• Nie Znaleziono Wyników

Etyczne granice eksperymentu klinicznego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Etyczne granice eksperymentu klinicznego"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Bogusz

Etyczne granice eksperymentu

klinicznego

Studia Philosophiae Christianae 20/2, 165-177

1984

(2)

EHTICAL PROBLEMS W THE SCIENCE OF NUTRITION

Summary

Science of nutrition as p a rt of knowledge connected w ith biochemi­ stry and hum an physiology as well w ith food production and technology and also w ith distribution of foods, in final effect concerns hum an health and life. In conclusion these are related w ith ethical values.

In the paper, attention, was pointed out to the moral aspect of three points: evaluation of hum an needs for nutrients, m easurem ent of consumption of food products, as well estim ation of nutritive value od food.

JÓZEF BOGUSZ

ETYCZNE GRANICE EKSPERYMENTU KLINICZNEGO

Niezwykle ważne kamienie milowe w rozwoju nauk lekar­ skich stanow iły badania pośmiertne zwłok ludzkich oraz do­ świadczenia dokonywane na zwierzętach. Jednak w m iarę po­ stępu techniki badań, w szczególności w m iarę rozwoju mi­ kroskopii, biochemii, poznawania u ltrastru k tu ry itd., zaczęto rozumieć, ze pozornie małe różnice makroskopowe narządów i układów w obrębie różnych gatunków istot żyjących napo­ tykają wreszcie na takie granice, że dalsze stosowanie badań doświadczalnych na zwierzętach staje się bezużyteczne, albo­ wiem tych granic przekroczyć one nie zdołają. Zrozumiano, iż miedzy ustrojem . ludzkim a ustrojem zwierzęcym, mimo daleko nieraz idącego podobieństwa i analogii, zachodzą jed­ nak tak poważne różnice w in frastru ktu rze komórkowej, prze­ mianie m aterii, działaniu hormonów itd., żę nie da się bardzo często interpretacji wyników badań na zwierzętach przenieść na człowieka.

Dawno już stało się faktem, że tzw. nauki podstawowe teo­ retyczne, jak fizjologia, biochemia i farmakologia, opierające się dawniej wyłącznie na badaniach na zwierzętach, złączyły się, zintegrowały — jak mówimy — z naukam i klinicznymi. Powstała fizjologia kliniczna, biochemia kliniczna, farm akolo­ gia kliniczna, także histopatologia opiera się coraz częściej na badaniach bioptycznych i cytologicznych a więc na m ateriale pobieranym z żyjącego człowieka.

Wielki postęp, jaki dokonał się m. in. w chirurgicznym le­ czeniu licznych niedostępnych dawniej tem u leczeniu chorób,

(3)

stał się możliwy dzięki m ądrem u zastosowaniu zdobyczy fizjo­ logii, patofizjologii, chemii i in. w chirurgii człowieka. Wy­ starczy wspomnieć o rozwoju chirurgii klatki piersiowej, ser­ ca i układu nerwowego, aby zdać sobie sprawę, jak dobro­ czynny wpływ miało oparcie się na w ynikach badań doświad­ czalnych na zwierzętach, ale z drugiej strony także na ludziach. Każda wszakże operacja wykonana po raz pierwszy, czy za­ stosowanie każdego nowego leku jest na początku ekspery­ mentem.

Zdając sobie przeto spraw ę z tego, że jednym z w arunków postępu nauki jest czynienie kroków w nowe, niezbadane do­ tąd dziedziny, zdajem y sobie jednocześnie sprawę z tego, że do ważnych w arunków należą badania doświadczalne doko­ nywane — wobec niewystarczalności dokonywania tych badań na zwierzętach — także na ludziach. Nauki lekarskie nie mo­ gą wyrzec się wprowadzania w odpowiednich przypadkach le­ czenia nowymi, niedostatecznie jeszcze wypróbowanym i leka­ mi czy zabiegami. Podobnie nie mogą one wyrzec się całko­ wicie badań naukowych na ludziach, w przeciwnym bowiem razie mógłby zostać zahamowany postęp w zapobieganiu cho­ robom, w ich rozpoznawaniu i leczeniu.

Musi tutaj jednak natychm iast powstać pytanie: gdzie leży granica między uzasadnionym pod względem lekarskim odważ­ nym krokiem w nieznane a między szkodliwym ekspery­ m entem na człowieku?

Tu zatem, w w arunkach dopuszczalności dokonywania ba­ dań na ludziach, nie zaś w samym fakcie ich dokonywania, leży dzisiaj istota sprawy.

Gdy przyjrzym y się bliżej tem u zagadnieniu, spostrzeżemy, że przed drugą wojną światową tylko bardzo niewiele pisano na ten tem at, choć było wiadomo, że dokonywane były do­ świadczenia na ludziach zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych Ameryki, i to często na więźniach. Istniała wokół tej spraw y jak gdyby zmowa milczenia.

