Czcigodnemu K siędzu Profesorowi Dr hab. STANISŁAW OW I MAZIERSKIEMU W spółzałożycielowi Sekcji Filozofii P rzyrody KUL oraz wieloletniem u w ykładow cy i w ychow aw cy w dowód uznania dla Jego w ybitn ych osiągnięć naukowych, dydaktycznych i organizacyjnych
w dzięczni koledzy, współpracownicy i uczniowie
A R T Y K U Ł Y
B O C Z N IK I FIL O Z O FIC Z N E T o m X X X II, z e sz y t 3 — 1984
KS. ST A N ISŁ A W M AZIERSKI
REFLEKSJE NAD MOJĄ PRACĄ NAUKOWĄ NA KUL Z PERSPEKTYWY CZASU
Pracę dydaktyczno-naukową na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej KUL rozpocząłem w latach pięćdziesiątych. Był to trudny start dla nie
doświadczonego jeszcze doktora filozofii, który wyszedł ze środowiska naukowego Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej Uniwersytetu Warszaw
skiego, legitymując się wtedy dwiema pracami naukowymi: Koncepcja m etafizyki hipotetycznej u M. Wartenberga („Collectanea Theologica”
24:1953) i Pojęcie konieczności w filozofii św. Tomasza z A kwinu (Lublin 1958). Gdy chodzi o Wartenberga, z satysfakcją wspominam, że pocią
gała mnie postać tego autora Obrony m etafizyki \ wybitnego znawcy filozofii Kanta, tym bardziej że należał on do szkoły lwowsko-warszaw- skiej. To stanowi pewne curiosum, że twórca tejże szkoły K. Twardow
ski — filozof, logik i psycholog, uprawiający filozofię za pomocą ścisłych metod — nie sprzeciwiał się swemu uczniowi, który chciał się zająć problematyką metafizyczną. Wszak metafizyka nie była mile widziana w środowiskach naukowych wymagających od pracowników stosowania wysokiej miary ścisłości naukowej. W gronie niemałej liczby filozofów panuje przekonanie, że filozofia, nie korespondująca z naukami przyrod
niczymi i humanistycznymi, jest skazana jeśli nie na zagładę to na marazm. Profesor Twardowski był wyrozumiały dla swych uczniów, sza
nował ich zainteresowania i rozmaitość tematyczną, wielokierunkowość badań, byleby tylko były respektowane metody obowiązujące w danej dyscyplinie wiedzy. Wydawało się, że takich wymogów nie jest w stanie spełnić metafizyka. Otóż Wartenberg usiłował zadać kłam mniemaniu o nienaukowości metafizyki. W tym celu poddał krytyce poglądy pozy
tywistów, I. Kanta i neokantystów. Dwiema drogami zmierzał Warten-
1 M. W a r t e n b e r g . O brona m e ta fiz y k i. K rak ów 1902.
6 S T A N IS Ł A W M A Z IE R S K I
berg do uzasadnienia, że metafizyce przysługuje ranga nauki: jedna prowadziła do wykazania, że metafizyka mieści się w ramach nauk real
nych, druga zaś wiodła do ustalenia statusu metodologicznego twierdzeń metafizycznych poprzez konfrontację metod badawczych stosowanych w filozofii i naukach przede wszystkim przyrodniczych. Takie rozważania pozwoliły mu przyjąć prostą i jasną konsekwencję. Skoro nauki dla w y
jaśnienia zjawiskowej sfery bytu posługują się hipotezami, to tym bar
dziej metafizykę, wykraczającą poza sferę zjawisk i usiłującą dotrzeć poznawczo do istotnych właściwości bytu zmiennego, trzeba uznać za system sądów hipotetycznych.
Aczkolwiek trudno się zgodzić z jego koncepcją hipotetycznej meta
fizyki, to jednak metody, jakimi posługiwał się uczeń Twardowskiego, fascynowały mnie (konfrontacja filozofii z naukami szczegółowymi). Już wtedy uświadomiłem sobie, że filozofia, która chce się rozwijać i być komunikatywna dla współczesnego człowieka żyjącego w nurcie cywili- lizacji technicznej, powinna zachować więź z naukami przyrodniczymi.
