Stanisław Barańczak
Wielobój humanistyczny : historia,
człowiek, dialektyka : zagajenie
dyskusji nad książką Marii Janion
"Romantyzm, rewolucja, marksizm.
Colloquia gdańskie"
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (9), 121-126
Roztrząsania
i rozbiory
Wielobój humanistyczny
Historia, człowiek, dialektyka
(Zagajenie dyskusji nad książką Marii Janion „Romantyzm, rewolucja, marksizm. Colloąuia gdańskie”)
Do rozw ażań nad tą książką zabieram się z pew n ym lękiem , jako w gruncie rzeczy d y leta n t, nie będący pro fesjo naln ym specjalistą w żadnej z trz e ćh jej tytułow ych dzie dzin. U spraw iedliw ia m nie jed n ak po trosze fak t, że w brew pozo rom je s t to właściw ie książka o współczesności; może raczej: o ko rzeniach współczesności. P o kazuje ona, że zasadnicze d y lem aty człowieka dw udziestego w ieku m ają sw oje początki w dziew iętna stow iecznej eksplozji ro m antycznej — i pokazuje jednocześnie, w jak i sposób fu n k cjo nu je we współczesnej k u ltu rz e rom antyczne dziedzictwo.
P rzy czym już cw e trzy zestaw ione w ty tu le książki pojęcia służą autorce jak o rodzaj m anifestu: w skazują, iż w ydobyw ając z nich to, co je st im wspólne, m ożem y dysponować sum ą faktów w y jaś n iających, dlaczego w łaśnie zjaw isko rom antyzm u, zjaw isko r e w olucji i zjaw isko m arksizm u w spółtw orzą pew ien spadek k u ltu ra ln y szczególnie isto tn y d la człowieka współczesnego. Po pierw sze zatem — rom antyzm , reiwolucja i m arksizm wiążą się, każde w in nej dziedzinie i w inny sposób, z rozbudzeniem now ożytnej św ia
domości h istorycznej. Po drugie, w y n ajd u ją nową antropologię, na
k tórą sk ład ają się dwa doniosłe odkrycia: odkrycie problem u czło w ieka jako jednostki obdarzonej sam ow iedzą i przeciw staw ionej społeczeństw u (a nie będącej już tylk o jego biernym składnikiem ) i odkrycie podstaw ow ego „rozdw ojenia” n a tu ry 'ludzkiej (nie tyle może odkrycie, co wzbogacenie go o nowe opozycje: świadomości i podświadom ości, n a tu ry i k u ltu ry , au ten ty czn y ch i w yalienow a nych form bytow ania). Po trzecie wreszcie, rom antyzm , rew olucję
i m arksizm łączy idea rozw oju następującego dzięki ścieran iu się sprzeczności; jed n y m słow em , m niej lub bardziej uśw iadom iona
d ia le k ty k a , k tó ra sw oje u zew n ętrzn ien ie zn ajd u je z jedn ej stro n y
w p ro b lem aty ce b u n tu (nieprzypadkow o, jak to pokazano w książ ce, P ro m e te u sz je s t w spólnym p a tro n e m lite ra tu ry ro m antyczn ej, rew olucji i M arksa), z d rugiej — w problem atyce tzw. E nthü llun g, u jaw n ia n ia tego, co zak ry te (idea E n th ü llu n g o raz zw iązek z „now ą an tro p o lo g ią” je s t przyczyną, dla k tó re j czw artym , nie u jaw n io nym w ty tu le głów nym obszarem tem aty czn y m książki s ta je się psychologia głębi).
