• Nie Znaleziono Wyników

O poezji "traktatowej"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O poezji "traktatowej""

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Zaleski

O poezji "traktatowej"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 167-190

(2)

MAREK ZALESKI

O PO E Z JI „TR A K TA TO W EJ”

Przekonanie, iż w latach trzy d ziesty ch w poezji polskiej n astąp iła próba w ypracow ania nowego ty p u idiom u poetyckiego, konkurencyjnego wobec propozycji języka A w angardy krakow skiej, stanow i już trw a ły składnik współczesnej świadomości historycznoliterackiej.

Teoria i p ra k ty k a P eip era i Przybosia zaw ażyła n a rozw oju linii w ie r­ sza ja k może żadna inna, choć jej doniosłość i atrakcyjność, dodatkow o w aloryzow ane e ty k ie tą „aw angardow ości”, uw idoczniają się bardziej w nieufny m przezw yciężaniu i odrzucaniu lansow anego przez nią k a ­ nonu (które to zadanie przypadło w udziale następ ny m pokoleniom poe­ tów) aniżeli w jego akceptacji. Zagadnienie zm iany strateg ii m ów ienia poetyckiego w stosunku do wzorów, jakie w ykształciła A w angarda, wiąże się z przesuw aniem granicy te k stu poza jego literackość. C iem niejący złowrogo horyzont polityczny i społeczne sprzeczności rozsadzające D rugą Rzeczpospolitą spow odow ały ren esan s tem aty k i historiozoficznej, po b u­ dziły reflek sję nad stanem cyw ilizacji i k u ltu ry , kontem plację dośw iad­ czeń egzystencjalnych. Twórczość k atastro fistó w w ileńskich ro z p a try w a ­ na pod tym kątem stanow i p rzykład w ypow iedzi literackich będących m anifestacją literackiej autorefleksji, pró b ą zapisu kulturow ej samo w ie­ dzy. U tw ory poetyckie przedstaw icieli drugiej A w angardy pełniły fu n k ­ cję rozpoznań dotyczących sposobów bycia jednostki w k u ltu rze; tech n ik i konw encji, form uł i środków u trw ale n ia dośw iadczenia historycznego; roli pisarza i fu n k cji społecznych tek stu w system ie kom unikacji k u ltu ­ rowej w ieku XX.

Późniejsze, pow ojenne ju ż spory o realizm i fun kcje poznawcze lite ­ ratu ry , nieufne kw estionow anie jej języka, p y tan ia o autonom ię i specy­ fikę kom unikacji literack iej, nie om inęły także poezji. Nowa sy tu acja kom unikacyjna dom agała się potw ierdzeń w nowego ty p u poetykach. Je d n a z w ażniejszych propozycji języka poetyckiego — jeśli jej w artość m ierzyć nie tylko osiągnięciam i arty sty czn y m i — znalazła swój w y raz w twórczości a u to ra Ocalenia. Poezja ta, przeszedłszy w latach okupacji znam ienną ewolucję, przeciw staw ia się autotelicznym , sam otłum aczącym się w ram ach w łasnej organizacji bytom językow ym , autonom icznym ,

(3)

urzeczyw istniającym się w języ k u enklaw om rzeczyw istości pow ołanym do istnien ia poprzez gest k reacy jn y poety, ch a ra k te ry sty c z n y m dla k a ­ nonu poetyckości, jak i lansow ała A w angarda. W k o n stru k c ji M iłoszow- skiego ko m u n ikatu poetyckiego dokonuje się n a w ró t do logiczno-reto- rycznej budow y zdania, zdolnego unieść treści in telek tu aln eg o d yskursu, odtw orzyć proces m yślenia pojęciowego. Ścisłe p rzestrzeg anie reguł syn- tak ty k i zgodne z n o rm aty w n y m schem atem g ram atyczn ym w ypow iedzi językow ej, rezygnacja z m etafo ry , operow anie słow em „przezroczystym ” , częste użycie tradycy jnego 11- bądź 13-zgłoskowca — w szystko to zbliża tę twórczość do m odelu poety ckości klasycyzm u. L iteracka auto refleksja, funkcje pragm atyczne i poznawcze w ypow iedzi, w y raźn ie nakiero w ujące uw agę nadaw cy i odbiorcy ty c h tek stó w n a św iat denotatów , sferę h isto ­ rycznej realności, spraw iają, że poezja ta n ab ie ra znam ion traktatow o ści. Zadaniem szkicu będzie pró b a dookreślenia tego pojęcia.

Owa „trak tato w o ść” nie je st konsek w en cją pow ielania, k on tyn u acji czy aktualizacji m odelow ych w zorców przeszłości. S tanow i re z u lta t daleko posuniętej m odernizacji poetyki w w a ria n tac h poezji tra k tato w e j, k tóre w ykształciły i preferow ały te n ty p w ypow iedzi. W drugiej połowie lat trzydziestych i później, w latach czterdziestych, p ojaw ia się w iele u tw o ­ rów będących ja k gdyby p rzy k ład am i m u tacji g atu nk ow y ch tra k ta tu i poem atu. Na gruncie polskim dość w ym ienić poem aty epickie S zenw al­ da, Tropiciela Rym kiew icza, u tw o ry Sebyły czy późniejsze T rzy p o em a ty Bieńkowskiego i druk o w an y w krakow skiej „Tw órczości” T ra kta t m o ­

ralny Miłosza. Na gruncie obcym w skazać m ożna dokonania N ikołaja

Zabołockiego, Ezry Pounda, W ystana H ugha A uden a oraz W allace’a S te- vensa i C arla Shapiro. Jeśli w nioskow ać z geograficznej rozpiętości ty ch bliźniaczych prób odnow y poezji epickiej, m ożna b y m ów ić o pow szech­ ności zjaw iska w poezji tego okresu.

Tekstem , który chciałbym poddać zabiegom opisu i in te rp re ta c ji, jest

Traktat p o etycki napisany w r. 1955, stanow iący n iejako autom odel „po­

ezji tra k ta to w e j” , próbę podsum ow ania doświadczeń, w ypracow ania no­ wego ty p u poetyckości i rew alory zacji fu n kcji społecznych tek stu poe­ tyckiego. W ybór m otyw ow any je st tak że faktem , iż p rzyw ołu je się w ty m utw orze, w sam ym jego ty tu le, pam ięć g a tu n k u tra k ta tu . Za dodatkow e uzasadnienie uznać należy bogactw o i typow ość zaw arty ch tam s tru k tu r w łaściw ych tej odm ianie gatun k o w ej, d ecydujących o jej swoistości oraz reprezentatyw ności na tere n ie w spółczesnej poezji.

T rakta t p o etycki jest tek stem hybry d y czn y m , przyk ładem realizacji

poetyki pogranicza rodzaj o w o-gatunkow ego, in te g raln ie łączącej w y po ­ wiedzi różnorakiego ty p u , o rozm aitym zhierarchizow aniu fu nk cji jęz y ­ kow ych i tekstow ych, n iejed n o ro d n y ch zasadach stru k tu ra ln e j spójności i typach m odalności w ypow iedzi. P o stara jm y się w yliczyć oraz zanalizo­

(4)

wać sygnały owej izom orficzności. I tak np. u tw ó r ten jest w ypow iedzią poetycką, a le 'te ż jednocześnie w w ielu sw ych p artiach w ypow iedzią k ry ­ tyczną. Irzykow ski w yraził się kiedyś, że k ry ty k a literack a jest poezją, tylko w in n y m nieco stan ie skupienia. W naszym p rzyp adk u m am y do czynienia z krytycznością będącą w stanie skupienia poetyckiego:

A w angardzistów było bardzo wielu. Podziwu godny z nich jest tylko Przyboś. W sól, w popiół padły narody i kraje, A Przyboś został, tak jak był, Przybosiem. Żadne szaleństwo serca mu nie zżarło. Ludzkie — w ięc łatw iej takich się rozumie. W czym jego sekret? Już w Anglii Szekspira

Kierunek powstał, tak zw any euphuism: Pisać doradzał tylko m etaforą.

Pod spodem Przyboś był racjonalistą. Uczucia m iewał, jakie są wskazane Dla rozsądnego członka społeczeństwa. Równie mu obcy i sm utek, i humor. On chciał w ruch puścić statyczne obrazy. A wangardziści raczej się m ylili.

W skrzeszali stary krakowski obrządek, Więcej powagi przypisując słowom, Niż słowa mogą unieść bez śmieszności. Czuli, że z mocno zaciśniętej szczęki Głos im wychodzi jakim ś sztucznym basem I że w ybiegiem zalęknionej sztuki

Jest ich m arzenie o ludowej sile. [225—226]1

Cytow any fra g m en t je s t poezją o poezji, a więc przykładem w ypo­ wiedzi m etaliterack iej, której języ k jest językiem opisu innego, niższego w stosunku do niego zjaw iska językow ego. Jego krytyczność nie budzi w ątpliw ości, ty m bardziej że m a c h a ra k te r jaw nie stem atyzow any. Stano­ w i przykład k ry ty k i literack iej dokonyw anej w język u poezji, a więc języ k u n iefunkcjonalnym , nie p rzystosow anym w zasadzie do takich dzia­ łań. D aje się jed nakże opisać w k atego riach działania fu nk cji w łaściw ych w ypow iedzi kry ty czn o literackiej 2. Lapidarność c h a ra k te ry sty k i będącej rodzajem m inirecenzji k ry ty czn ej i historycznoliterackiej pow oduje, iż funkcje dają się w yróżnić jed y n ie zalążkowo, są ledw ie sygnalizow ane; n ak ła d a ją się n a siebie i n a w e t nie w szystkie w y stę p u ją w kom plecie — w analizow anym u ry w k u b rak np. pośw iadczeń w ystępow ania funkcji

1 W ten sposób odsyłamy do stronic z wyd.: Cz. M i ł o s z , Traktat poetycki. W: Wiersze. Londyn 1967.

2 Funkcje w ypow iedzi krytycznej wyróżniam y za J. S ł a w i ń s k i m (Funkcje

(5)

m etak ry tycznej. F u n k cja poznaw czo-oceniająca u zew nętrzn ia się tu w skrótow ym w yłożeniu zasad p rak ty k i poetyckiej P rzybosia i A w an­ gardy, a także i w ich ocenie. F u n k cja operacy jna sprow adza się do za­ biegu przekładu tej p rak ty k i (i jej w yznaczników pragm atycznych) na języ k odbiorczy, w ty m p rzy p ad k u język arty styczn y, i do osadzenia przyw ołanego zjaw iska w e w spółczesnym Przybosiow i życiu literackim .

