• Nie Znaleziono Wyników

Jednostka i jej świat w ujęciu Thomasa Hobbesa : u podstaw nowożytnego pojmowania polityczności

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jednostka i jej świat w ujęciu Thomasa Hobbesa : u podstaw nowożytnego pojmowania polityczności"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Kaute

Jednostka i jej świat w ujęciu

Thomasa Hobbesa : u podstaw

nowożytnego pojmowania

polityczności

Studia Politicae Universitatis Silesiensis 2, 11-32

2006

(2)

Woj ci ech K a u t e

Jednostka i jej świat

w ujęciu Thomasa Hobbesa

U podstaw

nowożytnego pojmowania polityczności

N a k s z ta łt tego, co o k reśla się jak o now ożytne pojm ow anie sfery

po lis, s k ła d a ją się idee w ielu autorów ; i w ielu szkół. P o w staw ały one

ju ż w późnym śred n io w iec zu ; ro zw in ęły się w re n e s a n s ie ; d o jrz a łą zaś p ostać o siągnęły w w ieku XVII. J a k je d n a k wolno sądzić, spośród tych autorów , któ rych d o k o n an ia o k re ś lą w sposób p rzesąd za jący fu n ­ d a m e n ty now ożytnego pojm ow ania życia politycznego, m iejsca w nim człow ieka, n a szczeg ó ln ą u w ag ę z a słu g u je m yśl T h o m asa H obbesa. To tu , w tej m yśli w łaśn ie, z e śro d k u ją się w szy stk ie węzłowe p ro b le­ m y isto ty ludzkiej w ykuw ającej, w opozycji do w ielow iekow ej tr a d y ­ cji, swój au to n o m iczn y i su w e ren n y św iat. I te problem y, ja k się o k a ­ że, p o z o sta n ą a k tu a ln e do d n ia dzisiejszego.

H obbes zaczyn a w sposób zu p ełn ie p ro sty ; w ręcz zd ro w o ro zsąd ­ kowy. Kim je s t człowiek? - zadaje p y ta n ie. I odpow iada: ś w ia t to zbiór „ciał”; i człowiek to „ciało”. „Człowiek - pisze H obbes - p o w staje n ie ­ m al ta k sam o, ja k p o w sta ją rośliny. S u b s ta n c ją z k tó rej p o w sta ją ro ś ­ liny, je s t sa m a ziem ia, k tó r ą pod d ziałan iem ciepła k s z ta łtu je sw oisty ru ch z ia rn a i n ad a je m u p o stać roślin y sw oistego rodzaju. Podobnie, gdy po w staje człowiek, s u b s ta n c ją z której tw orzy się płód, je s t krew m a tk i, k tó r ą z a p ła d n ia ją c y h u m o r obojga rodziców w p raw ia w ru ch i k sz ta łtu je , n ad ając jej postać lu d zk ą. A m ianow icie, p rzy ta rc iu m i­ łosnym po w staje fe rm e n ta c ja , a s tą d ro zszerzen ie naczy ń i w y try sk zap ła d n ia ją c e g o h u m o ru , k tó ry d o staje się do b ró zd gleby kobiecej,

(3)

gdzie sw oistym sobie ru ch em k s z ta łtu je k rew powoli sp ły w ającą i n a ­ daje jej p ostać człow ieka”1. C złow iek to je d n o stk a ; k o n k re tn a , żyw a je d n o stk a , z krw i i kości. I w ta k im w łaśn ie „cielesnym ”, „ m a te ria l­ nym ” sen sie nie m a różnicy m iędzy je d n o s tk ą a je d n o stk ą. „Jeśli bo­ wiem spojrzym y - k o n statu je H obbes - n a ludzi dojrzałych i zwrócim y uw agę n a to, ja k k ru c h a je s t budow a ciała ludzkiego (i że, gdy ono do­ zna jakiegoś uszkodzenia, to ulega zniszczeniu cała jego siła, en erg ia i m ądrość) i ja k łatw o je s t n aw et n a jsłab szem u człowiekowi zabić czło­ w iek a siln iejsz eg o , to n ie m a p o d staw y , iżby k to k o lw iek w ie rz ą c y w swoje siły uw ażał, że n a tu r a uczy niła go w yższym od innych. Rów ni s ą ci, k tó rzy m ogą uczynić sobie w zajem n ie ta k ie sam e rzeczy. I rów ­ nież ró w n ą m a ją moc ci, k tó rzy m o gą najw ięcej, a m ianow icie zabić innych. T ak więc w szyscy ludzie z n a tu ry swej s ą sobie rów ni. N ie­ rów ność zaś, k tó ra istn ie je te ra z , zo stała w prow adzona p rzez praw o p a ń s tw o w e ”2.

N azw a: „człowiek” oznacza u H obbesa „pojedynczego człow ieka”3; „człow ieka ja k o czło w iek a”4; „ciało”. Człow iek p o w staje n ie m a l ta k sam o, ja k rośliny. Je d n a k ż e , ja k z c a łą m ocą p o d k reśla H obbes, je d ­ n o stk a lu d zka nie je st tylko rośliną, „nie je st [ona - W.K.] tylko ciałem

fizy c z n y m ”δ. N a jej n a tu rę s k ła d a ją się oprócz siły cielesnej, d o św iad ­

czenie, rozum i u czucia6. I pod tym i w zględam i m a tu m iejsce, ja k to o k re ś la H obbes, „podobieństw o m y śli i uczuć jed n eg o człow ieka do m yśli i uczuć inn eg o ”7. J e d n a k ż e isto tn ie dodaje: „P ow iadam : podo­ bieństw o uczuć, k tó re s ą te sam e u w szy stk ich ludzi, uczuć ta k ic h ja k

p o ż ą d a n ie , o baw a, na d zieja i ta k dalej; n ie zaś podobieństw o p rz e d ­

m iotów tych uczuć, k tó ry m i s ą rzeczy, ja k ich p o żą d a m y , boim y się, sp o ­

d ziew a m y i ta k dalej. Te bow iem z m ie n ia ją się ta k b ard zo zależn ie od

k o n sty tu cji ind y w id u aln ej i od sw oistego w ychow ania, i ta k łatw o je ukryć p rzed n a s z ą w iedzą, [a k tó re - W.K.] [...] s ą czytelne tylko dla tego, kto b a d a lu d zkie se rc a ”8. To, w ja k i sposób „odczuwa” je d n o stk a,

ja k ona „chce” (a nie to, czego ona „chce”), pom nożone p rzez wielość

jed n o stek - wielość tego ja k - da obraz istoty ludzkiej. I to w refleksji n a d politycznością je s t dobrą, a w łaściw ie je d y n ą p o d sta w ą do ja k ic h ­

' Th. H o b b e s : E l e m e n t y filo zo fii. P rzeł. Cz. Z n a m i e r o w s k i . W a rsza w a 1956, T. 2, s. 11. 2 Ib idem , s. 20 9 . :l Ib idem , s. 172. 4 Ib idem , s. 173. Ib idem , s. 3. " Ib id em , s. 203. 7 I d e m: L e w i a t a n . Przeł. Cz. Z n a m i e r o w s k i . W a rsza w a 1 9 5 4 , s. 6. “ Ib id em , s. 7.

(4)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat.

k o lw ie k u o g ó ln ie ń . „K to m a r z ą d z ić c a ły m n a r o d e m , p o d k r e ś la w o s ta tn ic h słow ach W prow adzenia do L ew ia ta n a H obbes, te n w so­ bie sam y m czytać m u si nie tego czy ta m teg o poszczególnego człow ie­ k a, lecz cały rodzaj lu d zk i. Choć tru d n o je s t to czynić, tru d n ie j, niż nauczyć się innego języ k a czy zapoznać się z ja k ą ś n a u k ą , to przecież, gdy u s ta lę w sposób sy stem a ty cz n y i przejrzysty, ja k odczytuję siebie, to tr u d , ja k i p o zo stan ie d la in n y ch , b ędzie p olegał n a ty m jed y n ie, iżby zważyć, czy i oni n ie z n a jd ą tego sam ego w sobie sam ych. Ten bow iem rodzaj p o z n an ia n ie dopuszcza żadnego innego dow odu”9.

W przedsięw zięciu H obbesa je d n o stk a n ow ożytna podejm uje w y­ siłek „w glądu w s a m ą sieb ie”. N a ja k ich zatem „p o d staw ach ” je d n o s t­ k a m yśli, co decyduje o jej uczuciach? J e s t to, odpow iada H obbes, „żą­ dza mocy, bogactw, w iedzy i zaszczytów ”10. I dodaje: „W szystko to moż­ n a sprow adzić do pierw szej, a m ianow icie do żądzy mocy. B ogactw a bow iem , w iedza i zaszczyty to nic innego, ja k różne rodzaje mocy”11. „S tą d płynie w szelk a stało ść ru c h u w u m y słach i w szelk a szybkość tego ru c h u ”12. Czym je s t „żądza mocy” (desire o f p o w er)! C złow iek, je d n o s tk a , chce żyć. T ak ie je s t zało żen ie. I je s t to oczyw iste. S tą d w sposób zu p ełn ie „ n a tu ra ln y ” w y n ik a u p ra w n ie n ie „do zach o w an ia w łasnego swego ciała”13. „Żaden człowiek nie je s t zobow iązany do tego, by n ie o c h ra n ia ć sw ego ży cia w sz e lk im i sp o so b a m i, ja k im i ty lk o m oże”14. Jeżeli zatem pod g ro źb ą śm ierci zostaje on zm uszony do d z ia ła ­ n ia niezgodnego z p raw em , to je s t on uspraw iedliw iony. R ozum uje on bow iem w ówczas w ta k i oto sposób: ,je ś li nie u czynię tego, to um rę

za ra z; je śli uczynię, to u m rę później; a więc, p rze z to, że uczynię, z y ­ sk a m na czasie; n a tu r a s k ła n ia go więc do u czy n ien ia”15.

