw czo uzasad­ nio n y m p rze k o n an ie m , któ re zdobyw am y po p rze czy tan iu rozpraw y naukow ej, z której w ynikam i się godzim y)” (U, s. 343). U zasad n ien iem tej tezy jest n a s tę p u ­ jąca argum entacja:

Tym czasem m y - naw et przeżyw ając „litość i trw ogę” w obliczu pewnej trag ed ii - o d n o ­ sim y jakąś szczególną przyjem ność, co wydaje się [...], zrozum iale tylko w ten sposób, że dzieje się to w łaśnie dlatego, iż nie poznajem y tu b e z p o ś r e d n i o pew nych p rz ed m io ­ tów r z e c z y w i s t y c h (w strętnych ludzi i ich zb ro d n i), lecz tylko pew ne ich n a ś l a ­ d o w n i c t w a , zdając sobie p rzynajm niej w pewnej m ierze spraw ę z tego, że są one tylko „ n a ś l a d o w n i c t w a m i ”, a nie rzeczyw istością. Jeżeli tu więc w ogóle do k o n u je się jakieś poznanie, co zdaje się nie ulega w ątpliw ości, to jest ono jakieś bardzo szczególne, na „naśladow nictw a”, a nie na rzeczyw istość skierow ane, a przy tym jest ono tylko pew ­ nym środkiem do celu całkiem odm iennego od poznania; to, na czym tu w łaściw ie zale­ ży, to uzyskanie przeżycia em ocjonalnego: pewnej przyjem ności czy rozkoszy, a nie p ro ­ ste uzyskanie pewnej praw dziw ej wiedzy. (U, s. 345-346)

F ilozof ponow nie podkreśla pozytyw ny w ym iar oczyszczenia, które zabierając to, co n ieprzyjem ne, w prow adza odbiorcę w stan uspokojenia. D laczego jed n ak jego osiągnięcie jest pow odem rozkoszy czy chociażby przyjem ności? In g ard en - p o ­ dobnie jak A rystoteles - nie udow adnia tego aksjom atu, ale m ożna zaryzykować hipotezę, iż nagła p rzem ian a em ocji dlatego jest akceptow alna, że dokonuje się poza k o n tro lą odbiorcy. Jest on niejako „wystawiony” na d ziałanie katharsis, której b ie rn ie ulega, przechodząc przez jej fazy.

III

(7)

21

2

G dyby było bow iem inaczej, oczyszczenie nie ograniczałoby się do dziedziny afektyw nej. W szelkie pozn an ie wym aga aktywnego u d ziału in te le k tu i dlatego ten proces jest w katharsis nieobecny. In g ard en dopuszcza go w praw dzie, ale jedynie w ch arak terze pom ocniczym : jako „środek” podporządkow any n a d rz ęd n em u „ce­ low i” . E pistem ologiczny w ym iar katharsis jest bow iem nadzw yczaj skrom ny i sp ro ­ w adza się do k o n sta ta cji dotyczących te c h n ik i jakości sam ego naśladow nictw a. W iedza, jaką odbiorca zyskuje, polega zatem na u stalen iu , któ re elem enty dzieła okazały się najsku teczn iejsze w trak cie oczyszczania. Jeśli zatem katharsis należy do p o rzą d k u estetycznego, oznacza to, iż estetyka zajm uje się stru k tu ry za cją d ra ­ m a tu ze w zględu na jego afektyw ną funkcję. D latego naw et wówczas, kiedy trag e­ dia przedstaw ia - jak stw ierdza In g a rd e n - „w strętnych lu d z i i ich z b ro d n ie”, p o ­ zostaje szczelnie odseparow ana od zag ad n ień poznaw czych czy etycznych.

2.

Paul R icoeur, analizując Poetykę A rystotelesa w pierw szym tom ie Czasu i opo­ wieści, w ychodzi z założenia przyjętego rów nież przez Ingardena. K oncepcja m i­ mesis u S tagiryty nie dotyczy działan ia, k tóre polegałoby na kopiow aniu tego, co zew nętrzne. R icoeur stw ierdza bow iem , że mimesis jest ujm ow ana w perspektyw ie mythos, czyli in trygi, na k tó rą składa się u k ła d zdarzeń. W ynika z tego, iż arty­ styczne naśladow anie jest podporządkow ane regułom fab u larn ej kom pozycji, k tó ­ rych przestrzeg an ie decyduje o praw dopodobieństw ie dram atu .

