Andrzej Święcicki
Czego laikat oczekuje od teologii
moralnej
Studia Theologica Varsaviensia 6/1, 49-69
6 (1968) nr 1
A ND R Z E J ŚW IĘC IC K I
CZEGO LAIKAT OCZEKUJE OD TEOLOGII MORALNEJ T r e ś ć : I. P otrzeb a ro zw o ju ety k i; II. U w a g i o p o jęcia ch ogóln ych ; III. K ieru n ek p rzem ian ob yczajow ych : 1. R ozw ój zak resu d ecyzji; 2. Jed n o stk a w g ru p ie za w o d o w ej; 3. A n o n im o w e sto su n k i gospodarcze; IV. E tyk a jed n o ści n a tu ry i in d y w id u a ln o śc i osób.
Źle jest wówczas, gdy laikat niczego nie chce i niczego nie oczekuje od teologii m oralnej. Proszę mi z góry wybaczyć, że należę do tych, którzy chcą może zbyt dużo.
I. Potrzeba rozwoju etyki
Są zagadnienia i tem aty, które dają się oglądać z wielu stron i omawiać na różne sposoby. Każdy nowy punkt widze nia ułatw ia i pogłębia widzenie całości. Ludzie świeccy stano wią zróżnicowaną masę odbiorców nauczania Kościoła. Spoj rzenie ich na zagadnienia etyki nie jest łatw o uogólnić i podać w formie syntetycznej a jeszcze trudniej jest określić, w ja kim stopniu przedstawione niżej poglądy m ają charakter obiektyw ny a w jakim są w yrazem subiektyw nych doświad czeń autora. Tym niemniej refleksja biorąca za punkt wyjścia odbiorcę nauczania etyki w ydaje się niezbędna.
Pozostaje pytanie czy i dlaczego należy szukać kierunków odnowy lub rozwoju etyki. Dlaczego np. młodzież katolicka pochodząca ze środowisk inteligenckich mówi: „Istnieje jakaś ogromna rozbieżność m iędzy tym i normami, jakie sobie
50 A. Ś w ię c ic k i 12]
dam iam y i na codzień stosujemy... a tą etyką, która jest nau czana czy to na lekcjach religii, czy na kazaniach... — kate cheza — jest zbyt tradycyjnie sformułowana, zanadto ab stra huje od problemów, jakie się konkretnie na codzień spotyka Ł. Z punktu widzenia form m yślenia współczesnego człowie ka można porównać trad y cyjny Tomaszowy system pojęć teo logii m oralnej z przekształceniami, jakim uległy inne dyscy pliny naukowe. Chodzi tu o stosunek szybko gromadzącego się m ateriału wiedzy doświadczalnej do teorii.
W etyce narastanie zasobu doświadczeń jest równie szyb kie jak w najbardziej dynamicznie rozw ijających się naukach eksperym entalnych. Są to doświadczenia indyw idualne i spo łeczne.
Dokum entację tego co indyw idualne przynosi ogromny roz wój w ostatnich dw ustu latach powieści, dram atu a później prasy, filmu, pam iętnikarstw a itp.
Etyczne doświadczenie społeczne gromadzi się w postaci wciąż nowych prób rozwiązań praktycznych w skali narodu i państw, a jeszcze bardziej w postaci rozwoju mniejszych grup zawodowych, naukowych, religijnych itp. K onstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym ókreśla to następująco:: „Do głównych rysów dzisiejszego świata zalicza się zw ielokrotnienie związków między ludźm i” 2. N arastanie zasobu doświadczeń nie postępuje równolegle z rozwojem apa ratu pojęciowego i szerokością syntez. Teologia m oralna u trzy m uje tradycyjny ap ara t pojęciowy zapożyczony ze starożytnej
etyki filozoficznej. N orm atyw ny charakter moralności w odró żnieniu od opisowego przedm iotu nauk przyrodniczych nie oznacza, że nie można szukać uproszczenia ap a ra tu ry poję ciowej a zarazem wzbogacenia konstrukcji logicznej,
uczynie-1 M ów i w yż: F ilm , relig ia i na sz e p r z e ż y c i a , W ięź uczynie-10(uczynie-1967) nr 7— 8, str. 134.
2 W g tłu m a czen ia za m ieszczo n eg o w m ies. Z nak nr 148 X/1966, str. 1187, § 23.
nia jej bardziej funkcjonalną w stosunku do szybko n arastają cego bogactwa doświadczeń obyczajowych.
Zaczniemy od uwag na tem at ap ara tu ry pojęciowej.
II. Uwagi o pojęciach ogólnych
Teologia m oralna jest jedną z dyscyplin wiedzy religijnej. M. A. K rąpiec analizując pojęcia religii i n a u k i3 pisze „Każda religia mieści się na linii relacji osoby do osoby”. My ludzie ,,...o tyle jesteśm y ’bytem -dla-siebie’. o ile jesteśm y zarazem
’bytem -dla-drugiego’...”. Zachodnio-chrześcijańska tradycja
teologiczna pojęła także Osobowość Boską, jako w pełni i bez reszty „byt-dla-osoby-drugiej”.
Nawiązując do tego określenia można spróbować odróżnić teologię m oralną od teologii dogmatycznej. Teologia dogma tyczna porządkuje i tw orzy system wiedzy o istocie osób, o różnicach zachodzących m iędzy nimi, o hierarchii n atu ry Osób Boskich, duchów czystych i ludzi jako „bytów o sobie”.
Przedm iotem teologii m oralnej jest osoba jako „byt-dla- drugiego”. Przez teologię m oralną rozumieć więc należy sys tem wiedzy o stosunkach między ludźmi i stosunku ludzi do Boga Osobowego. W ujęciu dynam icznym stosunki te są roz patryw ane jako prowadzące do jedności ludzi m iędzy sobą czyli do „jednej ow czarni” oraz do jedności ludzi z Bogiem.