J e d n a k , ja k się rzekło, lu d z k a egzystencja nie daje się sprow adzić do życia biologicznego. Życie to tyle, co ek sterio ry zacja tego, co s k ła ­ da się n a „św iat” je d n o stk i; m ój św iat. N a pierw szy rz u t oka te n św iat,

m ój św iat, je s t „ o tw arty ” n a byt. Tak je s t je d n a k tylko n a pierw szy

r z u t oka. To, „na co” się „o tw ieram ”, to znaczy to, co je s t przed m io tem tego „otw arcia”, je s t moje. C ały czas pozostaję tu w sw o im „św iecie”. A pozostając w sw oim św iecie, n ie mogę w istocie być „o tw arty ”; ta k ie „otw arcie” bow iem to nic innego, ja k wyjście poza m ój św iat, wyjście poza mnie', nicość. I „św iat” je d n o stk i m a jeszcze je d n ą cechę. D ru g ą

4 Ibidem . Ib idem , s. 64. 11 Ibidem . 12 Ib idem , s. 65. 12 Ib idem , s. 260. " Ibidem , s. 268. |л Ibidem .

(5)

jego cech ą je s t to, iż je s t to „św iat” koh eren tn y . „Ś w iat”, a więc p ew na „całość”, nie m oże być dowolny, zm ienny i niepewny. Nie je s t to wów­ czas „całość”, a chaos. „Ś w iat” je d n o stk i to „św iat” trw a ły i rozum ny. B rak koherencji tego „św iata”, to tyle, co jego nie-istnienie. K ażda je d ­ n ostka żywi, ja k pisze Hobbes, „bezzasadne pojęcie [...] o w łasnej m ą ­ drości, k tó r ą n ie m a l k ażd y człow iek w sw oim p rz e k o n a n iu p o sia d a w w iększej m ierze niż człowiek pospolity, to znaczy: niż wszyscy in n i ludzie, w yjąw szy jego sam ego i nielicznych innych, k tó ry ch on u zn aje ze w zględu n a ich sław ę albo n a to, że m a ją zgodne z nim cele. T aka je st bowiem n a t u r a człow ieka, że choćby n a w e t u zn aw ał, iż w ielu in ­ nych m a w ięk szy dowcip, w ię k sz ą w ym ow ę czy w iedzę, to p rzecież z tru d n o ś c ią wierzy, iżby było w ielu ludzi ta k m ądry ch , ja k on sam : swój w łasny rozum w idzi on bowiem bezpośrednio, rozum innych ludzi zaś z pew nej odległości”16. J e s t bow iem ta k , iż jeżeli nie przyjm ę, że je stem „n ajm ąd rz e jszy ”, to będzie to oznaczało, iż je ste m tylko „m niej m ąd ry ”. To „m niej” będzie zaś oznaczało b ra k pew ności w d zia ła ln o ­ ści, m ającej n a celu „zachow anie w łasnej isto ty ”. W efekcie tak ieg o s ta n u rzeczy, ja k pisze Hobbes, „każdy człowiek je s t zadow olony z tego, co m u się d o stało ”17. A nie chcieć tego, co się „dostało”, „jest ty m s a ­ mym, co być m a rtw y m ”18.

J a k wolno sądzić, dla H obbesa nie je s t w ażne u s ta le n ie tego, co sk ła d a się n a p rze d m io t „żądzy mocy”, d o konanie ew idencji jej części składow ych. N ie m a ta k iej potrzeby. N ajisto tn ie jsze je s t tu co innego. J e s t to k w e s tia o k re ś le n ia „cech” tej „mocy”. „Szczęście w życiu n a ziem i nie polega - czytam y w L ew ia ta nie - n a spokoju um ysłu, k tó ry je st zadowolony. N ie m a bowiem tak ieg o fin is u ltim u s (ostatecznego celu) a n i s u m m u m b o n u m (najw iększego d o bra), o ja k ic h się mówi w k sięgach s ta ry c h filozofów m oralnych. [...] Szczęśliw ość je s t stały m p rzechodzeniem p o ż ąd a n ia od jednego p rzed m io tu do innego; i o siąg ­ nięcie p ierw szeg o je s t ty lko d ro g ą do późniejszego. P rz y c z y n ą tego je st, że p rz e d m io te m ludzkiego p o ż ą d a n ia n ie je s t to, by d oznaw ać zadow olenia ra z tylko i n a je d n ą chw ilę; je s t nim to, by zapew nić so­ bie na zaw sze zaspokojenie przyszłych pożądań. [...] Tak więc n a p ie rw ­ szym m iejscu s ta w ia m jak o ogólną skłonność w szy stk ich lu d zi sta łe i n iezn ające spoczynku p rag n ie n ie coraz to w iększej mocy, k tó re u sta je dopiero ze śm ie rcią. A przyczyną tego je s t n ie zaw sze to, iż człowiek spodziew a się b ard ziej inten syw n eg o zadow olenia niż to, ja k ie o siąg ­ nął, czy też, że nie może się zadowolić m ocą u m iark o w a n ą. P rzy czy n ą

Mi Ib idem , s. 1 0 7 -1 0 8 . 17 Ibidem , s. 108. b' Ib idem , s. 65.

(6)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat.

je st, że nie może on zapew nić sobie mocy i środków do tego, by żyć dobrze, ta k ja k w danej chw ili, nie zdobyw ając sobie jeszcze w iększej mocy”19. „P rzew ażająca bow iem i n ajb ard ziej a k ty w n a część ro d zaju ludzkiego dotychczas nigdy nie była zadow olona z tego, co je s t w d a ­ nej ch w ili”20. Zycie człow ieka to s ta n , k ied y „nic go n ie z a trz y m u je w cz y n ien iu tego, co chce lub p ra g n ie uczynić albo do czego m a sk ło n ­ ność”21. „Żądza mocy” nie m a k resu ...

„Ż ądza mocy” m a tylko jedno k ry te riu m i je d en k ie ru n e k : dobro je d n o stk i; po d m io tu tej „żądzy”. „Spośród ty ch ludzi, czy tam y w De

cive, k tó rz y p isali cokolwiek o p ań stw ach , w iększość z a k ła d a czy p rz y j­

m uje, czy też po stulu je, że człowiek je s t zw ierzęciem z u ro d zen ia spo­ sobnym do życia społecznego, czyli, ja k m ów ią Grecy, zoon p o litiko n . [...] Ten a k sjo m a t [...] je s t je d n a k fałszywy. [...] G dyby bow iem czło­ w iek m iłow ał innego człow ieka z n a tu ry rzeczy, [...] to nie m ożna by w sk azać żadnej racji, dla której każdy człowiek nie m iłow ałby w rów ­ nej m ie rz e k ażd eg o innego, ja k o w rów nej m ierze człow ieka; i n ie m o żn a by w sk azać, dlaczego częściej o d w iedza tych, k tó ry c h to w a ­ rzy stw o przy n osi je m u sam em u więcej zaszczy tu i korzyści niż innym . N ie to w a rz y stw a ludzi więc szu k am y z n a tu ry naszej, lecz pragniem y, by lu d z ie p rz y sp a rz a li n am zaszczytów lu b korzyści”22. „Z ja k im z a ­ m ia re m - rozw ija tę m yśl H obbes - ludzie się zb ierają, to się poznaje w ed le tego, co ro b ią, gdy się zb io rą. J e ż e li się bow iem s ty k a ją d la celów handlow ych, to k ażd em u z nich chodzi nie o tow arzystw o, lecz o w ła s n ą jego spraw ę. Jeżeli s ty k a ją się w sp raw ie urzędow ej, to po­ w s ta je m ięd zy n im i pew nego ro d z a ju p rz y ja ź ń u rzęd o w a, w k tó re j więcej je s t w zajem nej obawy niż sy m p atii. [...] Je ś li zaś ludzie s ty k a ją się gwoli uciechy i wesołości, to zazw yczaj najw ięcej k ażd em u z nich p o d o b ają się te rzeczy, k tó re w yw ołują śm iech, przy czym k ażd y z nich mógłby, porów nując cudze w ady czy słabości [...], sam uchodzić w sw o­ ich oczach jak o bard ziej godny pochwały. I chociaż to dzieje się n ie ra z bez czyjejkolw iek szkody i obrazy, to przecież je s t oczyw iste, że l u ­ dziom s p ra w ia tu p rzed e w sz y stk im przy jem n o ść ich w ła s n a d o bra sław a. [...] W reszcie słów p a rę o tych, k tó rzy głoszą, że w ied zą więcej niż in n i: je śli tacy lu d zie z b io rą się d la w spólnego filozofow ania, to ilu ich je st, ty lu je s t tak ich , k tó rz y p o u czają innych [...]; i przy tym to w arzy szy rozm ow y n ie tylko nie lu b ią, ta k ja k naw zajem in n i ich nie lub ią, lecz co więcej, d a rz ą nienaw iścią. [...] Tak więc - ko nkluduje

l!l Ib id em , s. 8 4 -8 5 . J" Ib id em , s. 315.

Ib id em , s. 18(1.

(7)

H obbes - k ażd e zrzeszen ie pow staje ju ż to gwoli korzyści, ju ż to gwo­ li dobrej sławy, to znaczy za s p ra w ą m iłości w łasnej, nie zaś miłości b liźn ich ”23. „K ażdy człowiek czyni w szy stk o dla w łasnej swej k o rz y ­ ści”24. J e ż e li coś „daje”, to „daje z t ą in ten cją, by m u to sam em u wyszło n a d obre”25. „Żądza mocy” nie m a k resu ; i nie m ożna tej „żądzy” nie m ieć.