Ten ostatni ty p działania spełnia także fu n k cja po stu laty w n a, m an i­ festująca się poprzez neg aty w n ą ocenę aw angardow ej poetyki, w ydoby­ w ająca polemiczność stanow iska au to ra wobec m odelu poetyckości, jaki stw orzyła A w angarda k rakow ska i jej czołowi przedstaw iciele.

Przytoczony frag m en t w y raża elem enty krytyczności nie w jej sw o­ istym , stricte kryty cznoliterack im języku, w sk u tek czego sta tu s in fo r­ m acji k ry ty czn ych jest tu inny, aniżeli to p rzy jęte w w iedzy o lite ra tu ­ rze. Stanow ią one p rzykład pseu d o k ry ty k i o w y raźny m c h arak terze po­ stu laty wnym . W ypowiedź je st eksplikacją indyw idualnego k ry ty c z n o lite ­ rackiego system u au to ra i może być dekodow ana jako propozycja wzorca in te rp re ta c ji dokonyw anej z p u n k tu w idzenia w łasnej, w danym p rzy ­ padku antagonistycznej p ragm atyki. N iem niej jed n ak poeta wchodzi tu w kom petencje k ry ty ka.

O spójności w ypow iedzi nie d ecydują w aru n k i spójności te k stu k ry ­ tycznego, ale pry m arn e wobec nich zasady koh eren cji te k stu poetyckiego i one to podporządkow ują sobie fu n k cje tekstow e, poznawcze, o peracyj­ ne itp. Poetyckość osiąga dom inację nad krytycznością, gdyż p rag m aty k a tekstow a jest tu p rag m aty k ą w ypow iedzi poetyckiej. Stąd też inaczej rozkładają się i d ziałają fun k cje krytyczne, m odyfikow ane przez funkcję pragm atyczną kom unikatu. Zarazem jed n ak tak w yznaczona poetyckość ulega funkcjonalizacji nietypow ej dla siebie — w y stęp u je w służbie k ry ­ tyczności.

O sposobie in te rp re ta c ji decyduje w łaściw ie sy tu acja lek tury . E kspert literacki p o tra k tu je u ry w e k ów jako p rzykład polem iki literackiej w po­ ezji, a tzw. czytelnik naiw n y — jako filipikę w ym ierzoną przeciw ko P rz y ­ bosiowi. I trzeba powiedzieć, że obaj będą m ieli rację — tek st u p raw n ia oba sposoby odczytania.

P rzedstaw iona wyżej sy tu acja p ełnienia roli p rzekazu krytycznego przez te k st poetycki nie jest, w przy p ad k u u tw o ru stanow iącego tu przed­ m iot naszego zainteresow ania, jedyna. P rz y jrz y jm y się takiem u oto fragm entow i :

Wiosnę, nie Polskę, chciał widzieć na wiosnę Depczący przeszłość Lechoń-Herostrates. Ale rozm yślać m iał przez całe życie O słuckich pasach i o karm azynie Czy o religii, choć nie katolickiej, A tylko polskiej, na mszy narodowej Kapłanem w komży m ianując Or-Ota. [223]

(6)

Podobnie jak w poprzednim w yp ad k u krytyczność cytow anego u ry w k a ma c h a ra k te r jaw nie stem atyzow any. Osądza poezję Lechonia. Ale aby ową krytyczność całkowicie odczytać, trzeb a znać twórczość au to ra w ie r­ sza Herostrates. P ojaw iają się tu taj n a p raw ach aluzji literackich rek w i- zyty poetyckie Lechonia, sy tu acje z jego w ierszy, w prow adzone w s tru k ­ tu rę w ypow iedzi wobec nich w tó rn ej i nad rzędnej — przy czym nie jest zaznaczony choćby cudzysłow em w tekście fak t owego przytoczenia. E lem enty poetyki obcej fu n k cjo n u ją tu w porządku m etonim icznym — nie są przedm iotem analizy i nie są in terp reto w an e. Ich pojaw ienie się i ich zdew aluow ana znakowość w yręcza samego Miłosza w spełnianiu funkcji krytycznych. „ K ry ty k ” posługuje się tu jakb y znakam i innej poetyki, cudzej m owy, w łączając ją w k o n tekst w łasnej w ypow iedzi. To operow anie elem entam i cudzego sty lu im plikuje już krytyczność w y ­ powiedzi.

K olejną m an ifestacją sytuacji krytyczności, w jakie ob fitu je T raktat

poetycki, jest w łączanie w obręb tek stu frag m en tów cudzych w ypow iedzi

bądź też w ypow iedzi zaistniałych jed y n ie potencjalnie, a więc „cytatów s tr u k tu r ”, „cytatów sty lu ” — tek stó w skonstru ow an ych przez auto ra w oparciu o znajom ość konw encji m ów ienia literackiego istniejących w danej epoce 3.

Pierw sze reprezentow ane są tu ta j dość licznie. Dla przy kład u w ym ień­ m y niektó re z nich. S potykam y w tekście c y ta ty z poezji M ickiewicza (zob. 239 i 240), frag m en ty Pastorałek T ytu sa Czyżewskiego (241— 242), u ry w ek piosenki kabaretow ej :

Szum iały mu echa kawiarni, Całunem się kładły na skroń. [220]

C ytaty poetyckie fu n k cjo n u ją tu nie tylko jako literackie aluzje. Są inform acjam i m etatek sto w y m i; stanow ią znaki ikoniczne pew nego stylu poetyckości i sytuacji ko m unikacyjnej, w jakiej pow stały i funkcjono­ wały. W p rzy p ad ku u ry w k a piosenki c y ta t jest ikonem , „tek stem ” pew ­ nego stylu bycia, spędzania czasu.

„C ytaty s tru k tu r” stanow ią obszerne p a rtie Traktatu. W yróżnione k u rsyw ą bądź za pom ocą cudzysłow u, są przykładam i stylizacji, określo­ nej przez M arię R enatę M ayenow ą jako „w yższy stopień m e ta stru k tu ry " wypowiedzi, są „znakiem ikonicznym s tru k tu ry znakow ej rozum ianej jako w yraz pew nych postaw , pew nych w artości, któ ry ch bezpośrednim w yrazem jest pew ien ty p w ypow iedzi m ów iących bezpośrednio o św ie­ cie” 4.

8 Pojęcia: „cytat struktury”, „cytat gatunku”, „cytat stylu” — zapożyczamy z książki D. D a n e k O polemice literackiej w powieści (Warszawa 1972).

4 M. R. M а у e n o w a, Poetyka teoretyczna. Zagadnienia języka. Wrocław

(7)

P rzykładem tego ty p u w ypow iedzi jest Oda (250) czy frag m en t „O M ia­ sto, Społeczeństw o, o Stolico!...” (247); w obu w ypadkach środki sty li­ styczne wypow iedzi, w łaściw e wym ogom g atunkow ym ody, przyw ołane są jako adekw atne dla w yrażen ia treści będących polem iką, w w ypadku pierw szym — z poezją zbytnio uw ik łan ą w realia h istoryczne i ideolo­ giczne, w drugim — z niew łaściw ym rozum ieniem procesu historycznego. Podniosły ton ody je s t znakiem ważności poruszanych zagadnień, um iesz­ cza je w św ietle sp o ru o pryncypia. „C y taty s tru k tu r” przy w o łu je autor najczęściej jako ilu stra c je pew nego ty p u prześw iadczeń i sposobu ich artykulacji, charak tery styczn eg o dla danej św iatopoglądow ej form acji poetów, w celu późniejszego podjęcia polem iki, ju ż w tekście „w łasn y m ” . W tej fun kcji „zacy to w an y ” jest n ib y -frag m en t w iersza p o ety okupa­ cyjnego z pokolenia „K olum bów ” : „Z życia jak z m iasta kiedy nas w y ­ siedlą...” (235).

W szystkie w yliczone do tej pory rodzaje krytyczności T ra k ta tu poe­

tyckiego są przy k ładem polem icznego, a więc dialogowego k o n fro n to w a­

nia konw encji m ów ienia poetyckiego, idiom ów i poetyk, w reszcie sposo­ bów m odelow ania św iata w tekście.

