CHRZESCUM
EWANGELIA — ŻYCIE I M Y ŚL CHRZEŚCIJAŃSKA — JEDNOŚĆ — POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
CHRZEŚCIJANIN Ł a ska ta n ia i droga
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 11., listopad 1974 r,
Ł A SK A T A N IA I DROGA SPO TK A N IE Z W IECZNOŚCIĄ APO STO LSKIE I W SPÓŁCZESNE ZW IA STO W ANIE EW AN GELII JA K STAĆ SIĘ
CHRZEŚCIJANINEM
CISZA PRZED NABOŻEŃSTW EM
M IĘDZYNARODOW Y KONGRES
DO SPR A W EW AN G ELIZAC JI ŚW IATA
KRO NIK A
M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y je st b ezp łatn ie; w y d a w a n ie jed nak cza sop ism a u m o żliw ia w y łą czn ie ofiarn ość C zytelników . W szelkie ofia ry na cza so pism o w kraju p rosim y k iero w a ć na kon to Zjednoczonego K ościoła E w an ge
liczn eg o : PKO W arszaw a, I Oddział M iej
sk i, Nr 1-14-147.252, zaznaczając cel w p ła ty na odw rocie blankietu. O fiary w p ła can e za gran icą n a leży k iero w a ć przez oddziały zagraniczne B anku P o lsk a K a
sa O pieki na adres P rezyd iu m Rady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, u l. Zagórna 10.
m
W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jed n o
czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R ed agu je K olegiu m : Józef M rózek (red. nacz.), M ieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan T ołw iń sk i.
A dres R edakcji i A d m in istracji:
00-441 W arszaw a 1, ul. Z agórna 10.
T elefon : 29-52-61 (w. 8 lub 9). M ate
riałów n ad esłan ych n ie zw raca się.
RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W ar
szaw a, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz.
O bj. 3 a rk . Zam. 1381. W-55.
Łaska tania to jeszcze upsraw iedliw ienie grzechu, a nie grzesz
nika. Skoro laska robi w szy stk o sama, w szy stk o m oże pozostać po starem u. U czyn ki są w szakże darem ne. Ś w ia t pozostanie św ia
tem , a m y pozostajem y grzesznikam i, „także żyją c ja k na jlep iej”.
Niech w ięc ż y je chrześcijanin i św iat! N iechże chrześcijanin w e w szy stk im się do św iata upodobni i niech się nie ośmiela ■— pod groźbą h erezji fa n a ty zm u ! — prowadzić innego życia w stanie laski n iż w stanie grzechu. N iech się w ystrzega zżym an ia prze
ciw lasce, profanow ania W ielkiej laski taniej, i w prow adzania n o
w ej słu żb y literze p rzez p róby jakiegoś posłusznego życia w e d ług przykazan ia Jezusa C hrystusa! Ś w ia t jest u spraw iedliw io
n y p rzez laskę i dlatego — w im ię powagi ow ej laski i aby jej czasami nie przeciw działać — niechże chrześcijanin ż y je tak samo jak św iat! N aturalnie, n a jchętn iej robiłby rzeczy n iezw yk le; to dla niego bez w ątpienia n a jw iększe w yrzeczenie, że tego jednak nie robi, że m usi ży ć po św iecku. M usi jed n a k dokonać tego w y r z e czenia, p ra ktyko w a ć zaparcie się siebie i jed n a k nie różnić się od.
św iata w sw oim życiu. M usi pozostawać laska laską ta k dalece, by nie zamącać św iatu jego w iary w laskę tanią: Niechże jednak chrześcijanin, w sw ej świeckości, w ty m sw oim ko n ieczn ym w y rzeczeniu, na które się zdobyyja dla świata., nie, właśnie w imię laski, czuje się pocieszony i bezpieczny w s w y m posiadaniu owej łaski, która w szy stk o sprawia sama. To znaczy chrześcijanin nie ma iść w ślady C hrystusa, tylk o pocieszać się laską. To je s t właś
nie . laska tania jako uspraw iedliw ienie grzecliu, a nie uspraw ie
dliw ienie pokutującego grzesznika, k tó ry porzuca swe grzechy i nawraca się, nie odpuszczenie grzechów, takie, które od grze
chu odrywa. Łaska tania to laska, którą m a m y sami dla siebie.
Łaska tania to głoszenie z kazalnicy odpuszczenia bez p o k u ty , to chrzest bez d y scy p lin y w spó lno ty, to W ieczerza Eucharystyczna bez toyznania grzechów , to rozgrzeszenie bez osobistej spowiedzi.
Łaska tania to laska bez dążenia w ślad za Jezusem , to laska bez krzyża, bez żyw ego Jezusa C hrystusa, k tó r y stal się człowiekiem..
Łaska droga to skarb zagrzebany w roli, dla którego człow iek z radością idzie i sprzedaje w szy stk o , co ma. To cenna perła, za którą kupiec oddaje cały sw ó j m ajątek. To K rólestw o Chrystusa, dla którego człoioiek pozbyw a się oka, jeśli go gorszy, to w e zw a nie, na które uczniow ie porzucają sieci i „idą za N im ”. Łaska droga to Ewangelia, to coś, czego zaw sze się na nowo szuka, dar, o któ ry trzeba błagać, drzw i, do któ rych m usi się pukać. Jest dro
ga, bo w zy w a do pójścia w ślad za N im , a jest laską, bo to On sam Jezus C hrystus. Jest droga, bo je j ceną dla człow ieka jest ż y cie, a jest laską, bo dopiero życie darowuje. Jest droga, bo po
tępia grzech, a jest łaską, bo uspraim edliw ia grzesznika. Łas
ka jest droga dlatego przede w szy stk im , że kosztowała dro
go Boga., że kosztow ała życie Syna: „drogo w y k u p ie n i jeste ś
cie” i że nie m oże dlań być tanie to, co dla Boga jest drogie.
A jest łaską najpierw dlatego, że dla Boga S y n Jego nię był zb yt drogą ceną za nasze życie, że. Go oddal za nas. Łaska droga to to, że Bóg stal się człow iekiem . Droga laska to łaska jako św ię
tość Boża, która m usi być strzeżona przed św iatem , i nie może być rzucona psom. Dlatego jest łaską jako żyw e Słowo, Słowo Boże, które Bóg wymanoia, k ied y Jem u się podoba. S p o tyk a nas ono jako łaskaw e w ezw anie na drogę w ślad za Jezusem , p r z y chodzi do strw ożonego ducha i rozbitego serca jako Słowo p rze
baczające. Łaska jest droga, bo zm usza człow ieka do podjęcia brzem ienia drogi w ślad za Jezu sem C h rystu sem a jest łaską gdyż Jezus m ów i: „słodkie jest m oje jarzm o i lekki jest m ój ciężar”. ( D. B onhoeffer)
2
Spotkanie z wiecznością
„Bo la ta zam ierzone nadchodzą, a ścieżk ą, którą się n ie w rócę już id ę”.
(K sięga H ioba 16,22)
Słońce w schodzi codziennie. P rzyzw y
czailiśm y się do tego i często zjaw iska tego nie zauważam y. Podobnie i ludzie codziennie um ierają i odchodzą do wieczności. P rzyzw y
czailiśm y się do tego do takiego stopnia, że kiedy ulicą przechodzi k o n du k t lu b p rzejeż
dża au to k ar pogrzebow y z tru m n ą zmarłego, specjalnie nie zw racam y na to uwagi.
