CHRZEŚCIJANIN Z a d a n i e g ł ó w n e
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 2., luty 1975 r.
■
ZADANIE GŁÓWNE BŁOGOSŁAWIENI SMUTNI W WIĘZACH GRZECHU BOGATY MŁODZIENIEC W DOLE SZUMIĄCYM
SZKOŁA BIBLIJNA: „PRZYNIEŚĆ PANU OWOC PRACY”
MODLITWA — POTRZEBĄ DNIA SŁUCHACZE PISZĄ...
ZGROMADZENIE OGÓLNE KEK W ENGELBERGU
KRONIKA
M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany je s t bezpłatnie; w ydaw anie je d n a k cza
sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie o fiary n a czaso
pism o w k ra ju prosim y k ierow ać n a konto Zjednoczonego K ościoła E w ange
licznego: PKO W arszaw a, I Oddział M iej
ski, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p ła
ty n a odw rocie blan k ietu . O fiary w p ła
cane za g ran icą n a le iy kierow ać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K a
sa Opieki n a ad res P rezy d iu m B ady Zjednoczonego Kościoła Ew angelicznego w W arszaw ie, ul. Z agórna 10.
■
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Mieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Adm inistracji:
00-441 W arszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). M ate
riałów nadesłanych n ie zwraca się.
Indeks: 35462
RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W a r
szaw a, S m olna 10/12. N akł. 5000 egz.
O bj. 3 ark. Zam. 1897. B-99.
G łó w n y m za d a n ie m Kościoła i chrześcijańskiego kazn o d ziei je st zw ia sto w anie, kazanie S łow a Bożego. W szystko inne, co się d zieje w K ościele m a cha ra kter drugorzędny. A często, n a w e t w zborze ew angelicznego chrześcijaństw a, o ty m się zapom ina. Ja k że często spraw a kazania, zw ia stow ania S ło w a Bożego je s t niedoceniana. S p o ty ka się n a w e t czasem bra
ci, k tó rzy w ych o d zą za kazalnicę, by rzec w sze m i w obec: „ja tu nie w y chodzę, by w ygłaszać ka za n ie”. C h ę tn ie j n a w e t u ży w a się słow a: p rze m ó w ien ie n iż — ja k być p o w inno — kazanie Słow a Bożego. Istn ie je te n dencja do rozbudow ania w s zy stk ic h in n y c h części składow ych nabożeństw a k o sztem kazania, zw iastow ania S łow a B o ż e g o W e w spólnotach kościel
n yc h o usta lo n ej liturgii rozbudow uje się cerem onie, a za n ied b u je się akcentow anie znaczenia ka zania S łow a Bożego. A le ta k że w spólnoty kościelne bez usta lo n ych ram litu rg iczn ych nie są w olne od te j skłonności za n ie d b yw a n ia głoszenia Słow a Bożego. T u ta j często n a stęp u je przesada w p rzy p isy w a n iu znaczenia tzw . św iadectw om , któ re się składa podczas zebrań ku lto w y ch . Są one d zisiaj m odne. Mogą one rzeczyw iście być bło
g osław ieństw em . A le są one ta k że źró d łem pokusy. Ł a tw o do tego m oże b ow iem dołączyć się pycha, opow iadania m ogą się rozrastać i niegodne w sp ó łza w o d n ictw o m oże prow adzić do przesady lub n a w e t do ca łko w ite
go fabryko w a n ia , zm yśla n ia opow iadań o przeżyciach. M u sim y pam iętać, że p rze ka z b ib lijn y zach o w u je i w te j d ziedzinie rów now agę. K ied y apostoł P aw eł p ew nego razu m ia ł głębokie p rzeżycie Boga, to był zdania, iż są to rzeczy, „ których czło w ieko w i nie godzi się p o w ta rza ć” (2 Kor.
12,4). M y ró w n ież p o w in n iśm y n iektó re z naszych przeżyć za trzym a ć dla siebie i nie pozw olić m ó w ić o nich, by nie sta ły się puła p ką dla nas sa
m y c h lub dla kogoś innego.
P ism o Ś w ię te stoi na sta n o w isk u p rio ryte tu kazania Słow a Bożego. Po
p a trz m y — z tego p u n k tu w id zen ia — na działalność naszego Pana, J e zusa C hrystusa. N a p rzy kła d , Jezu s C hrystus d o ko n y w a ł w iele cudów , ale n ie raz daw ał O n do zrozum ienia, że cuda nie b y ły g łó w n ym , za sa d n i
c zy m celem jego działalności. E w angelista Jan m ó w i o cudach Jezusa ja k o „znakach”, i ty m one w łaściw ie były. Pan Jezu s C hrystus nie p r z y szedł na św iat, aby uzdraw iać chorych, chrom ych i ślepych czy uciszać burze na m orzu. O n m ógł to czynić i często czynił. C zyni to ta k że i w n a szych dniach. A le to b yły drugorzędne ele m e n ty Jego działalności, a nie p ierw szorzędne. O n przyszedł, b y być „światłością św ia ta ”, b y przynieść lu d zio m S łow o Boże. G d y za te m p a trz y m y na służbę naszego Pana, w i
d zim y w y ra źn ie p rio ry te t kazania i nauczania S łow a Bożego. W ty m k ie ru n k u m iała te ż iść działalność u czn ió w P ańskich. G dy Pan w y syła ł u czn ió w do pracy m isy jn e j, w y sła ł ich „nauczać i w yp ęd za ć d e m o n y ”. To sam o w id z im y w działalności u czn ió w P ańskich po Z m a rtw y c h w sta n iu Jezusa C hrystusa. W d n iu P ięćdziesiątnicy, gdy m ężo w ie ci zostali n a p ełn ien i D uchem Ś w ię ty m , n a ty ch m ia st zaczęli kazać Słow o Boże. W ty m sa m y m rozdziale, k tó ry przed sta w ia zesłanie D ucha Św iętego, m a m y pierw sze kazanie chrześcijańskie.
