• Nie Znaleziono Wyników

Ludzie i sprawy wiedeńskiego "Świtu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ludzie i sprawy wiedeńskiego "Świtu""

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Kowalczyk, Józef

Ludzie i sprawy wiedeńskiego

"Świtu"

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 15/1, 99-112

(2)

M

A

Τ

Ε *

R

I

A

Ł

Y

R o c z n ik H is t o r ii C z a s o p iś m ie n n ic tw a P o ls k ie g o X V 1

J O Z E F K O W A L C Z Y K

LU DZIE I SPR A W Y W IED EŃ SK IEG O „ŚW ITU ”

Od daw na ju ż nosiłem się z zam iarem naszkicow ania historii polskie­ go tygodnika kom unistycznego, k tó ry przed pięćdziesięcioma z górą laty w y d aw an y był w stolicy rep u b lik i austriackiej, pow stałej dopiero co na g ruzach m o narch ii H absburgów . „Św it” — tak ą n azw ę nosił te n ty go d ­ nik — był latoroślą ru ch ó w rew olucyjnych, jakie w strząsały posadam i p a ń stw europejskich pod w p ły w em W ielkiego Października.

Sięgam pam ięcią do ty ch la t i w idzę siebie jako początkującego dzia­ łacza p artyjn ego , k tó ry po zdekonspirow aniu się w e Lw owie p rz y b y ł ja ­ ko em ig ran t p olityczny n a wiosnę 1920 r. do W iednia. W spółpracow nicy

„Ś w itu ” p rzy jęli m nie ja k daw nego znajom ego, u trz y m y w a łe m już bo­ w iem p rzed tem k o n ta k t z ty m pism em i n a mój lw ow ski adres p rzy c h o ­ dziły jego n u m e ry dość regularnie.

S ta re to już dzieje i ry s u ją się w pam ięci ja k b y p rzez mgłę. Toteż ile<- kroć b yw ałem o statnim i czasy w W iedniu zawsze rozglądałem się za ja ­ kim iś rea ln y m i śladam i, k tó re m ogłyby m i pomóc w n aśw ietlen iu drogi rozw ojow ej „ Ś w itu ”, ty m bardziej że w k r a ju nie udało m i się odnaleźć pełnego k o m p le tu num erów . Owszem, k o m p le t tak i za la ta 1919— 1920 zn a jd u je się w w iedeńskiej Bibliotece N arodow ej dzięki tem u zapew ne, że w y d aw nictw a periodyczne m iały obowiązek prze k a z y w a n ia jej egzem ­ plarzy gratisow ych.

N atom iast znacznie gorzej, ja k to dopiero niedaw no udało m i się u s ta ­ lić, p rzed staw ia się spraw a archiw aliów . A rch iw u m w iedeńskiej d y rek c ji policji, po k tó ry m najw ięcej się spodziew ałem , uległo zniszczeniu podczas okupacji hitlerow skiej. I tylko w a rc h iw u m k ra jo w y m Dolnej A ustrii otrzym ałem odbitkę jedynego d o ku m entu, k tó ry się tam zachował. O d­ nosi się on do p o w stania „ Ś w itu ” i m a jak n ajb ard ziej urzędow e b rzm ie­ nie pism a, przesłanego zgodnie z w ym ogam i p raw a do w yższych w ładz przez podległe im instancje: „D ruk periodyczny: „ Ś w it” . W iedeń 22 lip- ca 1919. Do Rządu krajow ego Dolnej A ustrii, W iedeń. A ntoni D zikow ­ ski, zam. X X H ellw agstrasse 10, w y d a je od końca czerw ca 1919 polskie czasopismo druk o w ane »Świt«. O pow yższym k o m u n ik u je się w ra z z po­

(3)

100 J Ó Z E F K O W A L C Z Y K

daniem do wiadomości, że re d a k c ja i a d m in istra c ja czasopisma, u k a z u ­ jącego się nakładem w yd aw cy , m ieści się w obwodzie XX , H ellw agstr. 10. W spom niane czasopismo wychodzi raz n a ty d zień pod odpowiedzialną re d a k c ją w ydaw cy, drukow ane je st p rzez firm ę d ru k a rs k ą »Adria« (II Taborstr. 5lb) i om aw iać m a, jak głosi prog ram , zagadnienia polityki i so­ cjalizm u ze specjalnym uw zględnieniem stosunków w Polsce” . Podpis nieczytelny. Pod te k ste m k ilk a d at i podpisów.

P ierw szy n u m e r nowego czasopisma, k tó ry u k a z ał się 22 czerw ca, m iał w inietę w yobrażającą robotnika dzierżącego sz ta n d a r z d u ż y m n a p i­ sem „S w it” oraz d ru g im m niejszym : „ P ro letariusze w szystkich k rajó w , łączcie się”. Z praw ej stro n y w in iety czasopismo pow iadam iało, że jest o rganem Zw iązku Socjalistów P olskich w W iedniu.

R edakcyjne с redo n a tejże stronicy głosiło w pom p aty czny m stylu, tak ja k to było w zw yczaju w owych gorących, rew o lu c y jn y ch dniach: „Z dala od k r a ju dźw ignęliśm y nasz sztandar, b y w esprzeć hasło społecz­ nego p rze w ro tu podniesiony u n a s p rzez K om unistyczną P a rtię Robotni­ czą Polski. Będzie to czy n w szystkich p ro letariu szy polskich św iadom ych, że obecny ustró j prow adzi św ia t cały i Polskę do u p ad k u [...] B ędziem y w śród em igrantów i zbiegów, w głuchej oddalonej wsi, w cichym sło­ n ecznym m iasteczku, n a zakurzonych p lacach i ulicach m iast. W ejdziem y do piw nic i poddaszy p ro le taria tu . W targ n iem y do koszar i tw ierd z tw y ch , burżuazjo! M yśm y daleko od Was, tow arzysze w k r a ju — m y jesteśm y w śród W as” .

Te w stępne słow a w skazyw ały ponad w szelką w ątpliw ość, że sw ym i m yślam i i pragnieniam i znajdo w ał się zespół re d a k c y jn y u boku polskich m as p ra c u jąc y c h i nowo pow stałej p a rtii kom un istycznej i p rag n ą ł w es­ przeć jej dążenia. Jednocześnie pismo — p am iętając o sw ych obowiąz­ k ach wobec w iedeńskiej kolonii polskiej — pow iadam iało o pow staniu Polskiej R ady Robotniczej W iednia, zrzeszającej stow arzyszenia socjali­ styczne ludności polskiej w celu obrony jej po trzeb m aterialny ch . Z ogło­ szonych kom unikatów m ożna się też było dowiedzieć, k ied y i gdzie od­ b y w a ją swe zebrania poszczególne stow arzyszenia: Naprzód, P ro le ta ria t, W iedza Robotnicza. W końcu czterostronicow ego n u m eru fo rm a tu g a ­ zetowego red a k c ja zw racała się do czytelników z prośbą o nadsyłanie k orespondencji oraz „wiadomości o w szelkich p rzejaw ach ru c h u ro b o tn i­ czego. W szelkie k o m u n ik a ty i ogłoszenia to w arzy stw i organizacji socja­ listy cznych um ieszczam y bezpłatn ie” .