Jedność system u katolickiej teologii m oralnej budowana jest tradycyjnie w opairciu o pojęcie „szczęścia” i „dobra” jako pojęcia centralne określające n atu raln y cel „osoby”.
Wiązać z tym celem m ają nas cnoty teologiczne: wiara, nadzieja i miłość. N atom iast porządek na drodze ludzkości do celu m ają zapewnić cnoty kardynalne: roztropność, um iarko wanie, męstwo i sprawiedliwość. Wreszcie cnota religijności nadaje charakter sakralny pojęciom „szczęścia” i „dobra”
3 M. A. K r ą p i e c OP, R elig ia i n a u k a , Z nak 19(1967) nr 157— 158, s. 864, 867.
52 A. Ś w ię c ic k i [4]
i całej działalności człowieka. K onstrukcja ta powołuje się na jedność n atu ry człowieka niezależnie od w arunków czasu i miejsca i można ją w pew nym sensie odnieść do „statystycz nego homo sapiens”.
Z atrzym ajm y się przy wyjściowym pojęciu „szczęścia”. „Szczęście” jest term inem bardzo ogólnym i przybierającym w języku potocznym sens różny, czasem wzajem nie w yklu czający się, a przez współczesnego: człowieka rozum iany często w sposób skrajnie egoistyczny.
Etycy usiłują zdefiniować te n term in. Boecjusz uważał „szczęście” za status om nium bonorum aggregatione perfectus. Scholastycy dobra te porządkowali według hierarchii. Dobrem najwyższym i zupełnym jest Bóg, a więc „szczęście” to posia danie Boga. Współcześni teolodzy kontynuatorzy tej tradycji piszą, że „szczęście” polega na wspólnocie życia między dw oj giem oblubieńców: Bogiem i ludzkością...4.
Dla dzisiejszego człowieka bliższe jest pojęcie łączności z innym i osobami, to jest Bogiem i ludźmi niż ogólne pojęcie „szczęścia”, które i tak ostatecznie trzeba określić przez współ życie osób. Przedm iot etyki, którym jest działanie zm ierzające do jedności osób usiłuje się w yjaśnić poprzez ideè „dobra” i „szczęścia” jak gdyby były one człowiekowi wrodzone.
Jeżeli, jak wspom niano wyżej, A. K rąpiec istotę religii u p atru je w relacjach „jednej osoby do drugiej” 5, to być może, że system teologii m oralnej, stanow iący pew ną część wiedzy religijnej, można zbudować bez powszechnika w postaci po jęcia „szczęścia” mówiąc w prost o wspólnocie osób i miłości jako najwyższej w artości tej wspólnoty. Dla dzisiejszego czło wieka, myślącego w kategoriach egzystencjonalnych, niepo rów nanie bliższa jest m otyw acja „jedności osób” niż m otyw a cja „szczęścia w wieczności”.
4 W p r o w a d z e n i e do z a g a d n i e ń te o l o g ic z n y c h . Teo lo g ia m o r a ln a , p raca zbiorow a, P ozn ań 1967, s. 65.
Przytoczyliśm y jeden przykład pojęcia ogólnego zajm ują cego najbardziej eksponowane miejsce w tradycyjnym syste mie etyki. W ydaje się jednak, że współczesny człowiek odczu wa w całym systemie pewien przerost pojęć ogólnych sięgają cy chyba idealistycznej tradycji platońskiej i szukający swej podstawy w refleksji nad niezmienną, niezależną od czasu i miejsca n atu rą osoby ludzkiej. Przerost pojęć ogólnych w ią że się z niedorozwojem system atyzacji i ustosunkowania się do narastającego bogactwa indyw idualnych i środowiskowych doświadczeń etycznych. P rzejdźm y więc do wskazania głów nych rysów współczesnych przem ian obyczajowych.
III. Kierunek przemian obyczajowych
Zaczniemy od decyzji indyw idualnych, następnie omówimy przem iany w uw arunkow aniach społecznych, wreszcie współ zależność celów m aterialnych i duchowych.
I. R o z w ó j z a k r e s u d e c y z j i
W m iarę rozwoju k u ltu ry na ogół coraz więcej czynności w ykonywanych przez człowieka staje się przedm iotem osą du umysłowego i wolnego wyboru woli. Coraz więcej zacho wań jest wynikiem indyw idualnych decyzji. Jeśłi porównamy przeciętnego mieszkańca takich wsi, w których utrzym uje się w największym zakresie trad y cy jn y układ obyczajów i sto sunków społecznych, z młodymi mieszkańcami wsi objętym i szybszym tem pem przem ian, to z łatwością stwierdzimy, że zakres decyzji podejm owanych przez tych ostatnich jest nie porównanie większy.
Dziadkowie ludzi żyjących w Polsce na ogół dziedziczyli po swoich rodzicach zawód, pozycję społeczną, miejsce zamiesz kania, tradycję obyczajową regulującą życie rodzinne (mał żonkowie pochodzili przeważnie z tego samego środowiska)
54 A. Ś w ię c ic k i [6]
treści i form y religijności. Dotyczyło to nie tylko mieszkań ców wsi, ale również rzemieślników, kupców i znacznej części inteligencji.
Dziś zakres decyzji podejmowanych indywidualnie, często już po ukończeniu szkoły podstawoiwej, rozszerzył się niepo m iernie. Dotyczą one niejednokrotnie spraw o doniosłym zna czeniu m oralnym . Można tu wymienić m otywację decydującą o wyborze kierunku w ykształcenia zawodowego, a potem m iej sca pracy, kształtow ania form współżycia dziewcząt i chłop ców niezależnie od kontroli środowiska rodzinnego, znaczne różnice środowiskowe i obyczajowe młodych małżonków, czę sto zupełny brak ukształtow anych form współżycia pracow ników w nowych zakładach pracy itp.
