• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1974, nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1974, nr 11"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZESCUM

EWANGELIA — ŻYCIE I M Y ŚL CHRZEŚCIJAŃSKA — JEDNOŚĆ — POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

(2)

CHRZEŚCIJANIN Ł a ska ta n ia i droga

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 11., listopad 1974 r,

Ł A SK A T A N IA I DROGA SPO TK A N IE Z W IECZNOŚCIĄ APO STO LSKIE I W SPÓŁCZESNE ZW IA STO W ANIE EW AN GELII JA K STAĆ SIĘ

CHRZEŚCIJANINEM

CISZA PRZED NABOŻEŃSTW EM

M IĘDZYNARODOW Y KONGRES

DO SPR A W EW AN G ELIZAC JI ŚW IATA

KRO NIK A

M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y je st b ezp łatn ie; w y d a w a n ie jed nak cza ­ sop ism a u m o żliw ia w y łą czn ie ofiarn ość C zytelników . W szelkie ofia ry na cza so ­ pism o w kraju p rosim y k iero w a ć na kon to Zjednoczonego K ościoła E w an ge­

liczn eg o : PKO W arszaw a, I Oddział M iej­

sk i, Nr 1-14-147.252, zaznaczając cel w p ła ­ ty na odw rocie blankietu. O fiary w p ła ­ can e za gran icą n a leży k iero w a ć przez oddziały zagraniczne B anku P o lsk a K a­

sa O pieki na adres P rezyd iu m Rady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, u l. Zagórna 10.

m

W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jed n o­

czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R ed agu je K olegiu m : Józef M rózek (red. nacz.), M ieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan T ołw iń sk i.

A dres R edakcji i A d m in istracji:

00-441 W arszaw a 1, ul. Z agórna 10.

T elefon : 29-52-61 (w. 8 lub 9). M ate­

riałów n ad esłan ych n ie zw raca się.

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W ar­

szaw a, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz.

O bj. 3 a rk . Zam. 1381. W-55.

Łaska tania to jeszcze upsraw iedliw ienie grzechu, a nie grzesz­

nika. Skoro laska robi w szy stk o sama, w szy stk o m oże pozostać po starem u. U czyn ki są w szakże darem ne. Ś w ia t pozostanie św ia­

tem , a m y pozostajem y grzesznikam i, „także żyją c ja k na jlep iej”.

Niech w ięc ż y je chrześcijanin i św iat! N iechże chrześcijanin w e w szy stk im się do św iata upodobni i niech się nie ośmiela ■— pod groźbą h erezji fa n a ty zm u ! — prowadzić innego życia w stanie laski n iż w stanie grzechu. N iech się w ystrzega zżym an ia prze­

ciw lasce, profanow ania W ielkiej laski taniej, i w prow adzania n o­

w ej słu żb y literze p rzez p róby jakiegoś posłusznego życia w e d ­ ług przykazan ia Jezusa C hrystusa! Ś w ia t jest u spraw iedliw io­

n y p rzez laskę i dlatego — w im ię powagi ow ej laski i aby jej czasami nie przeciw działać — niechże chrześcijanin ż y je tak samo jak św iat! N aturalnie, n a jchętn iej robiłby rzeczy n iezw yk le; to dla niego bez w ątpienia n a jw iększe w yrzeczenie, że tego jednak nie robi, że m usi ży ć po św iecku. M usi jed n a k dokonać tego w y r z e ­ czenia, p ra ktyko w a ć zaparcie się siebie i jed n a k nie różnić się od.

św iata w sw oim życiu. M usi pozostawać laska laską ta k dalece, by nie zamącać św iatu jego w iary w laskę tanią: Niechże jednak chrześcijanin, w sw ej świeckości, w ty m sw oim ko n ieczn ym w y ­ rzeczeniu, na które się zdobyyja dla świata., nie, właśnie w imię laski, czuje się pocieszony i bezpieczny w s w y m posiadaniu owej łaski, która w szy stk o sprawia sama. To znaczy chrześcijanin nie ma iść w ślady C hrystusa, tylk o pocieszać się laską. To je s t właś­

nie . laska tania jako uspraw iedliw ienie grzecliu, a nie uspraw ie­

dliw ienie pokutującego grzesznika, k tó ry porzuca swe grzechy i nawraca się, nie odpuszczenie grzechów, takie, które od grze­

chu odrywa. Łaska tania to laska, którą m a m y sami dla siebie.

Łaska tania to głoszenie z kazalnicy odpuszczenia bez p o k u ty , to chrzest bez d y scy p lin y w spó lno ty, to W ieczerza Eucharystyczna bez toyznania grzechów , to rozgrzeszenie bez osobistej spowiedzi.

Łaska tania to laska bez dążenia w ślad za Jezusem , to laska bez krzyża, bez żyw ego Jezusa C hrystusa, k tó r y stal się człowiekiem..

Łaska droga to skarb zagrzebany w roli, dla którego człow iek z radością idzie i sprzedaje w szy stk o , co ma. To cenna perła, za którą kupiec oddaje cały sw ó j m ajątek. To K rólestw o Chrystusa, dla którego człoioiek pozbyw a się oka, jeśli go gorszy, to w e zw a ­ nie, na które uczniow ie porzucają sieci i „idą za N im ”. Łaska droga to Ewangelia, to coś, czego zaw sze się na nowo szuka, dar, o któ ry trzeba błagać, drzw i, do któ rych m usi się pukać. Jest dro­

ga, bo w zy w a do pójścia w ślad za N im , a jest laską, bo to On sam Jezus C hrystus. Jest droga, bo je j ceną dla człow ieka jest ż y ­ cie, a jest laską, bo dopiero życie darowuje. Jest droga, bo po­

tępia grzech, a jest łaską, bo uspraim edliw ia grzesznika. Łas­

ka jest droga dlatego przede w szy stk im , że kosztowała dro­

go Boga., że kosztow ała życie Syna: „drogo w y k u p ie n i jeste ś­

cie” i że nie m oże dlań być tanie to, co dla Boga jest drogie.

A jest łaską najpierw dlatego, że dla Boga S y n Jego nię był zb yt drogą ceną za nasze życie, że. Go oddal za nas. Łaska droga to to, że Bóg stal się człow iekiem . Droga laska to łaska jako św ię­

tość Boża, która m usi być strzeżona przed św iatem , i nie może być rzucona psom. Dlatego jest łaską jako żyw e Słowo, Słowo Boże, które Bóg wymanoia, k ied y Jem u się podoba. S p o tyk a nas ono jako łaskaw e w ezw anie na drogę w ślad za Jezusem , p r z y ­ chodzi do strw ożonego ducha i rozbitego serca jako Słowo p rze­

baczające. Łaska jest droga, bo zm usza człow ieka do podjęcia brzem ienia drogi w ślad za Jezu sem C h rystu sem a jest łaską gdyż Jezus m ów i: „słodkie jest m oje jarzm o i lekki jest m ój ciężar”. ( D. B onhoeffer)

2

(3)

Spotkanie z wiecznością

„Bo la ta zam ierzone nadchodzą, a ścieżk ą, którą się n ie w rócę już id ę”.

(K sięga H ioba 16,22)

Słońce w schodzi codziennie. P rzyzw y­

czailiśm y się do tego i często zjaw iska tego nie zauważam y. Podobnie i ludzie codziennie um ierają i odchodzą do wieczności. P rzyzw y­

czailiśm y się do tego do takiego stopnia, że kiedy ulicą przechodzi k o n du k t lu b p rzejeż­

dża au to k ar pogrzebow y z tru m n ą zmarłego, specjalnie nie zw racam y na to uwagi.