F u nk cja dialogow a — w yrażająca się w n astaw ien iu n a cudzą w y­ powiedź bądź styl w ypow iedzi, n a przyw oływ any przez n ią m odel s y tu ­ acji kom unikacyjnej niegdyś jej właściw y, n a znaczeniow e konteksty, które niegdyś m obilizow ała w świadom ości odbiorców — spraw ia, iż m a­ m y do czynienia ze sw oistym d ram atem kom unikacyjnym , zjaw iskiem wielogłosowości tek stu , rozpisanym na zorientow ane w obec siebie dialo­ gowo w ypow iedzi, często o ch arak terze m etatekstow ym , rozbijającym p ierw otną lin earn ą spójność tekstu. Dialog ten n iejed n o k ro tn ie w ykracza poza granice synchronii literackiej Traktatu., jest polem iką bądź odw oła­ niem się do ty ch poetyckich w ypow iedzi przeszłości, w k tó ry ch podej­ m ow ane były zagadnienia istn iejące także i n a gruncie p roblem atyki

T ra kta tu poetyckiego. W eźm y dla p rzy k ład u tem a t sy tu acji jednostki

w procesie historycznym , jej anonim owości i bezradności w obec żywiołu H istorii, silnie m an ifestu jący się w tekście Miłosza. C ytat s tru k tu ry poezji Słowackiego z jego okresu m istycznego — „K rólu stuleci, n ieo b jęty R u ­ ch u” (236), ilu stru jąc y koncepcję procesu historycznego za w a rtą w pis­ m ach au to ra G enezis z Ducha, jest głosem w dyskusji poetyckiej o h i­ storii, propozycją pew nej jej w ykładni. Stosow anie takich zabiegów sp ra ­ w ia jednocześnie, że te k st M iłoszowski sy tu u je się w p orządku diachro- nicznym procesu historycznoliterackiego.

Dotychczas przytoczone przy k ład y nie w y czerpu ją re p e rtu a ru in fil­ tra c ji w ypow iedzi kry ty czn y ch , a ty m sam ym sposobów dialogizacji te ­ kstu, aktualizow anych w trak tato w ej poezji Miłosza.

In form acje k ry ty czn e im plikow ane są poprzez ak ty w y b oru poetyc­ kich reguł m ów ienia. I ta k np. w tekście pisanym 11-zgłoskowcem, nie­ reg u larn ie rozbitym n a tem atyczne segm enty całostkowe, pojaw ia się

(8)

nagle ta k i zapis w ierszowy, którego układ w spółbrzm ień przyw ołuje tr a ­ dycję stro fik i m elicznej :

K iedy owiną mi szyję powrozem, Kiedy zabiorą mi oddech powrozem, Raz się obrócę w kółko i kim będę? K iedy ukłują mnie w piersi fenolem , Kiedy odejdę pół kroku z fenolem ,

Jakąż ja mądrość proroków zdobędę? [237]

F ra g m e n t ten dotyczy zagłady ludności żydow skiej, likw idacji g etta w arszaw skiego; poprzez' swój kształt w ersy fik acy jn y jest d y skretny m naw iązaniem do tzw . strofy Sta ba t M a te r 5. K rytyczność potęguje się m aksym alnie w w y p ad k u takiego w y b o ru „cudzych” reguł budow ania w ypow iedzi, kiedy ich’ zagęszczenie spraw ia, iż m am y do czynienia ze sty ­ lizacją, pastiszem czy parodią. P rzy k ład y stylizacji om aw ialiśm y wyżej, zresztą jeszcze do n ich pow rócim y. N atom iast pastiszu ani parodii nie spoty kam y w Traktacie; te form y w ypow iedzi w y stę p u ją w innych te ­ kstach Miłosza (przykładam i pastiszu są T ra kta t m oralny, Toast, R o zm o w y

na W ielkanoc 1620 roku, liczne p a rtie poem atu G dzie w schodzi słońce a k ę d y zapada).

Idźm y jed n ak dalej tro p ią c'sy g n a ły użycia język a poetyckiego w fu n k ­ cji języ k a kry ty k i, ty m razem pojm ow anej jako k ry ty k a o charak terze św iatopoglądow ym , dotycząca zjaw isk i zdarzeń społecznych, realiów historycznych epoki. Cały szereg fragm entów T ra kta tu poetyckiego p rzy ­ nosi inform acje p rzynależne do porządku h isto rii la t m inionych, biografii postaci historycznych :

Latami będzie chodzić w Belwederze. Piłsudski nigdy nie uwierzy w trwałość. I będzie mruczeć: „Oni nas napadną”. Kto? I pokaże na zachód, na wschód.

„Koło historii w strzym ałem na ch w ilę”. [222] Kopernik, posąg N iem ca czy Polaka?

Składając przed nim kwiaty padł Bojarski. Czysta, bez celu, winna być ofiara. Trzebiński, nowy jakiś polski Nietzsche,

Nim umarł, usta miał zagipsowane, Mur i powolne chmury zapam iętał Sekundę patrząc czarnymi oczyma. Baczyński stuknął czołem o karabin.

Dalej gołębie płoszyło Powstanie. \

Gajcy, Stroiński byli podniesieni

W czerwone niebo na tarczy eksplozji. [235]

F rag m en ty te, przyw ołujące postaci i zdarzenia historyczne, stanow ią p rzykład relacji im itującej tek sty nieliterackie, będące rodzajem kroniki w ydarzeń, dokum entu, więc te k sty o statu sie inform acyjnym .

(9)

We w spom nianym wyżej poem acie Gdzie w schodzi słońce a k ę d y

zapada zjaw iają się term in y filozoficzne, łacińska term inologia botanicz­

na, fragm en ty kro n ik historycznych, dzieł etnograficznych, naukow ych, tek sty liturgiczne, w spom nienia z o kresu młodości, etc.

N iektóre w ypow iedzi poetyckie są tak silnie sprzężone z w a rstw ą re a ­ liów i w ydarzeń, że noszą cechy poezji okolicznościowej, a ich całkow ite odczytanie nie jest m ożliw e bez uw zględnienia „m ow y” k o n tekstu , w k tó­ rym funkcjonują. P ełnię sensów te k stu w spółtw orzy rów nież zew nętrzny wobec niego kon tek st; red u k cja do czystej tekstow ości, aczkolw iek m ożli­ wa, pozbaw ia tek st w ielu jego znaczeń. Jednocześnie ow a zapisana i u ta ­ jo na w tekście gam a możliwości in te rp re ta c ji sygnałów znaczeniow ych nie m a c h a ra k te ru językow ego: przynależy do sfery ideologii, etyki, religii etc., nosi więc znam iona w tó rn y ch sensów m odelujących, n a d ­ budow anych n ad tekstem istniejącym w języku, w jak im została zapisana wypowiedź. To, co nietekstow e, istniejące w in n ym porząd ku aniżeli po­ rządek w ypow iedzi, zostaje ty m sam ym utekstow ione, ty le że w innym m ateriale znakowym , w planie in te rp re ta c ji tek stu.

Jednakże w poetyce odbioru m odel św iata stw orzony przez w ypow iedź p arty cy p u je w tw orzeniu się dynam iki znaczeniow ej ko m u nik atu, jej ostatecznego w ynik u i in g eru je w jej tekstow ość, w yznacza sposoby jej dekodow ania. J e st też nieporów nanie bogatszy aniżeli w p rzy p a d k u takiej w ypow iedzi poetyckiej, której te k st jest jednocześnie jej w łasnym kon­ tekstem . M echanizm y w ew n ątrztek sto w e decydujące o znaczeniow ej orga­ nizacji w ypow iedzi istn ieją w relacjach je dopełniających, a więc w raz z zew nątrztekstow ym i m echanizm am i sytuacji kom u nik acyjn ej, w jakiej wypow iedź fu n k cjo n u je i jest odczytyw ana.

Oba te zespoły norm czytania tek stu m uszą być uw zględnione w sy ­ tuacji lek tu ry : sk ład ają się n a jej in terp retację. Nie m ożna w ięc a b stra ­ hować od k u ltu ro w ej sytuacji w ypow iedzi — w łaściw ej s tru k tu ry in te r­ pretacy jn ej u tw o ru — decydującej o zasadach jego spójności. W iersz Na

pew ną książkę stanow i p rzykład w ypow iedzi pochodzącej z pogranicza

gatunkow ego poezji i publicystyki, jest w łaściw ie poety cką publicystyką. D yskutuje się w nim i ocenia program katolickich m odernistów . Je st więc jak gdyby q u asi-arty k u łem polem icznym , głosem w dysku sji św iato­ poglądow ej, arty sty c z n ą a rty k u lac ją sensów ideologicznych. Z podobnym i typam i w ypow iedzi m am y do czynienia w Traktacie p o e ty c k im . In ten cja pragm atyczna, z jak ą Miłosz ad resu je swój u tw ó r do czytelnika, uze­ w n ętrzn ian a poprzez inform acje m etatekstow e, su g eru je odbiorcy, iż u tw ó r ten m a być czytany jako coś więcej aniżeli tylko poezja albo też inaczej, niż zw ykł to robić czytelnik poezji w spółczesnej:

Mowa rodzinna niechaj będzie prosta. Ażeby każdy, kto usłyszy słowo, W idział jabłonie, rzekę, zakręt drogi, Tak jak się widzi w letniej błyskawicy.

