• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1975, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1975, nr 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

CHRZEŚCIJANIN Z a d a n i e g ł ó w n e

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 2., luty 1975 r.

ZADANIE GŁÓWNE BŁOGOSŁAWIENI SMUTNI W WIĘZACH GRZECHU BOGATY MŁODZIENIEC W DOLE SZUMIĄCYM

SZKOŁA BIBLIJNA: „PRZYNIEŚĆ PANU OWOC PRACY”

MODLITWA — POTRZEBĄ DNIA SŁUCHACZE PISZĄ...

ZGROMADZENIE OGÓLNE KEK W ENGELBERGU

KRONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany je s t bezpłatnie; w ydaw anie je d n a k cza­

sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie o fiary n a czaso­

pism o w k ra ju prosim y k ierow ać n a konto Zjednoczonego K ościoła E w ange­

licznego: PKO W arszaw a, I Oddział M iej­

ski, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p ła­

ty n a odw rocie blan k ietu . O fiary w p ła­

cane za g ran icą n a le iy kierow ać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K a­

sa Opieki n a ad res P rezy d iu m B ady Zjednoczonego Kościoła Ew angelicznego w W arszaw ie, ul. Z agórna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Mieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.

Adres Redakcji i Adm inistracji:

00-441 W arszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). M ate­

riałów nadesłanych n ie zwraca się.

Indeks: 35462

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W a r­

szaw a, S m olna 10/12. N akł. 5000 egz.

O bj. 3 ark. Zam. 1897. B-99.

G łó w n y m za d a n ie m Kościoła i chrześcijańskiego kazn o d ziei je st zw ia sto ­ w anie, kazanie S łow a Bożego. W szystko inne, co się d zieje w K ościele m a cha ra kter drugorzędny. A często, n a w e t w zborze ew angelicznego chrześcijaństw a, o ty m się zapom ina. Ja k że często spraw a kazania, zw ia ­ stow ania S ło w a Bożego je s t niedoceniana. S p o ty ka się n a w e t czasem bra­

ci, k tó rzy w ych o d zą za kazalnicę, by rzec w sze m i w obec: „ja tu nie w y ­ chodzę, by w ygłaszać ka za n ie”. C h ę tn ie j n a w e t u ży w a się słow a: p rze m ó ­ w ien ie n iż — ja k być p o w inno — kazanie Słow a Bożego. Istn ie je te n ­ dencja do rozbudow ania w s zy stk ic h in n y c h części składow ych nabożeństw a k o sztem kazania, zw iastow ania S łow a B o ż e g o W e w spólnotach kościel­

n yc h o usta lo n ej liturgii rozbudow uje się cerem onie, a za n ied b u je się akcentow anie znaczenia ka zania S łow a Bożego. A le ta k że w spólnoty kościelne bez usta lo n ych ram litu rg iczn ych nie są w olne od te j skłonności za n ie d b yw a n ia głoszenia Słow a Bożego. T u ta j często n a stęp u je przesada w p rzy p isy w a n iu znaczenia tzw . św iadectw om , któ re się składa podczas zebrań ku lto w y ch . Są one d zisiaj m odne. Mogą one rzeczyw iście być bło­

g osław ieństw em . A le są one ta k że źró d łem pokusy. Ł a tw o do tego m oże b ow iem dołączyć się pycha, opow iadania m ogą się rozrastać i niegodne w sp ó łza w o d n ictw o m oże prow adzić do przesady lub n a w e t do ca łko w ite­

go fabryko w a n ia , zm yśla n ia opow iadań o przeżyciach. M u sim y pam iętać, że p rze ka z b ib lijn y zach o w u je i w te j d ziedzinie rów now agę. K ied y apostoł P aw eł p ew nego razu m ia ł głębokie p rzeżycie Boga, to był zdania, iż są to rzeczy, „ których czło w ieko w i nie godzi się p o w ta rza ć” (2 Kor.

12,4). M y ró w n ież p o w in n iśm y n iektó re z naszych przeżyć za trzym a ć dla siebie i nie pozw olić m ó w ić o nich, by nie sta ły się puła p ką dla nas sa­

m y c h lub dla kogoś innego.

P ism o Ś w ię te stoi na sta n o w isk u p rio ryte tu kazania Słow a Bożego. Po­

p a trz m y — z tego p u n k tu w id zen ia — na działalność naszego Pana, J e ­ zusa C hrystusa. N a p rzy kła d , Jezu s C hrystus d o ko n y w a ł w iele cudów , ale n ie raz daw ał O n do zrozum ienia, że cuda nie b y ły g łó w n ym , za sa d n i­

c zy m celem jego działalności. E w angelista Jan m ó w i o cudach Jezusa ja k o „znakach”, i ty m one w łaściw ie były. Pan Jezu s C hrystus nie p r z y ­ szedł na św iat, aby uzdraw iać chorych, chrom ych i ślepych czy uciszać burze na m orzu. O n m ógł to czynić i często czynił. C zyni to ta k że i w n a ­ szych dniach. A le to b yły drugorzędne ele m e n ty Jego działalności, a nie p ierw szorzędne. O n przyszedł, b y być „światłością św ia ta ”, b y przynieść lu d zio m S łow o Boże. G d y za te m p a trz y m y na służbę naszego Pana, w i­

d zim y w y ra źn ie p rio ry te t kazania i nauczania S łow a Bożego. W ty m k ie ­ ru n k u m iała te ż iść działalność u czn ió w P ańskich. G dy Pan w y syła ł u czn ió w do pracy m isy jn e j, w y sła ł ich „nauczać i w yp ęd za ć d e m o n y ”. To sam o w id z im y w działalności u czn ió w P ańskich po Z m a rtw y c h w sta n iu Jezusa C hrystusa. W d n iu P ięćdziesiątnicy, gdy m ężo w ie ci zostali n a ­ p ełn ien i D uchem Ś w ię ty m , n a ty ch m ia st zaczęli kazać Słow o Boże. W ty m sa m y m rozdziale, k tó ry przed sta w ia zesłanie D ucha Św iętego, m a m y pierw sze kazanie chrześcijańskie.