Na w spólny m ianow nik trz e ch pojęć ty tu łow ych składają się więc, by rzec w najw iększym skrócie, H istoria, Człow iek i D ialektyka. N iew ątpliw ie najciek aw szą stro n ą (książki jest dla m nie w skazanie, że te trz y pojęcia — w kolejn y ch rozdziałach zadem onstrow ane p rzykładow o w p rz e k ro ju „ tra g iz m u ”, „św iatopoglądów ” , „ n a tu ry ” i „gotycyzm u” — m ogą funkcjonow ać dw ojako, w sposób, nazw ij my to ta(k, „au te n ty c z n y ” i „zd egradow any”. Może najw yraźniej w idać to n a przykładzie p ro b lem u d ialekty ki. R ew olucja m oże zatracić sw oją nieskończoną, au to k ry ty czn ą i autodem askacy jną dialek ty k ę i przejść w rząd y d yktatorskiego a u to ry tetu ; literacki rom antyzm może również, zgubiw szy dialektyczny c h a ra k te r swo jego b u n tu , stać się b u n tem nihilistycznym , sado-m asochistycznym , k tó ry w gruncie rzeczy błaga tylko o jakikolw iek au to ry tet, na jakim m ógłby się oprzeć.*
P ierw szym i spraw am i au to rk a m niej się zajm u je z uw agi na swoje literack ie przecież zainteresow ania; choć w drugim rozdziale analizy program ów g ru p y „Tel Q uel” czy A lthussera odczytuję jako po lem iki ze zdegradow aną i zdogm atyzow aną w ersją m arksizm u. Na tom iast „d egradacja ro m an ty zm u ” jest problem em obecnym we w szystkich w łaściw ie rozdziałach. Można by rzec, że dokonuje się tu b ezu stan n a k o n fro n ta cja d w u ro m a n tyzm ó w , czy raczej dw u możliwości, jak ie sto ją przed każdym zjaw iskiem literack im do ro m an ty zm u naw iązującym : z jed nej stro n y możliwość ro m a n tyzm u o p arteg o n a rzeczy w istej dialektyce, w k tó rej etap negacji, A n tytezy w iedzie do Syntezy, a ta s ta je się Tejzą dla nowej A ntytezy niesionej przez histo ry czn ą przyszłość; z drugiej stro n y możliwość rom an tyzm u , żeby go tak nazwać, anarchicznego, w k tó ry m etap negacji zostaje zautonom izow any i zabsolutyzow any. P rzeciw sta w ienie to p rzew ija się, jak pow iedziałem , przez całą książkę: choć by w fo rm ie opozycji tragizm u i fren ezji, w Schillerów skim jesz cze od dzieleniu czynnego „poszukiw ania n a tu ry ” od biernego „by cia n a tu r ą ” , czy w reszcie — n ajw y raźn iej — w rozdziale o s ta t nim, ukazującym dw udziestow ieczne kontynuacje gotycyzm u. Dlaczego uw ażam to p rzeciw staw ienie za ta k w ażne? Rzecz w tym ,
że odpow iada ono na elem en tarn e p y tan ie gnębiące każde,go, kto in te resu je się dw udziestow iecznym losem m yśli rom antycznej: ja k to się stało, że rom antyzm mógł w spółdziałać z najb ard ziej postępow ym i ideam i now ożytnej ludzkości, jednocześnie zaś — stał się ideologiczną pożyw ką dla faszyzm u? Lukacs, porażony tą o sta tn ią obserw acją, (przeklął rom antyzm w ogóle; ale, ja k to a u to rk a słusznie w skazuje, nie zdaw ał sobie sp raw y w łaśnie z ist nienia owych dw u n u rtó w rom antyzm u o całkow icie różnej n a turze m yślowej i historycznej roli. Oczywiście, tra d y c y jn e p rze ciw staw ienie ro m an ty zm u „postępow ego” i „konserw atyw nego” nie w ystarcza w tej sytuacji: niezbędne jest w łączenie psychoana litycznych k ateg o rii w ypracow anych zwłaszcza przez E. From m a, a będących w stanie pokazać stosunkowo najprecyzyjniej, że w grun cie rzeczy rom an ty zm „an archiczny” , o p a rty na sado-m aso- chistycznych podstaw ach, prędzej czy później przeradza się w roz m aite form y „ c h ara k te ru a u to ry tarn e g o ”. N atom iast rom antyzm „dialektyczny”, ja k o ty m pisze au to rk a p rzy okazji om aw iania rom antycznego m itu n a tu ry , broni się p rzed nihilizm em , przed jałow ym b u n tem i d estru k cją tym , że „w prow adza utopię” , „oca lenie, odzyskanie u traconej jedności” ; innym i słow y, w prow adza tę czy inną Syntezę, m ającą pojednać tragiczne sprzeczności, a jednocześnie nie uchylającą się w cale — gdyż dialektyka, jak chciał M arks, „z istoty sw ej je s t k rytyczna i rew o lu c y jn a ” — p rzed ew en tu aln ą sam odem askacją i zanegow aniem .