(10)

Nie może jednak mowa być obrazem I niczym w ięcej. Wabi ją od w ieków Rozkołysanie rymu, sen, melodia. Bezbronną mija suchy, ostry świat. N iejeden pyta dzisiaj, co to znaczy Ten wstyd, jeżeli czyta księgę wierszy, Jakby do gorszej natury w nim samym Zwracał się autor w niejasnym zamiarze, Myśl odsuwając i m yśl oszukując. Z przyprawą żartu, błazeństwa, satyry Jeszcze się um ie podobać poezja. Jej znakomitość w tedy się docenia. A le te walki, gdzie stawką jest życie, Toczy się w prozie. Nie zawsze tak było. I nie w yznany dotychczas jest żal. Służą, nie trwają romanse, traktaty. Bo więcej waży jedna dobra strofa Niż ciężar w ielu pracowitych stronic. [215] W innej p a rtii T ra kta tu pojaw ia się takie w yznanie:

Na jakże długo starczy mi nonsensu Polski, gdzie pisze się poezję wzruszeń Z ograniczoną odpowiedzialnością? Chcę nie poezji, ale dykcji nowej. Bo tylko ona pozwoli wyrazić Tę nową czułość, a w niej ocalenie Od prawa, które nie jest naszym prawem, Od konieczności, która nie jest nasza. Choćbyśmy nasze jej nadali imię. [246]

W obu w yp adkach in fo rm acje m etatek sto w e pozw alają na odczytanie relacji paradygm atycznych, w jakie wchodzi wypow iedź. Są to teksty, które w pow szechnym rozum ieniu tra k tu je się jako zaangażow ane w in ­ te rp re ta c ję św iata. M etatekst w y jaw ia tę rolę kom unikatu, ale ,,poetyc- kość” języka i organizacji te k stu ją zaciem nia. W ypowiedź jest czytana jako literacka, o w yraźnej fu nkcji program ującej i oceniającej sam ą sie­ bie, a także w ypow iedzi, z k tóry m i wchodzi w stosunki dialogowe; jako auto tem aty czn a — a w ięc znów literacka, skoro autotem atyczność stała się swoiście g atunkow ą cechą współczesnej litera tu ry . Zarazem jed n ak gatunkow ość w ypow iedzi zostaje zakw estionow ana; sam tek st sugeruje, iż jest tekstem odm iennym od zw ykłych (w p rzy jęty m pow szechnie ro zu ­ m ieniu) kom unikatów poetyckich. P rag m aty k a reg uł w ypow iedzi n a d a w ­ czych narzuca perspek ty w ę odbioru, w której znakowość system ow ej poe- tyckości zn ajd u je sw ą dodatkow ą lokalizację w system ie języka ideologii. T ekst będący realizacją m odelu kanonicznego lite ra tu ry przechodzi w ak ­ tualizację m odelu lite ra tu ry zaangażow anej. A u to r — eksp ert k u ltu ry p rzy jm u je na siebie rolę pisarza-działacza.

(11)

W róćm y do analizy specyfiki heterogeniczności gatunkow ej „ poezji tra k ta to w e j” Miłosza. N iejednorodność gatunkow a im p liku jąca w ielo fu n k - cyjność stru k tu ra ln y c h elem entów wypow iedzi u jaw n ia się jeszcze n a innym planie. S tan niestabilnej k oherencji w yw ołują różnorakie jej ele­ m enty m etatekstow e, zarów no te o charak terze m etapoetyckim , w y stę ­ pujące w cytow anym w yżej fragm encie, jak też i te, k tó re pełnią fu n k cje sygnałów jej delim itacji sy n tag m aty czn ej. „Sięgnijm y głębiej. B ył czas w ielkiej schizm y...” (226), „Z upełnie in n a swojskość Czechowicza...” (227), „Jak im w yrazem sięgnąć w to, co będzie, / Jak im w y razem bronić szczęś­ cia ludzi...” (233). „T ak przysięgali. A każdy zachow ał...” (237), „Za tru d n y dla nas chyba ten M ickiewicz...” (240).

Przytoczone przyk ład y zdań m eta tekstow ych o ch arak terze ró żn ic u ją ­ cym, zapow iadającym , podsum ow ującym , oceniającym , k tó re w y stę p u ją w funkcji łączenia bądź rozdzielania segm entów tekstu, sygnalizow ania zachodzących m iędzy nim i przesunięć znaczeniow ych, są nośnikam i pole­ m icznej dialogizacji fragm entów , ale też są czynnikam i m onologizującym i wypow iedź. S p ełn iają tę o sta tn ią rolę dw ojako: odsyłają do m iejsc zm ia­ ny m odalności określonego idiom u poetyckiego, w jak im tw orzona jest wypow iedź, podkreślają hom ofoniczność w ypow iedzi, obecność w niej podm iotu autorskiego, w pisując p a rtie dialogowe w ram y w ypow iadanego monologu. W szystkie w ym ienione rodzaje inform acji m etatek sto w y ch roz­ b ija ją p ry m a m ą spójność językow ą tekstu. P ełn ią funk cję scalającą na innym , w yższym poziom ie tekstow ym — n a poziom ie w tó rn y ch znaczeń. Stanow ią w ykładniki funkcji pragm atycznej steru jącej organizacją se­ m antyczną w ypow iedzi:

Zawierają instrukcje pozwalające przetworzyć sekw encje znaków sym bo­ licznych na znaki ikoniczne, realizujące intencję kom unikatywną w łaściw ego nadawcy tekstu. Wprowadzają istotne elem enty semantyczne, w których jest sw oiście eksponowane nie tylko „ja” mówiącego, lecz i „ty” odbiorcy. Mogą [...] uwypuklać w spólnotę św iata między m ówiącym a odbiorcą [...]6.

J a k w idzim y, zasób inform acji m etatek sto w y ch w analizow anym przez nas utw orze, uznanym za przy k ład „poezji tra k ta to w e j” , je st ta k ogrom ­ ny i pełni ta k liczne, w ażne funkcje, że pow inien w ejść chyba do jej ch ara k te ry sty k i gatunkow ej. Po ty m stw ierd zen iu dopow iedzm y n a stę p ­ ne, k tó re jest już tylko jego logiczną konsekw encją. Skoro — ja k udo­ w adnia M ayenow a — „F u n k cja p rag m aty czn a te k stu jest najściślej zw ią­ zana z m ożliwościam i operacyj m etajęzykow ych i m etatek sto w y ch ” 7, to nie sposób nie uznać jej za kolejn y w yróżnik takiego tek stu , p rzy czym zaznaczm y: w yróżnik o ch arak terze d o m inan ty tekstow ej.

U stalenia dotychczasow e nie w y czerp u ją cech swoistości i h yb ry dy cz- ności gatunkow ej T raktatu. Spójność językow ą i przedm iotow ą w ypo­

6 M a y e n o w a , op. cit., s. 314. 7 Ibidem, s. 455.

(12)

wiedzi ro zb ijają zm iany p u n k tu w idzenia tekstow ego: z „zew nętrznego” na „ w e w n ę trz n y ” lu b odw rotnie, będące w ykładnikam i form alnym i sp o ­ sobu oznaczania m odalnych ra m części składow ych p o e m a tu 8. Ze zm ia­ nam i tekstow ego p u n k tu w idzenia m am y do czynienia w Traktacie p o e ­

ty c k im n a p rzestrzeni całej w ypow iedzi. Pierw sze p a rtie poem atu (zwłasz­

cza W stęp) cechuje pod ty m w zględem sw oista hom ofoniczność. N arracja liryczna prow adzona je s t bezosobowo, więc z zew nętrznego p u n k tu w i­ dzenia. Stopniow o p o jaw iają się jed n a k sygnały zm iany persp ekty w y opow iadania. Z razu podm iot liry czn y w ypow iedzi id en ty fik u je się z n a d ­ rzędną, a b stra k cy jn ą in sta n c ją nadaw czą: „Tam nasz początek...” (216), „S tyl nasz, choć to je st przyk re, tam się rodzi...” (217). W cześniej, n a p raw ach uw agi w trąconej, bo w naw iasie, pojaw ia się zdanie w yraźnie osobowe: „D ocent F reud, słyszę, z G alicji jest rodem ...” (216). Następnie, w retoryczn ej inw okacji rozpoczynającej część pt. Stolica, zarysow uje się powoli persp ek ty w a obecności odbiorcy, by potem skonkretyzow ać się gw ałtow nie w bezpośrednim zw rocie: „Nie, czytelniku, nie zamieszkasz w róży...” (229). P u n k t zew n ętrzn y w stosunku do zdarzeń przedstaw io­ nych w porządku n a rra c ji zostaje n a razie u trzy m an y , ale nasila się przedm iotow ość w ypow iedzi.

D alej, w części Duch D ziejów , pojaw iają się licznie p y tan ia retory cz­ ne, c y ta ty „cudzych w ypow iedzi” (tzw. c y ta ty stru k tu r), k tóre są jak gdyby głosam i „person liry czn y ch ” w ystęp u jących w tej części poem atu (zw racają uw agę częste personifikacje, np. D uch Dziejów): „Z życia ja k z m iasta kiedy nas w ysiedlą...” (235), „K iedy ow iną m i szyję pow ro­ zem ...” (237). Te segm enty w ypow iedzi w pro w ad zają dodatkow e, „cudze” w ew n ętrzn e p u n k ty w idzenia, d ram aty zu jąc przez to n arrację. W zakoń­ czeniu tej części poem atu zew nętrzny p u n k t w idzenia zostaje zastąpiony w ew n ętrzn y m : „Skręciłem ty toń, bibułkę śliniłem ...” , „Siedziałem na m ie­ dzy w południe / Myśląc i m yśląc...” (242).