I w reszcie m a m y to — w p e w n y m sensie — klasyczne m iejsce w szóstym rozdziale D ziejów A po sto lskich . Z asadnicze poselstw o tego rozdziału m a m y w p ie rw szych dw óch w ierszach: „A w o w y m czasie, gdy liczba u c z
n ió w w zrastała, w szczęło się szem ranie h ellen istó w p rze ciw ko Ż ydom , że za n ied b yw a n o ich w d o w y p rzy co d zien n ym usługiw aniu. W te d y d w u n a stu, zw o ła w szy w s zy stk ic h uczniów , rzekło: N ie je st rzeczą słuszną, ż e b y śm y zaniedbali Słow o Boże, a usługiw ali p rzy stołach”.
J a k w idać w ięc, w K ościele C h rystu so w ym m a m y m ężów , k tó rzy są po
w ołani przez Boga i o rdynow ani przez K ościół do pilnow ania m o d litw y i słu żb y Słow a, a ta k że tych, k tó rzy m a ją usługiw ać p rzy „stołach”.
O czyw iście ta k że służący p rzy „stołach” m uszą być — ja k Szczepan — p ełn i w ia ry i D ucha Św iętego, i — ja k Szczepan — zdolni, g d y zajdzie potrzeba, do złożenia św iadectw a w iary. Z le je st w ów czas, k ie d y p o w o łani do usługiw ania p rzy „stołach” uw ażają, że je st ich za d a n iem p iln o w anie m o d litw y i słu żb y Słow a, a pow ołani do p ilnow ania m o d litw y i słu żb y S łow a m uszą — z konieczności — służyć p rzy „stołach”.
Bo je d yn ie w ted y , kie d y nastąpił p ra w id ło w y podział pracy „Słowo Boże rosło i poczet u czn ió w (...) bardzo się pom nażał” (Dz. A p . 6,7).
E. Cz.
Błogosławieni smutni
„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”.
(Ewang. w g św. Mateusza 5,4).
L
udziom, przeżywającym smutek i doświadczenie, współczuje się. Za ludzi szczęśliwych uważa się na ogół tych, którym się dobrze po
wodzi. Pan Jezus zwraca jednak uwagę, że ci, którzy przeżywają smutek, są błogosławieni.
Doświadczenie i smutek dotyka wielu ludzi, ale faktem jest, że żadne szczęście nie byłoby pełne, gdyby nie było poprzedzone smutkiem. Ileż to łez wyzwala smutek z oczu ludzkich! Ludzie smucą się z różnych powodów, począwszy od smutków dziecka aż do smutku ludzi dorosłych, którzy bywają ciężko doświadczeni chorobą czy utratą bliskich.
Drogi Czytelniku! Jeśli twoim udziałem jest smutek, a serce twoje jest niepocieszone, przy
bliż się do Boga, a Jego błogosławieństwo będzie z tobą! Najczęstszym powodem, który dopro
wadza człowieka do smutku, jest grzech. Często świadomie ukrywany, wychodzi wbrew woli człowieka na jaw, przynosząc mu smutek i u- drękę. Stary Testament opisuje m.in. przestęp
stwo, które popełnili bracia Józefa, sprzedając go jako młodego chłopca kupcom egipskim. Kie
dy po wielu latach w okresie głodu przybyli do Egiptu, zostali rozpoznani i doprowadzeni do Jó
zefa, który był już wówczas wielkorządcą Egi
ptu. Kiedy stanęli przed nim, nie poznali go.
Lecz kiedy im się przedstawił i odpowiedział do
brem za wyrządzone zło, bracia przeżyli wielki wstyd i smutek w sercach swoich. Ich starannie ukrywany grzech został objawiony.
Kto pod wpływem Słowa Bożego poznał swój grzech, powinien niezwłocznie pojednać się z Bogiem. Swym grzesznym i nieuporządkowa
nym życiem wyrządzasz smutek Bogu. Czas łaski jeszcze trwa, wyznaj więc swoje grzechy Jezusowi i przyjmij Go jako swojego osobistego Zbawiciela, a unikniesz sądu i kary i osiągniesz życie wieczne w chwale.
Kiedy Psalmista Dawid zrozumiał swój grzech, pokutował i mówił: „Łoże moje polewam łzami. Łzy są moim pokarmem we dnie i w no
cy’'. Podobne łzy skruchy wylewała u stóp Jezu
sa kobieta lekkich obyczajów — grzesznica. Tak smucił się Piotr po swym głębokim upadku. I tych smutnych, pragnących naprawić swój grzech, pociesza Pan mówiąc, że będą błogosła
wieni. Być może, że i ty w swoim życiu wylałeś wiele łez, ale przytoczone wyżej łzy Piotra czy Dawida, to łzy szczerej pokuty, płynące z ser
ca. Taki smutek może utulić tylko Bóg. On chce, abyś w sposób szczery i świadomy przybliżył się do Niego. Wtedy osuszy ci łzy i będziesz po
cieszony.
Drogi Czytelniku! Bez szczerego żalu i skru
chy me ma pokoju i pojednania z Bogiem. Tam, gdzie nie ma łez, nie będzie i radości. Jezus nie stanie się twoim Zbawicielem, jeśli z żalem me wyznasz przed Nim swoich grzechów. Nie ży
czę ci smutku ani łez, ale życzę ci uwolnienia od grzechu i pojednania z Bogiem. Czas łaski Bożej trwa. Pan Jezus zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie...
spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię od- pocznienie”. Czy zdajesz sobie sprawę, jaka wielka ulga i odprężenie cię spotka, jeśli swoje serce otworzysz przed Panem?
Istnieją złamane i rozbite serca rodziciel
skie, ubolewające nad stanem i losem swoich dzieci. Ale Pan mówi: „Bardziej jak ty miłujesz swoje dziecię, Ja ciebie umiłowałem. Ja swoją krew i życie oddałem za ciebie i twoje dziecię!”
Jezus dysponuje środkami i drogami, który
mi może powołać twoich naj bliższy cn do Siebie.