Pow iedziałbym , może w nieco zbyt śm iały sposób, że bohaterem negatyw n y m książki jest w istocie rzeczy faszyzm (czy zjaw iska pochodne). Z estaw iając ze sobą trzy ty tułow e pojęcia i w ydobyw ając z n ich w spólny m ianow nik — sw oisty stop historyzm u, „nowej antropologii” i dialek tyk i — autorka k o n stru u je dokładną a n ty tezę tego, co ku lm inu je w faszyzmie; ten ostatni cechuje się prze cież w łaśnie zdehum anizow aniem historii (w yrażającym się w s k ra jn y m de term in izmie historycznym ) i odhistoryzow aniem dia lek ty k i (w yrażającym się w próbach zatrzym ania na wieczność etap u osiągniętej S yntezy i niedopuszczalności żadnej nowej A nty tezy).
Jednocześnie historyzm , „nowa antropologia” i dialekty ka sta ją się w książce M arii Jan io n zbiorową propozycją m etodolo giczną w zakresie badań hum anistycznych. Myślę oczywiście o propozycji polegającej na odwołaniu się do herm eneutyki. Do tego jednak działu książki pragnąłbym zgłosić p arę za strzeżeń odnoszących się nie tyle do spraw m erytorycznych, ile do sw oistej tak ty k i polem icznej autorki. M ichał Głowiński w swo je j recenzji publikow anej w „ L ite ra tu rz e ” (nr 1 z br.) zauważył, że w książce — pow stałej przecież z w ykładów — w spółistnieje „podm iot n a u k o w y ” i „podm iot d ydaktyczny”. Sądzę, że bardzo dobrze się stało, iż ten o sta tn i n ie jest przesadnie wyciszany i m a
n ife stu je sw oją obecność pop rzez np. streszczenia, o bjaśn ienia, dodatkow e uw agi o twórczości cytow anych autorów itp. zabiegi — niesłychanie pożyteczne d la szerszych 'kręgów odbiorców , na kon tak t z k tó ry m i książka słusznie liczy. W ynikiem działalności „pod m iotu dyd ak ty czn eg o ” jest jed n a k rów nież pew he n adm iern e może w y ostrzenie — dla celów lepszej d em o n stracji — przeci w ieństw pom iędzy głów nym i z d y sk u to w an y ch stanow isk m eto dologicznych.
Mam na m yśli, rzecz jasna, historyzm i stru k tu ra liz m . D rugi rozdział książki p rzed k ład a czytelnikow i, z jed n e j stro n y , sta n o w isko „czystego” historyzim u, za k tó ry m opow iada się au to rk a , z drugiej — „czy sty ” Struikturalizm (reprezento w any najczęściej przez n azw isko L évi-S traussa). Co1 w ięcej, skrzydło s tru k tu ra lis - tyczne w y daje się ty m b ard ziej dogm atyczne w swej krańcow ości, że opisyw ane jest na przy k ład zie uczonych próbujących pozba wić h isto ry zm u to, co ze swej n a tu ry na historyzm ie o p a rte — m yśl M arksa (A lth u sser i inni). Owszem , a u to rk a dostrzega w h u m anistyce p ró b y pogodzenia dw u sk ra jn y c h stanow isk, ale d a tu je je raczej na lata* o sta tn ie (np. rozw ijająca się od niedaw na na szerszą skalę „socjologia form lite ra c k ic h ”). Tym czasem w y d aje się, że w dw udziestow iecznym przeło m ie w badaniach literackich, 0 k tó re przecież głów nie tu chodzi, e ta p „czystego” stru k tu ra liz - m u był niesły ch an ie krótki, a być może, choć zabrzm i to p a ra doksalnie, w ogóle n ie istn iał (jeśli zważyć, że ju ż form alisai ro syjscy — T ynianow , E jchenbaum i in n i — położyli p odw aliny pcd p o ety k ę historyczną i socjologię fo rm literackich). J e st w tym sk ądin ąd zadziw iające odstępstw o od reg u ły : jeśli na ogół rozw ój idei naukow ych p rzebiega od (zderzenia koncepcji sk ra jn y c h do w ypracow ania stano w isk a pośredniego, to s tru k tu ra liz m literack i u sw ych początków m iał c h a ra k te r znacznie bardziej pojednaw czy 1 „ o tw a rty ” wobec problem ów h isto rii i antropologii niż w obec nej form ie, rep re z en to w a n e j p rzez u grupow ania tak sk rajn e, ja k np. „Tel Q uel”.