W części czw artej, N atura, oba p u n k ty w idzenia w y stę p u ją na prze­ m ian. W zakończeniu k o nsekw entnie pan u je w ew n ętrzn y p u n k t w idze­ nia, z jakiego prow adzona jest n arracja, przy czym „ ja ” n a rra to ra zostaje w ym ienione n a „m y ” — n a rra to r w y stęp u je bow iem w im ieniu pokole­ nia. R etoryczny d ystans wobec przedm iotu w ypow iedzi, sugeru jący ze- w nętrzność pozycji sytuacji w ypow iadania, je st tylk o pochodną sty lu wypow iedzi. Teraz w innym św ietle pow raca owo „m y ” z w cześniejszych p a rtii poem atu. O dm ienną in te rp re ta c ję u zy sk u je także sta tu s bezosobo­ wego n a rra to ra z początków u tw o ru : głos ten staje się głosem samego autora. Zarazem przyw oływ ana jest osoba potencjalnego czytelnika:

8 Zjaw isko to zostało opisane modelowo w artykule B. U s p i e n s k i e g o

Strukturalna wspólnota sztuk (przełożyła Z. Z a r o n. W zbiorze: S e m iotyka ku l­ tury. W arszawa 1975). O m etatekstowości ramy m odalnej zob. też M a y e n o w a ,

(13)

„W tobie i w e m nie w ich er zagłuszył strofę h o rac jań sk ą ” (253). Z ew n ętrz­ n a p erspekty w a odbiorcy zostaje ty m sam ym zam ieniona na w ew nętrzną. J e s t on w pisany w u tw ó r ju ż nie na p raw ach w irtualnego odbiorcy, ale jako persona poem atu, uczestnik d ram a tu kom unikacyjnego. Na tem at tak ich efektów pisze Boris U spienski:

Pojaw ienie się w zakończeniu pierwszej osoby („ja” narratora) możemy porównać do pojaw ienia się z boku obrazu autoportretu artysty, z boku rampy [teatralnej] narratora (często będącego sym bolem autora-narratora) itp. Tym ­ czasem pojaw ienie się drugiej osoby („ty” widza lub czytelnika) w niektórych wypadkach można porównać do funkcji chóru w dramacie antycznym (często sym bolizującego pozycję widza, dla którego przeznaczona jest rozgrywająca się akcja); w tym m iejscu w ogóle możemy odwołać się do często odczuwanej w opisie artystycznym konieczności istnienia jakiegoś abstrakcyjnego pod­ miotu, z którego punktu widzenia opisane zjawiska nabierają określonego znaczenia (stają się zn ak am i)9.

Zasadę znakowości zm iany p u n k tó w w idzenia m ożna rozpatrzyć w p la­ nie oceny ideologicznej — w ew n ętrzn a dialogowość postaw artystyczn ych i propozycji poetyckich przedstaw ionych w Traktacie zostaje u ję ta w klam ­ r y p o stulatu (W stęp) i oceny-diagnozy (zakończenie części Natura), w e­ w n ętrzn a pozycja św iadka i uczestnika zdarzeń zostaje zam ieniona na zew nętrzn ą pozycję w y kład u w łasnej poetyki i własnego stanow iska św ia­ topoglądowego.

W ydaje się, że m ożem y zaryzykow ać tu tw ierdzenie o hom ofonicz- nym charak terze początku i zakończenia T ra k ta tu , spełniających w in te n ­ cji au to ra fun kcję dyskursyw nego p rzesłania filozoficznego i m etaliterac- kiego. Te zaś hom ofoniczne ram y okalają te re n swoiście polifonicznej, wielogłosowej wypow iedzi. Cały u tw ó r byłb y więc rodzajem d ram a tu poetyckiego, z prologiem i epilogiem , rozpisanego n a głosy — poszczegól­ ne sekw encje tekstow e. Cecha wielogłosowości przysługuje, naszym zda­ niem , całej „poezji tra k ta to w e j” Miłosza, której T ra kta t p o etycki jest jed y n ie przykładem (choć ze w zględu n a w yrazistość tej cechy może n a j­ w dzięczniejszym do eksplikacji i analizy).

Zam iana p u n k tó w w idzenia — zew nętrznego i w ew nętrznego — w funkcji ram tekstow ych m an ifestu je się także n a inn ych poziom ach organizacji T raktatu, choć spełnia podobną rolę w bu dow aniu całościo­ wego obrazu dzieła, form ując dy rek ty w ę chw iejnej rów now agi g atu n ko­ wej. Jed n y m z w arian tó w tego zjaw iska je s t zm iana p lan u c h a ra k te ry ­ styki przestrzenno-czasow ej. Pisze U spienski:

W planie czysto przestrzennej charakterystyki znam ienne jest w ykorzy­ stanie dla obramowania narracji przestrzennej — pozycji z dosyć szerokim w idnokręgiem , która w yraźnie świadczy o spojrzeniu obserwatora znajdującego się poza akcją. W planie charakterystyki czasowej nie m niej znamienne jest

(14)

w ykorzystanie na początku opowiadania retrospektyw nego punktu widzenia, który zostaje następnie zam ieniony na punkt w idzenia syn ch ron iczny10. W Traktacie nap o ty k am y m odelow ą realizację tego w arian tu . A utor rozpoczynając poem at posługuje się try b em opow iadania c h a ra k te ry z u ją ­ cego się szerokim h o ryzontem n arra c y jn y m :

Fiakry drzemały pod Mariacką Wieżą. Kraków m alutki jak jajko w listow iu W yjęte z rondla farby na W ielkanoc. I w pelerynach kroczyli poeci.

N azw isk ich dzisiaj już się nie pamięta. A le ich ręce były rzeczywiste,

Spinki, m ankiety nad blatem stolika. Dziennik na kiju niósł Ober i kawę,

Aż minął, tak jak oni, bez imienia. [216]

N astępnie, ja k to ju ż opisyw aliśm y, n a rra to r p rzy jm u je powoli w e­ w nętrzn y p u n k t w idzenia względem zdarzeń. Podobną fun kcję spełniają in w ersje czasowe. P rz y k ła d y wyżej cytow ane ilu s tru ją to zjawisko. Z na­ m ienny je s t także ch w y t zatrzy m an ia czasu w zakończeniu T r a k ta tu :

D uchy powietrza i ognia, i wody, Bądźcie w ięc przy nas, ale nie za blisko. Śruba okrętu już od w as oddala. M ijam y strefę m ew y i delfina. [253] Sięgnijm y znów do rozpraw y U spienskiego:

Dzięki takiem u zatrzym aniu czasu dokonuje się charakterystyczne przejś­ cie od przestrzeni w ew nętrznej w stosunku do akcji do przestrzeni bardziej względem niej zewnętrznej — przeistoczenie bohaterów jakby w zastygłe pozy (por. podobieństwo z dramatem, gdzie pod koniec aktu aktorzy zamierają w specjalnej p o zie )11.

Zasady kom pozycyjne, zgodnie z k tóry m i oznaczane są kom ponenty w ypow iedzi: cy ta ty s tru k tu r, przytoczenie cudzysłowow e, czasoprzestrzen- ność obrazów składow ych poem atu, spraw iają, że n a rra c ja T ra kta tu poe­

tyckiego u p odabnia się do epickiego, niekiedy powieściowego sposobu

opow iadania, zaw iera m ikroopisy, p a rtie n arracy jn e, dialogowe, w y ra ­ żone w m owie niezależnej bądź też pozornie zależnej.

T raktat je st w ypow iedzią poetycką, ale jego n a rra c y jn a , logiczno-reto-

ryczna s tru k tu ra nosi w szelkie znam iona m ow y retory czn ej 12. R etorycz- ność jest w ykładn ikiem m odalności in ten cji p ragm atycznej nadaw cy, za­ św iadcza o jego sto su n k u do adresata, d ecyduje o fu n k cji operacyjnej

10 Ibidem, s. 228. 11 Ibidem.

12 Poetyka m ow y retorycznej i rozkład realizacji funkcji językow ych w obrębie całości komunikatu retorycznego analizowała D a n e k (op. cit., s. 134 n.). W na­ szych rozważaniach korzystam y ze schematu tam opisanego.

(15)

tek stu w sferze literack iej i kom unikacyjnej praxis. R ozpatrzm y pod ty m kątem in teresu jący nas tekst.

O m aw iany ju ż w cześniej W stęp nosi cechy poetyki retorycznego pro­

oem ium . D om inują w nim fun k cje n astaw ien ia n a nadaw cę, a także fu n k ­

cja m etatekstow a (m etaliteracka). Z aw arty w ty m fragm encie szereg stw ierdzeń i przeko nań dotyczących n a tu ry oraz roli poezji nacechow any je st dużą dozą krytyczności i polemiczności. W ypowiedź m a c h a ra k te r postulatyw ny, p ro g ram u je świadomość literacką, stanow i rodzaj poetyc­ kiego m anifestu. Te jej składniki oraz s tru k tu ra przem ow y, w której sil­ nie akcentow ana je s t konw encja auto rytaty w n o ści mówcy, spraw iają, iż w centrum uw agi odbiorcy um ieszczone zostaje zagadnienie podm iotow oś­ ci w ypow iedzi, in d y w id ualny ch przekonań nadaw cy o literatu rze. Dalsze części poem atu — P iękne czasy, Stolica i początkow e frag m en ty części pt. N atura — odpow iadają trad y cy jn y m częściom m ow y reto ry czn ej: na r­

ratio i probatio. Te w łaśnie jej elem enty składow e — opow iadanie o zda­

rzeniach oraz dowód słuszności argum entów — ch a ra k te ry z u je dom inacja funkcji poznawczej realizującej n astaw ien ia n a k o n tekst zew nętrzny w y ­ powiedzi, a także funkcji dw ugłosow ej, p ro d u k tu dialogizacji wypow iedzi, n astaw ien ia jej n a zespół cudzych i wobec niej polem icznych stw ierdzeń oraz prześw iadczeń.

Z takim w łaśnie rozkładem fu n k cji językow ych m am y do czynienia w w ym ienionych p artiach T ra kta tu poetyckiego (ilustrow anie naszych tez przykładam i w ym agałoby bardzo obszernych cytatów). Z aw ierają one ch a­ ra k te ry sty k ę i ocenę poezji polskiej doby m odernizm u, dw udziestolecia m iędzyw ojennego, okresu okupacji, ponadto zaś przynoszą sform ułow ane propozycje w łasnej poetyki. C h arak tery sty k i tej dopełnia ocena postaci i realiów społeczno-politycznych ty ch epok — poezja tra k to w a n a jest tu bow iem jako w yraz świadomości historycznej. Owe frag m en ty u tw o ru o b fitu ją też w reflek sje o ch arak terze filozoficznym , k tó re w y stęp u ją w porządku n a rra c ji bądź na praw ach dygresji lirycznych, a dotyczą takich zagadnień, ja k anty nom ia wolności i konieczności w procesie h i­ storycznym , problem sensow ności historii, d ialek tyk a antynom icznej jed ­ ności „ k u ltu ry ” i „ n a tu ry ” w bycie ludzkim , fu nk cja i rola tra d y c ji we współczesności.