Dlatego włóż swoje troski w dłoń Jezusa i otwórz swoje serce przed Nim w modlitwie. Być może, że i ty w życiu swoim miewałeś chwile zwątpień, niewiary i odstępstwa od Boga, a te
raz, po latach, z żalem patrzysz na podobne po
stępowanie twoich najbliższych. I może jest to krzyż, który niesiesz z woli Jezusa! A może jes
teś smutny i jest ci ciężko i przykro z powodu twoich najbliższych, którzy są nieprzy jaźnie u- stosunkowani do twojej wiary i czytania Słowa Bożego? Lecz ty w smutku swoim zdaj się na wolę Bożą i podporządkuj się jej.
Powodem wielkiego smutku może być cho
roba lub śmierć kogoś najbliższego. I tu zachodzi pytanie. Czy wobec tego smuteK może mieć ja
kiś związek z błogosławieństwem?
Drogi Czytelniku! Bóg może zesłać do
świadczenie w postaci choroby. Ale takie do
świadczenie powoduje uporządkowanie życia, wprowadza pokorę i przybliża do Boga. Uczy też poznania Bożej miłości i wierności. Niech zaist
niały okres smutku i doświadczeń w twoim ży
ciu stanie się czasem błogosławionym. Pan w twoim smutku może zesłać pocieszenie i błogo
sławieństwo. Czytaliśmy we wstępie, że smutni będą pocieszeni. Pociecha często zastępuje to, co człowiek stracił. Pan to rozumie i dlatego mó
wi: Chcę was pocieszyć, tak jak matka cieszy dziecię swoje.
Istnieje obraz znanego malarza, przedsta
wiający młodego człowieka klęczącego przed Je
zusem i ze smutkiem trzymającego głowę na Jego łonie. Jezus położył swą dłoń na głowie młodzieńca, pocieszając go. Pod obrazem napi
sane są słowa: „Jezus pocieszyciel”. Pan nas po
ciesza przez Swoje Słowo i dlatego Biblia nazy
wana jest Słowem pocieszenia. Istnieje stwier
dzenie, że nie ma na świecie takiej książki, na którą upadłoby tyle łez. Ale i nie ma na świecie drugiej takiej księgi, która by tyle łez osuszy
ła.
W pewnej wiosce, wysoko w górach, żył wie
rzący człowiek wraz z żoną i córką. Pomimo ubóstwa czuł się szczęśliwy. Ale i do tego domu zawitał smutek. Pewnego dnia umarła mu żo
na, a potem córka. Na skutek tych ciężkich prze
żyć stracił wzrok, a zdrowie jego zostało poważ
nie naruszone. Po pewnym czasie odwiedził go wierzący brat w Chrystusie i serdecznie współ
czuł mu. A kiedy modlili się, wówczas ów ślepy człowiek wypowiedział w modlitwie słowa, któ
re kiedyś cieszyły i napełniały ufnością serce Dawida: „Błogosław, duszo moja Panu, a nie za
pominaj wszystkich dobrodziejstw Jego”. Po
tem rozweseliła się jego twarz, uśmiechnął się i powiedział: „Ja wiem, że niedługo powoła mnie
Pan z tej doliny łez do chwały swojej i tam spo
tkam się z moimi najbliższymi”.
Drodzy Czytelnicy! Tak cieszy Pan wier
nych swoich, którzy mają smutek. Oni wśród doświadczeń są błogosławieni. Ale pełne błogo
sławieństwo osiągną tam, w wieczności, w domu Ojca. My, prawdziwie wierzący ludzie, powoła
ni jesteśmy do cudownej chwały i dlatego zdaje
my sobie sprawę, że doświadczenie i smutek nie są warte tej radości i chwały, którą nam Pan przygotował w wieczności. Tam smutku ani łez już nie będzie. My Jemu podobni będziemy. I dlatego pewien młody brat w świadectwie swo
im tak powiedział: „...tam otrzymam znowu mo
je nogi, które mi amputowano”.
Przyjmij i ty Jezusa do swego serca i raduj się z nami! Obietnice Pańskie wypełniają się!
„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni pocieszeni będą”.
Kazimierz Muranty
W więzach grzechu
„A w owym czasie targnął się król Herod na n ie
których członków Zboru i począł ich gnębić. Jakuba, brata Janowego, kazał ściąć. Gdy zaś w idział, że to się podoba 2ydom , kazał pojmać i Piotra; a były to dni Przaśników. A gdy go ujął, w trącił do w ię
zienia i przekazał czterem czwórkom żołnierzy, aby go strzegli zamierzając po św ięcie Paschy staw ić go przed ludem. Strzeżono tedy Piotra w więzieniu, zbór zaś m odlił się za niego nieustannie do Boga”.
(D.A. 12, 1—5)
Nieszczęśliwy i godny pożałowania jest los ludzi pozbawionych wolności. Nie mają tego co najmilsze człowiekowi, mianowicie swobody i prawa decydowania o swoim losie. Podobny los, los uwięzionych, stał się udziałem Piotra.
Spójrzmy dziś uważnie na przeczytane słowo Boże, aby zrozumieć co Bóg chce przez nie nam powiedzieć. Nienawiść Heroda Agryppy znala
zła ujście w prześladowaniu Jakuba i Piotra.
Jakub został ścięty, a Piotr dostał się do wię
zienia. Czytamy, że Herod wtrącił go do więzie
nia i przekazał czterem czwórkom żołnierzy, aby go strzegli. To była straż zewnętrzna, a wewnątrz w więzieniu znajdował się Piotr sku
ty dwoma łańcuchami, pomiędzy dwoma żołnie
rzami. Jakiż to smutny i beznadziejny obraz więźnia. Wokół więzienia solidne mury z żelaz
nymi bramami, straż zewnętrzna i wewnętrzna, i na dodatek więzień skuty dwoma łańcuchami.
Czy jest jakaś nadzieja wydostania się z więzie
nia? Żadna. Absolutnie. Nie ma żadnej nadziei.
I właśnie przy pomocy takiego obrazu, dro
gi przyjacielu, Miłosierny Bóg chce ci pokazać
sytuację, w której, być może, teraz się znajdu
jesz.