Z nam ienne jest dla m nie, że w indeksie książki nie n ap oty kam nazw isk badaczy ze szkoły p rask iej, a przecież au to rk a w jed nej ze sw ych daw niejszych p rac m etodologicznych (M arksizm wobec
g e n e ty zm u i s tr u k tu ra lizm u w badaniach literackich) doceniła
„pojednaw cze” stanow isko te j szkoły w kw estii pogodzenia histo ryzm u i stru k tu ra liz m u . W ydaje się na przykład, że istotę stw ie r dzeń P ia g eta na te m a t stosunków m iędzy genezą a s tru k tu rą (cy tow anych na s. 222) m ożna odnaleźć w nieco innej form ie już w Tezach P raskiego Koła... T a trad y cja została tu niesłusznie c h y ba pom inięta. W te n sposób sp raw ą o tw a rtą pozostaje w książce problem ew entu alneg o w łączenia tych czy inn ych m etod s tru k tu - ralisty czn y ch w ra m y h e rm e n eu ty k i. W ypow iedziane przez a u to r kę przy okazji analizy poglądów RicOeura zdanie „ S tru k tu ra liz m
w y biera składnię przeciw sem antyce, k tó rą w y biera herm en eu ty k a ” (s. 166— 167) jest chyba uproszczeniem , skoro nie bierze pod uw agę obszernej dziedziny b a d a ń semiologicznych, które w łaśnie ze s tm k tu ra lis ty c z n e j itradycjii w y rastają. Jednocześnie w ydaje się, że bardziej „pojednaw cze” dopuszczenie stru k tu ra liz m u w r a m y m etody herm eneutycznej pozw oliłoby szczegółowiej ująć pod staw ow y dla drugiego rozdziału p roblem „literackiego zakorze nienia id ei”, zwłaszcza „zako rzen ien ia” w w arstw ie stylistycznej. Z astan aw iam się zresztą, czy w ogóle trad y cja h e rm en eu ty k i w b adaniach literack ich nie je st szersza, niż to u kazu je książka. Co n a p rzy k ła d ze S taig erem i jego- „sztuką in te rp re ta c ji”?
I jeszcze jedno d!róbne zastrzeżenie. O ile kon tyn uacje ro m an tyzm u w różnych obszarach i na różnych poziom ach k u ltu ry omó w ione są w książce bardzo obszernie i odkrywczo, o ty le brak u je trochę pokazania antecedencji, tj. „prądów ro m an ty czn ych ” po p rzedn ich stuleci. Być może, żądam zbyt wiele — książka w ten sposób n ad m iern ie by się rózrosła — ale sporadycznie trafiające się w książce analizy zjaw isk k ultu ro w y ch baroku czy średnio wiecza są na ty le frapu jące, że po pro stu rozbudzają apetyt. Trzeba w reszcie na zakończenie pow iedzieć p arę słów o m etodzie pisarskiej auto rk i. Propagując m etodę herm eneutyczną, której jed n ą z cech je s t „lojalność wobec te k stu ”, au to rk a swoim w łas n ym postępow aniem badaw czym prop aguje rów nież „lojalność wobec czy teln ik a” . P re ze n tu je m ianowicie swoją m yśl w form ie — jak żeb y inaczej — dialektycznej, przedstaw iając czytelnikow i pod rozw agę rów nież m ożliwe k o n tra rg u m e n ty i altern aty w n e rozw ią zania (służą tem u naw et pew ne zabiegi red a k c y jn e — np. za m ieszczenie po rozdziale II stenogram u dyskusji). Je st w tym p ew ien godny uw ag i szacunek dla czytelnika i zaufanie do jego m ożliwości in te le k tu a ln y c h — przy jednoczesnym uw zględnianiu w alorów skuteczności dydaktycznej. I druga isto tn a cecha: autor k a w y kracza poza w ąskie, specjalistyczne ujęcie p roblem u nie ty lk o w tym sensie, że sw obodnie przekracza granice epok i dys cyplin nauko w ych , ale rów nież w tym , że o p eru je na rów nych p raw ach p rzy k ład am i faktów k u ltu ro w y ch o dość różnej randze: od M arksa i F re u d a po M arylę Rodowicz i dowcip z „New Yor- k e ra ”. Spuścizna ro m an ty zm u w dw udziestow iecznej k u ltu rze m a sowej to skądinąd pro blem napraw dę fascynujący i w ielokrotnie
ze znajom ością rzeczy w książce poruszany.
