Pismo to w y c h o d z i_______ > _________ Zaliczenie 3Ość trzy razy w tydzień T
W t Bib A
Nruw wynosi Zip.to je s t : w Ponie- M B M M2d M M i * 6 i przyjmuje się
w
działek, Środę i __ księgarni Czecha,
Piątek i o drugiej
LITERACKI.
w handlach Kockapopołudniu. i Schreibera.
Środa 12 Września N-r 3. 1838 Roku.
NIEROZSĄDNY ZWIĄZEK.
Artnr Łeba u , nieposiadający nic oprócz nadziei w pięknym swym talencie, w dwudziestym loku wieku swejjo rzucił się w od- męt wielkiego świata P aryża, w ten odmęt chłonący największe majątki, najczćrstwicjśze zdro
w ie , i najpiękniejsze przymioty niebacznej młodzieży. Ugania
jącego się za roskoszatni mło
dzieńca ujęła W sidła swoje trzy
dziesto- letnia wdowa pani d’Hol- bac; obdarzona od losu milio
nowym majątkiem a od natury asach wycającćmi wdziękami, A r
tur kilka razy spotka wszy ją w to
warzystwie lak dalece zajęty nią został, iż władającej niem na- miejęlności pokryć nie miał siły*
Pani d’H»lbuc, która mimo zbyt ponętnych zalet prawdziwych uczuć miłości do tej chwili ani w nikieiii nie wzbudziła ani sama nie znała ; zachwycona więc zo
stała hołdami niedoświadczonego młodzieńca ; z zalotnicy stała się
kochanką, za obce jej doląd ro- skosze, sprawcę tych, hojną dło
nią obsypywała złotem , złotu t serce jej należało do Artura, lecz pojąć go za małżonka wzbraniały jej stosunki rodzinne. — A r
tur dopiero zyć zaczął na św ię
c ie , jeszcze nic był tyle ze
psutym aby poniżenia s tego po
wodu nie uczuł, lecz wrodzona słabość duszy, brak doświadcze
n ia , i odbierane dary, wpajały weń uszanowanie synowskie któ
re nadawało święty urok uczu
ciom przejmującym g o , i pozba
wiało zwolna wolności działa
nia. W uniesieniu doznawanego szczęścia nie spostrzegamy osno- wająeych więzów które polum na próżno zerwać usiłujem y.— Nie
ubłagany czas w wdziękach wdo
wy piętno ubiegłych chwil zo
stawiając, zerwał nareście zasło
nę z oczu biednego Artura; a urok miłości zniszczony zosta
wił tylko miejsce wstydowi.—
Chwila ocknienia nadeszła; Ar
tur uczuł nicość swojego istnie.
)«i»( 34 )o$o(
nia; mnło znaczące zdarzenie mo
gło odkrywszy jego tajemnicę zamknąć wstęp do przyzwoitych dom ów; pojął całą okropność swego położenia, i przyszłość w przeraźliwym światłe przed
stawiła się jego myśli. — Odtąd, uczuwszy ciężar znienawidzone
go związku, nieszczęśliwy w ro- stargnieniu szukał zapomnienia.
B ale, koncerta, widowiska na
stępując spiesznie po sobie za
głębiały go w odmęt zapomnie
n ia, dopokąd nowa namiejętność nie ocuciła go na nowo , aby na sroższe cićrpienia go wskazać.—■
W iele młodzieży i kobiet lepsze
go tonu, uczęszczało do domu pana Devillas majętnego kapita
listy. Artur dla zabicia czasu by
wał tam także, lecz zawistne wkrótce przeznaczenie jego dało mu poznać uczucie dotąd niezna
ne ukazując mu w córee gościn
nego gospodarza zadziwiające stowarzyszenie wszystkich zalet płeć piękną zdobić zdolnych.—
Panna Devillas miała piękne nie
bieskie o c z y ; jasne włosy, któ
rych pierścienie ocićniały regu- łarnej twarzy r y sy ; usta nie zbyt m ałe, lecz umilający takowe u- śmićch nadawał całej postaci nie
biański urok. Harakter łagodny
i postępowanie W każdym wzglę
dzie znamionujące troskliwe wy
chowanie zniewalało jej serca wszystkich. — Artur poznał Ma- ryą, pokochał i jedynym jego moości. Upojony miłością zapo
mniał n iestety! o nierozsądnym związku krępującćm jego wol
ność żełaznemi okowy i slawa- jąećm na przeszkodzie pozyska
nia szczęścia. — Przystojny, u- przejmy, pełen święlnych wiadu- iności wkrótce pozyskał serce dziewicy; pan D evillas, upatru
jący w szczęściu jedynćj córkt własne szczęście « zaledwie o u*
czuciach kochanków uwiadomio
ny, myślał tylko o połączeniu ich nierozerwauym związkiem.