Gdy mi powierzono wykłady z filozofii przyrody na Wydziale Filo
zofii Chrzieścijańskiej KUL, zaproponowałem coś w rodzaju małego pro
gramu studiów filozoficzno-przyrodniczych wymagającego od studentów przygotowania z fizyki i matematyki, przynajmniej w ograniczonym za
kresie. Z trudem wkraczały te projekty do świadomości zwłaszcza „raso
wych” metafizyków i metodologów filozofii, którzy w imię specyficznej, epistemologicznej odrębności filozofii i czystości metodologicznej nie byli zainteresowani wprowadzeniem nauk matematyczno-przyrodniczych do zajęć dydaktycznych z zakresu filozofii przyrody. Zajmując odmienne stanowisko w tej dziedzinie próbowałem konfrontować metody badań i wartość poznawczą rezultatów uzyskanych na płaszczyźnie fizykalnej i filozoficznej. Owocem tych dociekań, ale jeszcze nie dojrzałym, była praca Determ inizm i indeterm inizm w aspekcie fizykaln ym i filozoficz
nym . Dzisiaj z perspektywy czasu widzę mankamenty tej rozprawy w y
magającej korektury niektórych tez merytorycznych i zabiegów metodo
logicznych.
Z satysfakcją wspominam, że w miarę upływu czasu z początku w niewielkim gronie pracowników naukowych KUL krystalizował się po
gląd, że filozofia przyrody powinna mieć kontakt z naukami szczegóło
wymi, jeśli nie chce być anachronizmem w okresie burzliwego rozwoju fizyki i biologii. Możliwości dla rozwoju studium filozoficzno-przyrod- niczego otworzyły się w roku akademickim 1957/1958. Powstała wówczas Specjalizacja Filozofii Przyrody. Inicjatorami wyodrębnienia tej specjali
zacji jako względnie samodzielnej jednostki dydaktyczno-naukowej byli:
Ks. Rektor prof. dr M. Rechowicz, dziekan prof. dr Cz. Strzeszewski,
doc. dr W. Staszewski, Ks. doc. W. Kałkowski i ks. dr S. Mazierski.
R E F L E K S J E N A D M O J Ą P R A C Ą N A U K O W Ą 7
Od wielu lat pod adresem filozofii przyrody wysuwano zarzut, że jest ona „mozaiką” zagadnień z różnych gałęzi wiedzy filozoficznej i przyrod
niczej. Uważałem, że deklaratywne wypowiedzi na ten temat do niczego nie prowadzą. Konstruktywnym rozwiązaniem tej kwestii mogło być zbadanie, jaki jest status metodologiczny filozofii przyrody, a w szcze
gólności jakie jest miejsce tej dyscypliny wśród innych dyscyplin. filo
zoficznych, jaka jest jej metoda, jakie zagadnienia wchodzą w jej skład, czy ma coś innego do powiedzenia niż nauki szczegółowe. Na tej drodze można było zapewnić względną jedność problematyki klasycznej filozofii przyrody. Nadarzyła się sposobność, aby ten cel zrealizować. W latach 1962/1963 skorzystałem ze stypendium naukowego uniwersytetu w Lou- vain (Belgia). W Institut Supśrieur de Philosophie zaznajomiłem się ze stylem filozofowania korespondującego z naukami przyrodniczymi, wcho
dząc w kontakt z profesorami L. Raeymaeker, G. van Riet i J. Ladriere.
Jednakże w tym znanym środowisku naukowym nie spotkałem rozpra
wy, która by w sposób całościowy uzasadniała status metodologiczny filozofii przyrody. Postanowiłem tę lukę wypełnić i napisać pracę z za
kresu metodologii klasycznej filozofii przyrody pt. Prolegomena do filo
zofii przyrody inspiracji arystotelesow sko-tom istycznej. Główną ideą, jaka mi towarzyszyła w tym zamierzeniu, była potrzeba uzasadnienia, że kosr mologia klasyczna jest autonomiczną dyscypliną filozoficzną. W tym celu należało zbadać, czy może się ona wylegitymować specyficzną metodą i odrębnym właściwym sobie przedmiotem dociekań bytów materialnych.