P rzem iany społeczne i gospodarcze, oraz szersza niż do tychczas płaszczyzna zetknięcia ludzi o różnych tradycjach obyczajowych, wreszcie w zrost wiedzy o świecie, będzie po wodował dalsze rozszerzanie zakresu indyw idualnych decyzji. R ezultatem rozszerzenia się tego zakresu jest coraz ostrzej rysujący się podział ludzi ze względu na w artość m oralną ich postępowania. Można to zilustrować wielu przykładam i. S ta nowią one zew nętrzny w yraz procesów, które pozwalają wnio skować o w ew nętrznych przem ianach moralnych.
Np. w pierwszej lepszej wsi, w której przeważa obyczajo wość tradycyjna, częstość uczęszczania do kościoła poszcze gólnych mieszkańców będzie się zbliżać do średniej staty stycznej 40— 60 razy w ciągu roku. W mieście znajdziem y znacznie większy odsetek nie chodzących do kościoła, ale również znacznie większy chodzących ponad 100 razy do'roku. Jeżeli porównam y pod względem p rak ty k religijnych miesz kańców m iast Polski i Francji, to w ystąpią podobne różnice jak między mieszkańcam i m iasta i wsi w ew nątrz k r a j u 6.
Weźmy zupełnie inny przykład, a mianowicie spożycie alko
6 L ’egUse C a th o liq u e e t les p r ê t r e s . S on dages. R ev u e fra n ça ise de l ’op in ion p u b liq u e 1962 N. 1 P a r is str. 31.
holu. Obecnie szacuje się, że w Polsce 1,5 mil. ludzi w ypija połowę całej ilości sprzedawanego alkoholu, a pozostałe 30 min.
drugą połowę.
W tradycyjnej wsi podział na nadużyw ających alkoholu, pijących um iarkowanie i nie pijących, jest znacznie mniej jaskraw y. N iektóre w ydarzenia rodzinne i niestety uroczysto ści kościelne są tam okazją do picia alkoholu przez w szyst kich. N atom iast osoby często nadużyw ające alkoholu nieza leżnie od okazji, są zjawiskiem rzadszym, niż na terenach zur banizowanych.
Jeżeli w podobny sposób porów nam y całą ludność Polski i USA to, jak w ykazują badania, podział społeczeństwa na na dużyw ających alkoholu i nie pijących jest za oceanem znacz nie ostrzejszy niż w Polsce. S tany Zjednoczone m ają w przy bliżeniu dw ukrotnie większy odsetek nałogowych alkoholików, ale również trzykrotnie większy odsetek abstynentów niż Pol ska 7. Swoboda w yboru form obyczajowych i zakres ograni czeń finansowych ham ujący zakup alkoholu jest tam inny niż u nas. Można przypuszczać, że w m iarę rozwoju ogólnego po ziomu k u ltu ry w yostrza się również podział ludności ze wzglę du na m oralną ocenę zachowań w życiu seksualnym . Podobnie różnicują się ludzie ze względu na stosunek do pracy, do w łas ności itp.
Opisane zjawiska świadczą, że rozwojowi zakresu swobod nych decyzji poszczególnych osób, tow arzyszy zjawisko, które można określić jako w zrost ewangelicznego „kąkolu” i „psze nicy”. W ostatnich dziesiątkach lat zwiększa się szybkość, z jaką obie te rośliny w yodrębniają się z pola pokrytego runią bardziej jednolitej ludowej tradycji.
„K ąkolem ” są ludzkie czyny, ale nie sami ludzie, stw o rzeni na obraz i podobieństwo Boga. M oralista w każdym człowieku dostrzega coś, co może posłużyć do odbudowy jego
7 S ocia l P s y c h o lo g i c a l, an d E co n o m ic A s p e c t s of A lc o h o lism . U S D ep a rtm en t o f H e a lth E d u cation , and W elfare, Ju n e 1966, W ashington.
56' A . Ś w ię c ic k i [8]
osobowości, naw et wówczas gdy w ydaje się, że osiągnął on dno rozkładu moralnego. Ilu stru je to dobrze przykład Stowarzysze nia Anonimowych Alkoholików.
W końcu ubiegłego i na początku bieżącego stulecia różne religijne ru chy abstynenckie usiłowały stworzyć system norm, które m iały zlikwidować ujem ne zjawisko alkoholizmu. Te grupy chcące pokierować alkoholikami z zew nątrz i narzucić im określoną moralność, w roku 1917 w USA doprowadziły do uchw alenia prohibicji. Okazało się, że norm y praw ne na rzucone z zewnątrz, bez rozeznania środowiska i współpracy z nim, doprowadziły do pogłębienia społecznego zła.
Niespełna 20 lat później, już po zniesieniu prohibicji, roz poczęło swoją, skrom ną początkowo, działalność stworzysze- nie Alkoholików Anonimowych. Dziś jest to światowa organi zacja licząca setki tysięcy członków, m ająca na swym koncie duże sukcesy w rozwiązywaniu w yjątkowo trudnego proble m u alkoholizmu.
Program tego stowarzyszenia sform ułow any w 12 regułach ma w yraźny charakter etyki szczegółowej — środowiskowej, głęboko i wszechstronnie przesiąkniętej elem entam i relig ij nym i 8. Zasadą działania tej organizacji jest teza, że nikt z ze w nątrz nie może skutecznie pokierować postępowaniem ludzi, którzy raz ulegli nałogowi. Mogą to robić ci, którzy m ają w tym zakresie kapitał własnych przeżyć. Tylko alkoholicy, którzy chcą wyjść z nałogu są przyjm ow ani na członków orga nizacji, nie m a w niej m iejsca naw et dla lekarzy. Alkoholicy, którzy przestali lub chcą przestać pić, sami skutecznie wspie ra ją się wzajemnie.
Przykład podanych wyżej, dwóch krańcowo odmiennych m etod budowy system u w artości m oralnych m ający rozwiązać problem alkoholizmu można uważać za ilustrację następują cego zdania Ewangelii: ,„Większa będzie w niebie radość z po wodu jednego grzesznika, k tó ry się nawróci, niż z dziewięć
8 N. K e s s e l , H. W a l t o n , A lk o h o l i z m . O m ega 88/89,, W arszaw a 1967, s. 137.
dziesięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują (Łk. 15, 7).
