• Nie Znaleziono Wyników

TOM 84< NR 12 GRUDZIEŃ 198;

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TOM 84< NR 12 GRUDZIEŃ 198;"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

TOM 84< NR 12 GRUDZIEŃ 198;

(2)

Zalecono dóa bibliotek nauczycielskich i licealń ych • pism em Ministra? O św iaty nr IV/Oc-2734/47

Wydane z pomocą finansową Polskiej Akademii Nauk

TRESC ZESZYTU 12 (2240)

J. V e t u 1 a n i, G wiazda B e tle je m s k a ... 269 B. O b r ę b s k a - S t a r k i o w a , Ekologiczne i społeczne skutki w zrostu stę­

żenia dw utlenku w ęgla w a tm o s f e r z e ...271 W. K i l a r s k i , Zygm unt G rodziński (1896—1 9 8 2 ) ... 274 Rocznice

W 100-lecie katastrofalnego w ybuchu K ra k a ta u (A. Paulo) . . . . 278 R udolf S tefan Weigl (1883—1957) (R. K a r c z .m a r c z u k ) ... 285 Drobiazgi przyrodnik ze

Roślinne źródła paliw a (J. L a itin i) ...287 Pam iętliw e kom putery (J. Latini) ... 288 W szechświat przed 100 l a t y ...289 Recenzje

Z. W ó j c i k : Z arys dziejów polskich tow arzystw przyjaciół n auk o Ziemi 1932—1981 (Z. W ó jc ik ) ... 289 B. N. G o ł o w k i n : Sam y je, samyje... Rasskazy o rek o rd ach ra stitel- novo m ira (M. Z. S z c z e p k a )...

Dż. Z. S z u r j u k o : Lekarstw ieninyje ra stie n ija A zerbejdżana pnim ien- jajem y je p ri sacharnom diabete (H. K l a m a ) ...

O lim piady

X II O lim piada Biologiczna pod hasłem „Gleba i Życie” na rok szkol­

ny 1982/83 zakończona (J. Z d e b sk a -S ie ro sła w sk a )...

XIV O lim piada Biologiczna dla uczniów szkół śred n ich w roku szkol­

nym 1984/85 pod hasłem „Biologia w spółczesna i perspektyw y jej rozw oju” (W. M ichajłow) ...

S p i s p l a n s z

la. ZIMUJĄCE NOCKI DUŻE M yotis m yo tis Borkh. Fot. Z. U rbańczyk

Ib. WANDAUGEN — EISHOHLE AUSTRIA — Alpy Salzburskie (Tennengebirge—

K uchelbergalm ). Fot. W. B urkacki

II. LARWA WŁOŚNIA KRĘTEGO Trichinella spiralis. Zdjęcie m ikroskopow e — pow. liniow e około 1000 X. Fot. J. P łotkow iak

III. ZMROCZNIK TOPOLOWIEC cf Laothoe populi L. Fot. J. Płotkow iak

IV. LIPA „ANNA” — pom nik przyrody w woj. szczecińskim. Fot. J . Płotkow iak

O k ł a d k a : WIDOK Z KASPROW EGO W IERCHU na K ryw ań i H ruby W ierch.

Fot. J. Vogel

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM . KOPERNIKA

TO M 84 GRUDZIEŃ 1983 ZESZYT 12

(ROK 102) (2240)

JERZY VETULANI (Kraków)

GWIAZDA BETLEJEMSKA

Nieodłącznym atrybutem św iąt Bożego Na­

rodzenia jest wspaniale błyszcząca gwia­

zda z długim ogonem, oświetlająca zaśnie­

żoną szopkę. Gwiazda, o której apokryficzna protoewangelia św iętego Jakuba m ówi, że za­

ćmiła sw ym blaskiem inne gwiazdy, stała się — przynajmniej w Polsce — niem al syno­

nimem św iąt Bożego Narodzenia. Stąd, jako prezent „gwiazdkow y” dedykujem y C zytelni­

kom ten artykuł, w którym rozważa się czym w łaściw ie m ogło być zjawisko Gwiazdy. Spra­

wa ta interesowała w ielu, w iele hipotez zo­

stało w ysuniętych, żadna nie została udowod­

niona ponad w szelką w ątpliw ość. Wśród tych hipotez zauważyć należy w ysiłk i Dawida W.

Hughesa, który w 1976 r. przedstaw ił w yniki swoich badań opartych na analizie zjawisk hi­

storycznych i astronom icznych oraz analizie tekstu ew angelii, a w kilka lat później roz­

w inął je publikując książkę W poszukiwaniu gw ia zd y betlejem skiej. Dochodzi on do w nio­

sku, że Gwiazda, mimo całej swej nieuchw yt­

ności, była zjaw iskiem historycznym , a co w ię­

cej — dzięki niej można w yznaczyć datę na­

rodzin Dzieciątka.

N ajważniejszym źródłem wiadom ości o Gwieździe jest Biblia. Gwiazda została prze­

powiedziana w Mezopotamii, przez Balaama

£gz. ob. :

(Lfy 24, 17), a opisana tylko przez jednego z ewangelistów, św. Mateusza. Oto interesu­

jący nas tekst (wg Biblii Tysiąclecia):

„Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto przy­

byli do Jerozolim y Mędrcy ze Wschodu i py­

tali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski?

Bo ujrzeliśm y Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśm y złożyć m u pokłon. Skoro u sły ­ szał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima...

W tedy Herod przyw oław szy potajemnie Mędrców w ybadał ich dokładnie o czas ukaza­

nia się gwiazdy ...

Oni w ysłuchaw szy króla, ruszyli w drogę.

A oto gwiazda, którą w idzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż się zatrzym ała nad m iejs­

cem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradow ali”.

Kom entator Biblii Tysiąclecia wyjaśnia:

„Ewangelista ma na m yśli cudowną jakąś gwiazdę, dlatego daremne są w szystkie próby naturalnego w ytłum aczenia zjaw iska”. A le czy na pewno?

Zanalizujm y najpierw, co tekst Ewangelii

m ówi nam o Gwieździe. Pierw sza wiadomość

to to, że w idzieli ją Mędrcy, ale nie w idział

król Herod, ani jego jerozolim scy doradcy.

(4)

270

Druga — że gwiazda pojawiała się kilkakrot­

nie, przynajm niej dwa razy. Trzecia — że gwiazda trw ała przez jakiś czas, bo „szła”

przed mędrcami. Jest jeszcze jedna wiado­

mość, która zaginęła w tłum aczeniu z języka greckiego: w w ersji greckiej słow o „W schód”

w w yrażeniu „gwiazda na W schodzie” użyte było w szczególny sposób: nie, jak zazwyczaj, w liczbie m nogiej (anatolai), ale w pojedyn­

czej (en te anatole). To w yrażenie ma okreś­

lone znaczenie astronomiczne, oznaczając pierw sze widoczne w zejście gw iazdy o brzasku (wschód helikalny), a zatem Mędrcy m ogli po­

wiedzieć raczej: „W idzieliśm y ją w pierw szych prom ieniach poranka”. Znaczenie tego okreś­

lenia polega na tym , że sform ułow anie en te anatole jest fachow ym określeniem astrolo­

gicznym lub astronom icznym .

Nic dziwnego, że Mędrcy m ogli używ ać takich określeń. B yli oni kapłanam i z Medii (jak chce kom entator Ewangelii) i w zakres ich obowiązków, poza służbą św iątynną, w cho­

dziło objaśnianie snów i czytanie gwiazd. B yli w ięc astrologami, i w ten sposób nazyw a ich naw et n ow y angielski tekst Biblii.

Nasuw a się przypuszczenie, że Gwiazdę w idzieli M ędrcy-astrologowie, a nie laicy, po­

niew aż było to zjawisko nie spektakularne, ale o w ielk iej doniosłości dla każdego, kto z położenia planet potrafił czytać przyszłość.

Gwiazda m ogłaby w ięc być jakim ś szczegól­

nym ustaw ieniem planet, i to pojawiającym się przynajm niej dw ukrotnie w ciągu kilku m iesięcy, jakie u p ły n ęły od chw ili dostrzeże­

nia jej w ojczyźnie Mędrców do ich przybycia do B etlejem .

Bardzo uderzającym dla obserwatora nieba jest zjaw isko koniunkcji planet. Kepler, obser­

w ując koniunkcję Jowisza i Saturna 17 grudnia 1603 r., która potem pow tórzyła się jeszcze dw ukrotnie w ciągu półrocza, pierw szy w y ­ sunął przypuszczenie, że taka koniunkcja m og­

ła być gwiazdą betlejem ską.

Inne m ożliw ości są m niej prawdopodobne:

kom eta lub silna gwiazda now a b yłyb y zau­

ważone rów nież przez laików . G dyby nato­

m iast Gwiazda była zdarzeniem lokalnym , takim jak m eteor czy piorun kulisty, nie m o­

głaby trwać długo, a zwłaszcza „iść” przed Mędrcami.