Te okoliczności spraw iają, że T ra kta t je st u tw orem p o datn ym n a typ lek tu ry , jak i p rak ty k u jem y w stosunku do tekstów nieliterackich. Poem at może być czytany jako sw oiste kom pendium krytycznoliterackie, zapis p ry w atn ej historiozofii au to ra i ty m sam ym in te rp re to w a n y przez odnie­ sienie do fragm entów życia społecznego, o któ rych opow iada, ko n fro n to ­ w anych z ich pozostałościam i z podłoża pragm atycznego a k tu lek tury. Do takiego czytania zachęca reto ry k a T raktatu, ale też i ona zaświadcza, w skazując na skonw encjonalizow anie w ypow iedzi, o „sztuczności” i „И- terackości” tekstu.

(16)

stru k tu r refu ta tio i epilogus (peroratio, recapitulatio). J a k wiadomo, r e fu ­

tatio zaw ierać m a odparcie ew en tu alny ch zarzutów stro n y przeciw nej.

S tąd n a czoło rozkładu fu n k cji w ysuw a się sk rajn ie spotęgow ana fu n k ­ cja dw ugłosow a, a w jej tle — fu n k cja poznawcza. P oró w najm y cyto­ w any ju ż fra g m en t „Na jakże długo starczy m i nonsensu / Polski...” czy np. tak i:

Wiele nam będzie, w iele wypomniane. Żeśmy, tak mogąc, spokój odrzucili Milczenia, marzeń o strukturze świata Godnych szacunku. I że tem at wieczny Nas nie przyciągał jak trzeba, ni czystość. Że, wręcz przeciwnie, pył zdarzeń i nazwisk Chcieliśm y co dzień poruszać słowam i, [251] A jednak mylą się oskarżyciele

Ubolew ając nad złem tej epoki, Jeżeli widzą w nas tylko aniołów

Strąconych w otchłań i stamtąd, z otchłani, W ygrażających pięścią pracom Boga. [252] Bo kontem placja gaśnie bez oporu. Z m iłości do niej trzeba jej zabronić. A my szczęśliw si byliśm y na pewno

Niż tamci [...]. [252] >

Jeżeli z błędem, tylko historyczni, Nie dostaniem y w ieńców długiej chwały, To, ostatecznie, co? Mają pomniki I mauzolea, ale w deszcz m ajow y

Pod jednym płaszczem chłopiec i dziewczyna Ich doskonałość miną obojętnie

I zawsze słowo, które pozostanie, Będzie w spom nieniem półotwartych ust: Nigdy, jak chciały mówić, nie zdążyły. [253]

W zmożona aktyw ność funkcji n astaw ien ia na odbiorcę cechuje epi­

logus. Ten składnik m ow y pełni ja k gdyby rolę apelu i pozostaje w r e ­

lacji sym etrycznej do prooem ium — stąd n a zasadzie sprzężenia z w ro t­ nego, uw agę odbiorcy p rzyciągają także sygnały obecności nadaw cy w tekście. W T raktacie fu n k cje te u zew n ętrzn iają się w zw rotach do czytelnika i w użyciu czasu teraźniejszego w narracji, niw elującym d y ­ stan s m iędzy nadaw cą a odbiorcą:

Duchy powietrza i ognia, i wody, Bądźcie w ięc przy nas, ale nie za blisko. Śruba okrętu już od was oddala. Mijamy strefę m ew y i delfina.

[ ]

Raczej nam ścisnąć m etal balustrady,

(17)

Do w yspy szczęścia? Nie. W tobie i w e mnie Wicher zagłuszył strofę horacjańską.

Z ławki, pociętej szkolnym scyzorykiem, Już nie dogoni nas w tej słonej pustce:

la m Cythere a choros ducit Venus im m inente luna. [253]

Czytelnik jest tra k to w a n y tak, jak b y b y ł rozm ów cą auto ra. Ów zabieg retoryczny spraw ia, że statu s ko m u n ik atu pisanego zostaje zanegow any po trosze, podobnie ja k będące jego konsekw encją dystans i pośredniość kontaktu. P rzy jęcie roli „przem aw iającego” i „rozm aw iającego” w raz z narzucaniem czytelnikow i roli „słuchacza” i „rozm ów cy” , nasycenie u tw o ru m niej lub bardziej u tajo n ą dialogicznością — pow oduje swoistą teatralizację w ypow iedzi. Sam u tw ó r czyni p rzykładem poezji d ram a­ tycznej, poezji teatraln eg o monologu.

F unkcja m etaliterack a epilogu poem atu u jaw n ia się nie tylko w w y­ pow iedziach n a tem a t poezji i roli poety, ale także poprzez w ybór stylu, idiom u poetyckiego, w jak im konstru o w an a je st sam a w ypow iedź. K oń­ cowe fragm en ty T ra kta tu w yraźnie n aw iązują do tra d y c ji w iersza bia­ łego Szekspirow skich m onologów dram atycznych. Pow inow actw o to do­ datkow o p o dkreślają w spólnota topiki i szereg aluzji literackich. Zbieżność sty lu w ypow iedzi u jaw n ia się doskonale, gdy porów nam y w iersz uży ty w końcow ych p a rtiac h T ra kta tu z form ą w ierszow ą w ielkiego m onologu H am leta, ale nie tylko tu ta j. Oto, jak się w ydaje, w Traktacie m am y do czynienia z całym szeregiem odw ołań do B u rzy. D uch D ziejów podobnie jak m ag P rospero posługuje się czarodziejską różdżką:

Kto go nie uzna, dotknięty pałeczką Bełkotać zacznie i utraci rozum. Kto mu się skłoni, będzie tylko sługą. Gardzić nim będzie jego nowy pan. [232]

Przem aw ia, szydząc z konspiratorów , któ rzy p o w stają przeciw ko w y­ rokowi H istorii:

Ja im za karę odebrałem rozum.

Nikt nie powstanie przeciw mojej w oli. [233] — podobnie jak Ariel, w ysłan n ik P ro sp era:

Wy trzej grzesznicy, chciało przeznaczenie (W szechwładca ziemi i w szechziem skich rzeczy), Żeby łakom e w ypluło w as morze

Na dziką wyspę,' gdzie nie ma człowieka, Boście niegodni żyć pomiędzy ludźmi. Ja wam szaleństwem zm ysły pomieszałem .

Widząc, że Alonso, Sebastian i inni dobyw ają oręży.

W łaśnie z podobną do waszej odwagą Topią się ludzie albo się wieszają. Szaleni, jam jest sługą przeznaczenia;

(Burza, akt III, sc. 3 ) 18

18 Cyt. za wyd.: W. S z e k s p i r , Dzieła dramatyczne. T. 1. Warszawa 1973, s. 197 (tłum. L. U l r i c h ) .

(18)

A riel pojaw ia się w tej scenie pod postacią H arpii, tj. złośliwego de­ m ona z greckiej m itologii, uprow adzającego ludzi i rabującego przed ­ m ioty. D em ony te p ierw o tnie były uosobieniem gw ałtow nych w ichrów , przedstaw iane w postaci uskrzydlonych kobiet z dłońm i o ostrych szpo­ nach lub jako p tak i o głowie i piersiach kobiety. U Miłosza D uch Dzie­ jów przy b iera rów nie dem oniczną, apokaliptyczną postać:

Rozkłada w niebie grube sw oje palce. Pod jego dłonią jedzie na rowerze

Organizator siatki bezpieczeństwa, D elegat partii wojskowej w Londynie.

1 1

Twarz jego w ielka jak dziesięć księżyców,

' Na szyi łańcuch z nieobeschłych głów. [232]

Ten obraz z kolei przyw odzi n a m yśl in n y : Ja m istrz w yciągam dłonie!

W yciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie Na gwiazdach, jak na szklanych harmoniki kręgach,

t. . . 1

Odjąłem ręce, w zniosłem nad świata krawędzie... (D ziady, cz. III, W ielka Im prowizacja ) 14

Słowa te w ypow iada K onrad, wadzący się z Bogiem dem iurg, u zu rp u ­ jący sobie praw o kreacji. K onrad to porte-parole autora, rom antyka, a więc przedstaw iciela pierw szego pokolenia urzeczonych H istorią i po­ rażonych dośw iadczeniem historyczności, k tórem u rozpaczliw ie starali się odebrać moc i grozę inicjacji we współczesność nadając m u piętno sa­ kralne.

D ucha D ziejów w tekście T ra kta tu nazw ano „gorszym bogiem ” — jego przykładem je st rów nież i Konrad. D uch Dziejów to w cielenie chy- trości rozum u, konieczności pojętej po heglow sku: dla person lirycznych tej części T ra kta tu niebo je st puste. Duch Dziejów je st też w Traktacie m aską D ucha Ziem i — uosobienia sił biologii, prom otora wiecznej prze­ m iany łańcucha bytów , w cielenia kosmologicznej „arche” .

Kim jesteś, Możny? Długie są te noce. Czy znamy ciebie jako Ducha Ziemi, Który z jabłoni strząsa gąsienice, Ażeby łatw iej karm iły się kosy? Który gromadzi nogi m artwych żuków Na pulchną ściółkę, co wyda hiacynt? Czy ty i on, to jedno, Tępicielu?

