• Nie Znaleziono Wyników

Stosunek Słowackiego do Mickiewicza : (od "Dumy ukraińskiej" do "Lambra")

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stosunek Słowackiego do Mickiewicza : (od "Dumy ukraińskiej" do "Lambra")"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Manfred Kridl

Stosunek Słowackiego do

Mickiewicza : (od "Dumy ukraińskiej"

do "Lambra")

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 19/1/4, 29-63

(2)

S to su n e k S łow ackiego do M ickiew icza.

(Od „Dumy ukraińskiej* do „Lambra“) . ^

I.

Dzieciństwo i młodość obu poetów.

Jeżeli Mickiewicz i Słowacki przynieśli już z sobą na św iat zasadniczo odrębne organizacje psychiczne, — to ich otoczenie w dzieciństwie i wychowanie pogłębiły jeszcze bardziej tę od­ rębność.

Mickiewicz wzrasta i wychowuje się w warunkach zdrowych, norm alnych, moźnaby nawet rzec przeciętnych. Takie warunki bowiem stwarzało życie na wsi, wśród szlachty, mało różniącej się trybem życia od ludu wiejskiego, wśród ludzi przeciętnych, a zacnych i poczciwych. Dusza wchłaniała w siebie wrażenia proste, niezłożone — kształtowała się po części na wzór swego otoczenia; więc wyrabiały się w niej zasadnicze, dodatnie jeg o cechy: przywiązanie do tradycji i do ггесгу ojczystych, zamiło­ wanie do życia wiejskiego, prosta, dobroduszna religijność. Drzemały zapewne w tej duszy niezwykłej inne też cechy i siły — musiały się w taki lub inny sposób czasami uzewnętrzniać — ale działo się to zawsze na tle i w ramach niejako tych dyspo- zycyj, które do duszy przenikały z atmosfery otoczenia.

Wraz z dojściem do wieku szkolnego i wstąpieniem do szkoły w Nowogródku rozszerza się zakres wrażeń i doświadczeń. Życie szkolne, towarzystwo rówieśników u Dominikanów rozwija instynkty towarzysko-społeczne, nauka w szkole i wpływ wycho­ wawców pogłębia uczucia patrjotyczne i religijne. W m łodocianą duszę biją pierwsze ciosy nieszczęścia osobistego (śmierć ojca) — serce zaczyna bić tętnem serc współrodaków w okresie „wielkiej

h Rozprawa niniejsza jest częścią obszerniejszej pracy, omawiającej całość stosunków obu poetów.

(3)

wojny-“ i poznaje wcześnie, czem jest entuzjazm patrjotyczny i czem rozpacz, płynąca z zawiedzionych nadziei narodu. G łębo­

kie i silne przejścia uczuciowe przeorywują grunt pod przyszłe b u jne i bogate życie duszy.

W otoczeniu i wychowaniu Słowackiego przeważają ele­ m enty wprost przeciwne : oto ojciec jego, człowiek znacznej kul­ tu ry umysłowej, przytem nerwowy, zgryźliwy, drażliwy, stroniący o d ludzi — oto matka, kobieta o silnej, w sentym entalizm prze­ chodzącej uczuciowości, kapryśna, fantastyczna, trochę histeryczna. Atmosfera, którą wchłania w siebie m łodociana dusza Słowa­ ckiego, to życie miejskie, niehygieniczne, szybciej rozwijające

i szybciej degenerujące, atm osfera życia towarzyskiego i um ysło­

w ego, którego jednem z ognisk jest dom doktora Bécu. „Dzie­ cko o czarnych oczach“ przebywa ciągle w towarzystwie star­ szych, jest pieszczone i psute przez swoje otoczenie, portretow ane w postaci amorka, żyje w dobrobycie i beztrosce. Religijność je g o otoczenia jest dość niewyraźna, zapewne czysto formalna, patrjotyzm typu dra Bécu, Pelikana, Kukolnika i innych przyja­ ciół domu matki poety.

O życiu szkolnem Słowackiego prawie nic nie wiemy, a jeżeli mamy sądzić o niem na podstaw ie „Godziny m>śli“ — przedstawi się nam ono, w związku z przyjaźnią z Ludwikiem Szpitznaglem, jako zupełnie pozbawione tych elem entów i pod­ niet, które rozwijały i podnosiły duszę Mickiewicza. Brak żyćia koleżeńskiego, które rozwija instynkty społeczno-towarzyskie, uczy wcześnie życia w gromadzie, t. j. konieczności pewnego podporządkowywania się celom ogólnym, ograniczania swej sw o­ body, liczenia się z wolą innych, solidarności i wzajemnego wspierania się — a w miejsce tego egzaltow ana przyjaźń z m ło­ dzieńcem psychicznie skrzywionym, popełniającym sam obójstw o w sposób niespodziany i niezwykły, brak bodźców narodowych i społecznych (w „Godzinie m yśli“ niem a zupełnie wzmianki o tych sprawach), brak uczuć, łączących duszę dziecka w pewnej mierze przynajmniej z tem, co przepełnia duszę ogółu — a w miejsce tego anorm alna „m iłość“ do Ludwiki Śniadeckiej, marzenia o sławie pośmiertnej, zastanawianie się nad życiem przeszłem i przyszłem, szukanie w przyrodzie podniet i wrażeń egzotycznych, jak „woń wierzbami opłakanej w ody“ — lektura Sw edenborga wreszcie — oto przypuszczalne życie duchowe Słowackiego w okresie dzieciństwa, które niezatarte piętno po­ zostawia na całem przyszłem życiu.

Z tak zarysowanemi charakterami i usposobieniam i wstępują obaj młodzieńcy w okres studjów uniwersyteckich.

U Mickiewicza są to czasy szybkiego rozwoju wszystkich władz duchowych. Z pilnością i zapałem uprawiane studja uni­ wersyteckie, intensywna praca społeczna i narodowa u Filom a­ tów , gorąca, męska miłość do Maryli, rozwój stopniowy, wolny, ale trwały talentu poetyckiego — to są te zasadnicze elem enty ożycia duchowego Mickiewicza w tym okresie, w którym wrodzone

(4)

i w dzieciństwie przez życie i otoczenie kształcone pierwiastki duszy rozwijają się, dochodzą do rozkwitu i tworzą już silną, wyraźnie zarysowaną indywidualność.

I Słowacki szybko rozwija się w tym okresie swego życia, ale w innym kierunku. Studja prawnicze w uniwersytecie są dla niego rzeczą podrzędną, nie dają mu też ani w części tych bo ­ gatych zasobów umysłowych, jakie posiada Mickiewicz.

W łaściwe jego życie — to ciąg dalszy samotności, naj­ głębsze jego zainteresowanie — to ciąg dalszy marzeń i rojeń. M iejsce system atycznego i gruntow nego kształcenia się Mickie­ wicza — tu zastępuje obfita, różnorodna, ale też pozbawiona wszelkich znamion planowości lektura. Trzymanie się zdała od wszelkiego życia koleżeńskiego, od wszelkich prac społeczno- narodow ych jest również dalszym ciągiem dziecinnej niechęci do życia grom adnego oraz zamiłowania do samotności, gdzie m ożna stworzyć sobie własny świat, luźnie tylko i zewnętrznie związany z rzeczywistością, w tym świecie żyć, marzyć, spełniać wielkie czyny i doniosłe przedsięwzięcia, będąc pewnym, źe nikt tych marzeń nie zmąci, tego świata nie zburzy, tych „czynów“ nie skonfrontuje z rzeczywistością. Słowacki, zanim zaczął pisy­ wać utwory romantyczne, był już typowym romantykiem w ży­ ciu, ale romantykiem tego typu, który zniechęciwszy się do ży­ cia, odwraca się od niego i „pogardza“ niem, nie zaś tego, który „zniena widzi wszy“ stara się je przetworzyć i przekształcić.

Nic więc dziwnego, że o ile pierwociny twórczości Mickie­ wicza związane są z ruchem filomackim (okres wolterjanizmu jest krótki, ale i on pozostaje w związku z pracą w Towarzystwie), m ają więc pewne źródła życiowe i społeczne, o tyle pierwsze poezje Słowackiego są wypływem tego innego, nieziemskiego świata, w którym się pławi wyobraźnia m łodzieńca; wyobraźnia ta za słaba jeszcze i za mało samodzielna, by świat ten zaludnić własnemi tworami, wkłada weń postaci i sprawy, zaczerpnięte z lektury. Stąd przewaga elementów niesamodzielnych i sztu­ cznych w tych utworach.

Przy zestawieniu twórczości młodzieńczej obu poetów p a ­ miętać trzeba o tem, źe Mickiewicz jest starszy o 11 lat i w chwili, w której Słowacki zaczyna tworzyć, jest już autorem „Sonetów krym skich“. Nie można więc utworów Mickiewicza z tego okresu porównywać z próbkami Słowackiego i wyciągać z tego jakichś daleko idących wniosków. M ożna natom iast i trzeba zestawić ze sobą porównawczo dwa prawie jednakowe co do czasu okresy początkowej twórczości obu poetów, t. j. u Mickiewicza 6 pierwszych lat (1817— 1823), u Słowackiego zaś 5 lat (1826— 1831). Są to u obydwóch pierwiastkowe okresy tworzenia, rozpatrzenie więc ich pozwoli nam sprawiedliwie i objektywnie ocenić, czem jest ta twórczość dla samych p oe­ tów, t. j. jaka fizjognomia duchowa się z niej wyłania, oraz czem ona jest dla literatury polskiej, t. j. jaka jest jej wartość podmiotowa.