I w reszcie m a m y to — w p e w n y m sensie — klasyczne m iejsce w szóstym rozdziale D ziejów A po sto lskich . Z asadnicze poselstw o tego rozdziału m a ­ m y w p ie rw szych dw óch w ierszach: „A w o w y m czasie, gdy liczba u c z­

n ió w w zrastała, w szczęło się szem ranie h ellen istó w p rze ciw ko Ż ydom , że za n ied b yw a n o ich w d o w y p rzy co d zien n ym usługiw aniu. W te d y d w u n a ­ stu, zw o ła w szy w s zy stk ic h uczniów , rzekło: N ie je st rzeczą słuszną, ż e ­ b y śm y zaniedbali Słow o Boże, a usługiw ali p rzy stołach”.

J a k w idać w ięc, w K ościele C h rystu so w ym m a m y m ężów , k tó rzy są po­

w ołani przez Boga i o rdynow ani przez K ościół do pilnow ania m o d litw y i słu żb y Słow a, a ta k że tych, k tó rzy m a ją usługiw ać p rzy „stołach”.

O czyw iście ta k że służący p rzy „stołach” m uszą być — ja k Szczepan — p ełn i w ia ry i D ucha Św iętego, i — ja k Szczepan — zdolni, g d y zajdzie potrzeba, do złożenia św iadectw a w iary. Z le je st w ów czas, k ie d y p o w o ­ łani do usługiw ania p rzy „stołach” uw ażają, że je st ich za d a n iem p iln o ­ w anie m o d litw y i słu żb y Słow a, a pow ołani do p ilnow ania m o d litw y i słu żb y S łow a m uszą — z konieczności — służyć p rzy „stołach”.

Bo je d yn ie w ted y , kie d y nastąpił p ra w id ło w y podział pracy „Słowo Boże rosło i poczet u czn ió w (...) bardzo się pom nażał” (Dz. A p . 6,7).

E. Cz.

(3)

Błogosławieni smutni

„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”.

(Ewang. w g św. Mateusza 5,4).

L

udziom, przeżywającym smutek i doświad­

czenie, współczuje się. Za ludzi szczęśliwych uważa się na ogół tych, którym się dobrze po­

wodzi. Pan Jezus zwraca jednak uwagę, że ci, którzy przeżywają smutek, są błogosławieni.

Doświadczenie i smutek dotyka wielu ludzi, ale faktem jest, że żadne szczęście nie byłoby pełne, gdyby nie było poprzedzone smutkiem. Ileż to łez wyzwala smutek z oczu ludzkich! Ludzie smucą się z różnych powodów, począwszy od smutków dziecka aż do smutku ludzi dorosłych, którzy bywają ciężko doświadczeni chorobą czy utratą bliskich.

Drogi Czytelniku! Jeśli twoim udziałem jest smutek, a serce twoje jest niepocieszone, przy­

bliż się do Boga, a Jego błogosławieństwo będzie z tobą! Najczęstszym powodem, który dopro­

wadza człowieka do smutku, jest grzech. Często świadomie ukrywany, wychodzi wbrew woli człowieka na jaw, przynosząc mu smutek i u- drękę. Stary Testament opisuje m.in. przestęp­

stwo, które popełnili bracia Józefa, sprzedając go jako młodego chłopca kupcom egipskim. Kie­

dy po wielu latach w okresie głodu przybyli do Egiptu, zostali rozpoznani i doprowadzeni do Jó­

zefa, który był już wówczas wielkorządcą Egi­

ptu. Kiedy stanęli przed nim, nie poznali go.

Lecz kiedy im się przedstawił i odpowiedział do­

brem za wyrządzone zło, bracia przeżyli wielki wstyd i smutek w sercach swoich. Ich starannie ukrywany grzech został objawiony.

Kto pod wpływem Słowa Bożego poznał swój grzech, powinien niezwłocznie pojednać się z Bogiem. Swym grzesznym i nieuporządkowa­

nym życiem wyrządzasz smutek Bogu. Czas łaski jeszcze trwa, wyznaj więc swoje grzechy Jezusowi i przyjmij Go jako swojego osobistego Zbawiciela, a unikniesz sądu i kary i osiągniesz życie wieczne w chwale.

Kiedy Psalmista Dawid zrozumiał swój grzech, pokutował i mówił: „Łoże moje polewam łzami. Łzy są moim pokarmem we dnie i w no­

cy’'. Podobne łzy skruchy wylewała u stóp Jezu­

sa kobieta lekkich obyczajów — grzesznica. Tak smucił się Piotr po swym głębokim upadku. I tych smutnych, pragnących naprawić swój grzech, pociesza Pan mówiąc, że będą błogosła­

wieni. Być może, że i ty w swoim życiu wylałeś wiele łez, ale przytoczone wyżej łzy Piotra czy Dawida, to łzy szczerej pokuty, płynące z ser­

ca. Taki smutek może utulić tylko Bóg. On chce, abyś w sposób szczery i świadomy przybliżył się do Niego. Wtedy osuszy ci łzy i będziesz po­

cieszony.

Drogi Czytelniku! Bez szczerego żalu i skru­

chy me ma pokoju i pojednania z Bogiem. Tam, gdzie nie ma łez, nie będzie i radości. Jezus nie stanie się twoim Zbawicielem, jeśli z żalem me wyznasz przed Nim swoich grzechów. Nie ży­

czę ci smutku ani łez, ale życzę ci uwolnienia od grzechu i pojednania z Bogiem. Czas łaski Bożej trwa. Pan Jezus zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie...

spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię od- pocznienie”. Czy zdajesz sobie sprawę, jaka wielka ulga i odprężenie cię spotka, jeśli swoje serce otworzysz przed Panem?

Istnieją złamane i rozbite serca rodziciel­

skie, ubolewające nad stanem i losem swoich dzieci. Ale Pan mówi: „Bardziej jak ty miłujesz swoje dziecię, Ja ciebie umiłowałem. Ja swoją krew i życie oddałem za ciebie i twoje dziecię!”

Jezus dysponuje środkami i drogami, który­

mi może powołać twoich naj bliższy cn do Siebie.

Dlatego włóż swoje troski w dłoń Jezusa i otwórz swoje serce przed Nim w modlitwie. Być może, że i ty w życiu swoim miewałeś chwile zwątpień, niewiary i odstępstwa od Boga, a te­

raz, po latach, z żalem patrzysz na podobne po­

stępowanie twoich najbliższych. I może jest to krzyż, który niesiesz z woli Jezusa! A może jes­

teś smutny i jest ci ciężko i przykro z powodu twoich najbliższych, którzy są nieprzy jaźnie u- stosunkowani do twojej wiary i czytania Słowa Bożego? Lecz ty w smutku swoim zdaj się na wolę Bożą i podporządkuj się jej.