N ie ty lk o p rz y ję c ie tej p r z e s ła n k i tw o rzy a n a lo g ie m ię d z y In g a rd e n e m a R icoeurem . O baj bow iem , p o d ejm u ją c kw estię fu n k c ji z p ersp ek ty w y te o re ­ tycznej, nie są w sta n ie dostrzec jej ro li u A rystotelesa. D latego fra n c u sk i filozof stw ierdza: „Poetyka n ie okazuje żadnego w yraźnego zain tereso w an ia p rzek azem dzieła p u b lic zn o ści. [...] O d b ió r dzieła n ie jest za te m w ażną k ateg o rią Poetyki, k tó ra stanow i tra k ta t odnoszący się do kom pozycji, n ie u w zg lęd n iający praw ie w cale jej o d b io rcy ” (CZ1, s. 77; por. C Z1, s. 65)7. D o p iero kied y refleksja zo sta­ n ie skierow ana na kategorię katharsis, pojaw ią się tezy d okładnie przeciw ne. A utor Czasu i opowieści jest bow iem p rzekonany, że „katharsis to proces całkow icie p o d ­ p orząd k o w an y stru k tu rz e i osiągający szczyt w ro z p o z n a n iu (CZ1, s. 73; przyp. 36) oraz że „Poetyka n ie m ów i o s tru k tu rz e , lecz o s tru k tu ra liz a c ji, a stru k tu ra li- zacja jest u k ie ru n k o w a n a d ziałaln o ścią, k tó ra d o p ełn ia się w w idzu lu b czytel­ n ik u (CZ1, s. 77)” . P odsum ow ując zaś, stw ierdza on p recyzyjnie, iż „właściwa tra g e d ii przy jem n o ść jest p rzy jem n o ścią, k tó ra w yw ołuje litość i trw ogę. N ig d zie lepiej n iż tu ta j nie odkryjem y, jak dzieło pochyla się k u w idzow i. [...] To, co jest dośw iadczane p rzez w idza, m u si być n a jp ie rw skon stru o w an e w d ziele” (CZ1, s. 80; por. CZ1, s. 81).

W ten sposób odsyłam do: P. R icoeur Czas i opowieść, t. 1: Intryga i historyczna

opowieść, przeł. M. F rankiew icz, U niversitas, K raków 2008. C ytaty lokalizuję

(8)

Ew olucja stanow iska R icoeura jest podobna do tej, która pojaw ia się w dys­ k u rsie In g ard en a. Pierw otnie zatem funkcja jest zu p ełn ie odseparow ana od trag e­ dii, a n astęp n ie ściśle z n ią połączona. P rym at s tru k tu ry jest w tym zw iązku n ie ­ naruszalny, poniew aż to dzięki jej zaprojektow anym w łaściw ościom proces o dbio­ ru uzyska określony przebieg. Jeśli jednak stru k tu ra generuje funkcję - a nie od­ w rotnie - wówczas ów akt oddziaływ ania na w idza zostaje p rze su n ięty w sferę p o ­ ten cjaln ą. D latego R icoeur w dalszej arg u m en tacji (por. CZ1, s. 80) posługuje się Iserow skim te rm in e m „czytelnika im plikow anego”, k tó ry jest in stan c ją zak ład a­ ną p rzez stru k tu rę , ale fakt te n nie g w arantuje jeszcze jej aktualizującego dośw iad­ czenia.

Z tego, jak sądzę, pow odu fra n cu sk i filozof, an alizując katharsis, o wiele więcej uw agi pośw ięca budow ie trag e d ii n iż tem u, w jaki sposób dokonuje się jej działa­ nie. O kreślone zostają więc n iezbędne w aru n k i m ożliwego procesu, a nie jego fak­ tyczny przebieg.

D latego też au to r sięga p rzede w szystkim po norm atyw ne tezy Poetyki. Je d n ak ­ że w p rzeciw ieństw ie do In g ard en a R icoeur przed staw ia p ełn y ich zakres oraz w prow adza w śród n ic h hierarchizację, która pozostaje zresztą zgodna z ujęciem sam ego A rystotelesa. P odkreślony jest więc pry m at intrygi, która pow inna zostać ta k skonstruow ana, aby dzięki niej trag ed ia niezaw odnie wywoływała k atartyczne skutki. W tym celu konieczna jest „p rzem iana lo su ”, która chociaż jest radykalna (ze szczęścia w nieszczęście), m u si m ieć ch a rak te r logicznej, przyczynow o-skut­ kowej sekw encji zdarzeń (por. CZ1, s. 69-70).

D opiero na drugiej pozycji um ieszczony zostaje p rotagonista. R icoeur stw ier­ dza, iż „tragiczne em ocje w ym agają, aby jakaś „w ina” przeszkadzała bohaterow i osiągnąć doskonałość na p o lu dzielności i spraw iedliw ości, chociaż nie podłość lub nikczem ność m ają pogrążać go w nieszczęściu” (CZ1, s. 72). W yjaśniając p o ­ jęcie owej „winy”, filozof przyw ołuje kw estię tragicznego b łę d u (hamartia). B oha­ te r nie jest więc zły dlatego, że posiada trw ale zdeform ow any ch arak ter, ale z po ­ w odu akcydentalnego czynu, jaki p o p ełn ił8. Jeśli tak, to am biw alentny sta tu s bo ­ h atera, jaki R icoeur tu zakłada, polega na pewnej „skazie” czy nieznacznym „de­ fekcie”, który pojaw ia się u kogoś, kto - jako ta k i - pozostaje osobą wartościow ą, a naw et bliską doskonałości.

