• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki. T. 4, nr 5 (12 września 1838)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki. T. 4, nr 5 (12 września 1838)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Pismo to w y c h o d z i_______ > _________ Zaliczenie 3Ość trzy razy w tydzień T

W t Bib A

Nruw wynosi Zip.

to je s t : w Ponie- M B M M2d M M i * 6 i przyjmuje się

w

działek, Środę i __ księgarni Czecha,

Piątek i o drugiej

LITERACKI.

w handlach Kocka

popołudniu. i Schreibera.

Środa 12 Września N-r 3. 1838 Roku.

NIEROZSĄDNY ZWIĄZEK.

Artnr Łeba u , nieposiadający nic oprócz nadziei w pięknym swym talencie, w dwudziestym loku wieku swejjo rzucił się w od- męt wielkiego świata P aryża, w ten odmęt chłonący największe majątki, najczćrstwicjśze zdro­

w ie , i najpiękniejsze przymioty niebacznej młodzieży. Ugania­

jącego się za roskoszatni mło­

dzieńca ujęła W sidła swoje trzy­

dziesto- letnia wdowa pani d’Hol- bac; obdarzona od losu milio­

nowym majątkiem a od natury asach wycającćmi wdziękami, A r­

tur kilka razy spotka wszy ją w to­

warzystwie lak dalece zajęty nią został, iż władającej niem na- miejęlności pokryć nie miał siły*

Pani d’H»lbuc, która mimo zbyt ponętnych zalet prawdziwych uczuć miłości do tej chwili ani w nikieiii nie wzbudziła ani sama nie znała ; zachwycona więc zo­

stała hołdami niedoświadczonego młodzieńca ; z zalotnicy stała się

kochanką, za obce jej doląd ro- skosze, sprawcę tych, hojną dło­

nią obsypywała złotem , złotu t serce jej należało do Artura, lecz pojąć go za małżonka wzbraniały jej stosunki rodzinne. — A r­

tur dopiero zyć zaczął na św ię­

c ie , jeszcze nic był tyle ze­

psutym aby poniżenia s tego po­

wodu nie uczuł, lecz wrodzona słabość duszy, brak doświadcze­

n ia , i odbierane dary, wpajały weń uszanowanie synowskie któ­

re nadawało święty urok uczu­

ciom przejmującym g o , i pozba­

wiało zwolna wolności działa­

nia. W uniesieniu doznawanego szczęścia nie spostrzegamy osno- wająeych więzów które polum na próżno zerwać usiłujem y.— Nie­

ubłagany czas w wdziękach wdo­

wy piętno ubiegłych chwil zo­

stawiając, zerwał nareście zasło­

nę z oczu biednego Artura; a urok miłości zniszczony zosta­

wił tylko miejsce wstydowi.—

Chwila ocknienia nadeszła; Ar­

tur uczuł nicość swojego istnie.

(2)

)«i»( 34 )o$o(

nia; mnło znaczące zdarzenie mo­

gło odkrywszy jego tajemnicę zamknąć wstęp do przyzwoitych dom ów; pojął całą okropność swego położenia, i przyszłość w przeraźliwym światłe przed­

stawiła się jego myśli. — Odtąd, uczuwszy ciężar znienawidzone­

go związku, nieszczęśliwy w ro- stargnieniu szukał zapomnienia.

B ale, koncerta, widowiska na­

stępując spiesznie po sobie za­

głębiały go w odmęt zapomnie­

n ia, dopokąd nowa namiejętność nie ocuciła go na nowo , aby na sroższe cićrpienia go wskazać.—■

W iele młodzieży i kobiet lepsze­

go tonu, uczęszczało do domu pana Devillas majętnego kapita­

listy. Artur dla zabicia czasu by­

wał tam także, lecz zawistne wkrótce przeznaczenie jego dało mu poznać uczucie dotąd niezna­

ne ukazując mu w córee gościn­

nego gospodarza zadziwiające stowarzyszenie wszystkich zalet płeć piękną zdobić zdolnych.—

Panna Devillas miała piękne nie­

bieskie o c z y ; jasne włosy, któ­

rych pierścienie ocićniały regu- łarnej twarzy r y sy ; usta nie zbyt m ałe, lecz umilający takowe u- śmićch nadawał całej postaci nie­

biański urok. Harakter łagodny

i postępowanie W każdym wzglę­

dzie znamionujące troskliwe wy­

chowanie zniewalało jej serca wszystkich. — Artur poznał Ma- ryą, pokochał i jedynym jego moości. Upojony miłością zapo­

mniał n iestety! o nierozsądnym związku krępującćm jego wol­

ność żełaznemi okowy i slawa- jąećm na przeszkodzie pozyska­

nia szczęścia. — Przystojny, u- przejmy, pełen święlnych wiadu- iności wkrótce pozyskał serce dziewicy; pan D evillas, upatru­

jący w szczęściu jedynćj córkt własne szczęście « zaledwie o u*

czuciach kochanków uwiadomio­

ny, myślał tylko o połączeniu ich nierozerwauym związkiem.