Powodem wielkiego smutku może być cho­

roba lub śmierć kogoś najbliższego. I tu zachodzi pytanie. Czy wobec tego smuteK może mieć ja­

kiś związek z błogosławieństwem?

Drogi Czytelniku! Bóg może zesłać do­

świadczenie w postaci choroby. Ale takie do­

świadczenie powoduje uporządkowanie życia, wprowadza pokorę i przybliża do Boga. Uczy też poznania Bożej miłości i wierności. Niech zaist­

niały okres smutku i doświadczeń w twoim ży­

ciu stanie się czasem błogosławionym. Pan w twoim smutku może zesłać pocieszenie i błogo­

sławieństwo. Czytaliśmy we wstępie, że smutni będą pocieszeni. Pociecha często zastępuje to, co człowiek stracił. Pan to rozumie i dlatego mó­

wi: Chcę was pocieszyć, tak jak matka cieszy dziecię swoje.

Istnieje obraz znanego malarza, przedsta­

wiający młodego człowieka klęczącego przed Je­

zusem i ze smutkiem trzymającego głowę na Jego łonie. Jezus położył swą dłoń na głowie młodzieńca, pocieszając go. Pod obrazem napi­

(4)

sane są słowa: „Jezus pocieszyciel”. Pan nas po­

ciesza przez Swoje Słowo i dlatego Biblia nazy­

wana jest Słowem pocieszenia. Istnieje stwier­

dzenie, że nie ma na świecie takiej książki, na którą upadłoby tyle łez. Ale i nie ma na świecie drugiej takiej księgi, która by tyle łez osuszy­

ła.

W pewnej wiosce, wysoko w górach, żył wie­

rzący człowiek wraz z żoną i córką. Pomimo ubóstwa czuł się szczęśliwy. Ale i do tego domu zawitał smutek. Pewnego dnia umarła mu żo­

na, a potem córka. Na skutek tych ciężkich prze­

żyć stracił wzrok, a zdrowie jego zostało poważ­

nie naruszone. Po pewnym czasie odwiedził go wierzący brat w Chrystusie i serdecznie współ­

czuł mu. A kiedy modlili się, wówczas ów ślepy człowiek wypowiedział w modlitwie słowa, któ­

re kiedyś cieszyły i napełniały ufnością serce Dawida: „Błogosław, duszo moja Panu, a nie za­

pominaj wszystkich dobrodziejstw Jego”. Po­

tem rozweseliła się jego twarz, uśmiechnął się i powiedział: „Ja wiem, że niedługo powoła mnie

Pan z tej doliny łez do chwały swojej i tam spo­

tkam się z moimi najbliższymi”.

Drodzy Czytelnicy! Tak cieszy Pan wier­

nych swoich, którzy mają smutek. Oni wśród doświadczeń są błogosławieni. Ale pełne błogo­

sławieństwo osiągną tam, w wieczności, w domu Ojca. My, prawdziwie wierzący ludzie, powoła­

ni jesteśmy do cudownej chwały i dlatego zdaje­

my sobie sprawę, że doświadczenie i smutek nie są warte tej radości i chwały, którą nam Pan przygotował w wieczności. Tam smutku ani łez już nie będzie. My Jemu podobni będziemy. I dlatego pewien młody brat w świadectwie swo­

im tak powiedział: „...tam otrzymam znowu mo­

je nogi, które mi amputowano”.

Przyjmij i ty Jezusa do swego serca i raduj się z nami! Obietnice Pańskie wypełniają się!

„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni pocieszeni będą”.

Kazimierz Muranty

W więzach grzechu

„A w owym czasie targnął się król Herod na n ie­

których członków Zboru i począł ich gnębić. Jakuba, brata Janowego, kazał ściąć. Gdy zaś w idział, że to się podoba 2ydom , kazał pojmać i Piotra; a były to dni Przaśników. A gdy go ujął, w trącił do w ię­

zienia i przekazał czterem czwórkom żołnierzy, aby go strzegli zamierzając po św ięcie Paschy staw ić go przed ludem. Strzeżono tedy Piotra w więzieniu, zbór zaś m odlił się za niego nieustannie do Boga”.

(D.A. 12, 1—5)

Nieszczęśliwy i godny pożałowania jest los ludzi pozbawionych wolności. Nie mają tego co najmilsze człowiekowi, mianowicie swobody i prawa decydowania o swoim losie. Podobny los, los uwięzionych, stał się udziałem Piotra.

Spójrzmy dziś uważnie na przeczytane słowo Boże, aby zrozumieć co Bóg chce przez nie nam powiedzieć. Nienawiść Heroda Agryppy znala­

zła ujście w prześladowaniu Jakuba i Piotra.

Jakub został ścięty, a Piotr dostał się do wię­

zienia. Czytamy, że Herod wtrącił go do więzie­

nia i przekazał czterem czwórkom żołnierzy, aby go strzegli. To była straż zewnętrzna, a wewnątrz w więzieniu znajdował się Piotr sku­

ty dwoma łańcuchami, pomiędzy dwoma żołnie­

rzami. Jakiż to smutny i beznadziejny obraz więźnia. Wokół więzienia solidne mury z żelaz­

nymi bramami, straż zewnętrzna i wewnętrzna, i na dodatek więzień skuty dwoma łańcuchami.

Czy jest jakaś nadzieja wydostania się z więzie­

nia? Żadna. Absolutnie. Nie ma żadnej nadziei.

I właśnie przy pomocy takiego obrazu, dro­

gi przyjacielu, Miłosierny Bóg chce ci pokazać

sytuację, w której, być może, teraz się znajdu­

jesz.