Ta wypowiedź C hrystusa Pana w yraża praw dę psycholo giczną, że człowiek, k tóry przeżył dno upadku może często więcej zdziałać dla budowy Królestw a Bożego, niż ci, którzy zawsze dostosowywali się do przeciętnych reguł m oralnych i może nigdy nie doświadczyli bardzo ostrego splotu w arun ków powodujących upadek grzeszników. Postulat ten można też wyrazić hasłem, że nie „dla lud u ” ale „z ludem ” prędzej zbudujem y to, co ludowi bożemu jest dziś specjalnie potrzebne ze strony teologii m oralnej.
2. J e d n o s t k a w g r u p i e z a w o d o w e j
Przejdźm y do problem u uzależnienia form postępowania jednych osób od drugich. U warunkow anie społeczne zachowań ludzkich można sklasyfikować według ch arakteru styczności zachodzących między ludźmi:
— Do pierwszej grupy zaliczymy te, które w ynikają z n a stępstw a c z a s o w e g o pokoleń i polegają na przyjm owaniu przez dzieci obyczajów rodziców czyli dziedziczeniu.
— Drugie są wynikiem zetknięcia w p r z e s t r z e n i lu dzi o różnych niekiedy tradycjach obyczajowych, oraz zacho dzącego wówczas procesu ujednolicenia zachowań. Proces ten może mieć miejsce np. pomiędzy uczniami jednej klasy, po między mieszkańcami jednej parafii w nowym osiedlu, a w makrokosmosie społecznym między mieszkańcami jednego k raju lub większego obszaru w ym iany kulturalnej.
— Trzecie k ształtują się w dążeniu do wspólnego świado mie w ybranego c e l u , do którego dążą np. członkowie jedne go zakonu, stowarzyszenia, przedsiębiorstwa.
W pierw otnych społecznościach przekaz obyczajowości w postaci dziedziczenia postaw przodków m iał ch arakter uni w ersalny i dotyczył wszystkich dziedzin życia. Dziś coraz bardziej ograniczył się on do kształtow ania przez grupę ro
58 A. Ś w ię c ic k i [10]
dzinną ogólnej hierarchii dóbr, w ramach której na różnych szczeblach można znalezć takie wartości, jak praktyczny m a terializm, wykształcenie, umiejętność współżycia z ludźmi, re ligijność itp.
Dziecko wcześnie idzie do przedszkola i szkoły, a potem większą część życia spędza stykając się kolejno z ludźmi w y chowanymi w w arunkach różnej tradycji obyczajowej. Ze tknięcia te prowadzą do standaryzacji form współżycia, nie burząc na ogół omówionej wyżej podstawowej hierarchii .war tości wyniesionej z rodziny. N ajbardziej ogólnym w yrazem procesu standaryzacji obyczajów przestrzeganych na dużej przestrzeni jest prawo pozytywne w ydawane przez państwo. Państw o m. in. decyduje o formach wychowania szkolnego i w ydaje kodeksy określające granice swobody zachowań.
Największy jednak w pływ na przekształcenia system u ocen m oralnej wartości czynów ludzkich w ydają się dziś mieć sty
czności trzeciego rodzaju, to jest takie, które pow stają w w y niku zrzeszenia się ludzi na bazie świadomych decyzji i w y boru wspólnego celu działania. Np. wiadomo, jak dużą rolę w przem ianach obyczajowości chrześcijańskiej odegrały za kony. W iemy jaki wpływ na losy państw i praw przez nie w y daw anych m ają partie polityczne. Sięgnijmy do jeszcze jedne go specyficznego przykładu, a mianowicie do dobrowolnego zgrupow ania ludzi dla celów m aterialnych. Zgrupowaniem ta kim jest każde przedsiębiorstwo, którego pracownicy są r e krutow ani na podstawie dobrowolnej umowy.
Rozwój przem ysłu jest najbardziej dynamicznym czynni kiem przem ian współczesnej stru k tu ry społecznej. Procesy ja kie zachodzą w przedsiębiorstw ach przemysłowych w zakresie integracji lub dezintegracji załogi, m ają charakter etyczny, bo zm ierzają do jedności lub podziału osób. Dorosły człowiek większość czasu, w którym podejm uje świadome decyzje, to znaczy wyłączając czas na sen i inne czynności w ykonywane bez udziału świadomości, spędza dziś w łaśnie w zakładzie p ra cy. Zakład zajm uje m u codziennie więcej godzin niż życie ro dzinne, nauka, czytanie, rozrywki. Ze względu na postęp m e
chanizacji i autom atyzacji szybko w zrasta zakres decyzji po dejm ow anych w czasie pracy zawodowej w przeciwieństwie do czynności nie zmechanizowanych. Stosunki międzyludzkie w zakładach zaczynają wywierać decydujący wpływ na prze m iany współczesnego ethosu.
Wagę zagadnienia dostrzegli nie etycy, ale businessmani kierujący w ielkim przemysłem, którzy na ogromną skalę fi nansują badania hum an relations (stosunków międzyludzkich), wśród załóg swoich przedsiębiorstw. Ruch ten wiąże się z na zwiskiem znanego socjologa Eltona Mayo.
Zatrzym ajm y się chwilę nad historią jego odkrycia, które zapoczątkowało kierunek przem ian o znaczeniu m oralnym w ew nątrz am erykańskiego przemysłu.
W latach 1927—1932 w zakładach General Electric Compa
n y w H aw thorn zatrudniających około 30.000 osób dyrekcja
chciała poprawić słabą pracę załogi w ykazującej wiele nieza dowolenia i obojętności, pomimo raczej postępowych w aru n ków socjalnych (em erytury, ubezpieczenia, organizacja wypo czynku). Zaproszeni specjaliści operujący znanym i metodami stworzonymi przez Taylora przeprowadzili wiele eksperym en tów ze zm ianą m aterialnych w arunków pracy wychodząc z za łożenia, że wydajność pracy jest determ inow ana: m arno traw stw em ruchów w czasie pracy, zmęczeniem i niewłaści wym rozkładem odpoczynków, w adam i otoczenia jak oświetle nie, tem peratura, wilgotność itp. Ich celem było zbadać indy w idualne przyczyny różnic wydajności pracy.