Śm ierć oczekuje każdego człow ieka i jest dla niego tą nieu błagan ą rzeczyw istością. K aż
dy człowiek z reg uły niechętnie m ówi o śm ier
ci. W spółczesny człow iek zaabsorbow any jest tylom a spraw am i, posiada ty le interesów , że nie m a w ogóle czasu m yśleć o śm ierci: tak przynajm niej m u się w ydaje.
Śm ierć jest jed n ak rzeczywistością, której n ik t z ludzi oddalić nie jest w stanie. Każdy człowiek — sta ry i m łody, bogaty i biedny wychodzi naprzeciw ko śm ierci. D latego obo
wiązkiem każdego człow ieka pow inna być pa
mięć o niej i każdy człow iek pow inien być przygotow any n a spotkanie z nią.
Ona kończy życie i bytow anie człowieka na ziemi. K iedy przychodzi, serce p rzestaje bić w piersi. K rew przestaje płynąć w żyłach.
Płuca już więcej nie w chłaniają pow ietrza.
U sta zacisnęły się. Ręce, k tóre ta k w ytrw ałe były w pracy, spoczyw ają tera z bezw ładnie.
Śm ierć odłącza duszę od ciała. Ona rozryw a rodziny, krew nych i przyjaciół. Śm ierć kończy każdą działalność człow ieka n a ziemi.
Dla każdego z nas przyjdzie tu na ziem i ostatni dzień. N adejdzie dzień, w k tó ry m o stat
ni raz staniem y do p racy i sw ym najbliższym po raz ostatni pow iem y: „Do w idzenia”. K iedy podróżujem y tu na ziemi, to najczęściej w to
w arzystw ie in nych podróżnych. Lecz ostatn ia podróż z teraźniejszości do wieczności będzie inna. Przed bram am i wieczności stan iem y sa
mi.
Być może, w ostatnich chw ilach n a ziem i będzie stała p rzy łóżku najbliższa rodzina i przyjaciele. B ędą m ów ili słow a pocieszenia. A kiedy nasz głos będzie coraz cichszy, przybliżą się do nas i będą chcieli usłyszeć ostatnie sło
wo. Lecz po w y d aniu ostatniego tchnienia, każdy m usi iść sam w tę o statn ią daleką drogę.
N ikt nikom u nie może tu nic zm ienić ani po
móc.
N adejdzie dzień, kiedy Ty i ja opuścić będziemy m usieli szeregi żyjących na ziemi.
Lecz; Bóg ta k zdarzył i chw ała Je m u za to, że nikt nie wie, kiedy będzie m usiał opuścić sze
regi żyjących na tej ziemi. Podobnie, ja k ry b a niespodzianie zostanie złow iona do sieci, taK i śm ierć przychodzi na ludzi niepostrzeżenie.
Żyjem y w okresie w ielkich osiągnięć w ie- dzy i nauKi. Lecz jednocześnie nie w iem y, co nas może spotKać ju tro , .bardzo często opusz
cza cziowieK mieszKanie, toęoąc w najlepszym zdrowiu, a w raca cnory lub w ogóle nie w raca.
Lecz śm ierć nie jest końcem egzystencji człowieka na ziemi. Ona jest tylko zakończe
niem przygotow ania się dla nie kończącej się wieczności. K apłani i teolodzy, k tórzy uczą, że jeszcze po śm ierci istn ieje możliwość p rzy gotow ania się do wieczności, są w w ielkim błędzie. B iblia uczy nas, że już tu na ziemi człowiek decyduje i rozstrzyga o życiu, k tóre będzie w iódł w wieczności.
M y ludzie w ierzący, św iadom i jesteśm y tego, że żyjem y w okresie łaski. Dziś jeszcze każdy grzesznik może przyjść do stóp Jezusa, wyznać M u sw oje grzechy i uratow ać się od wiecznego potępienia. K iedy dusza opuszcza ciało, w ted y staje albo przed swoim Stwórcą, albo w śród demonów. Śm ierć jest końcem do
św iadczeń dla spraw iedliw ych i pojednanych z Bogiem ludzi, lecz jest jednocześnie począt
kiem cierpień dla w szystkich niepojednanych z Bogiem ludzi. Śm ierć w ysyła człow ieka w podróż, z k tórej nie m a pow rotu.
N iech każdy nie p ojed nan y z Bogiem czło
w iek zastanow i się n a d swoim życiem. Niech p o kuty i pojedn an ia z Bogiem nie odkłada na późniejszy czas. W ielką niew iadom ą jest dłu
gość życia na ziemi. Ale śm ierć jest pew na i n ik t jej nie ujdzie. I ta świadomość pow inna każdego człow ieka zmobilizować do podjęcia praw idłow ej decyzji.
P a n Jezu s w podobieństw ie o dziesięciu pannach, zapisanym w E w angelii św. M ateusza przypom ina nam , że kiedy o północy rozległ się k rzy k: „Oto O blubieniec, w yjdźcie na spot
kanie”, pięć spośród dziesięciu pan ien nie m ia
ło oliw y do lam p swoich. Pięć panien, które m iały oliwę, P a n Jezus nazw ał m ądrym i, zaś pozostałe nie posiadające oliw y do lamp, n a
zw ał głupim i. G łupie panny, nie przygotow ane na spotkanie O blubieńca, zm uszone b y ły do
piero pójść do sprzedaw ców po zakup oliwv K iedy wróciły, w ejście na salę było już zam knięte. K ołatanie nic tu już nie pomogło.
O trzym ały odpowiedź, że to już za późno. W te
dy żal i rozpacz ogarnęły ich serca. W ejśeie na salę w eselną zostało przed nim i zam knięte.
Spotkanie z O blubieńcem zostało przekreślone.
Jezus C hrystus na krzyżu Golgoty z ap ła
cił za nas krw aw y okup. Jego krew , tam prze
lana, m a moc oczyścić każdy grzech. Czy chcesz pozostać w iern y grzechow i i nie sko
rzystać z praw a łaski? Jeśli nie pojednasz się z Bogiem i nie przyjm iesz P an a Jezu sa jako swojego Zbawiciela, w tedy On stanie się Tw oim Sędzią. W ówczas usłyszysz Jego w y rok: „Odejdź przeklęty w ogień w ieczny”.
Śm ierć jest straszna dla n iepo k u tu jący ch i po
zostających' w grzechu. Pism o Św ięte ostrzega i m ówi: „Biada tym , k tórzy nie pojednani w padną w ręce Boga Żyw ego” .
Dla nas, pojednanych z Bogiem dzieci Bo
żych, śm ierć nie jest straszna, poniew aż jest ona jak gdyby zw iastunem , pow ołującym nas w Dom Ojca. On dla ludu Swojego przygoto
wał w spaniałe rzeczy. Dzień śm ierci jest dla dziecka Bożego dniem chwały, pokoju i zw y
cięstwa, odejściem do Ojczyzny, za k tó rą tęskniło jego serce. Tam u jrz y swego Z ba
wiciela bezpośrednio i z Nim pozostanie na zawsze.
