• Nie Znaleziono Wyników

SS. Eucharistia. R. 8, nr 7 (1902)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "SS. Eucharistia. R. 8, nr 7 (1902)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

i

T re ść: i) Przedm iot do rozm yślania podczas adoracyi-dla użytku K apłanów *A dora­

torów. 2) Błogosław ieństw a R óżańca św. 3) Różaniec św. a I I I . Zakon ś\^. F ra n ci­

szka. 4) »Żaden nie może dwom Panom słu żyć« .5) Żyw ot i cnoty Ojca Eym arda.

Przedmiot do rozmyślania

p o d c z a s a d o r a c y i

d la u ż y tk u I ś la p łn n ó w - A d o r a to r ó w .

Eucharystya, zbawienie społeczeństwa.

Jeżdi byśmy mieli żywą wiarę w Prze 11. Sakrament, jakże bylibyśmy szczęśliwymi i świętymi! Niczego by nie brakowało, by życie prawdziwie chrześcijańskie na nowo zakwitło, by narody odzyskały szczęście, rodziny pomyślność i zadowolenie, Kościół dawną świetność. Ożywienie wiary w obecność Boga wśród nas jest jedynym punktem wyjścia i najpotężniejszym środkiem od­

rodzenia społeczeństwa.

I. Uwielbienie.

Jezus Chrystus jest obecny w Przen. Sakramencie, bo po­

wiedział: To jest Ciało moje, to jest Krew moja, To czyńcie na moją pamiątkę; ilekroć to czynić będziecie, śmierć Pańską opo­

wiadać będziecie.

l l o k V I I I .

rN rN

*

P a ź d zie rnik 1902.

^ 8

J T f J I J l l V

Czasopismo religijne.

Nr. 7.

a

E

Wychodzi raz na miesiąc 15-go każdego miesiąca.

TU ES SACERDOS IN AETERNUM SECUNDUM ORDINEM

MELCHIZEDECH.

(I'a. 100.)

"Ve nite, a d o ro m u s !

PATER TALES QUAERIT QUI ADORENT EUM

IN SPIRITU ET VERITATE.

(Joan. IV, 23)

Organ Towarzystwa Kapłanów polskich Adoracyi Przenajśw. Sakramentu.

P renum erata.: w A u stry i rocznie 3 K bo h — w K sięstw ie Poznańskim m k. 3 30 — w R o s y i rs. 2'— .

C zło nkow ie T ow arzystw a K ap ła n ó w adoracyi Przen. Sakramentu płacą tylko rocznie w A u stry i 2 K — w Niemczech

J l m arki — w R o s y i rs. 1*50.

T y lk o K a p ła n i i K le ry c y

Ogłoszenia. Od wiersza petitem (lub jego miejsca) 20 hal.

R ę ko p isó w przyjętych do druku R e - dakeya nie zwraca.

R edakcya, A dm inistracya i Ekspedy- c y a : K sięg arn ia J . K . Jakubow skiego W wy, N o w y Sącz.

mogą to pism o prenumerować.

(2)

On jest Bogiem; potwierdził to i cudami dowiódł. „Jeżeli do was mówię, nie wierzycie mi, mówił do Żydów; czynom przy­

najmniej wierzcie; czyny moje, które czynię w Imię Ojca te dają świadectwo o mnie“. W istocie ti czyny były takie, że ich nikt spełniać by nie mógł, tylko Bóg; Bóg nie uprawnia kłamstwa, a nic nie jaśnieje tak jak cuda Jezusa Chrystusa. Cała Judea była świadkiem; tłumy zbiegały się zewsząd, szły za Jezusem, nie dawały Mu spoczynku.

O czem przekonała się cała Judea, o tem i my wiemy z pe­

wnością ; świadkowie bowiem naoczni opisali to wszystko w Ewan­

gelii; te opisy nie mogły być zbite przez współczesnych, doszły nas niezmiennie, co potwierdzić muszą sami nawet nieprzyjaciele.

Tę Ewangelię pomimo głębokich tajemnic, pomimo nauki tak prze­

ciwnej występkom i namiętnościom, świat cały przyjął i dla niej opuścił swoje bałwany i swoje próżne uciechy. A oto już dzie­

więć wieków Ewangelia przetrwała. Miliony mężów i niewiast przy­

jęły ją jako regułę życia a w obecnej epoce prawie połowa lu­

dzkości jest ochrzczona w Imię Jezusa Chrystusa. Zresztą nie tylko dawne potwierdzenia i cuda są dowodem Bóstwa Jezuso­

wego* Eucharystya sama daje świadectwo bądź to przez objawie­

nia, bądź przez cuda. Nie dziesięć ani sto razy okazał się Je­

zus Chrystus w Hostyi, bądźto w postaci Dzieciątka, bądź to w postaci Ukrzyżowanego, lub Ecce Homo; słowem w postaci takiej, w jakiej nam Go okazuje Ewangelia; pozwolił się widzieć przez niezliczonych świadków we wszystkich krajach świata, we wszystkich wiekach chrześcijaństwa.

Ale jest dowód jeszcze powszechniejszy; to uczucie tych, którzy z dobrem przygotowaniem komunikowali. Czują oni Boga w duszy swojej lepiej niżeli by to wyrazić można. Nie potrze­

bują dowodów oni czują. Ich wiara jest nie wyczerpana; przy­

wiązują się do Jezusa, aby go więcej nie opuścić. „Szukacie mię może im powiedzieć, jak Żydom w Kafarnaum, nie dlatego, żeście widzieli cuda, ale żeście jedli chleb i nasycyli się.“ Tak szczęście, które uczuwali pociąga ich znowu do Stołu Pańskiego.

Okazują też i na zewnątrz moc tego niebieskiego pokarmu;

stają się łagodnymi, czystymi, miłosiernymi, pełnymi poświęcenia.

Słowem Eucharystya przenosi nas w świat wyższy, a sku­

tki tego są tak widoczne, że zaślepieni nawet wątpić o tem nie mogą.

II. Dziękczynienie.

Jeżeli Eucharystya jest Tajemnicą wiary, jest też i Sakra­

mentem miłości, największym dowodem dobroci Bożej dla nas.

(3)

Ż Nią pospołu przychodzą nam wszystkie dobra. Czego może człowiek pragnąć tu na ziemi? Bogactw. Eucharystya jest skar­

bem nieskończonym, jest Bogiem samym. Niebo samo więcej dać nam nie może. Jest to skarb, którego nie zniszczy rdza ani zło­

dzieje, skarb, którego nawet śmierć nas pozbawić nie może. To skarb, który zaspakaja zupełnie wszystkie pragnienia nasze i sam tylko zaspokoić je może. Z Nim można być zadowolonym choćby się był > pozbawionym dóbr ziemskich. Serce nie dba o dobra znikome i małe, gdy zakosztuje wiernych i niezrównanych.

Dobra ziemskie tylko w pewnej mierze używane są dobrami i pożytecznemi, jako środki prowadzące nas do nieba, dopomaga­

jące nam do przejścia przez ziemię, a jako taki.; mogą być po- żadane. Pan Bóg błogosławi dobrobytowi Swoich sług. Ną,lepszym środkiem pomyślności jest czysta Komunia i codzienne słuchanie Mszy świętej.

Czego człowiek chce jeszcze? Uciech. Prawo Boże jest peł­

ne pociech, a najczystszych i największych doświadcza się w Ko­

munii. „Kto Mnie pożywa, nie będzie łaknął ani pragnął," mówi Pan, to jest nie będzie pragnął uciech i rozkoszy ziemskich, ale będzie pragnął rozkoszy niebieskich. Tych zawsze łaknąć i pra­

gnąć będzie, chociaż równocześnie będzie nasyconym. Nigdy nie dozna niesmaku, nigdy przesycenia, nigdy też i nieza­

spokojonego głodu. Jest to uczta ustawiczna, wieczna jak wie- cznem jest niebo. O jakże gardzą radościami ci, którzy zakoszto­

wali niebieskich radości! Jakże żałują zwolenników uciech ziem­

skich ! Nie można żałować uczty szatanów, pożywając Chleb aniel­

ski; nie można żałować czarnego cliłeba nędzarzy, gdy się jest przypuszczonym do uczty królewskiej.