Rozważając różne zjaw iska astronom iczne i astrologiczne w okresie, w którym m ogłyby przypadać narodziny Jezusa, Hughes skłania się do przypuszczenia, że Gwiazdą była po­

trójna koniunkcja Jowisza i Saturna w gw ia­

zdozbiorze Ryb, która m iała m iejsce 29 maja, 29 w rześnia i 4 grudnia 7 r. p.n.e.

Jowisz obiega Słońce co 12 lat, Saturn co 29, tak że co 20 lat obserw uje się koniunkcję tych planet. Co 120 lat w przeciągu 6 m iesięcy do­

chodzi do trzech kolejnych koniunkcji i zja­

wisko to znane jest pod nazw ą potrójnej lub w ielk iej koniunkcji. A strolodzy babilońscy nie m ieli kłopotów z przew idzeniem tego zjaw i­

ska, które m iało dla nich pewne szczególne aspekty: Jow isz b ył gwiazdą królew ską, Saturn w tradycyjnej astrologii żydow skiej był gw ia-

W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983

zdą chroniącą Izrael, a zjawiska zachodzące w konstelacji Ryb, przez którą Słońce prze­

chodzi na granicy zim y i wiosny, oznacza ko­

niec starej i nadejście nowej ery. Tak w ięc w ielka koniunkcja w 7 r. p.n.e. m ogła ozna­

czać narodzenie się króla żydowskiego, otw ie­

rające now ą erę w historii. Jeżeli — czego nie można w ykluczyć — Mędrcom znana była jeszcze przepowiednia Balaama, nie można się dziwić, że zdecydow ali się na podróż, aby od­

dać cześć now em u królowi żydowskiem u.

Jeżeli hipoteza Hughesa jest trafna, co m o­

żem y pow iedzieć o prawdziwej dacie Bożego Narodzenia? Z całą pewnością nie przypadało ono na 25 grudnia roku 1 n.e., jak tego chciał w 525 r. Dionisius Exiguus, ustalając rok pierw szy jako rok 754 ab urbe condita. E xi- guus, którego kalendarzem się posługujem y (przyjm ując za nim datę początkową) popeł­

nił przy ustalaniu daty Bożego Narodzenia przynajm niej dwa błędy: przesunął je co naj­

m niej o 5 lat do przodu, zapominając, że cesarz A ugust panował przez cztery lata psd w łasnym im ieniem Oktąwiana, oraz zapominając o ko­

nieczności wprow adzenia roku zerowego (astro­

nom ow ie w sw ych obliczeniach uw zględnili ten ostatni błąd: rok 1 p.n.e. jest rokiem 0, rok 2 p.n.e. — rokiem —1 itd.).

Jezus urodził się w czasie panowania H e­

roda, który — jak podaje Józef Flawiusz — zm arł kilka dni po całkow itym zaćmieniu K się­

życa, a kilka dni przed św iętem Paschy, co m ogło m ieć m iejsce tylko w 4 r. p.n.e. Z ew an­

g elii w iem y, że Jezus ffnusiał urodzić się jakiś czas przed śm iercią Heroda. Jeszcze przed przyjściem Mędrców Jezus został obrzezany, a następnie ofiarowany w św iątyni. To ostatnie m usiało m ieć m iejsce co najm niej 6 tygodni po narodzinach. Potem dopiero zjaw ili się M ędrcy, a Św ięta Rodzina ucieka do Egiptu, skąd wraca dopiero po śmierci Heroda.

W izyta Mędrców m iała m iejsce prawdopo­

dobnie w okresie trzeciej koniunkcji, w grud­

niu 7 r. p.n.e. Jezus m usiałby w ięc urodzić się jakieś dwa m iesiące wcześniej, w począt­

kach października. Ta data m oże się zgadzać z zapisem Ewangelii św. Łukasza, który pisze, że w okresie narodzenia Jezusa pasterze prze­

byw ali z owcam i na polach w okolicy B etle­

jem . Otóż grudzień nie jest m iłym m iesiącem w Palestynie: ulew ne deszcze i zimna n ie po­

zw alają na trzym anie owiec w polu, w ypas trw a od marca do listopada. P ew n ym kłopo­

tem w interpretacji jest fakt, że — przynaj­

m niej w czasach obecnych — pasterze prze­

byw ają wraz z trzodam i na pastw iskach tylko w okresie cielenia.

Z rozważań tych w ynika, że Boże Narodze­

nie zapew ne nie w yglądało tak, jak przedsta­

w iam y je sobie na kartkach św iątecznych, a m iało m iejsce nie 1983 ale 1990 lat tem u. Co, oczyw iście, nie zm ienia faktu, że jego rocz­

nica, n aw et przesunięta o kilka tygodni, jest

w ielk im św iętem , z okazji którego w im ieniu

Redakcji życzę. C zytelnikom W szechświata

w szystk iego najlepszego.

(5)

W sz e c h św ia t, t. 84, n r 12/1983 271

BARBARA OBRĘBSKA-STARKLOWA (Kraków)

EKOLOGICZNE I SPOŁECZNE SKUTKI WZROSTU STĘŻENIA DW UTLENKU WĘGLA W ATM OSFERZE

Rosnący w ostatnim stuleciu w pływ działalności człowieka na stosunki klim atyczne w skali lokalnej i globalnej postaw ił przed naukam i geofizycznymi konieczność rozeznania fizycznych uw arunkow ań zm ian i w ahań klim atu. Z ainteresow anie społeczeń­

stw a tym i zagadnieniam i bardzo się ożywiło po serii katastrofalnych zjaw isk pogodowych w .różnych ‘częś­

ciach globu ziemskiego w latach siedem dziesiątych bieżącego stulecia. W świetle tych zdarzeń należało rozstrzygnąć, czy istn ieją określone trendy w roz­

w oju cyrkulacji atm osferycznej i oceanicznej, które spowodują zmiany w rozkładzie czasowym i prze­

strzennym tem p eratu ry pow ietrza i opadów na Zie­

mi. Wyłoniła się także potrzeba zmiany m etod ba­

dań. Ich p u nkt ciężkości przesunął się z meteorologii, czyli badań chwilowych stanów fizycznych atm osfery na klim atologię, której zadaniem stało się opraco­

wanie prognozy kieru n k u i n atężenia zm ian klim atu oraz dostarczenie tych inform acji społeczeństwu ce­

lem um ożliwienia mu ad ap tacji do nowych w aru n ­ ków bytow ania.

Podstaw ą tych prac stały się podejścia systemowe.

K lim at rozum iany jako system obejm uje szereg sub- system ów takich, jak: atm osferę, ocean, glebę, ro ­ ślinność, pokryw ę śnieżną i lodow ą, które podlegają wielopoziomowym (interakcjom. Zm iany w itych sub- system ach przebiegają w różnych skalach czasowych.

K lim at podlegał i podlega ew olucji w skali regio­

nalnej i globalnej pod w pływ em różnych czynników.

Wśród nich rośnie znaczenie różnych form aktyw ­ ności człowieka. Ingerencja człowieka przejaw ia się stosunkowo szybkimi przekształceniam i całego śro­

dowiska przyrodniczego, co z kolei w pływ a na w a ­ ru n k i ekonomiczne społeczeństw. Dlatego też na Pierw szej Swiiatowej K onferencji K lim atycznej w Genewie w 1979 r. uznano k lim at za dobro ponad­

narodowe, stanow iące o zasobach środowiska n a tu ­ ralnego. G ospodarka tym i zasobam i w ym aga w iel­

kiej rozwagi, opartej na znajom ości m echanizmów kształtow ania się klim atu, rozeznania konsekw encji jego ewolucji i świadomego sterow ania m odyfikacja­

m i klim atycznym i w interesie ludzkości.

W tym św ietle Św iatow a Organiziacja Meteorolo­

giczna i program y badaw cze ONZ (dotyczące śro­

dow iska i klim atu) zwróciły uwagę n a w zrost za­

wartości C 0 2 w atm osferze — w porów naniu z po­

czątkiem X X w. — w zw iązku z postępem indu­

strializacji. Na tem at klim atycznych skutków tego zjaw iska zostały sforum łow ane przez H. Flohna i M.

I. Budykę dw ie odm iennie hipotezy. Pierw sza zakła­

da globalne ocieplenie, druga — ochłodzenie w sy­

stemie Ziemiia-Atmosfera. Mimo tych zasadniczych wątpliw ości co do przyszłości klim atu, oraz bez względu n a tendencję rzeczyw istych zmian, staje się oczywiste, że ludzkość m usi być przygotow ana na te zm iany w sferze życia socjalnego i ekonomicznego i m usi je w ykorzystać dla w łasnego rozwoju.

W 1974 r. w U niw ersytecie w Bonn, a w 1978 r.

w Aspen In stitu te w Boulder (Colorado) powołano dwie niezależnie pracujące grupy robocze, m ające za

zadanie ocenę w pływ u w zrostu koncentracji COz na klim at, przygotow anie scenariuszy dotyczących ewo­

lucji k lim atu w przyszłości i padanie różnym gru- poim decyzyjnym inform acji, które m ogą być w yko­

rzystane do tw orzenia strategii gospodarczych.