W przeciwieństwie do innych (np. J. Maritaina, ks. K. Kłósaka) ujęć przedmiotu właściwego tej doktryny filozoficznej, jednostronnie akcentu
jących zmienność bytu materialnego jako właściwą domenę kosmologii tradycyjnej, w Prolegomenach do filozofii przyrody usiłowałem wykazać, że zmienność stanowi jeden z atrybutów ciał, ale nie wyłączny i nie je
dyny. Wszak byty materialne posiadają obok zmienności inne właściwości ogólne, jak przestrzenność, rozciągłość i czasowość. Takie ujęcie naj
ogólniejszych atrybutów ciał pozwoliło uwyraźnić i ustalić zakres pro
blematyki klasycznej filozofii przyrody. Podstawowe jej działy integral
nie ze sobą związane obejmują rozważania o (1) rozciągłości, (2) prze
strzeni, (3) czasie i (4) zmienności bytów materialnych.
Wśród filozofów przyrody istnieje nadal spór wokół punktu wyjścia kosmologii tradycyjnej. Chodzi tu w szczególności o to, czy ona ma się ograniczyć tylko do przedmiotów doświadczenia potocznego (przednauko- wego) czy (też powinna uwzględniać także obiekty doświadczenia nauko
wego (zreflektowanego, mikrofizycznego). Analiza tego zagadnienia do
prowadziła do wniosku, że klasyczna filozofia przyrody w pewnej mierze
powinna korzystać z doświadczenia naukowego choćby dlatego, że nauki
fizykalne poszerzają wyjściową bazę empiryczną, ale nie jest to ko
8 S T A N IS Ł A W M A Z IE R S K I
niecznym warunkiem konstrukcji kosmologii tomistycznej. Konfrontacja tej ostatniej kosmologii z osiągnięciami nauk przyrodniczych skłoniła filozofów do korektury niektórych tez, jak np. do uznania nieciągłości materii, do dokonania rewizji poglądów na architekturę całego kosmosu.
Z tego jednak nie wynika, że opracowanie „statusu” filozofii przyrody na zrębach tradycyjnej filozofii przyrody powinno się dokonywać jedy
nie poprzez jej konfrontację z przedmiotem i metodami nauk szczegóło
wych. W tym przypadku horyzonty naukowe mogłyby wpłynąć na zawę
żenie problematyki filozoficznej, która przecież pretenduje do wykracza
nia poza fenomenalistyczną sferę badań bytów materialnych.
Włączając się do dyskusji na temat trójczłonowego podziału doktryn filozoficznych (na filozofię przyrody, matematykę tradycyjną i metafi
zykę) według trzech stopni abstrakcji, usiłowałem wykazać, że taka zasada podziału nie jest do utrzymania. Ani u Arystotelesa, ani u Tomasza z Akwi
nu nie spotykamy nazwy „trzy stopnie abstrakcji”. Akceptacja wym ie
nionych stopni abstrakcji wprowadza pseudoproblem do metodologii fi
lozofii klasycznej. W jego kontekście powstał spór dotyczący lokalizacji filozofii przyrody i nauk przyrodniczych. Jedni filozofowie umieszczali tradycyjną kosmologię i nauki przyrodnicze na tym samym, tj. na pierw
szym, stopniu abstrakcji, inni znowu — na pierwszym nauki przyrod
nicze, a filozofię przyrody na trzecim stopniu abstrakcji. Taka próba lokalizacji jest pseudoproblemem, gdyż trójczłonowy podział klasycznej filozofii jest zarezerwowany dla dyscyplin filozoficznych, natomiast w y
odrębnienie nauk przyrodniczych wymaga innej zasady podziału. Wobec tego kontrowersja wokół lokalizacji przyrodoznawstwa i filozofii przyrody na drabinie trójczłonowej jest bezprzedmiotowa.