Straszliwa prawda, jaka została ujawniona po zakończeniu drugiej w ojny światowej o nieludzkich eksperym entach do­ konyw anych przez lekarzy hitlerow skich na bezbronnych więźniach obozów koncentracyjnych, postawiła to zagadnie­ nie w szczególnie jaskraw ym świetle.

Ja k się okazuje na podstawie skąpego zresztą piśmiennictwa, przed wojną dokonywano między innym i następujących do­ świadczeń na więźniach:

(4)

zakażono sztuczmie zimnicą {malarią) po zgłoszeniu się ich na ochotnika.

2. Dużą liczbę skazanych na śmierć w Turcji zakażono du­ rem plamistym. Nie było mowy w referacie o ich zgodzie. 3. W Manili dokonano doświadczenia z osłabionymi szczepa­ mi dżumy na 900 przestępcach skazanych na śmierć. W re­ feracie nie mówi się, czy odbyło się to po w yrażeniu zgo­ dy·

4. Na Hawajach zakażono trądem przestępcę skazanego na śmierć, który w yraził na to zgodę. K arę śmierci darowano.

Zakażony zm arł w 2 lata później na trąd.

5. 25 więźniom w Ameryce w strzyknięto paciorkowce (strep- tokoki) po dobrowolnym zgłoszeniu się.

6. W Manili badano działanie nowych leków na więźniach za wynagrodzeniem.

7. W Nowym Jo rku badano działanie haszyszu na 77 więź­ niach.

8. U 12 więźniów w Ameryce wywołano pelagrę po przyrze­ czeniu darowania im kary.

Gdy dzisiaj rozważa się te doświadczenia, nie można oprzeć się uczuciu najgwałtowniejszego sprzeciwu zarówno ze wzglę­ du na niebezpieczeństwo owych doświadczeń, jak też ze wzglę­ du na to, że nie można mówić o zgodzie dobrowolnie w yrażo­ nej przez skazanego.

Potem przyszły eksperym enty dokonywane w hitlerowskich obozach, a potem proces przeciwko lekarzom hitlerowskim, wśród których byli liczni profesorowie uniw ersytetów III Rzeszy oskarżeni o dokonywanie zbrodniczych eksperym en­ tów na ludziach, w których lekarze ci pogwałcili i zdeptali podstawowe zasady etyki i deontologii lekarskiej. Proces to­ czył się w Norymberdze przed Am erykańskim Trybunałem Wojskowym n r 1 od 25 października 1946 r. i zakończył się wyrokiem w dniach 19—20 sierpnia 1947 r., na podstawie którego skazanych zostało 16 oskarżonych (w tym 7 profeso­ rów uniw ersytetu), z czego 7 (w tym 3 profesorów) na karę śmierci przez powieszenie, 5 (w tym 3 profesorów) na karę dożywotniego więzienia, 2 lekarzy na karę 20 lat więzienia, 1 profesor na karę 15 lat i 1 lekarz na karę 10 lat więzienia. 7 lekarzy zostało uniewinnionych.

W związku z tym w arto przypomnieć, że obrońcy oskarżo­ nych, w szczególności prof. K arla Brandta, prof. G erharda Ro- sego, prof. Joachim a M rugowsky’ego i dra Becker-Preysenga

(5)

zebrali m ateriał przedstawiający doświadczenia dokonywane głównie przez badaczy am erykańskich na więźniach, poddając przy tym w wątpliwość dobrowolną zgodę tych skazanych więźniów. Prof. Hans Luxem burger i dr Erich Halbach przed­ stawili referat pt. Doświadczenia na ludziach w literaturze św iatow ej oparty na 54 pracach naukowych. W czasie proce­ su doszło do poważnej różnicy zdań między biegłymi. Podczas gdy prof. Andrew-Conway Ivy z Chicago nie widział w tym niczego złego i odróżniał lekarza-terapeutę od lekarza-bada- cza, co jakoby miało przyznawać inne prerogatyw y i upraw ­ nienia tem u drugiemu, a w rezultacie równałoby się zniwe­ czeniu podstaw zawodu lekarskiego, to biegły prof. W erner Leibbrand z Erlangen zasadniczo tem u ujęciu się sprzeciwiał.

