• Nie Znaleziono Wyników

Załatwiłam synom mieszkania, a sama zamieszkałam w DPS - Danuta Marcinek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Załatwiłam synom mieszkania, a sama zamieszkałam w DPS - Danuta Marcinek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA MARCINEK

ur. 1939; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, dom opieki, mieszkanie, rodzina

Słowa kluczowe Lublin, PRL

Załatwiłam synom mieszkania, a sama zamieszkałam w DPS

Będąc w sanatorium w Iwoniczu, przy stole siedziała ze mną pani, której mąż był dyrektorem Zakładu Remontowego Lasów Państwowych. Przyjechał ten mąż i wziął tą panią na przejażdżkę. Po powrocie z tej przejażdżki mówi ta pani: „Pani Danko, mąż ma piękne mieszkania służbowe, ale potrzebuje gazownika” On robił remonty budynków drewnianych, przeważnie w sanatoriach na terenie Bieszczad. Mój syn wówczas już jako żonaty, pracował w Łęcznej i zrobił uprawnienia gazownicze.

[Darek] urodził się w piątym roku małżeństwa, więc był wymodlony, wypłakany.

Pytam się więc czy możliwe by to było, żeby dostał tam mieszkanie, ponieważ mieszkali u mojej teściowej na wsi w stuletniej, walącej się chałupie. Dyrektor zgodził się i po dwóch dniach omówiliśmy termin [kiedy syn] przyjedzie. Dzwonię do dzieci i mówię: „Słuchaj Dareczku, przyjedź z Jolą w sprawie mieszkania” Przyjechali, dyrektor wskazał kilka różnych mieszkań, z tym że to było na terenie wsi. Wybrali jedno z tych mieszkań to jest około dziesięciu kilometrów od Sanoka. [Znajdowało się ono] w takim zespole czterorodzinnym, powierzchnia sto dziesięć metrów kwadratowych, cztery pokoje z kuchnią, ze studnią głębinową, skanalizowane, z kotłownią lokalną. Jak dzieci to zobaczyły, powiedziały: „Mamo, to nie jest możliwe, że nas takie szczęście dosięgnie, że my tu będziemy mieszkać” Wówczas syn mówi:

„Mamuśka, ale ten najmniejszy pokój to będzie dla ciebie” Oni wrócili do Lublina, ja jeszcze zostałam w sanatorium. Po pół miesiąca czasu wprowadzili się tam, urządzili się, dostali oboje pracę, więc byli bardzo zadowoleni.

Po paru latach następne dziecko im się rodzi więc ja mieszkając już na [ulicy]

Hutniczej nie zawsze mogłam sobie sama poradzić, zresztą miałam nie wysoką emeryturę. Kiedyś syn przyjechał i mówię mu: „Słuchaj syneczku, no dobrze, no ale co będzie ze mną?”- z myślą o tym, że może właśnie wyprowadzę się do nich. A wówczas syn powiedział: „Przecież u mnie nie ma dla ciebie warunków” Później się ożenił młodszy syn, ale nie miał mieszkania, mieszkał u teściów i był taki mocno

(2)

skrępowany mieszkając u nich. Pomyślałam, że jednemu załatwiłam mieszkanie służbowe to drugiemu zostawię swoje. Niech sobie wiją gniazdka, a mamuśka niech idzie do domu opieki i już jestem tu piętnaście lat.

Data i miejsce nagrania 2010-04-07, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Maciejewska

Redakcja Justyna Maciejewska. Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zawsze były jakieś tam zgromadzenia, organizacje i po prostu tak nawzajem sobie przekazywano te wszystkie informacje. To był taki zryw, to była

Były bardziej takie akcje socjalne, dzieci miały możliwość wyjazdu na kolonie, były wczasy, sanatoria.. Dokonywano tak zwanej fluoryzacji, ochrony uzębienia młodzieży, a teraz

Zbieraliśmy się przeważnie w zakładach pracy i dzielnicami były ustalone ulice, gdzie który zakład pracy się gromadzi.. Później oczywiście był przemarsz tego pochodu przez

To był poczęstunek dla wszystkich dzieci, reszta uroczystości odbywała się w domu. Tam spotykałam się z mamy siostrą, specjalnego poczęstunku

A mama mamy zmarła, mama miała 9 lat, była dzieckiem, też było ich troje rodzeństwa i później ten dziadek –ojciec mamy –ożenił się ponownie i znów mieli troje dzieci. Data

Słowa kluczowe Lublin, PRL, stan wojenny, Jaruzelski, Solidarność, strajki, strajk w Świdniku, strajk w fabryce samochodów, szpital, Fabryka Samochodów Ciężarowych..

Więc cóż jak miałam awarię, jak mi pękła rura czy kiedyś na przykład wpada lokatorka, bo jej wyrwało zawór musiałam mieć coś w rezerwie. Może byłam lubiana przez

To po prostu było narzucane, bo dyrektorzy szkół czy przedsiębiorstw przeważnie wszyscy byli partyjni, więc komitet jak coś kazał to trzeba było to wykonać. Data i