Czego jeszcze pożąda człowiek? Chleba powszedniego, po­

karmu cielesnego i pracy aby ten chleb zdobyć. Chleb żywy jest pokarmem, który dodaje odwagi sercu i utrzymuje w codziennych pracach. J«zus Hostya jest Bogiem, który na ziemi pracował, ja­

ko rzemieślnik, który z własnego doświadczenia znal dolegliwości życia ub>gich. To Pan i Mistrz, który sam potrafi zrozumieć i po­

cieszyć pracującego; inni dają tylko zapłatę ale nie myślą o współ­

czuciu. Jezus jest Przyjacielem; On podtrzymuje ręką i prze­

mawia do serca; rozlewa w niem pokój i radość albo przynaj­

mniej nadzieję i pociechę. On chce, aby co tydzień rzemieślnik miał dzień szczęścia i spoczynku i chce sam być główną rado­

ścią tego dnia. Szczęśliwy ten, kto co niedziela spieszy wzmo­

cnić swoje siły przy Uczcie Eucharystycznej. Tydzień wyda mu

(4)

ioo

Bię krótkim, bo będzie on silnym, wzmocnionym na tej uczcie, której znów oczekiwać będzie.

Jego trud nagrodzonym będzie sowicie myślą o zasłudze, która zmieni się kiedyś w chwalę. Jego praca taka sama jak in­

nych, ale jego odwaga stokroć większa.

O gdyby wszyscy to zrozumieli, jakież szczęście i radość zapanowałaby na ziemi! I)la każdego, kto tylko przychodzi do tego niewyczerpanego źródła, do Jezusa w Eucharystyi. zaczyna się to wieczne szczęście.

III. Wynagrodzenie.

Niestety! ludzie odrzucają to tak wielkie szczęście!

Ale czyjaż w tem wina? Czyliż oni znają skarb ten, któ­

rym gardzą? Czyśmy im o Nim dostatecznie opowiadali? Obo- wiązać ich pod grzechem, aby słuchali Mszy świętej w niedzielę, a nie wyłożyć im wszelkiej tajemnicy, korzyści nieskończonego owocu; mówić, aby komunikowali a nie dać im poznać tego Je­

zusa, który się daje, nic powiedzieć o tem szczęściu, jakiego się przez Komunię doświadcza, to znaczy nałożyć tylko na nich ciężkie brzemię! Jeźli dodamy kary wieczne, piekło, czyliż nie rozdrażni ich takie przedstawienie kary okropnej za zanied­

banie przepisów, których nie znają doniosłości? A pr/ecież to tak łatwo, mówiąc o Jezusie Chrystusie dodać, że On jest tam w Eu­

charystyi, że tam żyje, że tam odprawia Swoją śmierć, że tam Swój raj obiecuje!

Dwa lata uczyliśmy dzieci katechizmu, nie mogąc, im wryć głęboko pewności o Obecności rzeczywistej. Na myśli było nam obudzić w nich pragnienie Komunii świętej, ten wreszcie był cel nauk. Nauka roligii bez dobrej i częstej Komunni nie zbawi. Bez Komunii wiara słabnie. Dlaczegóż cale narody traciły wiarę, je­

żeli nie dla braku Komunii? Cala Religia na ziemi streszcza się w Komunii Eucharystycznej, jak cale życie w niobie, polega na Komunii ubłogosławionej.

Niestety! za mało o tem mówimy i dziwimy się, że Reli­

gia upada. Czy powiedzieliśmy dzieciom, że Stół Eucharystyczny jest zawsze zastawiony, że są tam zaproszone, że Jezus pragnie bardzo im się oddać? Czy im doradzaliśmy, aby komunikowały w niedzielę? Czy im to ułatwialiśmi? Czy mówicie często z am­

bony wiernym o cotygodniowej Komunii tak upragnionej przez Kościół, tak poleconej przez Ojca św. Leona X III.? Powiecie mo­

że, że się boicie świętokradztw? Nie można się obawiać święto­

(5)

kradztwa, jeżeli Komunia jest dowolna i częsta, zawsze jeżeli jest rzadka i zmuszona. Raczej lękasz cię trudów w Konfesyonale;

to co innego. Nanne greges a pastoribus paseuntur? Yae pasto­

ribus qui pascebant semetipsos, Lac comedobatio et lanis aperie­

bamini; gregem autem meum non pascebatis. Parvuli petierun- panem et non erat qui frangeret eis! Linite parvulos venire ad me et nolite parohibere e is. Biad i teina kto odmawia proszącemu chleba. Gratis accepistis, gratis 'elate.

IV. Prośba.

W końcu zostaje jaszcze jeden środek do sprowadzenia ludu na drogę wiary i Komunii, środek najpotężniejszy, a tym jest modlitwa. Ileż to razy proboszcz mówi: Nic nie można zrobić w tej parafii; a przecież można przynajmniej się modlić przed Pr:;en. Sakramentem. Przynajmniej można Go pocieszać swoją obecnością, jeżeli wszyscy inni Go opuszczają. Przynajmniej mo­

żna błagać, płakać, wzywać miłosierdzia Boga, aby oświecił za­

ślepionych, nawrócił zbłąkanych. Najśw. Serce obiecało uroczyście dać kapłanom zdolność wzruszenia serc choćby najzatwardzialszych.

Jeżeliśmy nie dostąpili skutku tej obietnicy, trzeba jeszcze coś robić, trzeba na to zasłużyć; miłością modlitwą cierpieniem, pro­

śbą do Boskiego Serca. Wówczas Pan Jezus udzieli naszym sło­

wom mocy, której się nie oprą serca nawet najzatwardzialsze.

Błogosławieństwa Różańca św.

Piękny to zwyczaj nosić ze sobą swój różaniec i nie­

raz wiele on przynosi błogosławieństwa.

Raz baw iąc na wsi, szedłem około ubogiej osady, jużem miał ją minąć, kiedy nagle usłyszałem głos organów , po­

myślałem, że dobrze jest wstąpić choć chwilę do kościoła i oddać cześć Zbawicielowi utajonem u w Najśw. S a k r a ­ mencie. W ioska widocznie ubo g a , ale domki chludne, a cała iej ozdoba mały kościółek, na pozór tak ubogi, ja k i inne domki, lecz jakżem się zdumiał, gdym wszedł do wnętrza, a spostrzegłem wspaniałość ołtarza z m a rm u ru i cały pięknie złocony. Zdziwiony, pytam ks. Proboszcza, sk ąd ta k a uboga wioska przychodzi do tak w spaniałych o łta rz y ? Ksiądz za­

śmiał się i m ó w i: »Niez wykła to różnica między ołtarzam i zło-

(6)

conemi z m arm uru, w ubogim kościółku, uboższą jeszcze wioska, a chcesz p an wiedzieć? to powiem, że to dzieło R ó ­ żańca św. i począł o p o w ia d a ć : »W księgach parafialnych z n a ­ lazłem zanotowane, będzie już temu dwieście lat, takie zda­

rzenie: W pobliskiem lesie znaleziono zwłoki człowieka, o ile z ubioru sądzono, że był cudzoziemcem i nikt go tu nie widywał. Nie zginął z r ą k mordeców ani samobójstwa, bo ku temu nie było oznaków, ale musiał umrzeć nagłą śmiercią. Nie znaleziono p rzy nim żadnych papierów, które dały by dowód, kto on był i skąd był, a że um arł obok cm entarza protestanckiego, tam go p a s to r pochować chciał;

katolicy sprzeciwili się temu, przeszukali go skrzętnie i zna­

leźli u niego różaniec ś w . ; to wskazywało, że był katoli­

kiem. W tenczas proboszcz kazał włożyć go do tru m n y i u ro ­ czyście ze Mszą św. pochować. Minęło od tego cząsu ze 20 lat, już d rugi raz zapełniono cm entarz, a p rz y p rzek o p y ­ waniu tegoż, przyszła kolej na gró b owego nieznanego czło­

wieka, jakież zdziwienie było g r a b a r z a , że przy szczątkach zwłok zobaczył spo rą ilość dukatów , uczciwy zawiadomił zaraz ks. proboszcza, ten zawiadomił p rzynależne władze.