(5)

O t ó ż p r z y p o m i n a m y o g ó l n i e , ż e w p o w y ż e j o g r a n i c z o n y c h o k r e s a c h c z a s u M i c k i e w i c z j e s t a u t o r e m p r z e k ł a d ó w z V o l t a i r e ’a , p r o g r a m o w y c h w i e r s z y f i l o m a c k i c h , w i e r s z y k ó w o k o l i c z n o ś c i o ­ w y c h , z w i ą z a n y c h z ż y c i e m k o l e ź e ń s k i e m , u t w o r ó w p s e u d o - k l a - s y c z n y c h , n a w s k r ó ś „ l i t e r a c k i c h “ , s t o j ą c y c h j a k b y n a u b o c z u i m a j ą c y c h c h a r a k t e r ć w i c z e ń s t y l i s t y c z n y c h ( „ Z i m a m i e j s k a “ ,. „ K a r t o f l a “ ), — d a l e j c a ł e g o s z e r e g u z a s a d n i c z e j w a g i u t w o r ó w , , p o w s t a ł y c h p o m i ę d z y r o k i e m 1 8 1 9 a 1 8 2 3 , j a k : „ B a l l a d y i r o ­ m a n s e “ , „ G r a ż y n a “ , „ D z i a d y “ , „ O d a d o m ł o d o ś c i “ , „ c e g l a r z “ , „ H y m n “ , p r z e k ł a d y z S c h i l l e r a i B y r o n a i t. p . T w ó r c z o ś ć S ł o w a c k i e g o w o k r e s i e w i l e ń s k i m w y k a z u j e z a ­ l e d w i e k i l k a u t w o r ó w m n i e j s z e j w a g i ( „ D u m a u k r a i ń s k a “ , „ D o L . S z p i t z n a g l a “ , „ S o n e t y “ , „ S z a n f a r y “ , „ M a t k a d o s y n a “ ), o k r e s w a r s z a w s k i n a t o m i a s t p r z y n o s i : „ H u g o n a “ , „ M i n d o w ę “ , „ P i o s n k ę d z i e w c z y n y k o z a c k i e j “ , „ M n i c h a “ , „ B i e l e c k i e g o “ , „ M a r j ę S t u a r t “ , „ A r a b a “ , „ O d ę d o w o l n o ś c i “ , „ H y m n d o B o g a r o d z i c y “ , „ K u l i k “ , „ P i e ś ń l e g i o n u l i t e w s k i e g o “ i d w i e p i e ś n i „ Ż m i i “ . Z p o r ó w n a n i a t y c h o b u g r u p u t w o r ó w w y n i k a j a s n o , ż e M i c k i e w i c z w t a k i m s a m y m o k r e s i e c z a s u r o z w i j a s i ę s z y b c i e j , ż y j e i t w o r z y i n t e n s y w n i e j , w ś c i ś l e j s z y m z w i ą z k u z p r ą d a m i n u r t u j ą c e m i ż y c i e n a r o d o w e i l i t e r a c k i e . Z a s a d n i c z e p i e r w i a s t k i j e g o d u c h a j u ż w t y c h w c z e s n y c h u t w o r a c h p r z y c h o d z ą d o g ł o ­ s u : j e s t t o n a t u r a u c z u c i o w a , n a m i ę t n a , g ł ę b o k o i i n t e n s y w n i e ż y j ą c a , o b d a r z o n a w i e l k ą i n t u i c j ą ż y c i o w ą , p r z y t e m g ł ę b o k o m o ­ r a l n a i r e l i g i j n a . Z a d z i w i a b o g a c t w o i b u j n o ś ć t e j n a t u r y , p r z y o p a n o w a n i u s i ę , h a r m o n j i i z r ó w n o w a ż e n i u w ł a d z d u c h o w y c h ( n a r u s z e n i e t e j r ó w n o w a g i b y w a t y l k o c h w i l o w e ) ; o b o k t y c h c e c h w y s t ę p u j e c z a s a m i p o c z u c i e w ł a s n e j s i ł y , o d r ę b n o ś c i i w y ż ­ s z o ś c i n . p . w „ Ż e g l a r z u “ . Ż e d z i e ł a M i c k i e w i c z a , w y d a n e w t y m c z a s i e , m a j ą z n a c z e ­ n i e e p o k o w e d l a l i t e r a t u r y p o l s k i e j , ź e s t a n o w i ą n i e j a k o e t a p y j e j r o z w o j u , n a d t e m n i e p o t r z e b a s i ę s z e r z e j r o z w o d z i ć . S ą t o p o d w z g l ę d e m l i t e r a c k i m i a r t y s t y c z n y m r z e c z y p o d s t a w o w e ; o k r e ś l o n y w n i c h z o s t a j e j a s n o c h a r a k t e r o d r ę b n y i o r y g i n a l n y r o m a n t y z m u p o l s k i e g o , k t ó r y w p o j ę c i u j e g o t w ó r c y m i a ł b y ć p o z b a w i o n y c e c h w y b u j a ł o ś c i i p r z e s a d y , m i a ł o p r z e ć s i ę s i l n i e o p r z e s z ł o ś ć n a r o d o w ą , b y ć n i e j a k o d a l s z y m j e j c i ą g i e m , s h a r m o - n i z o w a ć i p o ł ą c z y ć w s o b i e e l e m e n t y l i t e r a c k i e k l a s y c z n e i r o ­ m a n t y c z n e i s t a ć s i ę t y m s p o s o b e m p r a w d z i w i e o d ż y w c z y m , p r a w d z i w i e t w ó r c z y m i b u d u j ą c y m , a z a r a z e m s w o j s k i m p r ą d e m . S ł o w a c k i r o z w i j a s i ę w o l n i e j . W j e g o u t w o r a c h o k r e s u m ł o ­ d z i e ń c z e g o z n a j d z i e m y w p r a w d z i e p e w n e z a s a d n i c z e i s t a ł e c e c h y j e g o d u c h a , j a k : r o z m i ł o w a n i e w s a m o t n o ś c i i w y n i e s i e n i e j e j d o g o d n o ś c i w y ż s z e g o s t a n u d u c h o w e g o , s u b t e l n a w r a ż l i w o ś ć a r t y s t y c z n a , p r a g n i e n i e s ł a w y j a k o h o ł d u , n a l e ż n e g o d l a c i e r p i e ń w e w n ę t r z n y c h i w y p ł y w a j ą c e j z n i c h t w ó r c z o ś c i , s k ł o n n o ś ć d o d r a m a t y z o w a n i a s w o i c h s y t u a c y j ż y c i o w y c h , w s z e l k i b r a k k l a s y ­ c y z m u w o r g a n i z a c j i a r t y s t y c z n e j , a l e p r a w i e w s z y s t k i e t e c e c h y u l e g n ą p ó ź n i e j r o z w o j o w i i z m i a n i e . S ł o w a c k i z o k r e s u 1 8 3 4 — 4 2

(6)

b ę d z i e b a r d z o r ó ż n y o d S ł o w a c k i e g o z l a t 1 8 2 6 — 1 8 3 2 , a w o k r e ­ s i e m i s t y c z n y m z m i e n i s i ę z a s a d n i c z o i z u p e ł n i e .

Przedm iotowa wartość jego produkcji literackiej doby wi- leńsko-warszawskiej jest — jak wiadomo — dość mała. W dzie­ jach twórczości Słowackiego ma znaczenie wielkie, ale w dziejach literatury polskiej jest właściwie tylko jednym z objawów (naj­ wybitniejszym co prawda) wpływu Byrona na poezję polską.

Dotychczasowe rozważania pozwalają nam już ustalić, że w zagadnieniu Słowacki a Mickiewicz mamy do czynienia z dwie­ ma różnemi z gruntu naturami, charakterami i organizacjami artystycznemi. Odm ienność ta spotęguje się w miarę duchow e­ go rozwoju Słowackiego, w miarę uświadomienia sobie przez niego własnej wartości i siły, oraz wytyczenia dróg twórczości. Jak długo będzie on bujał po krainach, stworzonych przez wła­ sną fantazję i przepełnionych różnolitemi wrażeniami i przeży­ ciami bogatej lektury, jak długo za zadanie swej twórczości uważać będzie tylko wypowiadanie tego rodzaju przeżyć i d o ­ świadczeń, przystrojonych w efektowne szaty pozy byronowskiej, tak długo stosunek obu poetów ograniczy się do odm ienności i różności: każdy z.nich będzie szedł własną drogą i własne re ­ alizował postulaty ideowe i artystyczne. Z chwilą jednak, w k tó ­ rej Słowacki zapragnie (a właściwie zostanie do tego wewnętrznie zmuszony) uczynić tworzywem swych dzieł sprawy i problem aty narodowe, wówczas z konieczności będzie się m usiał spotkać na jednem polu działania z Mickiewiczem. I wówczas odm ienność przejdzie z natury rzeczy w antagonizm i walkę J) .

Zanim to się stanie, ulegnie Słowacki, jak wielu innych, potężnej sile, bijącej z poezji Mickiewicza; ciekawe ślady tego wpływu znajdziemy w młodzieńczych jego utworach.

II.

Wpływ Mickiewicza na utwory młodzieńcze

Słowackiego.

Wśród wspominanej już kilkakrotnie obfitej lektury młodego Słowackiego, niepoślednie miejsce' zajm ują dzieła Mickiewicza. Jest on od wczesnej młodości aż do końca życia pilnym czytel­ nikiem tych dzieł, co więcej, jest czytelnikiem bardzo inteligen­ tnym i głębokim, odczuwającym — jak to później zobaczymy — żywo ich piękno i rozumiejącym subtelnie ich idee i problem aty. Pod tym względem stoi on bez porównania wyżej od swoich współczesnych, nie wyłączając „fachowej“ krytyki emigracyjnej.

x) Zob. M. Kridl: »Walka Słowackiego z Mickiewiczem“ (Księga zbioro­ wa p. t. »Cieniom J. Słowackiego“, Lwów, J909).