Śm ierć oczekuje każdego człow ieka i jest dla niego tą nieu błagan ą rzeczyw istością. K aż­

dy człowiek z reg uły niechętnie m ówi o śm ier­

ci. W spółczesny człow iek zaabsorbow any jest tylom a spraw am i, posiada ty le interesów , że nie m a w ogóle czasu m yśleć o śm ierci: tak przynajm niej m u się w ydaje.

Śm ierć jest jed n ak rzeczywistością, której n ik t z ludzi oddalić nie jest w stanie. Każdy człowiek — sta ry i m łody, bogaty i biedny wychodzi naprzeciw ko śm ierci. D latego obo­

wiązkiem każdego człow ieka pow inna być pa­

mięć o niej i każdy człow iek pow inien być przygotow any n a spotkanie z nią.

Ona kończy życie i bytow anie człowieka na ziemi. K iedy przychodzi, serce p rzestaje bić w piersi. K rew przestaje płynąć w żyłach.

Płuca już więcej nie w chłaniają pow ietrza.

U sta zacisnęły się. Ręce, k tóre ta k w ytrw ałe były w pracy, spoczyw ają tera z bezw ładnie.

Śm ierć odłącza duszę od ciała. Ona rozryw a rodziny, krew nych i przyjaciół. Śm ierć kończy każdą działalność człow ieka n a ziemi.

Dla każdego z nas przyjdzie tu na ziem i ostatni dzień. N adejdzie dzień, w k tó ry m o stat­

ni raz staniem y do p racy i sw ym najbliższym po raz ostatni pow iem y: „Do w idzenia”. K iedy podróżujem y tu na ziemi, to najczęściej w to­

w arzystw ie in nych podróżnych. Lecz ostatn ia podróż z teraźniejszości do wieczności będzie inna. Przed bram am i wieczności stan iem y sa­

mi.

Być może, w ostatnich chw ilach n a ziem i będzie stała p rzy łóżku najbliższa rodzina i przyjaciele. B ędą m ów ili słow a pocieszenia. A kiedy nasz głos będzie coraz cichszy, przybliżą się do nas i będą chcieli usłyszeć ostatnie sło­

wo. Lecz po w y d aniu ostatniego tchnienia, każdy m usi iść sam w tę o statn ią daleką drogę.

N ikt nikom u nie może tu nic zm ienić ani po­

móc.

N adejdzie dzień, kiedy Ty i ja opuścić będziemy m usieli szeregi żyjących na ziemi.

Lecz; Bóg ta k zdarzył i chw ała Je m u za to, że nikt nie wie, kiedy będzie m usiał opuścić sze­

regi żyjących na tej ziemi. Podobnie, ja k ry b a niespodzianie zostanie złow iona do sieci, taK i śm ierć przychodzi na ludzi niepostrzeżenie.

Żyjem y w okresie w ielkich osiągnięć w ie- dzy i nauKi. Lecz jednocześnie nie w iem y, co nas może spotKać ju tro , .bardzo często opusz­

cza cziowieK mieszKanie, toęoąc w najlepszym zdrowiu, a w raca cnory lub w ogóle nie w raca.

Lecz śm ierć nie jest końcem egzystencji człowieka na ziemi. Ona jest tylko zakończe­

niem przygotow ania się dla nie kończącej się wieczności. K apłani i teolodzy, k tórzy uczą, że jeszcze po śm ierci istn ieje możliwość p rzy ­ gotow ania się do wieczności, są w w ielkim błędzie. B iblia uczy nas, że już tu na ziemi człowiek decyduje i rozstrzyga o życiu, k tóre będzie w iódł w wieczności.

M y ludzie w ierzący, św iadom i jesteśm y tego, że żyjem y w okresie łaski. Dziś jeszcze każdy grzesznik może przyjść do stóp Jezusa, wyznać M u sw oje grzechy i uratow ać się od wiecznego potępienia. K iedy dusza opuszcza ciało, w ted y staje albo przed swoim Stwórcą, albo w śród demonów. Śm ierć jest końcem do­

św iadczeń dla spraw iedliw ych i pojednanych z Bogiem ludzi, lecz jest jednocześnie począt­

kiem cierpień dla w szystkich niepojednanych z Bogiem ludzi. Śm ierć w ysyła człow ieka w podróż, z k tórej nie m a pow rotu.

N iech każdy nie p ojed nan y z Bogiem czło­

w iek zastanow i się n a d swoim życiem. Niech p o kuty i pojedn an ia z Bogiem nie odkłada na późniejszy czas. W ielką niew iadom ą jest dłu­

gość życia na ziemi. Ale śm ierć jest pew na i n ik t jej nie ujdzie. I ta świadomość pow inna każdego człow ieka zmobilizować do podjęcia praw idłow ej decyzji.

P a n Jezu s w podobieństw ie o dziesięciu pannach, zapisanym w E w angelii św. M ateusza przypom ina nam , że kiedy o północy rozległ się k rzy k: „Oto O blubieniec, w yjdźcie na spot­

kanie”, pięć spośród dziesięciu pan ien nie m ia­

ło oliw y do lam p swoich. Pięć panien, które m iały oliwę, P a n Jezus nazw ał m ądrym i, zaś pozostałe nie posiadające oliw y do lamp, n a­

zw ał głupim i. G łupie panny, nie przygotow ane na spotkanie O blubieńca, zm uszone b y ły do­

piero pójść do sprzedaw ców po zakup oliwv K iedy wróciły, w ejście na salę było już zam ­ knięte. K ołatanie nic tu już nie pomogło.

O trzym ały odpowiedź, że to już za późno. W te­

dy żal i rozpacz ogarnęły ich serca. W ejśeie na salę w eselną zostało przed nim i zam knięte.

Spotkanie z O blubieńcem zostało przekreślone.

(4)

Jezus C hrystus na krzyżu Golgoty z ap ła­

cił za nas krw aw y okup. Jego krew , tam prze­

lana, m a moc oczyścić każdy grzech. Czy chcesz pozostać w iern y grzechow i i nie sko­

rzystać z praw a łaski? Jeśli nie pojednasz się z Bogiem i nie przyjm iesz P an a Jezu sa jako swojego Zbawiciela, w tedy On stanie się Tw oim Sędzią. W ówczas usłyszysz Jego w y ­ rok: „Odejdź przeklęty w ogień w ieczny”.

Śm ierć jest straszna dla n iepo k u tu jący ch i po­

zostających' w grzechu. Pism o Św ięte ostrzega i m ówi: „Biada tym , k tórzy nie pojednani w padną w ręce Boga Żyw ego” .

Dla nas, pojednanych z Bogiem dzieci Bo­

żych, śm ierć nie jest straszna, poniew aż jest ona jak gdyby zw iastunem , pow ołującym nas w Dom Ojca. On dla ludu Swojego przygoto­

wał w spaniałe rzeczy. Dzień śm ierci jest dla dziecka Bożego dniem chwały, pokoju i zw y­

cięstwa, odejściem do Ojczyzny, za k tó rą tęskniło jego serce. Tam u jrz y swego Z ba­

wiciela bezpośrednio i z Nim pozostanie na zawsze.

- Czy nie-chcesz m ieć udziału w ty m w spa­

niałym dziedzictwie, oczekującym na zbawio­

nych? P rzyjdź i pojednaj się z Bogiem. Zawo­

łaj w m odlitw ie do Niego. P rzyjdź taki, jakim jesteś — biedny czy bogaty i obciążony grze­

chem. W cześniej, czy później spotka Cię śmierć. Ona nie zapyta, czy chcesz lub czy je­

steś gotów na odejście. K iedy przyjdzie po Ciebie, m usisz odejść. Żadna tw ierdza ani bo­

gactw o ziem skie jej się nie oprą. J e st zawsze obojętna, zim na i niew zruszona.