W uzasadnieniu w yroku Am erykański Trybunał Wojskowy n r 1 sformułował 10 zasad dopuszczalności doświadczeń na ludziach. Ten tzw. kodeks norym berski albo dekalog norym ­ berski był w owym czasie dziełem znakomitym. Później sta­ je się jasne, że mimo swej celności jest to dzieło niew ystar­ czające. W szczególności niewystarczający okazał się brak wy­ raźnego podziału na eksperym enty lecznicze (terapeutyczne) i eksperym enty naukowo-badawcze, podejmowane nie w celu leczenia danego człowieka, ale w celu zdobycia nowych w ia­ domości naukowych czy ich rozszerzenia, dla których to eks­ perym entów niektórzy stosują m ylący term in eksperym entu biologicznego. Po w tóre kodeks norym berski powstał w odnie­ sieniu do takich eksperymentów, które a priori w niespoty­ kany sposób gwałciły najbardziej podstawowe zasady etyki i deontologii lekarskiej.

Dlatego Światowe Stowarzyszenie Lekarzy rozszerzyło i uzu­ pełniło te zasady w Deklaracji z Helsinek w 1964 r. Dekla­ racja z Helsinek nie jest wystarczająca, jest mało precyzyjna, a niektóre sformułowania są sporne. Uzupełnienia dokonane w Tokio w 1975 r. znacznie popraw iły ją, ale też nie są w y­ starczające.

Mimo okropnych doświadczeń drugiej w ojny światowej, mimo wysiłków i prób skody fik owania w arunków dopuszczal­ ności dokonywania doświadczeń na ludziach, wiadomo z pi­ śmiennictwa, iż nadal dokonywano na ludziach eksperym en­ tów niedopuszczalnych. Ale też coraz częściej podnoszą się w świecie nauki głosy przeciwko temu. Nie zawahałbym się powiedzieć, że ,furia naukow a” niektórych lekarzy wymknęła się spod wszelkiego nadzoru. Zwłaszcza eksperymentowanie na dzieciach w zakładach dla dzieci, dalej na psychicznie cho­

(6)

rych stosowano szerokie drenowanie jam y otrzewnej, po czym niekontrolowane. Podajm y niektóre tylko przykłady:

1. Dwaj lekarze w USA w strzyknęli psychicznie chorym ko­ mórki rakowe. Zostali oni wprawdzie później dyscyplinarnie ukarani, ale nie przeszkadzało to, że natychm iast po wyroku jeden z nich został w ybrany przewodniczącym Towarzystwa Walki z Rakiem.

2. W przypadku czerniaka (melanoblastoma) u dziecka prze­ szczepiono ten guz matce, za jej izgodą, aby uzyskać, być mo­ że, ciała odpornościowe. To założenie było bardziej teoretycz­ ne niż praktyczne, bo dziecko było wówczas już w bardzo ciężkim stanie i zmarło już następnego dnia po zabiegu. Ale im plantat został w ycięty dopiero po 24 dniach. M atka zma­ rła z powodu przerzutów czerniaka.

3. W zakładach dla dzieci i psychicznie chorych sprowadza­ no u chorych zakażenie żółtaczką wirusową, aby badać dzia­ łanie szczepionek przeciwko tej chorobie przez podanie wy­ ciągu z kału chorego na h epatitis viralis.

Można by mnożyć przykłady, w których badania prowa­ dzone na ludziach były albo w yraźnie sprzeczne z zasadami etyki, albo co najm niej pod względem zgodności z zasadami etyki wątpliwe. Wiele przykładów podał w piśmiennictwie am erykańskim Henry K. Beecher znakom ity profesor aneste­ zjologii w H arvard Medical School at the M assachusetts Ge­ neral Hospital w Bostonie, wielki przyjaciel Polski i Pola­ ków, który tym zagadnieniem zajmował się przez wiele lat i znane są jego publikacje zwłaszcza z 1966 r. Wiele przy­ kładów zaczerpniętych z piśmiennictwa am erykańskiego moż­ na przytoczyć także za miesięcznikiem referatow ym Z e n tr a l­ b la tt fü r die g e sa m te R e c h tsm e d iz in z RFN oraz za książką Paula Ramsey’a z Bostonu The P a tie n t as Person z 1970 r. Bescher podkreśla, że w USA po drugiej wojnie światowej w raz ze wzrostem używania pacjentów jako przedmiotów eks­ perym entów wysunęły się trudne problemy, gdy stało się jasne, że tych pacjentów nie można było użyć do tego celu, gdyby zdawali sobie oni sprawę z tego, do jakiego celu mają być użyci. Okazało się na podstawie prac Beechera i innych, że w USA nie tylko nie dość w yraźnie wyjaśniano chorym ryzyko eksperym entu (chodziło tu o badania nie mające na celu leczenia danego chorego, lecz zdobycie nowych wiado­ mości naukowych), ale wielu pacjentów w ogóle nie wiedziało, że stali się przedm iotem eksperym entu, chociaż byw ały na­ wet poważne bezpośrednie następstwa. W sposób niefrasobli­

(7)

wy i beztroski niektórzy badacze owiani płomienną żądzą zdobywania wiadomości naukowych, a raczej „furią naukową”, opierali się na zdaniu, że zwrócenie uwagi na obowiązek uzyskania zgody, które musi być oczywiście poprzedzone peł­ nym poinformowaniem, zaham uje postęp.