Tysiące młodych ludzi w dobie dzisiejszej, pozbawiło się wolności. Zostali skuci łańcucha­

mi i uwięzieni. Pismo Święte mówi, że ludzie znajdują się w niewoli. Ta niewola jest różne­

go rodzaju Po pierwsze, ludzie znajdują się w niewoli grzechu. Pan Jezus powiedział: „Za­

prawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu” (Jan 8,34), a ponieważ Biblia mówi, że wszyscy zgrzeszyli, więc wszy­

scy są niewolnikami grzechu. Być niewolnikiem grzechu to znaczy, że grzech panuje nad czło­

wiekiem. I dlatego złodziej kradnie, bo grzech nad nim panuje, a cudzołożnik cudzołoży, bo grzech nad nim panuje. Grzech jest jego wszechwładnym panem. Ale Jezus Chrystus przyszedł ratować, zbawić od grzechów, i po­

wiedział: „Jeśli was Syn wyswobodzi, prawdzi­

wie wolnymi będziecie”. „Albowiem grzech nad wami panować nie będzie”, powiedział Pan przez usta Ap. Pawła. „Nikt nie musi w grzechu żyć, rozgłoście to na wsze strony, kto chce, może być zbawiony”. Po drugie: Ludzie znajdują się w niewoli nałogów. Nałóg jest strasznym, bez­

względnym panem i tyranem człowieka. O tym zaświadczyć może każdy człowiek. Pijak przepi­

je ostatni grosz, ale pije, bo musi pić. Żona i licz­

ne jego dzieci mogą przymierać głodem, ale on musi pić, bo jego panem jest alkohol. Powiedz­

cie palaczom, żeby nie palili. Mogą to uczynić przez dzień lub dwa, a. potem znów muszą palić.

Królem ich życia jest taki marny papieros. W obozach jenieckich więźniowie oddawali ostatni kawałek chleba i cierpieli głód za niedopałek papierosa. Tak potrafi poniżyć się i znikczem- nieć człowiek, korona stworzenia.

Czy jest jakieś lekarstwo dla narkomanów, którzy dla chwilowej euforii pod wpływem śro­

(5)

dków narkotyzujących oddaliby majątek, ro­

dzinę, dom, wszystko. Współczesna medycyna załamuje ręce. Niestety, nie ma żadnego skute­

cznego lekarstwa dla narkotyków.

Ale, drodzy, Biblia mówi inaczej: jest le­

karstwo na twój grzech, na twój nałóg, jest le­

karstwo na twoje karty, nikotynę, jest lekarstwo na alkohol i narkotyki. Jest radykalne lekar­

stwo. Tym lekarstwem jest Pan Jezus Chrystus, Zwycięzca z Golgoty. Pan Jezus jest lekarstwem na każdy nałóg. Każdy, kto się spotkał z Panem Jezusem i przyjął Go do swego serca i uczynił Go Panem swego życia nie musi pić, nie musi palić, nie musi przeklinać, nie musi się narko­

tyzować, nie musi kraść, nie musi cudzołożyć.

Nie musi, nigdy już nie musi. Pan Jezus całko­

wicie uwalnia. Spróbuj, zawołaj, wyznaj, a już nigdy do tych podłych nałogów nie zatęsknisz.

Pan Jezus obdarza całkowitą wolnością. Świad­

kami tego są tysiące odrodzonych chrześcijan, świadkiem jest także autor tego artykułu.

Po trzecie, ludzie znajdują się w niewoli szata­

na. Szatan jest zbuntowanym aniołem, który rządzi obecnie na ziemi. I największym kłam­

stwem, w które ludzie uwierzyli, jest to, że uda­

ło mu się wmówić w nich, że on nie istnieje. Ale przecież same skutki jego działania świadczą o jego obecności i intensywnej działalności. Pan Jezus mówi: ,,Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie.

Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia.

Po tvm poznaje się dzieci Boże i dzieci diabel­

skie”.

Cała ludzkość podzielona jest na dwie zasa­

dnicze kategorie ludzi: na dzieci Boże i dzieci diabelskie. Istnieje bowiem Królestwo Boże, do którego należą ci, którzy przyjęli Pana Jezu­

sa do swego serca i życia, i królestwo diabelskie, w którym zniewoleni są wszyscy niewolnicy grzechów, nałogów, szatana i potępienia.

Słowo Boże mówi, że Pan Jezus tych, którzy zawołali do Niego uwolnił z tego diabelskiego królestwa: „Który nas wyrwał z mocy ciemnoś­

ci i przeniósł do Królestwa Syna swego umiło­

wanego”. A dalej czytamy: że Bóg ma moc w y- wyzwolić tych więźniów z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia woli swojej”. Pan Jezus zwyciężył szatana na Golgocie, i ci. którzy za­

wołają do Pana Jezusa o pomoc i ratunek, zo­

staną wyrwani ze szpon tego okrutnika. Bo tak mówi Pan Jezus: „Duch Pański nade mna, prze­

to namaścił mnie, abym zwiastował ubogim do­

brą nowinę, posłał mnie. abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność”. I to się wypełniło w życiu i zbaw­

czym dziele Pana Jezusa. Już osalmista pro­

rokował o tej cudownej powszechnej amnestii:

„Wstąpiwszy (Pan Jezus) na wysokość, powiódł za sobą jeńców”.

Nasz tekst mówi, że do tego ciemnego lochu zamkniętego, strzeżonego zewnątrz i we­

wnątrz wszedł anioł Pański i wtedy światłość zajaśniała w celi. Cudowna zmiana. W bezna­

dziejnej sytuacji ostatnie słowo należy do Boga.

Ciemność ustąpiła przed światłością. „Jam jest światłość świata, kto wierzy we mnie, w ciem­

ności nie pozostanie” — powiedział nasz Zba­

wiciel.

Anioł trąciwszy w bok Piotra, obudził go, mówiąc: „Wstań prędko”. Takiej radykalnej zmiany dokonuje Pan Jezus Chrystus. On Sam przychodzi ogłosić akt amnestii: „abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność”. To czyni Pan Jezus. A dalej czy­

tamy: „i opadły łańcuchy z rąk jego”. Spełniło się słowo Pana Jezusa: „Jeśli was Syn wyswobo­

dzi, prawdziwie wolnymi będziecie”. I rzekł a- nioł do niego: „Opasz się i włóż sandały swoje.

I uczynił tak. I rzecze mu: Narzuć na siebie płaszcz swój i pójdź za, mną”. Wyszedł tedy i po­

dążał za nim... A gdy minęli pierwszą i drugą straż, doszli do żelaznej bramy, wiodącej do miasta, która im się sama otworzyła i wyszli na zewnątrz”. Nie pomogło szesnastu strażników pilnujących Piotra na zewnątrz, nie obudzili się też dwaj strażnicy skuci dotychczas z Piotrem, nie zatrzymały ich bramy żelazne, bo ten Try­

umfator powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”.

