• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki. T. 3, nr 5 (1 czerwca 1838)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki. T. 3, nr 5 (1 czerwca 1838)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Pismo to wychodzi trzy razy w tydzień to j e s t : w Ponie­

działek , Środę i

_& „g ić j

jl IT E R ACRI.

po poliidńiu.

ZBIERACZ

Zaliczenie na 3Gść Nrów wynosi Zip.

6 i przyjmuje-się w li s i ęga rn i C z echa • w handlach Kocha

i Schreihcra.

PfYTUK i CzdŚKWCA ' ił- 1838 Roku.

T A J E M N IC A .

Z WŁOSKIEGO PANA KOWANI.

( dalszy CIĄG. )

Noc była ciepła , wonią tchną- ca , zasiana gwiazdami, jedna 7. owych szczęśliwych nocy, jakie tylko pod pięknem, włoskiem niebem bywają. Księżyc jeszcze nie zajaśniał na błękicie; lecz się zdawało, jak gdyby czyste, świeże powietrze udarzone było zmarłego dnia promieniem, który tój chwili posrebrzał słabym bla­

skiem roskoszną willę medyeej- ską, ten klejnot Apeninu. W szy ­ stko oniemiało do kola; nawet lekki wietrzyk zdawał się bydź snem utulony, ani szmer zdroju, ani szelest liści nie zakłócał spo- kojnośei przyjemnej — w całej o- kolicy tak głęboka osiadła cisza, żeś mógł prawie słyszóć bijąee serce w młodzieńcu , który owi­

nięty szerokim płaszczem, mając głowę ocienioną szeroką pilśnią , szukał schronienia za posągiem

Syłwana, w pobłiskośei gajndzi- kiemi zarosłego różami. W m iej- sen tern sprzyjały mu niewymo­

wnie gałęzie dwóeb wierzb pła- czącycb, które się aż ku ziemi zwiesiły. Chwilami wychyłuł się on w ogród i . nadsłuchiwać się zdawał, a gdy spłoszony ptak pośród gałązek, ezaSćm liś c ie m

zaszeleścił, wtedy wzdrygnął się cały, ale któż odgadnie, ezylo z bojaźni czy z oezekiwania?

Młodzieńcem tym był Euge­

niusz, którego milcząca niewia­

sta przyjąwszy u małej fórlki, zaprowadziła do ogrodu i wska­

zała mu tajemne to schronienie, tak odpowiedne lej miłosnej przy­

godzie. N ie w o la szepnęła mu do ucha , aby czekał w milcze­

niu , pokąd go znowu nie w y­

wiedzie z ogrodu , poezem od­

daliła się i znikła śród gęslwi gaju.

Eugeniusz wstrzymując ‘ od, dech w piersiach, stanął jak wry­

ty, ani się puszył z miejsca, mnie­

mał , i& to wszystko jest tylko

(2)

)°?°( 5 4 )° ł° ( snem u lo tn y m , i nie śmiat Sobie nawet wyobrażać sw ojego szczę­

ś c ia , bojąc się , ażeby go nie sp łoszył. Lecz gd y jesz cz e tym chw iejnym oddaje się m yślom , ju ż oto urocza nieznajom a, lekka jak pierzchliwa S yllid a, niespo­

dziana jak d u c h z nadziem skich krajów , który pozostałego od w ie­

dza przyjaciela , p ojaw iw szy s ię , stanęła nieruchoma pośród dwóch wierzb plączących jakby posąg z m arm uru. E u gen iu sz rzucił się jćj natychm iast do n ó g , odśzedt prawie ml zm ysłów i nie wiedząc co c z y n i, w yciągnął do niej ra­

m io n a , jak do bóstw a, którego z. o tę s k u i en i e m w zyw a n i y . W s z y - slkie czucia p odziw ienia, zach w y­

tu i zlęsknionej m iłości w yryły się na je g o tw arzy. Piękna nie- zuajoma zrozum iała go i pier­

w sza m ów ić zaczęła — dźw ięk g ło su jćj był tak s ło d k i, jak dźw ięk liarm onik i, przyjem ny, miękki i drżące, jak m elodyjne lir zm ienię arly, gdy po strunach jej nieśm iała ręka posunie.