(7)

W epoce, która nas obecnie zajmuje, Słowacki zna wszystkie drukowane utwory i dzieła Mickiewicza, wspom ina o nich w swej korespondencji, wypowiada swe uwagi krytyczne i nieświadomie przejmuje z nich wiele motywów w swoich pierwszych próbach. Osobiście zna Mickiewicza z czasów wileńskich, kiedyto bywa! on wraz z innymi przedstawicielami świata literackiego wileń­ skiego na salonach państwa Bécu. Zależy mu nawet na sądzie wielkiego poety i przez Odyńca posyła mu do oceny jeden ze swoich utworów.

Z dzieł Mickiewicza, wówczas wydanych, wpływają na tw ór­ czość Słowackiego mniej lub bardziej wydatnie, następujące: „Dziady", „Grażyna“, „Rom antyczność“, „Świtezianka“, „Śonety“, „Konrad W allenrod“ i „Oda do m łodości“. Poszczególne m oty­ wy z tych dzieł znajdujem y w rozmaitych utworach Słowackiego, zarówno z okresu wileńskiego, jak i warszawskiego. Rozmiary tego wpływu są rozmaite, przeważają jednak, narazie, mniej lub więcej drobne reminiscencje, przejmowanie poszczególnych obra­ zów lub motywów, formy wiersza lub rytmiki, niejednokrotnie przerabianie ich samodzielne i wielce charakterystyczne. Bezpo­ średniego, świadomego podejm owania tego sam ego tem atu, ce ­ lem przeciwstawienia się Mickiewiczowi w tym czasie jeszcze niema. To przyjdzie dopiero później, do czego wstępem niejako będzie „Lam bro“. Narazie Słowacki w stosunku do Mickiewicza jest tylko odmiennym poetą, usiłującym znaleźć swój własny ton i przetwarzającym najczęściej przejęte motywy w sposób

oryginalny na gruncie własnej psychiki. Rozpatrzmy te wpływy kolejno.

Oto już w najwcześniejszym ze znanych nam dzisiaj w ier­ szy Słowackiego, a mianowicie w „Dumie ukraińskiej“ znajdu­ jemy zastosowanie 8-zgłoskowego wiersza II części „Dziadów“ i rytmiki tego wiersza:

„Hanko, słońce szczęścia znika I na n iebie i w twej duszy, Smutek serce tw e przenika, A ch ! któż tw oje łzy o su szy? Znikły, znikły szczęścia ślady, Lecz w idać jeszcze nadzieję, Choć jej promień tak jaśnieje, Taki drżący — taki blady, Tak słabo b ły szczy dokoła, Jak nieśm iały blask księżyca, Co ciem ne niebo ośw ieca, Lecz go rozjaśnić nie zdoła“.

Że rytm i budowa wiersza „Dumki“ powstały pod wpływen lektury „Dziadów“, a nie innego, podobnym wierszem pisanegc utworu, o tem świadczyć się zdaje przejęcie z tychże „Dziadów4 obrazu światła księżycowego, padającego na samotną chatkę.

(8)

«Niech księżyca światłość blada Szczelinami tu nie w p ad a...“

powiada Guślarz w scenie obrzędu, —

«I księżyca św iatłość blada Na samotną chatkę pada“

powtarza Słowacki, opisując chatkę H a n k i.x)

Są w tej „Dumie ukraińskiej“ również reminiscencje z Mal­ czewskiego w obrazie pędzącego kozaka (w. 9 5 —106), rem i­ niscencje, świadczące o tem, że początkujący poeta obeznany był dobrze ze współczesną literaturą romantyczną polską i że zatrzymał we wrażliwem odczuciu pewne odpowiadające jego upodobaniom formy i obrazy.

Rozleglejszy już i ciekawszy objaw wpływu „Dziadów“ za ­ uważyć można w „Szanfarym“ 2) . Trumna M ahometa, unosząca się w powietrzu, nasuwa poecie takie porównanie:

„Są w św iecie serca, które w m łode lata

S t r a c i w s z y s z c z ę ś c i e w s a m y m ż y c i a k w i e c i e , N i e m o g ą c w n i e b o u l e c i e ć z e ś w i a t a ,

Ż y j ą , a p r z e c i e ż n i e ż y j ą n a ś w i e c i e . Lecz nim śm ierć w ięzy cielesn e rozkruszy, P o m i ę d z y z i e m i ą a n i e b e m s i ę w a ż ą , Tworzą św iat now y, św iat serca i duszy, W tym św iecie żyją, kochają i marzą“.

Mamy tu widoczne skom binowanie motywu upiora z m o­ tywem pasterki z II części „Dziadów“, przycżem oba motywy są uduchowione (przeniesione w głąb serca ludzkiego) i usymboli- zowane. Upiór-sam obójca duszy tak samo, jak owe „serca“ Sło­ wackiego, nie może ulecieć w niebo, tak samo tworzy sobie świat serca, w którym żyje. „Serca“ — »żyją, a przecież nie żyją na św iecie“ — upiór powiada o sobie: „Na ś^wiecie jeszcze, lecz już nie dla św iata“. Tylko, że on nie waży się pomiędzy ziemią a niebem, jest to raczej znamieniem ducha lekkiego p a ­ sterki, która zresztą również „żyła na świecie, lecz, ach, nie dla św iata“ i nie wie „czy jest z tego, czy z tam tego św iata“. Upiór natom iast przykuty jest do tego świata przez nakaz etyczny i konieczność odbywania pokuty. Świat, który sobie tworzy, jest cierpieniem i męką, szaleństwem i przeżywaniem powtórnem chwil najcięższych. Zapewne, że „żyje on, kocha i m arzy“ w tym świecie, jak i „ serc a “ Słowackiego, — ale nie jest to dla niego,

x) Na rem iniscencję tę zw rócił również uw agę proi. Kleiner w sw ej mo- nografji o Słowackim (Γ. I, 23); pow iadam „również*, g d y ż zanim ukazała się książka prof. Kleinera, m ów iłem o tem w w ykładach o Słow ackim na Wolnej w szech n icy polskiej, w sem estrze zim ow ym 1919/1920 r.

2) R zecz ciekaw a, ż e ten utwór w łaśn ie tu w płynął a nie „Szanfary“ M ickiew icza, z którym „Szanfary“ Słow ackiego nie ma prawie nic w sp óln ego

(9)

jak i dla nich ukojeniem i uspokojeniem , nie daje mu poćzuc wyższości1). Motyw upiora powraca jeszcze raz w zakończeń poem atu:

„ P a t r z , j a k t o s e r c e s k r z e p ł e , l o d o w a t e , K t ó r e j u ż p ł a k a ć i c i e r p i e ć p r z e s t a ł o , Choć już p rzeżyło wrzących o g n ió w stratę I chociaż w szelk ie czu cie w nim w yw rzało,

J e d n a k g ł o s j a k i ś , c h o ć s e r c e z k a m i e n i a , P r z e d ł u ż a c i e r p i e ń a l b o s z c z ę ś c i a w ą t e k . Ten g ło s — to sm utne w yrzuty sum ienia,

Ten g ło s — to echo p rzeszłości pamiątek*.

Dla porównania przypominam początek „U piora“.

„ S e r c e u s t a ł o , p i e r ś j u ż l o d o w a t a , Ś cięły się usta i oczy zaw arły;

Na św iecie jeszcze, lecz już nie dla św iata 1 Cóż to za człow iek ? U m arły___

P a t r z : d u c h n a d z i e i ż y c i a m u n a d a j e , G w i a z d a p a m i ę c i p r o m y k ó w u ż y c z a ; Um arły wraca na m łodości kraje

Szukać lub ego o b licza “.

Motyw więc podobny, tylko znowu z p o s t a c i upic przeniesiony w s e r c e ludzkie (ale i w tem niewielka róźnii bo ostatecznie postać upiora można również uważać za symb a jego śmierć za śmierć duchową, i tak też je pojm uje i przi muje Słowacki)*). Zarówno u Mickiewicza, jak u Słowackie; mamy tu skreślony pewien stan duchow y; u Mickiewicza jest stan śmierci człowieka, względnie duszy — u Słowackiego śmie serca. W obu przypadkach stan ten odm alowany jest prau temi samemi obrazami (pierś lo d o w a ta — serce lodow ate; ser ustało — serce skrzepłe, które już płakać i cierpieć przestałc w obu przypadkach jest to jednak tylko śmierć pozorna (A ckiewicz) lub niezupełna (Słowacki). Upiór budzi się do źy< pod wpływem nadziei i pamięci — serce w „Szanfarym “, ch jest z kamienia, cierpi jednak lub odczuwa szczęście pod wp] wem głosu sumienia lub „pamiątek przeszłości“ (a więc i tut jak u upiora, pamięć utraconego szczęścia jest bodźcem, ktć powołuje duszę do życia).

*) C hlebow ski iw ieid z i, że Słow acki odm alow ał sam ego sieb ie w t w yznaniu („Sto lat m yśli p o lsk iej“, T. IV, 182).

2) M ógł w tym w zg lęd zie oprzeć się na słow ach Gustawa z IV czę „D ziad ów “ :

. . . . Są k osztow n e bronie Których ostrze przenika i aż w duszy tonie: Przecież w id om ie nie uszkadza ciału.

(10)

Motyw pasterki powraca również, a mianowicie w wizji Szanfarego, przedstaw iającej mu Zarę jako jedną z dziewic raju:

„które, w ygn an e za sw e l e k k i e w i n y , S ą t a k j a k o b c e d l a l u d z i i ś w i a t a , Z m uszone błądzić wśród ziem skiej krainy, Lecz ich m yśl cią g le do nieba ulata*.