Pierw sze n u m e ry „ Ś w itu ” w ypełnione by ły a rty k u ła m i o a k tu a ln y ch zagadnieniach polityczno-społecznych, o prze jaw a ch działalności m łodego ru c h u kom unistycznego w Polsce i innych k raja ch , o życiu w K r a ju Rad. Poza ty m tygodnik podaw ał sporo in form acji o polskich organizacjach w W iedniu.

Pism o ze szczególną u w ag ą śledziło w y p adk i w pobliskiej W ęgierskiej Republice R ad i najw idoczniej u trz y m y w a ło zw iązek z tam te jszą kolonią

(4)

W I E D E Ń S K I „ S W I T ’ 101

polską i red a k c ją „Czerw onej G a z e ty ”. „ Jest i n aszym gorącym życze­ niem — pisało ono do polskich kom unistów w Budapeszcie w odpowie­ dzi na o trz y m an e pozdrow ienia — byśm y p racę naszą u jed n o stajn ili i w spólnie zorganizow ali To życzenie nie zostało spełnione. J u ż w n a stę p n y m num erze, z d atą 10 sierpnia, „S w it” poświęcił czołowy swój k o m en ta rz trag iczn em u upadkow i rew olucyjnego rzą d u W ęgier.

O d n u m e ru dziewiątego pojaw iły się istotne zm iany, zarów no w tre śc i pism a, ja k i w układzie publikow anego m ate ria łu . Poczęło p rz y ­ b yw ać arty k u łó w tra k tu ją c y c h o zagadnieniach m iędzynarodow ych i sp raw ach krajo w ych, n ato m iast stosunkow o m niej m iejsca zajm ow ały in form acje poświęcone spraw om m iejscow ej kolonii polskiej. Z k a rty ty ­ tułow ej zniknęła w in ieta ry su n k o w a i zam iast nap isu określającego cza­ sopismo jako o rg an Z w iązku Socjalistów P olskich w W iedniu zjaw ił się pod ty tuł: „Tygodnik pośw ięcony spraw ie ro b o tn iczej” . Zw iększył się fo r­ m at, w zrastała też coraz częściej objętość n u m e ru — do sześciu i więcej kolum n. W n u m erze 16 z n a jd u jem y now y apel re d a k c y jn y do cz y te l­ ników w sp raw ie w spółpracy i nadsyłania korespondencji. „Zadaniem » Świtu« — czy tam y tam — jest szerzenie uśw iadom ienia klasowego w śró d najszerszy ch rzesz p r o le ta ria tu polskiego [...] P ra g n ie m y objąć na n aszych łam ach w szystkie sp ra w y gnębiące p r o le ta ria t polski, gdziekol­ w iek on jest, p ra c u je i w alczy!” . T ych k orespo nden cji nie było w piśm ie nigdy zb y t wiele, ale stałe apele i p raca o rganizacyjn a red a k c ji zw ięk­ szyła z czasem ich ilość. S kład stałych w spółpracow ników rozszerzył się w sposób widoczny, treść n u m eró w sta w ała się bardziej różnorodna. S z e r­ szy zakres tem ató w i szybsze reagow anie n a zachodzące w y d arzen ia — oto droga, po k tó re j kroczył „ S w it”.

W n um erze 17 z 11 października u kazał się obszerny a rty k u ł w stę p ­ n y pt. Spraw a polska, w k tó ry m rozw ijano tezę o współzależności losów Polski i dalszego ro zw oju ru ch ó w rew olucyjny ch. „R ew olucja m iędzy­ narodow a w ra z z rew olucją polską uw olni m asy p racu jące Polski — rdzeń i większość społeczeństw a — od panow ania polskiej b urżu azji i k a ­ p ita łu m iędzynarodow ego, ale ona swego zw ycięstw a nie ubierze w fo rm ę bu rżu a z y jn e j rep u b lik i polskiej, jeno w form ę Polski robotniczej, w fo r ­ m ę sowieckiej Polski [...]” . A wów czas — pisał dalej „S w it” — p a ń stw o ­ w a i narodow a sp ra w a polska p rzestan ie być igraszką w rę k a c h b u rżu a z ji i rządów k a pitalistycznych i „rozpłynie się jako istniejąca w robotniczym społeczeństw ie sowieckiej E u ro p y ”.

P a m ię ta jm y , że był to rok 1919, ro k p ełen p ato su rew olucy jn ego i ży­ w y ch jeszcze nadziei n a szybki pochód rew o lu c ji społecznej w głąb k o n ­ ty n e n tu europejskiego m im o porażek odniesionych w B aw arii i n a W ęg­ rzech. P u n k t w idzenia „ Ś w itu ” n a spraw ę polską nie b y ł w ty ch w a ­ ru n k a c h odosobniony.

Ze szpalt czasopism a coraz częściej rozlegały się w ezw ania do p ro ­ te stu przeciw ko w ojnie antysow ieckiej i do niesienia pom ocy w ięźniom

(5)

1 0 2 J O Z E F K O W A L C Z Y K

polityczn y m w Polsce. Do tej akcji w łączyła się P olska R ada Robotnicza w W iedniu. Zw ołała ona, ja k inform ow ał „ Ś w it” z 13 lutego 1920 r., wiec p ro te sta c y jn y w tej spraw ie. W piśm ie poczęły pojaw iać się po­ kw ito w an ia sum w płacanych na fundusz pom ocy w ięźniom politycznym . W n u m erze 14 z początku kw ie tn ia red a k c ja zam ieściła apel do ro ­ botników polskich w W iedniu, w zyw ający do uczczenia 50 rocznicy u r o ­ dzin Lenina. Na czołowym m iejscu następnego n u m eru , noszącego d atę 9 kw ietnia, w idniał t e k s t : ’„Tow arzyszow i Leninow i w dniu Jego urodzin red a k c ja »Świt«, zasyła kom unistyczne pozdrow ienie”. W raz z ty m za­ mieszczono n astęp u jące zawiadom ienie: „K u czci Lenina. U roczysty po­ ra n e k z okazji 50-łecia urodzin tow. Lenina, w odza m iędzynarodow ego proletari-atu, urządza Stow. »Naprzód«”.

Po tygodniu pojaw iła się w zm ian ka o innej treści, zw iązana z m a ­ jący m się odbyć w W arszaw ie zjazdem związków zawodowych: „R edak­ cja »Świtu« prosi tow arzyszy k om unistów n a zjeździe, a b y w jej im ie­ niu złożyli w szystkim uczestnikom zjazdu rew o lu cy jn e pozdrow ienie i w znieśli okrzyk na rzecz R ad D elegatów Robotniczych, p o w stałych z po­ w szechnych w yb o ró w ” .