— Od tej chw ili walka wewnę­

trzna powstała w duszy Artura, pojmował on iż narzeczony Ma­

ryi , kochankiem pani d’llolł)ac być nie powinien. — Na próżno usiłował zniszczyć przyzwycza­

jeniem wzmocniony związek. Nie kochał już pani d’Holbac pamię­

tał atoli dobrodziejstwa od niej doznawane, a wspomnienie tych­

że do rospaczy go przywodziły.

Znając harakter wdowy drżał na samą myśl aby taż wyśledziwszy jego miłość nie starała się zgu-

(3)

«■!«( 3 8 )ni®{

juH go uwiadamiając Maryą o d a w n ie js z y c h sto su n k a ch . W te m c<*iit ile m o żn o ści starał s i f p o ­ st ę po w a ć o s tróź n i e . •— Od d z ie s i ę -

c i i i lat m ićszkając w dom u pani d’łf o lh a e i każdego w ieczo ru sk ry łem przejściem u d aw ał się do pokoju tejże 5 jedna ty lk o z a u ­ fana słu żąca w ied zia ła o te'm.

S ta ra n n ie ukr r w a n y len zw iązek n ie p ew n ćm i tylko w y r a z y obja­

w ia ł się niekiedy w to w a r z y - stw a c h w y ż sz e g o r z ę d u . T y m sp osob em ła tw o było roskocba- n em ii A r tu r o w i ca łą tę b islo ry ą uk ryć przed tk liw ą M a ry ą ; po- cb leb iał t*ń so b ie , że czu jn a ba­

czn ość w d o w y podobnież o s z u ­ kaną do c h w ili zaw arcia ślubu b y ć zd oła. W t e m stan ie rzeczy n a d szed ł ostatn i dzićń p rzed ślu ­ b n y . — S w ię ln y blask księżyca o lś n ił u lice P a r y ż a ! W s z y s tk o tu y śla ło o sp oczyn k u w s t o lic y św ia ta u c y w iliz o w a n e g o . Jedna ty lk o kobieta o sło n ięta szćrok iemw f * płaszczem stoi inepoeuszona u w n ijś c ia w sp a n ia łe g o p ałacu . W ź r o k p r zen ik liw y u tk w iła w o- ś w ietlony cli oknach s p rzytłu m io­

n ym o d d ech em śled zi n ajm n iej­

s z y s z e l e s t , n ic nie w id zi nic nie s ł y s z y , ty lk o g ło s w e w n ę tr z n y z a z d r o ś c i, p o w ta rza ją cy jćj n ie ­

u stan n ie : c z e k a j; on tam j e s t . — S z c z ę śliw a M a r y n , w to w a r z y ­ s tw ie n a r z e c z o n e g o m a r ż y « u - śinićcha jąećj się p r z y sz ło śc i. J u ­ tro b ow iem mu m u w ie c z n ą w iarę za p rzy sią d z. Z apom inającv prze­

sz ło śc i A r tu r rac b oję m inuty d zielące go od ch w ili w której j ą jak® m ałżon k ę do Serca b ęd zie m ó g ł p r z y c is n ą ć , m ysłał że jutro po raz ostatn i w y jd z ie z dom u pani d’J I o lb a e , a potem pod opje- k ą o jca m ałżonki b esp :eczn c p rze­

c iw jćj prześładoWaMJ u sc h r o n ie ­ n ie dla sieb ie zn ajd zie. N iero z- iin ś ln y ! m a rzy o czekającym go s z c z ę ś c iu Stojąc nad przepaścią m ającą g o poebłonąib W tein p ół­

n o c u d e r z a j A r tu r u śc isn ą w sz y M aryą oddala się do dom u , lecz z a I e d w i e p rzeb ył p r ó g pałac u 11 i e - pojęte u czu cie przejęło g o do g łę ­ bi d o s z v , i c z o ło j e g o za sęp iło . C óś o e z v j e g o elicą ro sp o zn a ć, w p atru je s i ę , lecz w id z i tylko jak b y ru ch o m y cień s p ie s z n ie przed n im u c h o d z ą c y ; podw aja krok aby g o d o ś c ig n ą ć —- n a d a ­ rem n ie— na zakręcie u licy zn i­

k n ą ł m u n a g le. — P a n i d’H olb ac w r ó c iła d o sw o je g o d o m u , zale­

d w ie zdjęła osłan iający ją płaszcz g d y A rtu r w sz e d ł d o jć j pokoju.