Przypomina to żywo cytowane już poprzednio słowa p a ­ sterki. I ona cierpi za lekkie winy, tylko, że wina jej jest ściśle określona, jako też k a r a za nią — nie może wzbić się pod nie­ biosa, ale i ziemi dotknąć nie może. Obraz więc podobny, ale nie tej samej treści. Zara jest niebianką, a pasterka właśnie do nieba dostać się nie może, Zary myśl do nieba ulata — pasterka chciałaby naprzód dotknąć ziemi, aby móc się dostać do nieba.

Jest w „Szanfarym“ również reminiscencja „łańcucha uro­ k u “, który — według Gustawa — łączy dwie dusze wybrane i rozerwać się w życiu nie da; dusze, związane tym łańcuchem, należą do siebie i połączą się kiedyś w niebie.

Szanfary wyrzeka, że dziewice za perłę oddają cnotę i serce. Inne perły, które dziewica zręcznie łudzić u m ie ...

„Są to łzy , które leje nieszczęśliw y, G dy sercem w sercu d ziew icy utonie, I tak silnem i zw iązan y ogn iw y

N im z e r w i e ł a ń c u c h , w p r z ó d d u s z ę w y z i o n i e . . . . “

Możliwe, że ten obraz łańcucha, wiążącego serce nieszczę­ śliwego kochanka z ukochaną, przejęty jest z „Dziadów“; w ka­ żdym razie póm inięte jest przez Słowackiego metafizyczne p o ­ chodzenie tego łańcucha i dalsze zaziemskie konsekwencje.

Są dalej przestrogi, podobne do przestróg i żalów Gustawa, aby nie tonąć w jednej kobiecie duszą i sercem, bo ona, choć lica ma cudne, nie ma duszy, serce jej obłudne, okiem zabija i truje ustami z koralu. „Smutne gorzkiej miłości ofiary“ nie idą do raju; zamknięty on dla tych, co żyją w „istocie bez duszy, co ją kochają nad kraj i nad w iarę“.

Są nakoniec złorzeczenia, podobne do Gustawowych, o pło- chości kobiety, wyrzekania na jej miłość kłam aną i zdradę.

Żeby już skończyć z motywem upiora, wspomnimy krótko 0 jeszcze jednej jego postaci, występującej w „Arabie“. Duch Solima zabitego, który odwiedza w nocy kochankę osam otnioną 1 opuszcza ją z nastaniem świtu, ma więcej rysów wspólnych z kochankiem Karusi z „Rom antyczności“, aniżeli z upiorem z II części „Dziadów“. O d obu jednak odróżnia go to, że pije krew swej kochanki i przez to odzyskuje życie; przestaje zaś odwiedzać ukochaną z chwilą, gdy mściwy Arab ucina trupowi głowę.

Typowo romantyczny motyw upiora, oparty o wierzenia ludowe i mocno wyzyskiwany przez wielu poetów, mógł uderzyć fantazję Słowackiego niekoniecznie dopiero przy lekturze

(11)

Mickie-wicza. W każdym razie należy stwierdzić, że w tym przypadku Słowacki uczynił swego upiora groźniejszym i straszniejszym, nat ‘miast odjął mu ten charakter głębszy, symboliczny, jaki po­ siada u Mickiewicza, a nawet we wcześniejszych utworach Sło­ wackiego ’).

Drugim utworem Mickiewicza, który wpłynął na m łodzień­ cze próbki Słowackiego i pchnął go może nawet do zmierzenia się z nową, a trudną formą, były „Sonety“. W sonecie „Już pół­ n oc“ znać w budowie i konstrukcji myślowo-obrazowej wyraźny wpływ „Ciszy m orskiej“.

Pierwsze dwie zwrotki obu utworów są różne: u Mickie­ wicza mamy opis ciszy morskiej, u Słowackiego tęsknoty za „minionem szczęściem “. W spólność zaznacza się dopiero w 2 końcowych zwrotkach, a to w jednakim rytmie i budowie wier­ sza, oraz w zestawieniu zjawiska przyrody ze stanem duszy:

, 0 m orze! pośród tw oich w esołych żyjątek Jest polip, co śpi na dnie, gdy się niebo chm urzy, A na ciszę d łu giem i w yw ija ramiony.

0 m yśli ! w twojej g łęb i jest hydra pamiątek, Co śpi pośród złych losów i nam iętnej burzy, A g d y serce spokojne, zatapia w niem szpony*. „Jest kwiat, co się otwiera pośród nocy cienia, 1 spogląda na księżyc, i m iłe tchnie w onie, A ż póki nie obaczy jutrzenki promienia. Jest serce, co się kryjąc w zakrw aw ioncm łonie, W nocy tylko oddycha, w nocy w e łzach tonie, A w dzień pilnie ukrywa głęb okie cierpienia*.

W „Ciszy m orskiej“ mamy przeprowadzone porównanie pomiędzy morzem i polipem, a myślą i hydrą pamiątek, w so ­ necie Słowackiego zaś prawie zupełnie identycznie pod względem formalnym pomiędzy kwiatem i sercem. Zbyteczne prawie wyka­ zywać, jak porównanie to wyzyskane jest pod względem arty­ stycznym i o ile niżej stoi sonet Słowackiego. Zestawienie głębi morza z głębią myśli, polipa z hydrą pamiątek jest artystycznie silne, treściowo głębokie i psychologicznie wierne : wspomnienia śpią pośród złych losów i namiętnej burzy, a budzą się dopiero, gdy się serce uspokoi. Myśl sonetu Słowackiego natom iast jest dosyć banalna, choć pozująca na nadzwyczajność: serce, które w dzień pilnie ukrywa głębokie cierpienia, a tylko w nocy

od-0 O popularności upiora wśród poetów , a naw et o pew nem ustaleniu się jeg o cech i w łaściw ości św iad czy podobna jego charakterystyka w śpiew ie Kon­ rada w III części „Dziadów* :

„Potem pójdziem , krew wroga wypijem , Ciąło jego rozrąbiem toporem:

R ę c e , n o g i g w o ź d z i a m i p r z y b i j e m , By n i e p o w s t a ł i n i e b y ł u p i o r ę m * .

(12)

dycha i „tonie we Izach“ (to serce, tonące we łzach, jest obra­ zem dość niedołężnym) jak kwiat, co się otwiera w nocy — to zestawienie sztuczne, nieoryginalne, nie dające żadnego przy­ kuwającego obrazu. Silny, jędrny, skoncentrowany obraz Mickie­ wicza rozpłynął się u Słowackiego w stanie duszy nieokreślonym, pozbawionym wyraźnych konturów, mglistym. I nic w tem osta­ tecznie dziwnego, gdy się zważy, o ile młodszym był wówczas Słowacki, o ile mniej wyrobionym technicznie, jak również o ile mniej przeżył i przecierpiał.

T e s a m e c e c h y o g ó l n e p o s i a d a j ą t a k ż e i n n e c z t e r y s o n e t y , p o w s t a ł e w t y m ż e r o k u ( 1 8 2 7 ) . T o s a m o u c z u c i e w ą t ł e , r o z - w i e w n e , b e z n a d z i e j n e , s m u t n e ( l u b p o z u j ą c e n a b e z n a d z i e j n o ś ć ) i l u b u j ą c e s i ę w s w y m s m u t k u : „ s z c z ę ś c i e w ł z y s i ę z m i e n i ł o “ , „ c z y l i ż k i e d y z ł e z g o r z k i c h o s c h n i e m a ź r e n i c a ? “ — „ j a s a m z a s n ę n i e d ł u g o w g ł ę b o k i e j m o g i l e . . . “ N a j l e p s z a c h a r a k t e r y s t y k a w ł a s n a w p o r ó w n a n i u z r ó ż ą , r o z k w i t a j ą c ą p o r a z d r u g i w j e s i e n i : „ l e c z w t e n c z a s t a k a w ą t ł a , b l a d a , w y s i l o n a “ ; t a k i e ż s ą i t e u c z u ­ c i a L a u r y , a p r z y n a j m n i e j t a k i i c h w y r a z w s o n e t a c h . Z e s t a w i a ć i c h n a w e t n i e m o ż n a z g o r ą c e m , n a m i ę t n e m , t ę t n i ą c e m k r w i ą ż y w ą u c z u c i e m G u s t a w a , a n i z e z d r o w ą z m y s ł o w o ś c i ą „ S o n e t ó w e r o t y c z n y c h “ .

Powieści litewsko-krzyżackie Mickiewicza „Grażyna“ i „Kon­ rad W allenrod“ zaważyły mocno przy tworzeniu powieści poe­ tyckiej „H ugo“ i tragedji „M indowe“. Silniejszy był naturalnie wpływ „W allenroda“, choć i z „Grażyny“ znajdziemy ciekawe reminiscencje.

Hugo, jak Konrad W allenrod, znajduje się w walce z za­ konem krzyżackim; charakter jednak tej walki jest inny. Hugo, to buntownik występujący przeciwko zakonowi z powodów zu ­ pełnie osobistych, a mianowicie występnej miłości do zakonnicy. Wprawdzie i Konrad kocha się w zakonnicy, ale ta sprawa nie wpływa na jego stosunek do zakonu, jest w poemacie drugo­ rzędną, pom iniętą nawet przez sąd krzyżacki. W świadomości zaś s a m y c h kochanków miłość ich nie posiada żadnych cech występnych, bo ani W allenrod nie jest naprawdę wewnętrznie zakonnikiem, ani Aldona zakonnicą. W allenrod walczy z zako­ nem z przyczyn ideowo-narodowych, obcych zupełnie Hugonowi; chce zakon zniszczyć dla wyzwolenia Litwy, gdy tymczasem Hugo stargać chce tylko więzy, nałożone mu przez ,regułę za­ konną, każącą mu jego miłość uważać za grzech. Ściśle więc wziąwszy nie walczy z zakonem, jako z instytucją, z potęgą — nic go losy jej nie obchodzą, obchodzi go tylko jego miłość do Blanki.