On wyprowadził Piotra z ciężkiego więzie­

nia. On wyprowadził i mnie z niewoli grzechów, nałogów, z niewoli szatana, śmierci i potępie­

nia. On chce i ciebie dziś wyprowadzić. On jest wczoraj, i dziś, ten sam i na wieki. On mówi przez proroka Izajasza: „Ja przed tobą pójdę, krzywe drogi wyprostuję, wrota miedziane skruszę,a zawory żelazne porąbię” (Iz. 45,2).

Czy chcesz, aby ten wielki Mocarz uczynił to samo z tobą? Zawołaj dziś, mój miły bracie, do Pana Jezusa, a On ci odpowie i rozjaśni mroczną celę twojego więzienia grzechów, nałogów, śmierci, i potębienia. Zdejmie ci łańcuchy, a za­

łoży ci królewski pierścień, wyrzuci łachmany, a odzieje swoim płaszczem sprawiedliwości i zbawienia i usłyszysz jego cichy głos: „Pójdź za Mną”. On cię nie opuści, On cię zaprowadzi do niebieskich przybytków, gdzie jest wieczna ra­

dość. Przyjdź więc do Niego w szczerej modli­

twie, a On cię uczyni prawdziwie wolnym. U- czyń to teraz.

Henryk Turkanik

MÓWI JEZUS:

„Jeśli Syn w as w yswobodzi, praw dziw ie wolnym i będziecie” (Ew. Jana 8, 36)

(6)

Bogaty młodzieniec

„A gdy się wybieraj w drogę, przybiegł ktoś, upadł przed mim ma kolana i zapytał go: Nauczycielu dobry.

Co mam czynić aby odziedziczyć żywot wieczny? A Jezus mu odrzekł: Czemu m ię nazywasz dobrym? Nikt nie jjest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania:

N ie zabijaj, n ie cudzołóż, nie kradnij, nie m ów fałszy­

wego świadectwa, czcij ojca sw ego i matkę. A on mu odpowiedział: Nauczycielu, tego wszystkiego przestrze­

gałem od młodości swej. Wtedy Jezus spojrzał nań z m iłością i rzekł mu: Jednego ci brak; idź, sprzedaj wszystko, ®o masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, po czym przyjdź i naśladuj Mnie. A ten na to słowo sposępniał i odszedł zasmucony, a l­

bowiem m iał w iele m ajętności. A Jezus spojrzawszy wokoło, rzekł do uczniów sw oich: Jakże trudno będzie tym, którzy m ają bogactwo, w ejść do Królestwa Bo­

żego. A uczniow ie dziw ili się sław om jego. Lecz Jezus odezwawszy się znowu, rzekł do nich: D zieci, jakże trudno tym , którzy pokładają nadzieję w bogactwach, w ejść do K rólestw a Bożego. Łatw iej jest w ielbłądow i przejść przez ucho igieln e niż bogatemu w ejść do Królestwa Bożego. A oni tym bardziej się zdum iewali i m ówili między sobą: Któż w ięc m oże być zbawiony?

Jezus spojrzał na nich i j*zekł: U ludzi to rzecz niem o­

żliwa, ale n ie u Boga, albowiem u Boga w szystko jest m ożliwe”. (Mk 10, 17—27).

Gdy nasz 'Zbawiciel, Jezus C hrystus, żył n a ziemi przychodziło do niego w ielu ludzi. Je d n i po to, aby zostać uzdrow ieni od chorób i dolegliw ości, a inni przychodzili ze sw oim i pro b lem am i ja k ie n u rto w ały ich dusze. I ta k było w tym przypadku, o k tó ry m m ówi nasz tekst. W tym czasie, k iedy zd arzyła się w yżej opi­

sa n a h istoria, P a n Jezus ze sw oim i uczniam i znajdow ał się n a d Jordanem , gdzie nau czał ludzi, k tó rzy się do Niego zeszli.

W chw ili, gdy w y b iera ł się w dalszą drogę, p rzy ­ biegł ktoś i u p a d ł M u do nóg: In n e m iejsca P ism a Sw.

m ów ią o ty m człowieku, że był m łody, bogaty i posia­

dał w ysokie stanow isko w społeczeństw ie. I ta k i czło­

w iek przybiega i p ad a do nóg Jezusa. S zuka odpow iedzi n a pytanie, k tó re n ie d aje m u spokoju. A ni bow iem posiadane bogactw o, an i pozycja, an i to, że b y ł czło­

w iekiem pobożnym , zachow ującym p rzy k a zan ia od młodości — nie daw ało m u szczęścia i zadow olenia.

Gdy bliżej p rzyjrzym y się te m u m łodem u człow ie­

kow i i sy tu acji w ja k ie j się znajdow ał, dojdziem y do w niosku, że n a pew no nie było m u łatw o żyć w edług p rzykazań Bożych. Człow iek młody, p o siadający i dużo pieniędzy i stanow isko, narażo n y je s t n a w iele — z tym zw iązanych pokus. Ten jednak, m im o wszystko, ta k p rag n ą ł żyć, aby podobać się Bogu. W m om encie, gdy up ad ł do nóg P a n a Jezusa, rzucił do Jego nóg sw oją dum ę i am bicję, p rze stał myśleć, co o nim ludzie po ­ wiedzą.

Ale jego trag e d ią to było, iż nie m ógł i nie um iał złożyć tego, do czego jego serce n ajb ard zie j było p rz y ­ w iązane — to je st swego bogactw a. To jed n o zachow ał dla siebie. U m iłow anie pieniędzy ta k dalece zajęło je ­ go serce, że nie było w nim m iejsca d la P a n a Jezusa C hrystusa. I kiedy o trzym ał odpowiedź, w skazów kę, co jeszcze m a uczynić, by m ógł otrzym ać żyw ot w ieczny, odszedł sm utny,

Człowiek, k tó ry pośw ięcił przecież w iele czasu, e n e r­

gii i w yrzeczeń, by osiągnąć życie w ieczne, n ie p o tra ­ fił zdobyć się n a jeszcze jedną, o stateczną ofiarę.