W pierw szych m iesiącach 1920 r. „Ś w it” zaczął dru ko w ać ogłoszenia 0 a k tu a ln y ch broszurach politycznych, w y d aw an y ch jego nak ładem . P o ­ częły także ukazyw ać się n a jego łam ach p o r tr e ty w y b itn y ch p rzy w ó d ­ ców św iatow ego ru c h u kom unistycznego, coraz częściej rozlegały się też tam a k tu a ln e hasła polityczne. „Pierw szego M aja d e m o n stru je m y p rz e ­ ciw w ojnie z Sow iecką R osją” — brzm iało czołowe hasło n u m e ru z 30 k w ietnia 1920 r.

*

* #

K to n ad aw ał k ie ru n e k pism u, jacy ludzie zapełniali jego szpalty 1 w y k on y w ali różne czynności organizacyjne, k tó re poczęły się nasilać szczególnie na w iosnę tego roku?

A ntoni Dzikowski, fig u ru ją c y jako w y daw ca i ; re d a k to r odpow iedzial­ ny, odpow iadał za tre ść „ Ś w itu ” wobec władz, zgodnie z obow iązującym i przepisam i, ale z faktyczn ą p rac ą re d a k c y jn ą niew iele m iał wspólnego. Począwszy od n u m e ru z 25 g ru d n ia 1919 r. począł, podpisyw ać pismo K arol F ra n k , i on rów nież nie b ra ł udziału w p rac y zespołu. Był to ak ty w ista austriackiej partii, nie znający języka polskiego, a w latach późniejszych fu n k cjo n a riu sz K om unistycznej P a rtii Niemiec.

W łaściw ym re d a k to re m naczelnym i m otorem w szelkich poczynań „Ś w itu ” był działacz SDKPiL· i K P R P Józef K rasny , k tó ry ob jął tę f u n k ­ cję po O stapie Dłuskim., jed n y m z założycieli „ Ś w itu ” i jego pierw szym red ak to rze naczelnym . G dy p rzy je ch a łe m do W iednia w 1920 r. i z ja ­ w iłem się w lokalu red ak cji i a dm inistracji m ieszczącym się na p a rte rz e

(6)

W I E D E Ń S K I „ Ś W I T ” 103

dom u p rzy L erchengasse 13, „panem i w ładcą” w obu pokojach i ciem ­ nej k u c h n i był już tow arzysz K rasn y , podpisujący swe a rty k u ły n a j­ częściej jak o M. Joterko. On to był a u to re m cytow anego w yżej a rty k u łu pt. Spra w a polska i pierwszego k o m en tarza o u p a d k u W ęgierskiej R epu­ bliki Rad. Do p rac y w W iedniu skierow ało go n a pew no kierow nictw o K P R P , k tó re m u podlegał.

Przysadzistego w zrostu i k ręp ej budow y, w yró żniał się energią, p r a ­ cowitością i dośw iadczeniem starego rew olucjonisty, którego droga ży ­ ciowa w iodła poprzez w ięzienia caratu , w alkę z o k u p a n te m niem ieckim w lata ch pierw szej w o jn y św iatow ej, pobyt w obozach w H avelbergu i Modlinie, uczestnictw o w w alce W ęgierskiej R epubliki Rad w 1919 r. Działał ta m w śród robotników polskich w ch a ra k te rz e przedstaw iciela K o m itetu C entralnego K P R P i czołowego pu b licy sty budapeszteńskiej „Czerwonej G azety” , o rg an u gru p K P R P na W ęgrzech. Z jego zapew ne in ic ja ty w y przesłało to pism o pozdrow ienia „Św itow i” , pro po nu jąc „ u je d ­ nostajnienie działalności” . R ew olucyjną przeszłością i sw ym postępow a­ niem p o trafił K ra sn y w bardzo szybkim czasie zdobyć sobie a u to ry te t i posłuch w m łodym k olek ty w ie wiedeńskiego czasopisma. Myślę, że niem ały w p ły w n a to m iała i ta okoliczność, że jego przyjście oznaczało dla „Ś w itu ” pozyskanie m ocniejszego oparcia w kierow n ictw ie K P R P , jakkolw iek nie jest m i wiadom e, ab y kiedykolw iek . „ S w it” został fo r ­ m alnie u zn an y za o rg an tej partii. Ten sta n rzeczy jeszcze silniej w iązał w spółpracow ników tego pism a z osobą re d a k to ra naczelnego, k tó ry stał się ich łącznikiem z w yższym i in sta n c ja m i p a rty jn y m i.

W śród członków zespołu redakcyjnego by ł K ra sn y pow ażany jako by ły działacz p a rtii Róży L uksem burg, Dzierżyńskiego i M archlew skiego, a także jako a k tu a ln y szef; jednocześnie odnoszono się do niego z p ew ­ ną rezerw ą, ze w zględu n a w łaściw y m u sark azm i a u to k ra ty c z n e cechy c h a ra k te ru . G dy wchodził do lokalu redakcyjnego, w k tó ry m zw ykle p rze ­ b y w ał w godzinach przedpołudniow ych, zalegała ta m cisza: „pss, s ta ry je st w re d a k c ji” —· uprzedzano wchodzących. Dalsze rozm ow y odbyw ały się już szeptem . O „ s ta ry m ” kursow ało niem ało dowcipów. W rzeczy­ wistości p rezen to w ał się w cale dziarsko,· m ając n iew iele ponad cz te r­ dzieści lat.

W końcu 1920 r. w y je c h ał K ra sn y z W iednia i b ra ł u dział w p rac y górnośląskiego „Czerwonego S z ta n d a ru ” , a niedługo po ty m osiedlił się n a stałe w Moskwie. Pod jego re d a k c ją u k azał się ta m słow nik polsko- rosyjski, ak ty w nie uczestniczył też w pracach badaw czych n ad historią polskiego ru c h u robotniczego. Przez pew ien czas b y ł d y re k to re m w ielo­ języcznego w ydaw nictw a poci nazw ą C en traln e W ydaw nictw o Ludów. Gdy go spotkałem z początkiem la t trzydziesty ch stracił wiele z po­ przedniego w yglądu i czynił ju ż w rażen ie człowieka zmęczonego, scho­ rowanego. ¥ /k ró tc e też um arł.

(7)

104

J O Z E F K O W A L C Z Y K

jący się jako A dam D łuski lu b litera m i a.d. Zastępow ał on K rasnego we w szelkich sp raw ach re d a k c y jn y c h podczas jego dość częstych w y ja z ­ dów. W redak cji by ł ceniony jako u ta le n to w an y p u b licy sta i czołowy działacz k o m u nistyczn y w śród Polonii w iedeńskiej. D ar w y m ow y i p rze ­ k o n yw an ia u łatw ia ł m u naw iązyw anie k o n ta k tu z ludźm i. Ja k o polonista z w y kształcenia i pedagog z zaw odu m iał po tem u duże predyspozycje.