« E ugen iu szu ,» zaczęła m ó­

w ię: « k rok, którym u czy n iła , niech ci służy za dowód , że się nasze dusze wzajem nie zrozu ­ m iały, i że serce m oje oddaje się tobie bez granic. Obym lej

niew ysłow ion ej m iłości mojej ni­

gd y nic m iała żałow ać powodu -—- in a cz ej, w ołałabym była nigdy nie ujrzeć dnia ja sn e g o ! — Mi­

ło ś ć , i i w aż E u g en iu szu , m iło ść , której się poddąjem y, zguhićm is m o ż e , zgubić na z a w sz e, zgu ­ bie jedno i d ru g ie; dla tego słuchaj m nie E u g e n iu s z u , i nie wahaj się w twym u m yśle, ch w ile te są dla nas u ro cz y ste, n ie­

o c e n io n e .— Ja znam cieb ie, mój drogi przyjacielu ,» rzekła d a lej, zajm ując m iejsce na podstaw ie iiosągu : •Z n an i ciebie i w sz y ­ stkie tw e stosunki od c h w ili, w której oboje zeszliśm y się w klonow ym gaju , gd ym sama , n iew id zia n a , p o str z e g ła , jak w ślad szedłeś za m oim krokiem , gdym słyszała tw oje w estchnienia i tęskne s ło w a , klórćmi ciebie m iłość ku m nie natchnęła — ta m iło ść , ta św ię ta i czy sta , którą śniłam w moich lataeli dzićeię- r y c li, kt<»i"» cią g le b yła pieści*

d łem moi cli dni m łod ocian ych , słodkićm m arzeniem m oich nocy.

T ę m iło ś ć , tę m rzonkę mojćj w y o h ra żn o ści, o którćj w ątpi­

łam , aby kiedy istn ieć m ogła na z ie m i, są d z ę , żem w lw em sercu zn alazła, i dla tegom to pokonała w sobie opierający się

(3)

)°ł°( 3 5 )°ł°(

Wstyd dziewiczy, otaczałam cię w k;iz.d c i i i m iejscu, śledziłam twoje m ieszkanie, bada lani kry- jów ki twojego serca , twoje na­

dzieje , twój stan i obyczaje, wtajemniczyłam się nawet w tw o­

je nałogi i urojenia — tak przej­

rzała iii twe serce, ja k ó w zdrój źwierciadlany, jeszcze tylko w y­

magani jednej próby, bym ei los mój na zawsze powierzyła !» To rzekłszy, zamilkła wysilona, jak gdyby tein wyznaniem za wiele trudu poniosła. W ałów ach jej pe/c bijała się to tkliwość to po­

w a g a , która serec Eugeniusza . przenikała i roskoszą i żałością, wznioślejszą nad wszelkie opi­

sanie.

« Próby wym agasz! » rzekł na­

reszcie , «może próby wierności?

Ali żądaj, ja ei moje życie po­

święcę ! i —

Glos mowy jego był tak tkliwy i taką tchną! szczerością, iż u- snWał wszelką wątpliwość. E u ­ geniusz wyraził w nim całą po­

tęgę sw ojego przy wiązania, całą szczerość sw ojego serca, zupełne poddanie się i najclięlnićjszc po­

święcenie — niepodobna było za­

poznać prawdy lego uczucia.

« W ierzę c i , kochany E u ge­

niuszu ,» zabrała znów u głos pię­

kna nieznajom a, przytuliwszy młodzieńca do swego łona, < w te- rzę e i , a jednak żądam , abyś mi złożył przysięgę. — Jcsl/.eś ty dostatecznie odważnym do w y p e ł tli ei i i a j ed y n e j p o w i n n o ś e i , którą przymuszona jestem w ło­

żyć na ciebie dla naszego spół- iiego bezpieczeństwu ?»

Poczćin podała mu drżącą, pieściwą rękę; z drżeniem ujął ją Eugeniusz w sw e dłonie i przy­

cisną" SZV do ognistych ust sw o ­ ich zawołał z zapałem i «Żądaj, jestem golów na wszystko !»