G dy rozw ażam y te słow a, n asu w a się n a m w ażne p y ­ ta n ie : dlaczego te n m łody, pobożny i szlachetny czło­

w iek odszedł od P a n a Je zu sa sm u tn y ? A w ięc dlacze­

go? D latego, że przyszedł szukać życia w iecznego na sw ojej w łasn ej drodze życia; w ła sn ą pobożnością i spraw iedliw ością. Swoim i siłam i i w łasnym i dobrym i uczynkam i, chciał zapew nić sobie żyw ot w ieczny. P rzy ­ szedł dow iedzieć się, ja k im i jeszcze dodatkow ym i dob­

ry m i uczynkam i m ógłby dojść do upragnionego celu.

W te j sy tu a cji w jego sercu w ypełnionym gorliw ością o raz pobożnością, P a n Je zu s n ie m ógł znaleźć m iejsca d la Siebie i d la Swego dzieła zbaw ienia. N ie było w nim , w jego koncepcji życia — m iejsca d la Jezusa C hrystusa. Serce jego było z a ję te w łasnym i sp raw am i i n ad e w szystko było przy w iązan iem do ziem skiego bogactw a.

B ył bogaty. M iał w ła sn ą pobożność i gorliwość, b y ł bogaty m a teria ln ie , ale ja k że był biedny i godnym w spółczucia w oczach Bożych. Z iem skie bogactw o po­

sta w ił w yżej od Z baw iciela i n aślad o w a n ia Go w e w ła ­ snym życiu. B iedny bogacz nie p o tra fił n ą m iejsce sw oich ideałów i w ydum anych celów — postaw ić P ana Je zu sa C hrystusa.

Po jego odejściu, P a n pow iedział do sw oich ucz­

niów : „Ł atw iej je st w ielbłądow i p rzejść przez ucho igielne niż bogatem u w ejść do K ró lestw a Bożego”.

C zytając te słowa, p rzypom ina m i się p ew n a scena z życia m iasta. W owych czasach „U chem igielnym ” n a ­ zyw ano w ą sk ą i n isk ą fu rtk ę w b ra m ie m iejskiej, przez k tó rą w puszczano do m ia sta podróżnych, którzy n ie zdążyli przybyć przed zam knięciem w rót. I jeżeli ta k i podróżny m ia ł ze sobą w ielbłąda, m u siał zdjąć z niego bagaże i w ielbłąd n a kolanach przechodził przez te m ałe i w ąskie przejście. Czyniono ta k ze w zględów bezpieczeństw a, aby po zapadnięciu nocy, n ik t niepożą­

d an y nie dostał się do m iasta.

P a n Jezus p o ró w n u je bogatego człow ieka do w iel­

błąda, k tó ry p rag n ie p rzejść przez ta k ie w ejście. J e d ­ nakże te n bogacz chce przecisnąć się przez drzw i r a ­ zem z tobołam i i całym sw oim pobożnym bagażem . N ie chce pogodzić się z faktem , iż należy w szystko zo­

staw ić p rzed w ejściem . U parcie u siłu je p rzejść w raz z całym ładunkiem , i m u się to nie udaje, poniew aż to je st niem ożliw e.

Drogi C zytelniku, może w Tw oim życiu istn ieje rów nież coś takiego, co nie pozw ala Ci w ejść przez tę w ą sk ą bram ę, k tó ra prow adzi do K ró lestw a Bożego?

Może, ja k ten m łodzieniec — opisany n a k a rta c h B i­

blii — cały sw ój czas, siłę i energię pośw ięcasz n a to, aby o w łasnych siłach osiągnąć życie w ieczne? Być m o­

że w łaśn ie um iłow anie bogactw a i w ygodnego życia są d la C iebie głów ną przeszkodą, k tó ra n ie pozw ala Ci p rzy jąć P a n a Je zu sa C h ry stu sa — ja k o osobistego Z b a­

w iciela? A może, ta k ja k te n młody, chcesz osiągnąć

(7)

zbaw ienie w łasnym i zasługam i i pobożnym życiem ? 1 w łaśnie dlatego bezskutecznie.

Je st tylko je d n a droga do zb a w ien ia przed T obą:

należy złożyć całe życie w Jego ręce, bez reszty. A w tedy Bóg sam p rzyjdzie Ci z pomocą. On S am dokona w Tobie sw oje dzieło zbaw ienia. Jeżeli On przejm ie inicjatyw ę, to od tej chw ili sam dokona w to b ie całego zbaw ienia. Bo d la Boga w szystko je st m ożliw e. On

■może zm ienić rów nież i tw o je życie. On m a moc, by to dokonać. O bdarzy Cię zbaw ieniem i życiem w iecz­

nym , k tó re i d la C iebie i d la m n ie w yw alczył n a K rz y ­ żu. Jezus C h ry stu s u ra to w a ł m nie. On m oże u rato w ać rów nież ciebie. S tan ie się to, jeżeli tylko uw ierzysz,

drogi C zytelniku, w to, czego dokonał Jezu s C hrystus n a krzyżu, u m ie ra ją c za T w oje grzechy.

O tw órz sw oje u sta i podziękuj M u z całego serca, że zbaw ienie w ykonało się także d la Ciebie. Pozwól M u zdjąć ciężary, k tó re p rzy ta łac za ją T w oje życie i p rzeszk ad zają Ci w ejść do K ró lestw a Bożego. G dy J e ­

zus C hrystus uw olni Cię, nie będziesz m u siał iść d a ­ lej przez życie w sm u tk u tak , ja k te n m łody człowiek.

W je d n ej chw ili T w oje życie zm ieni się, On napełni je radością i prag n ien iem n aślad o w an ia P a n a Jezusa C hrystusa.