W w iedeńskim „Świcie” , gdzie p rzeb yw ałem tylko k ilk a m iesięcy, nie m iałem dostatecznej okazji, aby bliżej zaznajom ić się z Dłuskim . Stało się to dopiero w lata ch późniejszych w e Lw owie, gdy zrządzeniem losu, a właściwiej m ówiąc, kiero w n ictw a p arty jn eg o , spotykaliśm y się. codziennie przy p ra c y d bardzo często poza pracą. N ow y re d a k to r n a ­ czelny legalnie w ydaw nego tam w 1921 r. tygodnika „ S p raw a R obot­ nicza” , do którego i ja m iałem p rzy dział p a rty jn y , nie m usiał „wciągać się” do tej funkcji, doskonale bow iem orientow ał się w sy tu acji m iejsco­ w ej, gdy jeszcze przeb yw ał w W iedniu, w spó łp racując po zam knięciu „ Ś w itu ” z w iedeńską ek spo zy tu rą p a rtii w schodniogalicyjskiej, a n a w e t wchodząc później w skład tej ekspozytury.

We Lw owie D łuski p rzeb y w ał nielegalnie i m iał dowód osobisty n a jakieś in n e nazwisko, chyba Ram ek. Zgolił też sw ą pyszną czarną brodę i zm ienił sposób u b ieran ia się, aby nie p rzypom inać w iedeńskiego D łu­ skiego. Prócz tow arzyszy ze ścisłego kiero w n ictw a p artii, rów nież p rze ­ b yw ający ch w e Lw owie nielegalnie, nie znał w m ieście p raw ie nikogo, bo wcześniej nig dy ta m dłużej n ie mieszkał. W szystko to spraw iło, że w ty c h now ych dla siebie w a ru n k a c h sta ł się m niej oficjalny, bardziej koleżeński. Prowadiząc rozm ow y n a różne te m a ty w ałęsaliśm y się często po mieście, zwłaszcza w pierw szych tygodniach jego pobytu, gdy nie m iał jeszcze stałego m ieszkania. Był pod uro k iem s ta ry c h uliczek Lw ow a i sp raw iał w rażenie, że z n ajd u je się w stanie euforii pod w pływ em zu­ pełnie now ych okoliczności życiowych.

Pew nego razu, późnym w ieczorem , gdy odprow adzałem go do jakichś tow arzyszy n a nocleg, zachciało m u się koniecznie odbyć p rzejażdżk ę fiakrem . K iedy indziej na spacerze, gdy rozm ow a zeszła na to ry li­ terackie, począł recytow ać M ickiewicza, a następnie Heinego — po pol­ sku. Na m oje p y tan ie o au to rstw o tłum aczeń długo nie odpow iadał, aż w reszcie w yznał, że te w iersze sam przełożył, dodając: „nie m ów o ty m jed n a k nikom u, proszę cię...” D ochow ałem tu tej tajem n icy poprzez w szystkie dziesięciolecia naszej znajomości.

U m iłow anie poezji i lite r a tu r y pięknej w ogóle było i pozostało do końca życia jedn ą z ch ara k te ry sty c z n y c h cech bogatej osobowości O stapa. •Cytował poetów nie ty lk o p ry w a tn ie , ale nierzadko też n a u ż y te k p u ­

bliczny, w przem ów ieniach i replikach.

Podczas krótkotrw ałego po by tu na w olnej stopie w 1921 r. — z po­ w odu „w sypy” na słynnej k o n feren cji p a rty jn e j w zabudow aniach k a ­ te d ry św. J u r a we Lw owie ·— O stap sta ra ł się poznać ja k najw ięcej

(8)

W I E D E Ń S K I „ S W I T ” 105

ludzi i przeciągnąć ich n a swą stronę, sposobiąc się w ten sposób do odegrania roli m ediatora w p a rtii ro zd a rte j w te d y sprzecznym i poglą­ dam i i organizacyjnie rozbitej. W ypow iadał się on — pow iedzm y sk ró ­ towo — n a rzecz organizacyjnej autonom ii p a rtii w schodniogalicyjskiej w ram a ch K P R P oraz za uw zględnieniem jej odrębności narodow ościo­ w ej, co powinno było, jego zdaniem , znaleźć w y ra z w haśle: „niech żyje w schodm ogalicyjska re p u b lik a ra d !” A rg u m e n ty jego sprow adzały się do tego, że poniew aż sta tu s G alicji w schodniej, zam ieszkałej przez w ię k ­ szość u k raińsk ą, nie został jeszcze ostatecznie określony przez pow ojen­ ną R adę A m basadorów , nie m ożna było przesądzać o jej decyzji z góry, w ysuw ając jako hasło jed yne — hasło Polskiej R epubliki Rad. Nie m oż­ n a też z drugiej strony, jak tego dom agali się niek tó rzy u k raiń sc y sece- sjoniści, odseparow yw ać kom u nistów w e w schodniej Galicji, zn ajd ującej się faktycznie pod ju ry sd y k c ją W arszaw y, od K P R P i od w spólnej w alki z ro botnikam i Polski pod jej kierow nictw em .

T rzeba powiedzieć, że a rg u m e n ty O stapa tra fia ły w te d y w ielu do przekonania. U płynęło jed n a k sporo jeszcze czasu, zanim i w K P R P , i w K P G W p rzy ję ły się słuszne poglądy w spraw ie narodow ej.

A by lepiej zorientow ać się w n a stro ja c h różnych środow isk m iejsco­ wego społeczeństw a Dłuski, nie zw ażając n a dekonspirację, odbył sp o tk a­ nie z jed n y m z red ak to ró w „D ziennika Ludow ego” , miejscowego organu PPS, B ronisław em Skalakiem , którego znał jeszcze z ław y szkolnej. Z a­ chow yw ał się też często niezbyt ostrożnie. A oto c h a ra k te ry sty c z n y szczegół: pew nego dnia, odbierając w raz ze m n ą gazety w biurze d zien­ ników, spotkał ta m znanego sobie tow arzysza. Z ro ztarg n ien ia czy też celowo, u leg ając k o n spiracyjnem u odruchow i, nie p rzy w ita ł się z nim . P o chw ili jed n ak , gdy uszliśm y już kilkanaście kroków , szybko zawrócił, aby uścisnąć m u rękę. „M ógłby się obrazić” — pow iedział po powrocie.

M iałem w k ró tce okazję obserw ow ać zachow anie się O stapa na p o ­ siedzeniu p a rty jn e j kom órki kolejarskiej. P rzem aw iał płynnie, dobiera­ jąc słów ja k n ajprostszych, głosem w y raźn y m , spokojnym , w zb u d zają­ cym zaufanie. Toteż na zebraniu, gdzie m ożna się było spodziewać b u rzli­ w ej dysku sji w zw iązku z u trz y m u ją c y m i się różnicam i politycznym i, zapanow ała po ty m w y stąp ien iu inna, spokojna atm osfera. I znow u n a ­ su w a się tu skojarzenie zw iązane z pedagogicznym w ykształceniem O sta­ pa, k tó re n ieraz było m u pom ocne w w y k o n y w an iu zadań p a rty jn y c h .