Wallenrod dla dokonania swoich zamiarów, śmiało i nie zważając na niebezpieczeństwo, wchodzi w zgrom adzenie zakonne i wśród niego działa — Hugo przeciwnie ucieka z zakonu, bo nie ma sił na walkę z nim, walczyć zasadniczo nie chce, może się boi, może grzech swój czuje. Z tego ich odm iennego sto ­ sunku do zakonu wypływa również inny stosunek zakonu d o

(13)

nich, wyrażający się w sądzie tajem nym . Obaj są przez taki sąd sądzeni, ale każdy w inny sposób i z innych powodów.

Są pomiędzy nimi podobieństw a raczej zewnętrzne, niż istotne, tak samo jak pomiędzy Aldoną a B lanką; obie zakon­ nice kochają się w zakonnikach, obie giną w warunkach nie­ zwykłych, Aldona w chwili śmierci Konrada, Blanka, poświęcając się za Hugona. . 4

Ciekawe i charakterystyczne są w tem wszystkiem nie te podobieństwa i różnice, ale sam wybór motywów przez Słowa­ ckiego. Fantazję jego uderzają przedewszystkiem rysy zewnętrzne, dekoracje tajemnicze i ponure i tym przedewszystkiem daje wy­ raz w swoim utworze: wnętrze świątyni krzyżackiej, porwanie Blanki, jazda konna na Litwę, przybycie wysłannika sądu, w nę­ trze świątyni pogańskiej, śmierć Blanki itp. Strona patrjotyczno- rewolucyjna „Konrada W allenroda“ pozostawia go zupełnie ob o­ jętnym — a z treści jego przemawia doń tylko miłość krzyżaka do zakonnicy i ten też motyw stanowi główną osnowę po ­ wieści h .

Są w niej także rem iniscencje z „Grażyny“. Przebranie się Blanki i jej śmierć bohaterska przypom inają analogiczny czyn Grażyny, Opis zamku Kiejstuta jest w pewnych rysach (brak srebrnych blach, kobierców, „głuche więzienie“, okna o szybach kolorowych) skonbinowaniem opisu zamku Litawora i Witolda.

„Stokroć w ese lsze są Malborga gm achy, N iż te p osęp ne Kiejstuta komnaty ;

Ani je s r e b r n e r o z j a ś n i a j ą b l a c h y , A n i k o b i e r c ó w z ł o c ą j a s n e s z a t y , Sala zam kow a, jak głu ch e w ię z ie n ie ...

A o k n a c i ę t e w g w i a z d r o z l i c z n y c h w z o r y , W dzień dają św iatło słabe, jak o św icie,

I n n e o k r ą g ł e l ś n i ą w t ę c z y k o l o r y , D ziś okna, jutro strzelnice w potrzebie. A jedno w sklepień zasępionych szczycie Tak b łyszczy zdała, jak m iesiąc na n ieb ie“.

Poszczególne, wymienione powyżej rysy tego opisu wzięte są z opowiadania Litawora, w którem zamek swój ubogi prze­ ciwstawia zamkowi W itolda:

„Pójdź przez komnaty, pradziadów siedliska. G dzie szklanne kuple? g d zie kruszcow e łupy? Miasto b l a c h z ł o t y c h , mokry kamień błyska, Miasto k o b i e r c ó w śniade mchu skorupy.

u syna Kiejstuta W pałacu św ieższa murawa i k w iecie; T a k i m p o d ł o g a k o b i e r c e m o s u t a ,

г) C iekaw e są uw agi Słow ackiego na jeg o egzem plarzu „Wallenroda* ogłoszone przez C hm ielow skiego w „Tygodniku lllustrowanym* 1893, nr. 27.

(14)

T a k i e p o ś c i a n a c h r o z w i s ł e b i s i o r y , Z liściem z t srebra i kw ieciem ze z ło t a ...

J . . . W k r a t a c h u n i e g o s z k l a n n e o k i e n n i c e , P rzyw oźne kędyś aż od ziem i końca,

B ł y s z c z ą j a k p o l s k i c h r y c e r z y z b r o i ć e, A l b o j a k N i e m e n p r z e d o c z y m a s ł o ń c a

Z pod śn iegu zim n e g d y odsłoni lic e ! ..."

W spomniane są dalej w „H ugonie“ — „rozległe książąt na Lidzie dziedziny“, zaznaczony obraz cieni, zalegających doliny u podnóży zamku (jakby echo słów: „olbrzymim słupem łamał się cień b u ry “) — wreszcie wzmianka o zamku i jeziorze troc- kiem ; w opisie krzyżaka:

. . . . Starszy m i a ł s z y s z a k i p a n c e r z s t a l o w y , I p ł a s z c z s z e r o k i z w i z e r u n k i e m k r z y ż a ; A ile razy do św iatła się zbliża

N a p i e r s i a c h m i g a k r z y ż d y j a i n e n t o w y , I m i e c z u b o k u o b o s i e c z n y , d ł u g i . . . "

tnożnaby również dopatrzeć się podobieństwa do następującego opisu z „G rażyny“ :

„Pierw szy mąż jechał w z u p e ł n e j z b r o i ć y , Jaką zw yk ł N iem iec p rzyw dziew ać na boje; I k r z y ż m i a ł c z a r p y n a b i a ł e j k a p i e y , I k r z y ż n a p i e r s i a c h u z ł o t e j p ę t l i c y , Trąbkę na plecach, kopiję u toku,

Różaniec w pasie i s z a b l ę u b o k u " .

Ciekawe jest zdanie Mickiewicza o talencie Słowackiego i o „H ugonie“, przytoczone przez Odyńca w jego „Listach z po­ dróży“ b ; ustęp ten brzm i: „Była mowa o talencie Julka, któ­ remu Adam świetną wróży przyszłość, a ze znajomych mu dotąd jego wierszy najwyżej ceni „H u g on a“, którego mu z polecenia autora pod sąd jego do Petersburga przywiozłem“.

Na „M indowę“ oddziałał przedewszystkiem „Konrad W al­ lenro d “, jakkolwiek sam wybór tem atu łączy się zapewne ściśle z tragedją Euzebjusza Słowackiego p. t. „M endog“ 2).

Postać W allenroda, jego ideę, stosunek do krzyżaków, p o ­ szczególne rysy jego charakteru i poszczególne uczucia odnaj­ dujem y tu w szeregu postaci. Przedewszystkiem sam Mindowe, pozornie przyjmujący chrzest dla tem skuteczniejszej walki z za­ konem, jest niewątpliwie zdrajcą w typie W allenroda. Nie tylko jednak w tej idei zasadniczej zbliża się do niego. Charakter jego wykazuje również rysy po d o b ne: serce jego — to „przepaść roz­ paczy i zbrodni“ — w zbrodniczości góruje nawet nad W allen­

!) Tom I, str. 130.

(15)

rodem, jak wogóle motywy, przejęte przez Słowackiego od Mi­ ckiewicza, są w tym utworze rozwinięte częstokroć przesadnie, możnaby rzec uwielokrotnione. I tak Mindowe sam o sobie m ó­ wi, że jest „bezbożny, zbójca, tyran, obłudnik, m orderca“, po- zatem ma nawet cięższe życie od Wallenroda, bo „go nikt nie kochał“ b .

Drugą odm ianą W allenroda jest Dowmunt, ze swą miłością do Aldony, wydartej mu przez Mindowę. W tragedji przedstawia się jako posępny giermek, z wyrazem rozpaczy na twarzy ; przy­ był do krzyżaków nieznany... „on poganin, zagnany aż do Niemna brzegów, chroniąc się przed Mindową przybrał habit św ięty“ — jest stale smutny i stroni od ludzi. I on zdradza również i p o ­ sługuje się podstępem dla odzyskania swej żony i zemszczenia się na Mindowem.

Ale nie tylko ci dwaj zdradzają, knują zemstę i podstęp. W tem samem położeniu znajdują się krzyżak Hejdenrich i Li­ twin Trojnat. W Hejdenrichu walczą ze sobą rycerz i zakonnik ; niewiadomo właściwie, który z nich stanowi jego istotną naturę. Raz bowiem powiada, że choć ma „serce rycerza“, musi „podle mnicha obyczajem starać się wziąć przewagę podstępnem i sło- w y“, innym znów razem wyrzuca sobie:

„Ja zakonnik — i pocóż m ieszam się do świata, D laczegóż przypasałem do boku m iecz krw aw y?“

Jakkolwiekbądź, w tragedji przeważnie udaje zakonnika, „przy­ biera postać podłości, pokory — jak jaszczurka zamorska zmienne ma kolory“. Zdradza tedy i oszukuje Mindowę, odczuwając równocześnie z tego powodu wyrzuty sumienia (podobnie jak W allenrod w stosunku do krzyżaków). Uczuwa ulgę, gdy mu Mindowe odkrywa swoje zamiary, gdyż „po takiej czarnej zdra­ dzie, zdrada już nie plam i“. Rozterkę wewnętrzną uświadamia sobie jasno w chwili, gdy budzi się w nim miłość do Aldony; wtedy pierwszy raz myśli, odczuwa „mękę m yślenia“, uśw iada­ mia sobie obłudę swych modlitw dotychczasowych, sprzeczność pomiędzy mnichem i zabójcą, nazywa siebie „szatanem w czło­ w ieku“.