Tadeusz Stanek

W dole szumiącym

„A tak w zięli Jeremiasza i spuścili go na powrozach do dołu, który znaj­

dował się na strzeżonym dziedzińcu. A w tym dole nie było wody, tylko bioto, tak tonął Jerem iasz w tym błocie. Gdy jednak dworzanin Ebed- Melech, Murzyn, będąc w pałacu królewskim , usłyszał, że Jeremiasza wrzucono do dołu, wyszedł Ebed-Melech z pałacu królewskiego i rzekł do Króla: „Panie mój, królu, źle postąpili ci ludzie z Jeremiaszem, że go wrzucili do dołu”. Wtedy król dał Murzynowi Ebed-M elechowi polecenie:

„wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze”. W yciągnęli tedy Jeremiasza powrozami i wydobyli go z dołu. Tedy posłał król i kazał przyprowadzić Jeremiasza do siebie”. (Jer. 38,6—14)

Smutny i tragiczny los spot­

kał Jeremiasza, gdy został wrzucony do głębokiej cyster­

ny. Niegdyś 'była w niej woda, a po jej wyczerpaniu pozosta­

ło na dnie grząskie błoto. Tam właśnie złe i niemiłosierne rę­

ce wrzuciły Jeremiasza. Być może, podobny los spotkał już innych ludzi, którzy skończyli swoje życie na dnie błotnistej cysterny. Koszmarna to była rzeczywistość. Wokoło ciem­

ność, błoto, bagno i w dodat­

ku niemiła woń napełniała zbiornik i czyniła zeń cuchną­

ce więzienie. W takie'] właśnie sytuacji znalazł się ów czło­

wiek. Historia ta skończyłaby się tragicznie, ale usłyszał o tym dworzanin królewski, Ebed-Melech. Poszedł <o.n do króla z propozycją i gotowo­

ścią uratowania tego człowie­

ka. I usłyszał wspaniały roz­

kaz: „Wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze”.

Mój młody przyjacielu! To jest obraz mojego i twojego życia. Pismo św. mówi, że wszyscy ludzie zgrzeszyli, po­

zbawili się chwały Bożej, brną i grzęzną w błocie, grzęzawi­

sku grzechu i nieprawości, to­

ną w bezdennej przepaści po­

tępienia za wszystkie grze­

chy — małe i wielkie, widocz­

ne i skryte. To cuchnące bło­

to moralnej zgnilizny i depra­

wacji otacza i twoją duszę.

Ale większe nieszczęście od tragedii Jeremiasza polega na tym, że ty nie widzisz tego, nie odczuwasz, i nie zdajesz sobie sprawy ze stanu, w ja­

kim się znajdujesz. Ten smut­

ny stan może ci jedynie poka­

zać Pan Jezus Chrystus przez Ducha Świętego dzięki zwier­

ciadłu Słowa Bożego.

Pan Jezus Chrystus nie tyl­

ko pokazuje grzeszny stan człowieka, ale sam podjął kro­

ki w celu uratowania biednej istoty ludzkiej. Nasz tókst mó­

wi: ..Gdy jednak dworzanin, Ebed-Melech, Murzyn, będąc w pałacu królewskim usłyszał, że Jeremiasza wrzucono do do­

łu, wyszedł z pałacu królew­

skiego” na ratunek. Ileż cu­

downych wieści niesie wyżej przytoczony wiersz Słowa Bo­

żego. Ukazuje nam w prorocki sposób Pana Jezusa Chrystusa przed Jego wcieleniem. To właśnie Pan Jezus Chrystus widział nędzę i beznadziejny

stan ludzi i zrezygnował z wielkich godności i dostojeń­

stwa królewskiego, zrezygno­

wał z przysługującego mu ma­

jestatu Boskiego, i rzekł: „Oto idę, aby czynić wolę Bożą”.

Bożą wolę bowiem jest zba­

wienie wszystkich ludzi, gdyż Bóg nie chce śmierci grzesz­

nika.

Czytamy o Panu naszym, że

„oddawali Mu pokłon wszyscy aniołowie Boży”. I ten wielki Stwórca i Pan, Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, przybrał postać sługi, aby ratować, szu­

kać i zbawić to, co zginęło.

Imię dworzanina brzmiało Ebed-Melech, co po hebrajsku znaczy Sługa-Króla. Ewange­

lia wg św. Marka mówi, że Syn Człowieczy przyszedł nie po to, aby Mu służono, ale aby służył i dał życie swoje na okup za wielu.-Apostoł Paweł w liście do Filipian tak opisu­

je poniżenie się tego niebiań­

skiego Ebed-Melecha:: „Wy­

parł się samego siebie, przyjął postać Sługi, i stał się podob­

ny ludziom, a okazawszy sie z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej”. Tak poniżył się wielki Bóg i Stwórca — Jezus Chrystus i stał się Sługą.

Nasz tekst dodaje słowo:

„Murzyn”. Jak wiadomo, mu­

rzyn był przeznaczony do nie­

wolniczej służby, do na^jpodlei- szych robót, a w końcu można go było nawet bezkarnie zabić.

Zdumiewające i niepojęte w słowach i myślach jest to do­

browolne poniżenie się Pana Jezusa. Życie jego upływało w nieustannej służbie innych. U- zdrawiał trędowatych, pocie­

szał, karmił, wskrzeszał zmar­

łych. Nigdy nie miał chwili

(8)

dla siebie nawet w nocy przy­

chodzili do niego. Nic nie po­

siadał, nic nie mógł nazwać swoją własnością. Wszystko miał pożyczone czy wynajęte.

Nawet nie miał gdzie głowy skłonić — Stwórca świata, właściciel wszystkich skarbów nieba i ziemi, stał się takim pogardzonym, wyśmianym, w y­

szydzonym, ubiczowanym i w końcu ukrzyżowanym, jak naj­

większy łotr i zbrodniarz. To za mnie i za ciebie. Czy do­

strzegasz tę niepojętą głębię Jego miłości? On się stał słu­

gą dla ciebie, aby ciebie ra­

tować.

Błoto i moczary mają to do siebie, że im więcej człowiek się szamoce i stara wyjść z bagna swoją siłą, tym bardziej się w nim pogrąża, aż wreszcie utonie. Istnieje stare opowia­

danie o Chińczyku, który nie­

fortunnie wpadł w takie grzę­

zawisko i szarpał się za swój warkocz, ale im więcej sie szarpał, tym bardziej pogrążał się w błocie i w końcu utonął.

Słowo Boże chce ci pokazać grozę twojej sytuacji i daro­

wany ratunek w osobie Pana Jezusa Chrystusa. To Pan Je­

zus osobiście zszedł na samo dno bagna grzechu i swoimi przebitymi rękami wyciągnął mnie z topieli. Uratował, oczy­

ścił. omył swoją święta Krwią.