W z r u s z o n y je s z c z e w id ziad łem

(4)

)°f°( 36 )o$o(

które go tak niepokoiło drżał jak listek wiatrem jtBłysanył, Chcąc atoli pokryć władające nim w zruszenie czyni jćj tkliwe w y ­ rzuty dla czego sobie tyle trudu za d iję w oczekiwaniu na, je g p przybycie. Z wdzięcznością rzrkłf

» przyjmuję tę praw dziw ie rodzi­

cielską troskliw ość; łeczzarazctn cierpię (j® tj|m iż podobnćm cz u ­ w aniem niszczysz zdroWtę t w o- j ę . » — «N ie w d z ię c z n y ,» z udaną słodyczą odrzekła * «dawnićj nie- żaKfeś się fla t o , znajdowałeś bowiem tysiączne1 powaby wtćm w szystkieni co cię o m ejm iło ści przekonać m ogło. T e ra z , nieste­

ty ! zapom niałeś czynionych mi przysiąg. A rtu r ze, czyż ju ż zu- pełuie zniszczone to szczęście któ­

re w mej łatw ow ierności za w ie­

cznotrw ałe u w alałam ? Pipłwię*- ciłam ci w szystk o ufając twym słow om m iło śc i, które tak u ro­

czny skutek na mnie w yw ierały, pochodząc z ust twoich i twćm pełnem ułudzenia przysięgom które in n ie; młodą jeszcze ko­

bietę św iętym w ydarły ob ow iąz­

kom . N ie pamiętasz że tćj chw ili gd y po ją w szy t w e s e r c e w zn io­

słam cię sp oziom u gd zie cię nie- spra w ied liw ość losu pogrążyła ?

W ten czas to nazyw ałeś mnie

aniołem poeteszyeiefełn , ja ufa­

ją c tym słow om w tajemnicy mi­

łości naszej zdeptałam ziemskie cnoty. Uw ażałam cię jak nadziem­

ską istotę, A rturze, czyż się omy­

liłam ?!'— Słow a te |,ikbvpioru- n ów y pocisk ugodziły w duszę Ar­

tura; pani d’H olbac była dla niego m atką; Marya kochanką, cier­

piąc m ilc z a ł, nie mogąc się na opuszczenie ostatniej odważyć,, pierwszej nieśmicjąc obrazić.—

Pani d’Holbac zrozum iaw szy to m iłe zenie z rospaczą dodała. «iNie om yliłam się w ię c ; ty innie już nic kochas z ! zd rad zona jestem ! « Okropność położenia działając silnie na um yśle Artura wska­

zała mu potrzebę oszukania jej jeszcze choć czas niejaki , stkli- wem w ięc wejrzeniem zbliżył się ku niej i tle m ożności starał się o bes z a sad u ości podejrzeń pt)- wziętych przekonać. Clrytra Wtło- Wa zanadto miała [irzebiegłości aby jeg o ząm.taru nie zrozum ieć, lecz obecność Artura tak była do jej szczęścia k onieczną, iż po­

siadanie jego pod jakiutkołwick pozorem było dla niej nieodzo­

wnym: — «Tak A rtu r ze,» za Wo­

łała , « wierzę w twą miłość. Ona stanow i szczęście m ojego życia!

Lecz jestem zazdrosn ą; drżę o

(5)

)°ł°( 37 )°f°(

przy szło ść. W ybacz mi to ■—• <1 la czego jesteś lak piękny ! Ali ! ponęty świata mogłyby innie po­

zbawić szczęścia którego dla sto­

sunków rodzinnych jawnie uży­

wać nie mogę. Ja tylko dla ciebie zye pragnę; chciej podo­

bnież inote silę odwdzjęezyjh To cii,gir przed światem udawanie jest dla mnie nieznośne ; zerwij- mv śmiało zaporę rozdzielającą n a s , tej jeszcze nocy opuśćmy ten kraj a pod pięknem W ioch niebem i będziemy błogie pędzić c h w ilę .» — «O nieba !> przelę­

kły przerwał jej A rtur, «to być me m oże, przez wzgląd na sławę pani zezwolić na 10 nie m ogę,» —