W w yniku itych p rac pow stała m onografia W illia­

m a W. Kellogga i R obarta Schwiare’a Climate Chan- ge and Society. Conseąuence of Increasing A tm os- pheric Carbon Dioxide (Boulder Press 1891), poru­

szająca szereg bardzo aktualnych problem ów. Zna­

m ienna d la tego dzieła jest w spółpraca dwóch n a u ­ kowców, reprezentujących — jakby się pozornie zda­

w ało — dwie odległe dziedziny wiedzy. D r W. W.

Kellogg jest znanym meteorologiem, zaś d r R. Schw a- re politologiem.

Podstawowym .założeniem studiów w ośrodku w Colorado jest postępujące globalne oaieplenie kli­

m atu, którego należy się spodziewać w ciągu n a j­

bliższych 50 - 150 lat. Je st ono skutkiem uw alniania zanieczyszczeń gazowych, głównie przez przem ysł i transport, lecz także w skutek urbanizacji, w ylesia­

nia i niekontrolow anego rozw oju rolnictw a i ho­

dowli. Kellogg zestawił rozm aite form y działalności człowieka, w pływ ające w różnym stopniu n a klim at (tato. 1).

Pomocą w uzyskaniu odpowiedzi n a tem at regio­

nalnych i sezonowych zmian tem p eratu ry powie­

trza, opadów i wilgotności gleby są modele sym u­

lacyjne na różnym poziomie spekulacji m yślowej, oraz porów nanie w yników tych pracf z danym i o pa- leaklimiacie. Te ostatnie stanowią w pew nej m ierze ,/wzorzec. kontrolny”, choć nie ulega wątpliwości, że układy przestrzenne elem entów klim atu nie są trw a ­ łe i nie m uszą pow tarzać się w durnych przekrojach czasowych.

Z funkcjonow aniem modelu sym ulacyjnego wiąże się stopień kom plikacji w ujm ow aniu przestrzennym param etrów współdziałania atm osfery, oceanu, kon­

tynentów OTaz szaty roślinnej i pokryw y śnieżnej i lodowej. Obecnie z dużą dokładnością dla tró jw y ­ m iarow ej przestrzeni odtw arzane są: w ym iana ciepła i obieg wody, a także c y rk u lacja atm osferyczna. Na­

tom iast pogląd n a krążenie wód w oceanie bywa jeszoze zbyt uproszczony. Do takiego modelu, w któ­

rym sym uluje się długotrw ałe działanie różnych czyn­

ników kliimatotwórczych, w prow adza się w zrost kon­

cen tracji C 0 2 najczęściej dw u- lub czterokrotnie większy od współczesnego. W takich w arunkach sza­

cuje się zm iany średniej tem p eratu ry pow ierzchni Ziemi w układzie strefow ym , a tak że rozkład opa­

dów, parow ania i w ilgotności gleby.

Dotychczas z badań przy podwojonej zawartości C 0 2 w ynika w zrost średniej tem p eratu ry pow ierzch­

ni Ziemi od 1.5 do 4.0°C oraz tow arzyszące m u in­

tensyw ne ochłodzenie stratosfery. Ocieplenie będzie dotyczyło głównie okolic biegunów i m a być znacz­

nie w iększe n a półkuli północnej niż na południo­

wej. Ponadto z w iększym natężeniem w ystąpi ono w sezonie zimowym niż latem . Istnieje w praw dzie za­

strzeżenie, że w takich w arunkach może w zrosnąć

(6)

272

W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1933

Form y działalności człowieka w pływ ającej na klim at (według W. W. Kellogga)

F orm a działalności

U w alnianie C 0 2 w procesie spala­

nia paliw

U w alnianie ohlorofluoromebainu, tlen k u azotu, siarczków w ęgla itp.

U w alnianie pyłów w procesach p ro d u k cji przem ysłow ej i przez

gospodarkę żarow ą

Zanieczyszczenia term iczne

U w alnianie cząstek aerozoli w pły­

w ających n a kondensację i su- blim ację

T ran sp o rt ehloroiluorom etanu i tle n k u azotu do stratasfery

U żytkow anie ziemi, urbanizacja, w ypas bydła, ” rolnictw o i w yle­

sianie

U w alnianie radioaktyw nego k ry p ­ to n u 85 z reak to ró w jądrow ych i urządzeń w ykorzystujących od­

pady, zaw ierające pierw iastki prom ień io twórcze

S kutek klim atyczny

W zrost absorpcji prom ieniow ania przez atm osferę; w zrost em isji długofalow ego prom ieniow ania Ziemi (pogłębianie e fek tu ciep lar­

nianego); ogrzew anie dolnej a t­

m osfery i ochładzanie strato sfery Podobne skutki ja k w przypadku C 0 2, rów nież pochłanianie przez atm osferę prom ieniow ania długo­

falowego, w zrost udziału substan­

cji śladowych, w ystępujących w atm osferze w postaci gazów C ząstki stałe ab so rb u ją światło słoneczne; pow odują praw dopo­

dobny spadek albedo n ad lądem , ogrzewanie i zm ianę sta n u rów ­ now agi w dolnych w arstw ac h a t­

m osfery \

B ezpośrednie ogrzew anie dolnych w a rstw atm osfery

W pływ ,na rozwój elem entów b u ­ dujących chm ury; może p ro w a­

dzić do pow staw ania opadów R eakcje fotochem iczne red u k u jące w arstw ę ozonową

Zm iany albedo pow ierzchni Zie­

mi i ew apotranspiracji

W zrost przew odnictw a w dolnych w arstw ach atm osfery; kom pli­

kacje w polu elektrycznym Zie­

mi; w pływ na opady z chm ur konw ekcyjnych

S kala i znaczenie skutku

G lobalna; uznaw any za główny rodzaj w pływ u n a klim at

G lobalna; potencjalnie znaczący

Regionalna (aerozole utrzym ują się tylko przez kilka dni); roz­

wój c h m u r konw ekcyjnych

L okaina; może też m odyfikować cyrkulację regionalną i wiel- koskalow ą

L okalna; w pływ w skali regio­

n alnej n a opad

Globalna; wzmożony dopływ prom ieniow ania ultrafioletow e­

go; m ały w pływ na klim at istotny n a bioklim at

Regionalna; w ątpliw y w pływ w skali globalnej

G lobalna; znaczenie w pływ u je ­ szcze nieznane

średnie zachm urzenie n a kuli ziem skiej i p rzyham o­

wać postęp ocieplenia, lecz próby sym ulacyjne o k reś­

lają te zm iany jak o mało znaczące. Odpowiedź na to nie jest całkow icie jasna, bowiem badania modelowe nie u jm u ją zadow alająco in terak cji m iędzy oceanem a przyrostem C 0 2.

W porów naniu z okresem przed rozpoczęciem r e ­ w olucji przem ysłow ej w zrost zaw artości C 0 2 w a t ­ m osferze zwiększył się o 17%. Z tej skum ulow anej ilości 55% C 0 2 zostało w chłonięte przez ocean i przez rośliny. Teoretycznie duże znaczesnie przy usuw aniu em isji C 0 2 przypisuje stię roślinności, k tó ra przy wzroście k o n c en tra cji tego gazu w zm aga proces jego asym ilacji. Jednakże w tropikach, gdzie w y stęp u ją najw iększe obszary leśne, trw a zakrojona n a dużą skalę eksploatacja drew na. W ylesianie odbyw a ;się z prędkością lik w id acji 1% ogólnego are a łu puszczy tropikalnej n a rok. Nie stw ierdzono także do tej pory, w jakim stopniu w ylesianie w pływ a n a w zrost koncentracji C 0 2 w atm osferze. Wielkości szacunko­

we o k reślają w ydajność tego procesu n a 40% ogólnej, skum ulow anej obecnie ilości COz w atm osferze. Po­

dobnie n ie rozeznano jeszcze w szczegółach procesu buforow ania COz przez ocean. P rzyjm uje się, że po­

ten cjaln ie może on w chłonąć około 45% nagrom adzo­

nego C 0 2 w atm osferze. Przeszkodą jest tu ograni­

czona w ym iana tu rb u len cy jn a m iędzy górnym i a głębszym i w arstw am i w ody oceanicznej. Czas absor­

pcji w spom nianej wyżej ilości C 0 2 może w ięc trw ać około 500 lat.

Poza w zrostem C 0 2 należy uwzględnić w zrost kon­

c en tracji k ilk u innych gazów (tab. 1), k tóre w pro­

w adzone do atm osfery będą pochłaniać prom ienio­

w an ie długofalow e i wzmogą efekt cieplarniany. Spo­

w oduje to dalszy w zrost te m p e ra tu ry pow ierzchni Ziemi. Z bad ań sym ulacyjnych w ysnuw a się wnio­

ski o aż 50% udziale tych gazów w kształtow aniu ogólnego ocieplenia.

