• Nie Znaleziono Wyników

Muzyk Budzimira

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Muzyk Budzimira"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

1

SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI

...

Q o ( * . m u o m b% _ ' H f J f U ź Z J Z M &

H ... ,<J...' ś b S L . ^ t C

I./l. Relacja »—

I./2. Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora

jc

G

I./3. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora II. Materiały uzupełniające relację

jc.

J t! /I "

b

III./l. Materiały dotyczące rodziny relatora _____

III./2. Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r. ----

A

III./3. Materiały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) III./4. Materiały dotyczące ogólnie okresu po 1945 —.—

III./5. Inne .77

IV. Korespondencja

,

*- .

' ' ■ - . . t. .

fi'i

'

; - r

.

2

(3)

3

(4)

4

(5)

Strona 2.

■" / k i o

C i ą g dalszy tekstów ze strony 1. ' . * (<J

. __ ■ t

1). Po aresztowaniu ojca pozostałą rodzinę wraz ż ob. Budzimirą Wojtalewicz wysiedlono wiosną 1940 r. do b. Gubernii Gene r a l ­ nej. W tym też roku spotkałam jej matkę w Warszawie i zaofiaro­

wałam pobyt w m o i m m i eszkaniu przy ul.Marszałkowskiej nr 119 m. 4. Mieszkanie to było jednocześnie punktem zbornym władz konspiracyjnych "Kedywu", m i ę j s c e m zebranym, innymi oddziałów- h a r c e r s k i c h '!S z a rych Szeregów'!, spotkań tzw. "Cichociemnych'' z rodzinami oraz m i e j s c e m ro z d z i a ł u i kolportażu prasy podziemnej.

^ ;

~ Ju • ' * ' .

2). Z relacji mojego dobrego znajomego ob. Tadeusza Antolaka, którego spotkałam bezpośrednio po P o w s t a n i u 7/ai'szawskim wiadomo mi, że ob,

i v ~

Budzimirą Wojta l e w i c z brała udział w Powstaniu w służbie pomocni czej i sanitarnej walczących oddziałów oraz, żś w czasie p e ł n i e ­ nia swych służbowych o b o wiązków we wrześniu 1944 r. została z a s y ­ pana gruzami, z k t ó rych wydobyto ją po ki l k u godzinach. Ob. A n t o ­ lak był tego fa k t u bezpoś r e d n i m światfcciem. I n f o r m u j ęr że w Powsta-

• • , ... **

n i u T Warszawskim zginęli moi dwaj synowie: sierż. Tadeusz M i l e w s k i pa. ''ĆwikIL“Oraa plu^-Kactirai/^Ł -J&llewłki. ' p a ^ v"J-^nkadU.. W^jnoraaiLC.ie' w y b u c h u Powstania znalazłam kię przypądkowo poza W a r szawą*'

j n ą ( a m ' 1 U l ' L k-t

5

(6)

6

(7)

7

(8)

8

(9)

9

(10)

10

(11)

11

(12)

12

(13)

H

arcerki były odważne... R ów nież w ^ 1939 roku latem, w czasie szum nego ' hitlerowskiego capstrzyku na D ługim Tar­

gu w Gdańsku, gdzie roiło się od m undu- ' row ych „ P a r te ig e n o s s e n ”, ig n o ru ją c podniosłość faszystow skiej uroczystości, ze sto ickim spokojem p o m a sze ro w a ła grupka Hufca Gimnazjalnego m. in. B udzi - mira Muzykówna, Eleonora Gęstwicka, Aleksandra Łangowska, M arcelina M uzy­

kówna,Tadeusz i Kazim ierz M ilew scy w m u n d u ra ch h a rc e rsk ic h w zd łu ż ulic y O gam ej do ulicy D ługiej i D ługiego Tar­

gu. Na wykrzykiwania nie reagowała i została p rzez um undurow anych w yro ­ stków pobita. Takie sytuacje zdarzały się szczególnie p rzed w ybuchem w ojny w 1939 roku. Były naw et rewizje policji w mieszkaniach harcerzy, ja k na przykład u dh. Tadka M ilew skieg o — wspom ina Adam Fąferek w „Księdze P am iątkow ej’’