O ile więc w Mindowem znajdujem y przedewszystkiem o d ­ blaski wallenrodycznej idei zemsty narodowej, o tyle w H ejden­ richu mamy skoncentrowane i wyolbrzymione rysy walki w e­ wnętrznej Konrada, pozbawionej jednak tego uświęcenia i wiel­ kości, jaką Konradowi daje jego cel wzniosły. — Trojnat jest znowu wyobrazicielem pogaństwa, litewskości i zemsty nad M in­

dowem za to, że skalał się chrztem. I on zdradza oraz oszukuje, ale już bez żadnych wewnętrznych skrupułów (chyba tylko po

b M indow e historyczny m iał niew ątpliw ie w iele z tych cech, ale ożycie tej postaci w fantazji Słow ack iego od b yło się zapew ne pod w p ływ em „W allen­ roda“.

(16)

zabiciu dzieci Mindowy odczuwa coś w rodzaju wyrzutów su­ mienia). Aldona podobna jest bardzo do Mickiewiczowskiej. Choć postać jej i imię przejęte są może z tragedji ojca, to je­ dnak posiada ona wiele rysów, zapożyczonych niewątpliwie z „Konrada W allenroda“. Jej postać zbolała i cierpiąca, jej mi­ łość wierna i stała, jej ucieczka do klasztoru, rozmowa, którą prowadzi z Dowmuntem wszystko to są motywy, przejęte z Mickiewicza. Nawet obraz jej zajęć, odmalowany w słow ach:

„Gdy w gronie moich dziew ic, przy lam py płom ieniu W idzę, jak w koło srebrne toczą się przędziwa, G dy słyszę pieśń rodzinną w ich łagodnem pieniu

często nad m ojem i krośnami schylona,

W idząc, jak kw iat pod ig ły dotknięciem ro zk w ita ...*

przypomina podobny obrazek z „Powieści W ajdeloty“ :

.J esień płynie, z jesien ią ciągną się d łu gie w ieczory: Kiejstutówna, jak zw yk le, w sióstr i rów iennic orszaku Za krośnami usiada, albo się baw i przędziw em ; A gd y ig ły m igocą, toczą się chybkie w r z e c io n a ...“

Z innych drobniejszych reminiscencyj wspomnimy jeszcze o uczcie litewskiej, której opis w ustach Hejdenricha („Gwar, dzikie wyrazy! Na lica miód przywołał występki i zb rodnie“) ma pewne drobne rysy wspólne z ucztą krzyżacką w „W allen­ rodzie“. Co się tyczy reminiscencyj z „Grażyny“ — to o dnaj­ dziemy ich w „M indowem “ kilka. Przedewszystkiem Lutuwer (który swe imię zawdzięcza może Litaworowi) Ь przypomina Rym- wida; tak samo jak ten nienawidzi Niemców:

.Z m u szon y żyć wśród N iem ców , m ęczę się i żyję, Lecz nienaw iść do tyła rozkrzewia się w duszy, Kiedy jestem przy N iem cach tak mi serce bije, Że mi się kiedyś w piersiach od w zgardy rozkruszy*.

fkoniec aktu I).

Lutuwer jest dalej, podobnie jak Rymwid, wiernym i od­ danym sługą Mindowy, który podobnie, jak Litawor swemu słu­ dze, zwierza mu się ze swych planó w 2).

Charakterystyka „gadu krzyżackiego“ przez Rymwida w roz­ mowie z Litaworem:

„Lecz k r z y ż a c k i e g o g a d u nie ugłaszcze Nikt ni gościną, ni prośbą, ni dary;

Małoż Prusaki i M azow sza cary,

Ziem, ludzi, złota w etkn ęli mu w paszcze ?

O n w i e c z n i e g ł o d n y , c h o ć p o ż a r ł t a k w i e l e , N a r e s z t ę n a s z ą r o z d z i e r a g a r d z i e l e . . .

b K leiner: Juljusz Słow acki, tom I, str 37. 2) Zob. akt IH-ci.

(17)

. . . Na Litwie całej nie znajdzie się taki, Coby ich nie znał c h y t r o ś c i i d u m y . . “

znalazła oddźwięk w słowach Trojnata do H erm ana (akt I-szy) :

„ G d z i e ż w i ę c e j d u m y , jako pod tą zbroją mnicha, J a k w ą ż s i ę k r y j e podła, nikczem na, zdradzieck a...“

oraz w przemowie Mindowy do Wojsiełka (akt IV-ty) :

„Patrz na jego oblicze — ta postać w yn iosła, Raz się płaszczy do ziem i, znów z ziem i pow staw a, J a k w ą ż w żelaznej łuski pierścienie u w it a ... T o p o c z w a r a s p r a g n i o n a i n i g d y n i e s y t a G d y b y m ó g ł l a s y z a b r a ć , z a b r a ł b y j e z s o b ą “.

Pozatem utkwiły Słowackiemu w pamięci niewątpliwie grun ­ towne objaśnienia Mickiewicza do „Grażyny“ o „psiarni krzyża­ ków “, o M endogu, wajdelotach, o paleniu ciał zmarłych itp.

W objaśnieniach do „M indowy“ Słowacki sam wspom ina o „długu myśli, zaciągniętym względem największego z poetów naszych“ (t. j. Mickiewicza), ale odnosi go tylko do wyrzekania Mindowy na ubóstwo i nędzę, podobnego do przemowy Lita- wora. Ustęp ten brzm i:

„A tu patrz, Lutuwerze, jak p osępne gm achy 1 Tu każda sala ciem nym połyska granitem, G ołe i zim n e ściany — jeszcze los szyderca, Jakby mi chciał urągać często w dn ie zim ow e Ściany zdobi pokryciem srebrnego kobierca, W ilgoć m nożąc na ścianach w kw iaty kryształow e, N ędza i w szę d zie nędza*.

Związek z „Grażyną“ jest tu oczywisty. Przyznanie się zaś poety do tego „d ług u “ potwierdzić tylko może nasze przy­ puszczenia, źe źródłem tych ustępów z „H ugona“, które om a­ wialiśmy powyżej, a które dają podobny obraz zamku Kiejstuta, jest również przemowa Litawora z „Grażyny“.

Jan Bielecki posiada wiele cech bohaterów bajronicznych, a wśród nich (osobnik w walce ze społecznością, duma, uczucie zemsty, zdrada i rozpacz z tego powodu) takie, które go czynią podobnym do W allenroda. Znać na obydwóch wspólne pocho­ dzenie od Byrona. Gdy Bielecki n. p. mówi do swojej żony: „Cha! blady?... Wszak zdradzam “ lub:

„ . . . Ja zdradzam ! będęż jak róża rozkw itał ? Na m ojem czole napisano — zdrada, Kraj cały w e k r w i...*

albo, gdy prosi ją, by poszła z nim „wieść życie tułaczy“ i m a­ rzy o tem , aby na jej łonie dożyć siwizny (co prawda „siwizny nieszczęść, zdrady i rozpaczy“ — a nie takiej, jaką sobie wyo­ brażał K onrad) — to w słowach tych słyszymy, jakby echo roz­

(18)

mów W allenroda z Aldoną i bólów, rozrywających pierś jego Są także echa drobniejsze. Słowa wiersza wstępnego :

.P o sęp n y — sięd ę nà odłam ie głazu Smutna się pow ieść w pam ięci rozw ija“

przypominają znany ustęp z „Pieśni W ajdeloty“ :

.A ch ! kto litew ską du szę m ógł ochronić: Pójdź do mnie, sięd ziem na grobie narodów, B ędziem y dumać, płakać i łzy ronić“.

Zakończenie rozdziału II p. t. „W esele“ :

„Nazajutrz rano, skoro spadły rosy, G dzie b ył dom Jana, sam otny skow ronek W zleciał nad sk iby przeoranej roli, Nucąc piosnkę sm utku i n ied o li' —

daje obraz, podobny do odm alowanego w następującym ustępi< „Pieśni W ajdeloty“ :

„Tak słow ik z ogn iem zajętego gm achu W yleci, ch w ilę przysiądzie na dachu : G dy dachy runą, on ucieka w lasy, 1 brzmiącą piersią nad zg liszcza i groby Nuci podróżnym piosenkę ż a ło b y “.

Na zakończenie zaś powieści, gdzie mowa jest o „słuchi anioła i myśli anioła“, któremi wszystko rozróżnić można w ci szy — oddziałało może wspom nienie zakończenia „Konrada Wal lenrod a“ z jego „aniołem harm onji w niebiosach“ 1).

W ten sposób przedstawia się wpływ „W allenroda“ n; twórczość Słowackiego w okresie młodzieńczym; że wpływ tei nie skończył się tutaj, o tem świadczy „Lam bro“. Ale jest

01

przedewszystkiem płodem epoki późniejszej, pozatem zaś zawier: oprócz wpływów i podobieństw wyraźny już pierwiastek pole miczny; od niego rozpoczyna się nowy okres w stosunku Sło wackiego do Mickiewicza: kończy się świadome czy nieświa dome przejmowanie motywów, rozwijanie ich w sposób mnie lub bardziej odrębny, oświetlanie pewnych, pominiętych prze: Mickiewicza stron pew nego tem atu czy problem atu, a zaczyn: się wyraźne przeciwstawianie się i polemika.

Z tych więc względów poświęcimy kwestji : „Lambro a Kon rad W allenrod“ rozdział osobny — tu zaś omówimy jeszcze kilk; utworów Słowackiego z tego okresu, na których znać wpływy dzieł Mickiewicza.

