E U G E N I U S Z
Kwiatkowski
,,Rzecz najważniejsza Polska
Wybór myśli politycznych i społecznych
„Rzecz najważniejsza Polska ”
Seria obywatelska p o d redakcją
J E R Z E G O R O B E R T A N O W A K A
I K A T A R Z Y N Y K R Z E M U S K I EJ
E U G E N I U S Z
KWIATKOWSKI
,JRzecz najważniejsza Polska
”Wybór myśli
politycznych i społecznych
W ybrał i wstępem opatrzył
M A R I A N M A R E K D R O Z D O W S K I
© C o p y rig h t by W y d aw n ictw o L ite rac k ie , K ra k ó w 1988
P ro je k t o k ła d k i i s tr o n ty tu ło w y c h J a n u s z W y so ck i
R e d a k to r Z u z a n n a C z a rn e c k a
R e d a k to r tech niczn y D a n u ta H a m ik
P rin te d in P o la n d
W y d a w n ic tw o L ite ra c k ie K ra k ó w 1988
W y d . I. N a k ła d 46 5 0 + 350 egz. A rk . w y d . 10,3. A rk . d r u k . 13,25. P a p ie r d r u k . m a t. k l. IV.
8 2 x 104 c m , 70 g. O d d a n o d o s k ła d a n ia 4 V II 1986. P o d p is a n o d o d r u k u w m a ju 1987.
Z a m . 4 7 1 /8 6 . D - 1 1-188. D r u k a r n ia N a r o d o w a , K ra k ó w , ul. M a n ife stu L ip c o w e g o 19
ISB N 83-08-01552-2
P R Z E D M O W A
Eugeniusz Kwiatkowski (1888-1974) znany jest przede wszystkim jako współtwórca Gdyni, polskiej polityki morskiej, autor koncepcji budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego oraz współ
organizator odbudowy gospodarki morskiej w latach 1945-1948.
Wkład Kwiatkowskiego do polskiej kultury politycznej jest znacznie bogatszy, bardziej wszechstronny i warty przypomnienia.
Kwiatkowski przez swoją służbę w Legionach w latach 1916-1917, a następnie w Polskiej Organizacji Wojskowej w 1917—
-1918 byl związany z tradycją walk niepodległościowych, z ro
mantyzmem naszych powstań narodowych, z myślą Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Mochnackiego, Prądzyńskiego. Natomiast kształtując konkretne formy odradzającej się państwowości polskiej i wpływając w sposób dynamiczny na politykę gospodarczą państwa w latach 1926-1930, 1935-1939, 1945-1947 reprezentował inny model bohatera historycznego, model bohatera, który oddziaływa na opinię publiczną nie tyle przez deklaracje programowe, ile konkretne dokonania gospodarcze i społeczne. Stosunek jednostki-obywatela do społeczeństwa, narodu i państwa — w przeciwieństwie do Norwida czy Prądzyńskiego — rozpatrywał Kwiatkowski w warun
kach odrodzonej Rzeczypospolitej przeżywającej zmienne koniunk
tury gospodarcze i strukturalne kłopoty odbudowy. Dlatego też w niniejszym wyborze prezentuję ewolucję jego poglądów na społe
czeństwo, państwo, rolę jednostki w ścisłej korelacji ze zmieniający
mi się koniunkturami gospodarczymi i politycznymi po listopadzie 1918 roku.
Osobowość Kwiatkowskiego ukształtowała przede wszys
tkim tradycja rodzinna ziemiańsko-inteligencka Galicji Wschodniej.
Niemały też wpływ miała edukacja w chyrowskim gimnazjum ojców jezuitów. Wysokie wymagania stawiane uczniom tego gimnazjum przez jego profesorów spowodowały, iż Kwiatkowski, absolwent Chyrowa, wierny był zasadom kodeksu etycznego wpojonego w latach młodości. W czasie studiów na Politechnice Lwowskiej zapisał się do Związku Młodzieży Polskiej „Z et” znajdującego się w kręgu oddziaływania Ligi Narodowej. Gdy Józef Piłsudski i jego bliscy współpracownicy z Organizacji Bojowej PPS rozbudowywali ruch niepodległościowy w Galicji, Kwiatkowski brał udział w wielkiej secesji w ramach „Zetu” , z której zrodziła się Organizacja Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie” .
Jako członek „Zetu” i „Zarzewia” Kwiatkowski zawsze pozostawał zwolennikiem zachodniej orientacji polityki polskiej. Po
m
zakończeniu I wojny światowej aktywnie uczestniczył w kampanii na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski. Zdawał sobie sprawę, że bez potencjału przemysłowego tego regionu odrodzona Rzecz
pospolita nie byłaby w stanie przezwyciężyć kryzysu energetycznego, aprowizacyjnego i transportowego. Bez Śląska — wielokrotnie podkreślał — Polska pozostawałaby państwem pozbawionym su
werenności gospodarczej. Kwiatkowski współpracował z Polskim Komisariatem Plebiscytowym, szczególnie z jego Komisją Propa
gandową. Podziwiał on ofiarność i bohaterstwo powstańców ślą
skich. Wspierał swoją wiedzą i aktywnością społeczną działalność Komitetu Obrony Górnego Śląska. W 1920 r. z entuzjazmem witał powrót części Pomorza do Rzeczypospolitej i uroczyste zaślubiny z morzem. Dotarcie polskiej armii i administracji nad Bałtyk — małej i wąskiej granicy morskiej — traktował jako potencjalną szansę kontaktów Polski z całym światem drogą morską. Polski Śląsk i Pomorze były dla niego potwierdzeniem zjednoczenia ziem polskich i rękojmią ich rzeczywistej niepodległości.
Kwiatkowski, znając strukturę społeczno-gospodarczą II Rzeczypospolitej w początkach lat dwudziestych, wojenne zni
szczenie gospodarki rolnej i olbrzymie różnice między kulturą pracy rolnej na kresach a cywilizacją Wielkopolski i Pomorza, bronił tezy, iż o przyszłości Polski zadecyduje podżwignięcie rejonów zacofanych do poziomu rejonów przodujących, m. in. przez zwiększenie i rozpowszechnienie zużycia nawozów azotowych. Jako inżynier chemik, kontraktowy docent Politechniki Warszawskiej, a następnie w latach 1923-1926 wicedyrektor Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie (dyrektorem tej fabryki był wówczas światowej sławy chemik, późniejszy prezydent RP prof. Ignacy Mościcki) uświadamiał rodakom znaczenie gospodarcze i polityczne krajowego przemysłu nawozów azotowych. Pisał m. in.: „Z kraju cierpiącego głód i niedostatek, z kraju o zdeprecjonowanej walucie stalibyśmy się silnym organizmem gospodarczym, zdolnym do pokrycia całkowitego własnego zapotrzebowania na produkty rolne nawet w chwilach kryzysów” 1.
W roku 1923 Kwiatkowski napisał wartościowe studium pt. Zagadnienia przemysłu chemicznego na tle wielkiej wojny, wydane nakładem Chemicznego Instytutu Badawczego we Lwowie. Określił w tej pracy perspektywy rozwoju gospodarczego odrodzonej Polski.
Potrafił ocenić zasoby surowcowe kraju po przyłączeniu Górnego Śląska i dlatego z optymizmem patrzył w przyszłość, uważał, że Polska ma wszelkie dane, by stworzyć nowoczesny potencjał gospo
darczy. Czołową rolę w rozbudowie tego potencjału, jego zdaniem,
winny odegrać państwowe przedsiębiorstwa i instytucje gospodar
cze2. Państwowe zaś inwestycje w przemyśle metalurgiczno-maszy- nowym i chemicznym doprowadziłyby do unowocześnienia nie tylko gospodarki, ale również zmieniłyby standard konsumpcji, poziom sanitarny i zdrowotny, Polska bowiem w latach dwudziestych pod tym względem należała do wschodu Europy3.
W czerwcu 1926 r., z inicjatywy prezydenta Mościckiego, Kwiatkowski objął funkcję ministra przemysłu i handlu. W pełni uświadamiał sobie, jakie zadania gospodarcze powinno realizować państwo. Akcentował przy tym szerokie pole działania dla sektora prywatnego, spółdzielczego i komunalnego. Starał się przede wszy
stkim stworzyć naukowe zaplecze dla racjonalnej polityki gospodar
czej rządu przez rozbudowę Głównego Urzędu Statystycznego, powołanie Instytutu Badań K oniunktur Gospodarczych i Cen, Instytutu Eksportowego i Komisji Ankietowej z udziałem wszystkich dużych central związkowych. Prowadzoną przez siebie politykę przemysłowo-handlową popularyzował w prasie, radiu i własnych wydawnictwach ministerstwa. Zawsze podkreślał twórczą rolę pań
stwa, pisząc m. in.: „Społeczeństwo, które nie wierzy w siły własnego państwa, które sceptycznie patrzy na każdy podejmowany wysiłek, które nie wzbudza w sobie entuzjazmu z powodu zwycięskiego przełamania takich lub innych trudności i zagadnień państwowych
— traci zdolność bronienia własnego samodzielnego istnienia, traci wewnętrzną spoistość, atomizuje się, a w konsekwencji cofa się na niższy szczebel rozwoju” 4.