Te trudne i drażliwe zagadnienia, dotyczące wielu najw y­ żej naw et stojących zakładów naukowych, stały się ostatecznie ta k bardzo niepokojące, że znalazły w yraz w coraz częstszych publikacjach naukowych i książkowych, które występowały przeciwko dokonywaniu doświadczeń wątpliwych pod wzglę- demdem etycznym.

Szczególnie wiele zastrzeżeń i niepokojów zaczęły wzbudzać badania podejmowane na dzieciach i psychicznie chorych, le­ czonych w zakładach leczniczych.

A jak przedstawia się spraw a u nas? Nie mamy, bo nie możemy mieć w obecnym układzie na razie szczegółowych danych z całego kraju. Niemniej jednak są dowody na to, że były i są nadal u nas podejmowane badania na ludziach po­ zostające w sprzeczności z w arunkam i dopuszczalności ich do­ konywania albo też co najm niej w ątpliw e pod względem ety­ cznym. Nie ma na kuli ziemskiej takiego kraju, który byłby a priori immunizowany przeciw takim wykroczeniom. Podaj­ my znowu niektóre przykłady:

1. Wielokrotnie wstrzykiwano ciężarnym, które przeszły po­ ronienie, mieszaninę krw i własnej z krw ią męża, co miałoby — wedle swobodnej fantazji badającego — zapobiec poronieniom i chorobie hemolitycznej noworodków, wbrew zresztą zarzą­ dzeniu m inistra zdrowia i opieki społecznej zakazującemu uodpornianie kobiet w ciąży oraz wbrew założeniom w ynika­ jącym ze współczesnego stanu nauki w zakresie serologii. Doświadczenia te nosiły ryzyko zagrożenia zarówno matki, jak i dziecka.

2. Wywoływano sztucznie w strząsy hipoglikemiczne u zdro­ wych dzieci, a naw et u niemowląt, dla prowadzenia różnych badań.

3. Badano wody płodowe uzyskiwane przez nakłucie cię­ żarnej macicy bez właściwego poinformowania ciężarnej o związanym z tym ryzykiem, jak krwawienie, odczyn ze stro­ ny otrzewnej czy uszkodzenie płodu, co zresztą miało się już wydarzyć. (Chodziło o uszkodzenie gałki ocznej płodu igłą punkcyjną).

Nie ustrzegli się niestety też niektórzy nasi chirurdzy od udziału w takich badaniach. Oto np.

(8)

4. U jednej grupy chorych operowanych z powodu zgorzeli­ nowego zapalenia w yrostka robaczkowego zeszywano powłoki, pozostawiając tylko drenik podskórny, u drugiej grupy cho­ rych stosowano szerokie drenowanie jam y otrzewnej, po czym po kilku dniach, po uspokojeniu się zakażenia szew powłok odroczony, wysoki odsetek chorych pierwszej grupy w ykazy­ wał bardzo ciężki przebieg i zropienie powłok, a n aw et bar­ dzo groźny przebieg zapalenia otrzewnej. P raca oparta na tych operacjach miała wykazać konieczność stosowania głę­ bokiego i szerokiego drenowania w przypadkach zgorzelino­ wego zapalenia w yrostka robaczkowego. Tymczasem wszakże dawno już było wiadomo, że w zgorzelinowym zapaleniu wy­ rostka robaczkowego niezbędne jest głębokie drenowanie ja­ my otrzewnej z częściowym tylko zeszyciem powłok brzusz­ nych, a to z uwagi na udział groźnych beztlenowców w zaka­ żeniu jam y otrzewnej i powłok. Były także polskie prace na ten tem at jeszcze w okresie przed drugą wojną światową. Stosowanie w tych przypadkach jedynie podskórnego dreno­ wania po to, aby wykazać to, co dawno było wiadomo, a m ia­ nowicie, że sprowadza ono wysokie ryzyko wystąpienia n aj­ cięższych powikłań, nie powinno było być w ogóle wykony­

wane. »

5. W ostatnich latach dało się spostrzec wykonywanie nie­ kiedy poważnych operacji bez dostatecznie krytycznie roz­ ważonych wskazań operacyjnych, w celu możliwie szybkiego zgromadzenia większego „m ateriału chorych”. Ta pochopność w podejmowaniu poważnych operacji w celu uzyskania odpo­ wiedniej liczby operowanych stoi na granicy niedopuszczal­ nego eksperymentu.