- Czy nie-chcesz m ieć udziału w ty m w spa
niałym dziedzictwie, oczekującym na zbawio
nych? P rzyjdź i pojednaj się z Bogiem. Zawo
łaj w m odlitw ie do Niego. P rzyjdź taki, jakim jesteś — biedny czy bogaty i obciążony grze
chem. W cześniej, czy później spotka Cię śmierć. Ona nie zapyta, czy chcesz lub czy je
steś gotów na odejście. K iedy przyjdzie po Ciebie, m usisz odejść. Żadna tw ierdza ani bo
gactw o ziem skie jej się nie oprą. J e st zawsze obojętna, zim na i niew zruszona.
Twoi przyjaciele m ogą Ci życzyć wiele dobrego, ale bez C hrystu sa odejdziesz do gro
bu, przeznaczonego n a w ieczne potępienie.
U m iłow ani! P a n Jezus ostrzega Was.
Pozwólcie się ostrzec, dopóki nie jest za póź
no. P rzygotujcie się i otwórzcie Sw oje serca dla Jezusa. Przyjdźcie. P a n Jezus przygotow ał wszystko na Wasze przyjęcie. On przyjm ie każdego pokutującego grzesznika.
K azim ierz M uranty
Apostolskie i współczesne zwiastowanie Ewangelii
M am g łęb o k ie p rz e k o n a n ie , że w czasach d z isiejszy ch , p o w in n o się z w ia sto w a ć E w a n g e lię w ta k i sposób, ja k ją z w ia s to w a li p ie rw s i c h rz e ś c ijan ie.
G d y b y p rz e d w ie lo m a la ty , k to ś m n ie z a p y ta ł: p o w ie d z p o k ró tc e , w ja k i sposób p ie r w s i c h rz e ś c ija n ie głosili E w a n g e lię , lu b co p rz e d e w sz y stk im p o w in n o się głosić, to o d p o w ie d z ia łb y m m n ie j w ię c e j n a stę p u ją c o .
K a ż d y c zło w ie k je s t g rz e sz n ik ie m , n ależ y w ię c z w ia sto w a ć w sz y stk im , że Je z u s C h ry s tu s z m a r ł za ic h grzechy. J e ś li k to u w ie rz y , że . J e zus C h ry s tu s z m a r ł z a jego g rz e chy, te n s ta n ie się d z ie c k ie m B o żym . O czy w iście do teg o n a le ż a ło by do d ać, iż cz ło w ie k o w i p o trz e b a jeszcze tr o c h ę u św ię c e n ia , o d ro b in ę w z ro s tu d u ch o w eg o , a ró w n ie ż , że p o w in ie n on p ra c o w a ć d la P a n a ; i że po śm ie rc i p ó jd z ie on do n ie b a lu b je ż e li P a n Je z u s w c z e śn ie j p rzy jd zie, to go z a b ie rz e z ziem i!
Czy jeste śc ie , te ż teg o p rz e k o n a n ia , że ta k n a le ż y głosić E w a n g e lię ? A m oże w ła ś n ie t a k ją g łosicie?
Z a s ta n ó w m y się je d n a k u w a ż n ie n a d ty m , w ja k i sposób głosili E w an g elię p ie rw s i c h rz e ś c ija n ie . J e s t ty lk o je d n a k się g a w N o w y m T e sta m e n c ie , w k tó r e j z a w a rte są k a z a n ia p ie rw s z y c h c h rz e ś c ija n . Z n a jd u je m y w n ie j z a ró w n o k a z a
n ia a p o s to ła P io tr a ja k i a p o sto la P a w ła . T ą k się g ą są D z ie je A p o sto l
skie. W 3 ro z d z ia le D z ie jó w A p o sto lsk ic h c z y ta m y . n p . o P io trz e i Ja n ie , k tó rz y w s tę p u ją c do ś w ią ty ni, zo b aczy li c z ło w ie k a , k a le k ę , n ie m og ąceg o ch o d zić i k tó r y n ig d y w ży c iu n ie z ro b ił n a w e t je d n e g o k r o ku. C z ło w ie k te n z o sta ł u z d ro w io n y . W w ie rs z u 8 teg o sam eg o ro z d z ia łu czy ta m y , że on „ s ta n ą ł i c h o d z ił i w szed ł z n im i do ś w ią ty n i, p r z e c h a d z a ją c się i p o d s k a k u ją c , i c h w a lą c B o g a” . S ąd zę, że by ło to o so b liw e prz e ż y c ie d la te g o czło w ie k a. W ię k szy m c u d e m m oże je s t n ie to, że on z o sta ł u z d ro w io n y , a le to, że o d ' ra z u m ó g ł ch o d zić i p o d s k a k iw a ć ; że on t a k szy b k o się teg o n a u c z y ł.
W z a k o ń c z e n iu w ie rs z a 10 czy ta m y , że lu d z i o g a rn ę ło z d u m ie n ie i oszo
ło m ie n ie z p o w o d u teg o w y d a rz e n ia . N a s tę p n ie czy ta m y , że c a ły lu d zb ieg ł się do A p o sto łó w , p a tr z ą c n a n ic h z o g ro m n y m z d z iw ie n ie m , ja k o n a szczeg ó ln y ch , o so b liw y ch ludzi.
W ó w czas P io tr, w id z ą c z g ro m a d zo n y tłu m p rz e m ó w ił:
„M ężow ie iz ra e lsc y , d lacz eg o się te m u d z iw ic ie i d lacz eg o n a m ta k u w a ż n ie p rz y p a tru je c ie , ja k b y ś m y to w ła s n ą m o c ą a lb o p o b o żn o ścią sp ra w ili, że on c h o d z i? ” . I w ty m m o m en cie A p o sto ł P io tr ro zp o czął w y g ła sz a n ie k a z a n ia : „B óg Ą b ra h a - m a i Iz a a k a i J a k u b a , Bóg ojców
n a szy ch , u w ie lb ił S y n a sw ego, J e z u s a ” . N ie do w ia ry , P io tr ro zp o czął g ło szen ie E w a n g e lii od m o m e n tu w n ie b o w s tą p ie n ia P a n a Je z u sa .
Czy w y te ż t a k ro z p o c z y n a c ie sw o je k a z a n ie ? Czy od teg o ro z p o czy n a c ie s k ła d a n ie ś w ia d e c tw a ?
W w ie lu k r a ja c h , w n a s tę p u ją c y sp o só b ro z p o c z y n a się w y g ła sz a n ie k a z a ń : P a n J e z u s u m a r ł z a n a s z e g r z e c h y ! A le A postoł P io tr nie ro z p o c z ą ł sw eg o k a z a n ia od ta k ie g o stw ie rd z e n ia . Z ac z ą ł k a z a n ie m ó w iąc o u w ie lb ie n iu i w n ie b o w s tą p ie n iu J e z u s a C h r y s tu sa.
Czy z a s ta n a w ia liś c ie się, ja k czę
sto w ty c h m ie js c a c h D z ie jó w A p o sto lsk ic h , k tó r e p r z e d s ta w ia ją z w ia sto w a n ie E w a n g e lii, p o w ie d z ia n e je s t, że P a n J e z u s u m a r ł z a n asze g rz e c h y ? ... O tóż, a n i ra z u ! A ja k często w k a z a n ia c h z a p is a n y c h w k się d z e D ziejó w A p o sto lsk ic h m ó w i się o ty m , że P a n J e z u s w y la ł za n a s S w o ją k r e w ? J e d e n ra z ; a le to n ie b y ły sło w a s k ie ro w a n e do n ie
w ierzący ch , lecz do czło n k ó w Z b o ru w E fezie! Z a to ile k ro ć c zy ta m y 0 z w ia sto w a n iu E w a n g e lii n ie w ie rzący m , to za k a ż d y m ra z e m z n a j d u je m y sło w a o z m a r tw y c h w s ta n iu 1 u w ie lb ie n iu J e z u s a C h ry stu sa . A ni ra z u zaś n ie c z y ta m y : Je z u s u m a r ł za w asze (tw o je) g rzech y , lu b p r z e la ł S w o ją k r e w za w a s (za ciebie)!