[ ]

Ileż to razy on, piękno i chwała, Przepych i krzyki miłosne cietrzewi,

14 Cyt. za wyd.: A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Narodowe. T. 3. Warszawa 1949, s. 159.

(19)

Ironią um iał w ykrzyw iać nam usta, Szepcząc do ucha, że kolory wiosny, Trele słow ika i nasze natchnienie Są tylko jego rozrzutną przynętą, Żeby spełniało się prawo gatunku, Że krew ostygnie i rdzą porażeni, Ubrani w płaszcze z gnijącej purpury, Spadać będziemy w proch sprzed lat miliona,

Gdzie czeka pradziad nasz, Pithecanthropus. Czy ty, co nosisz rozsądny frak H egla I lubisz dzikie, wiatrom dane, strony, Przybrałeś sobie tylko nowe imię? [232—233]

W szkicu o w ystęp ow an iu m itu w e w czesnohistorycznych przekazach k ronikarsk ich W. Toporow pisze :

Bardzo znam ienne jest to, iż zamiana starej kosm ologii przez historię i filo ­ zofię naturalną w starożytnej Grecji odbywała się całkowicie synchronicznie; nasuwa to myśl, że historia i filozofia naturalna to diachroniczne warianty kosmologii. Por. także twierdzenie, iż „nauka przyrodnicza jako forma m yślenia istnieje w tedy i tylko wtedy, kiedy istnieje historia i m yślenie historyczne: nie można odpowiedzieć na pytanie, czym jest przyroda, nie wiedząc, czym jest historia” 15.

Na gruncie rom antycznych historiozofii po djęte zostały p róby połą­ czenia obu tych dziedzin dośw iadczenia ludzkiego: poczucia przynależnoś­ ci do p orządku n a tu ry i historii jednocześnie. W eźm y dla p rzyk ładu

casus Słowackiego. Sposób, w jaki persona liry czna zw raca się do D ucha

D ziejów w tej części T raktatu, przypom ina in k an ta cy jn e w ersety m istycz­ nej, genezyjskiej poezji au to ra Króla-D ucha. Czy je s t to jeden z syg n a­ łów polem iki Miłosza z rom antyzm em i odziedziczonym po nim przez nas rozum ieniu h istorii? Nie m iejsce tu rozstrzygać tę kw estię. W róćm y jesz­ cze n a chw ilę do w ątkó w Szekspirow skich. Sam A riel pojaw ia się także w Traktacie, choć tylko w zdaniach o jego nieobecności w zastanym dziś „ogrodzie n a tu ry ” :

Ariel, choć mieszka w pałacu jabłoni, Nie zjaw ia się wibrując skrzydłem osy. [243]

Monolog P ro sp era będący inw okacją do sił przyrody zaczyna się tak : Duchy potoków, gór, jezior i lasów

I w y, co stopą bezśladną po piaskach Gonicie fale Neptuna w odpływie,

(Burza, akt V, sc. 1)

Owo św iadectw o entuzjazm u dla zdobywczej siły i mocy człowieka, ale też pobrzm iew ające pesym istycznym echem w izji zagłady i k atastro fy , ja k a k ry je się w zalążku tej władczej potęgi — przypom ina frag m ent

T ra k ta tu :

15 W. T o p o r o w , O kosmologicznych źródłach wczesnohistory cznych opisów. Przełożył R. M a ś l a n k o . W zbiorze: S em iotyka ku ltury, s. 421.

(20)

Duchy powietrza i ognia, i wody, Bądźcie w ięc przy nas, ale nie za blisko. Śruba okrętu już od was oddala. Mijamy strefę m ewy i delfina.

Potem nadzieja, że Neptun z trójzębem Wynurzy brodę, wlokąc orszak nimf, Nie jest spełniona. Nic tylko ocean Wre i powtarza: daremnie, daremnie.

[ ]

[...] Trzeszczy w nitach pudło, N iesie szaleństw o nasze i niejasność, Wiarę ukrytą i brud subiektywny, I białe twarze poległych bez domu. Do w yspy szczęścia? N ie [...] [253]

W nioski płynące z rozpoznania ludzkiej kondycji w spólne są u obu poetów. B o h ater i n a rra to r T ra kta tu poetyckiego ta k ja k Szekspirow ski P rospero porzuca ogród n a tu ry , odrzuca też poezję kontem placji m itu arkadyjskiego, w y b iera cyw ilizację, historię, k u ltu rę. W siada na okręt, choć w yzbył się nadziei, i płynie nie n a C yterę, ale do swego M ediolanu, by uczestniczyć we w spółtw orzeniu oszalałej historii. Przytoczone p rzy ­ kłady dowodzą, iż w system ie poetyckim Miłosza tra d y c ja k u ltu ry , jej przeszłość uobecniona w litera tu rz e , w artościow ana je st dodatnio. Miłosz chętnie i często odw ołuje się do niej w sw oich utw orach.

Retoryczność „ tra k ta tu ” stanow i o jego sy nk rety zm ie gatunkow ym . D anuta D anek czyni tak ie spostrzeżenie na tem a t gatunkow ości m ow y retorycznej :

Jeżeli pozostawać na płaszczyźnie analizy ukształtowania się wypowiedzi ze względu na dominujące w wypow iedzi funkcje językowe, to prooemium retoryczne i epilog m ożna by przyporządkować liryce, narrację epice, pro- bację i refutację z ich przechodzeniem w bezpośrednie repliki dialogu — dramatowi. Oto i osobliwość: jedna w ypow iedź m onologowa — i sw oiste w y ­ czerpyw anie głów nych typów wypowiedzi lite ra ck ie j16.

N a pojaw ienie się w ym ienionych ty p ó w w ypow iedzi w Traktacie w skazyw aliśm y już, zw róćm y uw agę n a jeszcze in n e aspekty jej g a tu n ­ kowej niejednorodności.

Ów sy n k rety zm p rzy sp arza w iele kłopotów przy definiow aniu sta tu su podm iotu literackiego „poezji tra k ta to w e j” . Z resztą i w niniejszej pracy pisaliśm y do tej pory o autorze, nadaw cy, podm iocie lirycznym , personie lirycznej w Traktacie, p ró b u jąc dokonać analizy bu dow y poem atu.

Tak ja k i w innych w ypow iedziach gatunkow o m ieszanych i p o g ra­ nicznych — podm iot nie je s t tu fig u rą jednolitą. W ystępuje w obrębie wypow iedzi w różnorakich rolach literackich. W ym iana ty ch ról im pli­ k u je jednocześnie oscylację m iędzy lirycznym i a epickim i p artiam i w y ­ powiedzi. Zam iana czasu przeszłego — w k tó ry m „opow iada się” h isto ­

(21)

ria — na teraźn iejszy podkreśla podm iotowość wypow iedzi, jest także czynnikiem jej d ram atyzacji. Co więcej, sy tuacja podm iotu ulega skom ­ plikow aniu, poniew aż

W wypow iedziach poetyckich, w których krytyczność jest stematyzowana, dochodzi najczęściej do redukcji podmiotu lirycznego, do zespolenia głosu podmiotu monologu lirycznego z głosem autorskim 17.

Zw iązek ten pośw iadczony jest i n a innym poziom ie tekstu, poprzez aluzje do biografii autora. M am y więc do czynienia ze w szystkim i k a te ­ goriam i ról podm iotu w ypow iedzi, w łącznie z głosem sam ego autora.

Jeżeli przyjm iem y założenie, iż g ram aty k a g atu n k u sform ułow ana im - m an en tn ie w tek stach literackich je st zapisem czy tran sp ozy cją m odelu sytuacji kom unikacyjnej i jej reg uł ,,uteks to w iania” inform acji, to z chw i­ lą kiedy n a tra fia m y na w ypow iedzi o synkretycznej i rozchw ianej g a tu n ­ kowo stru k tu rze, m ożem y zaryzykow ać tw ierdzenie o istn ien iu zaburzeń stan u k o n sty tu u jącej ją sy tu acji kom unikacyjnej. Owe sygnały system o­ wej „niepew ności” w ypow iedzi m ają swoje konsekw encje także w poe­ tyce odbioru. T ekst poetycki pozbaw iony w arunkujących i in te rp re tu ją ­ cych go system ow o odniesień kategorii gram atyk i gatunkow ego langue traci p rzy n ajm n iej częściowo swój autonom iczny status autotelicznego kom u nik atu językow ego, skoro specyfika jego organizacji p rzestaje być kategorialna i nie jest ju ż w y starczającym gw arantem tej autonom ii. N a­ suw a się zatem pytanie, czy „poezja tra k ta to w a ” , jako h y b ry dy czn a ga­ tunkow o, nie jest p ro d u k tem także i zm ian zachodzących w m odelu lite ­ rackiej kom unikacji, sy tu acji kom unikacyjnej właściwej dla określonego ty p u i sty lu k u ltu ry epoki. Zw ażyw szy, że w latach, w k tó ry c h pow stał

T raktat p o etycki i zostały nap isan e inne, pokrew ne tek sty Miłosza, fa­

w oryzow any był w świadom ości literackiej i teoretycznoliterackiej epoki kanon sam ozw rotności znaku poetyckiego, autonom ii języka poetyckie­

go — należałoby lub też m ożna by uznać tek sty Miłosza za propozycję wobec tego kanonu k o n k u rency jn ą. Te zagadnienia w ym agałyby osobnej analizy. Tym czasem należy gwoli ścisłości dodać, że hybry dy czn e p rzy ­ kłady „poezji tra k ta to w e j” nie są by n ajm n iej am orficzne gatunkow o. Do­ tychczasow e nasze ustalen ia w sp ierają chyba to stw ierdzenie. Miłosz odw ołuje się raczej do ustalonych w tra d y c ji literackiej wzorców w ypo­ wiedzi. Są one przez niego cytow ane, m odyfikow ane, ty m sam ym re a k ty ­ w ow ane n a sposób polem iczny, ironiczny itp. W przy p ad k u „poezji tra k ­ tato w e j” m ożna raczej m ówić o now ym m odelu gatunkow ym w ypow iedzi aniżeli o bezgatunkow ości.