Kwiatkowski chciał (i robił to z powodzeniem) integrować społeczeństwo polskie wokół takich zadań, jak: aktywna walka ze skutkami wojny celnej polsko-niemieckiej, akcja intensyfikacji roz
budowy portu i miasta Gdyni, budowa magistrali węglowej Śląsk — Gdynia, budowa Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach pod Tarnowem, rozbudowa krajowego potencjału obron
nego, stabilizacja wartości złotego. Pragnął upowszechniać wiarę w siły państwa, pisał m. in.: „W iarę w te siły tchnął akt Konstytucji 3 maja, aktywnym wyznaniem tej wiary był zbrojny czyn Kościuszki, były powstania i wszystkie następne walki o wyzwolenie. Wówczas jednak wiara ta nie przeniknęła dostatecznie głęboko w społe
czeństwo. Ugruntowanie jej pozostało więc obowiązkiem współ
czesności” 5.
Dynamiczny rozwój koniunktury gospodarczej w latach 1926-1929 pozwalał Kwiatkowskiemu łagodzić działania opozycji skierowane przeciwko polityce rządu. A opozycja ta miała wiele barw politycznych. Jako piłsudczyk Kwiatkowski bronił idei wzmoc
nienia roli prezydenta i rządu w państwie, którą zapowiadały projekty nowej konstytucji propagowane przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. Jako główny organizator rządowej polityki gospodarczej, sankcjonującej model oparty na dominacji prywat
nych kapitałów (w tym zagranicznych), był ostro zwalczany przez komunistów, którzy zarzucali mu forsowanie racjonalizacji gospo
darki narodowej kosztem klasy robotniczej. Socjaliści skupieni wokół PPS i Bundu do tych zarzutów dodawali współodpowiedzial
ność Kwiatkowskiego za ograniczanie swobód demokratycznych oraz zbytni liberalizm wobec wpływowych grup kapitału zagranicz
nego. Ludowcy różnych odmian krytykowali rząd, w tym Kwiat
kowskiego, nie tylko za ograniczenie swobód demokratycznych, ale przede wszystkim za politykę rolną i przemysłowo-handlową, która — ich zdaniem — preferowała interesy wielkiego przemysłu i ziemiaństwa kosztem drobnych i średnich gospodarstw chłopskich.
Z innych pozycji krytykowały Kwiatkowskiego jako ministra prze
mysłu i handlu grupy faktycznie związane z organizacjami ziemiań
skimi, Stronnictwem Narodowym, Obozem Wielkiej Polski i Chrześ
cijańskiej Demokracji, a także żydowskimi partiami mieszczański
mi. Atakowały one przede wszystkim konsekwencje polityki Kwiat
kowskiego: wzrost etatyzmu i interwencjonizmu państwowego — zjawisk ograniczających swobodę rozwoju prywatnej inicjatywy gospodarczej.
Kwiatkowski nie służył w I Brygadzie Legionów. W okresie wojny był związany z aparatem werbunkowym Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego, którym kierował Władysław Sikorski zwalczany ostro przez Piłsudskiego. Z tego powodu, jak również z zazdrości o władzę i wpływy piłsudczycy nie zaliczali go do swojej grupy. Widzieli w nim specyficznego piłsud- czyka, który chce doprowadzić do porozumienia między ludźmi bliskimi mu w młodości, z kręgu Ligi Narodowej, „Zetu” , „Zarze
wia” , a ludźmi Marszałka, działającymi m. in. w Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem. Bez entuzjazmu, a nieraz z niepoko
jem przyjmowano przyjacielskie stosunki i kontakty Kwiatkowskie
go z niektórymi socjalistami, ludowcami i działaczami Narodowej Partii Robotniczej.
Krytyka postawy Kwiatkowskiego wzmogła się w 1930 r., gdy Polską zaczynał wstrząsać światowy kryzys gospodarczy, a sfru
strowane wpływowe grupy w polityce inwestycyjnej Kwiatkowskiego szukały głównej przyczyny załamania równowagi gospodarczej.
Ale zanim ów kryzys nastąpił, Kwiatkowski, korzystając ze światowej koniunktury, rozbudował znacznie gospodarcze kon-
takty międzynarodowe Polski, przede wszystkim z Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi, państwami skandynawskimi, a także ze Związkiem Radzieckim i Czechosłowacją. Był też zwolennikiem zawarcia nowej umowy gospodarczej z Niemcami, co wyelimino
wałoby negatywne skutki wojny celnej dla obu stron.
W czasie obchodów 10-lecia odzyskania niepodległości, których centralnym punktem była Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r., wydana została przez koncern prasowy IKC specjalna księga pamiątkowa pt. Dziesięciolecie Polski odrodzonej.
W księdze tej zamieszczono również wypowiedź Kwiatkowskiego, który pisząc o osiągnięciach młodego państwa nie zapomniał o spra
wie obywatelskiej. Tak widział model nowego obywatela: „Ale ponad tym wszystkim stoi zadanie wytworzenia nowego człowieka w Polsce. Człowieka zorganizowanego i zdyscyplinowanego w imię ideałów społecznych i państwowych, człowieka wierzącego w swoje siły, a więc stanowczego i odważnego, człowieka o głębokim poczuciu prawa innego człowieka i innych państw, człowieka znajdującego szczęście w swojej pracy i w swym trudzie” 6.
Myślę, że w cytowanej wypowiedzi zawiera się głęboka mądrość tego męża stanu, który dostrzegał zalety i wady swych rodaków. Jedną z głównych słabości upatrywał w wybujałym indywidualizmie, w braku gotowości ograniczenia praw jednostki na korzyść całości. 2 drugiej strony, patrząc krytycznie na funkcjono
wanie administracji, podkreślał: „administracja nie jest jeszcze dostatecznie przeniknięta myślą, że celem jej istnienia jest służba państwu, jest wyzwolenie wszelkich sił twórczych i zdrowych, jest otwarcie dróg pracy, zarobku, wzrostu dobrobytu dla najszerszych warstw społeczeństwa, a wreszcie zabezpieczenie spokoju i szybkiego wymiaru sprawiedliwości — nie zaś wytworzenie kasty rządzącej, uważającej społeczeństwo za obiekt swej władzy” 7.
Przypomnijmy, Kwiatkowski tak formułował opinię o błędach administracji państwowej, kiedy stała się ona przedmiotem ostrych ataków prasy opozycyjnej w okresie zarysowującego się kryzysu gospodarczego. Prasa ta krytykowała ograniczenia swobód obywatelskich, aresztowanie przywódców opozycji i brutalne ich traktowanie w twierdzy brzeskiej. Kwiatkowski też potępiał te metody i czynił odpowiedzialną za nie tzw. grupę pułkowników, która miała coraz silniejsze wpływy na decyzje chorego Józefa Piłsudskiego.
4 grudnia 1930 r. Kwiatkowski złożył tekę ministerialną, decyzja ta była m. in. konsekwencją niezadowolenia Marszałka z kontaktów ministra z opozycją. Dawny minister został dyrekto
rem zakładów azotowych w Mościcach. W tym okresie przygotował wielki esej polityczny pt. Dysproporcje. Rzecz o Polsce przeszłej i obecnej, który wydał w kierowanym przez ludowców Towarzystwie Szkoły Ludowej w 1931 r. Tezą generalną Kwiatkowskiego, głoszo
ną w okresie kryzysowej frustracji, było następujące stwierdzenie:
„samo utrwalenie zdobytej niezależności politycznej i zjednoczenia Polski wymaga nieprzerwanego łańcucha napięcia energii i celowej woli całego społeczeństwa i jego kierowniczych instytucji, olbrzymie
go wysiłku pracy zharmonizowanej i jednokierunkowej, składającej się z elementów choćby różnorodnych, ale nie paraliżujących się wzajemnie” 8.
Kwiatkowski w latach 1931-1935 stał między władzą a krytycznym, niepokornym społeczeństwem. Chciał zachować wła
sny, oryginalny i niezależny sąd o rzeczywistości społecznej. „Niech wszelka złuda, legenda, dekoracja — pisał — wszelkie sztuczne wyidealizowanie odpadną i rozprysną się w gruz i strzępy” 9.
W imię tej zasady Kwiatkowski, inspirowany pzez krakowską szkołę historyczną, patrzył krytycznie na przeszłość Polski nowożytnej, a w szczególności na kryzys autorytetu władzy państwowej w XVII i XVIII w.
Z troską obserwował w 1931 r. pogarszającą się sytuację międzynarodową Polski w związku z dynamizmem Niemiec oraz pacyfizmem Zachodu, szczególnie Francji, gotowej poświęcić żywot
ne interesy swej sojuszniczki Polski dla doraźnych korzyści. II Rzeczpospolita w ówczesnych granicach stanowiła przeszkodę dla niemieckiej wielkomocarstwowej polityki. Niemcy szukali więc po
parcia dla swoich rewindykacji ze strony wpływowych grup kapitało
wych Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, i próbowali wygrywać przeciwko Polsce radziecką krytykę systemu wersalskiego. Kwiatkowski proponował pokojowe stosunki z ZSRR i rozwój polsko-radzieckiej wymiany gospodarczej, ale jednocześnie obawiał się świata Wschodu, jego zdaniem świata krańcowości, ekstremów, nagłych wzburzeń i nagłych uspokojeń, wszelkich m o
żliwości i niespodzianek.