Tysiące młodych ludzi w dobie dzisiejszej, pozbawiło się wolności. Zostali skuci łańcucha
mi i uwięzieni. Pismo Święte mówi, że ludzie znajdują się w niewoli. Ta niewola jest różne
go rodzaju Po pierwsze, ludzie znajdują się w niewoli grzechu. Pan Jezus powiedział: „Za
prawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu” (Jan 8,34), a ponieważ Biblia mówi, że wszyscy zgrzeszyli, więc wszy
scy są niewolnikami grzechu. Być niewolnikiem grzechu to znaczy, że grzech panuje nad czło
wiekiem. I dlatego złodziej kradnie, bo grzech nad nim panuje, a cudzołożnik cudzołoży, bo grzech nad nim panuje. Grzech jest jego wszechwładnym panem. Ale Jezus Chrystus przyszedł ratować, zbawić od grzechów, i po
wiedział: „Jeśli was Syn wyswobodzi, prawdzi
wie wolnymi będziecie”. „Albowiem grzech nad wami panować nie będzie”, powiedział Pan przez usta Ap. Pawła. „Nikt nie musi w grzechu żyć, rozgłoście to na wsze strony, kto chce, może być zbawiony”. Po drugie: Ludzie znajdują się w niewoli nałogów. Nałóg jest strasznym, bez
względnym panem i tyranem człowieka. O tym zaświadczyć może każdy człowiek. Pijak przepi
je ostatni grosz, ale pije, bo musi pić. Żona i licz
ne jego dzieci mogą przymierać głodem, ale on musi pić, bo jego panem jest alkohol. Powiedz
cie palaczom, żeby nie palili. Mogą to uczynić przez dzień lub dwa, a. potem znów muszą palić.
Królem ich życia jest taki marny papieros. W obozach jenieckich więźniowie oddawali ostatni kawałek chleba i cierpieli głód za niedopałek papierosa. Tak potrafi poniżyć się i znikczem- nieć człowiek, korona stworzenia.
Czy jest jakieś lekarstwo dla narkomanów, którzy dla chwilowej euforii pod wpływem śro
dków narkotyzujących oddaliby majątek, ro
dzinę, dom, wszystko. Współczesna medycyna załamuje ręce. Niestety, nie ma żadnego skute
cznego lekarstwa dla narkotyków.
Ale, drodzy, Biblia mówi inaczej: jest le
karstwo na twój grzech, na twój nałóg, jest le
karstwo na twoje karty, nikotynę, jest lekarstwo na alkohol i narkotyki. Jest radykalne lekar
stwo. Tym lekarstwem jest Pan Jezus Chrystus, Zwycięzca z Golgoty. Pan Jezus jest lekarstwem na każdy nałóg. Każdy, kto się spotkał z Panem Jezusem i przyjął Go do swego serca i uczynił Go Panem swego życia nie musi pić, nie musi palić, nie musi przeklinać, nie musi się narko
tyzować, nie musi kraść, nie musi cudzołożyć.
Nie musi, nigdy już nie musi. Pan Jezus całko
wicie uwalnia. Spróbuj, zawołaj, wyznaj, a już nigdy do tych podłych nałogów nie zatęsknisz.
Pan Jezus obdarza całkowitą wolnością. Świad
kami tego są tysiące odrodzonych chrześcijan, świadkiem jest także autor tego artykułu.
Po trzecie, ludzie znajdują się w niewoli szata
na. Szatan jest zbuntowanym aniołem, który rządzi obecnie na ziemi. I największym kłam
stwem, w które ludzie uwierzyli, jest to, że uda
ło mu się wmówić w nich, że on nie istnieje. Ale przecież same skutki jego działania świadczą o jego obecności i intensywnej działalności. Pan Jezus mówi: ,,Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie.
Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia.
Po tvm poznaje się dzieci Boże i dzieci diabel
skie”.
Cała ludzkość podzielona jest na dwie zasa
dnicze kategorie ludzi: na dzieci Boże i dzieci diabelskie. Istnieje bowiem Królestwo Boże, do którego należą ci, którzy przyjęli Pana Jezu
sa do swego serca i życia, i królestwo diabelskie, w którym zniewoleni są wszyscy niewolnicy grzechów, nałogów, szatana i potępienia.
Słowo Boże mówi, że Pan Jezus tych, którzy zawołali do Niego uwolnił z tego diabelskiego królestwa: „Który nas wyrwał z mocy ciemnoś
ci i przeniósł do Królestwa Syna swego umiło
wanego”. A dalej czytamy: że Bóg ma moc w y- wyzwolić tych więźniów z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia woli swojej”. Pan Jezus zwyciężył szatana na Golgocie, i ci. którzy za
wołają do Pana Jezusa o pomoc i ratunek, zo
staną wyrwani ze szpon tego okrutnika. Bo tak mówi Pan Jezus: „Duch Pański nade mna, prze
to namaścił mnie, abym zwiastował ubogim do
brą nowinę, posłał mnie. abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność”. I to się wypełniło w życiu i zbaw
czym dziele Pana Jezusa. Już osalmista pro
rokował o tej cudownej powszechnej amnestii:
„Wstąpiwszy (Pan Jezus) na wysokość, powiódł za sobą jeńców”.
Nasz tekst mówi, że do tego ciemnego lochu zamkniętego, strzeżonego zewnątrz i we
wnątrz wszedł anioł Pański i wtedy światłość zajaśniała w celi. Cudowna zmiana. W bezna
dziejnej sytuacji ostatnie słowo należy do Boga.
Ciemność ustąpiła przed światłością. „Jam jest światłość świata, kto wierzy we mnie, w ciem
ności nie pozostanie” — powiedział nasz Zba
wiciel.
Anioł trąciwszy w bok Piotra, obudził go, mówiąc: „Wstań prędko”. Takiej radykalnej zmiany dokonuje Pan Jezus Chrystus. On Sam przychodzi ogłosić akt amnestii: „abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność”. To czyni Pan Jezus. A dalej czy
tamy: „i opadły łańcuchy z rąk jego”. Spełniło się słowo Pana Jezusa: „Jeśli was Syn wyswobo
dzi, prawdziwie wolnymi będziecie”. I rzekł a- nioł do niego: „Opasz się i włóż sandały swoje.