Trzecia kw estia, k tó rą filozof łączy z katarty czn y m efektem trag ed ii, koncen­ tru je się wokół fabularnego m a teria łu , jaki w ykorzystuje d ram atu rg . P roblem jest zasadniczy, ponieważ

bez przekazyw anych m itów nie byłoby rów nież niczego, co dałoby się p rzenieść do p o ­ ezji. Któż wyrazi gwałtowność płynącą z niew yczerpalnego źródła mitów, k tó rą poeta wnosi w tragiczne w rażenie? I gdzie ów tragiczny p o tencjał jest najbardziej zwarty, jeżeli nie w przejm ow anych h isto ria c h , dotyczących k ilk u w ielkich słynnych domów: A trydów ,

Por. W. G alew icz O nikczemności, błędzie i bohaterze tragicznym, w: tegoż

Z Arystotelesem przez tragedie greckie, cz. 2: O błądzeniu, przymusie i dobrowolności,

(9)

214

E dypa i jego b l i s k i c h . ? N ieprzypadkow o A rystoteles, sk ą d in ąd bardzo troszczący się o au tonom ię poetyckiej tw órczości, radzi poecie czerpać n ieu stan n ie z tego skarbca te­ m atykę zd o ln ą w zbudzać trwogę i litość. (CZ1, s. 76-77)

Isto tn ie , w ah an ie S tagiryty w tym zakresie jest n a d e r zn a m ie n n e. R ozpatrując bow iem pro b lem im ion, jakie p ow inni nosić bohaterow ie trag ed ii, stw ierdza, iż rów nie dobrym pom ysłem jest w ykorzystyw anie nazw tradycyjnych, jak i tw orze­ n ie nowych, byleby tylko katharsis została w idzom zapew niona (por. 51b14-22). W niosek, jak i z tego założenia A rystoteles w yciąga, zask ak u je jedno zn aczn y m charakterem : „N ie należy zatem za w szelką cenę trzym ać się tradycyjnie p rzek a­ zanych pod ań , na których zazwyczaj o p arte są nasze tragedie. U bieganie się o to jest w zasadzie absurdem , skoro naw et owe znane p odania są znane tylko n ielicz­ nym , a m im o to w szystkim spraw iają p rzyjem ność” (51b23-26).

Jednakże gdy au to r Poetyki określa stopień pokrew ieństw a i n a tu rę relacji, ja­ kie pojaw iają się m iędzy p ro tag o n istam i d ram a tu , popada w d rugą skrajność:

K iedy bolesne zd arz en ia są spow odow ane przez osoby sobie b liskie i np. b ra t zabija lub zam ierza zabić b ra ta , syn ojca, m atka syna, czy też syn m atkę, albo po p ełn ia się jakiś in n y tego rodzaju czyn, są to sytuacje, których należy poszukiw ać dla tragedii. N ie wolno więc poecie dobrow olnie przekształcać p rzekazanych przez tradycję mitów, jak na przy­ k ład faktu, że K litajm estra została zabita p rzez O restesa lub E ryfila przez A lkm eona. (53b20-25)

R icoeur trafn ie zatem dostrzega niekonsekw entne stanow isko filozofa, k tóry chciał­ by zapew nić trag e d ii p ełn ą niezależność wobec m itologii, a zarazem nie jest w sta­ nie tego uczynić. D latego nie tylko rad z i on czerpać m otyw y z m itologii, ale wręcz zakazuje ich m odyfikacji. Z resztą w dyskursie R icouera dokonuje się analogiczne przejście: początkow o bow iem p rze jm u je on arg u m en t A rystotelesa, zgodnie z k tó ­ rym jedyną (i n ad e r w zględną) przew agą tradycyjnych im io n jest w iarygodność kryjących się za n im i opowieści, jakie już się w ydarzyły. F ra n cu sk i filozof dostrze­ ga jednak, iż kw estia ta jest w istocie m arg in aln a , dlatego n aty ch m iast przechodzi do zu p ełn ie innego uzasad n ien ia, w edle którego jedynie h isto ria m itycznych ro ­ dów dostarcza „tragicznego p o te n c ja łu ”, w któ ry m tkw ią cenne pokłady „gwał­ tow ności” . Jednakże an i A rystoteles, an i R icoeur nie staw iają p y ta n ia, dlaczego w yłącznie ta k radykalna przem oc (i to m iędzy osobam i najbliższym i) jest w stanie wywołać katharsis?

Samej n atu rz e tego procesu au to r Czasu i opowieści nie poświęca osobnych an a ­ liz. W szelako poczynione uwagi są interesujące, poniew aż p ro p o n u ją w izję z u p e ł­ n ie o dm ienną niż u In g ard en a. Obaj filozofow ie zgadzają się tylko w kw estii dy­ nam icznej n a tu ry tego zjaw iska. Jego istota tkw i jednak nie w oczyszczeniu, które usuw a niew łaściw e reakcje, ale w ich jakościowym u sz lac h etn ian iu . „Polega ono - stw ierdza filozof - p rzecież na tym , że «przyjem ność właściwa» dla trag e d ii w ypły­ wa z litości i trw ogi. Polega zatem na p rzek ształcen iu w przyjem ność nieodłącz­ nie zw iązanej z ty m i em ocjam i przy k ro ści” (CZ1, s. 81). Katharsis nie niw eluje zatem doznań odbiorcy, ale ulepsza je, p oddaje korekcie. D latego stan, k tó ry

(10)

pier-w otnie był odczupier-w any jako dyskom fortopier-w y, staje się pier-w efekcie pozytypier-wny, a napier-w et przyjem ny. Ta, jak m aw ia Ricoeur, „subiektyw na alch em ia” n ie tylko przechodzi przez dwie fazy, ale zakłada złożony proces, w k tórym dośw iadczenie em ocjonalne dokonuje in te rak cji ze sferą in telek tu aln ą.