— Od tej chw ili walka wewnę
trzna powstała w duszy Artura, pojmował on iż narzeczony Ma
ryi , kochankiem pani d’llolł)ac być nie powinien. — Na próżno usiłował zniszczyć przyzwycza
jeniem wzmocniony związek. Nie kochał już pani d’Holbac pamię
tał atoli dobrodziejstwa od niej doznawane, a wspomnienie tych
że do rospaczy go przywodziły.
Znając harakter wdowy drżał na samą myśl aby taż wyśledziwszy jego miłość nie starała się zgu-
«■!«( 3 8 )ni®{
juH go uwiadamiając Maryą o d a w n ie js z y c h sto su n k a ch . W te m c<*iit ile m o żn o ści starał s i f p o st ę po w a ć o s tróź n i e . •— Od d z ie s i ę -
c i i i lat m ićszkając w dom u pani d’łf o lh a e i każdego w ieczo ru sk ry łem przejściem u d aw ał się do pokoju tejże 5 jedna ty lk o z a u fana słu żąca w ied zia ła o te'm.
S ta ra n n ie ukr r w a n y len zw iązek n ie p ew n ćm i tylko w y r a z y obja
w ia ł się niekiedy w to w a r z y - stw a c h w y ż sz e g o r z ę d u . T y m sp osob em ła tw o było roskocba- n em ii A r tu r o w i ca łą tę b islo ry ą uk ryć przed tk liw ą M a ry ą ; po- cb leb iał t*ń so b ie , że czu jn a ba
czn ość w d o w y podobnież o s z u kaną do c h w ili zaw arcia ślubu b y ć zd oła. W t e m stan ie rzeczy n a d szed ł ostatn i dzićń p rzed ślu b n y . — S w ię ln y blask księżyca o lś n ił u lice P a r y ż a ! W s z y s tk o tu y śla ło o sp oczyn k u w s t o lic y św ia ta u c y w iliz o w a n e g o . Jedna ty lk o kobieta o sło n ięta szćrok iemw f * płaszczem stoi inepoeuszona u w n ijś c ia w sp a n ia łe g o p ałacu . W ź r o k p r zen ik liw y u tk w iła w o- ś w ietlony cli oknach s p rzytłu m io
n ym o d d ech em śled zi n ajm n iej
s z y s z e l e s t , n ic nie w id zi nic nie s ł y s z y , ty lk o g ło s w e w n ę tr z n y z a z d r o ś c i, p o w ta rza ją cy jćj n ie
u stan n ie : c z e k a j; on tam j e s t . — S z c z ę śliw a M a r y n , w to w a r z y s tw ie n a r z e c z o n e g o m a r ż y « u - śinićcha jąećj się p r z y sz ło śc i. J u tro b ow iem mu m u w ie c z n ą w iarę za p rzy sią d z. Z apom inającv prze
sz ło śc i A r tu r rac b oję m inuty d zielące go od ch w ili w której j ą jak® m ałżon k ę do Serca b ęd zie m ó g ł p r z y c is n ą ć , m ysłał że jutro po raz ostatn i w y jd z ie z dom u pani d’J I o lb a e , a potem pod opje- k ą o jca m ałżonki b esp :eczn c p rze
c iw jćj prześładoWaMJ u sc h r o n ie n ie dla sieb ie zn ajd zie. N iero z- iin ś ln y ! m a rzy o czekającym go s z c z ę ś c iu Stojąc nad przepaścią m ającą g o poebłonąib W tein p ół
n o c u d e r z a j A r tu r u śc isn ą w sz y M aryą oddala się do dom u , lecz z a I e d w i e p rzeb ył p r ó g pałac u 11 i e - pojęte u czu cie przejęło g o do g łę bi d o s z v , i c z o ło j e g o za sęp iło . C óś o e z v j e g o elicą ro sp o zn a ć, w p atru je s i ę , lecz w id z i tylko jak b y ru ch o m y cień s p ie s z n ie przed n im u c h o d z ą c y ; podw aja krok aby g o d o ś c ig n ą ć —- n a d a rem n ie— na zakręcie u licy zn i
k n ą ł m u n a g le. — P a n i d’H olb ac w r ó c iła d o sw o je g o d o m u , zale
d w ie zdjęła osłan iający ją płaszcz g d y A rtu r w sz e d ł d o jć j pokoju.