W w yniku eksperym entów wydajność pracy w grupach, w których przeprowadzono ulepszenia, znacznie wzrosła, jed nak równocześnie wzrosła wydajność w grupach kontrolnych, w których nie przeprowadzono żadnych eksperym entów. Mało tego, gdy wreszcie po długim okresie czasu eksperym ent przer
wano, cofnięto wszystkie ulepszenia i robotnice w róciły do w arunków istniejących przed rozpoczęciem eksperym entu, to wówczas wydajność rosła nadal i utrzym ała się na poziomie jeszcze wyższym niż w okresie eksperymentów.
60 A . Ś w ię c ic k i [12J
botników do pracy, wzrost wydajności, zmniejszenie płynności załóg zawdzięczamy w łaśnie prof. Eltonowi Mayo z H arvard, z pochodzenia australijczykow i.
Indyw idualne, m aterialne w arunki pracy grają swoją ro lę, jednak czynnikiem decydującym okazały się według niego czynniki społeczno-grupowe. Badania spraw iły, że robotnice poczuły się czymś ważnym, ich praca wzbudziła zainteresow a nie, a co ważniejsze, w ytw orzyły się m iędzy nimi silne więzi społeczne 9.
Życie nieform alnych grup pracowniczych, związki przy jaźni, istnienie natu raln y ch prowodyrów wzbogacają życie fa bryki, tw orzą pomost pomiędzy organizacją form alną i celami przez nią reprezentow anym i, a indyw idualnym życiem i in te resam i pracownika.
Obok objawów współpracy i uświadam iania znaczenia spo łecznego, jakie należy przypisywać rozwojowi ilościowemu i jakościowemu produkcji, m am y rosnący legion złodziei, inspiratorów klik, którzy szukają zaspokojenia w łasnych inte resów kosztem reszty załogi lub odbiorców wyrobów goto wych.
W życiu zawodowym obserw ujem y wspom niany poprzed nio proces w yostrzenia się polaryzacji m oralnej zachowań. W fabryce podział na „kąkol” i „pszenicę” obejm uje jednak naogół nie poszczególne jednostki, ale całe zespoły ludzi, któ rzy albo się dem oralizują, albo podnoszą swoje m orale p ra cownicze, jak w opisanym eksperym encie w H aw thorn. Nic dziwnego, że eksperym enty te znalazły tysiące naśladowców w różnych krajach.
3. A n o n i m o w e s t o s u n k i g o s p o d a r c z e . Stw ierdzono wyżej, że w m iarę rozwoju k u ltu ry rozszerza się liczebność świadomych decyzji człowieka. Można do tego
9 E. M a y o, T h e H u m a n P r o b l e m s of an I n d u s tr i a l C iv ilisa tio n , 1933. Por. w y ją tk i w k sią żce „W iedza o p racy lu d z k ie j”, K iW 1959. W arszaw a.
jeszcze dodać, że nie w zrasta lub mało w zrasta liczebność de cyzji dotyczących życia w ew nątrz rodziny stanowiących tra dycyjny przedm iot zainteresow ania moralistów. Ogromny dy namizm w ykazuje natom iast liczebność decyzji związanych z istnieniem grup celowych zrzeszających osoby pracujące za wodowo. Ludzie dokonują w coraz większym zakresie świa domych wyborów w procesie tw orzenia dóbr k u ltu ry m ate rialnej i duchowej. Żyjem y w świecie, w którym oblicze ziemi jest odmienione przez człowieka. W świecie zaoranych pól, sadzonych lasów, budowanych miast, w świecie pojęć i zna ków, sztuki i ideałów m ających swoją długą historię rozwoju. Żyjem y w świecie n atu ry przekształconej i dalej przekształ canej przez człowieka.
Przed dzisiejszymi ludźmi staje na codzień problem w ar tości m oralnej celu, dla którego dokonują tych przekształceń. Uproszczenie typu: „Celem pracy zawodowej jest utrzym a nie rodziny” świadczy o tym, że nie dostrzegamy zagadnienia. Człowiek w ybierając zawód i sposób jego w ykonywania de cyduje o tym , komu i jak służą w ytw orzone przez niego tw ory duchowe i m aterialne: decyduje o tym nauczyciel w szkole, planista gospodarczy, robotnik budowlany, i to naw et wówczas, gdy dobrze lub źle m ontuje zw ykły kran. Z drugiej strony w ydając pieniądze zarobione w czasie pracy zawodowej można bardzo różnie ułożyć swój budżet domowy. Na stru k tu rę tego budżetu w m ałym stopniu w yw ierają wpływ potrzeby fizjologiczne, coraz częściej są to tak zwane przez ekonomistów „potrzeby psychiczne” czyli w ybory dokonane nie pod naciskiem np. uczucia głodu, ale w w yniku indyw i dualnych upodobań lub oddziaływań społecznych.
Człowiek pracując przetw arza m aterię dla innych, a wy dając zarobione pieniądze tw orzy określone w arunki bytu dla siebie i swojej rodziny.
N atura przetworzona przez człowieka niestety często tw o rzy zjawiska określane za przykładem M arksa term inem „alie nacja”. Ludzkość ugina się pod brzem ieniem tworów własnej kultury: mogą to być:: „buble” produkowane niejednokrotnie
62 A. Ś w ię c ic k i [И ]
przez przemysł, bomby atomowe, m aterializm praktyczny rzą dzący budżetem domowym, fałszywe pojęcia itp. itp.