W trze cim tom ie Czasu i opowieści a u to r pow racając do p ro b le m u katharsis stw ierdza, iż ów pierw szy etap „jest zw iązany w szczególny sposób z te n d en c ją czy­ te ln ik a do u t o ż s a m i e n i a s i ę z b o h aterem i pozw ala na to, by kierow ał n im au to r godny lu b niegodny z a u fan ia” (CZ3, s. 257)9. Id entyfikacja z p rotagonistą zakłada nie tylko b lisk i związek, ale rów nież pasywne nastaw ienie odbiorcy. O ile jed n ak In g a rd e n przypuszczał, iż dzieje się ta k w w yniku w pływ u „sam ego” dzie­ ła, o tyle R icoeur u zu p e łn ia te n pogląd o strategię autora, k tó ry steruje reakcjam i odbiorcy. Obaj n ato m iast zgadzają się, iż ta pierw sza faza m a dla odbiorcy ch a ra k ­ te r trudny, a naw et zw iązany z doznaw aniem c ie rp ie n ia 10.

P rzebiegu drugiej fazy filozof nie analizuje d okładniej, stw ierdzając, iż wywo­ łu je ją k o n ta k t z kom pozycją trag e d ii, a m ów iąc d o kładniej ze stru k tu ra liz a c ją fabuły:

Z dolność w zbudzania litości i zdolność w zbudzania trw ogi to cechy zw iązane ściśle z n a j­ bardziej nieoczekiw anym i i prow adzącym i ku nieszczęściu p rzem ian am i losu. Intryga stara się uczynić niezgodne zd arzen ia koniecznym i i praw dopodobnym i. I w łaśnie w ten sposób oczyszcza je albo raczej u szlachetnia. (CZ1, s. 72)

D ruga faza zakłada m ożliwość ujęcia fabuły w całym jej przebiegu, a więc ex post. D opiero w tedy objaw iony zostaje jej porządek, jaki łączy ze sobą fakty pozornie pozbaw ione zależności. M ożna by zatem zaryzykow ać hipotezę, iż o ile w pierw ­ szej fazie odbiorca dokonuje percep cji w ydarzeń tylko z p u n k tu w idzenia b o h a te ­ ra, o tyle w drugiej uchw ycone zostają także pozostałe działan ia, któ re decydują o ostatecznym przebiegu akcji.

W szelako R icoeur nie w yjaśnia, dlaczego p rzekształcenie perspektyw y recep ­ cji prow adzi do „u szla ch e tn ie n ia” litości i trwogi. N ie w iadom o rów nież, na czym dokładnie te n proces polega. Praw dopodobna jest in te rp re tac ja ilościowa, zgod­ nie z którą w fazie drugiej następow ałby znaczące obniżenie natężenia doznań

afek-9 P. R icoeur Czas i opowieść, t. 3: Czas opowiadany, przeł. U. Z brzeźniak, U niversitas, K raków 2008. C y taty lokalizuję w tekście po skrócie CZ3.

10 W Czasie i opowieści au to r nie precyzuje tej kw estii zapew ne dlatego, iż pośw ięcił jej w nikliw e uwagi w Symbolice zła. R icoeur stw ierdzał tu m .in.: „Jak w iem y to od czasu A rystotelesa, uczuciam i tym i są tragiczny fobos, ów sw oisty lęk doznaw any na w idok w olności, od której w szystko wali się w gruzy, o raz tragiczny eleos, owo m iłosierne spojrzenie, które nie oskarża, nie skazuje, lecz litu je się. S trach i L itość są dw iem a o d m ian am i cierp ien ia, w szelako takiego, które m ożna nazw ać cierpieniem przeznaczenia, skoro trzeba tu taj opó źn ien ia oraz przyspieszenia w rogiego losu, a także posługi b ohaterskiej w olności; oto dlaczego owe uczucia rodzą się tylko w aurze m itu tragicznego” (P. R icoeur Symbolika zła, przeł. S. Cichow icz, M. O chab,

(11)

216

tywnych. Jeśli jednak katharsis ostatecznie w ywołuje przyjem ność, to należy przy­ jąć, iż pierw sza zm iana pow oduje n astęp n ą - tym razem jakościową - która w p ro ­ w adza w idza w stan zadow olenia.