W z r u s z o n y je s z c z e w id ziad łem
)°f°( 36 )o$o(
które go tak niepokoiło drżał jak listek wiatrem jtBłysanył, Chcąc atoli pokryć władające nim w zruszenie czyni jćj tkliwe w y rzuty dla czego sobie tyle trudu za d iję w oczekiwaniu na, je g p przybycie. Z wdzięcznością rzrkłf
» przyjmuję tę praw dziw ie rodzi
cielską troskliw ość; łeczzarazctn cierpię (j® tj|m iż podobnćm cz u w aniem niszczysz zdroWtę t w o- j ę . » — «N ie w d z ię c z n y ,» z udaną słodyczą odrzekła * «dawnićj nie- żaKfeś się fla t o , znajdowałeś bowiem tysiączne1 powaby wtćm w szystkieni co cię o m ejm iło ści przekonać m ogło. T e ra z , nieste
ty ! zapom niałeś czynionych mi przysiąg. A rtu r ze, czyż ju ż zu- pełuie zniszczone to szczęście któ
re w mej łatw ow ierności za w ie
cznotrw ałe u w alałam ? Pipłwię*- ciłam ci w szystk o ufając twym słow om m iło śc i, które tak u ro
czny skutek na mnie w yw ierały, pochodząc z ust twoich i twćm pełnem ułudzenia przysięgom które in n ie; młodą jeszcze ko
bietę św iętym w ydarły ob ow iąz
kom . N ie pamiętasz że tćj chw ili gd y po ją w szy t w e s e r c e w zn io
słam cię sp oziom u gd zie cię nie- spra w ied liw ość losu pogrążyła ?
W ten czas to nazyw ałeś mnie
aniołem poeteszyeiefełn , ja ufa
ją c tym słow om w tajemnicy mi
łości naszej zdeptałam ziemskie cnoty. Uw ażałam cię jak nadziem
ską istotę, A rturze, czyż się omy
liłam ?!'— Słow a te |,ikbvpioru- n ów y pocisk ugodziły w duszę Ar
tura; pani d’H olbac była dla niego m atką; Marya kochanką, cier
piąc m ilc z a ł, nie mogąc się na opuszczenie ostatniej odważyć,, pierwszej nieśmicjąc obrazić.—
Pani d’Holbac zrozum iaw szy to m iłe zenie z rospaczą dodała. «iNie om yliłam się w ię c ; ty innie już nic kochas z ! zd rad zona jestem ! « Okropność położenia działając silnie na um yśle Artura wska
zała mu potrzebę oszukania jej jeszcze choć czas niejaki , stkli- wem w ięc wejrzeniem zbliżył się ku niej i tle m ożności starał się o bes z a sad u ości podejrzeń pt)- wziętych przekonać. Clrytra Wtło- Wa zanadto miała [irzebiegłości aby jeg o ząm.taru nie zrozum ieć, lecz obecność Artura tak była do jej szczęścia k onieczną, iż po
siadanie jego pod jakiutkołwick pozorem było dla niej nieodzo
wnym: — «Tak A rtu r ze,» za Wo
łała , « wierzę w twą miłość. Ona stanow i szczęście m ojego życia!