Kwiatkowski zdawał sobie dokonale sprawę, że istnienie mniejszości narodowych w II Rzeczypospolitej stanowi niemały problem, apelował do administracji państwowej, by prowadziła politykę tolerancyjną, opartą na zasadach prawa. Racja stanu, a także moralność wymagają — podkreślał — by Polska, która sama doznała tylu krzywd od obcych, nie stosowała podobnych metod wobec własnych mniejszości. Krytycznie oceniał w Dysproporcjach funkcjonowanie polskiego aparatu administracyjnego, w którym
utrwaliło się asekuracyjne przekonanie, że najbardziej bezpiecznym systemem egzystencji jest przesuwanie terminu załatwienia najwa
żniejszych spraw. Stąd wyrastała mitręga biurokratyczna, pochła
niająca bezproduktywnie olbrzymią ilość czasu, energii i pieniędzy, zniechęcająca do podejmowania nowatorskich inicjatyw gospodar
czych i społecznych. „Prawo — twierdził — staje się prawdziwą potęgą w państwie nie wówczas, gdy w każdym wypadku musi przyzywać poparcie siły fizycznej, ale wtedy, gdy staje się ono normą moralną społeczeństwa” 10.
Dysproporcje' to jeden z najciekawszych dokumentów pol
skiej myśli obywatelskiej w XX w. Esej ten dotyczy zarówno naszej historii, jak i współczesności. Pisał w nim Kwiatkowski 0 Polsce dawnej i obecnej. Przedstawił przede wszystkim przczyny utraty niepodległości i słabości II Rzeczypospolitej. Nie negując chciwości sąsiadów, którzy w XVIII w. rządy swe opierali na przemocy i doktrynie: „Siła przed prawem” , sporządził rachunek polskich błędów i win, złudzeń politycznych i braku dostatecznie szerokiego horyzontu w ujęciu sytuacji politycznej kraju. Egoizm stanowy i warstwowy oraz prywata często w naszych dziejach dominowały nad poczuciem interesu zbiorowego, interesu Rzeczy
pospolitej. Godził się z opinią świetnego historyka Waleriana Kalinki, że Polacy to naród wybitnie opozycyjny. W Polsce przez opozycję prędko zarabiało się na popularność, znacznie prędzej 1 bezpieczniej niż wydajną pracą. Kto tylko ośmielił się przeciwstawić zanarchizowanej braci szlacheckiej, miał w naszym kręgu drogę usłaną cierniami.
Kwiatkowski widział, w jaki sposób wpływowe środki przekazu za granicą oceniały politykę II Rzeczypospolitej. Widział antypolską kampanię w Niemczech, Francji i Stanach Zjednoczo
nych w sprawach korytarza pomorskiego. Zdawał sobie sprawę, że celem tej kampanii było tworzenie „frontu niechęci” wobec Rzeczy
pospolitej, usprawiedliwienie ciągu rezygnacji aliantów na rzecz Niemiec i przygotowanie gruntu do rzekomo pokojowej rewizji granic Rzeczypospolitej. Wiele uwagi w Dysproporcjach poświęcił problemom Wolnego Miasta Gdańska. Wiedział, że Senat tego miasta preferuje więź z Rzeszą, co jest sprzeczne z interesami gdańszczan związanych z lojalną obsługą potrzeb polskiej gospodar
ki narodowej. Z dumą na tym tle pisał o osiągnięciach polskiej polityki morskiej, czego symbolem była Gdynia. Upominał się też o obiektywną ocenę bilansu rządów pomajowych, apelował do przy
wódców opozycji, a także kół kierowniczych o zdrowy kompromis w imię największej sumy korzyści społecznych i państwowych.
Pisząc Dysproporcje w latach kryzysu, bezrobocia i paupe
ryzacji II Rzeczypospolitej Kwiatkowski wzywał do popierania akcji inwestycyjnej państwa, zmierzającej do obsługi potrzeb rynku we
wnętrznego. Zakończył swój esej apelem o jedność w tworzeniu nowych wartości materialnych i duchowych: „Jeżeli chcemy żyć jako naród wolny i wolne społeczeństwo, [...] to droga pozostała tylko jedna [...]. Dysproporcje celów i środków zamienić na proporcję i równowagę” 11.
Kwiatkowski łączył obowiązki dyrektora Zjednoczenia Państwowych Fabryk Związków Azotowych z aktywnością publicy
styczną. Mimo rosnącego deficytu budżetu państwowego domagał się, skutecznie zresztą, by plany budowy Gdyni byN realizowane, gdyż zapewnia to suwerenność gospodarczą Polski. Sceptykom zmęczonym kryzysem, pesymistycznie widzącym przyszłość Polski powtarzał: „Nie stan, lecz ruch decyduje o wartości wewnętrznej społeczeństwa. Państwa nawet biedne, zniszczone, nie zorganizowa
ne, obarczone ciężarem wielkich wewnętrznych i zewnętrznych trudności, mogą zdobyć wprost niezwykły rozwój i powodzenie, jeżeli wysiłek woli ich pracy reprezentuje ruch jednokierunkowy, odwrotnie, najbogatsze i najpotężniejsze społeczeństwa upadają, gdy zakrzepną na wyżynie swego rozwoju albo rozproszą swe wysiłki na setki niezharmonizowanych celów” 12.
W 1935 r. Kwiatkowski wzywał do gruntownej rewizji programu gospodarczego Rzeczypospolitej przy jednoczesnym za
chowaniu stabilizacji złotówki. „Zadaniem naczelnym naszym — mówił na posiedzeniu Rady Związku Izb i Organizacji Rolniczych RP 27 lutego 1935 r. — jest obudzenie milionów naszych obywateli, wegetujących dziś poza granicami cywilizacji XX wieku, do pełnego życia, do pracy i do konsumpcji, gdyż wszelki idealizm, który pomija zagadnienia chleba i dobrobytu, wszelka mocarstwowość, która się opiera na nędzy mas, i wszelki demokratyzm, który w bezpłodnej opozycji walczy o formę rzeczy, a gubi istotną treść życia ludzkiego, jest bezwartościowym frazesem” 13.
Rok 1935 był brzemienny w historyczne wydarzenia. W maju zmarł główny architekt II Rzeczypospolitej marszałek Piłsu
dski, w październiku Kwiatkowski przejął kierownictwo polskiej polityki gospodarczej jako wicepremier i jednocześnie minister skarbu. Pisząc o zasługach Piłsudskiego na łamach „Polityki Gospo
darczej” podkreślał, że „nie opuszczała go ani na chwilę obawa i trwoga przed jednym tylko nieprzyjacielem, przed nieświadomoś
cią społeczeństwa polskiego, że każde nowe dziesięciolecie stawiać będzie przed Polską nowe i coraz większe trudności, nowe niebez
pieczeństwa i nowe zadania: polityczne, gospodarcze, społeczne i cywilizacyjne” 14. Przypominał też jego pozycję w ruchu niepodle
głościowym, jego rolę w tworzeniu armii narodowej, demokratycz- no-republikańskich instytucji państwowych i niezależnej polityki zagranicznej. Powtarzał myśl Marszałka: „Idą czasy, których zna
mieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi” 15.
Po przeprowadzeniu w okresie od października 1935 r. do czerwca 1936 r. planu likwidacji deficytu budżetowego Kwiatkowski przeforsował na posiedzeniach Rady Ministrów, Sejmu i Senatu tzw.
czteroletni plan inwestycji publicznych — była to zapowiedź jego wielkiej ofensywy gospodarczej, która doprowadziła m. in. do powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego, rozbudowy W ar
szawskiego Okręgu Przemysłowego, rozbudowy Gdyni i magistrali węglowej. Generalna maksyma Kwiatkowskiego brzmiała nastę
pująco: „Polska może wyjść z obecnych trudności tylko od wewnątrz, tylko na podstawie własnej decyzji i własnej pracy” 16.
Rosnący autorytet wicepremiera do spraw gospodarczych pozwalał Kwiatkowskiemu formować śmiałe idee polityczne. W związku z obchodem rocznicy odzyskania niepodległości, przema
wiając 16 października 1938 r. na zebraniu zorganizowanym przez Okręg Śląski Obozu Zjednoczenia Narodowego w Katowicach, Kwiatkowski dokonał bilansu minionego dwudziestolecia, stwier
dzając: „Nie zastój i marazm, a tym bardziej nie martwota, lecz życie twórcze kraju i zdrowe przynosi historia 20-letniego wysiłku narodu naszego w okresie swego wyzwolenia polityczne
go” 17. Mimo przeszkód ze strony Rady Naczelnej Obozu Zjedno
czenia Narodowego Kwiatkowski hamował wybujały nacjonalizm polski i pseudomocarstwowość manifestowaną wobec Litwy i Cze
chosłowacji, sugerował zwolnienie więźniów brzeskich, na czele z Witosem, prowadził rozmowy polityczne z ludowcami, socjali
stami oraz działaczami Stronnictwa Narodowego i Stronnictwa Pracy, forsował przeprowadzenie na przełomie 1938 i 1939 demokra
tycznych wyborów samorządowych oraz rewizji ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu.
Po sprawnym zorganizowaniu obsługi 400 min zł Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej i zwiększeniu obiegu pieniężnego, przede wszystkim na potrzeby armii, Kwiatkowski zorganizował w końcu czerwca 1939 r. w Gdyni centralne obchody Święta Morza, na których 100 tysięcy rodaków wraz z nim złożyło charakterystyczną rotę przysięgi: „Przysięgamy odwiecznych praw Polski do Bałtyku i morskich przeznaczeń Rzeczypospolitej strzec. Nad ujściem Wisły
straż niezłomną trzymać. Dorobek Polski na wybrzeżu i morzu stale pomnażać. Braci naszych za kordonem, nierozerwalną część narodu polskiego, wspomagać i bronić. Tak nam dopomóż Bóg” 18.