«Juzem ci wspominała, że miłość nasza zgubić nas m oże;

a teraz ci Mwiad'at{t, iż nieza­

wodnie nas z g u b i, jeźli najgłęb­

sza lajetnnica nie osłoni naszego związku. Miłość naszę ukrywać należy przed wszelką żywą istotą, i gdyby to sprawić można, elieia- łab yin , aby nawet światło dnia i to pow ietrze, co nasze west­

chnienia u n osi, nic o niej nie wiedziało. Dla tego przysięgnij mi na w szystko, eo tylko dla ciebie (tliłem i świętem jest w nie­

bie i na ziem i, przysięgnij mi;

że zadowolony moją m iłością, nigdy nie będziesz się Starał ani mnie |H)znać, ani widzieć s ię , ani tćż mówić te mną , dopokąd

(4)

)° t° ( 3 6 )ojo(

ja wprzódy miejsca i sposobności nie wyznaczę; przysięgnij m i , ze ly , nieczuły na wszelkie po­

dejrzenie , nieprzystępny naj- muićjszćj ciekawości, nigdy mnie pytać nie będziesz ani oobeeną ani o przeszłą w życiu mojem posadę; przysięgnij m i, że nie będziesz się starał nawet o na­

zwisku mojem dowiedzieć I »

«Jako ? nie wolno mi wiedzieć nawet twego nazwiska?# przer­

w a ł wzruszony młodzieniec. —

» Obawiasz się w ię c , ażebym cię nie zd ra d ził? O jakże nie­

szczęsną jest tajem nica, przez którą tak okru tn ą, tak nieludzką się sta jesz ! #

«Ja się niczego nie obawiam od ciebie,# odrzekła z boleścią piękna nieznajom a, «ale lękam się o twoje życie ! — M a m ie ci znowu pow tórzyć, kochany E u ­ geniuszu, że miłość la mogłaby nas o śmierć przyprawić? O k ro ­ pny wyrok przeznaczenia zawie­

szony jestnad moją gło w ą, grożą­

cy tysiącem śmierci każdemu , który do mnie n a le ż y ;— jedy- nLe miłość, czysta i nieskończona, pełna szczćrości i zaufania, m i­

łość, która mi przyświecała od tiajrańszveh dni mojćj wiosny, która rzadko na tym ziemskim

padole przem ieszkiw a, mogłaby jeszcze swoim różanym blaskiem rozjaśnić moje życie posępne —- niestety, raz tylko zdało się m i, żem widziała jć j uśmiech; aż oto jako zwodnicza mara , jako znikomy sen nędzarza o szczę­

ścili, ulatuje przedemną, i czyni mnie biednićjszą; a niżeli by­

ła m — ju z byłam bliska szczę- ścia , ju ż przed wschodzącą zo­

rzą wyjaśniało się moje niebo’, wtćm je znowu chmurzą obłoki, i nie zostawiają m i aby jednej c h w ili, o kiórćjbym wspomnieć m o g ła , żem w niej była szczę­

ś liw ą !— Oddal się w ię c , mło- dzićńcze, zaponitiićj o tej ro ­ zmowie , o tćm m iejscu, o le j godzinie, a nawet o mej postaci! « T o rzekłszy powstała i cbciala odejść; lecz Eugeniusz owła- dniony potęgą ż a lu , który w y­

raziła w swych słowach, w strzy­

mał j ą , i rzuciwszy się znowu przed nią na kolana, b łag aln aj- tkliw szćm i w y r a z y :

• N ie d o zw o lę , abyś mnie o- puściła, niepodobna, abym zniósł tę m ęczarnię; los m ój ju ż pad I na zawsze, przeznaczenie uwię­

ziło mnie przy twoich nogach, serce moje ulgnęło w uroczym wdzięku twego głosu ! K lokol-

(5)

wiek je ste ś, jakkolwiek straszna o ta c z a cieb ie tajem n ica — pod- daję się twojemu ; W y k a zo w i, poddaję się cały, bez wszelkiego w arunku— bez ciebie, życie mo­

je u id miałoby żadućj dla mnie wartości {«

Dama zachwiała się usłysza­

w szy takie w yznanie, zaledwo zdołała ukryć swoje wzruszeńie;

oparta się o m arm ur, schyliła się z tkliwością do klęczącego i rzekła słabym głosem , przytu­

liwszy Swoję rękę do je g o skron i:

» A li, mój E u gen iu szu ! dałby B ug, abyś ty mnie nigdy, nigdy n ie z d r a d z ił! ,

Eugeniusz pud ni os I oezy do góry, w elo n , który dotychczas złotą iglicą był upięty, przez poruszenie spłynął na jej ramiona i odsłonił mu cały widok uro- czćj tw arzy, pobladłćjgłębokićm uczuciem > tęsknotą i bojaźuią;

łza jaśniała w jćj o k u , spromić- ninna blaskiemwieczornćj zorzy, jaku perła rosy w (ijolkii.

Z zapałem rzekł młodzieniec te słow a: «Przysięgam dotrzy­

mać Św ięcie, co osądzisz za rzecz potrzebną ! Byłeś m ię tylko ko­

c h a ł a , byłeś mi była w ierną, nie będę się troszczył ani o ta- jem nieę ani o twoje nazwisko. — Będę w siebie w m aw iał, że dla

)oto(

uszczęśliwienia śm iertelnika, a- nioł zstąpił ua ziem ię, a serce moje wynajdzie dla ciebie na­

zw isko, którein żadne inne nie zabrzmią usta. Oto weź moje słowu — przysięgam , że będę ezeił tw ą tajem uieę!»

1 Eugeniusz dotrzymał swej przysięgi. Był lak szczęśliwym , że wszelki nadmiar lego szczę­

ścia, byłby zniszczył ten błogi stan duszy jeg o , N ie pytał się, nie badał, nie dociekał,-—-• po­

kładał zupełną ufność w swojej kochance , — serce jego było za­

spokojone , czysta dusza mło­

dzieńca nie wymagała więcej.

Dopokąd sprzyjały piękne w ie­

czory jesieni, dotąd trwały scha­

dzki kochanków na tern samćiu m iejscu, o tćj samej godzinie;

rozmowa ich by ła zawsze tkliwa, c z u ła , pieściw a, i tą słodką po- sępnością ow iana, która często stanowi najwłaściwszy wdzięk rozmowy kochanków. Eugeniusz rozpowiadał jej przygody swego ż y c ia , Swoje usiłow ania, uczu­

cia ; ona czytała w poezyjnym jego um yśle, unosiła się tein sercem pełnćm ognia, tkliwości i boskiego natchnienia; obok niego odbywała podróże po całych W ło sz e c h , przechadzała się po klasycznćj ziemi starożytnego

(6)

)°$°( 0 8 )°ł°(

R zym u , żeglowała po Tyrefl- skićm Morzu; śród wonnych gajów pomarańczy i cedru, przy jego huku przysłuchiwała się śpiewom gondolierów w zatokach Adryalyekiego 31orza, zachwy­

cała się cudami, które widział n sw ć n i życiu • szczylnćmi my­

ślam i, klórćmi się napoił i które teraz z rOśkoszą ezerpiąc z przy­

pomnienia, z czarodzie jska w y- mową stawił na widoku Cieka­

wej swój kochance, Potem poili się błogieni szczęściem milczą­

cej m iłości, a młodzieniec pa­

trzał w łzawe oczy swojej ko­

chanki , w których przy drżącym blasku księżyca przebijał się w y- raz anielski, — przyciska! ją do swego łon a, ponawiając przy­

sięga; swój iiiczłomućj wiartió&i.

W tedyto objęła go Zft szyję j rzek,a z płaczem: << O mó j Eu­

geniuszu , dla czegóż natn nie wolno opuście to w ięzienie, i jak swobodne powietrze przela­

tywać z kraju dó k rajo, jak d wa gołąbki z gniazda do gniazda;

dla czegóż Mam nie wwłuó ste­

rować po rozległych inorzaeb i z sobą W parze, podobni dwóm łabędziom płynącym w świat da­

leki , widzieć za sobą znikające wybrzeża! — Praw da, że kraj w ło sk i, ten przybytek raju, któ­

rego tiie znajdztrm na rałćj kuli ziem skiej, jest naszą rodzinną ziemią; lecz bez m iłości, bez posiali a nia kochanego przedmio­

tu — czćinże jest dla nas la kraina?