M echanizm te n byłby niew ykonalny, gdyby w stępnie uspokojone em ocje nie prow adziły do uaktyw nienia pierw iastka intelektualnego. Istota koncepcji Ricoeura polega bow iem na w p row adzeniu do pojęcia katharsis d ialek ty k i, której zasada sprow adza się do n astępującego tw ierdzenia: „Kom pozycja intrygi u szlachetnia em ocje, doprow adzając do przedstaw ienia zdarzeń zdolnych w zbudzić litość i trw o­ gę, a u szlachetnione em ocje rządzą rozezn an iem tego, co tragiczne. N ie p otrafim y silniej włączyć w dram atyczny splot tego, co zdolne w zbudzić litość i trw ogę” (CZ1, s. 73).

Je śli za te m katharsis g en eru je przyjem ność, to dzieje się ta k d zięk i p o zn a n iu , któ re u p rz e d n io w ytw arza11. F ra n c u sk i filozof p o d k reśla te n ep istem ologiczny asp ek t, k tó ry nie zostaje - jak u In g a rd e n a - sprow adzony do ro zp o z n ań este­ tycznych. W iedza zaś d ostarcza zadow olenia, poniew aż dotyczy tego, co u n iw e r­ salne w d zied z in ie m ąd ro śc i p rak ty c zn e j, tj. w etyce i p olityce (por. C Z1, s. 68, 78-79). A u to r nie precy zu je je d n a k tej tezy, p o p rze stając na eksp o n o w an iu jej poznaw czego za ło ż en ia . D lateg o w trz e c im to m ie Czasu i opowieści p o n o w n ie stw ierdza:

Z katharsis zw iązany jest cały zb ió r skutków. W skazuje ona bardziej na m oraln y niż este ­ tyczny efekt dzieła: dzieło pro p o n u je nowe oceny, niezn an e d o tąd norm y, które ścierają się z lub w strząsają teraźniejszym i obyczajam i. [...] Je d n a k katharsis w yw iera ten m o ral­ ny sk u tek jedynie dlatego, iż najp ierw ujaw nia ona zdolność dzieła do ro zjaśn ian ia, b a ­ d an ia i d aw ania w skazów ek - zdolność urzeczyw istnioną przez dzieło dzięki zdy stan so ­ w aniu się wobec naszych w łasnych odczuć. (CZ3, s. 257-258)

N ie w iadom o zatem , po k tórej stro n ie zn a jd z ie się dośw iadczający katharsis od­ biorca: czy p o zo stan ie p rz y trad y c y jn y ch w artościach, czy też z b u n tu je się p rz e ­ ciwko n im . Pewne jest n a to m ia st, iż d zięk i tra g e d ii otrzym a w gląd w to, co p rz e ­ kracza dotychczasow y sta n jego wiedzy. N a te m a t zw iązku m ięd zy tym p o z n a ­ n ie m a sferą m ąd ro śc i p rak ty c zn e j R icoeur nie fo rm u łu je d o k ład n iejszy ch p ro ­ p o z y c ji12.

11 Teza ta jest n a d er kontrow ersyjna, zw łaszcza że R icoeur nie w yjaśnił dokładnie, w jaki sposób n astęp u je przejście od tego, co afektyw ne, do tego, co in telek tu a ln e w obrębie katharsis. Por. E.F. K aelin Paul R icoeur’s Aesthetics. On How to Read

a M etaphor, w: The Philosophy o f Paul Ricoeur, ed. by L.E. H ah n , O pen C ourt,

C hicago 1995, s. 242-243.

12 W ynika to z kantow skich założeń R icoeura, które dostrzegł E. W ebb. S tru k tu ra trag ed ii jest przez au to ra Czasu i opowieści analizow ana w k ategoriach estetycznych (form a fabuły) lub etycznych (działania bohaterów ), ale ujęcia te pozostają niew spółm ierne i odseparow ane. Por. E. W ebb Philosophers o f Consciousness Polanyi,

Longeran, Voegelin, Ricoeur, Girard, Kierkegaard, U niv ersity o f W ashington Press,

(12)

P roblem te n stał się zasadniczy dopiero w jego kolejnym dziele O sobie samym jako innym. K om entując Antygonę Sofoklesa, R icoeur pow tarza tezę, zgodnie z k tó ­ rą „u szla ch e tn ie n ie” - określane teraz m ia n em „m etaforyzacji” - stanów afektyw- nych jest p o czątkiem pozn an ia, a mówiąc dokładniej: nabyw aniem pew nych są­ dów. K onkluzja jest następująca:

Tak więc w p u nkcie, w którym tragiczna k ath arsis skłania do m oralnego p rzekonania, zostają postaw ione dwa pytania: Co spraw ia, że k o n flik t etyczny jest n ieunikniony? I ja­ kiego rozw iązania tego k o n flik tu może dostarczyć działanie? N a pierw sze p ytanie za p ro ­ po n u jem y tak ą oto odpow iedź: źródłem konfliktów jest nie tylko jed nostronność c h ara k ­ terów, lecz w łaśnie jednostronność m oralnych zasad stających w obliczu złożoności życia. N a d ru g ie p y tan ie zarysujem y odpow iedź: w konflik tach pow odow anych przez m o ral­ ność tylko odw ołanie się do podłoża etycznego, od którego m oralność się oddziela, może zrodzić m ądrość sądu sytuacyjnego. O d tragicznego phroneîn do praktycznej phrónesis: taka byłaby m aksym a, któ ra m oże u c hronić p rzekonanie m oralne przed niszczącą a lte r­ natyw ą jednoznaczności lub dow olności. (OSS, s. 413)13