Zdaje się, że ten podróżny musiał mieć zaszyte d u k a ty w sw em u braniu. Ks. Probosz doniósł o tem p anującem u wów­

czas księciu do którego z p ra w a ówczesnego ten znaleziony sk a rb należał, a ten użył tego sk arb u na ozdoby ołtarzy tego kościółka. — Oto widzi p a n historya, która stwierdza, że różaniec św. broni nas w życiu i po śmierci!

102

Różaniec św. a III. Zakon św. Franciszka.

To są dwie moralne dźwignie wszystkich sfer i s ta ­ nów społecznych. Toż obaj zakonodaw cy św. Dominik i św.

Franciszek seraficki b ard zo się kochali, a ja k o odpow iada światu i ludziom, taki ze sobą zrobili układ, »że będziemy odtąd braćmi, tow arzyszam i i wspólnie na chwałę Bożą, pożytek bliźnich pod przem ożną opieką Motki Bożej p r a ­ cować mamy, a nikt nas nie zwycięży.*

W roku 1216 przeb y w ał św. Franciszek w Rzymie, dokąd p rz y b y ł św Dominik, ale ci święci nie znali się j e ­

(7)

nodaw cy w oddalonem od siebie miejscu w Bazylice św.

P io tra trwali na modlitwie, objawił im się C hrystus P a n z tw arzą wielce zagniew aną, stojący po praw icy Ojca Swego a w ręce trzym ający trzy strzały ogniste i już miał je sp u ­ ścić na ziemię, aby je d n ą z nich wyniszczyć pysznych, d ru g ą skąpców a trzecią wszeteczników, których tyle było n a ziemi (i teraz niebrak tych).

Aliści w tejże chwili ujrzeli Najśw. P a n n ę Maryę ja ­ śniejącą niezwykłem blaskiem p a d a ją c ą do nóg Synowi swemu Zbawicielowi świata i błagającą Go o miłosierdzie dla tych grzeszników, gdyż ja k mówiła, ma dwóch sług swroich, przez których prace, nauki, rad y , modlitwy, g rze­

sznicy przyw iedzeni zostaną do szczerej p o kuty, n a w ró ­ cenia i życia świątobliwego.

W tedy C hrystus P a n s p y t a ł : »gdzie są ci, przez k t ó ­ rych to stać się może?« a Królowa Nieba i ziemi pokazała Mu obecnych w świątyni F ranciszka i Dominika i r z e k ł a :

»Oto są ci S y n u mój, którzy na świecie postaw ią fu n d a ­ ment pobożności, wskrzeszą ostygłą miłość w sercach ludzi zanurzonych w b agniskach świata, p o d a d z ą sposób życia, na wzór życia, jakie Tyś Synu, wcielony Bóg, podał«.

C h rystkus P an wysłuchał pro śb y swej Matki, p o w strzy ­ mał k arzą cą prawicę Swoją i ogniste strzały gniewu Swego odłożył.

I rzeczywiście historya świadczy, ile dobrego ci zako- nodaw cy dla zbaw ienia ludzi zdziałali, stali się ja k b y dw o­

ma wielkimi świecznikami, które światłością niebieską z a ­ w artą w rozumie i w zakonie pokuty, po całej ziemi roz­

nieśli i zmrożone zmysłowością serca do miłości Bożej pobudzili.

Bójiny się! azali i obecne czasy nie są przepełnione pychą, skąpstw em , zmysłowością, a strzały gniew u Bożego blisko nas. U derzy B ó g ! ! gdy się nie chwycimy Różańca św., gd y u stóp ołtarza E uch a ry sty czn eg o nie złożymy g rz e ­

chy i w ady narodow e. W. D.

(8)

104

„Żaden nie może dwom Panom słu ży ć“

( M a t .— 6 )

N a u k a C hrystusa P a n a poucza, objaśnia, na czem p o ­ lega praw dziw e szczęście człowieka. To pojęcie, zrozum ie­

nie było b ard zo niejasne i skażone przesądam i u pog an i żydów, w czem niestety ! i dzisiejsi do ró w n ają im dumni i zmysłowi zwolennicy świata. S tąd pochodzi to wielkie nie­

zrozumienie różnicy między mniem anem szczęściem tego świata a szczęścia »w duchu i prawdzie« a w tem duchu już Aniołowie g ło s ili:

«Chwała na wysokości P a n u !

»Pokój ludziom dobrej woli na ziemi.*

Otóż żebyśm y zrozumieli, że praw dziw e szczęście jest mieć »Pana*, a wierzmy, że tylko P an Jez u s może być

»Panem«, bo jest Stw órcą Wszechświata, Królom stw orze­

nia, Panem życia, Panom śmierci, Zbawicielem świata. B ia ­ d a ! nam, jeśli w sercach, w rodzinach naszych, w k ra ju , w Ojczyźnie pan u je »Bezkrólowie«, tam wciska się w p a ­ nowanie »drugi pan« wróg Boga, Je g o praw , wróg nasz, wróg zbawienia, wróg pokoju, k tó ry aniołowie głosili.

O! strzeżm y się »dwóm panom służyć* Ten »drugi pan«

to uzm ysłowiony szatan w tom, z czegośmy sobie urobili nasze bożyszcza tj. świat, hołdowanie zmysłowości, p ró ż ­ ności samolubstwo, pvszalkostwo, to są tra b a n ty , satelity naszego »Ja« a sługi tego «drugiego pana.« Bóg nie może cierpieć obok siobie tego 'd ru g ieg o pana*. Albo Bóg, albo szatan, straszna alte rn a ty w a ! Jeśli Jez u s żyje, mieszka w nas w sercach naszych, tam nie ostoi się ten »drugi pan« na wi­

dok J e z u s a na zbliżenie się Jogo, ucieka on, aby się pozbyć tego »drugiego pana* nie rachow ać na własne siły i z nim sam na sam nie wiele się szamotać, w ystarczy w po­

korze przytulić się do «Praw dziw ego Pana« z Nim odno­

wić, zawrzeć przym ierze, służyć Bogu, pełnić J e g o p rz y k a ­ zania, precz z szatanem, precz z zmysłowością i wszelkiomi bożyszczami własnego »ja«, precz z postępom, k tó ry tw o­

rzy nowy poganizm, a znajdziem y J e z u s a B oga i P a n a n a ­ szego ! O biedni, stokroć biedni jesteśm y, jeśliśmy osiedli na jałowej roli, w której niema ziarnka w iary dla duszy, ż aru miłości dla serca. Czemżo jest życie na ziemi bez tych sk arbów ? »Niewierzyć« to nie mieć nadziei przyszłego szczę- cia w Niebie, nie «kochać* to nie żyć! Co za p u stka, ja k a czczość! ja k a m arna znikczem ność! W iara wznosi nas n a d sfery m ateryalizm u nad poziom wszystkiego co czujemy zmysłami n ad wszelką powszedniość życia zmysłowego, a wznosi do nieskończonej doskonałości Boga, okazuje nam w dali piękność wspaniałość, niezmienną rozkoszną szczę­

śliwość z naszej przyszłej Ojczyzny. S z u k ajm y J e z u s a On P an em Dawcą tej szczęśliwości. Niemniej i tu nas d a rz y