» Przewrotny człowieku ! « rze- kła pani d’H olbae, nie,zdoła jąe dłużej gniewu swojego powścią­

gnąć; «zapewnie to w objęciach Maryi nauezyłeś s,ę obojętność okrywać udani, miłością?* — «Ja- kież. to imię wyrZekłaś patii ? « drżąc wyjąkał Artur, — •N ę ­ dzniku, uwodzący razem dwie kobiety ! wyczek lam imię twej narzeczonej, imię tej, k lorą jutro zaślubić pragnąłeś. Nierozwa­

żny, mniemałeś iź się to przeile- mną ukryęr .Nie, nie ! niegdyś przez Niebo skojarzony, dziś przez piekło stwierdzony zwią­

zek nasz jest nierozerwany. Ju­

tro , jeżeli tego potrzeba będzie pójdę do Pana Oeyjłlas wyznam wszystko i kosztem własnćj hań­

by-pozbaw ię cię zamierzonego szezęśi‘ia. * Ntps/' zęśbwy inło- dsleulćć Ż rospaezą prze widując*

następstwa tego kroku , s prze- pełnionćm boleścią sercem , za­

w ołał: a Niestety ! sam więc zni­

szczyłem szczęście przyszłości mojej ! w grobie tylko znajdę ko­

niec inyeli cierpień!"— Przera­

żona o tlowa starała się najłago- d n i e j s z Ćmi wy ra-zy zatrzei1 wyrzeczonych stów. « Za po mniej Maryi," powtarzała nieustannie,

» ona cię poynte tak jak ja nie kochała, chwile są d rogie, w y­

biegaj : hańbę tub ucieczkę na­

szą...—• Po chwili miłezenia z gorzkim uśmićcbem rzekł Ar- tur: «Rób P#ńi CO cbccsz S twoją oliarą; lecz w imię N ieba! za­

klinam c ię , niech to zostanie wieczną tajemnicą pokryte.» — W fcilka godzin po tćj rozmo­

w ie , Artur w towarzystwie pani (1’Holbac w pocztowym powozie przebył rogatki Paryża. W tćj samej prawie chwili powabna Ma- rya zajmowała się ślubnym ubio­

r e m , z jakąż troskliwością ukła­

dała zwoje swy.ch pięknych w ło-

(6)

)» }« ( 3 8 ) oł° (

■ów, wpinała bukiet i kryjącą jej piękną kibić zasłonę, w szy­

stko to czyniła dla przypodobania się oblubieńcowi a k tó r y mimo spoźnionćj godziny jeszcze nie przybywał. K rewni, przyjaciele zgromadzili się; lecz po długim oczekiwaniu zamiast pożądanego A rtura, przeraziła przytomnych wiadomość o tegoż znikiiieuiu.

Biedna Marya , pocieszana ikli- wćm ojca staraniem pozorny spo­

kój odzyskała, lecz wewnętrznie poźerająry s m u t e k , ż y c iu jej za­

grażał. Lekarze p r z e s tr a s z e n i u- porczy wą chorobą która Siłtty ich staraniom stawiała opór, ura­

dzili podróż do N ic e , jako je ­ dyną wyzdrowienia nadzieję. P o­

dróż ta jest pierwszą pogrze­

bową oznaką. Lecz Pan Devil- las który jak już wyżój wspo­

mniano 9 całe swe szczęście w je- dynój córce znajdował pełen na­

dziei takową przedsięwziął.

(dokończenienastąpi.)

N I E Z N A J O M A . BALLADA.

Przed kilką laty, wzdłuż tej doliny, Błądziła jakaś d ziew ica;

N ik t, ani z jakiej przyszła krainy, Nie znal jej miana ni lica.

W id ząc ją rzekłbyś , *« kwiatek potny Gwałtowną burzą styrany;

Lub wyobraźni utwór dowolny.

W sen nem marzeniu widziany.

Taką niedolę, w młodzieńcze lula.

Tchnie cala postać« tchną lic a , I takim ogniem , nic tego św iata.

Obłędna strzela źrzenica : Kiedy przechodzień , cieką wćm okiem,

W cudnćiu jej licu uton ie.

Co mimo nędzy nęci urokiem, W w yw iędłe kryje go dłonie;

I próżną trwogą zdjęta ucieka , Ni wspóluezurie ją wstrzyma;

L ito ść, p o ciech ę, przyjąć daleka.