T rudno oprzeć się w rażeniu, iż filozof postaw ił interesu jące pytan ia, na które nie p o trafi p rzekonująco odpow iedzieć. Isto tn ie, nieu su w aln y k onflikt jest podstaw ą każdej tragedii. W iedza, jaką percepcja danego dzieła wywołuje, jest tu jednak sprzeczna. Z godnie bow iem z pierw szą odpow iedzią, trag e d ia poucza o nieade- kw atności m o raln y ch zasad; R icoeur m ów i naw et o „w prow adzeniu p rze d zia łu m iędzy m ądrością trag iczn ą a m ądrością p rak ty c zn ą” (por. OSS, s. 409). Jeśli jed­ n ak tragiczny kon flik t zm usza do odrzucenia etyki, to należałoby dopow iedzieć dlaczego. Podw odem jest fakt, iż klasyczna etyka A rystotelesa - do której n ie ­ u sta n n ie odw ołuje się R icoeur - nie p rzew iduje konfliktu: h ie ra rc h ia cnót jest tak skonstruow ana, iż spór m iędzy A ntygoną i K reonem jest albo niem ożliw y, albo pozorny.

W tym sensie au to r m a rację, kiedy m ów i o niefilozoficzności trag e d ii (por. OSS, s. 401). Jednakże tezy tej n ie m ożna, jak sądzę, pogodzić z d rugą odpow ie­ dzią, w edle której tragiczna katharsis prow adzi do m ądrości sądu sytuacyjnego. N a czym bow iem polega owa w iedza, jeśli nie na aplik acji ogólnej etyki do k o n k re t­ nych okoliczności, w jakich zn a jd u je się przedstaw iony w trag e d ii p odm iot d zia­ łający? R óżnica jest tylko taka, iż - jak stw ierdza R icoeur - akt te n dokonany zostaje „na swoje w łasne ryzyko i na w łasny k o szt” (por. OSS, s. 409). In n y m i sło­ wy: pierw otne odrzucenie apriorycznej etyki prow adzi do jej przyw rócenia w ra ­ m ach indyw idualnego wyboru.

Tej sprzeczności filozof m ógłby u niknąć, gdyby inaczej zdefiniow ał genezę tr a ­ gicznego konflik tu . Ś cierają się w n im nie tyle zasady m oralne, ale w łaśnie owe jed n o stro n n e charaktery, zaślepione przem ocą i zem stą.

13 P. R icoeur O sobie samym jako innym, przeł. B. C hełstow ski, oprac. nauk. i w stęp M. Kowalska, W ydaw nictw o N aukow e PW N , W arszaw a 2003. C y taty lokalizuję

w tekście po skrócie OSS.

21

(13)

218

3.

Kończąc tra k ta t pośw ięcony polityce, A rystoteles zapow iadał, iż w yjaśni ka­ tharsis w Poetyce14. Poniew aż nie spełnił tej obietnicy, te rm in te n posiada n a tu rę aksjom atu, k tóry nie podlega dow odzeniu. Sytuacja jest zatem p arad o k saln a, gdyż pojęcie, od którego uzależniona jest istota trag e d ii, pozostaje niedefiniow alne, a w k ażdym razie jest określone znacznie m niej precyzyjnie niż jej pozostałe - akcy- d en taln e - elem enty.

W śród kom entatorów p aradoks te n wywołuje rozbieżne reakcje. Je d n i w yko­ rzystują niejasn y sta tu s pojęcia katharsis w celu jego elim inacji, a przy n ajm n iej - m inim alizacji. In n i przeciw nie: starają się je w yjaśnić i doprecyzować. Ilość p ro ­ pozycji jest tu niem ała, aczkolw iek tylko n ieliczn i zw racają uwagę na ów n ie ty p o ­ wy sposób definiow ania stru k tu ry g a tu n k u za pom ocą efektu, jaki wywiera on na odbiorcach.

C i jednak, których ta spraw a intry g u je, podk reślają jej podw ójnie nieoczyw i­ sty charakter. Po pierw sze, nie w iadom o, dlaczego afektyw ny zakres katharsis jest ograniczony do „litości i trw ogi”, ta k jakby w idz nie m ógł dośw iadczać także in ­ nych em ocji. Po drugie, pry m at fu n k cji n a d stru k tu rą oznacza, iż katartyczny sku­ tek jest gw arantow any z determ in isty czn ą w ręcz pew nością. N ie jest zatem tak, że katharsis pojaw ia się okazjonalnie przy odpow iednich okolicznościach; tragedia bow iem wyw ołuje ów efekt zawsze i w szędzie n iezależnie do tego, kto oraz dlacze­ go ją ogląda.