pod red. Krystyny Sroczyńskiej-W yczań- skiej z okazji 60-Iecia założenia G im na­

zjum Polskiego w Gdańsku. Były też re­

wizje w innych polskich dom ach, rów nież Feliksa i Bolesławy (z d. Leszczyńskiej) Muzyków. Tłuczono im szyby w oknach, gdy wieszali polską chorągiew w pań­

stwowe święta. Trzy siostry M uzyków ny nieraz zetknęły się z agresją ze strony przyjaźnie przedtem nastaw ionych kole- gów-Niemców — bywało, że obrzucali je nie tylko wyzwiskami, ale i kam ieniam i, gdy chodziły w polskich m undurkach. — Buntowałyśmy się przeciw tym napaściom i narastał w nas sprzeciw — w spom ina Budzimira W ojtalew icz-W inke (z d. M u­

zykówna) — jeszcze częściej nosiłyśm y nasze mundurki harcerskie i gim nazjalne czapki. U kradkiem za m a lo w yw a łyśm y plakaty o treści: „ G dańsk był i pozostanie n ie m ie c k iC e lo w a ła w tym nasza ko le­

żanka Nina NieMfe^Sicz i Janina Kulwicka oraz Sze^Prówna, które były nadzw yczaj odważne. Ja z moim tatą pow ielałam d ru ­ czki: „ Gdańsk był i pozostanie polskim ” i o zmierzchu rozrzucaliśmy je na ulicach.

Narastał bunt, ale przecież nieobcy był im również strach wobec tak m anifesto­

wanej nienawiści. Jeśli chodzi o opisane na wstępie wydarzenie na Długim Targu, to Budzimira W ojtalew icz-W inke w spo- 1 mina, że do dziś ma w uszach ten ryk tłumu i okrzyki Heil und Sieg i Es lebe d e r Fiihrer. Tak stojąc w tych naszych m u n ­ durkach harcerskich, nie spodziew ając się tego capstrzyku, obserw ow aliśm y to ja k straszne widowisko. Podszyci jed n a k stra ­ chem, wytrwaliśmy do chwili, gdy zaczęli śpiewać swój hymn narodowy. Podbiegli do nas wówczas SA-m ani i kazali stanąć na baczność i podnieść rękę tak ja k oni. Z oburzeniem zareagowaliśm y i odw róci­

wszy się od nich zaczęliśm y iść w kierunku

13

(14)

J k .

"ROCZNICE * WSPOMNIENIA

GDAŃSKIE RODY

Rodzina Leszczyńskich

Ogarnej. Dopadli nas, poturbow ali z krzy­

kiem: ihr polnische Schweine (wy polskie świnie). W pobliżu stał wóz policyjny, wpakowali nas tam i zawieźli na posteru­

nek. Tam krzyczano na nas, spisano pro­

tokół z zajścia i po ja k im ś czasie wypusz­

czono, grożąc, że ja k to się jeszcze raz powtórzy, wsadzą nas do więzienia.

Co sprawiało, że te kilku czy kilkunasto­

letnie dzieci stac było na taką zdecydowa­

ną postawę wobec agresywnego zachowa­

nia Niemców? M iała na to wpływ przede wszystkim atmosfera, w jakiej się wycho­

wały, postawa ich rodziców, dziadków, pradziadków... Ich ojczyzną od pokoleń była Polska, mieli tego świadomość i to właśnie manifestowali w różny sposób.

Tak było również z rodziną pani Budzimiry.

Dziadek jej matki Jakub von Leszczyń­

ski przybył do Gdańska z Królewskiej Dą­

brówki w połowie XIX wieku. Był już wówczas stałym prelegentem Polonii Gdańskiej, czynnie zaangażowanym w różnych polskich inicjatywach organiza­

cyjnych, zwłaszcza w Oliwie. W 1876 r.

współorganizował Towarzystwo „Ogni­

wo”, które w 1892 r. przekształciło się w .Jedność’". Nic więc dziwnego, że 10 lute­

go 1920 r. Jakub i M onika Leszczyńscy z dziećmi stali w pierszym szeregu, witając na dworcu w Pucku generała Józefa Hal­

lera. W yasygnowali też sporo pieniędzy na zakup pierścieni, którymi generał za­

ślubił Polskę z morzem.