Twoi przyjaciele m ogą Ci życzyć wiele dobrego, ale bez C hrystu sa odejdziesz do gro­

bu, przeznaczonego n a w ieczne potępienie.

U m iłow ani! P a n Jezus ostrzega Was.

Pozwólcie się ostrzec, dopóki nie jest za póź­

no. P rzygotujcie się i otwórzcie Sw oje serca dla Jezusa. Przyjdźcie. P a n Jezus przygotow ał wszystko na Wasze przyjęcie. On przyjm ie każdego pokutującego grzesznika.

K azim ierz M uranty

Apostolskie i współczesne zwiastowanie Ewangelii

M am g łęb o k ie p rz e k o n a n ie , że w czasach d z isiejszy ch , p o w in n o się z w ia sto w a ć E w a n g e lię w ta k i sposób, ja k ją z w ia s to w a li p ie rw s i c h rz e ś ­ c ijan ie.

G d y b y p rz e d w ie lo m a la ty , k to ś m n ie z a p y ta ł: p o w ie d z p o k ró tc e , w ja k i sposób p ie r w s i c h rz e ś c ija n ie głosili E w a n g e lię , lu b co p rz e d e w sz y stk im p o w in n o się głosić, to o d p o w ie d z ia łb y m m n ie j w ię c e j n a ­ stę p u ją c o .

K a ż d y c zło w ie k je s t g rz e sz n ik ie m , n ależ y w ię c z w ia sto w a ć w sz y stk im , że Je z u s C h ry s tu s z m a r ł za ic h grzechy. J e ś li k to u w ie rz y , że . J e ­ zus C h ry s tu s z m a r ł z a jego g rz e ­ chy, te n s ta n ie się d z ie c k ie m B o ­ żym . O czy w iście do teg o n a le ż a ło ­ by do d ać, iż cz ło w ie k o w i p o trz e b a jeszcze tr o c h ę u św ię c e n ia , o d ro b in ę w z ro s tu d u ch o w eg o , a ró w n ie ż , że p o w in ie n on p ra c o w a ć d la P a n a ; i że po śm ie rc i p ó jd z ie on do n ie ­ b a lu b je ż e li P a n Je z u s w c z e śn ie j p rzy jd zie, to go z a b ie rz e z ziem i!

Czy jeste śc ie , te ż teg o p rz e k o n a n ia , że ta k n a le ż y głosić E w a n g e lię ? A m oże w ła ś n ie t a k ją g łosicie?

Z a s ta n ó w m y się je d n a k u w a ż n ie n a d ty m , w ja k i sposób głosili E w an g elię p ie rw s i c h rz e ś c ija n ie . J e s t ty lk o je d n a k się g a w N o w y m T e sta m e n c ie , w k tó r e j z a w a rte są k a z a n ia p ie rw s z y c h c h rz e ś c ija n . Z n a jd u je m y w n ie j z a ró w n o k a z a ­

n ia a p o s to ła P io tr a ja k i a p o sto la P a w ła . T ą k się g ą są D z ie je A p o sto l­

skie. W 3 ro z d z ia le D z ie jó w A p o ­ sto lsk ic h c z y ta m y . n p . o P io trz e i Ja n ie , k tó rz y w s tę p u ją c do ś w ią ty ­ ni, zo b aczy li c z ło w ie k a , k a le k ę , n ie m og ąceg o ch o d zić i k tó r y n ig d y w ży c iu n ie z ro b ił n a w e t je d n e g o k r o ­ ku. C z ło w ie k te n z o sta ł u z d ro w io n y . W w ie rs z u 8 teg o sam eg o ro z d z ia łu czy ta m y , że on „ s ta n ą ł i c h o d z ił i w szed ł z n im i do ś w ią ty n i, p r z e c h a ­ d z a ją c się i p o d s k a k u ją c , i c h w a lą c B o g a” . S ąd zę, że by ło to o so b liw e prz e ż y c ie d la te g o czło w ie k a. W ię k ­ szy m c u d e m m oże je s t n ie to, że on z o sta ł u z d ro w io n y , a le to, że o d ' ra z u m ó g ł ch o d zić i p o d s k a k iw a ć ; że on t a k szy b k o się teg o n a u c z y ł.

W z a k o ń c z e n iu w ie rs z a 10 czy ta m y , że lu d z i o g a rn ę ło z d u m ie n ie i oszo­

ło m ie n ie z p o w o d u teg o w y d a rz e n ia . N a s tę p n ie czy ta m y , że c a ły lu d zb ieg ł się do A p o sto łó w , p a tr z ą c n a n ic h z o g ro m n y m z d z iw ie n ie m , ja k o n a szczeg ó ln y ch , o so b liw y ch ludzi.

W ó w czas P io tr, w id z ą c z g ro m a ­ d zo n y tłu m p rz e m ó w ił:

„M ężow ie iz ra e lsc y , d lacz eg o się te m u d z iw ic ie i d lacz eg o n a m ta k u w a ż n ie p rz y p a tru je c ie , ja k b y ś m y to w ła s n ą m o c ą a lb o p o b o żn o ścią sp ra w ili, że on c h o d z i? ” . I w ty m m o m en cie A p o sto ł P io tr ro zp o czął w y g ła sz a n ie k a z a n ia : „B óg Ą b ra h a - m a i Iz a a k a i J a k u b a , Bóg ojców

n a szy ch , u w ie lb ił S y n a sw ego, J e ­ z u s a ” . N ie do w ia ry , P io tr ro zp o czął g ło szen ie E w a n g e lii od m o m e n tu w n ie b o w s tą p ie n ia P a n a Je z u sa .

Czy w y te ż t a k ro z p o c z y n a c ie sw o je k a z a n ie ? Czy od teg o ro z p o ­ czy n a c ie s k ła d a n ie ś w ia d e c tw a ?

W w ie lu k r a ja c h , w n a s tę p u ją c y sp o só b ro z p o c z y n a się w y g ła sz a n ie k a z a ń : P a n J e z u s u m a r ł z a n a s z e g r z e c h y ! A le A postoł P io tr nie ro z p o c z ą ł sw eg o k a z a n ia od ta k ie g o stw ie rd z e n ia . Z ac z ą ł k a ­ z a n ie m ó w iąc o u w ie lb ie n iu i w n ie b o w s tą p ie n iu J e z u s a C h r y s tu ­ sa.

Czy z a s ta n a w ia liś c ie się, ja k czę­

sto w ty c h m ie js c a c h D z ie jó w A p o ­ sto lsk ic h , k tó r e p r z e d s ta w ia ją z w ia ­ sto w a n ie E w a n g e lii, p o w ie d z ia n e je s t, że P a n J e z u s u m a r ł z a n asze g rz e c h y ? ... O tóż, a n i ra z u ! A ja k często w k a z a n ia c h z a p is a n y c h w k się d z e D ziejó w A p o sto lsk ic h m ó w i się o ty m , że P a n J e z u s w y la ł za n a s S w o ją k r e w ? J e d e n ra z ; a le to n ie b y ły sło w a s k ie ro w a n e do n ie ­

w ierzący ch , lecz do czło n k ó w Z b o ­ ru w E fezie! Z a to ile k ro ć c zy ta m y 0 z w ia sto w a n iu E w a n g e lii n ie w ie ­ rzący m , to za k a ż d y m ra z e m z n a j ­ d u je m y sło w a o z m a r tw y c h w s ta n iu 1 u w ie lb ie n iu J e z u s a C h ry stu sa . A ni ra z u zaś n ie c z y ta m y : Je z u s u m a r ł za w asze (tw o je) g rzech y , lu b p r z e ­ la ł S w o ją k r e w za w a s (za ciebie)!