(9)

d aram i Swemi. On Sam jost skarbem , On chce naszego szukania, chce być przez nas znalezionym. O ! wtedy prze- obficie udziela n am swych łask, kocha nas, prag n ie nasze­

go szczęścia. O zrozumiej tego »Dobrego Pana« On u k ry ty w P rzen. Sakram encie, chce byśm y Go szukali, chce być przez nas znalezionym w przyjęciu Komunni św. To miej­

sce znalezienia »Pana« miejsce spotkania Stw órcy i stw o­

rzenia. Miejmy znajomość tego »Dobrego Pana*, bo niezna­

jomość Jego, to b ra k oliwy miłości, głupie p a n n y mówiły sobie »byle mieć lampy«. B iada nam z próżnem i lam pam i bez światła wiary, bez blasku żaru miłości, ludziom małej w iary, wątpliwej miłości zdaje się być wystarczające, ile niezbędna konieczność w ym aga okazać się chrześcijaninem katolikiem, aby się nie różnić od sfer społecznych wyż­

szego wykształcenia, aby nie razić, że się chodzi do ko­

ścioła lub słuchać k azania, nie gorszyć »ducha postępu* w for­

mie neopoganizm u. Ale g d y zeg a r życia wybije ostatnią go ­ dzinę, g d y stanie się wołanie »Oto idzie P a n , idzie O blu­

bieniec, idzie Bóg Sędzia, wtedy ani my Jego, ani On nas znać nie może i zam knięte drzwi podwoje ojczyzny, szczęścia wiecznego, szczęścia praw dziw ego!

O szukajm y, służmy »Jednemu Panu*. On blisko nas, co Kościół co T ab e rn ak u lu m , to Dom P an a, Jezu s B óg u k ry ty

w E u c h a ry sty i żyje dla nas, ażebyśm y brali życie w źró­

dle J e g o łask, J e g o miłości i w przytuleniu się u stóp Oł­

ta rz a znajdowali rozkoszne szczęście, które J e d en B óg P an dać może. »Żaden nie może dwóm panom*. W y b ó r łatwy, w ybór od nas zależy, a znajdziem y Królestwo Boga, w so­

bie, w rodzinie, w kraju , Ojczyźnie!

W. D.

Żywot i cnoty Ojca Eymarda.

(C i.(g d a lszy .)

R o zd zia ł X IX . Jego moc heroiczna.

Moc ducha w młodości. Sługa Boży odznaczał się niezwykłą mocą ducha; bo skoro poznał na pewno wolę Bożą, natychmiast nie mierzył już trudności, przeszkód, nie zrażał się przeciwnościami, ale brał się do dzieła i nad niem pracował.

Przebija się Jego moc ducha we wszystkich epokach jego życia.

W młodości, wierny głosowi Bożemu, przezwyciężył wszystkie prze­

szkody, aby odpowiedzieć łasce kapłańskiego powołania.

(10)

106

Ani odmowa ojca, który niechciał zezwolić, by się uczył, ani upokorzenia, które m usiał znosić, by się nauczyć początków ła c in y ; ani choroba w ośm nastu latach, która nie pozwoliła mu przez dwa la ta pracow ać; słowem nic nie zdołało go zachwiać, mówił zaw sze:

„Będę kapłanem ."

Przytoczyliśm y ju ż piękne zdanie, wypowiedziane do siostry przed wyjazdem Ojca do Nowicyatu Marystów. Skoro był pewnym, że Bóg powołał go do życia zakonnego u M arystów, nie wahał się, nie ociągał ani dnia, ani godziny, ale otrzymawszy upoważnienie od * swego biskupa, odjechał niewzruszony łzami siostry, którą kochał jak drugą m atkę. Ona go chciała zatrzym ać do dnia następnego, Ojciec jednak o d rz e k ł: „Nie moja siostro, to nie możebne, Bóg woła mnie dzisiaj, dopuść mi być wiernym głosowi J e g o ; ju tro mogłoby być za późno.“

Jego moc p rzy w ystąpieniu z zakonu M arystów . Moc ducha he­

roizm woli ludzkiej, rzucającej się na nową drogę przez Boga wska­

zaną, aby utworzyć K ongregację zakonną, zostaje aktem , który pa­

nuje nad jego całem życiem.

Ojciec pokazuje swą wiarę, swoją szlachetną wspaniałomyślność, która poświęca w szystko; jego miłość ku Zbawicielu, który mu dzia­

łać k aże; również okazuje nadnaturalną siłę, która umie~przerwać p a ­ smo siedm nastu la t dobrych czynów i zasług; wyrzec się swojej drogi, nie spojrzawszy naw et na nią więcej, aby się zwrócić ku jeszcze le ­ pszej ; gdyż aureola jego świętobliwości rzucała z daleka swoje wpły­

wy i swoją sławę.

W szystko to jednak je s t niczem w jego oczach. Bóg wzywa go do czego innego; on je s t pewny tego wezw ania; mówi więc jak Sa­

muel^ „Ecce ego Domine quia ocasti m e“ i rzuca się odważnie w nie­

pewną przyszłość.

Jego moc ducha w początkach za k ła d a n ia K ongregacyi. Moc ducha zabłysła jeszcze więcej, gdy wystąpiwszy z zakonu Marystów, zajął się Dziełem fundacyi. Teraz to stan ął przeciw wszystkim tr u ­ dnościom, bo zaczynał bez żadnej pomocy, a przeszkody jedynie z ł a ­ ską Bożą w spółpracując, zwyciężył.

Założył swoje Zgromadzenie, wierząc niezachwianie, że łaską je s t wola Boża; z taką wiarą zakładał swoje wszystkie Domy, a w szcze­

gólności Służebnic Przen. Sakram entu, wszystko tam świadczy o jego wierze, m iłości ku Bogu i o jego sile heroicznej.

Z ludzkiego „nic* uplodnionego łaską Bożą, wyprowadził n a j­

piękniejsze dzieło K ościoła świętego. Czyliż to nie najwyższy dowód

jego mocy d u ch a? „A fructibus eorum cognoscetis eos.“

(11)

Chętnie p rzy jm u je cierpienie, aby Panu n znieść jeden tron w ię­

cej. Aby jeden tron wznieść wiecej dla Pana, gotów był sługa Boży na każdą ofiarę.

Mówił o n : „Raduję się, gdy wystawiam P ana Jezusa w Przen.

Sakram encie!" Ale aby tę radość osiągnąć, m usiał nieraz znosić wiele trudów, walk, pracy. Ojciec o tem wiedział naprzód, ale tru d y przed­

sięwzięcia gotów był zawsze zwyciężać. Trzebaby było przypominać wszystko, co znosił przy każdej swojej fundacyi. Mówiliśmy o tem obszernie w rozdziele zatytułowym . „Jego liczne fundacye." Nie co ­ fnął on się przed żadną tru d n o śc ią ; przedm iot Boży jego pragnień był silniejszy niż wszystkie przeszkody.

Na początku pierwszych w Rzymie odbytych rekollekcvi 17. m aja 1863, napisał Ojciec, jakie było usposobienie jego d u sz y :

„Chcę odprawić te rekollekcye, aby zostać św iętym ; czuję, że muszę umrzeć względem wszystkiego. Ufność moją składam w Bogu, który mię zawsze osłaniał Swoją dobrocią, który mi udzielał wszyst­

kiego, czego pragnąłem , a nawet łask doczesnych. Ta śm ierć okazuje mi się we wszystkich ofiarach i prawie mię przestrasza.

Krzyże o so b iste ; cierpieć bez pomocy, bez współczucia, działać bez sławy, bez skutku, bez wsparcia, bez zadowolenia, bez wolności...

Czuję, że chwila tej śmierci się zbliża. Największa zewnętrzna praca dokonana (właśnie był otrzym ał kanoniczną aprobatę swojej K ongre­

g a c ji) ; zostaje praca wewnętrzna, najtrudniejsza, trzeba opłacać sa­

mym sobą, każde powołanie kosztować mię m usi życie a tak, aby tego n ikt nie spostrzegł. Cierpieniem służyć będę Zgrom adzeniu."