Nic z ludźmi wspólnego niema;

lin bardziej pragnie strzecha gościnna Skryć ją przed słotą luh skwarem, Tym ta uprzejmość niedoli winna W iększym je st dla nićj cię/, a rera.

Psa tylko sw eg o , wierne usługi Przez czułe płaci głaskanie;

Lecz jeśli sama , albo kio drugi, Wymów’i jego nazwanie.

Pieśń się żałobna wydrze z jej łona, Pieśń uwiedzionej dziew icy!

Dzikim jak rospacz głosem nucona.

Grobowej pełna tęsknicy.

I kto ją widzi i słyszy rizen i, Niewierzy uszom , źrzcnicy, W takiej uiezgodzie s twarzy wyrazem

Śpiew nieznajomej dziewicy.

A ona jakby nagle ocknięta, Z strasznego w e śnie marzenia, W j ę k się zamienia piosnka zaczęta*

Błędne w krąg toczy spojrzenia.

1 jakby widmem jakiem ścigana, Ucieka szybkiemi kroki, Kędy j4 droga wiedzie zbłąkana.

Między zarośle, opoki.

(7)

)«$•>( 39 )«$«(

1 ju ł nic jeden, zakwitł i minął , Zielony kwiecień w dolinie, Jak ślad dziewicy dawno zaginął«

Ale jej pamięć nie zgin ie!..

Choć nikt nie wiedział z jakiej krainy, Nieznał jej lica , ni miana, Bo w głębi serca biednej dziewczyny.

Tajnia ta była schowana.

Lecz jak przy blasku na chwilę małą, Wśrzód burzy mgliste obrazy.

Równie się w piersiach jej przebijało.

Mimo rosprzęgłe wyrazy : Że dłoń okrutna, dotąd jej m iła,

Burząc nadziei budowę, Ufnego serca szczęście zabiła.

Stargała myśli osnowę.

1 ze psu swemu nadała imię, Co jak mistyczne zaklęcia, Budzą przeszłości pamięć, co drzemie,

W splątanych myślach dziewczęcia.

Gdzie ona teraz? czy jak przed czasy Od gościnności ucieka?

1 po bezdrożach, pomiędzy lasy.

Błądzi od ludzi zdaleka?

Czyli w lubego czułem ściśnieniu.

Znalazła myśli swych wątek?

Koniec nagrodę, smutkom, cierpieniu, I dni szczęśliwych początek?

Czyli jej zwłoki łzą nieskropione, Między dzikiemi gdzieś skały, Zbiegłą do nieba duszą rzucone i

Na pastwę krukom zostały?

Wiedzą to chyba Stróże anieli, W szczęśliwej niebios krainie!

Na ziem i, śladów jej nie widzieli, Ale jej pamięć nie ginie.

Ona dziewicom groźną przestrogą, Od serca słabość oddala, Uwodziciela przeraża trwogą.

WIADOMOŚĆ O FRANCISZKU MEMNSKIM.

Meniński Franciszek należy do rzędu tych uczonych, których dzieła siały się ju ż osobliwością literacką. D o wiadomości, jakie o nim podaje nasz bibliograf Ben t- kowski, dodałem te jeszcze, które wyczytałem w rządkiem dziele D e nisa: M erkw iirdigkeiten d e r g a - rellschen B ibliotek. 1 7 8 0 . M eniń- ski urodził się r . 1 6 2 3 , podług Denisa z rodziny francuzkiój Mesgnien (o czćm tenże uczony m iał słyszóó z ust jakiegoś zna­

komitego P o la k a ), podług B ent­

kowskiego z rodziny polskiej, za­

mieszkałej w L o ta ry n g ii, s tego powodu Meniński czasem L o ta - ryóczykiem się n azyw ał. B y ł w łaskach u Jana

III.

i od tegoż wyniesiony do stanu szlacheckie­

go. Polem udał się do W ie d n ia na dwór Cesarza i tamże dzieła swoje wydaw ał od r. 1 6 6 8 , do r . 1 6 9 2 . Sławna jest w litera­

ckim świecie kłótnia jego z orien- talistą P odesta, którego w p e - wnóm przeciw niemu wydanem piśmie, nasz Meniński ignoran­

tem nazyw a. — Najdawniejsze znane mi dzieło Menińskiego jest gram atyka polska: Lotaringii grammatica ieu instytutio polonae

(8)

) ot°( 4 0 )°ł°(

lin g u a e i t. d. Piórw sze w ydanie w Gdańsku roku 1 6 4 9 , drugie we L w ow ie u Jezuitów r. 1 7 4 9 .