„ N a tu ra d a ła k a żd e m u pra w o do w szystkieg o ”26 - k o n sta tu je H ob­ bes. J e d n a k ż e , ja k zau w aża, „n iek tó rzy lu d z ie w y su w a ją z a rz u t, że gdy p rzyjm ie się tę zasadę, to z konieczności stą d w ynika, że nie ty l­ ko w szyscy lu d zie s ą źli (na co, być może, trz e b a się zgodzić, choć je s t tru d n o , jak o że to ja sn o je st, ja k się zdaje, pow iedziane w P iśm ie Ś w ię­ tym ), lecz rów nież, n a co nie m ożna się zgodzić, nie n a ra ż a ją c się n a bezbożność, że lu dzie s ą źli z n a tu ry ; ale to, że ludzie s ą źli z n atu ry , nie w y n ik a z tej zasady. [...] Przecież nie p o trafim y rozpoznaw ać do­ brych i odróżniać ich od złych. A tym b ard ziej z zasad y tej nie w ynika, iżby n a w e t ci, k tó rz y s ą źli, byli tacy z sam ej n atu ry . Choć bow iem z n a tu ry to znaczy od sam ego uro d zen ia, p rzez to, że się urodziły is to ­ ty żyjące, m a ją to, iż w szystkiego tego, co im się podoba, ch cą n a ty c h ­ m ia st i że to czynią, o ile tylko mogą, o raz to, iż p rzed w szelkim złem , ja k ie im grozi, albo u c ie k a ją pod w pływ em s tra c h u , albo też je od s ie ­ bie o d p y c h a ją w gniew ie, to je d n a k nie p rzez to sam o zw ykle u w aża się, że s ą złe. Albowiem uczucia, k tó re w ypływ ają z n a tu ry zwierzęcej, nie s ą złe sam e p rzez się. [...] Dzieci, jeśli im nie dasz w szystkiego, czego chcą, p ła c z ą i g n ie w ają się, a n a w e t b iją swoich rodziców; i z ich n a tu ry to w ypływ a, że ta k czynią. A przecież nie m a w tym ich w iny i nie s ą p rzez to zle. [...] L udzie z n a tu ry m a ją chciwość, strach , gniew oraz in n e uczucia zwierzęce, a nie mniej nie s ą ju ż z n a tu ry źli”27. „ P ra ­ g n ie n ia człow ieka i in n e jego uczucia sam e p rzez się nie s ą grzechem . I nie s ą rów nież grzechem d ziałan ia, ja k ie w y p ły w ają z tych uczuć”28. Te „ p ra g n ie n ia ” i te „d ziałan ia”, to w szystko, jeżeli in te rp re tu je się to

in abstracto, „nie je s t k rzy w d ą i szk o d ą d la żadnego człow ieka”29.

N a tu r a n ie je s t dobra, i nie je s t zła. I je d n o stk a nie je s t dobra; i nie je s t zła; i nie je s t ona m ąd ra; i nie je s t n ie-m ąd ra; jest, ja k a jest. W m yśli H obbesa u ja w n ia się tu p rzek o n an ie, ch a ra k te ry sty c z n e d la now o ży tn ości, iż, ja k się dziś p o d k re ś la w lite r a tu r z e p rz e d m io tu ,

-·’ Ib id em , s. 2 0 5 - 2 0 8 . 291 d e m: L e w i a t a n . . . , s. 138. Ib id em , s. 133. 2e I d e m: E l e m e n t y filo zofii..., s. 212. 27 Ib id em , s. 190—192. a I d e m : L e w i a t a n ..., s. 111.

(8)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat.

„zarów no św ia t n a tu ra ln y , ja k i lu d zk ie isto ty z am ieszk u jące św ia t społeczny cec h u ją się racjonalnością. W yrazem tej racjon aln ości je st zdolność do ad ek w atn eg o p o zn aw an ia św ia ta i jego z m ien ia n ia zgod­ nie z lu d zk im i oczekiw aniam i, a n arzęd ziem tej racjo nalno ści s ą in te ­ le k tu a ln e w ładze k ry ty cz n e in d y w id u a ln y ch je d n o ste k . Owe w ładze s ą też m otorem p o stęp u technicznego i społecznego”30.

Je d n o s tk a , „całość”, pow tórzm y, to k o n k re tn a je d n o stk a , ego\ Ja. Jej „św iat” m a n a uw adze tylko jedno: istn ie n ie w łasne. „ U praw nie­

n iem p rzy ro d zo n y m [the rig h t o f nature] - k o n s ta tu je H obbes - [...]

je s t wolność, ja k ą m a k ażd y człowiek, u ży w an ia swej w łasnej mocy w edle swojej w łasnej woli [will] d la zachow ania w łasnej isto ty [na tu ­

re], to znaczy: swego w łasnego życia; i co za ty m idzie, wolność czynie­

n ia w szystkiego, co w swoim w łasn y m sądzie i ro zu m ien iu będzie on u w ażał za najstoso w n iejszy środ ek do tego zach o w an ia”31. J e s t to a k ­ sjom at. U trz y m a n ie is tn ie n ia je s t m ożliw e pod w a ru n k ie m , iż „byt” może być u ję ty tylko jak o możliwy p rzed m io t a-percepcji Ja . J a n ie ­ jak o św ia t „zjada”. Człowiek z n a tu ry je s t egoistą, tw ierd zi się u p ro ­ gu now ożytności. J e s t to w istocie rzeczy ta u to lo g ia. Nie-bycie eg o istą je s t rów noznaczne z nie-bytem . J a „zjada” św iat. W tym świecie w szak je s t alter-ego. J a „zjada” św iat; w tym : nie-t/a.

I nie może być inaczej. Je ż e li bow iem w p u n k cie w yjścia je s t Ja- -podm iot, to n ie m ożna sobie w yobrazić sy tu acji, iż może być ono, to

J a , jedno cześn ie p rzedm iotem . J a p rzy zn aje sobie praw o do podm io­

towości. J e s t ono - „z definicji” - w yłączne. J a , w chodząc w św ia t nie- - J a , te n św ia t u n icestw ia. „Z rów ności uzd o ln ień w ypływ a - pisze H ob­ bes - rów ność n adziei, że m ożem y osiągnąć n asze cele. J e ś li więc j a ­ cyś dw aj ludzie p r a g n ą tej sam ej rzeczy, k tó rej n iem n iej nie m ogą obaj posiadać, to s ta ją się nieprzyjaciółm i; i n a drodze do swego celu (k tó ­ rym p rzed e w szystkim je s t zachow anie w łasnego is tn ie n ia , a czasem ty lko w łasn e zadow olenie) s ta r a j ą się zniszczyć je d e n drugiego albo sobie p o d p o rząd k o w ać”32. „L udzie - u z u p e łn ia - n ie z n a jd u ją p rz y ­ jem n o ści w życiu grom adnym (przeciw nie, raczej z n a jd u ją w iele p rzy ­ krości). [...] K ażdy człowiek bow iem u w aża n a to, by jego tow arzysz go cenił w tym sam ym sto p n iu , w ja k im on sam siebie ceni. A n a w szel­ kie o z n a k i p o g ard y czy n ie d o sta te c z n e j oceny o d p o w iad a z n a tu r y rzeczy tym , że usiłu je, o ile tylko m a odw agę, w ym usić n a tych, k tórzy nim p o g ard zają, w iększe u w ażan ie, czyniąc im ja k ą ś krzyw dę [...], n a

:,(l A. C h m i e l e w s k i : S p o ł e c z e ń s t w o o t w a r t e cz y w s p ó ln o t a ? F ilo zo ficzn e i m o r a l ­ ne p o d s t a w y n o w o c ze sn e g o l i b e r a l i z m u o r a z j e g o k r y t y k a w e w s p ó łc z e s n e j filo zo f ii s p o ­ łecznej. W rocław 2 0 0 1 , s. 116. " T h. H o b b e s : L c w i a ta n .... s. 113. :l- Ib id em , s. 108. 2 S t u d ia P o lit ic a e ..

(9)

in n y ch zaś ty m w łaśn ie p rzy k ła d em ”33. J a nie m a n a celu o g ran icze­ n ia w olności n ie -J a . J a chce być tylko „wolne”. J a n ie „spogląda” z z a ­ w iścią n a to, co m a n ie -J a . J a chce mieć tylko „w szystko”. I J a nie chce czynić zła; chce tylko żyć. Zycie „całości” to życie „w yłączne”; „je­ dyn e”. „Panow ać n ad [...] [ludźm i - W.K.] i w ładać, [...] [to] je s t rzeczą, któ rej w szyscy lu dzie z n a tu ry swej p o żąd ają”34. I to je s t dobre.

J a k pisze H obbes, „w szystkie rzeczy, k tó re s ą p rzed m io tem p o żą­ d a n ia , ja k o p o żąd an e m a ją w sp ó ln ą nazw ę dobra; w szy stk ie zaś rz e ­ czy, k tó rych unikam y, n o sz ą nazw ę zła. Tak więc dobrze definiuje A ry ­ sto teles, że dobrem je st, czego w szyscy pożądają. Ze je d n a k ró żn i lu ­ dzie ró żn y ch rzeczy p o ż ą d a ją i u n ik a ją , p rz e to z konieczności w iele je s t ta k ic h rzeczy, k tó re dla jednych s ą dobram i, a d la in nych rzec za­

m i złym i [...]. Tak więc dobro i zło zależy od tego, kto d anej rzeczy pożąd a czy też do niej m a w strę t. Dobro może być w spólne i słu szn ie mówi się o pew nych rzeczach, że s ą d o b ra m i w sp ó ln ym i, to znaczy: użyteczny m i d la w ielu albo też dla p a ń stw a . M ożna też n ie ra z mówić, że ja k a ś rzecz je s t dobra d la w szystkich , n a p rzy k ła d zdrow ie; ale i to tw ie rd z en ie je s t rela ty w n e; ta k więc nie m ożna mówić o dobru p o p r o ­

s tu ...”35. Dobre je s t to, co w „św iecie” ego je s t dobre. Ten „św iat” to owo

„proste J a ”, o ja k im będzie p isa ł G.W.F. H egel; „sam ow iedza [k tó ra - W.K.] je s t p e w n a sieb ie ty lk o d zięk i z n o sz e n iu teg o in n eg o , k tó re p rz e d sta w ia się jej jak o sam o istn e życie; je s t ona p o żą d a n iem . B ędąc p ew n a nicości tego „innego”, sam ow iedza u s ta n a w ia sam o istn y p rz e d ­ m iot i n a d a je sobie p rzez to pew ność siebie jak o pew ność p ra w d ziw ą , ja k o ta k ą pew ność, k tó ra p o w stała dla niej sam ej w sposób p r z e d m io ­

to w y”36.