Synowie Jakuba i Moniki Leszczyń­

skich Antoni i Stanisław-M aksymilian na początku 1919 r. założyli pierwszą polską spółkę okrętową Towarzystwo Żeglugi Morskiej „Gryf" w Gdańsku i Gdyni. Sie­

dziba mieściła się w Gdańsku przy ul.

Korzennej 3 (Pfefferstadt). Anons w „Ga­

zecie Gdańskiej" z 1922 r. głosił: St. i A.

Leszczyńscy — Gdańsk — Poznań — Gdy­

nia — Pfefferstadt n r 3 — telefon — 2861

— Eksport, Żegluga Portowa, Import, Przedstawicielstwo generalne większych firm. Biuro techniczne: opracowywanie projektów, wykonywanie kosztorysów, po­

rady w dziedzinie ogólnej budowy maszyn i elektroniki. Nadzór budowlany: sprzedaż i kupno okrętów oraz statków wszystkich rodzajów. W ich gestii było wiele statków, których nazwy świadczyć mogą o patrio­

tyzmie i przywiązaniu do rodzinnej trady- c ji np. „ Ja d w ig a " (królow a Polski),

„G ryf” (herb Pomorza), „M onika" (imię matki), „Abdank” (herb Leszczyńskich).

W latach dwudziestych firma prosperowa­

ła bardzo dobrze, utrzymując kontakty z różnymi bankami, naw etze słynnymi Rot- szyldami. Poza działalnością stricte go­

spodarczą Leszczyńscy organizowali dla Polonii Gdańskiej wycieczki na Hel stat­

kiem salonowym „M onika”. Zapraszali

również dzieci z ochronek i szkół polskich na bezpłatne lub ulgowe rejsy.

Opowieści o tych statkach i rejsach, wspaniałych balach przetrwały w pamięci następnych pokoleń. Celował w tych opo­

w ieściach A ntoni L eszczyński-junior, który w latach 1919-1924 pełnił funkcję rachmistrza na statku ,M o n ika ”. Rodzina Leszczyńskich wspom agała finansowo p o lsk ie o c h ro n k i, M acierz S zk o ln ą , związki zawodowe, od maja 1922 r„ czyli od chwili powstania dotowali też Gimna­

zjum Polskie, do którego w późniejszych latach uczęszczały trzy siostry Muzyków- ny. Dziadkowie i rodzice zabierali też dzieci na różne patriotyczne uroczystości, Msze polowe odprawiane w Pucku z oka­

zji kolejnych rocznic zaślubin Polski z morzem i Dnia Morza. — Najbardziej utk­

wiły mi w pamięci polskie pieśni patrioty­

czne głośno i swobodnie śpiewane na tym skrawku polskiego wybrzeża — wspomina Budzimirą Wojtalewicz-Winke. Pamięta też tłumne delegacje z całej Polski z róż­

nymi sztandarami.

Jej dziadkowie prowadzili też działal­

ność kulturalno-oświatową, założyli na przykład Klub Polskiej Inteligencji w ka­

wiarni „Excelsior” przy dzisiejszej ulicy Elżbietańskiej. Stanisław-M aksym ilian Leszczyński, który skończył w Berlinie konserwatorium muzyczne i nawet wystę­

pował w tamtejszej operze, po powrocie do Polski uświetniał swym śpiewem wiele imprez polonijnych. Mieszkał najpierw w Oliwie, a później w Gdyni, gdzie postawił kamienicę. Od 1923 r. był prezesem Gmi­

ny Polskiej w Oliwie. Gdy z powodu in­

flacji upadła firm a żeglugow a, został przedstawicielem firmy „Siemens”. Był też członkiem Zrzeszenia Przemysłow­

ców Elektronicznych na woj. pomorskie.