Program badań przedstawiony w Prolegomenach do filozofii przyrody został parcjalnie zrealizowany w pracy o charakterze podręcznikowym E lem enty kosmologii filozoficznej i przyrodniczej. W książce tej pra
gnąłem zaznajomić czytelnika z klasycznymi (arystotelesowsko-tomistycz- nymi) sposobami poznawania świata nas otaczającego. Praca ta jest rów
nież wyrazem moich zainteresowań metodologicznych zmierzających do konfrontowania tradycyjnej filozofii z osiągnięciami nauk fizykalnych.
Temu calowi miała służyć prezentacja wielu wybranych problemów do
tyczących budowy systemu fizyki, wyjaśniania zjawisk, determinizmu, przyczynowości i indeterminizmu.
Od wielu lat przedmiotem moich zainteresowań jest również proble
matyka praw przyrodniczych. Dziedzinę tę zainaugurowałem artykułem Prawa przyrody jako uogólnienia indukcyjne („Roczniki Filozoficzne”
11:1963 z. 3 s. 15-30). W następnych latach zostały opublikowane artykuły z tego zakresu: Współczesne koncepcje praw przyrody {„Zeszyty Nau
kowe KUL” 10:1967 nr 2 (38) s. 25-36); Mario Bungego klasyfikacja praw
R E F L E K S J E N A D M O J Ą P R A C Ą N A U K O W Ą 9
•przyrodniczych („Roczniki Filozoficzne” 20:1972 z. 3 s. 5-19); Zagadnienie kryteriów uznawania tw ierdzeń ogólnych za prawa przyrodnicze („Rocz
niki Filozoficzne” 21:1973 z. 3 s. 23-42); Problem prawomocności i różno
rodności prognoz przyrodniczych („Studia Philosophiae Christianae”
9:1973 nr 1 s. 87-102); Geneza i rozw ój pojęcia prawa przyrody, I Prawa determ inistyczne („Roczniki Filozoficzne” 24:1976 z. 3 s. 5-11), Geneza i rozw ój pojęcia praw statystyczn ych („Studia Philosophiae Christianae”
15:1979 nr 1 s. 61-80); Prawa fizykalne a prawa biologiczne („Roczniki Filozoficzne” 30-1982 z. 3 s. 97-117).
Analiza epistemologiczna i ontologiczna praw przyrodniczych pozwo
liły mi opracować Zagadnienie możliwości zjaw isk cudownych ze stano
w iska filozofii przyrody (w: Z zagadnień literatu ry chrześcijańskiej. Lu
blin 1973 s. 231-239). Prawa przyrodnicze w wersji fizykalnej lub bio
logicznej ani nie negują, ani nie potwierdzają możliwości cudu. Dopiero ich analiza i interpretacja prowadzi do wniosku, że wymienione prawa, nie będąc koniecznymi relacjami między wielkościami fizycznymi czy też zdarzeniami, dopuszczają możliwość zjawisk niezwykłych. Zdawałem sobie sprawę, że wysunięcie tego zagadnienia, które ma przecież cha
rakter interdycyplinarny, może wywołać kontrowersję a nawet sprzeciw, że nie należy ono do filozofii przyrody. Stoję nadal na stanowisku, że jest taki aspekt tego problemu, który upoważnia do podjęcia go na tere
nie filozofii przyrody. Tym aspektem jest sama możliwość cudu (nie jego zaistnienie, poznawalność, celowość). Ponieważ kategoria możliwości należy do aparatu pojęć filozoficznych, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby postawić ten problem na płaszczyźnie filozofii przyrody: Czy cud jest możliwy? Jak uzasadnić możliwość cudu? W celu wykonania tego zadania zanalizowano prawa przyrodnicze z punktu widzenia epistemologicznego i modalności twierdzeń. Jeżeli przyjmiemy, że prawo przyrodnicze jest ogólnym twierdzeniem syntetycznym, to w konsekwencji zaakceptujemy, iż nie jest ono absolutnie (metafizycznie) konieczne, ponieważ jego ne
gacja wprawdzie prowadzi do fałszu, ale nie do absurdu. Przeciwieństwo bowiem jakiegokolwiek faktu empirycznego nie jest czymś sprzecznym w sobie. Stwierdzamy, że zjawiska w przyrodzie przebiegają z pewną określoną prawidłowością, którą najczęściej wyrażamy w postaci równań różniczkowych, ale nie jest niemożliwe zaburzanie tego porządku lub włączenie do niego nowych czynników stanowiących odmienną sytuację empiryczną (nowy układ), która nie występuje w normalnym biegu zdarzeń.