W róćm y jed n a k do spraw „Ś w itu” .

Obok arty k u łó w J o te rk i i Dłuskiego spotykało się n iekiedy n a łam ach pism a m ate ria ły podpisyw ane nazw iskiem W itold Orlicz. B ył to pseudo­ nim Rom ana Wolskiego, jednego z członków zespołu redakcyjnego. Ten absolw ent dwóch fak u ltetó w u n iw e rsy te tu w iedeńskiego m iał w y rob io­ ne i b arw n e pióro, k tó re zasilało też i inn e czasopisma kom unistyczne w y d aw ane w W iedniu. W zw iązku z ty m p rzy po m inam sobie n a stę p u ją ­ ce w ydarzenie: w pierw szej połowie 1920 r. czasopismo M iędzynarodów ki

(9)

106 J Ó Z E F K O W A L C Z Y K

K om unistycznej dla południowo-wschodniej E uropy „K om m unism us” za­ m ieściło serię a rty k u łó w Orlicza (Wolskiego) polem izujących z książką O ttona B auera pt. B o lsze w izm czy socjaldemokracja. Pierw sze d w a a r ­ ty k u ły pod zaczepnym ty tu łe m Socjaldem okracja p rzeciw ko bolszewiz-

m o w i u kazały się w n u m era ch 24— 26 tego p e rio d y k u i w zbudziły za­

in teresow anie Czytelników. Pozostaw ał jeszcze do napisania trzeci, k o ń ­ cowy.

T ym czasem w yp adk i ro zw ijały się szybko, fro n t w o jn y p rzesu nął się do granic G alicji W schodniej i w krótce W olski znikł z W iednia. Różnie i często złośliwie kom entow ano w red a k c ji te n jego n a g ły w yjazd, p ra w ­ dopodobnie do Lw owa, ale fak tem było, że nie pozostawił dla „K om m u- n ism u sa” ostatniego a rty k u łu d ru k o w an ej tam serii. Po p ew ny m czasie red a k c ja czasopisma, chcąc w y b rn ą ć z kłopotliw ej sy tu acji, zam ieściła a rty k u ł innego autora, p ow iadam iając czytelników, że Or licz w zw iązku z w ydarzeniam i politycznym i m usiał nagle opuścić k ra j. Myślę, że od­ powiadało to praw dzie i Orlicz-W olski rzeczywiście zm uszony by ł w ted y w y jech ać z W iednia, praw dopodobnie w jak iejś poufnej m isji p a rty jn e j. Czasy b y ły gorące, w w ielu spraw ach obow iązyw ała ścisła tajem n ica i nie bardzo liczono się z tym , że mogło to niek iedy ściągnąć n a czyjąś głowę niezasłużone gromy.

Zawsze nienagannie u b ran y , o m an ierach dobrze w ychow anego in te ­ ligenta, odbijał od ówczesnego tła i tem u chyba trzeba też przypisać uszczypliw e czasem u w agi czynione n a jego tem at. N ik t nie m ógł m u jedn ak odmówić n ieprzeciętnych zdolności publicystycznych. Po po w ro ­ cie do W iednia nie pracow ał już W olski w „Świcie” , zresztą pismo to chyba ju ż w ted y nie wychodziło. W ciągu w ielu n a stęp n ych la t zajm o­ w a ł odpo-wiedzialne stan ow iska w w iedeńskich in sty tu cja ch radzieckich, a w r. 1927 w y je c h ał do M oskwy, gdzie po p ew n ym czasie przeszedł do p racy naukow ej. O dw iedzałem go niekiedy, gdy przyjeżdżałem tam w la­ tach trzydziestych. Przez dłuższy o kres pełnił fu n k cję se k re tarz a n a u k o ­ wego W ydziału P ra w a A kadem ii N auk, a jego a rty k u ły n a tem a ty praw nicze zaczęły się pojaw iać w najpow ażniejszych pism ach radziec­ kich, m. in. w „ P raw d zie” . W olski odnalazł najw łaściw szą dla siebie dziedzinę pracy, odpow iadającą jego w ykształceniu i tem peram en to w i. N iestety rok 1937 położył k res tej i -wszelkiej innej jego działalności.

J e d n y m z członków zespołu redak cyjneg o „Ś w itu ” był S tefan K on or- ski, praw nik i syn p ra w n ik a łódzkiego, b r a t zm arłego niedaw no znanego uczonego — neurofizjologa prof. Jerzego Konorskiego. Będąc podówczas stu d e n te m u n iw e rsy te tu w iedeńskiego w łączył się do p racy re d a k c y jn e j, pełniąc bodajże fu nk cję se k re tarz a redakcji. Z pow odu szczupłości zespo­ łu redak cy jneg o w szelkie podziały p racy i fu n k cji m iały c h a ra k te r w ielce um ow ny. Na Stefanie K onorskim spoczyw ała lw ia część rob ót w y k o n y ­ w a n y c h przy piśm ie bezpośrednio w d ru k arn i; początkowo na T abo r- strasse, a następnie zaś od n u m e ru 10, kolejno na N eubaugasse i

(10)

Gani-W I E D E Ń S K I „ S Gani-W I T ” 107

siusgasse. Te dwie ostatnie należały do bardziej now oczesnych wówczas zakładów d ru k a rsk ic h i b y ły nieźle zaopatrzone w k o m p lety czcionek polskich. N iekiedy też K onorski pisyw ał znacząc swe a rty k u ły lite r a ­ m i SK. Nie wiem , czy w y trw a ł n a sw ym p o ste ru n k u do końca, k iedy „S w it” p rze stał wychodzić, sam bowiem wcześniej opuściłem Wiedeń:

Dorywczo w spółpracow ało z pism em w iele osób. W poszczególnych n u m era ch znaleźć m ożna n otatki, a rty k u ły i k o re sp o n d e n c je ,, m. in. zm arłego niedaw no F ranciszka Łęczyckiego, k tó ry podpisyw ał się lite ­ ram i M-i (jeden z jego pseudonim ów b r z m ia ł, M ańkowski) i w początko­ w y ch m iesiącach należał do „żelaznej g w ard ii” red ak to ró w tego tygo d­ nika; G erm an in a (Deutschera) inform ującego o rozw oju w ypadków na- teren ie Galicji wschodniej,; L. Domskiego (H. S. Kam ieńskiego) zasila­ jącego' pismo b łyskotliw ą p u b licystyką n a te m a ty krajow e; zniem cza- łego Ślązaka S. Szym ończyka, podpisującego się litera m i St. Sz.; W. Mie- czyńskiego (najpraw dopodobniej pseudonim M. B rońskiego-W arszaw skie- go), przebyw ającego w 1920 r. w W iedniu i dość często pisującego do pism a, a n a w e t J u lia n a M archlew skiego.