P rzy ocieplaniu n a stąp i w yrów nyw anie różnic te r­

m icznych m iędzy rów nikiem a biegunam i, osłabnie c y rk u lacja atm osferyczna, a przez osłabienie energii kinetycznej w ia tru nastąp i m odyfikacja krążenia wo­

d y w oceanie. W ynikiem tego będzie topnienie lodów w Basenie M. A rktycznego i n a G renlandii, dezin-

(7)

W sz e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983

273

Przykład scenariusza klim atycznego dla wilgotności gleby, opartego n a w ynikach badań modelowych, roz­

kładzie wilgotności w okresie optim um klim atyczne­

go (od 8000 do 4500 lat B. P.) oraz n a współczesnych tegracja czasz lodowych A ntarktydy i możliwy po­

wolny jej zanik w zachodniej części tego kontynentu, oraz zmniejszenie zasięgu pokryw y śnieżnej i wiecz­

nej zm arzliny i wzrost o 4—5 m poziomu oceanu światowego.

Głównym źródłem inform acji dla stw orzenia sce­

nariusza są w yniki eksperym entalnych bad ań m ode­

lowych i ocena zróżnicowania paleoklim atu w róż­

nych przekrojach czasowych, o p a rta na analogii do prognozowanych rozkładów tem p eratu ry powietrza, opadów, parow ania i wilgotności gleby. Scenariusz klim atyczny nie jest jednak prognozą sensu stricto.

Jest to inform acja o praw dopodobnej skali zróżnico­

w ania zjaw isk i najczęściej stanow i ją opis i ilu­

stracja kartograficzna w postaci m ap, ukazujących w skali regionalnej w różnych sezonach wielkość od­

chyleń param etrów klim atycznych w stosunku do ich współczesnego rozkładu (ryc. 1). Je st to zarazem pro­

sta inform acja przekazana decydentom o zmianie częstotliwości i zasięgu przestrzennym susz, k a ta ­ strofalnych chłodów, burz, powodzi itp.

W gospodarce energetycznej globalne ocieplenie w yraża się zm ianą zapotrzebow ania n a energię do ogrzew ania i chłodzenia, przy czym zm iana ta bę­

dzie nieznaczna w tropikach, a w yraźnie pojaw i się już w szerokościach um iarkow anych, dzięki spadkowi zużycia energii n a ogrzew anie w zimie oraz wzrost jej w ydatkow ania n a chłodzenie w lecie. Nastąpi także przesunięcie granic obszarów suchych, w skutek czego przeobrazi się regionalne zapotrzebowanie na energię do naw adniania. N akazem chwili jest ogra­

niczenie zużycia paliw tradycyjnych, w pływ ających n a w zrost koncentracji C 0 2 w atm osferze, a zwró­

cenie się ku w ykorzystaniu now ych źródeł energii:

hydroelektrycznej, n u k le arn ej, słonecznej, w iatru i biomasy. To rzu tu je n a tw orzenie nowych centrów dyspozycji p aliw i energii n u k learn ej, które unie­

zależniają gospodarką człowieka od kaprysów pogody.

W zrost tem p eratu ry pow ietrza w lecie w tropo- sferze o 1°C doprowadzi do przedłużenia okresu w e­

getacyjnego średnio o 10 dni, zaś wzmożenie kon-

tendencjaoh zmian w arunków uwilgocenia w czasie lat skrajnych (według W. W. Kellogga i R. Schw a- r e ’a). Objaśnienia znaków : 1 — tereny w ilgotniejsze

niż obecnie, 2 — te re n y suchsze niż obecnie centracji COz będziie sprzyjać zwiększeniu efektyw ­ ności procesu fotosyntezy, co pozw ala wnioskować o pozytyw ach opisanych zmiiain k lim atu dla św iato­

wej produkcji żywności. Niemniej procesom tym może towarzyszyć rozwój całkiem nowych, lub szerszy za­

sięg znanych już chorób i szkodników roślin, szcze­

gólnie groźny wobec dom inującej w upraw ach mono­

k ultury. Te nowe zagrożenia staw iają przed genety­

kam i zadanie tw orzenia odm ian odporniejszych i le­

piej przystosow anych do zm ian klim atu.

W środow iskach zbliżonych do n atu raln y ch przy wzroście tem peratury pow ietrza i zmianie opadów należy się liczyć z przesunięciem granic ekosyste­

mów. Można oczekiwać, że w raz ze zm niejszającym się zasięgiem wiecznej zm arzliny ustępować będzie tu n d ra arktyczna, a n a jej m iejsce w kraczać będą gatunki drzew iaste. Bagna i torfow iska w yschną, zaś zgromadzona w nich m asa organiczna ulegnie utle­

nianiu, w w yniku czego wzmoże isię proces u w aln ia­

n ia C 0 2 do atm osfery. P ojaw i się w ięc efekt stym u­

lujący dalsze ocieplanie. Możliwości adaptacyjne eko­

systemów d.o nowych w arunków będą przebiegać w okresie rów nym k ilkakrotnej w artości w ieku tw orzą­

cych je podstaw ow ych gatunków roślin. N ajtrudniej jest oceniać przem iany w ekosystem ach m orskich, ze względu n a ich słabe poznanie. Prawdojpodobnie m o­

gą nastąpić przesunięcia prądów m orskich, a w raz z nim i głównych obszarów łowisk ryb.

Najżyw otniejsza zm iana w rozmieszczeniu zasobów w odnych spodziewana jest w półsuchych obszarach podzwrotnikowych, gdzie — wobec w zrostu wysokości opadów ii w ilgotności gleby — należy nastaw ić gos­

podarkę n a intensyw niejszą i bardziej efektyw ną pro­

dukcję żywności i odnaw ianie lasów. O czekuje się także w zrostu suchości w strefie um iarkow anej w zachodniej części USA i w ZSRR (ryc. 1). R eper­

kusją tych zmian będzie przebudow a system ów n a ­ w odnień, budow a zbiorników w odnych i innych u rzą­

dzeń hydrotechnicznych.

W sferze zagadnień dotyczących zdrowia populacji ludzkiej ocieplenie klim atu i przekroczenie w pew ­

(8)

274 W s z e c h ś w ia t, t. Si, n r 12/1B83

nych sezonach granic optim um klim atycznego (hiper- term ia) w płynie n a zm niejszenie się w ydajności p ra ­ cy ludzi, szerszy zasięg chorób (na przykład, m ala­

ria, dezynteria) i inw azję różnych szkodników zw ią­

zanych z klim atem ciepłym. Specjalną rolę odgrywa więc odpowiednie liczebne przygotow anie służby zdro­

w ia i środków farm akologicznych, przede w szystkim dla k ra jó w rozw ijających się.

W znacznie dłuższym czasie niż 150 la t n astąp i podnoszenie się poziom u oceanu światowego. Spowo­

duje to ogromne m igracje ludności z gęsto zaludnio­

n ych obszarów w ybrzeży k u w nętrzom kontynentów ooraz przesuw anie się ekum eny n a północ.

Ocieplenie k lim atu staw ia także now e perspektyw y przed rozw ojem re k re a cji i turystyki, k tóre odgry­

w ają dużą rolę w dochodzie narodow ym w ielu k ra ­ jów. W stępnie można zakładać ograniczanie dostęp­

ności niek tó ry ch obszarów , n a przykład zw iązanych ze sportam i zimowymi, i konieczności inw estow ania w now e ośrodki tu rystyczne i wypoczynkowe, odpo­

w iadające zm ienianej sieci osadniczej i zm ieniają­

cym się w aru n k o m bytow ym i zainteresow aniom spo­

łeczeństwa.

N adzieja ludzkości w w alce o przyw rócenie rów ­ nowagi w isystamie k lim at — człowiek opiera się n a rozw iązaniach technicznych, tj. n a opracow aniu now atorskich pom ysłów w dziedzinie tw orzenia i w y­

k o rzy stan ia now ych źródeł energii, w prow adzania em itow anych gazów ponow nie do procesu p ro d u k ­ cyjnego ii tra n sp o rtu C 0 2 do m iejsc izrzutów do oce­

anów (dumping). W ażnym elem entem tej polityki jest przekazyw anie now ych, w ypróbow anych technologii krajom rozw ijającym się, aby uspraw nić n a tych te­

renach — rów nych trzeciej części pow ierzchni kuli ziem skiej — użytkow anie ziemi, gospodarow anie z a­

sobam i w odnym i i klim atem .

In n ą form ą elim inow ania z pow ietrza COz jest w zrost globalny biom asy przez zalesianie, przeciętnie o 2% a re a łu rocznie, co pomogłoby zredukow ać w ciągu 17 la t obecną nadw yżkę C 0 2 do w artości sprzed wieku.

Istn ieją też p ro je k ty techniczne i technologiczne przekształcania biom asy w płynne paliw a i m aga­

zynow anie ich, b ąd ź transportow anie n a różne od­

ległości.