Cóż za o so b liw i lu d zie, ci p ie rw s i

4

(5)

c h rz e ś c ija n ie ? O ni z u p e łn ie in a c z e j z w iasto w ali E w a n g e lię , n iż m y to robim y.

Sw ego czasu m ia łe m tru d n o ś c i p rzy c z y ta n iu 2 ro z d z ia łu D ziejó w A p o sto lsk ich . Ś ciślej m ó w ią c — n u r ­ to w a ły m n ie ró ż n e p y ta n ia . C z y ta ­ ją c k a z a n ie w y g ło szo n e p rz e z ap.

P io tra w d n iu P ię ć d z ie sią tn ic y , z a u ­ w aży łem , że ■zostało o no in a c z e j w y ­ głoszone, n iż ja m a m z w y czaj p o ­ stęp o w ać. K a z a n ie to, n ie by ło zw ią z a n e z d n ie m P ię ć d z ie sią tn ic y . Z d a w a ło b y się, że w d n iu P ię ć d z ie ­ siątn icy , P io tr p o w in ie n b y ł cały czas m ó w ić o D u c h u Ś w ię ty m . O n je d n a k t a k n ie z ro b ił. N ie b ę d ę zbyt szczegółow o a n a liz o w a ć teg o k azan ia, p ra g n ę zw ró c ić ty lk o u w a ­ gę n a k ilk a w ie rsz y . W w ie rs z a c h 31 i 32 m o w a je s t o z m a r tw y c h ­ w s ta n iu ; w . 33 — o w n ie b o w s tą p ie ­ n iu, w . 34 w . — o w y w y ż sz e n iu przez B oga i p o s ta w ie n iu C h r y s tu ­ sa na p ra w ic y M a je s ta tu B ożego;

w reszcie w 36 w . p o w ie d z ia n e je s t:

„ n iec h że te d y w ie z p e w n o śc ią c a ­ ły do m Iz ra e la , że i P a n e m i C h ry ­ stu sem u c z y n ił G o Bóg, teg o J e z u s a , k tó reg o ście w y u k rz y ż o w a li” . W i­

dzim y w ięc, że P io tr z u p e łn ie i n ­ ne k a z a n ia w y g ła sz a ł n iż m y o b e c ­ nie m a m y zw y czaj to czynić. I co je s t z a s ta n a w ia ją c e , że po ty m k a ­ zaniu, n a w ró c iło się tr z y ty s ią c e (!) lu d zi. M y zaś o b ecn ie w y g ła sz a m y trz y ty sią c e k a z a ń , żeby się n a w r ó ­ cił je d e n człow iek!

W iele ro z m y śla łe m n a d ty m , d la ­ czego ap. P io tr w ta k „ d z iw n y ” sposób g ło sił S łow o B oże. I o d k r y ­ łem rzecz n a s tę p u ją c ą : p ie rw s i ch rz e śc ija n ie n ie z w ia sto w a li dro g i do z b a w ie n ia lecz z w ia s to w a li J e ­ zusa C h ry stu sa lu b m oże le p ie j p o ­ w iedzieć — z w i a s t o w a l i P a ­ rt a ! L u d zio m n ie w ie rz ą c y m p rz e d e w szystkim z w ia sto w a li z m a r tw y c h ­ w stałego P a n a i K ró la , a k ie d y lu ­ dzie ci o trz y m y w a li z b a w ie n n ą w ia ­ rę, w ó w czas m ó w ili im o K rw i J e ­ zusa, o Je g o ś m ie rc i za g rzech y ludzkie, ja k to p o d a je lis t do R z y ­ m ian. M y zaś z w i a s t u j e m y ś w i a t u z re g u ły to, co w p ie r w ­ szych w ie k a c h z w ia s to w a n e by ło Z b o r o w i . Z b o ro w i zaś d z is ie js z e ­ m u z w ia s tu je m y to, co w ó w czas zw iasto w an o ś w ia tu !

W ró ćm y je d n a k do k a z a n ia A p.

P io tra z D ziejó w A p o sto lsk ich . W K azan iu ty m n ie z n a jd u je m y s t w i e r ­ d zen ia : „ P a n Je z u s z m a r ł za n a sz e g rzechy” . N ie m a te ż m o w y o K rw i Jezu sa C h ry s tu s a ; a le c h w a ła B o ­

gu, że je s t w n im m o w a o w n ie b o ­ w s tą p ie n iu ; o ty m , że P a n Je z u s p o szed ł do n ie b a i że m u s i Go

„ p rz y ją ć n ieb o , aż do c z a su o d n o ­ w ie n ia w sz e c h rz e c z y ’’. W 5 ro z ­ d z ia le te j k się g i ta k ż e z n a jd u je m y św ia d e c tw o P io tra . C zy tam y , że P io tr sto ją c p rz e d S a n h e d ry n e m , r z e k ł: „B óg o jcó w n a s z y c h w z b u d z ił J e z u s a , k tó re g o śc ie w y z g ład z ili, z a ­ w ie siw sz y n a d rz e w ie ” (w. 30). Do R ady, do d u c h o w n y c h p rzy w ó d có w , do n a jw y ż s z e j w ła d z y r e lig ijn e j w ó w czesn y m Iz r a e lu , p o w ie d z ia ł: w i ­ ście G o u k rz y ż o w a li, a le „B óg Go w z b u d z ił z m a r tw y c h ” . Je s te ś c ie w ię c p rz e c iw n ik a m i B oga. A n a ­ s tę p n ie (w 31): „T ego w y w y ższy ł B óg p r a w ic ą S w o ją ja k o W o d za i Z b a w ic ie la ” . A w ię c z n o w u m a m y z w ia s to w a n ie W n ie b o w s tą p ie n ia ! C zyż n ie je s t to o so b liw e ?

R o z w a ż m y te r a z c a łą s p r a w ę k o m ­ pleksow o, p o s łu g u ją c się p r z y k ła ­ dem . P rz y p u ś ć m y , że m a m y p rz e d sobą ja k ie g o ś m ło d eg o czło w ie k a, k tó ry n ie zn a jeszcze P a n a Je z u sa . A m y ch c e m y złożyć m u św ia d e c ­ tw o o J e z u s ie C h ry stu sie . O c z y w i­

ście je s te ś m y ś w ia d o m i tego, co ch cem y o s ią g n ą ć : p ra g n ie m y p rz e ­ de w s z y s tk im a b y te n c z ło w ie k się n a w ró c ił. I p rz y p u ś ć m y , że to ju ż się stało . N a w ró c ił się! P o n ie w a ż s p ra w a n a ty m się n ie kończy, p ra g n ie m y d a le j, a b y b y ł c z ło w ie ­ k iem o d ro d zo n y m . P o p e w n y m c z a ­ sie stw ie rd z a m y , że to ró w n ie ż się stało. I d a le j sta ło się też, że on zo stał n a p e łn io n y D u c h e m Ś w ię ty m . S p ra w ę u z n a je m y je d n a k za n ie z a - ko ń czo n ą. P r a g n ie m y b o w iem , a b y te n czło w ie k w z r a s ta ł d u c h o w o i a b y żył u ś w ię c o n y m życiem . P o te m stw ie rd z a m y , że on p o w in ie n je s z ­ cze słu ży ć P a n u , i o c z e k iw a ć n a Jego p rz y jśc ie . M a m y w ię c sied em e le m e n tó w z w ia s to w a n ia : n a w r ó c e ­ nie, o d ro d z e n ie , n a p e łn ie n ie D u c h e m Ś w ię ty m , w zro st, u św ię c e n ie , s łu ż ­ b a i o c z e k iw a n ie n a p o w ra c a ją c e g o P a n a . U s łu g u ją c w ię c te m u m ło d e ­ m u czło w ie k o w i, s ta r a m y się m u p o w ied zie ć o ty c h s ie d m iu rz eczach , i o ż a d n e j n ie c h c e m y zap o m n ieć.