I uczynił tak. I rzecze mu: Narzuć na siebie płaszcz swój i pójdź za, mną”. Wyszedł tedy i po
dążał za nim... A gdy minęli pierwszą i drugą straż, doszli do żelaznej bramy, wiodącej do miasta, która im się sama otworzyła i wyszli na zewnątrz”. Nie pomogło szesnastu strażników pilnujących Piotra na zewnątrz, nie obudzili się też dwaj strażnicy skuci dotychczas z Piotrem, nie zatrzymały ich bramy żelazne, bo ten Try
umfator powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”.
On wyprowadził Piotra z ciężkiego więzie
nia. On wyprowadził i mnie z niewoli grzechów, nałogów, z niewoli szatana, śmierci i potępie
nia. On chce i ciebie dziś wyprowadzić. On jest wczoraj, i dziś, ten sam i na wieki. On mówi przez proroka Izajasza: „Ja przed tobą pójdę, krzywe drogi wyprostuję, wrota miedziane skruszę,a zawory żelazne porąbię” (Iz. 45,2).
Czy chcesz, aby ten wielki Mocarz uczynił to samo z tobą? Zawołaj dziś, mój miły bracie, do Pana Jezusa, a On ci odpowie i rozjaśni mroczną celę twojego więzienia grzechów, nałogów, śmierci, i potębienia. Zdejmie ci łańcuchy, a za
łoży ci królewski pierścień, wyrzuci łachmany, a odzieje swoim płaszczem sprawiedliwości i zbawienia i usłyszysz jego cichy głos: „Pójdź za Mną”. On cię nie opuści, On cię zaprowadzi do niebieskich przybytków, gdzie jest wieczna ra
dość. Przyjdź więc do Niego w szczerej modli
twie, a On cię uczyni prawdziwie wolnym. U- czyń to teraz.
Henryk Turkanik
MÓWI JEZUS:
„Jeśli Syn w as w yswobodzi, praw dziw ie wolnym i będziecie” (Ew. Jana 8, 36)
Bogaty młodzieniec
„A gdy się wybieraj w drogę, przybiegł ktoś, upadł przed mim ma kolana i zapytał go: Nauczycielu dobry.
Co mam czynić aby odziedziczyć żywot wieczny? A Jezus mu odrzekł: Czemu m ię nazywasz dobrym? Nikt nie jjest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania:
N ie zabijaj, n ie cudzołóż, nie kradnij, nie m ów fałszy
wego świadectwa, czcij ojca sw ego i matkę. A on mu odpowiedział: Nauczycielu, tego wszystkiego przestrze
gałem od młodości swej. Wtedy Jezus spojrzał nań z m iłością i rzekł mu: Jednego ci brak; idź, sprzedaj wszystko, ®o masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, po czym przyjdź i naśladuj Mnie. A ten na to słowo sposępniał i odszedł zasmucony, a l
bowiem m iał w iele m ajętności. A Jezus spojrzawszy wokoło, rzekł do uczniów sw oich: Jakże trudno będzie tym, którzy m ają bogactwo, w ejść do Królestwa Bo
żego. A uczniow ie dziw ili się sław om jego. Lecz Jezus odezwawszy się znowu, rzekł do nich: D zieci, jakże trudno tym , którzy pokładają nadzieję w bogactwach, w ejść do K rólestw a Bożego. Łatw iej jest w ielbłądow i przejść przez ucho igieln e niż bogatemu w ejść do Królestwa Bożego. A oni tym bardziej się zdum iewali i m ówili między sobą: Któż w ięc m oże być zbawiony?
Jezus spojrzał na nich i j*zekł: U ludzi to rzecz niem o
żliwa, ale n ie u Boga, albowiem u Boga w szystko jest m ożliwe”. (Mk 10, 17—27).
Gdy nasz 'Zbawiciel, Jezus C hrystus, żył n a ziemi przychodziło do niego w ielu ludzi. Je d n i po to, aby zostać uzdrow ieni od chorób i dolegliw ości, a inni przychodzili ze sw oim i pro b lem am i ja k ie n u rto w ały ich dusze. I ta k było w tym przypadku, o k tó ry m m ówi nasz tekst. W tym czasie, k iedy zd arzyła się w yżej opi
sa n a h istoria, P a n Jezus ze sw oim i uczniam i znajdow ał się n a d Jordanem , gdzie nau czał ludzi, k tó rzy się do Niego zeszli.
W chw ili, gdy w y b iera ł się w dalszą drogę, p rzy biegł ktoś i u p a d ł M u do nóg: In n e m iejsca P ism a Sw.
m ów ią o ty m człowieku, że był m łody, bogaty i posia
dał w ysokie stanow isko w społeczeństw ie. I ta k i czło
w iek przybiega i p ad a do nóg Jezusa. S zuka odpow iedzi n a pytanie, k tó re n ie d aje m u spokoju. A ni bow iem posiadane bogactw o, an i pozycja, an i to, że b y ł czło
w iekiem pobożnym , zachow ującym p rzy k a zan ia od młodości — nie daw ało m u szczęścia i zadow olenia.
Gdy bliżej p rzyjrzym y się te m u m łodem u człow ie
kow i i sy tu acji w ja k ie j się znajdow ał, dojdziem y do w niosku, że n a pew no nie było m u łatw o żyć w edług p rzykazań Bożych. Człow iek młody, p o siadający i dużo pieniędzy i stanow isko, narażo n y je s t n a w iele — z tym zw iązanych pokus. Ten jednak, m im o wszystko, ta k p rag n ą ł żyć, aby podobać się Bogu. W m om encie, gdy up ad ł do nóg P a n a Jezusa, rzucił do Jego nóg sw oją dum ę i am bicję, p rze stał myśleć, co o nim ludzie po wiedzą.