Do grup decyzyjnych należy opracow anie długo­

falow ej strategii gospodarczej, sprzyjającej ogranicze­

n iu em isji C 0 2 i zm niejszającej zależności gospodarki człowieka od zm ian klim atu. W ostatniej dekadzie droga do tego w iedzie przez ochronę gleb rolniczych przed erozją i zasoleniem , popraw ę gospodarki w od­

nej, popraw ę polityki użytkow ania ziemi, zalesianie, globalne zabezpieczenie rezerw żywności i m agazyno­

w anie energii. Powodzenie tych działań zależy od n a ­ leżytego rozw oju pełnego m onitoringu środowiska ii system u ostrzegania, zgodnie ze Środowiskowym P rogram em ONZ (UNEP), tudzież od podniesienia po­

ziomu inform acji i edukacji publicznej w zakresie zm ian k lim atu i ich następstw .

N a tym etapie pojaw ia się konieczność w spółpra­

cy m iędzynarodow ej w zakresie realizow ania progra­

mów badaw czych oraz tw orzenia mechanizmów p raw nych ułatw iających kontrolę stanu zanieczy­

szczeń w atm osferze. Ludzkość w ym aga zarówno re­

alizacji p raw a pełnego dostępu do żywności, jak i p raw a do czystej atm osfery. W tw orzeniu m echa­

nizm ów p raw nych należy korzystać z pierwocin ta ­ kich m iędzynarodow ych porozum ień, jak konw encja eu ro p ejsk a z 1979 r. o ponad państw ow ym znaczeniu zanieczyszczania pow ietrza, którą podpisały 34 k ra je Europy oraz K anada i USA. W spraw ach kontro­

w ersyjnych decyzji inw estycyjnych oraz krajow ych rozw iązań praw nych i w ynikających z nich zatargów m iędzypaństw ow ych należy zwracać się do m iędzy­

narodow ych ośrodków a rb itra ż u oraz do agend ONZ, organizujących konferencje o zasięgu światowym.

Jaw ią ąię rów nież aspekty etyczne opisanych p o ­ czynań, odnoszące się do przeciw działania wzrostowi C 0 2 i do form gospodarow ania ułatw iających pow rót do rów now agi w. isystamie Ziemia — atm osfera — Ocean. Interesu jący jest pogląd, że należy ustalić od­

powiedzialność różnych narodów za udział w w iel­

kości kum ulującej się w czasie em isji C 0 2 i zorga­

nizow ać m iędzynarodow y system kontroli zanieczy­

szczeń, k tó ry utrzym yw any byłby /ze składek państw na itzw. fundusz szkód w środowisku. W płaty do funduszu ustalano b y w edle wielkości em isji C 0 2 do atm osfery n a obszarze danego państw a. N atom iast subw encje funduszu służyłyby finansow aniu służby zdrow ia i podnoszeniu produktyw ności rolnictw a.

Nowym zadaniem dla w spółpracy m iędzynarodo­

w ej jest pomoc k rajó w rozw iniętych na rzecz roz­

w ijających się w postaci przekazyw ania im wiedzy 0 klim acie, kształcenia specjalistów zorientow anych w zasadach użytkow ania danych klim atycznych w procesach decyzyjnych i planow ania, oraz przekazy­

w an ia now ych technologii, dostosowanych do w a ru n ­ ków ekologicznych. Je st to konsekw encją uznania za­

sady, że w szystkie n arody w jednakow ym stopniu m ają praw o do „czystej atm osfery”. R ealizacja tego szczytnego ideału m usi objąć w szystkie obszary na k u li ziem skiej bez w zględu n a stopień zamożności poszczególnych nacji, gdyż dopiero w tedy można li­

czyć na stw orzenie godziwych w arunków socjalnych 1 ekonom icznych d la ludzkości, n a ograniczanie szyb­

kich zimian k lim atu oraz na sterow anie nim i w in ­ teresie m ieszkańców Ziemi.

Z Y G M U N T G R O D Z IŃ SK I (1896— 1982)

12 października 1982 roku zm arł w K rakow ie p ro ­ fesor Zygm unt G rodziński, w ieloletni kierow nik Za­

kładu A natom ii Porów naw czej U J, były re k to r U ni­

w ersy tetu Jagiellońskiego i członek rzeczyw isty P o l­

skiej A kadem ii N auk. Z ygm unt G rodziński b y ł w y­

b itn y m zoologiem o . bardzo szerokich zainteresow a­

niach. Pozostaw ił po sobie bogaty dorobek naukow y z dziedziny anatom ii porów naw czej kręgowców, em ­ briologii i cytologii kręgowców. W ychował liczne gro­

no zoologów, w ty m 20 profesorów i docentów. Był

(9)

W sz e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983 275

autorem w ielu podręczników akadem ickich i książek z dziedziny anatom ii i embriologii.

Zygm unt G rodziński urodził się w Lim anowej (woj.

nowosądeckie) 24 kw ietnia 1896 roku. Do szkoły pod­

stawowej i średniej uczęszczał w Lim anowej, Nowym T argu i Lwowie. Po zakończeniu I w ojny światowej, w której b rał czyny udział, zapisał się n a U niw er- systet Jagielloński w roku 1920. Doktoryzował się w roku 1923, a cztery la ta później habilitow ał się i otrzym ał ty tu ł docenta. W roku 1934 zostaje pro­

fesorem nadzw yczajnym i kierow nikiem Zakładu A natom ii Porów naw czej. Profesorem zw yczajnym zo­

staje w 1946 roku. Na stanow sku kierow nika Za­

kładu pozostaje do roku 1966, w k tó ry m przechodzi w stan spoczynku. Za sw oje w ybitne osiągnięcia n a ­ ukowe i pracę w ychow aw czą oraz um iejętne popu­

laryzow anie w iedzy przyrodniczej (był redaktorem

„W szechświata”) Zygm unt G rodziński otrzym ał w y ­ sokie odznaczenia, w tym O rder Sztandaru Pracy I Klasy i Krzyż K om andorski O rderu odrodzenia

Polski, a także liczne honorowe w yróżnienia Towa­

rzystw Naukowych.

* * *

Po ra z pierw szy z profesorem Zygm untem Gro- dzińskim zetknąłem się w kilka la t po .zakończeniu drugiej w ojny św iatow ej, w la ta c h czterdziestych.

Jako uczeń gim nazjum m iałem zwyczaj przysłuchi­

w ać się prelekcjom biologów krakow skich, na ze­

braniach reaktyw ow anego zaraz po w ojnie Polskiego Tow arzystw a Przyrodników im. Kopernika. Trudno po 36 latach odgrzebać w pam ięci tytuł i treść p re­

lekcji, pozostała jednak n a kliszy pamięci, sylwetka Profesora, który nieco przyciszonym głosem podawał do wiadomości zebranych tru d n e zagadnienia przy­

rodnicze w sposób prosty i w yjaśniał je jednoznacz­

nie, nie pozostaw iając słuchaczom : wątpliwości. P a ­ m iętne były dla mnie rów nież w ykłady Profesora, których słuchałem będąc n a pierw szym roku stu­

diów biologicznych. Profesor G rodziński w y k ład ał w

(10)

276 W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983

sali daw nego Z akładu A natom ii Porów naw czej, w y­

posażonej w ław ki i tablicę pam iętające czasy sprzed pierw szej w ojny św iatow ej. Na tym dość ponurym tle w ysportow ana sylw etka profesora Grodz,ińskiego robiła duże w rażenie. Mówił stylem lakonicznym , oszczędnie używ ając nazw łacińskich, oraz ilu s tru ­ jąc .swoje słowa dużą ilością prostych, przejrzystych rysunków . Miał znakom itą pam ięć; w ykładał -zawsze bez n o tatek , k tó re jednak m iał przy sobie w w e­

w nętrznej kieszeni m a ry n a rk i Należy przypom nieć, że w okresie pow ojennym dużo w ykładał: anatom ię porównawozą dla biologów, anatom ię zw ierząt do­

mowych, k tórą po utw orzeniu Wyższej Szkoły Rol­

niczej p rzejął jego asystent, a później profesor w tej uczelni J a n M archlew ski, zoologię ogólną strunow ­ ców, em briologię, oraz cytologię z histologią. W m ia ­ rę upływ u lat zajęcia z poszczególnych dziedzin prze­

kazyw ał swoim uczniom, pozostając jedynie przy zo­

ologii strunow ców , gdyż Jego ulubiony przedm iot — anatom ia porów naw cza — został usunięty z pro g ra­

mu studiów w okresie, kiedy cały ciężar kształcenia biologów przejm ow ała n a siebie biologia m o lek u lar­

na, k tó ra m iała w yjaśniać w szystkie zjaw iska bio­

logiczne. Do .prowadzenia w ykładów z pam ięci ko­

nieczne jest m aksym alne skupienie, dlatego P rofesor w ym agał bezwzględnej ciszy w czasie, gdy je w y­

głaszał. K ażda p ró b a rozm ow y z isąsdadem kończyła się usunięciem obu z sali, a w przypadkach osta­

tecznych w yjściem Profesora. Muszę jednak podkreś­

lić, że incydenty tego rodzaju zdarzały się bardzo rzadko, a studenci biologii nie dośw iadczali ich nig­

dy. P rofesor G rodziński kontrolow ał owoce swojej pracy ze stu d en tam i w sposób ciągły. Obok egzam i­

nów i kolokwiów, które były końcow ym podsum ow a­

niem k u rsu , w prow adził tzw. klasów ki. P am iętam do dziś m oje zdziwienie oraz zaskoczenie m alu jące się na tw arz ach m oich kolegów, kiedy P rofesor p rz y ­ szedł n a jeden z w ykładów z plikiem k a rte k w ręce i bardzo spraw nie rozdał je w szystkim obecnym n a sali. Na każdej k a rtc e nap isan y był in n y te m a t, n a który należało odpowiedzieć pisem nie, ilu stru jąc od­

pow iednim i rysunkam i. „K lasów ki” były anonim ow e.