T rz e b a je d n a k s tw ie rd z ić , że b y ło ­ by dużo ła tw ie j u s łu g iw a ć g d y b y ś­

m y m ie li — po p ro s tu — je d e n t e ­ m at. Je d e n , k tó r y b y z a w ie ra ł w s z y ­ stk ie p o w y ższe e le m e n ty . S k o m a s o ­ w a n ie teg o w je d e n te m a t, je s t d la n a s tr u d n e . A le P a n Je z u s p ro b le m te n ro z w ią z a ł w p ie rw s z y m S w o im u słu g iw a n iu w G a lile i m ó w ią c :

„ U p a m i ą t a j c i e s i ę ; a l b o ­ w i e m p r z y b l i ż y ł o s i ę K r ó ­

l e s t w o B o ż e ” . (por. M t 4,17 i M k 1,15). T y m s a m y m p o w ie d z ia ł n am , że m a m y tę je d n ą rzecz do z w ia sto w a n ia . M am y te ż je d n ą rzecz do w y k o n a n ia : doprow adzić ludzi pod B oże p an ow an ie!

Z a p e w n e w ie le osób s tw ie rd z i od razu , że w p o w y ższy m z d a n iu n ie m a m o w y o n a w ró c e n iu , o d ro d z e n iu itd. Z d a n ie to je d n a k z a w ie ra w sz y stk ie sie d e m rzeczy , o k tó ry c h m ó w iliśm y . N a w ró c e n ie — ozn acza p o s ta w ie n ie się (o d d a n ie się) p od B oże p a n o w a n ie . O d ro d z e n ie w e jśc ie do K ró le s tw a Bożego. O trz y ­ m a n ie D u c h a Ś w ięteg o — to n ic i n ­ nego, j a k p a n o w a n ie C h ry s tu s a w n a s p rz e z D u c h a Ś w ięteg o . W z ro st — to p o w ię k sz a n ie się d u c h o w e j w ła ­ d zy C h ry s tu s a w n as. U św ię c a n ie się — to in n y m i sło w y o b ja w ie n ie się w' n a s Je g o c h a r a k t e r u — p rz e z Jeg o p a n o w a n ie . S łu ż b a — to w jr- k o n y w a n ie Je g o p o lece ń . W reszcie o c z e k iw a n ie n a p rz y jś c ie C h ry s tu ­ sa — to o c z e k iw a n ie n a p o w r a c a ją ­ cego K ró la ! J a k a w ię c n ie s k o ń c z o ­ n a i w ie lk a P ra w d a , z a w a r ta je s t w ty m je d n y m z d a n iu P is m a Ś w ię ­ teg o : „ U p a m ię ta jc ie się, a lb o w ie m p rz y b liż y ło się K ró le s tw o B oże.”

T a k w ięc, k ie d y m a m y p rz e d so ­ bą czło w ie k a, k tó r e m u p ra g n ie m y złożyć św ia d e c tw o , to n ie m u s im y m yśleć, a b y m u p o w ie d z ie ć o ty ch w sz y stk ic h s ie d m iu rz e c z a c h i o ż a d n e j n ie z a p o m n ie ć . J e d n ą rzecz m a m y z w ia sto w a ć cz ło w ie k o w i — n ie c h C h ry s tu s s ta n ie się K rólem jego życia! C h rz e ś c ija n ie ż y ją c y w c z a sa c h a p o sto lsk ic h , m ie li w ła ś n ie te n je d e n , je d y n y c e l: n ie że b y l u ­ d z ie u w ie rz y li, n ie żeb y b y li p o ­ słu sz n i C h ry stu so w i, a le żeby ludzie uzn ali C hrystusa za sw ojego K róla!

Z a s ta n ó w m y się jeszcze n a d je d ­ n ą s p r a w ą . W ie lu w ie rz ą c y c h ro z ­ p o c z y n a w te n sposób s k ła d a n ie ś w ia d e c tw a n ie w ie rz ą c e m u : T y j e ­ ste ś g rz e s z n ik ie m , ty p o trz e b u je s z o czy szczen ia K rw ią J e z u s a C h r y s tu ­ sa... N ie w ą tp liw ie je s t to p ra w d a . A le w ta k im s tw ie rd z e n iu w s to ­ s u n k u do n ie w ie rz ą c e g o , k r y je się w ie lk ie n ie b e z p ie c z e ń stw o . K toś, k to z n a S ta r y T e s ta m e n t, te n w ie, że k r e w m a z w ią z e k z o fia rą . A le j e ­ śli do z u p e łn ie n ie w ie rz ą c e g o czło ­ w ie k a m ó w im y , o o m y ciu k r w ią Je z u s a C h ry s tu s a , to m oże p o w sta ć w św ia d o m o śc i teg o czło w ie k a, z u ­ p e łn ie in n y o b ra z n iż te n , ja k i m y m am y ,

(6)

C zęsto ś p ie w a n a je s t w n a sz y c h Z b o ra c h p ie ś ń : „...O je s t m oc w Ś w ię te j K rw i...” . W c a łe j je d n a k B ib lii n ie m a a n i r a z u m o w y o m o ­ cy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a .

Iz r a e l b y ł w y b a w io n y z E g ip tu , p rz e z k r e w b a r a n k a i p rz e z m oc B ożą. K r e w s p e łn iła ro lę p o ś r e d n ik a m ię d z y lu d ź m i i A n io łe m , k tó r y z a ­ b ija ł. A m o c B o ża b y ła m ię d z y lu ­ dem , a F a ra o n e m . Iz r a e l n ie b y ł w y b a w io n y p rz e z m o c K rw i. L u d i z r a e l s k i z o s t a ł w y z w o l o ­ n y p r z e z k r e w i p r z e z m o c

B o g a .

T rz e b a w ię c so b ie u ś w ia d o m ić trz y sp ra w y , że is tn ie je : m oc D u ­ cha Ś w iętego, a u torytet Im ien ia Pana Jezu sa i cen a d rogiej K rw i Jezusa C hrystusa. T a c u d o w n a K rew J e z u s a C h ry s tu s a , m a n ie s k o ń c z e n ie w ie lk ą w artość. D o b rze je s t w ię c m y śleć c z a sa m i o ty m , co się ś p ie ­ w a, i co się m ó w i in n y m lu d zio m .

P e w n a s io s tr a ż y ją c a w A u s tra lii, p o w ie d z ia ła m i k ie d y ś, że m ó w ie n ie o m ocy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a , n a ­ su w a ć m oże n a w e t m a g ic z n e lu b te ż o k u lty sty c z n e s k o ja rz e n ia . M y ­ ślę w ięc, że m ó w ie n ie n ie w ie rz ą c y m o m o cy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a , je s t n a w e t n ieb ez p ieczn e...

P ra g n ę p o d k re ś lić , że m y w ie r z ą ­ cy s k ła d a ją c św ia d e c tw o n ie n a w ró - co n em u , n ie p o w in n iś m y m ie ć w e w ­ n ę trz n y c h , n ie p o trz e b n y c h z a h a m o ­ w a ń . A le u w a ż a m je d n a k , że je s t b a rd z o w a ż n e , a b y śm y u ż y w a li p r a w i d ł o w y c h słó w b ib l ij­

n ych. J e ż e li B ib lia a n i r a z u n ie p o ­

d a je p r z y k ła d u z w ia s to w a n ia n ie ­ w ie rz ą c y m , o p rz e la n e j k r w i J e z u s a , to d lacz eg o m y m ie lib y ś m y to r o ­ b ić ? S ąd zę, że d z is ia j d la te g o w ie le lu d z i się n ie n a w r a c a , b o m y — po p ro s tu — in a c z e j, n iż p ie r w s i u c z ­ n io w ie, z w ia s tu je m y E w a n g e lię . J a ­ k a je d n a k w ie lk a je s t ła s k a B oża, że p o m im o w sz y stk o z n a jd u ją się lu d zie, k tó r z y się n a w r a c a ją do P a ­ na. J e s t to w ie lk ie B oże p o cieszen ie, że i d z is ia j lu d z ie o tr z y m u ją z b a ­ w ia ją c ą w ia rę , p o m im o teg o , co im głosim y.