W czasie wojny obronnej 1939 r. Kwiatkowski był jednym z najbardziej zapracowanych ministrów ostatniego rządu II Rzeczy
pospolitej. Musiał dbać o sprawne zaopatrzenie walczącej armii w środki płatnicze, o finansowanie oddziałów pomocniczych oraz Robotniczych Batalionów Obrony Warszawy, o przewóz złota i darów z Funduszu Obrony Narodowej.
Po klęsce wrześniowej znalazł, podobnie jak inni członko
wie rządu, schronienie w Rumunii. Lata rumuńskiego internowania należały do najtrudniejszych w jego życiu. Jako wicepremier byłego rządu stał się przedmiotem ostrych ataków ze strony nie tylko antypiłsudczykowskiej opozycji, ale także sfer wojskowych za pro
wadzenie zbyt ostrożnej polityki fmansowo-walutowej, która — ich zdaniem — ograniczała rozmiary programu zbrojeniowego i efekty
wność walki z bezrobociem.
Gdy na emigracji powstał nowy gabinet RP, Kwiatkowski zadeklarował chęć współpracy z rządem, jednak premier gen.
Sikorski nie przyjął tej propozycji, co boleśnie dotknęło byłego wicepremiera. Znał generała z czasów pierwszej wojny światowej, był jego podwładnym. Ale zarówno Sikorski, jak i jego bliscy współpra
cownicy nie zdobyli się na gest dobrej woli wobec Kwiatkowskiego, nie pomogli mu opuścić Rumunii. Nic w tej sprawie nie zdziałał współpracujący z generałem płk Adam Koc, były podwładny mini
stra Kwiatkowskiego, zwolennik daleko idących ustępstw na rzecz kapitału zagranicznego. Przygnębiony złośliwymi atakam i opozycji oraz wiadomością o tragicznej śmierci 25-letniego syna Jana, Kwiat
kowski zapadł na zdrowiu. W czasie pobytu w Rumunii pracował jako nauczyciel w polskiej szkole oraz studiował zagadnienia historii gospodarczej świata.
We wrześniu 1945 r. przyjął ofertę Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej objęcia funkcji Delegata Rządu do Spraw Wybrzeża. Mimo wahań, mimo protestów byłych przyjaciół i współpracowników, którzy pozostali na emigracji zewnętrznej lub wewnętrznej, funkcję tę pełnił pełen nadziei i determinacji. W tych latach (1945-1947) prowadził bogatą działalność publicystyczną, zainaugurowaną broszurą Budujemy nową Polskę nad Bałtykiem (Warszawa 1945). Rozumiejąc poczucie strat ziem wschodnich, dram at AK, Kwiatkowski wzywał rodaków do wykorzystania szansy, jaką daje Polsce nowe miejsce na mapie polityczno-gospo
darczej Europy. Pisał m. in.:
„Istnieją dziś realne podstawy do zdecydowanego prze
kształcenia Polski na państwo morskie, mogące łatwiej i pełniej stać się zdrowym wielofunkcyjnym organizmem społecznym i gospodar
czym niż kiedykolwiek dawniej. Istnieją podstawy do procesu szerokiego uprzemysłowienia kraju, do spotęgowania dochodu spo
łecznego i zupełnego przewartościowania rezultatu pracy ludzkiej, w oparciu o najbogatsze w Europie złoża węglowe i rozwinięty aparat produkcyjny” 19.
Wielokrotnie tłumaczył społeczeństwu wartość gospodar
czą Ziem Odzyskanych, zaznaczając, że o trwałości ich więzi z Polską decydują wyniki polskiego trudu na tych terenach. Jako Delegat Rządu wiele uwagi poświęcił Szczecinowi — jego rozbudo
wie i repolonizacji. W znakomitej pracy Wczorajszy obraz i jutro Polski na morzu (Warszawa 1946) przewidywał, że Szczecin zadecy
duje o aktywności magistrali odrzańskiej i sprawnej obsłudze tranzytu czechosłowackiego i państw bałkańskich.
Kwiatkowski był inicjatorem (w 1946 r.) utworzenia Zwią
zku Gospodarczego Miast Morskich. Z niepokojem na inauguracji tego związku mówił:
„Dziś młody ruch planistyczny redukuje niejednokrotnie miasta w gospodarce i administracji ogólnonarodowej nawet tam, gdzie to nie jest uzasadnione potrzebą. W każdym razie zarówno ze względu na programowość polityki gospodarczego planowania, jak też i ze względu na sytuację budżetową miejsce dla wyładowania ambicji samorządowych miast staje się coraz bardziej wąskie” 20.
Idea integracji miast nadmorskich spotkała się później z ostrą krytyką w KC PPR i Ministerstwie Ziem Odzyskanych jako godząca w zasady centralizmu planistycznego. Krytycyzm wobec poglądów Kwiatkowskiego zaostrzał się stopniowo, przede wszys
tkim po jego wystąpieniu do stoczniowców gdyńskich 6 stycznia 1947 r. w związku z wyborami do Sejmu Ustawodawczego. Mówił wówczas o potrzebie rzeczowego dialogu z przeciwnikami Bloku Demokratycznego, potrzebie spokoju w kraju, o potrzebie atm o
sfery porządku i prawa wyrastającego z ducha uspołecznienia i ducha demokracji. Z wielką estymą wypowiadał się o wkładzie PPS do dorobku polskiej kultury politycznej. W nowej rzeczywi
stości społeczno-politycznej, zdaniem Kwiatkowskiego, „rzesze oby
wateli bezpartyjnych nieraz niedostrzegalnie dla siebie samych zbliżają się ustawicznie do tradycyjnego programu PPS” 21. Więk
szość narodu, podkreślał, akceptuje reformę rolną, uspołecznienie głównych środków produkcji, ustawy chroniące najcenniejszy skarb narodowy — pracę.
Zarys dziejów gospodarczych świata wydany w 1947 r.
pozwala zrekonstruować myśli Kwiatkowskiego o miejscu gospodar
ki polskiej na historycznie zmiennej mapie Europy. Jest to gorzka, pełna krytycyzmu refleksja o błędach naszych przodków 22.
W latach stalinowskich Kwiatkowski, usunięty z pracy zawodowej i wszystkich funkcji społecznych, skoncentrował się na popularyzacji osiągnięć nowoczesnej chemii przemysłowej. Wrócił więc do dyscypliny naukowej czasów młodości. Był to dla niego okres niezwykle trudny. Prasa atakowała go za próby rehabilitacji II Rzeczypospolitej, preferowania sektora prywatnego i współpracy gospodarczej z krajami kapitalistycznymi, negowanie kierowniczej roli partii w życiu gospodarczym kraju i sympatie dla reformisty- czno-nacjonalistycznej PPS. Slogan „kwiatkowszczyzna” był w tym czasie często używany w prasie i korespondencji wewnętrznej ówczesnych kierowników polskiej polityki morskiej i działaczy administracji na Pomorzu.
Po październiku 1956 r. nazwisko Kwiatkowskiego po
wróciło na łamy prasy w innym charakterze. Najczęściej można było spotkać jego wypowiedzi w „Gazecie Krakowskiej” , pisywał też do innych czasopism, zawsze poruszając sprawy istotne dla rozwoju powojennego społeczeństwa i gospodarki. W lipcu 1957 r. przestrze
gał przed rozwielmożnionym pijaństwem, chuligaństwem, naduży
ciami gospodarczymi i upadkiem kultury pracy. Przeciwstawiał temu entuzjazm budowniczych COP-u, ich szacunek do pracy i ich wysoką wydajność pracy. Dostrzegał wiele negatywnych zjawisk w Polsce współczesnej, jednak z optymizmem patrzył na młode pokolenie Polaków23.
Pod koniec życia rozpoczął pisanie pamiętników o dość specyficznym charakterze, traktowały one bowiem o wybitnych ludziach jego epoki i kontaktach z nimi (Piłsudskim, Sikorskim, Mościckim, Beckiem), a także o znanych postaciach historii po
wszechnej XX wieku (Roosevelcie, Churchillu, Stalinie, Hitlerze).
Pogarszający się stan zdrowia nie pozwalał temu pracowitemu i niewątpliwie wybitnemu człowiekowi na pełną realizację planów. W latach siedemdziesiątych jego artykuły pojawiały się coraz rzadziej w prasie.
Eugeniusz Kwiatkowski zmarł 22 sierpnia 1974 r. w Krakowie.
W polskiej kulturze politycznej Kwiatkowski był kontynu
atorem myśli oświeceniowej, rzecznikiem wysokiej kultury pracy, poprzez którą kształtuje się człowieczeństwo, realizują obowiązki wobec wspólnoty rodzinnej, narodowej i ogólnoludzkiej. Był także
entuzjastą wielu wartości upowszechnianych w Polsce przez pozyty
wizm, a przede wszystkim przez Aleksandra Świętochowskiego i krakowską szkolę historyczną. Wśród tych wartości szczególnie bliskie były mu: realizm polityczny, kult pracy, szacunek dla ludzi różnych poglądów politycznych, tolerancja narodowościowo-religij- na, krytycyzm wobec słabości i jednostronności zachowań rodaków.