2 o moc ducha podtrzym uje go w gorliwości. Moc ducha doda­

wała mu dowagi, aby postępow ał drogą apostolstw a bez zrażania się aż do przedednia śm ierci swojej. Pom im o pragnienia spoczynku u stóp Pańskich w cichej kontem placyi, ilekroć wymagała tego chw ała Boża, gotów był do czynu. To też zdołał w przeciągu dziewięciu la t wznieść dziewięć tronów W ystawie Przen. Sakram entu, nie mówiąc o ośmna- stu m iesiącach pracy, aby wznieść tron taki w W ieczerniku Jerozo- lim skiem , a w roku 1865 zdołał przyjąć ciężar przełożeństwa mimo w strętu mimo, że każdego z osobna ze zgromadzonych na kapitule prosił, aby za nim nie głosował. Tak spełnił słowa św. A u g u sty n a : affectus divini am oris est eelus.

Jego w y trw a ła wierność obowiązkom. Moc jego D ucha okazuje się także w wierności obowiązkom, która nie zmniejszała się nigdy, jakkolwiek wielkie były te obowiązki do spełnienia, bądź to w m ło­

dości, bądź w sym inaryum w Grenobli, bądź w Beley, lub La Syene, bądź to na m isyach czy też podczas kierowania Trzecim Zakonem

(12)

J 0 8

M aryi; zawsze był mężem obowiązku, bez tracenia odwagi, bez osła­

bienia, zawsze szybki do spełnienia dobrego, do spieszenia tam gdzie go Bóg wołał, zawsze gotów spełnić to, czego Bóg żądał od niego.

Mówiliśmy już o tem.

T a doskonałość życia, ta wierność codzienna nie zm niejszająca się nigdy, okazuje duszę napełnioną mocą Świętych, duszę do wielkich rzeczy powołaną. Mówił on sam : „Sposobem czynienia wielkich rz e ­ czy dla Boga jest, aby umieć spełniać małe, gdy tego Bóg zażąda,

Jego moc ducha wobec krzyżów . Pan Bóg dał Ojcu Eymardowi niezwykłą moc ducha, aby m ógł się utrzym ać w niezachwianym po­

koju w chwilach przeciwności.

Ojciec tej mocy używał najpierw przeciwko sobie, w wytrwałej pracy nad udoskonaleniem własnem. Od m łodości w wieku dzięcięcym ćwiczył się już w um artw ienieniach zewnętrznych, aby się utrzym ać w czystości, w skupieniu, w połączeniu z B ogiem ; w tej pracy wy­

trw ał przez całe życie, jak to wskazują jego własne rekollekcye. Przez to doszedł do panowania nad sobą tak, że się uie zniechęcił wśród przeciwności, uśm iechniętym i uprzejm ym wśród upokorzeń, przeba­

czającym i łagodnym wśród złości ludzkich, zniewag i potwarzy,

„Gdy Bóg przeznacza duszę do wielkich rzeczy — powiedział raz Ojciec — przygotowuje mu wielkie cierpienia." Ojciec znał cier­

pienia wszelkiego rodzaju; cierpienia ciała i duszy i serca, cierpienia własne i cierpienia swoich. Spotykały go one zawsze przygotowanego i poddanego, co więcej szczęśliwego, że ma co ofiarować Bogu i może Mu okazać swoją m iłość. „Lżej je s t miłości cierpiącej" — m awiał.

L ubił wspominać piękną odpowiedź świętego Ja n a Chryzostoma daną wysłańcom cesarzowej E udoksyi: „Lękam się tylko grzechu, bo on jeden odłączyć mię może od B oga." Innym razem pow iedział:

„Dajcie mi H ostyę a więcej niczego nie potrzebuję."

W lipca 1865 roku napisał do pani hrabiny z A .... z powodu wyboru na Przełożonego generalnego: „W yznałem moją słabość, chcia­

łem ucieknąć przed krzyżami i ukryć s ię ; m yśląc, że w ten sposób będę bliżej Boga. Pan Jezus uie chciał tego, niech będzie za to bło­

gosławiony. Zrozum iałem jedną rzecz, że krzyże domowe są straszne, a ich ciężar pochodzi z ich długości i ustawicznego trw a n ia ; czasami są lżejsze, gdy słońce je osuszy; iuuym razem przygniatające, gdy to deszcz niebieski; pozorne opuszczenie Boga na nich zacięży. Trzeba cierpieć ze wszech stron, wszędzie. To nasienie K alwaryi rozsypane po całej ziemi. Zdaje się, że miłość Boża wchodzi zawsze do serca przez nową ranę i że lubi ranić serce i przetraw iać je, aby je na-

(13)

wskroś przeniknąć Bożym płomieniem. Niech więc żyją krzyże od Boga nam zesłane! niech żyją stworzenia, które nas k rzy żu ją!“

Jego cierpliwość. Sługa Boży posiadał w wysokim stopniu cnotę cierpliwości, wobec doświadczeń różnego rodzaju, które spotykał na swo­

jej drodze; przyjmował on je zawsze z oczyma wzniesionemi ku niebu, panował nad sobą, przyjm ował wszystko, ponieważ wszystko uważał za zesłane od Boga.

Jego siostra mówiła o n im : „Nie przypominam sobie, żebym w moim bracie pomimo jego wielkiej czułości, najmniejszego poruszenia niecierpliwości. Czasem lekki rum ieniec okazywał się na jego twarzy, co zdradzało walkę duszy. Zawsze był spokojny, poważny, a przytem przystępny i wesoły...u (N otatka Ojca Mayeta).

Ojciec w istocie panował nad wzruszeniem natury, sta ra ł się o po­

łączenie się z Bogiem, wskutek którego panował nad uczuciam i lu- dzkiemi i utrzym yw ał ten pokój zwyczajny, Osiągnął tak ą moc w pa­

nowaniu nad sobą, że um iał słuchać najprzykrzejszych rzeczy tak, jakby tego nie rozum iał. „Ofiarujm y nasze krzyże Bogu, — m awiał, ale ukryjm y je przed ludźm i. Zachowajmy dla Boga dziewiczość n a­

szych cierpień."

D nia 5 m aja 1896 pisał Ojciec do panny F. M atagrin list, w którym przebija się duch cierpliwości, o którym mówimy.

„Proszę mi przebaczyć długie milczenie zwłaszcza po okazaniu nam tylu pobroci. W yznam szczerze: brakło mi odwagi do pisania.

Krzyże mnożą się na naszej maleńkiej Kalwaryi, a to wśród mnóstwa trosk i zajęć, które mi nie pozwalają m odlić się u stóp Pańskich tyle ile mi potrzeba. Poświęcając się Dziełu Eucharystycznem u, w iedzia­

łem naprzód, że idę na Kalwaryę, ale dobroć Boża okazała mi je z poza tylu łask i m iłości, że przyjąłem je z radością. Dziś szczęśliwy jestem na tej Kalwaryi, ale jak biedna ofiara, k tóra się poddaje, nic więcej.

Pani powie może: Ale cóż to znowu za krzyże? Bywają krzyża zewnętrzne, krzyże od ludzi nieprzyjaznych, od ludzi o fałszywych po­

jęciach, zawody, zmiana mieszkania, a niemożebność znalezienia od­

powiedniego; m ałe prześladowania, m ałe potwarze, drobne przykrości, fałszywe powołanie i tak dalej, wszystko to nas doświadcza, ale nie przybija. Wiemy, że wśród przykrości Królestwo Boże się utw ierdza i um acnia; biedna n a tu ra jęczy, ale łaska ją pociesza, a kiedyś cie­

szyć się będziemy, żeśmy trochę cierpieli. Módl się za nam i droga siostro w Chrystusie Panu, abyśmy więcej niż jedeu ciem z korony Zbawiciela wyjąć m ogli."