Do partero w eg o m ieszkania p rzy L erchengasse 13, gdzie prócz „Św i­ t u ” rozlokow ała się także red a k c ja w ęgierskiego czasopisma e m ig rac y j­ nego „ P ro le ta r”, zaglądali niekiedy w y b itn i w ow ym czasie przyw ódcy ru c h u kom unistycznego. T am po ra z pierw szy m iałem sposobność spo­ tkać przeby w ający ch n a em igracji w A u strii wodzów rew o lu c ji w ę g ie r­ skiej Belę K una, Jenö L andlera, G yörgy L ukâcsa, Belę Szanto. Tam ta k ­ że zetk n ąłem się z G e rh a rd e m Eislerem , z m a rły m p rzed kilkom a, la ty działaczem SED, a podówczas re d a k to re m czasopisma „K om m un ism u s” , oraz z jego siostrą R u th Fischer, znan ą później ze sw ych trockistow skich w y stąp ień w różnych k raja ch . Często rów nież odw iedzali lokal red ak cji działacze p a rtii a u striackiej różnego szczebla lu b roboeiarskiej Polonii w iedeńskiej, jak np. J a re k , Süssel i inni.

* *

Począw szy od w iosny 1920 r. „ S w it” wzm ógł k am p an ię przeciw ko w ojnie polsko-radzieckiej, zam ieszczając więcej m ate ria łu n a św ie tla ją ­ cego rozw ój sy tu acji n a froncie. Dużo uw ag i udzielał spraw om w e w n ętrz ­ n y m Polski i Rosji Radzieckiej. W ty m czasie począł także posługiw ać się w izu alny m i środkam i w yrazu . I ta k np. w num erze 21 pojaw ił się na czołowym m iejscu ry su n e k pt. „Na froncie p rac y ” , p rzed staw iający czerw onoarm istę z przew ieszonym przez plecy k a ra b in em prow adzącego pług.

W net w łączył się „ S w it” do a kcji propagandow ej zw iązanej z p rz y ­ gotowaniam i do drugiego K ongresu M iędzynarodów ki K om unistycznej, k tó ry m iał odegrać pow ażną ro lę w procesie u m acn ian ia ideow

(11)

o-organi-108 J Ó Z E F K O W A L C Z Y K

zacyjny ch podstaw ru c h u kom unistycznego. W zw iązku z ty m p ubliko­ w ano więcej inform acji o ru c h u m iędzynarodow ym — częściej ukazy-^ w ała się biblioteczka „ Ś w itu ”. W ram a ch tej biblioteczki w yszła w tedy po polsku w ażna p raca J. B. M archlew skiego pt. K om u n iści a w ie js k i

lud roboczy. W p rzededniu samego kongresu w y d ru k o w an e zostało w n u ­

m erze 27 z 9 lipca pism o pow italne redakcji, w y słan e zapew ne z in ic ja ­ ty w y am bitnego re d a k to ra naczelnego. P rzy taczam te n c h a ra k te ry sty c z ­ n y te k st w całości:

„Do K ongresu M iędzynarodów ki w Moskwie

W im ieniu red ak cji »Świtu« i w iedeńskiej g ru p y K om unistycznej P a r ­ tii Robotniczej Polski przesy łam y II kongresow i K om unistycznej Mię­ dzynarodów ki w Moskwie b rate rsk ie kom unistyczne pozdrow ienie. P ro ­ le ta ria t Polski za granicą stoi zdecydow anie w szeregach walczącego, r e ­ w olucyjnego p ro le taria tu , zwalcza służalczą politykę b urżu azji polskiej i P P S wobec k a p ita łu koalicji i ich zbrodniczą w ojnę z b ra tn im p ro le ta ­ ria tem Sowieckiej Rosji. W ierzym y, iż bliską jest chw ila stw orzenia w spólnego fro n tu rew olucji p ro le ta ria tu Polski i Rosji, o k tó ry rozbiją się raz n a zawsze wszelkie zakusy m iędzynarodow ego kapitału.

R edakcja »Świtu«

W iedeńska G ru p a K om unistycznej P a rtii Robotniczej P o lsk i”

Z w róćm y uw agę n a podpis, w k tó ry m bodajże po raz pierw szy fig u ­ ro w ała „w iedeńska ■ g ru p a ” K PR P.

Uczucia i m yśli z a w arte w sam y m liście b y ły znam ienne d la całej działalności zespołu redakcyjnego, przekonanego o bliskim zwycięstwie rew olucji w Europie. Pod ty m k ą te m w idzenia pisano a rty k u ły i g ru ­ powano inform acje w s ta ły c h ru b ry k a c h pism a: „Z życia III M iędzyna­ ro dó w k i” , „Z ru c h u rew olucyjneg o w Polsce” i innych.

N u m er z 13 sierpnia przyniósł w ielką n o w inę w postaci p rz e d ru k u a rty k u łu z w arszaw skiej „Jedności C hłopskiej” pt. Ugoda c zy w alka pióra Tomasza Chłopskiego. Był to p rz e jrz y sty pseudonim ówczesnego posła n a S ejm Tom asza Dąbala, k tó ry opow iedział się za w alk ą rew o ­ lu cy jn ą i m ężnie w y stąp ił przeciw ko w ojn ie antysow ieekiej. P och w aln y k o m en ta rz J. K rasnego pt. Tom asz Dąbal· w y jaśn iał czytelnikow i tło tego niecodziennego w ydarzenia. K ra sn y b y ł jed n ak niezadowolony, że w organie au striack ich kom unistów „Rote F a h n e ” pomieszczono z tego powodu a rty k u ł pt. P olski L iebknecht. D oceniając wagę tego k ro k u uznał jed n ak tę analogię za p rzesad ną i dał tem u w y ra z w sw ym ko ­ m entarzu,

W ty m sam ym n u m erze „ Ś w itu ” podana została wiadomość o u k a ­ zaniu się trzech now ych pozycji' jego biblioteczki, k tó ry c h tre ść jak n a j­ ściślej zw iązana była z podstaw ow ym k ieru n k iem d ziałania pisma. Oto ty tu ły : Co to jest władza radziecka i jak ją n a leży organizować?, Rosja

(12)

W I E D E Ń S K I „ S W I T ” 109

S o w iecka o wojnie z Polską, Program K o m u n is ty c z n e j Partii Rosji (bol­ szew ików )i. W n a stę p n y m num erze pomieszczono ogłoszenie o jeszcze

dwóch broszurach w języku polskim, k tó re w yszły poza tą serią: Rosja

Sow iecka a Polska b u rżu a zy jn a oraz b roszu ra 'dla m łodzieży pod ty tu łe m C z y m jest K o m u n isty czn a M ięd zynarodów ka M łodzieży i do czego dąży?