Ale jego trag e d ią to było, iż nie m ógł i nie um iał złożyć tego, do czego jego serce n ajb ard zie j było p rz y w iązane — to je st swego bogactw a. To jed n o zachow ał dla siebie. U m iłow anie pieniędzy ta k dalece zajęło je go serce, że nie było w nim m iejsca d la P a n a Jezusa C hrystusa. I kiedy o trzym ał odpowiedź, w skazów kę, co jeszcze m a uczynić, by m ógł otrzym ać żyw ot w ieczny, odszedł sm utny,
Człowiek, k tó ry pośw ięcił przecież w iele czasu, e n e r
gii i w yrzeczeń, by osiągnąć życie w ieczne, n ie p o tra fił zdobyć się n a jeszcze jedną, o stateczną ofiarę.
G dy rozw ażam y te słow a, n asu w a się n a m w ażne p y ta n ie : dlaczego te n m łody, pobożny i szlachetny czło
w iek odszedł od P a n a Je zu sa sm u tn y ? A w ięc dlacze
go? D latego, że przyszedł szukać życia w iecznego na sw ojej w łasn ej drodze życia; w ła sn ą pobożnością i spraw iedliw ością. Swoim i siłam i i w łasnym i dobrym i uczynkam i, chciał zapew nić sobie żyw ot w ieczny. P rzy szedł dow iedzieć się, ja k im i jeszcze dodatkow ym i dob
ry m i uczynkam i m ógłby dojść do upragnionego celu.
W te j sy tu a cji w jego sercu w ypełnionym gorliw ością o raz pobożnością, P a n Je zu s n ie m ógł znaleźć m iejsca d la Siebie i d la Swego dzieła zbaw ienia. N ie było w nim , w jego koncepcji życia — m iejsca d la Jezusa C hrystusa. Serce jego było z a ję te w łasnym i sp raw am i i n ad e w szystko było przy w iązan iem do ziem skiego bogactw a.
B ył bogaty. M iał w ła sn ą pobożność i gorliwość, b y ł bogaty m a teria ln ie , ale ja k że był biedny i godnym w spółczucia w oczach Bożych. Z iem skie bogactw o po
sta w ił w yżej od Z baw iciela i n aślad o w a n ia Go w e w ła snym życiu. B iedny bogacz nie p o tra fił n ą m iejsce sw oich ideałów i w ydum anych celów — postaw ić P ana Je zu sa C hrystusa.
Po jego odejściu, P a n pow iedział do sw oich ucz
niów : „Ł atw iej je st w ielbłądow i p rzejść przez ucho igielne niż bogatem u w ejść do K ró lestw a Bożego”.
C zytając te słowa, p rzypom ina m i się p ew n a scena z życia m iasta. W owych czasach „U chem igielnym ” n a zyw ano w ą sk ą i n isk ą fu rtk ę w b ra m ie m iejskiej, przez k tó rą w puszczano do m ia sta podróżnych, którzy n ie zdążyli przybyć przed zam knięciem w rót. I jeżeli ta k i podróżny m ia ł ze sobą w ielbłąda, m u siał zdjąć z niego bagaże i w ielbłąd n a kolanach przechodził przez te m ałe i w ąskie przejście. Czyniono ta k ze w zględów bezpieczeństw a, aby po zapadnięciu nocy, n ik t niepożą
d an y nie dostał się do m iasta.
P a n Jezus p o ró w n u je bogatego człow ieka do w iel
błąda, k tó ry p rag n ie p rzejść przez ta k ie w ejście. J e d nakże te n bogacz chce przecisnąć się przez drzw i r a zem z tobołam i i całym sw oim pobożnym bagażem . N ie chce pogodzić się z faktem , iż należy w szystko zo
staw ić p rzed w ejściem . U parcie u siłu je p rzejść w raz z całym ładunkiem , i m u się to nie udaje, poniew aż to je st niem ożliw e.
Drogi C zytelniku, może w Tw oim życiu istn ieje rów nież coś takiego, co nie pozw ala Ci w ejść przez tę w ą sk ą bram ę, k tó ra prow adzi do K ró lestw a Bożego?
Może, ja k ten m łodzieniec — opisany n a k a rta c h B i
blii — cały sw ój czas, siłę i energię pośw ięcasz n a to, aby o w łasnych siłach osiągnąć życie w ieczne? Być m o
że w łaśn ie um iłow anie bogactw a i w ygodnego życia są d la C iebie głów ną przeszkodą, k tó ra n ie pozw ala Ci p rzy jąć P a n a Je zu sa C h ry stu sa — ja k o osobistego Z b a
w iciela? A może, ta k ja k te n młody, chcesz osiągnąć
zbaw ienie w łasnym i zasługam i i pobożnym życiem ? 1 w łaśnie dlatego bezskutecznie.
Je st tylko je d n a droga do zb a w ien ia przed T obą:
należy złożyć całe życie w Jego ręce, bez reszty. A w tedy Bóg sam p rzyjdzie Ci z pomocą. On S am dokona w Tobie sw oje dzieło zbaw ienia. Jeżeli On przejm ie inicjatyw ę, to od tej chw ili sam dokona w to b ie całego zbaw ienia. Bo d la Boga w szystko je st m ożliw e. On
■może zm ienić rów nież i tw o je życie. On m a moc, by to dokonać. O bdarzy Cię zbaw ieniem i życiem w iecz
nym , k tó re i d la C iebie i d la m n ie w yw alczył n a K rz y żu. Jezus C h ry stu s u ra to w a ł m nie. On m oże u rato w ać rów nież ciebie. S tan ie się to, jeżeli tylko uw ierzysz,
drogi C zytelniku, w to, czego dokonał Jezu s C hrystus n a krzyżu, u m ie ra ją c za T w oje grzechy.
O tw órz sw oje u sta i podziękuj M u z całego serca, że zbaw ienie w ykonało się także d la Ciebie. Pozwól M u zdjąć ciężary, k tó re p rzy ta łac za ją T w oje życie i p rzeszk ad zają Ci w ejść do K ró lestw a Bożego. G dy J e
zus C hrystus uw olni Cię, nie będziesz m u siał iść d a lej przez życie w sm u tk u tak , ja k te n m łody człowiek.