Cóż za o so b liw i lu d zie, ci p ie rw s i
4
c h rz e ś c ija n ie ? O ni z u p e łn ie in a c z e j z w iasto w ali E w a n g e lię , n iż m y to robim y.
Sw ego czasu m ia łe m tru d n o ś c i p rzy c z y ta n iu 2 ro z d z ia łu D ziejó w A p o sto lsk ich . Ś ciślej m ó w ią c — n u r to w a ły m n ie ró ż n e p y ta n ia . C z y ta ją c k a z a n ie w y g ło szo n e p rz e z ap.
P io tra w d n iu P ię ć d z ie sią tn ic y , z a u w aży łem , że ■zostało o no in a c z e j w y głoszone, n iż ja m a m z w y czaj p o stęp o w ać. K a z a n ie to, n ie by ło zw ią z a n e z d n ie m P ię ć d z ie sią tn ic y . Z d a w a ło b y się, że w d n iu P ię ć d z ie siątn icy , P io tr p o w in ie n b y ł cały czas m ó w ić o D u c h u Ś w ię ty m . O n je d n a k t a k n ie z ro b ił. N ie b ę d ę zbyt szczegółow o a n a liz o w a ć teg o k azan ia, p ra g n ę zw ró c ić ty lk o u w a gę n a k ilk a w ie rsz y . W w ie rs z a c h 31 i 32 m o w a je s t o z m a r tw y c h w s ta n iu ; w . 33 — o w n ie b o w s tą p ie n iu, w . 34 w . — o w y w y ż sz e n iu przez B oga i p o s ta w ie n iu C h r y s tu sa na p ra w ic y M a je s ta tu B ożego;
w reszcie w 36 w . p o w ie d z ia n e je s t:
„ n iec h że te d y w ie z p e w n o śc ią c a ły do m Iz ra e la , że i P a n e m i C h ry stu sem u c z y n ił G o Bóg, teg o J e z u s a , k tó reg o ście w y u k rz y ż o w a li” . W i
dzim y w ięc, że P io tr z u p e łn ie i n ne k a z a n ia w y g ła sz a ł n iż m y o b e c nie m a m y zw y czaj to czynić. I co je s t z a s ta n a w ia ją c e , że po ty m k a zaniu, n a w ró c iło się tr z y ty s ią c e (!) lu d zi. M y zaś o b ecn ie w y g ła sz a m y trz y ty sią c e k a z a ń , żeby się n a w r ó cił je d e n człow iek!
W iele ro z m y śla łe m n a d ty m , d la czego ap. P io tr w ta k „ d z iw n y ” sposób g ło sił S łow o B oże. I o d k r y łem rzecz n a s tę p u ją c ą : p ie rw s i ch rz e śc ija n ie n ie z w ia sto w a li dro g i do z b a w ie n ia lecz z w ia s to w a li J e zusa C h ry stu sa lu b m oże le p ie j p o w iedzieć — z w i a s t o w a l i P a rt a ! L u d zio m n ie w ie rz ą c y m p rz e d e w szystkim z w ia sto w a li z m a r tw y c h w stałego P a n a i K ró la , a k ie d y lu dzie ci o trz y m y w a li z b a w ie n n ą w ia rę, w ó w czas m ó w ili im o K rw i J e zusa, o Je g o ś m ie rc i za g rzech y ludzkie, ja k to p o d a je lis t do R z y m ian. M y zaś z w i a s t u j e m y ś w i a t u z re g u ły to, co w p ie r w szych w ie k a c h z w ia s to w a n e by ło Z b o r o w i . Z b o ro w i zaś d z is ie js z e m u z w ia s tu je m y to, co w ó w czas zw iasto w an o ś w ia tu !
W ró ćm y je d n a k do k a z a n ia A p.
P io tra z D ziejó w A p o sto lsk ich . W K azan iu ty m n ie z n a jd u je m y s t w i e r d zen ia : „ P a n Je z u s z m a r ł za n a sz e g rzechy” . N ie m a te ż m o w y o K rw i Jezu sa C h ry s tu s a ; a le c h w a ła B o
gu, że je s t w n im m o w a o w n ie b o w s tą p ie n iu ; o ty m , że P a n Je z u s p o szed ł do n ie b a i że m u s i Go
„ p rz y ją ć n ieb o , aż do c z a su o d n o w ie n ia w sz e c h rz e c z y ’’. W 5 ro z d z ia le te j k się g i ta k ż e z n a jd u je m y św ia d e c tw o P io tra . C zy tam y , że P io tr sto ją c p rz e d S a n h e d ry n e m , r z e k ł: „B óg o jcó w n a s z y c h w z b u d z ił J e z u s a , k tó re g o śc ie w y z g ład z ili, z a w ie siw sz y n a d rz e w ie ” (w. 30). Do R ady, do d u c h o w n y c h p rzy w ó d có w , do n a jw y ż s z e j w ła d z y r e lig ijn e j w ó w czesn y m Iz r a e lu , p o w ie d z ia ł: w i ście G o u k rz y ż o w a li, a le „B óg Go w z b u d z ił z m a r tw y c h ” . Je s te ś c ie w ię c p rz e c iw n ik a m i B oga. A n a s tę p n ie (w 31): „T ego w y w y ższy ł B óg p r a w ic ą S w o ją ja k o W o d za i Z b a w ic ie la ” . A w ię c z n o w u m a m y z w ia s to w a n ie W n ie b o w s tą p ie n ia ! C zyż n ie je s t to o so b liw e ?
R o z w a ż m y te r a z c a łą s p r a w ę k o m pleksow o, p o s łu g u ją c się p r z y k ła dem . P rz y p u ś ć m y , że m a m y p rz e d sobą ja k ie g o ś m ło d eg o czło w ie k a, k tó ry n ie zn a jeszcze P a n a Je z u sa . A m y ch c e m y złożyć m u św ia d e c tw o o J e z u s ie C h ry stu sie . O c z y w i
ście je s te ś m y ś w ia d o m i tego, co ch cem y o s ią g n ą ć : p ra g n ie m y p rz e de w s z y s tk im a b y te n c z ło w ie k się n a w ró c ił. I p rz y p u ś ć m y , że to ju ż się stało . N a w ró c ił się! P o n ie w a ż s p ra w a n a ty m się n ie kończy, p ra g n ie m y d a le j, a b y b y ł c z ło w ie k iem o d ro d zo n y m . P o p e w n y m c z a sie stw ie rd z a m y , że to ró w n ie ż się stało. I d a le j sta ło się też, że on zo stał n a p e łn io n y D u c h e m Ś w ię ty m . S p ra w ę u z n a je m y je d n a k za n ie z a - ko ń czo n ą. P r a g n ie m y b o w iem , a b y te n czło w ie k w z r a s ta ł d u c h o w o i a b y żył u ś w ię c o n y m życiem . P o te m stw ie rd z a m y , że on p o w in ie n je s z cze słu ży ć P a n u , i o c z e k iw a ć n a Jego p rz y jśc ie . M a m y w ię c sied em e le m e n tó w z w ia s to w a n ia : n a w r ó c e nie, o d ro d z e n ie , n a p e łn ie n ie D u c h e m Ś w ię ty m , w zro st, u św ię c e n ie , s łu ż b a i o c z e k iw a n ie n a p o w ra c a ją c e g o P a n a . U s łu g u ją c w ię c te m u m ło d e m u czło w ie k o w i, s ta r a m y się m u p o w ied zie ć o ty c h s ie d m iu rz eczach , i o ż a d n e j n ie c h c e m y zap o m n ieć.