To z tradycji oświecenia i pozytywizmu wyrósł polityczny liberalizm Kwiatkowskiego, jego gotowość do lojalnej współpracy w imię nadrzędnych interesów Rzeczypospolitej z ludźmi różnych przeko
nań politycznych. W imię tych interesów, po decyzjach Teheranu i Jałty, deklarował współpracę z Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej, zgodnie z zasadą zdrowego rozsądku po Październiku 1956 r. uczestniczył w wielu pracach wzbogacających polską kulturę techniczną i humanistyczną.
Z bogatego dorobku naukowo-publicystycznego Kwiat
kowskiego wybrałem fragmenty niektórych pozycji charakteryzują
cych ewolucję poglądów autora.
W dziale problemowym Edukacja obywatelska prezentuję charakterystyczną wypowiedź Kwiatkowskiego na 10-lecie odzyska
nia niepodległości, obszerne fragmenty eseju Dysproporcje, fragmen
ty artykułów i referatów dotyczących postawy obywatelskiej i prezentujących myśl państwową autora. Kwiatkowski był przede wszystkim wielkiej klasy politykiem gospodarczym w Polsce między
wojennej, stąd specjalny dział, zatytułowany Gospodarka II Rzeczy
pospolitej, traktuje o jego poglądach na temat gospodarki polskiego państwa w latach 1918-1939.
W części trzeciej, Polityka morska II Rzeczypospolitej, zawarte zostały fragmenty tekstów związanych z polską polityką morską, której Kwiatkowski był współtwórcą. Wiele cennych myśli przedstawia Kwiatkowski w swych pracach poświęconych historii gospodarczej oraz w nic znanej dotychczas twórczości publicystycz- no-historycznej związanej z biografistyką (eseje poświęcone Józefowi Piłsudskiemu, Ignacemu Mościckiemu, Józefowi Beckowi). Ich wy
bór zawiera część czwarta pt. Refleksje o historii.
Marian Marek Drozdowski Warszawa, styczeń 1985
PRZYPISY
1 E. K w iatkow ski. S praw a a zo to w a w czasie w ojny i j e j znaczenie dla P olski,
„D rogi Polskie” 1922, nr 2, s. 9 5 -9 6 .
2 E. K w iatkow ski, Zagadnienia p rzem ysłu chemicznego na tle w ielkiej wojny, W arszaw a-L w ów 1923, s. 3.
3 Ibidem , s. 6.
4 E. K w iatkow ski, P ostęp gosp o d a rczy P olski, W arszaw a 1928, s. 4.
5 Ibidem , s. 5.
6 E. K w iatkow ski, Budujem y nową, o d p o d sta w nową P olskę, [w:] D ziesię
ciolecie P olski odrodzonej, K raków -W arszaw a 1929, s. 1145.
7 E. K w iatkow ski, Tendencje i p o stu la ty rozw oju gospodarczego P olski, W arszawa 1930, s. 15.
8 E. K w iatkow ski, D ysproporcje. R zecz o P olsce p rzeszłej i obecnej, wyd. II, K raków 1932, s. 18.
9 Ibidem , s. 19.
10 Ibidem , s. 268.
11 Ibidem , s. 274.
12 E. K w iatkow ski, D ziesięć historycznych p ra w d polskich , „W iadom ości Portu G dyń skiego” 1935, nr 2.
13 E. K w iatkow ski, K ry z y s w spółczesny i zagadnienie odbudow y ży c ia gosp o darczego, W arszawa 1935, s. 47.
14 E. K w iatkow ski, Szlakiem życ ia J ózefa P iłsudskiego, „P olityka G o sp o darcza” 1935, nr 25, s. 774.
15 Ibidem.
16 E. K w iatkow ski, W alka o nową P olskę, W arszawa 1936, s. 29.
17 E. K w iatkow ski, P rze z zjednoczenie ku p o tężn ej P olsce, W arszawa 1938, s. 11.
18 „M orze” 1939, nr 7, s. 6.
19 E. K w iatkow ski, Budujemy nową P olskę nad B ałtykiem , W arszawa 1945, s. 12.
20 E. K w iatkow ski, O historycznej roli m iast w yb rzeża nad m orzem (m a
szynopis), G dań sk 1946, s. 4.
21 E. K w iatkow ski, Droga do P o lsk i Ludowej, W arszaw a 1947, s. 21.
22 E. K w iatkow ski, Z a r y s dziejów gospodarczych św iata, W arszawa 1947, s. 246.
23 E. K w iatkow ski, Co chciałbym p rzek a za ć m łodem u pokoleniu, „W ięź”
1968, nr 1.
C zęść I
E D U K A C JA O B Y W A T E L S K A
1. B U D U JE M Y N O W Ą , O D P O D S T A W N O W Ą P O L S K Ę
[...] B udujem y now ą, od p o d staw now ą Polskę.
T w orzym y sk a rb i arm ię, koleje i ad m in istrację, b ud u jem y fabryki, p o d n o sim y p ro d u k c ję i k o nsum pcję, dźw igam y w y
tw órczość ro ln ą, o rganizujem y p ań stw o i jeg o sto su n ek do innych p ań stw , w ybijam y now e dro g i u w ró t m o rsk ich , b ad a m y za w arto ść w nętrz naszej ziem i, stw arzam y p o d staw y i kierunki now ego p ra w a. A le p o n a d tym w szystkim stoi za d an ie w ytw o rzenia now ego człow ieka w Polsce. C złow ieka zo rgan izo w an eg o i zdyscyplinow anego w im ię ideałów sp o łecznych i p aństw ow ych, człow ieka w ierzącego w sw oje siły, a więc stanow czego i o d w ażnego, człow ieka o głębokim p o cz u ciu p ra w a innego człow ieka i innych p ań stw , człow ieka zn ajd u jąceg o szczęście w swojej p ra cy i w sw ym trudzie.
P roces ten niełatw y je st — bez historycznej p erspekty w y — d o szczegółow ej analizy.
A le ju ż dziś m ożem y n a w ielu p o lach p ra cy zbiorow ej stw ierdzić, iż pierw sze p o k o len ie niepodległej P olski p ra c o w ało z najw yższym w ytężeniem , z pełnym sam o za p arc ie m się dla u trw a le n ia g ra n ito w y c h fu n d a m e n tó w potęgi p a ń stw a i d o b ro b y tu przyszłych w Polsce poko leń .
2. R Z E C Z O P O L S C E P R Z E S Z Ł E J I O B E C N E J
[...] Je st więc sp ra w ą zupełnie ja s n ą d la każdeg o choćby najb ard ziej p ow ierzchow nego o b se rw a to ra , najm niej zdolnego d o syntezy oby w atela, że sam o u trw a le n ie zdobytej niezależności politycznej i zjednoczenia P olski w ym ag a n ie
przerw an eg o łań c u c h a n ap ięcia energii i celow ej woli całego społeczeństw a i jeg o kierow niczych instytucji, olbrzym iego w ysiłku p ra cy zh a rm o n izo w an e j i je d n o k ie ru n k o w e j, s k ła d a
jącej się z elem entów ch o ćb y ró ż n o ro d n y c h , ale nie p a ra liż u ją cych się w zajem nie. Jak ż e zaś p otęguje się p o stu la t w ydo bycia najwyższej sum y energii tw órczej ze społeczeństw a polskiego, gdy się realnie stan ie w p o śró d rzeczyw istości dzisiejszej z jej pow ażnym i g ro ź b am i i niezliczonym i b ra k a m i, w p o śró d rze
czyw istości, k tó ra zew sząd d o m a g a się p rz eb u d o w y wszys
tkich sk ład n ik ó w i elem entów życia! W o dniesieniu do p o łożenia geograficznego, d o gęstości za lu d n ie n ia , d o p o ten cja l
nego b o g actw a ziem i — całe istnienie nasze w ydaje się niem al an a ch ro n izm e m lu b p a ra d o k se m , k aż d y szczegół w oła o reform ę, każd y k ilo m e tr ziemi w o ła o zo rg an izo w a n ą p racę, a każdy dzień p ro te stu je przeciw ko w szelkiem u o p ó źn ien iu i bezwładowi!
T a k ja k d la p rz e p ro w a d z e n ia o dpow iedniego p ro cesu technicznego lu b o d p ow iedniej reakcji chem icznej są n ie
odzow nie p o trz e b n e specjalne u rz ą d z e n ia lub m ateria ły o ściśle określonych w łaściw ościach, o k reślon ej sum ie energii lub ok reślo n y m s to p n iu tw ard o ści, tak sam o zabezpieczenie sw ob o d n eg o istn ien ia społeczeństw a w e w łasnym u stro ju p aństw ow y m , zapew nienie jeg o ro zw oju i p o stę p u je st fu n k cją sił d y n am iczny ch ludzi tw orzących d a n e społeczeństw o.
M uszą oni być niejak o biologicznie u zb ro jen i i przy stoso w an i d o w y k o n a n ia określonych z a d a ń politycznych.