Z w ró ć m y u w a g ę , że o k re s czasu, p rz e d s ta w ia n y w k się d z e D z ie jó w A p o sto lsk ich , b y ł o k re s e m o g ó ln o ­ ś w ia to w e j re w o lu c ji. P rz y p o m in a m y sobie, że p ie rw s z e o b ja w ie n ie się p o tę ż n e j m o c y B o żej — n a te r e n ie E u ro p y — m ia ło m ie js c e w m ieście F ilip p is. W 16 ro z d z ia le D ziejó w A p o sto lsk ic h c z y ta m y , że c a ła n a ­ tu r a b y ła w ó w c z a s p o ru s z o n a : p ie ­ kło się p o ru s z y ło (p rz e c ie ż ta m b y ­ ła d z ie w c z y n a o p ę ta n a p rz e z d ia b ła ), n ie b o się p o ru s z y ło (bo D u c h B oży d z ia ła ł), z ie m ia się z a tr z ę s ła (w ię ­ z ie n ie i ziem ia), g d y u w o ln ie n i zo­

s ta li z w ię z ó w P a w e ł i S ylas. W szy- stw o się w ię c p o ru sz y ło . A d la c z e ­ g o ? D lateg o , że z w i a s t o w a n o

K r ó l a !

D la te g o te ż je s t d z is ia j w ie lk ą p o trz e b ą i p o w in n o śc ią , a b y śm y m y, ja k o lu d z ie w ie rz ą c y , głosili k a ż d e m u c z ło w ie k o w i: K r ó 1 c a ł e- g o w s z e c h ś w i a t a , c h c e b y ć t w o i m K r ó 1 e m ! To je s t E w a n ­ g e lia m o cy B ożej.

T e ra z m o żem y w ię c ju ż d a ć sobie o d p o w ie d ź n a p y ta n ie , dlaczego p ie rw s i c h rz e ś c ija n ie ro z p o c z y n a li z w ia s to w a n ie E w a n g e lii n ie w ie r z ą ­ cy m od z w ia s to w a n ia w n ie b o w s tą ­ p ie n ia i u w ie lb ie n ia J e z u s a C h ry ­ s tu s a ; o n i z w ia s to w a li C h ry s tu s a ja k o K ró la , k tó r y sied zi n a tro n ie i s p r a w u je w ła d z ę n a n ie b ie i zie­

m i.

C e sa rz N e ro n n ie m ia łb y z a p e w ­ n e n ic p rz e c iw k o te m u , g d y b y p ie r ­ w si c h rz e ś c ija n ie — ż y ją c y w jego c z a sa c h — z w ia sto w a li, że P a n J e ­ zus p rz e la ł sw ą k re w , że o n a m a w ie lk ą w a rto ś ć , że w szyscy, k tó rz y u w ie rz ą w to, po śm ie rc i p ó jd ą do n ie b a , itd . P rz e ś la d o w a n ie K o ścio ła w p ie rw s z y c h w ie k a c h , n ie n a s t ą p i­

ło z te g o p o w o d u , że głoszono E w a n g e lię o z b a w ie n iu : o Z b a w i­

cielu, o K rw i J e z u s a C h ry s tu s a . O no b y ło s k u tk ie m z w ia s to w a n ia J e z u s a C h r y s t u s a , j a k o P a ­ n a i W ł a d c y w s z y s t k i c h l u ­ d z i i ś w i a t a c a ł e g o .

P ra g n ą łb y m a b y śm y ro z w a ż a ją c p ow yższe z a g a d n ie n ia w n ik n ę li w nie d u c h o w o i p a m ię ta li, że jeśli p rz y jm u je się d u sz ą c z y stą p ra w d ę P is m a Ś w ięteg o , i z w ia s tu je się b i­

b lijn e p r a w d y w m o cy d u szy , to ró w n ie ż ow oce są ty lk o ow ocam i lu d z k ie j duszy.

M o d lić się p o w in n iś m y o to, b y ś ­ m y m o g li ro z u m ie ć S łow o B oże i żeb y śm y , w m o cy D u c h a Ś w ięteg o z w ia sto w a ć m o g li J e z u s a C h ry s tu ­ sa — ja k o P a n a , ja k o K ró la .

S. W.

Jak stać się chrześcijaninem?

I. Problem zasadniczy

N ajw iększym w rogiem w ia ry chrześcijań­

skiej w dobie obecnej jest praw dopodobnie nieświadom ość — ignorancja, a także jedn ym z najw iększych grzechów obecnego w ieku jest bałaganiarstw o. Setki ludzi odpycha chrześci­

jaństw o, nie rozum iejąc dokładnie, na czym ono polega, czym ono jest, a dalsze setki lu ­ dzi chętnie przyjęłoby je, jeśli b y tylko w ie­

dzieli, w jak i sposób to uczynić. Celem n a ­ pisania tego a rty k u łu jest zatem podanie w sposób bardzo prosty, w jaki sposób człowiek staje się chrześcijaninem , i został napisany dla tych, k tórzy n apraw dę p rag n ą się tego dow ie­

dzieć, 6

C hrześcijaństw o uw aża się za Boże roz­

w iązanie najw iększego problem u człowieka.

Je st oczywiście rzeczą niem ożliwą, aby rozu­

mieć całkowicie to rozw iązanie, a co dopiero je przyjąć, jeśli nie jesteśm y całkiem dokład­

nie świadomi, na czym polega problem i dla­

tego od tego m usim y rozpocząć.

B iblia stw ierdza to w następujący sposób:

„A zw iastow anie to, któreśm y słyszeli od N ie­

go i któ re w am ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie m a w N im żadnej ciem­

ności. Jeśli mówimy, że z N im społeczność m a­

my, a chodzim y w ciemności, kłam iem y i nie trzym am y się p raw d y ” (1 J a n a 1,6). To praw da, że w iersz te n został napisany przez Ja n a apostoła w liście do ludzi, którzy już byli

(7)

w ierzącym i chrześcijanam i, niem niej tu ta j właśnie zostaje nam p rzedstaw iony zasadniczy problem w sposób bardzo jasny. M ożna b y go podsum ow ać przy pom ocy stw ierdzenia trzech całkiem w yraźnie istniejących faktów .

P o p i e r w s z e . Ludzie „chodzą w ciem ­ ności” . Pom ijając już m owę obrazow ą — wszyscy ludzie są grzesznikam i. G rzech jest w strę tn y m ’ tem atem , ale nie m ożem y p rzy m ­ knąć oczu n a oczyw isty fakt, k tó ry Biblia stw ierdza, a dośw iadczenie potw ierdza. Ciem ­ ność naszego sam olubstw a i grzechu pokryw a całe nasze życie gęstym m rokienj. P o d r u - g i e : „Bóg jest św iatłością”. Nie ta k jak u lu ­ dzi, przedstaw ia się sy tu acja u Boga, albow iem ,,w Nim nie m a żadnej ciem ności”. On jest ab­

solutnie czysty i bez skazy. A p o t r z e c i e , zupełnie ta k samo jak św iatło i ciemność nigdy nie m ogą m ieszkać pospołu, ta k p rzedstaw ia się też sytuacja, jeśli chodzi o Boga i o grzech.