T rz e b a je d n a k s tw ie rd z ić , że b y ło by dużo ła tw ie j u s łu g iw a ć g d y b y ś
m y m ie li — po p ro s tu — je d e n t e m at. Je d e n , k tó r y b y z a w ie ra ł w s z y stk ie p o w y ższe e le m e n ty . S k o m a s o w a n ie teg o w je d e n te m a t, je s t d la n a s tr u d n e . A le P a n Je z u s p ro b le m te n ro z w ią z a ł w p ie rw s z y m S w o im u słu g iw a n iu w G a lile i m ó w ią c :
„ U p a m i ą t a j c i e s i ę ; a l b o w i e m p r z y b l i ż y ł o s i ę K r ó
l e s t w o B o ż e ” . (por. M t 4,17 i M k 1,15). T y m s a m y m p o w ie d z ia ł n am , że m a m y tę je d n ą rzecz do z w ia sto w a n ia . M am y te ż je d n ą rzecz do w y k o n a n ia : doprow adzić ludzi pod B oże p an ow an ie!
Z a p e w n e w ie le osób s tw ie rd z i od razu , że w p o w y ższy m z d a n iu n ie m a m o w y o n a w ró c e n iu , o d ro d z e n iu itd. Z d a n ie to je d n a k z a w ie ra w sz y stk ie sie d e m rzeczy , o k tó ry c h m ó w iliśm y . N a w ró c e n ie — ozn acza p o s ta w ie n ie się (o d d a n ie się) p od B oże p a n o w a n ie . O d ro d z e n ie — w e jśc ie do K ró le s tw a Bożego. O trz y m a n ie D u c h a Ś w ięteg o — to n ic i n nego, j a k p a n o w a n ie C h ry s tu s a w n a s p rz e z D u c h a Ś w ięteg o . W z ro st — to p o w ię k sz a n ie się d u c h o w e j w ła d zy C h ry s tu s a w n as. U św ię c a n ie się — to in n y m i sło w y o b ja w ie n ie się w' n a s Je g o c h a r a k t e r u — p rz e z Jeg o p a n o w a n ie . S łu ż b a — to w jr- k o n y w a n ie Je g o p o lece ń . W reszcie o c z e k iw a n ie n a p rz y jś c ie C h ry s tu sa — to o c z e k iw a n ie n a p o w r a c a ją cego K ró la ! J a k a w ię c n ie s k o ń c z o n a i w ie lk a P ra w d a , z a w a r ta je s t w ty m je d n y m z d a n iu P is m a Ś w ię teg o : „ U p a m ię ta jc ie się, a lb o w ie m p rz y b liż y ło się K ró le s tw o B oże.”
T a k w ięc, k ie d y m a m y p rz e d so bą czło w ie k a, k tó r e m u p ra g n ie m y złożyć św ia d e c tw o , to n ie m u s im y m yśleć, a b y m u p o w ie d z ie ć o ty ch w sz y stk ic h s ie d m iu rz e c z a c h i o ż a d n e j n ie z a p o m n ie ć . J e d n ą rzecz m a m y z w ia sto w a ć cz ło w ie k o w i — n ie c h C h ry s tu s s ta n ie się K rólem jego życia! C h rz e ś c ija n ie ż y ją c y w c z a sa c h a p o sto lsk ic h , m ie li w ła ś n ie te n je d e n , je d y n y c e l: n ie że b y l u d z ie u w ie rz y li, n ie żeb y b y li p o słu sz n i C h ry stu so w i, a le żeby ludzie uzn ali C hrystusa za sw ojego K róla!
Z a s ta n ó w m y się jeszcze n a d je d n ą s p r a w ą . W ie lu w ie rz ą c y c h ro z p o c z y n a w te n sposób s k ła d a n ie ś w ia d e c tw a n ie w ie rz ą c e m u : T y j e ste ś g rz e s z n ik ie m , ty p o trz e b u je s z o czy szczen ia K rw ią J e z u s a C h r y s tu sa... N ie w ą tp liw ie je s t to p ra w d a . A le w ta k im s tw ie rd z e n iu w s to s u n k u do n ie w ie rz ą c e g o , k r y je się w ie lk ie n ie b e z p ie c z e ń stw o . K toś, k to z n a S ta r y T e s ta m e n t, te n w ie, że k r e w m a z w ią z e k z o fia rą . A le j e śli do z u p e łn ie n ie w ie rz ą c e g o czło w ie k a m ó w im y , o o m y ciu k r w ią Je z u s a C h ry s tu s a , to m oże p o w sta ć w św ia d o m o śc i teg o czło w ie k a, z u p e łn ie in n y o b ra z n iż te n , ja k i m y m am y ,
C zęsto ś p ie w a n a je s t w n a sz y c h Z b o ra c h p ie ś ń : „...O je s t m oc w Ś w ię te j K rw i...” . W c a łe j je d n a k B ib lii n ie m a a n i r a z u m o w y o m o cy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a .
Iz r a e l b y ł w y b a w io n y z E g ip tu , p rz e z k r e w b a r a n k a i p rz e z m oc B ożą. K r e w s p e łn iła ro lę p o ś r e d n ik a m ię d z y lu d ź m i i A n io łe m , k tó r y z a b ija ł. A m o c B o ża b y ła m ię d z y lu dem , a F a ra o n e m . Iz r a e l n ie b y ł w y b a w io n y p rz e z m o c K rw i. L u d i z r a e l s k i z o s t a ł w y z w o l o n y p r z e z k r e w i p r z e z m o c
B o g a .
T rz e b a w ię c so b ie u ś w ia d o m ić trz y sp ra w y , że is tn ie je : m oc D u cha Ś w iętego, a u torytet Im ien ia Pana Jezu sa i cen a d rogiej K rw i Jezusa C hrystusa. T a c u d o w n a K rew J e z u s a C h ry s tu s a , m a n ie s k o ń c z e n ie w ie lk ą w artość. D o b rze je s t w ię c m y śleć c z a sa m i o ty m , co się ś p ie w a, i co się m ó w i in n y m lu d zio m .
P e w n a s io s tr a ż y ją c a w A u s tra lii, p o w ie d z ia ła m i k ie d y ś, że m ó w ie n ie o m ocy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a , n a su w a ć m oże n a w e t m a g ic z n e lu b te ż o k u lty sty c z n e s k o ja rz e n ia . M y ślę w ięc, że m ó w ie n ie n ie w ie rz ą c y m o m o cy K rw i J e z u s a C h ry s tu s a , je s t n a w e t n ieb ez p ieczn e...