Z ujem nych re zu ltató w , z a k o ń czo n y c h zniszczeniem sam odzielności państw ow ej i po d ziałam i, d o m y ślam y się, że ludzie tw o rzący społeczeństw o polskie w X V III w ieku nie byli d o stateczn ie p rzy g o to w an i d o o p a n o w a n ia i rozstrzygnięcia z a d a ń n arzu co n y c h im przez w a ru n k i życia i historię. N ie u g ru n to w a ł się je d n a k w społeczeństw ie p o ro z b io ro w y m d o statecznie ja sn y sąd , ja k ą część tych ujem nych sk u tk ó w należy przypisać cz ynn ikom zew nętrznym , niezależnym o d woli i w ysiłku polskiego, a więc chciw ości sąsiadów , o p ierający ch się na p rzem ocy i d o k try n ie: „S iła przed p ra w em ” , ja k ą zaś należy odnieść na ra ch u n ek w łasnych błędów , w in, w łasnego n ied o p atrzen ia, w łasnych złudzeń i b ra k u d o stateczn ie szero
kiego h o ry z o n tu w ujęciu z a d a ń p olity cznych, k tó re tę z b ro d nię p o d ziału p a ń stw a um ożliw iły. R aczej przeciw nie. Je st rzeczą psychologicznie zro zu m iałą, że w o k resie niew oli, w okresie w ew n ętrzneg o o p o ru przeciw ko fa k to m realnej p rz e
m ocy, szukaliśm y idealistycznej legendy w naszej przeszłości.
C ała h isto ria nasza staw a ła się c o ra z bard ziej je d n ą w ielką w iarą w epopeję b o h a te rstw a w obec nie zaw in io n eg o cierpie
nia. C zerpaliśm y d u c h a jej chętniej z T rylogii S ienkiew iczo
w skiej, z wielkiej, ro m an ty czn ej poezji, z K siąg p ielg rzym stw a , z bezsprzecznie b o h a te rsk ic h ep izo d ó w przeszłości, niż z za- pleśniałych d iariu szó w sejm ow ych, z a k tó w k o n fe d era ck ich i sejm ikow ych, z ra c h u n k ó w kas sk arb o w y ch , sp ra w o z d a ń w ojskow ych, z ró ż n o ro d n y c h k o re sp o n d en cji d y p lo m a ty c z nych, a w reszcie w ielu przem ilczany ch lu b przeo czo n y ch dzieł w ykazujących ja sn o błędy nasze i przew id u jący ch ich sku tk i.
W ten sp o só b p rag n ien ie za stę p o w ać m u siało rzeczyw istość, celow ość zajm o w ała m iejsce o b iek ty w izm u, p ra w d a przesy co na z o sta ła legendą o c h a ra k te rz e d y d a k ty c z n o -n a ro d o w y m . W obecnych, now ych w a ru n k a c h je d y n y m p o s tu la tem m usi być p o zn a n ie praw d y . T y lk o n a niej m o żn a z b u d o w ać trw ały i rzetelny gm ach koniecznej refo rm y . Jest więc naszym obo w iązk iem k łaść dziś n a stalo w e k o w a d ło histo rię naszej przeszłości, ja k o źró d ło k sz ta łto w a n ia się psychiki społecznej, źró d ło naszego in s ty n k tu pań stw o w eg o , k a p ita łu za k ład o w eg o zbiorow ej zdo ln o ści tw órczej, i bić, bić w eń bez przerw y stu p u d o w y m m ło tem p raw d y . N iech w szelka złu d a, legenda, d ek o ra c ja , w szelkie sztuczne w yidealizo w an ie o d p a d n ą i ro z p ry sn ą się w g ru z i strzępy. N iechaj p o zo stan ie ch o ćb y n ajb ardziej g o rzk ie ziarn o p ra w d y . Jeśli źró d łe m jego będzie tro sk a o przyszłość, to n a m ałej, nikłej, cho ćby przykrej p raw d zie przeszłości zb u d u jem y więcej, silniej, zw ar- ciej, ro z tro p n ie j i m ąd rzej niż n a o lb rzy m im p ięk n y m k łam stw ie, w su g estio n o w an y m m oże ta k g łęb o k o w d uszę sp o łe
czeństw a, że aż z a tra c a o n o chw ilam i zd o ln o ść p a trz e n ia n a p raw d ę d n ia dzisiejszego w sło ń cu sam o dzielności politycznej.
Je d n o zastrzeżenie je st tu nieodzow n e u sam ego w stępu. Idzie oczywiście i przede w szystkim , ze w zględów m etodycznych , o analizę w ad i błędów , k tó re d o p ro w ad ziły h isto ry czn ą R zec zp o sp o litą d o u p a d k u . W o b ec w pływ u wie
ków n a k ształto w a n ie się myśli społecznej p o k o len ia w sp ół
czesnego d o p ie ro w tym ośw ietleniu staje się m ożliw e z b a d a nie i o cena w artości dzisiejszych i k ie ru n k u rozw oju na przyszłość. Przed tym zw ierciadłem historii będzie m o żn a ustalić w sp o só b najb ard ziej ja sn y , pew ny i zrozu m iały nie tylko te w łaściw ości c h a ra k te ru n aro d o w eg o , k tó re w nas pozo stały z przeszłości, ale zarazem uw ypukli się ich w pływ na losy p ań stw a , a tym sam ym stw orzy się i uśw iadom i pierw sze, w stępne k ry te ria w sto su n k ach je d n o stk i i spo łe
czeństw a d o ich w łasnej organizacji państw ow ej. B yłoby je d n a k tak im sam ym błędem i odchyleniem się od praw d y historycznej, gdyby — w przeciw staw ieniu d o daw n ych ten dencji id ealizow an ia przeszłości i szu k a n ia przyczyn zguby sam odzielności politycznej P olski praw ie w yłącznie w m a- kiawelizmie, w przew rotnej, chciwej, zaborczej tendencji państw sąsiedzkich — chcieć obecnie odw rotnie cały ciężar win przerzucić n a w łasne błędy. P rzeszłość P olski, szczególnie w po czątkow ym okresie, m a k a rty tak jasn e, ta k p ro m ien n e przejaw y głębokiego n iera z ro z u m u stan u , ob jaw y ta k rz ad k o sp o ty k an eg o , bezinteresow nego b o h a te rstw a i pośw ięcenia, że w obec historii innych n a ro d ó w bynajm niej nie zasługuje na lekcew ażenie, a tym bardziej n a ryczałtow e p otępienie. N ic też bardziej d o sa d n ie nie ch a rak tery zu je g w ałtu d o k o n a n e g o n ad P olską, ja k słow a F ry d e ry k a II pru sk ieg o odzw ierciedlające ów czesną m o ra ln o ść d w o ró w zab orczych w sto su n k u d o zag ad n ień politycznych: „P ozw ólcie mi w p rzó d zw yciężyć — a p otem m oże przyjść ja k iś a d w o k a t i uzasad n ić, że m iałem i m am słuszno ść” . Je d n a k ż e — ja k w w ielu innych p rz y p a d kach — p rą w d a h isto ry czn a przyczyn u p a d k u P olski w iązała się nierozdzielnie z całym szeregiem zjaw isk i czynników , w śród k tó ry c h d o m in o w ały ró w n o rzęd n ie dw a: nie licząca się
z e ty k ą i p raw em p o lity k a p a ń stw zab o rczy ch i w łasne błędy i winy sp ołeczeństw a polskiego, a raczej jeg o ów czesnych przyw ódców .
Przyjdzie kolej i m iejsce n a ośw ietlenie stro n d o d a tnich, w artości po zytyw nych, p o zo staw io n y c h nam w spuści- źnie przeszłości. O becnie trze b a w ejść w długi, cienisty w ąw óz, k tó ry m w ciągu k ilk u w ieków staczał się w óz naszej p a ń stw o w ości w k ie ru n k u d n a zguby.
P o d staw y najdaw niejszej, n ajbardziej pierw otn ej o r ganizacji społeczeństw w yn ik ają z p ierw iastk ó w ek o n o m icz
nych i m aterialn y ch . N aczeln ą z a sa d ą zm uszającą ludzi do o rganizacji społecznej je s t p o trz e b a zabezpieczenia ow oców w łasnej pracy. W a ru n k i tej p ra cy nie są jed n o lite . R ó żn ą też je s t w ydajność pracy , a stą d różnice w ak u m u lo w a n iu d ó b r użytecznych. P o trzeb a zabezpieczenia się p rzed p rzem o cą, gw ałtem , ra b u n k ie m stw arza pierw sze p o d w a lin y klasow ości społecznej. Zw ycięscy o b ro ń c y lub n a p a stn ic y w c o ra z szer
szej m ierze k o rz y sta ją z ow oców zw ycięstw a, w a rsz ta tó w p ro d u k c ji, tj. ziem i, i śro d k ó w pracy, tj. niew olników ; zd o b y w ają więc w społeczeństw ie, k tó re z a sła n iają p rz ed w rogiem w łasną w alecznością, c o ra z w iększą przew ag ę e k o n o m icz n ą i polityczną. Ich o b ow iązek śm ierci stw a rz a d la nich specjalne p ra w a i przyw ileje życia. E w olucja fo rm a ln a p rz y b ie ra w ró ż nych czasach i różn y ch śro d o w isk ac h ró ż n e form y, rzeczow o zjaw isko p o zo staje w szędzie to sam o . T a k p o w staje i w Polsce w arstw a p a n u ją c a szlachty-rycerzy. Ż e sta n ten re p rezen to w ał w najdaw niejszej Polsce w ielkie, m o że n aw et w yjątk ow e w artości, i to nie ty lk o p o d w zględem o rg an izacy jn y m , ale rów nież w znaczeniu głębokiego ro z u m u sta n u , św iadczy d o b itn ie kw itn ący sta n Polski, jej w sze ch stro n n y rozw ój w ciągu k ilk u w ieków i niezw ykła siła a tra k c y jn a p a ń stw a , p rz y ciąg a
ją c a inne n a ro d y d o histo ry czn eg o w spółżycia. [...]