Czas, k tó ry P rofesor przeznaczał n a pisanie w ynosił 15 m inut, w czasie pozostałych 30 m inut w ykładał.

Pierw sze 5 m inut następnych zajęć pośw ięcał a n a li­

zie „klasów ek” oraz w ypisyw ał na tablicy rozkład ocen. Do dziś posiadam „klasów ki” Profesora z Jego uw agam i. W ykłady z anatom ii porów naw czej i zoolo­

gii urozm aicał p rez en ta cją licznych prep arató w , które w ykonyw ał w łasnoręcznie lub z pomocą swojego p re ­ p a ra to ra Ja n a Wąsowicza, który obok P rofesora był przez długie la ta drugą postacią w zakładzie. P a ­ m iętam dokładnie ten w ieczór 1956 roku, k ied y P ro ­ fesor przyszedł do zakładu i pow iedział Janow i W ą­

sowiczowi: „No p an ie Janie, zostałem w y b ra n y re k ­ to rem ”, a ten u jął dłoń P rofesora w swe ręce i ser­

decznie m u pogratulow ał. Na tego rodzaju gest my, młodzi asystenci nie mogliśm y się zdobyć. Pomiędzy nam i a P rofesorem istniała b a riera Jego surowości.

Dopiero po latach niektórzy z n as odkryli, że takie zachow anie było jedynie zew nętrznym pancerzem , pod k tó ry m k ry ł się człow iek bardzo uczuciowy i życzliwy dla m łodzieży i swych uczniów.

Po n ak reślen iu sylw etki profesora Grodzińskiego jako nauczyciela studentów , prag n ę teraz poświęcić kilka zdań m oich w spom nień jego p racy naukow ej i pracy n ad kształtow aniem osobowości m łodych a­

deptów nauki. W spomnienia m oje ograniczają się z oczywistych względów do okresu, w którym prze­

byw ałem w Zakładzie A natom ii Porównawczej p ra ­ cu jąc pod opieką Profesora. Z. G rodziński imiał zw y­

czaj, jak dobry gospodarz, niem al codziennie odwie­

dzać pracow ników przy ich m iejscach pracy i oglą­

dać p re p a ra ty lub rysunki. Dopiero po takim obcho­

dzie zabierał się do w łasnych zajęć. Zwyczaj codzien­

nego kontrolow ania młodych asystentów odziedzi­

czył po sw ym poprzedniku li m istrzu H enryku Hoye- rze jr. Codzienne „inspekcje” były dla n a s bodźcem do większego w ysiłku. Każdy starał się intensyw nie praoow ać, b y przy kolejnej wizycie m ieć coś no­

wego do pokazania. Profesor krytykow ał, raczej rzad ­ ko w skazyw ał now e sposoby badań i stale zachęcał do cierpliw ej i w ydajnej pracy. W ybór tem atu ba­

dań był swojego rodzaju dialogiem m iędzy w ybujałą fan tazją niedoświadczonego adepta nauki, a ra c jo ­ n aln ie m yślącym i dośw iadczanym naukow cem . Profesor zazwyczaj staw iał p y tan ie „a co by P an chciał robić?” i te ra z młody kandydat n a uczonego rozw ijał swoje w izje i przedstaw iał tem aty prac, któ­

re w w ielu przypadkach kwalifikowiałyby się do n a ­ grody Nobla, oczywiście gdyby były w ykonalne. Słu­

chał cierpliw ie i zadaw ał pytania, jak technicznie k an d y d at w yobraża sobie przeprow adzenie swoich b a­

dań i jakich w yników oczekuje. Rozmowa kończyła się zw ykle zaproponow aniem tem atu przez P rofe­

sora, co w yw oływ ało rozczarow anie u młodego „u- czonago”. Dopiero z upływ em la t sam i przyznaw a­

liśm y rację naszem u Mistrzowi, k tó ry uzibTojony w w iedzę i dośw iadczenie m etodyczne bronił nas przed niepotrzebnym i zaw odam i i depresjam i psychiczny­

mi, w łaściw ie oceniając techniczne możliwości labo­

rato riu m , wiedzę k an d y d ata i przede w szystkim swo­

ją, jako prow adzącego badania. W szystkie te trzy czynniki są bowiem niezbędne w pokierow aniu pracą młodego człow ieka, k tó ry często „mierzy siły na za­

m ia ry ”. W m iarę „dojrzew ania” m łodych uczonych kontrola Profesora słabła. Pozw alał ń a pracę samo­

dzielną, ale dokładnie spraw dzał i przeredagow yw ał .nasze m anuskrypty. Prow adził swoich uczniów przez w szystkie szczeble k ariery naukow ej: m agisterium , doktorat, habilitacja. Nie było do pom yślenia, aby jak aś praca ińb a rty k u ł ukazały się d ru k iem bez uprzedniej z Nim konsultacji. Mieliśmy bardzo przy­

jem ne uczucie, że zaw sze czuwa n ad nam i ktoś, kto góruje w iedzą i doświadczeniem i nie pozwoli nam n a popełnienie pow ażnych błędów m erytorycznych.

Po latach, kiedy w ielu z nas, Jego uczniów, zostało docentam i i profesoram i i pracow ało już sam odzielnie w in n y ch dziedzinach, n ieraz całkiem Profesorow i obcych, przynosiliśm y Mu nasze maszynopisy do przeczytania. Były to częściowo działania odrucho­

we, ale rów nież ii symboliczne. U znaw aliśm y zawsze Jego m oralne zw ierzchnictw o n ad n am i i w y raża­

liśmy tym gestem wdzięczność za tru d włożony w nasze w ychowanie.

P rofesor Z. G rodziński pracow ał naukow o od roku 1920 z przerw ą, kiedy to przebyw ał w obozie kon­

cen tracy jn y m O ranienburg-S achsenhausen, po aresz­

tow aniu przez Niemców w listopadzie 1939 roku.

Z ainteresow ania Profesora skupiały się głównie n a trzech zagadnieniach: rozw oju naczyń krw ionośnych, fizjologii p racy serca ry b i m orfologii żółtka k rę ­ gowców. W ieloletnie badania n ad naczyniam i krw io­

nośnym i kręgow ców doczekały się w 1938 roku opra-

(11)

Ib. WANDAUGEN — EISHOHLE AUSTRIA — ALpy Salzburskie (Tenncngebirgc — Kuchelbergalm ).

Fot. W. B urkacki

(12)

iii II. LARWAWŁOŚNIAKRĘTEGOTrichinellaspiralis.Zdjęcie mikroskopowe— pow. liniowe około 1000X Fot. J.Płotkowiak

(13)

W sz e c h ś w ia t, t. 84, n r 121198$ 277

cowania m onograficznego, które w form ie rozdziału znalazło się w książce d r G. H. B ronnsa pt. Klassen und Ordnungen des Tierreiches. Po drugiej wojnie światowej profesor Grodziński p ublikuje jeszcze do 1948 roku cztery prace oryginalne dotyczące naczyń powierzchniowych mózgu ryb i jedną opisującą układ krążenia w zarodkach kury. Ponadto dw a przeglądo­

we arty k u ły n a tem at naczyń krw ionośnych oraz ich rozwoju. Równocześnie in icju je i k o n tro lu je szereg badań nad układem krążenia w m ięśniach ryb (A.

Pollak), 'skórze ryb (M. Jakubow ski), w skrzelach (W. Smykowa) i m ózgu (A. Jasiński). Wiele z tych opracowań doczekało się syntez w postaci prac do­

ktorskich lu b habilitacyjnych. Profesor nie stronił również od nowoczesnych jak na ow e czasy metod rejestracji badań. Zrealizował kilka filmów w ąsko­

taśm owych dotyczących pracy serca zarodków ryb, oraz krążenia lam inarnego krw i. U koronowaniem tej działalności było nakręcenie przez profesora G ro- dzińskiego, wspólnie z A. M arczakiem szerokotaś- mowego, barw nego film u, obrazującego rozwój serca, oraz krążenie lam inarne n a woreczku żółtkowym ryb.

Film ten zdobył pierw szą nagrodę na Festiw alu Fil­

mów Naukowych w Moskwie i Srebrnego Lwa na podobnym festiw alu w Wenecji.