P ra g n ę p o d k re ś lić , że m y w ie r z ą cy s k ła d a ją c św ia d e c tw o n ie n a w ró - co n em u , n ie p o w in n iś m y m ie ć w e w n ę trz n y c h , n ie p o trz e b n y c h z a h a m o w a ń . A le u w a ż a m je d n a k , że je s t b a rd z o w a ż n e , a b y śm y u ż y w a li p r a w i d ł o w y c h słó w b ib l ij
n ych. J e ż e li B ib lia a n i r a z u n ie p o
d a je p r z y k ła d u z w ia s to w a n ia n ie w ie rz ą c y m , o p rz e la n e j k r w i J e z u s a , to d lacz eg o m y m ie lib y ś m y to r o b ić ? S ąd zę, że d z is ia j d la te g o w ie le lu d z i się n ie n a w r a c a , b o m y — po p ro s tu — in a c z e j, n iż p ie r w s i u c z n io w ie, z w ia s tu je m y E w a n g e lię . J a k a je d n a k w ie lk a je s t ła s k a B oża, że p o m im o w sz y stk o z n a jd u ją się lu d zie, k tó r z y się n a w r a c a ją do P a na. J e s t to w ie lk ie B oże p o cieszen ie, że i d z is ia j lu d z ie o tr z y m u ją z b a w ia ją c ą w ia rę , p o m im o teg o , co im głosim y.
Z w ró ć m y u w a g ę , że o k re s czasu, p rz e d s ta w ia n y w k się d z e D z ie jó w A p o sto lsk ich , b y ł o k re s e m o g ó ln o ś w ia to w e j re w o lu c ji. P rz y p o m in a m y sobie, że p ie rw s z e o b ja w ie n ie się p o tę ż n e j m o c y B o żej — n a te r e n ie E u ro p y — m ia ło m ie js c e w m ieście F ilip p is. W 16 ro z d z ia le D ziejó w A p o sto lsk ic h c z y ta m y , że c a ła n a tu r a b y ła w ó w c z a s p o ru s z o n a : p ie kło się p o ru s z y ło (p rz e c ie ż ta m b y ła d z ie w c z y n a o p ę ta n a p rz e z d ia b ła ), n ie b o się p o ru s z y ło (bo D u c h B oży d z ia ła ł), z ie m ia się z a tr z ę s ła (w ię z ie n ie i ziem ia), g d y u w o ln ie n i zo
s ta li z w ię z ó w P a w e ł i S ylas. W szy- stw o się w ię c p o ru sz y ło . A d la c z e g o ? D lateg o , że z w i a s t o w a n o
K r ó l a !
D la te g o te ż je s t d z is ia j w ie lk ą p o trz e b ą i p o w in n o śc ią , a b y śm y m y, ja k o lu d z ie w ie rz ą c y , głosili k a ż d e m u c z ło w ie k o w i: K r ó 1 c a ł e- g o w s z e c h ś w i a t a , c h c e b y ć t w o i m K r ó 1 e m ! To je s t E w a n g e lia m o cy B ożej.
T e ra z m o żem y w ię c ju ż d a ć sobie o d p o w ie d ź n a p y ta n ie , dlaczego p ie rw s i c h rz e ś c ija n ie ro z p o c z y n a li z w ia s to w a n ie E w a n g e lii n ie w ie r z ą cy m od z w ia s to w a n ia w n ie b o w s tą p ie n ia i u w ie lb ie n ia J e z u s a C h ry s tu s a ; o n i z w ia s to w a li C h ry s tu s a ja k o K ró la , k tó r y sied zi n a tro n ie i s p r a w u je w ła d z ę n a n ie b ie i zie
m i.
C e sa rz N e ro n n ie m ia łb y z a p e w n e n ic p rz e c iw k o te m u , g d y b y p ie r w si c h rz e ś c ija n ie — ż y ją c y w jego c z a sa c h — z w ia sto w a li, że P a n J e zus p rz e la ł sw ą k re w , że o n a m a w ie lk ą w a rto ś ć , że w szyscy, k tó rz y u w ie rz ą w to, po śm ie rc i p ó jd ą do n ie b a , itd . P rz e ś la d o w a n ie K o ścio ła w p ie rw s z y c h w ie k a c h , n ie n a s t ą p i
ło z te g o p o w o d u , że głoszono E w a n g e lię o z b a w ie n iu : o Z b a w i
cielu, o K rw i J e z u s a C h ry s tu s a . O no b y ło s k u tk ie m z w ia s to w a n ia J e z u s a C h r y s t u s a , j a k o P a n a i W ł a d c y w s z y s t k i c h l u d z i i ś w i a t a c a ł e g o .
P ra g n ą łb y m a b y śm y ro z w a ż a ją c p ow yższe z a g a d n ie n ia w n ik n ę li w nie d u c h o w o i p a m ię ta li, że jeśli p rz y jm u je się d u sz ą c z y stą p ra w d ę P is m a Ś w ięteg o , i z w ia s tu je się b i
b lijn e p r a w d y w m o cy d u szy , to ró w n ie ż ow oce są ty lk o ow ocam i lu d z k ie j duszy.
M o d lić się p o w in n iś m y o to, b y ś m y m o g li ro z u m ie ć S łow o B oże i żeb y śm y , w m o cy D u c h a Ś w ięteg o z w ia sto w a ć m o g li J e z u s a C h ry s tu sa — ja k o P a n a , ja k o K ró la .
S. W.
Jak stać się chrześcijaninem?
I. Problem zasadniczy
N ajw iększym w rogiem w ia ry chrześcijań
skiej w dobie obecnej jest praw dopodobnie nieświadom ość — ignorancja, a także jedn ym z najw iększych grzechów obecnego w ieku jest bałaganiarstw o. Setki ludzi odpycha chrześci
jaństw o, nie rozum iejąc dokładnie, na czym ono polega, czym ono jest, a dalsze setki lu dzi chętnie przyjęłoby je, jeśli b y tylko w ie
dzieli, w jak i sposób to uczynić. Celem n a pisania tego a rty k u łu jest zatem podanie w sposób bardzo prosty, w jaki sposób człowiek staje się chrześcijaninem , i został napisany dla tych, k tórzy n apraw dę p rag n ą się tego dow ie
dzieć, 6
C hrześcijaństw o uw aża się za Boże roz
w iązanie najw iększego problem u człowieka.
Je st oczywiście rzeczą niem ożliwą, aby rozu
mieć całkowicie to rozw iązanie, a co dopiero je przyjąć, jeśli nie jesteśm y całkiem dokład
nie świadomi, na czym polega problem i dla
tego od tego m usim y rozpocząć.
B iblia stw ierdza to w następujący sposób:
„A zw iastow anie to, któreśm y słyszeli od N ie
go i któ re w am ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie m a w N im żadnej ciem
ności. Jeśli mówimy, że z N im społeczność m a
my, a chodzim y w ciemności, kłam iem y i nie trzym am y się p raw d y ” (1 J a n a 1,6). To praw da, że w iersz te n został napisany przez Ja n a apostoła w liście do ludzi, którzy już byli
w ierzącym i chrześcijanam i, niem niej tu ta j właśnie zostaje nam p rzedstaw iony zasadniczy problem w sposób bardzo jasny. M ożna b y go podsum ow ać przy pom ocy stw ierdzenia trzech całkiem w yraźnie istniejących faktów .