Jego moc wobec przeciwności. W śród licznych przykrości oka­

zywał Ojciec zawsze heroiczną cierpliwość; tak w chorobach licznych;

(14)

110

w opieraniu się ojca, który nie chciał mu pozwolić pójść za głosem powołania kapłańskiego; w obowiązkach przeciwnych jego usposobieniu jak w Belley, w La Syene, a które pełnił wiernie i skutecznie, jak to wykazaliśmy w rozdziałach mówiących o jego pobycie w Belley i o jego przełożeństwie w La Syene; w trudnościach Trzeciego Zako­

nu Maryi, którego powodzenie naw et stało się z rozrządzenia Bożego przyczyną dotkliwych cierpień; w próbach m oralnych, które poprze­

dzały jego wystąpienie z Zakonu Maryi, jakoteż i te, które potem nastąpiły, a które przenikały do głębi jego duszę i uderzały na to, co m u było najdroższem na ziem i; w trudnościach zakładania Kon- gregacyi, co podjął bez środków ludzkich, stając wobec wszystkich przeszkód bez pieniędzy, bez opieki możnych, bez pomocników, któ- rzyby uchwycili jego myśl jakby był pragnął i poświęcili się jej jak on w zupełnej ofierze sam ych siebie.

Te wszystkio przykrości były m u tylomaż sposobnościami rezy- guacyi, cierpliwości i wyrzeczenia się własnego. Sama nadzieja wznie­

sienia tronu Panu Jezusowi, aby był czczony, chw alony; gdzieby uświę­

cał i pociągał dusze, cum exaltatus fuers a terra, omnia trah am ad mei p su m “, ta nadzieja była jego punktem oparcia, jego siłą, czy­

niła go zdolnym nieugiętej cierpliwości; ona uczyła przyjmować wszystko, aby dojść do celu, jakto było powiedzianem obszernie w „Jego ró­

żnych fundacyach.” W

P rag n ął być nawozem drzewa, szczęśliwy — mawiał, że prze­

cież jeszcze zda się na co.

Jego moc ducha wobec tych, któ rzy u w łaczali jego D ziełom . Ze wszystkich doświadczeń były te naj przykrzejsze, które dotykały samego D zieła; te były dla Ojca tak bolesne, jak b y kto dotykał źre­

nicy jego oka; ale oto co mówił, chcąc obronić uwłaczających i wy­

tłum aczyć ich postępow anie: „Nie znają Dzieła i chcą się mu przy­

służyć, zwalczając je, Szatan je s t straszny! czuję, że doświadczenie m usi dojść do najwyższego stopnia, o ta k ! Trzeba, aby Dzieło było prześladowaue, a przecież Pan Jezus był prześladowany przez całe swoje życie! a je s t ciągle prześladowany jeszcze więcej w Eucharystyi. “ (Słowa Ojca do M atki M ałgorzaty).

Jego cierpliwość wobec p otw arzy. Ojciec nawet wśród pot warzy był cierpliwy. K ilka razy oczerniono go przed władzam i duchownemi w Paryżu, w T aurs, w Means, przed biskupem M orlot i przed b isk u ­ pom Goibertem.

Potw arz ścigała go aż do llzym u, w roku 1863 w czasie, gdy tam przebywał w sprawie aprobacyi swego Zgromadzenia, zdawało się,

(15)

że wszystko ru n ie ; drugi raz oczerniono go w Rzymie w roku 1865, gdy fundacya Domu w Jeruzalem była projektowana.

Ojciec m usiał jeszcze doświadczyć niepowodzeń tak co do fun- dacyi w Jeruzalem jak i później w Nem urs, które po dwu latach m u ­ siał opuścić, a które spowodowało m u tyle nieprzyjemności i było po­

wodem wyjazdu kilku zakonnic, otaczanych przez wiele la t jego ojco­

wską opieką.

Ojciec przyjmował wszystko bez szemrania, bez skargi. „Niech za wszystko będzie Bóg błogosławiony “ — mawiał.

Jego moc ducha wobec tych, któ rzy D zieło jego zn iszczył chcieli.

Ze wszystkich prób najpierwsze były dla niego te, które dotyczyły samo D zieło; togo rodzaju przykrości dotykały źrenicy jego o k a: ale oto co mówił, by wytłum aczyć i uniewinnić postępowanie prześlą- ' dowców:

„Ludzie nie znają Dzieła, a sądzą, że mu się przysłużą, gdy je zw alczają; szatan się wścieka! czuję, że doświadczenie musi dojść do zenitu, o ta k ! — W iem, że Dzieło prześladowanem być musi.

W szak P an Jezus był prześladowany przez całe życie i je s t prześla­

dowany i'te ra z w Przen. E ucharystyi.“ (Słowa Ojca do M atki M ał­

gorzaty).

Jego moc ducha w ir ód b ra ku pociech ludzkich. Sługa Boży p ro ­ sił Pana, aby m u dał założyć K ongregacyę bez pociech ludzkich.

. W roku 1868, opowiadając b ratu Albertowi zdarzenie z 19 kw ietnia 1863, wypowiedział słowa, które świadczyły i o jego mocy heroicznej jego ducha i o jego cierpliw ości: „Tam uczyniłem ofiarę z mego po­

wołania do M arystów, uczyniłem ślub poświęcenia się aż do śm ierci Dziełu Przen. Sakram entu i założenia Zgrom adzenia Adoratorów ; obie­

całem Bogu, że mię nic nie zatrzym a, choćbym m iał cierpieć i um rzeć w szpitalu; a nadewszystko prosiłem Go, abym pracował (cboć to tr u ­ dno, ale to prosiłem ) bez pociechy ludzkiej. P an Go wysłuchał.

„Przez cztery czy pięć lat, — dodaje Ojciec — zsyłał mi Pan pociechy Swoje, słodycze wewnętrzne niewysłowione. — Potem — po­

stępow ał inaczej! O niech będzie za to błogosław ionym !"

Mówił jeszcze, mówiąc o swojej fu n d acy i: „Bóg mię w ysłuchał!

On wie, ile wycierpiałem ! — O wysłuchał mię !“

Zetknięcie różnych usposobień, charakterów , je s t w życiu zakon- nem źródłem wielu cnót, ale także i wielu cierpień.

I tu okazał Ojciec niewyczerpaną cierpliwość. Zawsze łagodny, um iał znosić błędy wszystkich, wobec braku prostoty tylko, okazywał się surowym, bo to raziło jego prawość i ducha prawdy. Z resztą był zawsze cierpliwym, jak dobry Ojciec.

(16)

112

Jego cierpliwość z dziećm i. Okazywała się też jego cierpliwość, gdy przed pierwszą Kom unią egzam inował dzieci ubogie, nauczane przez jednego z jego zakonników.

Odpytywał jo z łagodnością, która nąjnieśmielszym naw et d oda­

wała odwagi i zachęcał z dobrocią niezrażoną najsłabszem i odpowie­

dziami ani niepojętnością biednych malców.

Jego cierpliwość w chorobie. Choroba, często go nawiedzająca, nie mogła również wyczerpać jego cierpliwości. U m artw ienia, prace i cierpienia m oralne wyniszczyły jego o rg an izm ; większą część życia przechorow ał; reuraatyzm y, m igrena, newraglie towarzyszyły mu co­

dziennie; katary dokuczały mu często i utrudniały kazania, ale nigdy na to nie zważał.

W śród tego nie okazał nigdy najmniejszej niecierpliwości, ani rodrażnienia, które przebacza się zawsze cierpiącym . On zawsze bvł pogodnym, uprzejmym, spokojnym, uśm iechniętym , przystępnym . Za­

dowolonym był zawsze ze wszystkiego, przyjmował wszystko, nie sk ar­

żył się na nic.

Taka cierpliwość nigdy nie wyczerpana je s t właściwością wielkiej duszy i znakiem pewnym świętości. „Gdy się wiele i dobrze cierpiało, stajem y się — m aw iał — narzędziem uśw iątobliwienia, narzędziem na chwałę Bożą.u Tak też i było.

W reszcie heroiczna moc ducha Sługi Bożego okazywała się je­

szcze w wielu czynach i słowach, szczególnie przy sposobnościach, które się zdarzały w jego życiu, gdy spełniał cnoty chrześcijańskie, nie oka­

zując nigdy znużenia ani słabości, ale postępując ustawicznie w g o r­

liwości i wierności aż do ostatniego tchu życia. (C. d. n.)