Jeśli zostały przytoczone wyżej przykłady, to nie zostało to uczynione w celu potępienia poszczególnych badaczy, ale w celu wskazania, iż zagadnienie mogłoby także i w naszym kraju przybrać niepokojące rozm iary i nadszedł najwyższy czas, aby podjąć wysiłki dla uporządkowania tych spraw. Na­ leży bowiem zdać sobie spraw ę z tego, że także nasi badacze, iak zresztą w całym świecie, byw ają niekiedy owładnięci rze­ komym świętym ogniem naukow ym i jeśli tę spraw ę pozosta­ wiłoby się swojemu biegowi, będą co jakiś czas występować wydarzenia o charakterze pożarów.

Są tu taj trzy drogi postępowania:

1. Zakazać całkowicie dokonywania badań na ludziach. Nie jest możliwe pójście tą drogą, albowiem byłaby ona wstecz­ na; ham owałaby postęp nauki.

(9)

2.Nie można być również zdania, że nic się nie dzieje i nie ma o czym mówić, gdyż dzieje się wiele zarówno za granicą, jak i u nas i przy pozostawieniu spraw y swemu niekontrolo­ wanemu biegowi będzie dziać się coraz więcej.

3. Pozostaje jako słuszna i jedyna droga: określenie w arun­ ków dopuszczalności dokonywania badań na ludziach.

Jest to niełatwe zadanie. Chodzi wszakże o to, aby lekarze podejm ujący badania na ludziach zdawali sobie w pełni spra­ wę iz ciążących na nich szczególnych odpowiedzialności, z dru­ giej strony aby nie zabrakło im chęci i ochoty do przyjęcia na siebie tych odpowiedzialności w toku poszukiwania nowych metod postępowania, które mogłyby przynieść poszczególnym chorym poprawę ich stanu lub wyleczenie, a szerokiemu ogó­ łowi nowe sposoby zapobiegania i leczenia chorób.

Chodzi o utrzym anie równowagi z jednej strony między ochroną człowieka i ochroną jego praw, z drugiej strony mię­ dzy badaniami naukowymi tak, aby niepotrzebnie nie zaha­ mować postępu medycyny, jak to form ułują Szwajcarzy.

Nie jest wskazane ujawnianie tego już dzisiaj w ram y sztywnych przepisów praw nych czy ustawowych. To będzie mogło, oczywiście w razie potrzeby, nastąpić, ale dopiero póź­ niej, gdy zarówno nauka jak i praktyka wykażą słuszność le­ karskich sformułowań. Pochopne bowiem ujmowanie w sztyw­ ne ram y przepisów praw nych mogłoby sprowadzić rozmijanie się przepisów z rzeczywistością tak, iż przepisy musiałyby być albo omijane, albo rychło zmienione. I jedno i drugie byłoby niekorzystne. Słuszne natom iast jest sformułowanie w arunków dopuszczalności dokonywania badań na ludziach w lekarskich zasadach deontologicznych. One to, nie mając wprawdzie charakteru przepisów orawnych, m ają mimo to dostateczną moc wiążącą, a w razie potrzeby mogą być da­ leko łatwiej uzupełnione czy zmienione, aniżeli norm y praw ­ ne.

Najpierw określenie pojęcia eksperym entu lekarskiego. Za­ stosowanie nowej metody rozpoznawczej, leczniczej lub za­ pobiegawczej albo nowego leku dotąd w praktyce nie spraw ­ dzonych lu b będących w okresie prób, może mieć dwojaki charakter:

a) jako próba zastosowania nowej metody albo nowego le­ ku w celu poprawienia zdrowia lub ratow ania życia pojedyn­ czego chorego,

b) jako próba zastosowania nowej metody lub nowego leku w celu zdobycia wiadomości naukowych niezbędnych do

(10)

roz-wistości status bytów przypadłościowych. Zestaw ienie tych dwu płasz­ czyzn bardzo w yraźnie uw idacznia ch a ra k te r realizm u Toomaszowego i wyznacza w iswoisty sposób optykę filozofowania w nurcie tom istycz- nym do dziś.

Rozważania Tomasza, przebiegające między dwoma wyżej w spo­ mnianymi „piętram i” bytu, bez przerw y nieom al napotykają problem stosunku między jednostkowością {szczegółowością) rzeczy realnych a ogólnością pojęciowej wiedzy o nich. Prahlern te n domaga się sk ru ­ pulatnej term inologicznie i konsekw entnej względem teo rii bytiu filo­ zofii poznania. W czasie, gdy Aikwinata redagow ał om aw iane tu opus­ culum, głośna już foyła teoria Awenroesa o jednym dla w szystkich lu ­ dzi intelekcie ogólnym, teo ria będąca swoistą dew iacją filozoficzną pow­ stałą w skutek n ie dość ostrożnej epistemologii. T en kontekst w De

ente nie zaw iera podobnych niebezpieczeństw. K ierunki analiz Tom a­

sza zapowiadają filozofię poznania i stanow iącą jej podstaw ę filozofię człowieka rozw iniętą w obydwu Sum m ach, a w szczegółach obejm ują­ cą m.in. teorię in telek tu czynnego i via cogitationis.