Równolegle do studiów n ad układem krwionoś­

nym Profesor prow adził badania nad tętnem izolo­

w anych serc zarodków ryb, oraz nad m orfologią żółtka kręgowców. B adania n ad sercem rozw ijały się bardzo obiecująco. Profesoir do swoich studiów w pro­

wadzał liczne m odyfikacje, zm ieniając proste począt­

kowo obserw acje w pomysłowo ustaw ione doświad­

czenia, w których badał w pływ rozm aitych czynni­

ków farm akologicznych i fizycznych n a zm iany w rytm ie serca w różnych etapach jego rozwoju. Po zakończeniu tej serii badań w latach sześćdziesiątych dziesięcioma publikacjam i, niestety nie zam knął tego rozdziału opracow aniem syntetycznym .

Trzecim kierunkiem studiów upraw ianym przez Z. Grodaińskiego ibyły obserw acje elem entów rnor- fotyczinych żółtka kręgowców. Pierw szych obserw a­

cji dokonał już w latach trzydziestych na żółtku jaja kurzego. Zaraz po w ojnie powrócił do rozpoczętych badań rozszerzając je na niem al w szystkich dostęp­

nych przedstaw icieli kręgowców. Do końca roku 1981 napisał 21 prac n a ten tem at. Początkowo publikow ał sam, następnie pod koniec la t sześćdziesiątych praco­

w ałem w spólnie z Profesorem , w łączając do jego obserwacji m ikroskopię elektronow ą. O statnia praca z tego cyklu ukazała się w ro k u 1981, a w ięc n a rok przed Jego śm iercią i już po całkow itej utracie wzroku. Trzeci cykl badań, niew spółm iernie bogatszy od poprzedniego, rów nież nie doczekał się syntetycz­

nego opracowania. Zebrany i opisany przez Z. Gro- dzińskiego m ateriał pochodził od różnych gatunków zwierząt z najdalszych zakątków św iata (np. T uatara czy Latim eria) i przedstaw iał bezcenne w prost infor­

m acje o budowie żółtka.

Profesor G rodziński był bardzo dobrym populary­

zatorem wiedzy. Jako re d a k to r czasopisma „Wszech­

św iat” dbał o w ysoki poziom zamieszczanych tam tekstów . Sam publikow ał z um iarem , ale zawsze były to publikacje przybliżające czytelnikom najnow sze osiągnięcia naukow e. Równocześnie nam aw iał i w y­

m agał od swoich asystentów pisania i zamieszczania artykułów w czasopismach popularnonaukow ych.

Uważał bowiem, że dobry uczony pow inien z dużą swobodą posługiwać się piórem i przem aw iać języ­

kiem dostępnym do ludzi spoza kręgu specjalistów, których reprezentuje.

Był inicjatorem i autorem kilku poważnych i ce­

nionych podręczników akadem ickich, k tóre doczekały się wielu ponownych w ydań. Jego książki czy roz­

działy w pracach zbiorowych, których był redakto­

rem , charakteryzow ała tak a sam a prostota i jasność stylu, z jak ą spotykaliśm y się n a w ykładach. Można powiedzieć, że pisał i w ykładał niem al lakonicznie.

Przy czym w yraz lakoniczny nigdy nie miał znacze­

nia ujemnego w zastosowaniu do Jego stylu. Był to styl prosty, pozbawiony w szelkich niepotrzebnych dygresji i ozdobników.

Dał się poznać jako dobry organizator w w ielu dziedzinach. Po swoim poprzedniku H. Hoyerze zre­

organizował Zakład A natom ii Porównawczej. Czynił to bardzo dyskretnie i stopniowo. Zm ieniał technikę nauczania studentów przez w prow adzenie pouczają­

cych dem onstracji, oraz bardzo dobrze przez siebie wykonanych preparatów anatom icznych i histologicz­

nych. Po drugiej w ojnie światowej włożył również bardzo wiele w ysiłku w organizację wydziału, inicju­

jąc pow stanie nowych zakładów i kierunków badań.

Z Jego inicjatyw y pow stał Zakład Fizjologii Zwie­

rząt, kierow any przez profesora A. Kulczyckiego, a obecnie rozbudowany i prowadzony przez profesora J. Surow iaka. Powołał do życia Zakład Cytofizjologii, który do roku 1964 działał pod kierunkiem jednego z jego uczniów A. Pigonia. W ystąpił z udaną propo­

zycją obsadzenia profesor H. Krzanow skiej n a kie­

row nika Z akładu G enetyki ii Ewolucjonizmu, osiero­

conego w roku 1962 przez T. M archlewskiego. Ini­

cjatyw ą P rofesora było pow ołanie tzw. Zespołu K a­

tedr, który w roku 1964 przekształcił się w In sty tu t Zoologii, integrujący n au k i zoologiczne w Krakowie.

Na tem at działalności profesora Grodzińskiego na terenie Polskiej Akadem ii N auk nie mogę się a u to ry ­ tatyw nie wypowiedzieć, dlatego ograniczę się tylko do jednego fak tu : pow ołania przez Niego do życia Komisji Mikroskopii Elektronow ej przy VI Wydziale (Medycznym) Polskiej A kadem ii Nauk. A kcja ta pod­

jęta wspólnie z profesor J. Kowalczykową okazała się niezw ykle udana i K om isja działa z dużym po­

wodzeniem do dnia dzisiejszego.

P rofesor był badaczem postępowym i starał się, o ile to było w Jego mocy, wprow adzić w sw ym zakładzie nowoczesne kierunki badawcze. Było to mo­

żliwe z trzech powodów. Po pierw sze, był człowie­

kiem o szerokich horyzontach m yślowych. Po drugie, bacznie śledził postępy n au k i n a świecie, uczestnicząc w konferencjach międzynarodowych, odbyw ając licz­

ne staże w bardzo dobrych pracow niach zagranicz­

nych i w ysyłając tam swoich asystentów . Po trzecie, był człowiekiem, który uznaw ał różne kierunki ba­

dawcze, jakie prowadzono w Jego zakładzie. Uważał, że uniw ersytet jest m iejscem, w którym powinno się pielęgnować nieskrępow ane, w ielokierunkow e i ory­

ginalne badania.

W incenty K i l a r s k i

(14)

278 W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983

R O C Z N I C E

W 100-lecie katastrofalnego wybuchu K rakatau

27 sierpnia 1883 n astąp ił jeden z najpotężniejszych w ybuchów w czasach historycznych — eksplozja w ulk an u K rak atau . Znane są tragiczne skutki tego zdarzenia. Z d ru g iej strony, staran n e obserw acje róż­

norodnych zjaw isk przyrodniczych tow arzyszących kataklizm ow i, zgrom adzone i analizow ane przez V er- beeka, Judda, Eschera, S tehna i innych, pozwoliły n a znaczny postęp wulkanologii, zaszczepiły nowe idee w śród geologów, fizyków atm osfery i biologów.

W arto przypom nieć w ypadki sprzed 100 lat, odtwo­

rzyć wcześniejszą historię w u lk an u i poznać później­

szą jego aktyw ność. Tworzą one tło dla rozw ażań nad przyczynam i różnorodności w ybuchów w u lk a­

nicznych, są ta k ż e ilu stracją w ykorzystania nieco­

dziennych zjaw isk w k ilk u dziedzinach nauki.

K ra k a ta u (Milcząca Góra) leży w sundajskim łuku w ulkanicznym ciągnącym się od małego strato w u l- k an u B arren Island n a jednoim iennej w yspie w a r­

chipelagu A ndam anów (12°15’N, 93°50’E) przez za­

chodnią S um atrę, Jaw ę, M ałe W yspy Sundajskie, po grupę stożków Bamda-Api, zagnieżdżonych w kalde- rze (4°32’S, 129°53’E) n a Morzu Banda. W łuku tym z n ajd u je się 68 w ulkanów , których e ru p cje zanoto­

w ano w czasach historycznych, w ty m tak znane jak M arapi (ryc. 1), Dampo, K rak atau , P ap an d ajan , G un- tu r, G alunggung, Slam et, M arapi, Kelud, Sem eru, Bromo, Raung, B atur, T am bora oraz 39 w ulkanów w sta d iu m solfatarow ym . W spólną ich cechą jest oko­

ło 100-krotna przew aga objętości w yrzucanego m ate­

riału piroklastyczmego n ad ławiami, niezw ykła siła n iek tó ry ch eksplozji (tab. 1), pacyficzny a lokalnie śródziem nom orski c h a ra k te r produktów , o raz w przy ­ bliżeniu sta ła odległość od głębokom orskiego Rowu Jaw ajskiego i strefy sejsm icznej Benioffa.

K R A K A T A U P R Z E D R O K I E M 1883

A ktyw ność K ra k a ta u została zapisana w historii stosunkow o wcześnie. Zawdzięczam y to położeniu opo­

d al iludnej i od daw n a cywilizowanej Ja w y oraz n a szlaku handlow ym u w ejścia do Cieśniny S u n d aj- skiej. B adania w a rstw skalnych w skazują, że przez długie la ta był to w u lk an drzem iący, andezytow y stożek w ysoki około 1800 m i stopniow o niszczony przez fale m orskie (ryc. 3a, 4a), a więc w ysepka lub w u lk an n adbrzeżny spojony z w iększą w yspą.