N a w o ły w an ie d o zgody, d o za n ie ch an ia pry w aty , stało się n ieo dzow ne przy każdej w ażniejszej p o trz e b ie R ze
czypospolitej. T a k np. o dezw a p ry m a sa P olski Ł u b ień sk ieg o
z r. 1648, z a w a rta w „ A c ta In terreg n i p o st m o rtem Serenissi
mi et G loriosissim i olim V ladislai IV ” , głosi m. in.: „P rzez tęż m iłość O yczyzny, w szystkich W -m ościów M oich M ćiw ych P anów proszę, żebyście w szelakie niechęci y niesnaski, k tó re by m iędzy kim zachodziły, dla d o b re g o O yczyzny, w k tó rey zdrow iu y całości zdrow ie każdego z nas zam y k a się, z serc sw oich złożyw szy y pry w atn y ch p o ży tk ó w alb o respek tó w zaniechaw szy, w zg odnie oney świętey S taro p o lsk iey d o teraźniejszych ra d y sp raw R zpltey p rz y stęp o w ali” 1.
Poseł B o n aw e n tu ra M alow ieski w m ow ie swej d o sta nów sejm ujących w r. 1788 w skazuje: „ W a d a nayw iększa, w całey społeczności ludzkiey zagęszczona, n ay b ard ziey p o d o b n o P olskiego chw yciła się k ra iu , iż za m ia st ieden d ru g ie
mu pom agać, iego w spierać potrzeby i całą szczęśliwie społecz
ność, szuka nie ieden zguby, niszczy naypożytecznieysze za m ia
ry ” . [...] W . K a lin k a, n a p o d staw ie szczegółow ej analizy czasów , k tó re pop rzedziły Sejm C ztero le tn i, k ry ty k ostry, ale przenikliw y i p rz ep o jo n y głębokim uczuciem m iłości ojczyzny, stw ierdza jasn o : „W słow niku polskim cnót publicznych m ogły być w szystkie cn o ty , tylko p o słuszeństw a w nim nie znajdzie, a bez tego, ja k rz ąd u utw orzyć, tak i p ań stw a u trzy m a ć nie
p o d o b n a ” 2, „ O d k ilk u ju ż p o k o leń o byw atel p olski nie znał w ładzy publicznej n ad s o b ą ” 3, „ O d d aw n a d u ch opozycyjny był g ó rą w n aro d zie, przez opozycyą p rę d k o za rab iało się n a p o p u larn o ść , d alek o prędzej i bezpieczniej niż p racą. O d d aw na rząd w Polsce był n a d w y raz tru d n y i w ym agał ta k w iel
kiego natężen ia, ab y u su n ą ć p rzeszkody o d sw oich, że w tedy, gdy się je p rz ełam ało szczęśliwie, m ało ju ż p o zo staw ało sił, aby zrobić coś d o d a tn ie g o . N a m arn em sz a m o ta n iu , n a bezpłodnej i zjadliw ej krytyce, n a d ro b iazg o w em d o k u cz an iu tra c o n o czas i za so b y ” 4.
1 Praw a, kon stytu cye y przyw ileie K rólestw a P olskiego etc. V ol. IV, s. 147.
2 W. K alinka, Sejm C zteroletni, t. 1, s. 343.
3 Ibidem , t. 1, s. 341.
4 Ibidem , t. 1, s. 357.
O p o sz a n o w a n iu a u to ry te tu w ładzy p ań stw o w ej w w ieku X V II, a szczególnie ju ż w w ieku X V III tru d n o m ów ić.
K a żd a w iększa in d y w id u aln o ść, k ażdy m ąż sta n u , k tó ry ośm ielił się najsłabiej ch o ćb y przeciw staw ić p rą d o w i zw ycza
jo w eg o zła p ro w a d ząc eg o p a ń stw o n ieu ch ro n n ie d o zguby, m iał d ro g ę życia w ysłaną cierniam i i k am ieniam i w Polsce;
p rz eb ac zan o m u d o p ie ro p o śm ierci, gdy nie był ju ż w stanie zam ącić sp o k o ju za n arch izo w an ej braci szlacheckiej. K ażde, najb ard ziej niespraw iedliw e, najb ard ziej p erfid n e i złośliw e o sk arżen ie rzu co n e p o d adresem najlepszego, n ajgorliw szego syna Ojczyzny, staw ało się naty ch m iast niew zruszonym pew ni
kiem w um ysłach opinii publicznej. K a żd e u zn a n ie było p rzyjm ow ane set ? tycznie lu b przem ilczane zazdrośnie, ch y b a że o d n o siło się d o człow ieka ta k złego, ja k złym i byli sam i przyw ódcy opinii.
Ż ó łkiew skiem u z a rz u c a n o n a sejm ie 1618 r., że „ p o zw olił T a ta ro m b ez k arn ie p lą d ro w a ć k ra j” . S obieskiem u z a rz u c a n o na k o n federacji gołębskiej, że szedł w ta jn e p o ro zum ienie z T u rc ją . Z a o p ó r przeciw ko pierw szem u p o działow i Polski, „c h cąc za straszy ć opozycję, sąd ogłosił w y ro k n a R e jta n a i K o rsa k a , ja k o na n iep rzyjaciół O jczyzny, o d s ą d z a ją c ich o d czci i sk azu jąc n a śm ierć” 1.
W rok po bitwie p o d O stro łęk ą ogłoszono B em a na em igracji za „zdrajcę i w roga ojczyzny” , a d n ia 12 lipca 1832 r.
po ru c zn ik P asierb sk i strzelał d o niego. N a p o c z ą tk u w ojny w ęgierskiej K saw ery K ołodziejski strzelał p o n o w n ie d o B em a i ran ił go. M ło dzież p o lsk a z g ro m a d z o n a w B udapeszcie w ydała w o b ro n ie za m a ch o w c a b ro sz u rę pt. Z a m a ch na zdrajcę B em a, tw ierd zącą, że „B em d o p u ścił się z d ra d y p o d O stro łę k ą i je st a g ita to re m p an slaw isty czn y m ” . [...]
T w o rzy się [teraz] w świecie c o ra z szerszy o p a r gazu tru jąceg o przeciw Polsce, przeciw jej n ajisto tn ie jsz em u p ra w u d o życia i rozw o ju , przeciw jej p o d staw o w y m w a ru n k o m
1 J.I. K raszewski, P olska w czasie trzech rozbiorów , 1 8 7 4 ,1 .1, s. 90.
w ydobycia się z tego d n a nęd zy , zniszczenia i u p a d k u , w k tó re w trą co n a zo stała w pew nej części z p o w o d u w łasnych błędów d aw n o ubiegłej przeszłości, a w nieskończenie większej części przez zabó jczą p o lity k ę p a ń stw zabo rczy ch, sto so w an ą sy
stem atycznie w ciągu o statn ieg o p ó łto ra w ieku.
N ajszerzej an ty p o lsk i a ta k polityczny lansuje się oczywiście we F ran c ji. W ścisłym zw iązku politycznym fra n cusko-polskim leży obecnie p o d sta w a stabilizacji sto su n k ó w m ięd zy n aro d o w y ch w E u ro p ie. Jest to w a rto ść p ozo rn ie niew idoczna, gdyż izoluje o n a ty lko w ysokie napięcia; d o piero b ra k tego g ro m o c h ro n u p rz ek o n ałb y nieufn y św iat, ja k ie były jeg o w a rto ści pozytyw ne. R ozsadzenie więc od w nętrza tego iz o la to ra m usi sk u p iać n a sobie najw iększe wysiłki przyjaciół p ru sk ich . N a stę p n ie sp o śró d w szystkich pań stw k o n ty n e n ta ln y c h d ziała ln o ść rz ąd u francusk ieg o n a j
silniej p o d leg a w pływ ow i opinii publicznej. O p a n o w a n ie tej opinii, n a ład o w an ie jej prześw iadczeniem , że dla jak iejś tam spraw y k ilk u pro w incji p o siad an y c h p rzez P olskę, dla jak ieg o ś chim erycznego „ k o r y ta rz a ” nie m oże być pośw ię
co n a ani k ro p la krw i francuskiej, o d ra d zając ej się ta k o p o r
nie, to dru g i m o m e n t sk u p iający p ro p a g a n d ę an ty p o lsk ą w tym k raju . O sta tn im wreszcie czynnikiem , k tó ry n ak a z a ł sk o n ce n tro w ać akcję an ty p o lsk ą n a o d cin k u fran cuskim , jest sam o p o d ło że psychiczne n a ro d u francuskiego. W o k re
sie niebezpieczeństw a je st on za p aln y , tw a rd y i b o h atersk i;
w z burzony d o d n a idzie zw ycięską law iną, żłobiąc w hi
storii E u ro p y ślady głębsze niż jak ik o lw iek inny n aró d . Ale gdy w zburzenie p rzem inie, p ra g n ie o n słonecznej, cie
płej p o g o d y polityczn ej, zżym a się n a w szystkie pow od y p rzesłaniające atm o sferę p o k o ju , czyniące h o ry z o n t życia p o n u ry , a do jrzew an ie renty niepew ne. N a g w ałtow ny nacisk o d p o w ia d a k o n tru d erzen iem stali, p o d naciskiem m ałym , codziennym , trw ający m całe dziesięciolecia — cofa się. W tym leży je d n a z przyczyn, że „ h isto ria o sta tn ic h dziesięciu la t je st w g runcie rzeczy jed n y m ciągiem rezygnacji alian tó w
na rzecz N iem iec” 1. W tym leżą i ra ch u b y , że p o d naciskiem stałej i zam asko w anej ideow o p ro p a g a n d y , w skazującej syste
m atycznie na sk u tk i burzliw ej atm o sfery za m ia st na isto tn e przyczyny, dotyczącej spraw y d la społeczeństw a fran cu sk ieg o nie znanej, a p o zo rn ie obcej, u d a się i tam w reszcie stw orzyć fro n t niechęci d o Polski.