— Doskonale pamiętam tę wspaniałą, ory­

ginalną i potężną postać wuja Maksa, ja k go wszyscy nazywali, pamiętam też, Że gdy umarł 4 maja 1937 roku, jego pogrzeb, podobnie ja k zmarłego rok wcześniej jego brata Antoniego, stał się wielką manife­

stacją Polonii Gdańskiej. Przyjechali też Z Warszawy przedstawiciele rządu polskie­

go. — Budzimirą, mająca wówczas 12 lat, pam ięta długi kondukt żałobny, który ciągnął się ulicą Świętojańską w Gdyni do miejsca wiecznego spoczynku.

Cała rodzina Leszczyńskich była muzy­

cznie uzdolniona: matka Budzimiry skoń­

czyła konserwatorium muzyczne i była solistką w chórze „Lutnia”, dziadek śpie­

wał basem. Dziewczynki też chodziły do konserwatorium — Budzimirą uczyła się grać na skrzypcach, a Marcelina na forte­

pianie. Nic więc dziwnego, że w domu często odbyw ało się „m uzykow anie” , zwłaszcza że i rodzina Muzyków — no­

men omen — też należała do niezwykle muzykalnych (Feliks Muzyk kierował To­

warzystwem Śpiewaczym „Lutnia” i był wieloletnim, nagradzanym na ogólnopol­

skich konkursach, dyrygentem chóru).

W dom u mówiono tylko po polsku, choć wszyscy dobrze znali niemiecki, a dziew czynki uczyły się tego języka w szkole. Po polsku mówiono także w domu Stanisława-Maksymiiiana Leszczyńskiego, którego żona, choć Niemka (przyjechała

„za m ężem” z Berlina) szybko zasymilo­

wała się z tutejszą Polonią. Budzimirą W ojtalewicz-W inke wspomina, że była bardzo towarzyska, często urządzała przy­

jęcia, była też świadkiem na ślubie jej rodziców i chrzestną matką Marceliny.

W szystko to niewątpliwie świadczy, że w tej rodzinie nie było żadnej wrogości na tle narodowościowym, dopóki faszyzm nie zalał Gdańska. Później wszystko się zmie­

niło, a wraz ż wojną zaczął się kolejny, tragiczny etap życia Polonii Gdańskiej.

A le to już inna historia.

Na podstawie wspomnień

Bu d z i m i r y W o j t a l e w i c z- Wi n k e

opracowała Ew a Gó r s k a

BUDZIMIRĄ. JANINA I MARCELINA MUZYKOWNY (1934 R.)

GWIAZDA MORZA 2 / 9 6

ZEZBIORÓWRODZINNYCH

14

(15)

15

(16)

16

(17)

17

(18)

18

(19)

19

(20)

20

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zawiera ona omówie- nie podstaw teoretycznych oraz wyników ba- dań przeprowadzonych przez autorki metodą indywidualnego wywiadu pogłębionego wśród uczennic gimnazjum, a

Postanowiłam napisać do Was list, ponieważ nie mogę osobiście przyjść do Was, aby Wam serdecznie podziękować za oddanie mojego zegarka.. Jest on dla mnie bardzo ważną

E.N: To nie było jak teraz, każde dziewczyna sobie idzie sama na dyskotekę, musiał chłopak przyjść, niech jaki by tam był, aby chłopak (śmiech) i zaprosić na zabawę. Nie,

Później łod pietnastu lat tam taki sąsiad i kolega mówi, tam mówi: „Młodszy od ciebie o dwa lata, już na weselu gra” mówi, mówi z tem, z Kula co tam grywał po weselach.. No

No i później było dzieś w piędziesiotam roku, tak, w piedziesiotam roku jus, w piedziesiotam któramś i ło już roku było, zaconam się ucyć do orkiestry grać. Bo

Cisi bohaterowie, Goskowski, Henryk, Grochowski, Józef, Domańska, Zofia, Domański, Mieczysław, Grochowska, Wanda.. Moja siostra Wanda uczyła nas na

Nie mów sobie: „Już nigdy więcej nie będę doświadczać paniki i niepokoju”.. Możesz

– Każdy trening polega na tym, że opanowujesz jakąś technikę poruszania się, ale w Taiji ruchowi zewnętrznemu, ruchowi ciała, towarzyszy ruch uwagi