— D ru gie szanow ne i pracowite dzieło Men ińskiego jest Słow uik jeżyków wschodnich T hcsaurus lin git a r u ni aricntalium i t. u. w y ­ dany w W iedn iu r. 1 6 8 0 . 0 z u - ncl«iiiłj<|c ważne to dzieło w ydal.

Coniplementum ih esa u ri lin g u a rum o rie n ta liu m , seu Onomasticum ta- titt^ttc^isieo^afńM ćótpKrśl^nn i t . d . także w W iedn iu r. 1 6 8 7 . Sain insze o sobie , że lat d w ad zićięła uczył jfe tJlo®’yMreękiÓj, D zieło to nietylko do literatury polskiej, należy także do tureckiej i lak T u rcy w inni nietylko słow nik P oiak on ), ale ■ naw et piórwszą drukarnią założył w K onstanty­

nopolu Ih raili ni Effendi regenat pois k i ( k t órego n az w isko ojczyste n iew iad om e), a A lbert B ob o­

wski także Polak , L w ow ianin, źyjąey w X V I I . w ie k u , zboga- cił literaturę turecką kilką wa- żnóini «1 ziełaiiii. —-W ie le egzem ­ plarzy wtapomnioncgu Słow nika Men ińskiego zgorasło w pożarze W iód nia pod palon ego przez T u r­

ków roku 1 6 8 5 i dla tego teraz

nader rzadkie, lak dalece, że, jak Bentkowski p isze , plaeą za jeden egzem plarz po 1 0 0 i 1 5 0 sią l du­

katów .

*© © fflS

wvśiur.!<iTA BI.lŹSlEGO.

Jeden bogaty Aogłtk 0,yły»

którego ubogi prosu o jałmużnę, a ‘szczególniej, ażeby mu dałrboć nil kawałek cbleliili, oz.wał się wb-n sposób do żebraka 5 ■ Juki g ciebie człowiek szezękłlww że ei się jeść zachciewa ! Za nic wśw ieeie MUS pozbawiać lego czucia uszczęśliw iającego.«

m:

v

śi ł

(lA N A DOBROWOLSKIEGO , Z MI* M IBCKIKG0.)

JZyĆ jedynie d lasiebie, jest naj- iiieziiośnićjszem jarzmem , jakie człow iek WŁdćbiCi w łożyć iBoże—*

jest to zam iar, który pierwsze tylko potrzeby zwierzęcego zy- eia zabcspiccza, nigdy zaś pra­

wdziwej słod yczy życia towarzy­

skiego czuć nie da jej dyj w ję« tłla i n ny e h , jeżlt ta k o w e eiieesz znad i rzeczywiście szczęśliwym być pragniesz.

W

Kilarowiet Czcionkami Józefa Czecha.

Cytaty

Powiązane dokumenty

biegała woda przyjemna i ciepła , przejrzysta jak dyam ent, w y ­ dobywając się ze źródła z lekkim szumem; miliony bąbelków gazu wychodziły s piasku , przesuwały

ku 1791 zaludniły się rozległe gmachy zakonnikami z godłem Trappistów, którzy opuściwszy Francyą tu znaleźli przytułek przez lat siedm tylko. Powybu- chnieniu

Jednćj z nich pytał, ażali niejest jego matką; drugićj, azali niejest jego małżonką, a trzecią i na jmłodszą mniemał być jego córką.. — «A dla czegóż

przy lewym bok u nosił, na którą niema szacunku, na wierzchu zaś brunatną suknią s pięknego bollenderskiego sukna, a znów także, przy lewym boku gwiazdę z samych

spie Syfanto został mianowany porueznikiem panaArtygny, do- wódzcy tego samego tureckiego okrętu, do którego zdobycia nasz rycćrz tak dzielnie się

jedynku, który Touryillowi u wszystkich okrętowych wielką mHn&amp;ć zjednał, fregata Hoeuuin- courla razem s fregatą Cruyillie- ra, który tymczasem zupełnie był

Familia jego dzisiaj przezwała się Hre- czkosiejami, ale jest jednak tą samą w prostej linii.. — Rysy ich twarzy, bardzo przypominają niektóre pijane twarze

W e dwa dni noteui, gdy Król wybornie miał się nu zdrowiu, Lćkurz Buccellą otrzyiiiai pozwolenie, u- dania się do małego synowca sw ego, który był w