I chociaż sam się zabrudził i zanieczyścił grzechem (człowie­

ka). ale wydobył z potwornej toni win i nieprawości. I te­

raz razem z Dawidem mogę

zaśpiewać cudowną pieśń zwy­

cięstwa: „Z żądością oczeki­

wałem Pana, a skłonił się ku mnie i wysłuchał wołanie mo­

je. I wyciągnął mię z dołu szumiącego i- z błota lgnącego, a postawił na skale nogi moje i utwierdził kroki moje. A wło­

żył w usta moje pieśń nową, chwałę należącą Bogu nasze­

mu”.

Drogi przyjacielu! Do ciebie dziś Pan Jezus Chrystus się zbliża i chce ci pomóc wyjść z tego dołu szumiącego. Tam jest tyle szumu współczesnej muzyki i hałasu rozrywek te­

go świata, byś przypadkiem nie usłyszał cichego głosu Pa­

na Jezusa Chrystusa. Tam jest błoto, które tak łatwo może przylgnąć do ciebie, do twojej odzieży i twojej duszy. To bło­

to pogrążyło już miliony ofiar, ale wciąż jest nienasycone i czeka również na ciebie.

Ale oto radosna wieść i do ciebie dociera: „Król zawołał:

wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze.” Dobry Pasterz zszedł na dno przepaści, aby wydobyć ginącą owieczkę. Pan Jezus powiedział: „Jam jest Dobry Pasterz, dobry Pasterz życie swoje kładzie za owce.

I ja żywot wieczny daje im, i nie zginą na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej”. Oto świadectwo Dobrego Paste­

rza — Pana Jezusa Chrystusa.

Pan Jezus i tobie chce dać ra­

tunek. Po to przyszedł na zie­

mię, aby ci dać żywot wieczny

w swoich niebieskich przybyt­

kach.

Nasz tekst mówi dalej: „I wyciągnęli Jeremiasza z dołu.

Tedy posłał król i kazał przy­

prowadzić Jeremiasza do sie­

bie”. Oto cudowna obietnica pochodząca z ust Bożych. Nie­

bieski Król nie tylko posłał ra­

tunek zgubionemu człowieko­

wi, ale daje także obietnicę oglądania Swojego wspaniałe­

go oblicza: „Posłał król i kazał przyprowadzić do siebie”.

Jakaż to wspaniała nowina:

zostałem uratowany od śmier­

ci i będę oglądał oblicze kró­

lewskie: „Króla w piękności Jego oglądają oczy twoje, ujrzą i ziemię daleką” — pro­

rokował o tej radosnej wieści.

Modlitwa Chrystusa w Getse- rnane została wysłuchana:

„Ojcze, chcę, aby i ci, których mi dałeś byli ze mną, gdzie ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś”.

Drogi przyjacielu! Jeśli po­

znałeś stan w jakim się znaj­

dujesz — zawołaj dziś do Pana Jezusa, który czeka na twój głos, na twoją modlitwę. On chce ci pomóc, byś mógł wraz z wieloma uratowanymi za­

śpiewać pieśń zbawienia: „Bę­

dę cię chwalił Panie, Boże mój, z całego serca mego-, ponieważ wielkie jest miłosierdzie twoje nade mną, a tyś wyrwał duszę moja z dołu głębokiego” (Ps.

8 6, 12).

Henryk Turkanik

SZKOŁA BIBLIJNA

„Przynieść Panu owoc pracy..."

C

ieszę się, iż m ogę św iadczyć o tym , że Jezus je st m oim Z baw icielem i P anem , U rodziłem się 1955 r.

w w ielodzietnej rodzinie o różnych poglądach re lig ij­

nych. W arunki, w któ ry ch się w ychow yw ałem były trudne. W ychow ując się w tak ich w aru n k ac h , n ie m ia­

łem możliwości chodzenia n a nabożeństw a. N a „Szkół­

k ę” nie chodziłem , poniew aż u n as jej n ie było. P rz y ­ kładem człow ieka w ierzącego była i je s t nasza M atka.

P a trz ą c z perspektyw y czasu, w idzę, że Je j głów ną tro ­ ską, prócz s ta ra n ia o chleb i u b ra n ie dla dzieci, było osłonięcie nas przed niebezpieczeństw em złych w p ły ­ w ów św ia ta oraz prow adzenie do Boga.

Pom im o takiego przykładu, zam ierzałem iść in n ą drogą, co d la m ojej M atki m usiało być bardzo p rzy k re:

z biegiem la t um ocniło się w e m nie p rag n ie n ie całko­

witego w y rw a n ia się z domu. Chciałem ułożyć sobie życie w edług w łasnego wzoru. Jeszcze p rzed ukończe­

niem szkoły podstaw ow ej, śladem m oich kolegów z a ­ cząłem palić papierosy i pić w ódkę. To sam o było w szkole zaw odowej. Do tego dochodziły różne ch u lig ań ­ skie w ybryki. N a d o d atek spotęgow ały się też tr u d ­ ności w ew nątrz-ro d zin n e.

A le zaczęliśm y czytanie S łow a Bożego w domu.

M ogliśm y też m odlić się i śpiew ać. W k aż d ą niedzielę

Cytaty

Powiązane dokumenty

3UDFH Z GUHZQLH RUD] PRQWDĪ RGE\á\ VLĊ Z SU]\VSLHV]RQ\P WHP-

Dzisiejsze spotkanie jest jednak bardziej pogodne, bo świętujemy urodziny i chcemy się częstować jego poezją” – napisała poetka.. Swoimi wspomnieniami podzie- liła się

 Czas wiary jest podobny do czasu zasiewu; nie trzeba tracić ducha i nie wolno załamywać się – aż do końca. Bądź wytrwały do czasu, kiedy bę- dziesz mógł zebrać co

W niedzielę uczestniczymy we Mszy świętej i nie wykonujemy prac niekoniecznych czyli takich, które możemy spokojnie wykonać w innym dniu.. Pan Jezus jest obecny

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Szachy nie są grą jest przeznaczoną tylko dla zdolnych, warto wspomnieć, że w świecie szachów świetnie odnajdują się dyslektycy, osoby z różnorodnymi deficytami fizycznymi

Rodzące się chrześcijaństwo stosunkowo szybko doszło do przekonania, że Jezus jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15, por.. To stwierdzenie

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się