— « W szelako ,» dodała z posę­

pnym uśmiechem , « dla nas, dla miłości naszej wszędzie jest raj na ziem i, ten nędzny kącik do­

statecznym jest do ukrycia na­

szego szczęścia, — Dla tego nie tęsfcflijmy dó obcych krajów;

gdzie indzićj żylibyśmy może w p u s ty n i, na w y g n a n iu , w prze- bylku jęków i płaczu, — tli je- s eślny nierozdzieleni, na wieki jedno przy drugiem — więcej nie wymagam od przeznaczenia ! •

I z tkliwością przytuliła go do sw ego łona, jakby obawia jąć się, ażeby nie uleciał« albo ażeby go nie wydarł nieprzyjaciel jaki, to znowu trwożliwie badała jrgó oczy czy się nie zmieniły, azali nie Ozięble Kt nią patrzyły, ló pieściła się jego długićmi w kę­

dzior płynąeemi w łosy, przyci­

skając g ło w ę je g o do swujćj pier­

s i , jak gdylw zasłonić ją ehciała przed śmirćWtiytn ciosem , który tylko dla niej widomy, unosił się nad jćj kocliankiein.

Eugeniusz widział w tćj pię- kućj postaci urzeczywistnione swe ideały i sądził, że się w

(7)

)°t°( 39 )°1°(

li ić j wszystkie sny ziemskiej szczęśliwości jego sjielłiily. Ona l»yla jedyną myślą, która go przez cały dzień wyłącznie Zaj­

mowała, w niej żył on bez u- stanku, w niejza warte były jego życzenia , nadzieje , roskosze dla umysłu i serca — wieczór spę­

dzony przy jej boku , był dla niego ittebein na ziemi. Prawda, iż w duszy jego powstawały cza­

sem powątpiewania, lecz to były tylko m głyciem ne, które słońce oczu jój natychmiast rozpraszało;

prawda, iż korciło go czasem dowiedzieć się koniecznie jaki jestjćj stan , stosunki i nazwisko;

ale błagające wejrzenie jej po­

skramiało jego ciekąwość, prze­

nikając go taką czcią i uszano­

waniem, jak gdyby z świętych tajemnic cbciał zuehwałą ręką zedrzeć zasłonę. I uprzćjmy je- nijusz poezyi wstąpił znowu do jego duszy, osłaniając kochankę w formy, przymioty i uczucia wyższego jestestwa, którego acz nie widzimy, czujemy jednak, że jest przy naszym boku, i którego acz nie znamy, wierzymy jednak , że istnieje. ,W pieśniach natchnienia opićwał kolebkę, w której ona ujrzała dzienne świa­

tło , krainę, która dla .niej była

rndzinuem miejscem , w ytirzwa, gdzie w młodocianym wieku wio­

senne deptała kwiaty; o tern wszystkićm śpićwał jak o wyż­

szych i nieznanych światach, z których wszelkie spływa b ło ­ gosławieństwo, skąd pochodzą wszelkie przeczucia szczęśliwo­

ści , i wszelkie natchnienia »ą»

palu ; śpiewał światy, które tylko zachwycony umysł poety widzi i które pęzel jego ludziom w o- b r a z a c h przedstawia.

Tym czasem nadeszły słotne dni późnej jesieni, a nocne schadz­

ki w ogrodzie Pralolino stały się rzadsze i krótsze.

• Niezbędna potrzeba ,» rzekła nieznajoma jednego wieczora do Genueńczyka, •przymusza mnie wyjechać do Floreueyi; stano­

wczo wymagają po mnie moje stosunki rozłączyć się z tobą na kilka tygodni; dla lego przy­

muszona jestem żądać od ciebie jeszcze drugićj ofiary. — Nie od­

dalaj się na żaden przypadek z Ićj samoloości i czekaj — jeżeli nie z zupełną spokoju ością umysłu, przynajmnitj bez okazywania najmniejszego smiiłkij — mego powrotu, który tęsknota moja za tobą ile możności jak najry­

chlej przyspłeszy I — Przyrze-

(8)

)°?ń( 4 0 )°ł°(

kniesz mi to Eugeniuszu? przy- sięgniesz m i, / e In uczynisz ?»