Z pewnością tego typu rozważania mają charakter teoretyczny, filo
zoficzny. W tym kontekście narzuca się pytanie, czy dociekania filozo
ficzne są wiedzotwórcze. W Prolegomenach do filozofii przyrody przy
toczyłem zarzut wysuwany pod adresem filozofów o profilu tomistycz-
1 0 S T A N IS Ł A W M A Z IE R S K I
nym, że filozofia przyrody nie odgrywa większej roli w rozwoju wiedzy.
Co więcej utrzymuje się, że niewiele ma do powiedzenia o rzeczywistości materialnej, gdyż nauki fizykalne i biologiczne podzieliły między siebie obszar badań przyrodniczych. Autorzy z pozycji neopozytwizmu i scien- tyzmu twierdzą, że przedmiotem filozofii przyrody może być najwyżej logiczna i epistemologiczna analiza języka nauk przyrodniczych, a nie rzeczywistość fizyczna w ogólnym znaczeniu tego słowa. Ich zdaniem filozofia nie jest nauką o rzeczywistości, lecz o poznaniu naukowym.
Trzeba sobie dobrze uświadomić, że u podstaw stanowiska scienty- stycznego tkwi przeświadczenie jakoby istniał tylko jeden rodzaj do
świadczenia, a mianowicie doświadczenie zmysłowe i to interpretowane fenomenalistycznie, do którego ostatecznie odwołują się nauki empirycz
ne dla zweryfikowania swoich tez. Nie zgadzamy się z takim stanowis
kiem uważając, że doświadczenie samo w sobie nie zmusza do jednostron
nej interpretacji fenomenalistycznej.
W . niemałym stopniu interesowała mnie teoria kosmologii przyrod
niczej, traktująca o pochodzeniu, strukturze i rozwoju wszechświata jako całości. Należało tu sobie zdać sprawę, że osobliwy charakter przed
miotu badań kosmologicznych (wszechświat jest jeden) narzuca dobór odpowiednich metod. Na uwagę zasługują dwie metody stosowane w kos
mologii: metoda ekstrapolacji i metoda aksjomatyczno-dedukcyjna. Wia
domo, że każda płodna teoria fizyczna jest sprawą inwencji twórczej ba
dacza. Pierwszym etapem metody dedukcyjnej fizyki teoretycznej jest sformułowanie równań np. w ogólnej teorii względności przybierają one postać równań pola grawitacyjnego, W tym kontekście warto zacytować słowa A. Einsteina: „Najważniejszym zadaniem fizyki jest odnalezienie najogólniejszych, najprostszych praw, z których można uzyskać obraz świata, uciekając się do czystej dedukcji. Do tych najprostszych praw nie dochodzi się drogą logiczną, lecz tylko intuicją opartą na wczuwaniu
się w doświadczenie” 2.