Lecz jestem zazdrosn ą; drżę o
)°ł°( 37 )°f°(
przy szło ść. W ybacz mi to ■—• <1 la czego jesteś lak piękny ! Ali ! ponęty świata mogłyby innie po
zbawić szczęścia którego dla sto
sunków rodzinnych jawnie uży
wać nie mogę. Ja tylko dla ciebie zye pragnę; chciej podo
bnież inote silę odwdzjęezyjh To cii,gir przed światem udawanie jest dla mnie nieznośne ; zerwij- mv śmiało zaporę rozdzielającą n a s , tej jeszcze nocy opuśćmy ten kraj a pod pięknem W ioch niebem i będziemy błogie pędzić c h w ilę .» — «O nieba !> przelę
kły przerwał jej A rtur, «to być me m oże, przez wzgląd na sławę pani zezwolić na 10 nie m ogę,» —
» Przewrotny człowieku ! « rze- kła pani d’H olbae, nie,zdoła jąe dłużej gniewu swojego powścią
gnąć; «zapewnie to w objęciach Maryi nauezyłeś s,ę obojętność okrywać udani, miłością?* — «Ja- kież. to imię wyrZekłaś patii ? « drżąc wyjąkał Artur, — •N ę dzniku, uwodzący razem dwie kobiety ! wyczek lam imię twej narzeczonej, imię tej, k lorą jutro zaślubić pragnąłeś. Nierozwa
żny, mniemałeś iź się to przeile- mną ukryęr .Nie, nie ! niegdyś przez Niebo skojarzony, dziś przez piekło stwierdzony zwią
zek nasz jest nierozerwany. Ju
tro , jeżeli tego potrzeba będzie pójdę do Pana Oeyjłlas wyznam wszystko i kosztem własnćj hań
by-pozbaw ię cię zamierzonego szezęśi‘ia. * Ntps/' zęśbwy inło- dsleulćć Ż rospaezą prze widując*
następstwa tego kroku , s prze- pełnionćm boleścią sercem , za
w ołał: a Niestety ! sam więc zni
szczyłem szczęście przyszłości mojej ! w grobie tylko znajdę ko
niec inyeli cierpień!"— Przera
żona o tlowa starała się najłago- d n i e j s z Ćmi wy ra-zy zatrzei1 wyrzeczonych stów. « Za po mniej Maryi," powtarzała nieustannie,
» ona cię poynte tak jak ja nie kochała, chwile są d rogie, w y
biegaj : hańbę tub ucieczkę na
szą...—• Po chwili miłezenia z gorzkim uśmićcbem rzekł Ar- tur: «Rób P#ńi CO cbccsz S twoją oliarą; lecz w imię N ieba! za
klinam c ię , niech to zostanie wieczną tajemnicą pokryte.» — W fcilka godzin po tćj rozmo
w ie , Artur w towarzystwie pani (1’Holbac w pocztowym powozie przebył rogatki Paryża. W tćj samej prawie chwili powabna Ma- rya zajmowała się ślubnym ubio
r e m , z jakąż troskliwością ukła
dała zwoje swy.ch pięknych w ło-
)» }« ( 3 8 ) oł° (
■ów, wpinała bukiet i kryjącą jej piękną kibić zasłonę, w szy
stko to czyniła dla przypodobania się oblubieńcowi a k tó r y mimo spoźnionćj godziny jeszcze nie przybywał. K rewni, przyjaciele zgromadzili się; lecz po długim oczekiwaniu zamiast pożądanego A rtura, przeraziła przytomnych wiadomość o tegoż znikiiieuiu.
Biedna Marya , pocieszana ikli- wćm ojca staraniem pozorny spo
kój odzyskała, lecz wewnętrznie poźerająry s m u t e k , ż y c iu jej za
grażał. Lekarze p r z e s tr a s z e n i u- porczy wą chorobą która Siłtty ich staraniom stawiała opór, ura
dzili podróż do N ic e , jako je dyną wyzdrowienia nadzieję. P o
dróż ta jest pierwszą pogrze
bową oznaką. Lecz Pan Devil- las który jak już wyżój wspo
mniano 9 całe swe szczęście w je- dynój córce znajdował pełen na
dziei takową przedsięwziął.