Wiersz „Rom antyczność“ odbił się pewnem echem w „Piosnci dziewczyny kozackiej“, ale nie swoją treścią ideową, swoim pro

l) N a dw ie ostatnie rem iniscen cje zw rócił u w agę prof. Kleiner w swoje monografji, tom I, str. 86.

(19)

gramem romantycznym, tylko obrazem dziewczyny, opłakującej kochanka, a wyszydzanej przez ludzi. — Oto początek tej piosnki :

„Dzisiaj i co dnia, z blaskiem m iesiąca Idę w las krętą drożyną,

W ybieram kwiat ten z kw iatów tysiąca, Nad którym rosła brzoza płacząca, Nad którym łz y moje płyną.

J a k z o b ł ą k a n e j l u d z i e s i ę ś m i e j ą , N i e z n a j ą c i ę ż k i e j m e j s t r a t y . . . "

Jako obrazek, jest ta dziewczyna zewnętrznie podobna do Karusi z „Rom antyczności“. Jedna i druga utraciła kochanka, jak z tamtej, tak i z tej szydzą ludzie i nie rozumieją jej stanu duchowego. Obie rozmawiają z duchem zmarłego, a wołanie dziewczyny :

„Mój d rogil drogi! mój luby!

C zy na ślub śp ieszysz, czy tam w kościele Czekają druhy lub sw aty ?“

ma nawet pewne akcenty wspólne z okrzykami Karusi.

Z tem wszystkiem są to (pominąwszy nawet stronę p ro ­ gramową „Rom antyczności“) wewnętrznie zupełnie inne postaci. Dziewczynie Słowackiego brak elem entu wizyjnego, który z K a­ rusi czyni postać „rom antyczną“. Jej stan duchowy: osam otnie­ nie i cierpienie, będący głównym wątkiem wiersza Słowackiego, nie ma nic wspólnego z nastrojem „rom antycznym “. To też nie może stać się ona żadnem „m edjum “ w rodzaju Karusi. N ato­ miast, o ile o śmierci kochanka Karusi nic nie wiemy, zgon kochanka dziewczyny otoczony jest jakimś nimbem tajemniczości (tułacz, przekleństwo rzucone na jego mogiłę, nikt nie wdział po nim żałobnej szaty itp.) — przez co cierpienie dziewczyny jakby się pogłębiało i nabierało cech nieprzecięlności, przez związanie go z tym, co umarł samotnie, przeklęty i zapomniany.

„Żmija“ jest wprawdzie poematem , który — jak powiada Słowacki w objaśnieniach — „jest prawie zupełnie utworem im a­ ginacji“, ale w szczegółach, w pewnych obrazach i postaciach wykazuje wpływ Goszczyńskiego (Kseni), Zaleskiego („D um ki“ i „Rusałki“), oraz Mickiewicza. Wpływ Mickiewicza odbija się — poza tchnieniem Wallenrodyzmu, które owiewa postać tytułową — najwyraźniej w balladzie o hetm anie i rusałce, która w treści, nastroju ogólnym i w szczegółach ujawnia wiele podobieństwa ze „Świtezianką“.

Ballada ta opowiada o miłości hetm ana kozaków do wo- dnicy-rusałki (strzelec i Świtezianka u Mickiewicza). Rusałka zewnętrznie podobna jest do Świtezianki:

„ J e g o l u b a z m g ł y u w i a π a, Z m gły dnieprowej zim na, drżąca,

(20)

T a k a p i ę k n a p o n a d f a l ę , Gdy się o nią blask roztrąca,

W p ó ł s i ę o g n i e m l i c a p a l ą ,

W p ó ł s i ę . s r e b r z ą w b l a s k m i e s i ą c a . . . „Zawsze p ię k n a ... z polnych gło g ó w

R ó ż e z ł o t e w ł o s y w i e ń c z ą I kradzioną z nad porogów

M gliste szaty złoci tę cz ą '.

Poszczególne rysy tego obrazu odnajdziemy w opisie Świ­ tezianki :

„ P o n a d s r e b r z y s t e Ś w i t e z i b ł o n i e D z i e w i c z a p i ę k n o ś ć w y t r y s k a . Jej twarz jak r ó ż y b l a d e j z a w o j e , S k r o p i o n e j u t r z e n k i ł e z k ą ,

J a k o m g ł a l e k k a , t a k l e k k i e s t r o j e , O bw iały postać nieb iesk ą“.

i dalej :

„To m ów iąc dziew ka w ięcej nie czeka, W i e n i e c w ł o ż y ł a n a s k r o n i e . . . *

Obie wodnice znikają z przed oczu kochanków w sposób podobny: „Rusałka się w mgłę rozpływa“ — Świtezianka „zni­ kła jak lekki powiew wietrzyka“.

Powyższy obraz Rusałki powraca jeszcze raz w pieśni IV :

„Nad porogiem czarne sosny Szronem bieli m gła nadwodna Pod skalami ciągłe burze Łamią w falach blask księżyca,

N a d f a l a m i w m g l i s t e j c h m u r z e , W b l a s k u s r e b r n y c h t ę c z d z i e w i c a *

Posiadła ona serce hetm ana, jak Świtezianka serce Strzelca; tylko, źe strzelec zakochany jest w swej nimfie bezwzględnie i pragnie połączenia się z nią — hetman zaś, który już wido­ cznie zakosztował tej miłości „w odnistej“, pragnie się od tego zimnego ducha wyzwolić. Ale nie może tego uczynić. Jakaś siła fatalna pcha go napowrót w objęcia wodnicy, ilekroć tylko uwolni się od jej czaru na chwilę. Razi go to, że ona żyje „duchem zmarłych na tym świecie“ (demonizmu tego niema w sobie prosta i swawolna Świtezianka), że żąda od niego zabicia ulu­ bionego charta i sokoła itp. Jest to więc miłość bardziej skom ­ plikowana, bardziej bajroniczna, niż proste zdrowe uczucie Strzel­ ca. Nadchodzi nareszcie katastrofa. Po jednem z krótkich rozłą­ czeń, hetman znowu spotyka swą lubą i kiedy ją błaga „okiem i dło nią“ aby została przy nim, wówczas:

. . . . dłoń jego, ciężka w ina 1 C zy przypadkiem, czy po myśli,

(21)

Na krzyż srebrną mgłę rozcina, Znak zbaw ienia św ięty kryśli. Przed krzyżem się m gły rozpierzchły Jak złam ane w ód błękity;

I Rusałki rysy zm ierzchły,

Obraz zniknął w m głach r o z b it y ...“

Rusałka znikła, ale powraca jako mgła, co znowu podobne do powtórnego zjawienia się Świtezianki w odm iennej postaci. Musi ona teraz — widocznie z powodu urzeczenia jej znakiem krzyża świętego — zginąć, czy też rozstać się z ziemią, ale p ra­ gnie zatrzymać przy sobie kochanka, więc kusi go do siebie w słowach, żywo przypominających kuszenie Świtezianki :

„Prosisz — błagasz nadaremno, Próżno czekasz na tej sk ale;

L ecz chodź z e mną, lecz chodź ze m nąl Droga do m nie przez te fale

Sokół ży w y — chart twój ży w y Z tobą razem jak z sokołem Pójdę błądzić nad te niw y, Nad dym iących chat padołem . Pójdę z tobą — tak w m głę ciem ną O słoniona jak w krysztale.

O chodź ze' mną! o chodź ze m ną! Droga do m nie przez te fale“.

Hetman — podobnie jak i strzelec — ulega pokusie i

„Z progu spojrzał w Dniepru piany, Padł do fali i z a t o n ą ł .. . “

Ale koniec jego jest inny niż Strzelca. Uratował go od wiecznych mąk obraz święty na piersiach ; uleciał w niebo wraz z sokołem i chartem, Rusałka zaś została samą, skarżąc się, źe nie prędko zdarzy się hetm an nowy, który da jej serce, psa i sokoła.

Z innych utworów tego okresu (pominąwszy wiersze rew o­ lucyjne, których stosunek do Mickiewicza omówimy osobno), mamy jeszcze do zanotowania dwie drobne reminiscencje w „M nichu“, zauważone już przez prof. K leinera1), a mianowicie zwrot o „wypuszczeniu konia“, znany z „Bajdarów“ i obraz prześcignięcia chmury z „Farysa“ :

„Ach szyb k ie, szyb k ie odb yłem dziś ło w y ; L edw ie w ieczorem chmura ta nadpłynie, Którąm dziś rano w y ścig n ą ł na w s c h o d z ie ...“

(22)