T akie ujęcie człow ieka, ja k to zau w aża P ie rre M an en t, może s tw a ­ rz a ć w rażen ie, iż „jest w g ru n cie rzeczy c h rz e ś c ija ń s k ą k r y ty k ą ro ­ d z a ju lu d zk ieg o skażo n eg o g rzechem p ierw o ro d n y m . To p ra w d a , iż ta k i o b raz kondycji lu d zk iej zbliża H o bbesa do n a jb a rd z ie j p e sy m i­ sty cz n y c h m o ra listó w c h rz e śc ija ń s k ic h . P a s c a l, żyjący w tej sam ej epoce, n a p isa ł [...]: »Każde ja je s t w rogiem i p ra g n ie zostać ty ra n e m n a d w szy stk im i innym i«”37. Nic bardziej mylnego. Wedle H obbesa p rz e ­ k o n a n ie „o p arte n a czczej filozofii A ry sto te le sa ”, iż „w iara, m ąd ro ść oraz in n e cnoty z o s ta ją w la n e w człow ieka albo znów tchnięte w niego

:,:t Ibidem , s. 109. 44 Ib id em , s. 385.

!,i> I d e m: E lem en ty filo zofii..., s. 126.

‘“ G.W.F. H e g e l : F e n o m e n o lo g ia d u c h a . [Przel. Ś.F. N o w i c k i ] , W arszaw a 2 0 0 2 , s. 130.

(10)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat.

z nieb ios”33, je s t z g ru n tu błędne. W jego m yśli, ja k pisze M a n e n t, „grec­ k a id ea dobrej n atu ry , sk ład ającej się z zespołu dóbr z h ie ra rc h iz o w a ­ nych, w k tó ry ch ludzie dzięki m ia s tu m a ją swój ud ział, u leg a całk o ­ w itej d e stru k c ji”39. „Hobbes - w ty m sam ym m om encie, w k tó ry m w y­ d aje się n a jb a rd z ie j zbliżać do isto tn eg o a s p e k tu w izji c h rz e ś c ija ń ­ skiej - dokonuje jej odw rócenia”40.

J e s t je d n o stk a; i jej „św iat”. J e s t to jedność, „całość”. Pow iedzieć 0 ty m „św iecie”, iż je s t on „o tw arty ”, to nic nie powiedzieć. I wyjście poza te n „św iat” je s t w istocie niem ożliw e; i nie m a ta k iej potrzeby. J a k i je s t p u n k t w yjścia m y ślen ia jed n o stk i? J e s t n im n a m ysł, odpo­ w iad a H obbes. N a m y s ł to „cała ta su m a pożądań, w strętów , n ad ziei 1 obaw, k tó re p o w raca ją w ciąż, póki rzecz d a n a albo n ie zo stan ie o siąg ­ n ię ta , albo nie zo stan ie u z n a n a za niem ożliw ą”41. „D efinicja woli, k tó ­ r ą zazwyczaj p o d ają scholastycy, że je st to pożą d a n ie rozum ne, nie je st dobra. G dyby bow iem była d o bra, to żad en a k t woli n ie m ógłby być sprzeczny z rozum em . [...] Wola je s t [...] o sta tn im p o żą d a n ie m w n a ­

m yśle”42. W ujęciu H obbesa, ja k wolno sądzić, nie idzie o zdecydow anie

się n a jedno czy drugie: rozum czy nam iętn o ści. J e s t tu i jedno, i d r u ­ gie; i an i jedno, a n i drugie. N a m y s ł to nam ysł. J e s t Ja; i jego na m ysł.

J e st to, co jest.

T ak ie ujęcie, ja k c h a ra k te ry z u je p ó źn iejszy „ośw ieceniow y lib e ­ ra liz m in d y w id u a listy c z n y ” cytow any ju ż u p rzed n io au to r, „m a c h a ­ r a k te r em otyw istyczny, to znaczy ro z p a tru je w artości jak o k o n s ty tu ­ ow ane w ostatn iej in stan cji przez skłonności, upodobania i a rb itra ln e w ybory je d n o ste k ludzkich, u z n a w a n e za o stateczn e s k ła d n ik i m a te ­ r ii społecznej. Z achow ane n a g ru n c ie em o ty w izm u sposoby m ów ie­ n ia , p o siłk u ją c e się k a te g o r ią cnót, s p ra w ia ją w ra ż e n ie , ja k gdyby cnoty m ogły być k o n sty tu o w a n e n a mocy n ie re d u k o w a ln ie in d y w id u ­ alnej, a rb itra ln e j decyzji, ta k ja k w edług K ie rk e g a a rd a dokonuje się ak ce p ta cja odm iennych m o raln ie sposobów życia. S ta ją się one w ów ­ czas s p ra w ą sub iek ty w ny ch odczuć, chwilowych upodobań, p rz e m ija ­ jącej mody, a rb itra ln e g o w y b oru ” 13. W św iecie, k tó ry o k re śli k s z ta łt now oczesnego pojm ow ania życia „społecznego”, b aro n von M ünch au - sen w ydobyw a się z b ag n a „za włosy”. I je s t „jeden”; sam . I on tu decy­ duje; on tu „rządzi”. To, co „ a rb itra ln e ”, je s t „ a rb itra ln e ”. „Człowiek, k tórego zadow olenie polega n a porów nyw aniu sam ego siebie z in n y ­

38 T h. H o b b e s: L e w i a t a n ..., s. 6 0 2 . 89 P. M a n e n t : I n t e l e k t u a l n a h i s t o r i a l i b e r a l iz m u ..., s. 42. 40 Ibidem . 41 T h. H o b b e s: L e w i a ta n ..., s. 52. 42 Ib id em , s. 5 2 -5 3 . 4:1 A. C h m i e l e w s k i : S p o ł e c z e ń s t w o o t w a r t e czy w s p ó ln o ta ? ..., s. 2 9 0 —2 9 1 .

(11)

mi ludźm i, nie może zasm akow ać w niczym in n y m niż tylko w tym , co go n ad innych w yw yższa”44 - pisze Hobbes. „Cenić człowieka wysoko, to tyleż, co go uw ażać, cenić zaś nisko, to tyle, co w ykazyw ać d la n ie ­ go brak u w a ż a n ia . W ty m p rz y p a d k u to »wysoko« i »nisko« n ależy rozum ieć w p o ró w n a n iu z t ą m iarą, ja k ą każd y człowiek p rz y k ła d a do sam ego sie b ie ”45.

J a je s t „ m ia rą w szystkiego”. J a je st w ilkiem . I s ą sam e wilki. I w tej

sy tuacji o k azuje się, iż każd e J a zgłasza am bicję do istn ie n ia . J a r e ­ alizuje sw o ją wolę, nam ysł; i n ie -J a swoją. „Całość” zatem n a p o ty k a „całość”. A to oznacza, iż nie m a tu m iejsca n a consensus; m ój św iat, a je s t to „św iat” jedyny, nie może pójść n a k o m prom is z czym kolw iek. Tu zatem , w tym świecie, gdzie k a żd y m a p ra w o do w szystkiego, do­ chodzi do sy tu a c ji a b s u rd a ln e j: w ilk chce w szystkiego; jed n o cześn ie n a to w szystko - ja k o przed m io t „chcenia” innego w ilka - sk ła d a się on sam . „Oto bow iem b u d zi n ie n a w iść n ie ty lk o dopiero to - pisze Hobbes - że k to ś in n y w ysuw a pogląd przeciw ny, lecz ju ż i to, że on nie zgadza się n a n a sz pogląd. N ie zgadzać się bow iem z k im ś w j a ­ k iejś sp raw ie, to tyleż, co milcząco obw iniać go o b łą d w tej spraw ie; podobnie nie zgadzać się z kim ś w bardzo w ielu sp raw ach to tyleż, co uw ażać go za głupca. O tym m ożna się p rzek o n ać n a p odstaw ie fak tu , że żad n e in n e w ojny nie s ą prow adzone o strzej niż w ojny m iędzy se k ­ ta m i tej sam ej relig ii i m iędzy stro n n ic tw am i w ty m sam ym p ań stw ie, w k tó ry ch to w ojnach w alk a toczy się ju ż to o doktryny, ju ż to o ro zu ­ m ienie sp raw politycznych. [...] [A je s t ta k dlatego, iż - W.K.] w szelka uciecha duchow a i w szelka radość m a swoje źródło w tym , iż człowiek m a ta k ich , z k tó ry m i siebie porów nując, może um ocnić się w zn ak o ­ m itym m n ie m a n iu o sobie... [...]. Lecz n ajb ard ziej czę sta przyczyna, dla k tó rej lu dzie p r a g n ą sobie w zajem nie szkodzić - przy p om in a raz jeszcze H obbes - p ow staje stąd , że w ielu n a ra z dąży do tej sam ej rz e ­ czy, z k tó rej ty m czasem najczęściej nie m ogą w spólnie k o rzystać an i też jej podzielić”46.

J a , w chodząc w ś w ia t n ie -J a , te n ś w ia t u n ic e stw ia m . N ie -J a -

w chodząc w m ój ś w ia t - u n ic estw ia m nie. Albo je s t się Ja , k tórego p rzed m io te m je s t n ie -J a ; albo je s t się p rzed m io tem Ja , a więc pod­ m iotem się n ie je st; czyli nie je st się „w ogóle”. J a może powiedzieć:

p iekło to in n i. J e d n a k to J a s tw a rz a piekło. W s ta tu s człow ieka w p isa ­

ny je st grzech zachłan n ości; pleo nexia 41. 1 ty m sam y m d ia le k ty k a „p an a

44 Th. H o b b e s : L e w i a t a n ..., s. 150. 45 Ib id em , s. 76.

4111 d e m: E l e m e n t y filo zofii..., s. 2 1 0 -2 1 1 .