O bie p rze słan k i są w Poetyce w yraźne, chociaż au to r nie czyni niczego, aby się z n ic h w ytłum aczyć. Z tej decyzji w ynikają dwa w nioski. A rystoteles zakłada, iż jego stw ierdzenia nie będą kw estionow ane, poniew aż nie zostały oparte na indy­ w idualnej obserw acji, ale raczej przynależą do tego, co w jego k u ltu rz e należało do pow szechnych prześw iadczeń. Jeśli zaś tak , to Poetyka zaw iera w skazów ki, k tó ­ re świadczą o tym , iż w niektórych instytucjach n adal aktywne pozostają pierw iastki religijne. K atartyczny d eterm in iz m A rystotelesa sugeruje bow iem , iż definicja tr a ­ g ed ii „wygląda b ard z iej jak d efin icja ry tu lub ry tu aln eg o d ziała n ia , w k tó ry m w szystko m a na celu w ytw orzenie określonego, ściśle określonego efektu: w ry tu ­ alnym d ziała n iu efekt w yw ierany na uczestnikach jest rzeczą najw ażniejszą; jeśli w łaściwy efekt nie zostaje w ytw orzony całe przed staw ien ie jest d are m n e ” 15. Przy­ jęcie religijnej genezy trag e d ii n ie prow adzi jednakże do uto żsam ien ia obu zja­ w isk, poniew aż u A rystotelesa

definicja nie jest całkow icie d efin icją rytualnego d zia łan ia, gdyż on mówi nam , że „ tra ­ g ed ia p o sia d a p rz ec ie ż swą m oc o d d z ia ły w a n ia n aw et bez w y sta w ia n ia na s c e n ie ” (1450b16). N iem niej jed n ak taka tragedia nie o siągnęłaby swojej „ n a tu ra ln e j” form y i nie w ytw orzyłaby tego sam ego katartycznego sk u tk u , poniew aż brakow ałby jej m iędzy in n y ­

14 Por. A rystoteles Polityka, s. 354-355.

15 C. B andera The Sacred Game. The Role o f the Sacred in the Genesis o f Modern Literary

(14)

m i trybu frygijskiego o raz fletu. Z atem w jego koncepcji „n atu raln ej form y” trag ed ii z n ajd u ją się echa rytualnego d ziałan ia, które ciągle m ogą być w yraźnie słyszane.16 W szelako dotarcie do religijnych założeń Poetyki okazuje się zad an iem tru d n y m . Świadczą o tym aporie, w jakie uw ikłany zostaje filozoficzny dyskurs, k tóry ko­ m e n tu je , a zarazem k o n ty n u u je tra k ta t Stagiryty.

Zarów no In g ard en , jak i R icoeur zam ierzają usunąć katharsis z opisu tragedii. O znacza to, iż na poziom ie teoretycznym przeprow adzona zostanie radykalna se­ p aracja stru k tu ry i funkcji, w w yniku której p rze d m io te m filozoficznych analiz okaże się w yłącznie - ta k czy inaczej ro zu m ian a - stru k tu ra . O baj autorzy są wsze­ lako zbyt uw ażnym i czytelnikam i A rystotelesa, żeby n ie dostrzec, iż ich p rojekty stają się dzięki te m u odległe od Poetyki. D latego obaj d okonują resty tu cji kathar­ sis, co nadaje ich refleksji k o n tradyktoryczny charakter. Aby go zm inim alizow ać w prow adzają pojęcie fu n k cji w p ostaci znacznie osłabionej w sto su n k u do tego, którym posługiw ał się Stagiryta. O n bow iem nie zgodziłaby się ani na p o d p o rzą d ­ kow anie fu n k cji stru k tu rze , an i na p rzen iesien ie tej pierw szej w obręb tego, co tylko m ożliw e, a zatem - niekonieczne.

In g ard en i R icoueur, czytając Poetykę, pokazują zatem , iż w iedza o literatu rz e, która k o n cen tru je się w yłącznie na stru k tu rz e dzieła, odcięta zostaje od jego uwa­ runkow ań kulturow ych, zm niejszając tym sam ym swój p o tencjał eksplanacyjny. Z perspektyw y p o sts tru k tu ra liz m u tw ierdzenie takie jest, rzecz jasna, tru izm em , dlatego w arto wskazać na jedną z jego n ie b an a ln y ch konkretyzacji.

Jeśli więc przyjąć, iż A rystoteles - choćby naw et w sposób niezam ierzo n y - zbliża trag ed ię do ry tu ału , wówczas pow staje pytanie, czy zw iązek te n n ie w yja­ śniałby pozostałych zagadek Poetyki. O dczytanie filozoficznego tra k ta tu w p ersp ek ­ tywie religijnej pozw ala bow iem , jak zauw aża m .in. K enneth B urke, na re d e fin i­ cję samej tragedii. Jej określenie

będzie w ym agało pew nego rodzaju sym bolicznego d ziałan ia, w którym naśladow ana jest form a ofiary godna uwagi ze w zględu na oczyszczenie lub oddziaływ anie m oralne na odbiorców . B ohater, k tóry zostanie poświęcony, m usi zostać dopasow any do swej roli jako ofiary; oraz wszystko m usi zostać tak dopasow ane, żeby odbiorcy u znali ofiarę za w iary ­ godną i akceptow alną (a p rzez to skrycie uczestniczyli w skazaniu ofiary, a naw et w d o ­ m aganiu się jej śm ierci). O czekiw ania oraz p rag n ien ia odbiorców będą kształtow ane przez sytuacje w ew nątrz sztuki. Ale tem aty w ykorzystyw ane dla celów persw azyjnych w e ­ w n ą t r z sztuki będą m iały rów nież strategiczne znaczenie dla pew nego rodzaju „w arto­ ści” i „n ap ięć”, które p a n u ją na z e w n ą t r z sz tu k i.17