C hlebow ski zaś zwraca liwagą na pókretoieństwo „A ra ba"

z „Farysem “, z tą doniosłą różnicą, „że Farys szaloną jazdą potęguje swe siły, których chce użyć dla szczęścia ludzi, p o d ­ czas gdy Arab czuć się będzie szczęśliwy i spokojny wtedy d o ­ piero, gdy żaden człowiek żywy nie przerwie mu sam otności“. 1) Zestawienia powyższe potwierdzają nam przedewszystkiem to, cośmy już zauważyli powyżej, a mianowicie, źe dzieła M ickie­ wicza czytane są przez Słowackiego pilnie ' i ze zrozumieniem, źe wywierają nań silne wrażenie, które sprawia, źe poszczególne postaci, kwestje, obrazy i motywy narzucają się wyobraźni Poety przy tworzeniu. O dnajduje w nich najwidoczniej sformułowane artystycznie swoje własne poglądy czy uczucia i nie może się oprzeć tem u, by nie wypowiadać się w podobnych obrazach czy zwrotach. Podobieństw o to jednak nigdzie nie jest tak zna­ czne, żeby je można było określić jako naśladownictwo. Jakkol­ wiek bowiem można utwory młodzieńcze Słowackiego — według trafnego wyrażenia Chlebowskiego — nazwać „antologją piękno­ ści współczesnej poezji polskiej“ 2) — jakkolwiek można w nich z łatwością odszukać i wskazać reminiscencje nie tylko z Mickie­ wicza, ale i Zaleskiego, Malczewskiego i Goszczyńskiego, jednak jest on, nawet w tym najwcześniejszym okresie, na tyle samym sobą, posiada już o tyle wyraźną i własną fizjognomję duchową i na tyle bogate życie wewnętrzne, źe dla wypowiedzenia się nie potrzebuje uciekać się do pospolitego naśladownictwa. — W stosunku do Mickiewicza też naśladowcą nie jest nigdy. P rze­ jęte motywy, obrazy, zwroty włączone są organicznie do całości odrębnych i własnych, są niejako środkiem pomocniczym, goto- wem już narzędziem, przy pomocy którego wykuwa się własne formy i kształty, przyczem i narzędzie samo często zmienia się i przystosowywa do nowych, własnych wymagań. W opanow a­ niu formy nie może oczywiście jeszcze nadążyć za starszym i bardziej wyrobionym Mickiewiczem — pod względem treści i poruszanych problem atów jest również znacznie młodszy, uboż­ szy, skazany na lekturę i ciaśniejszy, ściśle wziąwszy, od życia świat fantazji. Ale i te dziedziny przenika szybko się rozwijająca i wcześnie dochodząca do uświadomienia śobie zasadniczych swoich cech, indywidualność poety. Stąd różnorodność form poetyckich, łatwość w przyswajaniu ich sobie, oryginalne n a ­ świetlanie przejętych obrazów, skłonność do przesady i w yja­ skrawiania motywówj do malowania uczuć w ich ostatecznem napięciu, postaci w jaskrawych kontrastach, dążność do niezwy­ kłości, do daleko posuniętej wzgardy dla wszelkiej „rzeczywisto­ ści“, rozmiłowanie w doprowadzaniu konfliktów do ostateczności, w sytuacjach ciemnych, ponurych, tajemniczych i groźnych,

»Sto lat m yśli polskiej*. T. IV, str. 185. 2) Tamże, str. 176.

(23)

tyresżćie pom ijanie strony ideowej dzieł M ickiew icza, albo też rozw ijanie pom iniętych przez niego stron pewnego problem atu.

III.

Mickiewicz i Słowacki wobec powstania listo­

padowego.

Nadszedł ważny okres w życiu obu poetów, okres, który miał zadecydować o ich przyszłych losach i dalszej twórczości. Czas, poprzedzający wybuch powstania, spędzają obaj w warun­ kach i okolicznościach zgoła odmiennych. Mickiewicz przebywa w Rzymie i przechodzi zasadniczy i gruntow ny przełom w e­ wnętrzny, przełom religijny. Znana jest jego geneza, znane p o ­ szczególne fazy i plon jego poetycki. Wieść o wybuchu pow sta­ nia jest dla niego niespodzianką, niewspółwymierną z jego ó w ­ czesnym stanem duchowym. On, który sam przez „Konrada W allenroda“ przyczynił się duchowo do wybuchu — w listopa­ dzie roku 1830 jest już daleko od tego stanu duszy, który wy­ dał W allenroda b — dość porównać ten utwór z tonem wierszy religijnych, napisanych w Rzymie, z tonem niedalekiego już ks. P iotra,''aby cała ta różnica uderzyła w oczy. Stąd powstają prze­ szkody wewnętrzne w szybkiem zorjentowaniu się i zrozumieniu doniosłości ruchu narodowego. Do tych przeszkód wewnętrznych dołączają się znaczne trudności zewnętrzne (brak wieści pewnych i brak pieniędzy). Mimo to wszystko instynkt pcha go do p o ­ wrotu do kraju. Następuje okres wysiłków, wahań się, nierów­ nego stanu duszy. Ale nie to określa ostatecznie i trwale jego stosunek do powstania. Ostatecznym wyrazem tego stosunku jest III część „Dziadów“ . Określone tu jest, ściśle wziąwszy, stanowisko Poety wobec całości sprawy narodowej, ale skrysta­ lizowało się ono pod wpływem uświadomienia sobie klęski n a ­ rodowej.

Słowacki przepędza okres przed wybuchem powstania i wy­ buchu samego w Warszawie. Jest ono dla niego również nie­ spodzianką, ale z innych powodów, niż dla Mickiewicza. Sło­ wacki nié bierze wówczas udziału nie tylko w spiskach, ale w o­ g óle w wewnętrznem życiu narodu. Jest w dalsz\m ciągu tym samym sam otnikiem -fantastą, co w czasach wileńskich. N aj­ lepszym tego dowodem są utwory jego, powstałe w ciągu roku 1830 („M nich“ — luty, „Jan Bielecki“ — lipiec, „Marja S tu art“ — wrzesień i październik, „Arab“ — l i s t o p a d r. 1830). Oto w czem wyraża się jego życie wewnętrzne w tych czasach.

O Porówn. C h leb ow sk i: Adam M ickiew icz, „Sto lat m yśli polskiej*. Tom III, str. 104.

(24)

N ie da się jednak zaprzeczyć, że powstanie wstf2ąśa nim ,

czyni na nim silne wrażenie. Dowodem tego nie tylko wiersze rewolucyjne, ale i późniejsze utwory jak „K ordjan“ (scena z Imaginacją i Strachem, wizja trumien), „Lam bro“ („czemuś nie skonał, gdy wszyscy k onali“) — wreszcie przez całe niemal ży­ cie krwawiąca rana w sercu z powodu nagłego a tajemniczego wyjazdu z Warszawy.

Co się tyczy przyczyn tego wyjazdu, to rzeczywiście p o ­ wtórzyć tu potrzeba lapidarne określenie prof. Ujejskiego, źe g łó ­ wnie oddziałać tu musiały „Strach i Im aginacja“. 1) Na razie, jako rezultat artystyczny tych czasów, powstał szereg wierszy rewolucyjnych, z których specjalną uwagę poświęcimy „Odzie do w olności“, ponieważ ujawnia pewne związki z M ickie­ wiczowską „Odą do m łodości“. — Oba te utwory powstały w różnych czasach i wśród zasadniczo odm iennych okoliczności. A jednak musiała „Oda do m łodości“ utkwić dobrze w pamięci Słowackiego, jeżeli przypomniał ją sobie po latach i włączył do swojej ody kilka jej motywów i obrazów. Może nawet — jak przypuszcza prof. Kleiner — świadomie wybrał tę formę, aby stworzyć rzecz, któraby dla czasów obecnych była tem, czem „Oda do m łodości“ dotychczas.2)

Jeżeli taki był zamiar Słowackiego — to nie udał mu się ani pod względem treści, ani formy. Oda Mickiewicza była wypływem rzeczywistych, głębokich przeżyć, przedewszystkiem zaś poczucia potęgi własnej, młodzieńczego ducha i mocy tw ór­ czej. Łączy się ona niewątpliwie z całością pracy filomackiej Mickiewicza, choć duchowi tej pracy (jeżeli chodzi o innych współtowarzyszy) nadaje wyraz zbyt jaskrawy, radykalny i rewo­ lucyjny (stąd niezrozumienie i niemal przerażenie, jakie wywo­ łała wśród filomatów). Zawiera obrazy silne, ostro i bezwzglę­ dnie zarysowane, myśli, śmiałością wybiegające daleko poza własne wskazania program owe Mickiewicza, odznaczające się w wielu razach spokojnem umiarkowaniem, trzeźwością, licze­ niem się ze stosunkam i realnemi Ponad takie, niewątpliwie g łę­ boko odczute, ale głównie wyrozumowane stanowisko Mickiewi­ cza — wybuchają płomienie, błyskawice i pioruny „O dy“, jako niepowstrzymany, niczem niekrępowany pęd ducha twórczego, który dopiero w poezji wypowiada się cały taki, jakim jest istotnie. W takich przypadkach twórca staje — pozornie przy­ najmniej — w przeciwieństwie do swego, choćby najbliższego środowiska.

„O da“ Słowackiego jest niewątpliwie również wypływem silnego przeżycia, a raczej wrażenia, jakie nań uczynił wybuch powstania. Tylko, że to przeżycie nie jest ani tak bezpośrednie, ani tak głębokie, jak u Mickiewicza, nie łączy się tak ściśle

b Zob; wstęp do w ydania „Kordjatia* w „Bibljotece narodow ej*. ' 2) Tom I, str. 146.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Morphodynamic impacts of large-scale engineering projects in the Yangtze River delta.. Luan, Hualong; Ding, P; Wang, Zhengbing ; Yang, S.L.; Lu, Jin

[r]

A two parameter model was developed using sampling point locations, measured concentrations, demographic groups and river discharge as input.. The demographic groups considered

– ujawnianie składników majątkowych podmiotów zobowiązanych do uisz- czenia należności publicznych lub podejrzanych o czyny zagrożone karą grzywny lub karami pieniężnymi, w

Zasygnalizowane zjawiska decydujące o utrudnionym dostępie i percepcji kompozycji inspirowanych dziełem poety sprawiają, że zacytowana wypowiedź Troszyńskiego z

Dziś możemy dokonywać ekwi- librystycznych zabiegów spekulatywnych, ale prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się tego, co faktycznie wyraża takie zjawisko, jakim jest

Własność ta, powiązana logicznie z kwestią linearności wyrażeń językowych, sprowadza się do tego, że z potoku mowy można wydobywać jednostki dwojakiego rodzaju: po

Jeżeli mianowicie zakładamy, że funkcja pojawia się jako logiczne następstwo pewnej konfiguracji przyczynowej, to oczywiście nie może być tej konfiguracji