(12)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat. 21

i n ie w o ln ik a” je s t w p isan a w kondycję ludzkości. J a chce realizow ać „żądzę mocy”; i n ie -J a chce tego sam ego. J a jednocześnie m a św iad o ­ mość tego, iż n ie -J a to d la niego trw a łe zagrożenie. N ie -J a m a, m usi mieć, tylk o je d e n ceł: u n ic e stw ie n ie J a . Tu n ie m a próżni! I to je s t „ sta n n a tu ry ” [condition o f nature]. I to je s t w ojna „każdego z każdym in n y m ”48; „w ojna” J a z J a (n ie-Ja); tytanom achia.

J a k się rzekło, „żądza mocy” nie m a k resu ; i trw a . Co więcej, ja k za u w a ża H obbes, „ w z ra sta [ona - W.K.] w m iarę, ja k się rozszerza; [...] podobna do ru c h u ciał ciężkich, k tó re ty m w ięk szą ro z w ija ją szyb­ kość, im dalej się p o ru sz a ją ”49. R dzeniem „wojny” je s t „stra c h ”; „strach jed n eg o p rzed d ru g im ”50. N ie je s t to je d n a k zw ykła tro s k a (m e tu s), sy tu acja, kiedy „posiadając ja k ie ś dobro, w yobrażam y sobie, że m ogli­ b yśm y je w ja k iś sposób u tra c ić , albo gdy p rz e d s ta w ia m y sobie, że może się z nim w iązać ja k ie ś zło”51; lęk p rzed u ra z e m cielesnym , p rzed ś m ie rcią, p rz e d d u ch am i czy p rzed k a rą . O d w ro tn o śc ią ta k ie g o z a ­ trw o żen ia je s t nadzieja. „S trac h ”, o ja k im tu mowa, to, ja k to o k reśla H obbes, „obaw a” [fear]. N ajczęściej je s t ta k , iż ludzie, ja k pisze, „przez obaw ę n ie ro z u m ie ją nic in nego poza s tra c h e m ”. „ Ja ty m słow em - u z u p e łn ia - obejm uję w szelkie przew idy w an ie przyszłego zła. I u w a ­ żam , że ci, k tó rzy d o z n a ją obawy, n ie tylko po p ro s tu u ciek ają, lecz ró w n ież ż y w ią n ieu fn o ść, p od ejrzliw ość, o stro żn o ść i z a b e z p ie c z a ją się p rz ed ty m , by nie doznaw ać obawy. Kto idzie spać, te n zam y k a drzw i; k to odbyw a podróż, te n z a o p a trz a się w b roń, jak o że boi się rozbójników. P a ń s tw a zw ykle o c h ra n ia ją swoje gran ice załogam i woj­ skow ym i, a m ia s ta m u ra m i z obaw y p rz e d s ą s ie d n im i p a ń s tw a m i; i n a w e t b ard zo siln e w ojska, p rzygotow ane do w alki, p ro w a d z ą n ie ­ ra z niem niej p e rtra k ta c je o pokój, obaw iając się w zajem n ie swej siły i tego, by nie zostały zwyciężone. W sk u tek obawy lu d zie m a ją się n a baczności”52. O baw a to „awersja z p rzek o n an iem , że jej p rzed m io t p rzy ­ nosi szkodę”55; (a aw ersja, czyli w stręt, to „dążenie [...] odw rócone od czegoś”54). O d w ro tn o śc ią tego „ s tra c h u ”-oóaiąy n ie je s t na dzieja.

Tu a lte r n a ty w n ą s tr o n ą je s t n ie -istn ien ie. J e s t to „stra c h m e ta fi­ zyczny”. J e s t to „stra c h ” J a „sam ego w sobie”. Ja-„całość” je s t p ełn a

obaw o sw oją rolę bycia „w szystkim ”. J e s t to „ s tra c h ” je d n o stk i p rzed

s a m ą sobą; p rzed p ie kłem , ja k ie ro zpętuje. I w tym sensie „życie czło­

43 Th. H o b b e s : L e w i a t a n ..., s. 110. 4il Ib id em , s. 74. ’() Ib id em , s. 175. 61 I d e m : E l e m e n t y filo zofii..., s. 137. 52 Ib id em , s. 2 0 8 , przyp. 1. 53 I d e m : L e w i a t a n . . . , s. 47. ",4 Ib id em , s. 43.

(13)

w ieka je s t sam o tn e, biedne, bez słońca, zw ierzęce i k ró tk ie (s o lita ry ,

poor, n a sty, b ru tish , a n d sh o rt)”55. I te n „ stra c h ” rośnie. H obbes, ja k

pisze M a n e n t, „w prost i z n aciskiem o k reśla żądzę władzy, żądzę b y ­ cia p ierw szy m jak o g łów ną n am iętn o ść lu d zk ą, do której m ożna sp ro ­ w adzić w szy stk ie in n e ”56. J e s t to, ja k to o k reśla M an en t, „ryw alizacja czy sta”57. J a , piekło, „ stra c h ” to w m yśli H obbesa pojęcia „pierw sze”.

Co z atem da się zrobić? O dpowiedź je s t oczyw ista: nic. J a k zatem u trz y m a ć istn ie n ie „żądzy mocy” i moc jed n o stk i; „żądzę mocy” i moc każdej je d n o stk i? „ Je d y n ą t a k ą d ro g ą - odpow iada H obbes - je s t p rz e ­ nieść c a łą ich moc i siłę n a jednego człow ieka albo n a jedno zg ro m a­ dzenie lu dzi, k tó re by mogło w ięk szo ścią głosów sprow adzić in d y w i­ d u a ln ą wolę ich w szy stk ich do jednej woli. A to znaczy tyleż, co: u s t a ­ nowić jed n eg o człow ieka czy jedno zgrom adzenie, k tó re by ucieleśn iało ich zbiorow ą osobę. I trz e b a by też, by każd y u zn aw ał i przy znaw ał, że je s t m ocodaw cą w szy stk ieg o tego, co uczyni łub sp raw i, iż zo sta n ie u czy n io n e w rz e c z a c h dotyczących w sp ó ln eg o pokoju i b e z p ie c z e ń ­ stw a, te n , k to re p re z e n tu je ich osobę; żeby więc każdy p o d p o rząd k o ­ w ał sw o ją wolę woli tego r e p r e z e n ta n ta i swój są d o rzeczach jego sądow i. To je s t coś w ięcej niż zgoda czy zezw olenie; to je s t r e a ln a jedność w szy stk ich w jedn ej i tej sam ej osobie, p o w stała n a mocy u g o ­

dy każdego człow ieka z każdym in n ym ta k , ja k gdyby każdy człowiek pow iedział k aż d e m u in n em u : daję u p o w a żnien ie [a u th o rize] i p r z e k a ­

zuję m oje u p ra w n ien ia do rzą d zen ia m o ją osobą [give up m y rig h t o f g o vern in g myself] tem u oto człow iekow i albo tem u zg ro m a d zen iu , p o d

tym w a ru n kie m , że i ty p rze ka żesz m u swoje u p ra w n ien ia i u p o w a ż­ n isz go do w szystkic h jego d zia ła ń w sposób podobny. Gdy to się s t a ­

nie, w ielość lu d zi zjednoczona w je d n ą osobę n azyw a się p a ń stw e m

(co m m o n w ea lth ), po łacinie civitas. I ta k p o w staje te n w ielki L ew ia­

ta n , a raczej (m ów iąc z w iększym szacu n k iem ), te n bóg śm ierteln y , k tó rem u , pod w ła d z ą Boga N ieśm ierteln eg o , zaw dzięczam y n asz po­ kój i n a s z ą obronę”58. „Człowiek - p o d k reśla H obbes - w inien być g o ­

tów, je ś li in n i są rów nież gotowi, zrezygnow ać [to lay down] z [...] u p ra w ­ n ie n ia do w szelkich rzeczy, ja k dalece będzie to u w a ża ł za konieczne d la p o ko ju i d la obrony w łasnej; i w in ien za dow olić się ta k ą sa m ą m ia rą w olności w s to su n k u do in n ych lu dzi, ja k ą gotów je st p rzy zn a ć in n y m lu d zio m w s to su n k u do sam ego siebie”59.

'v' Ib id em , s. 110.

S6 P. M a n e n t : I n t e l e k t u a l n a h is to r i a l i b e r a l i z m u ..., s. 66. r,T Ib id em .

SK T h. H o b b e s : L e w i a ta n ..., s. 151. 53 Ib id em , s. 114.

(14)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat. 23

I ta k dochodzi do „ugody” (covenant). I tu „tkw i is to ta p a ń stw a , k tó re (iżby je określić) je s t je d n ą osobą, której d zia ła ń i a któ w ka żd y

członek ja k ie jś d u żej wielości s ta ł się mocodawco{, p r ze z ugody, ja k ie ci lu d zie za w a rli m ięd zy sobą w tym celu, by ta osoba m ogła użyć siły ich w szystkich i ich środków , ja k to będzie u w a ża ła za ko rzystn e d ła ich p o k o ju i w sp ó lnej obrony”60. W m odelu H o b b esa J a odw ołuje się do

sam ego siebie; do ro zu m u . I te n rozum p o d p o w iad a coś, co je s t z a ­ przeczen iem logiki. P om ijając ju ż kw estię, iż dok o n an ie „ p rze n iesie­ n ia ” (jak i czegokolw iek) p rzez J a je s t a b su rd e m („całość” to „całość”; „całość” je s t „ n ie p rz e k ra c z a ln a ”), to J a , w p u n k cie w yjścia po d ejm u ­ jąc w ysiłek u trz y m a n ia is tn ie n ia , dochodzi do re z u lta tó w d o k ła d n ie przeciw nych do zam ierzonych. „Całość” p rze k a zu je „całość swej mocy i siły”; „całość” p r ze k a z u je „całość”. J e d n o s tk a k o n s ta tu ją c , iż życie społeczne czasów now ożytnych to stan , k tó ry m a sw oją cie m n ą s tro ­ nę, w k tó ry m człow iek n a w iele sposobów tr a c i w olność, to znaczy, w któ ry m w im ię w łasnej wolności ludzie o d b ie ra ją wolność in n y m 61, sa m a sobie tę wolność odbiera. J e s t to je d n a k „decyzja” w ym uszona p rzez „okoliczności”. T rzeba bow iem mieć św iadom ość, iż, ja k pisze Hobbes, „m otyw em i celem, dla którego człowiek [...] zrzek a się i p rz e ­ nosi u p ra w n ie n ie , nie je s t nic innego, niż bezpieczeństw o w łasnej oso­ by, życia i zab ezp ieczen ia środków do zach o w ania życia ta k , iżby nie stało się ono u ciążliw e”62. W szak „ niem ożliw e je st, iżby w szyscy l u ­ dzie za ch o w a li u p ra w n ien ie do w szystkic h rzeczy ’63.