Etyka chrześcijańska m usi pracować nad pokazaniem lu dziom takich w artości i w taki sposób, aby stworzyć narzędzie do właściwego ukierunkow ania w yboru celów m aterialnych. Brak tego ukierunkow ania powoduje, że m ateria staje się ce lem sama w sobie. A ponieważ nie można „służyć Bogu i Ma m onie” (Mt. 6, 24) człowiek zaczyna służyć m aterii jako takiej i tw orzy przy tym wspomniane zjawiska alienacji.
Teologia m oralna musi rozwinąć nie tylko teologię rodziny czy państw a, ale i teologię w ytw arzania i w ykorzystyw ania dóbr k u ltu ry duchowej i m aterialnej, teologię twórczości. Do bra te mogą przyczyniać się do zwiększenia przedziałów mię dzy ludźmi jak i do ich zbliżenia. Jednoczą wówczas, gdy słu żą nie celom egoistycznym ale innym ludziom. Chodzi o taką budowę teologii m oralnej, aby każdy na codzień w ybierając cele m aterialne um iał dostrzec, że w ybiera równocześnie ja kieś dobro potrzebne i zaspakajające potrzeby innych ludzi. Teolog musi ludziom pracującym w dowolnej fabryce au tory tatyw nie powiedzieć czy na sądzie ostatecznym będzie liczyć się napojenie spragnionego i nakarm ienie głodnego, czy rów nież fakt, że pracow nicy ci'w y k o n u ją swoją płatną pracę za wodową lepiej, bo pam iętają, że budują domy, produkują to w ary dla naw et nieznanych sobie ludzi. Chodzi o m oralne przezwyciężenie depersonalizacji stosunków towarowych.
C hrystus głosząc Ewangelię i zakładając fundam enty, na których buduje dzisiejsza teologia m oralna, nie pominął pracy zawodowej. W spółczesny socjolog operujący ilościowymi m e todam i badawczym i mógłby udowodnić, że zachodził ścisły związek pomiędzy stru k tu rą zawodową słuchaczy, do których On bezpośrednio mówił, a doborem przykładów, którym i ope row ał w Swoim nauczaniu. K rólestw o Boże w Ewangelii po dobne jest do rybaków, siewców, pasterzy, budowniczych, kupców, władców, niew iast w ykonujących prace domowe itp.
Teologia chcąc nadać sens m oralny pracy dzisiejszego czło wieka musi w pełni uwzględnić jej specyfikę i skomplikowane
stosunki zawodowe. C hrystus inaczej mówił w Judei, inaczej w Galilei. Należy zgłosić postulat, aby setki teologów, którzy dziś tw orzą naukę m oralną, dostosowali ją do setek środowisk zawodowych w sposób równie w nikliw y jak Chrystus dostoso wywał ją do ludzi współczesnych sobie.
IV. Etyka jedności n atu ry i indywidualności osób
Ogólny kierunek przeprow adzonych rozważań kładzie na cisk na specjalizację etyki.
Na początku tych rozwiażań przyjęliśm y założenie, że teo logia m oralna podobnie jak całość wiedzy religijnej ma za przedm iot „osoby”.
Problem osób możemy rozpatryw ać szukając tego, co wszystkim osobom jest wspólne, możemy też rozpatryw ać odwrotnie szukając tego co jest indyw idualne i różne.
Teologia wczesnego chrześcijaństw a zmuszona przezwy ciężyć politeizm św iata starożytnego dowodziła jedności na tu ry Osób Boskich.
Dziś św iat nie ciąży do politeizmu, ale do ateizm u. Dziś mo żemy spokojnie zagłębiać się w spekulacje nad tym, co Osoby Boskie różni. Bóg jest doskonały, jeden, chociaż w osobach różnych. Boga na tym świecie pojm ujem y przez podobieństwo do rzeczy stworzonych. P luralistyczny św iat nie może być zbudowany przez powielanie jednakowych elementów np. „ato mów” D em okryta. P luralistyczny świat mógł stworzyć Bóg, którego doskonała jedność w spółistnieje z pluralizm em w po staci odrębności osób.
Podobnie w teologii m oralnej nie m usim y ograniczać się do rozumowań opartych o jedność i podobieństwo n atu ry wszyst- tkich ludzi. Ta trad y cy jn a teologia czerpiąca z klasycznych po jęć starożytności szukała właściwych proporcji wszytkich cnót, jak Fidiasz proporcji ciała swoich posągów. Budowała ona koncepcję człowieka sharmonizowanego moralnie, szukając je
34 A. Ś w ię c ic k i [16]
go szczęścia i w yliczając cnoty. Odchylenia od ideału były rozpatryw ane na zasadzie hierarchii dobra albo większego zła. Dziś chcemy, aby z objawionej przez C hrystusa Tajem nicy Trójcy Św. teologia potrafiła wziąć natchnienie do budowy jedności ludzi ze sobą i ludzi z Bogiem. P rzy czym nie tylko o to chodzi, aby ludzi tych i ich czyny uporządkować według stopnia zbliżenia do klasycznego ideału moralnego. Chodzi 0 coś więcej, aby w każdym z nich dostrzec jego indyw idualną wartość, którą może on wnieść do skarbca jedności i to naw et wówczas, gdy jest na dnie upadku, jak opisani wyżej kan dydaci do stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików. Ich po stęp m oralny i odbudowa osobowości zaczyna się nieraz od m om entu, gdy dostrzegą, że mogą coś dać innym.
Terminowi „etyka szczegółowa” czy „teologia m oralna szczegółowa”, używanem u parokrotnie w referacie, nadano wyżej zupełnie inne znaczenie niż w ujęciach tradycyjnych, gdzie w yodrębnia się poszczególne cnoty z klasycznych kształ tów posągowej m oralnie n atu ry człowieka. Przez etykę szcze gółową rozumiano w referacie etykę dostosowaną do życia 1 obyczajów ludzi różnych kolorów skóry i różnych narodo wości, ludzi różnych zawodów i różnego wykształcenia, ludzi ukształtow anych przez różne tradycje rodzinne; ludzi, którzy potrafili wyjść ponad przeciętność oraz tych, którzy w sposób często nie zawiniony zebrali bezcenne doświadczenia nędzy, upodlenia lub choroby.