• Jeżeli mnie upewniasz , że powrót' I wój niezawodnie wkrób ce nastąpi— przysięgnę chętnie!

ponieważ w iem , że cię lo u- spokoi. *

Tajemna trWoga przejęła diSe«

szczeni młodzieńca gdy wymówił le słow a j by łoto ja k ieś n iesp o ­ kojne przeczucie, którego nie mógł pokonać w swojej duszy.

Niezna joma zamilkła na chw i­

lę , jak gdyby cała jej dusza ję ­ drni ważną zajęła się myślą, jak gdyby się radziła najskrytszych uczuć swego serca ; puczem za­

klinając g o , wyciągnęła ku nie­

mu rękę i z płaczem rzekła: „Niech i tak będzie, słuchaj mnie wkjd »

Gdy to rzekła, dał się sły- szćć na u lic v zgiełk ii iespodziany, który w połiliskośei schron lenia naszych kochanków , jak turkot pow ozów , jak tcntcnt koili , jak chrzęst zbroi koło muru prze­

ciągnął.— Rażące światło rozlało się po całym ogrodzie Pratołino, .a w noc błyskały koleją pocho­

dnie , podczas gdy tysiące g ło ­ sów wołało : «Niech żyje książę ! Nasz książę miłościwy !»

Nieznajoma slrętwiała z prze­

strachu , a po cliwili przyszedł­

szy do sieb ie, pobladła na całej twarzy i zaczęła z trw ogą i po­

dejrzliwie rzucać wźrokictB na wszystkie strony. • Uchodź , ll- chodź Eugeniuszu , > rzekła drżą­

cy iii i przytłumiony iii g ło s e m ,

» uchodź z tych miejsc jak naj­

spieszniej ! — pamiętaj o swojćtn przyrzeczeniu, nie zapominaj coś p rzysiągł, wkrótce o mnie usły­

szysz !»

I nie Czekając óuwowńedzt, rzu­

ciła się W przyległą aleję i uni­

knęła: jak błędne światełko no­

c n e , które zwodniczym blaskiem na chwilę m ig n ą w s z y gaśnie i jeszcze większą ciemność pozo­

stawia. Eugeniusz stanąłjak pio­

runem rażony — nie był wstanie postąpić z m iejsca$ wzruszony W głębi serca tajemnicą swojćj m iłości, długo patrzył wmiej- s c e , wktórem zniknęła. Potćin oparłszy o posąg swoje skronie tak zimne jak i ten głaz mar­

murowy, życzył sobie śmierci, gdyż w sercu jego powstawało jakieś przeczucie, iż szczęście jego już na zawsze zniknęło,

(DOKOŃCZENIE NASTĄPI. ) (

W Krakow ie, Czionkaihi Józefa Czecha.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(O Id Póem .) Kiedy Amerykanin przedsię- bierze zwiedzić Europę, długa przeprawa, k t ó rą prze być musi, jest przewybornem dla niego przygotowaniem. Oddalenie się

Jednćj z nich pytał, ażali niejest jego matką; drugićj, azali niejest jego małżonką, a trzecią i na jmłodszą mniemał być jego córką.. — «A dla czegóż

wał tam także, lecz zawistne wkrótce przeznaczenie jego dało mu poznać uczucie dotąd niezna­?. ne ukazując mu w córee

sną pracą, lub kopijami dobrych wzorów kościoły swoje zdobiły... T a szkoła zwana także toskańską, mało podaje w zorów idealnćj p ięk ności, jćj zw olenn icy

najmniej o takich donoszą nam dzieje trudniły się haftem, a haft jest także gałęzią malarstwa • Owa sławna H elena, która w dawnej Grecyi do wojny

re co kilka lat się odmićniają, których edycyi połowa idzie na obwijanie, a na których i tak jeszcze pp.. księgarze

stkich stron , bądź pieszo, bądź konno, bądź w omnibusach do ogniska żelaznych kolei spieszyli. Ze wszystkich ulic miasta sypali się rojem na m iejsce, gdzie były

rzystą zasłoną ńa bladej pięknej twarzy, na której smutek się m alow ał! Oko jej ciemne nie ziemską, ale niebiańską miłością rozognione , rozrzucało śród