(dokończenienastąpi.)
N I E Z N A J O M A . BALLADA.
Przed kilką laty, wzdłuż tej doliny, Błądziła jakaś d ziew ica;
N ik t, ani z jakiej przyszła krainy, Nie znal jej miana ni lica.
W id ząc ją rzekłbyś , *« kwiatek potny Gwałtowną burzą styrany;
Lub wyobraźni utwór dowolny.
W sen nem marzeniu widziany.
Taką niedolę, w młodzieńcze lula.
Tchnie cala postać« tchną lic a , I takim ogniem , nic tego św iata.
Obłędna strzela źrzenica : Kiedy przechodzień , cieką wćm okiem,
W cudnćiu jej licu uton ie.
Co mimo nędzy nęci urokiem, W w yw iędłe kryje go dłonie;
I próżną trwogą zdjęta ucieka , Ni wspóluezurie ją wstrzyma;
L ito ść, p o ciech ę, przyjąć daleka.
Nic z ludźmi wspólnego niema;
lin bardziej pragnie strzecha gościnna Skryć ją przed słotą luh skwarem, Tym ta uprzejmość niedoli winna W iększym je st dla nićj cię/, a rera.
Psa tylko sw eg o , wierne usługi Przez czułe płaci głaskanie;
Lecz jeśli sama , albo kio drugi, Wymów’i jego nazwanie.
Pieśń się żałobna wydrze z jej łona, Pieśń uwiedzionej dziew icy!
Dzikim jak rospacz głosem nucona.
Grobowej pełna tęsknicy.
I kto ją widzi i słyszy rizen i, Niewierzy uszom , źrzcnicy, W takiej uiezgodzie s twarzy wyrazem
Śpiew nieznajomej dziewicy.
A ona jakby nagle ocknięta, Z strasznego w e śnie marzenia, W j ę k się zamienia piosnka zaczęta*
Błędne w krąg toczy spojrzenia.
1 jakby widmem jakiem ścigana, Ucieka szybkiemi kroki, Kędy j4 droga wiedzie zbłąkana.
Między zarośle, opoki.
)«$•>( 39 )«$«(
1 ju ł nic jeden, zakwitł i minął , Zielony kwiecień w dolinie, Jak ślad dziewicy dawno zaginął«
Ale jej pamięć nie zgin ie!..
Choć nikt nie wiedział z jakiej krainy, Nieznał jej lica , ni miana, Bo w głębi serca biednej dziewczyny.
Tajnia ta była schowana.
Lecz jak przy blasku na chwilę małą, Wśrzód burzy mgliste obrazy.
Równie się w piersiach jej przebijało.
Mimo rosprzęgłe wyrazy : Że dłoń okrutna, dotąd jej m iła,
Burząc nadziei budowę, Ufnego serca szczęście zabiła.
Stargała myśli osnowę.
1 ze psu swemu nadała imię, Co jak mistyczne zaklęcia, Budzą przeszłości pamięć, co drzemie,
W splątanych myślach dziewczęcia.
Gdzie ona teraz? czy jak przed czasy Od gościnności ucieka?
1 po bezdrożach, pomiędzy lasy.
Błądzi od ludzi zdaleka?
Czyli w lubego czułem ściśnieniu.
Znalazła myśli swych wątek?
Koniec nagrodę, smutkom, cierpieniu, I dni szczęśliwych początek?
Czyli jej zwłoki łzą nieskropione, Między dzikiemi gdzieś skały, Zbiegłą do nieba duszą rzucone i
Na pastwę krukom zostały?
Wiedzą to chyba Stróże anieli, W szczęśliwej niebios krainie!
Na ziem i, śladów jej nie widzieli, Ale jej pamięć nie ginie.
Ona dziewicom groźną przestrogą, Od serca słabość oddala, Uwodziciela przeraża trwogą.
WIADOMOŚĆ O FRANCISZKU MEMNSKIM.