W je d n ej chw ili T w oje życie zm ieni się, On napełni je radością i prag n ien iem n aślad o w an ia P a n a Jezusa C hrystusa.
Tadeusz Stanek
W dole szumiącym
„A tak w zięli Jeremiasza i spuścili go na powrozach do dołu, który znaj
dował się na strzeżonym dziedzińcu. A w tym dole nie było wody, tylko bioto, tak tonął Jerem iasz w tym błocie. Gdy jednak dworzanin Ebed- Melech, Murzyn, będąc w pałacu królewskim , usłyszał, że Jeremiasza wrzucono do dołu, wyszedł Ebed-Melech z pałacu królewskiego i rzekł do Króla: „Panie mój, królu, źle postąpili ci ludzie z Jeremiaszem, że go wrzucili do dołu”. Wtedy król dał Murzynowi Ebed-M elechowi polecenie:
„wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze”. W yciągnęli tedy Jeremiasza powrozami i wydobyli go z dołu. Tedy posłał król i kazał przyprowadzić Jeremiasza do siebie”. (Jer. 38,6—14)
Smutny i tragiczny los spot
kał Jeremiasza, gdy został wrzucony do głębokiej cyster
ny. Niegdyś 'była w niej woda, a po jej wyczerpaniu pozosta
ło na dnie grząskie błoto. Tam właśnie złe i niemiłosierne rę
ce wrzuciły Jeremiasza. Być może, podobny los spotkał już innych ludzi, którzy skończyli swoje życie na dnie błotnistej cysterny. Koszmarna to była rzeczywistość. Wokoło ciem
ność, błoto, bagno i w dodat
ku niemiła woń napełniała zbiornik i czyniła zeń cuchną
ce więzienie. W takie'] właśnie sytuacji znalazł się ów czło
wiek. Historia ta skończyłaby się tragicznie, ale usłyszał o tym dworzanin królewski, Ebed-Melech. Poszedł <o.n do króla z propozycją i gotowo
ścią uratowania tego człowie
ka. I usłyszał wspaniały roz
kaz: „Wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze”.
Mój młody przyjacielu! To jest obraz mojego i twojego życia. Pismo św. mówi, że wszyscy ludzie zgrzeszyli, po
zbawili się chwały Bożej, brną i grzęzną w błocie, grzęzawi
sku grzechu i nieprawości, to
ną w bezdennej przepaści po
tępienia za wszystkie grze
chy — małe i wielkie, widocz
ne i skryte. To cuchnące bło
to moralnej zgnilizny i depra
wacji otacza i twoją duszę.
Ale większe nieszczęście od tragedii Jeremiasza polega na tym, że ty nie widzisz tego, nie odczuwasz, i nie zdajesz sobie sprawy ze stanu, w ja
kim się znajdujesz. Ten smut
ny stan może ci jedynie poka
zać Pan Jezus Chrystus przez Ducha Świętego dzięki zwier
ciadłu Słowa Bożego.
Pan Jezus Chrystus nie tyl
ko pokazuje grzeszny stan człowieka, ale sam podjął kro
ki w celu uratowania biednej istoty ludzkiej. Nasz tókst mó
wi: ..Gdy jednak dworzanin, Ebed-Melech, Murzyn, będąc w pałacu królewskim usłyszał, że Jeremiasza wrzucono do do
łu, wyszedł z pałacu królew
skiego” na ratunek. Ileż cu
downych wieści niesie wyżej przytoczony wiersz Słowa Bo
żego. Ukazuje nam w prorocki sposób Pana Jezusa Chrystusa przed Jego wcieleniem. To właśnie Pan Jezus Chrystus widział nędzę i beznadziejny
stan ludzi i zrezygnował z wielkich godności i dostojeń
stwa królewskiego, zrezygno
wał z przysługującego mu ma
jestatu Boskiego, i rzekł: „Oto idę, aby czynić wolę Bożą”.
Bożą wolę bowiem jest zba
wienie wszystkich ludzi, gdyż Bóg nie chce śmierci grzesz
nika.
Czytamy o Panu naszym, że
„oddawali Mu pokłon wszyscy aniołowie Boży”. I ten wielki Stwórca i Pan, Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, przybrał postać sługi, aby ratować, szu
kać i zbawić to, co zginęło.
Imię dworzanina brzmiało Ebed-Melech, co po hebrajsku znaczy Sługa-Króla. Ewange
lia wg św. Marka mówi, że Syn Człowieczy przyszedł nie po to, aby Mu służono, ale aby służył i dał życie swoje na okup za wielu.-Apostoł Paweł w liście do Filipian tak opisu
je poniżenie się tego niebiań
skiego Ebed-Melecha:: „Wy
parł się samego siebie, przyjął postać Sługi, i stał się podob
ny ludziom, a okazawszy sie z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej”. Tak poniżył się wielki Bóg i Stwórca — Jezus Chrystus i stał się Sługą.
Nasz tekst dodaje słowo:
„Murzyn”. Jak wiadomo, mu
rzyn był przeznaczony do nie
wolniczej służby, do na^jpodlei- szych robót, a w końcu można go było nawet bezkarnie zabić.
Zdumiewające i niepojęte w słowach i myślach jest to do
browolne poniżenie się Pana Jezusa. Życie jego upływało w nieustannej służbie innych. U- zdrawiał trędowatych, pocie
szał, karmił, wskrzeszał zmar
łych. Nigdy nie miał chwili
dla siebie nawet w nocy przy
chodzili do niego. Nic nie po
siadał, nic nie mógł nazwać swoją własnością. Wszystko miał pożyczone czy wynajęte.
Nawet nie miał gdzie głowy skłonić — Stwórca świata, właściciel wszystkich skarbów nieba i ziemi, stał się takim pogardzonym, wyśmianym, w y
szydzonym, ubiczowanym i w końcu ukrzyżowanym, jak naj
większy łotr i zbrodniarz. To za mnie i za ciebie. Czy do
strzegasz tę niepojętą głębię Jego miłości? On się stał słu
gą dla ciebie, aby ciebie ra
tować.