Trzecim obszarem o specjalnej doniosłości dla filozofii tom istycznej wytyczonym przez treść O bycie i istocie jest egzystencjalny obszar bytu. Odkryciem naczelnego złażenia bytowego (istota-istniemie), re- lewantnego ontologicznie z arystotelesow ską teorią możności i· aktu, Tomasz zrewolucjonizował filozofię bytu. Głęboka analiza ontyczna rzeczywistości przeprow adzana przez niego n a tle płaszczyzny odnie­ sienia, którą stanow i teoria A bsolutu i k tó ra w sposób ostateczny uza­ sadnia w y m iar' egzystencjalny bytu, pozwala w yjaśnić m.in. takie szczegółowe problem y postaw ione w dziełku jak ch arak te r i stru k tu ­ r a substancji niem aterialnych czy ich różnorodność. Sedno przew rotu w metafizyce polega jednak na tym , że począwszy od De ente et

essentia filozofia bytu jest w stanie w yjaśnić koherentnie problem aty­

kę przygodności. Na gruncie system u A rystotelesa nie dało się w pro­ wadzić przygodności do bytu św iata; Tomasz idąc za A w icenną uczynił tu ta j ogromny krok. W łaściwie dopiero w iek X X dokonał w dziedzi­ nie metafizyki eksploracji i praw idłow ej oceny tego osiągnięcia m yśli Tomaszowej.

Układ opusculum oddaje w pew ien siposób owo przechodzenie od perspektywy A rystotelesa do planu egzystencjalnej filozofii bytu. De

ente składa się z sześciu nierów nych objętościowo rozdziałów. P ierw ­

szy sygnalizuje problem atykę dziełka: dokonuje rozróżnienia kategorii i porządków bytowych; w prow adza podstaw ow e aspekty i złożenia by­ tu (su bstanc j a -przy pad łość, istota - quid diitas ^natura itd.); określa supozy­ cję językową bytu w odróżnieniu od supozycji rzeczawo-konkretmej.

Rozdział II zaw iera analizę subsumpcyjiną członów definicyjnych, przy czym od razu uderza inne w stosunku do współczesnego, m no­ gościowego rozum ienie bad ań logicznych w scholastyce Tomasza. A na­ lizy logiczne imają tu zawsze odniesienie do sfery bytow ej; są anali­ zami logiczno-ontologicznymi; kluczem do specyfiki tych badań jest pojęcie signifikacji — niereduikawalne do współczesnych kategorii se- miotycznych znaczenia, oznaczenia, konotacji, denotacji lub tp. Roz­ dział ten jednakow oż jest w yraźnie arystotelesow ski. Słusznie zauw aża współczesny tw órca tego tom u M. A. K rąpiec: „Cały rozdział drugi w stosunku do rozum ienia S tagiryty nie wnosi zasadniczo nowych p er­ spektyw, a tylko niektóre nowe doprecyzow ania” <is. 121).

(11)

dziach w Zbiorze zasad, a więc oprócz deklaracji, niezbędne jest powołanie organu, którego zadaniem byłoby weryfiko­ wanie, aprobowanie założeń, programów i planów badań m a­ jących być prowadzonymi na ludziach przed ich rozpoczęciem pod kątem widzenia ich sensowności, zasadności i zgodności z w arunkam i dopuszczalności względnie niezaaprobowanie ich.

Wypowiadali się na ten tem at u nas profesorowie Kornel Gibiński, Ja n Kostrzewski i Jan Nielubowicz na wspólnym posiedzeniu K om itetu Terapii Doświadczalnej i K om itetu P a­ tofizjologii Klinicznej PAN w dniu 2 VI 1977 r. pod hasłem

Od e k s p e r y m e n tó w na zw ie rz ęciu do badań u człow ieka (Nau­ ka Polska 1977, n r 11—12). W swych referatach wysunęli oni m.in. postulat utworzenia systemu kontroli na wzór niektórych innych krajów, w których takie system y już działają. Prof. Gi­ biński podał naw et dość szczegółowy projekt utworzenia dwu­ stopniowego organu nadzorującego, a prof. Kostrzewski wska­ zał na konieczność opracowania szczegółowych wymagań, któ­ rych spełnienie byłoby w arunkiem zastosowania nowych szcze­ pionek u ludzi. Słusznie wskazał on również na to, że uczestni­ czenie w tych pracach na terenie międzynarodowym jest nie­ zmiernie ważne, niemniej jednak należy te spraw y rozwiązać we własnym kraju.