P o p i e r w s z e . Ludzie „chodzą w ciem ności” . Pom ijając już m owę obrazow ą — wszyscy ludzie są grzesznikam i. G rzech jest w strę tn y m ’ tem atem , ale nie m ożem y p rzy m knąć oczu n a oczyw isty fakt, k tó ry Biblia stw ierdza, a dośw iadczenie potw ierdza. Ciem ność naszego sam olubstw a i grzechu pokryw a całe nasze życie gęstym m rokienj. P o d r u - g i e : „Bóg jest św iatłością”. Nie ta k jak u lu dzi, przedstaw ia się sy tu acja u Boga, albow iem ,,w Nim nie m a żadnej ciem ności”. On jest ab
solutnie czysty i bez skazy. A p o t r z e c i e , zupełnie ta k samo jak św iatło i ciemność nigdy nie m ogą m ieszkać pospołu, ta k p rzedstaw ia się też sytuacja, jeśli chodzi o Boga i o grzech.
Jest to oczywiście całkiem logiczną konkluzją.
On „m ieszka w św iatłości n ied ostęp n ej” (1 Tym 6,16). I zupełnie ta k samo, ja k św iatło rozprasza ciemność, ta k samo i grzesznik w nieuchronny sposób m usi zostać w yrzucony precz sprzed świętego oblicza Bożego i nie może „mieć społeczności z N im ” , dopóki grzech jego nie zostanie oczyszczony tak, jak to napisał przed w iekam i już p rorok A bakuk:
„Czyste są oczy twoje, tak, że na złe patrzeć i bezpraw ia w idzieć nie m ogą” (1,13).
Tak zatem problem leży przed nam i cał
kiem obnażony, a mianowicie, w jaki sposób mogę ja, k tó ry jestem banitą, w yrzuconym sprzed oblicza Bożego grzesznikiem , zostać po
jednany z Św iętym Bogiem? W jaki sposób grzechy m oje m ogą m i zostać przebaczone,
* tak, abym mógł mieć społeczność z Bogiem?
II. Odpowiedź chrześcijańska
Raz jeszcze Biblia stw ierdza, jak w ygląda odpowiedź i na to pytanie. „P raw dziw a to mo
w a i w całej pełni przyjęcia godna, że C hry
stus Jezus przyszedł na św iat, aby zbawić grzeszników, z który ch jam jest pierw szy ” (1 Tym 1,15.). P a n Jezus C hrystus przyszedł na te n świat, aby rozwiązać zasadniczy problem człowieka. Przyszedł, aby stać się Zbaw icielem ludzi. Dla naszego zbaw ienia przyszedł z N ie
ba i dokonał tego dzieła zbawienia, um ierając na krzyżu. Z całą pew nością przyszedł On na ziemię przede w szystkim po to, aby um rzeć, a nie po to, aby tu ta j żyć. Cień krzyża leżał na ścieżce Jego życia już od samego początku, jakkolw iek wówczas „jeszcze nie nadeszła go
dzina Jego” (Jan 7,30). Później postanow ił pójść do Jeruzalem u (Łuk. 9,51), doskonale wiedząc, że spotyka Go tam śmierć. Co w ię
cej, kilka razy całkiem w yraźnie to przepo
wiedział, a tej nocy, w k tórej został zdradzony, W onej górnej izbie, gdy łam ał chleb i rozlew ał wino, nie tylko przepow iedział sw oją śmierć,
ale w yjaśnił, w jakim celu ona m usi mieć miejsce. „Albowiem to jest k rew m oja nowego przym ierza, k tó ra się za w ielu w ylew a na o d
puszczenie grzechów ” (Mat 26,28).
J a k i zachodzi zw iązek m iędzy Jego śm ier
cią, a udzieleniem nam przebaczenia? P raw d zi
we znaczenie krzyża nie ty le jest zaw arte w tej okropnej, w yczerpującej aż na śm ierć cielesnej agonii ukrzyżow ania, ani też w tej okropnej boleści psychicznej, polegającej na tym , że zo
stał opuszczony przez swoich przyjaciół, a w straszliw y sposób zm altretow an y przez swoich wrogów, ale na duchow ym cierpieniu, które p rzetrw ał przez trz y gorzkie godziny. Od dw u
nastej w południe do trzeciej na obliczu całej ziem i zapanow ała ciemność, k tó ra była zale
dwie bardzo m ocnym zew nętrznym sym bolem tej ciem ności naszego grzechu, k tó ra obiegła duszę naszego Zbawiciela. „W szyscyśm y jako owqe zbłądzili, każdy na drogę swą obróciliś
m y się, a P a n nań w łożył niepraw ość wszy
stkich nas” (Izaj 53,6). P aw eł zaś pow iedział w prostych, ale jakże brzem iennych w znacze
nie, krótkich w yrazach, co n astęp u je: „On te go, k tó ry nie znał grzechu za nas grzechem uczynił” (2 K or 5,21). Ale n aw et to jeszcze nie jest w szystko. Tak, jak przepow iedział to pro
rok Izajasz w w ierszu poprzedzającym ten, któryśm y już cytow ali pow yżej: „Lecz On zra
niony jest dla w ystępków naszych, sta rty jest dla niepraw ości naszych, kaźń pokoju naszego jest na Nim, a sinością Jego jesteśm y u zdro
w ieni”. On nie tylko poniósł nasze grzechy, ale także i k a rę za nasze grzechy. A teraz, gdyśm y już to zrozum ieli, staje się nam jasne, że nie
uniknioną konsekw encją świętości Boga jest śmierć, czyli oddzielenie od Boga (Rzym 6,23).
Bóg, k tó ry jest św iatłością i w k tó ry m nie m a żadnej ciemności, nie mógł mieć społeczności z ciem nością n aw et w tedy, gdy Jego drogi Syn, Jego jednorodzony Syn tąże ciem nością został ogarnięty dla nas. A tak, m ając w zrok ta k czysty, że absolutnie nie może patrzeć na grzech, On odw rócił tw a rz swoją, i Jezus wołał w straszliw ym opuszczeniu: „Boże mój, Boże mój, czemuś m ię opuścił?”
G dy On „grzechy nasze sam n a ciele swoim poniósł na drzew o” (1 P io tra 2,24), raz jeszcze zawołał, ty m razem jednakże już nie w rozpa
czy, ale w triu m fie: „W ykonało się” (Jan 19, 30). Dzieło zbaw ienia zostało dokonane. A po
tem, jak gdyby w celu potw ierdzenia praw dy słów, któ re w ypow iedział P a n Jezus, Bóg ze swojej stro n y dał dram atyczną odpowiedź:
„W tedy zasłona w św iątyni rozdarła sie na dwoje, od góry aż do dołu” (Mk 15,38). G ru ba zasłona, k tó ra przez całe stulecia stanow iła sym bol bariery, jaką wzniósł grzech pom iędzy grzesznikiem a Bogiem, ta zasłona została roz
darta i odrzucona na bok. Spraw iedliw ości Bo
żej stało się całkowicie zadość. C hrystus w ca
łej pełni poniósł karę za grzechy całego św iata i dzięki tem u otw orzył bram ę do N iebą wszy
stkim wierzącym,
Nie było ni jednego, co dobrym by łb y tak, B y za m nie też grzesznego, ofiary ponieść znak.