„S tan n a tu r y ” to opis sy tu acji „sp rzed ” zaw arcia „ugody”. P roblem w tym , iż ta k i „ s ta n ” je s t niew yobrażalny; w szak k a ż d a rzeczyw istość polityczna to rzeczyw istość u k ształto w an a w efekcie tej „ugody”, a więc „po w yjściu” z tego „ s ta n u ”. H obbes pisze: „N iepodobna wiedzieć, ja k a je s t fun kcja k ażd ej części i każdego kółka w zeg arze au tom aty czn y m , [...] póki się jej n ie rozłoży n a części i nie zb ada, z jak ieg o je s t m a te r ia ­ łu [...]. Podobnie, gdy m am y zbadać praw o p a ń s tw a i obow iązki oby­ w ateli, to trz e b a nie tego w praw dzie, iżby rozłożyć p ań stw o n a czę­ ści, lecz je d n a k tego, iżby je sobie p rzed staw ić ja k gdyby było rozłożo­ ne n a części”64. Je ż e li zatem „m echanizm ” p a ń s tw a ta k w łaśn ie „sobie p rz e d s ta w ić ”, to u w id a c z n ia się tu „ s ta n n a t u r y ”; w idać go „gołym okiem ”. W m yśli H obbesa koncepcja „ sta n u n a tu ry ” je s t hip o tezą. J e d ­ nocześnie je s t o n a p o m y ślan a jak o opis „ s ta n u faktycznego”; opis s ta ­

tus quo. 00 Ib id em , s. 1 5 1 -1 5 2 . β1 A. C h m i e l e w s k i : S p o łe c z e ń s tw o o t w a r t e czy w sp ó ln o ta ? ..., s. 115. <a T h. H o b b e s : L e w i a t a n . . . , s. 116. K’ I d e m: E l e m e n t y filo zofii..., s. 22 0 . Ii4 Ib id em , s. 189.

(15)

J a k zau w aża M an en t, „siła tw ó rcza d o k try n y H obbesa b ierze się z fa k tu , iż u niego a sp e k t h ipotezy i a s p e k t rzeczyw istości s ta n u n a ­ tu ry są, by ta k rzec, n iero zró żn ialn e. I ta k też m u si być, aby h ip o teza s ta ła się w iary g o d n a ”65. „Co to [zatem - W.K.] znaczy: zrezyg n o w a ć

z u p ra w n ie n ia ”, sta w ia problem H obbes. I odpow iada: „Zrezygnować

z jak ieg o ś u p ra w n ien ia do ja k ie jś rzeczy, je s t to w yzbyć się w olności p rz e s z k a d z a n ia [divest h im se lf of th e lib erty of h in d e rin g ] in n e m u człow iekow i w k o rz y s ta n iu z jego u p ra w n ie n ia do tej sam ej rzeczy. Ten bow iem , co się u p ra w n ie n ia z rz e k a lub je in n e m u oddaje, n ie daje te m u in n e m u u p ra w n ie n ia , którego te n o s ta tn i nie m iałby p rzed tem , albow iem z n a tu ry nie m a rzeczy, do k tó rej k ażd y człowiek n ie m iałby u p ra w n ie n ia . R ezygnując ze swego u p ra w n ie n ia , człowiek tylko u s tę ­ pu je z drogi te m u dru g iem u , iżby te n mógł k o rzy stać ze swego w ła s­ nego u p r a w n ie n ia p rzy ro d zo n ego bez p rzeszk o d y ze s tro n y in n y c h ludzi. Tak więc, gdy je d en człowiek zrze k a się swego u p ra w n ie n ia , to w ychodzi n a korzyść drugiego tylk o to, że z m n ie jsz a ją się d la niego p rzeszk o d y w k o rz y sta n iu z jego w łasnego przyrodzonego u p ra w n ie ­ n ia ”66. „Z rzeczenie” się „ u p raw n ie ń ” (a „u p raw n ie n ie” to pojęcie „pierw ­ sze”; J a m a je „z definicji”) to w „m ech an izm ie” p a ń s tw a „kółko” e le ­ m e n ta rn e ; J a je s t „całością” w ruchu. I cały te n „m echanizm ”, „stan n a tu r y ” sk ła d a się z ta k ic h „kółek”-„zrzeczeń” (zak ład ając kolejny raz, iż liczba m noga je st tu n a m iejscu). Te „kółka” „ p ra g n ą sobie w zajem ­ nie szkodzić”67; „tak ie ju ż s ą ze swej n atu ry , że jeśli nie w yw iera n a nie n a c isk u s tra c h p rzed ja k ą ś s iłą zbiorow ą, to sobie w zajem nie nie w ie rz ą i w zajem nie się siebie o b aw iają”68.

Z a sa d y d z ia ła n ia p rz e d s ta w ia n e g o tu „ m e c h a n iz m u ” d a d z ą się w istocie sprow adzić do zasad d ziałan ia pojedynczego „kółka”. I te z a ­ sa d y d a d z ą się sp ro w a d zić do je d n eg o ; je s t to zac h o w an ie (swego) „ św ia ta ”. „Gdy człowiek p rzen o si swe u p ra w n ie n ie lub się go zrzek a - zau w aża H obbes - to czyni to albo m ając n a w idoku ja k ie ś u p ra w ­ n ie n ie , k tó re zo staje p rz e n ie s io n e n a niego w zajem n ie, albo ja k ie ś in n e dobro, k tó re m a n ad z ieję p rzez to zdobyć. J e s t to bow iem a k t woli, a przed m io tem każdego a k tu woli u każdego człow ieka je s t j a ­ k ie ś dobro w łasne”™. W sy tu ac ji zatem , k iedy każdy m a n a uw adze

dobro w łasne, człowiek „ucząc się p raw n atu ry , nie p o trzeb u je czynić

nic więcej, niż w ażąc d z ia ła n ia in n y ch ludzi ze swoimi, gdy m u ta m te z d a ją się zbyt ciężkie, przełożyć je n a d r u g ą szalę w agi, a n a tę poło­

6,7 P. M a n e n t : I n t e l e k t u a l n a h i s t o r i a l i b e r a l i z m u ..., s. 61.

m Th. H o b b e s : L e w i a t a n ..., s. 1 1 4 -1 1 5 .

67 I d e m : E l e m e n ty filo zofii..., s. 211. f>8 Ib id em , s. 189.

(16)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat. 25

żyć w łasn e swoje czyny ta k , iżby w łasn e u czu cia i miłość d la siebie nie do d aw ały nic do ich w agi; a w ów czas n ie b ędzie p ra w a n atu ry , k tó re by m u się n ie w ydaw ało b ard zo ro zu m n e”70.

S ytuacja, ja k ą „odkryw a” u progu now ożytności w dziele H obbesa je d n o s tk a tego cz a su , p o d ejm u jąc w y siłek „w glądu w s a m ą sieb ie”, o k re śla n a je s t jak o „dy lem at w ięźn ia”. Oto, ja k p rz e d sta w ia tę s y tu ­ ację J o h n W.N. W atkins: „[...] dwaj w ięźniow ie s ie d z ą w oddzielonych celach i nie m ogą n aw iązać k o n ta k tu , co m a sugerow ać, że dzięki ko n ­ ta k to w i m ogliby w ynegocjować w sp ó ln ą drogę”71. A je d n a k m u s z ą w y­

negocjować. „G ra w ięc - p isze W atk in s - toczy się n a stę p u ją c o . A lf

i B e rt to dwaj lu d z ie z koncepcji H obbesa, zn ajd u jąc y się w Hobbe- sow skim s ta n ie n a tu ry . O baj s ą w yp o sażen i w m o rd e rc z ą broń. Oto pew nego p opołudnia, gdy obaj w ę d ru ją po lesie w p o szu k iw an iu żołę­ dzi, n a ty k a ją się n a siebie n a m ałej leśnej polance. G ęste poszycie po­ w oduje, że ucieczka je s t bezn ad ziejn a. (N a szczęście, choć nie s ą zw ią­ zan i z ż a d n ą m o n arch ią, obaj w ła d a ją k ró le w sk ą angielszczyzną). Alf w ykrzykuje: »Czekaj! W strzym aj się, zan im po siek am y się w zajem nie n a kaw ałki! P o d d ajm y się raczej ja k iejś w spólnej n am władzy, k tó ra byłaby strz e g ła n a s p rzed n a m i naw zajem «. B e rt odpow iada: »Podzie­ lam tw oje uczucia. Zacznę liczyć. K iedy dojdę do dziesięciu, obaj od­ rzu cim y n a s z ą b ro ń daleko poza siebie, w zarośla«. Obaj m ężowie z a ­ c z y n a ją te ra z z p rz e ra ż a ją c ą szybkością m yśleć: odrzucić czy n ie od­ rzucić sw oją broń, zan im B ert dojdzie do dziesięciu? K ażdy zak ład a, że - po p ie rw sz e - je ś li obaj w za je m n ie się p rz e c h y trz ą , w y n ik n ie z tego w alk a n a śm ierć i życie, i jeśli który k o lw iek w yjdzie z niej żywy, to będzie n iech y b n ie ciężko ran n y ; i - po d ru g ie - że jeśli jed en o d rzu ­ ci sw o ją b roń, a d ru g i j ą z atrzy m a, te n d ru g i try u m fa ln ie rozsiecze pierw szego. Zgodnie z p sychologią H o bbesa obaj d o z n a ją dwóch do­ m inujących uczuć: woli try u m fu i stra c h u p rzed śm iercią. J e d n a k to d ru g ie uczucie b ędzie oczywiście siln iejsze: m ając do w yboru, z je d ­ nej strony, pod p o rząd k o w an ie się w spólnej w ładzy lu b też rów ne s z a n ­ se n a zw ycięski pojedynek, albo śm ierć z drugiej - obaj w y b io rą w yj­ ście p ie rw s z e ”72.