Je d n o z p o w ażnych m iejsc w tej akcji zajm u je naczel
ny re d a k to r „V ic to ire” p. G u sta w H ervé. O d r. 1923 p ro p a g u je on stale m yśl, że P olsk a w in n a d o b ro w o ln ie zrezygnow ać z
P o m o rza i praw tra k ta to w y c h w G d a ń sk u , że p rzeciw staw ia
ją c się tem u w y rządza szkodę E u ro p ie i idei p o k o ju . W y ra ź nie: P o lska, a nie Prusy. O czyw iście, iż nie m o żn a by się dziwić, gdyby ten lub ów w yb itn y F ra n c u z s ta n ą ł jaw n ie i niedw uznacznie w o dniesieniu d o k o n flik tu niem iecko- -polskiego po stro n ie niem ieckiej. Są N iem cy, k tó rzy w ręcz m ów ią: P o m o rze, P o zn ań sk ie i Śląsk są n a ro d o w o polskie, ale m y bez tych ziem ja k o m o carstw o obejść się nie m ożem y.
P olsk a w obecnych g ran icach p araliżu je n asz ą w ielk o m o ca r
stw ow ą politykę. W ta k p ostaw ionej kw estii nie m a fałszu, stajem y otw arcie w d w u przeciw nych o b o za ch i w alczym y b ro n ią , d o k tó rej będziem y zm uszeni. Ale p. H ervé w łaśnie tak ieg o stan o w isk a nie zajm uje, a swój an ty p o lsk i a ta k u b iera najczęściej w d ek laracje o swej głębokiej przy jaźni d la Polski. [...]
A nalogicznie ja k we F ran c ji szereg pism italsk ich p row adzi żyw ą akcję, u ra b ia ją c ą opinię sw ego n a ro d u prze
ciw ko u trz y m a n iu obecnej granicy zach o d n iej Polski. T a k np.
„ P o p o lo d ’Ita lia ” z d n ia 2 I 1929 u z a sa d n ia tw ierdzenie, że
„ k o ry ta rz polski przyczynia się d o b ałk an izacji tej części E u ro p y ” .
W W. B rytanii najszerzej i n ajg eneralniej ro z p raw ia się z P olsk ą R o b . D o n a ld w książce w ydanej w 1929 pt. The Polish Corridor and the C onsequences, k tó ra w yw o łała liczne,
1 G . C lem enceau, B laski i nędze zw ycięstw a , s. 209.
przew ażnie a p ro b u ją c e stan o w isk o a u to ra k o m en tarze, a rty kuły i pub likacje. A u to r ten s ta ra się u d o w o d n ić opinii angielskiej i z angielskiego p u n k tu w idzenia, że w ogóle niepodległość P olski je st g ru b y m błędem politycznym , k tó ra istnieje ja k o zarzew ie w ojny w E u ro p ie. W stępem zaś d o likw idacji P olski w inno być o d d a n ie N iem com polskiego P om orza. F. C. L ienfield, b. poseł Izby G m in , ośw iadczając się ja k o „zd ecy d o w an y przyjaciel P o lsk i” , d o m a g a się w ystą
pienia Ligi N a ro d ó w alb o W . B ry tanii i S tan ó w Z jed n o c zo nych łącznie z inicjaty w ą o d e b ra n ia Polsce P o m o rza ze względu n a... interes całej E u ro p y . U w aża, że jed yn ym pow odem o d d a n ia P olsce tej dzielnicy były względy stra te giczne i chęć rozbicia jed n o ści te ry to ria ln e j P rus. S tan o w isk o b. p rem iera W . B rytanii, L loyd G e o rg e ’a w sto su n k u do Polski i w szystkich zag ad n ień nas d o ty czących je st zn an e pow szechnie, nie w ym ag a więc k o m en tarzy . L o rd R o th erm ere p o d k re śla w angielskiej prasie, że o p in ia k ra ju d o m a g a się od brytyjskiego m in istra spraw zagran iczn y ch inicjatyw y w u su nięciu śm iertelnego niebezpieczeństw a, stw o rzo n eg o przez zach odnie gran ice Polski, w szczególności zaś przez istnienie
„polskiego k o ry ta rz a ” . „ D a ily E x p ress” , „ M a n c h e s te r G u a r
d ia n ” , „ O b se rv e r” , „ D a ily M a il” , „ W estern M o rn in g N e w s” ,
„ C ath o lic H e ra ld ” , „ C o n te m p o ra ry R eview ” i w. in. z a m ieszczają m aso w o a rty k u ły w ykazujące, że sp ra w a gran ic zach o d n ich P olski je s t o tw a rta [...].
P ro p a g a n d a ta nie om ija żad n eg o w ażniejszego o śro d k a p olityk i m ięd zy n aro d o w ej. Jest czy n n a i w G enew ie, i w M oskw ie, p ra c u je w S ta n a c h Z jed n o czo n y ch , u ra b ia o pinię w H olandii, D a n ii, Szwecji, p ań stw a c h bałty ck ich , p rzejaw ia się n aw et w C zechosłow acji, R u m u n ii, n a W ęgrzech i w p a ń stw ach b ałk ań sk ic h . R az za razem pojaw ia się tu k siążk a, tu znow u Film, tu w yk ład , tu a rty k u ł w skazujący, że granice Polski na zach o d zie należy zm ienić n a korzyść N iem iec, że
„św iad o m o ść tej konieczności rozszerza się c o ra z bardziej w śród p ań stw i n a ro d ó w , n aw et tych, k tó re pok ó j w ersalski
p o d y k to w ały , tak iż m o żn a bez p rzesady pow iedzieć, że dziś ju ż tylko sam a P olska bro n i sta tu s q u o tej g ra n ic y ” . T ak p rzynajm niej z pew nością siebie stw ierdza je d n a z o statn ich publikacji niem ieckich, o b ra z u ją c a liczne głosy p o lity k ó w zagranicznych w tej m aterii.
Oczywiście, iż w d an y m w y p a d k u , p o d o b n ie ja k w odniesieniu d o p ro p a g a n d y w ew n ątrz N iem iec, za ry so w an a zo stała raczej tylko linia, p o d a n e zostały tylko n a jc h a ra k te ry - styczniejsze hasła, nie w yczerpujące ani d ro b n e j części akcji p ro w ad zo n ej faktycznie z najw iększym ro zm achem . N ie w ol
no nam się łudzić ani co do jej celów , ani co d o jej znaczenia.
T e sta m é n ta m e nieom al w skazanie St. S taszica, że P rusy
„nayniebezpiecznieyszym nieprzyjacielem R zeczypospolitey zaw sze b ę d ą ” 1, je st i dziś całkow icie ak tu aln e .
C elem tej akcji niem ieckiej nie je st p o k o jo w a kore- k tu ra g ran icy z P olską. „ P ro p a g o w a n e p rzez N iem cy h asło rewizji tra k ta tó w i g ra n ic je st hasłem n a w sk ro ś w ojennym . M ów ienie o p oko jow ości rewizji g ra n ic je st o b łu d ą i o k ła m y w a n ie m ” 2. W p raw dzie p o w o łu ją się N iem cy n ieraz n a a rt. 19 tra k ta tu w ersalskiego, k tó ry orzek a, iż zg ro m ad zen ie Ligi N a ro d ó w „m o że w ezw ać o d czasu d o czasu czło n k ó w d o p o d d a n ia z b a d a n iu tra k ta tó w , k tó ry c h zasto so w an ie nie m a ju ż m iejsca, ja k też i sto su n k ó w m ięd zy n a ro d o w y ch , k tó ry ch u trzy m a n ie za g raża p o k o jo w i św iato w e m u ” , ale czynią to jed y n ie ze w zględów tak ty czn y ch , m ających uspraw iedliw ić w obecnej sytuacji ja w n ą i g ło śn ą p ro p a g a n d ę rew izjonistyczną.
W chw ilach szczerości sam i w sk azu ją na nieu żyteczno ść tego a rty k u łu . F o rm a ln ie bow iem przeciw staw ia się tej m glistej redakcji zupełnie zd e cydow ane i ja s n e brzm ienie a rt. 10 tego sam ego tra k ta tu , k tó ry p o sta n a w ia , iż „C zło n k o w ie Ligi N a ro d ó w zo b o w ią zu ją się szan o w ać o b ec n ą in teg ra ln o ść tery to ria ln ą i p o lity czn ą niezależność czło n k ó w Z w iązku
1 St. Staszic, U w agi n ad życiem J. Z a m o ysk ieg o , s. 44.
1 K.. Kierski, P om orze Polskie, 1928.