Meniński Franciszek należy do rzędu tych uczonych, których dzieła siały się ju ż osobliwością literacką. D o wiadomości, jakie o nim podaje nasz bibliograf Ben t- kowski, dodałem te jeszcze, które wyczytałem w rządkiem dziele D e nisa: M erkw iirdigkeiten d e r g a - rellschen B ibliotek. 1 7 8 0 . M eniń- ski urodził się r . 1 6 2 3 , podług Denisa z rodziny francuzkiój Mesgnien (o czćm tenże uczony m iał słyszóó z ust jakiegoś zna
komitego P o la k a ), podług B ent
kowskiego z rodziny polskiej, za
mieszkałej w L o ta ry n g ii, s tego powodu Meniński czasem L o ta - ryóczykiem się n azyw ał. B y ł w łaskach u Jana
III.
i od tegoż wyniesiony do stanu szlacheckiego. Polem udał się do W ie d n ia na dwór Cesarza i tamże dzieła swoje wydaw ał od r. 1 6 6 8 , do r . 1 6 9 2 . Sławna jest w litera
ckim świecie kłótnia jego z orien- talistą P odesta, którego w p e - wnóm przeciw niemu wydanem piśmie, nasz Meniński ignoran
tem nazyw a. — Najdawniejsze znane mi dzieło Menińskiego jest gram atyka polska: Lotaringii grammatica ieu instytutio polonae
) ot°( 4 0 )°ł°(
lin g u a e i t. d. Piórw sze w ydanie w Gdańsku roku 1 6 4 9 , drugie we L w ow ie u Jezuitów r. 1 7 4 9 .
— D ru gie szanow ne i pracowite dzieło Men ińskiego jest Słow uik jeżyków wschodnich T hcsaurus lin git a r u ni aricntalium i t. u. w y dany w W iedn iu r. 1 6 8 0 . 0 z u - ncl«iiiłj<|c ważne to dzieło w ydal.
Coniplementum ih esa u ri lin g u a rum o rie n ta liu m , seu Onomasticum ta- titt^ttc^isieo^afńM ćótpKrśl^nn i t . d . także w W iedn iu r. 1 6 8 7 . Sain insze o sobie , że lat d w ad zićięła uczył jfe tJlo®’yMreękiÓj, D zieło to nietylko do literatury polskiej, należy także do tureckiej i lak T u rcy w inni nietylko słow nik P oiak on ), ale ■ naw et piórwszą drukarnią założył w K onstanty
nopolu Ih raili ni Effendi regenat pois k i ( k t órego n az w isko ojczyste n iew iad om e), a A lbert B ob o
wski także Polak , L w ow ianin, źyjąey w X V I I . w ie k u , zboga- cił literaturę turecką kilką wa- żnóini «1 ziełaiiii. —-W ie le egzem plarzy wtapomnioncgu Słow nika Men ińskiego zgorasło w pożarze W iód nia pod palon ego przez T u r
ków roku 1 6 8 5 i dla tego teraz
nader rzadkie, lak dalece, że, jak Bentkowski p isze , plaeą za jeden egzem plarz po 1 0 0 i 1 5 0 sią l du
katów .
*© © fflS
wvśiur.!<iTA BI.lŹSlEGO.
Jeden bogaty Aogłtk 0,yły»
którego ubogi prosu o jałmużnę, a ‘szczególniej, ażeby mu dałrboć nil kawałek cbleliili, oz.wał się wb-n sposób do żebraka 5 ■ Juki g ciebie człowiek szezękłlww że ei się jeść zachciewa ! Za nic wśw ieeie MUS pozbawiać lego czucia uszczęśliw iającego.«
m:
v
śi ł(lA N A DOBROWOLSKIEGO , Z MI* M IBCKIKG0.)
JZyĆ jedynie d lasiebie, jest naj- iiieziiośnićjszem jarzmem , jakie człow iek WŁdćbiCi w łożyć iBoże—*
jest to zam iar, który pierwsze tylko potrzeby zwierzęcego zy- eia zabcspiccza, nigdy zaś pra
wdziwej słod yczy życia towarzy
skiego czuć nie da jej dyj w ję« tłla i n ny e h , jeżlt ta k o w e eiieesz znad i rzeczywiście szczęśliwym być pragniesz.