Zdumiewała mnie sprawa, jak to możliwe, że rozum daje konstrukcję matematyczną systemu (teorii) o charakterze aksjomatyczno-dedukcyj- nym, którego wnioski potwierdzają obiekty doświadczenia, co więcej do
chodzi się w nim do takich twierdzeń ogólnych (praw), których dotych
czas nie wykryto. Jak to wytłumaczyć, dlaczego konstrukcje umysłowe 0 wysokim stopniu abstrakcji wyrażone matematycznie odpowiadają w swych wnioskach budowie świata nas otaczającego? Czyż rzeczywiście jest tak, że „porządek i powiązanie rzeczy jest takie samo, jak porządek 1 powiązanie idei”. Niewątpliwie człowiek nie jest wyizolowanym ukła
dem w przyrodzie, lecz rezultatem procesu ewolucyjnego. Umysł ludzki za
2 A. E i n s t e i n . M ój obraz św ia ta . W a rsz a w a 1935 s. 181.
R E F L E K S J E N A D M O J Ą P R A C Ą N A U K O W Ą 1 1
pomocą miliardów komórek mózgowych, powiązanych ze sobą w jeden układ, ma zdolność ujmowania struktur i funkcji występujących w kos
mosie tworząc system y fizyki teoretycznej. Nie mniej jednak umysł nie jest jednoznacznie zdeterminowany w swych operacjach intelektual
nych. Tworzy różne system y logiko-matematyczne i fizykalne daleko wykraczające poza empirię. Żywo przypominają się tu słowa laureata nagrody Nobla S. Weinberga: „W naszej naturze tkwi podświadoma wia
ra, że łączą nas jakieś szczególne stosunki z Wszechświatem, że życie ludzkie nie jest jedynie wynikiem ciągu przypadkowych zdarzeń sięga
jących pierwszych trzech minut [sc. po Wielkim Wybuchu]. Chcemy wierzyć, że nasze istnienie było zaprogramowane już od samego począt
ku” 3. Dodajmy że fizycy teoretycy (np. A. Trautman) przypuszczają, że ze względu na to, że w e Wszechświecie odkrywamy więcej materii, ani
żeli należało oczekiwać na podstawie teorii kosmologicznych, być może, okaże się, że Wszechświat jest przestrzennie zamknięty.
Wydaje się, że kto raz wszedł w nurt rozwojowy współczesnej kos
mologii, ten z reguły z niego nie wychodzi, bo go urzeka ogrom kosmicz
nych zjawisk i cisza wiekuistych przestrzeni. Bez wątpienia ta dziedzina wiedzy przyrodniczej wymaga znajomości wyspecjalizowanego języka matematycznego (rachunek tensorowy, geometria różniczkowa i topologia).
Mam tu na uwadze zwłaszcza relatywistyczne modele Wszechświata konstruowane na gruncie ogólnej teorii względności; Zamiarem moim jako kierownika Specjalizacji Filozofii Przyrody było stworzenie na Wy
dziale Filozofii Chrześcijańskiej ośrodka naukowego, który by odgrywał znaczącą rolę w zakresie kosmologii teoretycznej. Perspektywy realizacji tych zamierzeń kurczyły się w miarę upływu czasu, ponieważ nie było zrozumienia i zaangażowania Władz uniwersyteckich w rozwój kosmo
logii przyrodniczej w latach 1969-1982. Próby zatrudnienia niektórych pracowników naukowych, którzy obecnie twórczo pracują w tej dziedzi
nie w innych uczelniach, spaliły na panewce. Zdaję sobie sprawę, że KUL jest uczelnią o profilu teologicznym i humanistycznym, do którego nie „pasują” studia przyrodnicze a w szczególności kosmologiczne. Taka argumentacja nie jest przekonująca. Nie powinniśmy zapominać, że aktualna rewolucja naukowo-techniczna, zawrotny rozwój nauk biolo
gicznych i fizykalnych ogarniają swym wpływem coraz szersze kręgi ludzi, kształtują ich sposób myślenia, wartościowania a nierzadko kie
runek ich działania.
W latach osiemdziesiątych w naszej uczelni były podejmowane próby konfrontowania nauk szczegółowych z religią. Tej problematyce było po
święcone ogólnopolskie sympozjum na temat: Nauki przyrodnicze —
3 S. W e i n b e r g . D ie e rste n d re i M inu ten . M unchen 1980 s. 161-162.
1 2 S T A N IS Ł A W M A Z IE R S K I