W K siędze królów , k tó ra jest półlegendarną k ro n i­

ką Jaw y, zn ajd u je się opis następującego zdarzenia w roku 416. „... Ogrom ny, oślepiający ogień, sięga­

jący nieba, w y strzelił z góry Kapi. C ały św iat za­

drżał. G rzm iały pioruny, rozszalała się burza, lu n ął deszcz. H uk ibył straszliw y. Na koniec góra rozer­

w ała się na k aw ałk i i z potężnym szum em p o g rą­

żyła się w dół. Morze podniosło się i zatopiło ląd.

A k ied y w ody opadły góra K api ii jej okolice okazały się być n a m orskim d n ie a Ja w a rozpadła się na dwie części ... T ak rozdzieliły się S u m a tra i J a w a ”.

Z persp ek ty w y kataklizm ów T am bory w 1815 i K ra k a ta u w 1883 r. opis ten w y d aje się w ia r j- godny. N ie w ykluczone, że góra K api to K rak atau . B adania geologiczne dowodzą, że kiedyś p ra -K ra k a - ta u istotnie uległ eksplozji, po której pozostały nędz­

n e resztki stożka i, jak sądzą niektórzy, podm orska

k ald era (ryc. 3b, 4a). Dokładnego ich zasięgu ustalić się nie da, ślady zniszczył w ybuch 1883 roku.

Upłynęło ponad 1000 lat, w których w ulkan po­

zostaw ał niezauw ażony przez historyków . Kiedyś na brzegu owej kaldery spokojnie i dość szybko pow stał stożek bazaltow y R akata (ryc. 3c), w ystający 800 m nad poziom morza. Jego budowę — w arstw y popio­

łu i ilapillii bez w iększych form erozyjnych na prze­

m ian z cienkim i potokam i lawowym i, wszystko prze­

cięte licznym i żyłam i bazaltow ym i — podziwiać moż­

n a n a ścianie R akaty ro zd artej eksplozją w 1883 r., dzięki czem u pow stał w yjątkow o czytelny przekrój stożka w ulkanicznego. Tym czasem n a północ od całej jeszcze R akaty z niezależnych krateró w usypane zo­

stały dw a m ałe stożki andezytow e D anan i P erb u - w a ta n ( T y c . 3d, 4a, 5). T ropikalna roślinność pokryła trójstożkow ą wyspę.

Od m a ja 1680 do listopada 1681 K ra k a ta u ożył w yrzucając z um iarkow aną i słabnącą siłą kaw ałki pum eksu i popiół, łącznie około 0,1 km 5. Na koniec z k ra te r u P erb u w atan w yciekł gęsty potok czarnego ja k smoła andezytowego obsydianu. Potem n astały 202 lata spokoju, erozji i inw azji roślinności na po­

piołow ej pustyni.

P R Z E B I E G I S K U T K I W Y B U C H U W 1883 R .

W ybuch rozpoczął się 20 m aja po długiej serii podziem nych grzm otów i słabym trzęsieniu ziemi 0 nieustalonym jeszcze wówczas epicentrum . W dziennikach pokładow ych kilku statków zanotowano w ielką chm u rę o kształcie pinii, w ysoką n a 11—

12 km , w idniejącą n ad południow ą częścią Cieśniny S undajskiej, oraz opad popiołu. Odgłosy eksplozji 1 słaby deszcz popiołowy d o tarły do odległej o 150 km D ja k a rty ; grupa jej m ieszkańców zainteresow ała się bliższym ustaleniem źródła i przebiegu atrakcyjnego zjaw iska. Nie było jeszcze jasne, czy spraw cam i nie są przypadkiem jaw ajsk ie w ulkany Sundoro lub La- m ongan, k tóre niedaw no wznowiły działalność.

21 i 24 m a ja stw ierdzono opady popiołu w pobliżu w yspy Timor, w odległości 2000 k m n a wschód.

G w ałtow nie w zrosły połowy ry b n a w odach przy­

brzeżnych cieśniny, praw dopodobnie n a skutek ich ucieczki z przegrzanych wód w głębi.

27 m aja wycieczkowicze z D jak arty d o tarli na u spokajający się K ra k a ta u i ustalili, że eksplozje po­

chodzą z k ra te ru P erb u w atan , są rytm iczne co 5 - 10 m in u t, a błyski ośw ietlają słu p p a ry i popiołu unoszący się już tylko n a wysokość 2 - 3 km. Drze­

w a pokrył biały pum eks, jak śnieg. Na stokach o- siadła 0,5 - 1-m etrow a w arstw a te fry ; średnica n a j­

w iększych okruchów dochodziła do 25 cm . Tak więc działalność nie w ykraczała poza norm ę, gasła i nic nie zapow iadało k atastro fy , tym bardziej że n ajb liż­

sza zam ieszkała w yspa znajdow ała się 20 k m od w ul­

kanu.

Po trzech tygodniach spokoju 19 czerw ca d ały się odczuć w strząsy, zadym ił P erbuw atan, a po pięciu dniach w y try sn ął słup p ary i dym u z nowego k ra te ­ ru u podnóża D ananu. Przez cały lipiec grzm iały słabe n a ogół eksplozje, w sierpniu przebudziła się R akata.

11 sierp n ia po ra z o statn i oglądano w yspę z bliska.

(15)

W sz e c h ś w ia t, t. 84, n r 12/1983 279

Ryc. 1. M apa środkow ej częśoi sumdajskiego łuku wulkanicznego d uproszczony przekrój tektoniczny przez zachodnią Jaw ę. 1 — w ażniejsze w ulkany (aktywne), 2 — oś row u oceanicznego, 3 — izobata strefy sej­

smicznej Bemioffa (w km ;, 4 — skorupa oceaniczna (bazaltowa), 5 — skorupa kontynentalna: skały osa­

dowe (kropki), m agmowe i m etam orficzne (krzyżyki), 6 — nieciągłość Mohorovd6ića, 7 — strefa ognisk trzę­

sień ziemi (Bemioffa)

T a b e la 1. Ocena ilościowa największych erupcji wulkanicznych (z różnych źródeł)

Wulkan Strefa

4

Rok wybuchu Objętość produ­

któw km* Udział piroklastyki % Energia w 10’*J

Tambora W. Sundajskie 1815 150 100 84-144

Laki • Islandia 1783 13—30 1—3 87

Mt. Mazania O. Kaskadowe —5000 71 100 68

Coseguina Ameryka Śr. 1835 50 100 48

Elolgja * Islandia 930—950 9 5 28

Katmai Alaska 1912 21 93 20

Krakatau W. Sundajskie 1883 16— 18 100 U- 18

OraefajSkull Islandia 1362 10 20 9.6

Santorin M. Śródziemne —1500 10 100

S-ta Maria Ameryka Śr. 1902—06 5.5 100 5.2

Lanzarote * W. Kanaryjskie 1730 1.5 —5 4.7

Sakuradzima Japonia 1914 2.2 23 + 4.6

Bezymiannyj Kamczatka 1956 2.5 100 2.2-3.8

Etna M. Śródziemne 1669 1.5 50 3.4

Hekla Islandia 1947-48 1.2 20—30 1.3-3.1

Papandajan W. Sundajskie 1772 1.0 100 2.9

Ksudacz Kamczatka 1907 3.0 100 2.9

St. Helens G. Kaskadowe 1980 0.3 100 1.3

• wylewy szczelinowe typu islandzkiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

– „Połączenie Centrum Onkologii Ziemi Lu- belskiej (COZL) i szpitala im. Jana Bożego w Lublinie ma rozwiązać problem braku kontraktu na nowe procedury me- dyczne dla

Œluby humanistyczne wpisuj¹ siê w styl ¿ycia nowej klasy œredniej – jako niekonwencjonalny wybór, samodzielnie napisane treœci, poprzez które para wyra¿a siebie, równoœæ

G dy Legiony polskie walczą za sprawę Polski Lu do w ej, śmieją się z ciemnoty Waszej ci panowie, co tylko pod rządami Moskali mogli rządzić nami i dzięki na­!. szej pracy

Tak się tego nauczyłem, [że] nie mogę spać, nie mogę żyć, tylko pszczoła i pszczoła. Śni mi

Jednak nie może zostać pominięty gatunek (tu traktowany szerzej, jako sposób konceptualizowania idei), który obok powieści grozy i baśni jest fundatorem dzieł science

uzależnień. Pojawiają się prace, które nie tylko poszerzają wiedzę na temat choroby alkoholowej. Pomagają także w przełamywaniu.. stereotypów poznawczych

Ale zażądał, by poddano go egzaminom (ostrość wzroku, szybkość refleksu), które wypadły pomyślnie, toteż licencję, w drodze wyjątku, przedłużono na rok. Kilka lat