Jest to oczywiście całkiem logiczną konkluzją.

On „m ieszka w św iatłości n ied ostęp n ej” (1 Tym 6,16). I zupełnie ta k samo, ja k św iatło rozprasza ciemność, ta k samo i grzesznik w nieuchronny sposób m usi zostać w yrzucony precz sprzed świętego oblicza Bożego i nie może „mieć społeczności z N im ” , dopóki grzech jego nie zostanie oczyszczony tak, jak to napisał przed w iekam i już p rorok A bakuk:

„Czyste są oczy twoje, tak, że na złe patrzeć i bezpraw ia w idzieć nie m ogą” (1,13).

Tak zatem problem leży przed nam i cał­

kiem obnażony, a mianowicie, w jaki sposób mogę ja, k tó ry jestem banitą, w yrzuconym sprzed oblicza Bożego grzesznikiem , zostać po­

jednany z Św iętym Bogiem? W jaki sposób grzechy m oje m ogą m i zostać przebaczone,

* tak, abym mógł mieć społeczność z Bogiem?

II. Odpowiedź chrześcijańska

Raz jeszcze Biblia stw ierdza, jak w ygląda odpowiedź i na to pytanie. „P raw dziw a to mo­

w a i w całej pełni przyjęcia godna, że C hry­

stus Jezus przyszedł na św iat, aby zbawić grzeszników, z który ch jam jest pierw szy ” (1 Tym 1,15.). P a n Jezus C hrystus przyszedł na te n świat, aby rozwiązać zasadniczy problem człowieka. Przyszedł, aby stać się Zbaw icielem ludzi. Dla naszego zbaw ienia przyszedł z N ie­

ba i dokonał tego dzieła zbawienia, um ierając na krzyżu. Z całą pew nością przyszedł On na ziemię przede w szystkim po to, aby um rzeć, a nie po to, aby tu ta j żyć. Cień krzyża leżał na ścieżce Jego życia już od samego początku, jakkolw iek wówczas „jeszcze nie nadeszła go­

dzina Jego” (Jan 7,30). Później postanow ił pójść do Jeruzalem u (Łuk. 9,51), doskonale wiedząc, że spotyka Go tam śmierć. Co w ię­

cej, kilka razy całkiem w yraźnie to przepo­

wiedział, a tej nocy, w k tórej został zdradzony, W onej górnej izbie, gdy łam ał chleb i rozlew ał wino, nie tylko przepow iedział sw oją śmierć,

ale w yjaśnił, w jakim celu ona m usi mieć miejsce. „Albowiem to jest k rew m oja nowego przym ierza, k tó ra się za w ielu w ylew a na o d­

puszczenie grzechów ” (Mat 26,28).

J a k i zachodzi zw iązek m iędzy Jego śm ier­

cią, a udzieleniem nam przebaczenia? P raw d zi­

we znaczenie krzyża nie ty le jest zaw arte w tej okropnej, w yczerpującej aż na śm ierć cielesnej agonii ukrzyżow ania, ani też w tej okropnej boleści psychicznej, polegającej na tym , że zo­

stał opuszczony przez swoich przyjaciół, a w straszliw y sposób zm altretow an y przez swoich wrogów, ale na duchow ym cierpieniu, które p rzetrw ał przez trz y gorzkie godziny. Od dw u­

nastej w południe do trzeciej na obliczu całej ziem i zapanow ała ciemność, k tó ra była zale­

dwie bardzo m ocnym zew nętrznym sym bolem tej ciem ności naszego grzechu, k tó ra obiegła duszę naszego Zbawiciela. „W szyscyśm y jako owqe zbłądzili, każdy na drogę swą obróciliś­

m y się, a P a n nań w łożył niepraw ość wszy­

stkich nas” (Izaj 53,6). P aw eł zaś pow iedział w prostych, ale jakże brzem iennych w znacze­

nie, krótkich w yrazach, co n astęp u je: „On te ­ go, k tó ry nie znał grzechu za nas grzechem uczynił” (2 K or 5,21). Ale n aw et to jeszcze nie jest w szystko. Tak, jak przepow iedział to pro­

rok Izajasz w w ierszu poprzedzającym ten, któryśm y już cytow ali pow yżej: „Lecz On zra­

niony jest dla w ystępków naszych, sta rty jest dla niepraw ości naszych, kaźń pokoju naszego jest na Nim, a sinością Jego jesteśm y u zdro­

w ieni”. On nie tylko poniósł nasze grzechy, ale także i k a rę za nasze grzechy. A teraz, gdyśm y już to zrozum ieli, staje się nam jasne, że nie­

uniknioną konsekw encją świętości Boga jest śmierć, czyli oddzielenie od Boga (Rzym 6,23).

Bóg, k tó ry jest św iatłością i w k tó ry m nie m a żadnej ciemności, nie mógł mieć społeczności z ciem nością n aw et w tedy, gdy Jego drogi Syn, Jego jednorodzony Syn tąże ciem nością został ogarnięty dla nas. A tak, m ając w zrok ta k czysty, że absolutnie nie może patrzeć na grzech, On odw rócił tw a rz swoją, i Jezus wołał w straszliw ym opuszczeniu: „Boże mój, Boże mój, czemuś m ię opuścił?”

G dy On „grzechy nasze sam n a ciele swoim poniósł na drzew o” (1 P io tra 2,24), raz jeszcze zawołał, ty m razem jednakże już nie w rozpa­

czy, ale w triu m fie: „W ykonało się” (Jan 19, 30). Dzieło zbaw ienia zostało dokonane. A po­

tem, jak gdyby w celu potw ierdzenia praw dy słów, któ re w ypow iedział P a n Jezus, Bóg ze swojej stro n y dał dram atyczną odpowiedź:

„W tedy zasłona w św iątyni rozdarła sie na dwoje, od góry aż do dołu” (Mk 15,38). G ru ­ ba zasłona, k tó ra przez całe stulecia stanow iła sym bol bariery, jaką wzniósł grzech pom iędzy grzesznikiem a Bogiem, ta zasłona została roz­

darta i odrzucona na bok. Spraw iedliw ości Bo­

żej stało się całkowicie zadość. C hrystus w ca­

łej pełni poniósł karę za grzechy całego św iata i dzięki tem u otw orzył bram ę do N iebą wszy­

stkim wierzącym,

(8)

Nie było ni jednego, co dobrym by łb y tak, B y za m nie też grzesznego, ofiary ponieść znak.

> On tylko mógł otw orzyć drzw i i N ieba skarb darow ać mi.

A by móc dać nam dostateczny i decyd u ją­

cy dowód, że ofiara C hrystusa była skuteczna dla u sunięcia grzechu i że Bóg b y ł całkowicie zadowolony, Bóg Ojciec w zbudził Go z u m ar­

łych i w yw yższył Go na sw ojej praw icy. Tam, czytam y, C hrystus obecnie usiadł, albow iem odpoczywa po dokonaniu w sposób doskonały dzieła, które M u zostało zlecone do w ykonania.

On uczynił to w szystko na krzyżu, i ta k jak czytam y w pew nym w yznaniu w iary, m iało m iejsce „pełne, doskonałe i dostateczne ofiaro­

w anie się. W onność i zadośćuczynienie Bogu zostało złożone za grzechy całego św iata.”

Grzech jest zasadniczym problem em człowieka.

Śm ierć C hrystusa jest odpow iedzią — w yznaje chrześcijanin. C hrześcijaństw o jest zatem na pierw szym m iejscu, jak określił to apostoł P a ­ weł, „słow em p o jednan ia” (2 Kor. 5,19). J e st to „Ewangelia, to znaczy dobre w ieści o tym , co Bóg uczynił w C hrystusie, aby usunąć nasze grzechy.