O k reślen ie J a jak o „w ięźnia” to nic innego ja k om ów ienie słowa: „całość”. J a fa k ty c z n ie je s t „w ięźn iem ”; „w ięźn iem ” sam ego siebie; w szak, ja k się rzekło, m ój św iat je s t „św iatem ” jedynym . I te n s ta n rzeczy u ś w ia d a m ia m u jego rozum . J e s t to ro zu m przyrodzony. J a z a ­

711 Ib id em , s. 139.

71 J.W .N . W a t к i n s: W y ja śn ia n ie h is to rii. I n d y w i d u a l i z m m e t o d o lo g i c z n y i teoria

d e c y z j i w n a u k a c h s p o ł e c z n y c h . W rocław 2 0 0 1 , s. 1 1 7 -1 1 8 .

(17)

tem , trz e b a tu uzupełnić, je s t ta k ż e „dozorcą”; „dozorcą” sam ego sie ­ bie. J a , „całość”, „w ięzień”, „dozorca” to jed n o . J a k zauw aża się w lite ­ ra tu rz e p rzed m io tu , ro zw iązan ie sy tu acji, o jak iej tu mowa, „za m ia st do tłu m ie n ia n am iętn o ści odw ołuje się do ich u j a r z m i a n i a ”73. J e s t to „u jarz m ien ie” je d n o stk i przez n ią sam ą; sam o -„u jarzm ien ie”. I nie idzie tu by najm n iej, ja k to może w yglądać n a pierw szy r z u t oka, o w zajem ­ ne zau fan ie: ja „odrzucam b ro ń ”, bo ty się zobow iązujesz do jej „o d rzu ­ c en ia”. W „św iecie” J a pojęcie „za u fan ie” je s t słow em p u sty m . I je s t słow em p u sty m w każdej sy tuacji; i w sta n ie „wojny”; i w rzeczyw isto­ ści u k s z ta łto w a n e j w efekcie „ugody”. W „św iecie” H obbesa „Ja o d ­ rz u c a m b ro ń ”, bo „o d rzu cam ”. I to w ła śn ie k o m u n ik u je „ k ró le w sk ą an g ielszczy z n ą” A lf B ertow i.

Ś ro d kiem w spom nianej „k o m unikacji” je s t język. „W ynalazek d r u ­

ku , choć b ard zo pomysłowy, nie je s t - pisze H obbes - w ielk ą rzec zą

w p o ró w n an iu z w y n alazk iem p ism a. [...] Lecz n ajb ard ziej sz la c h e t­ nym i pożytecznym ze w szystkich w ynalazków był w y n alazek m ow y, k tó ra polega n a n a zw a ch czy im io n a ch oraz n a ich po w iązaniu, i d zię­ ki k tórej ludzie w um y śle z a p isu ją sw e m yśli, [...] i k o m u n ik u ją [je - W.K.] je d n i drugim . [...] Bez nich nie byłoby u ludzi a n i p a ń stw a , an i społeczności, a n i umowy, a n i pokoju, rów nie ja k ich nie m a u lwów, niedźw iedzi i w ilków ”74. „Ogólny u ży tek języ k a polega n a tym , że p rz e ­ k sz ta łc a on n a s z ą mowę w e w n ę trz n ą w mowę słow ną, tok m yśli zaś w tok wyrazów. To zaś je st podwójnie wygodne. [...] Tak więc p ie rw szą k o rz y ś c ią ja k ą d a ją nazwy, je s t to, że s łu ż ą jak o z n a k i dla pam ięci. D ru g a korzyść polega n a tym , że w ielu lu dzi może posługiw ać się t a ­ k im i sam y m i w y raz am i, by k o m u n ik o w ać (przez p o w iązan ie i u p o ­ rząd k o w an ie wyrazów ) in n y m ludziom to, co sobie p rz e d s ta w ia ją lub m y ślą o każdej spraw ie, oraz rów nież czego p r a g n ą czego się o b aw ia­ j ą lub jakiego innego uczucia doznają. I ze w zględu n a te n ich u ży tek

w yrazy n a z y w a ją się z n a k a m i”75.

Języ k w edle H obbesa je s t g w a ra n te m is tn ie n ia Ja; spoiw em jego „ św ia ta ”. I jedn o cześn ie je s t „g w a ra n te m ” is tn ie n ia „życia zbiorow e­ go”. J a k się dziś p o d k re śla w d y sk u sji n a d k s z ta łte m w spółczesnej d em okracji, a pierw szym i, k tó rzy dokonali tak ieg o odkrycia, byli so­ fiści, m ożna mówić o dem o kracji ja k o procesie sym bolicznym . „Sofi­ ści bow iem o d k ry w a ją że języ k je s t in s tru m e n te m , k tó ry m oże być u ży w an y do różn y ch celów, nie tylko do o p isy w an ia rzeczyw istości,

73 A .O . H i r s c h m a n : N a m i ę t n o ś c i i in teresy. U in t e le k t u a ln y c h ź r ó d e ł k a p i t a l i z ­

m u . K raków 1997, s. 27.

73 T h. H o b b e s: L e w i a t a n ..., s. 24. 77 Ib idem , s. 25—26.

(18)

Wojciech Kaute: Jednostka i jej świat. 27

lecz ta k ż e do jej zm ie n ia n ia , a w szczególności do z m ien ia n ia rzeczy­ w isto ści sp o łeczn ej”76.

„Zło, k tó re s p a d a n a człow ieka w sta n ie n atu ry , m ożna najlepiej zdefiniow ać jak o sprzeczność logiczną, zau w aża M an en t. Aby ro zw ią­ zać sprzeczność logiczną,, nie trz e b a być dobrym , lu b w sp an iało m y śl­ nym , lub odw ażnym , lu b pobożnym ; w y starczy nieco pom ysłow ości, w y starczy ta cecha, k tó r ą ludzie now ocześni b ę d ą cenić n ad e w sz y st­ ko: in te lig e n c ja , zdolność ro zw iąz y w an ia problem ów . A ja k m ogliby nie być in te lig e n tn i, je śli zm usza ich do tego n am iętn o ść n ajb ard ziej w ładcza ze w szy stk ich : s tra c h p rzed śm iercią. [...] To, co nazyw am y rozum em [...] je s t [...] zdolnością w ym y ślania środków lub w yw oływ a­ n ia skutków . [...] H obbes wydobył n a św iatło d zien ne fak t, iż ludzie, jeśli p r a g n ą być zadow oleni - a czy m ogą tego nie p rag n ąć - m u szą być in te lig e n tn i”77. W pierw szych słow ach L e w ia ta n a czytam y: „S ztu ­ k a lu d zk a n a śla d u je n a tu rę (sztukę, k tó rą Bóg stw orzył św iat i nim rządzi), podobnie ja k w w ielu in nych rzeczach, ta k i w tym , że może sk o n stru o w a ć sztu czn e zw ierzę. W idząc bow iem , że życie nie je s t n i­ czym in n y m niż ru ch em członków, którego początek je s t w ja k ie jś pod­ staw ow ej części w ew n ętrzn ej ciała, czyż n ie m ożem y pow iedzieć, że w szelkie a u to m a ty (m aszyny, k tó re p o ru s z a ją się z pom ocą sp ręży n i kół, ja k zegar) m a ją sztuczne życie? Czymże bow iem je s t serce, jeśli nie sp ręży n ą; i czym że nerwy, jeśli nie licznym i nićm i; i czym że stawy, jeśli n ie licznym i kołam i, k tó re d a ją ru ch całem u ciału, ja k i zam ierzał m u dać M istrz? S z tu k a je d n a k idzie jeszcze dalej, n a śla d u ją c ro zu m ­ ny i n a jb a rd z ie j d o sk o n ały tw ó r n a tu ry , człow ieka. S z tu k a bow iem tw orzy tego w ielkiego L e w ia tan a, zw anego p ań stw em , [...] k tó ry nie je s t niczym in n y m niż sztucznym człow iekiem ...”78.

W cza sa ch H obbesa, ja k pisze M an en t, „w niosek, ja k i w ypływ ał z kluczowego d ośw iadczenia an g ielsk iej wojny domowej, b rzm iał [...] n astęp ująco: a n i n a tu ra , an i ła sk a n ie s ą w sta n ie zjednoczyć ludzi. Cóż więc może ich zjednoczyć? J e d y n a m ożliw a odpow iedź je s t oczy­ w ista: s z tu k a ”79. J e ż e li J a „odrzuca b ro ń ” sam o z siebie (i dla siebie), to je s t to dom ena p ra k ty k i, um iejętności, k u n sz tu . Ta „ sz tu k a ”, rezy­

gnacja z u p ra w n ien ia do w szelkich rzeczy, w yzbycie się wolności p rz e ­

szk ad za n ia, „odrzucenie b ro n i” to c a ło k sz ta łt u stęp stw . Jed n ocześnie, ja k zau w a ż a M a n e n t, „H obbes w yklucza w szelkie p rz e k a z a n ie woli, w szelkie p rz e d sta w ic ie lstw o woli p rzez in n ą wolę: w ola je s t rzec zą

7<i A. C h m i e l e w s k i : S p o łe c z e ń s tw o o t w a r t e c z y w s p ó ln o t a ? ..., s. 108—109. 77 P. M a n e n t : In t e l e k t u a l n a h is to r i a l i b e r a l i z m u ..., s. 4 3 —44.