Rodzaj poezji, jak ą u p raw ia au to r Ocalenia, często jest określany przez kry ty k ó w m ianem „poezji k u ltu ry ”, „poezji in te le k tu a ln e j” , „filozoficz­ n e j” . Nie chcem y się tu w daw ać w roztrząsanie zasadności i trafności tych

17 K. D y b c i a k , T. W i t k o w s k i , W y p o w ie d ź poetycka ja ko a k t k r y ­

(22)

określeń, badać, czy istn ieje rzeczyw iście poezja in te le k tu a ln a i jej prze­ ciw ieństw o: poezja em ocjonalna, czy tylko poezja i niepoezja — i czy rozróżnienię to m a pokrycie w rzeczyw istości (chciałoby się rzec: w onto- logii poezji), czy też je st ono tylko a try b u tem naszego, kulturow ego ro­ zum ienia poetyckości i jej odm ian.

P o staw m y chwilow o znak równości pom iędzy „poezją k u ltu ry ” a „poe­ zją tra k ta to w ą ” — jako że przejaw ian ie się refleksji kulturow ej w jej w ielorakiej postaci n a g ru n cie „poezji tra k ta to w e j” nie podlega w ątp li­ wościom. A by p recy zyjniej dookreślić specyfikę „poezji k u ltu r y ” , pro­ p o n u jem y poniżej m odelow y opis jej s tru k tu ry .

Poniew aż w ty m fragm encie naszej pracy term in „poezja k u ltu ry ” będzie bardzo często się pojaw iał jako nazw a ty p u w ypow iedzi poetyc­ kiej — dla uproszczenia oznaczam y ją skrótem PK.

W śród reg u ł tek stow y ch aktualizow anych w tekście P K m ożem y n a j­ ogólniej w yróżnić dw a ich zespoły, o niejednakow ym n atężen iu i cha­ rak te rz e system ow ości : zespół reguł, k tó ry decyduje o swoistości i n ie­ pow tarzalności danego te k s tu PK, a więc jed y n ie w nim realizow any, oraz zespół reg u ł w y arty k u ło w an y ch i zrealizow anych już uprzednio, a w k o n k retn y m tekście P K p ojaw iających się w e w tórnej niejako reali­ zacji. K rócej: są to reg u ły w łasne w ypow iedzi P K oraz regu ły stające się w łasny m i poprzez p rzy pisan ie ich — co nie zawsze ujaw n ia się w sposób stem atyzow any, np. w inform acji m etatekstow ej — m ateriałow i będącem u przedm iotem w ypow iedzi PK , stanow iącem u jak gdyby jej „ te m a t” . „T em at” pojm ow any jest tu ta j szeroko; może być nim każdy „ tek st k u ltu ry ” w takim rozum ieniu, jak ie p ro p o n u ją J u rij Lotm an i S te­ fan Żółkiew ski, a więc np. tek st literack i bądź nieliteracki, przedm iot k u ltu ry czy zdarzenie historyczne, itp. System ow ość pierw szego zespołu reguł je st system ow ością języ ka poetyckiego, w jakim zostaje napisany tek st PK. S ystem drugiego zespołu reg u ł m a c h a ra k te r sem iotyczny; cha­ ra k te r owej znakowości zależy od tego, w jak im m ateriale znakow ym zbudow any je s t „ te m a t” PK .

Owe reg u ły „ te m a tu ” w ypow iedzi P K sta ją się zarazem regułam i sa­ mej w ypow iedzi P K z chw ilą ich językow ej aktualizacji. W tekstach nie będących przykładam i w ypow iedzi P K — reg u ły „ te m atu ” istn ieją daleko m niej w yraziście bądź wcale, zależnie od stopnia nasycenia tek stu m a­ te rią k u ltu ry , istn iejącą uprzednio w sto su n k u do św iata kreow anego w języku.

Z atem poeta tak i ja k M iłosz jest w innej nieco sytu acji aniżeli poeta w rod zaju Przybosia — p racu je w in ny m m ateriale. Miłosz posługując się aluzją literack ą czy rek w izy tem k u ltu ro w y m dokonuje operacji n a goto­ w ych ju ż znakach lu b tek stach k u ltu ry , obciążonych w łasnym sensem. Przyboś p rzy jm u je postaw ę kreat.ora. P ra cu je n a poziom ie nagich znaków językow ych, nie obciążonych pierw otnie żadnym znaczeniem poza ich znaczeniem językow ym . T w orzy rzeczyw istość w iersza od nowa.

(23)

Różnica obu p rag m aty k sta je się bardziej widoczna, jeśli w eźm iem y pod uw agę poszanow anie, z jak im a u to r T ra kta tu odnosi się do sem an ­ tyki i sy n tak ty k i „języków ” k u ltu ry . Sądzim y, że ta różnica^ znakowości „ m a teriału ” nie je st obojętna, sam zaś „m a teriał” s te ru je swoiście roz­ w iązaniam i tekstow ym i. Oba te zespoły regu ł d ają się ro zp atry w ać osob­ no, ale tylko w statyce p ro ced ury opisow ej. W sam ym tekście P K zespoły reg uł w łasnych (językowych) i przysw ojonych (istniejących tekstow o już w cześniej w jakim ś system ie znaków k u ltu ry ) są ze sobą zw iązane na zasadzie sprzężenia zw rotnego czy izom orfii. R eguły drugiego rodzaju istn ieją w tekście P K jed y n ie poprzez aktualizację reg u ł pierw szego ro ­ dzaju. Jednocześnie reg u ły w łasne w ypow iedzi P K a k tu a liz u ją się poprzez w ypełnianie reg u ł drugiego rodzaju, ju ż gdzieś utekstow ionych. O sem an­ tycznej stru k tu rz e całości d ecyd u ją więc te drugie, one pełnią fun kcję pragm atyczną, s te ru ją budow aniem tek stu , są jak b y czynnikiem m odelu­ jącym wypow iedź, n arzu cają kod m etaliteracki.

P rag m aty k a „ te m a tu ” P K (na k tó rą godzi się a d re sa t — co jest w a ­ runkiem właściwego, tj. zgodnego z in te n c ją a u to ra odczytania utw oru), określa sem antykę i sy n ta k ty k ę u tw o ru P K i relację nad aw ca—odbiorca. M echanizm poetyki odbioru je st w ięc tożsam y z m echanizm em poetyki n adaw ania k o m unikatu, sy m etry czny wobec niej. Z ilu stru jm y te ustale­ nia przykładem :

Ostatni wiersz epoki b ył w druku, A jego autor, W ładysław Sebyła, Lubił wieczorem wyjąć z szafy skrzypce Kładąc futerał przy tomach Norwida.

H aftki munduru w tedy m iał rozpięte (Bo na kolei pracował, na Pradze). W tym swoim w ierszu, jakby testam encie, Do Światowida przyrównał ojczyznę. Zbliża się do niej św ist i w erbli trzask Od równin wschodu i równin zachodu, A ona śni o brzęku swoich pszczół,

O popołudniach w hesperyjskich sadach. [229—230]

R eguły drugiego rodzaju: „ te k st” biografii Sebyły, tek st jego wiersza, w yznaczają tu sposób realizacji reg u ł w łasnych w ypow iedzi Miłosza. S ta ­ now ią jej m odel sem antyczny 18. R eguły drugiego ro dzaju nie m uszą, jak w ty m w ypadku, istnieć w tekście P K jaw n ie stem atyzow ane. Mogą w y ­ stępow ać n a p raw ach c y ta tu stru k tu ry , c y ta tu w zorca stylistycznego w ypow iedzi PK , ta k jak to m a m iejsce w e fragm encie Oda (250).

One to stanow ią podłoże fu n k cji dialogowej tek stu PK , z k tó rą sp rzę­ żona jest także fu n k cja poznaw cza, w y znaczają układ in te rp re ta c y jn y dzieło—św iat. Z uw agi n a rolę reg u ł pierw szego rodzaju — są one języ ­ kiem opisu reg u ł drugiego ro d zaju — tek st P K n ab iera znam ion m eta-18 Chodzi tu o jeden z ostatnich w ierszy S ebyły (1938), przedrukowany

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po wycieczce w wiek XIX i XX, kiedy to przedstawianie próbowało samo nad sobą się zasta­ nowić i przemyśleć swój status dwoistości, możemy z powodzeniem

Twierdzenie Bineta–Cauchy’ego wygodnie jest uzasadnić traktując wyznacznik jako wieloliniową i alternującą funkcję wierszy macierzy.. Wykorzystamy mianowicie

Wykorzystamy też to, jak permutowanie argumentów zmienia wartość funkcji an- tysymetrycznej... Oczywiście, jest ona liniowa ze względu na każdy z wierszy, przy ustalonych

Wskazać ideał maksymalny M pierścienia 2Z taki, że 2Z/M nie

W związku z powyższym Krieck konstruuje zasady nauczania. Pierwsza - postuluje połączenie indywidualnego obrazu świata ucznia z narodowym ujęciem

Uwaga na formaty komórek oraz obiekty i ich formaty na

[r]

Za- ªo»enie, »e M jest sko«czenie generowany mo»na opu±ci¢ (Kaplanski), ale dowód jest wtedy trudniejszy.. Zaªó»my, »e M