.. - . « . ł . M » — . . I i II - . i i . - i . . . . _ M . li I . . J . J I I . J ________ j

Redaktor odpowiedzialny : W ła d y s ła w K o cw a .

Z d r u k a rn i J K. J a k u b o w s k ie g o W w y w N o w y m S ą c z u .

(17)

Rok VIII. P a ź d ziernik 1902.__________ Nr. 7.

“Przyjdź Królestwo Twoje"

EUCHARYSTYCZNE

C z a s o p is m o r e lig ijn e o czci P r z e n a jś w ię ts z e g o S a k r a m e n tu . W y ch o d zi raz na m ie sią c 15-go k a ż d e g o m iesią ca .

Prenum erata Ogłoszenia

w ynosi całorocznie w A u stry i 2 K , dla od w iersza petitem (lub jego miejsce) 20 h.

K s . Poznańskiego (w Niemczech) 2 m k. Redakcya, A dm inistracya i E k sp e d y cy a : N um er pojedynczy 20 hal. — 20 fen. Księgarnia Jakubowskiego Wwy, 'Howy Sąoz.

Treść; i) Przedm iot do rozm yślania podczas adoracyi. 2) D usza uprzyw ilejowana.

3) Ostatni »A n io ł P ań ski!* 4) Składajm y ofiarki nasze w skarbcu Przen. Sakramentu.

5) Skarbiec Przen. Sakramentu.

Przedmiot do rozm yślania

podczas adoracyi dla u ż y tk u Stow arzyszonych.

Eucharystya i świętość.

I. Uwielbienie.

Boski mój Panie i Zbawicielu, Jezu mój, uwielbam Cię obecnego i żyjącego w Przen. Sakramencie, jako wzór i źródło wszelkiej świętości. Słyszę Cię mówiącego do mnie, jak mówiłeś do Swoich Apostołów: Bądźcie doskonałymi jako wasz Ojciec jest doskonałym. Przypominam też sobie u stóp Twoich radę, daną niegdyś Mojżeszowi: Patrz i czyń podług wzoru, który ci 11:1 górze jest dany. Wielki Twój Apostoł także mi to powtarza:

Wolą Bożą jest uświęcenie nasze.

A więc, Panie mój, i ja chcę zostać świętym. Clicę zostać świętym, bo się to Tobie podoba i jedynie uwielbić Cię może;

chcę, bo moje szczęście wieczne i doczesne od tego zależą; chcę, bo to sposób najskuteczniejszy do pracy nad dobrem moich współ­

braci i nad odrodzeniom współczesnego społeczeństwa; święci są istotnie największymi dobroczyńcami ludzkości, a jeśli dziś świat tak nieszczęśliwy, to dlatego, że brak mu świętych.

Pewien jestem, że Ty o Panie pragniesz mojego uświęcenia, inaczej podług słów jednego z największych Twoich Czcicieli, (Ojciec Eymard) byłbyś mię był stworzył zwierzęciem, rośliną,

(18)

kamieniem, a wierzę, że żyć, nie żyjąc świątobliwie, jest żyć szaleństwem.

Jestem więc o tein przekonanym, chodzi tylko o to, aby poznać najobfitsze źródło świętości na tym świec,ie, i ustawicznie zeń czerpać wody, wytryskujące na żywot wieczny. Inny Sługa Eucharystyi wskazuje mi je, (Ojciec Bance): Bądźmy świętymi, Bóg tak chce! Bądźmy nowymi krzyżowcami wśród nieszczęśli­

wego świata, Bóg tak chce! Wołajmy wszędzie: bądźmy świętymi, świętych nam potrzeba, Bóg tak chce! Ale do tego trzeba nam gorącego serca, trzeba nam czuć z Jezusem Chrystusem, trzeba znać Jego łaskę, Jego siłę, Jego świętość! Chodźmy więc do Jego stóp, czerpać Jego życie w Boskiej Eucharystyi. Bądźmy ofiarą miłości, a będziemy świętymi!

Oto tajemnica świętości: Przyjść do Jezusa Hostyi, uwiel­

biać Go, kochać, służyć Mu, a nadewszjstko z Nim się łączyć.

Tu jest wszystko. Nie dziwi mię o to, o Panie mój, boś Ty Święty świętych i wzór wszelkiej świętości! trzeba się tylko zbli­

żyć do Ciebie, złączyć się z Tobą, z odpowiednem usposobieniem, a w miarę tegoż usposobienia, staniemy się uczestnikami świętości Twojej.

Pilne rozważanie piękności, doskonałości nieskończonych, za­

wartych w Eucharystyi, dobrze odbyta Adoracja, nie może być bez dobroczynnego wpływu na nasze życie, Komunię, która jest doskonaleni uwielbieniem, najpiękniejszym aktem miłości, jaki spełnić możemy, jest jeszcze potężniejsza do wprowadzenia nas na drogę doskonałości.

Rozmyślajmy o tem ślicznem porównaniu świętego Biskupa Genewy: Komunikuj często Filotoo, jak najczęściej, jak ci tylko twój ojciec duchowny pozwoli; a wierz mi, zające bieleją wśród naszych gór w zimie, bo jedzą tylko śnieg i tylko śniegiem się karmią; spożywając i wielbiąc piękność, dobroć i czystość tego Boskiogo Sakramentu, staniesz się piękną, dobrą i czystą.

II. Dziękczynienie.

Najdroższym owocem i najbardziej uderzającą cechą chara­

kteru świętych jest duch wdzięczności. Gdzież jednak ten duch miłości lepiej się może ożywiać i rozkwitać, jeśli nie u stóp Eucharystyi? Wszak ona jest Sakramentem dziękczynienia i obfi- tem źródłem wszystkich łask! Jakże zresztą ten dar najwyższy mógłby nie wzbudzać wdzięczności w duszach czystych, szlache­

tnych i delikatnych?

(19)

W tej myśli, lubię rozważne to słowa wielkiej Świętej, która tak wybornie zgłębiła tajemnicę Eucharystyczną : „Ten Sakrament jest nieskończenie miły i zdolny rozpalić ogień w duszach na­

szych. "Nie ustanowiła Go ani bojaźń, ani interes; jest Ona dzie­

leni mocy, której nazwy nie znam innej, oprócz nazwy miłości bez miary. Jestmi pewną, że gdyby dusza wpatrzyła się w pię­

kność niezrównaną Sakramentu Ołtarza, rozpaliłaby się, gdyż ujrzałaby miłość Bożą... Jezus Chrystus Stwórca! Jezus Chrystus Stworzenie!... prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek!... Prawdziwe Ciało, prawdziwa Krew!... Prawdziwe członki prawdziwego Ciała!

0 połączenie niezrównane! O Skarbie niewyslowiony!... Oto pod temi zasłonami istotnie Ten, którego wielbią 1’otęgi, przed którym drżą Duchy i straszne Mocy! O gdyby nasze oczy się otworzyły, jakież cuda spełniłyby się w nas, jakie uczulibyśmy uszanowanie 1 upokorzenie! Któżby mógł trwać w pysze, patrząc na to, na co ja patrzę?

Ten Sakrament jest wartości najwyższej: Jest On darem darów i łaską łask... Niepodobnem jest zmierzyć ocean łask, które przynosi jedna Komunia, jeżeli człowiek nie stawia przeszkody.

W końcu ten Sakrament jest Sakramentem uwielbienia, go­

dnym podziwu nad wszelką myśl i nad wszelki wyraz. W Nim wszelka dobroć, wszelka piękność, wszelka świętość!" (Św. Aniela w Faligno. Widzenia. Rozdz. LXVII.).

III . Wynagrodzenie.

Eucharystya jest przedłużeniem i dopełnieniem wszystkich tajemnic Boga Człowieka, a szczególnie Wcielenia i Odkupienia.