Słuszne wydaje się ustanowienie dwustopniowego organu kontrolnego: Komisja G eneralna czuwałaby nad całokształtem zagadnienia, powoływałaby członków komisji terenowych, sprawowałaby nadzór nad działalnością tych komisji, stano­ wiłaby także komisję odwoławczą od rozstrzygnięć komisji terenowych. W skład komisji centralnej wchodziłyby osoby cieszące się zaufaniem, o dużym autorytecie m oralnym i doś­ wiadczeniu, oprócz przedstawicieli m edycyny także przedsta­ wiciele prawa, Polskiego Czerwonego Krzyża jako masowej organizacji społecznej, prasy i in.

Na terenie akademii medycznych działałyby komisje tere­ nowe, powoływane i podlegające Komisji Centralnej. Zadaniem komisji terenowych byłaby analiza celowości podjęcia zgłoszo­ nych badań na ludziach, ich założeń, program u i zgodności z w arunkam i dopuszczalności ich dokonywania, opiniowanie przy ew entualnym finansowaniu tych badań itd. Żadne bada­ nie na ludziach nie może zostać podjęte bez aprobaty tej ko­ misji.

Czasopisma lekarskie będą mogły publikować jedynie te pra­ ce oparte na badaniach ina ludziach, które uzyskały aprobatę komisji terenowej lub centralnej.

(12)

W ten sposób sprecyzowanie w Z biorze zasad e ty c z n o -d e o n - tologicznych polskiego lekarza ogólnych w arunków dopuszczal­ ności dokonywania na ludziach badań niezbędnych dla postępu nauk medycznych oraz powołanie Komisji Etycznej jako orga­ nu kontrolnego, k tóry nadzorowałby każdorazowo i bieżąco podjęcie i prowadzenie tych badań, mogą stanowić rękojmię, że przebieg tych badań będzie odbywał się prawidłowo i z pełnym poczuciem odpowiedzialności, a społeczeństwo może mieć pewność i zaufanie, że nie zostaną przekroczone w arunki dopuszczalności tych badań.

Mógłby wreszcie ktoś wysunąć pytanie: czy można przejąć moralną odpowiedzialność za zasadnicze zaaprobowanie w na­ szym k raju prowadzenia badań na ludziach, skoro tak żywa i bolesna jest w naszym społeczeństwie pamięć o hitlerowskich okrucieństwach? Jako odpowiedź może posłużyć to, iż naduży­ cie doświadczeń na ludziach i dokonywanie ich z pogwałce­ niem podstawowych zasad etyki lekarskiej przez hitlerowskich lekarzy nie może być argum entem przeciwko dokonywaniu badań na ludziach w ogólności, podobnie jak fakt, że wynisz­ czająca praca, do której zmuszano więźniów w obozach kon­ centracyjnych i która to praca często sprowadzała ich śmierć, nie może być wszakże argum entem przeciwko pracy w ogól­ ności. Utwierdza nas w słuszności stanowiska także okolicz­ ność, iż to m y właśnie służym y dokumentowaniu zbrodniczych doświadczeń hitlerow skich i dbamy o utrzym anie o nich ży­ wej pamięci m. in. w P rze g lą d zie L e k a r s k im w cyklu O św ię ­ cim w O ku pacji i M e d y c y n ie oraz to, że właśnie tylko przez ścisłe i surowe określenie w arunków dopuszczalności tych ba­ dań można zapobiec niekontrolowanem u i opacznemu ich roz­ wojowi.

W całym świecie toczy się dyskusja nad tym zagadnieniem Uchylić go nie zdoła sie i jest to chyba jakąś zasługa naszego kraju, że w sposób postępowy, ale jednocześnie możliwie ści­ sły i surowy określone zostały w arunki dopuszczalności ba­ dań na ludziach.

Po dłuższych staraniach została u nas powołana Komisja Etyczna do Spraw Eksperymentów Klinicznych.

PIŚMIENNICTWO

1. Beecher Η. Κ., Ethics and Cliniacl R esearch, New Engl. J. Med. 1966, 1354.

2. Beecher H. Κ., Consent in Clinical E x p e rim en tation , Myth and Reality, J. A. M. A. 1966, 195, 34.

(13)

3. Bogusz J., „ U ż y w a ć p a c je n tó w , Polityka n r 4, 27 I 1979. 4. Bogusz J., D o k o n y w a n ie badań na ludziach, w: W y b r a n e za­

gadnienia z e t y k i i deontologii lekarskiej, Warszawa 1980, 66—73.