Chodzi o znalezienie i pokazanie w każdej grupie a naw et w indyw idualnej osobie ludzkiej tego, co może ona wnieść do Budowy K rólestw a Bożego. Taka treść nadana term inow i „etyka szczegółowa” w ydaje się być dososowana do idei epoki ekumenizmu.
Koncepcja niezmiennej n atu ry osoby ludzkiej jako podsta wy nauki m oralnej jest łatwo dostrzegalna w etyce Starego Testam entu. Bóg Osobowy Starego Testam entu przedstawia się jako P an Świata, k tó ry świat stw orzył i nadał m u prawa. N ajbardziej zw artym w yrazem tych praw w dziedzinie mo raln ej jest Dekalog. Norm y Dekalogu są powszechne, dotyczą
każdego człowieka i stanowią niezbędne m inimum moralne. Nie można zostać zbawionym odrzucając Boga, lub nie szanu jąc rodziców, kradnąc, kłamiąc itp.
W Ewangelii w Osobie Syna Bożego pokazany został k rań cowo przeciw staw ny stosunek do świata, polegający na pod porządkowaniu się czynom kierow anym przez wolną wolę po szczególnych ludzi, z którym i się On zetknął, podporządkowa nie aż do śmierci krzyżowej włącznie. To podporządkowanie światu stanowiło niejako znak w artości m oralnej indyw idual nych zachowań i ukazyw ało krańce dobra i zła, do których jest zdolna n atu ra człowieka. Za syntetyczny w yraz tej C hrys tusowej moralności jest powszechnie uznawane osiem błogo sławieństw. C hrystus obserwując stosunki między ludźmi jed nych błogosławi a innych przestrzega: błogosławi ubogich — przestrzega bogatych; błogosławi czystych — przestrzega sie jących zgorszenie; błogosławi czyniących sprawiedliwość — przestrzega niepraw ych itd. Form a nadana błogosławień stwom nie ma charakteru powszechnych norm ale wyraża uznanie różnorodnych wartości, które najczęściej w yrastają wśród ludzi podporządkowanych i cierpiących. Wzorce mo ralne przedstawione w błogosławieństwach nie są obowiązu jącymi norm am i niezbędnym i do zbawienia, np. tru d n o jest, ale można być zbawionym będąc równocześnie bogatym lub nie cierpiąc prześladowań, nie płacząc itp. Treść każdego z bło gosławieństw podana jest w takiej formie, że obok in terp re tacji tradycyjnej szukającej w błogosławieństwach norm po wszechnych skierowanych do każdego człowieka na wzór norm Dekalogu, można je rozumieć jako uznanie wartości m oralnej odrębnych kategorii ludzi i pokazanie każdemu jego miejsca na drodze do K rólestw a Bożego.
P rzy przyjęciu podanej wyżej in terp retacji zadaniem teo logii m oralnej byłby ciągły rozwój badań i refleksji zm ierza jącej do błogosławienia grupom i poszczególnym ludziom na wciąż nowych ścieżkach czynienia dobrze. Chodzi zatem o zna lezienie m iejsca w przyszłej ,,jednej ow czarni” dla indyw
66 A. Ś w ię c ic k i [18]
dualnego w kładu moralnego każdego człowieka, a nie tylko dla standardow ej poprawności wszystkich owieczek.
Etyka szczegółowa w podanym rozum ieniu może być bu dowana m etodą przedstawienia, system atyzow ania i oceny mo ralnej doświadczeń poszczególnych ludzi lub grup. Najgłębsze doświadczenia m oralne zawdzięczamy świętym. Przedstaw io ny postulat oznacza więc budowę etyki w oparciu o szeroko pojętą hagiografię. Naukę m oralną Ewangelii można odczytać jako zbiór hagiografii św iętych owych czasów. C hrystus obser wował starannie ludzi swoich czasów i pokazywał ich świę tość, np. siedząc w św iątyni i obserwując wchodzących do strzegł świętość w zachowaniu wdowy, która złożyła swój grosz; dostrzegł świętość w celniku bijącym się w piersi przy wejściu, a nie w faryzeuszu, który był szczęśliwy posiadaniem cnót zgodnych z uznaw anym wzorcem; dostrzegł wspomniane wyżej podobieństwo rozlicznych prac produkcyjnych do K ró lestwa Bożego.
Współczesna teologia m oralna musi dostrzec współczesną świętość. Głoszenie nauk m oralnych językiem współczesnych ludzi nie tylko oznacza nowoczesny język w „Biblii Tysiącle cia”, ale i współczesne przykłady świętości. Chodzi o pokaza nie świętości tego, co w zachowaniu ludzi stających co nie dziela na progu kościoła jest najbardziej wartościowe mo ralnie.
Mówiąc o kierunku przem ian obyczajowych zwrócono spec jaln ą uwagę na trzy zagadnienia:
1. Polaryzację zachowań w stosunku do przeciętnych w zor ców moralnych. P rzykład Stowarzyszenia Anonimowych Alko holików m iał wykazać, że naw et wówczas gdy m am y do czy nienia z ludźmi sklasyfikow anym i w edług ogólnych norm mo ralnych na najniższym poziomie, w zachowaniu ich można i trzeba znaleźć św ięty wdowi grosz, którym oni mogą wzbo gacić skarbiec chrześcijańskiej moralności.
2. Tworzenie się nowych grup zawodowych, które zaczy nają odgrywać dom inującą rolę w zespalaniu osób ludzkich. Analiza teorii Eltona Mayo m iała wskazać, że przetw arza
jąc załogę przedsiębiorstw a na świadomy i zgrany zespół osób możemy osiągnąć nie tylko polepszenie m aterialnych czynni ków pracy, ale możemy im zaszczepić poczucie świętości współ pracy ludzi, która jest podobna do w spólnoty K rólestw a Bo żego.