Tam, na Ołtarzu, nasz Boski Zbawca przedłuża Swoją działalność wynagradzającą, ofiaruje się codzień rano za nasze grzechy i po­

zostaje w Tabernakulum w stanie Ofiary. To właśnie nagli świę­

tych do Pokuty, do Ofiary, do poświęcenia się, a to tem bardziej, czem lepiej poznaję, że Przen. Sakrament, który w wielkiej myśli Swego ustanowienia miał być wielkim i potężnym środkiem za­

chowawczym przeciw złemu moralnemu, przeciw truciżnie grzecho- wej stal się dla wielu powodem różnych zbrodni i świętokradztw.

Zresztą Święci rozumieją, że sama obecność Syna Bożego na ziemi, Jego codzienna Ofiara i Komunia święta przyczyniają się do zwiększenia złości grzechu.

Btf i jakże! Jezus tu jest! Kocha nas tak, że nas opuścić nie chce, że Jego rozkoszą jest przebywać wśród nas! Codziennie,

(20)

98

o każdej godzinie, w każdej chwili odnawia Swoją mękę i śmierć Swoją za nas na tysiącach Ołtarzy!

Co więcej daje się za pokarm każdemu, kto Go przyjąć zapragnie; codziennie, jeśli kto chce! A jeszcze ludzie śmią Go obrażać, krzyżować na nowo!

Dusze myślące i pobożne zastanawiają się nad tem, wobec Tabernakulum, uważają ziemię za wielką świątynię, a każdego chrześcijanina jako istotę świętą i przychodzą do tego zdania:

Eucharystya istnieje, człowiek żyje Euchary.styą, a więc ten czło­

wiek jest istotą świętą, o jakże okropnie dziwnym potworem jest grzech — nadewszystko grzech przeciw czystości.

Takie jest źródło życia pokuty i wynagradzanie u Świętych.

O gdybym mógł przejąć się tym duchem i pocieszyć Twoje o Jezu Serce, tak zranione niewdzięcznością ludzką!

IV. M odlitw a.

„Trzeba się modlić, a modlić bez ustanku!" Tyś to po­

wiedział, Zbawco mój! W istocie życie chrześcijańskie, życie po­

bożne zdaje się zlewać w jedno z modlitwą.

Ona jest ustawicznym posłańcem z ziemi do nieba, gdzie modlitwa wyprasza łaskę, gdzie łaska łączy się z modlitwą. Tak, że umie dobrze się modlić, umie także dobrze żyć. Stąd święci mówią, co sami na sobie udowodnili: Modlitwa czyni świętych, czem więeej się modlimy, tem więcej się uświęcamy.

Modlitwa jest łatwiejszą, milszą, skuteczniejszą u stóp Ołta­

rza, w domu modlitwy, wobec Mistrza modlitwy.

„Przen. Sakrament to pobudza duszę do gorącej modlitwy, On to obudzą polot duszy ku Bogu. On tworzy przepaść pokory, On zapala ogi>ń miłości". (Św. Aniela z Faligno.).

Stąd łatwo zrozumieć, że tajemnica prędkiego uświęcenia się jest modlitwa Eucharystyczna: „Mile doświadczenie potwier­

dziło skuteczność modlitw natchnionych przez Eucharystyę i z Nią złączonych. Od dnia, w którym Zbawiciel świata ukrył się w Ta­

bernakulum, ileż to dzieł świętych, szlachetnych poświęceń ma swój początek w modlitwie w obec Przen. Sakramentu!*

Nikt na ziemi nie jest świętym, jeżeli nie spełnia prawa Bożego; nikt nie spełni prawu Bożego bez pomocy łaski; nikt nie otrzyma łaski bez modlitwy, a nikt się nie modli nigdzie tak dobrze, jak wobec Przen. Sakramentu. Świątynia Eucharystyczna jest punktem wyjścia wszystkich Świętych. Ona jest polem zawsze

(21)

urodzaj nem Wybranych Pańskich. Ona jest prasą, wytłaczającą wino, które rodzi dziewice.

Jeżeli chcemy, żeby świętość rozchodziła się i rozpowszech­

niała w Kościele, jeżeli chcemy, aby się pomnażali święci dla chwały Bożej i ogńlneg-o dobra społeczeństwa, obowiązkiem na­

szym jest modlić się i pracować, aby wyjednać jednostkom i na­

rodom zrozumienie głosu Pana, wołającego: Pójdźcie do mnie wszyscy; aby spieszyli do Świątyń Pańskich i do Stołu Pańskiego, gdzie mogą otrzymać odwagę i siłę potrzebną do odparcia ze­

wnętrznych i wewnętrznych nieprzyjaciół, odzyskać pokój i po­

myślność całego świata i zasłużyć sobie na wesele obiecane świę­

tości. Co niech się stanie! Niech się stanie!

Bóg Zastępów.

B ó g kryjąc y się pod zasłoną S a k ra m e n ta ln ą jest Bo­

giem Zastępów tym, który powiedział w dniu upokorzenia S w ego: »Czyż myślicie, że gdy b y m prosił Ojca mojego, nie zesłałby mi więcej niż dwanaścio hufców an io łó w !« Cóż dziwnego, że chciał okazać moc Swoją w walce i zmienił ten chlob życia i ten zakład pokoju w chw alebne narzędzie zw ycięstwa? P iękny ry s tego ro d zaju d aje nam historya H iszpanii z X III wieku.

W roku 1239 stra s z n a wojna niszczyła Hiszpanię. Mau­

rowie, daw ni posiadacze królestw a Walencyi, zapragnęli wydrzeć katolikom tę własność. R azu pew nego tłum nie­

w iernych wpadł na wojsko tysiąc chrześcijan liczące, które się z pośpiechom schroniło do zam ku praw ie bezbronnego.

Szczupła liczba oblężonych, oddalenie od Walencyi i tem samem niepodobieństw o prędkiej pomocy nie dozwalało mieć najmniejszej nadziei zwycięstwa. Bez nadziei ziem­

skiej pomocy, bohatersk a g ro m ad k a zwróciła się do nieba i zap ra g n ęła p rzyjąć święte S ak ram e n ta. Czas naglił; nie­

przyjaciel się zbliżał, a nie było na tyle kapłanów , ażeby wszyscy mogli być w yspow iadani i posileni Chlebem mo­

cnych; sześciu głównych wodzów miało p rzy ją ć tylko święte S a k ra m e n ta w im ieniu wszystkich innych, którzy pod b r o ­ nią czuwali, aby odeprzeć natarcie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Adoruj święte Człowieczeństwo Jezusa, prawdziwie obecne w Przenajświętszym Sakramencie, Jego Ciało i Krew, Jego duszę i serce, pomny na to, że tutaj jest

wować. Czynność ta obowiązuje Go jednak, aby się stał Ofiarą. Ipsi sunt hostiae Sacerdotes. Paulis), On ofiaruje z Chrystusem; z Nim powinien być ofiarowany i

stwa, króluje Chrystus w Swej Hostyi. Wówczas piekło pobudza herezye, zaprzeczające Jego obecność! On odpowiada rozlicznymi cudami, a Jego Kościół nową okrywa

prałat Bielecki zamknął kongres krót- kiem przemówieniem dziękując wszystkim zebranym za trud, j a ­ kiego się podjęli przybywając na kongres i zapewniając,

Czy jednak rozum nasz nie będzie przez to poddanie wierze- w swoich wnioskach i rozumowaniu spętany ? Pytanie to rzucić nigdy by nie było potrzeba, gdybyśmy

Po wyłożeniu tych głębokich myśli i krótkiem uzasadnieniu pierw szych dwóch sposobów oddania się, przeszedł F ranciszek do trzeciego, które m iało stanow ić

cu. Potem nie myślałam o tem wcale. Będąc bardzo nie­.. marca podczas spowiedzi przed obłóczynami Ojciec Eymard powiedział mi dwie rzeczy, o których nikt

Za m isę soczewicy sprzedał Ezaw pierworodztwo swoje. Dla przypodobania się, dla wyniesienia własnego, dla zysku pieniężnego zdrajca sprzedać gotów.. »Niechciejcie