Ta ostatnia broszura, w y d an a przez w iedeński s e k re ta ria t K o m u n i­ stycznej M iędzynarodów ki M łodzieżowej, ukazała, się pod firm ą K o m u ­ n istycznej O rganizacji M łodzieży Galicji W schodniej. B rzm iało to nieco dziw acznie, gdyż istniejące wów czas w Galicji w schodniej luźne g ru p y m łodzieży kom unistycznej ta k ą nazw ą się nie posługiw ały. Sk ąd więc ona się wzięła? Otóż w początkow ej fazie d r u k u nazw a ta brzm iała znacz­ nie gorzej (P a rtia M łodzieży K om unistycznej), a co więcej b y ła sprzeczna z zasadam i obow iązującym i w ru c h u kom unistycznym . N ie pa m ię ta m już, kto k o n k retn ie w p ad ł n a ten „o ry g in aln y ” pom ysł, ale gdy dow ie­ dział się o ty m K rasny, g ru b y m ołówkiem re d a k to rsk im w y k re ślił w k o ­ rekcie słowo „ p a rtia ” , zastępując je słow em „organizacja” . Było ono w k ażd y m razie znacznie bliższe nazw ie „zw iązek” , k tó ra w k ró tce weszła w użycie. „

W „Świcie” zogniskowało się w ty c h gorących m iesiącach w iele róż­ n y c h poczynań organ izacyjnych i propagandow ych. Do W iednia przy b y ł w ty m czasie z zam iarem pow rotu do k r a ju ekspulsow any ze Stanów Z jednoczonych k o m u n ista nazw iskiem S e w ru k i K ra sn y bardzo go sobie upod o bał jako pom ocnika do różnych prac, nie u w ażając nigdy, że m a tego za wiele. K ilk ak ro tn ie w ysyłał go do pobliskich k rajó w , zlecając m u różne zadania propagandow e. Jednocześnie pod k ierow n ictw em K ra s ­ nego począł wychodzić — początkowo w W iedniu, a następnie w B erli­ nie — b iu le ty n in fo rm a c y jn y w językach niem ieckim i bodajże f ra n ­ cuskim pt. „K orespondencja P o lsk a ”, M iał on dostarczać wiadom ości i k o m en ta rz y o w ydarzeniach w Polsce i n a froncie w o jn y an ty ra d zie c ­ kiej. Z ogłoszenia w „Świcie” z 8 października w ynikało, że od chw ili założenia „K orespondencji P o lsk iej” w dniu 1 sierpnia, poszło ju ż w św iat 17 num erów . Nie mogę powiedzieć dokładnie, k ied y p rzestała wychodzić, n ie sądzę jednak, ab y jej żyw ot m ógł trw ać dłużej, niż istn iał sam „ S w it” . Z tegoż n u m e ru m ożna się było dowiedzieć o u k azan iu się w d ru k u polskiego przek ład u przem ów ienia Lenina, wygłoszonego n a II kongresie M iędzynarodów ki K om unistycznej. B roszura ta stanow iła dw u n astą i ostatn ią pozycję biblioteczki „ Ś w itu ” . J u ż znacznie w cześniej, bo jak o p iątą pozycję, opublikow ała ta biblioteczka życiorys Lenina, anonim owego autora. N apisał te n życiorys O stap Dłuski, k tó ry niedługo przed śm iercią sam m i o ty m powiedział, zaznaczając z odcieniem dum y, że była to wówczas pierw sza w języku polskim b roszu ra biograficzna o Leninie.

R ozszerzająca się działalność polskiego tygodnika kom unistycznego przyciągała coraz bardziej uw agę w ładz i skłaniała a g e n tu ry w y w iad u

(13)

110 J Ó Z E F K O W A L C Z Y K

polskiego za granicą do podejm ow ania rozlicznych prób in filtra c ji .pol­ skich in sty tu cji rew o lu c y jn y ch w W iedniu. Nie mogło to w końcu pozo­ stać nie zauważone. I oto 24 października pod nagłów kiem Baczność po­ jaw iło się w „Św icie” ostrzeżenie: „Robotnicy polscy w W iedniu! Od pew nego czasu szpicle rząd u polskiego usilniej zaczęli pracow ać w W ie­ dniu. Robotnicy pow inni sam i zorganizow ać k o n tro lę n ad szpiclam i, szcze­ gólniej w stow arzyszeniach w iedeńskich. W szelkie wiadom ości o szpic­ lach polskich należy przesyłać do redak cji »Św itu«”.

A larm te n był w pełni uzasadniony okolicznościami aresztow ania przy wjeździe do Polski, n a k ilk a tygodni przedtem , osób p rzy b y ły c h z W ie­ dnia, w śród k tó ry c h i ja się znajdow ałem . W ydarzenie to pomogło „Św i­ tow i” w zdem askow aniu agen ta defensyw y, k tó ry udając sy m p a ty k a za­ czął często naw iedzać lokal redakcji.

K olportaż „ Ś w itu ” n a teren ie Polski, d okonyw any w dużej części w drodze przesyłek pocztow ych, rozm aicie m askow anych, podlegał coraz większym ograniczeniom . Z początkiem października m ożna było p rz e ­ czytać w piśm ie n o tatk ę, z k tó rej w ynikało, że „Ś w it” został przez Mi­ n isterstw o Poczt i T elegrafów w W arszaw ie o b jęty zakazem przyw ozu do Polski. Nie był to zapew ne p ierw szy tego ro d za ju zakaz. Pism o w róż­ ny sposób próbow ało przeciw działać w zm agającym się szykanom . A by u łatw ić p rze m y t do k r a ju rozpoczęto m iędzy in ny m i d ru k ow an ie n a ­ kładów na papierze bibułkow ym .

W ko lejny ch n u m era ch „ Ś w itu ” o d n a jd u je m y inform acje o w y d a rz e ­ niach, k tó re n iew ątp liw ie w p ły n ę ły n a losy pism a. Z w ezw ania red akcji, zamieszczonego w pod w ó jn ym n um erze z 7 listopada, m ożna się było dowiedzieć o konferencji, k tó ra pow ołała do życia K om unistyczną P a r ­ tię Górnego Śląska. „Z uczuciem głębokiego zadowolenia — pisał »Świt« — czytaliśm y spraw ozdanie z Waszej konferencji. P o zd raw iam y nasz b r a t­ ni organ »Czerwony S ztandar« i o fia ru je m y w szelką pomoc w zakresie wzajem nego inform ow ania się” . Pom oc b ratn iem u organow i nie m iała ograniczyć się tylko do w zajem nej inform acji. Do p ra c y n a G órnym Śląsku sk ierow any został Józef K ra sn y i w zw iązku z ty m zm uszony był opuścić W iedeń. Jego Uwagi nad sytuacją m iędzyn aro do w ą, zam iesz­ czone w „Świcie” pod koniec listopada, stały się ja k b y pożegnalnym a rty k u łe m daw nego re d a k to ra naczelnego. F u n k c ja ta p rzy p ad ła te ra z znowu D łuskiem u.