A rystotelsow aska katharsis uzyskuje zatem p ełne naśw ietlenie dopiero w zesta­ w ieniu z reakcją, jakiej doznają uczestnicy obrzędów religijnych. D latego kreacja pro tag o n isty m usi przypom inać ofiarę, a zatem m u si pozostać dw uznaczna: zła

16 Tam że, s. 113.

17 K. B urke Language as Symbolic Action. Essays on life, literature, and method, U niversity

(15)

2

2

0

i dobra, niszczycielska i zbaw ienna zarazem . R icoeur dostrzegł te n p roblem w k o n ­ cepcji w iny tragicznej, któ ra nie pozbaw ia p ostaci w szelkich cnót, a jedynie w ska­ zuje na pew ną „rysę” jej osobowości. Owe „błędy”, które m u si popełnić bohater, w niczym nie różnią się od powodów, któ re pow inny zostać znalezione, ta k aby ofiarnicza decyzja posiadała m in im u m u zasadnienia.

D o k ład n ie z tego sam ego pow odu tragedia, jak ostatecznie stw ierdza A rystote­ les, nie m oże oddalić się od m itycznego przesłania. W n im bow iem zn a jd u ją się niezliczone akty przem ocy, których - św iadom ie lub nie - dopuszcza się b o h ater i za któ re m u si ponieść konsekw encje. P odobnie jak w trak c ie ry tu a łu wszyscy uczestniczą w zbiciu ofiary, ta k rów nież w teatrze cała w idow nia, jak stw ierdza B urke, skrycie p artycypuje w finalnym rozw iązaniu.

To w łaśnie w n im tkw i źródło katharsis. K orekta czy - jak p ro p o n u je R icoeur - u szlach etn ien ie litości i trw ogi polega na tym , iż te em ocje dostarczają odbiorcom pow odu do refleksji. Ale te n nam ysł m a swoją cenę, poniew aż m u si zostać p o p rze­ dzony śm iercią b o h atera, która zresztą najczęściej pozostaje ukryta, nieprzedsta- w ialna. P oznanie i m oralna ocena, jaką zapew nia katharsis, są więc efektem osta­ tecznego odrzucenia, k tó rem u podlega p rotagonista. Katharsis pokazuje zatem , iż m ądrość p raktyczna jest nie tylko w iedzą „o” przem ocy, ale rów nież w iedzą w yni­ kającą „z” przem ocy; w iedzą, o której filozofowie w ytrwale m ilczą.

Abstract

Cezary ZALEW SKI

Jagiellonian University (Cracow)

Impossible Catharsis: Ingarden and Ricoeur’s Readings of Aristotle’s Poetics

This article concerns the reception of the Aristotelian catharsis in present-day philo­ sophical and literary-theoretical discourse. Roman Ingarden in A Marginal Commentary on

Aristotle's Poetics and Paul Ricoeur in Time and Story both strive at minimising the notion and

proving it to be dysfunctional. The refutation of cognitive aspects of catharsis leads either to its aesthetisation (Ingarden) or to its depiction in ethical terms only (Ricoeur).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Grafem (grafem prostym, grafem niezorientowanym) nazywamy par¸e (V, E) gdzie V jest pewnym zbiorem zwanym zbiorem wierzcho lk´ow, natomiast E jest zbiorem pewnych par

Zasady prawa wyborczego do Sejmu i Senatu (różnice) 35.. Pojęcie systemu wyborczego i rodzaje

Warto przy tym wskazać, że OECD rekomenduje, aby w nowych umowach o unikaniu podwójnego opodatkowania zawieranych po 2005 roku państwa strony uregulowały kwestię

W tym kontekście należy dążyć do zapewnienia ochrony interesów konsumenta, z jednoczesnym eliminowaniem powstających zagrożeń, czego wyrazem jest dyrektywa

Jeden z dyrektorów Banku fiir Handel und Gewerbe wyraźnie oświadczył, że nawet zupełne załamanie się kursu marki niemieckiej nie wywrze wpływu na

W tym kon- tekście warto poruszyć temat dystrybucji filmów w modelu PVOD, który mocno się zmienił przez ostatnie kilka miesięcy.. Premium Video On Demand (PVOD)

Różnorodne możliwości sposobu montażu: w systemowych sufitach podwieszanych lub przez zawieszenie przy wykorzystaniu opcjonalnych zestawów linek z regulacją długośći lub na

Najmłodsze, holoceńskie utwory reprezentowane są przez grunty antropogeniczne (organiczno – mineralne nasypy niekontrolowane oraz odpady komunalne i gruz) o