M yślę, że ze szczególną uw agą p rzyjm ą tę książkę czytelnicy młodzi. Nie ty lk o ze względtu n a jej w alory poznaw czo-inform a- cy jne i dydaktyczne (trzeba podkreślić, że pew ne rozdziały, np. „T ragizm ” , m ogą się okazać niezastąpione w nauczaniu u n iw e r syteckim na zajęciach z teorii litera tu ry ). Również — i przede w szystkim — dlatego* że je s t to książka ożyw iająca zaintereso w anie dla pew nych zm um ifikow anych bądź w ręcz zafałszow anych
pojęć choćby trzech tytułow ych. U kazując ich znaczenie dla m en talności człow ieka współczesnego, książka w yjaśnia, ja k m ożliwe były d eg ra d a c je i n adużycia idei — a jednocześnie podkreśla nie- zastępow alną ich ro lę w ciągłości m yśli europejskiej od czasów W ielkiej R ew olucji F ran cu sk iej pc< dziś dzień.
Stanisław Barańczak
R O Z T R Z Ą S A N A A I R O Z B I O R Y J 2 6
Dyskusja
S tefa n Ż ółkiew ski: Będę chyba w zgodzie
z in te n c ja m i au to rk i, jeżeli pow iem , że n a jisto tn ie jsze jest w tej książce pojęcie h e rm e n e u ty k i i że w yjaśnić je n a le ż y odw ołując się d o regu ł postępow ania in te rp re ta c y jn e g o m arksizm u, zdziera jącego w szelkie m aski zafałszow anej świadom ości.
C zytałem nied aw n o m aszynopis p rac y dotyczącej rozw oju lite ra tu ry w o kresie pow ojennym , gdzie a u to r nie b ard z o um iał w y jaśnić, co decydow ało o p rzem ian ach i o (zjawiskach ciągłych w trzydziestoleciu. Nie dostrzegł, nie p o jął i nie docenił fu n k cji m arksizm u w naszej w spółczesnej k u ltu rz e um ysłow ej i a rty s tycznej. M aria Janicin należy do nielicznych w naszej n auce w ie r nych p ro blem atyce m arksizm u ja k o filozofii isto tn ie i w sposób ciągły oddziałującej na rozw ój naszej 'k ultu ry i m yśli po w ojnie. D latego tak że książki je j zasług u ją na szczególną uw agę. Je śli bowiem dziś jako histo ry cy p y ta m y o to, co doniosłego stało się w trzydziestoleciu k u ltu ry um ysłow ej P olsk i pow ojennej, m usim y mówić o m arksizm ie, n iezależn ie od pow odzeń i niepow odzeń, zw ycięstw i rozczarow ań, k olejnych ofensyw m yśli m ark sistow skiej, jej przem ian , całego n iera z dram atyczn ego procesu p rze zw yciężania szczegółow ych błędów w łasn ych w yników i w ew n ętrz nego doskonalenia. M arksizm stał się fa k te m kultu row y m , fak tem społecznym o zasadniczej doniosłości, ch a ra k te ry sty c z n y m dla m i nionego trzydziestolecia, tak jak racjo n alizm dla w ieku X V III. W ncw ej książce M arii Jan io n isltotne jest w łaśnie to, że au to rk a rozw aża sw oje problem y nie ty lk o w persp ek ty w ie historycznej, ale i w p e rsp ek ty w ie teo retyczn ej, m etodologicznej, że k o n fro n tu je m arksistow skie d y rek ty w y m etodologiczne z innym i w spół cześnie fu n k cjo n u jący m i w nauce, że w łasne d y re k ty w y podd aje p rzeto w ielkiej próbie now ych p u n k tó w w idzenia, rozw ijając w łasne założenia zgodne z p e rsp e k ty w a m i w spółczesnej tw ó r czości k u ltu ro w ej i k o h e re n c ją w e w n ętrzn ą m arksizm u . W jej ujęciu pojęcia h e rm e n eu ty k i, filozofii k u ltu ry , filozofii lite ra tu ry , m arksizm u — w iążą się. I słu szn e je s t to g en eraln e p rzeciw sta w ienie zw iązku tez aksjologicznych z tez a m i dotyczącym i genezy, m echanizm ów twórczości, ty ch zaś z tezam i o społecznych fu n k