N astały ostatnie m iesiące istnienia pism a wiedeńskiego. K ilk ak ro tn ie jeszcze skom entow ało ono na sw ych łam ach zawieszenie broni i p e r tr a k ­ tac je pokojow e m iędzy P olską a R osją Radziecką. Serdecznie pow itało trzecią rocznicę R ew olucji Październikow ej, w zyw ając robotników do różnych akcji i obchodów. Zdążyło napiętnow ać piórem O stapa Dłuskiego areszt posła Tom asza Dąbala. Z ko lu m n pism a jeszcze przem ów ił jeden z nestorów polskiego ru c h u rew olucyjnego, J u lia n M archlew ski, głosząc pokój m iędzy Polską a Sow ietam i, o k tó rego urzeczy w istn ien ie długo

(14)

W I E D E Ń S K I „ S W I T ” 111

sam zabiegał, prow adząc znane rozm ow y z w ysłann ik am i rządu polskiego. N u m e r podw ójny 50— 51 (80— 81) z końca g ru d n ia był o sta tn im n u ­ m erem rocznika, z k tó ry m zapoznałem się w Bibliotece N arodow ej w W iedniu. Na stronie piątej tego n u m eru re d a k c ja zam ieściła apel do czytelników i przyjaciół o przyjście z pom ocą p ism u w zw iązku z podro­ żeniem kosztów d ru k u o 40%. R edakcja ponaglała: „Do dzieła! Dalsze losy pism a sk ład am y w W asze’ ręce tow arzysze!”

Udało się jedn ak zmobilizować środki i zabezpieczyć dalsze u k a z y ­ w anie się pism a, bo oto 9 stycznia 1921 r. w yszedł n u m e r 1(82). Po dw óch tygodniach u k azał się n a stęp ny , noszący n u m era cję 3/4. Na o sta t­ niej stro m e w idniało sprostow anie, że poprzedni n u m e r jako podw ójny pow inien był posiadać n u m era cję 1-—2 (82— 83).

Styczniow e n u m e ry -— dw a podw ójne i . jed e n p ojedynczy — odna­ lazłem w Bibliotece U niw ersyteckiej w W arszaw ie, k tó ra jest w posia­ daniu niepełnego ko m pletu „ Ś w itu ” . N ad nagłów kam i w styczniu 1921 r. widniało nadal hasło: „Niech żyje Polska R epublika R a d ” . Częściej spo­ ty k am y w ty c h n u m e ra c h w ezw ania do solidarności robotniczej w p ro ­ w adzonych akcjach i do energicznych zbiórek na fu nd usz prasow y. „To­ w arzysze, popierajcie fu n d u sz p rasow y »Św itu«” — w zyw ały hasła na szerokość całej kolum ny.

W nu m erze 3/4 z 23 stycznia 1921 r. pojaw iło się w ezw anie w postaci większej w staw ki: „Robotniku! »Swit« je s t Tw oim pism em. »Swit« służy T w ojej spraw ie, je s t b ro nią w w alce z kapitałem . Dlatego jest tw y m obowiązkiem popierać Tw oje pismoj...] W y rzućm y z domów naszych pis­ m a b u rżuazy jn e, k le ry k a ln e i socjalpatriotyczne i c z y ta jm y »Swit«, ty ­ godnik poświęcony spraw ie ro b otn iczej”.

Stopniow o k u rcz y się w n u m era ch ilość p u b licy styk i w łasnej, p o ja ­ w ia się w nich po k ilk a pozycji p isan ych przez samego re d a k to ra naczel­ nego, zwiększa się liczba p rzed ru k ó w z p rasy zagranicznej i k rajo w ej. N u m er 5/85 z 30 stycznia 1921 r. przyniósł m ate ria ł p rze d ru k o w a n y z no­ w ego legalnego w yd aw n ictw a rew olucyjnego, w arszaw skiej „M yśli Ro­ botniczej”.

Ten 5-ty, czterostronicow y n u m e r „ Ś w itu ” był najw idoczniej osta t­ nim n u m ere m tego czasopisma, jakkolw iek nie zaw iera żadnej w zm ianki, żadnego słowa pożegnalnego do czytelników.

Co stało się bezpośrednią przyczy ną ta k nagłego zaw ieszenia w y d a w ­ nictw a? Nie rozporządzam y danym i, k tó re pozw alałyby n a jednoznaczną odpowiedź n a to pytanie. W zrost kosztów d ru k u w y w a rł niew ątpliw ie p e ­ w ien w pływ n a p rze rw a n ie przez „ S w it” działalności, jedn akże głów nym i n ajisto tn iejszy m powodem , k tó ry tu zaw ażył, b yły zm iany w sy tu acji politycznej. W now ych w aru n k ach , jak ie zaczęły się rysow ać w Polsce po p rzerw an iu działań w o jenn ych w październiku 1920 r., w klim acie pew ­ nej, k ró tk o trw a łe j, ja k się zresztą okazało, liberalizacji stosunków w e­ w n ę trz n y c h w k ra ju , pojaw ienia się możliwości legalnego w y d aw an ia li­

(15)

112 J Ó Z E F K O W A L C Z Y K

te r a tu r y rew olucyjnej i p ow stania „Czerwonego S z ta n d a ru ” n a G órnym Ś ląsku — dalsze u trz y m y w a n ie niskonakładow ego tygodnika w W ied­ niu okazało się najw idoczniej niecelowe; zarów no z p u n k tu w idzenia po­ litycznego, jak i kadrow o-finansow ego. N adal zm niejszał się także jego zasięg oddziaływ ania n a sk u te k rosnących trud no ści kolportażow ych.

„S w it” przestał wychodzić, aby ustąpić m iejsca in n y m w y d a w n ic t­ wom , bardziej dostosow anym do now ych możliwości i potrzeb p ro p ag an ­ d y p a rty jn e j.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na chwilę obecną, mogę zapewnić, że udział w obozie i poprzedzającym obóz szkoleniu będzie równoznaczny z zaliczeniem 30 godzin praktyk zawodowych, a więc

wkrótce traugutt, mianowany generałem, z rozkazu rządu narodowego udał się do Paryża, aby zabiegać o pomoc w tamtejszych kołach emigracyjnych i politycznych, ocze-

W pierwszą rocznicę protestu robotników lubelskich.. TO BYŁO

Con tale presupposto il neostoricismo, dallo studio della letteratura, ben presto è passato agli studi biblici, prima come un interessante esperimento, piuttosto isolato, poi come

17) jeżeli zmiana albo rezygnacja z podwykonawcy dotyczy podmiotu, na którego zasoby Wykonawca powoływał się, na zasadach określonych w art. 1 PZP w celu wykazania spełniania

W latach 2001-2002 jako wiceprzewodniczący Zarządu Od- działu Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa w Kielcach bardzo aktywnie działał w Komitecie Organizacyj-

Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 23 lutego 2007 roku – Regulamin urzędowania sądów powszechnych okre- śla, że w sądach apelacyjnych i okręgowych do

M iłosierny Bóg Biblii je st tym, który odznacza się m atczyną m iłością, głębokim zaangażow aniem się serca... L ituje się nad tymi, którzy przyjm ują Je ­