Błoto i moczary mają to do siebie, że im więcej człowiek się szamoce i stara wyjść z bagna swoją siłą, tym bardziej się w nim pogrąża, aż wreszcie utonie. Istnieje stare opowia
danie o Chińczyku, który nie
fortunnie wpadł w takie grzę
zawisko i szarpał się za swój warkocz, ale im więcej sie szarpał, tym bardziej pogrążał się w błocie i w końcu utonął.
Słowo Boże chce ci pokazać grozę twojej sytuacji i daro
wany ratunek w osobie Pana Jezusa Chrystusa. To Pan Je
zus osobiście zszedł na samo dno bagna grzechu i swoimi przebitymi rękami wyciągnął mnie z topieli. Uratował, oczy
ścił. omył swoją święta Krwią.
I chociaż sam się zabrudził i zanieczyścił grzechem (człowie
ka). ale wydobył z potwornej toni win i nieprawości. I te
raz razem z Dawidem mogę
zaśpiewać cudowną pieśń zwy
cięstwa: „Z żądością oczeki
wałem Pana, a skłonił się ku mnie i wysłuchał wołanie mo
je. I wyciągnął mię z dołu szumiącego i- z błota lgnącego, a postawił na skale nogi moje i utwierdził kroki moje. A wło
żył w usta moje pieśń nową, chwałę należącą Bogu nasze
mu”.
Drogi przyjacielu! Do ciebie dziś Pan Jezus Chrystus się zbliża i chce ci pomóc wyjść z tego dołu szumiącego. Tam jest tyle szumu współczesnej muzyki i hałasu rozrywek te
go świata, byś przypadkiem nie usłyszał cichego głosu Pa
na Jezusa Chrystusa. Tam jest błoto, które tak łatwo może przylgnąć do ciebie, do twojej odzieży i twojej duszy. To bło
to pogrążyło już miliony ofiar, ale wciąż jest nienasycone i czeka również na ciebie.
Ale oto radosna wieść i do ciebie dociera: „Król zawołał:
wyciągnij Jeremiasza z dołu, zanim umrze.” Dobry Pasterz zszedł na dno przepaści, aby wydobyć ginącą owieczkę. Pan Jezus powiedział: „Jam jest Dobry Pasterz, dobry Pasterz życie swoje kładzie za owce.
I ja żywot wieczny daje im, i nie zginą na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej”. Oto świadectwo Dobrego Paste
rza — Pana Jezusa Chrystusa.
Pan Jezus i tobie chce dać ra
tunek. Po to przyszedł na zie
mię, aby ci dać żywot wieczny
w swoich niebieskich przybyt
kach.
Nasz tekst mówi dalej: „I wyciągnęli Jeremiasza z dołu.
Tedy posłał król i kazał przy
prowadzić Jeremiasza do sie
bie”. Oto cudowna obietnica pochodząca z ust Bożych. Nie
bieski Król nie tylko posłał ra
tunek zgubionemu człowieko
wi, ale daje także obietnicę oglądania Swojego wspaniałe
go oblicza: „Posłał król i kazał przyprowadzić do siebie”.
Jakaż to wspaniała nowina:
zostałem uratowany od śmier
ci i będę oglądał oblicze kró
lewskie: „Króla w piękności Jego oglądają oczy twoje, ujrzą i ziemię daleką” — pro
rokował o tej radosnej wieści.
Modlitwa Chrystusa w Getse- rnane została wysłuchana:
„Ojcze, chcę, aby i ci, których mi dałeś byli ze mną, gdzie ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś”.
Drogi przyjacielu! Jeśli po
znałeś stan w jakim się znaj
dujesz — zawołaj dziś do Pana Jezusa, który czeka na twój głos, na twoją modlitwę. On chce ci pomóc, byś mógł wraz z wieloma uratowanymi za
śpiewać pieśń zbawienia: „Bę
dę cię chwalił Panie, Boże mój, z całego serca mego-, ponieważ wielkie jest miłosierdzie twoje nade mną, a tyś wyrwał duszę moja z dołu głębokiego” (Ps.
8 6, 12).
Henryk Turkanik
SZKOŁA BIBLIJNA
„Przynieść Panu owoc pracy..."
C
ieszę się, iż m ogę św iadczyć o tym , że Jezus je st m oim Z baw icielem i P anem , U rodziłem się 1955 r.w w ielodzietnej rodzinie o różnych poglądach re lig ij
nych. W arunki, w któ ry ch się w ychow yw ałem były trudne. W ychow ując się w tak ich w aru n k ac h , n ie m ia
łem możliwości chodzenia n a nabożeństw a. N a „Szkół
k ę” nie chodziłem , poniew aż u n as jej n ie było. P rz y kładem człow ieka w ierzącego była i je s t nasza M atka.
P a trz ą c z perspektyw y czasu, w idzę, że Je j głów ną tro ską, prócz s ta ra n ia o chleb i u b ra n ie dla dzieci, było osłonięcie nas przed niebezpieczeństw em złych w p ły w ów św ia ta oraz prow adzenie do Boga.
Pom im o takiego przykładu, zam ierzałem iść in n ą drogą, co d la m ojej M atki m usiało być bardzo p rzy k re:
z biegiem la t um ocniło się w e m nie p rag n ie n ie całko
witego w y rw a n ia się z domu. Chciałem ułożyć sobie życie w edług w łasnego wzoru. Jeszcze p rzed ukończe
niem szkoły podstaw ow ej, śladem m oich kolegów z a cząłem palić papierosy i pić w ódkę. To sam o było w szkole zaw odowej. Do tego dochodziły różne ch u lig ań skie w ybryki. N a d o d atek spotęgow ały się też tr u d ności w ew nątrz-ro d zin n e.
A le zaczęliśm y czytanie S łow a Bożego w domu.
M ogliśm y też m odlić się i śpiew ać. W k aż d ą niedzielę