5. Bogusz J., E x p e rim e n te am Menschen. R eferat na Konfe­ rencji w Akademii Ewaing. w Bad Boli (RFN), 30. 04.—2. 05. 1982 r. n. t. M edizin im Nationalsozialismus, Protokolldienst 23 Ewang. Akademie, 7325 Bad Boli, 77—99.

6. Deutsch E., E th ik -K o m m is sio n e n für m edizinisch e V ersu ch e am Menschen: Einrichtung, Funktion, V erfah ren , N eue J u ­ rist. Wochschr. 1981, 12, 614.

7. Gibiński K., E ty c zn e a s p e k t y badań b io m e d y c z n y c h u czło­ w ieka, Nauka Polska 1977 n r 11— 12, 41—46.

8. Gibiński Κ., P rzesta rza łe tabu, Polityka n r 2, 13 I 1979. 9. G rahlm ann H., H eilbehandlung und H eilversuch. Enke,

9. G rahlm ann H., H eilbehandlung und Heilversuch. Enke, S tu ttg art 1977.

10. Gsell O., M edizinisch-ethisch e K o m m iss io n e n der K ra n - ken -h äu ser der S ch w e iz, Schweiz, Ä rzteztg 1979 n r 27. 11. Hałasa J., C zło w ie k jako o b iek t e k s p e r y m e n tu b io m e d y c z ­

nego, Problem y, czerwiec 1982.

12. Hochhuth R., Ä rztin n en . Ref. An die Nieren, Der Spiegel n r 46 10 XI 1980, 264—268.

13. Illhardt F. J., E th ik -K o m m issio n en , Ä rzteblatt Baden­ -W ürttem berg Med. Ethik 1981 n r 12.

14. K lin isch e Forschung im W andel. Triangel, Sandor 1980, 19 n r 3/4.

15. Kostrzewski J., E ty c zn e i społeczn e oceny szczep io n ek i in ­ n ych ś ro d k ó w zap o b ieg a w czyc h , Nauka Polska 1977 n r 11— 12, 29—39.

16. Kubicki L., E k s p e r y m e n t lekarski w św ie tle praw a. Roz­ mowa z A. Dmuchowską, Życie W arszawy 11 I 1979. 17. Lewicki Z., L e k a r z w o b ec nauki i pacjenta. Rozmowa z I.

Marcisz Trybuna Ludu 15 XI 1978.

18. Lindenschmidt Th. O., N eulandoperationen, Der Chirurg 1979, 4.

19. May W. W., T h e C om position and Fuction of Ethical C om ­ m ittee s, Journ. Med. Ethics 1975.

20. Nielubowicz J., Od e k s p e r y m e n tu na z w ie rzę ta c h do czło­ w ieka, Nauka Polska 1977 n r 11—12, 47—50.

21. Protokoły z posiedzeń Komisji do Spraw Deontologii Le­ karskiej Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia i OS 1977 i 1978.

(14)

22. Ramsey P., The P a tie n t as Person, Yale U niversity 1970. Tłum. polskie: P a c je n t j e s t osobą, Warszawa 1977.

23. Weissauer W., E th ik k o m m issio n en u n d R ech t, Der Chi­ rurg, Inform, d. Berufverb. Detsch. Chir. 1979, 1C.

24. Zbiór zasad e ty c zn o -d eo n to lo g iczn yc h polskiego lekarza,

Kraków i W arszawa 1978. Tłumacz, niem. Ewang. Akad. Bad Boli, Protokolldienst 23/83, 293—308.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wypiszcie co najmniej 10 czynności, które mogą znaleźć się w waszym

Podobnie jeśli udowodnimy, że iloraz między następnym a poprzednim wyrazem ciągu jest stały to ciąg jest geometryczny.. Przeanalizuj przykład 2 na

Warto zwrócić uwagę, że miłość jawi się jako siła, której nie można się przeciwstawić, jest ona ponad człowiekiem.. Uczucie ma wymiar nadprzyrodzony, a

Wiem, że dzieci doskonale poradziły sobie z zagadkami i dowiedziały się, które ptaki powracają do nas na wiosnę.. Poniżej zamieszczam planszę, która przedstawia

Stres nie jest zjawiskiem negatywnym pod warunkiem, że nie unikamy sytuacji stresowych, a sukcesywnie pokonujemy stawiane przed nami

Jakie jest prawdopodobieństwo, że suma dwóch na chybił trafił wybranych liczb dodatnich, z których każda jest nie większa od jedności, jest nie większa od jedności, a ich

[r]

wyższy przełożony zakonny, na podstawie upoważnienia Stolicy Apostolskiej (na mocy przywileju apostolskiego lub własnego prawa zakonnego zatwierdzonego przez Stolicę