3. N arastanie różnorodności celów m aterialnych, o których
musi decydować współczesny człowiek rozstrzygając indyw i dualne lub zbiorowe spraw y produkcji i spożycia, tworzenia k u ltu ry i inne.
Rozważania m iały wykazać, że na Sądzie Ostatecznym za świętych mogą zostać uznani ci, którzy zaplanują lub dadzą w ytw ory dzisiejszej m achiny produkcyjnej ludziom głodnym, nie odzianym, nie m ającym ludzkich w arunków życia, to zna czy wszystkim ludziom potrzebującym .
Na zakończenie tych rozważań należy jeszcze zastanowić się, czy jest możliwa budowa koherentnego systemu zdań n au kowych składających się na jednolitą całość teologii moralnej jako nauki. Ojciec Chenu w przedmowie do cytowanego „W prowadzenia do zagadnień teologicznych (teologia m oral na)” zastanaw ia się nad oryginalnością tomizmu. W II Części Summy, jak pisze Chenu „...brak odwoływania się do doświad czeń „św iętych” i dalej wyciąga wniosek, że „...historia teolo gii m oralnej zdaje się mówić o jednym wielkim niepowodze niu prób tego rodzaju” 10.
Św. Tomasz, budując swoje dzieło, rozporządzał Pismem Świętym, bogatym, ale przez to niesłychanie rozproszonym m ateriałem doświadczeń świętych z dw unastu wieków chrześ cijaństwa, oraz naukę o człowieku stw orzoną przez starożyt ność śródziemnomorską.
Jedynym zw artym systemem o charakterze naukowym by ła w tym m ateriale grecko-rzym ska filozofia humanistyczna. Dorobek jej stanowiło klasyczne, zharmonizowane pojęcie na tu ry człowieka, w yabstrahow ane z obserwacji w ielu jedno
68 A. Ś w ię c ic k i [20]
stek. Pojęcie to m iało charakter równie powszechny jak norm y Dekalogu i w yrastało na glebie tej sam ej cywilizacji.
Powszechnie uważa się, że autor Sum m y m ateriały te ge nialnie wykorzystał.
Współczesny teolog rozporządza jednak czymś więcej. N au ka, we wszystkich swoich dziedzinach, zrobiła niem ały krok od czasów A rystotelesa. Nauki społeczne, w dużym zakresie, potrafiły usystem atyzować bogactwo przeżyć i doświadczeń indyw idualnych. Mało jest i często nieudolne są jeszcze próby syntez ogólnych, ale w ielu myślicieli do nich zmierza. Chodzi o to, a by odnowiona teologia stała się na wzór Tomaszowy ukoronowaniem wszystkiego, czym dziś myśl ludzka rozpo rządza, w szczególności tego, co na świecie w ciągu dwóch ty sięcy lat wyrosło z ducha Ewangelii.
Jeśli można w jednym zdaniu przedstawić, czego świeccy oczekują, a raczej może, o co proszą teologów, to brzmiałoby ono: W ystarczy interpretatorów Summy, chcemy nowych św. Tomaszów wśród współczesnych teologów moralistów, k tó rzy w odnowionej teologii znajdą miejsce dla całego dorobku myślowego ludzkości.
R é s u m é
L ’h om m e de n otre tem p s v o it dans le sy s tè m e tr a d itio n n e l de th é o lo g ie m o ra le une c erta in e p rép on d eren ce des id ées g é n é r a le s a u ssi bien q u ’u n e c erta in e lim ita tio n de r é fle x io n a u x p ro b lèm es de la n atu re h u m a in e in ch a n g ea b le et in d ep en d en te du lieu et du tem p s. L ’é v o lu tio n g é n é r a le de la cu ltu re a u ssi b ien que le s c h a n g em en ts des co u tu m es fo n t croître la sp h ère des d écisio n s à p ren d re par le s jeu n es en com p araison a v ec c e lle s de leu rs pères. On p eu t au ssi rem arquer une p o la risa tio n cro issa n te des co n d u ites b o n n es ou m a u v a ises e n v ers le s n orm es m o ra les du b ien ou du m al. L e p rocès de so cia lisa tio n des in d iv id u s q u i se p ro d u isa it au p a ra v en t dans la f a m ille ou dans la n ation , c ’e st é la r g it a u jo u rd ’h u i au x grou p es le m étièer et sp é c ia le m e n t a u x éq u ip ages de l ’en trep rise. U n e d e p erso n a lisa tio n c ro issa n te et l ’a n o n im a t des rela tio n s éco n o m iq u es p o stu le n t une p rise de c o n s cien ce d es o b lig a tio n s m o ra les e n v ers le s p erso n n es et le s n a tio n s lo in ta in e s et in con u es. Il fa u t en rich ir l ’é tiq u e tr a d itio n n e lle b a sée
su r l ’u n ité de la n atu re h u m a in e par l ’a n a ly se e t la g é n é r a lisa tio n des e x p é r ie n c e s in d iv id u e lle s de la sa in teté. L es n orm es du D éca lo q u e qui d o iv en t être o b serv ées pour le sa lu t in d iv id u e l de chacun c o n si- tu e n t la sy n th è se de la m o ra le b a sa n t sur l ’u n ité de la n a tu re h u m aine. L es B éa titu d es é v a n g é liq u e s p e u v e n t ou vrir le s v o ie s d e la sa in teté m êm e si une se u le e st r é a lis é e en pratique. Il s’agit donc d’un d év elo p p em en t u ltérieu r de la th é o lo g ie m orale. E lle doit p rofiter des e x p é r ie n c e s d es sa in ts de n otre tem p s et e lle doit m on trer les m odes de r é a lisa tio n des B é a titu d e s q u i so n t tou jou rs n eu v es. D ans ce tr a v a il il fa u t ten ir com pt des scie n c e s so cio lo g iq u es sp écia lem e n t dans le d em ain des m éth od es, com m e St. T hom as a su p ro fiter de la p e n sé e a n tiq u e pour sa p h ilo so p h ie