> On tylko mógł otw orzyć drzw i i N ieba skarb darow ać mi.
A by móc dać nam dostateczny i decyd u ją
cy dowód, że ofiara C hrystusa była skuteczna dla u sunięcia grzechu i że Bóg b y ł całkowicie zadowolony, Bóg Ojciec w zbudził Go z u m ar
łych i w yw yższył Go na sw ojej praw icy. Tam, czytam y, C hrystus obecnie usiadł, albow iem odpoczywa po dokonaniu w sposób doskonały dzieła, które M u zostało zlecone do w ykonania.
On uczynił to w szystko na krzyżu, i ta k jak czytam y w pew nym w yznaniu w iary, m iało m iejsce „pełne, doskonałe i dostateczne ofiaro
w anie się. W onność i zadośćuczynienie Bogu zostało złożone za grzechy całego św iata.”
Grzech jest zasadniczym problem em człowieka.
Śm ierć C hrystusa jest odpow iedzią — w yznaje chrześcijanin. C hrześcijaństw o jest zatem na pierw szym m iejscu, jak określił to apostoł P a weł, „słow em p o jednan ia” (2 Kor. 5,19). J e st to „Ewangelia, to znaczy dobre w ieści o tym , co Bóg uczynił w C hrystusie, aby usunąć nasze grzechy.
III. Co ja muszę uczynić?
To, że C hrystus w sposób doskonały w yko
n ał swoje dzieło, jest rzeczą całkow icie pew ną.
Ale niektórzy ludzie w sposób bezm yślny p rzy puszczają, że przez Jego śm ierć n a krzyżu od
puszczenie grzechów staje się autom atycznie udziałem w szystkich ludzi. Boże rozw iązanie fundam entalnego, zasadniczego problem u grze
chu, nie jest jednakow oż m echaniczne ani też bezosobowe. On nie narzuca zbaw ienia tym , którzy go nie chcą. W dalszym ciągu m a res
pekt dla w łasnego d aru w olnej woli dla ludz
kości. On ofiaruje mi zbaw ienie, ale nie zmusza m nie do przyjęcia go. My zbaw ienia tego nie m ożem y osiągnąć naszym i w łasnym i w ysiłka
mi, ale m usim y je przyjąć od Boga, jeśli chcemy je posiadać. Ale w jaki sposób to czynim y?
«
Aby tę spraw ę w yraźnie przedstaw ić, chciałbym powiedzieć, że jeśli ja m am sko
rzystać z śm ierci C hrystusa, to m uszę uczynić trz y proste kroki, z k tó ry ch dw a pierw sze są krokam i w stępnym i, a trzeci krokiem ostatecz
nym, k tó ry wreszcie zdecydow anie czyni m nie chrześcijaninem . C zytelnik pow inien rozw ażyć te trz y kroki bardzo starannie, przeglądając i czytając w spom niane cy taty P ism a Świętego.
1. M u s z ę p r z y z n a ć s i ę p r z e d B o g i e m , ż e j e s t e m g r z e s z n i k i e m , k tóry nic sam sobie pomóc nie jest w stanie.
W Liście do R zym ian w rozdziale 3, w w ier
szach 22 i 23 zn ajdujem y to nieodw ołalne stw ierdzenie: „Nie m a bow iem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i b ra k im chw ały Bożej” . Wszyscy ludzie bez w y ją tk u są grzesznikam i i na to nie m a rady. Istnieje oczywiście pom ię
dzy ludźm i pew na różnica odnośnie do stopnia, w którym się pogrążyli w grzechu, ale nie ma żadnej różnicy co do samego faktu, że zgrze
szyli. To stw ierdzenie obejm uje także i mnie.
W m yślach, w słowie i w uczynku ustaw icz
nie byłem nieposłuszny Bożym rozkazom i nie pełniłem, tego, co pow inienem był zrobić. W zw iązku z ty m i ja zostałem w ygnańcem od oblicza Bożego, tak, jak całkiem w yraźnie stw ierdza to Izajasz w 55 rozdziale W w ierszach 1 i 2: „Ale niepraw ości wasze rozdział u czy niły m iędzy w am i i m iędzy Bogiem waszym, a grzechy wasze spraw iły, że u k ry ł tw arz przed w am i, aby nie słyszał”. A co więcej, jestem absolutnie niezdolny, aby sam em u coś sobie dopomóc w tej sytuacji. Żadna ilość do
brych uczynków z m ojej stro n y nie może po
zyskać łaski Bożej. Je ste m beznadziejnie stra conym i bezradnym grzesznikiem . P otrzeb uję Zbawiciela, k tó ry by m nie przyprow adzał z pow rotem do Boga.
2. M u s z ę w i e r z y ć , ż e J e z u s C h r y s t u s . u m a r ł n a k r z y ż u , a b y s t a ł s i ę m o i m o s o b i s t y ' m Z b a w i c i e l e m , co do którego uczyniłem w yz
nanie, że Go bardzo potrzebuję. „A obecne ży
cie m oje w ciele jest życiem w w ierze w Syna Bożego, k tó ry m ię um iłow ał i w ydał samego siebie za m n ie” (Gal. 2,20). On poniósł m oje grzechy w swoim w łasnym ciele, On został uczyniony grzechem za m nie, a co jeszcze w ię
cej, On dobrow olnie zniósł karę, na któ rą ja zasłużyłem m oim i grzecham i. On został zra
niony za m oje przestępstw a i sta rty dla m oich niepraw ości. N ajjaśniej przed staw ia to z w szy
stkich w ierszy 1 List P io tra 3,18, k tó ry stw ier
dza, że w ty m celu, aby m nie przyprow adzić z pow rotem do Boga, C hrystus, ów niew inny, w ycierpiał za te grzechy, k tó re ja, w inny, po
pełniłem .
3. M u s z ę p r z y j ś ć d o C h r y s t u s a i z r ą k J e g o o s o b i ś c i e w z i ą ć m ó j d z i a ł w t y m , c o O n u c z y n i ł d l a k a ż d e g o . On um arł, aby być Zbaw i
cielem św iata, ale ja m uszę Go poprosić, aby stał się m oim Zbawicielem . On poniósł grze
chy w szystkich ludzi, ale ja m uszę Go poprosić, aby zgładził także i m oje grzechy. On cierpiał, aby przyprow adzić do Boga w szystkich ludzi, ja jednak m uszę Go poprosić, aby przyprow a
dził m nie. To, co m uszę uczynić, w yraźnie jest w yjaśnione przez C hrystusa w O bjaw ieniu Sw.
Ja n a w rozdz. 3, w w ierszu 20: „Oto stoję u drzw i i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otw orzy drzwi, w stąp ię do niego” . Dom jest obrazem m ojego życia. C hrystus stoi na zew nątrz drzw i w ejściowych. On bynajm niej nie u żyje pchnięcia ram ieniem , aby je gw ał
tem otworzyć. Nie użyje w żadnym w ypadku jak iejś sztaby żelaznej, aby je rozbić. On czeka cierpliw ie, aż ja otw orzę drzw i. A potem wcho
dzi, i wchodząc staje się dla m nie Zbaw icie
lem, jeśli tylko przyznałem , że Go potrzebuję, a w ted y stw ierdzam , że zostałem pojednany z Bogiem i że cieszę się społecznością z Nim, dla której zostałem stw orzony.