III. Co ja muszę uczynić?

To, że C hrystus w sposób doskonały w yko­

n ał swoje dzieło, jest rzeczą całkow icie pew ną.

Ale niektórzy ludzie w sposób bezm yślny p rzy ­ puszczają, że przez Jego śm ierć n a krzyżu od­

puszczenie grzechów staje się autom atycznie udziałem w szystkich ludzi. Boże rozw iązanie fundam entalnego, zasadniczego problem u grze­

chu, nie jest jednakow oż m echaniczne ani też bezosobowe. On nie narzuca zbaw ienia tym , którzy go nie chcą. W dalszym ciągu m a res­

pekt dla w łasnego d aru w olnej woli dla ludz­

kości. On ofiaruje mi zbaw ienie, ale nie zmusza m nie do przyjęcia go. My zbaw ienia tego nie m ożem y osiągnąć naszym i w łasnym i w ysiłka­

mi, ale m usim y je przyjąć od Boga, jeśli chcemy je posiadać. Ale w jaki sposób to czynim y?

«

Aby tę spraw ę w yraźnie przedstaw ić, chciałbym powiedzieć, że jeśli ja m am sko­

rzystać z śm ierci C hrystusa, to m uszę uczynić trz y proste kroki, z k tó ry ch dw a pierw sze są krokam i w stępnym i, a trzeci krokiem ostatecz­

nym, k tó ry wreszcie zdecydow anie czyni m nie chrześcijaninem . C zytelnik pow inien rozw ażyć te trz y kroki bardzo starannie, przeglądając i czytając w spom niane cy taty P ism a Świętego.

1. M u s z ę p r z y z n a ć s i ę p r z e d B o g i e m , ż e j e s t e m g r z e s z n i k i e m , k tóry nic sam sobie pomóc nie jest w stanie.

W Liście do R zym ian w rozdziale 3, w w ier­

szach 22 i 23 zn ajdujem y to nieodw ołalne stw ierdzenie: „Nie m a bow iem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i b ra k im chw ały Bożej” . Wszyscy ludzie bez w y ją tk u są grzesznikam i i na to nie m a rady. Istnieje oczywiście pom ię­

dzy ludźm i pew na różnica odnośnie do stopnia, w którym się pogrążyli w grzechu, ale nie ma żadnej różnicy co do samego faktu, że zgrze­

szyli. To stw ierdzenie obejm uje także i mnie.

W m yślach, w słowie i w uczynku ustaw icz­

nie byłem nieposłuszny Bożym rozkazom i nie pełniłem, tego, co pow inienem był zrobić. W zw iązku z ty m i ja zostałem w ygnańcem od oblicza Bożego, tak, jak całkiem w yraźnie stw ierdza to Izajasz w 55 rozdziale W w ierszach 1 i 2: „Ale niepraw ości wasze rozdział u czy ­ niły m iędzy w am i i m iędzy Bogiem waszym, a grzechy wasze spraw iły, że u k ry ł tw arz przed w am i, aby nie słyszał”. A co więcej, jestem absolutnie niezdolny, aby sam em u coś sobie dopomóc w tej sytuacji. Żadna ilość do­

brych uczynków z m ojej stro n y nie może po­

zyskać łaski Bożej. Je ste m beznadziejnie stra ­ conym i bezradnym grzesznikiem . P otrzeb uję Zbawiciela, k tó ry by m nie przyprow adzał z pow rotem do Boga.

2. M u s z ę w i e r z y ć , ż e J e z u s C h r y s t u s . u m a r ł n a k r z y ż u , a b y s t a ł s i ę m o i m o s o b i s t y ' m Z b a ­ w i c i e l e m , co do którego uczyniłem w yz­

nanie, że Go bardzo potrzebuję. „A obecne ży­

cie m oje w ciele jest życiem w w ierze w Syna Bożego, k tó ry m ię um iłow ał i w ydał samego siebie za m n ie” (Gal. 2,20). On poniósł m oje grzechy w swoim w łasnym ciele, On został uczyniony grzechem za m nie, a co jeszcze w ię­

cej, On dobrow olnie zniósł karę, na któ rą ja zasłużyłem m oim i grzecham i. On został zra­

niony za m oje przestępstw a i sta rty dla m oich niepraw ości. N ajjaśniej przed staw ia to z w szy­

stkich w ierszy 1 List P io tra 3,18, k tó ry stw ier­

dza, że w ty m celu, aby m nie przyprow adzić z pow rotem do Boga, C hrystus, ów niew inny, w ycierpiał za te grzechy, k tó re ja, w inny, po­

pełniłem .

3. M u s z ę p r z y j ś ć d o C h r y s t u ­ s a i z r ą k J e g o o s o b i ś c i e w z i ą ć m ó j d z i a ł w t y m , c o O n u c z y n i ł d l a k a ż d e g o . On um arł, aby być Zbaw i­

cielem św iata, ale ja m uszę Go poprosić, aby stał się m oim Zbawicielem . On poniósł grze­

chy w szystkich ludzi, ale ja m uszę Go poprosić, aby zgładził także i m oje grzechy. On cierpiał, aby przyprow adzić do Boga w szystkich ludzi, ja jednak m uszę Go poprosić, aby przyprow a­

dził m nie. To, co m uszę uczynić, w yraźnie jest w yjaśnione przez C hrystusa w O bjaw ieniu Sw.

Ja n a w rozdz. 3, w w ierszu 20: „Oto stoję u drzw i i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otw orzy drzwi, w stąp ię do niego” . Dom jest obrazem m ojego życia. C hrystus stoi na zew nątrz drzw i w ejściowych. On bynajm niej nie u żyje pchnięcia ram ieniem , aby je gw ał­

tem otworzyć. Nie użyje w żadnym w ypadku jak iejś sztaby żelaznej, aby je rozbić. On czeka cierpliw ie, aż ja otw orzę drzw i. A potem wcho­

dzi, i wchodząc staje się dla m nie Zbaw icie­

lem, jeśli tylko przyznałem , że Go potrzebuję, a w ted y stw ierdzam , że zostałem pojednany z Bogiem i że cieszę się społecznością z Nim, dla której zostałem stw orzony.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dziś przypomnisz sobie postać świętego Piotra – apostoła i świadka Jezusa,

[pokreślenie M.D.]: oto przede wszystkim wasze założenia, niby roz- ległe pole, na którym możecie ukazywać charakter waszego Instytutu i miłość do ojczyzny. Ten program Leona

Die Laien, die aufgrund entsprechender Formung ihre Berufung akzeptieren, Zeuge Christi in der Welt zu sein, und für das Apostolat als auch für aktive Tätigkeit zur Heilung der

Similarly, the dominance of the City of Ljubljana over smaller municipalities in the implementation of spatial planning strategies in the Ljubljana Urban Region (Example 4) was not

In der Beratung wird der Schüler nicht im Hinblick auf das gesehen, was er lernen soll, sondern im Hinblick auf das, was er ist und wie er als der, der er ist, leben kann..

r ecen s ek onomikus nace chowany negatywnym wpływem czynników endo- i egzogennych spowodow anych zatru- ciemśrodowiska zewnętrzn eg o i wewnętrznego. krym ino- lo gii i krymina

Thc aim of the stlldy was to esrunate ttw frcqllency of Sunon's symptom il1 cascs of hanging and joetors IIJJcctillg ils occurrcncc.ln tttc prceentcd study, 595 rcport s

The crime is a function of choice of tasks in the physical, social and psychological sphere, incompatible with the norms of society in which the important role is played by