78 Th. H o b b e s : L e w i a t a n . . . , s. 5.

(19)

je d n o stk i. [...] H obbes p o d k reśla »utożsam ienie« su w e re n a z »każdym«, ale w yłącza z tego u to ż sa m ie n ia czy z tej tożsam ości wolę: p rzed m io ­ tem woli każdego je s t istn ie n ie ab so lu tn ej suw erenn o ści, lub m ówiąc d o k ła d n ie j, pokoju, k tó reg o ko n iecznym n a rz ę d z ie m je s t owa a b s o ­ lu tn a s u w e re n n o ść ”80.

W „św iecie” je d n o stk i nie może być mowy o jak im k o lw iek „ u s tę p ­ stw ie”. T a k a je s t „logika” tego „św iata”; „logika” bycia „całością”. „W ie­ lość lu d zi - pisze H obbes - staje się je d n ą osobą, gdy j ą re p re z e n tu je je d e n człowiek, czyli je d n a osoba, gdy to się dzieje za zgodą każdego poszczególnego członka tej wielości. [...] Gdy chodzi o wielość, to nie m ożna inaczej rozum ieć jej jedności. Ze zaś w ielość z n a tu ry rzeczy nie je s t je d n y m , lecz m nogością, p rzeto n ie m ożna jej ujm ow ać jak o jedności; lecz trz e b a ujm ow ać jak o w ielu mocodawców w s to su n k u do k ażdej rzeczy, ja k ą w ich im ien iu mówi czy czyni re p re z e n ta n t: każd y członek tej w ielości daje w sp ó ln em u re p re z e n ta n to w i p ełn o m o cn ic­ tw o in d y w id u a ln e od siebie; i do każdego z nich n a le ż ą w szy stk ie d z ia ­ ła n ia , ja k ic h d o konuje r e p r e z e n ta n t w p rz y p a d k u , gdy oni d a ją m u p ełnom ocnictw o bez o g ra n ic z e n ia ”81.

J a to „całość”; i do tej „całości” należy w szystko. Jed n o cześn ie je s t

ta k , iż w szystko do niej należeć nie może. „W istocie je st ta k - pisze M a n e n t - że ato m y ludzkie, k tó ry m i s ą je d n o stk i, m ogą u k o n s ty tu ­ ować jedność rzeczyw istą, ta k zew n ętrzn ą, by b yła in s tru m e n te m owej jedności, tylko d latego, iż s ą podobne lub jed n o ro d n e. P roblem p o li­

tyczny H obbesa polega n a tym , by u trzy m ać razem atomy, które s ą obce sobie i podobne do siebie. W rogam i wobec siebie czyni je rzecz, k tó ra je s t im w spólna; to zaś, co um ożliw ia im życie w zbiorowości, je s t ró w ­ nież ich rz ec zą w spólną”82. „Jedn ostki s ą k w a n ta m i w ładzy”83. W ładzę m a je d n o stk a ; i tylko je d n o stk a. I w ła d zę m a su w eren ; i tylko suwe- re n . J a nie „oddaje” nic. I jed n o cześn ie J a „oddaje” w szystko . I ta k pow staje to, co „w spólne”; p aństw o. „Żądza mocy” daje państw o; z kolei „moc” p a ń s tw a to a rty k u la c ja tej „żądzy”. Ja-„cało ść” „odrzuca b ro ń ”; i zara ze m jej „nie o d rzu ca”. I ta k ą wizję p rzejął H obbes z księgi H io­ ba, gdzie, ja k pisze, „Bóg, p rz e d sta w iw sz y w ie lk ą moc L e w ia ta n a , nazy w a go królem dum nych. N ie m a n a ziem i rzeczy, którą by z n im

m o żn a porów nać. J e st on stw orzony tak, że się niczego nie boi. K a żd ą rzecz w ielką w id zi on z w ysoka i je st królem w szystkic h dzieci p y c h y ”84.

80 Ib id em , s. 4 7 -4 8 .

81 Th. H o b b e s : L e w i a t a n ..., s. 145.

82 P. M a n e n t : I n t e l e k t u a l n a h i s t o r i a l i b e r a l i z m u ..., s. 50. 88 Ib id em , s. 54.

(20)

W ojciech Kaute: Jednostka i jej świat.. 29

J a je st, pow tórzm y, „z definicji” - „w yłączne”. Z tej racji w szakże,

iż k a żd e J a je s t „w yłączne”, to jego „d u m a” s k a z a n a je s t n a o g ran icze­ n ia. „W artością [value or w o rt] człow ieka, podobnie ja k w sz y stk ich in n y ch rzeczy, je s t jego cena; to znaczy: w a rt je s t on tyle, ile by dano za k o rz y sta n ie z jego siły”85 - pisze H obbes (nota bene je s t to jedyny fra g m e n t L ew ia ta n a , k tó ry - z w y ra ź n ą lu b o ścią - p rzy tacza K. M ark s w K a p ita le). I dodaje: „Choćby człowiek cenił sam ego siebie, ja k tylko może najw ięcej (jak to czyni w iększość ludzi), to przecież p raw d ziw a jego w arto ść n ie je s t w iększa niż ta , ja k ą u s ta la ją in n i lu d z ie”86. T ą

w artością, ceną, je s t uważanie·, „sto p ień ” u w a ża n ia przez n ie -J a . A t ą

dziedziną, k tó ra reg u lu je c a ło k sz ta łt ty ch u w a ża ń , je s t praw o. „Choć bow iem ci, k tó rzy m ów ią o tej sp raw ie [tzn. o p ra w ie n a tu ry - W.K.], zazw yczaj m ie s z a ją ius i lex, u p ra w n ien ie i praw o, to przecież n ależy te rzeczy ro zróżniać, zau w aża H obbes. A lbow iem u p ra w n ie n ie pole­ ga n a w olności, by coś w ykonać lub czegoś zaniechać; gdy ty m czasem praw o w yzn acza je d e n z ty ch sposobów zach o w an ia i czyni go obo­ w iązkiem ; ta k iż praw o i u p ra w n ie n ie ró ż n ią się ta k bardzo, ja k zobo­ w iąza n ie [obligation] i wolność, k tó re nie m ogą istn ieć jed n o cześn ie w tej sam ej sp raw ie”87.

Praw o, pojm ow ane jak o c a ło k sz ta łt n o rm reg u lu jący ch zasad y „gry”

A lfa z B e rte m , to ogól „ z o b o w ią z a ń ” je d n o s tk i. „P o d o b n ie ja k l u ­ dzie, by osiąg n ąć pokój, a przez to zachow ać swoje istn ien ie , u tw o rzy ­ li sztu czneg o człow ieka, którego m y nazy w am y p ań stw em - pisze H ob­ bes - ta k rów nież stw orzyli sztu czn e łańcuchy, zw ane p r a w a m i p a ń ­

stw o w ym i, k tó re oni sam i, m ocą w zajem nych ugód, jed n y m końcem

p rz y w ią z a li do u s t tego człow ieka czy tego zg ro m ad zen ia, k tó re m u d ali moc su w e re n n ą , d ru g im zaś końcem do w łasn y ch uszu. Te w ięzy z w łasn ej swej n a tu ry s ą słabe, n iem n iej m ożna uczynić ta k , by tr z y ­ m ały dzięk i nieb ezpieczeń stw u , ja k ie je s t zw iązane z ich zerw an iem , choć n ie dzięki tem u , iżby je tru d n o było rozerw ać”88.

Źródłem p ra w państw ow ych je st „prawo n a tu ry ” (law o f nature, n a ­

tu ra l law), które znajduje rozum (found out by reason). Jed n ak że , ja k

p o d k reśla Hobbes, „praw a n a tu ry obow iązują in foro interno, to znaczy: zo bo w iązują one do p ra g n ie n ia , by ta k było, ja k one mówią; n a to m ia s t n ie zaw sze o b o w iązują in foro externo, to znaczy: nie zaw sze zobow ią­ z u ją do tego, by je w prow adzać w czyn. Człowiek bowiem , k tó ry byłby skrom ny, u p rz ejm y i k tó ry by d o p ełn iał w szy stk ich swoich p rz y rz e ­

85 Ib id em , s. 75. 8(1 Ib id em , s. 76. 87 Ib id em , s. 113. 88 Ib id em , s. 187.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ogólna zdolność kombinacyjna badanych linii rzepaku ozimego dla plonu, masy 1000 nasion, przezimowania, początku i końca kwitnienia oraz zawar- tości oleju i białka

Plon nasion rzepaku ozimego uzyskiwany w warunkach doświadczalnych i produkcyjnych, kształtowany jest przez cztery elementy strukturalne — liczbę roślin na jednostce

Materiałem badawczym były podwójnie ulepszone odmiany rzepaku ozimego znajdujące się w doborze odmian: Bolko, Bor, Leo, Mar, Marita, Polo, Lirajet, Liropa, Silvia i

Jednym z celów szczegółowych przedstawianego projektu badawczego była próba określenia najczęściej stosowanych przez MSP regionu kujawsko-pomorskiego instrumentów

po rynkach prześcigają się.. stępujących u proroków w charakterze określeń dla reprezentan­ tów szatańskiej mocy, były tylko mitycznemi figurami, niemającemi

Macierzyństwo duchowe – dzielenie się Bogiem z innymi – zajmuje swą wewnętrzną „przestrzeń” i otrzymuje skuteczność wyłącznie w po- wołanej przez Boga wspólnocie,

Celem bada było okre lenie zmienno ci pH tkanki mi niowej królików w zale no ci od czasu, jaki upłyn ł od uboju, oraz rodzaju mi nia, w którym dokonywano

Analizuj c plonowanie drzew mi dzy latami obserwujemy, i najstarsze drzewa kontrolne odmiany ' Szampion ' na M.26 w kolejnych latach bada plo- nowały na